|
Autor |
Wiadomość |
Yvette89
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P
|
Wysłany:
Wto 12:58, 30 Cze 2009 |
|
Hejo:D W końću!:D:D:D Aaa jak się cieszę, ze jest nowy rozdział :D
Edward w końcu sam przed sobą się przyznaje do swojej miłości do Blls :D i nie dziwią mnie jego rozmyślania:D Tajemnicza osiemnastolatka z niunią, bez ojca dziecka. Zdolna, utalentowana i wrażliwa :D
Niepokoi mnie brak jej pojawiania się na korki z Edem...Nigdy się nie spóźniała...I jak coś to by przecież napisała mu, prawda? Kurcze..
Rozdział i tak mi się podobał :D
Czekam na kolejny i pozdrawiam :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Magal
Człowiek
Dołączył: 23 Wrz 2008
Posty: 60 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 13:03, 30 Cze 2009 |
|
W końcu Edward przyznaje się sam przed sobą do swojego zauroczenia Bellą.
Rozdział jakoś mnie nie zachwycił lecz jednak końcówka wprowadzające jakąś akcje całkowicie mi to wynagrodził i oczekuje kolejnego rozdziału jak najszybciej!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
PsyChicznieNastawiona
Nowonarodzony
Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sanok
|
Wysłany:
Wto 13:14, 30 Cze 2009 |
|
Nom rozdział super :) mnie bardzo interesuje co się stało ze Bella nie stawiła
się w bibliotece. A to że Edward kocha Belle jest świetne. Mam nadzieje że ona szybko odwzajemni jego uczucia. A betta idealna jak dla mnie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
darysia...
Człowiek
Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 78 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa-Polska
|
Wysłany:
Wto 14:05, 30 Cze 2009 |
|
tak, taj, tak, jestem piąta, a to znaczy, ze niedługo powinien być kolejny rozdzialik, no nie? szybko się uwinęłyśmy.
ok, co do treści, no to... super, ekstra, cool i w ogóle. BArdzo mi się podobał.
tak, mi też coś nie pasuje w jej niepojawianiu się... heh, i baardzo się cieszę, ze Edward ją kooocha...
uwielbiam
pozdrawiam
darysia... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Madziorsko
Człowiek
Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 53 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 17:37, 30 Cze 2009 |
|
Cieszę się, że się cieszycie z nowego rozdziału i podobała wam się treść. Jak pierwszy raz przeczytałam ten rozdział, zachwyciłam się, kiedy Edward w końcu zrozumiał najprostszą rzecz: jest zakochany w Belli.
Przepraszam (za nas wszystkie), że rozdziału nie było ponad tydzień, ale jakoś chyba trochę uderzyły nam do głowy wakacje Mnie nie było w mieście i nie mogłyśmy się zgrać.
Jednak dzisiaj mała odmiana. Najprawdopodobniej wstawimy niedługo kolejny rozdział. Ann.! go tłumaczyła, więc od niej zależy, o której to będzie godzinie, ale wszystko wskazuje, że bardzo niedługo :)
Taka niespodzianka na koniec tego upalnego, dusznego dnia (Warszawę "uratuje" chyba za chwilę jednak jakaś wielka burza)
Pozdrawiam, Madziorsko :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ann!
Wilkołak
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Wto 18:11, 30 Cze 2009 |
|
Madziorsko napisał: |
Taka niespodzianka na koniec tego upalnego, dusznego dnia (Warszawę "uratuje" chyba za chwilę jednak jakaś wielka burza)
|
No tak to jest jak się mieszka w WARSZAWIE, a nie w ******** :D, Madziorsko :D Rozmawiałyśmy o tym.
A teraz przestawiam rozdział czternasty i liczę na dużo komentarzy :)
Ann!
Rozdział 14.
Dlaczego ja? (Jeżeli tylko)
Tłumaczenie: Ann!
Beta: Madziorsko
BPOV
Leżałam w łóżku, cały czas kaszląc i próbując zasnąć. Mruknęłam i wstałam, aby usiąść za chwilę na parapecie. Abra została u Angeli, w jedynym miejscu, w którym nie zaraziłaby się niczym, a dodatkowo ktoś mógłby się nią odpowiedzialnie zająć. Nie mogłam przestać kaszleć i w ciągu kilku dni zwróciłam wszystko, co jadłam i piłam. Byłam bardzo chora. Naprawdę bardzo, bardzo chora. Głowa strasznie mnie bolała. Wygięłam się na moim siedzeniu i nadal wpatrywałam się w szybę.
Światło księżyca padało na mnie, kiedy schowałam głowę między kolana i zaczęłam szlochać. Zawsze opiekowałam się Abrą, pracowałam w szkole lub zajmowałam się osobami, którym udzielałam korepetycji. Pomagałam im, aby mogli zaliczyć swoje przedmioty. A i tak było mi bardzo ciężko opłacić czynsz za mój malutki pokoik w akademiku. Nie wiem, jakbym sobie poradziła, gdybym nie miała tych korepetycji. Nie mogłabym za nic zapłacić. Załkałam mocniej. Życzę sobie, aby ktoś się mną zaopiekował, zamiast mnie opiekującej się wszystkimi.
