|
Autor |
Wiadomość |
iga_s
Wilkołak
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 16:21, 24 Cze 2009 |
|
Pełny tytuł:
„Blask księżyca: Jacob Black & Renesmee Cullen
Historia Nessie i Jake’a z serii „Zmierzch” – siedem lat później”
Pełny tytuł oryginału:
“Moonlight – Jacob Black & Renesmee Cullen
The Story of Jake and Nessie from Twilight – 7 years later”
Autorka: Erin Elizabeth
Oryginał: [link widoczny dla zalogowanych]
Zgoda: uzyskana
Beta: marta_potorsia
Zapomniałam dodać, że FF jest już ukończony i ma dziesięć rozdziałów. :)
***
Od autorki:
Niezwykle spodobało mi się wpojenie Jacoba w Renesmee. Przeraziło mnie jednak trochę, że była ona wtedy jeszcze taka mała. Zastanawiałam się, jakby to wyglądało, kiedy miałaby tyle samo lat co Jake. Rezultatem tych przemyśleń i pracy mojej wyobraźni jest właśnie poniższy tekst. Starałam się wzorować na Stephenie Meyer i używać podobnych sformułowań, jakie ona wykorzystała w sadze „Zmierzch”. Nigdy nie byłam dobra w opisywaniu tkliwych scen miłosnych, ale mam nadzieję, że w tej historii przedstawiłam je dosyć zadowalająco i nie są banalne, oklepane czy też tandetne. Jeden z moich znajomych powiedział mi, że piszę gatunek, z którym wcześniej nie miałam styczności - romans – więc tym bardziej było to dla mnie ciekawe doświadczenie lub raczej wyzwanie. Chociaż nieraz śmiałam się przy banalnych tekstach o miłości, to niektóre pomysły zaczerpnęłam właśnie z nich.
Starałam się przedstawić postacie tak, jak były ukazane w książkach, zwracając szczególną uwagę na relacje łączące Jacoba i Nessie. Pisanie tej części było dla mnie świetną zabawą, która jednocześnie dostarczyła mi wiele radości. Nie zagłębiałam się zbytnio w opisywanie charakterów pozostałych osób, bo oczywiste jest, że ktoś, kto zechce przeczytać moją historię, na pewno miał już styczność z sagą „Zmierzch” i doskonale zna charaktery jej bohaterów. Wierzę w Waszą w znajomość twórczości Stephenie Meyer.
Och, i jeśli coś wydaje się Wam niezgodne ze „Zmierzchem”, na przykład wpojenie dwóch wilkołaków w jednej dziewczynie, szybko gojące się rany Nessie czy też możliwość przestania bycia wilkiem, to zaznaczam, że jest to wytworem wyłącznie mojej wyobraźni, a nie Stephenie. W końcu to wszystko i tak jest fikcją.
Mam ogromną nadzieję, że przeczytanie tego opowiadania będzie dla Was tak wielką radością, jak dla mnie jego pisanie. Wszelkie komentarze i opinie bardzo mile widziane.
Od tłumaczki:
Starałam się nie tłumaczyć dosłownie, ale oczywiście z zachowaniem sensu. Jakby ktoś miał jakieś wątpliwości, to proszę napisać. Podobnie jak autorka życzę miłej lektury. :)
Fabuła:
Po pięciu latach szybkiego wzrostu Renesmee osiągnęła wiek, który już nigdy miał się nie zmienić. Od dnia jej szesnastych urodzin przestała rozwijać się fizycznie. Teraz ma prawie osiemnaście lat, chociaż na świecie jest zaledwie od siedmiu.
Renesmee stara się utrzymać z Jacobem wyłącznie przyjacielskie stosunki, ale on pragnie jej jak niczego innego na całym świecie. Ona jednak nie chce się z nim na razie wiązać, bo boi się, że jeśli coś się nie uda, to ich przyjaźń zostanie zrujnowana.
Nagle pewne sprawy, które wydają się nieistotne, zaczynają zmieniać łączące ich relacje: Forks odwiedza sfora z Sioux. Jeden z jej członków – tajemniczy, jasnowłosy wilk o imieniu Elijah – wpaja się w Nessie. Pomimo że naprawdę kocha ona Jacoba i postanowiła dać ich związkowi szansę, to w jej sercu pojawiają się uczucia dla tego nowego wilkołaka i stara się z nimi walczyć.
Nessie może być tylko z jednym z zakochanych w niej mężczyzn. Kogo wybierze? Czy koniecznie któryś musi zginąć, żeby inny mógł z nią szczęśliwie żyć? Jeśli tak, to na kogo padnie?
***
SPIS TREŚCI
Rozdział I - Tylko przyjaciele
Rozdział II - Pora
Rozdział III - Poranek
Rozdział IV - Nowe początki
Rozdział V - Goście
Rozdział VI - Elijah
Rozdział VII - Sioux
Rozdział VIII - Rocznica
Rozdział IX - Decyzja
Rozdział X - Odpowiedzi
***
ROZDZIAŁ I
Tylko przyjaciele
- Nessie, Nessie! – wołał Jacob, biegnąc pomiędzy drzewami w swojej ludzkiej postaci.
- Jacob! – odkrzyknęłam, podążając szybko w jego kierunku. Ostatnie trzy dni spędził w Sioux, w Południowej Dakocie. Od momentu, w którym się urodziłam dopiero trzeci raz rozstałam się z nim na dłużej niż jeden dzień.
Dotarliśmy do skraju lasu dokładnie w tym samym momencie. Otworzył dla mnie swe ramiona i natychmiast się w niego wtuliłam.
- Tęskniłem za tobą – powiedział i odetchnął z ulgą, a ja także westchnęłam. To były długie trzy dni rozłąki. Przytuliłam się mocniej do jego torsu, a on przycisnął swoje wargi do czubka mojej głowy. Zaczęłam głaskać jego długie, czarne włosy. Otaczała nas mgła i wyraźnie dało się wyczuć zawieszoną w powietrzu wilgoć. Pachniała Jacobem, o ile w ogóle było to możliwe. Lubiłam jego długie włosy. Urocze loki opadały mu na policzki i ciągnęły się aż do szerokiej klatki piersiowej. Dla mnie nie wyglądało to jak kobiece uczesanie, wręcz przeciwnie – było ono o wiele bardziej męskie niż krótkie fryzury innych facetów. Jacob nie musiał mi udowadniać, że był mężczyzną, nawet jeśli jego włosy były tak samo długie jak moje. Wystarczył sam fakt, że to mój Jacob.
- I jak było? – spytałam. Udał się do Sioux na pogrzeb jednego z członków tamtejszej starszyzny Indian, aby oddać zmarłemu należyty szacunek. Towarzyszył mu jego ojciec, Billy.
- Och, wiesz… – Jacob przerwał w połowie zdania i spojrzał mi w oczy. Zawsze, kiedy to robił, wyglądał jak zahipnotyzowany i tracił wątek dopiero co podjętego tematu. Jakiego to słowa użyła moja mama, żeby opisać swoje uczucia po pierwszym spotkaniu z tatą…? „Olśnienie”! Tak, to musiało być to! Najwidoczniej „olśniewałam” Jacoba.
- Jake – westchnęłam, zerkając gdzieś w bok, aby pomóc mu się skoncentrować i wrócić do rozmowy.
- Przepraszam, Ness. Po prostu strasznie się za tobą stęskniłem. To był na pewno ostatni raz, kiedy zostawiłem cię na tak długo.
- Jake, to nie było znowu tak długo – skłamałam. W rzeczywistości te ostatnie parę dni wydawało mi się nie do zniesienia. Wiedziałam, że on doznawał jeszcze gorszych mąk. Nasza więź była niezwykle silna i nigdy nie kochałam nikogo tak bardzo jak jego, ale moje uczucia nie mogły konkurować z wpojeniem. Zdawałam sobie sprawę, że kiedy wyjeżdżał i zostawiał mnie samą, miał większe poczucie straty niż ja. Ale tylko trochę większe. Zawsze oddychało mi się ciężej, gdy jego nie było w pobliżu.
Położył mi swoją dłoń na policzku. Pasowała idealnie, jak zagubiona część jakiejś układanki. Zresztą, my we wszystkim do siebie pasowaliśmy.
Jacob miał taki sam błysk w oku jak podczas moich szesnastych urodzin, kiedy w końcu osiągnęłam pełną dojrzałość. To było dwa lata temu i od tamtej pory starałam się utrzymywać z nim wyłącznie przyjacielskie stosunki, ale widziałam w jego spojrzeniu, że nie chce, abyśmy dłużej byli „tylko przyjaciółmi”. Wielokrotnie próbował mnie pocałować, żeby przeistoczyć łączące nas relacje w prawdziwy związek dwojga kochających się ludzi, ale na razie skutecznie udawało mi się go powstrzymywać. On nie rozumiał mojego zachowania i nieraz dostrzegałam w jego oczach ból, spowodowany tym, że nie mógł być obecny w moim życiu w „ten” sposób. A ja się po prostu bałam. W Jacobie odnalazłam bratnią duszę, wspaniałą pod każdym względem. Był dla mnie najlepszym kompanem, całym moim życiem. Nie mogłam spędzić bez niego ani jednego dnia. Co by się wydarzyło z naszą przyjaźnią, jeśli w końcu zostalibyśmy parą, a ja bym go zraniła w taki czy inny sposób? Nigdy nie uporałabym się z myślą, że skrzywdziłam Jacoba, bo on na to w ogóle nie zasługiwał. Nie mogłam go stracić i zaryzykować utraty naszej przyjaźni poprzez zastąpienie jej prawdziwym związkiem. Nie ważne, byłoby nam razem wspaniale. Czułam się zadowolona z obecnie łączących nas relacji. „Związki tylko wszystko komplikują”, powiedział kiedyś jeden z moich przyjaciół.
