|
Autor |
Wiadomość |
Virgi-Igriv
Nowonarodzony
Dołączył: 21 Lut 2009
Posty: 35 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany:
Sob 22:05, 09 Maj 2009 |
|
Umm... dzięki za dedykację...
Co się tyczy tekstu. Ładne tłumaczenie. Wszystko jest super. Szkoda, że Lee ścięła włosy, ale co ja się będę użalać.
<patrzy_na_to_co_napisa>
Odwala mi.
Laureniaa (Czy nie można mówić na ciebie po prostu, Laura?) masz rację, że przy tym tempie te 80 rozdziałów pojawi się w niecałe trzy miesiące. Podziwiam twoją szybkość, jak i ochotę tłumaczenia. Sama bym wymiękła. Ale to, że Lea musiała ściąć włosy, jest dość smutne. Miała takie fajne, długie...
No nic. Do zobaczenia przy następnym rozdziale. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Virgi-Igriv dnia Sob 22:06, 09 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Laureniaa
Wilkołak
Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 137 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z nieba
|
Wysłany:
Pon 19:19, 11 Maj 2009 |
|
Taak, od tej pory rozdziały będą rzadziej. Będę się starała wrzucać po dwa, zobaczymy jak to będzie. Na razie zapraszam na rozdział 7. Następny(e) koło czwartku jak dobrze pójdzie, a potem bedzie długa przerwa weekendowa.
I generalnie możecie pisać po prostu Lauren, bądź omijać drugie a. Laura raczej nie, bo mój nick nie powstał od imienia.
Rozdział VII
beta: Iga_s
dedykejszyn: hmm... Iga_s za cierpliwość w tłumaczeniu :)
Enjoy!
- Leah? – Głos Setha wyrwał mnie z niespokojnego snu.
- Czego do diabła chcesz? – Rzuciłam okiem na mój zegarek. – Jest TRZECIA RANO!
- Jacob mnie przysłał. Nadeszła twoja kolej pójścia na patrol.
- O TRZECIEJ RANO?! – Rzuciłam w niego poduszką, ale i tak zrobił unik.
- Hej, to nie ja ustalam zasady. Poza tym najprawdopodobniej wolałabyś sama pójść niż żeby Jacob po ciebie przyszedł.
Kiedy Seth wyszedł już z mojego z pokoju, usiadłam na łóżku. Umysł miałam zadziwiająco jasny. Przeczesałam palcami potarganą fryzurę, przypominając sobie torturę, której poddałam się poprzedniej nocy. Moje zwykle długie, hebanowe włosy sięgały teraz zaledwie do ramion. Cicho prześlizgnęłam się do szafy i wyciągnęłam z niej parę szortów oraz podkoszulek bez rękawów. Z biurka zabrałam skórzany rzemyk od Sama. Owinęłam go wokół nogi i przymocowałam do niego swoje ubrania. Czułam się głupio, ale lepsze to niż paradowanie nago dookoła.
Otworzyłam okno i wyskoczyłam na zewnątrz, wciąż ubrana w piżamę. Zdjęłam ją, starając się skupić na przemianie i wrzuciłam z powrotem do mojej sypialni.
- Leah? – To był Jacob. Nie mogłam go zobaczyć, ale słyszałam, że się zbliża.
- Nie! – krzyknęłam, jednak on wyszedł już zza rogu domu. Kiedy mnie zobaczył, wytrzeszczył oczy, po czym szybko obrócił się, unosząc ręce w przepraszającym geście.
- Wybacz. – Zaśmiał się.
Warknęłam na niego i poczułam znajomy ogień rozchodzący się po moim kręgosłupie. Nim się zorientowałam, znowu wybuchłam. Nie było to już tak bolesne jak za pierwszym razem.
Jacob prześlizgnął się na tyły domu i poczułam jego przemianę. „Gotowa?”
„Nie”. Warknęłam.
„To źle”. Zaśmiał się, wbiegając pomiędzy drzewa. Podążyłam za nim i bez większych trudności go dogoniłam. Czułam się lżejsza niż ostatnio. Widocznie Sam miał rację co do tego, że krótsze włosy są wygodniejsze. Ale nadal ich nie lubiłam.
„Więc co się robi na patrolu?”. Seth nie zdradził mi żadnych szczegółów. Miałam problemy z utrzymaniem tempa Jacoba, ale nie dlatego, że biegł za szybko, tylko dlatego, że ja chciałam biec jeszcze szybciej.
Chłopak przyspieszył jeszcze bardziej.
„Po prostu biegamy dookoła granicy, upewniając się, że żadna pijawka jej nie przekroczyła”. Dotarliśmy do dość wydeptanego szlaku. Domyśliłam się, że to on był właśnie tą granicą. Jacob i ja pobiegliśmy wzdłuż niego. Zapach Setha i Sama ciągle utrzymywał się w powietrzu. Starłam się o tym drugim nie myśleć. Zamiast tego skoncentrowałam się na biegu. Czułam się świetnie, ale wyglądało na to, że Jacob dalej ma zamiar biec tak powoli…
„Powoli? Ja biegnę powoli?”, zadrwił w głowie. „Prześcignę cię przy następnym okrążeniu”. Uśmiechnęłam się w duchu.
„Umowa stoi”.
Szczeknęłam podekscytowana i wystartowałam jak rakieta. Wyprzedziłam go już po dwóch krokach. Nos pomagał utrzymać mi się na trasie, a Jacob został w tyle. Po prostu byłam szybsza.
Jego myśli powiedziały mi wszystko. Przedtem to on był w sforze najszybszy. Ale już nie! Teraz wyglądało na to, że ja byłam od niego dużo lepsza. To go zirytowało. Zmusił się do jeszcze większego wysiłku, depcząc mi po piętach.
Zaszczekałam radośnie. Jeżeli popracowałabym nad tą wilczą cechą, byłabym naprawdę dobra. Najśmieszniejsze było jednak to, że wcale nie musiałam jakoś szczególnie się wysilać. Bieganie stało się dla mnie teraz bardzo proste.
Nie mogłam w to uwierzyć, ale zaczęło mi się podobać bycie wilkiem.
„Widzisz? To nie jest takie złe”, podroczył się ze mną Jacob.
„Och, to jest cały czas złe”, odwarknęłam. „Jestem teraz dziwakiem. Wilkołakiem. Ale najgorsze jest to, że jestem dziwakiem wśród dziwaków – kobietą wilkołakiem. Z jakichś powodów odziedziczyłam męskie, wilcze geny. I teraz nie dość, że jestem dziwna, to jeszcze jestem w tym dobra!”. Każda moja myśl była pełna goryczy.
„To, że szybko biegasz, nie znaczy, że jesteś w tym dobra, tylko uzdolniona”.
„Och, przepraszam. Nie jestem dobra w byciu dziwakiem, jestem po prostu dziwakiem uzdolnionym! Super!”.
Jacob znalazł nutkę humoru w moim sarkastycznym tonie. Ale kiedy głębiej zajrzałam w jego umysł, zobaczyłam coś jeszcze - nie lubił tego tak samo jak ja. „Wszyscy musimy z tym żyć, Leah. Najważniejsze, że jesteśmy tu dla innych”. Jego myśli były monotonne i ponure.
Przez resztę biegu nie rozmawialiśmy. Kiedy słońce zaczęło wschodzić, zrobiliśmy już jakieś trzy okrążenia.
„Jak długo jeszcze musimy to robić?”. Byłam zmęczona i w pewnym sensie zaczynałam czuć się chora od przebywania w głowie Jacoba.
„Też nie jest zabawnie wśród twoich pesymistycznych myśli”, odgryzł mi się. „Jeszcze chwila, jedno okrążenie”.
