FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Błędnym krzykiem [NZ][+16] Rozdział 4.Nocą - 4.07 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Invisse
Zły wampir



Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 355
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:11, 05 Mar 2010 Powrót do góry

Wdech, wydech. Co za stres. Czuję się, jakbym miała zaraz przemaszerować nago ulicami Forks...
Dobra, zaczynamy przedstawienie.
Image
Autorka: Invisse
Gatunek: Humor/Akcja
Oznaczenia: [OOC], [+16] - przekleństwa, nie ma wampirów, a przynajmniej nie wśród głównych bohaterów, ale niektórzy są... nie do końca ludźmi Wink

Streszczenie: Bella nigdy nie wierzyła w bajki - wystarczyło jej malowanie smerfów na murach z przyjaciółką - jednak gdy poznaje Jaspera, wydarzenia rozgrywające się wokół niej sprawiają, że zaczyna się wahać. Czy jednak można uwierzyć komuś, kto kłamie i manipuluje twoją przyjaciółką, a prawdę wyznaje tylko w snach - nawet jeśli te sny wywołują motylki w brzuchu?

[link widoczny dla zalogowanych]


Betuje: VampiresStory
Prolog.

Nie mogę uwierzyć, że dałam się w to wrobić.

Zanieść leki do cioci. Rany! Kiedy awansowałam do roli Czerwonego Kapturka?

Pociągnęłam nosem. Było ciemno i mżyło, całą bluzę miałam przesiąkniętą wodą. Zadrżałam. Pieprzone lekarstwa! Naprawdę mam pecha. Mój ojciec, Charlie, prowadzi aptekę. Mógłby też zorganizować bezpośrednią dostawę do domu klientów BEZ udziału jego córki. Jeśli znów się przeziębię, to przysięgam, głowy polecą. Spędziłam w łóżku dwa tygodnie i dopiero, co wydostałam się z duszących, ciężkich odmętów mojej kołdry. Nie dam się tak łatwo znów tam uwięzić.

Kopnęłam puszkę, którą ktoś zostawił na ulicy. Cola. Zawsze wolałam Pepsi i… albo mi się wydaje, albo deszcz przybiera na sile. Szlag! Wbiegłam pod daszek nad drzwiami spożywczego, spoglądając na gęste, rzęsiste krople. Jestem uwięziona. To nie może równać się z kołdrą - nawet, jeśli wtedy czułam się, jakbym wylewała z siebie cały Ocean Spokojny.

Świetnie. Dochodziła dziewiąta. A mogłam zanieść te lekarstwa jutro, w drodze do szkoły.

Dobra, pobiegnę dalej. Boże, czuję się jak w jakimś badziewnym horrorze. Ciemna, pusta uliczna, mżawka i samotna dziewczyna, robiąca za Czerwonego Kapturka. Hej, wilczku, gdzie jesteś?

Widząc idącą ku mnie ciemną postać, która pojawiła się znikąd, miałam ochotę zawołać, że tylko żartowałam. Skrytykowałam go spojrzeniem. Ten facet naprzeciwko mnie mógłby robić za… nie wiem, wampira? Uch… Rzadko można spotkać takie indywidua. Białe włosy, pochylona głowa, czarne ciuchy. I kto w taką pogodę wychodzi z domu bez czapki? Nie licząc takich mentalnych sierot jak ja?

Ale on naprawdę… on nie idzie w moją stronę, prawda?

Proszę?

Wdech, wydech. Spokojnie, on po prostu przejdzie obok ciebie. Wzrok w bok, zanuć piosenkę… nie, wróć, nie umiem gwizdać, nucić tym bardziej… po prostu idź. Chłopak okazał się być w moim wieku. Minął mnie i poszedł dalej, a ja westchnęłam z ulgą.

Ale nie, zaraz, chwilka - usłyszałam głośne pluśnięcie, jakby ktoś wpadł w kałużę, a kiedy się odwróciłam, chłopak popchnął mnie i z głośnym krzykiem wylądowałam na ziemi. Usiadłam.

- Czego chcesz? - Zaczęłam się cofać.

- Nic, naprawdę - odpowiedział. - Przewróciłaś się.

Uprzejmie wyciągnął rękę, by pomóc mi wstać, ale ją zignorowałam. Po prostu podniosłam się, odwróciłam i poszłam dalej. Nie jego wina, że jest psychiczny.

Nie uszłam nawet dziesięciu kroków, kiedy znów pojawił się za moimi plecami i, chwytając mocno za ramię, odwrócił. Pierwsze, co zauważyłam, to jego oczy. Ciemne, niemal całkiem czarne. Martwe. Nie poruszały się nawet.

- Odwal się! - krzyknęłam i popchnęłam go. A raczej, spróbowałam. Nawet nie drgnął. Tylko mnie dłonie zabolały.

Pieprzony kawałek marmuru.

Nie jestem żadną supermenką i nie zdziwiłabym się, gdyby się tylko lekko zachwiał. Ale nie jestem też słaba - kilkanaście razy… no, w zasadzie, to trzy - się biłam.

I nie zawsze przegrywałam.

- Co z tobą?

- Dużo ćwiczę - odpowiedział z czarującym uśmiechem, podczas gdy jego oczy świdrowały moje. - Może wpadniemy gdzieś coś wypić?

Spojrzałam na niego, jakby zgubił mózg, idąc w moim kierunku.

- O tej porze?

- Nalegam - powiedział powoli i coś zaczęło się we mnie zmieniać. Jego oczy pojaśniały, a poza nimi nie było nic… Zniknęła ciemna uliczka, nie było już lekarstw i cioci. Jakby rzucił jakiś urok, czy coś. Kolana mi zmiękły i już miałam powiedzieć, że się zgadzam, kiedy coś uderzyło go w głowę. Zamrugałam kilka razy i cała uległość mi przeszła. A on nawet się nie zachwiał, mimo że cios niemal wykręcił mu szyję. Zza jego pleców wychylił się niebiański szatyn.

- Uciekaj!

I wtedy poczułam się, jakby moje serce zatańczyło salsę, obskoczyło wszystkie kontynenty, zajrzało do nieba i piekła, po czym, poturbowane, wróciło do zachwyconej właścicielki.

Ale moje nogi nawet nie drgnęły.

- Zdenerwowałeś mnie - powiedział ten zły. Jednym ruchem, tak błyskawicznym, że jego ręka ledwie mignęła mi przed oczami, złapał za szyję ładnego.

Ładny zaczął się dusić. Cała miłość mi przeszła.

I znów znikąd pojawił się ktoś z drugiej strony - tym razem blondyn… blondyn? Głowy nie dam, nie zdążyłam przyjrzeć się jego fryzurze - szturchnął złego z taką siłą, że nareszcie się zachwiał. Jeszcze jeden cios jasnowłosego i potwór leżał na ziemi. Podczas gdy moja dawna miłość go przytrzymywała, od nowego bohatera dostał kijem - a wręcz drągiem, zważywszy na jego rozmiary - prosto w serce.

Chwila gmerania, coś błysnęło i zło wcielone padło.

A to wszystko o krok ode mnie. Po takim widowisku już żaden film akcji mnie nie zaciekawi.

- Hej - powiedział szatyn, wyciągając do mnie rękę. - Jestem Edward.

Jego przyjaciel, współpracownik, współudziałowiec czy też po prostu blondyn NN, którego twarzy nawet nie zobaczyłam, urwał mojemu napastnikowi głowę - zamigotały dziesiątki kabli i wyjaśniła się przyczyna moich bolących dłoni.

- Um - odpowiedziałam, siląc się na inteligentną odpowiedź. - Co to było?

- Och, on to drobiazg. Z tobą będzie większy problem.

- To znaczy? - Zapewne, gdybym miała choć odrobinę rozsądku, odsunęłabym się od nich lub też od razu uciekła. To, co powiedział Edward, zdecydowanie nie było zbyt zachęcające.

