|
Autor |
Wiadomość |
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 23:17, 04 Mar 2010 |
|
Pojedynkują się: Pernix i offca
Forma: miniatura
Tytuł: dowolny
Temat: Zamordowana
Długość: 3-5 stron, TNR 12, odstępy standardowe
Chcemy: Belli w roli ofiary, Jacoba w roli oprawcy, dopuszczamy naginanie kanonu wedle uznania i potrzeb
Nie chcemy: Nessie, narracji pierwszoosobowej, łzawego zakończenia
Termin: 2 tygodnie, do 04.03
Beta: NIE
Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Punkty przyznawane w innej punktacji nie będą liczone.
Ponadto proszę oceniających o zapoznanie się z warunkami oceniania.
Koniec oceniania: 18.03.2010
TEKST A
Strzępy człowieczeństwa
Niekiedy zdaje mi się, że krwi mojej fale
Uchodzą gdzieś ze mnie, słyszę ich rytmiczne żale,
Jak bijącej fontanny przeciągłe westchnienia,
Ale na próżno ranny szukam bez wytchnienia.
(Ch. Baudelaire „Fontanna krwi”)
Jakieś głupie słowa, nic nie znacząca wypowiedź. I tyle wystarcza, to właśnie twój punkt zapalny. I w jednej chwili stary, dobry świat roztrzaskuje się na miliony małych kawałeczków i upada u twoich stóp. Jakaś potężna siła rozrywa cię od środka i kształtuje na nowo, jakby Stwórcy nagle zachciało się zmienić plany i z twojej gliny ulepić coś ciekawszego. Roztapiasz się w tym nieznośnym gorącu i chcesz krzyczeć z przerażenia.
Słyszysz głosy. W pierwszej chwili tylko pogarszają sprawę, ale gdyby nie to, z pewnością nie dał byś rady. Pomagają. Powoli i spokojnie tłumaczą, jak przez to przejść.
Pogódź się z tym, proszą. A ty nie chcesz, nie potrafisz tego przełknąć. Wilkołak. To pojedyncze słowo obija ci się o czaszkę i wibruje, niczym ostry, nieprzyjemny dźwięk.
Nic już nigdy nie będzie takie samo.
Jesteście teraz jak Piękna i Bestia, ale dobrze wiesz, że nie będzie żadnego „długo i szczęśliwie”. Urodziłeś się potworem i nie możesz mieć co do siebie żadnych złudzeń. Dlaczego więc nie potrafisz zostawić jej w spokoju?
Cóż, potwory też mają uczucia. Jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało.
Każdego dnia zadręczasz się myślą o tym, że musisz ją opuścić, że tak będzie lepiej. A potem widzisz wszędzie jej wielkie, czekoladowe oczy. Wypełnione bólem, smutkiem tak głębokim, że niemal niemożliwym do zniesienia, niewyobrażalnym. Przypominasz sobie, jak obejmowała się ramionami, rozrywana na kawałki przez własne wspomnienia. A teraz i ty ją zawiedziesz. Porzucisz bez słowa.
By ją ochronić. Bezczelna ironia życia!
Przeklinasz w duchu więzy lojalności, przeklinasz Sama i jego rozkazy, wreszcie sam siebie przeklinasz. Wmawiasz sobie, że nie ma innego wyjścia, że dla jej bezpieczeństwa musisz zrezygnować z miłości. I wtedy zaczynają drżeć mięśnie, dłonie zaciskają się w pięści, a przez ciało przepływają fale gorąca. Dygoczesz wściekle, bezsilnie i nie potrafisz tego powstrzymać.
Kolejne poszarpane ubrania. Strzępy człowieczeństwa powoli opadające na podłogę. Pozory ucywilizowania, fragmenty ułudy rozniesione na proch. Miotasz się rozpaczliwie, uwięziony w pułapce własnego pokoju - zbyt monstrualny, by go opuścić, zbyt wściekły, by wrócić do ludzkiej postaci. Czujesz, jak rozgoryczenie dławi cię gorzką falą, a koszmar trwa i w żaden sposób nie da się z niego uwolnić.
W końcu zawsze udaje się opanować. Zwykle zbyt późno.
Leżysz nagi na deskach podłogi. Jakoś nie chce ci się wstać - sufit jeszcze nigdy nie wydawał się taki fascynujący… Nierówne, sosnowe klepki wpijają ci się w plecy, ale uparcie to ignorujesz. Pot cienką, chłodną stróżką spływa po czole. Płynie też po policzkach. A może to jednak łzy? Nie, przecież ty nie płaczesz, nie pozwoliłbyś sobie na to.
Porozmawiasz z nią, tylko pogadasz. Czy ktoś może od tego ucierpieć? Niczego jej nie wyjawisz, przecież nie mógłbyś. Tylko dasz znać, że wciąż pamiętasz, że dotrzymasz obietnicy. Musisz ją zobaczyć, inaczej oszalejesz.
A wiesz, że jesteś tego całkiem bliski.
Kiedy jednego dnia jesteś zwyczajnym nastolatkiem, a drugiego dzikim stworem z legend i tanich hollywoodzkich produkcji, masz prawo wariować. Gdy twoje ciało rozpada się na kawałki, by potem w niewytłumaczalny sposób zwielokrotnić swoje wymiary i opaść na ziemię, uformowane w potężnego wilka, masz prawo się bać. Jeśli do tego wiesz, że to wszystko wina przebrzydłych krwiopijców, a przepadkiem jeden z nich uwiódł i porzucił najdroższą ci osobę, masz też prawo chwilami tracić nerwy.
I wtedy, całkiem po wilczemu, chce ci się wyć.
*
Denerwowało ją milczenie, martwił zupełny brak kontaktu. W głowie rodziły się jakieś straszne podejrzenia, co jakiś czas czuła zimne ukłucie wyrzutów sumienia. Bała się samotności, bo ona przywoływała stare demony, nie potrafiła sobie z nią radzić. Potrzebowała Jacoba.
A jeśli tak było w istocie, to najwyższy czas wziąć sprawy w swoje ręce, zamiast czekać na próżno.
*
Sama cię znajduje. Przychodzi do ciebie z pretensjami i niczego nie rozumie.
Gdy wspominasz o pijawkach, a ona się wypiera, broniąc go nawet teraz, jesteś o krok od przemiany. Bezsilna furia ogarnia twoje ciało, a umysł wypełnia się krwawymi obrazami. Rozszarpałbyś go na kawałki, gdybyś tylko mógł. Znalazłbyś go na końcu świata i zatopił zęby w tej białej skórze. Gdyby tylko ci pozwolono.
Każesz jej odejść. Najchętniej coś byś teraz rozwalił, ale stoisz spokojnie i mówisz, żeby wróciła do siebie. Kiedy w końcu odjeżdża, wybiegasz z domu i znikasz w lesie.
Wyjesz długo i boleśnie. Koszmarna ulewa smaga gałęzie drzew, a ty biegniesz przed siebie, czując się tak beznadziejnie, jak to tylko możliwe.
Musisz to naprawić. Choćbyś miał złamać, obejść i nagiąć wszystkie obowiązujące cię zasady. To nie mogła być wasza ostatnia rozmowa. Jeśli się z tym pogodzisz, już nigdy nie będziesz sobą.
Noc otula cię wilgotna mgłą, a las pachnie tak oszałamiająco. Gdy ziemia drży pod twoimi łapami, a wiatr mierzwi rude futro, wierzysz, że będzie dobrze. Odpędzasz natrętne wspomnienie pokaleczonej twarzy Emily, tłumisz echo grzmiących ostrzeżeń Sama i marzysz już tylko o tym, by znaleźć się przy niej.
Za nic masz ludzkie ograniczenia. Jak Romeo na skrzydłach miłości mur ten przesadzisz…
Nie jest dobrze, stary. Stajesz się kiczowaty.
Wszystko jedno. Byle się udało.
*
Nie spodziewała się jego wizyty, z pewnością nie nocą, a już na pewno nie przypuszczała, że sforsuje okno. Zaskoczona przecierała oczy, starając się odpędzić resztki męczącego snu. Rozespana, starała się przypomnieć sobie, czy powinna się go spodziewać, ale szybko uświadomiła sobie, w jakich okolicznościach spotkali się ostatnio. Obudziło ją to błyskawicznie.
Co mogło się zmienić? – pytała się w duchu i czekała na wyjaśnienia. Cokolwiek działo się z jej przyjacielem, musiała pomóc mu przez to przejść.
*
Zakazane słowa. Blokada przez którą się nie przebijesz. Frustrująca sprawa.
Aż w końcu uświadamiasz sobie, że już wszystko wie. I masz już tylko jedno marzenie – żeby sobie przypomniała.
