|
Autor |
Wiadomość |
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Śro 21:33, 29 Kwi 2009 |
|
Tak jak obiecałam wracam, ale niestety nie z tym, z czym na początku planowałam (a szkoda...ale cóż poradzić) no i najważniejsze - nie sama. Tym razem będę tłumaczyć razem z xxpaolaxx. Tekst jest dosyć długi, ale mam nadzieję, że w dwójkę pójdzie nam dosyć szybko.
Jako wprowadzenie:
Bella wyjeżdża na wymianę uczniowską i poznaje Cullenów. Co się wydarzy w Forks? A co będzie, kiedy to Alice przyjedzie do Belli?
Autorka: BellaEdwardlover1991 (zgoda jest)
Klasyfikacja: Romans/Friendship, AU/AH
Oryginał na stronie: [link widoczny dla zalogowanych]
Betą będzie Anna_Rose, chociaż dwa pierwsze rozdziały, jako beta awaryjna, sprawdzała Bellafryga, której bardzo dziękujemy :)
EDIT: Wszystkie rozdziały są dostępne na chomiku: [link widoczny dla zalogowanych]
tłumaczenie: mTwil
beta: Bellafryga
Rozdział pierwszy: Pierwsze wrażenie
- Mamo, będzie dobrze. Uwierz, nic mi się nie stanie - powiedziałam, starając się uspokoić moją nadopiekuńczą matkę.
- Ależ kochanie! To ludzie, których nie znasz, obce miasto i w dodatku będziesz na drugim końcu kraju! - W jej głosie było słychać jedynie strach i niepokój o mnie. Wiedziała, jaka byłam niezdarna, nie wspominając już o nieśmiałości. Obie te cechy niestety odziedziczyłam po tacie. Naprawdę chciałam bardziej przypominać matkę.
- Tak, ale chyba zapomniałaś, że sama się tam zgłosiłam. Chcę to zrobić - powtarzałam. Wydawało się, że przez ostatnie kilka tygodni mówiłam jej to już dziesiątki razy, ale ona nadal denerwowała mnie, próbując odwieść od tego pomysłu. Niestety byłam bardzo upartą dziewczyną.
Zgłosiłam się na trwającą rok wymianę szkolną. Przez kolejne sześć miesięcy miałam mieszkać w domu jakiejś dziewczyny, a potem to ona miałaby przyjechać do mnie na następne pół roku.
Mogłam wybierać pomiędzy wieloma miejscami, głównie dużymi miastami, takimi jak Nowy Jork czy San Francisco, ale zdecydowałam się na małe miasteczko w stanie Waszyngton - Forks. Dziewczyna, z którą miałam spędzić sześć miesięcy, nazywała się Alice Cullen i ostatnio mailowałyśmy dość często. Z tego, co do tej pory się o niej dowiedziałam, naprawdę ją polubiłam.
- Jesteś całkowicie pewna, kochanie? – Renee zapytała po raz kolejny, patrząc na mnie przejętym wzrokiem.
Skinęłam głową, uśmiechnęłam się i przytuliłam ją. Ta odwzajemniła uścisk, ale nadal nie była zadowolona. Przez następną chwilę przyglądała mi się, przyprawiając mnie tym samym o rumieniec, ale w końcu także skinęła.
- Już w porządku, spakujmy twoje rzeczy.
--
Spojrzałam w dół, po raz dziesiąty sprawdzając mapę. Zaskoczyło mnie, że jeszcze się nie zgubiłam. Do tej pory nie było ani jednej podróży, w trakcie której nie przytrafiłoby mi się coś złego.
Ponownie zerknęłam na wskazówki, które dała mi Alice i znowu spojrzałam na mapę. Przejechałam po drodze palcem, tylko po to, aby dostrzec, że mam jeszcze do przejechania kilka mil. Wcześniej nie denerwowałam się, ale fakt, że teraz jestem już blisko sprawił, że poczułam się trochę nieswojo.
Jechałam już dość długo, a teraz zatrzymałam się, żeby trochę odpocząć i dokładnie przyjrzeć się trasie.
Pogoda było ponura. Chmury już teraz przyprawiały mnie o depresję. Byłam przyzwyczajona do słońca i wysokiej temperatury. Dorastanie w Phoenix, w Arizonie było cudowne. A teraz jestem tutaj, gdzie wszystko jest odwrotne do miejsca, w którym do tej pory mieszałam.
Byłam w stanie Waszyngton dopiero od godziny, a już tęskniłam za słońcem.
Alice przestrzegła mnie przed tym, mówiąc abym spakowała ciepłe rzeczy. Powiedziała również, że wybierzemy się do sklepu po nowe, jakby wiedziała, że nie mam wielu ubrań odpowiednich na zimną, wilgotną i zimową pogodę. Razem z mamą próbowałyśmy znaleźć trochę cieplejszych rzeczy, ale na tak gorącym obszarze było to dość trudne.
Westchnęłam i ponownie zjechałam na drogę. Jednym okiem patrzyłam na jezdnię, a drugim na mapę, próbując się upewnić czy przypadkiem się nie zgubiłam.
Kiedy zobaczyłam znak „Witamy w Forks”, przełknęłam ślinę. Teraz byłam bardzo blisko, Alice mieszkała tuż za miastem.
Ponownie westchnęłam i obwiniałam się za to, że sama się w to wplątałam. Na początku wydawało się to świetną, śmiałą rzeczą do zrobienia, ale teraz nie byłam już tego taka pewna.
Alice mieszkała razem ze swoimi rodzicami i czwórką rodzeństwa. Miała trzech braci i siostrę. Siedem osób w domu to dużo. Bałam się, że nie przyzwyczaję się do tego. Dorastałam praktycznie z dwojgiem ludzi. Mój tata ciągle siedział w pracy, a kiedy był w domu, to mama wychodziła, najczęściej odwiedzając jedną ze swoich wielu przyjaciółek.