Nie każdy mógłby to, jednak dobrze zrobić. Szybko wydoroślałam. Tak naprawdę - o wiele za szybko. Uciekłam z domu, jeżeli mam nazwać sprawę po imieniu, kiedy miałam czternaście lat. Mieszkałam sama w centrum Nowego Jorku. Matka, samotna matka w wiek szesnastu lat. Jak to jest, że niektórzy ludzie są szczęśliwi, a inni nie? Edward, Alice i Emmett zapewne mieli piękne dzieciństwo, ponieważ cały czas się ktoś nimi zajmował. Ich szczęście było spowodowane dwójką rodziców, którzy ich kochali i się nimi opiekowali.
Kto mnie kiedykolwiek kochał? Tak, Abra, lecz ona w przeciwieństwie do innych, była dodatkowo ode mnie całkowicie zależna. Musiałam pracować, aby móc opłacić jej opiekunkę, jej jedzenie, przyzwoite miejsce do mieszkania. Nawet nie chciałam porównywać życia, jakie wiedli Edward i jego rodzeństwo, z tym, którym została obdarzona Abra. Wierzyłam w to, że dam jej lepsze życie, niż sama miałam. Moje było o wiele gorsze.
Nie. Nie mam zamiaru o tym myśleć.
Moje szlochy powoli cichły, w przeciwieństwie do kaszlu. Byłam na wpółprzytomna, więc w końcu, opierając się o okno na moim twardym siedzeniu, zasnęłam.
Obudziłam się, kiedy ktoś zadecydował, że fajnie by było, gdyby porzucał mi w okno śnieżkami. Prawdopodobnie mnie zauważyli.
Schowałam ponownie moją twarz między kolana i znowu zaczęłam łkać. Dlaczego to musiałam być ja? Te wszystkie nieszczęścia; dlaczego nie mogliby rzucać w okno kogoś innego? Nie mieli co robić? Dlaczego niektórzy mieli tyle obowiązków na głowie, a inni (tacy jak ci, co mi przeszkadzają) nie?
Dlaczego moją następną myślą było: „Dlaczego muszę napisać ten głupi esej?”,
zamiast:
„Co dam mojemu dziecku do jedzenia?”,
albo:
„Jak zapłacę czynsz?”
Kolejna ścieżka uderzyła w okno. Odwróciłam moją twarz i spojrzałam na osoby, które rzucały. Pod oknem stała grupka chłopców, a jeden, który prawdopodobnie zobaczył ślady po moich łzach, złapał swojego kolegę za ramię i wskazał na mnie. Jego znajomy powiedział coś do grupy i poszli. Mruknęłam.
Podeszłam do małego lusterka, wiszącego na mojej szafie i przyjrzałam się swojej twarzy. Ślady po łzach były widoczne. Znalazłam ręcznik i zmoczyłam go wodą. Powróciłam na swoje miejsce przy oknie i wytarłam twarz. To tylko zmniejszyło widoczność łez. Poza tym nie zrobiło dla mnie nic więcej. Tak miało wyglądać moje życie? Nie chciałam takiego, lecz wiedziałam, że jeżeli nic nie zrobię, tak właśnie się stanie.
Potrzebowałam czegoś, co by mnie oderwało od jego myśli, więc wzięłam płytę z mojej ubogiej kolekcji i włożyłam do discmana. Ściszyłam głośność, bo było już dosyć późno. Ze słuchawek zaczęła wydobywać się piosenka, którą śpiewała obsada Renta. Wsłuchałam się i po chwili dokładnie zrozumiałam jej znaczenie.
„How do you measure
A Lear in the life
How about Love
How about Love
How about Love? Maerure in Love?”
„Share Love, give Love, spread of Love
Measure, mearuse your life in Love”
Westchnęłam i słuchałam dalej, wygodnie wyciągnięta na siedzeniu. Kiedy płyta się skończyła, poczułam się śpiąca.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Następnego ranka obudziłam się bardzo wcześnie, gdy słońce dopiero wschodziło. Byłam obolała, zmęczona, wyziębiona i nadal nie mogłam przestać kaszleć. Wstałam i położyłam się w łóżku, aby rozgrzać zziębnięte ciało. Okręcona cienkim kocem, znowu poczułam narastające zmęczenie, podczas gdy reszta osób z akademika wstawała.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Wstawałam i zasypiałam, nie mając pojęcia, jaki to dzień i godzina. Czasami nawet nie wiedziałam czy był dzień, czy już noc. Było mi za gorąco, więc przebrałam się w top i szorty, ale po dziesięciu minutach zrobiło mi się niewyobrażalnie zimno. Wszystkie moje ubrania walały się po łóżku. Nie jadłam od kilku dni. Kaszel nie ustępował. Czasem zaczynałam nawet myśleć o najgorszym, a wtedy czułam, że szloch powraca.
Jeżeli tylko, jeżeli tylko. Te dwa słowa były historią mojego życia.
Zawsze wierzyłam.
Zawsze miałam marzenia.
Jedno z nich się spełniło i mieszkałam teraz tutaj, w Bostonie, oraz miałam okazję skończyć college. Drugie również. Zostałam mamą. Jeżeli tylko nie byłoby to tak skomplikowane. Jeżeli tylko. Te dwa słowa powracały. Jeżeli tylko mogłyby odejść. Wróciłam myślami do Święta Dziękczynienia. Wyglądało jak sen. Z pewnością piękny. Co jeżeli to wszystko było snem? Nie miałam już żadnego pomysłu. Może Abra też była snem. Ale nie. Abra była prawdziwa. Co do tego nie miałam wątpliwości.
