|
Autor |
Wiadomość |
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Pon 10:38, 25 Sty 2010 |
|
Pojedynkują się: Robaczek i Cornelie
Forma: miniaturka
Długość: od dwóch do sześciu stron dwunastką TNR, interlinia pojedyncza
Tytuł: dowolny
Chcemy: Edwarda, słów kilka o dojrzałości, poza tym w tekście co najmniej trzy razy ma pojawić się sam wyraz dojrzałość lub wyrazy pochodne, las, samotność wśród tłumu ludzi, dzikość, wampiryzm, dowolność narracji i punktów widzenia, słowo sadzawka (ma wystąpić co najmniej raz), nawiązanie do zakładania masek i życia jako teatru, zdanie Oddech to gotowane powietrze.
Nie chcemy: Swanów i Blacków (nie mogą być nawet wspomniani), żadnego wspominania o miłościach Edwarda (tych, które dotyczą relacji damsko–męskich [dla jasności: homoseksualnych też nie chcemy]), parodii, epatowania Edwarda jego dojrzałością, pisania o bieliźnie, koloru różowego, problemów egzystencjalnych z rodzaju och, jestem takim strasznym potworem, niegodnym, by stąpać po tym padole łez, więc, och, zabiję się etc.
Termin: 24.01
bez bety
Koniec oceniania: 08.02
Oceniamy według schematu:
Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Punkty przyznawane w innej punktacji nie będą liczone.
Jeśli nigdy nie oceniałaś/ -eś, zapoznaj się z zasadami. ← klik!
Od opiekuna: Musicie mi wybaczyć dziewczyny, ale Wasze tytuły się nie mieszczą w temacie, stąd, by było sprawiedliwe, oba skróciłam do trzech słów. Również czytelników za to przepraszam, ale jak mniemam i tak zaglądacie w temat, by nie po tytułach oceniać, a po warunkach.
TEKST A:
Świat jest teatrem, aktorami ludzie,
Którzy kolejno wchodzą i znikają.
William Shakespeare
Gdy niebo nad moją głową
Oddech to gotowane powietrze. Przynajmniej tak mówią. Starałem się jednak wierzyć tylko w to, co podpowiadało mi serce. Oddech to kolejna blizna. Oddech równa się potrzebie. Ja miałem już wszystko. Dawno przestałem chłonąć powietrze, zdradziecki powiew życia, który już nie był moim udziałem. Nadal mogłem nazywać siebie człowiekiem?
Siedzę samotnie w lesie, wpatrując się w księżyc i widzę jedynie mrok – w każdym zakątku świata, w każdej dziurze czy całości, jakby był nieoderwalnym szczegółem egzystencji. Otacza każdą ludzką aurę, wyziera spod przymkniętych powiek i zatacza kręgi w moich dłoniach, starając się być najlepszym przyjacielem. Przyzwyczaiłem się do niego, tak jak człowiek przyzwyczaja się do śniadań. Wiedziałem, że istnieje, znałem bardzo dobrze, jednak starałem się go unikać. Miałem ponad sto lat i ukrywałem się jak dziecko, ginąc w morzu drzew, przysłaniających niebo.
Lubiłem tę porę nocy, gdy jasno oświetlona ziemia na chwilę ujawniała swoje sekrety. Wtedy czułem na powrót coś na kształt zachwycenia pięknem świata. Jako wampir pojmowałem wszystko w inny sposób. Życie jest dużo cenniejsze niż wydaje się ludziom. Życie jest skarbem, którego nie doceniają. Ja znam jego wartość bardzo dobrze. Dojrzałem to stwierdzenia, że było najlepszym, co mnie spotkało. Nieświadomość końca, zbliżająca się wojna i strach w oczach matki były niczym. Nie wiedziałem, że przyjdzie mi pożegnać je tak wcześnie.
Miałem niespełna osiemnaście lat, gdy stałem się wampirem. Do tego czasu nie wiedziałem czym tak naprawdę jest życie. Zdawało mi się, że mogę zawojować świat, że go zdobędę i stanę się panem własnego losu. Wierzyłem w siebie i swoje możliwości tak bardzo, że nic nie było w stanie zawrócić mnie z tej drogi.
Teraz uświadamiam sobie całą prawdę. Życie jest jak teatr. A my tylko odgrywamy w nim swoją rolę, taką, jaką nam przydzielono. Nie ma przeznaczenia, nie ma losu – jest tylko scena. Ta mała powierzchnia, po której stąpamy, nieświadomi, że prowadzimy monolog z życiem. I właśnie ta wiedza jest najgorsza.
Księżyc uśmiecha się nieśmiało, delikatnie oświetlając moją bladą twarz. Ma rację, uwydatniając moją wampirzą naturę. To, czym jestem, jest tym, co mnie tworzy. Musiałem uporać się z własnymi demonami, by móc powiedzieć, że akceptuję siebie.
Słyszę delikatny szum drzew, zapraszający śpiew opadających liści, który przyzywa do skosztowania dobrodziejstw. Wzywa, a ja odpowiadam, wchłaniając w siebie powiew wiatru, który delikatnie opływa moją twarz, by ruszyć w inne rejony. Siedząc wśród serenad ziemi, nadal rozmyślam. Widzę siebie – swoją piękną twarz w odbiciach innych. Widzę ich niezrozumiałe spojrzenia i odruchowe gesty, widzę jak uciekają i wracają. A ja nadal trwa, w tym samym miejscu.
W końcu wstaję. Moja sylwetka góruje na tle zachodzącego księżyca, który po raz kolejny żegna się z ziemią. Uśmiecham się mimo woli. Odwieczne prawa natury nadal stanowią dla mnie zagadkę. Zgłębić ją? Zawsze chciałem, trudnością są jednak jej kaprysy.
Powoli oddalam się od tego miejsca, wracając do oazy spokoju i ciszy, gdzie mogę być sobą.
Biegnę szybko. Zostawiam las za sobą, ostatni raz rzucając spojrzenie na niebo, które powoli odzyskuje słoneczne barwy. Zostawiam za sobą mgłę.
Zatrzymuję się dopiero we własnym pokoju. Stos płyt i książek. I pianino. Siadam przy nim, zatracając się w melodii. Palce machinalnie wygrywają znane nuty, dryfują po morzu klawiszy, by dźwięki mogły roznieść się w mojej głowie.
Nic nie jest w stanie zmącić tej ciszy, gdy muzyka wypełnia moją duszę. Czuję wtedy powrót marzeń, tych złudzeń, które posiada każdy człowiek. Wtedy wierzę, że potrafię czarować, potrafię zmienić coś, co nie powinno zostać zmienione.
Ulegam samemu sobie, chłonąc nuty jakby były ostatnią deską ratunku. Przyjemność miesza się z żalem, radość ze smutkiem, miłość z nienawiścią – wszystko zlewa się w jedną całość, jedną przepiękną całość, która jest symfonią doznań. Czuję, że zostało we mnie człowieczeństwo.
***
Wędruję pomiędzy ludźmi. Są dziwnymi jednostkami. Najczęściej nie zwracają uwagi na rzeczy istotne, by spojrzeć na te, które nic nie wnoszą. Sam taki byłem, dlatego ich rozumiem.
Patrzę w twarze i widzę cierpienie, widzę smutek i żal. Na ich wezwanie przywdziewam maskę, która pomaga odgrywać mi rolę. Znowu tą samą. Nieustannie.
Krążę wokół nich, obserwuję, ale nikt mnie nie widzi. Czuję, że jestem sam. Ze wszystkim. Jeśli powiem, że dojrzałem do tego stwierdzenia, czy ktoś mi uwierzy?
Ale taka jest prawda. Dojrzałem. Poznałem siebie, poznałem ich i ruszyłem do przodu.
Spoglądam w ich myśli, zaczesując niesforne kosmyki smukłymi palcami. Uśmiecham się. Każdy ton ich słów sprawia, że coraz mocniej wrastam w samotność. Brodzę w sadzawce ich wspomnień i pragnień.
I nadal tu stoję. Wśród tłumu rozwrzeszczanych i piszczących nastolatek, wśród dystyngowanych kobiet i niebezpiecznych mężczyzn. Stoję – choć oni nie widzą. Patrzą przeze mnie w poszukiwaniu czegoś, co na zawsze zostanie nieosiągalne.
Uciekam stamtąd czym prędzej. Czuję pragnienie. Ich krew do mnie śpiewa, zaprasza do złudnego tanga. Świdruje mnie na wylot, przyciąga melodią ze snów. Słyszę jak misternie buduje siatkę. Widzę pulsujące żyły. Oblizuję usta, czując suchość w gardle.
Paląca rozkosz, która jest w zasięgu ręki.
Widzę i czuję więcej niż oni, nieświadomi mojego pragnienia, które od środka ogarnia każdą komórkę ciała.
Ulica zapełniona jest ich szeptami.
Przystaję. Rozglądam się na boki i w końcu mój wzrok trafia na dziewczynę. Stoi po drugiej stronie jezdni, trzymając w dłoniach książkę. Uśmiecha się blado. Jest piękna. Na swój magiczny sposób nietykalna – dla mnie. Obserwuję ją wbrew sobie, dokładnie badając każdy detal jej twarzy.
