|
Autor |
Wiadomość |
Kitikejt
Zły wampir
Dołączył: 28 Mar 2009
Posty: 349 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 18:05, 30 Lip 2010 |
|
W zasadzie miałam nie komentować, ponieważ mam do powiedzenia to co zawsze: za dużo lemonów za mało akcji - wolę regularne opowiadanie od dodatków.
Tłumaczenie, pomimo zamiany ról nadal perfekcyjne - gratuluję i podziwiam.
Co do treści, to jedyna myśl jaka mi przychodzi do głowy to stary slogan "Każdemu, według jego potrzeb"
Myślę, że to dobre posumowanie |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kitikejt dnia Pią 18:06, 30 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
offca
Zły wampir
Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo
|
Wysłany:
Pią 20:07, 30 Lip 2010 |
|
Witajcie szanowni członkowie Gayfamily i wszyscy czytelnicy :) trafiło mi się zostać tłumaczem na 1/8 etatu, co poczytuję sobie za zaszczyt niebagatelny
Jednak i tak laur chwały należy się dzwoneczkowi, bo ilość poprawek jakie naniosła na moje wypociny, kwalifikuje ten tekst jako mimo wszystko jej tłumaczenie
niemniej jednak mam nadzieję, że was nie zawiodłam i moje zastępstwo jakoś podołało.
Lubię ten dodatek, ale zastanawiam się czy nie mam jakiegoś fetyszu na biblioteki xD W każdym razie zabawnie wyszło, że zamieniłyśmy się z dzwonkiem rolami, wtedy gdy i chłopcy zrobili mały switch |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AvATar7SeVen
Człowiek
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Own
|
Wysłany:
Pią 20:16, 30 Lip 2010 |
|
hmm...
no dobra, to głupie. niby po co mam zaczynać paplać, skoro i tak z góry wiadomo, że mi się spodobało?
Cytat: |
– Nie waż się, ku***, ruszać tych rąk, Edward. Nawet, do diabła, nie śmiej – warknąłem do jego ucha, odpinając mu pasek i zatrzask szortów. |
huh, musiał być na serio wkurzony... albo wkuuuuurzoooonyyyy.
wyobraziłem sobie, że mówi to takim quasi-niewinnym tonem, jakby w ogromnym gniewie tłumaczył pięcioletniemu dziecku, za co zostało ukarane, coś w stylu: "Mówiłem, ci, ale ty nie, ale ty jak zwykle swoje."
I potem uśmiechnąłem się głupio.
Cytat: |
– Nie, planowałem pozwolić ci zaciągnąć mnie do łóżka, po tym jak wrócimy do domu, ale wolałeś droczyć się i znęcać nade mną jak jakiś wkurwiający gnojek, więc musiałem zmienić swoje plany. Prezerwatywa i nawilżacz były w mojej torbie, odkąd poszliśmy z Rose do sex shopu. Mieli darmowe próbki, to wziąłem kilka na wszelki wypadek i patrz, jak się ładnie złożyło. A teraz, jesteś gotowy, żebym cię przeleciał, skarbie? – powiedziałem, pod koniec warcząc mu do ucha. |
w tym momencie spadłem z krzesła.
on... on... on mówi o tym jak o zakupach.... hahaha. no nie, to było świetne.
Cytat: |
– Dziękuję – powiedziałem z wargami przy jego podbródku.
– Nie, to ja ci dziękuję, Jay – odparł, przyciskając usta do moich włosów. |
no nie, ale w tym momencie westchnąłem z irytacją i przewróciłem oczami. nigdy nie przyzwyczaję się do takich rzeczy. nigdy.
a ostatni akapit i dialog... był świetnym ukoronowaniem całego króciutkiego, niemalże boleśnie ściśniętego dodatku. wisienka na miniaturowym torcie. bardzo. tak.
i widzę, że współpraca w różnych... z braku lepszego słowa powiem, że pozycjach... świetnie Wam wychodzi, czyta się płynnie, szybko, a nawet zbyt szybko... ale nie wypada narzekać przy chwaleniu i słodzeniu, więc to wszystko.
***
i, wybaczcie, ale nie mogę się powstrzymać, a dopiero co to zauważyłem...
Cytat: |
- Ostatniej nocy wiłeś się w jękach na tym dywanie. Twoje ciało składało się z pożądania, dyszałeś i błagałeś o więcej. Ostatniej nocy pozwoliłem ci się wziąć w łóżku, obejmowałem cię nogami, a ty ponaglałeś mnie, wydając z siebie dźwięki świadczące o nieziemskiej rozkoszy. Ostatniej nocy zawarłeś pakt z diabłem, sprzedając mi swoją duszę, tak jak ja sprzedałem ci swoją, podpisaliśmy cyrograf. Nie ma ucieczki, nie ma zapomnienia. Pytanie brzmi: chcesz więcej, Harry? |
Czy to jest reklama, coś jak trailer, króciutki pokaz przed premierą? Jeśli tak, to... to ja Ci nie daruję, że każesz mi tyle czekać. To jest po prostu nie fair, tak, bardzo nie fair, i ja po prostu żądam, żebyś w końcu opublikowała te rozdziały, bo... bo... bo już mi się lektura skończyła!
I gdyby w internecie były drzwi, to bym nimi trzasnął. I dobrze wiesz, że w takich sprawach mówię całkowicie poważnie. Na razie jednak zadowolę się rzuceniem myszką, ale to tylko początek. I lepiej nie każ mi długo czekać... ostrzegam z dobrej woli. Pamiętaj, że to ja Cię ustawiłem na piedestale. JA.
Ale jako SHCFK nie umiem się na Ciebie złościć, i nawet nie umiem krzyczeć, więc po prostu upominam. Tak. Powiedzmy, że coś w tym stylu.
Pozdrawiam
SHCKF 7 |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AvATar7SeVen dnia Pią 20:30, 30 Lip 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 23:58, 31 Lip 2010 |
|
Ojezujezu... To jest takie... Ładne Ja wiem, że mnie nie było, że nie komciałam, ale ja lovam to opowiadanie całym serduszkiem moim. Chciałabym standardowego opowiadania, ale lemony też są pożądane W ogóle dowiedziałam się, że jestem nienormalna, bo wolę opowiadania relacji męsko męskiej :( Tak, kirke dała mi zajęcie, ja się tylko zastanawiam, kiedy będę tłumaczyła, kiedy ja będę pisała opowiadanie, kiedy ja przeczytam zaległe książki? Nigdy, powiadam Wam. Ale ja tu gadu, gadu... Tłumaczenie jak zwykle urocze i jedyne w swoim rodzaju. Moje ulubione i ukochane i Ciebie, Dzwonku, też kocham, a co! Koniec z napięciem przedmiesiączkowym! Kocham Was wszystkich, a co mi tam!
Avatarku, tez zauważyłam tę reklamę i szalenie podoba mi się Twoja sygnatura *.* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 21:26, 02 Sie 2010 |
|
to nie będzie inteligentny komentarz... to może być komentarz poprzeplatany moimi ostatnimi fantazjami o innym zielonookim chłopcze...
ostrzegałam lojalnie
Cytat: |
Przesuwa. Przytrzymuje. Pociąga. Pstryka. Puszcza.
Przesuwa. Przytrzymuje. Pociąga. Pstryka. Puszcza.
Przesuwa. Przytrzymuje. Pociąga. Pstryka. Puszcza.
Przesuwa. Przytrzymuje. Pociąga. Pstryka. Puszcza. |
ekhm... ekhm... nieważne - jeden z lepszych fragmentów... powtarzalność czynności to sukces sam w sobie (choć akuratnie wtedy chyba chodziło bardziej o regularne rzuty do kosza... ale jak mawiał Harry Potter - seks jest jak quidditch ^^ a orgazm to złapanie znicza^^ )
Cytat: |
W grę wchodziłyby raczej inne zajęcia, nieco urozmaicone nagością. |
tylko nieco? łamią mi serce... a przecież ja uwielbiam nagich mężczyzn :)
Cytat: |
– Taaak… uwielbiam, kiedy pieprzysz mnie mocno… i szybko, kiedy… ugh… – kiedy wypowiadasz takie sprośne rzeczy… swoimi wulgarnymi ustami – wyjąkał Edward. |
10 punktów dla Slytherinu za wulgarne usta i sprośne rzeczy w jednym zdaniu... a dla Ślizgonów dlatego, że tylko oni się na tym znają ^^
Cytat: |
To jest kara za bycie pieprzonym męczyfiutem. Nie spuścisz się. |
30 punktów dla offcy za męczyfiuta ^^ strasznie mi się podoba to słowo
hm, generalnie to bywało lepiej z tymi cytrynami... no było trochu nudno - autorka ciut się wypaliła w tym dodatku - można to było inaczej opisać (a po ostatnich tygodniach - uwierzcie - wiem ^^)...
tak poza nawiasem to chcę powiedzieć, że Avek jest prezesem i Mistrzem Naczelnym mojego fanklubu, który założył i z tego też powodu ma też zaszczyt otrzymać propozycję chodzenia w czarnej pelerynie (tylko w czarnej pelerynie)... bo w pelerynach jest seks ^^
offco - gratulację tłumaczenia :* nie wiedziałam, ze to twoja robota - dopiero sprawdzałam przed chwilą, bo Dzwonek coś chlapnął gdzieś kiedys ;*
buziaki dla cudnej bety :* Dzwoneczka :*
i dla raniaczka :* za moje zdrady i za jej zdrady :*
i dla Avka za to, że jest taki zwariowany :*
i dla mojego męża - Mistrza Eliksirów - Masquerade. :* :* :*
pozdrawia
5 |
Post został pochwalony 2 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 9:32, 21 Sie 2010 |
|
To już ostatni z dostępnych dodatków. A dalszego ciągu głównego opowiadania jak nie ma, tak nie ma... Możemy tylko mieć nadzieję, że Hope jednak pociągnie to dalej...
