|
Autor |
Wiadomość |
Donna
Dobry wampir
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 77 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under
|
Wysłany:
Nie 0:41, 05 Gru 2010 |
|
Po pierwsze, dla moderacji - tytuł mojego FF pokrywa się z fandomem, bo oba noszą nazwę "Heroes", więc chyba nie muszę pisać Herosi, 5.12.2010 Herosi, prawda? :P
_____________________
Informacje ogólne.
Fandom: serial Heroes/Herosi.
Tytuł: Herosi.
Chomik: [link widoczny dla zalogowanych]
[OOC] - niektóre postacie, dokładniej jedna, są przedstawione w nieco inny sposób niż w serialu ale tak, że trzyma się to kupy, więc to nawet nie do końca OOC.
Beta: Dzwoneczek, której naprawdę bardzo, bardzo dziękuję i nie jestem w stanie w słowach określić swojej wdzięczności. Dzięki za wyłapanie każdego błędu i za poświęcony czas! :)
______________________
Słowem wprowadzenia, a słowo będzie bardzo długie. A więc, po pierwsze, TEN FF NIE JEST PRZEZNACZONY TYLKO DLA OSÓB ZAZNAJOMIONYCH Z SERIALEM "HEROES".
Dla osób, które są zaznajomione z serialem i obejrzały co najmniej pierwszy sezon, lub są w trakcie, oraz podkreślenie dla osób, które oglądały pierwsze cztery odcinki trzeciego sezonu.
Mój FF będzie kierowany głównie do osób, które oglądały Herosów. Powód - postać, o której piszę, została wspomniana na początku trzeciego sezonu Herosów, a z pewnych powodów, których nie chcę ujawniać jeśli ktoś jednak jest dopiero przy, powiedzmy, pierwszy sezonie, czytelnik powinien kojarzyć historię Niki Sanders oraz Tracy Strauss (to drugie jednak nie jest tak bardzo wymagane). Moją postacią będzie Barbara, która została zaledwie wspomniana w bodaj drugim lub trzecim odcinku trzeciego sezonu, jednak jest bardzo... hm... interesująca z pewnych powodów.
Oprócz tego, że główną postacią będzie właśnie Barbara, znajdą się tu postacie zarówno z serialu - z różnych sezonów - jak i przeze mnie stworzone.
Największym atutem dla osób, które już oglądały Herosów, jest to, iż w tekście występuje i będzie występować bardzo wiele napomknięć, takich krótkich zdań, sytuacji, odnoszących się do serialu. Kilka z nich może czytelnikowi nawet pomóc w zrozumieniu, co się dzieje, podczas gdy główna postać - Barbara - oraz czytelnicy bez znajomości serialu o niczym nie wiedzą (ot, hipotetycznie). Niektóre odniesienia będą miały średnie znaczenie, jakiś przekaz odnośnie danej sytuacji, wskazówka. Inne pełnią rolę wciągającą, niewinne wspomnienia z serialu. Jednakże! Herosi mają naprawdę wiele głównych bohaterów i naprawdę bardzo trudno zrobić to, co ja zrobiłam. Bowiem mój Fanfiction ma na celu DODAĆ do serialu jedną postać, ot tak, jakby miała tam być od początku. Wszystkie zdarzenie nie będą się kłócić z serialem w ten sposób, aby mogłyby naprawdę podczas oglądania danego odcinka wystąpić, jednocześnie trzymając się dokładnych dat różnych zdarzeń, dni, a nawet samego serialu (te właśnie połączenia). Piszę "odcinkowo" czyli przykładowo Rozdział 1 nosi nazwę Genesis tak jak pierwszy odcinek Herosów nosi taką samą nazwę. Polecam nawet przed przeczytaniem obejrzeć sobie 1 odcinek (albo na odwrót) Herosów :). To chyba tyle.
Ach, jeszcze jedno! Nie powinny tutaj wystąpić spojlery :) Oprócz drobnostek jak np. co leciało w TV u Isaaca w pierwszym odcinku...
Dla osób, które nie są zaznajomione z serialem.
Przyznaję, że czytelnik bez znajomości serialu trochę traci, gdyż w moim FF występuje wiele odniesień do serialu. Jednak nie są one potrzebne do zrozumienia tekstu, ponieważ postać wprowadzam tak, iż ona sama nie wie, co się wokół niej dzieje do końca i tak samo jak z biegiem serialu dowiadują się o tym różne postacie, tak samo przyjdzie czas, aby ona się dowiedziała. Innymi słowy, moja postać zdobywa wiedzę regularnie i zgodnie z przebiegiem serialu, więc nie musicie oglądać serialu, aby rozumieć, o czym tyczy tekst. Jednak... cóż, polecałabym na próbę przeczytanie 1 rozdziału mojego opowiadania i pobranie pierwszego, tylko jednego, odcinka Herosów dla zobaczenia efektu :) To chyba tyle.
EDIT: Jeśli ktoś chce, mogę mu pokazywać i tłumaczyć wszystkie odwołania do serialu, tekst będzie klarowniejszy. Wystarczy peemka, a ja wskażę miejsca i wytłumaczę :)
Oto tekst. Przyjemności :)
„Skąd to się wzięło – to poszukiwanie, ta potrzeba rozwiązywania tajemnic życia, podczas gdy nie możemy odpowiedzieć na najprostsze pytania? Dlaczego tu jesteśmy? Czym jest dusza? Skąd biorą się sny? Może lepiej nam bez tego szukania. Nie dociekać, nie pragnąć. Lecz to nie ludzka natura. Nie ludzkie serce. To nie dlatego tu jesteśmy”.
Herosi, sezon pierwszy, epizod pierwszy – „Genesis”.
Rozdział 1
Geneza
Barbara Zimmerman, TX, Dallas
Nie po raz pierwszy Barbara spędziła godzinę na siedzeniu na parapecie we wnęce okiennej, obserwując z czwartego piętra nastającą jesień. Był październik – większość liści zdążyła pospadać już z drzew, zakrywając trawniki i przysypując chodniki. Przyczepiły się ogonkami do źdźbeł trawy i nie puszczały bez względu na pogodę. Te, które nadal trzymały się gałęzi, przybrały płomiennie czerwone i złote barwy, zdobiąc krajobraz. Wraz z jesienią przyszedł niestety także spadek temperatury; silne, zimne wiatry, częste deszcze i szare chmury zasłaniające słońce.
Barbara zwykła siadać każdego ranka we wnęce okiennej, z kubkiem parującej herbaty w dłoni, i obserwować ludzi, którzy najwyraźniej miewali trudności z przystosowaniem się do panującej już pory roku. Pierwszą osobę, jaka wyszła z apartamentowca, w którym mieszkała Barbara, obserwowała z lekkim uśmiechem na ustach. Wyraźnie śpiesząca się kobieta raz za razem starała się zarzucić na siebie płaszcz z dzikim rozmachem. Podmuchy wiatru odrzucały prochowiec w tył, a jego właścicielka wykonywała pełne obroty w pogoni ręki za rękawem, tworząc coś w rodzaju dziwnego tańca. Najwyraźniej nie wpadła na to, że mogłaby po prostu przytrzymać płaszcz za kołnierz i bez gwałtownego podrzutu normalnie włożyć rękę do rękawa.