Jej błękitne spojrzenie zatrzymuje się na mnie. Dostrzegam jak mimowolnie przyciska książkę do bijącego serca. Żywego serca, które czuje i pragnie. Zamykam oczy, by rozkoszować się tą melodią.
Słyszę jej myśli. Strach i bunt. Widzi we mnie kogoś więcej niż człowieka.
Przyznaję jej rację, uśmiechając się krzywo. Przyznaję, że choć odkryła prawdę, sama nie wie, co ona oznacza.
- Sam musisz odnaleźć drogę. – Głos Carlisle odzywa się w moich myślach.
Świadomość jej bezradności sprawia, że czuję się niezwyciężony.
Odrywam od niej spojrzenie. Zostawiam samotną i bezpieczną, z dala od mojego instynktu.
Idę szybkim krokiem, mijając witryny sklepów, restauracje i butiki, w których piętrzy się miejskie życie.
Oddech to gotowane powietrze. Oni oddychają. Nabierają powietrze do płuc, wprawiając cały mechanizm w ruch. Jestem inny. Całkowicie inny. Ja żyję wbrew wszystkiemu, oni dla wszystkiego. Różnimy się od siebie każdym szczegółem.
- Teraz jesteś jednym z nas – oświadcza Carlisle, uśmiechając się ciepło.
Wstaję z łóżka, by podejść do wiszącego naprzeciwko lustra. Oglądam siebie. Nowego Edwarda.
- Jestem… Czym jestem? – pytam, widząc w odbiciu kogoś innego. Kogoś, kim nigdy nie zamierzałem się stać.
- Jesteś wiecznością.
Przedzieram się przez las, biegnąc na oślep przed siebie. Zostawiając za sobą pragnienie. Uciekam od złudnego świata, w którym nie ma dla mnie miejsca. Jestem drapieżnikiem. Dzikim i niezwyciężonym.
Do moich nozdrzy doszedł słodki zapach krwi. Nasłuchiwałem szelestu. Kilka metrów dalej stał jeleń, pochylając się nad ziemią. Nieświadomy obecności kogoś innego.
Zatrzymałem się, obserwując go przez chwilę. Jak mogłem zniszczyć coś tak pięknego? Jego brązowe umaszczenie lśniło w świetle słońca.
Wyglądał dumnie i dostojnie, bez strachu w źrenicach.
Skoczyłem na niego, przygwożdżając jego cielsko do ściółki. Szarpał się, próbował wyrwać z objęć śmierci, jednak nie dałem za wygraną. Przez sekundą spojrzałem w jego oczy. Odbijał się w nich mój własny strach. Strach przed samym sobą. Zatapiam kły w ciele, wlewając w siebie życiodajny płyn. Krew przechodzi przez moje gardło, spływa do każdej komórki, gasząc palący ból. Chłonę go w siebie, zatracam w potrzebie brania tego, co on daje.
W końcu oblizuję wargi i spoglądam w nieruchome cielsko leżące pode mną.
Uśmiecham się blado i kładę swoją dłoń w miejscu, gdzie biło serce.
- Musisz zrozumieć – zaczynam, a słowa wypływają ze mnie niehamowane niczym, prócz wyrzutami sumienia. – Musisz wiedzieć, że nie tylko ty się bałeś. Nie tylko ty uciekałeś.
W powietrzu unosi się zapach śmierci. Jego śmierci, mojej śmierci. Zapach skończoności, która dosięga każdego z nas. Ale nie mnie.
- Jestem tutaj i patrzę na ciebie wiedząc, że postępuję źle – podjąłem ponownie. – Postępuję wbrew wszystkiemu, w co kiedyś wierzyłem. Bo ty jesteś niewinny. To ja. To ja zostałem zmieniony. To ja ponoszę odpowiedzialność.
Jego ciało wtuliło się w wilgotną ziemię, jakby Matka Natura zabierała jego duszę. Uśmiecham się, mając nadzieję, że tak będzie naprawdę.
- To ja powinienem oddać hołd tobie. Ty nie grasz. Ty żyjesz tak jak powinieneś. Niczego nie ukrywasz, nie chowasz się za maską. Dla ciebie życie jest tutaj, teraz, od tej sekundy, do końca. Ja mam tylko scenę, po której stąpam jak dziecko we mgle – wzdycham, spoglądając w niebo.
Poczułem słone krople spływające po mojej twarzy. Deszcz nagle zaczął zraszać ziemie w błogosławionej wilgoci. Nadal patrzę na ciało jelenia, które pokrywa się teraz miękkim puchem deszczu.
- Dziękuję ci – szeptam, ostatni raz głaskając jego pysk.
Wstaję, by odejść. Dać mu swobodę w dryfowaniu po przestworzach.
- Nie zabijaj. Nie pokazuj swojej dzikiej natury. Musisz kontrolować siebie. – Nauki ojca, których wysłuchiwałem przez lata. Nauki, które powinny zostawić we mnie ślad, zginęły po drodze.
Gdy niebo nad moją głową ubiera się w smutek, przystaję. Ściągam maskę, siadam na ziemi i wyłączam czujność. Jestem sobą. Nie wampirem, nie dojrzałym drapieżcą, który w okamgnieniu dopada ofiarę, nie pięknym nieznajomym.
Wtedy jestem człowiekiem. Na powrót. Samotnym człowiekiem wierzącym w ludzkość.
- Nie chcę, żebyś zginął. Nie chcę żebyś szedł na wojnę, która może mi cię zabrać. Mam tylko ciebie… Tylko ciebie – załamany głos matki wprawia mnie tylko w przygnębienie. – Nie chcę, żebyś odchodził.
- Ale ja tego chcę, mamo. To moja szansa na zrobienie czegoś wielkiego – oświadczam, wpatrując się w jej szkliste oczy.
Do dzisiaj jej smutek mnie prześladuje. Do dzisiaj ją widzę. Smutne wspomnienia odeszły w niepamięć, pozostawiając po sobie słodko-gorzki smak dzieciństwa.
Gdziekolwiek teraz była, na pewno uśmiechała się. Czekała na mnie.
Wystawiam twarz na deszcz. Słone krople spływają po mojej twarzy, znacząc wilgotny ślad.
- Gdybyś tu była – szeptam w przestrzeń, rzucając słowa w nieznane wymiary.
Siedzę samotnie w lesie, wpatrując się w niebo.
Oddech to gotowane powietrze. Oddech to znak życia. Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat patrzę w przyszłość z uśmiechem. Nie czuję żalu ani smutku. Samotność nie wydaje się tak przerażająca jak wcześniej, a ludzie – ludzie są promieniami.
Oddech… Uśmiecham się lekko. Po raz pierwszy od lat, wciągam powietrze do płuc z nadzieją.
TEKST B:
A byliśmy już prawie prawdziwi
W tamtych dniach byliśmy oprawcami własnych snów.
To oni, niezauważeni, wślizgiwali się przez uchylone w zbyt parne noce okna i przejmowali kontrolę nad naszymi umysłami. Jakby przeżuwali nam świadomość. Cięli jaźń na paski, wydarte wspomnieniom słowa łączyli w zdania, które tylko we śnie mogły mieć znaczenie. To oni przykucali na parapetach i zaszczepiali myślom niepokój. Wszystko, co było w nas dobre, gubiło się, zrównywało z linią horyzontu, by w końcu zniknąć, wsiąknąć w ziemię, przygniecione przestrachem. Zachowywaliśmy się jak zaszczute zwierzęta. Opanowani przez trwogę, przez irracjonalny lęk, dla którego nie mogliśmy znaleźć wytłumaczenia – nie szukaliśmy go długo. Oni dzierżyli władzę nad naszymi emocjami, chwytali za gardła, nakazując patrzeć prosto w ciemne, puste oczy. Ale to my – my mordowaliśmy nasze sny.
Przez długi czas nie potrafiłem zrozumieć. Znacznie łatwiej przychodziło udawać, że faktycznie istnieje podział na dobrych i złych, na ofiary i ich katów, że świat to tylko czarnobiała fotografia, na której zastygliśmy w pozie nieskończonej niewinności, podczas gdy nie było jej w nas pewnie nigdy. Chociaż nie znaliśmy niewinności, mieliśmy innego bliskiego przyjaciela. Nazywał się strach. Strach zaszczutych zwierząt, strach wyrosły na gruncie niepewności tego, kim jesteśmy i kim się stajemy, strach, który – nie wiedząc, co lepszego moglibyśmy z nim zrobić – podszywaliśmy nienawiścią. Nienawiść była absurdem i ucieczką i gdybym dziś miał zgadywać, gdzie wzięła swój początek, odpowiedź przyszłaby szybko – w nas. Nieważne, którego dnia, może już w pierwszej chwili, w której wkroczyli w nasz hermetycznie zamknięty świat, burząc jego porządek nazbyt gwałtownym porywem powietrza. Nieważne, ponieważ i tak nie zadalibyśmy sobie trudu, by zastanowić się, czy czymkolwiek na nią zasłużyli. Wystarczyło, aby się pojawili – z innością wypisaną na twarzach i ukrytą w skąpo rozdzielanych gestach. Samym swoim przybyciem wprowadzili chaos w konstrukcję, w której z taką pieczołowitością umieszczaliśmy kolejne fałszywe, zanadto ulotne, by można je wziąć za prawdę, uśmiechy i którą spajaliśmy fabrykowanym współczuciem. Wystarczyło, aby się pojawili.