Westchnęłam i kontynuowałam bieg. Patrzyłam na wschodzące słońce, które rzucało pomiędzy drzewa swoje promienie. Kiedy było już całkowicie widoczne, oboje z Jacobem poczuliśmy czyjąś przemianę.
„Co jest? Co się dzieje?! Czym ja jestem?!”
Jacob gwałtownie zahamował. Obrócił się, pobiegł w kierunku, z którego dochodził przerażony głos i zaczął go uspokajać.
„Już w porządku, tylko uspokój się i zostań tam, gdzie jesteś. Leah, muszę dostać się do Collina. Powiadom sforę”.
„Sfora? Co to jest?”, pomyślał Collin gorączkowo.
„Jak mam to zrobić?”. Byłam w tym nowa i na razie odkryłam tylko, jak szybko mogę biec.
„Po prostu zawyj, usłyszą cię”. Nie mogłam go już dojrzeć.
Po prostu zawyj? Przez moment stałam jak wryta. Brzmiało to dość prosto. Odrzuciłam głowę i wydałam z piersi przeciągłe wycie. Dźwięk był głośny i głęboki, rozchodził się wśród drzew. Kiedy poczułam, że był wystarczająco długi, opuściłam pysk i puściłam się galopem w stronę przestraszonych myśli nowonarodzonego. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Laureniaa dnia Pon 19:56, 11 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
iga_s
Wilkołak
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 19:52, 11 Maj 2009 |
|
Dziękuję za dedykację. =)
Ale nie muszę jakoś szczególnie wykorzystywać tej swojej cierpliwości. Z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej.
Znalazłam jedną literówkę! Wiem, jestem trochę przewrażliwiona, ale muszę siebie poprawić. :D
Kiedy słonce zaczęło wschodzić, zrobiliśmy już jakieś trzy okrążenia.
Powinno być „słońce”. =)
Pozdrawiam.
Iga |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Laureniaa
Wilkołak
Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 137 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z nieba
|
Wysłany:
Czw 14:45, 14 Maj 2009 |
|
Powiem tylko, ze następny rozdział będzie dopiero w przyszłm tygodniu.
Dlatego tym razem wrzucam dwa.
To już prawie 1/8 całości :)
Rozdział VIII i IX
beta: iga_s :)
Enjoy!
VIII
Czułam, jak członkowie watahy przemieniają się jeden po drugim. Collin się uspakajał, ale za to inni byli zmartwieni. Dlaczego wilcza populacja tak gwałtownie się zwiększała? Od momentu, w którym Cullenowie przybyli do Forks drugi raz, nie było w sforze aż tak wielu nowych wilkołaków…
Starali się oni jednak ukryć zmartwienie, dopóki nie wyjaśnią wszystkiego nowonarodzonemu.
Darzyłam Collina sympatią. Technicznie rzecz biorąc, sama także stałam się nowonarodzoną, ale Collin był najmłodszy. Obchodził urodziny pięć miesięcy później niż Seth.
Po chwili członkowie sfory rozeszli się i zaczęli wracać do czynności, które robili wcześniej.
„Jacob, powinieneś wrócić do domu i iść spać. Kiedy ostatni raz byłeś w łóżku?” , zapytał Sam Jacoba zmartwionym głosem.
Jacob nie odpowiedział, ale jego myśli powiedziały nam, że był na nogach od czterdziestu ośmiu godzin. „Jacob, idź do domu.” Rozdrażniło go to polecenie, ale posłusznie obrócił się i zaczął iść we właściwym kierunku.
„Leah, ty i Seth zostaniecie z Collinem. Mam coś do załatwienia”. Nie zabrzmiało to jak pytanie, więc zgadłam, że nie mogę oponować. Sam obrócił się i odszedł, więc zostaliśmy we troje.
Odeszłam od nich kawałek i położyłam się na ziemi. Seth i Collin byli pogrążeni w rozmowie. Mój brat opowiadał mu o wszystkich świetnych, wilczych zdolnościach, które posiadało każde z nas. Collin przetrawił te informacje bez większych problemów. Nawet nie próbowałam ukrywać mojego zirytowania. Ja nie widziałam w byciu wilkiem niczego wspaniałego…
Collin przeniósł teraz swoją uwagę na mnie. Zastanawiał się, czemu jestem w tym gronie jedyną dziewczyną. Odsłoniłam zęby i bez podniesienia głowy wydałam z piersi głębokie wycie. Seth przejął pałeczkę i szybko ostrzegł Collina, żeby więcej nie poruszał tego tematu.
Dzień wlókł się niemiłosiernie. Nikt nie pomyślał, że mogłam mieć lepsze rzeczy do roboty niż niańczyć nowonarodzonego. Leżałam nieruchomo na swoim miejscu, podczas gdy Seth i Collin biegali dookoła. Nagle poczułam czyjąś przemianę. To był Jacob.
„Co ty tutaj robisz? Chyba powinieneś spać”. Po obecnym położeniu słońca wywnioskowałam, że miał zaledwie pięciogodzinną drzemkę.
Jego myśli były podekscytowane. Spotkał się dzisiaj z Bellą. Szczeknęłam ze śmiechu, kiedy dowiedziałam się, że złamała rękę na jego twarzy.
„Rozerwałabym tego krwiopijcę, gdybym tylko miała ku temu dobrą okazję”, pomyślałam, kiedy ze wspomnień Jacoba wyłapałam jego spotkanie z chłopakiem tej miłośniczki pijawek.
„Wiem, że byś rozerwała. Ale Bella byłaby gotowa porządnie się na mnie za to wkurzyć”. Parsknęłam ze śmiechu. Jacob przybiegł do miejsca, w którym siedzieliśmy. „Mogę przejąć od ciebie pałeczkę, Leah”.
„Ale spałeś bardzo krótko …”, zaczęłam, ale zaraz zamilkłam. Zaczynałam mówić jak mama…
„Taa. Ta sfora już ma matkę o imieniu Sam. Idź do domu Leah, wszystko mi jedno”.
„Mogę zostać, Jake?”, zapytał Seth. Miał otwarte usta, a język ułożył w ten sposób, jakby miał zadyszkę.
„Jasne, jasne”. Mój brat był wniebowzięty. On i Collin wystartowali w kolejnym wyścigu.
Wykorzystałam swoją szansę, żeby w końcu stamtąd iść. Pobiegłam w spokojnym tempie do domu, zachwycając się uczuciem, które bieg dawał moim mięśniom…
„Myślałem, że tego nie lubisz, Leah”, zakpił Seth.
„Nie lubię”, odpowiedziałam po prostu.
„Ale…”.
„Zamknij się, Seth”, wtrącił Jacob.
Kiedy już dotarłam do domu, uspokojenie się i powrotna zmiana nie zajęły mi dużo czasu. Szybko założyłam szorty i top, a następnie weszłam do mojego pokoju przez ciągle otwarte okno.
- Leah? Jesteś już? – Usłyszałam wołanie mamy z kuchni. Poszłam tam i zobaczyłam, że oboje z Billym popijają sobie kawę, siedząc przy stole. Poczułam się nieco skrępowana, bo miałam na sobie tylko ten irytujący mnie top i stare, obcięte szorty. W dodatku moje włosy były poplątane i skołtunione.
- Mogłabyś zrobić pranie, kochanie? – zapytała prosząco.
Popatrzyłam na nią spode łba i poszłam do pralni. Naprawdę chciało mi się spać, ale pomyślałam, że ostatecznie mogę zrobić to pranie teraz. Wyciągnęłam kilka ubrań z suszarki, a następnie włożyłam do niej jeszcze więcej ciuchów z pralki. Włączyłam osuszanie i zaczęłam wrzucać mnóstwo białych rzeczy do bębna. Po przyciśnięciu guzika wzięłam koszyk z czystymi ręcznikami i ciężkim krokiem udałam się do swojego pokoju, aby je tam poskładać. Potem wędrowałam po domu, układając je na swoich miejscach.