- Ness… - odezwał się Jacob miękkim głosem po dłużącej się w nieskończoność sekundzie, ciągle wpatrując się intensywnie w moje oczy. Znałam to spojrzenie i znałam ten ton. Właśnie zamierzał przedstawić mi argumenty, dlaczego powinniśmy być ze sobą jako para zakochanych. Nie miałam ochoty znowu tego z nim przerabiać, jeszcze nie teraz… Ale z drugiej strony nie chciałam też zobaczyć uczucia odrzucenia w jego oczach, które pojawiało się wtedy, kiedy delikatnie wyrywałam się z jego mocnego uścisku. Nie mogłam znieść jego tęsknego spojrzenia, gdy powoli przesuwał swoje usta w kierunku moich... Taka prosta rzecz jak zakaz pocałunków mogła odseparować przyjaźń od prawdziwego związku, tylko że fizycznie raniła ona Jacoba… Nie chciałam go krzywdzić, ale gdzieś w środku siebie ciągle czułam ten dziwny strach i nie potrafiłam się z nim zmierzyć. Nieważne, że byłam taka „wyjątkowa”, jak wszyscy twierdzili.
- Jake, chodźmy się zobaczyć z moimi rodzicami – powiedziałam, starając się oderwać jego spojrzenie od moich warg. – Oni też za tobą tęsknili.
Pociągnęłam go za rękę przez trawnik, ale zatrzymał się w połowie drogi i ponownie mnie uścisnął.
- Ness, tak bardzo za tobą tęskniłem, że zostaję u was na noc – szepnął mi do ucha.
Zachichotałam. Często spędzał noce w naszym domu, a mama tkwiła w przekonaniu, że skoro byliśmy „tylko przyjaciółmi”, to powinniśmy się zachowywać jak „tylko przyjaciele”. Sądziłam jednak, że w taki sposób próbowała mnie przekonać do związania się z Jacobem, ale tak łatwo nie mogła mnie nakłonić do zrobienia następnego kroku…
- Jasne, tylko najpierw uzgodnij to z moimi rodzicami – podrażniłam się z nim, jakby Bella i Edward kiedykolwiek mieli coś przeciwko…
- Chyba jakoś uda mi się ich przekonać – odparł z uśmiechem.
Po chwili znaleźliśmy się w salonie, gdzie rodzice trzymali się w objęciach i słuchali jakieś płyty. Świadomość, jak bardzo się kochali, zawsze wywoływała uśmiech na mojej twarzy. Ich miłość wydawała się najsilniejszym uczuciem, z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia. Mama mówiła, że takie same relacje połączą mnie z Jacobem, ale jakoś nie mogłam w to uwierzyć, bo przecież ja byłam pół-człowiekiem, pół-wampirem, a on wilkołakiem… Nie, żebym wątpiła w naszą miłość. Była równie silna jak uczucie moich rodziców, ale zdecydowanie inna…
- Hej, Bella, Edward, ale się za wami stęskniłem – powiedział Jacob, całując mamę w czoło i potrząsając ręką taty. Następnie zajął miejsce na drugiej kanapie i zaprosił mnie gestem, abym usiadła mu na kolanach. Ostatecznie wybrałam jednak krawędź sofy i objęłam jego masywne ramię. Cała moja ręka nie dosięgała nawet do jego łokcia.
- Jacob chce zostać na noc – zakomunikowałam, ale natychmiast ugryzłam się w język, bo Bella mogłaby odebrać to zdanie jako początek jakichś zmian. – Bo bardzo długo go nie było, a chciałabym spędzić trochę czasu ze swoim przyjacielem – dodałam szybko, akcentując ostatnie słowo, żeby nikt nie miał żadnych wątpliwości co do moich zamiarów. Wiedziałam, że Jacob mógł być przez to nieco urażony, ale zaraz pocałowałam go w czoło, żeby poczuł się choć odrobinę lepiej.
- Oczywiście, że możesz zostać, Jake – odparła Bella bez wahania.
- Super! – powiedział radośnie, podnosząc mnie do góry i usadawiając na swoich plecach. Przebiegliśmy szybko przez korytarz i wpadliśmy do mojego pokoju, a drzwi za nami zamknęły się z taką siłą, że aż zadygotała futryna. Puścił mnie dokładnie nad łóżkiem, a potem sam ułożył się obok, obejmując mnie w talii i kładąc swój podbródek na moim ramieniu. Położyłam głowę na jego torsie i owinęłam go rękami w pasie. Oczywiście nie były to zbyt „przyjacielskie gesty”, ale dopóki jego usta trzymały się z daleka od moich, nie musiałam się o nic martwić. Jacob westchnął i jeszcze mocniej przytulił mnie do swojej szerokiej klatki piersiowej.
- Nessie… - zaczął niepewnie. - Będę na ciebie czekał, wiesz o tym. Mamy wieczność i będę przez tyle czekał. Rozumiem, że chcesz, abyśmy na razie zostali tylko przyjaciółmi, ale… Uważam, że już dawno przekroczyliśmy granicę przyjaźni i wcale nie jest nią ten cały pocałunek i… Kocham cię, tak samo jak ty mnie, więc chyba czas już na następny krok…
- Jake, czy ty naprawdę masz zamiar znowu o tym dyskutować? Zazwyczaj robisz to tylko raz dziennie, ale dzisiaj przechodzisz samego siebie – podrażniłam się z nim, starając się, żeby mój głos zabrzmiał swobodnie, ale Jacob nadal pozostał ponury. Natychmiast zapragnęłam jakoś wymazać ten smutek z jego twarzy. Wiedziałam, jak mogę tego dokonać i sprawić, żeby spełniły się jego wszystkie marzenia… Ale chwileczkę. Coś musiało być przyczyną tego nagłego pośpiechu. Dlaczego chciał mnie dostać akurat w tej chwili?
- Jacob, wydajesz się… Nie wiem, może zabrzmi to dziwnie, ale wydaje mi się, że moja odmowa rani cię dziś bardziej niż zwykle.
- To zawsze tak bardzo boli, Ness, tylko nie daje nic po sobie poznać. Nigdy bym cię nie skrzywdził.
Na te słowa moje serce wykonało jedno lub dwa mocniejsze uderzenia. Raniłam go bardziej niż mogłam to sobie wyobrazić, bawiąc się nim i nie pozwalając mu mieć tego, czego najbardziej pragnął – mnie. Całej mnie.
- Ale coś się stało, prawda? Możesz mi powiedzieć – odparłam jak najspokojniejszym głosem.
- Bo… - zaczął, jakby walcząc ze słowami, które chciał wypowiedzieć. – Bo widzisz, w Sioux spotkałem inną sforę. Ma gdzieś około ośmiu lub więcej członków i aż pięciu z nich doświadczyło w zeszłym roku wpojenia… I wszyscy znali już wcześniej te dziewczyny… - Przerwał i przeniósł spojrzenie na moje ręce. Lekko się trząsł.
- Co się stało, Jake? – spytałam, ściskając jego dłonie, by dodać mu odwagi.
- Każdy wpojony wilk… Każdy z nich… Żaden nie jest dla swojej wybranki „tylko przyjacielem”. Wszyscy połączyli się w pary i są w związkach, poważnych związkach. Wiesz, planują małżeństwo, dzieci i całą resztę…
Skupił się teraz na widoku za oknem, a ja nagle zrozumiałam ogromny wyraz jego cierpienia. Każdy wilk, który wpoił się w jakąś dziewczynę był z nią połączony specjalną, romantyczną więzią. My byliśmy prawdopodobnie jedyną wpojoną parą, która pozostała „tylko przyjaciółmi”.
- Och, Jake! – Zarzuciłam mu ręce na szyję i przycisnęłam go do siebie tak mocno, jak tylko mogłam. Odwzajemnił uścisk i dotknął ustami mojego karku.
- Nie smuć się, proszę. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, jesteś dla mnie wszystkim, Jake. Tylko…
- Tylko co, Ness? – przerwał mi. Jego głos brzmiał tak, jakby ktoś go torturował. Tak było zawsze, ilekroć dyskutowaliśmy na ten temat.
- Wiesz, co czuję. A co będzie, jeśli już nie będziemy przyjaciółmi? Co się stanie, jeżeli zostaniemy parą, a potem stracimy naszą przyjaźń? Jeśli nasze stosunki się pogorszą i wszystko się zepsuje? Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Jake! Nie mogę cię stracić!
- Nessie, jak w ogóle możesz tak do tego podchodzić? Odkąd tylko na ciebie spojrzałem, stałaś się centrum mojego świata. Podczas tych pięciu lat twojego rozwoju nie pragnąłem niczego więcej oprócz opiekowania się tobą i bycia twoim najlepszym przyjacielem. Ale teraz… Pociągasz mnie i wiem, że ty czujesz do mnie to samo. Nasza przyjaźń nie jest czymś, co można zniszczyć, Ness, a ja nigdy cię nie opuszczę… Co może pójść nie tak?
Miał wiele przekonywujących argumentów, ale mnie i tak ciągle dręczyła ta sama myśl: co będzie, jeśli nasz związek źle się skończy i już nigdy więcej nie będę miała mojego najlepszego przyjaciela? Zadrżałam na tę myśl i przycisnęłam czoło do torsu Jacoba, który nagle przewrócił się na plecy, przez co leżałam teraz na jego klatce piersiowej. Na chwilę zapadła cisza. Słyszałam tylko jego spokojny oddech: wdech, wydech… Zawsze mnie to uspokajało i wielokrotnie ułatwiało zaśnięcie, a także sprawiało, że czułam się bezpiecznie.
Chłodny powiew wiatru wpadł przez otwarte okno i przytuliłam się do ciepłego torsu Jacoba, który objął mnie jeszcze mocniej i umiejscowił swoje wargi na moim czole.
- Kocham cię, Jake – wyszeptałam do jego klatki piersiowej.
- Też cię kocham, Ness.