Ale to my otwieraliśmy okna. To my zgarnialiśmy z parapetów puste szklanki i nieprzeczytane książki, dając im lepszy dostęp do naszych wnętrz, lepszy widok na panujący w nas nieład; zapraszaliśmy do środka, nieustannie nosząc ich w naszych myślach. Gościli nie tylko na językach wszystkich, miejscem, które upodobali sobie dalece bardziej, były głowy. Głowy pełne pociętych na kawałki twarzy, które już nigdy nie miały przybrać konkretnych kształtów. Głowy, gdzie drogę do ust oświetlały słowom niepojęte spojrzenia czarnych, pustych źrenic. Głowy eksplodujące dziesiątkami przypuszczeń i pytań. Tak, pytań mieliśmy mnóstwo. Nie zadaliśmy żadnego.
W tamtych dniach byliśmy oprawcami własnych snów.
* * *
Przez pierwsze kilka tygodni po przeprowadzce Cullenów do Forks miasto żyło ich pojawieniem się. Między trzema tysiącami ludzi trudno było o jakiekolwiek tajemnice – plotki zdążały ścieżkami utartymi przez lata praktyki w przekazywaniu wieści o cudzych problemach, których nie zdołały zatrzymać zbyt cienkie ściany. Kurczowo chwytano się każdej okazji urozmaicenia małomiasteczkowej rutyny; oferta turystyczna nie obejmowała prywatności.
Wkrótce poczekalnia lokalnego szpitala zapełniła się mężatkami prześcigającymi się w wynajdowaniu powodów do złożenia wizyty w gabinecie doktora Cullena. Starsze z kobiet szukały w uśmiechniętych oczach lekarza potwierdzenia swojego przekwitającego piękna, młodsze – uciekały przed nudą małżeńskiego pożycia, zanim to ona zdąży je dopaść. Zastanawiały się, co złego musi dziać się w domu ekscentrycznej rodziny, skoro doktora tak rzadko widywano z – atrakcyjną przecież – żoną, ta zaś, jeśli już pojawiła się w jakimś miejscu publicznym, zawsze wyglądała blado, a jej twarz szpeciły sine cienie pod oczyma; coś bez wątpienia było na rzeczy. Czego by się jednak Cullen nie dopuścił, wiedziały, że gdyby to im trafił się tak apetyczny kąsek, na pewno nie pozwoliłyby sobie na równie lekkomyślne spuszczanie go z oczu.
Nie tylko personel szpitala miał ręce pełne roboty. Odkąd po okolicy rozniosła się fama, że nowoprzybyła rodzina upodobała sobie wypady w góry, sklep sportowy Newtonów pracował na zwiększonych obrotach. Kolejni klienci dopytywali się o sprzęt do wspinaczki, nie mając pewności, czy to jakiś wielkomiejski zwyczaj, czy tylko fanaberia rozpieszczonych dzieciaków doktora. Najczęściej przychodzili jednak w zgoła innym celu – z szeptanych rozmów wychwytywali coraz to gorętsze plotki. Byli tak głęboko pogrążeni w sadzawce własnego drobnomieszczaństwa, że nie dostrzegali, jak śmieszni musieliby się wydać samym zainteresowanym.
W końcu jednak Cullenowie stracili urok nowości. W niejasny sposób wrośli w krajobraz lokalnej społeczności, a przynajmniej nie odstawali od niej na tyle, by nadal stanowić temat numer jeden podczas ciągnących się godzinami niedzielnych obiadów. Aura sensacji prysła. Pracujące w szpitalu pielęgniarki zaczęły zauważać w doktorze coś więcej niż tylko niesamowite ciało i czarujący uśmiech. Każdy, kto miał szansę poznać go osobiście, przyznawał, że to przede wszystkim kompetentny, oddany swojej profesji lekarz i dobry człowiek. Nie, z całą pewnością nie bił żony ani nie romansował z żadną ze ślicznych, adoptowanych córek. I chociaż plotki nigdy nie zdołały w pełni ucichnąć, pani Cullen nie musiała już uciekać przed oceniającymi spojrzeniami czekających w korytarzu pacjentów, a na życzliwość odpowiadano jej życzliwością. Nawet Karen Newton mogła wreszcie odetchnąć, pozbywszy się ostatnich zapaleńców wspinaczki górskiej. Życie w Forks powoli wracało na swoje stare tory – ludzie po raz kolejny włączyli telewizory i wertowali brukowce, zapewniając sobie stałe źródło rewelacji.
Jednak nie wszystko było tak jak dawniej.
* * *
Kiedy chodzisz do liceum, doskonale wiesz, że szkolna dżungla rządzi się własnymi prawami, ustanawia własne kary i nie ma litości dla skazanych. Choćbyś z biegiem lat o tym zapomniał, choćbyś wyparł z pamięci obraz swojej młodości, ganiąc dziecko za popełniane przez nie błędy, w tamtym czasie i w tamtym miejscu – wiesz. Kiedy twoje zachowanie determinuje obawa przed tym, co powie najpopularniejsza w szkole dziewczyna albo jak zareagują ci, których z braku innych określeń nazywasz przyjaciółmi. Kiedy bojąc się społecznej alienacji, ważysz w dłoni kamień, nigdy wcześniej nie spojrzawszy nawet w twarz tego, w którego za chwilę rzucisz. Kiedy jesteś zbyt niedojrzały, by wiedzieć, jak układać wargi do powiedzenia nie.
Myśleliśmy, że nad tym panujemy. Żyjąc w dwóch równoległych światach, grubym murem niepamięci odgradzaliśmy się od tego, co zostawaliśmy za sobą, przekraczając próg szkoły. Każdego ranka przygotowaliśmy się do powrotu do przerwanej batalii, zbroiliśmy się i upewnialiśmy, czy mamy na składzie wystarczający zapas emocjonalnej amunicji. Wiedząc, że najmniejszy błąd może kosztować nas wypracowywaną z takim trudem popularność, że wystarczy jedno potknięcie, by zachwiać status quo, przekonywaliśmy samych siebie, że rzeczywiście kontrolujemy sytuację. Byliśmy wytrawnymi łgarzami. Byliśmy najlepszymi graczami. Zakładane codziennie maski wkrótce stały się nam bliższe niż własne twarze.
Forks mogło zapomnieć, mogło powrócić do normy, ale my – my nie mogliśmy.
Nie wydaje mi się, żebyśmy wiedzieli, co tak naprawdę robimy, żebyśmy się nad tym zastanawiali. Nie wierzę w to. Z gardłami ściśniętymi niepewnością, ze strachem zlepiającym powieki, z przerażeniem wwiercającym się w głąb czaszki – wywrzaskiwaliśmy swoją pustkę, udając, że rozumiemy to, co widzimy, że rozróżniamy słowa, które słyszymy. Sądziliśmy, że lepiej mówić – mówić, mówić, mówić – wysługując się jedyną prawdą, jaką znaliśmy i akceptowaliśmy, prawdą własnych osądów. Że lepiej uśmiechać się, gdy wewnątrz nas wzbierał płacz, uśmiechać się, nie dając mu ujścia i nie stwarzając okazji do pytań. Nabrać do płuc odliczane w litrach powietrze, marząc jednocześnie o tym, by go zabrakło. Nie chcąc umierać powolną śmiercią na rękach życzliwych. Ale oddech to tylko gotowane powietrze. Lepiej udawać, brodząc po kolana, po pas, po szyję w iluzji, która nie była już dłużej iluzją, lepiej grać – w teatrze, który nie był już dłużej teatrem. Nie panowaliśmy nad niczym. Świat wymykał się z naszych rąk, a oni tylko czekali, by go złapać.
Cała piątka była piękna. Nienaturalnie, nieprzyzwoicie, do wyrzygania piękna. Dziewczyny – śliczne jak z obrazka i równie nieprzystępne. Myślę, że właśnie dystans, jaki nas od nich dzielił, sprawiał, że tak bardzo je pożądaliśmy, że później tak bardzo się zawiedliśmy. Nie chodziło o to, że nam się podobały, że naprawdę nam się podobały – raczej wyglądały tak, że głupcem wydałby się ten, kto choć raz nie zatrzymałby na nich spojrzenia. Żądza. Pasja. Namiętność. Pragnienie. Pożądanie zrodzone z utraty. Namiastki uczuć napędzane rozszalałymi hormonami.