- Następna? - spytał lekko blondyn. Stanął naprzeciwko Edwarda i zaczęli grać w… papier, kamień, nożyce. Super. Nie mają co robić pomiędzy walką z potworami i ratowaniem niewiast w potrzebie? Blondyn przegrał, a szatyn przyklasnął.

- Masz pecha!

- Jakiego pecha? - spytałam, domagając się odpowiedzi.

- Och, nic, w zasadzie to nic takiego… - powiedział Edward. - Do widzenia.

- Czekaj!

Mówiłam do wiatru. Nawet potworek zniknął. Ulica znów była pusta. Zebrałam się w sobie i ruszyłam w stronę domu ciotki. Zapadła brzęcząca w uszach cisza; nawet deszcz przestał padać.

_____________________
Kontynuować?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Invisse dnia Nie 18:00, 04 Lip 2010, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pią 17:28, 05 Mar 2010 Powrót do góry

hehe...no cóż... narracja pierwszoosobowa... ale szczerze powiedziawszy czuję się dziwnie po przeczytaniu twojego tekstu, ale może po kolei:

- nie bardzo mi się podoba aż tak bezpośrednia narracja, bo myślenie do siebie (które odebrałam jak mówienie do siebie) jest trochę nienaturalne... z tego powodu zastanawiałam się dłuższy czas o co chodzi i z kim gada...

- zapis sytuacji... zdaje się, że trzech mężczyzn i ona... tłukli się tłukli... nie wiem kto się jej podoba... kto kogo walnął i o co chodziło właściwie z tym:
Cytat:
- Och, on to drobiazg. Z tobą będzie większy problem.

- To znaczy? - Zapewne, gdybym miała choć odrobinę rozsądku, odsunęłabym się od nich lub też od razu uciekła. To, co powiedział Edward, zdecydowanie nie było zbyt zachęcające.

- Następna? - spytał lekko blondyn. Stanął naprzeciwko Edwarda i zaczęli grać w… papier, kamień, nożyce. Super. Nie mają co robić pomiędzy walką z potworami i ratowaniem niewiast w potrzebie? Blondyn przegrał, a szatyn przyklasnął.

- Masz pecha!

- Jakiego pecha? - spytałam, domagając się odpowiedzi.

- Och, nic, w zasadzie to nic takiego… - powiedział Edward. - Do widzenia.
nie czytelne... jakieś podejrzane... no nie rozumiem - wiem, że na razie nie było do rozumienia, ale wcale nie poprawia to mojego samopoczucia...

- krótkie zdania... znaczy pojedyncze... najlepiej pisz złożonymi, nie przesadnie, ale choć takimi dłuższymi niż podmiot i orzeczenie... trochę straciłaś przez to, a wiem że stać cię na więcej Kwadratowy

- treść sama w sobie: było na pewno interesująco... i przyciągnęłaś moją uwagę... to dobry kierunek i będę cię w nim wspierać, ale nie licz na taryfę ulgową ode mnie :D

pozdrawia
wredna :D
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xxxvampirexxx
Wilkołak



Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)

PostWysłany: Pią 19:20, 05 Mar 2010 Powrót do góry

Bardzo dziwny ff. Prolog dużo nie wyjaśnia, a sama dużo nie skapowałam. Może to wina mojego mózgu :P
Napastnik mnie zaintrygował, bo doszczętnie się pogubiłam kim on jest. Niby wampir, niby coś innego. Te ,, dziesiątki kabli " mnie zdezorientowało.
Bella. Mam nadzieję, że nie będzie to jedna z kolejnych fajtłap, bo to już jest nudne.
To w końcu prolog, dużo nie powie.
Przyjaciel Edwarda, to chyba Jasper. Jestem ciekawa, co takiego przegrał :) Mogę się tylko domyślać.
Troszkę tajemniczości, to co lubię Wink
Z miłą chęcią przeczytam pierwszy rozdział :P

Życzę weny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kizia-Mizia
Nowonarodzony



Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kraśnik

PostWysłany: Pią 19:52, 05 Mar 2010 Powrót do góry

No to moja droga.
Teraz moja kolej.
Bardzo mnie boli, ze nie jestem pierwsza, ale to moja wina.
Trzeba sie było rozglądać, jak powiedziałaś ze wstawisz...
A więc teraz padam na kolana i przepraszam xD

Co do tekstu to muszę trochę skomentować wypowiedź Kirke.
Takie zdania krótkie, bo nie opisujemy sytuacji.
Nie wiem, moze ty myślisz zdaniami tego typu:
"I wtedy go ujrzałam, był on piękny, wyglądał jak ucieleśnienie moich marzeń..." itd, itd.
Przepraszam, może zdanie nie jest zbyt dobre na ten przykład, ale nie myślę dziś.
Bo ja na przykład się nie wysilam. Zamiast myśleć coś takiego to myślę:
"Kurde, ciacho... Chyba kiedyś o takim marzyłam"
Czy coś w tym stylu.
Bella jest w tym ff nastolatką i jeśli narracja jest 1 osobowa (co mnie wcale nie przeszkadza) to w ten sposób możemy się w nią wczuć. Dzięki sposobowi w jaki buduje zdania można się czegoś o niej dowiedzieć.
A poza tym mam już dość nastolatek wzdychających do chłopaków jak w powieściach Jane Austen. To były inne czasy. I jeśli piszemy coś co dzieje sie w XXI wieku, to powinnyśmy się dostosować.
Przynajmniej w większości przypadków.
Jak same zauważyłyście (ale oczywiście ja muszę powtórzyć i potwierdzić) prolog jest nie zrozumiały, bo tak raczej ma być. Moim zdaniem wyjaśnić się powinno dopiero po jakimś czasie, żeby potrzymać nas w niepewności.
Co do tego momentu walki, to jak możesz usiłować go zrozumieć, skoro Bella sama go nie rozumie. Wie, że coś się dzieje, ale jej zdezorientowana, ma mętlik w głowie, kolesie są szybcy. To jak ona ma opisywać sytuacje zrozumiale.

No może nie wszystkie mnie poprzecie, ale ja potrzebowałam czegoś takiego na forum. I cieszę sie, ze dostałam to wcześniej, bo pewnie bym nawet nie zwróciła uwagi. Co do mojej obrony, to piszcie co myślicie, ale ja nie powstrzymam sie od skomentowania również Waszych wypowiedzi, bo uwielbiam już tego ff'a i jego Autorkę. No i żeby nie było, ja sie z Wami nie kłócę, nie wypowiadam Wam wojny, nie mówię, ze się nie znacie. Tylko wyrażam własne zdanie :)

Co do tekstu, to trudno jest mi komentować po raz drugi, ale sie postaram. Jak wiesz albo mam spaczone poczucie humoru albo to jest tak zaje... bardzo śmieszne. Śmiałam się nawet czytając to drugi raz. No kurcze wyleciało mi z głowy, co jeszcze mogę powiedzieć.

Pomimo wszystko czuje, że wypełniłam swój obowiązek, ze jest to odpowiedni KK. No i mam nadzieję, że w ten sposób odwdzięczam się jakoś za możliwość lektury tego arcydzieła xD



Twoja Fanka :D

Kizia-Mizia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xxxvampirexxx
Wilkołak



Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)

PostWysłany: Pią 20:11, 05 Mar 2010 Powrót do góry

W końcu napisałam, że prolog dużo nie powie :P
Wojny nie będzie ;P FF jest tajemniczy, co mi się podoba, ale ja jestem niecierpliwa Wink
I jestem ciekawa kiedy będzie 1 rozdział Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maya
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!

PostWysłany: Pią 21:36, 05 Mar 2010 Powrót do góry

Invisse napisał:
Kontynuować?