A tymczasem... no cóż... enjoy!
ALL I EVER KNEW AND MORE (Outtakes)
4. Domowe naprawy
tłumaczenie: Dzwoneczek
beta: offca :*
– Na pewno wiesz, co robisz? – zapytał Edward po raz pięćdziesięciomilionowy.
– Tak, kochanie, wiem, co robię – westchnąłem, notując pomiary i robiąc listę potrzebnego zaopatrzenia.
Zlew w kuchni Edwarda był zapchany. Gdy zapytałem go, dlaczego nie zadzwoni i nie zgłosi tego właścicielowi domu, okazało się, że to on jest właścicielem, więc musiałby zadzwonić do siebie. Przyjąłem tę informację, nie komentując. Nie będę kłamać, trochę mną wstrząsnęło to, że dom należy do niego. To było takie… trwałe, odpowiedzialne. Musiałem przetrawić tę wiadomość i wszystko, co się z nią wiązało. Przede wszystkim to, że Edward był o wiele bogatszy, niż myślałem.
W każdym razie, jeśli chodzi o zlew, użyliśmy Drano* oraz podjęliśmy próbę przepchania za pomocą węża, ale nie pomogło. Młynek do utylizacji odpadów również nie działał. Posiadałem techniczną wiedzę potrzebną do tego, by wymienić taki młynek, bo robiłem to już wcześniej z tatą. Orientowałem się też trochę w hydraulice, wystarczająco, by być w stanie odkręcić rurę i dojść do tego, gdzie tkwi problem. Jeśli byłoby to coś poważnego, pozwoliłbym Edwardowi wezwać hydraulika.
Chciałem zrobić to dla niego sam. To było dziwne uczucie, miałem wrażenie, że tego potrzebuję, tak jakbym pragnął zaopiekować się Edwardem. Może to było coś podobnego do tego, co mój tata czuł w stosunku do mamy, taka pierwotna potrzeba, by udowodnić swoją męskość, naprawiając rozmaite rzeczy w domu. Wiem, że właśnie w tym momencie czułem się męski, jakbym miał przy tym ochotę podrapać się po jajkach albo bębnić w klatkę piersiową, albo coś w tym rodzaju.
– Mógłbym zatrudnić hydraulika lub jakąś złotą rączkę. Nie musisz tego robić, Jay – powiedział Edward, chodząc nerwowo po kuchni.
– Eddie, przestań. Zedrzesz linoleum, jeśli nie przestaniesz – powiedziałem z irytacją, obdarzając go pewnym siebie spojrzeniem. – Umiem to zrobić. Takie rzeczy były na porządku dziennym u nas w domu. Czy ty i twój tata nigdy nie wykonywaliście tego typu napraw wyznaczonych przez mamę?
Edward prychnął i wywrócił oczami, ale przestał chodzić i oparł się o blat naprzeciw zlewu.
– Taa, jasne. Mój ojciec był lekarzem i miał dwie lewe ręce do prac domowych. Nie sądzę, by wiedział, jak się reperuje młynek do śmieci ani nawet, jak wygląda coś takiego – zakpił.
– Naprawdę? Nigdy nic nie naprawiałeś z ojcem? – zapytałem z niedowierzaniem.
– Ano nie. Nigdy nie braliśmy udziału w tego typu rytuale zacieśniania męskich więzi – odrzekł z wyczuwalną nutą smutku w głosie.
Chciałem dowiedzieć się więcej, ale rodzice Edwarda to ciągle była delikatna sprawa. Przygnębiało go rozmawianie o nich, więc potrzebna była zmiana tematu. Szczerze mówiąc, byłem ogromnie ciekawy, jacy byli, pochłaniałem każdą możliwą cząstkę informacji, ale nigdy go nie naciskałem w tej kwestii.
– No cóż, my to robiliśmy. Okej, chyba mam listę wszystkich potrzebnych rzeczy. Gotowy? – zapytałem i podniosłem się spod zlewu, otrzepując kolana z kurzu.
Edward pokiwał głową, taksując mnie pełnym uznania wzrokiem od góry do dołu. Znałem to spojrzenie. To było spojrzenie bardzo napalonego Edwarda. Często tak patrzył, ale tym razem to będzie musiało poczekać.
– Przerwij te sprośne wizje i chodźmy – sapnąłem z irytacją, ale mimo to przeciągnąłem dłonią po jego kroczu.
– Zapłacisz za to – warknął nisko i klepnął mnie w tyłek.
– Och, na to liczę – puściłem do niego oczko.
***
Pojechaliśmy do miejscowego oddziału Lowe’s na zachodnim obrzeżu miasta. Mieszkałem w Ann Arbor od trzech lat, ale tak naprawdę nie zwiedziłem dzielnic poza centrum i obszarem miasteczka uniwersyteckiego. Było dla mnie nieco dziwne myśleć o tym miejscu jako czymś innym niż szkoła, studenci i zaplecze zaspokajające ich potrzeby.
Chyba zawsze byłem tak skupiony na sobie, że nigdy nie dostrzegałem miasta poza uczelnią. W moim umyśle była to jedna całość. Gdy tylko opuściliśmy centrum, stało się dla mnie jasne, że Ann Arbor to coś więcej niż Uniwersytet. Ludzie i ich rodziny przeżywający swoje codzienne życie, dla których uczelnia w ogóle nie istniała.
W jakiś sposób ta myśl spowodowała, że zacząłem się zastanawiać, co będę robił po skończeniu studiów. Nie poświęcałem temu, jak dotąd, zbyt wiele czasu. Zawsze myślałem, że jeśli tylko zdobyłbym fundusze, poszedłbym na uzupełniające studia magisterskie. A po nich… taa… żadnego pomysłu.
Spojrzałem na Edwarda, zastanawiając się, jakie są jego plany na przyszłość. Wspominał kiedyś mimochodem o studiach podyplomowych, ale, podobnie jak ja, jako o czymś odległym, tylko takim pomyśle, a nie czymś postanowionym. Obaj też rozważaliśmy nauczanie, ale sądzę, że to było coś w rodzaju „ jeśli nie wymyślę nic innego, czym chciałbym się zajmować”.
– Kiedy byłeś mały, kim chciałeś być, gdy dorośniesz? – zapytałem i od razu wpadła mi do głowy głupia myśl.
Edward popatrzył na mnie z tajemniczym uśmiechem, po czym się roześmiał. Dlaczego się śmiał? To było poważne pytanie.
– Co?
– Dowolny przykład? – zapytał z uśmieszkiem.
– Tak… A więc? – bąknąłem, naprawdę chcąc poznać odpowiedź.
– Okej, tylko się nie śmiej… Chciałem zostać piekarzem – powiedział, a wyraz jego twarzy wskazywał na oczekiwanie, że go wyśmieję.
– Piekarzem? To znaczy piec chleb? – dociekałem, wysoce zaintrygowany tą informacją.
– Nom, ale raczej torty, ciasteczka i inne słodkości.
– A więc mistrz cukierniczy? Ha, nigdy bym się nie spodziewał, że powiesz coś takiego – odpowiedziałem, wyglądając przez okno i próbując pogodzić tę cząstkę informacji z Edwardem, którego znałem.
– Tak. Pomyślałem, że jeśli piekłbym ciastka i babeczki, to mógłbym je jeść, kiedy tylko bym chciał. Weź pod uwagę, że miałem wtedy siedem lat – powiedział, potrząsając głową.
– Dlaczego tak nie zrobiłeś?
– Ponieważ dorosłem i zrozumiałem, że nie mogę się objadać, ile dusza zapragnie. Nie wiem, to było też… coś, co robiliśmy razem z mamą. Piekliśmy razem, tylko we dwoje. I najbardziej pamiętam nie samo jedzenie, ale to, jak świetnie się bawiliśmy podczas pieczenia. – Edward wzruszył ramionami, ale było widać, że to wspomnienie go zasmuciło.
Sięgnąłem ręką do jego dłoni obejmującej drążek zmiany biegów i ścisnąłem ją lekko. Nie było słów, którymi mógłbym dodać mu otuchy, bądź sprawić, by poczuł się lepiej. Więc zrobiłem jedyną rzecz, którą mogłem zrobić – po prostu byłem przy nim, gdyby mnie potrzebował.
Edward zmienił bieg na niższy, skręcając na parking przy Lowe’s, a moja ręka poruszyła się razem z jego dłonią. Gdy zaparkował i zgasił silnik, odwrócił się twarzą do mnie, przekręcając dłoń, tak by nasze palce się splotły.
– A kim ty chciałeś zostać, gdy dorośniesz? – zapytał, unosząc brew.
– Stereotypowo: lekarzem, kowbojem, strażakiem, gliną, astronautą, kierowcą rajdowym – powiedziałem, czując się kiepsko z moją niezbyt interesującą odpowiedzią.
– Ach, to słodkie – powiedział Edward, wysiadając z samochodu.
Nie no… Ja nie byłem słodki. Byłem męski i twardy.