Mogliśmy stawać na głowach, a i tak nie zdołalibyśmy zbliżyć się do nich choćby na krok. Wszędzie, gdzie szły, towarzyszyła im eskorta braci. Pogarda. Odraza. Ciekawość. Podniecenie. Kalejdoskop obrazów, które nigdy nie powinny były zaistnieć w naszej wyobraźni. Nie znaliśmy niewinności.
Nie robili nic. Nie mówili nic. A mimo to – nic nie robiąc i nic nie mówiąc – każdym tchnieniem skradzionego powietrza niszczyli struktury naszych przyzwyczajeń, rozdmuchiwali zamki z piasku. Gdy wystarczyło podnieść na nich wzrok, by dostrzec własną małość i szarość. Żal. Pretensja. Gorycz. Uraza. Żółć trawiąca światło wewnątrz. Świat, który stworzyliśmy od fundamentów, przestał się w nas odnajdywać.
Nienawiść.
Strach.
* * *
Nocą domy mówiły do niego dziesiątkami rozjaśnionych punktów. Cienie za oknami przesuwały się, niepewne swoich kroków, tropiąc jawę. Sen już od dawna nie dawał im ukojenia.
Wyczytał ich przerażenie, zanim zdążyło się wykrystalizować. Wydobył je z bezładu myśli na długo przed tym, nim oni potrafili nadać mu imię. Kładł na języku i smakował jego słoność. Każdego dnia dźwigali je na swoich barkach – było im balastem, który utrudniał oddychanie, ale pozwalał trzymać się brudu tego świata. Po kolejnej stoczonej walce wracali do pustych pokoi, których ciszę zapełniali strachem wykrzykiwanym w mokre od łez i potu poduszki. Sen już od dawna nie dawał im ukojenia.
Rankami szukali w szafach ucieczki od bezwzględności i zezwierzęcenia, zastanawiając się, czy to już ten dzień, czy dojrzali do tego, by powiedzieć nie. Zaglądali do środka, rozpaczliwie pragnąc znaleźć coś, czym mogliby okryć swoją nagość. Swoją samotność. Czasem znajdowali się już o krok, prawie ukształtowani, lecz wciąż niewystarczająco dojrzali. Myśli, których wcześniej nie znali, a które już obracali w palcach, wyślizgiwały się z ich dłoni. Przepisywali kolejne dni. Wciąż niewystarczająco dojrzali.
Wracali do tego lasu, choć wbrew sobie. Doskonalili swoje fortyfikacje, nie mając pewności, przeciw komu walczą i jakiego kalibru broń podnoszą. Wciąż niewystarczająco dojrzali.
żądza pasja namiętność pragnienie pogarda odraza ciekawość podniecenie żal pretensja gorycz uraza
Samotność.
Tam w górze, pod samym sufitem,
Jest najwyższa kreska wodowskazu.
Nasze sny odpadły od nas.
A byliśmy już prawie prawdziwi.
Hugo Williams |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Wto 10:13, 09 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Pon 12:16, 25 Sty 2010 |
|
Pomysł
A: 1,5
B: 3,5
W tekście pierwszym mamy egocentryczną wersję Edwarda z przebłyskami słów Carlisle’a. Jest to dla mnie zbyt oklepane, zbyt oczywiste i zbyt nudne. Przyznaję to z przykrością, ale był taki moment, kiedy przymknęły mi się powieki podczas czytania. Ilość melancholii przerosła mnie i pożarła, nabawiając się niestrawności. Bardzo brakuje mi jakiegoś naprawdę drapieżnego akcentu, który wyróżniałby się na tle gadaniny Edwarda. Jest to gadanina ubrana w całkiem ładne słowa, ale w ogóle mnie nie kupuje. Czuję, że stoję obok niej i pomimo tego, że wykonuje w moim kierunku coraz odważniejsze kroki, zamiast być bliżej, jedynie się oddala. Ten Edward ma potencjał, ale brakuje mi oddechu od niego. Jakiegoś opisu, dialogu, postaci, które oderwałyby mnie od tej paplaniny. Gdyby wykorzystać te możliwości, powstałby przepiękny obrazek. Obrazek, którego na razie nie widać (ale o tym później). O! Pomysł z Szekspirem był niezły i płynnie ciągnięty przez całość. Ale ten cytat jest tak oklepany, że powoli staje się nieświeży. I o ile nie można zaprzeczyć o jego wartościowości, o tyle przydałoby się zobaczyć coś mniej wyświechtanego, a tego w Szekspirowskim dorobku nie braknie.
W tekście B natomiast mamy ładny przekrój nie tyle rozmyślań Edwarda, co życia w Forks. W warunkach bohater ten był wymagany, jednak słowem nikt nie wspomniał, że ma on zdominować miniaturkę. Ostatnio dużo narzekałam na brak prawdziwego Edwarda, gdzie przez prawdziwy na pewno nie rozumiem rozczulający się nad sobą. Przez wymagania pojedynkowe można było po raz kolejny zrobić z niego okropnego lśniącozębnego potwora, a autorka B bardzo zgrabnie od tego uciekła. Niestety – A niebezpiecznie biegnie w tym kierunku, chociaż wystrzega się go jak najbardziej, ale B dużo wyraźniej odcina się od tego wizerunku. Mało tego odcina się w sposób subtelny, bo poprzez pokazanie szerszej perspektywy. Fragment z liceum (o którym też zaraz chciałabym powiedzieć trochę więcej) spełnia rolę takiego magicznego odcięcia się od dotychczas oglądanych i tworzonych przez wszystkich obrazów. Jest to moment, w którym każdy zaczyna szukać w tym siebie i bez wątpienia się znajdzie.
Styl
A: 2,5
B: 4,5
Powtórzenia w A mnie zabiły. Zaimkoza zaawansowana, a na to naprawdę NIE mogę się zgodzić. O ile zwykłe powtórzenia są do przetrawienia, o tyle tych zaimkowych nie przyjmuję. Żeby to były sporadyczne przypadki – dałoby się przeżyć. Jednak były akapity, w których zostawałam zalewana jegościami, a to dla mnie za dużo. Poza tym nie mogę rozgryźć, czym autorka kierowała się, myśląc o czasie opowiadania. Przeskakiwanie z teraźniejszego na przeszły było tak ostre i nieprzyjemne, że nie potrafię znaleźć w tym żadnej metody. Mimo to całość się broni. Jak mówiłam, zdarzyło mi się przysnąć, jednak bez wątpienia jest to kawałek czegoś dobrego, co miałoby szansę być pochwalone, gdyby nie stawało obok tekstu B.
A w nim mamy bogactwo języka. To, co mnie cieszy – autorka zrezygnowała z silenia się na erudycję (no dobra, przestaję udawać, że nie wiem, który jest czyj, ale to aż nazbyt oczywiste, szczególnie, że jednej z pań betuje, a drugiej z tego co pamiętam, też się zdarzyło pomagać) na rzecz zgody z czytelnikiem. Oczywiście, mówiąc o statusie quo (jakem mądra), dobry patos nie jest zły i tutaj WCIĄŻ mamy z tym do czynienia, jednak w o wiele przyjemniejszej wersji. O czym mówię? Do tej pory teksty autorki B zachwycały wszystkich, ale tak naprawdę 75% osób ich nie rozumiało. A tutaj mamy po raz pierwszy okazję zobaczyć prostotę (chociaż nie wiem, czy w tym wypadku to odpowiednie słowo, ale powiedzmy, że używam go z braku lepszego), która jest do przyjęcia. Sprzeciwianie się zubożaniu słownictwa nie zawsze musi się wiązać z sadzaniem czytelnika ze słownikiem, z którym nie może się rozstać nawet na chwilę podczas czytania. Ono ma być wciąż przyjemnością. Przyznam szczerze, że był moment – właśnie we fragmencie z liceum – kiedy przystanęłam i stwierdziłam, że to za dużo, że to już przerost formy na treścią i że ja już podziękuję. Jednak potem pojawił się motyw dziewczyn Cullenów i nie mogłam pozbyć się wrażenia, że kontrast jest tam potrzebny. Nagle autorka przeszła od płynięcia na gondolach wyobraźni, do stanięcia i oświadczenia mam to w dupie, ale i tak tego chcę. Było mi to potrzebne.
I dlatego trochę mam za złe autorce A tego, co zrobiła. Jak mówiłam, w zestawieniu z czym innym, miałaby szansę na po pierwsze – wygranie pojedynku, a po drugie – pochwałę ode mnie, jednak w tym kontekście nie mogę się na to zgodzić. Przez to, że monotonia tekstu mnie dobiła, zdarzało mi się tracić wątek. Trochę tej metody, tej prostoty mi jednak zabrakło (boru zielony, nie wierzę, że to piszę).