Nie. Nie podoba mi się. Weś w ogóle...masakra.
Do cholery ! Jasne, że tak !!! Strasznie, okropnie, mega, mega mnie zaciekawiłaś. Bardzo tajemniczo. Intrygujące i takie kurcze, że chciala bym wszystko już przeczytać. Ale czy Edward i blondyn grali w papier, kamień, nożyczki o życie Belli ? I "Następna?" Chodziło, o to, czy Bellę Blondyn też ma zabić ? Tak myślę, ale moge się mylić Wink To się jeszcze okaże Wink Bardzo mi się podoba i oczywiście, że kontynuować. Intrygujący pomysł i do tego wszystko jest w mgle tajemnicy. Cudownie. Tak jak lubię.
Pozostaje mi życzyć Ci dużo weny, czasu i chęci.
Pozdrawiam Serdecznie
Edit:
P.S Kurcze, ni wampiry, ale też nie ludzie, kable... pewno jakieś roboty xD Normalnie Matrix^^ heheh ;P


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Pią 21:40, 05 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Invisse
Zły wampir



Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 355
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:16, 05 Mar 2010 Powrót do góry

Dziękuję wszystkim za komentarze :)

kirke, postaram się odnieść do Twoich wypowiedzi :) Trochę mnie zdziwiłaś tym mówieniem do siebie, bo, szczerze mówiąc, czytając to nie miałam takich odczuć. W każdym razie moje postaci raczej nie będą mówić do siebie, bo niezwykle mnie to w opowiadaniach irytuje, a wszystkie słowa będą zapisywane od myślników :) Kizia-Mizia już się odniosła do tego, jak niezrozumiale opisałam bitwę, ale obiecuję, że już takich problemów nie będzie w dalszych rozdziałach. No, i kolejne rozdziały będą napisane lepiej, nieco oddalając tę za bliską narrację =] I możesz mnie bić po głowie za wszystkie błędy, spokojnie :) Na taryfie ulgowej daleko nie zajadę.

xxxvampirexxx, dziękuję za komentarz Smile Prolog sam w sobie nie miał nic wyjaśniać, jedynie dać przedsmak całej historii. No i dobrze obstawiłaś, kim jest blondyn Wink Pierwszy rozdział będzie pon/wt, zależy, kiedy wyślę do Bety, bo muszę go jeszcze trochę popoprawiać, i kiedy mi odeśle :)

Kizia-Mizia, dzięki, skarbie, za tak burzliwą obronę Wink Faktycznie, choć samą Austen uwielbiam, podziwiam i szanuję, to jednak nie moje klimaty. Piszę przede wszystkim po to, by bawić, i jeśli udało mi się wywołać uśmiech na twarzy choć jednej osoby, czuję się usatysfakcjonowana :)

Maya! Ty u mnie normalnie atak serca wywołałaś tymi pierwszymi słowami Laughing Dobrze obstawiasz, o co grali E&J, ale powód jest już o 180 stopni inny. No, ale wszystko w swoim czasie Wink

Jeszcze raz dzięki Wam wszystkim za komentarze - bardzo podnosicie mnie na duchu Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
meadow
Człowiek



Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia

PostWysłany: Sob 21:19, 06 Mar 2010 Powrót do góry

Droga Invisse, ty się pytasz, czy kontynuować? To tak jakby zapytać narciarza czy lubi śnieg albo pływaka czy lubi wodę. Oczywiście, że TAK. ;)

Okropnie mnie zaciekawiłaś i jestem zła (nie wiem czy to słowo oddaje odpowiednio moje uczucia, może rozdrażniona? ), że nie dodałaś pierwszego rozdziału do prologu. Ja już jestem ciekawa co będzie dalej, co to za ludzie byli i co oni chcieli od Belli. ;d

No i jeszcze to:
Invisse napisał:
Mój ojciec, Charlie, prowadzi aptekę.
Charliego chyba w tym wydaniu jeszcze nie było, niezły pomysł. :P Chciałabym go zobaczyć w białym kitlu (tak się to nazywa?;d ), za ladą wśród małych pudełeczek i butelek. ;]

Obiecuję, że jak dodasz pierwszy rozdział to mój komentarz będzie bardziej konstruktywny. ;)
Tak więc życzę czasu i ochoty na dalsze pisanie, niech wen będzie z tobą.;>
pozdrawiam, m;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Quietly
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nisko

PostWysłany: Nie 10:46, 07 Mar 2010 Powrót do góry

Nie bardzo przepadam za opowiadaniami odbiegającymi od kanonu, ale zaryzykowałam dla pary Bella/Jasper. Charlie w roli farmaceuty? Nietypowy pomysł. Narracja bardzo osobista, z nutką humoru czy nawet parodii, nie zapowiada tekstu pełnego polotu, ale jest znośna. Atak nieznajomego z marmuru, Edward i blondyn jako obrońcy… No cóż, jestem ciekawa jak dojdzie i się będzie rozwijał związek Bella/Jasper, dlatego zaglądnę do tego tematu Wink
Nie wypowiem się na temat poprawności tłumaczenia, bo to nie moja działka. Czytając ten tekst nie mam wrażenia, że jest tłumaczony – wydaje się być napisany swobodnie, zgrabnie. Nie zauważyłam żadnych błędów. Pozostaje mi tylko pogratulować i czekać na kontynuację Wink

EDIT: Uups, przepraszam autorkę za pomyłkę Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Quietly dnia Nie 13:07, 07 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Fresz
Gość






PostWysłany: Nie 11:05, 07 Mar 2010 Powrót do góry

Trochę trudno wypowiedzieć się o opowiadaniu na podstawie jednego rozdziału, a właściwie prologu. Bardzo krótko, ale to w końcu prolog...
Podoba mi się Twój styl, i choć mało rozumiem z prologu, zaciekawił mnie i zachęcił do dalszego czytania. Twoja bohaterka ma ciekawe postrzeganie świata, takie na luzie, które przypomniało mi wiele zeslangowanych na siłę książek. Ale w pierwszoosobówkach jest to dozwolone. Czasami też odnosiłam przebłyski, jakoby miało to być mówienie do siebie. Mnie to nie rusza, po prostu ma być dużo opisów (gust mi się w ciągu tłajlajta znacznie zmienił, kiedyś były to dialogi Wink ). U ciebie było tak w miarę. Trochę dziwnie wyglądają te Entery, które przywiodły mi na myśl amerykański styl na fanfiction.net. Szczerze, to wydaje mi się to zbędnym przedłużeniem. Sama coś takiego stosuję, ale przynajmniej dialogi pozostawiam ze sobą złączone...
Podobało mi się Wink Póki co było o stylu, a pod następnymi rozdziałami będzie o bohaterach.
Pozdrawiam i życzę weny!
Kizia-Mizia
Nowonarodzony



Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kraśnik

PostWysłany: Nie 11:43, 07 Mar 2010 Powrót do góry

Quietly
Invisse pisze to sama.
To nie tłumaczenie.
To wszystko powstało w jej głowie.
Nie tylko ludzie z zagranicy są genialni jeśli chodzi o pisanie :)

PS.
Invisse
Przepraszam, że Cię wyręczyłam :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kwareczek
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Las w środku Zabrza

PostWysłany: Nie 12:24, 07 Mar 2010 Powrót do góry

*Leży krzyżem i wyje* Błagam, błagam, niech Bella nie będzie z Edkiem, proszę, proszę, proszę! Edward jest nuuuuudny! :P

Hej, prolog jest świetny, nie ma co! I'm in love, zdecydowanie! Czerwony kapturek mnie zabił, dokładnie to samo pomyślałam, kiedy Bells szła w deszczu do ciotki. A tu, hokus-pokus, to samo porównanie. Czuję się z siebie dumna, bo wiem, co "autor miał na myśli" xD