***
Gdy chodziliśmy po sklepie, gromadząc potrzebne akcesoria, Edward zachowywał się jak dziecko w sklepie ze słodyczami. Chciał wszystkiego dotknąć i wiedzieć, do czego służy. Zdejmował z półek przypadkowe rzeczy, takie jak pędzle, gałki od szuflad, czy wiatrak sufitowy i wrzucał je do wózka.
To było trochę irytujące, ale pozwoliłem mu czerpać radość z odkrywania sklepu ze sprzętem po raz pierwszy. Musiałem to jednak zakończyć, gdy uparł się, że potrzebuje pilarki stołowej. Edward nie posiadał żadnych narzędzi, nawet młotka ani śrubokrętu, to po co mu pilarka?
Było jeszcze coś – kiedy zapchał się zlew, zapytałem Edwarda, gdzie jest przepychacz. Spojrzał na mnie, jakbym był jakimś wariatem. Wtedy odbyliśmy rozmowę i odkryłem, że ten facet nie miał w domu nic, absolutnie nic, jeśli chodzi o narzędzia. Spytałem go, jak powiesił obrazy, czy złożył cokolwiek. Tylko wzruszył ramionami i odparł: „Rosalie”, jakby to wszystko wyjaśniało, co w sumie było prawdą. To jakaś parodia, żeby dwudziestojednoletni facet nie miał w domu nawet młotka i zamierzałem coś z tym zrobić.
Toteż oprócz zebrania rzeczy potrzebnych do naprawy zlewu i młynka do utylizacji śmieci, wziąłem młotek, śrubokręt i zestaw nasadek, przepychacz, klucze i inne standardowe narzędzia, a nawet młot dwuręczny.
Nie zauważyłem, jak Edward oddalił się w którymś momencie, gdy porównywałem modele młynków. Zdecydowawszy się w końcu na jeden, podniosłem wzrok i spostrzegłem, że go nie ma. Trochę panikując, popchnąłem wózek w stronę końca alei, rozglądając się za nim.
Bóg raczy wiedzieć, w jakie kłopoty mógł się wpakować. Prawdopodobnie właśnie planował, jak dobudować piętro albo dostawał wycenę na wymianę wszystkich wykładzin, albo coś równie bzdurnego.
Znalazłem go w dziale z farbami, przeglądającego wszystkie dostępne odcienie. Trzymał w dłoni kilka pasków próbek i ze zmarszczonymi brwiami badał ciemne zielenie.
– Hej – powiedziałem, podchodząc do niego. Wziąwszy od niego próbki, przyjrzałem się kolorom, które wybrał. – Planujesz coś pomalować?
– Tak, ten dodatkowy pokój – powiedział trochę nieobecnym tonem, nie odrywając wzroku od palety barw.
– Umm, dlaczego? – zapytałem zdezorientowany. Dodatkowy pokój był studiem muzycznym, jak go nazywałem, i miał ściany w takim samym kolorze jak reszta domu – kawowo-miodowym. Czemu Edward chciał go malować?
On tylko wzruszył ramionami, nie patrząc na mnie i kontynuował przeglądanie odcieni, jakby to była wystarczająca odpowiedź na moje pytanie. Trąciłem jego ramię swoim, by zwrócił na mnie uwagę, ale zignorował to i podszedł do innej palety, pochylając się nad nią.
– Czy to jakiś wielki sekret? – zapytałem, czując się trochę zraniony i zirytowany tym, że mi nie odpowiedział.
– Ee tam, po prostu myślę o przekształceniu tego pokoju w coś alternatywnego – powiedział, wyciągając brązowo-zieloną próbkę i przykładając ją do innej, w odcieniu leśno zielonym, którą trzymał w drugiej ręce.
Cholera, miałem zamiar to z niego wyciągnąć. Edward czasami stawał się jakiś taki milczący i tajemniczy, zmuszając mnie, albo żebym odpuścił, albo praktycznie wyciągał z niego informację po kawałku. Byłem zbyt ciekaw, by odpuścić, a więc – po kawałku.
– W co na przykład? – zapytałem, wyciągając nasyconą, rubinową czerwień.
– Umm… może w biuro albo pokój do nauki, albo coś jeszcze innego… – wykrztusił.
– A co z fortepianem i innymi rzeczami, które tam są? – zapytałem, zaszokowany jego odpowiedzią.
Wzruszył ramionami i miałem ochotę go walnąć.
– Dlaczego miałbyś to zrobić? Kochasz swój fortepian. Nie rozumiem, Edward – powiedziałem, obracając się, by spojrzeć na niego.
Po długim westchnieniu wyprostował się i zwrócił twarzą do mnie, ale nie spojrzał mi w oczy. Szurał nogami, a jego ręce bawiły się nerwowo kolorowymi paskami.
– Bo tak, Jasper. Czy to nie może wystarczyć? – Popatrzył spode łba i otarł się o mnie, zmierzając w stronę wózka.
Co jest, do kurwy nędzy?
– Nie – powiedziałem, nie ruszając się z miejsca. – Posłuchaj, Edward. Wiem, że to twój dom i masz prawo robić z nim, co tylko chcesz, ale dlaczego miałbyś pozbywać się pokoju muzycznego? To nie ma dla mnie żadnego sensu.
– Ponieważ, Jay… ponieważ miałem zamiar zrobić z niego pokój dla ciebie, okej? – powiedział, pochylając się nad wózkiem i wsparłszy łokcie na rączce, ukrył twarz w dłoniach.
– Czemu? – zapytałem głupio, przemieszczając się, by stanąć przy nim.
Edward obrócił głowę w moją stronę, ale nie poruszył się ani nic nie powiedział. Dostrzegłem na jego twarzy jakiś wyraz niechęci i nie wiedziałem, co zrobić ani czy to ja go spowodowałem.
– Dlaczego? – ponowiłem pytanie proszącym tonem, gładząc go po plecach.
– Ponieważ… to nie jest tylko mój dom. To jest nasz dom. Chcę, żebyś miał w nim własną przestrzeń, miejsce, które mógłbyś nazwać swoim. Nie chcę, żebyś czuł się, jakbyś był u mnie gościem. Jest nasz – powiedział, podnosząc się i zwracając twarzą do mnie. Położył dłonie na moich biodrach i przyciągnął do siebie w luźnym uścisku. Z oczami emanującymi szczerością zakończył: – To twoja obecność tam sprawia, że mogę to miejsce nazywać domem.
Popatrzyłem gdzieś ponad ramieniem Edwarda, nie skupiając wzroku na niczym konkretnym, a jego słowa powoli docierały do mojego umysłu. Ten facet był stanowczo za dobry dla mnie. Poświęciłby coś, co było jego pasją, żeby stworzyć dla mnie miejsce. Poczułem całą jego miłość w tym geście i, z kolei, również całą moją miłość do niego.
Naprawdę zmienił mnie w mięczaka.
– Czym ja sobie na ciebie zasłużyłem? – powiedziałem cicho, bardziej do siebie.
– Nie wiem, nie jesteś aż taką dobrą osobą – zachichotał Edward i szybko odskoczył ode mnie.
Tym razem go walnąłem, aczkolwiek lekko, w ramię, mamrocząc przy tym pod nosem: „kretyn”. I tak po prostu – cały ciężki nastrój się rozwiał.
Gdy staliśmy w kolejce do kasy, powiedziałem nonszalancko:
– Wiesz, nie musisz tego robić. To jest mój dom… nasz dom. Nie chcę, żebyś dla mnie rezygnował z fortepianu.
– A co, jeśli ja chcę? – zapytał równie nonszalancko.
– Ale ja nie chcę, więc nie ma to znaczenia. – Wzruszyłem ramionami, wykładając artykuły na taśmę.
– Świetnie, wszystko jedno, ale ta rozmowa nie jest zakończona, tak dla twojej wiadomości – wymamrotał, wyciągając portfel.
Kładąc dłoń na jego nadgarstku, powstrzymałem go od wyjęcia karty kredytowej. Popatrzył na mnie zdezorientowany, ale nic nie powiedział. Przeciągnąłem swoją kartą przez czytnik, zanim mógł zaprotestować. Po podpisaniu pokwitowania, popchnąłem wózek w kierunku wyjścia, z uśmieszkiem oglądając się za siebie przez ramię i patrząc, jak Edward podąża za mną w milczeniu.
– To również mój dom, więc powinienem pomagać w naprawach. – Wzruszyłem ramionami, a Edward otworzył bagażnik Volvo.
– Na to wygląda – powiedział po prostu, pomagając mi załadować torby.
***
– ku***-jebana-mać-w dupę-pierdolony-sukinsyn-skurwysyn!
– Czy użycie słów sukinsyn i skurwysyn jednocześnie to nie przerost formy nad treścią? – zapytał Edward, nawet nie usiłując powstrzymać śmiechu.
– Możesz mi possać, dupku – warknąłem, ssąc kostkę u dłoni, którą właśnie skaleczyłem o głupi, pierdolony zlew Edwarda.
– Och, naprawdę mogę? – powiedział z uśmieszkiem, a potem zaśmiał się w łokieć, który opierał o zgięte kolano.
Leżałem na plecach, w połowie zanurzony pod zlewem. Edward siedział obok mnie i podawał mi narzędzia, gdy poprosiłem, obserwując postępy i wygłaszając uszczypliwe komentarze, co naprawdę, ku***, nie pomagało.