Wjechałam w ulicę, w która kazała mi skręcić Alice i przyglądałam się domom, w poszukiwaniu właściwego numeru.
Nie miałam pojęcia jak mógł wyglądać ten, którego szukałam. Moja koleżanka mówiła mi dużo o swoim życiu, ale nie chciała przysłać zdjęć domu. Mówiła, że chce zrobić mi niespodziankę.
Kiedy w końcu go zobaczyłam, zdecydowanie byłam zaskoczona. Nie, zaskoczona to za mało powiedziane. Zaparło mi dech, było lepszym określeniem.
Dom był ogromny i biały, w stylu wiktoriańskim. Dookoła niego rosły drzewa, więc znajdował się w cieniu. Jestem pewna, że jeżeli by ich nie było, mogłoby być tu zbyt jasno.
Zaparkowałam samochód, zupełnie nie wiedząc, co robić. Następnie próbowałam się uspokoić, biorąc głęboki oddech, aby uniknąć hiperwentylacji, która właśnie się zbliżała.
Kiedy wychodziłam z furgonetki, otworzyły się drzwi domu i ukazała się mi mała, niczym chochlik, dziewczyna. Miała krótkie, czarne włosy, trochę nastroszone. Na jej twarzy widniał ogromny uśmiech. Podbiegła w moją stronę.
Wzięłam kolejny głęboki oddech i próbowałam zignorować poczucie, że to wcale nie jest nieodpowiednie. Tylko dlatego, że było inne, nie musiało być złe.
- Hej, Alice – powitałam dziewczynę, wiedząc, że nikt inny nie mógłby nią być. Wyglądała dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam. Przez chwilę przyglądałam się jej ubraniu, ale ta zaraz obdarzyła mnie uściskiem.
Złapałam powietrze i dopiero po chwili odwzajemniłam gest. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu spowodowanego tym, jak serdecznie zostałam powitana. Zarumieniłam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że byłam tym zaskoczona.
- Hej, Bella. Tak miło cię w końcu zobaczyć! – Szeroko się do mnie uśmiechnęła, a ja zaczęłam się śmiać. Ta dziewczyna miała tyle energii. Ciężko byłoby mi teraz popaść w depresję, pomimo tego, że właśnie przemaczał mnie deszcz.
- Od początku wiedziałam, że zostaniemy przyjaciółkami! Jestem taka podekscytowana, mając cię w końcu tutaj! Spędzimy razem cały rok! Wiesz, byłam…
- Alice, proszę, uspokój się! Dasz mi przez chwilę odpocząć? Miałam długą podróż, pamiętasz? – powiedziałam, śmiejąc się do dziewczyny. Natychmiast zaczęła mówić. Jest nawet gorsza ode mnie, kiedy bywam zaniepokojona.
- Przepraszam, Bella, ale umierałam czekając na spotkanie z tobą! – Chwyciła mnie za ramię, ciągnąc w kierunku domu.
- Czekaj, Alice. A co z moim bagażem? – powiedziałam, niepewna co mam zrobić.
- Powiem Emmettowi, żeby się tym zajął, nie martw się – odpowiedziała, cały czas ciągnąc mnie za sobą. – Och, dopóki jeszcze pamiętam, nie przestrasz się go, okej? Emmett, krótko mówiąc, jest… dużym chłopakiem. Ale kiedy tylko go poznasz, okaże się prawdziwym pluszowym misiem. – Zaśmiała się, co wskazywało na to, że cieszyła się ze swojego żartu.
Kiedy wprowadziła mnie do holu, przygryzłam wargę. Było tam bezwarunkowo wspaniale. Samo to miejsce miało taki rozmiar jak mój salon.
- Bella już przyjechała! - krzyknęła dziewczyna, ogłaszając moje przybycie.
Prawie natychmiast zjawiły się dwie osoby. Piękna para, mężczyzna i kobieta, oboje uśmiechnięci. Wydawało mi się, że to rodzice mojej przyjaciółki.
- Witaj, Bello, jak dobrze, że już przyjechałaś. Jestem Esme, mama Alice. Jeśli będziesz miała jakieś problemy albo pytania, proszę, przyjdź do mnie. Cieszyłabym się, mogąc ci pomóc – powiedziała, obdarowując mnie lekkim uściskiem.
Uśmiechnęłam się do niej i zwróciłam do mężczyzny. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale on był szybszy.
- Jestem Carlisle, ojciec Alice. Miło cię poznać – powiedział, podając mi rękę. Kiedy uścisnęliśmy już dłonie, uśmiechnęłam się do niego.
- Mnie również miło was poznać. Alice dużo mi opowiadała!
- Mam nadzieję, że same dobre rzeczy? – Esme zażartowała, a my zaczęliśmy się śmiać.
- Gdzie są wszyscy? Nie ma ich w domu? – Alice zapytała po chwili, rozglądając się dookoła.
- Powinni być, może trzeba ich jeszcze raz zawołać. Pewnie cię nie słyszeli – zasugerowała Esme, nadal się uśmiechając. Zauważyłam, że było to trochę wymuszone, co sprawiło, że poczułam się nieco skrępowana.
- Emmett, Rose? Edward, Jazz? – Alice znowu krzyczała, wołając swoje rodzeństwo.
Czekaliśmy, a ja robiłam się coraz bardziej podenerwowana. Cisza panująca w domu była zdecydowanie niewygodna, a kiedy nikt się nie pokazywał, Esme wymamrotała pod nosem coś, co brzmiało jak: „Nie tak ich wychowałam.”
Zwróciłam się do Alice, ale jedyne co zobaczyłam to rozczarowanie na jej twarzy. Kiedy spojrzała na mnie, uśmiechnęła się, ale i tak nie była spokojna.