W całym mieszkaniu panował lekki chłód. Zimno ciągnące z otwartego balkonu nie przeszkadzało Barbarze dzięki kubkowi ciepłej czekolady. Ześliznęła się z parapetu i stanęła stopami na mroźnych płytkach. Wyglądało na to, że jej codzienny rytuał porannego obserwowania ludzi za oknem utrzymywał ją w spokoju – teraz jednak napięła mięśnie, a jej puls przyspieszył nieznacznie. Odłożyła kubek do zmywarki i ruszyła chwiejnym krokiem do sypialni.
Przeciągnęła się i z nowoczesnej bukowej komody wyjęła prosty czarny komplet bielizny. Już miała zdjąć szlafrok, gdy w jej głowie zaświtała pewna myśl. Rzuciła wieszak na łóżko i podeszła do szafy. Wyjęła z niej jasny, przyciągający wzrok komplet dessous. Składał się z cielistego gorsetu, majtek i seksownych pończoch. Długo wpatrywała się w niego w ciszy. Gdy poczuła, że się rumieni, odłożyła go szybko do szafy, schwyciła czarną bieliznę i kiwając głową z politowaniem dla samej siebie, poszła pod prysznic, pełna sprzecznych uczuć.
Prysznic, który pełnił rolę izolacji nerwów od organizmu Barbary, trwał piętnaście minut dłużej, niż się spodziewała i zdał się na nic. Przestraszona, pod groźbą spóźnienia się, ubrała na siebie już wczoraj przygotowane ciuchy i wyszła z mieszkania pospiesznym krokiem, nie zdając nawet sobie sprawy z tego, że stała się jedną z osób, które zwykła rano obserwować przez okno z czwartego piętra. Spojrzała na zegarek i serce jej zabiło na widok dochodzącej godziny dwunastej.
Ku jej szczęściu niemal wpadła na taksówkę, gdy wychodziła z apartamentowca, więc zaoszczędziła sobie około czterech minut czekania. Z South Lamar Street do Galleria Dallas jechało się w przybliżeniu około dwudziestu, dwudziestu pięciu minut przy niedużym ruchu. Taksówkarz zmieściłby się w tym przedziale, a nawet dojechał na miejsce szybciej, gdyby nie mini-korek, który zatrzymał ich na cenne dla Barbary trzysta sześćdziesiąt dziewięć sekund – odliczała dokładnie na zegarku. Srebrny citroen, zgnieciony pod dziwnymi kątami, leżał na dachu na środku skrzyżowania, a wokół niego stały wozy policyjne i karetka.
- Ale go rąbnęło – skomentował taksówkarz.
Dochodziło pół do pierwszej po południu, gdy Barbara z roztargnienia zapłaciła taksówkarzowi stanowczo za dużo, wysiadła i ruszyła w stronę wielkiej budowli, jaką była Galleria Dallas.
***
Mimo że nawet po kilku wizytach Galleria Dallas robiła na ludziach wrażenie, Barbara nie zaszczyciła wzrokiem żadnej wspaniałości ogromnego centrum handlowego. Obojętnie przeszła obok rzucających się w oczy sklepów z nazwami przywodzącymi człowiekowi na myśl styl i klasę, nie przystanęła, aby wychylić się przez barierkę i spojrzeć na mieszczące się na najniższym piętrze lodowisko i nie westchnęła na widok szklanego sklepienia. Za to regularnie spoglądała na zegarek. Jestem spóźniona – myślała gorączkowo. – Ale czy naprawdę muszę pół godziny chodzić po całym centrum? – żachnęła się w myślach. Bowiem zgodnie z planem powinna pojawić się w Gallerii Dallas dwadzieścia po dwunastej, a zrobiła to dwanaście minut później – te dwanaście minut z kolei powinna wykorzystać na chodzenie po sklepach i rozglądanie się. Teraz myślała gorączkowo, czy następne pół godziny powinna spędzić, zgodnie z planem, na zjedzeniu czegoś niewielkiego jak frytki i nabyciu czegoś kosztownego w jednym ze sklepów, czy może zamiast konsumpcji zdać się na chodzenie po centrum, rozglądanie się po sklepach i kupienie ciucha.
Jakiś szept podpowiadał jej, że zaczyna panikować. Nie mogła zadecydować, jak rozłożyć to trzydzieści minut, zupełnie jakby napadł ją chorobliwy brak jakiejkolwiek samodzielności. W rezultacie zaczęła nerwowo strzelać palcami i kręcić głową, jakby ścierpła jej szyja. Nawet puls jej odrobinę przyspieszył. W jej umyśle roiło się od pytań: „Czy nie mogę pominąć jednej z części planu?”, „Czy jeśli opuszczę jedzenie, to przysporzę mu kłopotów?”, „Powinnam może przyznać, że dałam plamę i poprosić o kolejne spotkanie?”, „Czy to wszystko jest tak ważne, że nie mogę improwizować?”. I co najistotniejsze: „Kiedy on stał się taki drobiazgowy, uparty i stanowczy?”.
Dopiero po pięciu minutach zorientowała się, że chodzi w kółko. Postanowiła to jakoś wykorzystać i ze sztucznym zainteresowaniem zaczęła przeglądać ubrania w różnych sklepach. Gdy minęło sześć minut, zatrzymała się w Nordstromie i przymierzała różne rzeczy, nie patrząc nawet na efekt w lustrze. Popadła w trans i każde kolejne ubranie przyspieszało jej puls. Im bliżej było trzynastej, tym szybciej biło jej serce, jakby samo odmierzało czas.
Gdy zostało jej siedem minut i zrozumiała, że w ciągu kolejnych czterech musi coś kupić, poczuła nagłą potrzebę odizolowania się od klientów, sklepu, a nawet całego centrum. Chwyciła najbliższy wieszak i nie patrząc, co to jest, ukryła się w przebieralni. Napięcie wzrastało w niej z sekundy na sekundę, czuła się jak bomba, której licznik dochodzi do zera. Spojrzała w lustro i doznała wrażenia, jakby z jej płuc uciekło całe powietrze. Jej oczy zachodziły bielą jasną jak śnieg. Mimo białych gałek ocznych widziała normalnie.
Jeszcze.
Z transu, w jaki popadła, wpatrując się w lustro i tocząc wewnętrzną walkę, wyrwał ją krzyk, zapewne należący do jakiejś klientki.
- Panie Muggles! – fuknął kobiecy głos.
- Proszę pani, naprawdę bym odradzał wprowadzanie tutaj psów...
- Sandro – upomniał się jakiś ciężki, męski głos.
- Idziemy, panie Muggles, prawda? – zaszczebiotała kobieta nienaturalnie piskliwym głosem. – W dalszym ciągu nie rozumiem, dlaczego miałby tu być Noah i po co potrzebuje mojej pomocy...
Barbara chwyciła się tej rozmowy i choć niewiele rozumiała z codziennych problemów normalnych ludzi, to ucieszyła się, że jej białe oczy nie zmieniły właściwości, a jedynie kolor. Sprowadziło ją to na ziemię. W końcu zdecydowała, że powinna coś kupić, więc poczekała, aż jej oczy zrobią się normalne i gdy już wyszła z przebieralni, wybrała biały prochowiec z rękawami trochę powyżej nadgarstków.