* [link widoczny dla zalogowanych] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
yunaa
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: kraina marzeń
|
Wysłany:
Wto 20:06, 30 Cze 2009 |
|
Tłumaczenie podoba mi się.. tekst jest ciekawy.. fajnie, że zaczyna się rozkręcać:D Cieszę się, że Edward w końcu zrozumiał, że zakochał się w Belli.. a ona kiedy do tego dojdzie?:P Pewnie dowiem się z następnymi rozdziałami:) Hm.. coś mi się zdaje, że Edward się zaopiekuje Bells w czasie choroby:)
Czekam na kolejny fragment:D a tymczasem życzę Ci dużo cierpliwości podczas tłumaczenia:)
Pozdrawiam, y:** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Yvette89
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P
|
Wysłany:
Wto 21:32, 30 Cze 2009 |
|
Heh...dlaczego tak krótko?! Buu ja się nie zgadzam...
Bella uciekła z domu mając 14 lat...masakra...Niewiarygodnie ciężko musiało być takiemu dziecku...W dodatku ciąża, studia, korepetycje... Nic dziwnego, że się pochorowała :( Jednak mam nadzieję, że wróci do zdrowia :) Ach chciała bym wiedzieć, dlaczego tyle złego ją spotkało, jaki normalny rodzic pozwolił by uciec swojemu dziecku w tym wieku i nie szukał go, nie postawił na głowie całej policji i nie umieścił by rysopisu zaginięcia... Fakt, życie Edwarda i jego rodziny nie można porównać pod żadnym względem z życiem Belli...Jednak to ją zahartowało i dzięki temu osiągnęła i tak bardzo dużo jak na swój wiek...Życzę jej jak najlepiej i czekam na kolejny rozdział niecierpliwie :D
Pozdrawiam :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
darysia...
Człowiek
Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 78 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa-Polska
|
Wysłany:
Wto 22:07, 30 Cze 2009 |
|
EDIT:
ooo... nowy rozdział, akurat z burzą...
powiem wam, ze zdecydowanie za krótko, ale nie winię was za to :)
Mam taki dziwny mętlik w głowie. Pewnie wieki będzie trwało to całe uświadomienie o miłości do Edwarda, ona jest ślepa, nie wiem...
Cała historia Belli wydaje się taka... straszna, moze nie, ciężka... tak bym to bardziej nazwała... ona na serio ma jakieś pozaziemskie moce, zważywszy na to co potrafi i w ogóle...
ugh, aż mnie łapie złość jak pomyślę, kiedy ona uciekła z domu...
i jest mii jej też bardzo szkoda, nie mieć nic do jedzenia dla siebie, ale dla dziecka ma, prawda? takie maleństwo...
Tak jakby ona nie chciała sobie pomóc, przecież gdy Edward proponował jej święta u niego, bardzo się wahała, a przecież chodziło jej o pomoc.
no nic, zaczekam do następnego rozdziału i tak jeszcze napiszę
a co do burzy, to ona jakaś dziwna była. Przez pierwsze dobre pół godziny tylko się błyskało, jak w niemym filmie, masakra, a potem sobie troszeczkę pohukało. haha, ale taka malutka to ona była
dobra, przepraszam, naprawdę się cieszę i skręca mnie z ciekawości c będzie się dalej działo. :)
Pozdrawiam
darysia... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez darysia... dnia Wto 22:21, 30 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Madziorsko
Człowiek
Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 53 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 23:02, 30 Cze 2009 |
|
Teraz przedstawię trochę mój punkt widzenia. Bez żadnych spoilerów. Opisuję jedynie akcję, którą już mamy za sobą
Moim zdaniem Bella wahała się jeśli chodzi o wyjazd do domu rodziców Edwarda, na święto Dziękczynienia, ponieważ nigdy, nikt nie był dla niej taki czuły. Nikt się o nią nie martwił. Teraz poznała ludzi, którzy bezinteresownie chcą jej pomóc. Bella jednak w jakimś sensie odtrąca ich, ponieważ wie, że nie może dać niczego w zamian. Wydaje jej się, że w świecie bogatych (choć w jej przypadku normalnych) ludzi trzeba się odwdzięczać rzeczami materialnymi. Dodatkowo wie, jak ludzie patrzą się na młode matki i na obcych, w szczególności w tak ważne dla Amerykanów święto.
Zgadzam się z darysią. Uświadamianie o miłości Edwarda w takim wypadku trwa wiecznie (od pierwszego rozdziału), lecz nadal trzymam się wersji, że Bella nigdy nie doznała prawdziwej miłości i bardzo się jej lęka. Sama w swoim "pamiętniku" niezbyt często mówi o uczuciach do innych, więc wydaje mi się, że jeszcze nie jest ich pewna. Są dla niej za nowe i obce. Zobaczymy co będzie w kolejnych rozdziałach :) Ja nic nie powiem. Nie ma takiej mowy :D
Chciałabym jeszcze wyjaśnić jedną sprawę. Bella nie ma jedzenia dla siebie, ale Abra dostaje go u swojej opiekunki.
Jutro kolejny rozdział, również od Ann.! Co do kolejnych nie jesteśmy do końca pewne. Szesnasty jest już prawie gotowy, więc pewnie będzie pojutrze. O następnych musimy jeszcze porozmawiać, ponieważ Ann.! wyjeżdża jutro. Zobaczymy jak będzie. Na pewno kolejne trzy dostaniecie w tym tygodniu, a w najgorszym wypadku 18 na początku następnego.