Jednak ona myśli tylko o nim. Stoisz przed nią i walczysz ze wszystkim, co ci przykazano, rozpaczliwie przeciwstawiasz się najsilniejszym więzom na świecie, a ona nie jest nawet w stanie skupić się na tobie! To nie do wytrzymania.
To tylko twoja własna zazdrość? Czy jednak genetycznie uwarunkowana nienawiść? Nieistotne. Ale znów trzęsiesz się jak w febrze i wiesz, że czas się stąd wynosić.
Dałeś Belli szansę. Teraz wszystko w jej rękach.
Stała spokojnie i patrzyła na ciebie tak, jakby wszystko mogło być jak dawniej. Mokre kosmyki mahoniowych włosów wysuwały się spod kaptura kurtki. Na długich rzęsach zatańczyła pojedyncza kropla deszczu i spadła na blady policzek. A ona się uśmiechnęła. Po swojemu, niepewnie, taka ufna i przekonana, że to wciąż ty. Już wiedziała, odnalazła w pamięci właściwy fragment opowieści, rozumiała. I była tam, czekała, z rękami w kieszeniach, w przemoczonych trampkach. Stała na plaży, na której tak niedawno śmialiście się z naiwnych, indiańskich zabobonów.
Wszystko mogło się udać. Nie jesteś zabójcą. To nie ty ścigałeś tych ludzi w lesie. Chroniłeś ich. Musiała to pojąć! Już prawie opanowałeś to drżenie, wiesz, że zdołasz jej to wyjaśnić. Tak niewiele brakowało…
I wtedy zadzwonił ten piekielny telefon.
Ciemne, wąskie brwi powędrowały w górę. Kto mógłby do niej dzwonić? Niechciane, czarne myśli cisną ci się do głowy i nie chcesz nawet przypuszczać, że mogłyby być prawdą. Ale na twoje nieszczęście są. Najgorszą, najbardziej realną prawdą.
Bo ona odbiera ten telefon i niemal słyszysz, jak trzepocze jej serce. I widzisz, jak błyszczą jej oczy, którymi jeszcze przed chwilą patrzyła na ciebie. Obserwujesz zmiany na jej twarzy, gdy pyta:
- Jakie niebezpieczeństwo? Edwardzie, o czym ty mówisz?
Zaczynają drgać ci ramiona, ale za bardzo pochłania cię jej rozmowa, byś zwrócił na to uwagę. Widzisz, jak bezgłośne łzy spływają po zarumienionych teraz policzkach, jak drżą dłonie. Nie masz szans.
Przepełniona emocjami opada na kolana, a mokry piasek ustępuje lekko. Czujesz, jak pęka ci serce i natychmiast zastyga w twardą skorupę. Umysł skuwa się lodem, zamarzasz wewnętrznie, a jakiś krystalicznie czysty sopel, gładki i ostry jak sztylet, wbija ci się w pierś. I łamie się z trzaskiem, bo tam nie ma już nic, w co mógłby się zanurzyć. Tylko zimny kamień.
- Edwardzie, nie rozłączaj się, błagam – prosi, a rozpacz w jej głosie wytrąca cię z odrętwienia. Potężny dreszcz wstrząsa tobą i być może nie jest jeszcze za późno, by to powstrzymać, ale wtedy ona szepcze do milczącego telefonu
- Kocham cię…
a szloch wyrywa się z jej ściśniętego gardła.
I to już zbyt wiele jak dla ciebie. Nie dasz rady. Żadna siła świata nie powstrzyma wściekłości, która w tobie wzbiera. A kiedy podnosi na ciebie załzawione spojrzenie, po prostu wybuchasz.
Ale tak się jakoś głupio złożyło, że stałeś za blisko. Życie nie jest fair, a już na pewno nie wobec ciebie. Już rządzi tobą furia - zwierzęca, głęboka i nie do powstrzymania. Nie ma myśli, pragnień, miłości. Tylko ten bezrozumny szał, rozgoryczenie, które przepełnia cię od tak wielu dni. Teraz znajduje ujście.
Słyszysz krzyk. Krótki, urwany. Śpiew zranionego ptaka, który przerywasz nim wybrzmiał na dobre.
Stajesz się tą bestią, której najbardziej się bałeś. Właśnie zniszczyłeś ostatni mur, strzegący twojego człowieczeństwa.
A dalej nie ma już nic. Tylko ciemność. Aksamitny mrok zupełnego szaleństwa
TEKST B
Traktat o miłości
Kiedy mama opowiadała mu bajki, wszystko zawsze dobrze się kończyło. Czerwony Kapturek pokonywał wilka i ratował babcię, Śpiąca Królewna została ocalona przez dzielnego księcia, książę rozpoznawał Kopciuszka po idealnie pasującym buciku. Niestety rzeczywistość i dorosłe życie udowodniły, że nie wszystkie bajki mają dobre zakończenie. Zdarza się, że rycerz nie zdąży na czas wyrwać pięknej dziewczyn ze szponów okropnego potwora. Zdarza się, że niczego nieświadoma dziewczyna zakochuje się nie w tym potworze, co trzeba. Zdarza się również, że piękna bajka zmienia się nagle w koszmar, a dziewczyna do uratowania pada ofiarą swojego wybawiciela. Niedorzeczne? Być może, a jednak do bólu prawdziwe.
***
Bella nie była pięknością. W zasadzie niczym się nie wyróżniała wśród dziewczyn ze swojego rocznika, a jednak przyciągała mężczyzn jak lep na muchy. Bezwiednie podążali za nią, gotowi przybyć na każde kiwnięcie palcem i pełnić rolę pomocnika, mechanika, przyjaciela czy wybawiciela z każdej opresji. Zadowalali się tym, co im oferowała, złudnie licząc na coś więcej. Niestety coś więcej nie nadchodziło i było osiągalne tylko dla Edwarda Cullena. Obojętnie co zrobił, czym się nie przysłużył – zawsze mu wspaniałomyślnie wybaczała. Zakochany człowiek ma klapki na oczach i chyba najgorsze musi się wydarzyć, by mógł zrozumieć, że jego wybór był podyktowany mrzonką, bo czymże jest miłość?
Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować. Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Wtedy myślisz o niej trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im brak. A Ty jesteś gotów na wszystko, by zdobyć miłość. (1)
Odkąd przyjechała do małego Forks, zawładnęła jego światem. Dziękował wszystkim duchom leśnym za to, że Charlie Swan przyjaźnił się z jego ojcem. Dzięki temu miał pretekst do spotkań z najcudowniejszą dziewczyną na świecie. Nie dość, że była w jego oczach piękna, to jeszcze przejawiała zainteresowanie motoryzacją, a matka natura obdarzyła ją mądrością. Lepszej dziewczyny nie mógłby znaleźć. Zresztą i tak miał małe pole manewru. Wolne Indianki w zbliżonym wieku były jego kuzynkami, nastolatki z sąsiedniego rezerwatu nie podpadały pod jego gust, ponieważ ich plemię miało dziwny zwyczaj, wedle którego wszystkie kobiety nosiły krótko ścięte, ledwo zakrywające uszy włosy, co go całkowicie odrzucało. Podobały mu się tylko długie, najlepiej lekko zakręcone pukle. W Forks nie było lepiej. Choć młode kobiety nie grzeszyły urodą, to samo tyczyło się ich intelektu. Nigdy nie mógł odnaleźć tej wymarzonej. Ładnej, delikatnej, ale mądrej i interesującej osóbki, która dałaby się sobą opiekować. Nie szukał znowuż od tak dawna... Kiedyś sprawy damsko-męskie nie były mu w głowie. Ale Bella wszystko zmieniła. Zawładnęła nim całkowicie. Spotykali się co najmniej dwa razy w tygodniu. Spacerowali po plaży, dłubali razem przy jego samochodzie, grali w scrabble i urządzali ogniska z chłopakami z La Push. Bella cały czas z nim flirtowała. Teraz wiedział, że tak właśnie okazywała przyjaźń, ale dla niego drobne gesty wiele znaczyły. Przypadkowe zetknięcie kolan, zderzenie czołami pod maską Rabbita, gdy ona podawała mu klucz francuski. Zabawa smarem, kiedy to nawzajem gonili się po garażu, a na koniec oblewanie zimną wodą z ogrodowego węża i w efekcie widok jej przemoczonej, przylegającej do drobnego ciała koszulki oraz sterczących od zimna sutków. A potem ten spacer po plaży, podczas którego wtuliła się w jego bok i siedzieli zapatrzeni w horyzont oceanu. Odprowadził ją wtedy do furgonetki, trzymając za rękę – nie broniła się przed tym gestem, choć wiedział, że spotyka się z innym. Dostrzegł cień szansy dla siebie, więc postanowił wszystko postawić na jedną kartę. Kiedy otworzył w gentlemeńskim stylu drzwiczki auta, przyparł ją niespodziewanie do samochodu. Następnie ujął delikatną szyję swą mocną ręką i zbliżył wargi do jej malinowych, słodkich ust. Wydawała się być sparaliżowana, lecz po chwili, gdy poczuła dotyk jego spragnionych warg, oprzytomniała i niczym rażona piorunem wysunęła się bokiem spod nacisku chłopaka, by po chwili, najmocniej jak potrafiła, uderzyć go w policzek. Zdezorientowany Indianin odsunął się od samochodu, a szatynka bez słowa odjechała.
...żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy do niej strzelać z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza - wie, jak przeżyć. Potrafi znaleźć sobie drogę do wolności i zaskoczyć nas, pojawiając się, kiedy jesteśmy już cholernie pewni, że umarła, albo, że przynajmniej leży bezpiecznie schowana pod stertami innych spraw... (2)
Nie odzywała się do niego przez dwa tygodnie, choć on dzwonił codziennie. Spotykał się albo z sygnałem zajętości, albo z bolesną odmową ze strony Charliego, który nie miał pojęcia, co się dzieje. Dopiero po otrzymaniu listu zrozumiał, że nie miał żadnych szans. Tłumaczyła mu o złym odczytaniu sygnałów, o jej platonicznym, wręcz siostrzanym uczuciu do niego, o tym, że tęskni, ale będą się mogli spotkać, jeśli on zaakceptuje fakt, iż nigdy nie będą razem, bo jej serce należy do Edwarda.
Nie mógł tak po prostu zapomnieć, odkochać się na zawołanie i jak za pstryknięciem palcami znów odgrywać rolę przyjaciela.
Czuł, że nie może zabić tej miłości. Zagnieździła się gdzieś w środku i nie pozwalała się unicestwić. Niczym wirus rozprzestrzeniony we wszystkich komórkach, wszystkich członkach ciała, nieomal doprowadzała go do szału. Był całkowicie uwikłany w szponach miłości bez szans na szczęśliwe zakończenie. Ponadto obiekt jego uczuć podlegał temu samemu opętaniu, choć ze szczęśliwszym dla siebie skutkiem. Co mu więc pozostało? Złość? Obrażenie się na cały świat? Krzyk? To tylko półśrodki, które pomagają niczym przeciwbólowa tabletka. Przez krótki czas wydaje się, że objawy zniknęły, odczuwasz ulgę, ale gdy substancja przestaje działać, ból wraca ze zdwojoną siłą. Jedynym wyjściem było zapomnienie. Postanowił jeszcze intensywniej ćwiczyć nad muskulaturą ciała, która i tak była już bardzo imponująca. Naprawiał stare silniki, siedział po nocach w garażu przystosowanym na warsztat i zapominał się dzięki pasji. Zapisał się na kurs taekwondo, by zredukować gniew, pojawiający się na myśl o rywalu. Ponadto patrolował teren rezerwatu, a po nocach uczył się do egzaminu końcowego. Billy nie wiedział, skąd chłopak czerpie siłę – martwił się o syna, bo ten nie dopuszczał go do siebie. Nie pozwalał sobie pomóc. Próba zdławienia uczucia nie miała szans na powodzenie. Miłość - to coś, co czuł do Belli zwane miłością, nie chciało umrzeć, choć próbował z całych sił to stłamsić.
Miłość kpi sobie z rozsądku. I w tym jej urok i piękno. (3)
Rozsądek podpowiadał mu, że najlepszym wyjściem z sytuacji, będzie poszukanie zastępstwa. Czy istnieje substytut miłości? Na początku próbował go znaleźć. Rozglądał się za dziewczyną, która choć trochę będzie podobna do ideału, ale podobieństwo do ideału, czyli Belli było tylko przekleństwem... Poznał Kelly na imprezie w rezerwacie Makah. Kelly pochodziła z Neah Bay i nie była Indianką. Miała coś z Belli – przyciągała przedmioty martwe lub padała ich ofiarą, zabawnie się uśmiechała. Jej twarz okalały fale bujnych brązowych włosów nieco dłuższych niż u Belli, ale pocieniowanych tak, że poszczególne kosmyki wywijały się, przypominając wzburzony ocean. Rumieniła się za każdym razem, gdy na nią spojrzał – takiej reakcji pożądał od Swanówny, ale zadowalał się jej imitacją. Spotykał się z Kelly już przez niecały miesiąc. Ponad godzinne wycieczki samochodem do Neah Bay i tak samo długie powroty skutkowały zaniedbaniem pewnych obowiązków, ale Billy przymykał oko na słabsze stopnie, a koledzy ze sfory brali za niego patrole tak jak kiedyś on za nich. Wszyscy cieszyli się, że fatalne zauroczenie minęło, a Jacob znalazł sobie wreszcie drugą połówkę.
To co przyjemne nie trwa długo, niestety. Nawet Jake uwierzył, że uleczył się z miłości do wielbicielki krwiopijców i znów będzie mógł się z nią spotykać na gruncie koleżeńskim. Jak bardzo się mylił, przekonał się pewnego wieczora. Zaprosił Kelly do Port Angeles, by świętować ich pierwszą miesięcznice. Śmiał się z dziewczyny, że tak się tym ekscytuje, ale nie pokazał tego po sobie. Dla niego był to dzień jak każdy inny, a uczcić planował wspólny rok razem. Jednak Leah powiedziała mu, że kobiety uwielbiają romantyków i niespodzianki, a wręcz szaleją za mężczyznami, którzy pamiętają o datach, rocznicach, urodzinach i wszelkich dziwnych uroczystościach.
- Cześć, Kelly. Dzisiaj nie mogę do ciebie przyjechać – powiedział przez telefon. - Nie, nie. Nic się nie stało, po prostu mam zaległości w szkole i muszę napisać pracę z historii, żeby podnieść ocenę.
- Nie, głuptasku. Nie mogłaś jej za mnie przygotować. To by było oszukiwanie, prawda?
- Wiem, wiem, że dla ciebie to nic wielkiego, ale wolałbym wiedzieć, co „napisałem”, - zaakcentował ostatnie słowo - żeby nie wyjść na idiotę. Słuchaj kotku, ubierz się jutro ładnie. Przyjadę po ciebie o siedemnastej i wyskoczymy gdzieś, dobrze?
- Nie, nie powiedziałem przecież, że źle się ubierasz – odpowiedział najwidoczniej na pretensje dziewczyny. - Źle się wyraziłem. Chciałem powiedzieć, żebyś założyła coś uroczystego.
- Do jutra, pa. Też za tobą tęsknię, Tak, skarbie, będę punktualnie. Nie, ty się rozłącz. Okej. Buziaki. Pa.
Rozmawianie przez telefon z Kelly Lewis było niekończącym się maratonem, dlatego wołał codziennie spędzić trzy godziny w aucie, słuchając dobrej muzyki, a potem półtorej godziny na kanapie, oglądając film i mając przy sobie nic nieoczekujące delikatne, ciepłe ciało kobiety. Nie czuł się wtedy samotny. A poza tym często zostawał na kolacji, co sobie chwalił, bo pani Lewis była najlepszą kucharką, jaką znał. Nawet zapiekanki Belli nie mogły konkurować z jedzeniem serwowanym u Lewisów.
Jutro wielki dzień. Dziwne było to, że Jake, choć uznawał Kelly za swoją dziewczynę, a ona traktowała go jak własnego chłopaka, nigdy jej nie pocałował. Przytulali się, trzymali za rękę, wygłupiali, ale nigdy nie zbliżył się do niej z ustami. Być może powodem były traumatyczne doświadczenia po pierwszym pocałunku. A może bał się, że wszystko, co udało mu się zbudować - to życie po życiu runie jak domek z kart, jak drewniana chatka bez fundamentów. Postanowił, że musi się przemóc. Kelly smutniała za każdym razem, kiedy się wymigiwał od tego intymnego zbliżenia. Czas przejść na następny poziom – zaryzykować, spróbować. Zaplanował, że skorzysta z okazji miesięcznicy. Zabierze ją do restauracji, kupi kwiaty, a potem pójdą do samochodowego kina na jakiś romantyczny film i wtedy ją pocałuje.
Wszystko szło zgodnie z zamierzeniami, do czasu gdy, wychodząc z restauracji, nie wpadli na Bellę i Edwarda.