Nie rozumiała dlaczego, ale wszystko nagle wróciło. Kasjerka oddawała jej kartę kredytową, a kasjer pakował płaszcz, gdy jej puls podskoczył gwałtownie. Zmrużyła powieki przerażona, a gdy odzyskała swoją kartę kredytową i schwyciła torbę, niemal wybiegła ze sklepu. Oczy zaczęły ją intensywnie piec.
Czuła narastającą panikę, to już nie było zwykłe napięcie. Instynkt podpowiadał, że jej oczy już stały się białe. Sama nie wiedziała, kiedy straciła kontrolę, ale nagle para najbliżej stojących ludzi dosłownie stała się naga, a potem...
Chciała wziąć głęboki wdech, ale coś blokowało jej płuca. Czuła adrenalinę w żyłach, strach sączący się w rozmiękłych mięśniach i histerię stopniowo wypełniającą jej głowę. Spojrzała na parę pokazującą ją sobie palcami. Wyglądali jak obdarci ze skóry i wysuszeni – Barbara widziała każdy mięsień, a gdzieniegdzie żyły wypełnione krwią. Ruszyła przez tłum i im dalej się przez niego przedzierała, coraz to nowsi ludzie zamieniali się w chodzących umarlaków. Gdy poczuła napływającą histerię, wspinającą się po gardle niczym wstrzymywany krzyk, zaczęła odsuwać się od wszystkich, którzy znaleźli się bliżej niż trzy kroki od niej. A oni patrzyli na nią, jakby oczekiwali, że dostanie jakiegoś ataku, upadnie na podłogę i umrze. Zamykała oczy, zasłaniała je dłońmi, jednocześnie rękami odgradzając się od najbliżej znajdujących się osób. Zaczęło kręcić się jej w głowie – czuła się jak zwierze w potrzasku. Nie wiedziała, w którą stronę uciekać. Jak się uratować. Przepychała się przez tłum dalej i dalej, aż nieświadomie wparowała na miejsce spotkania.
***
Wpadła do średnio zatłoczonego sklepu i oparła się o filar, dysząc ciężko. Do każdego z czterech boków kolumny przykręcone były krótkie ławki z miękkimi oparciami. Opadła ciężko na jedną z nich, rozchyliła nogi i włożyła pomiędzy nie głowę. Jej poziom histerii, poczucia, że nie ma gdzie się schować, powiększył się, gdy zamiast podłogi zobaczyła wielką dziurę, ukazującą ludzi jedzących przy stolikach piętro niżej. Jęknęła spazmatycznie, zamknęła oczy i zakryła je dłońmi. Podłoga wróciła na swoje miejsce, ale ani powieka, ani ręka nie zasłaniały jej widoku białych kafelków i własnych nóg. Już niemal zaczęła tracić kontakt z otoczeniem, gdy...
- Wszystko w porządku?
Zareagowała nie na głos, lecz na dłoń dotykającą jej ramienia. Podskoczyła i otworzyła oczy, ale natychmiast zamknęła je z powrotem.
- Tak – odruchowo skłamała. Ale tym razem było z nią tak bardzo nie „w porządku”, że postanowiła zignorować grzecznościowe kłamstewka. – Nie, nie jest w porządku – odpowiedziała Niemcowi i zapragnęła spojrzeć mu prosto w oczy, aby sam się przekonał, ale nie chciała zobaczyć go w ten sposób... pozbawionego skóry, wysuszonego. Pragnęła po prostu spojrzeć mu w oczy i poszukać pomocy.
- Spokojnie – polecił.
Znów schowała głowę między nogi, oddychając chrapliwie. Chciała uciec gdzieś, gdzie nikt nie mógłby na nią spojrzeć, gdzieś, gdzie ona nie mogłaby spojrzeć na nikogo i na nic. Marzyła o ciemności. Nie potrafiła jednak od tego uciec, cokolwiek spróbowałaby zrobić, nawet jej powieki nie spełniały swojej roli.
- Emil – szepnęła płaczliwie w stronę podłogi – ja nie jestem w stanie tego kontrolować. To nie chce odejść!
- Spokojnie – powtórzył tylko, znów kładąc dłoń na jej ramieniu. Jego głos kontrastował z uczuciami, które targały Barbarą.
Rozpacz i histeria powoli przechodziły w gniew. Miała ochotę wykrzyczeć, co jej leży na sercu, ale rozsądek podpowiadał, że to mogłoby Emilowi zaszkodzić.
- Powiedziałeś, że wytłumaczysz – szepnęła roztrzęsionym głosem. – Nie mogę od tego uciec, ja... Ja tego nie chcę.
- Porozmawiamy o wszystkim, zgodnie z obietnicą, ale teraz musisz się uspokoić – rzekł ze stoickim spokojem, pasującym do humoru Barbary jak pięść do nosa.
- Mam już dość tego, że każesz mi czekać i się uspokajać – żachnęła się.
Z twarzy Emila zniknął charakterystyczny dla niego półuśmiech. Spojrzał na nią uważnie. Barbara była bardzo spokojną osobą i z reguły, jeśli coś jej się nie podobało, zatrzymywała to dla siebie. Pomyślała, że zapewne od ostatnich pięciu minut zachowuje się jak zupełnie inna osoba i postanowiła wziąć się w garść.
Zaledwie to pomyślała, a pieczenie oczu raptownie zniknęło. Dłoń, która wcześniej stała się niewidzialna, teraz wracała. Najpierw pojawiły się białe kości. Barbara wyprostowała się i ścisnęła pięść, patrząc na ruszający się szkielet ręki. Chwilę później uwidoczniły się mięśnie, wysuszone i bezkrwiste, aby po krótkim momencie przesyciła je krew. Następnie pojawiły się żyły. Ręka obrosła skórą. I dopiero gdy przed oczami zobaczyła coś jasnego, po czym zupełnie straciła wzrok, z ulgą witając czerń, uświadomiła sobie, że już od jakiegoś czasu miała zamknięte oczy.
Przez chwilę w jej głowie panowała głucha cisza. Z czegoś zbliżonego do letargu, pełnego ciemności i ciszy, wyrwało Barbarę jej własne westchnienie. Poczuła, że odzyskała trzeźwość umysłu, jakby przed chwilą miała jakiś atak choroby, który przeszedł bez śladu.
- Musimy iść – zadecydowała i otworzyła oczy. W pierwszej sekundzie jej serce zabiło szybciej, ale nie zobaczyła nic dziwnego, nic nienormalnego. Uśmiechnęła się do Emila, a na widok jego skonfundowanej miny wyszczerzyła zęby. Wyraz jego twarzy dał jej trochę do myślenia i musiała przyznać, że tak nagła zmiana humoru, od nerwów przez histerię aż do uradowania, dziwiła ją samą. Sądziła, że zna siebie. Uważała się za osobę spokojną, empatyczną i opanowaną, podczas gdy w ciągu jednej godziny okazało się, że nie posiada żadnej z tych cech.