Rura została już wymieniona, nawet jeśli nie potrafiłem stwierdzić, na czym polegał problem ani co zapchało zlew. Teraz działał już jak należy i tylko to się liczyło. Młynek do utylizacji śmieci był już prawie zamontowany, musiałem tylko przykręcić kilka śrub i podłączyć przewody, by skończyć. Dzięki Bogu.
Ten cały projekt okazał się makabrycznie upierdliwy i wyrzucałem sobie, że nie przystałem na propozycję Edwarda, żeby zatrudnić hydraulika. Ale wtedy przypomniałem sobie dumę, która pojawiłaby się, gdybym sam zrobił coś dla niego i było to warte skaleczonej kostki oraz bólu pleców.
Gdy dokręcałem ostatnią śrubkę, poczułem nacisk wywierany na podbrzusze. Zadzierając głowę, ujrzałem krocze i brzuch Edwarda, który właśnie na mnie usiadł.
– Mogę ci w czymś pomóc? – zapytałem, unosząc brwi, gdy pochylił się, żeby zerknąć do środka szafki, w której w połowie leżałem.
– Nie wiem, a możesz? – zapytał bezczelnie, ocierając się lekko tyłkiem o mojego okrytego spodniami fiuta, który akurat poczuł się bardzo zadowolony z poświęconej mu uwagi i powstał, by się przywitać.
– Edward, tak się składa, że jestem tu trochę zajęty. Czy to może poczekać? – zapytałem, a moja głowa na powrót opadła, z głuchym odgłosem uderzenia.
– Nic z tego – odparł, przesuwając się w dół moich nóg, by ocierać się twarzą o Pana Zadowolonego.
Pan Zadowolony stał się naprawdę szczęśliwy.
– Eddie, proszę. Daj mi dziesięć minut i będzie koniec – wycedziłem przez zaciśnięte zęby, gdy on tymczasem brał do ust przez spodnie wybrzuszenie, którym był mój penis i rozprawiał się z paskiem.
– Ale przecież powiedziałeś, że mogę go possać? – odparł niskim tonem, rozpinając suwak rozporka i szarpiąc za nogawki moich bermudów.
– Nie to miałem na myśli i dobrze o tym wiesz – sapnąłem, ale uniosłem biodra, tak żeby mógł ściągnąć w dół materiał. – Jestem cały spocony. Nie wolałbyś poczekać, aż się umyję i będę pachnący?
– Ale mi się podoba, jak teraz pachniesz, taki spocony. To jak czysty, skoncentrowany Jasper. Mógłbym cię wylizać od góry do dołu – powiedział Edward, a jego głos przybrał zmysłową barwę. Poczułem oddech owiewający mojego członka, który już drżał, tęskniąc za dotykiem.
– Posłuchaj, chociaż bardzo pragnąłbym poczuć na sobie twoje usta, muszę to skończyć. Pozwól mi szybko się z tym uporać, a potem możesz mi robić, co tylko zechcesz, okej? – powiedziałem, rozdarty wewnętrznie pomiędzy chęcią zepchnięcia go ze mnie, a pokusą kontynuacji.
– A co powiesz na to, żebym nie przerywał tego, co robię, ty byś sobie w tym czasie kończył, a potem ja pozwolę zrobić ci ze mną, co zechcesz – praktycznie wymruczał, trącając nosem mojego członka.
– Edward… – wykrztusiłem napiętym głosem, gdy pokrył całą jego długość mokrymi pocałunkami.
– Jasper… – odrzekł, wykonując szybkie ruchy językiem po krawędzi czubka.
– ku***… – wymamrotałem, gdy wessał główkę do ust.
– Czy przez „ku***” rozumiesz „tak”? – zapytał, patrząc na mnie z dzikim spojrzeniem w oczach i uśmieszkiem na wargach.
– Tak, nie przerywaj – powiedziałem, kapitulując.
Mogłem to zrobić. Mogłem skończyć składać ten durny kawałek sprzętu, podczas gdy on zajmowałby się mną tam, na dole. A potem bym go wypieprzył… mocno. Zaraz, nie. To on by mnie wypieprzył. O tak, mógłby mnie pieprzyć na blacie.
ku***.
Jęcząc, starałem się skupić na dokręcaniu elementów, podczas gdy Edward skupiał się na elementach innego typu i wziął je do ust. Zaczerpnąłem gwałtownie powietrza i podskoczyłem pod nim, upuszczając jedną z nakrętek, którą w tym czasie próbowałem przymocować.
Oddychając ciężko, trzęsącymi się dłońmi i macającymi niepewnie palcami zdołałem zamocować wszystkie nakrętki. Był to nie lada wyczyn, biorąc pod uwagę, że Edward w tym czasie mi obciągał, a do tego opuszkiem kciuka zataczał kręgi wokół mojego wejścia. Skubaniec dręczył mnie w typowy dla niego sposób.
Wykorzystując całą możliwą koncentrację, podłączyłem przewody, miejmy nadzieję prawidłowo, przerywając kilkakrotnie, by jęczeć i kląć pod wpływem działań Edwarda. Przekrzywiając głowę na bok, otarłem pot z twarzy w materiał koszulki na ramieniu i usiłowałem powstrzymać orgazm.
– ku***, Edward, już prawie kończę – powiedziałem, zamykając oczy i po prostu poddając się doznaniom.
– Masz na myśli młynek do śmieci czy to, że zaraz dojdziesz? – zapytał przekornie, wsuwając we mnie śliski od nawilżacza palec.
Trzy myśli przemknęły przez mój umysł. Pierwsza – jedno i drugie, zdecydowanie taka była odpowiedź. Druga – jak mógł w takim momencie stroić sobie żarty? I trzecia – skąd wytrzasnął nawilżacz?
– Ghhh… jedno i drugie. Proszę, na miłość Boską, nie przestawaj – wydyszałem, poruszając nieznacznie biodrami w zgodnym rytmie.
– Nie przestanę, dopóki nie dojdziesz – powiedział i wrócił do popychania mnie ku nirwanie.
Skończyłem podłączać ostatni przewód i uniosłem się na łokciach, by obserwować spektakl, uderzając się przy okazji w głowę o młynek do śmieci. Cholera, to zabolało. To była zdecydowanie najbardziej niewygodna pozycja, w jakiej kiedykolwiek robiono mi laskę, ale ponieważ orgazm i tak torował sobie właśnie drogę wzdłuż mojego członka, gówno mnie to obchodziło.
– ku***… Właśnie tak, kochanie. Dokładnie tak – jęczałem. Edward spojrzał na mnie, prawie uśmiechając się z fiutem w ustach. Mrugnął do mnie, przeciągając językiem po całej długości, a jego palce poruszały się wytrwale wewnątrz mnie. – O ku***, dochodzę – wydyszałem, głowa opadła mi do tyłu, a spełnienie rozlało się słodkim uczuciem ulgi po całym ciele.
Edward dokładnie wyssał mnie i wylizał, sprowadzając na ziemię i gdy skończył, oparł głowę na moim udzie, leniwie kreśląc po nim okręgi palcem. Ciągle starałem się dojść do siebie, ale dźwignąłem głowę, by spojrzeć na niego.
– Dziękuję – westchnąłem, czym wywołałem jego śmiech. – No co?
– Nic, po prostu zrobiłem to, co mi kazałeś – zaśmiał się, wywracając oczami. – Mniemam, że skończyłeś z tym młynkiem?
– Nom, dotrzymałem mojej części umowy, teraz twoja kolej – powiedziałem, czmychając spod zlewu.
– Jak mnie chcesz? – zapytał Edward, czołgając się w górę mojego uwolnionego ciała.
– Zrozumiałeś to opacznie. Jak ty chcesz mnie? – spytałem, szczypiąc jego brodę.
– Ale nie tak się umówiliśmy – wykrzyknął z uroczym wyrazem zmieszania na twarzy.
– Umowa była taka, że zrobię, co tylko zechcę, a w tym momencie chcę, żebyś mnie pieprzył – wymruczałem nisko, całując go w szyję. – Jestem już gotowy. No to jak mnie chcesz?
– Ja pierdolę!
– Taki był pomysł – roześmiałem się, napierając na niego biodrami.
Edward przysiadł na kolanach i zaczął nerwowo gmerać przy guziku swoich dżinsów. Chyba był bardzo podekscytowany.
– Pomóc ci w tym? – zapytałem, unosząc brwi i siadając.
– Proszę – westchnął, gładząc moje nagie uda, gdy ja rozpinałem mu rozporek.
– No to jak mnie chcesz?
– Szybko i mocno, ale jeśli rozmawiamy o pozycji, to zgiętego w talii, pochylonego nad blatem, z rozstawionymi nogami. W ten sposób jest lepsze podparcie. – Wzruszył ramionami, wstał i wyciągnął do mnie rękę.
– Co tylko Eddie sobie życzy, Eddie dostanie – powiedziałem, ściągając koszulkę przez głowę i zrzucając szorty, a potem pomogłem jemu się rozebrać.
– Naprawdę? Muszę to sobie zapamiętać – powiedział, odwracając mnie.
Szczypnął ustami moje ramię, przemieszczając nas następnie do przodu, aż w końcu zgiąłem się nad zlewem. Chwyciłem się krawędzi, a on przytknął członka do mojego tyłka. Pchnąłem w jego stronę, nie byłem w nastroju do żartów. Chciałem się pieprzyć.
– Daj spokój i przejdź do rzeczy – warknąłem, spoglądając na Edwarda przez ramię.