Krótka niezręczna cisza, sztuczna wymiana życzliwości i lekko tlący się w nim płomień nadziei został zdmuchnięty. Kelly wyczuła zamianę w jego zachowaniu, ale starała się tego nie okazywać. W kinie samochodowym przysunęła się do niego, a on objął ją ramieniem. Trwali tak, wyczuwając napięcie między sobą. Obróciła delikatnie jego głowę i złożyła pocałunek na gorących wargach. Odwzajemnił pieszczotę ze zdwojoną siłą, całował tak intensywnie i natarczywie, jakby zaraz miała zniknąć. Odsunęła się lekko, by nabrać oddechu.
- Spokojnie, nie ucieknę. - Wzięła głęboki oddech i postanowiła odważyć się na wyznanie. - Chyba się w tobie zakochałam, Jake.
- Ja w tobie też, Bello – odparł, nie zastanawiając się, co mówi, a ona trzasnęła drzwiczkami i uciekła. Szybko ją dogonił – szamotała się, płakała, krzyczała. W końcu uspokojona dała się odwieść do domu. Oboje milczeli. On nie wiedział, jak załagodzić sytuację. Wyjaśnienia, że to tylko przejęzyczenie były bezzasadne. Ona nie chciała nic mówić. Nie widziała sensu. Jake nie był jej. Nigdy.
- Żegnaj, Black. I proszę, nie pojawiaj się więcej w Neah Bay. Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć – odparła na odchodnym, dławiąc łzy. Nawet na niego nie spojrzała.
Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie.(4)
Nie można znaleźć substytutu miłości. Ona sama w sobie jest nie do podrobienia. Wystarczyło, że raz ją zobaczył. Zakazany owoc. Niespełnione marzenie.
A potem tylko sen, sen i sen. Nicość i marazm nie do przezwyciężenia.
Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu.(5)
Jake po fazie alienacji, postanowił zaakceptować wybór swojej miłości. Miesiącami bił się z własnymi myślami. Nie mógł jej zmusić do odkochania, nie mógł przekonać, by kochała jego. Jedyne co mu pozostało, to czerpać radość z jej szczęścia, zapominając o sobie. Powoli odbudował relację z Bellą. Założył maskę, choć teatr, w którym grał nie był mu przychylny. Ale grał dobrze. Tak dobrze, że zyskał jej zaufanie i znów mógł mieć ją dla siebie przez kilka godzin w tygodniu. Czasem w weekendy, gdy jej chłopak wyjeżdżał na polowanie, a ona nie miała nic do roboty. Idylla trwała do czasu.
Pewien indiański chłopiec zapytał kiedyś dziadka:
- Co sądzisz o sytuacji na świecie?
Dziadek odpowiedział:
- Czuję się tak, jakby w moim sercu toczyły walkę dwa wilki. Jeden jest pełen złości i nienawiści. Drugiego przepełnia miłość, przebaczenie i pokój.
- Który zwycięży? - chciał wiedzieć chłopiec.
- Ten, którego karmię - odrzekł na to dziadek. (6)
Od miłości do nienawiści droga jest krótka. Black przekonał się o tym na własnej skórze, bo to drugie uczucie zawładnęło nim kompletnie, kiedy najmniej się tego się nie spodziewał. Bella oświadczyła mu, że spodziewa się dziecka z pijawką. Ich ślub zniósł z wielkim bólem. Wiedział, że coś się skończyło, że symbolicznie złączyła się z wampirem jeszcze ciaśniej, ale dziecko? Dziecko zawsze zmieniało rzeczywistość wokół. Znienawidził Bellę, gdy postanowiła urodzić potomka Edwarda. Ciąża przebiegła nienaturalnie szybko i bardzo osłabiała dziewczynę. Była cieniem człowieka. Mimo złego stanu, nie pozwalała tknąć swojego brzucha. Jeszcze bardziej niż jej nienawidził tego, co w niej rosło i wysysało wszystkie siły. Nienawidził Edwarda, za to, że na to pozwalał, stojąc bezczynnie z tym swoim tępym bólem na twarzy. Nienawiść w nim zwyciężała i choć służył Belli ciepłem oraz pomocą, równocześnie brzydził się nią i tym, jak się zachowywała, altruistycznie myśląc o nienarodzonym potworze.
Tej nocy mu się śniła. Przechadzała się boso po zroszonej trawie. Lekki, poranny wiatr podwiewał jej delikatną, białą suknię, odsłaniając zgrabne nogi. Szła w jego kierunku uśmiechnięta. Gdy odwzajemnił uśmiech, pobiegła do niego z rozpostartymi rękami, ale po chwili, właśnie gdy miał ją wziąć w ramiona, niebo poczerniało i zagrzmiało. Zmieniła się w bestię o długich kłach. Cała sina wiła się po ziemi, diabelsko rycząc. Ten obraz zbudził go nagle. Usiadł na łóżku i ściągnął przez głowę spocony podkoszulek. W myślach kołatało mu się najgorsze. Bał się, że została wampirem. Nie dbając o ubranie, wyskoczył przez okno i czym prędzej pobiegł do Cullenów. Stanął na ganku - deszcz spływał po jego ciele strumieniami, a z włosów skapywały duże krople, tworząc sporych rozmiarów kałużę.
Nie zdążył zapukać, a odrzwia uchyliły się i stanął przed nim Edward.
- Urodziła, ale nie możesz jej zobaczyć – powiedział wampir. - Żyje... Już inaczej, ale żyje. Oboje żyją – ona i mój syn.
Śmierć jest minimum. Minimum wszystkiego. Podczas tych godzin, gdy jesteś tak blisko drugiej osoby, z dwojga niemal stajecie się jednym... Minimum... Miłość jest śmiercią: śmiercią odrębności, śmiercią dystansu, śmiercią czasu. (7)
Belard. Tak miał na imię syn jego ukochanej. Zobaczył ich dopiero po miesiącu. Bella była inna, nie była już tą Bellą, którą znał i kochał. Wypiękniała i bardzo szybko doszła do formy po męczącej ciąży, ale wraz z przemianą zatraciła siebie. Czerwone oczy porażały go bólem. Jakby chciała mu powiedzieć, że go przeprasza za to, kim jest. A stała się wrogiem. Była powodem złamania paktu. Natomiast jej dziecko - silny chłopiec o zielonych oczach, z czupryną rudych loków zagrożeniem. Czy na pewno zagrożeniem? Raczej niewiadomą. Niepokojącym odmieńcem, hybrydą o nieodgadnionych możliwościach.
Plemię zadecydowało. Muszą zginąć lub odejść bezpowrotnie.
Zaatakował ją znienacka. Chwycił za ramię, gdy beztrosko bawiła się z trzymiesięcznym chłopcem, który wyglądał jak półtoraroczne dziecko.
- Idziesz ze mną albo małemu coś się stanie – zagroził ostro. Nie musiała się go obawiać.
W sytuacji jeden na jeden był bez szans, ale z szacunku do ich przyjaźni zgodziła się niepewnie, bazgrząc coś w pośpiechu na chusteczce, którą zostawiła w plecaczku obok syna. Dała się prowadzić głęboko w las, ale oglądała się na niczego nieświadome dziecko, dopóki drzewa całkowicie nie przysłoniły widoku polany. Mały jak gdyby nigdy nic bawił się dalej piłką.
- Czego chcesz, Jacob? Zostaw nas w spokoju. Nic już nie zmienisz.
- Mylisz się. Tak bardzo się mylisz.
- Jestem od ciebie silniejsza.
- Wiem to, ale nie potrafisz wykorzystać swej siły. - Przygarnął ją do siebie i mocno objął od tyłu, przytrzymując nadgarstki. Owinął nim nieprzyjemny słodkawy zapach. Pachniała śmiercią. W jakimś sensie była już martwa, a on zaraz ukróci jej cierpienia długowieczności. - Mogliśmy być razem. Mogłaś być zwykłą dziewczyną, cieszyć się życiem, słońcem, upływem lat, które odznaczałyby się na twoim ciele, a jednak wybrałaś go i wieczne życie w mrozie i cieniu, bez bliskich, z namiastką rodziny. Ciągle młodej i ciągle udającej. Nie jesteś już sobą, Bells. Twoje dziecko umrze. Nie chcę, żebyś oglądała jego śmierć. Umrzemy razem. Tu i teraz. Ta jedna chwila będzie należała do nas. - Wyrwała mu się z uścisku i kopnęła w piszczel. Black zawył w bólu.