Zdania pojedyncze nie rażą tutaj, jeżeli jest to tok myślenia 17letniej dziewczyny, to zdecydowanie nie może być pisany literacką polszczyzną. Nawet ja, maniaczka poprawności językowej, kiedy widzę przystojnego faceta myślę: "O fuck, ale szysz!" a nie jakieś bzdury o urodzie, która promieniała z jego szlachetnego oblicza i zachwycała biedną, oniemiałą dziewoję. Więc jestem na tak :)

Powiedz, że gra dotyczyła tego, kto tak zbałamuci Bellę, że biedaczka zapomni o psychopatycznym robocie (o ile to robot był). Jazz przegrał, więc musi koło niej skakać i zawładnąć jej myślami, a Bella wcale mu się nie podoba. Powiedz, że trafiłam, proszę, proszę, proszę! ^^

Masz we mnie stałą czytelniczkę, nie ma co :)

Weny, czasu i cierpliwości!
kwareczek.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xxxvampirexxx
Wilkołak



Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)

PostWysłany: Pią 16:00, 12 Mar 2010 Powrót do góry

Ja czekam i czekam, a rozdziału nie ma :(
Mogłabyś napisać kiedy będzie ?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Invisse
Zły wampir



Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 355
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:24, 12 Mar 2010 Powrót do góry

meadow, dzięki za komentarz :) Ja tam zawsze tak sobie Charliego wyobrażałam - nie w mundurze, a na biało. A zobaczysz, kim będzie ojciec Alice - na pewno będziesz zaskoczona Wink

Quietly, dzięki za miłe słowa Wink Mi się osobiście saga już raczej przejadła, ale uzależnienie od ff zostało, czego rezultatem jest niniejszy twór. I wiesz, niekoniecznie musisz przepraszać za wzięcie tego opowiadania za tłumaczenie - na naszym forum panuje przesąd, że mimo wszystko tłumaczenia jednak są jakieś fajniejsze, więc *szczerzy zęby* czuję się wręcz ukontentowana :)

Kizia-Mizia, cii... xP Jaka tam genialna, idź ty... Kocham cię Wink

Fresh - prolog pisałam miesiąc przed pierwszym rozdziałem (nie, spokojnie, nie mam zamiaru pisać dalej w tym tempie) więc jest nieco... inny od kolejnych części, a przynajmniej ja takie odnoszę wrażenie. Nie będzie slangowania na siłę - no, może czasem będę nawiązywać do kultury, ale słów typu "gadać" nie będzie. Jednak moja polonistka coś osiągnęła. Opisy... staram się. Wiem, że to przychodzi z doświadczeniem, więc być może nie zawsze na tyle rozwlekę akcję, na ile mogę, ale obiecuję się starać :) Entery nie mają naśladować amerykańskich stron ale, kiedyś czytałam dyskusję, gdzie kilka osób narzekało, że zbity tekst się trudniej czyta ze względu na kolory monitora.

kwareczek, dzięki za poparcie Wink I jeszcze Ci powiem, że trafiłaś... w sporą część pomysłu Wink Uff, dobrze, że nie do końca. Ależ ja jestem przewidywalna xP

I na koniec xxxvampirexxx - rozdział pierwszy jest u bety już od soboty (czyli tydzień), a ona sama obiecała, że w tym tygodniu mi go odeśle :) Też bym wolała wrzucić jak najszybciej, żeby się regulaminowi i Wam nie narażać, ale wiecie - pewnie tyle błędów nasadziłam, że VampiresStory nie wie, od czego zacząć Wink

Tak więc powracam Wink Rozdział, z lekkim poślizgiem, już gotowy. Choć teraz, jak go czytam, mam wrażenie, że same głupoty powypisywałam. Ale ci... następne rozdziały będą lepsze.
Od razu mówię, że nie wiem, jak może wyglądać amerykańska szkoła, a w te wyidealizowane bajki z książek, które czytałam, nie wierzę, więc ta tutaj będzie bardziej przypominała to, co może spotkać nas na codzień.

Rozdział w całości dedykowany KIZI-MIZI, za to, że jest :*

Jeden. Nowy

Pół roku później

- W nogi! - wrzasnęła Alice i razem przebiegłyśmy co najmniej dwieście metrów, nim odważyłyśmy się stanąć. Z niepokojem odwróciłyśmy się i naszym oczom ukazał się - co prawda, z oddali - napis graffiti „Nigdy więcej wojny”. Pod spodem dumnie widniała pacyfa. Policja, dzięki Bogu, odjechała, nie zauważywszy zniszczonego mienia. Dostaną jutro na „dzień dobry” kilkanaście uwag od niezwykle obowiązkowych obywateli…

Może i wypisywanie na szkole podstawowej pokojowych treści nie miało sensu w tak małej miejscowości, jaką niewątpliwie było Forks - może nie miało sensu wcale, niezależnie od miejsca - ale dawało nam niewyobrażalną satysfakcję. Aż chce się iść następnego dnia do szkoły, wiedząc, że wszyscy będą mówić tylko o tym. No i wędrowanie po mieście, tfu, mieście! zapadłej dziurze o trzeciej nad ranem. To jest wręcz magiczne. Obie z Alice uważałyśmy się za pacyfistki. Zamierzałyśmy wyjechać, gdy już będziemy dorosłe, żeby pikietować pod Białym Domem tak długo, aż prezydent przyjmie nas osobiście.

Tymczasem jednak byłyśmy nieźle zdyszane i zgięłyśmy się w pół, starając się złapać jak najwięcej powietrza. Mnie było trochę łatwiej biec niż mojej przyjaciółce - byłam wyższa i miałam dłuższe nogi. Alice mierzyła metr czterdzieści osiem wzrostu, co nie przeszkadzało jej w byciu totalną sadystką, niezależnie od towarzystwa. Miała czarne włosy, sięgające jej za pas, dzięki którym wydawała się jeszcze niższa, niż w rzeczywistości.

Kiedyś słyszałam, że faceci lubią długowłose laski, bo chcą w co mieć wplatać palce. Cóż, coś w tym musiało być - na brak powodzenia akurat nie mogła narzekać. A może to sprawka jej fiołkowych oczu? Litości, jej geny musiały zrobić sobie niezłą imprezkę, kiedy Al siedziała jeszcze w brzuszku mamusi. Ile razy w życiu widzieliście fioletowooką brunetkę? Kogokolwiek z fioletowymi oczami? Nie był to, co prawda, żaden jaskrawy kolor, raczej delikatny odcień wpadający w niebieski.

Zabiłabym za takie oczy.

Zabiłabym każdego, oprócz mojej przyjaciółki, naturalnie. Ona była nietykalna - przecież musiałam mieć współuczestnika zbrodni, prawda?

No i obawiam się, że mimo niskiej budowy, Alice wystarczyłyby trzy ruchy, by powalić mnie na ziemię. Dlatego, na wszelki wypadek, nigdy tego próbowałam.

- To było zaje***te - powiedziała z uśmiechem. Ech, usta też miała szałowe. Składające się do pocałunku, nawet, gdy mówiła. Nie musiała nawet używać błyszczyka, tak różowy miały odcień.
Szczęściara. I cóż ja miałam powiedzieć, z moimi szerokimi wargami?

- Tak, jesteśmy mistrzami - potwierdziłam. - Widzimy się jutro w szkole?

- Być może. Mam ochotę zrobić coś Gliździe.

- Tak, biologia ostatnio jest strasznie nudna. - Przeszłyśmy kilka kroków do najbliższego kosza na śmieci. Pozbyłam się dowodu zbrodni - zużytej puszki sprayu. Zaraz po tym mogłam uwolnić moje dłonie z czerwonych, skórzanych rękawiczek - nosiłam je przy popełnianiu przestępstw, bo nie miałam ochoty sprawdzać, czy komisariat w Forks, gdzie pracował między innymi ojciec Alice, zna się na badaniu odcisków palców.