Emil miał jeszcze bardziej zagubioną minę. Teraz Barbara przestała się uśmiechać, patrząc na niego przenikliwie, ze zmartwieniem. Jej myśli ciągnęły w stronę przemyśleń odnośnie do tego, jak zmieniło się jej życie i siłą zmusiła się do wstania, kiwnięcia głową na Emila i wyjścia ze sklepu.
***
Wyglądali odrobinie dziwnie, idąc ramię w ramię. Barbara, ubrana na jasno, szła przed siebie wyprostowana i jakby zamyślona, a obok niej człapał kaczkowatym chodem Niemiec, łypiąc spode łba na wszystkie osoby, które śmiały zatrzymać spojrzenie na jego podeszwach odchodzących od butów, znoszonej skórzanej kurtce, poczochranych krótkich włosach lub nieogolonej szczęce.
- Przestań odstraszać ludzi wzrokiem – poprosiła w końcu Barbara, gdy Emil rzucił nieszczęśliwe, groźne spojrzenie jakiemuś mężczyźnie w garniturze, patrzącym na niego z pogardą. Po tych słowach tak nagle weszła do sklepu, jakby postanowiła to zrobić w ostatniej chwili. Niemiec musiał się cofnąć, żeby za nią pójść.
- Gdzie idziesz? Powinno nas już tu nie być – przypomniał jej.
- Zamówiłam ci kilka rzeczy... Pomyślałam, że... że coś może ci się przydać, no bo... – Zatrzymała się i omiotła go znaczącym spojrzeniem. – No bo naprawdę przydałoby ci się coś nowego do ubrania. A można tutaj to zrobić przez internet, bo jeśli się nie wie, jaki rozmiar kupić, to wystarczy wybrać jeden z modeli na stronie i wyskakują ci takie opcje... Stopę zgadywałam, ale chyba trafiłam...
- Jąkasz się – przerwał jej, uśmiechając się, jakby ktoś ogłosił, że od teraz będą dwa Boże Narodzenia w roku.
Barbara żachnęła się w myślach. Nadal potrafił wprawić ją w konfuzję i zakłopotanie.
- Co to ma do czegokolwiek? – obruszyła się.
Wzruszył ramionami.
- Miło widzieć, że wracasz do normalności. – Włożył koniuszek języka między zęby z charakterystyczną miną, jakby chciał powiedzieć: „Od teraz będę złośliwy”.
- Nie marudź – wymamrotała – bo nie dostaniesz ciuchów.
Emil zrobił teatralnie załamaną minę, a Barbara ściągnęła usta w wąski dzióbek. Robiąc głupie miny i walcząc o to, kto dłużej wytrzyma, zupełnie zapomnieli, że stoją pośrodku sklepu. Taka wojna na spojrzenia przypominała Barbarze, jak mało skomplikowane było wszystko rok temu.
Przegrała walkę, gdy poczuła, że zaczynają ją szczypać oczy. Serce znów zabiło jej szybciej, a Niemiec chyba zrozumiał, o czym pomyślała, bo zrobił poważną minę.
- To nic – szepnęła szybko. – Tylko oczy szczypią podobnie, gdy... no wiesz...
- Raz się uspokoiłaś, będziesz potrafiła to zrobić i drugi raz – powiedział z nutą pewności w głosie.
Po mrugnięciu kilka razy szczypanie zniknęło. To nic dziwnego, uspokoiła się, to przez to, że długo miałam otwarte oczy.
- To nic – powtórzyła i uśmiechnęła się, ale wypadło to jakoś blado w porównaniu z uśmiechem, który miała na twarzy dwie minuty temu. Chcąc zmienić temat, wypaliła: – Poza tym wcale się nie uspokoiłam wtedy w sklepie. To tak jakby... samo odeszło. – Ruszyła w stronę kasy, ale nie usłyszała kroków Niemca. – Co jest? – zapytała, obróciwszy się w stronę Emila, który wyglądał, jakby odpłynęła mu krew z twarzy.
- Jesteś pewna? – wydusił, a jego oczy rozwarły się szerzej.
- Pewna czego?
Podszedł do niej zamaszystym krokiem i złapał za ramiona.
- Jesteś pewna, że to samo odeszło? Że to nie ty się uspokoiłaś, tylko to się uspokoiło? – rzucił z naciskiem. – Poczułaś, jakby odpływało? Znikało?
Patrzyła na niego zdezorientowana.
- Ja widziałam, jak to znikało – odrzekła, myśląc o wcześniej pojawiającej się dłoni. – O co chodzi?
Niemiec rozejrzał się z nagłą paniką. Spojrzał na kasę i uniósł rękę, jakby oczekiwał, że ta do niego przyleci.
- On tu jest – szepnął cicho i okręcił się w miejscu. – On tu jest! – powtórzył głośniej, opuściwszy rękę.
Zrobił taki ruch, jakby chciał wybiec. Barbara złapała go za nadgarstek w ostatniej chwili, starając się zignorować wpatrującą się w nich kasjerkę.
- Czekaj, czekaj! Kto jest? O co ci chodzi? – szepnęła.
Przeszył ją spojrzeniem swoich niebieskich oczu, a w nich Barbara zobaczyła strach.
- Jest taki facet... taki... jeden z tamtych. On mnie goni, już od jakiegoś czasu, a przy nim nie mogę używać... – Znów rozejrzał się. Barbara nagle przestraszyła się o jego zdrowie psychiczne.
- Czekaj, czekaj! – zawołała, bo Emil starał się wyrwać. – Przesadzasz, tu nikogo nie ma. Nikt cię nie śledzi. Teraz to ty musisz się uspokoić. Jesteśmy w środku zatłoczonego centrum handlowego, nawet jeśli ktoś by tu był, nie odważyłby się czegokolwiek zrobić.
Niemiec wciąż nie wyglądał na przekonanego, ale najwyraźniej uznał, że nie ma się co kłócić i niepotrzebnie zwracać na siebie uwagi. Barbara skorzystała z tej sposobności i, ciągnąc go za rękaw, podeszła do kasy.
- Chciałabym odebrać zamówienie... – Zaczęła grzebać w torebce, aż znalazła niewielką kartkę. – Proszę.
Kasjerka odebrała wydrukowany paragon i zmierzyła go szorstkim spojrzeniem, jakby ten ją wyzywał. Następnie równie krytycznym wzrokiem obrzuciła Emila. Wyglądała tak, jakby chciała skomentować ubiór Niemca, ale jeszcze raz przyjrzała się kartce i westchnęła niczym zmęczona królowa.
- Się robi. – Rozejrzała się i zawołała: – Caroline!
Zza regału z butami dla kobiet wyjrzała pulchna blondynka w stroju sprzedawczyni.
- No? – rzuciła lakonicznie.
- Zajmiesz naszych klientów? – Po czym rzuciła Niemcowi perfidne spojrzenie.
Podczas gdy Barbara i Emil czekali pod pilnym okiem Caroline, kasjerka weszła do magazynu. Po całym sklepie rozchodziły się takie dźwięki, jakby ktoś coś niedbale przerzucał, aż w końcu młoda dziewczyna wyszła, pod pachy uzbrojona w torby.
Niemcowi szczęka opadła.