Spełnianie warunków
A: 1
B: 2
Mam nadzieję, że pozwolicie mi na potraktowanie tej kategorii wyjątkowo luźno w tym przypadku. Przyznam szczerze, że sadzawka i dojrzewanie są dla mnie sprawą drugorzędną (pewnie się mylę, ale w obu tekstach dostrzegłam słowo dojrzałość dwa razy, a nie trzy). Tego typu drobiazgi mnie nie interesują. Rzeczy, na których chciałam się skupić najbardziej, to maski, gotowane powietrze i dowolność narracji. Na tę ostatnią rzecz czekałam najbardziej, mając nadzieję na piękną zabawę słowem. W tekście B otrzymałam to w całości i nie mogę się pozbyć wrażenia, że ten warunek był podyktowany z szeroko pojętą premedytacją. W A jedyną dowolność widzę w całkowitym olaniu spójności czasowej. A to mnie boli. BARDZO. Pozostałe dwa warunki są ładnie ujęte w obu tekstach, chociaż jak mówiłam, Szekspir w tym wypadku, chociaż płynnie pociągnięty, odrzuca mnie swoją banalności (boru, grzeszę). A autorka B potraktowała to w ujęciu bardziej metaforycznym. W ujęciu, które chcę widzieć.
Postacie
A: 1
B: 4
Dziękuję za Edwarda z tekstu A. Zupełnie do mnie nie trafia. Mówiłam, że ma potencjał, ale autorka w żaden sposób go nie wykorzystała, więc nie godzę się na niego. A najgorszym dodatkiem jest ten Carlisle. Nie chcę jego pseudo mądrości życiowych. CHCĘ PROSTOTY. Ta postać jest dla mnie ciągnącą się w nieskończoność drogą, która nie ma żadnych zakrętów i wybojów. Po prostu płynie i tej płynności wymagam. Czuję, że to jest krzywdzące dla autorki, ale nie potrafię się pozbyć tych przekonań.
W B natomiast, znów muszę, kupił mnie narrator zbiorowy. Nie potrafiłam pozbyć się obrazu Newtona, który pełny żalu mówi: „Byliśmy wytrawnymi łgarzami. Byliśmy najlepszymi graczami”. To jest dla mnie bogactwo tego tekstu. To oklepanie, ta oczywistość ujęta w piękne słowa. To pozorne tabu wykrzyczane ze zgorzknieniem.
Ogólne wrażenie
A: 2,5
B: 2,5
Daję po równo, bo czuję, że skrzywdziłam tekst A. Jest on bez wątpienia dobry, jednak w takim zestawieniu wypada bardzo blado. Trochę mi żal z tego powodu, ale może pozwolę sobie na małe wynagrodzenie, kiedy pojawi się w Kawiarence i będę miała okazję na trochę obiektywizmu, podyktowanego brakiem odniesień. Dziękuję Wam obu, bo to JEST dobry pojedynek. Jeden z lepszych jakie na tym forum czytałam. I obu Wam należy się nagroda.
Razem
A: 8,5
B: 16,5
Pozdrawiam,
R. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Pon 21:37, 25 Sty 2010 |
|
Pomysł: 5 pkt.
A:3
B:2
Tekst A jest czysty i klarowny. Doskonale wiemy że to on prowadzi wewnętrzny monolog. Analizuje przeszłość i przyszłość. Dobrze że obyło się bez większego użalania , kończąc na nadziei. Jednakże w porównaniu do tekstu B , jego poprzednik wypadł mi całkiem blado. Może przesadzam. Podobał mi się bardziej pomysł w B. Historię prowadzą mieszkańcy ale nie tylko. Podoba mi się nagromadzenie "słów". Tekst przyjmuje formę jakiejś wypowiedzi filozoficznej na temat małomiasteczkowej egzystencji zwykłych ludzi pośród niezwykłych wydarzeń. Opowieść B jest taka dojrzała, pozytywnie wyniosła.
Styl: 7 pkt.
A:2
B:5
W tekście A zdanie "Ta mała powierzchnia, po której stąpamy, nieświadomi, że prowadzimy monolog z życiem" niejako
mnie uwiodło. Oczarowało. W tekście B "(...)że świat to tylko czarnobiała fotografia, na której zastygliśmy w pozie nieskończonej niewinności, podczas gdy nie było jej w nas pewnie nigdy." Wracając do komentowania tekstu A napomnę że podobały mi się głosy z przeszłości, czyli mała retrospekcja Edwarda który wspomina słowa własnej matki oraz Carisle`a. Jednakże tak jak wyżej dla mnie to za mało jeśli miałabym porównywać tekst do opowiadania B. Tekst A jest troszkę chaotyczny, zaś B wydaje się staranną , przemyślną wypowiedzią.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
A:1,5
B:1,5
Warunki zostały spełnione. Pojawia się nawet owa sadzawka (nieco mnie to zbiło z tropu). Jednakże wampiryzm w tekście B trafia do mnie bardziej. Jest ujęty delikatniej aniżeli w tekście A. Cała dzikość której zabrakło mi w B pojawia się w poprzedniku. Dlatego dam po równo punktów. W opowiadaniu A odnoszę wrażenie że dzięki zdaniu "Oddech to gotowanie powietrze" rozwinęła niejako wstęp. Może pojawił się pomysł.
Nawet jak nie. Poczułam coś takiego.
Postacie: 5 pkt.
A:2
B:3
W tekście A podoba mi się Edward prowadzący konwersację z jeleniem. Jest w prawdzie jednostronna ale uświadamia nam prawdę o sobie. O tym że gra a piękno natury polega na jej naturalności (masło maślane) i tego że niczym się nie okrywa, nie wdziewa żadnych masek. Przypadł mi do gustu Edward w A, jego ogólne przemyślenia i wspomnienia człowieczeństwa. W tekście B czytamy całkiem ogólnie ale chyba ten ogół bardziej przyciągnął moją uwagę. Bohaterowie zawsze się tak
uwewnętrzniają że.. aż widać im flaki. Jestem super subtelna.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A:2
B:3
Jeśli miałabym podsumowywać to powiedziałabym że autorki zupełnie inaczej rozpatrzyły temat i realizacja wygląda jeszcze dziwniej. Nie mówię tego w sensie negatywnym. Jednakże skłaniam się w stronę tekstu A. Przyciągają mnie te piękne słowa mogłabym cytować każde zdanie. Wszystko jest takie dojrzałe i wyważone. Naprawdę piękny tekst. W tekście B przemyślenia bohatera są tak "prawdziwe" że jestem skłonna uwierzyć w istnienie wampirów. Ale narrator i świat przedstawiony w treści opowiadania B kładzie mnie na kolana.
Razem:
A:10,5
B:14,5 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wela
Zły wampir
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway
|
Wysłany:
Śro 19:11, 27 Sty 2010 |
|
Jakoś mało ocenek macie, więc korzystając z tego, że obecnie cisza i spokój panuje w domu szalonej welowskiej rodzinki, przeczytałam teksty i zamierzam je ocenić.
Chociaż nie znam dokładnie waszych stylów, bo mało was czytałam, bez żadnych wątpliwości mogę odpowiedzieć na pytanie, do której dany tekst należy. Z jednej strony cieszę się, że taka przepewna swoich racji jestem, ale to wcale takie dobre dla mnie nie jest.
Ale do sedna przejdźmy.
Pomysł
Powiem tak - jedna z was jest bardziej utalentowana, ale-ale! drugą dziewczyną także jestem zadowolona, bo uważam, że odwaliła kawał dobrej roboty. Co do samego pomysłu - w pierwszym tekście mamy do czynienia z pomysłem - nie to, że szablonowym - ale zdecydowanie mało oryginalnym. Jest Edward, jest refleksja, są wyrzuty sumienia, skupiamy się na jednym bohaterze. W drugim tekście zaś tego Edwarda jest mało - mamy świadomość o jego istnieniu, ale bohaterka skupiła się bardziej na całokształcie rodzinki, nie wyróżniając rudzielca. Tak więc nagięła troszeczkę warunki, chociaż tutaj można byłoby się pokłócić. Koniec końców uważam, że za te pomieszanie należy jej się troszeczkę więcej.
Tekst A: 2
Tekst B: 3
Styl
Tutaj mam problem, bo autorka tekstu B powinna dostać więcej, sporo więcej, jednak nie mogę pominąć autorki tekst A, która bardzo ładnie wybrnęła i nie dała się ukatrupić dojrzalszej stylem koleżance. Dlatego też muszę być obiektywna. Poza tym w tekście A można znaleźć kilka przecinków, a i nawet jedną literówkę złapałam.
Pomysł z czasem teraźniejszym - na początku mnie to zdegustowało, ale potem stwierdziłam, że jest to miła odmiana, dlatego też punkty dzielę tak:
Tekst A: 2,5
Tekst B: 4,5
Spełnienie warunków:
Robasiu, musiałaś tyle warunków dać? Ach, w każdym razie - wydaje mi się, że obydwie trochę nagięłyście warunki, więc nie będę się tutaj zabawiać w jakieś chore dyskusje i odejmować jednej za jakąś głupotę, bo równie dobrze mogłabym to zrobić i drugiej.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5
Postacie:
Kurde, tak szczerze to w A skupiamy się na Edwardzie i poznajemy go tak po troszku. W B nie widzę postaci - są opisywane przez pierwszą osobę liczby mnogiej i nie zajarzyłam tego dowcipu, więc albo zrobię z siebie idiotkę (tylko przed inteligentnymi, a więc przed garstką twilightowej społeczności), albo ktoś pomyśli, że mam rację. Dla mnie postaci są opisywane i tyle - nie ma ich, nie mogę ich dotknąć, zobaczyć. Mało co rozumiem z tekstu jeśli chodzi o bohaterów. W tekście A zastanawiałam się, co z tym Edwardem zrobić, ale tak teraz pomyślałam, że jest prawdziwszy niż postacie - nieokreślone za bardzo - z teksu B.
