Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Pon 19:00, 08 Lut 2010 |
|
Pewnie się zastanawialiście, dlaczego nie opublikowałyśmy jeszcze szóstej pary turnieju...
Mam dobrą i złą wiadomość.
Zła jest taka, że jedna z uczestniczek nie dosłała tekstu na czas. Łudziłam się, że może dojdzie chwilę po i tylko wprowadzimy małą karę, którą już zastosowałam w innym pojedynku w postaci odjęcia punktu z oceny na rzecz przeciwnika.
Niestety prawie cztery godziny po czasie tekst nie dotarł i nie byłoby fair w stosunku do wszystkich uczestników turnieju, żebym czekała dłużej.
Konsekwencją spóźnienia jest, co z przykrością oznajmiam, dyskwalifikacja startującej w tym starciu.
Dobrą wiadomością jest to, że automatycznie znamy już pierwszego uczestnika II rundy.
TEMAT: Opisz scenę klifu z perspektywy innej fantastycznej istoty, niż wampir czy zmiennokształtny.
Oto tekst, który nadszedł na czas:
Upadając, będziesz promienna
Skąd ten nieludzki spokój?
Czy nieuchronnie musiała się tu
Znaleźć czy też (…) było to sprawą
Nakładania się błędu na błąd
Aż po kres męczarni —
Błaganiem, kiedy spadała,
By można jej było wybaczyć?*
Dawno, dawno temu żyła pewna dziewczyna imieniem Bella.
Bella była bardzo młoda i bardzo zakochana — mówią, że duszę zaprzedała miłości. Kochała z wzajemnością pięknego chłopca i wydawało się, że są razem niezwykle szczęśliwi. Jednak któregoś razu ukochany opuścił ją, odchodząc bez słowa wyjaśnienia. Bella była zrozpaczona. Wieść niesie, że wydarła serce ze swej piersi i zakopała w lesie, gdzie odnaleźć je mógł tylko jej kochanek. Czekała długo, lecz on nie wracał. Wreszcie zrozumiała — miała go już nigdy nie zobaczyć. Skoro tylko to pojęła, postanowiła targnąć się na swoje życie. Rzuciła się z klifu do morza.
W tamtym czasie po okolicy krążyła również legenda o kobiecie zamieszkującej głębiny oceanu — w miejscu nóg miała pokryty łuskami rybi ogon. Niektórzy opowiadali, że widzieli ją, jak przysiadłszy na skałach, rozplątuje ciemne, długie włosy. Inni twierdzili, że słyszeli jej tęskny śpiew rozbrzmiewający wśród fal. Powiadali, że musi być szalenie samotna, a jak wiadomo, nikt nie lubi samotności.
Aż pewnego dnia syreni śpiew ucichł.
*
Rozkołysane morze szeptało historie skradzionych pocałunków i ukradkowych spojrzeń. Spozierając spod postrzępionej woalki chmur, opowiadało o pierwszej miłości, tej najczulszej i najsłodszej.
Spacerowała wybrzeżem, pochyliwszy nisko głowę. Życie dookoła zdawało się zamarłe w bezruchu — względną ciszę przerywał jedynie odgłos zapadających się w piasku butów i fal rozbijających łagodnie o skały. Nie była w stanie dosłyszeć szelestów i szmerów dochodzących ze strony gęsto zabudowanej ściany lasu. Nie czuła również ciążącej w powietrzu obecności drugiej osoby.
Nadchodziła burza. Fale spieniły się, a przestwór wody zaczynał ciemnieć. Głos dobywający się z głębi oceanu zniżył się — jeśli dobrze się w niego wsłuchało, można było poczuć żal oraz smutek zagłuszające wcześniejszą tkliwość. Morze wzdymało się goryczą.
Nogi same poniosły ją we właściwym kierunku.
Gdy jej stopy odnalazły krawędź klifu, wiatr, dotychczas spokojny, znacznie się wzmógł, jakby chcąc przyspieszyć chwilę słodkiego triumfu. Burza, aż do tej chwili przyczajona gdzieś na rąbkach chmur, w pospiechu budziła do życia uśpione żywioły. Na twarz dziewczyny spłynęły pojedyncze krople deszczu.
Nawet z tej odległości mogła poczuć, jak puste miejsce, w którym niegdyś biło serce, zapulsowało z nadzieją. Nareszcie.
Obserwowała, jak jej ciało wygina się, ręce łączą w łuk, nogi szykują do tego, by odepchnąć ciężar od podłoża. Na blade policzki wpełzł rumieniec wywołany gwałtownym przypływem ekscytacji. Zdawała się taka pewna tego, co za chwilę zrobi. Wiatr przybrał na sile, deszcz siekł nieustępliwie, ona — z błąkającym się po wargach uśmiechem ruszyła na spotkanie szalejącemu morzu.
Z ostatnim uśmiechem.
Na ostatnie spotkanie.
Leć, przyzywała ją swoim śpiewem, rozplątując palcami ciemne, długie włosy. Przysiadła na skale. Niebieskoszare wodorosty spowijały bujne piersi. Zafascynowana, wpatrywała się w pokonujące opór powietrza ciało. Przyleć. Zaopiekuję się tobą. Zatańczymy na ciałach umarłych. Podniosła wzrok i napotkała uśmiech dziewczyny.
Upadając, twarz miała promienną.
*
Dawno, dawno temu żyła pewna dziewczyna imieniem Bella.
Bella była bardzo młoda i bardzo nieszczęśliwa — mówią, że duszę zaprzedała miłości, serce zaś wydarła ze swej piersi i zakopała w lesie. Powiadali, że musi być szalenie samotna, a jak wiadomo, nikt nie lubi samotności.
Aż pewnego dnia uśmiechnęła się po raz ostatni — twarzą promienną.
Gdzie nagie
Skały najbardziej strome, przekroczyła je.
Znaleziono ją: wszystkie kości
Połamane, miednica wbita w ramiona.
Po co tyle zachodu
Jeśli inne sposoby wydają się prostsze?
Skąd ten nieludzki spokój?
Czy nieuchronnie musiała się tu
Znaleźć?*
Nie usłyszano już syreniego śpiewu.
*fragmenty wiersza Stewarta Conna (w przekładzie Piotra Sommera) — „Samobójstwo”
Wiem, że autorka jest niepocieszona, ponieważ nie chciała zwyciężyć walkowerem.
Mam nadzieję, że uczestnicy turnieju i forowicze wynagrodzą Ci to w komentarzach w Kawiarence.
Uprzejmie ogłaszam, że mamy pierwszą uczestniczkę II etapu i jest nią:
Robaczek
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Pon 13:28, 22 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|