- Barb... – zaczął zdezorientowany, ale kasjerka wyszczerzyła zęby i przerwała mu:
- To jeszcze nie wszystko.
Gdy dziewczyna wróciła do magazynu, Emil spojrzał wymownie na Barbarę. Wzruszyła ramionami.
- Mówiłam, że musisz mieć coś porządnego, a nie utrzymasz niczego w dobrym stanie, jeśli będziesz tylko to nosił, prawda?
Niemiec uparł się, żeby nieść wszystkie torby i dał Barbarze jedną tylko dlatego, że nie zostało mu miejsca na żadnym palcu, gdzie mógłby coś jeszcze powiesić. Była jednak zadowolona, że przestał się dąsać, gdy pokrótce przejrzał, co mu kupiła. Na widok niezwykle wygodnych i jednocześnie modnych butów do biegania aż się rozpromienił, choć Barbara sądziła, że gdyby to ona dostała nowe buty podczas uciekania przed niezidentyfikowanymi ludźmi, to bałaby się, że je od razu zniszczy. Ale cieszyła się. Cieszyła się z tego, że spotkała Emila, z tego, że niedługo wszystko jej dokładniej wyjaśni i z tego, że przez ostrożne noszenie toreb zapomniał o swojej paranoi.
Gdy taksówka przyjechała, taksówkarz zaoferował pomoc z torbami, dzięki czemu włożenie ich wszystkich do bagażnika zajęło góra minutę. Podczas jazdy Barbara i Emil gawędzili o błahych sprawach, jak pogoda czy programy telewizyjne. Za to unikali rozmowy o tym, co miało nadejść za piętnaście minut. Dowcipkowali i starali się unikać takich tematów jak ostatni tydzień ich życia.
***
Kobietę przeszyło zimno, gdy postawiła gołą stopę na kamiennej posadzce. Po drugiej stronie otworzyła się brama, a z niej wyszedł mężczyzna. Miał dwie duże szramy na twarzy, a jego szerokie i umięśnione ciało pokazywało jeszcze więcej ran. Miał na sobie zniszczone skórzane buty, poplamioną krwią ciemnozieloną koszulkę i dżinsy do kolan, poszarpane i brudne. Jego tłuste włosy opadały na jedno oko, drugie patrzyło na kobietę. Obnażył zęby jak zwierzę.
- I oto są! Pierwsza dziś walka! – rozległ się głos. Odbił się echem od ścian kamiennego pomieszczenia. Widownia rozmieszczona wokół owalnego ringu zawyła. – Wszystkie pieniądze postawione, głosy oddane. Dwójka nowicjuszy przeciwko sobie, proszę o oklaski! Zbliżcie się do siebie – huknął głos w stronę areny już o wiele mniej przyjaznym tonem.
Kobieta drżącym krokiem podeszła do wyznaczonego białym kołem miejsca, niemal na środku zimnego ringu. Trzęsła się z zimna i strachu, a gdy pięć kroków przed nią stanął potężny mężczyzna, znacznie większy od niej, zaczęła oddychać spazmatycznie.
- Przypomnę tylko, że zwycięzca będzie walczył za dwa dni z Nortonem, który w ostatniej rundzie pokonał Siódemkę. Ciężko stwierdzić, czy będzie ona w stanie wziąć udział w następnym meczu... Jaszczur może wygrać walkowerem... – Z jednej strony tłumu rozległy się wesołe krzyki, z drugiej zawiedzione jęki.
Na obskurnym stadionie zapanowała cisza. Dziki mężczyzna zaśmiał się drwiąco i przejechał wielką łapą po dwudniowym zaroście. Kobieta powiodła błagalnym wzrokiem po widowni, ale oni patrzyli na nią z ciekawością, zupełnie jak na zwierzę w klatce. Wyszeptała krótkie „błagam”, ale nikt nie ruszył się z miejsca. Łzy spłynęły po jej brudnej twarzy. „Błagam”, powtórzyła głośniej i straciła kontrolę nad swoimi mięśniami. Upadła na kolana, nie mogąc się opanować. Ale nikt nie sprzeciwiał się, nikt nie krzyczał – nadal była w wyrysowanym kredą kole, więc czemu mieliby czuć jakiekolwiek emocje? Była nikim.
Jej kolejny szloch z prośbą o jakąkolwiek pomoc zagłuszył dźwięk dzwonka, a gdy ten zamilkł, barczysty mężczyzna ruszył w jej stronę. Zaczęła odsuwać się po zimnej posadzce.
- Błagam, nie, proszę – zapłakała, ale on z bezwzględną miną złapał ją za włosy i uniósł na nogi.
- To będzie łatwiejsze, niż myślałem – szepnął, przejechał językiem po jej szyi i odrzucił ją.
Upadła ciężko, powietrze uciekło jej z płuc, nie mogła złapać oddechu, a całe ciało przeszywał ból po upadku. Coś jednak mówiło jej, że musi się ruszać i mimo bólu kolan, klatki piersiowej i dłoni zaczęła czołgać się przed siebie. Usłyszała kroki i ze szlochem przyspieszyła. Ogarnął ją strach, wiedziała, że nie da rady, że mu nie ucieknie... Poczuła dłonie na swojej nodze. Mężczyzna szarpnął mocno, a kobieta, nie spodziewając się tego, uderzyła głową w podłogę. Nie mogła trzeźwo myśleć, dominowało w niej poczucie bezsilności i strachu, a także chęć ucieczki, ale on jej nie pozwalał. Za każdym razem, gdy dźwigała się na ręce albo błagała o litość, szarpał ją za nogę tak, że znów upadała. Wkrótce wiedziała, że na nic się to nie zda, jednak w jej głowie kołatała myśl, że jeśli przestanie się opierać, on zabije ją tu i teraz. Jej jedyną, małą szansą jest granie na zwłokę. Choć dla niego to tylko zabawa. W tej ciemnej komnacie, na arenie on był drapieżnikiem, a ona zdobyczą.
Szarpnęła nogą i poczuła, jak mężczyzna ją puszcza, jednak miała pewność, iż nie spodziewał się, że wstanie najszybciej, jak potrafiła i zacznie biec. Dobiegła do bramy i zaczęła uderzać w nią rękami, ale grube łańcuchy nawet nie drgnęły.
- POMOCY, BŁAGAM! – wrzasnęła i naparła na bramę. Usłyszała za sobą kroki. – PROSZĘ!
Odwróciła się i zobaczyła go przed sobą. Oblizał usta i uderzył ją w twarz tak mocno, że upadła. Po widowni przeszedł jęk zmieszany z krzykiem. Czując piekący policzek i zdarty łokieć, zaszlochała i odczołgała się do tyłu. Natrafiła na coś ręką.
Zauważyła kamień i nagle zrozumiała, że są ostre i rozłożone w czterech miejscach na arenie. A gdy mężczyzna podszedł do niej, spostrzegła, że trzyma czarny kamień w dłoni.
- Skończmy tę dziecinadę – warknął i z całym rozmachem rzucił kamieniem w jej stronę.