Tekst A: 3
Tekst B: 2
Ogólne wrażenie:
Obydwa teksty mi się podobają, tekst B jest solidniejszy, bardziej dopracowany, zachwyca stylem autorki, ale A jest bardziej zrozumiały. Może nie prostolinijny, ale tak wypada przy pogmatwanym tekście B, którego niby rozumiem, ale nie do końca.
Tekst A: 2,5
Tekst B: 2,5
Ogólna punktacja (dzięki, robalu (--\__/--))
A: 11,5
B: 13,5
Powodzenia dziewczyny i życzę wyrównanego pojedynku. :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez wela dnia Śro 19:17, 27 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Śro 21:02, 27 Sty 2010 |
|
hm, no i zaczyna się bal - zawsze mam tak z autorami/tłumaczami, których szanuje...
pomysł
W zasadzie mam problem, bo obecnie ta kategoria w punktacji sprawia mi trudność. Wciąż mnie kusi iść na łatwiznę i postawić po połowie, ale z drugiej strony - poczułabym się z tym źle. Tekst A jest bardzo osobistym tekstem - tak go przynajmniej odbieram i jak zawsze próbuję się wczuć w to, co czytam, by lepiej zrozumieć. B natomiast kradnie kawałek mojej realności i obraca go w ten sposób, że obiektywnie patrzę na pewne sprawy. Stąd:
A: 2
B: 3
Styl:
A: 2
B: 5
Ewidentnie prowadzi autorka tekstu B. Autorka A pomimo pięknych metafor - przyznam - bardzo wyszukanych. Czasami mi przeszkadzały, ale tylko czasem. Kilka literówek przeszkadzało mi na pewno.
Tekst B. Cytując autorkę A - czysta symfonia. Zapadłam się pod ta lawiną i nie chcę żeby mnie odnaleziono. Bardzo mi się podobała całość. Rzadko to mówię, ale jestem pod wielkim wrażeniem.
spełnienie warunków
A: 1,5
B: 1,5
Nie liczyłam, nie kombinowałam, wiem, że obie zawaliły z tymi wyrazami wymaganymi, więc sprawiedliwie po równo :)
postacie
A: 2
B: 3
To będzie tylko instynktowne i może niesprawiedliwe, ale jako czytelnikowi - wolno mi. Nie spodobał mi się Edward w tekście A. Po prostu jakoś mnie odrzuca od niego jako od osoby, choć przyznam, że nie najgorzej namalowany. Jednak wolałabym go takiego nie spotkać.
W tekście B czuję się jakby E. opowiadał o ludzkiej hipokryzji. Oczami obiektywnymi, bo właściwie w pewnym sensie jest mu wszystko jedno. Może to boleśnie szczere, ale Edward - niemy świadek jest mi bliższy.
wrażenia ogólne
A: 2,5
B: 2,5
Po równo. Właściwie dlatego, że oba teksty są bardzo dobre. Chcę nagrodzić też trud obu autorów.
A to świetne metafory i całość w przenośni. To wspomnienia. To krótkie klatki z życia. To też ból istnienia.
B to opowieść o innym spojrzeniu na świat. To patrzenie na ten świat będąc świadomym całości i świadomym upływu lat. Mając też przecież dystans. To też ból, ale calkiem inny. Ból wyobcowania.
Ogółem:
A: 10
B: 15 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Prawdziwa
Dobry wampir
Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p
|
Wysłany:
Wto 12:34, 02 Lut 2010 |
|
Szkoda, żeby tak dobre teksty miały tak mało ocen.
Pomysł:
A-2,5
B-2,5
Nie mogłam ocenić inaczej. Oba teksty mi się podobają, są poprostu cudowne. W pierwszym Edward i jego rozmyślania, głębokie refleksje i świetne opisy. Drugi tekst to zupełnie inny punkt widzenie, inna perspektywa.
Styl:
A-4
B-3
Co tu dużo ukrywać, tekst A czytało mi się lepiej. Może ze względu na narrację, nie wiem. Jeżeli chodzi o styl tekstów, to oba były mistrzowskie. Same narzucone warunki były pięknymi sentencjami, a autorki jeszcze te teksty oprawiły w dodatkowe.
Spełnienie warunków:
A-1,5
B-1,5
Czyli tak jak zawsze. Nie ma za co punktów odejmować:)
Postacie:
A-3
B-2
Za Edwarda:) Wspaniała osobowość, która i czytelnika skłania do rozmyślań. I wydaje mi się wyraźny, a w tekście B jak dla mnie to postacie jest bardzo ciężko zauważyć. Dlatego tak, a nie inaczej.
Ogólne wrażenie:
A-3
B-2
Chociaż tekst B wywarł na mnie ogromne wrażenie, to jednak wybieram A. A był prosty(ale w jak najlepszym tego słowa znaczeniu) i zrozumiały, nie miałam z nim żadnych problemów. Natomiast w B zdarzało mi się nie raz pogubić.
Razem:
A-14
B-11 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Śro 21:34, 03 Lut 2010 |
|
Drogie Panie, ciężko ocenić Wasz pojedynek bowiem jest niezwykle wyrównany. Przeczytałam i mam dylemat, ale cóż spróbuję.
Pomysł: 5 pkt.
Tekst A: 2
Tekst B: 3
Na samym początku chciałam dać „po równo”, ale po chwili zastanowienia przydzieliłam taką punktację. Dlaczego? Otóż pomysł w tekście B był bardziej innowacyjny, więcej dowiedziałam się z tego tekstu. Pomysł z tekstu A z Edwardem w roli głównej troszeczkę mnie mniej zaskoczył, choć przemyślenia wampira są, jak dla mnie, napisane w sposób świetny. Taka autopsychoanaliza Eda. Bardzo mi się to podobało.
Styl: 7 pkt.
Tekst A: 3,5
Tekst B: 3,5
W tym przypadku nie mam wątpliwości. Obydwa teksty są napisane w sposób profesjonalny. Nie zauważyłam zgrzytów, potknięć itp. Przez Wasze teksty się przepływa z dużą przyjemnością, a do tego zmuszają do myślenia. Duży plus.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5
Tutaj nie ma się co rozwodzić – warunki spełnione.
Postacie: 5 pkt.
Tekst A: 3
Tekst B: 2
W tekście A kanoniczny Edward mnie jednak ujął: swoimi przemyśleniami, wątpliwościami, poszukiwaniem samego siebie. W tekście B postacie występują, ale są dla mnie zbyt rozmyte.
Taka narracja zbiorowa jakoś do mnie nie trafia, choć sam tekst jest świetny. Dlatego też taka punktacja.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A: 3
Tekst B: 2
Tu też mam ogromny dylemat czy za bardzo nie krzywdzę autorki tekstu B. Chyba nie czytałam jeszcze tak wyrównanego pojedynku. Po własnych przemyśleniach stwierdziłam, że w tym punkcie pokieruję się emocjami nie rozumem i taka mi wyszła punktacja. Jak widać tekst A troszeczkę bardziej trafił do mego serca.
Podsumowanie:
Tekst A: 13
Tekst B: 12
Gratuluję obydwu autorkom. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Reilee
Zły wampir
Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 320 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gloomy Swamp
|
Wysłany:
Czw 23:32, 04 Lut 2010 |
|
Pomysł: 5 pkt.
Miałam problem z rozdzieleniem punktów w tej kategorii. Oba pomysły są dobre i przy tym różne. Twardy orzech.
A: 2,5
Powiem szczerze, że nie byłam zachwycona początkiem. Dzięki bogom, okazało się jednak, że cała miniaturka nie jest utrzymana w charakterze ględzenia kaznodziei i choć bezsens tego zdania
Cytat: |
To, czym jestem, jest tym, co mnie tworzy. |
powalił mnie na podłogę i faktycznie zmusił do refleksji pt. "NO SHIT!", przyznaję, że reszta mi się podobała. Autorka fantastycznie wplotła wszystkie wymagane punkty. Czy mnie się wydaje, czy jest osobą, która rzuciła rękawicę?
B: 2,5
Ciekawy. Pomysł ciekawy. Tekst miejscami mnie nudził, ale nie ma tragedii. Jest okej.
Styl: 7 pkt.
A: 5
Ładny. Choć miejscami rozbrajający. Nadużywanie zwrotów typu "siedząc wśród serenad ziemi" czasami mnie mierziło. To miniatura, a nie poemat, więc nadmiar wzniosłego bredzenia bywa szkodliwy ;p Innym się to podoba, mnie rozśmiesza.