Poczucie, że byłam mile widziana, odeszło, kiedy tylko dojechałam.
Miałam rację, teraz zdałam sobie z tego sprawę. Nie czekali tu na mnie. Może Alice się cieszyła, a jej rodzice nie robili żadnych problemów. Ale jak domyślałam, jej rodzeństwo mnie nie lubiło.
Oni jeszcze cię nie poznali! Jakiś inny głos próbował mnie uspokoić, ale to nie pomagało.
Carlisle przesunął się zakłopotany. Mogłam się domyślić, że nie lubi ciszy.
- Chcesz coś do picia? – zapytał, prawdopodobnie po to, żeby móc odejść.
Pokręciłam głową, chociaż byłam spragniona. Przytaknął i zanim zniknął, nieśmiało się uśmiechnął.
Teraz zostałyśmy już tylko ja i Alice. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam wiele obrazów i figur. Ta rodzina była bardzo bogata i zarumieniłam się kiedy dałam sobie sprawę, że mój dom, przy tym, to zaledwie mała chatka. Miałam nadzieję, że Alice nie pomyśli sobie, że jestem biedna czy coś…
- Jest tu coś Picassa albo Da Vinciego? – zapytałam żartobliwie, chcąc złagodzić panujące napięcie.
Alice zaśmiała się.
- Nie, chociaż tutaj jest Rembrandt. Większość z nich namalowała moja mama, Carlisle albo Edward.
- Co? Naprawdę? – Zaskoczyła mnie. Większość z nich była wspaniała, wiele przedstawiało krajobrazy, ale oprócz nich na ścianach wisiały również zwierzęta. Wszystkie wyglądały jak prawdziwe.
- Nie wiem co się dzieje z moim rodzeństwem, ale normalnie się tak nie zachowują. Przykro mi z tego powodu, ale proszę, nie myśl, że to przez ciebie.
Jasne. To nie przez mnie, co? Westchnęłam i pokręciłam głową.
- Nie ma problemu. Od początku czułam, że będę tego żałować. Nie obraź się, naprawdę cię lubię, ale prawdziwym powodem dla jakiego się zapisałam było to, że oszalałabym przez moich rodziców. – Czekała aż dokończę, a ja znowu westchnęłam.
- Wiesz, dużo się kłócą, więc moja przyjaciółka powiedziała mi, że to może być dobry pomysł. Żeby uciec stamtąd i trochę odpocząć, oderwać się od tego stresu i ciągłych kłótni. Ale domyślam się, że to nie wyjdzie. Nie sądzę, że będę się tu czuła swobodnie, jeśli twoje rodzeństwo będzie się tak zachowywać… - ściszyłam głos, czując się nieswojo.
Może było to trochę niegrzeczne, ale mówiłam prawdę. Tak właśnie się czułam i nie mogłam nic na to poradzić.
Alice skinęła i ponownie się uśmiechnęła.
- W takim razie, pozwól, że sprowadzę tutaj ich tyłki, żeby powitali cię tak jak należy. Inaczej dostaną ode mnie. – Lekko się zaśmiała, ale chyba była podenerwowana.
Usłyszałam kroki za mną i się odwróciłam. Zobaczyłam dwóch chłopaków i dziewczynę i przez chwilę byłam oszołomiona ich urodą. Bez wątpienia byli najpiękniejszymi ludźmi, jakich kiedykolwiek widziałam.
Esme szła dokładnie za nimi, wyglądając na trochę zdenerwowaną. Uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła, że na nią patrzę, ale przez to byłam tylko jeszcze bardziej zaniepokojona.
Odniosłam wrażenie, że ta rodzina często się śmieje, aby rozproszyć obawy innych ludzi. Ale ja nie czułam się ani odrobinę spokojniejsza.
- Jestem Emmett – powiedział wielki koleś. Po opisie Alice, już się tego domyśliłam.
Emmett był z pewnością dużym chłopakiem i rozumiałam dlaczego Alice myślała, że mogłabym się go przestraszyć. Ale w jakiś sposób czułam się przy nim bezpieczna. Uśmiechnęłam się i skinęłam.
- Jestem Jasper, a to moja siostra bliźniaczka, Rosalie - powiedział drugi chłopak.
Emmett i Jasper nie byli ani trochę do siebie podobni. Ten pierwszy był duży, napakowany i miał brązowe loki. Jasper przewyższał go wzrostem, a jego włosy miały miodowy kolor, z resztą tak samo jak u Rosalie. Ta była dziewczyną, która mogłaby sprawić, że przez samo przebywanie z nią w jednym pomieszczeniu, mogłoby zniknąć poczucie własnej wartości. Wysoka i szczupła, o wyglądzie modelki z jakiegoś magazynu. Alice, będąc piękną na swój własny sposób, naprawdę pasowała do tej rodziny.
- Mam nadzieję, że miło spędzisz tutaj czas, Bella. Jeśli będą cię wkurzać jakieś chłopaki, po prostu przyjdź do mnie, a ja się nimi zajmę! – Emmett szeroko się uśmiechnął. Brzmiało to trochę jak żart, ale wydawało mi się, że mówił to raczej na poważne.
- Dzięki, Emmett. Miło poznać was wszystkich – powiedziałam, patrząc na nich. - Myślałam, że masz trzech braci – wyszeptałam do Alice, która nadal stała obok mnie.
- Edwarda chyba nie mam w domu. Esme nigdy nie pozwoliłaby mu zostać na górze, skoro reszta zeszła na dół – odpowiedziała, również szeptem. Lekko się skrzywiła.
- Pozwól, że cię oprowadzę! – Alice powiedziała podekscytowana. Patrząc na jej wielki uśmiech trochę się uspokoiłam.
Teraz poznałam jej rodzeństwo, więc najbardziej stresująca rzecz już za mną. Oczywiście, nie widziałam jeszcze Edwarda, ale wydawało mi się, że to nie będzie wielkim problemem.