Wydawało się to nieco dziwne i głupie, że bez problemów potrafiliśmy składać takie deklaracje, a oficjalnie nie byliśmy parą. Lecz miłość przychodzi pod różnymi postaciami, może być zarówno zmysłowa, jak i czysto platoniczna…
Żadne z nas nie powiedziało już tej nocy ani słowa. Jake nie drążył tematu, a ja się nie sprzeciwiałam, choć chciałam mu wyznać jeszcze tyle różnych rzeczy, a on z pewnością też miał coś w zanadrzu…
Leżeliśmy w zupełnej ciszy, aż w końcu oboje zapadliśmy w błogi sen. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez iga_s dnia Pon 18:34, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 13 razy
|
|
|
|
|
|
Souris
Gość
|
Wysłany:
Śro 16:38, 24 Cze 2009 |
|
Przepraszam, ale nie wiem co powiedzieć. Oczywiście w pozytywnym sensie :) po przeczytaniu samych słów autorki polubiłam to opowiadanie, a rozdział tylko utwierdził mnie w tym 'uczuciu'. Niesamowicie podoba mi się pomysł, jest taki... hmm... świeży. Po raz pierwszy spotykam opowiadanie gdzie pojawia się inna sfora wilkołaków. A ten Elijah... ech... czuję w kościach, że będzie to ciekawa i barwna postać. Podaba mi się też, że Edward nie jest w żaden sposób wrogi dla Jacoba, przynajmniej jak na razie. Jestem ciekawa reakcji obydwu panów na kolejnego wpojonego wilkołaka... oj.. ciekawie będzie :D
Jeśli chodzi o tłumaczenie, nie mam zastrzeżeń, zwłaszacza, że mój angielski ma się gorzej niż źle, więc trudno mi sie wypowiedzieć na temat, w którym jestem zielona.
Pozdrawiam,
S. |
|
|
|
|
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Śro 16:47, 24 Cze 2009 |
|
Ten fick jest świetny. :) Bardzo mi się spodobał, bo zawsze interesowało mnie to, jak będą się układać relacje między Jacobem i Nessie, kiedy ta podrośnie. Autorka pięknie wszystko opisała, a ty to fajnie tłumaczysz, bo czyta się bardzo płynnie. :) Jestem ciekawa następnej części i na pewno będę tu zaglądać. :)
Życzę czasu i cierpliwości. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
transfuzja.
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 276 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia.
|
Wysłany:
Śro 20:07, 24 Cze 2009 |
|
To jest cudowne. Już kiedy przeczytałam jak brzmi pełny tytuł, byłam pewna, że mi się spodoba. "Jacob Black"! Nota od autorki tylko pogłębiła mnie w tym przekonaniu. A pierwszy rozdział? moim [o chyba nie tylko moim ] zdaniem, jest świetny. Podoba mi się sposób, w jaki opisane są uczucia i rozterki Nessie. Zachowanie Jake'a w domu Belli i Edwarda. Całość. A fabuła... Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów!
Wiem, że to nie jest konstruktywny komentarz, ale... Na nic lepszego mnie nie stać. Zauroczyłam się. :D
Życzę weny E. E. i Tobie - w tłumaczeniu. No i czasu Twojej becie.
Padam do nóżek,
trans |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Czw 11:55, 25 Cze 2009 |
|
Bardzo fajny ff, wprowadzający powiew świeżości swoją tematyką. Bardzo dobre tłumaczenie, któe przyjemnie i lekko się czytał, nic nie zgrzytało :)
Piękny opis stosunków łączących Reneesme i Jacoba, ciekawi mnie to drugie wpojenie :) Intrygujące. Czekam na kolejny rozdział. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Asha
Wilkołak
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A gdzie Seth? ^^
|
Wysłany:
Sob 17:40, 27 Cze 2009 |
|
iga_s napisał: |
Zapomniałam dodać, że FF jest już ukończony i ma dziesięć rozdziałów. :)
|
A gdzie reszta rozdziałów bo tu jest tylko jeden :( |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
iga_s
Wilkołak
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 17:45, 27 Cze 2009 |
|
Asha napisał: |
iga_s napisał: |
Zapomniałam dodać, że FF jest już ukończony i ma dziesięć rozdziałów. :)
|
A gdzie reszta rozdziałów bo tu jest tylko jeden :( |
FF jest w takim sensie ukończony, że autorka już go zakończyła, a ja na razie przetłumaczyłam tylko ten jeden rozdział.
Link do oryginału masz w pierwszym poście.
A tak na marginesie: niedługo powinnam wstawić następny rozdział. :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez iga_s dnia Sob 17:46, 27 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Mille
Wilkołak
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd
|
Wysłany:
Sob 17:59, 27 Cze 2009 |
|
Świetne opowiadanie (tłumaczenie). Bardzo dobrze się czyta. To chyba mój pierwszy ff o Nessie, bo niespecjalnie za nią przepadam;) Ale to opowiadanie zapowiada się ciekawie. Ładnie napisane, interesujący pomysł. Mam nadzieję, że wkrótce zaszczycisz nas kolejnym rozdziałem. Pozdr.
edit:
Cytat: |
A tak na marginesie: niedługo powinnam wstawić następny rozdział. |
A więc czekamy z niecierpliwością:) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mille dnia Sob 18:00, 27 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Asha
Wilkołak
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A gdzie Seth? ^^
|
Wysłany:
Sob 18:05, 27 Cze 2009 |
|
Aha ok
Więc czekam z niecierpliwością na następny rozdział bo niestety oryginał mi się nie przyda gdyż angielski nie jest moją mocną stroną |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cocolatte.
Wilkołak
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 42 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 19:06, 27 Cze 2009 |
|
Odrzuca mnie wizja Jacoba w długich włosach :D
Co do treści, to- jak na początek- jest dosyć dobry. Jeżeli całe opowiadanie utrzyma się w takim lub podobnym klimacie, to będę całkiem usatysfakcjonowana :D
Tłumaczysz dobrze, nie znalazłam jakichś większych błędów, język jest nieskomplikowany (w pozytywnym sensie, naturalnie).
Pozostaje tylko czekać na następną część.
Więc czekam cierpliwie (aha, jasne. Bardzo cierpliwie :D ) .
Pozdrawiam,
Latte. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
iga_s
Wilkołak
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 15:14, 29 Cze 2009 |
|
Souris, jak przeczytałam pierwsze zdanie Twojego komentarza, to myślałam, że dostanę zawału. :D Ale na szczęście wszystko się potem wyjaśniło. Jestem już po lekturze całości tego opowiadanka, więc mogę powiedzieć, że Elijah to rzeczywiście dosyć barwna i ciekawa postać. :)
Alice_415, cieszę się, że tu zajrzałaś, a tym bardziej, że Ci się ta historia spodobała :) Ja też czuję pewien niedosyt, że pani Meyer już nie opisze późniejszych relacji Jacoba i Ness, a tutaj Erin Elizabeth może nam to w pewien sposób przybliżyć. :)
Transfuzjo., zdążyłam się już zorientować (po Twoich komentarzach :D), że ubóstwiasz Jake'a. :D I chyba nie jest to mylne wrażenie, prawda? Muszę Ci powiedzieć, że teraz ja też tak mam. :) Proszę o więcej takich "konstruktywnych" komentarzy. :D Bardzo motywują do dalszej pracy przy tłumaczeniu. :)
Asha, skoro czekasz na następny rozdział, to chyba Ci się to ff spodobało, co bardzo mnie cieszy, a i Autorkę na pewno też. :)
Mille, wiesz, że ja też na początku nie przepadałam za Nessie, ale po tym opowiadaniu jakoś tak ją polubiłam. :)
Cocolatte., mnie także odrzuca Jacob w długich włosach. :D Opowiadanie raczej utrzyma się w takim klimacie, więc mam nadzieję, że Ci się spodoba dalsza część. :)
W tym rozdziale mamy pod koniec opis namiętnego pocałunku, ale jest on raczej zbliżony do tych opisów, jakie zaserwowała nam pani Meyer w sadze, więc chyba raczej nie są potrzebne żadne ograniczenia wiekowe. Najwyżej jak uznacie, że jednak są konieczne, to zaznaczę. :)
beta: marta_potorsia (ale ja Cię męczę... :D)
***
SPIS TREŚCI
Rozdział I - Tylko przyjaciele
Rozdział II - Pora
Rozdział III - Poranek
Rozdział IV - Nowe początki
Rozdział V - Goście
Rozdział VI - Elijah
Rozdział VII - Sioux
Rozdział VIII - Rocznica
Rozdział IX - Decyzja
Rozdział X - Odpowiedzi
***
ROZDZIAŁ II
Pora
Tego ranka obudziłam się wcześniej niż zwykle. Słońce dopiero co ukazało się na horyzoncie. Jacob jeszcze spał i ciągle trzymał mnie w swoich ramionach. Oddychał równo i spokojnie, ale w momencie, kiedy dotknęłam jego policzków, powoli zaczął odzyskiwać świadomość. W nocy zdjął swoją koszulę i wodziłam palcami po zagłębieniach jego klatki piersiowej. Technicznie rzecz biorąc, nie były to gesty typowe dla przyjaciół, ale dla nas nie stanowiły żadnej nowości.
Jake uśmiechnął się szeroko, tak jak lubiłam najbardziej, przy okazji ukazując swoje perłowo-białe zęby, które znacznie wyróżniały się na tle jego ciemnych warg.
- Dzień dobry, skarbie – powiedział i pocałował mnie w policzek. W chwili, gdy położyłam usta na jego torsie, oboje usłyszeliśmy okrzyk: „Śniadanie!”. Jacob zaśmiał się radośnie, a ja pognałam do kuchni.
Bella i Edward stali się prawdziwymi ekspertami od śniadań, a właściwie od wszelkiego typu posiłków. W końcu kanał kulinarny u wujka Carlisle’a był czynny siedem dni w tygodniu przez dwadzieścia cztery godziny. Szkoda jednak, że dla nich wszystko smakowało jak śmieci.
Wypiłam duszkiem moją porcję świeżej, zwierzęcej krwi. Po chwili w kuchni pojawił się Jake z okropnie potarganymi od leżenia włosami.
- Mmm… Uwielbiam bekon i krew – powiedział, zajmując swoje zwykłe miejsce przy stole. Jednomyślnie się roześmialiśmy.
- Więc jakie plany mają na dzisiaj moje dzieciaki? – spytała szczerze zaciekawiona Bella.
- Spędzić trochę czasu z Nessie, polować, spędzić więcej czasu z Nessie, odwiedzić Billy’ego. Ognisko… Czy wspominałem już o spędzeniu czasu z Nessie? – odpowiedział, wplatając palce w moje długie, kasztanowe włosy.
- No tak, dzisiaj jest to ognisko… W takim razie zobaczymy się dopiero na plaży, bo wybieramy się z Bellą na polowanie – oznajmił tata, a potem on i mama równocześnie pocałowali moje czoło i szybko wyszli przez tylnie drzwi, cicho się śmiejąc.