- Po moim trupie! - krzyknęła i rzuciła się na niego. W jakimś sensie powtórzyła to, co on mówił. Indianin natychmiast zmienił się w wielkiego wilka i zaganiał ją w stronę skalnej ściany. Rzucił się do jej szyi, robiąc unik przed ciosem i wgryzł się w twardą skórę. Trzymał w uścisku, dopóki nie przestała się wić, a potem odgryzł spory kawał mięsa, odrzucając go na bok. Ponownie przybrał ludzką postać, po czym szybko rozniecił ognisko, do którego wrzucił odgryziony kawałek kobiety. Wiedział, że ma już niewiele czasu. Chwycił wampirzycę i wszedł z nią w ogień. Tulił do siebie i głaskał po włosach.
Czuł swąd palonych włosów i słodki dym unoszący się z ciała niedoszłej kochanki. Jego gorąca skóra długo opierała się płomieniom muskającym umięśnioną sylwetkę, a słone łzy nie zdążyły spłynąć po policzkach nawet o milimetr, od razu wysuszając się w gorącej temperaturze. Robił się coraz słabszy, martwa Bella niemal wypadała mu z rąk. Ostatkiem sił przygarnął ją do siebie. Nie wydał żadnego głosu. Uśmiercił ich czas. Uśmiercił miłość, która miała szansę się zrodzić, gdyby nie piękny, nieśmiertelny ideał. Teraz to było nieistotne.
W oddali rozbrzmiewał donośny krzyk, biegnącego w stronę dogorywającego ogniska mężczyzny.
________
(1) Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam... Paulo Coelho
(2) Poza ciszą Jonathan Carroll
(3) Pani Jeziora Andrzej Sapkowski
(4) Jan Twardowski
(5) Vincent van Gogh
(6) autor nieznany
(7) Dziecko na niebie Jonathan Carroll
Cytaty pochodzą ze strony internetowej: [link widoczny dla zalogowanych]
Zachowano oryginalną pisownię, bez weryfikacji poprawności |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Pią 0:47, 05 Mar 2010 |
|
Miałam już iść spać. Poczytać jakąś miłą książeczkę do poduchy i dać się porwać w objęcia – modnego ostatnio na teesie – Morfeusza. Ale coś mnie podkusiło i zajrzałam jeszcze do pojedynków. I koniec. Nie usnę dopóki nie skomentuję, zupełnie „na gorąco” waszego pojedynku. Do dzieła.
Pomysł: 5 pkt.
Tekst A: 3
Tekst B: 2
W sumie patrząc na warunki wiadomo było o czym będą teksty, ale ciekawiło mnie jak zainteresujecie swoją wizją tej historii czytelników.
Pomysł w tekście A przypomina mi nieco film NM, ale zauroczył mnie jednym: zmienną narracją. Autorka tej miniatury kapitalnie wykorzystała ten w sumie prosty chwyt, ale całość jedynie na tym zyskuje. Ponadto tekst A jest dla mnie spójną historią. Rozumiem rozterki Jake’a i jego ostateczny „wybuch”. Dodatkowy plus za pewne „niedopowiedzenie” na sam koniec. Śmierć nie zawsze musi być opisana w sposób dobitny, żeby wstrząsnąć. Mnie ostatnie wersy poruszyły właśnie tym, że w metaforyczny, piękny sposób autorka dała nam do zrozumienia co się właściwie stało.
Pomysł B w ogólnym wrażeniu też jest ciekawy, ale przeszkadzało mi w nim wprowadzenie Kelly. Rozumiem, że Jacob szukał „lekarstwa na miłość”, ale jakoś ten wątek mnie nie przekonał. Sama końcówka natomiast… Zupełnie nie wiem co o niej myśleć. Czytałam z zapartym tchem, ale mam mieszane uczucia. Z jednej strony ogromny plus za taki pomysł na zakończenie tej historii, ale z drugiej – koniec wydał mi się dziwnie nierealny. Ogromne zaskoczenie, ale żeby zrozumieć, chyba powinnam przeczytać jeszcze raz.
Punktację dałam taką, ponieważ w ogólnym rozrachunku tekst A wydał mi się ździebko bardziej, jak dla mnie, prawdopodobny, niż tekst B.
Styl: 7 pkt.
Tekst A: 4
Tekst B: 3
Mam dylemat. Nie chcę skrzywdzić tekstu B. Stylistycznie był bez zarzutu. Taką punktację daję ponieważ tekst A mnie zauroczył, jak już wspomniałam wcześniej, zmienną narracją a do tego pięknym, wręcz wyrafinowanym słownictwem.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5
Spełnione, nie ma co debatować.
Postacie: 5 pkt.
Tekst A: 3,5
Tekst B: 1,5
Autorko tekstu A: dziękuję ci za takiego Jacoba. Jest niesamowity. To jeden z lepszych portretów Jake’a jakie czytałam. Młody wilkołak, jeszcze dziki, nieokiełznany, nie panujący nad swoimi reakcjami, nad własnym organizmem. Zmagający się ze swoją wilczą naturą, a jednocześnie butny i pokładający zbyt wielką wiarę w samego siebie. Kupuję takiego Jake’a w całości, z całym inwentarzem jego zalet i wad. Stworzyłaś, droga autorko miniaturki A, potwora. Prawdziwego potwora, którego nie sposób nie lubić. Jacob w twoim opowiadaniu bije na głowę postać opisaną przez Meyer. CzuŁam się tak, jakbym czytała do pewnego momentu NM „oczami Jake’a”. Twój wilk ma już moje serce, pomimo, że nie wytrzymał i w kulminacyjnym momencie zabił Bellę. Jak widać nie zawsze można wygrać z naturą.
Postacie z tekstu B niestety bledną przy Jake’u z miniatury A. Ale nie byłabym sprawiedliwa, gdybym ich w ogóle nie doceniła. Jacob, szukający zapomnienia, leku na miłość do Belli jest opisany naprawdę dobrze, a w samej końcówce tekstu wręcz przerażający ze swoją bezwzględną wizją bycia z nią za wszelką cenę, nawet jeśli będzie to miało miejsce jedynie w godzinie ich wspólnej śmierci. Aczkolwiek jego zachowanie jest dla mnie trochę irracjonalne, nie potrafię do końca zrozumieć tej postaci.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A: 3
Tekst B: 2
To jest jeden z tych pojedynków, przy których mam pewien dysonans. Obydwa teksty są bardzo dobre, ciekawie napisane, intrygujące. Tekst B jest nieco bardziej zaskakujący. Miałam duży dylemat jak rozdzielić punkty. Jest to tylko moja subiektywna ocena. Taka punktacja ponieważ miniatura A mnie zauroczyła w pewien sposób, swoim słownictwem, narracją, genialnie opisanymi emocjami głównego bohatera. Miniaturka B nie ustępuje jej w niczym, jednak spodobała mi się odrobinę mniej.
Powiem tak, obydwa opowiadania są na bardzo wysokim poziomie, czego można było się spodziewać patrząc na autorki tekstów, a tylko moje serducho bardziej skłania się do tekstu A.
Podsumowanie:
Tekst A: 15
Tekst B: 10
Gratuluję świetnego pojedynku. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pią 15:43, 05 Mar 2010 |
|
hm, dziwnie się czuję po przeczytaniu obu tekstow... jakoś mi słabo...
pomysł:
A: 2,5
B: 2,5
nie potrafiłam wybrać, który wariant podobał mi się bardziej... oba zaskoczyły... zachwyciły i odebrały mowę - dlatego jestem taka zadowolona, że mam klawiaturę... na pewno było to ekscytujące spotkanie; moje i tych tekstów... każdego z osobna i obu na raz...
styl:
A: 3
B: 4
w zasadzie obie panie piszą inaczej, ale macie cechę wspólną - wciągacie niemiłosiernie, a gdy znajdę się w tych mackach nie mogę uciec...
w tekście A przeszkadzała mi trochę ilość akapitów i ciągłe przeskakiwanie (wiem, przyganiał kocioł garnkowi)... w B natomiast zaczynanie zdania od Ale... :P
B dostaje punkt więcej za to, że jednak utonęłam... za cytaty i chyba też większe przygotowania do napisania całości :)
warunki:
A/B: 1,5/1,5
spełniono
postacie:
A: 2
B: 3
Jake B. silny i zdecydowany... w pewien sposób romantyczny... (nazwijmy to krwawym czarnym romantyzmem, skoro mamy czarny humor :P) jakoś mnie do niego bardziej ciągnie - pewnie przez tę scenę na sam koniec... była taka intymna... w pewien sposób osobista... pokazała jego cierpienie i to, że zawsze będzie ją kochał... poza tym w końcu wygrał - jakimś sposobem Bella stała się jego - choć przez chwilę...