– Tss, tss… Chyba już ci mówiłem, że cierpliwość jest cnotą – powiedział, muskając palcami w górę i w dół mój przedziałek.
– A ja chyba ci mówiłem, że straciłem cnotę cholernie dawno temu – odparłem, jeszcze bardziej napierając na niego. Trącił nogą moje kostki, chcąc bym rozstawił stopy szerzej. Zrobiłem to z ochotą.
– Czy tego właśnie pragniesz, o Niecierpliwy? – zapytał, ocierając się śliskim czubkiem penisa o moje wejście.
– Tak – wyjęczałem, a moja głowa opadła pod wpływem tego doznania.
– Albo tego? – zawarczał, pokonując główką zaciśnięte zwieracze.
– Tak.
– Albo tego? – zapytał ponownie, wypełniając mnie powoli.
– Tak, o to chodziło. Właśnie tego chcę – ledwo wykrztusiłem.
– Więcej? – spytał, kładąc rękę na moim ramieniu i ściskając je, podczas gdy wysunął się na całą długość i pchnął z powrotem.
– O Boże, tak – błagałem.
– Trzymaj się czegoś, skarbie, bo nie zrobię tego powoli. Tak jak obiecałem, będzie szybko i mocno – zawarczał, ściskając moje ramię mocniej i chwytając udo, by utrzymać mnie w miejscu.
I wtedy zaczął mnie pieprzyć z całej siły. Na początku było mi ciężko, nie będę kłamał, ale opłaciło się, gdy Edward wygiął biodra i pchnął, napierając na moją prostatę, a potem znowu i jeszcze raz…
Jasna. Cholera.
Było mi tak dobrze, nawet więcej niż dobrze. Naprawdę, brakuje mi słów, by opisać to, co czułem, gdy Edward stracił kontrolę i po prostu dał się ponieść. Nie zdarzało się to często i miałem zamiar cieszyć się każdą minutą, dopóki trwało. Mojemu fiutowi też się podobało, bo ocknął się z powrotem do życia.
Zwykle Edward był bardzo rozmowny podczas seksu i nawet wyrażał się spójnie, mówiąc do mnie, jak mu dobrze albo jak bardzo mnie kocha, albo co ma zamiar ze mną zrobić później i tak dalej… Ale tym razem, z jego ust wydobywały się tylko stęknięcia i mamrotane przekleństwa, gdy pieprzył mnie tak mocno, że obaj niemal traciliśmy świadomość.
Mogłem tylko się trzymać, pchać biodrami w jego stronę i starać się nie zapomnieć oddychać. Wydawało się, że trwa to bez końca, że mijają godziny, dni, lata. To było ekstremalnie intensywne doznanie i trochę bolesne, ale jestem chyba masochistą, bo ten ból był na swój sposób przyjemny. Nie żebym pragnął ciągle doświadczać czegoś takiego, ale raz na jakiś czas dobrze było po prostu się pieprzyć i to pieprzyć mocno.
Dyszenie Edwarda stało się płytsze, rytm nieregularny, a pchnięcia wolniejsze, ale jednocześnie mocniejsze. Dłoń, która spoczywała dotąd na moim biodrze, przesunęła się na mojego członka, by pompować w rytmie z pchnięciami. To podwójne doznanie było niemal zbyt trudne do zniesienia.
– Proszę, kochanie, dojdź dla mnie – wydyszał Edward. – Tak blisko…
Mój drugi orgazm nadciągał od pewnego czasu jak pieprzony pociąg towarowy. I kim byłem, by odmówić prośbie ukochanego po takim szczodrym pieprzeniu? Puściłem blat i przesunąłem rękę w dół, by dołączyła do dłoni Edwarda obejmującej mojego członka. Ze splecionymi palcami robiliśmy to razem. Doszedłem nagle i bez ostrzeżenia. Całym moim ciałem wstrząsnęły dreszcze i byłem w tym tak zatracony, że nie wiedziałem, czy Edward poszedł w moje ślady, czy też nie.
Gdy było po wszystkim, opadłem bezwładnym ciałem na blat ze zlewem, a nogi ledwo podtrzymywały mój ciężar. Edward zwolnił i w końcu zatrzymał się, przesunął rękę z ramienia, przeciągając nią przez moje włosy i wsparł czoło o moje plecy.
– Szóstka, Jasper – wysapał, a jego oddech chłodził spoconą skórę.
– Co ty nie powiesz? – zachichotałem, przemieszczając rękę, by dołączyła do jego dłoni na mojej głowie.
– Jak sądzisz, co jeszcze tutaj wymaga naprawy? – zapytał i poznałem po jego tonie, że się uśmiecha.
– Nie mam pojęcia, ale jestem pewien, że coś znajdziemy.
Obaj się roześmieliśmy, bo faktycznie, coś musiało się znaleźć, prawda?
* Drano - środek chemiczny do udrażniania rur, odpowiednik naszego Kreta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 10:19, 21 Sie 2010 |
|
Cytat: |
Nie no… Ja nie byłem słodki. Byłem męski i twardy. |
Och, Jazzy, serio?
Cytat: |
To twoja obecność tam sprawia, że mogę to miejsce nazywać domem. |
To był jeden z tych cholernie uroczych momentów. To wybieranie farby i jak Edward oświadczył Jasperowi, że chce urządzić pokój dla niego.
Cytat: |
Naprawdę zmienił mnie w mięczaka |
Jasper, jakiś ty spostrzegawczy!
Cytat: |
– ku***-jebana-mać-w dupę-pierdolony-sukinsyn-skurwysyn!
– Czy użycie słów sukinsyn i skurwysyn jednocześnie to nie przerost formy nad treścią? – zapytał Edward, nawet nie usiłując powstrzymać śmiechu. |
Ok, dodaję tego bluzga do mojego słownika Edward, ty ugrzeczniona pipo, nie znasz się.
Cytat: |
– Mogę ci w czymś pomóc? – zapytałem, unosząc brwi, gdy pochylił się, żeby zerknąć do środka szafki, w której w połowie leżałem.
– Nie wiem, a możesz? – zapytał bezczelnie, ocierając się lekko tyłkiem o mojego okrytego spodniami fiuta, który akurat poczuł się bardzo zadowolony z poświęconej mu uwagi i powstał, by się przywitać. |
To było mistrzowskie
Cytat: |
Pan Zadowolony stał się naprawdę szczęśliwy. |
Ze zdecydowanym naciskiem na stał
Cytat: |
– Tak, nie przerywaj – powiedziałem, kapitulując. |
Bosz, faceci Nigdy nie trzymają się planu.
Cytat: |
– Tss, tss… Chyba już ci mówiłem, że cierpliwość jest cnotą – powiedział, muskając palcami w górę i w dół mój przedziałek. |
Wyrzucić ze słownika
Cóż, szkoda, że żadnej kontynuacji nie widać, bo ciekawa jestem, jakby to się dalej potoczyło. Ten dodatek też nie był taki ostry, jak zazwyczaj bywało, więc autorka chyba naprawdę się wypala, jeśli już się nie wypaliła. Będę tęskniła za tym opowiadaniem, bo to pierwsze tego typu, jakie czytałam...
Dzwoneczku, dziękuję za tłumaczenie. Jak zwykle spisałaś się fantastycznie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AvATar7SeVen
Człowiek
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Own
|
Wysłany:
Sob 10:52, 21 Sie 2010 |
|
Och, no nie, chciałem być pierwszy.
Przeczytałem "Draco". Cholera, jestem uzależniony od tego imienia... i różnych takich.
Nie jestem dzisiaj w nastroju na czułości - to dlatego, że przeczytałem znowu "Światło pod wodą", a tam nie ma tego dużo (chwała Merlinowi). Dlatego mam mieszane uczucia co do tej sceny w sklepie, ale cóż, obiektywnie była bardzo dobra.
Cytat: |
– ku***-jebana-mać-w dupę-pierdolony-sukinsyn-skurwysyn! |
Och, to było doskonałe. Zapisać i zapamiętać.
Cytat: |
Ze zdecydowanym naciskiem na stał |
Ojej, to takie perwersyjne... Aż dziw bierze, że nie dostrzegłem podtekstu. Gratulacje, dziesięć punktów dla Twojego domu.
Cytat: |
– Ja pierdolę!
– Taki był pomysł – roześmiałem się, napierając na niego biodrami. |
Kolejna perełka. Uwielbiam takie dwuznaczne sytuacje, jestem w swoim żywiole. Ale to przez Malfoya - w dobrych drarry jest mistrzem obracania wszystkiego w sprośne żarty. A biedny Harry zawsze się rumieni... Za coś takiego powinny być specjalne punkty.
Cytat: |
– Szybko i mocno, ale jeśli rozmawiamy o pozycji, to zgiętego w talii, pochylonego nad blatem, z rozstawionymi nogami. W ten sposób jest lepsze podparcie. – Wzruszył ramionami, wstał i wyciągnął do mnie rękę. |
Cóż... Wow. Następna perełka. Iście ślizgońskie - to brzmi jak wyjęte z ust Księcia.
Cytat: |
Mój drugi orgazm nadciągał od pewnego czasu jak pieprzony pociąg towarowy. |
Stwierdzenie dnia. Trzydzieści punktów dla Ślizgonów - bo tylko oni mogą poszczycić się podobną elokwencją.
Cytat: |
To jak czysty, skoncentrowany Jasper. |
O tak, i to też. Bierz go, perwersyjny samcze!