Jacob chwycił mnie za ramię i ostrożnie przeniósł na swoje kolana. Kiedy wyczułam jego ręce na swojej talii, ciężko westchnął. Siedzieliśmy w ciszy przez dłuższy czas, ale często tak robiliśmy, bo nie czuliśmy potrzeby wypełniania rozmową całego wspólnie spędzanego czasu. Przycisnęłam policzek do jego ramienia, zastanawiając się, jak on odbierał tę ewidentnie nie tylko „przyjacielską” sytuację. Ja nie miałam żadnego większego dylematu. Żyłam na tej planecie zaledwie od siedmiu lat, więc wciąż byłam dość młoda i nie chciałam niczego przyspieszać, nawet jeśli chodziło o bratnią duszę. Ale nie mogłam porównywać siebie do Jacoba. On czekał na mnie już od dłuższego czasu, a na dodatek moja mama złamała mu kiedyś serce… Czy zatem nie zasłużył sobie teraz na prawdziwy związek?
- Ness, o czym myślisz? – spytał Jake, przywracając mnie z powrotem do rzeczywistości. Po oczach poznałam, że naprawdę go to interesowało, więc położyłam mu dłoń na policzku. Pomyślałam o jego cierpieniu po zawodzie miłosnym związanym z Bellą, a także o przygnębieniu, które czułam, zadając mu taki sam ból…
- Och… - mruknął zaskoczony. – Ness, to dwie różne sprawy.
- Czyżby? Jestem osobą, z którą nie możesz być… No, może przynajmniej w tej chwili, ale męczysz się tak samo jak w przypadku z mamą…
- To całkiem inna sytuacja. Jestem z tobą, Ness, na zawsze. Ty jesteś moja na zawsze, tak?
Spojrzał mi głęboko w oczy, jakby mógł znaleźć w nich potwierdzenie swoich słów.
- Oczywiście, Jacob. Na zawsze.
- Widzisz, mam cię na zawsze. Może na razie nie w ten sposób, w jaki bym chciał, ale kiedyś… Belli tak naprawdę nigdy nie miałem. Zawsze należała do Edwarda, a ja zajmowałem w jej sercu dopiero drugie miejsce. Ona nigdy nie mogła pokochać mnie tak, jakbym tego pragnął, nie tak, jak ty kochasz mnie. Byłem cierpliwy, ale to nigdy by nie wypaliło… W naszym przypadku wiem, że pewnego dnia odrobimy sobie ten stracony czas, Ness, więc czekanie jest dla mnie w pewnym sensie radością. Zanim będziesz gotowa na następny krok, zrobię wszystko, aby cię uszczęśliwić.
Jak długo jeszcze mogłam zaprzeczać temu, że ja także pragnęłam go uszczęśliwić, a to nieznane mi pożądanie wzmogło się w ciągu ostatnich paru miesięcy? Nie tylko chciałam, ale wręcz potrzebowałam być z nim w „ten” sposób. Czułam, że muszę wypełnić w sobie pustkę, z którą nigdy wcześniej nie miałam do czynienia. Mogłam dać Jake’owi tak dużo radości, a na dodatek otrzymać ją też w zamian. Granica pomiędzy przyjaźnią, a czymś więcej stała się już bardzo niewyraźna i trudna do zauważenia. Tylko zakaz pocałunków trzymał ją w odpowiednim miejscu. Rodzina i przyjaciele dobrze wiedzieli, że choć nieraz zachowywaliśmy się z Jacobem jak zakochana para, to w rzeczywistości nią nie byliśmy. Nasze twarze często znajdowały się niebezpiecznie blisko siebie i miałam mnóstwo okazji, aby zbliżyć swoje usta do jego… To wydawało się takie proste, a ja czułam, że z pewnością nie żałowałabym tej decyzji…
Usunęłam ze swojego umysłu resztki tych obrazów i wzięłam Jacoba za rękę, a następnie wyprowadziłam go na zewnątrz.
- Chodźmy odwiedzić Billy’ego. Tak długo go nie widziałam – powiedziałam.
- Jasne, strasznie się ucieszy na twój widok – zgodził się, przesuwając rękę wzdłuż mojego kręgosłupa. Złapał mnie za ramiona i posadził na swoich ciepłych plecach. Gdy zaczął biec, przytuliłam się do niego mocniej. Niezwykle rzadko przemieniał się w wilka w mojej obecności, bo oglądanie go w blasku zwierzęcej chwały było dla mnie oczywiście zakazane.
Na trawniku przed domem Billy’ego pojawiliśmy się już po kilku minutach. Jake ostrożnie postawił mnie na ziemi i złapał za rękę. Z jego tatą spędziliśmy około czterech lub więcej godzin. Pan Black zawsze bardzo chętnie przebywał w naszym towarzystwie. Okropnie tęsknił za dawnym charakterem swojego syna, bo historia niespełnionej miłości do Belli zbudowała pomiędzy nimi niewidzialny mur. Na szczęście od czasu, kiedy Jacob wpoił się we mnie, wszystko się zmieniło i myśl, żeby opuścić La Push albo Forks nawet nie przeszła mu przez głowę. Billy był wniebowzięty, widząc, że jego syn już się nie zadręcza ani nie cierpi, a ja cieszyłam się z każdego jego uśmiechu, bo mógł on rozjaśnić nawet najciemniejsze zakamarki jego serca.
Gdy opuściliśmy domek Blacków, udaliśmy się na małe polowanie. Chcieliśmy zakończyć je przed zapadnięciem zmierzchu, aby zdążyć na wieczorne ognisko. Ostatecznie pojawiliśmy się na plaży numer jeden w La Push tuż po tym, jak słońce schowało się za horyzontem. Zastaliśmy na niej trzy ogromne ogniska, wokół których igrały na piasku wydłużone cienie.
- Kocham tę porę dnia – westchnęłam z zachwytem. – Jest taka piękna… - Nie ma nic cudowniejszego niż ognisko na plaży w towarzystwie wspaniałych przyjaciół i rodziny.
- A ja kocham ciebie i to ty jesteś piękna – odparł Jacob i pocałował mnie w czoło. Jego wargi zbyt długo nie odrywały się od mojej skóry, więc odsunęłam się od niego tak delikatnie, jak tylko mogłam.
- Spójrz, moi rodzice już przyszli – powiedziałam. – A tam siedzą Seth i Claire. Może przyłączysz się do nich? Tak dawno ich nie widziałeś. Ja pójdę się przywitać z mamą i z tatą – kontynuowałam, mając nadzieję, że chłopak zrozumie aluzję. Chciałam zostać teraz sama i porozmawiać z Bellą na temat pewnych ważnych spraw, o których on na razie nie powinien raczej wiedzieć.
- Okej – zgodził się i dotknął wargami mojego policzka. Następnie ruszył w kierunku znajomych, a ja zaczęłam iść w stronę ogniska rozpalonego najbliżej skał, gdzie na jednym z wyrzuconych przez morze pni odpoczywali rodzice. Tata obejmował mamę ramieniem, ale gdy mnie zauważył, trochę się od niej odsunął, żebym jakoś się pomiędzy nich wcisnęła.
- Jak ci minął dzień, Nessie? – spytała Bella.
- Świetnie, bo spędziłam go z Jacobem. Cieszę sie, że już wrócił…
- Jak my wszyscy – westchnął Edward. – Nie jesteś sobą, kiedy nie ma go w pobliżu.
Dyskretnie położyłam mu rękę na policzku, żeby mógł poznać moje myśli.
Zostawisz nas chwilę same? Chciałabym porozmawiać z mamą o czymś bardzo ważnym.
- Jasne – zgodził się bezgłośnie i natychmiast ruszył do lasu, żeby za chwilę zniknąć w ciemności.
- Gdzie się podział twój ojciec? – spytała zaskoczona Bella, bo oczywiście nie usłyszała mojej niemej prośby. Teraz to jej pozwoliłam przeniknąć swój umysł, aby zorientowała się, że chciałabym z nią porozmawiać.
- O co chodzi, kochanie? – spytała z troską.
- O Jacoba – wyjaśniłam znużonym głosem. Miałyśmy już za sobą wiele dyskusji na temat jego szczęścia.
- Rozumiem. Co ci leży na sercu?
- Mamo, nie mogę już dłużej znieść, że go ciągle tak strasznie ranię. Od dnia moich szesnastych urodzin i jego wyznania, że chce teraz czegoś więcej, wszystko się zmieniło. Po upływie tych dwóch lat i w moim sercu pojawiły się nowe uczucia. Pragnę jego obecności bardziej niż kiedykolwiek, ale nie tylko jako przyjaciela… Oczywiście on to wie, ty to wiesz, ale…
- Och, Renesmee! Wreszcie macie zamiar stać się prawdziwą parą? Naprawdę?
- Nie wiem, mamo – szepnęłam. - Ciągle się boję…
Ścisnęła moją dłoń.
- Nessie, nic nie może pójść nie tak pomiędzy tobą a Jacobem. Jesteście dla siebie stworzeni, podobnie jak ja i Edward. Nie widzisz, jacy jesteśmy z twoim ojcem szczęśliwi? Z wami będzie tak samo. Oboje z Jacobem zasługujecie na szczęście…
- Jacob zasługuje na nie o wiele bardziej niż ja – wtrąciłam, starając się nie patrzeć w jej oczy.
- Nessie, jak w ogóle możesz tak uważać?
- No… Spójrz: ogromnie go teraz ranię, chociaż nie powinnam już tego robić, bo przecież jestem już wystarczająco dorosła…
- Ranisz go, bo chcesz dla niego jak najlepiej, prawda? – Pokiwałam głową, a ona kontynuowała:
- Oboje na siebie zasługujecie. Wasza miłość jest silna i taka już pozostanie. Myślę, że naprawdę nadszedł czas na poważne zmiany, Ness.
W tym momencie uświadomiłam sobie, że mama rzeczywiście miała rację i przyszedł czas na następny krok. Nagle poczułam, jak wszystko się we mnie zagotowało. Chciałam… Nie, pragnęłam Jacoba jak nigdy wcześniej. Wydawało mi się, że ktoś nacisnął w moim sercu jakiś przełącznik i nagle zalało je oślepiające światło, w którym ujrzałam twarz młodego Blacka. Jego uśmiech zamienił wszystko w lśniące złoto… Wątpliwości zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Położyłam dłoń na policzku Belli, by poznała moje zamiary.