Kobieta poczuła jeszcze bardziej dotkliwe zimno, a potem powiew ciepła... Łagodny i subtelny, lecz dostrzegalny. I choć nie wiedziała, co się stało, chwilę później jej włosy szalały na wietrze, który zerwał się znikąd. Kamień, który, jak pomyślała, powinien już ją zabić, pomknął w stronę bramy, potem skręcił, okrążył kobietę i zaczął latać wokół niej, a ten sam ruch wykonywały jej włosy i koszulka. Wiatr był zimny, ale nie w taki sposób jak kamienna posadzka – raczej orzeźwiający, przyjemny i łagodzący ból.
Wkrótce do wiru wiatru dołączył się brud, kurz i drugi sporych rozmiarów kamień. Wpatrywała się mało przytomnie w mini tajfun, który panował wokół niej. Pragnęła zasnąć, choć coś jej mówiło, że nie powinna.
- Przede mną się nie schowasz! – usłyszała wściekły głos, ledwo przebijający się przez gwizd wichury. Następnie coś dziwnie kliknęło, a przez ścianę wiatru przedarła się męska pięść. Kobieta zrozumiała, że to, co się stało, wcale jej nie pomoże, że to tylko zefirek, zwłaszcza w porównaniu z jego siłą...
Wtedy jeden z wirujących kamieni trzasnął w łokieć wyciągniętej ręki. Rozległ się dźwięk łamiącej się kości – tak głośny, że zagłuszył świst wiatru. Ten jednak po chwili urósł i zamienił się we wściekłe syczenie, niemal krzyk przyspieszający pracę serca, przerażający i taki naturalny... Nie można było nawet usłyszeć wrzasków bólu mężczyzny.
Kobieta zemdlała.
„To poszukiwania, ta potrzeba rozwiązywania tajemnic życia – tak naprawdę, jakie to ma znaczenie, skoro ludzkie serce znajduje sens tylko w najdrobniejszych chwilach? Są tutaj – wśród nas. W cieniu, w świetle, wszędzie. Czy sami już o tym wiedzą?”
Herosi, sezon pierwszy, epizod pierwszy - „Genesis”. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Nie 1:17, 05 Gru 2010, w całości zmieniany 6 razy
|
|
|
|
|
|
rani
Dobry wampir
Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 244 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy
|
Wysłany:
Nie 12:23, 05 Gru 2010 |
|
Przyszła skomentować, bo i tak wie, że ją to nie ominie
O tym opowiadaniu słyszałam już od kilku tygodni i naprawdę byłam ciekawa, co w końcy wykombinujesz. Odeszłaś bardzo od pierwszej wersji tego tekstu i bardzo mi się to podoba. Jak ci już mówiłam, w pierwszej wersji było zbyt duże tempo akcji i czytelnik po prostu się męczył czytając to. Teraz zaczęłaś bardzo spokojnie, stopniowo dynamizując tekst i wprowadzając nowe rzeczy.
Poznajemy Barbarę, która wydaję mi się być osobą bardzo samotną, stroniącą od ludzi. Jest raczej obserwatorką życia, sama w nim nie uczestnicząc. Zaskoczyłaś mnie tym, jak ją stworzyłaś. Bo pamiętam twoje szalone pomysły na jej temat Przedstawiłaś nam zagubioną młodą kobietę, którą przerasta to, co o sobie niedawno odkryła.
Najpierw nie zrozumiałam o co chodzi z tym chodzeniem po centrum handlowym i odmierzaniem czasu. Bardzo mi się podoba to, jak przedstawiłaś moc Barbary. Bardzo to było obrazowe i takie dokładne. Przypomniał mi się taki teledysk Robbiego Williamsa, w którym najpierw tanczą goli ludzi, potem bez skóry, a potem same szkielety. Nie wiem czy kojarzysz :P
Niemiec jak na razie jest zagadką. Możemy się tylko domyśleć, że wie o wiele więcej od Barbary. Ona musi na nim polegać, bo nie ma innego wyjścia. Tylko on może jej pomóc. Wydaję mi się, że uzależniła się od spotkań z nim.
Domyślam się kim jest ów mężczyzna, który podąża za Niemcem. Jestem ciekawa, czy to naprawdę on był w tym centrum handlowym, czy to może sama Barbara się uspokoiła.
Ale najbardziej ciekawi mnie kim jest ta kobieta z ringu. Niewątpliwie ma jakąś moc. Bardzo fajnie to nam ukazałaś, ale zastanawiam się, jaki ona ma związek z Barbarą? I dlaczego znalazła się w takim miejscu? Strasznie mnie tym zaintrygowałaś.
Ogólnie bardzo mi się podoba. Przyczepić mogę się do tego, że od czasu do czasu używasz bardzo potocznych słów, ale nie przeszkadza to w czytaniu. Cieszę się, że jednak tak poprowadziłaś początek tej historii. Zaintrygowałaś, sprawiłaś, że chce się czytać dalej. No i tyle. Howk |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Paramox22
Zły wampir
Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 32 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD
|
Wysłany:
Nie 22:18, 05 Gru 2010 |
|
Przybyłam, jak obiecałam. Btw fajny nick, nie poznałam Cię
Byłam bardzo ciekawa tego opowiadania, jak zdecydowałaś się wykreować postać Barbary i w jakiej sytuacji ją postawisz. Nie oglądałam serialu, może parę urywek; odcinki, które już zdążyły zblaknąć w mojej pamięci. Pierwszy rozdział przeczytałam z wielkim zainteresowaniem oraz z milionem pytań i przypuszczeń.
Bardzo podoba mi się główna postać - Barbara. Wydaje mi się tajemniczą osobą, lekko skrytą i czyżby zakupoholiczką? Jej zdolności niby wyjaśniłaś, niby wiem, o co chodzi, ale ciężko to nazwać i jestem pewna, że nas zaskoczysz. I tu pojawiają się moje braki serialowe co do postaci Emila. O ile dobrze pamiętam, to mówiłaś, że nie występuje w serialu, no ale intryguje mnie. Niby wiem, że jest zbiegłym kryminalistą, ale co on zrobił, że go ścigają? Jestem naprawdę zaintrygowana. Noi jeszcze ten ring. To dopiero podtrzymanie napięcia. Ciekawi mnie, kto przeżyje - kobieta czy mężczyzna. Może on ją zabije, gdy ta będzie nieprzytomna? A może ona ukaże nagle jakieś swoje tajemnicze moce, powalając napastnika? Wracając do Barbary, to podoba mi się to, jak opisujesz dokładnie każdą czynność - liście spadające z drzew, ludzi za oknem apartamentowca i chociażby to, że taksówkarz pomaga im włożyć zakupy. Niby takie detale, ale uroku opowiadaniu dodają. Widać, że akcja się zaczyna (paramox + akcja = zauroczenie opowiadaniem xD), poza tym to wciągasz czytelnika i sprawiasz, że ma ochotę na kolejne rozdziały; tak, mówię o sobie. Dodam jeszcze, że bardzo polubiłam Emila, nie wiem czemu.
Ach! I czytając ten rozdział, też miałam przed oczami teledysk Robbiego Williamsa. A wiecie, że to jest zakazana piosenka i wycinają zawsze najlepszą część z teledysku?