Pozdrawiam, Madziorsko
P.S. Wszystkie informacje w mojej wypowiedzi dotyczyły jedynie rozdziałów, które zostały już opublikowane. Nie ma żadnego spoilera, co do akcji w następnych częściach. :)
P.S.2. Do Ann.! Myślę, słonko, że raczej u ciebie (około 15 km od mojego domu) pogoda była podobna. "Warszawa" miała być przenośnią dla Warszawy i okolic. Chyba u ciebie i u mnie jest podobnie? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Madziorsko dnia Wto 23:03, 30 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Patka_Lola
Nowonarodzony
Dołączył: 11 Cze 2009
Posty: 38 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 9:01, 01 Lip 2009 |
|
Boskie tylko krótkie xD No ale troche więcej dowiadujemy sie o głównej bohaterce!!!!!!Nareszcie>>>>>>
pozdrawiam i zycze weny oraz dużo chęci xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ann!
Wilkołak
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Śro 10:41, 01 Lip 2009 |
|
Ostatni rozdział przed moim wyjazdem :) Teraz będzie wstawiała Madziorsko, a jak wrócę, chcę mieć co czytać pod rozdziałami :)
Ann!
Rozdział 15.
Po drugiej stronie drzwi.
Tłumaczenie: Ann!
Beta: Madziorsko.
EPOV
Wróciłem myślami do zajęć z Medycyny Hiszpańskiej, ostatnich, przed naszymi wtorkowymi korepetycjami.
Czy widziałem wtedy Bellę?
Ciężko mi było o tym myśląc i w końcu doszedłem do wniosku, że nie. Nie widziałem jej na zajęciach w środę, wczoraj oraz dzisiaj, czyli w piątek. Był dwunasty grudzień i nie widziałem Belli od piątego. Cały tydzień. Spojrzałem na mój zegarek.
Piętnasta.
Zbiegłem cztery piętra w dół schodami, do lobby i pchnąłem drzwi do biura. Sekretarka spojrzała się na mnie uprzejmie:
- W czym mogę pomóc?
- Chciałbym się dowiedzieć, w którym pokoju mieszka Isabella Swan.
Zmarszczyła brwi.
- I dlaczego miałabym ci udzielić takich informacji? Kim dla niej jesteś?
- Jest moją koleżanką, ale nie widziałem jej od tygodnia. Chciałbym sprawdzić, czy wszystko jest ok.
- Jest twoją koleżanką, a ty nie znasz jej numeru pokoju?
- Wiem, że mieszka na trzecim piętrze, ale nigdy nie byłem w jej pokoju, ponieważ ceni sobie prywatność.
Sekretarka skinęła głową.
- Ok. Powiedziałeś Isabella Swan?
- Tak.
Szukała jej nazwiska na liście.
- Trzecie piętro, pokój K.
Uśmiechnąłem się.
- Dziękuję bardzo. – Odszedłem.
Szybko wbiegłem po schodach na trzecie piętro i znalazłem pokój K. Zapukałem. Chwilę czekałem, po czym znowu zapukałem. Odczekałem trochę dłużej. W końcu, po dziesięciu minutach czekania, jej drzwi otworzyły się, a mi ukazała się twarz Belli.
Nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem. Bella była zazwyczaj blada, ale miała przynajmniej jakiś kolor na policzkach. Teraz jej twarz przypominała kartkę papieru. Nie wyglądało na to, żeby jadła coś w przeciągu ostatniego tygodnia, ponieważ wydawała się o wiele chudsza, niż ostatnio, kiedy ją widziałem. Jej stan był niezbyt dobry. Właściwie przez chorobę wyglądała strasznie. Gorzej niż sobie to wyobrażałem.
Popatrzyła na mnie kilka razy, zanim cokolwiek powiedziała.
- Edward? – zaskrzeczała. Słyszałem, jak ciężko jest jej mówić.
Skinąłem głową.
- To ja. Mogę wejść?
- Momencik. – Drzwi się zamknęły i otworzyły parę minut później. Wszedłem do środka i rozejrzałem się, próbując nie być przerażonym, patrząc na jej malutki pokój, w którym prawie nic się nie znajdowało.
Czy ona tutaj mieszkała?
To miejsce miało rozmiar niewielkiej toalety, a nie pokoju dla dwójki ludzi, nawet jeżeli jedno z nich ledwo skończyło dwa lata.
Wskazała mi krzesło do siedzenia, przy małym stoliku na środku pokoju. Sama przycupnęła na łóżku i podciągnęła kolana. Koc był narzucony na jej ramiona i dzięki jego ruchom, mogłem zauważyć, że dziewczyna cały czas się trzęsła.
- Byłaś u doktora?
Pokręciła głową.
- Nie.
- Dlaczego?
Przygryzła swoje usta, chowając swoją głowę między kolana. Wyglądała na smutną i nieodporną. Spojrzała na mnie ponownie i gestykulując powiedziała coś, czego nie mogłem usłyszeć.
Przybliżyłem się do niej.
- Co to było?
Znowu coś wymruczała.
- Nie możesz powiedzieć?
Rozejrzałem się w około.
- Och. Mogę ci pomóc?
Pokręciła głową.
- Nie. Przyszedłeś na korepetycje? Przepraszam, że zawiodłam we wtorek. Możemy to zrobić teraz, jak chcesz. – Chyba oszczędzała swój głos na wypowiedzenie tych kilku słów.
Odpowiedziałem jej:
- Nie. Wszystko w porządku. Chciałem zapłacić ci za ostatni tydzień. – Wyciągnąłem mój portfel.
Chciała chyba powiedzieć, że nie chce, ale potem zmieniła zdanie.