Znalazłam się w łazience. Otworzyłam szafkę pod zlewem, żeby położyć tam szmaty, kiedy nagle coś przykuło moją uwagę. Z boku leżały dwie paczki tamponów. Automatycznie zaczęłam liczyć w myślach. Na chwilę zostawiłam kosz i niepewnie poszłam do pokoju, by spojrzeć na mój kalendarz. Z całą pewnością okres powinien zacząć mi się dwa dni temu…
Zaczęłam trochę panikować. To nie pierwszy raz, kiedy mi się spóźniał i tej myśli się uczepiłam. Nie mogłam być w ciąży, bo nie byłam z nikim prócz Sama…
Gwałtownie wyrzuciłam z głowy wszystkie wspomnienia z nim związane, które nagle się pojawiły…
To najprawdopodobniej przez całą tą aktywność. Starałam się pocieszyć samą siebie:
- Tak, to na pewno to…
IX
Nie zdążyłam się jeszcze porządnie wyspać, a już obudziło mnie ciche wycie. Rozpoznałam, że to Jacob. Przeklinając, zwlekłam się z łóżka. Co tym razem?
Otworzyłam okno, nie chcąc się spotkać z mamą i Billym, którzy wciąż siedzieli w kuchni i wymknęłam się. Ściągnęłam ubrania i wykorzystałam całą moją złość, aby się przemienić.
Był jeszcze jeden nowonarodzony. Tym razem przyszedł czas na Brady’ego, kolejnego kolegę Setha. On, Collin i Jacob już przy nim byli, reszta dopiero przybywała. To zaczynało robić się męczące…
Myśli innych były jeszcze bardziej zmartwione niż ostatnio. Nadchodziło coś wielkiego. Sam i Jared zaczynali się martwić o bezpieczeństwo swoich wpojonych dziewczyn... Okiełznałam irytację, spróbowałam się wyciszyć i wyjść z głów innych, skupiając się na krokach mojego biegu.
„Jacob, czy Bella mówiła coś o wizycie wampirów albo o czymś w tym stylu?”, zapytał Sam, zmartwiony tym, co się dzieje.
„Nie, ale mogę zapytać jutro pijawki. Idę do ich krypty na przyjęcie Belli z okazji wręczenia świadectw”.
Poczułam zaszokowanie rozchodzące się z naszych ciał. Co on robił?
Jacob to zauważył i odpowiedział: „No cóż, jeżeli tak się martwicie, to mogę zabrać Quila i Embry’ego. Ja się nie przejmuję, będzie tam skupisko ludzi.
Sam prawie warknął w reakcji na jego zbytnią pewność siebie.
„Wszyscy widzimy, że się nie martwisz. Quil, Embry, macie coś przeciwko pójściu z Jacobem?”
Byli niepewni, ale zgodzili się. Wyglądali tak, jakby dla Jacoba zrobili wszystko. Jak słodko…
Jacob obrócił głowę w moim kierunku i patrząc na mnie, nisko warknął. Jeżeli mogłabym się teraz uśmiechnąć, zrobiłabym to.
Brady zaczął się uspakajać dopiero wtedy, kiedy słońce chowało się już za horyzont.
„Robi się ciemno, potrzebujemy wilków na patrol. Leah, Embry i Jared, tym razem to będziecie wy”. Nie wiedziałam, że Sam może być taki władczy.
Już miałam zacząć narzekać, ale zdecydowałam, że pójście na patrol jest lepsze niż niańczenie nowonarodzonego. Embry, Jared i ja wystartowaliśmy w kierunku granicy. Czuliśmy, jak członkowie sfory przemieniają się jeden po drugim, aż w końcu zostało z nami tylko dwóch nowonarodzonych. Najwyraźniej byliśmy jednocześnie na patrolu i mieliśmy obowiązek nianiek. Jaredowi wymknęła się myśl, że skoro jestem kobietą, powinnam zostać z dzieciakami. Jeżeli nie byłby taki szybki, mogłabym wyrwać mu kawałek z szyi, jednak moje szczęki kłapnęły tylko głucho w powietrzu.
Kiedy dotarliśmy na ścieżkę, rozdzieliliśmy się. Jared pobiegł w jedną stroną, a Embry i ja w drugą. Nie czułam się tak, jakbym biegła za wolno. „Prześcignę cię, Embry.”
Najwidoczniej Jacob nie powiedział mu o ostatnim patrolu, bo pomyślał, że może mnie pokonać. W końcu byłam tylko dziewczyną.
„Już po tobie”. Pozwolił sobie na zadowolony ryk i wystartował.
Szybko pozostawiłam go w tyle, krztuszącego się pyłem.
Gdy biegliśmy, Embry myślał o różnych rzeczach, od swobodnego podróżowania aż po dziewczyny. Nie wydawał się być skrępowany tym wilczym połączeniem myśli. Jedna z nich bardzo mnie zaskoczyła. Była bardzo przelotna, ale zdążyłam wyłapać, że dotyczyła jego taty.
Zaczęłam rozmyślać. Jego mama była sama i przyłączyła się do nas z innego plemienia. Inne plemię…
Poczułam jak moje oczy się rozszerzają. Jego ojciec musiał być Quileutem i wyglądało na to, że głównymi podejrzanymi byli Starszy Quil, Joshua Uley i Billy.
„O kurczę…”. Embry westchnął, kiedy zorientował się o czym myślałam. „Domyślam się, że chciałbyś się w końcu dowiedzieć…”. Nie był dumny, że spowodował taki skandal…
„Nie chcemy dyskusji na ten temat, Leah. Nie rób tego”, wtrącił się Jared.
Nic już nie powiedziałam. Po prostu biegłam. Embry był daleko za mną. Patrząc przez ramię swoim doskonałym wilczym wzrokiem, mogłam dokładnie go widzieć. Wydałam z siebie wesoły szczek i zaczęłam biec szybciej. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Pią 9:18, 15 Maj 2009 |
|
Laureniaa napisał: |
„Prześcignę cię, Embry.”
Najwidoczniej Jacob nie powiedział mu o ostatnim patrolu, bo pomyślał, że może mnie pokonać. W końcu byłam tylko dziewczyną.
„Już po tobie”. Pozwolił sobie na zadowolony ryk i wystartował.
Szybko pozostawiłam go w tyle, krztuszącego się pyłem. |
Widziałam właśnie wilka, który krztusi się pyłem i kurzem.
Opowiadanko fajne, ciekawa jestem do czego zmierza, bo jak na razie trudno powiedzieć. Pewnie będzie się toczyć równolegle z akcją książki, tylko z wilczej perspektywy. Szkoda, że autorka nie dodaje więcej nowych wątków. Zdecydowanie wolę innowacje i momenty zaskoczenia. Tutaj bieg wydarzeń można przewidzieć.
A teraz coś o ilości komentarzy ( tak na marginesie nie ilość się liczy, tylko jakość :) )
Myślę, że masz tak mało czytelników, bo większość woli historie, gdzie głównymi bohaterami są wampiry.
Ja generalnie też, ale jak milion razy pisałam, urzekła mnie postać Lei. W tym opowiadaniu Leah też jest fajna.
Po drugie, ostatnio coraz mniej ludzi komentuje w ogóle. Zrobiło się ciepło i można tyle innych rzeczy robić, niż siedzieć na forum.
Ja nadal jestem pod jego urokiem, a właściwie pod urokiem tego działu, bo ile można się zachwycać samą sagą.
Życzę weny w tłumaczeniu, pamiętaj, że masz dla kogo tłumaczyć. :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
glowka
Nowonarodzony
Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 21 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Środa
|
Wysłany:
Pią 19:08, 15 Maj 2009 |
|
Hey!