Masquerade. napisał: |
Cytat: |
– Tss, tss… Chyba już ci mówiłem, że cierpliwość jest cnotą – powiedział, muskając palcami w górę i w dół mój przedziałek. |
Wyrzucić ze słownika |
Salutuję.
Jak dla mnie za dużo sentymentalizmu, a za mało pieprzenia - to bardziej podchodziło pod regularny rozdział. W dodatkach chyba w stanie chodziło o żądzę w stanie surowym - więc przychylam się do zdania Masq.
Ale jednak mam dreszcze.
Na koniec pragnę powiedzieć Wam, żebyście się nie smucili, potężny i szlachetny rodzie Gejmaniaków, albowiem możecie obrać lepszą cząstkę starożytnej mocy i dołączyć do fanklubu Kirke, która co prawda zaniedbuje swoje obowiązki Jej Wysokości i nie rozdaje odznak, ale za to obdarowuje głodnych swoim opowiadaniem (kiedy kolejny rozdział?). Nie wypada biegać z rękami w górze i rozdziawioną gębą, afiszując się własnym fanfiction, ale można się wysługiwać Wiernymi, więc zachęcam w Jej imieniu.
Z poważaniem, albo i bez,
SHCFK 7 |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AvATar7SeVen dnia Sob 11:02, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 11:04, 21 Sie 2010 |
|
AvATar7SeVen napisał: |
Cytat: |
Ze zdecydowanym naciskiem na stał |
Ojej, to takie perwersyjne... Aż dziw bierze, że nie dostrzegłem podtekstu. Gratulacje, dziesięć punktów dla Twojego domu. |
Moim domem jest Slytherin, to chyba oczywiste kirke też się ucieszy, mamy szanse na wygranie Pucharu Domów. Yeah.
Co do Światła pod wodą, to właśnie kończę i... jest takie epickie i... ten Draco jest taaakiiii... wspaniały i wkurzający i... przepraszam za off top, ale nie mogłam tego pozostawić bez komentarza, wybacz, Dzwoneczku :* już nie zaśmiecam.
EDIT*wielki, żeby rani widziała*:
Raniaczku, my ich nie porównujemy, gdybyś tylko zechciała przeczytać. Ja też mam dosyć wielu rzeczy, ale nikomu niczego nie zabraniam, bo każdy ma prawo coś lubić/kochać/mieć jakąś pasję. Moją i kilku innych osób jest nią Drarry, a dla Ciebie to Bollywood. Czy kiedykolwiek narzekałam, że mam już dość? A też przecież wspominasz o tym na każdym kroku. Tyle że ja potrafię to zrozumieć.
EDIT2:
ale co ja wciskam? daj spokój... odpowiedziałam tylko na post, ot i wszystko, nie zamierzałam kontynuować rozmowy na ten temat. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Sob 14:53, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
AvATar7SeVen
Człowiek
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Own
|
Wysłany:
Sob 11:13, 21 Sie 2010 |
|
Oczywiście że to jest w oczywisty sposób oczywiste - w drarry Książę to z reguły moja ulubiona postać. Ale ja jestem w Gryffindorze, bo... cóż. Kocham facetów z intensywnie zielonymi oczami.
Och tak, Światełko to skarbnica humoru. Ale to doskonałe opowiadanie, perfekcyjne w każdym calu, dopracowane, rozwinięte, no i nie ma dwóch stron... Jedno z najlepszych drarry ever.
A już kilka przeczytałem, więc wiem, o czym mówię.
Oczywiście że macie szanse, ale ja zgodnie z regułą w ostatniej chwili uratuję świat i wygram, och tak. Szkoda że jako Gryfon nie mogę oszukiwać, rzuciłbym na Was jakiegoś Imperiusa.
I ja też przepraszam za offtop, a tak w ogóle, to czy w Hyde Parku jest jakiś temat o drarry? Jeśli nie, to wypadałoby założyć. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AvATar7SeVen dnia Sob 11:14, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
rani
Dobry wampir
Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 244 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy
|
Wysłany:
Sob 11:19, 21 Sie 2010 |
|
Hellloooooooooooł! U mnie zlew wymaga naprawy i to jak najszybciej!!!!
To było kurna zaje***te. Ja tych dodatków nie traktuje jak dodatków, tylko jak normalne rozdziały. Bo całkowicie mogłyby nimi być. A przynajmniej ten, bo nie jest tylko o pieprzeniu.
Ten podobał mi się najbardziej, bo oprócz lemonów jest coś więcej. A ja strasznie lubię czytać o ich zwyczajnym życiu i zwyczajnych sprawach. Dotąd uważałam, że to Jasper jest babą w tym związku, ale teraz trochę zmieniłam zdanie. W prawdziwym życiu to Jasper naprawia zepsute zlewy, jest majsterkowiczem. Edward staje się mężczyzną podczas seksu Wtedy on przejmuje kontrolę. Choć z drugiej strony obaj mają w sobie duży pierwiastek kobiecości. Pod wieloma względami są do siebie podobni.
I ten pokój dla Jaspera... to było takie słodkie. I to zawstydzenie Edwarda przeurocze.
Cytat: |
– Możesz mi possać, dupku – warknąłem, ssąc kostkę u dłoni, którą właśnie skaleczyłem o głupi, pierdolony zlew Edwarda.
– Och, naprawdę mogę? – powiedział z uśmieszkiem, a potem zaśmiał się w łokieć, który opierał o zgięte kolano. |
Tekst tygodnia! Zaczęłam rechotać na cały dom :D Uwielbiam ich teksty.
Cytat: |
Pan Zadowolony stał się naprawdę szczęśliwy. |
Strasznie mi się to skojarzyło z Potworem z Midnight Desire. Po prostu identyczne.
Cytat: |
– Szybko i mocno, ale jeśli rozmawiamy o pozycji, to zgiętego w talii, pochylonego nad blatem, z rozstawionymi nogami. W ten sposób jest lepsze podparcie. – Wzruszył ramionami, wstał i wyciągnął do mnie rękę. |
To wygląda jakby zamawiał jedzenie w restauracji w stylu: Poproszę pierś kurczaka, dobrze wysmażoną, na oleju i frytki. To wszystko"
No dobra scena była ostra i inna od dotychczasowych. Podobała mi się i cieszę się, że w końcu nie było tych romantycznych dyrdymałów w trakcie. Fajne było Jednak lemony lemonami, ale i tak wolę pierwszą połowę. Ja po prostu uwielbiam czytać o ich zwyczajnym życiu, gdy nie uprawiają seksu. Dziwna jestem, wiem
Cudnie Dzwonku i owieczko :* Mam nadzieję, że niedługo nowy rozdział będzie.
Ps. Błagam. Tylko nie porównujcie mi tu Harry'ego i Draco do Edwarda i Jaspera. Już mam po dziurki w nosie ich Chociaż tutaj chciałabym ich nie widzieć. Dziękuję za uwagę.
EDIT: Dopiero zobaczyłam. Msq, ale ja nie wtykam bolly gdzie tylko się da Ja nie mam nic do waszego Potterowego szaleństwa. Rozumiem je, bo ja mam wiele takich szaleństw. Jednak wciskanie ich nawet tutaj, to już przesada. Tyle chciałam. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez rani dnia Sob 12:22, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Sob 14:29, 21 Sie 2010 |
|
zleniwiłam się - to widać, ale zrozumcie... wakacje są :P
a teraz do roboty...
czytałam to już rano... zastanawiając się, co seksownego może być w naprawianiu zatkanego zlewu, ale szybko doszłam do wniosku, że w takim razie u mnie też trzeba przepchać rury...
ekhm, znaczy od zlewu ^^
humor jak zwykle dopadł mnie już od pierwszych zdań
Cytat: |
Zlew w kuchni Edwarda był zapchany. Gdy zapytałem go, dlaczego nie zadzwoni i nie zgłosi tego właścicielowi domu, okazało się, że to on jest właścicielem, więc musiałby zadzwonić do siebie. Przyjąłem tę informację, nie komentując. |
logika bywa okrutna, ale jest tak cudowna, że sama nie skomentuję także sprawy dzwonienia gdziekolwiek ;P
Cytat: |
Może to było coś podobnego do tego, co mój tata czuł w stosunku do mamy, taka pierwotna potrzeba, by udowodnić swoją męskość, naprawiając rozmaite rzeczy w domu. Wiem, że właśnie w tym momencie czułem się męski, jakbym miał przy tym ochotę podrapać się po jajkach albo bębnić w klatkę piersiową, albo coś w tym rodzaju. |
o ile pierwsza część mnie rozrzewniła i powyżej mamy dowód na dość poważną cechę Edwarda... bardzo kobiecą cechę - brak logicznego myślenia, gdy coś się zepsuje :P
to już następna część tekstu jest... jabadabadu :P i chyba chciałabym zobaczyć Jazza bębniącego w odsłoniętą, spoconą klatkę piersiową....
a teraz chwila dla rozmarzenia się... na dobre...
Cytat: |
Edward pokiwał głową, taksując mnie pełnym uznania wzrokiem od góry do dołu. Znałem to spojrzenie. To było spojrzenie bardzo napalonego Edwarda. |
przypomina mi to wzrok kogoś kto tę drugą osobę zamierza pożreć... i zastanawia sie jak to doprawić... solić, a może pieprzyć, ale jak wiemy - pieprzyć to najlepsza opcja, bo na ostro każdy smakuje wyśmienicie ;P
Cytat: |
– Ach, to słodkie – powiedział Edward, wysiadając z samochodu.