- Idź, Nessie! – Na jej twarzy zagościł uśmiech, który kochałam i podziwiłam. Wszyscy uważali, że go po niej odziedziczyłam, podobnie jak jej czekoladowe oczy sprzed przemiany w wampira.
Pobiegłam do miejsca, w którym siedział Seth ze swoją dziewczyną, Claire. Wpoił się w nią ponad trzy lata temu i od tamtej pory stali się niemal nierozłączni. Bardzo się cieszyłam, że przyjaciel Jacoba znalazł wreszcie drugą połówkę, bo naprawdę zasłużył sobie na prawdziwą miłość.
- Cześć! Nie wiecie może, gdzie jest Jake?
- Um… A co? – spytał podejrzliwe Seth. Lekko się zawahał, co nie było u niego typowe, więc coś się musiało stać.
- Claire, dlaczego twój chłopak zrobił się nagle taki nerwowy?
Wiedziałam, że ona na pewno powie mi prawdę. Przyjaźniłyśmy się prawie tak mocno jak ja i ciocia Alice. Ale Claire odwróciła wzrok, przygryzając dolną wargę.
- No dalej! – nalegałam. – Mam do niego sprawę dotyczącą bycia więcej niż tylko przyjaciółmi! To nie może czekać!
Jak tylko skończyłam mówić, na ich twarzach pojawiły się szerokie uśmiechy.
- Naprawdę? Nadeszła już ta odpowiednia pora i zdecydowaliście się na coś więcej? – zapytał Seth nieco sceptycznie, ale nie dziwiłam mu się. W końcu po dwóch latach moich odmów wiadome było, że ludzie nie uwierzą mi tak łatwo.
- Tak, Seth. Nie mogę już dłużej ranić Jacoba, jak robiłam to do tej pory – odparłam szybko, bo zaczynałam się coraz bardziej niecierpliwić. Chciałam już w tej chwili przytulić się do Jake’a i natychmiast poczuć jego wargi na swoich!
- On ogląda teraz wasz… to znaczy jego dom na najwyższym klifie w La Push – powiedziała Claire. - Znasz tę część wybrzeża?
- Och… Najwyższy klif? Nie mam pojęcia, gdzie to może…
Nie dokończyłam zdania, bo Seth wsadził mnie sobie na plecy i już gnał wzdłuż klifu z wilczą wprawą i precyzją.
- Za moment będziemy na miejscu. Pewnie Jacob się wścieknie, że zdradziliśmy ci jego tajemnicę, ale ta twoja sprawa faktycznie nie może czekać. Chyba powstrzyma się przed urwaniem mi głowy, kiedy oznajmisz mu, że za chwilę spełnią się jego największe marzenia.
Seth miał głos przepełniony szczęściem. Wyobraziłam sobie, jak Jacob uśmiecha się szeroko jak nigdy wcześniej, kiedy oznajmiam mu, że może mnie mieć. Całą mnie…
Tylko o jakim domu mówiła Claire? Jacob kupił jakieś mieszkanie? Kiedy? I po co? Chyba nie mógł aż tak bardzo chcieć uciec od Billy’ego, prawda?
- To tutaj – oznajmił nagle Seth i pomógł mi zejść ze swoich pleców. – Jake, Jake! Zobacz, kogo ci przyprowadziłem!
Na dźwięk głosu przyjaciela Jacob po chwili wybiegł z budynku. Miał na twarzy szeroki uśmiech, który zniknął zaraz po tym, jak chłopak zorientował się, że stałam parę metrów od niego.
- Nessie? Co ty tutaj robisz? – spytał szorstko. Był zły, bo najwidoczniej odkryłam jego sekret, a chciał się nim ze mną podzielić dopiero w odpowiednim czasie. Nieważne kiedy, ale zdecydowanie nie w tej chwili. Miałam jednak nadzieję, że moja wiadomość sprawi, że ten gniew minie.
- Zostawię was samych – powiedział Seth ze złośliwym uśmieszkiem i szturchnął mnie łokciem. Zerwał się gwałtownie i pobiegł szybko do lasu, a jego głośny chichot odbijał się echem wśród drzew.
- Jake, wiem, że ten dom to pewnie jakiś rodzaj tajemnicy, ale…
- Wracaj mi tu natychmiast, Seth! – zawołał z wściekłością Jacob. Był o krok od przemienienia się w wilka i wszczęcia pogoni za przyjacielem. Nie wróciłby przez co najmniej kilka godzin, a potem wpadłby w jeszcze większą furię, gdyby dowiedział się, że ze swojej winy odwlekł w czasie nasz pierwszy pocałunek... Na myśl o jego ustach poczułam na plecach przyjemne dreszcze… Musiałam działać szybko! Przysunęłam się do niego i objęłam go w pasie. Kiedy stałam tuż obok, nie mógł się przemienić. Od pocałunku dzieliło nas zaledwie chwile… Jacob oczywiście nie wiedział, dlaczego mój oddech przyspieszył, a bicie serca przeszło w szaleńczy galop.
- Nessie? O co chodzi? Stało się coś złego, tak? – Jego serce także przyspieszyło, ale nie z tego samego powodu, co moje. Przynajmniej w tej chwili..
- Jake, ostatnio dużo myślałam… Tak właściwie to myślałam nad tym przez ostatnie dwa lata… - zaczęłam, ale po chwili się zawahałam... Nie było już odwrotu. – Nadeszła pora, Jake.
- Pora na co? – spytał z zaskoczonym wyrazem twarzy. Zachichotałam, bo kiedy był zdezorientowany, wyglądał bardzo uroczo.
Wzięłam go za rękę i pociągnęłam w kierunku krawędzi klifu. Blask księżyca oświetlał znajdujące się tam skały. Usiadłam na jednej z nich, a ciągle niczego nieświadomy Jake bez słowa zajął miejsce obok. Objęłam go ramieniem i przytuliłam się mocno do jego torsu, a on odwzajemnił uścisk. Nic nadzwyczajnego, zawsze tak robiliśmy. Położyłam obie dłonie na jego rozpalonych policzkach. Noc była chłodna, więc emanujące od niego ciepło sprawiało mi przyjemność. Wpatrywał się we mnie intensywnie, ale nadal nie wiedział, o co mi chodziło. To zachowanie również nie odbiegało od normy. Ponownie cicho się zaśmiałam. My chyba naprawdę mieliśmy już za sobą wszystkie fizyczne gesty. Oprócz jednego…
- Jake, nie będziemy dłużej tylko przyjaciółmi – oznajmiłam i pozwoliłam mu poznać swoje myśli, w których pojawił się przebłysk tego, jak moim zdanie powinna wyglądać sceneria naszego pierwszego pocałunku. Do złudzenia przypominała ona obecne otoczenie…
- Ness, naprawdę? Teraz to wszystko ma sens… Nadeszła pora… na następny krok? – Pożerał mnie wzrokiem, ale w jego głosie wyczułam nutkę sceptycyzmu. Pokiwałam gorliwie głową i niespodziewanie wybuchłam śmiechem. Jacob zamknął oczy, uśmiechając się szeroko, a blask księżyca oświetlał jego postać. Po chwili podniósł powieki i wziął moją twarz w swoje ogromne dłonie. Przysunął się bliżej, a jego usta dzielił od moich zaledwie cal…
W chwili, kiedy poczułam jego wargi na swoich, ogień pożądania, który do tej pory jedynie słabo się we mnie tlił, rozżarzył się z całą mocą i stał się wręcz nie do zniesienia. Skoncentrowałam się tylko i wyłącznie na próbach złączenia naszych ust w jedno… Moje ciało przenikała dziwna elektryczność… Nagle uświadomiłam sobie, na co Jacob z takim utęsknieniem czekał przez te wszystkie lata. I na co ja czekałam, nawet nie będąc tego świadomą… Teraz nie mogłam sobie wyobrazić reszty życia bez doznawania tego codziennie…
Czułam w ustach gorący oddech Jake’a i wodziłam rękami po jego ciele. Nasze języki poruszały się w tym samym rytmie… Przylgnęłam do niego jeszcze mocniej, a on czule gładził moją twarz… moje plecy… Wplotłam dłonie w te czarne, długie włosy…
Zdałam sobie sprawę, dlaczego podświadomie nie chciałam dopuścić do takiej sytuacji. Siła tego pocałunku była taka ogromna, że albo mogła wzmocnić nasze relacje, albo je zniszczyć…
Nie odrywaliśmy się od siebie przez jakiś czas, który dla mnie zdawał się wiecznością. Moje serce biło gorączkowo, podobnie jak serce Jacoba. Staraliśmy się jak najbardziej odwlec moment końca tej wspaniałej chwili, ale przeklęte płuca bezlitośnie domagały się tlenu. Ścisnęłam go mocniej i w przerwach na oddechy całowałam każdą część jego ciała, jaką mogły dosięgnąć moje usta. On postępował podobnie, a jego ręce bezwiednie błądziły po moim ciele…
W końcu wylądowaliśmy na skrawku przydomowego trawnika. Jake ciągle trzymał mnie w objęciach. Delikatnie, ale zarazem pewnie złapał moją dłoń, a potem pocałował koniuszek każdego z jej palców i przeniósł ją sobie tam, gdzie biło serce. Zauważyłam, że dosłownie chciało mu się wyrwać z piersi. Położyłam jego lewą rękę i swoją prawą na mojej klatce piersiowej, żeby mógł poczuć to samo. Nasze szalone serca wybijały ten sam rytm, niczym bębny albo muzyka… Jak pieśń wyrażająca emocje dwojga kochających się ludzi…
- Kocham cię, Jake – szepnęłam, kiedy się już trochę uspokoiliśmy.
- Ja ciebie też, Ness. Zawsze kochałem i zawszę będę cię kochał. Od tej pory należymy do siebie… Zobaczysz, jak strasznie szczęśliwi będziemy.