Nigdy nie interesowałam się postacią Lei, dopiero po przeczytaniu tego FF, zainteresowała mnie. Czytanie opowiadania z jej perspektywy jest ciekawe - opowiada jedyna na świecie kobieta- wilkołak... Jej problemy, przemyślenia, odczucia ...I do tego poprzeplatane wątki Belli, Edwarda i Jacoba... Zapowiada się ciekawie. :)
No i to tyle o pierwszym odczuciu :). Jak już to przeczytałam no to spojrzałam na stronkę z wersją obcojęzyczną - i tutaj zdziwienie - wszystko jest po angielsku... (Myślałam, że będzie po niemiecku) A potem jak próbowałam przetłumaczyć kolejny rozdział (nie mogłam się doczekać :D), to zaczęłam Cię podziwiać. Mimo że uczę się angielskiego sporo czasu, NIGDY NIE PRZETŁUMACZYŁABYM TEGO TAK DOBRZE JAK TY
Dziękuję ci za to tłumacznie i życzę weny.
Pozdrawiam ;*
Główka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Laureniaa
Wilkołak
Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 137 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z nieba
|
Wysłany:
Czw 15:40, 21 Maj 2009 |
|
Tek generalnie to Rodział X.
1/8 całości :) jupi.
beta: iga_s
No i enjoy, bo nie wiem kiedy będzie następna część.
Kiedy po raz kolejny ze snu wyrwało mnie odległe wycie, zrozumiałam pewien określony wzór zachowań sfory. Czułam się tak, jakby mój zegar się wyłączył, a dzień stał się nocą. Usiadłam na łóżku, zastanawiając się, czy pojawił się kolejny nowonarodzony, ale chwilę później uświadomiłam sobie, że Jacob, Quil i Embry poszli tego wieczoru do legowiska pijawek.
Zeszłam z łóżka i szybko wyszłam przez okno. Ledwo zdążyłam ściągnąć ubrania, a już stałam się wilkiem. Chyba uwinęłam się tak szybko dzięki ogarniającej mnie panice. Zresztą nie tylko ja byłam wystraszona. Wyczułam, jak pozostali członkowie sfory też się przemieniają. Z nich także emanowało przerażenie. Ale Jacob, Quil i Embry mieli się dobrze… No cóż, przynajmniej po części.
„Powiedziałeś, że ilu ich nadchodzi, Jacob?!”. Sam prawie warczał. Zaczęłam biec szybciej i słuchać ich myśli uważniej, aby wreszcie pojąć, co się dzieje.
„Około dwudziestu jeden”, odpowiedział uroczyście Jacob. „Ale wróżbitka powiedziała, że ich liczba spada”.
Zadrżałam na myśl o pijawce medium. Słyszałam od innych, że jeszcze dwoje z tej rodziny krwiopijców mają dodatkowe umiejętności - czytanie w myślach i kontrolowanie emocji. Za bardzo się z tego nie cieszyłam.
Z myśli Jacoba dowiedziałam się w końcu, co tak właściwie zaszło. Nadchodziło mnóstwo wampirów, a my mieliśmy ich zabić.
Popatrzyłam niepewnie na Setha, zdenerwowana tym, co potencjalnie mogło mu się stać. Zamachałam smutno ogonem.
„Mają dzisiaj w nocy trening. Te wampiry są młode, a jeden z Cullenów ma doświadczenie w walce z nimi. Powiedziałem, że przyjdziemy”.
Co?! Będziemy jedną drużyną z Cullenami? Czy sfora jest do nich w jakiś szczególny sposób przywiązana…? Myśli Jacoba wyprowadziły mnie z błędu – tym nadchodzącym pijawkom chodziło o Bellę. To pewnie dlatego podchodził do tego tak bardzo entuzjastycznie…
Jake zignorował tę uwagę.
„Mamy przecież własny sposób walki. Czy musimy tam iść?”, zapytał Paul ze złością.
„To nie będzie boleć”, odparł w myślach Sam „Lepiej, jeśli przed walką z nowonarodzonymi zaznajomimy się z Cullenami. W końcu będziemy walczyć po jednej stronie.”
Ostatnie zdanie dobitnie zabrzmiało w mojej głowie. Walka tuż przy Cullenach, naszych wrogach?
„Powinniśmy ruszać, jeżeli chcemy dotrzeć na czas”, pomyślał Jacob, obracając się w gotowości do opuszczenia miejsca, w którym się aktualnie znajdowaliśmy.
„W porządku, chodźmy”. Sam w kilku susach zajął miejsce Alfy, tuż przed Jacobem. Reszta także przyjęła swoje pozycje zgodnie z rangami. Niestety oznaczało to, że miałam biec na tyłach.
Starałam się ukryć moją irytację niezwykle wolnym tempem przemieszczania się sfory i skoncentrowałam się na myślach Setha. Wydawał się być nieco zdezorientowany wiadomością o rychłym spotkaniu z naszymi wrogami…
Nagle w jego głowie pojawił się jakiś obraz. On, reszta sfory wraz z nowonarodzonymi jedzących sobie śniadanie w kuchni naszej kuzynki Emily… Po chwili Seth zorientował się, że to wyłapałam.. „O cholera”, westchnął.
„Co to było Seth? I kiedy?”.
Nie odpowiedział, ale jego myśli pokazały mi, że codziennie. Co? Codziennie jedli razem śniadanie… beze mnie?
„Pomyśleliśmy, że nie przyjdziesz, Leah”, wtrącił się Sam, ale jednocześnie słyszałam myśli innych… Nawet nie starali się ukryć, że mnie tam nie chcieli. Żadnych dziewczyn.
„Daj spokój Leah, to nie tak”, zapewnił Sam. Warknęłam. Wiedziałam, że mnie nie lubili, ale nie myślałam, że mogli mnie traktować tak, jakbym nie była częścią sfory. Rozśmieszyły mnie moje naiwne nadzieje, że zaakceptują kobietę wilkołaka. Nie mogłam uwierzyć, że martwiłam się wcześniej o któregokolwiek z nich…
„Chciałbym ogłosić, że pragnąłem cię zaprosić”, powiedział dumnie Seth. Został zaatakowany chórem myśli: „Zamknij się, Seth”.
Każda część mojego ciała zapragnęła uciec. Byłam taka zdenerwowana, że widziałam wszystko na czerwono. Przecież ja nic nie zrobiłam! To nie moja wina, że byłam dziwakiem. W moich myślach przewinęły się słowa Jacoba z naszego pierwszego patrolu: „Wszyscy musimy z tym żyć, Leah. Najważniejsze, że jesteśmy tu dla innych”.
Taa, racja. Nie byli tu dla mnie, nawet mnie nie chcieli. Równie dobrze mogłabym zostać sama…
Żaden z moich towarzyszy nie zareagował, ale w kilku z nich wyczułam wstyd i smutek.
„Leah, naprawdę myśleliśmy, że nie będziesz chciała przyjść, nawet jeśli cię zaprosimy”, powiedział smutno Sam. Nie lubił mnie ranić.
Wściekłość zalała mnie po raz kolejny. Wszystko, co mógł robić, to właśnie mnie ranić, obojętnie czy tego chciał, czy nie. Do diabła, powinnam była pomyśleć o odejściu! Ale myślałam, że byłam częścią sfory…
Zablokowałam myśli innych i skupiłam się na nowym zadaniu. Myśleli wcześniej, że byłam zła? No cóż, poczekają i zobaczą, na co naprawdę mnie stać… |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
moonynight
Wilkołak
Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 135 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Torunia
|
Wysłany:
Pią 22:46, 22 Maj 2009 |
|
Nigdy nie lubiłam Leii (nie wiem jak się to imię odmienia, jeśli napisałam źle, przepraszam), a teksty o niej omijałam szerokim łukiem. Potem niechcący kliknęłam w ten tekst i... nie mogłam się oderwać. Obudziłaś we mnie przyjaźń do Leii. Teraz śledzę z utęsknieniem każdy fanfiction o tej wilkołaczycy. Dziękuję Ci, że to tłumaczysz. Naprawdę.