Nie no… Ja nie byłem słodki. Byłem męski i twardy. |
... tia... Jazz przez większą część tego ffu jest twardy... nie żeby mi to przeszkadzało :P o nie! bynajmniej!
Cytat: |
Spytałem go, jak powiesił obrazy, czy złożył cokolwiek. Tylko wzruszył ramionami i odparł: „Rosalie”, jakby to wszystko wyjaśniało, co w sumie było prawdą. |
Rosalie bardzo wiele wyjaśnia - uwielbiam kobitkę :P sama mam młotek i dużo naprawiam w domu jak nie ma moich mężczyzn - gdyby któraś potrzebowała złotej rączki... to polecam się na przyszłość (cholernie bardzo skojarzyło mi się to ze złotymi paluszkami...)
Cytat: |
– Czym ja sobie na ciebie zasłużyłem? – powiedziałem cicho, bardziej do siebie.
– Nie wiem, nie jesteś aż taką dobrą osobą – zachichotał Edward |
i tu doskonale widać, że Edward byłby w Slytherinie, a Jazz najwyżej w Gryfindorze :P
Cytat: |
– Czy użycie słów sukinsyn i skurwysyn jednocześnie to nie przerost formy nad treścią? – zapytał Edward |
pffff.... inteligencik się znalazł... zły, duży, męski mężczyzna właśnie wyraża na głos swoje frustracje, a on śmie komentować... pfff :P
Cytat: |
– Możesz mi possać, dupku – warknąłem |
tak - on z propozycjami nie do odrzucenia, a potem zaskoczony ;P
Cytat: |
– Nie wiem, a możesz? – zapytał bezczelnie, ocierając się lekko tyłkiem o mojego okrytego spodniami fiuta, który akurat poczuł się bardzo zadowolony z poświęconej mu uwagi i powstał, by się przywitać. |
wiecie, może to źle zabrzmi, ale grunt to dobrze wychowany penis, który zawsze się wita nieważne jak... grunt, że skutecznie :P
Cytat: |
Pan Zadowolony stał się naprawdę szczęśliwy. |
to jeden z tych tekstów, które zapamiętuję na dłuuuuuuuuugo :P dziękuję ci Dzwoneczku za genialny dobór słów przy tłumaczeniu :*
dobra - będzie dość na razie...
bardzo smaczny dodatek :P od teraz będę inaczej patrzeć na moją szafkę pod zlewem... z niejakim rozrzewnieniem i nadzieją :P
całuski słodkie dla Dzwoneczka :* offcy :* raniaka, który też byłby w Slytherinie :*
no i dla mojego Mistrza Eliksirów, Oblatywacza Slashu, kobiety, która ma wątrobę jak Wolverine :*
dla avka osobne :* :* podwójne ;P
pozdrawia
5 :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anahi
Dobry wampir
Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 2046 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 150 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wlkp.
|
Wysłany:
Sob 16:46, 21 Sie 2010 |
|
O kurczę. Ten dodatek był o wiele lepszy niż poprzedni . Przede wszystkim mogę spokojnie uznać go za normalny rozdział, ponieważ nie składał się z samych scen seksu. A to dla mnie plus, ponieważ niecierpliwie czekam na to, aż autorka doda oficjalnie nowy chapik .
Podoba mi się pomysł na zrobienie Jasperowi jego własnego pokoju. Jednak, jeśli Edward chciał zrobić mu niespodziankę mógł zrobić to tak by Jasper niczego nie podejrzewał, przez co sytuacja w sklepie wyszła trochę niezręcznie. Nie chcę jednak by Edward specjalnie dla tego pozbywał się swojego fortepianu. Myślę jednak, że Jazz na to nie pozwoli i wymyślą wspólnie jakieś wyjście awaryjne.
Uwielbiam te dialogi, w których chłopacy droczą się ze sobą.
Cytat: |
– ku***-jebana-mać-w dupę-pierdolony-sukinsyn-skurwysyn!
– Czy użycie słów sukinsyn i skurwysyn jednocześnie to nie przerost formy nad treścią? – zapytał Edward, nawet nie usiłując powstrzymać śmiechu.
– Możesz mi possać, dupku – warknąłem, ssąc kostkę u dłoni, którą właśnie skaleczyłem o głupi, pierdolony zlew Edwarda.
– Och, naprawdę mogę? – powiedział z uśmieszkiem, |
Prawie bym się opluła, po przeczytaniu ostatniego zdania .
Scena seksu jak zwykle świetnie opisana. Ciekawa jestem kiedy ich role się odwrócą. Wydawało mi się, że Edward chciał by to się stało właśnie teraz. Nie wiem czego Jasper się boi.
Dzwoneczku, wiedz że czytam każdy dodatek mimo, że czasem nie komentuje .
Ściskam,
Anahi .
edit. Nie, na to wygląda że nie czytałam. Ostatnio w tempie błyskawicznym tłumaczysz te rozdziały, że musiałam przeoczyć. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anahi dnia Sob 18:40, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 17:11, 21 Sie 2010 |
|
Cytat: |
Ciekawa jestem kiedy ich role się odwrócą. Wydawało mi się, że Edward chciał by to się stało właśnie teraz. Nie wiem czego Jasper się boi.
|
Anahi, odwrócenie ról było w poprzednim dodatku, w bibliotece
(Chyba że go nie czytałaś )
Raniaczku, kirke ma "złote rączki i paluszki", to ci naprawi ten zlew |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Sob 17:12, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
offca
Zły wampir
Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo
|
Wysłany:
Sob 18:41, 21 Sie 2010 |
|
1) smutno mi bo to ostatni skrawek tej historii jakim dysponujemy
2) wzruszyłam się bo to ostatni skrawek tej historii jakim dysponujemy
3) wzruszyłam się bo jako beta spędziłam z nim szmat czasu, a to ostatni skrawek tej historii jakim teraz dysponujemy
i naprawdę, zabiję Hope jak tego nie dokończy...
co do tekstu. No sympatyczny bardzo ^^ nie ma jak wycieczka do sklepu solidaryzuję się z Edwardem - też fascynują mnie gałki do szuflad, pędzle i pilarki stołowe xD kiedyś kupiłam sobie gąbkę na kijku bo mnie urzekła, ale do tej pory nie wiem co z nią zrobić...
jeśli chodzi o zlewy to zaczęłam się na nie dziwnie patrzeć. Nie długo braknie mi miejsc w domu, które nie będą budziły skojarzeń, nie jest dobrze
tekstów już wypisywać nie będę, zdaje się, że wszystkie już poszły wcześniej
lemon lemoniasty, scenka z farbami sweetaśna, jak to oni, męski i twardy Jazz 'miętki' jak zawsze, Eddie cudny jak to zawsze on - jednym słowem wszystko co dobre. I musimy jak na razie zostać przy tym, co mamy.
I czekać. Wcale nie cierpliwie.
a ja daję 10 pkt dla Krukonów, żeby nie odstawali od stawki ;P i żeby się fani drrarego ogarnęli, bo dyskryminują czytelników nie zaznajomionych z tym duetem ;P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ilonaaa
Człowiek
Dołączył: 27 Wrz 2009
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń
|
Wysłany:
Wto 19:08, 24 Sie 2010 |
|
Czytam to opowiadanie od początku, a nie mogę się zabrać za konstruktywny komentarz, o ile w ogóle uda mi się taki napisać.
Na początku po prostu zniesmaczyłam się tym opowiadaniem. Z czasem to minęło, gdyż lubię lemony, ale może gdyby to byli inni bohaterowie to może by było bardziej ciekawie. Hm...
Pozdrawiam, Ilona. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Suhak
Zasłużony
Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 136 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie
|
Wysłany:
Wto 22:29, 24 Sie 2010 |
|
Opinia do rozdziałów 1-11:
Przeczytałam połowę i... jak już zapewne wie każdy, kto był zainteresowany... JESTEM W SZOKU. Jestem w szoku, bo nie muszę się zmuszać, by to czytać - nie muszę się zmuszać, by dobrnąć do końca rozdziału - wręcz przeciwnie, zmuszam się, by nie połknąć wszystkiego na raz, bo takie łakomstwo szkodzi na brzuszek i nie czuje się w ogóle smaku...
Ten FF jest dla mnie przede wszystkim bardzo relaksujący. I niezwykle poprawia mi humor. Dzisiaj w autobusie miałam nawet sytuację, gdy jechałam z samego rana, lud zaspany (zupełnie jak i ja), i nagle pomyślałam sobie o Edwardzie i o tym, jak w bibliotece bawił się kolczykiem w języku. Kompletnie przestałam nad sobą panować i zaczęłam chichotać jak głupia (naprawdę chichotałam jak prawdziwa nastolatka!!!). To takie przyjemne, że ten tekst bawi mnie nawet po wyłączeniu pliku. No bo przyznam, że ja czytając to, głównie się śmieję. Cieszę się jak głupi do sera od momentu, gdy mój wzrok pada na te literki. To jest naprawdę zabawne - nawet wtedy, kiedy nie miało takie być. A głównie bawi mnie Jasper. Emmett bardzo trafnie nazwał go "panienką w tym związku". Nie przeczę, jest w tym słodki. I choć jeden jedyny raz Edward ma jaja, nie będąc przy tym Badwardem. To naprawdę WOW. Autorka zrobiła coś z tego mdłego i lukrowanego bohatera. Pogratulować.