Całkowicie uwielbiam Twój styl. Nasuwa mi się trochę myśl z pewnym artykułem na stronie fanów pisarza, gdzie Masterton wspomina o tym, że pisząc książki, patrzy w lusterko, wyobrażając sobie, co zrobi dana osoba i jak opisać to, co wyraża twarz bohatera. Ty właśnie tak pięknie opisujesz detale, tak dokładnie, że od razu kojarzy mi się z tą metodą. Przez tekst przemija się szybko i w ogóle to miło mi się to opowiadanie czyta. Poza tym to życzę Ci wiele weny.
Napisałabym coś więcej, ale czeka mnie nocna sesja nauki z paroma, jakże uroczymi, przedmiotami. Za wszelkie błędy przepraszam,
Miłego dnia/wieczoru! |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Donna
Dobry wampir
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 77 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under
|
Wysłany:
Nie 23:13, 05 Gru 2010 |
|
Raniak, co do twojego komentarza... cóż, dziękuję, ale zastrzeżeniem nie mam.
Za to Paramox, muszę wyprowadzić cię z błędu Emil jest zmiennie nazywany Niemcem, a postać Niemca jak najbardziej wystąpiła w serialu, tyle że była bardzo... cóż, to tyczy się przyszłości Niemca, więc powiem może tylko, że ten odcinek to sezon 1, a Niemiec pojawił się w sezonie trzecim dopiero i tam wyglądał bardzo... jakby się nagle szybko postarzał. Podczas gdy gra Niemca ten oto facet, którego zdjęcie zaraz wkleję, i zakładam sobie, pisząc ff, że tak właśnie wygląda Emil (Niemiec). Imię zmyśliłam, bo nigdy nie zostało ujawnione w serialu.
Może nie jest to najgorętszy facet na świecie, ale w Herosach wyglądał zdziebka inaczej oraz gorzej, a tłumaczę sobie, że wygląda tak, bo to, co go tak postarzało, jeszcze nie nadeszło.
Dobrze, że jesteś zaintrygowana tym, czemu go ścigają Nie do końca się mylisz, acz racji też nie masz...
Tak, jej zdolność... cóż.. Nic nie mówię, niemniej to nie kończy się na widzeniu przez warstwy ciuchów czy skórę :P Jej moc będę rozwijać powoli, jednak naprawdę zaskoczy cię rozwinięcie tej umiejetności... Raniak, milcz... :P
Dziękuję za wszystkie komplementy odnoszące się do mojego stylu, naprawdę mi pochlebiasz :) Im częściej czytam rozdział, tym bardziej wątpię, iż mój styl jest świetny - w końcu ile razy można w kółko to samo - i "świeże" spojrzenie naprawdę mi pochlebia :D
Ach raniaczku. Ten mężczyzna, co podąża za Niemcem... Ano możesz się domyślać i prawdopodobnie masz rację. Jeśli jeszcze kojarzysz tę scenę z parkingu, która jeszcze przede mną, choć już ją miałam napisaną, to w ogóle...
I tak, specjalnie unikam odpowiedzi na pytania dotyczące kobiety na ringu :X :D Choć jakby raniaczek włączył trybiki w głowie, to by kapnął się, kto to jest... Tak narzekałam... I w sumie Paramox też... nawet opis pewien miałam... ekhm, ekm. Kończę, bo same spojlery lecą.
I muszę uważać co mówię, gdyż ja jestem po serialu i dla mnie niektóre rzeczy są oczywiste, a dla was nie :D Ach... nie wzięłam tego pod uwagę, gdy pisałam i jestem zaskoczona, jak wiele nie wiecie (to dobrze, trzymam was w napięciu i jednocześnie mogę prowadzić wszystko w wyznaczonym kierunku bez waszej wiedzy, co się stanie na końcu). |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 20:33, 06 Gru 2010 |
|
Hej, Donna.
Tak jak obiecywałam, przyszłam, przeczytałam i komentuję. Jestem zmęczona, więc nie będzie to długa i wyczerpująca wypowiedź, ale mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
Po tym jak opowiadałaś mi na gg o swoim opowiadaniu, jak streszczałaś mi różne rzeczy, bałam się, że będzie to dla mnie zbyt skomplikowane, no ale jakoś mi poszło, bez zatrzymań i moich wahań. Zrozumiałam większość, a może nawet i wszystko.
Podoba mi się to, o czym wspomniała też rani. Że od początku serwujesz nam spokojne opisy o jakiś czynnościach, otoczeniu itd., by czytelnik kompletnie nie spodziewał się tego, co wydarzy się potem. Jak na razie do samej Barbary nie żywię jakiś większych i głębokich uczuć, jest neutralna dla mnie, choć jak pojawiła się u niej ta moc, gdy opisywałaś te szkielety, mięśnie itd., to zrobiło mi się jej trochę żal, bo wydawała się taka zagubiona i sama z tym wszystkim. Ciekawi mnie jak rozwiniesz to wszystko dalej.
No i zastanawia mnie też postać Emila i o co z nim właściwie chodzi i jak sprawa z nim się dalej potoczy. Jak na razie wydaje mi się to dość tajemnicze i zagadkowe, ale pewnie powoli nam wszystko wytłumaczysz.
Fajnie opisałaś też końcową scenę walki. A raczej tego, jak poniewierano tą kobietą i co się potem stało, jak pojawiła się ta moc. Nie spodziewałam się tego, ba, myślałam, że zaraz będzie po niej. A tutaj takie zaskoczenie.
Podoba mi się też, że na początku i na końcu dałaś cytaty z odcinków Herosów. Fajny pomysł. Co do stylu - czytało się przyjemnie i bez problemu. Dostrzegłam chyba parę literówek i jakieś powtórzenia, ale nie rzucały się zbytnio w oczy.
No, Donna, jak na razie jest fajnie. Czekam na więcej. Tak, przyjdę i przeczytam Pozdrawiam! |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Haunted
Dobry wampir
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 894 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New Jersey.;D
|
Wysłany:
Wto 22:18, 07 Gru 2010 |
|
Również obiecałam, więc..
Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Bardzo dużo opisów i przymiotników. Dzięki temu lepiej jest sobie wszystko wyobrazić, jak np. widzenie trupów.; d Zaintrygowała mnie postać Barbary, której oczy robią się białe. : o Mimo, że rozdział był długi, to bardzo przyjemnie mi się czytało. A końcówka jaka! To straszne, że ten facet tak bił tę. kobietę. A tak w ogóle, to polubiłam Emila. Za ładny to on nie jest, ale go lubię. Ciekawi mnie, dlaczego on wszystko wie. Może dlatego, że nie oglądałam serialu. Bardzo, bardzo, bardzo podoba mi się te opowiadanie. Jak na mój gust, to jest pisany właśnie dobrym, potocznym językiem i nic mi nie zgrzyta. Każdy bohater (a było ich troje) jest tak przedstawiony, że wydaje się wyjątkowy. Co napewno jest prawdą. Chcę jak najszybciej poznać kobietę z ringu! ; ) Już czekam na następną część. Już po pierwszym rozdziale mogę stwierdzić, że nie będzie to zwykłe opowiadanie, podobnie jak serial,który niezmiernie mi się podoba! Nie chcę ci tak słodzić, ale nie mogę doszukać się czegoś, co by mi się nie podobało, ale gdyby to była ksiażka, to na pewno czytałabym dalej, bo rozdział został skomczyny w takim momencie, że nie w moim stylu jest porzucenie czegoś i czekanie na ciąg dalszy. No i chciałam jeszcze zapytać, chociaż wiem, że to z mojej strony naiwne, ale czy Claire będzie wpomniana w tym FF? Raczej nie mam co liczyć. Wiem, że krótko i wypisałam same oczywistości.;d
Pamiętasz co obiecałaś? |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Haunted dnia Śro 16:01, 12 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Czw 10:38, 23 Gru 2010 |
|
W końcu skapitulujesz, że nie masz czasu, albo przeczytasz i ci się nie spodoba i będziesz się migać, żeby nie musieć komentować. Niedowiarek jeden.