- Emmett, mógłbyś zanieść rzeczy Belli do jej pokoju? – Chłopak cicho warknął, ale wyraz twarzy jego matki skłonił go do udania się do mojego samochodu.
Alice prowadziła mnie przez dom, zaczynając od kuchni.
- To kuchnia – powiedziała.
- Naprawdę?- zaśmiałam się. – Nie mogę sobie tego wyobrazić! Myślałam, że to moja sypialnia!
Alice też się uśmiechnęła.
- Teraz to ja jestem twoim przewodnikiem, więc nie przerywaj mi! – ruszyłam za nią, a ta wprowadziła mnie do dużego, ciepłego pokoju.
- To salon. Oglądamy tutaj głównie filmy – ponownie rozejrzałam się dookoła i w końcu zobaczyłam pianino. Był to najpiękniejszy instrument, jaki kiedykolwiek widziałam.
Poczułam ukłucie zazdrości, które jednak szybko zniknęło. Ci ludzie mieli wszystko.
- Wow – powiedziałam. Alice zauważyła na co patrzę.
- Grasz na pianinie? – zapytała.
Skinęłam.
- Trochę. Chociaż nie za dobrze. Uczyłam się tylko przez trzy lata. Moja mama gra o wiele lepiej ode mnie, uwielbia to. Niestety nie możemy sobie pozwolić na coś takiego, bo jest za drogi i nie mamy wystarczająco dużego pokoju.
Alice uśmiechnęła się porozumiewawczo i poszła na górę, a ja podążyłam za nią. Wszystkie drzwi były zamknięte, ale mogłam usłyszeć dźwięki dochodzące zza nich. Alice wskazywała po kolei:
- Pokój Emmetta, Jaspera, Rosalie, mój, Edwarda. Na drugim piętrze jest sypialnia Esme i Carlisla. A ten – powiedziała, pokazując na drzwi pomiędzy jej i Edwarda – jest twój. Naprzeciwko znajduje się łazienka, którą będziesz dzielić z Edwardem, przepraszam. Rose i ja mamy swoją, a Jazz i Em swoją – wyjaśniła, uważnie mi się przyglądając.
Przełknęłam ślinę, wspólna łazienka z chłopakiem… Czy to może wyjść dobrze?
- Twoje rzeczy powinny już być w pokoju, więc możesz się rozpakować. Zostawię cię samą i będziesz mogła się poczuć bardziej swobodnie – mówiąc to odeszła, a ja weszłam do pokoju.
Zaskoczyło mnie to, jak mi się tam spodobało. Wszystko było w moim stylu. Przeważały odcienie niebieskiego i fioletowego. Zobaczyłam torbę i walizki, stojące w rogu, ale nie przejęłam się nimi i usiadłam na łóżku.
Nie wiedziałam co mam robić. Alice miała zamiar iść na zakupy z Rosalie. Zaproponowała, żebym poszła z nimi, ale odmówiłam. Nie czułam się dobrze w towarzystwie Rose, wcale jej nie znałam, a ona nawet się ze mną nie przywitała. To Jasper mi ją przedstawił.
Leżałam na moim łóżku, żałując decyzji o przyjeździe tutaj, kiedy usłyszałam dźwięk pianina. Przez chwilę słuchałam, ciesząc się ze spokoju, który mnie nawiedził. Utwór był piękny, ale nie rozpoznałam go. Postanowiłam zejść na dół, aby sprawdzić kto gra.
Weszłam do salonu, ale zatrzymałam się w drzwiach. Nie chciałam przeszkadzać chłopakowi siedzącemu przy pianinie.
Wszystko, co mogłam zobaczyć, to jedynie jego plecy, ale i tak dostrzegłam, że był cudowny. Budowa jego ciała sprawiła, że pociekła mi ślinka, a brązowe włosy uczyniły go zupełnie unikalnym. Od samego początku zaczął mnie pociągać, ale wiedziałam też, że nie powinnam się do niego zbliżać.
Nagle przestał grać i odwrócił się. Spojrzał na mnie, a jego źrenice zwęziły się.
W tej chwili już wiedziałam, że pomimo jego urody, nie będę darzyć go sympatią. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mTwil dnia Śro 6:14, 26 Maj 2010, w całości zmieniany 26 razy
|
|
|
|
|
|
kamosoka
Człowiek
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Śro 21:56, 29 Kwi 2009 |
|
pierwszy ff, w którym Edward nie zakochuje sie od pierwszego
wejrzenia w Belli, tak mnie to zaciekawiło, że zaczęłam od razu
czytać po ang, bardzo podoba mi sie wasze tłumaczenie, rozdziałów
rzeczywiście jest dość dużo, mam jednak nadzieję, że szybko się uporacie,
bo najprzyjemniej czyta się of course po polsku:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Śro 22:06, 29 Kwi 2009 |
|
Myślałam, że to będzie kolejny i cukierkowaty ff, ale jestem mile zaskoczona.
Fabuła różni się od innych opowiadań, więc zapowiada się ciekawie.
Od błędów to ja nie jestem, także wybaczcie :)
Bardzo mi się podoba, będę czekać na dalsze rozdziały :)
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Wyjątkowa
Wilkołak
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?
|
Wysłany:
Śro 22:10, 29 Kwi 2009 |
|
Faktycznie, rozdziały długie i jest ich dużo. Jednak pociesza mnie fakt, że jesteście dwie i macie tak wspaniałą betę. Wszystko wskazuje n to, że szybciej się z tym uporacie niż w pojedynkę. Co do tłumaczenia, to świetne. Naprawdę mi się podoba, wszystko jest przejrzyste i estetyczne. Lekko się czyta, a większych błędów też nie wyłapałam. Bardzo spodobał mi się pomysł, więc już nawet po angielsku zaczęłam czytać. Ale i tak czekam na wasz ciąg dalszy. Mam nadzieję, że niebawem się ukaże. :P mTwil, a właśnie przed wejściem tu, myślałam o tym, kiedy dodasz coś swojego. :D
Weny, dziewczęta, weny. :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxkasia29xx
Wilkołak
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Czw 9:49, 30 Kwi 2009 |
|
Wow, już po pierwszym rozdziale wciągnęłam się w to FF. Zapowiada sie naprawdę ciekawie. Fajnie, że nie jest to opowiadanie, w którym Bella i Edward nie zakochują sie w sobie od pierwszego wejrzenia lecz jest wręcz odwrotnie. Cieszę sie, że to tłumaczycie.