Jake A. nadpobudliwy i nieopanowany... jakoś umknął mi...
wrażenie ogólne:
A: 2
B: 3
znów B wyprzedza A, ale nie mogę inaczej... wciąż jestem oczarowana sposobem podjęcia tematu i tym, jak przepłynęłam przez tą miniaturę - pomimo konkretnej ilości tekstu, trzeba przyznać :P
ogólnie:
A: 11
B: 14
nie mogę niepogratulować obu autorkom wspaniałych miniatur... :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Antonina
Dobry wampir
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1127 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 41 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Jokera
|
Wysłany:
Pią 16:31, 05 Mar 2010 |
|
Pomysł: 5 pkt.
Tekst A - 3
Tekst B - 2
Zważywszy na warunki, które nie pozostawiały właściwie zbyt dużego pola manewru, pomysłem musiał być Jacob atakujący Bellę; więc chodziło o okoliczności i wybór momentu, w którym nastąpi atak. I tu lepszy wydaje mi się pomysł w tekście A, ponieważ jest bardziej prawdopodobny, tekst B wydaje mi się zbyt udziwniony i nieprawdodpodbny - Jacob ginący z Bellą w ogniu? W ogniu? Wątpię, czy ktokolwiek miałby na tyle silną wolę, żeby spokojnie być w ognisku, mogąc z niego wyjść, i powoli płonąć.
Styl: 7 pkt.
Tekst A - 3
Tekst B - 4
Oba style były w porządku, ale tekst B lepiej mi się czytało i słownictwo wydaje się być lepsze.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A - 1,5
Tekst B - 1,5
Spełnione.
Postacie: 5 pkt.
Tekst A - 3,5
Tekst B - 1,5
W tekście A zarówno Jacob jak i Bella wydali mi się bardziej przekonywujący niż w tekście B.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A - 3
Tekst B - 2
Konstrukcja tekstu A jest według mnie lepsza; w tekście B nie podobają mi się po pierwsze wybór śmierci, a po drugie postać substytutu Jacoba.
Podsumowując:
Tekst A - 14
Tekst B - 11 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 18:50, 06 Mar 2010 |
|
Dzień dobry, pozdrawiam obie przeciwniczki. :) Kurczę, taki dobry pojedynek i co - tylko trzy oceny? Trzeba to zmienić.
Pomysł:
Tekst A: 3
Tekst B: 2
Sam temat nie pozostawiał pola do popisu, jeśli chodzi o oryginalność, toteż urzekł mnie w tekście A pomysł na narrację drugoosobową. W tekście B podoba mi się pomysł z wpleceniem cytatów, choć było ich trochę za dużo.
Jeśli chodzi o sam "scenariusz" - pomysł A, czyli morderstwo w afekcie, jest dla mnie bardziej wiarygodny.
Styl:
Tekst A: 4
Tekst B: 3
Oba opowiadania są bardzo dobrze napisane - widać, ze mamy do czynienia z mistrzyniami. Jednak to tekst A tu wygrywa, przede wszystkim ze względu na genialnie poprowadzoną zmienną narrację - sama drugoosobowa byłaby nie do zniesienia oraz na klarowną koncepcję - zmagania wewnętrzne Jacoba, świetnie zresztą opisane. W tekście B znalazłam sporo błędów, a dwa określenia denerwują mnie okropnie: "Swanówna" (to nie Polska) i "miesięcznica" (obrzydliwe słowo).
Podoba mi się wplecenie cytatów, ale jest ich zbyt wiele i trochę to męczy. Choć plus za Jonathana Carolla - jednego z moich najulubieńszych autorów.
Spełnienie warunków:
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5
Nie lubię tej kategorii...
Postacie:
Tekst A: 4
Tekst B: 1
To jest właściwie wybór między Jacobem a Jacobem. Pierwszy wygrywa.
Mocniejszy, poruszający.
Ogólne wrażenie:
Tekst A: 3
Tekst B: 2
Tekst B trochę mnie znużył - długością i nadmiarem cytatów, choć niektóre były piękne i bardzo trafnie dobrane. Nie przekonuje mnie też koniec - przedramatyzowany, mało realny. Niepotrzebny, jak dla mnie jest dialog telefoniczny z Jake'a z Kelly - rozbija spójność tekstu i niepotrzebnie go wydłuża. Natomiast morderstwo z tekstu A - to mnie przekonuje. Niewiele brakowało, by w kanonie tak się właśnie stało. I podoba mi się też nagięcie tutaj kanonu - że telefon od Edwarda nastąpił właśnie w tym momencie. Pasuje mi też bardzo narracja drugoosobowa do Jake'a, niejako podkreśla jego osobowość. Bardzo klarowny pomysł, spójna koncepcja.
Suma:
Tekst A: 15,5
Tekst B: 9,5
Gratulacje!
EDIT: Przepraszam, machnęłam się w ocenie stylu. Zamiast 3 wstukało mi się 5. Już poprawiłam. Co dziwne, suma była dobrze. Widać dodałam jedną panią i odjęłam od 25... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Śro 21:15, 10 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
zgredek
Dobry wampir
Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 592 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 51 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Antantanarywa
|
Wysłany:
Sob 20:48, 06 Mar 2010 |
|
Pomysł: 5 pkt.
A: 2
B: 3
Mam niezły mętlik w głowie, bo z jednej strony A było tak zwyczajne i przewidywalne, a z drugiej fabuła B niezbyt przypadła mi do gustu... mimo to była bardziej "zaawansowana", więc punkcik więcej. B: sprytny sposób ominięcia Renesmee chociaż zostawienie samego dziecka z boku, gdzieś pod lasem czy gdzie to tam było, nie jest zbyt logiczne - rodzice tak po prostu nie robią (przynajmniej ja w to naiwnie wierzę).
Styl: 7 pkt.
A: 5
B: 2
W A przeszkadzała mi czasem zbyt dużo ilość przymiotników, jakby na siłę wciskanych w miejsca, gdzie już ich było dość; fragmenty z perspektywy Belli niepotrzebne; czasy strasznie "latały" - raz przeszły, raz teraźniejszy; śpiew zranionego ptaka trochę zbyt tandetny jak na tekst, który całkiem fajnie wyszedł; przecinków gdzieś było za dużo, gdzieś za mało, a na końcu brak kropki. Generalnie bardzo lubię ten typ narracji i ładnie napisane (z wyjątkiem tych czasów!), więc daję więcej punktów.
B: już w drugim zdaniu jest błąd (powinno być "zostawała", bo się coś nie zgadza, nie wiem, jak się to nazywa (ta część mowy czy czegoś?), ale się nie zgadza). Byłów w tekście dużo i mógłów tak samoż miejscami. Przesadzone wydało mi się idealizowanie Belli - ja rozumiem, że swoją miłość się wywyższa, ale ponieważ to narracja trzecioosobowa, można było oszczędzić czytelników -.- ta gadanina o puklach... Sutki mogę przeboleć, chociaż nie jestem pewna, czy mi pasują do ogólnego wydźwięku tego opowiadania. I jeszcze za dużo stałych związków, jak na mój gust - te matki natury, lepy na muchy i inne takie. Zamiana zamiast zmiany - pojawił się taki błąd, innych nie pamiętam. Przecinki też szaleją. Podsumowując, tekst strasznie schematyczny, jeśli mogę to tak nazwać, a styl nierówny - w końcówce jest lepiej, tak, jakby to był jedyny fragment, na który miałaś pewny pomysł. Reszta jest jakaś chwiejna. Wydaje mi się, że autorka się nie przyłożyła (może nie miała czasu, nie wiem), w każdym razie umie, ale nie pokazała. A szkoda.
I taka moja mała wariacja: "nigdy nie zbliżył się do niej z ustami," zawsze zdejmował je tuż przed spotkaniem <ściana>
Spełnienie warunków: 3 pkt.
A: 1,5
B: 1,5
Strasznie nie lubię dawać za to punktów, bo nigdy nic nie rozróżniam i niczego nie zauważam, ale jak tam patrzę to w obu pracach było co trzeba i nie było też tego, czego nie trzeba, więc po równo.
Postacie: 5 pkt.
A: 4
B: 1
W A bardzo podobał mi się sposób przedstawienia Jacoba, jego stosunku do swojego wilkołactwa i burzy uczuć. Bella nie była sympatyczna, ale ona chyba taka po prostu nie może być, to imię zbyt źle mi się kojarzy, żebym mogła odbierać ją inaczej, dobrze, że jakaś jest.
W B wszyscy wydawali mi się sztampowi i nieuzasadnieni. Jacob wyszedł na chłopaka, który myśli jedynie o tym, żeby znaleźć sobie piękną, długowłosą dziewczynę o intelekcie wyższym niż kurczaczek. A jak już sobie taką znajduje, to mu źle, bo za dużo gada -.- Reszta jest milczeniem.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A: 4
B: 1
Chyba nie może być inaczej. A ujęło mnie narracją, Jacobem i wszystkim innym, dzięki czemu czytałam z przyjemnością. Do czytania B musiałam się przymuszać.