(Wspominałam już, że jak okazało się, że ma kolczyk w języku, to z wrażenia musiałam wyjść z pokoju?)
Ale zacznijmy od początku.
Przede wszystkim, od pierwszych akapitów zaskoczyła mnie lekkość. Podchodziłam do AIEK jak pies do jeża, ponieważ jakoś nie kręciło mnie gejowskie porno... bo właśnie na coś takiego się szykowałam. Nigdy nie byłam fanką drarry, owszem, czasem sobie poczytałam, ale nie widziałam w tym nic fajnego - dawno temu też odeszłam od czytania fan ficków typu TRL, WA czy innych podobnych więc bałam się, że to będzie droga przez męki. A okazało się przyjemną, wesołą i wręcz uroczą lekturką.
Nie muszę chyba mówić, kto jest moim ulubionym bohaterem? Bardzo spodobało mi się, że w tym opowiadaniu nie podchodzili do siebie jak pies do jeża. Tzn. - może od strony Jaspera - owszem, ale jednak podryw Edwarda, jego otwartość... to dość rzadko spotykane w fan fickach, zazwyczaj natykam się na skretyniałych zbyt pewnych siebie lowelasków którzy z miejsca krzyczą do upodobanej sobie osoby, co by z nią/nim zrobili, bądź wręcz przeciwnie - uciekanie od siebie nawzajem też nie jest dobrym rozwiązaniem... A to podrywanie było naprawdę fajnym zagraniem ze strony i autorki, i Edwarda. Szczerze mówiąc początkowo byłam prawie tak samo zdezorientowana jak i Jasper, byłam przekonana, że Edward robi sobie z niego jaja. (Przynajmniej na początku). To "smyranie" stopą pod stołem i cała reszta - miodzio!!!
No i etap drugi, kiedy już się znali i krążyli wokół siebie, to chyba mój ulubiony. Strasznie podobały mi się ich małe gesty - kawa, dotykanie swoich dłoni niby przypadkowo, długie rozmowy i tak dalej. To był słodki, niewinny i uroczy etap i mógłby trwać wiecznie. Wtedy Edward był dla mnie (i nie tylko dla mnie) wielką zagadką i szkoda, że tak nie pozostało. Kiedy o nim myślałam (wizualizując go sobie oczywiście jako Pattinsona, a jakże), widziałam ociekającego seksem faceta z nutką buntownika z czymś wielkim w sercu... a kiedy już praktycznie wszystko wiadomo, poczułam taką... pustkę...
Potem mnie po prostu wessało. Co prawda Jasper zachował się jak kretyn, wybiegając jak głupek z domu bez słowa wyjaśnienia, że też nawet nie przeszło mu przez myśl, by może poczekać na reakcję Edwarda... Aż taki był naiwny, by wierzyć, że po tym wszystkim, co razem zrobili, po tych spojrzeniach, gestach i gierkach on by po prostu na jego oczach pocałował kobietę, która ponoć miała być jego żoną/narzeczoną/dziewczyną, a potem podszedł do Jaspera jak gdyby nigdy nic i powiedział: No, to jest Rosalie, moja partnerka, to co, zjesz z nami Fujito? Kretyn. Ale bywa słodki.
Scena w deszczu także była niezwykła... Chociaż z początku trochę przeraził mnie ten jego monolog. (I wciąż mnie przerażają Jasperowskie monologi, ale to inna sprawa). Ale cała scena była tak urocza (matko, ciągle używam słowa "uroczy"), że poszło w niepamięć. Potem noszenie na barana... I scena pod prysznicem. Jeśli mam być szczera, najbardziej podobało mi się samo rozbieranie. Zresztą zawsze tak mam... Zawsze najbardziej lubię samą pogoń za króliczkiem i naprawdę, konsumowanie go (prawie) w ogóle mnie nie kręci.
Co nie zmienia faktu, że ich relacje są świetne.
Aktualnie jestem w momencie, kiedy przyszła Rosalie, i jeśli mam szczera, zburzyła cały nastrój. Nie rozumiem, dlaczego wszyscy muszą się tak wzajemnie uwielbiać. Niech wprowadzą trochę pieprzyku, kogoś, kto będzie podkopywał fundamenty, cokolwiek, bo zrobi się mdło.
Z rzeczy mi niepodpasowujących: słownictwo. Zdecydowanie bardziej lubię subtelność i niedomówienia. I jakoś nie przekonuje mnie argument "taki urok tego opowiadania". To nie słowa są urokiem AIEK, a uczucia i charaktery. Ale muszę przełknąć wszystkie "fiuty" i tego typu (przełknąć fiuty - jak to brzmi), zresztą nie jest to zbyt męczące - no dobra, czasami wybija mnie z atmosfery, kiedy Jasper opisuje, jak całuje go w obojczyk, przykłada wargi do piersi Edwarda i czuje bicie jego serca, aż z wrażenia stanął mu fiut. Wtedy wszystko pryska, srsly.
Poza tym (i poza nieszczęsnym "nom") nie czuję, że to tłumaczenie, Dzwoneczku. Odwalasz kawał świetnej roboty - Ty i owieczka, bo o ile dobrze wiem, tłumaczenie opowiadania to dopiero połowa roboty, betowanie to też ciężki kawałek chleba. Dziewczyny, odwaliłyście cudowną robotę. Widzę, ile serca w to wkładacie i naprawdę przykro mi się robi, jak pomyślę, że od stycznia nie ma nic po 22 rozdziale.
Ach, starałam się, naprawdę. Mam jeszcze coś do powiedzenia, ale musiałabym się pozastanawiać, a nie mam na to głowy. Czeka Cię jeszcze druga część komentarza i mam nadzieję, że spłaciłam chociaż połowę długu, z którym u Ciebie zalegałam.
Nie będzie co prawda ze mnie żadna gejomanka, mimo że to opowiadanie strasznie mi się podoba. Z tego jednak, co rozumiem, w dalszych rozdziałach będzie coraz bardziej pornosowo i będę mogła sobie pozrzędzić troszeczkę.
Buziole, kochane. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
edwardo
Nowonarodzony
Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 5:26, 05 Wrz 2010 |
|
Przeczytalem All I Ever Knew i mam troche mieszane uczucia. (spoilery) Jako facet troche mnie odrzucaly te szczegolowe opisy ale tez brakowalo mi czegos w tym opowiadaniu. Wygladalo to tak, jakby to byly tesame postacie i jasper i edward, mysleli tosamo, chcieli tego samego, lubili tosamo, lekka przesada. Zadnej zagadki w odkrywaniu drugiej osoby. Wszystko podane na tacy.
To jedna sprawa, druga naiwnosc tej sielanki i brak niepewnosci jakiejs wiekszej (male niepewnosci byly ale zbyt szybko mijaly rowniez) w tej nowej sytuacji. Jasper prawie po pierwszym dniu gdy sie spotkal z Eddim juz byli tak szczerzy i oddani sobie jakby sie znali wiele lat.
Brakowalo tej glebi jednak, podobal mi sie fragment jak Jasper uszkodzil sobie reke a potem zobaczyl to Eddie. Niewiem czy to trafne okreslenie ale bez odrobiny angstu niema prawdziwej milosci.
Tutaj bylo zdecydowanie za latwo i wlasciwie malo sie wydarzylo.
Nie moglem sie oderwac i przeczytalem wszystko w 10 godzin pod rzad ale jednak porownujac do Wide Awake zbyt plytke i naiwne. Moze moj pierwszy fanfick byl poprostu zbyt dobry (WA) i wpasowal idealnie w gust. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
asienka__
Człowiek
Dołączył: 31 Sie 2008
Posty: 64 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szósty krąg piekielny
|
Wysłany:
Pią 17:37, 17 Wrz 2010 |
|
Przez trudy i męki w końcu się przeprawiłam i nadrobiłam zaległości z czytaniem i komentowaniem (przynajmniej w tym temacie)
*Problemy nie były z tekstem, a raczej natury technicznej, gdyż dysk odmówił mi współpracy, a nowy się pojawił dokładnie dzień przed moim wyjazdem, więc praktycznie przez prawie dwa miesiące nie miałam komputera*
Nie potrafię napisać konstruktywnego komentarza po przeczytaniu wszystkich dodatków na raz łącznie z komentarzami, przez co czeka mnie czyszczenie monitora, bo cały jest w herbacie
Mogę jednak dopisać się do tych, którzy(a raczej które) wolą tekst z fabułą - lemony ufabualnione
Ostatni dodatek najbardziej mi podrasował. Nasi ulubieńcy w sklep9ie byli po prostu kapitalni. Nawet wybryk czułości Edka przy farbach mnie nie zraził, choć średnio mi tam pasował.
Nie będę się dzielić moimi ulubionymi tekstami, bo wszystkie już chyba poszły.
Mam szczerą nadzieję, że następne rozdziały będą się pojawiać, a byłabym już w szóstym niebie, gdyby w nich nie zwracali się do siebie tak przereklamowanie słodko.
Dziękuję Dzwoneczkowi i Owieczce za dzielne tłumaczenie i betowanie pomimo braku czasu
Pozdrawiam
Asia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
plutoniak
Człowiek
Dołączył: 23 Sie 2010
Posty: 90 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn
|
Wysłany:
Pon 16:28, 20 Wrz 2010 |
|
Przeczytałam jednym tchem
Świetne, świetne i ejszcze raz swietne, aż słów brakuje.
Lemony cudownie przedstawione i to całe poznawanie i wogóle. Dosłownie brak słów :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|