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział, z nadzieją, że ukaże się niedługo
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
aramgad
Wilkołak
Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 12:32, 30 Kwi 2009 |
|
Czytałam ten ff w oryginale, wiem jak się kończy - jest sympatyczny i ciekawy.
Świetne tłumaczenie, fajnie, że wybrałyście akurat to opowiadanie.
Życzę weny i czasu :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Justine
Wilkołak
Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 14:14, 30 Kwi 2009 |
|
Tak mnie zaciekawił 1 rozdział, że zaczęłam czytaś dalsze części w oryginale, ale mój angielski nie jest aż tak zaawansowany, więc macie we mnie już stałą czytelniczkę :)
Ja też wolę jak między parą uczucie nie wybucha od razu tylko rodzi się stopniowo, a jeszcze lepiej jest, jak są na siebie cięci - to dodaje pikanterii :P
Do tłumaczenia nie mam żadnych zastrzeżeń, zgrabnie napisane, czyta się lekko, także dziewczyny, czekam na kolejny rozdział i życzę weny i czasu do tłumaczenia
Pozdrawiam,
J. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Prudence
Wilkołak
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta
|
Wysłany:
Czw 16:16, 30 Kwi 2009 |
|
Podoba mi się wasze tłumaczenie, jest bardzo wciągające. Zdania konstruujecie bardzo przyjemnie, cieszę się, że chociaż w jednym opowiadaniu Edward nie oczarował Belli już w 1 rozdziale:D:D
Mam prośbę, mogłybyście nie robić linijek odstępu pomiędzy zdaniami, w których nie ma dialogów? wystarczy myślę, jak akapity wprowadzicie rozpoczynając nowy wers. W ten sposób się będzie łatwiej czytać i łatwiej odnaleźć w tekście.
pozdrawiam i czekam na więcej. P. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nelennie.
Zły wampir
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław
|
Wysłany:
Czw 18:10, 30 Kwi 2009 |
|
Cóż co mogę powiedzieć?
To, że świetnie tłumaczycie?
- Już to wiecie.
To, że lekko i miło się czyta?
- Też.
Że macie we mnie (tak jak w Justine) wierną czyrelniczkę?
- JUż tak;)
Już na początku ff bardzo mi przypadł do gustu. Czekam na kolejne rozdziały.
Życzę czasu, weny czego jeszcze tam potrzeba;]
Pozdrawiam;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxpaolaxx
Wilkołak
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Rzeszów
|
Wysłany:
Czw 18:22, 30 Kwi 2009 |
|
To teraz czas na moje tłumaczenie drugiego rozdziału he he
Z góry przepraszam, że bez bety, ale nie odesłano mi jeszcze zbetowanej tej części, a ze względu, że wyjeżdżam na weekend nie będzie mnie i nie jest 100% pewne, że będę miała neta. Moją współtłumaczkę proszę o zedytowanie wpisu jak tylko przyjdzie zbetowana ta część. Życzę miłego czytania!
beta: Bellafryga
poprawki: Ann_Rose
Rozdział 2: Nieporozumienie.
Przyglądał mi się przez moment, co dało mi czas by, co nieco się uspokoić. Moje nerwy były
w strzępach.
Jego oczy wyglądały jak dwie wąski szparki, ale nie moŜna było zapomnieć o kolorze.
Szmaragdowa zieleń. To ogłuszyło mnie na moment, lecz on tego nie spostrzegł. Czekałam aŜ
coś powie.
- Ty musisz być Isabella Swan - powiedział w końcu. Wzdrygnęłam się na zimny ton jego
głosu. Ale jestem głupia!
- Bella - powiedziałam mu, na co on zwęził swoje oczy jeszcze bardziej, pozostawiając je nie
większe niŜ cienkie linie. Przestraszył mnie na moment, ale nie uciekłam. Nie chciałam wyjść
na tchórza.
- Dlaczego tu stoisz? - popatrzył trochę zły, ale jego głos był spokojny i miękki. Mogłabym
powiedzieć, Ŝe był zmuszony i poczułam się niekomfortowo. W tym momencie prowadziłam
walkę z łzami głównie z powodu gniewu. Jakoś moje emocje były uzaleŜnione od łez. Nie
waŜne czy byłam szczęśliwa, zła, smutna, zawsze zaczynałam płakać.
- Słyszałam, Ŝe ktoś gra na fortepianie i chciałam wiedzieć, kim była ta osoba - powiedziałam
cicho, starając się, aby mój gniew wrócił. Zmusiłam się do uśmiechu. Czułam się dziwnie. On
nawet się nie przedstawił. To była dobra myśl, wiedziałam tylko, Ŝe nazywa się Edward
Cullen, jedyny, którego jeszcze nie znałam.
Jeśli nie był taki wspaniały...
Moje myśli zostały przerwane i musiałam zawrócić je na prosty tor.
- Czy mogłabyś wrócić tam, skąd przyszłaś? - Jego oczy były nadal zwęŜone, a ja
przełknęłam ślinę. Złagodniał trochę i kontynuował.