- Ok.- Mruknęła. Schowała pieniądze.
Zatrzęsłem się.
- Masz tutaj ogrzewanie?
Zamknęła oczy i spuściła wzrok.
- Odcięli.
- Dlaczego?
- Nie mogłam zapłacić czynszu. – Nie patrzyła się na mnie.
Rozejrzałem się.
- Gdzie jest Abra?
W końcu na mnie spojrzała.
- Została na noc u swojej opiekunki w Somerville, więc się przynajmniej nie zarazi.
Pokiwałem głową.
- Dobry pomysł. Jest coś jeszcze, w czym mógłbym ci pomóc?
Pokręciła głową, przecząco.
- Nie.
- Chcesz, aby przyszła tu Alice?
Spojrzała na mnie.
- Mógłbyś?
- Pójdę po nią.
Wyglądała na weselszą.
- Dziękuję ci, Edward.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Przeszedłem przez kampus Harvardu i doszedłem do kampusu MIT. Idąc, zadzwoniłem do Alice.
- Cześć, Alice?
- Cześć, Edward. Co się stało?
- Potrzebuję cię. Spotkajmy się przed wejściem do twojego akademika. Już czekam.
- Ok. Będę na dole za minutkę. Jest jakiś problem? – Mogłem usłyszeć nutkę zaciekawienia w jej głosie.
- Powiem ci jak przyjdziesz.
- Ok. Do zobaczenia.
- Cześć.
- Cześć.
Na dole była, tak jak obiecywała, minutę później. Zapinała jeszcze swoją kurtkę.
- Co się stało?
- Bella.
- Bella?
- Co z Bellą?
- Jest bardzo chora. Myślę, że nie wychodziła z pokoju od poniedziałku, jeżeli nawet nie od niedzieli lub soboty. Zdziwiłem się, kiedy nie było jej we wtorek w bibliotece i środę na hiszpańskim. I kiedy tak nad tym myślałem, zdałem sobie sprawę, że nie widziałem jej od poniedziałku.
- Więc poszedłeś do niej?
- Poszedłem. Ostrzegam cię. Nie tylko ona wygląda źle, ale również cały ich pokój. Znaczy Belli i Abry. Jest mniejszy od twojej garderoby. Jego rozmiar można porównywać do mojej toalety.
- Jej pokój?
- Jej pokój.
- Ciężka sprawa. Ma łazienkę w pokoju?
- Nie. Brak łazienki. Nie ma nawet samego pomieszczenia z toaletą*.
- Była tam Abra?
- Na szczęście, Abra została u swojej opiekunki w Somerville.
- Ok.
- Jesteśmy.
Alice podeszła o windy. Pokręciłem głową.
- Alice, windy są zepsute. Idziemy schodami.
Alice wyglądała na zdenerwowaną.
- Znowu zepsute?
- One są zawsze zepsute.
Przewróciła oczami. Weszliśmy na trzecie piętro.
- To pokój K. Będziesz musiała chwilę poczekać. Potrzebowała dziesięciu minut, aby otworzyć mi drzwi.
- Wszedłeś do środka?
- Myślę, że czuje się nieswojo, mając mnie u siebie w pokoju. Wydaje mi się, że odczuwa dyskomfort, będąc sam na sam, w pokoju z chłopakiem starszym od dziesięciolatka.
Alice wyglądała na smutną.
- Trudna dziewczyna. Będę do ciebie dzwonić, jeżeli będę potrzebowała czegokolwiek, dobrze? Pamiętaj, żeby nie wyłączać swojego telefonu.
Pokiwałem głową.
- Nie będę. Powodzenia.
Poszła w głąb hallu, a ja poszedłem do siebie na górę.
* czyli samym kibelkiem J |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ann! dnia Śro 11:26, 01 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Yvette89
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P
|
Wysłany:
Śro 12:57, 01 Lip 2009 |
|
O ja...Szkoda mi jej...Taka młoda a tyle problemów...Dobrze, że Edward ją odwiedził i przyprowadził All :) Ciężki stan Belli mimo wszystko nie pozwolił jej zapomnieć o obowiązkach, choć to nie one były celem wizyty Edwarda... :)
Czekam na dalszą część
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
sandrixlp
Wilkołak
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 113 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn
|
Wysłany:
Śro 14:51, 01 Lip 2009 |
|
och jak mi szkoda Belli, jest taka młoda i utalentowana a ma tak wiele kłopotów, które bardzo ciężko jest rozwiązać... wspaniale, że dodałyście te dwa rozdziały :D mogę coś przeczytać bo jak to w wakacje mózg nie działa poprawnie i jeszcze zapmniałabym alfabetu
tak sobie pomyślałam, że Edward będzie za wszelką cenę pomóc Belli i Abrze w takiej ciężkiej sytuacji i jakoś napewno się zejdą bo bez tego chyba nie byłoby tak fajnie :)
nie wiem ile raazy jeszcze to napisze ale nie wyłapałam żadnych błędów- jesteście bezbłędne!
to starszne mieszkać w tak małym pokoju i to bez łazienki! ogrzewanie można byłoby jeszcze przeżyć ale łazienke!?
WENY!!!
pozdrawiam sandrix^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
darysia...
Człowiek
Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 78 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa-Polska
|
Wysłany:
Śro 16:07, 01 Lip 2009 |
|
o nie... znaczy, bardzo się cieszę z nowego rozdziału, to jasne.