Pozdrawiam,
m. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Andel
Człowiek
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 59 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ČeštiNěmčiPolštiKrve
|
Wysłany:
Sob 21:25, 23 Maj 2009 |
|
Buuuu czemu to takie krótkie, czytałam to nie komentujac wcale, ale musiałam sie teraz wupowiedziec. Lubię Leah na swój sposób przypomina mnie pod względem charakteru i było mi jej szkoda w sadze Meyer. Twoj ff w tłumaczeniu jest cudowny :) Będę tu cześciej wchodzić:) dlatego ,że to opo ma cos w sobie z czego nie mogę sie odpędzic, jakis niewidzialny magnes by śledzic jej losy :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Laureniaa
Wilkołak
Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 137 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z nieba
|
Wysłany:
Czw 6:42, 18 Cze 2009 |
|
Dziękuję za wszystkie komentarze :)
przedstawiam rozdział XI.
beta: iga_s
Enjoy
Tempo, w jakim biegliśmy na polanę, strasznie mnie irytowało, ale przynajmniej odwracało moją uwagę od tego, czego się przed chwilą dowiedziałam… Myśleli, że byłam nieznośna? Ha...!
„Leah”, odezwał się Sam „Przykro nam, ale teraz cię potrzebujemy. Skup się na zadaniu”.
Nie odpowiedziałam.
Słuchałam rytmicznych odgłosów naszego biegu, ale natrętne, niepokojące myśli ciągle kłębiły mi się w głowie, więc wątpiłam, czy słyszę te dźwięki wyraźnie. Większość członków sfory była trochę zdenerwowana, ale w paru z nich wyczułam podekscytowanie.
Biegłam, rozmyślając o różnych sprawach. Starłam się robić to w „głośny” sposób. Zaczęłam zastanawiać się, czy Jacob zapytał już Billy’ego o ojca Embry’ego…
Po chwili dotarł do mnie zgodny pomruk sfory.
„Leah, myślałem, że powiedziałem wyjaśniłem sprawę dość jasno - staramy się nie wyciągać na wierzch tego tematu”, warknął Jared.
Spróbowałam zagrać niewiniątko.
„Przepraszam, jestem w tym nowa, po prostu tak mi się wyślizgnęło!”.
„Leah, naucz się kontrolować swoje myśli”, wtrącił ze złością Jacob. Nie rozmawiał jeszcze ze swoim ojcem na ten temat.
Z umysłów innych promieniała irytacja. Gdybym mogła uśmiechnąć się szeroko, z pewnością bym to robiła. Wyczułam w sforze nagłe zaniepokojenie. Ewidentnie starali się nie zwracać na mnie uwagi.
Spróbowałam pomyśleć o czymś innym, co także zdenerwowałoby moich towarzyszy. Po chwili wpadł mi do głowy idealny pomysł, który dotyczył sprawy już od kilku dni pałętającej w zakamarkach mojego umysłu. Nie byłam nią jednak zbytnio zmartwiona i przez ostatnie zdarzenia zeszła na drugi plan.
„Ciekawe, kiedy znowu będę miała okres”, pomyślałam głośno. Kilka wilków zamarło w pół kroku. Wszyscy obrócili ku mnie swoje głowy, a ich oczy wyrażały niedowierzanie, że poruszyłam ten temat.
Przez dłuższy czas panowała niezręczna cisza. Nikt nie wiedział, w jaki sposób zareagować. Prawie roześmiałam się głośno z ich przerażenia.
„Leah…”, pomyślał Sam. „Proszę, proszę - skup się.”
Nie wytrzymałam i zaśmiałam się donośnie, ale wyszło mi tylko głębokie szczeknięcie. Doszłam do wniosku, że tej nocy miałam już wystarczająco dużo zabawy. Oczywiście na razie.
„Okej, przepraszam, Sam”.
Teraz naprawdę ich zdenerwowałam. I bardzo dobrze. Niech wiedzą, że wcześniej nie byłam irytująca i to właśnie oni sprawili, że się taka stanę.
Nagle poczuliśmy okropny zapach. Niektórzy ze sfory, w tym ja, nie mogli zapobiec cichemu skomleniu, gdy smród palił nasze nozdrza, ten sam smród, którym jechało od Belli na ognisku. To mogło oznaczać tylko jedno: wampiry.
Byliśmy blisko i zdenerwowanie wróciło, a ja matczynym gestem popatrzyłam w stronę Setha. Uszy sterczały mu sztywno, twardo stąpał po ziemi. Jego myśli wydały mi się nieco przestraszone, ale ufał Samowi i Jacobowi.
Musiałam przyznać, że też im ufałam, nawet wtedy, kiedy wbijali mi nóż w plecy…
Sam wzdrygnął się na tę moją myśl, ale pozostał opanowany.
„Myślisz, że ten czytający w myślach już nas słyszy?”, zapytał Jacoba, który biegł po jego prawej stronie, na drugiej pozycji. Był prawie tak duży jak Sam i wyglądał odpowiednio do swojej roli.
„Prawdopodobnie. Nazywa się Edward. Możliwe, że zareagują lepiej, jeżeli będziemy nazywać ich po imieniu”, odparł Jake, ale jego myśli mówiły nam, że nawet on będzie miał z tym problemy.
Zapach był coraz mocniejszy i w oddali mogłam już dostrzec siedem upiornych, bladych postaci. Kiedy podeszliśmy bliżej, zobaczyłam ich twarze. Były poważne i wyglądały tak, jakby wampiry ukrywały szok związany z naszym przybyciem. Domyślałam się, że pojawienie się w pobliżu dziesięciu wilkołaków o wielkości koni musiało budzić ich zaniepokojenie.
Stali w łuku, zupełnie tak jak my. Dwaj mężczyźni, umięśniony brunet i dobrze zbudowany blondyn, zajmowali środkowe pozycje, a reszta, czyli dwóch facetów i trzy kobiety, stała po ich obu stronach. Jeden z wampirów, z ciemnymi, rudymi włosami, nieco niższy, ale też muskularny, trzymał się z tyłu. Po chwili zrozumiałam, dlaczego tak się zachowywał: za jego plecami chowała się Bella. Najwidoczniej bardziej ufała im niż nam… Co za idiotka! Stłumiałam warknięcie, a rudowłosa pijawka… to znaczy Edward, spojrzała na mnie i na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
Ostatni z męskiej części, majestatyczny blondyn, który wyglądał bardziej jak uczony niż wampir, zrobił krok w naszą stronę. Przypuszczałam, że to doktor.
- Witamy - powiedział z lekko angielskim akcentem, skinąwszy głową w naszą stroną. Jego słowa zdawały się wysyłać w naszą stroną niecodzienny spokój. Po chwili przypomniałam sobie, że jeden z nich może kontrolować emocje. Zlustrowałam wzrokiem inne wampiry, żeby zobaczyć, który to bawił się naszymi uczuciami…
„Dziękujemy”. Myśli Sama miały ten głęboki ton dominującej Alfy. „Będziemy się wam przyglądać i was słuchać, ale to wszystko. Na nic więcej nie pozwalają nam ograniczenia naszej samokontroli”.
Doktor – wampir przemówił jeszcze raz:
- Tyle wystarczy. Mój syn, Jasper - wskazał na dobrze zbudowanego blondyna - podzieli się teraz z wami swoim doświadczeniem. Pokaże wam, jak tamci walczą i jak ich pokonać. Sami będziecie wiedzieć najlepiej, jak dopasować te informacja do waszego stylu polowania.