B: 2
Pierwszy akapit wstępu był ładny, pozostałe - do bani O_O sorry, ale ledwo co przebrnęłam. Dalej jest lepiej, choć bardziej [jednak!] do gustu przypadł mi styl autorki A.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
A: 1,5
B: 1,5
I znajcie łaskę Pana
Postacie: 5 pkt.
Postać Edwarda intrygująca. Tego oczekiwałam, więc plus. Edzio i jego emo rozkminki, rejlilavyt.
A: 4
B: 1
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Ach, to było trudne. Musiałam się zastanowić i pomyśleć [sic! to ostatnie bolało najbardziej :<]. I co wymyśliłam? Otóż... bardziej podobał mi sie tekst A. Był ciekawszy. Bardziej mnie zaintrygował. Tyle.
A: 3,5
B: 1,5
Podsumowanie:
A: 16,5
B: 8,5 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 11:32, 06 Lut 2010 |
|
Pomysł: 5 pkt.
A - 3
B - 2
Przemyślenia głównego bohatera w tekście A niezwykle do mnie trafiły. Naprawdę zmusiły mnie do myślenia i sądzę, że ten tekst na długo pozostanie w mojej główce. Drugi tekst jest jakby to powiedzieć magiczny, przedstawia inny punkt widzenia niż miniaturka A. Jednak przemyślenia w A jakoś bardziej do mnie trafiły.
Styl: 7 pkt.
A - 3
B - 4
Najchętniej dałabym w tej kategorii po równo, ale cóż rozdzielę punkty tak. Tekst A czytało mi się o wiele lepiej, płynniej, lecz dostrzegłam kilka błędów. Tekst B jest również napisany bardzo dobrze, ale nie wchodził mi tak dobrze jak tekst A. Jednak tutaj nie dostrzegłam błędów.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
A - 1.5
B - 1.5
Obie autorki spełniły warunki. W jednej bardziej podobało mi się jedno, w drugiej drugie, dlatego przydzielam punkty po równo.
Postacie: 5 pkt.
A - 3
B - 2
Nie mogę dać inaczej. Edward z tekstu A mnie zaczarował. Niezwykle podobają mi się jego rozmyślania, obserwacje, jest trochę taki rozbity, lecz też nie do końca.
W B bohaterowie mi się zamazują, zlewają. Nie potrafię nikogo wyróżnić. Trochę mnie to dobija, bo tekst jest naprawdę dobry, a tutaj nie mogę dać więcej punktów tej miniaturce.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A - 3
B - 2
Obie miniaturki mi się podobały, ale daję o punkt więcej A. Dlaczego? Znakomita postać Edwarda, świetny cytat na początku tekstu, czytało mi się płynnie i przyjemnie, zmusiło mnie do rozmyślań.
Tekst B jest napisany bardzo dobrze, nie zauważyłam w nim żadnych błędów, ale bohaterowie zlewają mi się w całość i nie potrafię wyróżnić czegoś co mi się bardziej podobało. Czytało mi się też ten tekst ciężej niż A, a ja wyznaję zasadę, że czytam teksty na tym forum by się rozluźnić i w ogóle, a ten tekst niestety tego ze mną nie zrobił.
Dlatego taka punktacja.
Podsumowanie:
A - 13.5
B - 11.5 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
offca
Zły wampir
Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo
|
Wysłany:
Sob 23:27, 06 Lut 2010 |
|
achh jaki piękny temat, w sam raz na mój mały maskowy fetysz. :) Bardzo ładny pojedynek, aż chciało się czytać. Zgaduję co jest czyje, ale to raczej bez znaczenia.
Pomysł:
A: 2
B: 3
Tylko nie jestem pewna czemu. W rubryce pomysł zwykle punktuję oryginalność. A ponieważ dywagacje Edwarda na wszystkie tematy już znamy, a rozmyślania zbiorowe zdecydowanie maja posmak świeżości przewaga tekstu B. No i z liceum i małomiasteczkowych plotek zrobić takie cudeńko... Dwa punkty dla A, żeby nie było, że jest zły. Bo nie jest. Spodobało mi się to spojrzenie skrzyżowane z nieznajomą dziewczyną. Bo już gadanie do jelenia mniej.
Styl:
A: 2,5
B: 4,5
Ja jestem gorącą fanką takie stylu jaki prezentuje tekst B. To jest absolutnie prywatne upodobanie, niezbyt obiektywne. Uwielbiam takie popisy wirtuozerii technicznej. Autorka komponuje akapity z niebywałym kunsztem i za każdym razem wprawia mnie tym w osłupienie. I zazdrość. Ale to nie miejsce na to. Tekst A choć zaskakiwał przyjemnymi zdaniami, które chwilami naprawdę bardzo mi się podobały, to powtórzenia i chwilami nieszczególnie trafnie dobrane określenia popsuły efekt. Trochę więcej uwagi i byłoby naprawdę super.
Warunki:
A: 1
B: 2
Bo nie spodobało mi się zaczynanie całości od zdania które było warunkiem i oklepany cytat z Szekspira. Bo w B było to wszystko umiejętniej wplecione. I była ciekawsze narracja.
Postacie:
mam problem. Bo w B postacie były kompletnie zlane w jedną masę. I zastanawiam się czy uznać to za zamysł zgodny poniekąd z tematem, czyt też uznać, że postacie są słabo wykreowane. Subiektywnie?
A: 2
B: 3
bo tak.
ogólne wrażenie:
A: 2
B: 3
Bo B czytałam jeśli nie z opadniętą szczęką to na pewno z otwartymi ustami. Bo mam ochotę zapytać autorkę gdzie się tak nauczyła pisać, od ilu lat to robi i jak do diabła tak zaklina słowa (masz magiczna fujarkę??) A tekst A był całkiem fajny, chwilami naprawdę dobry, ale chwilami wzrok ześlizgiwał się na dół i sprawdzał długość. Ale nie zasłużył na mniej niż 2, to na pewno. Wobec tego B nie może dostać więcej niż 3, nad czym boleję bo dałbym mu 10.
Suma:
A: 9,5
B: 15,5
nie pomyliłam się? bo ja to human jestem
gratuluję obu autorkom. a pani od B kłaniam się w pas. :) jak będzie w kawiarence to sobie pogadam pewnie więcej. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Marsi
Zły wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin
|
Wysłany:
Nie 19:53, 07 Lut 2010 |
|
Na wstępie pragnę zaznaczyć, że jesteście siebie warte pod względem trucia tyłka :D „Skomentujesz?”, „Zostało kilka dni!”, „Skomentujesz?”, „Mam nadzieję, że ocenisz mój pojedynek z…” – mówi Wam to coś? :D
Poza tym jak spojrzałam na warunki, to się załamałam. Robalu Ty mój, chcesz mnie zabić? xD
I nie ukryjecie się przede mną pod tymi znaczkami :P
Dosyć ględzenia zmęczonego człowieka, więc zaczynajmy.
Pomysł:
Tekst A: 2 pkt
Tekst B: 3 pkt
Generalnie lubię czytać myśli Edwarda z różnych punktów widzenia, które autor ma w swojej głowie. Często mogę natrafić na inny szkopuł, który diametralnie różni się od wizji innego autora. I to jest właśnie najciekawsze. Brak powielania tego samego charakteru głównego bohatera, i myślę, że właśnie przez to książka/saga tak szybko się nie nudzi. I to nie tylko ta, bo zawsze można odkryć – nawet nie w zamierzeniu pierwotnego twórcy – drobiazg, dzięki któremu na nowo odkrywamy daną postać. Właśnie dlatego tekst A dostaje ode mnie 2 pkt.
Natomiast drugi tekst dostał 3 pkt za oryginalność pod każdym względem. (Wiem, że zależy Ci na długiej opinii, więc chcąc, nie chcąc będę lała wodę. :P) Za opis życia w Forks, dzięki czemu mam wizję na losy mieszkańców i ich plotkarskie poczynania. Za nowy charakter przyjazdu Cullenów do miasteczka. Za innowacyjne informacje o ludziach, którzy z braku lepszych zajęć węszą dociekają zazwyczaj pozornie prawdziwych newsów.
Styl:
Tekst A: 2 pkt
Tekst B: 5 pkt
Od razu powiem, że te miniaturki są lepsze od Waszych wcześniejszych pod względem stylu. Jednak – pomimo że nie chcę tego robić – muszę zaznaczyć, że autorka tekstu B spisała się na medal, bo przez poprzednią Twoją mini brnęłam i szło mi trochę mozolnie, jednak tu… sama słodycz. Pięknie skomponowane, długie zdania z masą przemyśleń, metafor, porównań. Ładne zmiany narracji i widzę, że nie masz problemów z pierwszoosobówką, za co serdeczne gratulację. Nie zauważyłam żadnych błędów. Z kolei w drugim tekście pojawiło się kilka literówek, jednak nadrobiłaś to ładniej wplecionymi warunkami, ale o tym później. Krótkie zdania (!) nadały tekstowi dynamiki, a to nie przejdzie u mnie w tekście, w którym bohater „filozofuje”. Wiem, skąd masz to przyzwyczajenie pisania krótkich zdań, ale nie będę wyjawiała, co to za sekret, bo wszyscy od razu Cię poznają. :P Zauważyłam też potknięcia w narracji, tzn. w jednym zdaniu piszesz spojrzałem, skoczyłem, a kawałek dalej przenosisz się do teraźniejszości orzeczeniem zatapiam. Nu, nu. Jednak również tutaj podołałaś pod względem spójności tekstu i ładnego doboru metafor.