Summa Summarum:
A: 16,5
B: 8,5
Gratuluję obu autorkom. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Prawdziwa
Dobry wampir
Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p
|
Wysłany:
Nie 13:02, 07 Mar 2010 |
|
Pomysł:
A: Był to tekst, który nieodparcie kojarzył mi się z filmem New Moon. tak jakby był pisany na jego podstawie- te same sceny, podobne wydarzenia.
B: Był bliski kanonu, ale jednak na swój sposób inny. Autorka zmieniła kilka faktów na potrzeby utworu, co wpłynęło na jego różnorodność- było ciekawie, oryginalnie, a jednak znajomo.
A-2
B-3
Styl:
A: Trochę błędów (brak przecinków), ale poza tym ładnie. Bardzo podobała mi się narracja, wprowadza ona w taki troszkę dziwny stan, bo mocniej odczuwa sie to, co przeżywa bohater.
B: Bardzo podobały mi się fragmenty, które autorka zamieściła w tekście. Nie były jakieś wyrwane z kontekstu, świetnie pasowały do tego co działo się w utworze. I muszę jeszcze wspomnieć o tym, że styl autorki powalił mnie na kolana: tworzyła ona przepiękne zdania, bardzo poetyckie, z przekazem. Naprawdę bardzo mi się podobały.
A-2
B-5
Spełnienie warunków:
Po równo.
A-1,5
b-1,5
Postacie:
A: Było bardziej kanonicznie, a kanoniczne postacie darzę wielką sympatią. Stary, dobry Jake był taki jak potrzeba. Pełen targających nim emocji, nie mogący zapanować nad swoimi uczuciami. Bella też była taka, jaka być powinna.
B: Najbardziej zastanawia mnie to, czy Jake był wilkołakiem... Bo w tekście mamy wampiry, więc teoretycznie wilkołaki tez powinny być, ale jednak w tekście nie znalazłam odpowiedzi. Starałam się wczytać, ale nigdzie nie mogłam tego znaleźć. Dlatego taka punktacja.
A-2
B-3
Ogólne wrażenie:
Matko, teraz to jest dopiero problem...
Pierwszy tekst podoba mi sie za swoją kanoniczność, uwielbiam to po prostu. Ale jest też tekst B: pięknie napisany, ze wspaniale dobranymi cytatami, pełen emocji i barwnych historii. Coraz częściej w tej kategorii przyznaję remis...
A-2,5
B-2,5
Razem:
A-10
B-15 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Wto 23:07, 09 Mar 2010 |
|
Pomysł: 5 pkt.
A:2
B:3
Muszę powiedzieć , że obie prace są na bardzo wysokim poziomie. Właściwie jestem rozczarowana sobą bo długo opierałam się ocenie tych wspaniałych miniatur. Bardzo trudno dokonać mi wyboru co jest lepsze a co nie. W moim mniemaniu opowiadania mają podobną siłę przebicia. Równie mocną. Dobrze rozpatrzony w obu wersjach. Przy ocenie pojedynku będę się kierować ulubionymi drobnostkami; w innym wypadku macie tutaj remis. Przy przeczytaniu tematu pomyślałam, że
zrobicie z Jacoba seryjnego morderce na którego drodze stanęła Bella. Nie było kiczu. Jednakże nienawiść do Belli oraz miłość jaką dążył ją Jake w drugiej propozycji bardziej mnie przekonała. To dosyć długi tekst i dziwie się, że przebrnęłam przez niego jak strzała. Mamy zarys sytuacji , jej początek i koniec. Opowiadanie A jest trochę wyjęte i można-by
naprawdę bardziej to rozbudować bo wyszło w sumie skromniutko.
Styl: 7 pkt.
A:3
B:4
Jak zwykle ocena stylu boli mnie najbardziej. Jedni patrzą na stylistykę , drudzy na poprawność , trzeci na sens , inni na całość a ja patrzę na argumenty wykorzystane w tekście by utwierdzić mnie w przekonaniu, że bohaterzy postępując tak mają racje a ich zachowanie jest w pełni słuszne. Lubię być zaskakiwana. Pod tym względem skłaniam się w stronę
propozycji drugiej. Widzę bardzo szczegółowe rozpatrzenie tematu i piękne przygotowanie a wykonanie.. no, poezja. Zastosowane cytaty oraz przeprowadzenie nas w stosunkowo krótkim tekście przez sagę zmierzchu, poczynając od przyjazdu Belli a kończąc na jej zamianie. Wątek miłości do Kelly i spalenie tej miłości w taki sposób. Generalnie, super.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
A:1,5
B:1,5
Zostały spełnione.
Postacie: 5 pkt.
A:2,5
B:2,5
W tekście A mamy ładny opis bólu i żalu który narasta w naszym wilkołaku. Staje się on obserwatorem i oprawcą. Rozumiem jego ból. Rozumiem w pełni i mimo, że sytuacja została świetnie przedstawiona bez litrów krwi, czegoś ewidentnie mi zabrakło. Chciałabym bardziej wgłębić się w psychikę tego bohatera. Dlatego daje po równo punktów. Bo to naprawdę mnie wzruszyło. Sama zaszlachtowałabym Bellę z tymi jej "płaczliwymi oczkami". Shit. Co do Jacoba w propozycji drugiej.
Tutaj mamy go pokazanego w kilku sytuacjach co ewidentnie przypadło mi do gustu. Znamy go z Bellą, bez Belli z kimś kto został substytutem Belli. Znamy go radosnego, wstrząśniętego, wściekłego, zawiedzionego i ...zdesperowanego (?) . Niesamowite przygotowanie do tematu. Powalająco.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A:2
B:3
Punktacja nie odzwierciedla tego co chciałam dokładnie powiedzieć, na temat tych tekstów. Ale naszym zadaniem jest dokonanie słusznej oceny. Skoro muszę. W każdym tekście jest coś zachwycającego. Osobno, są to doskonałe i wciągające miniaturki. Obie autorki dobrze rozpatrzyły narzucony temat i jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem. (się powtarzam) Każdemu dałabym laur zwycięscy. Nie powiem, przeraziła mnie ilość tekstu w propozycji drugiej ale skończyłam go zanim
pojęłam że przebrnęłam przez to. Przepiękna kreacja Jacoba. Nie lubię tej postaci ale w jego zachowaniu podobała mi się pewnego rodzaju desperacja. Chęć miłości. Te cytaty były genialnym pomysłem.
Gratulacje dla Pań autorek!
a teraz punktacja.
razem:
A:11
B:14
ps. "cudowne rozwinięcie do tematyki Twlight-owej teskt A i totalny chaos i brak własnej myśli w tekście B " Przepraszam, ale używanie takich określeń w stosunku do autorek uważam za obraźliwe. Brak własnej myśli? Czyli jedna z autorek jest cyborgiem? -_- |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez bluelulu dnia Śro 20:19, 10 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
ktz4
Nowonarodzony
Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 4 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 19:47, 10 Mar 2010 |
|
Witam;
Pojedynki, które czytałam do tej pory wywoływały u mnie super emocje, wracałam do czasów, kiedy po raz pierwszy sięgałam po książki Meyer.
Tym razem aż mnie tekst B wprawił w totalne osłupienie.
Bardzo dziękuję autorce tekstu A za poziom, wdzięk i cudowny styl pisania.
Niestety tekst B jest nieporadny, poszatkowany i totalnie bez emocji...
Pomysł:
tekst A; 4
tekst B 1
cudowne rozwinięcie do tematyki Twlight-owej teskt A i totalny chaos i brak własnej myśli w tekście B
Styl:
tekst A 6 (choć powinno być 7)
tekst B 1 (choć powinno być 0 za nieporadność, chaotycznośc i zmianę stylów)
ileż czaru i magii może mieć dobrze naisany tekst, którego się nie analizuje, bo się go chłonie (A). Ileż irytacji wywołuje coś tak podziurawionego i własnego "ja"- jakbym czytała jakieś nieporadne streszczenie, tylko czego?