„Czy tamci się czymś od was różnią?”, pomyślał Sam, a Edward powtórzył jego słowa. Doktor pokiwał głową.
- Wszyscy są nowi – mają ledwie po parę miesięcy, jeśli nie tygodni. Poniekąd to jeszcze dzieci. Nie posiadają żadnych wyrafinowanych umiejętności, nie dysponują żadną strategią – ich jedynym atutem jest nadludzka siła. W tym momencie jest ich dwadzieścioro. Dziesięcioro dla nas, dziesięcioro dla was – nie powinno to nam sprawić problemów. A może być ich jeszcze mniej, bo tacy nowi ustawicznie wszczynają miedzy sobą bójki.
Przypominało mi to nowonarodzone wilki. Byliśmy niewykwalifikowani i niesamowicie nerwowi. Starsi z nas mruczeli do siebie, że moglibyśmy poradzić sobie z większą liczbą niż dziesięć. Cullenów było tylko siedmioro, a kobiety nie wyglądały na typowe wojowniczki.
- Jeśli będzie trzeba, z chęcią powiększymy nasz udział - powiedział Edward, czytając nasze pogmatwane myśli.
Doktor uśmiechnął się. Wyglądał tak dziwnie, że aż przerażająco.
- Zobaczymy, jak się rozwiną wypadki.
„Wiecie dokładnie, kiedy nadejdą i z której strony?”.
- Przez góry przejdą za cztery dni, późnym rankiem. Alice pomoże nam zagrodzić drogę. - Ręką wskazał na najmniejszą z wampirzyc, wyglądającą zupełnie jak chochlik z najeżonymi włosami. To musiała być ona: pijawka - medium.
„Dziękujemy za informację. A teraz prosimy o pokaz”, pomyślał Sam na koniec. Położył się na brzuchu, a my wszyscy z westchnieniem zrobiliśmy to samo. Patrzyliśmy niepewnie, jak dobrze zbudowany blondyn, Jasper, występuje do przodu. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Laureniaa dnia Czw 6:51, 18 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Czw 10:12, 18 Cze 2009 |
|
No cóż Laurenio,
Przybywam, aby skomentować :) Przeczytałam dwa rozdziały, bo ten przedostatni gdzieś mi umknął...
Generalnie nie jestem za ff, które tak wiernie trzymają się napisanej przez SM historii, niby inna perspektywa, ale ile można czytać o tym samym.
Dlatego ostatni rozdział mnie nie poruszył.
Natomiast jeśli chodzi o historię wpojenia Jacoba w Leę... to też zabrakło tego tematu w ostatnich częściach. Myślę, że jako wpojony powinien coś tam na temat Lei myśleć, a tu cisza.
Liczę, że kolejne rozdziały pokażą coś więcej. Wiem, że to nie Twoja wina, bo to tłumaczenie, więc nie bierz do siebie uwag moich.
A propos tłumaczenia, nie zaglądałam do oryginału (kolejny raz czytać tą samą historię, to byłoby już za dużo), ale tekst czyta mi się płynnie, co oznacza że dobrze Ci to wychodzi. :)
Pozdrawiam i życzę czasu i weny do pracy nad dalszą częścią. :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Laureniaa
Wilkołak
Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 137 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z nieba
|
Wysłany:
Czw 10:22, 18 Cze 2009 |
|
Pernix, co to za historia o wpojeniu Jacoba w Leę? Tego nie było u Meyer i tu też nie będzie.
Full Moon biegnie równolegle do Eclipse i chcąc nie chcąc musi czasami zachaczać. Ala mogę powiedzieć że w rozdziale 13 wampirów już nie ma. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nessie
Zły wampir
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 271 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Czw 11:21, 18 Cze 2009 |
|
Nie tylko do Eclipse, ale i Breaking Dawn... Racja po 13 nie bedzie wampirów, ale później bedą.. No, bo ślub Belli, koniec sfory z Jakiem... Najbardziej podobaja mi się przemyslenia Leah... Autorka tekstu przedstawia Leah jako człowieka, a nie bez duszną, zimna bitch... Z niecierpliwością czeakam na tlumaczenie dalszych rozdziałów, mimo iż oryginał przeczytałam do 20 chapu...
Veny
Renn |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Czw 11:45, 18 Cze 2009 |
|
Laureniaa napisał: |
Pernix, co to za historia o wpojeniu Jacoba w Leę? Tego nie było u Meyer i tu też nie będzie.
Full Moon biegnie równolegle do Eclipse i chcąc nie chcąc musi czasami zachaczać. Ala mogę powiedzieć że w rozdziale 13 wampirów już nie ma. |
Upss, może ja pomyliłam ff-ki
dałabym sobie głowę ukręcić, że gdzieś czytałam o tym, że Jacob z Leą... Sorki, muszę się przyjrzeć pozostałym częścią, bo dawno nic nie dodawałaś
Pozdrawiam, P. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Laureniaa
Wilkołak
Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 137 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z nieba
|
Wysłany:
Sob 19:30, 20 Cze 2009 |
|
mmm, rozdział 12 :)
Nie mam pojęcia, kiedy będę miała czas wrzucić kolejny. Tak więc bez żadnej długiej przerwy dodaję ten.
beta: iga_s
Enjoy!
Dobrze zbudowany blondyn przeszedł parę kroków i obrócił się do nas tyłem. Wpatrywałam się w niego, starając się jednocześnie zrozumieć, jaką pełnił tutaj funkcję. Wyglądał tak, jakby zagrał w jakimś hollywoodzkim filmie, w którym walczył ze złymi typami, a na koniec ocalił jeszcze delikatną panienkę.
- Carlisle ma rację - powiedział do Cullenów, zupełnie nas ignorując, ale w ogóle się tym nie przejęłam. W końcu przyszliśmy tu tylko po to, żeby popatrzeć. – Będą walczyć jak dzieci. Dwie najważniejsze rzeczy, o których musicie pamiętać, to, po pierwsze, nie wybierać oczywistych metod zabijania. Na to właśnie są przygotowani. Trzeba ich podchodzić chyłkiem, bezustannie pozostając przy tym w ruchu. Tracą wtedy głowę i nie są w stanie skutecznie się bronić. Emmett?
Wspólnie ze sforą zanotowaliśmy w pamięci podane informacje, a tymczasem na środek wyszła ciemnowłosa pijawka.
‘Emmett’, bo tak najwidoczniej miał ten krwiopijca na imię, wyglądał bardziej jak niedźwiedź niż wampir. Był potężny, wysoki i miał wyraźnie zarysowane mięśnie. Jeśli byłabym człowiekiem, to na pewno bym się go przestraszyła. Ale nie byłam… Reszta sfory myślała podobnie.
‘Niedźwiedź’, zbliżając się do ‘Gwiazdora Hollywood’, uśmiechał się szeroko.
- Najpierw on, bo najlepiej nadaje się do odgrywania ataku nowonarodzonego.
Na to stwierdzenie Emmett zmrużył oczy.
- Spróbuję nie wyrządzić zbyt dużych szkód.
Jasper uśmiechnął się.
- Chodzi mi o to, że Emmett polega na swojej sile, atakuje bez żadnych sztuczek. Nowonarodzeni też nie będą się bawić w subtelności. Emmett, jak dam sygnał, po prostu rzuć się na mnie.
Cofnął się kilka kroków, a sfora przyglądała się uważnie całej scenie.
- Dobra, spróbuj mnie złapać.
‘Niedźwiedź’, warcząc przeraźliwie, wypełnił polecenie. Moje ciało automatycznie się napięło i musiałam powstrzymać się od wskoczenia pomiędzy nich…
„Stój!”, rozkazał Sam głosem Alfy. Kilkoro z członków sfory też miało podobny problem…
‘Gwiazdor’ wirował szybko wokół Emmetta i nagle dotarło do mnie to, że gdybym była człowiekiem, z pewnością nie mogłabym dostrzec ich ruchów. Zerknęłam na Bellę. Stała za czytającym w myślach, a oczy miała szeroko otwarte. On natomiast pochylił się lekko w stronę walczących, jakby miał ochotę się do nich przyłączyć.