- Szpileczka na siedzeniu?

- Klasyczne, ale wciąż modne - oceniłam.

- I niezawodne - dodała moja przyjaciółka. - Dobranoc.


Historia USA była tą częścią dnia, którą najchętniej bym przespała, a zarazem postrachem uczniów - zarówno kujonów, jak i kompletnych nieuków.

Ze smutną miną wysiadłam z samochodu - mojej czerwonej bestii, zwanej też furgonetką, na której temat żartowali wszyscy, łącznie ze mną - przeszłam przez parking i poczłapałam w stronę szatni. Na korytarzu pełno było gapiów, którzy nie przerywali rozmów nawet na chwilę, by zlustrować mnie wzrokiem.

- Policja chce ich oddać do poprawczaka… - szeptała z entuzjazmem jakaś drobna dziewczyna za mną.

- Niech najpierw znajdą winnych! - prychnęła jej koleżanka, w której rozpoznałam znajomą z roku, Rosalie.

Znajomą, prychnęłam w myślach. Najgorszego wroga.

Minęłam je i, stając przed szatnią, zaczęłam wypatrywać Alice. Szła w moją stronę - długie włosy, jak zwykle rozpuszczone, wiły się za nią niczym koci ogon.

- Już wszyscy wiedzą - mówiła podekscytowana, nie myśląc nawet o ściszeniu głosu. - Policja szuka sprawców! Ciekawe, czy znajdzie? - Mrugnęła do mnie.

- Musimy to znów powtórzyć - dodałam z uśmiechem. Alice mi przytaknęła.

- A teraz leć do szatni… masz cztery minuty, żeby się przebrać i spisać dwie strony pracy domowej z historii USA.

Dokładnie siedem minut później siedziałam na lekcji i poproszona przez nauczycielkę, odczytywałam zadanie domowe pod tablicą. Ziewnęła, kiedy skończyłam i poprosiła klasę o porównanie wyników. Miała całkiem sklejone oczy.

- Muszę wyjść na chwilę, zrobić sobie kawę. Bądźcie grzeczni.

Wszyscy z anielskimi uśmiechami pokiwali głowami, a ja bez słowa zajęłam miejsce. Właśnie byłyśmy z Al w trakcie omawiania niezwykle ważnego wydarzenia, któremu magazyn OK! poświęcał średnio cztery strony w każdym numerze, kiedy nasza nauczycielka - zupełnie już rozbudzona - wbiegła do klasy z kubkiem w ręku i schowała się za szkieletem, który nie zmieścił się w sali biologicznej. Nawet go jeszcze nie rozpakowali, stał zawinięty w folię, jak mumia.

Ledwie to zrobiła, do klasy wpadł nauczyciel hiszpańskiego, szukając jej wzrokiem.

- Gdzie ona jest?

Dwadzieścia osób solidarnie milczało.

- Wisisz mi pączka po pracy! - krzyknął głośniej, na wszelki wypadek, gdyby historyczka schowała się na zapleczu. Nauczycielka wychyliła się zza szkieletu cała rozpromieniona.

- Końskie zaloty - stwierdziłam.

- Oni się zachowują jeszcze gorzej niż my - dodała Alice. - Może to nasz wpływ?

Ktoś z tyłu prychnął.

- Z łaski swojej się nie odzywaj, Rosalie - powiedziałam, patrząc w sufit.

Walka z Rose trwała już od trzech lat, a dokładniej od dnia, w którym przysięgłyśmy sobie z Alice dozgonną przyjaźń, którą chciałyśmy przypieczętować w szczególny sposób. Padło na pierwszą znajomą osobę, która wyjdzie zza progu.

Rosalie robiła wtedy zakupy.

- Napiszcie, opierając się o podręcznik… - zastanowiła się i podała temat jak z kosmosu, ignorując nasze wielkie, przerażone oczy. No, nie wszyscy byli zdziwieni - nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, że ten kujon, Rosalie, już zaczynała pisać. Ona i trzy osoby za nią, słowo za słowem spisując znad jej ramienia. Tymczasem kobieta na powrót stanęła przy biurku, poprawiając marynarkę. Przez chwilę wahała się, po czym usiadła, przykładając gorący kubek do ust.

Mój przyjaciel, druga po Alice osoba, z którą miło mi się popełniało przestępstwa, odwrócił się do mnie, korzystając z nieuwagi nauczycielki.

- Hej, Emmett - przywitałam go.

- Świetna robota - pochwalił nas. Wiedział doskonale o naszej nocnej zabawie - siedział z nami na lunchu od trzech lat i siłą rzeczy musiał zostać wtajemniczony w parę… naszych zajęć pozaszkolnych.

Alice podziękowała z uśmiechem.

- Mój pomysł - powiedziała z dumą.

Nim ktokolwiek zdążył coś dodać, w drzwiach stanęła sekretarka.

- Podrzucam wam nowego. - Zniknęła, a próg przekroczył jasnowłosy chłopak. Pierwsze, co pomyślałam, gdy wszedł, to… no, w zasadzie, to nic nie pomyślałam. Mam tylko nadzieję, że w miarę szybko zamknęłam usta.

Alice zacięła się i bez ustanku stukała mnie w ramię. Po klasie przeleciała garść szeptów i chichotów, które szybko ucichły.

- To dla takich chwil chodzę do szkoły - powiedziała Al. - Aż mi serce staje na jego widok.

- No, w twoim przypadku to będzie potrzebna pomoc lekarska - zironizowałam.

Pokazała mi środkowy palec, na co uśmiechnęłam się szeroko.

- Też cię kocham.

Tymczasem nowy rozglądał się po klasie, aż do momentu, gdy zobaczył mnie. Spojrzał mi prosto w oczy - miał piękne, miodowe oczy - i… tak podejrzanie serce mi zatrzepotało.

Pora się leczyć.

- Gapi się… - wyjąkała Alice. - Na ciebie czy na mnie?

- Na mnie - odpowiedziałam pewnie, spuszczając oczy i zajmując się niezwykle interesującym długopisem, który obracałam w palcach.

W tym samym momencie nauczycielka nareszcie się odezwała. Widać straciła nadzieję, że on zrobi to pierwszy - można się było domyślić z buntowniczej miny, która zdobiła twarz chłopaka. Nie wyglądał na jakoś specjalnie zachwyconego, że trafił do tej właśnie fabryki małp.

- Dzień dobry - powiedziała, nawet nie czekając na odpowiedź. - Może się przedstawisz?

- Jasper. Jasper Whitlock - powiedział gładko. Lekko pochylił głowę i coś mnie kopnęło od środka.

Ja go znam! Nie wiem skąd, ale mam pewność.

- Spójrz tylko na jego tyłek - szepnęła z rozmarzeniem Alice, gdy odwrócił się do nas plecami. - Idealny.

Bez słowa zajął miejsce w ostatniej ławce. Położył przed sobą podręcznik i, ignorując dwadzieścia wlepionych w niego par oczu - w zasadzie to dwadzieścia jeden, jeśli liczyć nauczycielkę - czekał na wznowienie lekcji.


- O mój Boże! - piszczała dziesięć minut później Alice. Stałyśmy przed lustrem w szkolnej toalecie i starałyśmy się wyeksponować te nieliczne wdzięki, którymi obdarzyła nas Matka Natura. Moja przyjaciółka obróciła się w miejscu, sprawiając, że dostałam jej włosami w twarz.

- Uważaj! I nie ekscytuj się, bo mi tu zaraz orgazmu dostaniesz. Przecież ten chłopak nie jest nawet podobny do Pitta! - Użyłam mojej starej zagrywki.

- Pitt to przeszłość - odpowiedziała z godnością Al. - Czemu jesteś taka… zimna? Nie podoba ci się? - Zrobiła minę zawiedzionego pieska.