- Nie mogę się skupić, jeśli ktoś jest w tym pomieszczeniu. Rodzina o tym wie, ale myślę, Ŝe
ci nie powiedzieli - jego głos był spokojny, ale mogłam zobaczyć gniew w jego oczach.
- Dobrze. Miło było cię poznać... – Mój głos wyraźnie cichł i odwróciłam na pięcie. Nie
musiał wiedzieć, jaki ból czułam.
Nie odpowiedział, tylko czekał, aŜ opuszczę pomieszczenie. Pamiętałam, Ŝe Alice mi
powiedziała, gdzie jest biblioteka i chciałam ją znaleźć. Kiedy wreszcie trafiłam, zaczęłam
szukać ksiąŜek mojej ulubionej pisarki Jane Austen. Jednak nie mogłam znaleźć "RozwaŜniej
i romantycznej". Znalazłam za to "Dumę i uprzedzenie". Usiadłam na jednym z krzeseł w
ciemnym rogu i tam zaszyłam się z moją ksiąŜką. Nie wiem ile tam byłam, ale zdałam sobie
sprawę, Ŝe właśnie musiała być przerwa na obiad, poniewaŜ Alice weszła do biblioteki i
zaczęła mnie szukać. Byłam w połowie ksiąŜki, pochłaniałam historię.
- Bella, jesteś tu?
- Tak, Alice. Jestem tu, na tyle - powiedziałam, zapamiętując stronę przed zamknięciem
ksiąŜki.
- Dzięki Bogu! Bello, proszę cię, nie strasz mnie tak. Myślałam, Ŝe zabłądziłaś albo coś.
Bałam się, Ŝe nas opuściłaś.
Brzmiała, jakby odczuła ulgę, tym samym przez chwilę poczułam się winna.
- CóŜ, myślałam o tym - powiedziałam, mamrocząc pod nosem.
- Co?! - krzyknęła. Nie odpowiedziałam, ale obawiałam się, Ŝe tak powinnam zrobić.
- Kto z mojego rodzeństwa skrzywdził cię? - zaŜądała odpowiedzi, oczywiście ze
świadomością, Ŝe coś się stało. Ponownie mogłam zobaczyć, Ŝe stara się utrzymać przyjazny
ton swojej wypowiedzi. Nadal stałam w ciszy, czując, Ŝe moje wargi zaczynają mnie
szczypać. Wtedy poprowadziłam dłoń po moich włosach, a ona prawie skakała.
- Powiedz! Kto? Nie powinni wcześniej przychodzić! - Chwyciła mnie za rękę. Wiedziałam,
Ŝe chciała coś powiedzieć, nie chciała abym wiedziała wcześniej i zajęła się sama sobą.
- Ten, który gra na fortepianie - rzekłam cicho, powodując u Alice jęczenie.
- O, nie... Edward - powiedziała po oddechu.
- Co? Mam na myśli, dlaczego jest tak źle, Ŝe to Edward? - zapytałam z ciekawością. Czy to
naprawdę waŜne?
- Nic - odpowiedziała w taki sposób, Ŝe wiedziałam, Ŝe więcej mam nie pytać. Miałam jednak
wraŜenie, Ŝe nawet gdybym się odwaŜyła zadać pytanie, nie uzyskałabym odpowiedzi.
- No, kolacja gotowa. To dlatego ciebie szukałam. Idziesz? - westchnęła na koniec, a ja
podniosłam brwi. Wiedziałam, Ŝe coś ukrywała.
- To osoba, którą lubię - próbowałam ją teraz oszukać.
Weszłyśmy razem do kuchni, gdzie juŜ Rosalie, Emmett, Jasper, Esme i Carlisle czekali na
nas. Edwarda tam jeszcze nie było i gdy zerknęłam na stół, zauwaŜyłam, Ŝe nie było dla niego
miejsca.
- Gdzie Edward? - zapytała Alice gwałtownie.
- Odjechał, myślę, Ŝe chciał zobaczyć się z Lauren czy coś - odpowiedziała Esme. Rosalie i
Alice wymieniły wspólnie spojrzenia, a Emmett uśmiechnął się szeroko. Czułam, Ŝe czegoś
mi brakuje. Emmett odciągnął mnie od tego.
- MoŜemy juŜ jeść? Jestem głodny!
Carlisle roześmiał się.
- Ty zawsze jesteś głodny. Opowiedz nam coś nowego.
- Tato!
- Jedzmy - uśmiechnęła się Esme do syna, który natychmiast zaatakował swoją porcję.
Kiedy skończyliśmy, zaoferowałam pomoc przy zmywaniu. Esme tylko roześmiała się i
powiedziała, Ŝe mają zmywarkę. Mruknęłam nieznacznie, pragnąć, Ŝe moglibyśmy zrobić to
lepiej. Nie mogłam pomóc i byłam zazdrosna o takie rzeczy.
- Bella, czy chciałabyś iść do kina? - zaoferowała z podekscytowaniem Alice.
Myślałam o tym przed chwilę, lecz potem ziewnęłam. Próbowałam je stłumić, ale nie udało
mi się.
- Nie dziękuję. Jestem trochę zmęczona. Przebyłam dziś długą drogę - odpowiedziałam jej.
Nie było to całkowitą prawdą. Byłam zmęczona, ale równieŜ nie lubiłam wychodzić
wieczorem. Chciałam tylko połoŜyć się w swoim łóŜku i przemyśleć dzisiejszy dzień.
Wszystkim powiedziałam dobranoc i poszłam do pokoju, który na sześć miesięcy miał być
moim domem. Miałam wątpliwości, co do tego, Ŝe będę wychodzić bardzo często.
Chwyciłam moją torbę i pierwszą rzeczą, jaką w niej znalazłam był mój pamiętnik.
Postanowiłam coś w nim napisać.
Drogi Pamiętniku!
Dzisiaj jest sobota, jedenasty sierpnia.