Uwierzyłam mu. Poczułam, że powinnam go przeprosić za moje zachowanie w ciągu ostatnich lat. Dlaczego postępowałam jak skończona idiotka? Nie moglibyśmy być szczęśliwi z dala od siebie. Stanowiliśmy dwie części pewnej unikalnej całości.
Wziął mnie za rękę i poprowadził w kierunku domu… Właśnie. Z tego wszystkiego zapomniałam o tajemniczym domu.
- Jake, czyj jest ten dom? – spytałam, gdy znaleźliśmy się naprzeciwko wejściowych drzwi.
- Um… Nasz… To znaczy mój… Chyba. – Przerwał i ponownie mnie objął, jednocześnie patrząc głęboko w oczy. – Jest nasz, jeśli chcesz, żeby tak było.
- Och… – wyrwało mi się. Starałam się ukryć zaskoczenie, ale głos mnie zdradził. – A kiedy… To znaczy… Planowałeś, żebyśmy zamieszkali w nim jako przyjaciele czy przygotowywałeś go na przyszłość?
- I to, i to. Chciałem teraz mieć swój własny kąt, a akurat to miejsce było na sprzedaż. Budynek niczego sobie, świetna lokalizacja… Ale teraz wszystko zaczyna się świetnie układać. Chyba wybrałem idealny moment…
Przytulił mnie jeszcze mocniej, o ile w ogóle było to możliwe…
- Tak właściwie to na pewno wybrałem idealny moment – wyszeptał, składając pieszczotliwy pocałunek na moim uchu, a potem delikatnie zjechał ustami wzdłuż szyi. Pod wpływem jego namiętnych i gorliwych gestów serce znowu zaczęło mi gwałtownie bić. Poczułam pożądanie silniejsze niż kiedykolwiek, więc wyglądało na to, że nie tylko pragnęłam całować się z Jacobem… Przed nami pozostała jeszcze reszta nocy…
Ledwo zdążyłam o tym pomyśleć, on już wziął mnie na ręce i ostrożnie wniósł do środka. Znowu zaczęliśmy się całować, ale kiedy znaleźliśmy na szczycie schodów, Jacob delikatnie mnie na nich posadził. Lekko się od niego odsunęłam, ale to go w ogóle nie zaniepokoiło. Cały czas uśmiechał się szeroko i w pewnym momencie przestraszyłam się nawet, że wystające kości policzkowe przebiją mu skórę.
- Jake, może zabierzesz mnie na wycieczkę po naszym nowym domu? – powiedziałam, akcentując słowo naszym, aby w pełni dotarło do niego to, że właśnie zaczęła się nasza wspólna przyszłość. Jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, więc natychmiast załapał, o co mi chodziło.
- Okej, najpierw pokażę ci naszą sypialnię – odparł, obejmując mnie w talii i prowadząc w kierunku drzwi w końcu korytarza. Moje serce zadygotało na dźwięk słów „nasza sypialnia”. Za pewien czas będziemy się pewnie zachowywać jak stare małżeństwo…
Widok pomieszczenia, około trzech razy większego od pokoju Belli i Edwarda, autentycznie zaparł mi dech w piersiach, co wydawało się w tym przypadku rzeczą niemożliwą. Moja dawna sypialnia wyglądała przy nim jak jakiś schowek na miotły. Masywne, okrągłe łóżko, podobnie jak reszta bardzo eleganckie, stało na środku, a zewsząd otoczyły mnie różne odcienie brązu i koloru rudego. Odniosłam wrażenie, że ten pokój urządzono specjalnie dla nas: brązowe tony odzwierciedlały ciepło Jacoba, a rudawe akcenty – moje kasztanowe włosy, które on tak uwielbiał.
- Jake, to jest… – Aż zabrakło mi słów.
- Wiem, wiem: niesamowite. Esme bardzo mi pomogła. – No tak. Za czymś tak cudownym mogła stać tylko ona. Jacob włączył światło i wszystkie ściany prezentowały się teraz bez żadnych cieni ani niewidocznych miejsc.
To, co zobaczyłam… Ten widok… wzbudzał respekt. Po prostu zachwyciłam się tym spektakularnym pięknem. Okazało się, że każda ściana była zrobiona ze szkła. W normalnych warunkach mogłoby to stanowić pewien problem, bo przecież wilkołak i pół-wampirzca nie powinni się zbytnio afiszować, ale na szczęście ten dom zbudowano na totalnym odludziu, więc zachowanie prywatności nie stanowiło najmniejszego problemu. Wzdłuż linii wybrzeża i horyzontu odbijało się w wodzie jasne światło księżyca. Fale uderzały o skały, ale nie gwałtownie, tylko łagodnie i uspokajająco. Wiedziałam, że te dźwięki, podobnie zresztą jak miarowy oddech Jacoba, niejednokrotnie pomogą mi zasnąć.
- Jake, to jest… - Nie byłam w stanie oddać w słowach targających mną emocji. Moje oczy ledwie to wszystko ogarnęły. Pojedyncza łza spłynęła mi bezszelestnie po policzku, ale uśmiechnięty Jake natychmiast delikatnie ją otarł. Znowu położyliśmy dłonie na naszych sercach i poczuliśmy, że ciągle biły w tym samym rytmie. Spojrzałam w górę i zaskoczona dostrzegłam, że na jego twarzy także pojawiło się kilka łez. W tym momencie wiedziałam już na pewno, że właśnie otrzymałam to, czego chciałam, to, co kiedykolwiek mogłabym chcieć i to, co chciałam od zawsze, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Jacob pochylił się i złożył na moich ustach kolejny pocałunek, namiętny i natarczywy, a potem przeniósł mnie na ogromne łoże.
- Kocham cię, Ness. Właśnie teraz wszystko zaczyna się na nowo – powiedział lekko drżącym głosem, więc pewnie denerwował się tak samo jak ja. Przez cały czas czekałam na tę chwilę, a on czekał na nią prawie całe swoje życie…
- Jestem gotowa, Jake. Nadeszła już pora – wyszeptałam w jego tors, a potem wziął mnie w swoje objęcia i tej nocy żadne słowo nie padło już z naszych ust…
______
I na koniec: wiadomo, beta też człowiek, więc jakbyście zauważyły jakieś błędy, to pisać. :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez iga_s dnia Sob 19:32, 26 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Caroline Cullen
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 697 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: La Push / jakaś tam dziura na śląsku ;P
|
Wysłany:
Pon 16:37, 29 Cze 2009 |
|
Brak słów. Masakra.
Piękna historia, świetnie i lekko tłumaczysz.
Jestem w totalnym szoku i czekam na dalszy ciąg :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nessie
Zły wampir
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 271 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Pon 17:15, 29 Cze 2009 |
|
Cytat: |
Wiedziałam, że on doznawał jeszcze gorszych mąk |
chyba miałas na myśli męk
Podoba mi się... więc czekam na dalsze tłumacznei... albo nie biore się za oryginał xD
[Spoiler]
Ness wybierze Jacoba! [/spoiler] |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nessie dnia Pon 19:32, 29 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
iga_s
Wilkołak
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 17:29, 29 Cze 2009 |
|
Nessie napisał: |
Cytat: |
Wiedziałam, że on doznawał jeszcze gorszych mąk |
chyba miałas na myśli męk |
"Słownik poprawnej polszczyzny" Wydawnictwa Naukowego PWN:
męka ż III, lm D. mąk (nie: męk)
lm - liczba mnoga (od męka to męki)
D. - dopełniacz: kogo? czego? (doznawał) - mąk
Wiem, że dziwnie brzmi, ale tak się ten wyraz odmienia.
Chyba raczej w tekście jest dobrze. :)
EDIT: Nessie, wybacz, ale co to w ogóle ma być? Jakim prawem dajesz tutaj spoilery? Rozumiem, że i tak można sobie przeczytać po angielsku, co Ty zapewne zrobiłaś, ale może są tu takie osoby, które na przykład nie znają dobrze angielskiego i chciałyby sobie przeczytać po polsku? I oczywiście nie chcą wiedzieć, co będzie dalej. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez iga_s dnia Pon 19:55, 29 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Asha
Wilkołak
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A gdzie Seth? ^^
|
Wysłany:
Pon 19:38, 29 Cze 2009 |
|
chyba?! Spodobało mi się bardzo, bardzo, bardzo
I jak zwykle z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Souris
Gość
|
Wysłany:
Pon 21:36, 29 Cze 2009 |
|
Iga! Moja Kochana! Przepraszam, że doprowadziłam Cię aż do takiego stanu. Postaram się nie zaczynać wypowiedzi tego typu zdaniami. Obiecuję. Bo jeszcze naprawdę coś ci się stanie i kto to będzie tłumaczył, hę? A ja lubię to opowiadanie. Nawet bardzo. Szalenie poda mi się, że Edward akceptuje Jacoba. I to nawet nie akceptuje, a traktuje go jak przyjaciela i rodzinę. Nie narzeka, że jest z Nessie, nie jest zazdrosny o córkę :) a tak właśnie jest najczęściej w innycj kontynuacjach sagi.
Pozdrawiam,
S. |
|
|
|
|
Cocolatte.
Wilkołak
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 42 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 22:35, 29 Cze 2009 |
|
Zgadzam się z Souris- Edward ma lubić Jacoba i vice versa :D
Co do rozdziału, to podoba mi się. Nie kłamałaś, mówiąc, że będzie w podobnym klimacie :) I dobrze.
Ale i tak, czytając to, wyobrażałam sobie Jacoba jako Jacoba- bez tych długich, cholernych kłaków. Jak on się w wilka zmienia? Uhh! Będę na to narzekać co rozdział :D
A tłumaczenie tak dobre, jak w poprzednim rozdziale, a nawet lepsze
Pozdrawiam,
Latte. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pon 23:25, 29 Cze 2009 |
|
Najpierw przeczytałam twoje tłumaczenie. Dobrze tłumaczysz, nie skupiam się na błędach polskich.
Opowiadanie jest okej, trochę przypomina mi (a nawet bardzo mi przypomina) Edwarda i Bellę oraz tą ich młodzieńczą miłość ale jest w porządku.
Jestem w trakcie czytania oryginału. |
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Wto 15:15, 30 Cze 2009 |
|
Bardzo piękny rozdział, urzekły mnie opisy uczuć i emocji. Cieszę się że Nessi wkońcu się przełamała i zdecydowała się na kolejny krok w swoim związku. Tym bardziej ciekawi mnie dalszy rozwój akcji
Bardzo dobrze mi się czytało, tłumaczenie pierwsza klasa. Czekam na kolejne odcinki :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
iga_s
Wilkołak
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 11:47, 04 Lip 2009 |
|
Dzięki wielkie za każdy komentarz. :)
Caroline Cullen - następna (obok Souris), co rozpoczyna komentarze od takich słów, przez które zawału mogę dostać... :D "Masakra", a ja już od razu pomyślałam, że jej się nie spodobało. Ale na szczęście się myliłam, co bardzo mnie cieszy. :)
Nessie - chyba tu już nie zajrzysz, skoro wzięłaś się za oryginał, ale dobrze chociaż, że przez to, że jak zaczęłam tłumaczyć to opowiadanie, to się nim zainteresowałaś. :)
Asha - to dobrze, że się nie pomyliłam, mówiąc, że Ci się spodobało. :)
Souris i Cocolatte. - czy Edward będzie lubił Jacoba, to się jeszcze okaże. :D Ale tak na poważnie, to mi też się podoba, że zachowują się wobec siebie tak, jak się zachowują. Nie ma pomiędzy nimi tej wrogości. I dobrze. :)
Lannien - skoro przeczytałaś oryginał, to już tu raczej nie wejdziesz, ale cieszę się, że napisałaś, że dobrze tłumaczę. :D A historia rzeczywiście może trochę przypominać młodzieńczą miłość E&B, ale w końcu każda młodzieńcza miłość przebiega w podobny sposób. :)
ajaczek - ostatnio Cię pominęłam, nie wiem w ogóle, jak to się stało. :) Też sądzę, że autorka bardzo ładnie opisuje uczucia, a to drugie wpojenie to rzeczywiście niezły i intrygujący pomysł. :)
Napisałam wiadomość do Erin Elizabeth, że bardzo się Wam jej historia spodobała. Jak coś odpisze, to Was poinformuję.
A teraz kolejne rozdziały: III i IV. Postanowiłam wstawić je za jednym zamachem, ponieważ są dość krótkie.
Miłej lektury. :)
beta: marta_potorsia :)
***
SPIS TREŚCI
Rozdział I - Tylko przyjaciele
Rozdział II - Pora
Rozdział III - Poranek
Rozdział IV - Nowe początki
Rozdział V - Goście
Rozdział VI - Elijah
Rozdział VII - Sioux
Rozdział VIII - Rocznica
Rozdział IX - Decyzja
Rozdział X - Odpowiedzi
***
ROZDZIAŁ III
Poranek
Kiedy się obudziłam, słońce dopiero co wyjrzało zza chmur, ale nawet bez jego promieni było mi bardzo ciepło, bo Jacob obejmował mnie swoimi ramionami. Chłopak oddychał spokojnie, a wręcz z zadowoleniem. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, więc unosiłam się wraz z nią przy każdym wdechu i wydechu.
W objęciach Jake’a wszystko wydawało mi się takie idealne. Bez dwóch zdań urodziłam się po to, aby z nim być, a on urodził się po to, żeby być ze mną. Miałam wrażenie, że całe życie podążał jakąś ścieżką w moim kierunku, a sprawa z Bellą stanowiła w tej wędrówce tylko pewien epizod.
Wróciłam myślami do dnia, w którym się urodziłam. Byłam śmiertelnie przerażona tym, że to właśnie ja stałam się przyczyną śmierci własnej mamy, że to przeze mnie umierała w pokoju na piętrze… Wtedy zobaczyłam Jacoba, który szedł korytarzem, szurając nogami po podłodze. Miał taką minę, jakby ktoś właśnie wyrwał mu serce. I nagle coś się stało. Kiedy nasze oczy się spotkały, ponura rzeczywistość odzyskała utracone barwy. Zarówno dla mnie, jak i dla niego.
Od prawie dwóch lat nie rozwijałam się fizycznie, ale i tak obchodziłam urodziny, a właśnie zbliżała się moja osiemnastka. Jake zawsze robił z nich wielkie wydarzenia, nawet wtedy, kiedy rosłam bardzo szybko. On jednak wykorzystywał każdy pretekst, by móc obsypać mnie niezliczoną ilością prezentów i bynajmniej nie ograniczał się wyłącznie do urodzin. Podarunki otrzymywałam w walentynki, Święto Dziękczynienia, Wielkanoc, Boże Narodzenie, a nawet z tak niedorzecznej okazji jak świętowanie czwartego lipca.
Cofnęłam się myślami do dnia, w którym skończyłam szesnaście lat. To właśnie wtedy Jacob po raz pierwszy wyznał, że darzy mnie nie tylko „przyjacielską” miłością i odbyła się pierwsza próba naszego pocałunku…
Zorganizowano mi olbrzymie przyjęcie, na którym moje urodziny świętowali członkowie sfor Sama i Jake’a, Billy, Edward, Bella i reszta Cullenów. Oczywiście tylko zaproszeni goście wiedzieli, dlaczego na plaży odbywała się taka huczna impreza. Dla postronnych obserwatorów musieliśmy wyglądać jak paczka hałaśliwych nastolatków, która wróciła do domów na ferie wielkanocne. Ciocia Alice wpadła na szokujące pomysły związane z obchodami mojej „słodkiej szesnastki”, ale dopóki Jacob miał być przy mnie, nie przejmowałam się jej szalonymi poczynaniami. I był.
Tamten dzień wydawał mi się idealny. Alice zorganizowała na plaży mini park rozrywki z prawdziwą kolejką górską, rozłożono wysokie namioty, rozpalono ogniska, ciągle grała muzyka. To było jedne z najlepszych przyjęć w moim krótkim, pięcioletnim życiu. Ale w końcu obchodziliśmy na nim niezwykle pamiętne wydarzenie – od tamtego momentu przestałam się starzeć. Świętowałam wiec tę chwilę w otoczeniu przyjaciół i rodziny.
Gdy impreza zbliżała się już ku końcowi, poszłam z Jacobem na spacer wzdłuż plaży. Przechadzaliśmy się wśród skał, a on trzymał mnie za rękę. Wiedziałam mniej więcej, kiedy zamierza mi wyznać, że chce być kimś więcej niż tylko moim przyjacielem, bo przez ostatnie kilka tygodni Edward wielokrotnie słyszał to w jego myślach. Wiedziałam też, że ten czas właśnie nadszedł i miałam już gotową odpowiedź.
- Ness, i jak to mieć na zawsze szesnaście lat? – spytał, gdy usiedliśmy na jakimś równym kamieniu.
- Hm… Dziwnie… Przyzwyczaiłam się raczej do szybkiego tempa wzrostu, więc to, że teraz w ogóle nie będę się rozwijać, wydaje mi się nieco nienormalne…
- Ale dziwne i nienormalne w negatywnym sensie?
- Nie, po prostu… inne.
Podniósł nasze splecione ręce i pocałował wierzch mojej dłoni.
- Ness, jest coś… co chciałbym… przedyskutować – powiedział nieco drżącym głosem. Czułam, że starał się opanować strach przed odrzuceniem. Ja także musiałam się kontrolować i sprawić, aby mój ton zabrzmiał swobodnie, nawet jeśli za chwilę miałam odmówić miłości swojego życia…
- Jacob, chyba wiem, o co chodzi…
- Poczekaj. Edward powiedział ci, o czym myślałem, tak? – Chłopak nie wydawał się zaskoczony, ale nieco zirytowany.
- Jake, i bez taty mogłam się domyślić. Przez te ostatnie tygodnie zauważyłam, że całkiem inaczej na mnie patrzysz. – Mówiłam prawdę. Nawet w tamtej chwili nie patrzył na mnie jak przyjaciel, ale już nie o samo spojrzenie chodziło. Byłam dla niego atrakcyjna jako kobieta, tylko że ja czułam, że nie przyszła jeszcze odpowiednia pora…
- Nessie, po prostu… po prostu posłuchaj, bo muszę ci to powiedzieć. Czekałem na ciebie całe życie. Jesteś dla mnie wszystkim. A teraz jesteśmy w tym samym wieku… i fizycznie, i umysłowo… więc pomyślałem… - wyszeptał niepewnie. Nie kontynuował, tylko wziął moją twarz w dłonie tak delikatnie, jak ja za moment miałam go odepchnąć… Zamknął oczy i zbliżył swoje usta do moich na odległość kilku centymetrów.
- Jake… - Odsunęłam się od niego, zdjęłam jego ręce ze swoich policzków i położyłam je na ramionach. Spuścił wzrok i ciężko westchnął.
- Przepraszam, Ness. Myślałem, że już czas… i jesteś gotowa… - Z trudnością dobierał odpowiednie słowa.
- Nie musisz przepraszać, Jacob. To ja powinnam to zrobić. Nie jestem jeszcze gotowa… Wybacz… - Podniosłam głowę i pocałowałam go w czoło, a potem oparłam się o jego ramię. Wydał z siebie kolejne sfrustrowane westchnienie, bo wiedział, że w tej chwili nie dostanie tego, czego tak bardzo pragnął.
- Kocham cię, Jake. I kiedyś na pewno będziemy razem tak naprawdę…
- Kiedyś? Poważnie? – spytał z autentycznym zdziwieniem. Zaskoczyło mnie to.
- Oczywiście. Jeśli tylko poczekasz…
Nawet nie dopuszczałam do siebie myśli, że kiedy odmówię Jacobowi, to znajdzie on sobie kogoś innego. Nie potrafiłabym dzielić się nim z inną dziewczyną. Po prostu bym nie mogła…
- Nie ma nikogo innego na całym świecie, a nawet w całym wszechświecie, kogo pokochałbym bardziej niż ciebie. Poczekam wieczność, jeśli będzie trzeba.
I teraz mieliśmy dla siebie wieczność…
Jacob zaczął głaskać moje ramiona. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się, wracając do rzeczywistości.
- O czym rozmyślałaś? Wyglądałaś na taką… bardzo tym pochłoniętą – spytał, a jego palce musnęły moje policzki.
- O swoich szesnastych urodzinach. Wtedy odbyła się pierwsza próba naszego pocałunku, pamiętasz?
- Jasne, że tak. W końcu pierwszy raz odprawiłaś mnie z kwitkiem. I nie ostatni – odparł i zaśmiał się cicho, co znaczyło chyba, że ta miniona noc anulowała wszystkie moje odmowy z tych ostatnich dwóch lat.
- Czy… wszystko było tak, jak to sobie wymarzyłeś…? To znaczy… Wczorajsza noc… Nie zawiodłam cię…? – spytałam z trudem. Miałam nadzieję, że to długo oczekiwane przez niego wydarzenie nie rozczarowało go i było niezwykłe, a nie beznadziejne…
Przytulił mnie mocniej i położyłam policzek na jego nagim torsie.
- Ta noc była idealna, a nawet więcej… Po prostu nie ma słów, by ją opisać. Naprawdę, Ness. Nawet nie wiesz, jak bardzo jesteś piękna. Kiedy na ciebie patrzę, zastanawiam się, czym ja sobie na ciebie zasłużyłem. Szczęściarz ze mnie. Cieszę się, że trzymam cię teraz w swoich ramionach, ale jednocześnie boję się, że zmienisz zdanie. – Jego głos załamał się przy ostatnim zdaniu.
- Jacob, nigdy cię nie opuszczę. Nigdy. Po prostu będziesz ze mną już zawsze. Mam nadzieję, że jesteś na to przygotowany – zażartowałam, dotykając palcami jego ciepłych policzków. Nie odpowiedział, tylko przybliżył swoją twarz do mojej. Pocałował mnie i na tym nasza rozmowa się skończyła…
***
ROZDZIAŁ IV
Nowe początki
Przez następne dwa dni byliśmy całkowicie odcięci od reszty świata. Wykonałam tylko krótki telefon do rodziców, by poinformować ich, gdzie, a przede wszystkim z kim przebywałam i bez problemów mogłam spędzić ten weekend z Jacobem. Całym Jacobem. Każdy dotyk przeżywaliśmy na nowo, a łączące nas uczucia stały się o wiele mocniejsze. Wszystko zmieniło się na lepsze i byłam tak bezgranicznie szczęśliwa, że aż mnie to przerażało. Miałam w tej chwili tak wiele, nie tak jak w normalnym życiu, bo ono ma wzloty i upadki, prawda? Natomiast ja w tym momencie znajdowałam się bardzo wysoko i groził mi rychły powrót na ziemię. Czułam to. Coś pięknego nie może trwać wiecznie. To była podstawowa zasada mojego życia. Zbliżał się wielki upadek. Po prostu to wiedziałam.
Jacob wydawał mi się jeszcze cieplejszy niż zwykle. Może przez to, że spałam bardzo blisko niego, a może przez jego gorący oddech, którego słodka woń podczas pocałunków mieszała mi w głowie? Nasze relacje zmieniły się na zawsze, ale na szczęście w pozytywnym sensie. Mogły stać się już tylko lepsze. Od momentu, kiedy pocałowaliśmy się po raz pierwszy, nie rozstaliśmy się na dłużej niż kilka sekund. Uczucia, które łączyły nas wcześniej, były w tej chwili o wiele mocniejsze. Chciałam wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo kocham Jacoba, że należy do mnie i zawsze go pragnęłam. On pewnie czuł to samo, tylko że jeszcze intensywniej.
- Jacob, myślę, że powinniśmy już wrócić do normalnego świata – powiedziałam, gdy leżeliśmy objęci na leżaku. Zbudowanie całej werandy w ogródku za naszym domem zajęło mu zaledwie cztery dni. Znajdowała się ona w pobliżu krawędzi klifu.
- Mm… A nie moglibyśmy zostać w naszym świecie jeszcze przez pewien czas? Jakieś parę dni? – szepnął w mój kark.
- Jake, czeka nas wspólna wieczność. Wieczność. Nic się nie zmieni, jeśli wrócimy do codziennych zajęć.
- Wiem… Może trochę za bardzo cieszę się tą sytuacją…
Westchnęłam, bo ja też byłabym bardzo zadowolona, jeśli mogłabym spędzić resztę swoich dni w jego ramionach…
- Jak myślisz, jak zareagują na to wszystko twoi rodzice? Czekaj… Powiedziałaś im już przez telefon? – spytał z ciekawością.
- Nie. Wspomniałam tylko, że spędzam czas z tobą, co nie jest niczym nadzwyczajnym. Pewnie nie będą mieli nic przeciwko, a nawet poczują ulgę, bo w końcu ciągle mnie na ten krok namawiali… Och, i wujek Emmett! Jego reakcja pobije wszystko…
- Mm… - mruknął i zbliżył swoje usta do moich, więc najwidoczniej w ogóle nie był zainteresowany podtrzymaniem tej rozmowy.
*
Kiedy któregoś innego dnia słońce ukazało się na horyzoncie, uczucie tęsknoty za swoją rodziną wzmogło się we mnie jeszcze bardziej. Tak właściwie to chciałam im też jak najszybciej przekazać dobre wieści, które zdecydowanie by ich uszczęśliwiły, więc zapolowaliśmy z Jacobem przed kolejnym świtem i udaliśmy się do mojego starego domu. „Starego domu”. Jak to dziwnie brzmiało. Zaczęłam się zastanawiać, co rodzice powiedzą, kiedy wyprowadzę się już stamtąd na dobre. Nie zmartwi ich raczej to, że zamieszkam z Jacobem, tylko po prostu będą za mną tęsknić. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie wiem, w jaki sposób przekazać im te wieści… Cóż, muszę pokazać nasz pierwszy pocałunek lub o nim opowiedzieć, bo w tym, że się z Jacobem obejmowaliśmy, nie było nic nadzwyczajnego.
Dotarliśmy na miejsce w bardzo krótkim czasie i weszliśmy do środka, trzymając się za ręce. Zaczęło się obiecująco.
- Mamo! Tato! Gdzie jesteście? – zawołałam, gdy znajdowaliśmy się na korytarzu.
- Nessie? Jesteśmy na zewnątrz! – odpowiedział Edward z pewnej odległości.
- No dalej, skarbie – odezwał się Jake, popychając mnie w kierunku tylnich drzwi.
Kiedy wyszliśmy na dwór, natychmiast podbiegłam do rodziców i każdemu z nich położyłam jedną dłoń na policzku, pokazując im swój pierwszy pocałunek z Jacobem.
- Och, Nessie, tak się cieszę! – Bella miała głos przepełniony najróżniejszymi emocjami. Podejrzewałam, że jeśli mogłaby płakać, łzy ciurkiem spływałyby po jej policzkach.
- To wspaniała wiadomość – dodał tata.
- Dzięki – powiedział Jake, uśmiechając się triumfalnie. – Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Takiego idealnego obrotu spraw. Zresztą, teraz wszystko jest idealne. – Cały czas na mnie patrzył. Podbiegłam do niego i krótko pocałowałam w usta.
Dobre wieści okazały się zaraźliwe, więc po chwili wyruszyliśmy podzielić się nimi z innymi. Pobiegliśmy w kierunku domu reszty Cullenów, ja z rodzicami, a Jacob zmienił się w wilka, bo chciał poinformować swoją sforę.
Obok białego, dużego budynku znaleźliśmy się dokładnie w tym samym czasie.
- Tęskniłem za tobą – powiedział Jake, idąc ku mnie już w ludzkiej postaci, w pełni ubrany. Zaśmiałam się cicho, bo jego też mi brakowało, chociaż rozstaliśmy się na zaledwie pięć minut. Czy to w ogóle jest możliwe? Nawet przez chwilę nie zawahałam się, że odpowiedź brzmi: tak.
Kiedy wchodziliśmy do środka, złapałam go za rękę.
- Co za miła niespodzianka – przywitała nas Esme.
- Nessie i Jacob mają wam coś do powiedzenia – wyrzuciła z siebie Bella.
- Cóż, skoro tak, to muszę zawołać pozostałych. – Lekko podniosła głos i jak skończyła mówić, u jej boku pojawili się Carlisle, Emmett, Jasper, Rosalie i Alice.
- O co chodzi? – zaszczebiotała Alice. Nie widziała w swoich wizjach ani mnie, ani wilkołaków, co oczywiście strasznie ją irytowało.
- Czyżbyś wreszcie zaliczył jakąś małą akcyjkę, Jake? – spytał Emmett z szerokim uśmiechem na twarzy, zanim zdążyłam choćby otworzyć usta. Wszyscy cicho zachichotali, ale kobiety szybko przywróciły się do porządku.
- No pewnie! – odparł Jacob i podniósł rękę, aby mogli przybić sobie piątkę. Każdy wybuchł gromkim śmiechem, a zwłaszcza mój wilkołak. Był w tej tak szczęśliwy, że nawet nie miałam siły się złościć albo denerwować.
- No cóż, skoro już wszyscy wiedzą, to… - zaczęłam, ale Em mi przerwał, zwracając się do Jacoba i uderzając dłonią w jego dłoń:
- Pewnie wolałbyś być teraz gdzie indziej, mam rację?
Emmett sypał aluzjami jak z rękawa, a na razie zademonstrował tylko część swoich możliwości… Jake zauważył moje zaniepokojenie i jego szeroki uśmiech nieco przygasł.
- To kiedy wesele? – zapytała Alice z entuzjazmem. Ona zawsze wyrywała się do organizowania wszelkiego typu imprez.
- Myślę, że na podjęcie takiej decyzji jest trochę za wcześnie… To znaczy, nasz związek dopiero się zaczął – odpowiedziałam nieco chaotycznie.
- Pewnego dnia, Alice, pewnego dnia – wtrącił się Jacob. Jego głos był stanowczy, więc najprawdopodobniej nie miał żadnych wątpliwości co do naszego przyszłego ślubu. Objął mnie w talii i spojrzał głęboko w oczy. – Prawda?
A jednak… Jak on w ogóle mógł jeszcze wątpić w to, że go kochałam?
- Oczywiście – potwierdziłam, może nieco za wolno, ale mówiłam prawdę. Pewnego dnia Jacob Black oficjalnie miał stać się mój. Na zawsze.
__________
I jak zwykle: jakby ktoś zauważył jakieś niedociągnięcie, to proszę napisać. :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez iga_s dnia Sob 19:33, 26 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|