Wróciłam do obserwacji pojedynku. ‘Niedźwiedź’ wykonywał dzikie gesty rękami, ale ciągle łapał tylko powietrze. Jasper nagle znalazł się tuż przy nim, zatrzymując swoje zęby cal od jego szyi. Pokonany zaklął.
Niektórzy członkowie sfory zamruczeli z uznaniem. Fakt, ten pokaz bardzo nam pomógł. Sama wyciągnęłam z niego kilka przydatnych wniosków.
Wampir o wyglądzie niedźwiedzia wyraźnie posmutniał.
- Chcę rewanżu! - zażądał.
- Teraz moja kolej - jęknął czytający w myślach.
- Za minutkę. - ‘Gwiazdor Hollywood’ uśmiechnął się i zrobił krok w kierunku Cullenów. – Najpierw chcę coś pokazać Belli.
Belli? Dlaczego chce jej coś pokazać? Przecież ona nie będzie z nami walczyć. Reszta sfory również się trochę zirytowała, ale Sam kazał nam być cicho.
- Wiem, że się o nią boisz - kontynuował, kiedy pijawka - medium podeszła bliżej. - Chcę ci zademonstrować, że przejmujesz się zupełnie niepotrzebnie.
Blondyn skoczył na wróżbitkę, ale ona zwinnie umykała przed jego ramionami. Była niezła. Pozostałe wilki też tak uważały. Znienacka skoczyła ‘Gwiazdorowi’ na plecy i przycisnęła usta do jego szyi.
- Mam cię - zaśmiała się, całując go w gardło. Zamknęłam szybko oczy, odwracając wzrok.
- Ach ty moja bestyjko – odparł z rozbawieniem chłopak.
Nie mogliśmy powstrzymać pomruku uznania. Potem każde z Cullenów walczyło z Jasperem. Wyobraziłam sobie siebie w walce, zastanawiając się, co bym zrobiła, gdyby któreś z nich zaatakowało…
Po ćwiczeniach blondyn obrócił się i powiedział nam:
- Jutro też będziemy tu trenować, o tej samej porze. Serdecznie zapraszamy.
„Przyjdziemy”, pomyślał Sam, a czytający w myślach powtórzył. „Będzie lepiej, gdy sfora zaznajomi się z zapachem każdego z was, żeby później nie popełnić błędów. Proszę, zostańcie nieruchomo, jest wśród nas kilkoro nowonarodzonych i nerwowych.”
Rzuciłam Samowi wściekłe spojrzenie, ale mnie zignorował. Rudy przekazał jego słowa.
- Oczywiście, skoro ma się to wam przydać - powiedział pogodnie doktor z tym swoim akcentem.
Nie powstrzymałam irytacji. Nieśmiało zajęłam swoją pozycję na końcu sfory. Obok mnie stał zmartwiony Seth. Sam powąchał doktora. Poczułam ból, który przeszył jego nos i wzdrygnęłam się. Kontynuował w prostej linii, wąchając każdego z wampirów. Seth zaskomlał, gdy znalazł się między doktorem i tym ‘Gwiazdorem z Hollywood’. Zesztywniałam, szykując się do skoku.
„Nieźle, co nie Seth?”, zaśmiał się Quil.
Zaraz nadeszła moja kolej i podeszłam do pijawek, pozwalając, aby ich odór palił moje nozdrza… Przynajmniej zapamiętałam zapach każdego z nich.
„Jacob, co ty do licha robisz?”, syknął Embry.
Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam Jacoba, który uśmiechał się głupkowato w wilczy sposób. Gapił się na miłośniczkę pijawek, która chichotała i zaczął iść w jej stronę.
„Jacob, wracaj do linii”, pomyślał Sam, ale nie był to rozkaz.
„Nie rób z siebie idioty”, pomyślałam, patrząc na czytającego w myślach. Stał spięty, patrząc na Bellę. Jacob zignorował nas wszystkich. Zniżył grzbiet, a Bella zaczęła gładzić mu futro. Jego myśli były zbyt denerwujące i nudne, by się w nie wsłuchać. Szczęście emanowało od niego, gdy podchodziła bliżej i głaskała go po szyi. Wykorzystał okazję i polizał ją po całej twarzy. Zatrzymaliśmy się, patrząc zszokowani na Jacoba. Bella podskoczyła, machając ręką i krzycząc na znak protestu.
Odwróciłam na chwilę wzrok od szczęśliwej pary, patrząc na resztę. Zdegustowani gapili się na Bellę szeroko otwartymi oczami. Ale najgorzej miał czytający w myślach, wyglądał na cierpiącego.
Wiedziałam, co czuł.
Obróciliśmy się, z wyjątkiem zakochanego szczeniaka i jego popleczników, Quila i Embry’ego. Wycofując się, patrzyliśmy ostrożnie na Cullenów, ale gdy zniknęli z pola widzenia, zaczęliśmy biec. Ruch dobrze zrobił moim zesztywniałym kończynom. Słońce zaczęło pojawiać się na horyzoncie, rozświetlając las. Jacob rozmawiał z Edwardem, ale nie słuchałam. Wypchnęłam wszystkie ich myśli, które przewinęły się tej nocy z mojej głowy, od zmartwień do irytacji, i odbiegłam daleko od reszty. Nie oglądałam się za siebie i biegłam coraz szybciej między drzewami, coraz dalej w głębię lasu… |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
iga_s
Wilkołak
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 13:55, 22 Cze 2009 |
|
Ja to zupełnie nie rozumiem, dlaczego nikt się tutaj nie wypowiada, ale nie dlatego, że jestem betą. :D Takie fajne opowiadanko, może postać powszechnie mało lubiana, ale moim skromnym zdaniem niezasłużenie, bo patrzy się na nią tylko z perspektywy tego, co robiła źle, a nikt nie stara się jej zrozumieć. Uff, ale mi długie zdanie wyszło. :D
Tekst może i dzieje się równolegle z książką, ale mi to tam nie przeszkadza. Patrzymy na wydarzenia "wilczymi" oczami i możemy dostrzec coś, czego ludzkie oczy Belli nie były w stanie zauważyć. Zresztą ff ma aż osiemdziesiąt rozdziałów (i drugą część także :)) i będzie zapewne mnóstwo nowych rzeczy.
Pozdrawiam. )
A, i jakby jeszcze ktoś przyuważył jakieś błędy, to napisać! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
sandrixlp
Wilkołak
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 113 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn
|
Wysłany:
Pon 14:55, 22 Cze 2009 |
|
absolutnie fantastyczne! jak to czytam mam wrażenie, że czytam Zmierzch :D jesteście absolutnie genialne! mam na myśli tłumaczkę, która ''odwaliła''kawał naprawdę ciężkiej roboty, i betę, która niemniej się spisała, czytając ten ff nie zauważyłam żadnych błędów:D składam pokłony należy się wam uznanie bo wybrałyście naprawdę niesamowite opowiadanie do tłumaczenia!
DUŻO WENY!!!
pozdrawiam sandrix^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Laureniaa
Wilkołak
Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 137 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z nieba
|
Wysłany:
Czw 7:34, 25 Cze 2009 |
|
Uwaga, rozdział 13 :)
beta: iga_s
Enjoy!
Usiadłam na łóżku, wciąż trzymając telefon w dłoni. Właśnie zdenerwowałam mamę Embry’ego, bo musiałam rzucić pracę. Teraz miałam inne zajęcie, które wymagało ode mnie pełnej dyspozycyjności. Prawdopodobnie bardzo często brałabym wolne. Lepiej, żeby zatrudniła kogoś innego.