Jednak ten chapik był taki, no nie wiem, przygnębiający? Dobre chociaż tyle, że rzeczywiście Edward poszedł po Alice. I po co on siew ogóle pytał czy w czymś jej pomóc?! To widać na pierwszy rzut oka, że z nią jest coś nie tak...
A gdzie one mają do jasnej ciasnej łazienkę, bo się nie zorientowałam?
Coraz bardziej mi jest szkoda Belli i Abry, przy następnym rozdziale będę pewnie płakać, mam nadzieję że jednak nie :)
Powiem wam jeszcze, że dzisiaj sobie jadę i pod koniec wakacji nie oderwę się od komputera, żeby nadrobić zaległości
pozdrawiam i życzę udanych wakacji
darysia... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
łaniuch
Nowonarodzony
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pokoju
|
Wysłany:
Śro 18:46, 01 Lip 2009 |
|
No, wreszcie nadszedł ratunek. Tak sądziłam, że Edward powinien się pojawić. W sumie nie wiem, jak on i Alice mogą pomóc Belli w jej niezaprzeczalnie trudnej sytuacji, ale wierzę, że autorka wykazała się większymi pokładami wyobraźni, niż ja.
Ann!, życzę udanego wyjazdu. :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 19:34, 01 Lip 2009 |
|
Ten ostatni rozdział był taki...(nie mam niestety innego określenia) płytki...
praktycznie same dialogi i tyle. Zero akcji.
Proszę aby następny rozdział był ciekawszy niż ten. (da się załatwić??)
VENA!
Miziak |
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 19:34, 01 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Madziorsko
Człowiek
Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 53 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 14:01, 02 Lip 2009 |
|
Tak, jak obiecałam, wstawiam rozdział 16. Piszcie jakie są błędy, bo moje dwie bety wyjechały sobie i dopiero niedługo sprawdzą :)
Rozdział 16
Doktor
Pośpiesznie zapukałam w drzwi z literą K, należące do pokoju Belli. Kilka minut później, dziewczyna otworzyła mi je. Przyjrzałam się jej badawczo. Była wychudzona i o wiele bledsza niż ostatnio. Dodatkowo cały czas drżała, kaszlała oraz była okryta grubym kocem. W jej pokoju temperatura była aż za niska, dla normalnego człowieka. Mnie samą przechodziły dreszcze. Postanowiłam przyjrzeć się sytuacji, więc usiadłam na jedynym krześle w pokoju. Ona natomiast zwinęła się w kłębek na swoim łóżku.
- Co się stało?
Popatrzyła się na mnie, kiedy przestałam mówić. Dostrzegłam strach w jej oczach. Czy to możliwe, że się mnie bała? A może bała się przyznać, jak bardzo była chora? Czy jest jakieś inne wytłumaczenie? Nie wiedziałam. W pewnym momencie zaczęła się tłumaczyć, więc musiałam uklęknąć obok jej łóżka, aby wszystko usłyszeć.
- W sobotę rano obudziłam się, kaszląc, więc zaniosłam Abrę do jej opiekunki. Jak zresztą każdego poranka. Po popołudniu wymiotowałam, co chwilę, więc w pewnym momencie przestałam nawet liczyć ile razy już to robiłam. Wtedy stwierdziłam, że nie będę mogła zaopiekować się Abrą, więc zadzwoniłam do Angeli, kobiety, która się nią zajmuje i powiedziałam, że potrzebuję, aby moja córeczka została u niej na kilka następnych dni. Miałam zatelefonować, kiedy będę w stanie odebrać Abrę. Robiłam już tak kiedyś kilka razy, na przykład, kiedy jechaliśmy na wycieczkę szkolną, więc nie musiałam nawet mówić, że jestem chora. Teraz jest ze mną jeszcze gorzej, przypuszczam, że od kiedy już nie wymiotuję.
- Dlaczego?
- Niczego nie jadłam, ani nie piłam od poniedziałku, więc nic nie zalegało w moim żołądku od prawdopodobniej piątkowego lunchu.
Organizm Belli nie otrzymał żadnego pożywienia, a co za tym idzie kalorii przez prawie cały tydzień. Nic dziwnego, że dziewczyna była taka chuda i wyczerpana.
- Bella.
- Tak?
- Naprawdę nie interesuje mnie twoje zdanie w tej kwestii. Po prostu musisz iść do lekarza.
Bella wysłała mi jedno ze swoich najbardziej upartych spojrzeń.
- Nie ma mowy.
- Musisz!
- Nie mogę!
- Bella, popatrz prawdzie w oczy! Umierasz!
- Nie bądź śmieszna, Alice. Wcale nie umieram. Jestem jedynie chora, ale właściwie już mi się polepsza. Jeszcze kilka dni i będę całkowicie zdrowa.
- Bello, otrząśnij się. Jesteś całkowicie odwodniona i niedożywiona. Nie piłaś wody przez tydzień, a przecież wiesz jak to się kończy. Ludzie po prostu bez niej umierają, po tak długim czasie.
W jej brązowych oczach nadal widziałam nieugięcie. Wiedziałam, że trudno mi będzie pokonać determinację, która się w niej kłębiła.
- Nie mogę, naprawdę.
- O czym ty mówisz? Bella, musisz ze mną iść do lekarza.
- Alice, nadal nie rozumiesz, o co mi chodzi. W tym momencie mam w portfelu sto dolarów. Za dwa tygodnie muszę zapłacić za czynsz i za opiekę dla Abry. To jest o wiele więcej niż sto dolarów, uwierz mi. Dodatkowo od tygodnia nie kupiłam jedzenia, próbując zaoszczędzić. Naprawdę nie mam już żadnych pieniędzy. Nie ma nawet mowy, aby było mnie stać na opiekę medyczną.