- Tego nie powiedziałam! - zaprzeczyłam, nawet nie myśląc, co robię. Na twarzy brunetki wykwitł szeroki uśmiech. Przeczesałam włosy palcami. - Coś mnie trapi.

Alice zamieniła się w słuch, milcząc i patrząc wyczekująco. Ech, te jej fioletowe oczka… Niczego nie można jej odmówić.

- Jestem nim jakby trochę zainteresowana, bo on mi się wydaje znajomy, rozumiesz? Nie z żadnego poprzedniego wcielenia, ale jakbym go widziała już kiedyś, tylko go nie zapamiętałam.

- Jakieś szczegóły? Widziałaś go w szkole, pod domem?

- Tylko ciemność.

- Nie szkodzi, że nic nie pamiętasz. Spróbujemy…

- Nie, nie o to chodzi - przerwałam jej. - Kojarzy mi się z nim jedynie ciemność. Jakby z mroku się wynurzał, czy coś…

- Jakaś głębsza akcja, mówisz? - Alicja uniosła jedną brew, uśmiechając się prowokująco.

- Głupek!

Wyszłyśmy z łazienki, wpadając na Rosalie. Szepnęła coś nieprzyjemnego i odeszła. Zacisnęłam usta i zobaczyłam, że Al zrobiła to samo.

- Musimy jej się odwdzięczyć.

Okazja nabawiła się niebawem, kiedy na trzeciej z kolei lekcji - hiszpańskim, nauczyciel wyszedł na chwilę z klasy. Rozejrzałam się po klasie - wszyscy byli zajęci swoimi sprawami, podniósł się zgiełk, a nowy spoglądał na uczniów, tak jak ja. W momencie, gdy nasze oczy się spotkały, spuściłam wzrok, unosząc triumfalnie jeden kącik ust.

- Hej, Rose! - zawołałam.

- Odwal się! - odkrzyknęła z drugiego końca klasy.

- Mamy się odwalić - poskarżyłam się Alice. Uczniowie powoli cichli, zainteresowani kłótnią.

- Hej, Rosalie, pamiętasz, jak ostatnim razem skończyłaś? - powiedziała Alicja. Nasza rywalka poczerwieniała na twarzy.

Cała szkoła pamiętała.

Zanim ktokolwiek mógł coś dodać, za oknem przeleciał wielki, granatowy ptak. Był większy od człowieka. Szturchnęłam Alice.

- Widziałaś? Za oknem?

Wstałam z ławki i podeszłam do szyby. W oddali krążyły trzy ogromne ptaki, z dziobami mojej głowy i szponami, w których z pewnością utrzymałyby takie małe coś jak mnie. Kiedy zaczęły się oddalać, zawołałam Alice.

- Nic nie widzę - powiedziała, kiedy podeszła i wychyliła się. Nie chciałam stracić z pola widzenia, weszłam więc na parapet i otworzyłam okno.

Wierzcie mi, gorsze rzeczy uczniowie robią w szkole.

- Są jeszcze, ale ty już ich chyba nie zobaczysz. - Wystawiłam głowę jeszcze bardziej i momentalnie poczułam, że coś łapie mnie za plecy z okropnym skrzekiem. To był jeden z tych ptaków. Przeleciał ze mną kawałek, po czym rozszerzył szpony i zaczęłam spadać. Zdążyłam zakląć w myślach i moje ciało upadło na coś miękkiego. Czyjeś ramiona, pomyślałam. Tylko kto mógłby złapać człowieka spadającego z trzeciego piętra?

Jasper postawił mnie ostrożnie na ziemi.

- Wyjmujemy karteczki - powiedział nauczyciel. Znajdowałam się w klasie i przez chwilę nie pamiętałam, co się wydarzyło. Miałam tylko podejrzane uczucie, że wcale nie powinnam tu być. Rozejrzałam się po klasie. Jasper! Kiedy spojrzałam na blondyna, wszystkie wspomnienia wróciły. Hej, skoczyłam z trzeciego piętra. Ale okno było zamknięte, a za szybą nie widziałam żadnych potworów. A Jasper… Jasper, jak zwykle, ze znudzeniem patrzył w tylko sobie wiadome miejsce na suficie. Nie wyciągnął nawet kartki, jak prosił nauczyciel, ale wyręczył go w tym mój skarb kochany, Rosalie.

Co się stało?

To bez sensu, pomyślałam, rozglądając się nerwowo po klasie. Nie spałam, bo Alice by mnie obudziła. Nie mogłam sobie tego wyobrazić, bo… no właśnie, dlaczego? Nie umieściłabym Jaspera w roli mojego wybawcy, pomyślałam z ironią. Colin Farrell był niewątpliwie na czołowej pozycji, dystansując przeciwników.

Ale zegarek wyraźnie oznajmiał, że tych kilkanaście minut minęło. Nie uciekły przecież, prawda? Ten czas upłynął, coś się musiało wydarzyć.

- Alice, o nic nie pytaj, ale co robiłaś przez ostatnie pięć minut?

Moja przyjaciółka już chciała odpowiedzieć, już otworzyła usta, kiedy… zawahała się.

- Nie wiem. Nie mam pojęcia. Czysta kartka. Nie odczułam jakoś upływu czasu… może się zamyśliłam?

- Coś jest nie tak, nie widzisz tego? Co pamiętasz jako ostatnie?

- Weszłyśmy do klasy, nauczyciel wyszedł… zaczęłyśmy docinać Rosalie. Ty zaczęłaś iść w stronę okna… - Zaklęła cicho. - To ty zrobiłaś…?

- Krzyżyk przy nazwisku - krzyknął nauczyciel, patrząc w naszą stronę.

- Masz mi dużo do powiedzenia.

Skupiłam się na zadaniach - litery plątały mi się, i po naskrobaniu kilku słów dałam sobie spokój. Czym są sprawdziany wobec takiego wydarzenia! Spoglądam z zafascynowaniem w okno. Kilka minut na zegarze i urwane wspomnienie Alice były jedynymi dowodami, że coś jest nie tak.

Zerkałam co chwilę na Jaspera. W końcu wyczuł mój wzrok i spojrzał na mnie. Tym razem nie odwróciłam twarzy. Wydawał się być czymś zaniepokojony i trochę zdenerwowany. Zacisnęłam usta, uśmiechając się lekko. On coś wiedział. Byłam tego pewna - tak jak tego, że Alice wciąż jeszcze sypia z pluszowymi kociakami, choć wmawia mi, że tego nie robi.

Muszę porozmawiać na przerwie z Jasperem - napisałam na dole sprawdzianu, podsuwając go zawzięcie bazgrzącej Al. Zrobiła sceptyczną minę; musiałam ją trochę urazić. Chciała dowiedzieć się wszystkiego, podczas gdy ja pozbawiałam ją tej możliwości.

Nauczyciel ogłosił koniec i odłożyłam długopis, podając kartkę idącej obok osóbce. Alice nie marnowała czasu - nie chciała, byśmy zostały wywalone za drzwi za gadanie na hiszpańskim, więc wyciągnęła swój mały, czarny notatnik, w którym zdarzało jej się pisać numery telefonów chłopaków, którzy wpadli jej w oko, i na czystej stronie nakreśliła kilka spiczastych słów:

Co. To. Było?!

Wzięłam głęboki oddech. Szczerze wątpiłam, czy uwierzy w wersję z granatowymi ptakami i Jasperem-rycerzem, spróbowałam więc podchodów.

Mam wrażenie, że coś się wydarzyło, ale w połowie tego wydarzenia znów usiadłam w ławce, a wszystko zniknęło. Jak bardzo głupio to brzmi?

Bardzo, bardzo - zapewniła mnie Alice. - Ja w ogóle nic nie pamiętam z tych ostatnich minut, chyba że mam wziąć pod uwagę wizję, w której widziałam, jak skaczesz z okna…?