Westchnęłam. Pewnie większość moich rówieśniczek szukało teraz jakiegoś sezonowego zajęcia, by zarobić jeszcze parę dolarów przed pójściem na studia. Mnie przyjęli na uczelnię w Waszyngtonie, ale przecież musiałam zostać w domu.
Czy moim przeznaczeniem było tylko bycie ‘obrońcą’? Czy kiedykolwiek wyjdę za mąż albo założę rodzinę? Czy to przekleństwo miało mnie prześladować przez cały czas, nie pozwalając na normalne życie? Nagle przypomniały mi się legendy o wpojeniu, które zapewniało przepływ wilczych genów… Ale mnie to nie dotyczyło. Moje ciało się nie zmieniało, więc zapewne już nigdy nie dostanę okresu ani nie zajdę w ciażę. Jak więc mogłam przekazać dalej ten wilczy gen?
Nie miałam ochoty dłużej tego roztrząsać. Coś musiało być ze mną nie tak, skoro nie byłam w stanie przekazać tego genu. Przetarłam zmęczone oczy wierzchem dłoni, ocierając palące łzy.
Znienacka ktoś zapukał do drzwi.
- Leah, mogę wejść? – usłyszałam głos Setha.
- Właź – mruknęłam, a kiedy drzwi się otworzyły, obróciłam głowę w stronę okna. Po chwili poczułam, że usiadł obok mnie.
- Leah, przykro mi, że musiałaś przez to przejść.
Po raz pierwszy usłyszałam coś takiego z ust któregokolwiek członka sfory. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że wpatrywał się we mnie z troską tymi swoimi ciemnymi, wilczymi oczami.
- Nie pomogliśmy ci za bardzo, izolując się od ciebie. Potrzebujesz sfory i rodziny bardziej niż my.
- To twoje zdanie czy sfory? – Prawie kłapnęłam zębami, ale zaraz wzięłam głęboki oddech, by się opanować.
- Cóż, większości. – Nie byłam w stanie ocenić czy kłamał. – Chcieli, żebym namówił cię do przyjścia na śniadanie do Emily. – Kącik jego ust uniósł się lekko w zachęcającym półuśmiechu.
Śniadanie było prawdopodobnie symbolem braterstwa sfory, więc nie bardzo miałam ochotę w nim uczestniczyć, ale z drugiej strony nie chciałam, żeby mieli do mnie żal. Obawiałam się też nieco towarzystwa Emily, z którą nie rozmawiałam od momentu wpojenia się w nią Sama. Czy byłam w stanie wytrzymać zobaczenie ich razem? Ale nie chciałam dłużej trzymać się na uboczu, musiałam otrząsnąć się z problemów…
Uśmiechnęłam się lekko do mojego promiennego, młodszego brata.
- Jasne, przyjdę.
Kiedy tylko wyszliśmy za drzwi, zaczęliśmy biec. Zdecydowałam trzymać się wolnego tempa Setha. Podczas drogi zaczęłam mu się przypatrywać. Do tej pory nie zauważyłam, jak bardzo się zmienił. Był prawie głowę wyższy ode mnie, ale nie miał tylu mięśni co inni. Jego ręce i nogi wydawały mi się zbyt długie w stosunku do tułowia. Włosy miał krótkie, tak jak każdy z nas, lekko zmierzwione na czubku głowy. Zmieniło się całe jego ciało, z wyjątkiem twarzy. Gdy tak patrzyłam, zdałam sobie sprawę, jak bardzo przypominał naszego ojca. Oboje mieli mocno zarysowaną szczękę i ostry nos Clearwaterów. Nawet jeśli jego oczy były teraz wilcze, tak jak dawniej miały odcień spokojnego granatu. Na wspomnienie taty przełknęłam z trudnością ślinę. Moje uwaga była tak rozproszona, że nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo za nim tęsknię.
Gdy zatrzymaliśmy się pod domem Emily, wzięłam głęboki oddech. Słyszałam, jak skwierczały jajka na patelni i poczułam zapach kiełbasek, na co głośno zaczęło mi burczeć w brzuchu. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio miałam coś w ustach i nie wiedziałam nawet, że byłam taka głodna. Naszych uszu dobiegł śmiech i razem z Sethem weszliśmy po schodach do środka.
- Hej, przyszedł nasz babski wilkołak! – zawołał Paul. Wszyscy patrzyli z zaskoczeniem to na niego, to na mnie, najwidoczniej oczekując z mojej strony jakiegoś wybuchu. Prawie bym tak zrobiła, ale ponownie odetchnęłam głęboko i słabo się zaśmiałam. W końcu przyszłam tam po to, że zaprzyjaźnić się z członkami sfory, a nie urządzać jakieś sceny i pourywać im głowy. Atmosfera się nieco rozluźniła i ponownie wrócono do przerwanych rozmów. Emily spojrzała na mnie i uśmiechnęła się serdecznie.
- Leah, tak się cieszę, że przyszłaś!
Miałam ochotę na nią warknąć, ale na szczęście się powstrzymałam. Nie mogłam nic poradzić na to, że nadal byłam na nią wściekła. Nieśmiało wyciągnęła ręce, jakby chciała mnie uścisnąć, ale nie wiedziała, jak zareaguję. Postanowiłam zrobić to pierwsza. Byłam teraz od niej wyższa i bardziej umięśniona. Kiedy szybko się od niej odsunęłam, uchwyciłam spojrzenie Sama, który uśmiechał się szeroko.
- Dzięki, że przyszłaś, Leah.
- Jasne – mruknęłam i skinęłam głową, przygryzając wargę.
Przy stole zajęłam miejsce między Sethem i Jacobem. Emily pochylała się nad nami i dostarczała na stół coraz to nowe miski jajek i kiełbasek. Gdy nakładałam sobie swoją porcję, znowu zaburczało mi w brzuchu. Inni brali dwa razy więcej niż ja.
- Daj spokój, Leah. Na pewno jesteś bardziej głodna, słyszę, jak burczy ci w brzuchu – zaśmiał się Jacob, zrzucając resztę jedzenia na mój talerz.
Rozmawialiśmy, a na stole diametralnie zmniejszała się ilość pyszności. Nie mogłam się powstrzymać przed zjedzeniem wszystkiego, co podsunął mi Jacob. Oczekiwałam, że ktoś zaraz zacznie żartować, że stanę się świnią, ale nikt tego nie zrobił.
Po chwili śmiałam się razem z nimi. Wyczuwałam to wilcze braterstwo. Należałam tutaj i wiedziałam, że byłam bezpieczna. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Lia_a
Nowonarodzony
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 12:16, 13 Lip 2009 |
|
Zawsze lubiałam Leah i cała Sforę .
Bardzo się ciesze ,że znalazłam kolejne opowiadanie o Lei i wilkolakach (szkoda , że tak mało jest ty blogów i opowiadań o sforze)
Już od jakiegoś czasu czytam twoje posty mimo, że nie ty je napisałaś to i tak odwaliłaś kawał dobrej roboty. Tłumaczenie jest świetne
CZekam z neicierpliwościa na ciąg dalszy .
Pozdrawiam
Lia_a |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Asha
Wilkołak
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A gdzie Seth? ^^
|
Wysłany:
Pon 17:05, 13 Lip 2009 |
|
Ja podobnie jak moja poprzedniczka zawsze lubiłam Lee (tak się chyba to odmienia :D ) i resztę sfory. I też się ciesze, że znalazłam następne opowiadanie o wilkołakach bo naprawdę jest ich niewiele :(
Tekst czyta się lekko (chyba mogę to tak ująć ?) i jestem pewna, że to zasługa tłumaczki
Tak więc czekam na kolejne rozdziały i pozdrawiam :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|