Powoli podniosła głowę, aby się na mnie popatrzeć. Kiedy nasze oczy spotkały się na tej samej wysokości, opadła na łóżko, aby za chwilę wybuchnąć powiększającym cierpienie szlochem. Kiedy zorientowała się, że widzę jej zrozpaczoną twarz, odwróciła się w stronę ściany.
Przyglądanie się jej w takim stanie, sprawiało, że najchętniej również zaczęłabym płakać. Kiedy pierwszy raz ją spotkałam, Bella zainspirowała mnie swoją niesamowitą opiekuńczością w stosunku do swojej córki i mądrością. Teraz widziałam dokładnie, jak mijałam się z prawdą. Bella, chociaż świetnie radziła sobie w opiece nad Abrą, tak naprawę była jedynie młodą matką, w świecie, który wręcz walił się jej na głowę. Owinęłam ramiona wokół jej szyi i przytuliłam ją do siebie, podczas kiedy dziewczyna nadal płakała. Po kilku minutach, usiadła i popatrzyła się na mnie.
- Zawsze próbowałam być jak najlepsza dla Abry. Nie chciałam, żeby podzieliła mój los.- Każde słowo graniczyło z powtórnym szlochem.- Lecz teraz… Teraz opuszczam ją, jak moi ro…- Znowu zaczęła łkać.
Pogłaskałam jej plecy, a sama dokończyłam w myślach jej zdanie: „Jak moi rodzice opuścili mnie.”
- Będzie dobrze, uwierz mi.
Wyprostowała się i wytarła twarz o rękaw.
- Mam nadal taką nadzieję…- powiedziała cicho. Jej głos powoli zanikał.
Popatrzyłam się na nią.
- Bella? Muszę cię przenieść w jakieś inne miejsce. Nie możesz tu zostać. Nie mogę do tego dopuścić.
Oczywiście spotkałam się z uporem na jej twarzy.
- Ale…
Pokręciłam głową i powiedziałam stanowczo:
- Pokój Edwarda, czy mój? Wybieraj!
- Twój…
- Jesteś pewna? Pokój Edwarda jest o wiele bliżej, niż twój…- wyciszyłam głos, kiedy zaczęła gwałtownie kręcić głową.
- Nie zostanę u Edwarda, jeżeli nie będziesz u niego przez cały czas.
Skinęłam głową.
- Oczywiście, że tam będę. Obiecuję. Teraz muszę cię jednak na chwilę przeprosić, aby wykonać kilka telefonów, dobrze?
Uśmiechnęła się do mnie, więc odeszłam, po czym wybrałam numer Edwarda.
- Edward?
- Alice! Jak…?
- Potrzebuję cię, Edward. Musisz przygotować dla Belli swój dodatkowy pokój.
Oczy Belli otworzyły się szeroko, kiedy wypowiedziałam słowa: „dodatkowy pokój”.
- Ma zapasowy pokój?- wyszeptała.
Położyłam palec na ustach i skinęłam delikatnie głową.
- Jasne, zrobię wszystko, co każesz. Przygotować też dodatkowe koce i poszewki?
- Tak, byłoby świetnie. Dla mnie też by się przydały, ponieważ na prośbę Belli zostaję z wami. Właśnie, czy mógłbyś też kupić rosół i trochę lodów*? Poczekaj chwilkę.- Położyłam rękę na telefonie: - Bella, jesteś wegetarianką, prawda?
Bella skinęła głową.
- Edward?
- Jesteś już, Alice?
- Tak. Mam nadzieję, że znajdziesz wegetariański rosół, jeżeli oczywiście to będzie możliwe.
- Czy powinienem już teraz iść?
- Tak, najlepiej by było, gdybyś już poszedł. Będę ci wdzięczna. To na razie. Do zobaczenia później.
- Do zobaczenia, Alice!
Kiedy się rozłączył, od razu wybrałam numer komórkowy Jaspera.
- Cześć, Jazz.
- O, Alice, hej. Co tam u ciebie? Czego chciał Edward?
- Widzisz, Bella się strasznie rozchorowała, więc przez pewien czas będę mieszkać u Edwarda. Czy mógłbyś przynieść mi kosmetyczkę i trochę ubrań?
- Nie chciałabyś sama przyjechać i wziąć je samodzielnie? Mogłabyś wybrać dla siebie jakieś komplety i inne rzeczy?- zachichotał.
Pokręciłam głową, po czym sobie przypomniałam, że Jasper nie mógł tego zobaczyć, ponieważ rozmawialiśmy przez telefon.
- Nie, Jasper, muszę zostać z Bellą, aby czuła się bezpiecznie i dobrze.
- Dobrze, niedługo ci przywiozę twoje rzeczy.
- Dzięki Jazz, jesteś wspaniały.
- Do zobaczenia.
- Pa- wyłączyłam mój telefon, schowałam do kieszonki i popatrzyłam na Bellę, która nadal była zwinięta w kłębek na swoim łóżku, a jej całe ciało dygotało.- Chcesz się przebrać w coś porządnego, zanim pójdziemy na górę?