Spełnienie warunków:
Tekst A: 2 pkt
Tekst B: 1 pkt
Tutaj taki przydział ze względu na to, że bardziej podobało mi się wplecenie warunków w tekście pierwszym. Jakoś tak niewymuszone były i wcześniejsze zdania wprowadzały nad w owe kryterium pojedynku. Broń Boże nie mówię, że drugim tekście cokolwiek zostało wymuszone bądź niedopracowane, jednak to są moje widzi-mi-się i tyle. :P Z drugiej strony trochę zadziwił mnie fakt jasnego postawienia Edwarda w tekście drugim jako myśli przewodniej. Migał tylko jako Cullen, chyba, że to on jest narratorem pierwszego fragmentu tekstu. I dlatego dostałaś tylko jeden punkt za naciągnięcie własnych czy nie własnych warunków pojedynku. :P
Postacie:
Tekst A: 4 pkt
Tekst B: 1 pkt
Niezaprzeczalnie w tekście A Edward jest bardziej wyrazisty niż ogół bohaterów tekstu B, dlatego też dostałyście po tyle punktów. : ) Generalnie wolę teksty, gdzie autor skupia się na uczuciach, motywach i czynnościach jednego bohatera niż takiej trochę nijakiej grupy ludzi.
Ogólne wrażenie:
Tekst A: 2,5 pkt
Tekst B: 2,5 pkt
Generalnie wystrzegam się jak ognia przydzielania po równo punktów, jednak… oba teksty są na swój sposób wyjątkowe i mają swoje wady i zalety. Dlatego też nie chcę skrzywdzić żadnej autorki moim – być może – spaczonym punktem widzenia. Tekst A zachęca samą postacią Edwarda i jego nowymi poglądami na sprawy śmierci czy dojrzałości. Przeszkadzały jednak krótkie zdania (za które dostaniesz po tyłku! :P). Tekst B urzeka świetnym stylem i pełnym profesjonalizmem. Autorka skupia się na życiu mieszkańców Forks, co jest rzadko spotykane w tego typu tekstach jak i opowiadaniach.
Reasumując:
Tekst A: 12.5 pkt
Tekst B: 12,5 pkt
Gratuluję Tobie Robalu i Tobie Corny świetnych prac, bo naprawdę urzekły mnie o wiele bardziej niż poprzednie Wasze pracę. Spisałyście się na medal. :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 22:24, 07 Lut 2010 |
|
Przeczytałam. Mam zdecydowanego faworyta, ale to już wyniknie z oceny, wybaczcie mi krótkie uzasadnienia, po prostu mam ograniczony czas
Pomysł:
A - 4
B - 1
Cała rama tekstu A bardziej do mnie przemawia. W B pomysł jest taki... zwykły? Chyba tak. Bardzo przypadło mi do gustu ładne rozpoczęcie i zakończenie pierwszej pracy - takie stylowe.
Styl:
A - 3
B - 4
Styl B wydaje mi się być trochę lepszy. Postanowiłam spunktować tak, bo nie chcę dawać już remisów, chyba że innego wyjścia nie znajdę, a tutaj znalazłam Pewnie byłoby odwrotnie, ale w A dojrzałam literówki i ze dwa powtórzenia, które oczywiście zdarzają się nawet najlepszym.
Spełnienie:
A - 1,5
B - 1,5
Słów nie liczyłam itd, ale dojrzałam i dojrzałość i sadzawkę :D
Postacie:
A - 4
B - 1
W A Edward jest taki inny, taki ludzki. Aż miło się o nim czytało. W B postacie, jak dla mnie, są i ich nie ma. Niewyraźnie zarysowane, blado wypadają przy tekście A.
Ogólne wrażenie:
A - 4
B - 1
Już widać, że mój faworyt to tekst A. Na koniec powiem coś o dwóch momentach, które podobały mi się w tych pracach najbardziej.
Tekst A - dziewczyna o niebieskich oczach. Czytając, jak odgaduje kim jest Edward, a później jak ten odchodzi dalej byłam po prostu jak zaczarowana, pomyślałam sobie: Hej, to mogłaby być, któraś z nas!
W tekście B natomiast urzekł mnie akapit, o tym jak ludzie dorabiają sobie plotki na temat Cullenów. Trochę brakowało mi tego w kanonie, bo przecież Forks to nieduża miejscowość, a w takich nie ma tajemnic
Oglólnie tekst A mnie autentycznie zaczarował i choć pewnie punktacja wyjdzie dość surowo, to muszę przyznać, że oba utwory są świetne, a subiektywnie: w B czasami za dużo było zbędnych porównań czy epitetów. Za dużo. Zbędnych.
Razem:
A - 16,5
B - 8,5 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pon 0:43, 08 Lut 2010 |
|
Pomysł: 5 pkt.
A: 3
B: 2
Pomysł autorki pierwszego tekstu spodobał mi się bardziej, nie umiem dokładnie wypisać, co było najciekawsze, ale bardziej do mnie przemówił.
Styl: 7 pkt.
A: 2
B: 5
Zdecydowanie autorka tekstu B wygrywa pod tym względem. Wszystko czytało mi się tak płynnie, a zdania były cudownie rozwinięte. Po pierwszym akapicie tekstu zaczęłam ją podziwiać i jednocześnie zazdrościć, że potrafi tak wspaniale dobrać słowa i stworzyć cudowny tekst.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
A; 1,5
B: 1,5
Obie autorki spełniły je
Postacie: 5 pkt.
A: 3
B: 2
Może to przez narrację wybrałam tekst A, bo jednak autorka skupiła się na jednej postaci, opisała jej punkt widzenia i przybliżyła nam ją. Jednak muszę powiedzieć, że ten Edward kompletnie nie trafia do mnie, ja mam jakąś awersję do tej postaci i nawet jakby była genialnie opisana, to i tak mi się nie spodoba, jeśli pozostanie choć trochę w kanonie.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A: 2
B: 3
I jednak tutaj tekst B wygrywa. Sam styl autorki zrobił na mnie wrażenie, a opisy były genialne. Czytało mi się niesamowicie łatwo, a opis przeprowadzki Cullenów, tzn. samego zainteresowania nimi i powoli utraty tej fascynacji, spodobały mi się, bo co tu dużo pisać :)
RAZEM:
A: 11,5
B: 13,5
Obu autorkom gratuluje świetnych prac i życzę dużo weny
pozdrawiam,
nz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Annie_lullabell
Zły wampir
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Pon 11:27, 08 Lut 2010 |
|
Pomysł:
tekst A: 3
tekst B: 2
Tekst A jakos bardziej do mnie przemówił. Pokazał Edwarda targango mnóstwem emocji, który w sposób bardzo dojrzały i świadomy obiera ścieżki swojego życia. Pokazuje, że nie jest do końca takim złym wampirem, skoro zdołał się powstrzymać przed zaatakowaniem dziewczyny.
Drugi tekst też jest dobry i miałam dylemat. Jest on tajemniczy i ciężko właściwie mi określić, czy dobrze zrozumiałam. Z jednej strony mamy przestraszony i zaciekawiony tłum ludzi, a z drugiej tak naprawdę równie zagubiona rodzina Cullenów.
Styl:
tekst A: 2,5
tekst B: 4,5
Styl tekstu 2 jest bardziej przystępny, dlatego jemu przyznaję punktów. Co nie znaczy, że pierwszy był jakiś straszny. Po prostu inny.
Spełnienie warunków:
tekst A: 1,5
tekst B: 1,5
Obie autorki napisały zgodnie z warunkami.
Postacie:
tekst A: 3
tekst B: 2
Wolę Edwarda z tekstu A, gdyż jest on tam dokładnie ukazany, a w drugim tekście trzeba czytać między wierszami.
Ogólne wrażenie:
tekst A: 2
tekst B: 3
Podsumowując, przyznaję tak punkty, gdyż jednak to przez Tekst B szybciej przeszłam niż przez A. Oba były świetne i praktycznie równe pod względem pomysłu i wykonania. Obie autorki zrobiły coś zupełnie odmiennego.
Tekst A: 12 pkt.
Tekst B: 13 pkt.
Jak widać minimalna różnica
Gratuluję obu dziewczynom, gdyż zrobiły kawał dobrej roboty. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Wto 10:12, 09 Lut 2010 |
|
13 oddanych głosów zgromadziło pulę 325 punktów.
Tekst A otrzymał 159,5
Tekst B 165,5
Rożnicą 6 punktów zwycięża miniatura zatytułowana A byliśmy już prawie prawdziwi, której autorką jest:
Robaczek!
Gratulujemy obu Paniom wyrównanego pojedynku i dziękujemy za interesujące starcie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|