Nigdy, tak mi się wydaje, nie czytałam twojego tekstu (poza jedną miniaturą), niczego dłuższego. Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Czy liczyć na ciekawy temat, wierząc, że dasz sobie radę z samym pisaniem, a ja będę chciała tu wracać, czy raczej trzymać się zasady: przeczytaj, skomentuj, zapomnij. Zdecydowanie mogę teraz powiedzieć, że wygrała opcja pierwsza. Chyba bardziej niż samego tematu (bo tu zniosę wszystko, Herosi to nie mój serial, nie mój klimat, od początku wiedziałam, że będę musiała się przełamać i ostatecznie przekonać z czasem) bałam się twojego stylu, jak radzisz sobie z samym pisaniem. Po pierwszych kilku zdaniach nieco zwątpiłam w to, że tu się pojawię. Zaczęłam wierzyć w twoje słowa, że zataję fakt, że czytałam. Było tam dla mnie trochę zbyt dużo chaosu, szczegółowości, nagromadzenia informacji, które moim zdaniem sprawiają, że tekst nie jest przejrzysty, a sprawia jedynie wrażenie sprawozdania. Nie o to tu chodzi i nie to chciałabym czytać. Bałam się, co będzie dalej, ale na szczęście już kilka akapitów dalej spotkało mnie miłe zaskoczenie. Natrafiłam na zdanie, które sprawiło, że moje pierwsze wrażenie przestało się liczyć, a ważniejsze stało się to, że mi się podoba: „Przestraszona, pod groźbą spóźnienia się, ubrała na siebie już wczoraj przygotowane ciuchy i wyszła z mieszkania pospiesznym krokiem, nie zdając nawet sobie sprawy z tego, że stała się jedną z osób, które zwykła rano obserwować przez okno z czwartego piętra”. Ten typ narracji, który sprawia, że tekst staje się nieco psychologiczny, wnika w psychikę bohatera, nie opisując jedynie jego zewnętrznych odczuć, tego, z czego sam sobie dobrze zdaje sprawę, ale sięgając głębiej, w coś w rodzaju podświadomości.
Opowiadałaś mi oczywiście o Herosach, byłam mniej więcej wciągnięta w tę historię, ale nie moja wina, że do tej pory kompletnie zapomniałam, o co chodzi. Traktuję to jako żyjące własnym życiem opowiadanie. Nie mam zamiaru zagłębiać się w przesłanie serialu. Myślę, że skoro obiecujesz, że fan fic nadaje się też dla tych, którzy nie znają filmu, dam radę. Ciężko już teraz powiedzieć mi cokolwiek o postaciach. Kompletnie nie rozumiem, o co chodzi z Barbarą. Jestem jednak przekonana, że wszystko wyjaśni się w swoim czasie. Na razie irytuje mnie jej drobiazgowość. Możesz być dumna z tego, że już po pierwszym rozdziale mogę powiedzieć, jakie uczucia wiążę z zupełnie nową dla mnie postacią. Nie podoba mi się jej dziwna moc, bo nie lubię takiego świata, ale trudno, zobaczymy, co będzie dalej. Emil jest na razie tajemnicą. O nim nie napiszę kompletnie nic, poczekam, aż wyjaśni się coś więcej.
Na początku mówiłam już o twoim stylu, ale były to raczej moje przewidywania i obawy, teraz chciałabym podsumować. Być może jako osoba, która nie pisze, nie powinnam się wypowiadać na ten temat, ale za to umiem określić, co lubię czytać i tym, czy mnie zadowoliłaś czy nie, chętnie się podzielę. Mimo wcześniejszych obaw z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że wiesz, co robisz. To, co najbardziej mi się podobało i jak na razie jest dla mnie twoją cechą charakterystyczną, to dynamiczna akcja. Świetnie wychodzi ci budowanie napięcia, wprowadzanie energii i realizmu, tak że wszystko wydaje się jakby żywe. Chce czytać się dalej, żeby wiedzieć, co się stanie. Z pewnością nie można by tu mówić o nudzie. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie to wyglądało za każdym razem. Ciekawa też jestem, jak sprawdzasz się gdzie indziej – w scenach bardziej romantycznych, może lemoniastych. Liczę, że wprowadzisz tu taką niejedną, żebym mogła się przekonać, że dajesz radę w każdym gatunku, a tekst za kilka przepełnionych energią rozdziałów nie zacznie męczyć – urozmaicisz go. Z tego, co zdążyłam zauważyć, sama dążysz do perfekcji, starasz się; błędów dużo nie było. Jeśli mogłabym się już do czegoś przyczepić to byłyby to zaimki, których momentami było za dużo. Dwa powtórzenia szczególnie rzuciły mi się w oczy:
„Barbara była bardzo spokojną osobą i z reguły, jeśli coś jej się nie podobało, zatrzymywała to dla siebie. Pomyślała, że zapewne od ostatnich pięciu minut zachowuje się jak zupełnie inna osoba i postanowiła wziąć się w garść”.
„Miał dwie duże szramy na twarzy, a jego szerokie i umięśnione ciało pokazywało jeszcze więcej ran. Miał na sobie zniszczone skórzane buty”.
Widać też, że w wielką lekkością operujesz językiem. Wszystko jest tak żywe i przepełnione słowami, jak ty sama. Nie wyparłabyś się tego tekstu. Nie spodobał mi się użyty tutaj kolokwializm, zbytnio wyróżnia się od reszty i myślę, że lepiej takiego słownictwa się wystrzegać.
„(...) zdać się na chodzenie po centrum, rozglądanie się po sklepach i kupienie ciucha”.
Możesz być pewna, że dawno nie czytałam tekstu z tak wielką uwagą. Chciałam naprawdę cię wyczuć, co myślę, że mi się udało i kolejnym razem będę wiedziała, czego się spodziewać. Nie marudź już więcej, dodawaj kolejny rozdział, a ja przyjdę, jeśli tylko znajdę chwilę na prawdziwy komentarz.
Wesołych Świąt! |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
john12939
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Maj 2016
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3
|
Wysłany:
Wto 10:11, 13 Wrz 2016 |
|
tekst wciągający ale przydało by się wrzucić więcej, to można sobie poczytać czekając na tramwaj:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kraiccg4
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Lis 2016
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 9:26, 22 Lis 2016 |
|
Dokładnie, jakby było więcej to by lepiej się czytało. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|