Warunki: spełnione
A 1,5
B 1,5
Postacie:
A: 4 (choć powinno być 5)
B: 1 (choć powinno być 0)
w tekście A czuje się postacie, są one prawdziwe i wyraziste, w tekście B ani Jacob ani Bella nie są sobą, a jeśli są inni to chciałabym poznać ich motywacje, a nic o nich nie wiem, są obcy, do tego kręcą się jakieś nowe zupełnie "płaskie" dodatkowe osoby, które ani sobą nic nie wnoszą, ani nie są interesujące, brr
Wrażenia:
A: 4 (choć tym razem powinno być 10)
B: 1 (bo wrażenia miałam, ale brr, jednak to też wrażenia)
przepraszam autorkę tekst B, nie chcę jej urazić, doceniam jej odwagę, wiem, że błedzie smutna, zapewniam, że gdyby tekst mi się spodobał nie byłabym tak okrutna, jednak dawno już czegoś takiego nie czytałam. przepraszam.
Za do padam do nóg autorce A za duszę tego tekstu i za czar jaki roztoczyła, tego szukam nie mając więcej Meyer (choć ja bym jednak wolała inne zakończenie, jednak rozumiem wymogi pojedynku). dziękuję
razem:
teskt A: 19,5 BEZPAPELACYJNIE CUDOWNY!!!!
teskt B: 5,5 zupełnie nie mój gust.
Post ktz4 przeklejony:
krótko z wyjaśnieniem, a w zasadzie z wielką skruchą:
może zbyt pochopnie wyraziłam swoją opinię o tekście B, przecież to nie wina autorki, że nie trafiłą w mój gust.
Prosze o wybaczenie,
Oczywiście ja się nie znam, proszę się nie przyjmować sobie do serca tej małej krytyki, nie była wymierzona przeciwko autorowi. Pop prostu kompletnie rozmija się teskt B z moim oczekiwaniem.
sama nie umiałabym niczego napisać, tym bardziej podziwiam odwagę osób, które wystawiają swoje prace, nie jest łatwo wystawić się na ocęnę innych. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Czw 17:35, 11 Mar 2010 |
|
Pomysł: 5 pkt.
Tekst A: 3
Tekst B: 2
Bardzo spodobał mi się pomysł z synem Edwarda i Belli. Nie spotkałam się jeszcze z takim rozwiązaniem, muszę też przyznać, że mam jakoś słabość do BD i kontynuacji. W tekście A bardzo przypadło mi do gustu zakończenie, sama kiedyś wykorzystałam pomysł z tym, ze telefon odebrała Bella, a nie Jacob i podoba mi się takie rozwiązanie. Bardziej mnie przekonało zakończenie tekstu A, stąd taki wynik.
Styl: 7 pkt.
Tekst A: 4
Tekst B: 3
Bardziej mi się spodobał styl w tekście pierwszym, i ostatnie zdanie podbiło moje serce. Śliczne *.*. Tekst B także napisany był bardzo dobrze. Muszę przyznać, że pojedynek jest bardzo wyrównany.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5
Obie spełniłyście warunki.
Postacie: 5 pkt.
Tekst A: 2
Tekst B: 3
Bardzo podobała mi się kreacja Jacoba w tekście B, ponadto tamta Bella była bardziej wyrazistsza i dodatkowy plusik za synka ^^ Tekst A skupił się przede wszystkim na Jacobie, bardzo mi się to spodobało, ale w tym wypadku muszę dać więcej punktów tekstowi B.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A: 3
Tekst B: 2
Oba teksty bardzo mi się spodobały, jednak A miał w sobie coś ujmującego, zmieściło w nim się mniej wydarzeń, ale za to takie rozwiązanie bardzo mnie przekonało, podobała mi się dzikość Jake'a. Poza tym wyjątkowo ładnie wpisało się w kanon, poza zakończeniem oczywiście. Tekst B także był świetny, podobało mi się bardzo wplecenie cytatów, ślicznie wkomponowały się w całość i samo rozwiązanie, że Bella rodzi syna, a nie córkę było świetne, jednak bardziej mnie ujął tekst A.
Podsumowanie:
Tekst A: 13,5
Tekst B: 11,5
Musze przyznać, ze to był bardzo wyrównany pojedynek i oba teksty bardzo mi się spodobały. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
losamiiya
Dobry wampir
Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 212 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.
|
Wysłany:
Pią 18:20, 12 Mar 2010 |
|
Dziewczyny, stworzyłyście coś fantastycznego!
Pomysł:
A: 3
B: 2
Cóż, sam temat oryginalny nie był, ale obie panie mnie zaskoczyły. Tekst A jest oryginalny i jedyny w swoim rodzaju. Tekst B mógłby być lepszy, gdy nie wszystkie cytaty, których bądź co bądź, jest aż do przesady. Tekst wydał mi się również za długi, pod koniec mocno naciągany.
Styl:
A: 4
B: 3
Prowadzenie takiej narracji, jak w tekście A jest niemalże mistrzostwem. To, co zrobiła autorka godne jest podziwu, tak więc ten tekst odnośnie stylu dla mnie wygrywa. O jakiś błędach, czy tego typu rzeczy wypowiadać się nie będę, bo takich tutaj nie ma! słownictwo piękne w obu tekstach. To tyle :)
Spełnienie warunków:
A: 1,5
B: 1,5
Mogłabym kłócić się o to całe dziecko (Nessie), ale okej.
Postacie:
A: 4
B: 1
Wygrywają w tekście A. Nie ma co dużo mówić. Poruszające, wzruszające, odpowiednie.
Ogólne wrażenie:
A: 3
B: 2
Oba są dobre. Dobra, pff, są świetne! A jest dla mnie świetny pod każdym względem, B jest nieco nużący. O końcu już wspominałam dość naciągany i niepotrzebny.
Przepraszam, że tak krótko. Oba teksty zasługują na poważniejszą i bardziej rozwiniętą ocenę... Mam nadzieję, że jednak mnie zrozumiecie i wybaczycie
Wynik:
A: 15,5
B: 9,5
Serdecznie gratuluję! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez losamiiya dnia Pią 18:21, 12 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 20:55, 13 Mar 2010 |
|
Pomysł: 5 pkt.
A - 3
B - 2
Pierwszy tekst mnie zaczarował. Szczerze? To chyba jedna z najlepszych miniaturek, jakie czytałam. Autorka idealnie pokazała to, co się działo z Jacobem od czasu przemiany, jak zmieniały się jego uczucia względem Belli i jak wszystko się skończyło. Tekst jest płynny, spójny, czyta się go z wielką ciekawością. No i tytuł jest znakomity. Końcówka była dramatyczna, smutna i chwyciła mnie za serce.
W B czegoś mi zabrakło. Nie spodobało mi się wprowadzenie nowej bohaterki - Kelly. Jakoś mi to zakłóciło odbiór całości. Na dodatek pomysł z ogniem nie do końca przypadł mi do gustu.
Styl: 7 pkt.
A - 4
B - 3
Obie miniaturki czytało mi się bardzo dobrze, jednak A i tutaj wygrywa. Ciekawa narracja, bardzo ładne słownictwo. Przepłynęłam przez ten tekst z niesamowitą przyjemnością.
Tekst B też był ładny, ale bardziej spodobał mi się A. W B co jakiś czas coś mi zgrzytało, ale ogólnie było też ładnie.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
A - 1.5
B - 1.5
Spełnione.
Postacie: 5 pkt.
A - 4
B - 1
Jacob z tekstu A mnie powalił na łopatki. Autorka wykreowała go wręcz fantastycznie. Jego rozterki, uczucia, problemy i przemiana mnie całkowicie przekonały. Wszystko wyszło bardzo naturalnie.
W B kreacja Jake'a nie przypadła mi do gustu. Nie przekonał mnie, nie zaskoczył i no niestety nie podobał mi się zbytnio. A Jake jest moją ulubioną postacią z sagi, więc jestem mocno na niego wyczulona w innych tekstach. Tutaj wydawało mi się, że autorka jakoś go tak... spłyciła? Nie wiem czy to dobre i poprawne określenie, ale chyba wiadomo o co mi chodzi.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A - 4
B - 1
Uważam, że oba teksty są bardzo dobre, ale miniaturka A mnie zauroczyła, wzbudziła we mnie dużo emocji i wręcz zachwyciła. Mówię tutaj zarówno o pomyśle, stylu, jak i Jacobie.
B też było dobre. Pomysł ciekawy, fajnie napisana, ale czegoś mi zabrakło i szkoda, że Jake został tak dziwnie potraktowany.
Podsumowanie:
A - 16.5
B - 8.5 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 16:22, 23 Mar 2010 |
|
Pojedynek uważam za zakończony.
Mamy 275 punktów do rozdzielenia, czyli 11 zaliczonych ocen.
TEKST A zdobywa i tym samym zwycięża 158 punktów.
Jego autorką jest offca.
Pozostałe 117 punktów zdobywa Pernix z Traktatem o miłości.
Dziękuję za ocenę pojedynku i serdecznie gratuluje obu autorkom! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Wto 16:23, 23 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|