O ku***.

No cóż, chyba możesz ją wziąć pod uwagę - przyznałam niechętnie. - Chyba nawet mogę ci się przyznać, że moje wspomnienia z ostatnich kilku minut wyglądają tak samo.

Kolejna wiadomość Alice była złożona właściwie z samych pytajników, przeplatanych gwiazdkami i drabinkami. No, ewentualnie jeszcze wykrzyknikami.

Że niby to ma być stan twojej czy mojej głowy? - wyrwałam jej papier. Al zignorowała moje pytanie.

A Jasper ci jest tu potrzebny, ponieważ…?

Ponieważ wydaje mi się, że on też uczestniczył w tej wizji, a ze spojrzenia, które mi rzucił kilka minut temu, wnioskuję, że chyba coś pamięta. - Alice próbowała mi wyrwać kartkę. - Wiem, wiem. Może tylko mi się wydaje. Ale nie zaszkodzi spróbować.

Zadzwonił dzwonek i oddałam kartkę Al, rezygnując z dopisania jeszcze kilku słów. Jasper wymknął się, nim zdążyłam to zauważyć.

Wiecie, dlaczego tak uwielbiam hiszpański? Bo mam po nim pół godziny przerwy na lunch. Razem z Alice zeszłyśmy szybko z kolejnych pięter, po drodze upewniając się, że nie mijamy blondyna.

Zajęłyśmy nasz stolik, który przynależał do grupy największych indywiduów tej szkoły już od kiedy poszłyśmy do niej po raz pierwszy. Miejsca wokół nas powoli zajmowały kolejne osoby - Angela z Benem, dwie ciche myszki, z których ciężko było wyciągnąć nawet to, gdzie mają teraz lekcje, dalej siedział Mike, który wiecznie spoglądał tęsknie w stronę Jessiki, która ponad szkolne miłostki przekładała wielbienie królowej Rosalie. Był też Laurent, o którym wiedziałam tylko tyle, że był w połowie Włochem i ostatnio zaczął zadawać się ze znajomą parką ćpunów, Jamesem i tą jego rudą laską, jednak poza tym zdecydowanie trzymał się na uboczu. Eric, wraz z Mikiem i Emmettem mieli zwyczaj rządzić tą szkołą - wiecie, ci źli chłopcy, który zabierają dzieciakom pieniądze na szkolny lunch. Dobrze było mieć tych olbrzymów po swojej stronie. Rozejrzałam się po sąsiednich stolikach. Jedynej osoby, na której mi zależało, nigdzie nie było widać. Na próżno wyciągałam szyję, starając się dojrzeć osoby siedzące nawet za metalowcami, którzy zwykle zajmowali miejsca w rogu pomieszczenia.

- Szukasz kogoś? - spytał Emmett.

- Widziałeś może Jaspera Whitlocka? - wyręczyła mnie Alice.

- Z tą…! - Na usta cisnęły mi się same brzydkie słowa. Emmett roześmiał się i usiadł obok Alice, zajmując ją rozmową na temat nowych modeli Porsche.

Z wojowniczą miną ruszyłam do czytelni. I rzeczywiście, wśród regałów stała Rosalie, mówiąca coś do Jaspera. Na jego widok cała pewność siebie ze mnie uleciała. Wydawał mi się taki… inny. Zupełnie nie pasował do naszego świata, i nie chodziło mi o jego ubiór - miał na sobie normalne, ciemne jeansy, T-shirt, w którym Alice rozpoznała znaną markę i bluzę. Nic ponadprzeciętnego. Wyróżniał się za to twarzą - nawet, jeśli słuchał Rose, wyglądał, jakby tego nie robił. Jego oczy błądziły wśród książek, ale nie wydawało mi się, by miał dołączyć do grupki kujonów. Nie, wydawało się, że książki też go nie interesowały. Całą jego postać mówiła wyraźnie: mam sekrety, o których nigdy się nie dowiesz.

Podeszłam do regału stojącego w ich pobliżu i, udając zainteresowanie Wichrowymi Wzgórzami, przysłuchiwałam się ich rozmowie.

- W ogóle u nas nie ma żadnych ładnych chłopaków - skarżyła się. - Więc wiesz, kiedy wszedłeś do klasy, od razu pomyślałam…

Żenujące. Jak można tak nisko upaść?

- Słuchaj, Rosie - jak on śmie zdrabniać jej imię?! - Jestem teraz zajęty wyborem książki, więc może później dokończymy tę rozmowę, dobra? - Nie czekając na jej odpowiedź, podszedł do regału naprzeciwko mojego. Osłupiała dziewczyna nawet nie spojrzała na niego - prychnęła i wyszła z obrażoną miną z biblioteki, odprowadzana przez spojrzenie blondyna i moje.

Jasper przeszedł korytarzykiem do regału naprzeciwko mnie - stając tak, że ponad książkami widział moją twarz. Zerknęłam na niego i natychmiast spuściłam oczy, czując, że zaczynam się rumienić. Och, świetnie. Zrobiłam krok w lewo, poszedł za mną. Chwilę tak wędrował, jak moje lustrzane odbicie, nim przerwałam ciążące milczenie.

Wyglądało to tak, jakby chciał zacząć rozmowę, ale brakowało mu odwagi. Przy czym wcale nie wyglądał, jakby brakowało mu tej cechy.

- Jestem Isabella. Chodzę z tobą na fizykę i hiszpański.

- Bella? - spytał.

- Może być i Bella - powiedziałam, wzruszając ramionami. - Czy ty mnie znasz?

Jakkolwiek głupio sformułowałam to pytanie, udało się! Obdarzył mnie długim spojrzeniem.

- Co masz na myśli?

- Spotkaliśmy się już kiedyś? - spytałam.

- Nie wydaje mi się - odpowiedział spokojnie.

Przygryzłam dolną wargę. Skończyliśmy przeglądanie tej gablotki i wyszliśmy z wąskich korytarzyków, stając naprzeciwko siebie. Zatrzymałam się, opierając o regał z działem fantasty. Spoglądałam na niego, ale nie bezpośrednio, starając się uniknąć spotkania z jego miodowymi oczami, które definitywnie pozbawiłoby mnie zdolności myślenia. Był taki cholernie wyciszony.
- Bello - powiedział nagle tym swoim niskim głosem, zatrzymując pracę mojego serca - możesz mi polecić jakąś dobrą książkę?

Przez chwilę stałam osłupiała.

- Zależy, co lubisz. - Pozbierałam się z mentalnej podłogi, na której wylądowałam. Nie odpowiedział, więc kontynuowałam: - Kryminały są tam - wskazałam na oddalony regał i wspólnie do niego podeszliśmy. - Czytałeś Christie?

Pokręcił głową. Podałam mu moją ulubioną powieść i spoglądałam na jego reakcję, kiedy czytał streszczenie z tyłu książki. Jeden z jego pięknych blond loków spadł mu na czoło. Musiałam zacisnąć pięść, by nie podnieść dłoni i nie odgarnąć mu włosów.

To złe, Bella - szepnęła w mojej głowie Alice.

- Zastanawiam się może… - zawiesiłam głos - czy nie zauważyłeś może czegoś dziwnego na ostatniej lekcji?

Albo mi się wydawało, albo naprawdę zamarł. Uniósł wzrok znad tomu i zapytał:

- Co masz na myśli?

- No wiesz… wielkie, granatowe ptaki za oknem… - Powoli zrobiłam kilka kroków w kierunku innego działu. Fantasty. Przejechałam palcem po książkach, dodając: - Albo może łapanie skretyniałych drugoklasistek, które wyskakują z trzeciego piętra?

- Może po prostu śniłaś - powiedział z ironicznym uśmiechem - o mnie? O tym, jak cię ratuję?

Fuknęłam ze zdenerwowaniem.