Dzisiaj był mój pierwszy dzień u Cullenów. Myślałam juŜ, Ŝe to nie był dobry pomysł, aby tu
przyjechać, a dzisiaj utwierdziłam się, Ŝe miałam rację. Esme i Carlisle byli bardzo mili dla
mnie, tak samo jak Alice, ale inni byli szorstcy. W szczególności Edward. Nawet mi się nie
przedstawił, jednak Alice powiedziała mi kim on jest. Arogancki, popularny typ. Ten, który co
drugi tydzień ma nową dziewczynę. Wcześniej, jeszcze w domu, równieŜ było wielu chłopców.
Ale to nie to samo. Nie mieszkałam z Ŝadnym z nich. Czy ja to przeŜyję? To od nich zawsze
trzymałam się z daleka. Alice wydaje się być jedyną osobą, która mnie lubi. Jedyną, która
chce cokolwiek robić ze mną. Esme i Carlisle równieŜ są bardzo przyjaźni dla mnie, ale to nie
to samo. Nie mogę teraz wrócić. Tego właśnie Ŝałuję. Zresztą zawsze moŜe być lepiej tutaj z
ludźmi, którzy mnie nie lubią. Nie myślę, Ŝe sobie poradzę. Jednak muszę się postarać.
Mam tylko nadzieję, Ŝe jakoś przetrwam te sześć miesięcy.
Zaczęłam rozpakowywać dwie pierwsze walizki, starając się zrobić pokój bardziej w moim
stylu. Miałam nadzieję, Ŝe będę czuła się w nim jak w domu. Kiedy skończyłam, niebo było
ciemne. Wydawało mi się, Ŝe byłam zmęczona i to wystarczyło. Nie minęło duŜo czasu, gdy
ogarnęła mnie ciemność, zapraszając do krainy snów.
Kiedy obudziłam się, zobaczyłam, Ŝe była ósma. Gdybym była w domu, przekręciłabym się
na drugi bok i dalej poszła spać. Jednak czułam, Ŝe tutaj nie mogę tego zrobić. Pozostałam w
łóŜku i próbowałam wymyślić jakieś plany na dziś. Spojrzałam na sufit i został on
zaatakowany przez parę zielonych oczu. Pełnych gniewu, wydawało mi się, Ŝe nie były
wyświetlane. Mruknęłam kilka razy, a one odeszły. Westchnęłam i zaczęłam myśleć o
przyszłości, o pierwszym dniu w nowej szkole w Forks. Mogłam tylko modlić się, Ŝe będzie
dobrze. Znów zasnęłam bez ustalenia konkretnych planów. Obudziłam się ponownie, gdy
moje drzwi otworzyły się i weszła Alice.
- Bella, obudź się! Czas na śniadanie! - powiedziała radośnie. Westchnęłam.
- Mój BoŜe, Alice. Uspokój się trochę. Chyba nie chcesz, abym dostała ataku serca -
uśmiechnęła się szeroko Rosalie, spoglądając zza framugi drzwi. Uśmiechnęłam się równieŜ
dziękując, Ŝe jednak jej uwaga została całkowicie zignorowana przez moją przyjaciółkę.
- Bello, idziemy na zakupy! A ty idziesz razem z nami!
- Alice! - krzyknęła Rosalie.
- Czy nie mogę spokojnie wstać? - mruknęłam cicho.
- Nie! Muszę cię ubrać.
- Mogę to zrobić sama, ale dziękuję - uśmiechnęłam się juŜ siedząc.
Alice zaglądała do mojej szafy.
- Tutaj nie ma ubrań - zawołała. Rosalie spojrzała jej przez ramię.
- Bello, gdzieś ty kupowała ubrania? - zapytała głosem pełnym zgrozy.
- W Phoenix oczywiście - odpowiedziałam.
- Jak moŜesz to nosić? - zapytała Alice tym samym tonem, co jej siostra.
Nie wiedziałam, co jest złego w moich ciuchach, ale ten problem był prawdopodobnie
nieoczywisty tylko dla mnie.
- CóŜ, tam jest ciepło. Nie ma zbyt wielu sklepów, które sprzedają ciepłe ubrania. KaŜdy
chodzi w koszulce i spodenkach. Trudno znaleźć zimowe ubrania - powiedziałam obronnie.
- Dobrze. Następnie mamy zamiar kupić ci kilka "ciepłych" ubrań - powiedziała Rosalie,
spoglądając na Alice.
- Pomyślałam dokładnie o tym samym - zaśmiały się, skupiając z powrotem swoją uwagę na
mnie.
- Nie mam duŜo pieniędzy, więc nie mogę wiele kupić - mówiłam, a one po prostu zaśmiały
się raz jeszcze.
- My się tym zajmiemy, kochanie - powiedziała Alice, Rosalie uśmiechnęła się, a ja rzuciłam
im groźne spojrzenie.
- Nie ma mowy, dziewczyny. Nie będziecie kupować mi ubrań. Nie lubię wydawać na siebie
pieniędzy. To się nie stanie! - protestowałam.
- Nigdy nie stawiaj się Alice w tej sprawie, Bello.
EDIT by mTwil: Rozdział zbetowany. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez xxpaolaxx dnia Śro 19:52, 27 Maj 2009, w całości zmieniany 6 razy
|
|
|
|
xxkasia29xx
Wilkołak
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Czw 18:44, 30 Kwi 2009 |
|
Po pierwszym rozdziale stwierdziłam, ze to FF jest ciekawe, teraz jestem tego na 100 % pewna. Po prostu Extra. Ciekawi mnie kiedy się zaczną zmieniać relacje
Bella <-> Edward (wydaje mi sie, że sie jednak zmienią). Z chęcią czytam to FF
Tłumaczcie to dalej, koniecznie
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Czw 18:57, 30 Kwi 2009 |
|
No wreszcie Rose się odezwała! Myślałam, że i w tym opowiadaniu będzie zimną zołzą, ale jak widać myliłam się. Błędów nie wytykam, tym zajmują się specjaliści :) Bardziej interesuje mnie fabuła. Podoba mi się Edward jako zimny i arogancki drań, cieszę się, że nie ma tu big love od pierwszego wejrzenia. Oczywiście będę się czepiać, że rozdział był za krótki, jak dla mnie :)
Na miejscu Belli wiałabym do Phoenix, obce miejsce, obcy i do tego niemili (niektórzy) ludzie.
Poczekam na dalszy rozwój wydarzeń, bo zżera mnie ciekawość :)
Życzę cierpliwości i czasu do tłumaczenia.
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
faith
Człowiek
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 20:14, 30 Kwi 2009 |
|
Ogólnie pomysł na ff mi się spodobał :) Trochę wkurzyło mnie zachowanie Edwarda, ciekawa jestem czy długo będzie taki oschły dla Belli, ale w sumie zbyt dużo jest przesłodzonych Edwardów i mała odmiana nie zaszkodzi. Za to Rose mnie pozytywnie zaskoczyła, spodziewałam się raczej zimnej suki a tu taka miła niespodzianka. I muszę przyznać, że o wiele bardziej wolę ją w takim wydaniu.
Jest trochę błędów ale skoro nie betowane to nie ma się co czepiać :P Fajnie tłumaczycie, przyjemnie się czyta :)
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Prudence
Wilkołak
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta
|
Wysłany:
Czw 20:18, 30 Kwi 2009 |
|
Przeczytałam, twierdze nadal, że mi się podoba.
Nie wspomnę o błędach, bo zastrzegłaś, że bez bety to było pisane. :D ale będę musiała przeczytać jeszcze wersje już po przeróbce technicznej bo naprawdę było ciężko i nie wiem czy odpowiednio zrozumiałam kontekst. :)
Edward jest super, taki niedostępny:d mam pytanie: Członkowie rodziny Cullenów w tym opowiadaniu są ludźmi prawda? bo nie doczytałam, albo nie było podane, a do oryginału nie mam możliwości sięgnąć:)
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
majetta
Człowiek
Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa - Zielony Tarchomin :)
|
Wysłany:
Czw 20:22, 30 Kwi 2009 |
|
cudne ale zabolało mnie jedno...pisze się SKĄD a nie z kąd!!!
prócz tego czyta się świetnie i wszystko zapowiada się dosyć ciekawie, mam wrażenie, że Rose szybko się przekona co do Belli :) A co do Edwarda no cóż ''arogancki typ'' bardzo mi się spodobał:D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Czw 20:35, 30 Kwi 2009 |
|
Na cały weekend zostałam z tym sama i będę się wypowiadać sama :)
Tak, Cullenowie są ludźmi.
Jeśli chodzi o błędy to właśnie czekam na zbetowaną wersję i kiedy tylko ją dostanę, to zedytuję tę, która jest teraz.
Piszecie, że przeszkadzają Wam moje (bo tylko ja tak piszę :)) odstępy między linijkami. Nie ma problemu, następnym razem ich nie będzie.
I najważniejsze...Cieszę się, że Wam się podoba. Mam nadzieję, że zostanie tak do samego końca. A stałe czytelniczki trzymam za słowo :)
Tłumaczę już trzeci rozdział i powiedzmy, że do końca tygodnia powinnam skończyć. Póki co odpoczywam po bierzmowaniu :)
Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie komentarze
mTwil |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mTwil dnia Pią 9:51, 01 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
darysia...
Człowiek
Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 78 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa-Polska
|
Wysłany:
Pią 0:23, 01 Maj 2009 |
|
Dobra, pozwólcie, że sie wypowiem jutro, albo później, bo jak na razie, to nie mogę ogarnąć słów.
OK, może mi się uda :)
Podoba mi się wasze tłumaczenie!
Wybrałyście bardzo fajne ff, więc się niczego nie czepiam.
Tak jak inni, czekam na następny rozdział, a bardziej emocjonującym wpisem, uczynię ten post... no... niedługo :)
Miłego weekendu Majowego
Pozdrawiam i życzę VVena
darysia... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
whatever94
Nowonarodzony
Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 44 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ZG
|
Wysłany:
Pią 10:46, 01 Maj 2009 |
|
Po przeczytaniu I rozdziału waszego tłumaczenia, ff mnie zaciekawił i nie mogłam się doczekać ciągu dalszego. Zabrałam się więc za oryginał i przeczytałam go w jeden wieczór. I nie żałuje Strasznie mi się spodobał ogólny pomysł na ff i dlatego powiem, że warto czekać na następne rozdziały :D
Pozdrawiam, W |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anula00
Człowiek
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 74 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Grudziądz
|
Wysłany:
Nie 11:49, 03 Maj 2009 |
|
Zaczyna sie calkiem fajnie zobaczymy co bedzie dalej
Jestem ciekawa charakteru Edwarda ale juz powoli widac że bedzie ciężko
Rosalia mila no chociaż raz
Czekam na dalsze częsci i życze powodzenia dziewczyny w tlumaczeniu |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
K8
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 20:27, 03 Maj 2009 |
|
Zdecydowanie przekonałam się do tego ff po przeczytaniu drugiego rozdziału. Nareszcie coś innego, Edward - obojętny w stosunku do Belli, sam pomysł z wymianą szkolną to świetna sprawa.
Coś mi się wydaje, że ta historia skończy się jak wszystkie - Edek z Bellą 4 ever, ale mimo to z przyjemnością zatopię się w kolejnych rozdziałach.
Pewnie nie wytrzymam i wezmę się za oryginalną wersję ;-) Jednakże dziewczyny życze weny odnośnie tłumaczenia. Podoba mi się wasz lekki styl i dobre tłumaczenie.
Pozdrawiam ;-) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|