Zgodziła się ze mną. Energicznie otwierałam szuflady komody. Jedynie w dwóch były jakiś ubrania, choć i tak Bella nie posiadała ich za wielu. Nie mogłam uwierzyć, jak ktoś może przeżyć z tak małą ilością stroi, jaką ona miała. Z pewnością nawet Edward stwierdziłby, że potrzebuje zakupów. I to bardzo dużych. Wyjęłam z jednej z szuflad długą, granatową koszulę z długimi rękawami i znoszone jeansy. Podałam wszystko Belli.
Odwróciłam się, aby mogła założyć na siebie ubrania, a następnie popatrzyłam się na nią, kiedy powiedziała prawie bezgłośnie:
- Gotowa!
Rozejrzałam się dookoła, w poszukiwaniu normalnej szafy, po czym przypomniałam sobie, że dziewczyna nie miała żadnej. Jedynie starą komodę, która i tak nie była zapełniona nawet w połowie. Nie wiedziałam, gdzie mogłabym znaleźć dla niej kurtkę. Rozejrzałam się jeszcze raz i dostrzegłam, że na parapecie leży zwinięty płaszcz. Podniosłam go. To nawet nie był płaszcz, jedynie cienka, letnia kurteczka.
- To wszystko, co masz na taką pogodę?- zapytałam się, wskazując na zgniecioną kurtkę.
Pokiwała smutno głową. Jedyne, co mogłam zrobić w tamtym momencie, to dać jej moją kurtkę puchową, z miną, którą pokazałam, że może się ze mną nie kłócić.
Niespodziewanie nie stawiała oporu. Założyła na siebie kurtkę i od razu zauważyłam, że już tak bardzo się nie trzęsie. Pierwszy raz od godziny, kiedy weszłam do pokoju, delikatnie się do mnie uśmiechnęła.
Szybko wybrałam na komórce numer do Jaspera.
- Cześć, Jazz?
- Tak, co się stało?
- Przyniósłbyś mi jeszcze jakąś moją kurtkę puchową?
- Jasne, nie ma sprawy. Do zobaczenia później.
- Cześć, Jazz.
Wyłączyłam telefon i obserwowałam jak Bella zbiera różne małe rzeczy z szafek, po czym wkłada je do torby. Tak jak ubrań, ich również nie było za dużo.
- To wszystko, co chcesz wziąć do Edwarda?
- Tak. Wszystko.
- Dobrze. W takim razie chodźmy już. Potrzebujesz dużo odpoczynku.- Wskazałam głową drzwi.
Wyszła ze mną z pokoju, a potem podążała schodami na górę. Kiedy doszliśmy do drzwi pokoju Edwarda ledwo oddychała. Obydwie musiałyśmy chwilę poczekać, zanim jej organizm wróci „do normy”. Była naprawdę bardzo chora.
Popatrzyła się na mnie. Wiedziałam, że jest z nią źle, więc szybko zapukałam w drzwi. Po chwili pojawił się za nimi mój brat, Edward.
- O, jesteście już. Wchodźcie do środka.
Weszłam pierwsza, a za mną dreptała Bella. Trzymała mnie mocno za ramię, aby utrzymać równowagę i normalnie iść. Przeszłyśmy przez salon, do wolnego pokoju, w którym miała zamieszkać. Kazałam jej zmienić ubranie na piżamę i od razu położyć się do łóżka. Sama wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Musiałam porozmawiać przez chwilę z Edwardem.
- Co z nią?
- Niezbyt dobrze… Właściwie bardzo źle.
- Dodatkowo odmawia pójścia do lekarza?
- Wydaje mi się, że w jakimś sensie ją przekonałam.
- W takim razie, co jej powiedziałaś?
- Powiedziałam jej, że umiera.
- Przypuszczam, że to był najlepszy argument- powiedział, otwierając szerzej oczy.
Zachichotałam, przypominając sobie całą sytuację.
- Też tak przypuszczam.
Po chwili Edward zmarszczył brwi.
- Martwię się o nią.
- Ja tak samo.
* org. Popsicles- popularna w USA i Kanadzie firma produkująca „ice popy”, lody z zamrożonej wody (http://www.fontdiner.com/wildbunch_popsicles.jpg)
------------------------------------------------------------------------------------
Trochę jest dialogów, ale zobaczycie, że w następnym rozdziale, będą bardzo ważne. Najprawdopodobniej będzie jutro, bo przetłumaczyłam już 4/7 stron.
SPOILER:
- Co zrobili rodzice Belli?
- Doktor Goldberg
Pozdrawiam i liczę na wyrozumiałość, jeśli chodzi o błędy,
Madziorsko :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Patka_Lola
Nowonarodzony
Dołączył: 11 Cze 2009
Posty: 38 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Czw 14:48, 02 Lip 2009 |
|
Jupi!! PIERWSZA :):):):):):)
Boskie ciekawe czemu Bella nie chce być sam na sam z Edwardem xD No ale zaczyna sie dziać....bardzo fajny FF. Mam nadzieje że uda Cie sie do jutro przetłumaczyć i jutro wstawisz kolejny part :)
Pozdrawiam i życze dużo weny i chęci P.L |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Patka_Lola dnia Czw 14:49, 02 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
AndziulaW
Człowiek
Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 71 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks
|
Wysłany:
Czw 16:30, 02 Lip 2009 |
|
Jej jak to czytałam to aż coś mi w gardle stawało. Biedna Bella, to naprawdę straszne rodzice ją zostawili no i zaszła w ciąże z Abrą w wieku 16 lat !! halo coś musiało jej sie przytrafic niepokojącego. Dobrze że Alice ją przekonała :D.
Pozdrawiam :D Ana |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|