- Na pewno nie. Przyznaj, coś zauważyłeś? - Zastanawiał się nad odpowiedzią, wpatrując się we Władcę pierścieni. Zagryzłam dolną wargę, czekając na odpowiedź.

- Może - powiedział ostrożnie i odszedł w kierunku stoiska bibliotekarki. - Dzięki za książkę. - Westchnęłam ze zniecierpliwieniem i pobiegłam za nim.

- Co masz na myśli?

- Spóźnimy się na lekcję - powiedział. Wyszliśmy z biblioteki i zaczęliśmy wchodzić po schodach.

- Och, daj spokój, na pewno cię to nie obchodzi. Od rana nie zanotowałeś ani słowa.

- A skąd to wiesz? Przyglądasz mi się? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem.

- Nie! - skłamałam. - To… tak tylko… przypadkiem… moja przyjaciółka na ciebie patrzyła - skłamałam na poczekaniu. Może i Alice na niego spoglądała, ale na pewno nie tak długo, jak ja.

- Zauważyłem - dodał lekkim tonem, który całkiem mnie upewnił, że domyślał się, że go obserwowałam. - Do zobaczenia.

Odszedł do swojej klasy, a ja, po chwili otępiałego wpatrywania się w niego (nie, wcale się nie zastanawiałam, czy Alice miała rację, nazywając jego tyłek pośladkami tysiąclecia) pobiegłam truchtem na drugie piętro, gdzie miałam mieć biologię. Spóźniona usiadłam w ławce, składając sobie w myślach obietnicę.

Nie spojrzę na Jaspera Whitlocka ani razu więcej, niż to będzie konieczne.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Invisse dnia Śro 21:45, 24 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Kizia-Mizia
Nowonarodzony



Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kraśnik

PostWysłany: Pią 17:35, 19 Mar 2010 Powrót do góry

Na początek zmień podpis :)
Żeby wszyscy wiedzieli, ze jest kolejny rozdział!!
No i oczywiście muszę Ci podziękować, za dedykację.
Wiesz, że uwielbiam Ciebie i Twój styl pisania i przeczytam wszystko co napiszesz, więc po prostu rozpływam się ze szczęścia.
Oczywiście w pewnym stopniu już skomentowałam Twoją pracę.
Chyba jako pierwsza.
Przeczytałam pobieżnie, żeby sobie przypomnieć, bo nie mam dużo czasu :)
Napawam się teraz uczuciem które zawsze pozostaje mi po genialnym tekście xD
Lubię tę Bellę, która nie jest taką fajtłapą i w ogóle.
A Alice jest świetna jak zawsze.
No a Jazz...
Jak sobie wyobraziłam jak Alice chwali jego tyłek, to zaliczyłam zgon...
No ale co za dużo pochlebstw to nie zdrowo.
Z tegoż to powodu muszę Ci przypomnieć, że jeśli zmieniasz jakiś wątek to sprawdź, czy nie wspomniałaś o nim wcześniej.
Bo nie chce czytając następny rozdział zastanawiać sie na jakiej lekcji w końcu są. xD
Ale o tym już pewnie wiesz.
Więcej krytyki nie mogę wymyślić :(


Pozdrawiam, kochana i życzę weny.
Którą oczywiście trochę po wspomagam narzekaniem, że chcę następny rozdział :P


Kizia-Mizia ;*


PS.
Znalazłam coś przez przypadek, ale mówiłaś ostatnio, ze mogę się na to natknąć, więc teraz Ci to wytknę :P


Cytat:
Alicja zamieniła się w słuch, milcząc i patrząc wyczekująco.


Alice.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kizia-Mizia dnia Pią 17:38, 19 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
xxxvampirexxx
Wilkołak



Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)

PostWysłany: Pią 22:46, 19 Mar 2010 Powrót do góry

Skacze z radości !
Nareszcie Wink Do niczego się nie przyczepie, bo kimże jestem Wink Ehhh.
Łatwo się czyta, co jest wielkim plusem.
Zdziwiły mnie te ptaki, ale po tym ff można się wszystkiego spodziewać. Tak myślę.
No i co ja mam tu pisać ?!
Rozdział się podobał i z zniecierpliwieniem czekam na kolejny Wink

Życzę weny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kwareczek
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Las w środku Zabrza

PostWysłany: Sob 12:44, 20 Mar 2010 Powrót do góry

Ok, muszę stwierdzić, że zaskakujesz. I to mi się bardzo podoba :) Bella jako zwariowana pacyfistka, Alice z długimi włosami, Rose jako kujon i Emmett, który się nią nie interesuje rządzą! Kanon poszedł w... dal, co jest bardzo na plus, ponieważ saga daje bardzo mało możliwości rozwinięcia ciekawego opowiadania - postaci są tam płaskie i dosyć nudne, więc dla mnie każda zmiana jest zmianą na dobre ^^
Chciałabym Ci tylko zwrócić uwagę, że chwilami miałam małe problemy z domyśleniem się, kto z kim rozmawia i gdzie są Twoje postaci, ale może to przez moją niedomyślność :P
I błagam, powiedz, proszę, proszę, proszę, co one zrobiły Rose, żeby umocnić swoją przyjaźń!

Pozdrawiam z uśmiechem błogości po przeczytaniu dobrego tekstu
kwareczek


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dotviline
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 19:19, 20 Mar 2010 Powrót do góry

Invisse, dawno się tak nie ubawiłam!
Jestem naprawdę oczarowana. Czuję się, jakbym trafiła do Krainy Czarów.
Ten fik jest boski.
Jasper całkowicie zachwycający. Bella i Alice czarujące...
No mam tylko "ale" jeśli chodzi o Rose - dlaczego ona jest tą złą?? Ech...
W każdym razie świetna fabuła. Nie spotkałam się jeszcze z takim pomysłem. Bardzo, bardzo fajny Wink

Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na news. A wierz mi, będę niecierpliwie czekać...

WENY!

ciao,
dotty.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
<RUDA>
Zły wampir



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:51, 26 Mar 2010 Powrót do góry

hmmm ......
Sorry za taki początek, ale ... no po prostu nie jestem w stanie powiedzieć nic takiego konstruktywnego.
Chociaż ten ff jest nieźle pokręcony to pomysł jest GENIALNY !! Z taką wyobraźnią jaką posiadasz na pewno ten ff nie raz nas zaskoczy.
Bardzo podoba mi się przedstawienie postaci. To jest pierwsze FF jakie czytam w którym Alice ma długie włosy !! Bella i Al - buntowniczki, Emmet kumplujący się z Mike'iem Shocked i cudownie pokazany Jasper [wart grzechu ] Twisted Evil
Zadziwiają mnie Twoje pomysły. Charlie - aptekarzem ? Wszystko co się tylko dało przewróciłaś o 180 stopni co mi nie przeszkadza.
Invisse moja wyobraźnia przy Twojej wysiada. Podobno ja jestem zdrowo pokręcona i mam dziwne pomysły ale Ty ... bez porównania. Stałam się Twoją fanką dziewczyno.
Życzę dużo szalonych pomysłów i czasu
Gorąco pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fresz
Gość






PostWysłany: Sob 9:54, 27 Mar 2010 Powrót do góry

Zaserwowałaś nam dużą dawkę tajemnic i wiadomości jednocześnie. W gruncie rzeczy podoba mi się ten luzacki ton narracji. Piszesz dość ładnie, budujesz przyzwoite, w porywach wyśmienite, zdania. Masz świetny pomysł, a to już połowa sukcesu! Ujęło mnie to zagubienie Belli. Biedaczka nie jest pewna, co było rzeczywistością, a co wyimaginowanym wydarzeniem. Mam nadzieję, że jednak spojrzy na Jaspera i wszystko sobie wyjaśnią. Jego postać też wydaje mi się taka bardzo złożona i niezmiernie ciekawa...
Życzę dużo weny!
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin