|
Autor |
Wiadomość |
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Pią 18:42, 21 Sie 2009 |
|
I kolejny długi, ciekawy rozdział.
Zapowiada się kolejny romans - Carlisle'a z piosenkareczką. Ten grubas, to na bank jej brat czy koś taki. A nawet jeśli mąż, to i tak go z nim zdradzi. A potem Carlisle i Esme się rozejdą.
Alice chce oczarować Jazza? Aż dziwne - takie to niespodziewane :P Ciekawe, kiedy on się przełamie.
Sądzę, że Eda zaczną powoli gryźć wyrzuty sumienia. A ona mu nie odpuści tak łatwo, pewnie mu w twarz przyłoży (to taka cicha prośba do autorki :D), ale w końcówce nakręcania filmu się pocałują i bd happy end.
Oby to ff nie wyszło zbyt przewidywalne. Zadziw nas czymś. Dlatego życzę Ci ciekawych pomysłów i oby fajnie wyszło.
Pozdrawiam, Marta.
PS. I nie wiem, czy wcześniej to pisałam, ale oprawa graficzna naprawdę super wygląda - brawa dla bety. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pon 15:23, 24 Sie 2009 |
|
Nareszcie przeczytałam kolejny rozdział, ostatnio jestem zabiegana xD
Rozdział świetny, bardzo mi się spodobał, a szczególnie z punktu Carlisle'a. Nie spodziewałam się, że w ich małżeństwie mogą występować jakieś problemy. Zawsze ich związek jest opisywany za idealny, Carlisle nie widzący nic poza Esme i na odwrót. A tu takie zaskoczenie. I on, i ona oglądają się za innymi partnerami, a siebie unikają.
Tak samo podoba mi się, że nie połączyłaś od razu wszystkie pary, że Alice nie jest z Jasperem, że Emmett nie lubi się z Rosali. Świetne :D Oby tak dalej, będziesz miała do rozwinięcia wiele wątków miłosnych. Zabójstwo Jamesa trochę mną wstrząsnęło i zasmuciło. Ale powiem, że uwielbiam Twój ff. Ponieważ ma on naprawdę szansę rozwinąć szeroko skrzydła i dużo wątków można w niego wpleść, nie tylko miłosnych :D Ma szanse na stanie się jednym z najlepszych polskich opowiadań I życzę Ci tego z całego serca, aby wena Cię nie opuściła i żeby rozdziały były coraz to lepsze :)
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lilczur
Wilkołak
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka
|
Wysłany:
Śro 18:21, 23 Wrz 2009 |
|
Dlaczego nie ma kolejnych rozdziałów? Mam nadzieję, że to opowiadanie nie skończy się w takim momencie!
Jest to jedno z najlepiej napisanych opowiadań na tym forum! Wartka akcja, ciekawi bohaterowie, niesamowite wydarzenia - czego chcieć więcej? Chyba tylko więcej rozdziałów dodawanych na forum. I zdecydowanie CZĘŚCIEJ!
Jestem wprost zachwycona tym ff.
Proszę, dodaj kolejny rozdział, nie zawieszaj pracy nad tym opowiadaniem! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
VampiresStory
Zły wampir
Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 325 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Śro 19:17, 23 Wrz 2009 |
|
Fajnie. Nareszcie oderwałam się od tej chemii- i jak ci nie wstyd, tak młodzież odciągać od nauki? :D
I jestem zach-wy-co-na. Ja już się chyba kiedyś wypowiadałam, ale muszę i teraz.
Edward i Bella. Carlisle. Esme. Emmett.
Wszyscy inni, niezbyt kanoniczni, ale prawdziwi. Szczególnie ta piosenkareczka i nasz kochany Carlisle...
Boru, co ty zrobiłaś z Twilight? :)
A, tak. Udoskonaliłaś.
Mam nadzieję, że szycie da ci możliwość wklejenia kolejnego rozdziału. Jak najprędzej. A co, egoistka jestem!
Btw. Świetna grafika. :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
LaFleur
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Oahu
|
Wysłany:
Śro 20:57, 23 Wrz 2009 |
|
Hej xD
Nie wiem, co się dzieje, ale jestem niezmiernie szczęśliwa z powodu niektórych komentarzy. Nie jestem pewna, jak one się mają do rzeczywistości, jednak za każde miłe, ale też niezbyt przychylne, z całego serca dziękuję.
I przepraszam za ociąganie się. NIE ZAMIERZAM ZAWIESZAĆ DUMY I UPRZEDZENIA! Nigdy. Ale piszę dość wolno. Staram się to robić w każdym wolnym czasie, ale nie chcę, by to było takie na siłę, słabe. To też staram się "dopieszczać" każde zdanie. Nie zamierzam tego zmieniać.
Co do nowego rozdziału: Jest prawie skończony, zostało około dwóch akapitów. Postaram się wrzucić w piątek, lub sobotę, bo jeśli nie zrobię tego teraz, to dopiero w poniedziałek za dwa tygodnie, gdyż wyjeżdżam na Ukrainę.
Co do spoilerów: zachęcam do odwiedzania [link widoczny dla zalogowanych] Przed szóstym rozdziałem założyłam tego bloga. Będą na nich najświeższe informacje, spoilery, itd. Jeśli cokolwiek będę chciała zdradzić, znajdzie się tam, gdyż wiem, że nie wszyscy lubią tego typu oszustwa xD
No, może mały spoilerek? Povy będą należały do Jaspera, Marthy i Nat.
Także, do następnego razu ;D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zlyshit
Gość
|
Wysłany:
Sob 14:48, 26 Wrz 2009 |
|
Jestem zachwycona nawiązaniem do powieści - mówię o fragmencie, w którym Edward mówi Holly co sądzi o Belli. Podoba mi się to, że historia jest tak urozmaicona, że wprowadzasz do niej tyle wątków. Najbardziej ciekawi mnie jednak to, jak rozwiniesz historię Carlisle'a i tej tajemniczej kobiety, którą poznajemy. No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak czekanie. |
|
|
|
|
LaFleur
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Oahu
|
Wysłany:
Sob 15:09, 26 Wrz 2009 |
|
Gorąco zachęcam do odwiedzania [link widoczny dla zalogowanych]
Opowiadanie na chomiku:[link widoczny dla zalogowanych]
http://www.youtube.com/watch?v=Pr7m4StN7oA
Kings of Leon – Notion
Jasper przeglądał właśnie sklepowe półki w poszukiwaniu artykułów zawartych na liście przygotowanej przez Katherine. Obejrzał się wokół siebie i podszedł do działu z typowo kobiecymi produktami. Nienawidził tego robić, ale jednoczenie wiedział, że nie ma innego wyjścia. Nikt, prócz niego, nie zrobi tego dla niej.
Kiedyś Kate miała przyjaciół. Nie tych weekendowych, z którymi można było jedynie się zabawić, ale takich, przy których się płakało i godzinami opowiadało o tym, że szef się na nas uwziął. Jednak rok temu wszystko się zmieniło. Jej najbliżsi znajomi nie mogli dać sobie rady z jej natychmiastową zmianą charakteru, podejścia do życia i całkowitym zaniżeniem poczucia własnej wartości. Wszystko zmieniło się w pewien piątkowy wieczór.
Włożył do koszyka paczkę tamponów, przykrywając ją galaretkami. Kiedyś Kate uwielbiała gotować dla niego i przyjaciół. Teraz zadowalała się jedynie pomarańczowym deserem. Z kolorowymi, wymyślnymi, wypełnionymi pysznościami kieliszkami, które niosły za sobą uśmiechy gości pożegnała się rok temu. Teraz już nic nie może poprawić jej humoru.
Jasper wychodził właśnie ze sklepu, kiedy zadzwoniła jego komórka. Miał zajęte ręce kilkoma torbami z zakupami, ale położył je na ziemi i nie patrząc na wyświetlacz, w obawie przed zbyt długim czekaniem nadawcy połączenia, nacisnął zielony przycisk. Mógł jednak zerknąć. Uchroniłoby go to przed częścią wyrzutów sumienia.
- Jasper Whitlock, słucham?
- Hej Jazz, tu Alice! - W słuchawce usłyszał entuzjastyczny głos, którego pięknej właścicielki starał się unikać.
- Uch, cześć.
- Dzwonię, by powiedzieć ci, że wybieramy się dziś wieczorem do kina. Stała grupa: ja, Ed, Rose, Natalie i Martha. Pomyśleliśmy, że może miałbyś ochotę wybrać się z nami.
- Wiesz, Alice, niestety dziś nie mogę. Mam już inne plany.
- A jutro? – Dziewczyna dopiero po chwili zdała sobie sprawę z własnej głupoty. Zacisnęła oczy i szczękę, po czym walnęła się potężnie dłonią w czoło. Na szczęście chłopak nie mógł tego zobaczyć.
- Jutro także nie. - Nie znosił zachowywać się w ten sposób, nie miał jednak innego wyjścia.
- Ach, rozumiem. - Czy mu się wydawało, czy ostatnie słowo zabrzmiało nieco głośniej? Boże, był takim tchórzem. - Szkoda, może innym razem.
- Tak... Trzymaj się Allie.
- Tak, do zobaczenia.
Nacisnął czerwoną słuchawkę, podniósł zakupy i wolnym krokiem ruszył do samochodu.
Wiedział, że podoba się Alice. To było widać. Wiele razy, przebywając u Marthy, zdawał sobie sprawę, że dziewczyna wysyła do niego wszystkie sygnały rodem z Cosmo i zrezygnowana przymyka oczy, kiedy odwraca od niej wzrok. Niech go piekło pochłonie, jeśli na nią nie reagował. Było mu cholernie trudno zbywać ją w ten sposób. Alice była kobietą, z którą, śmiało mógł twierdzić, chciałby spędzić resztę życia. Piękna, diabelnie inteligentna, słodka i zdeterminowana, by go zdobyć. Chciałby skrócić jej cierpienia i wyjść dzisiaj do tego cholernego kina. Ale nie mógł. Czekała na niego Kate.
Kiedy podjechał pod jej dom, zaparkował, wyłączył silnik i oparł głowę o zagłówek. Nie czuł się jeszcze gotowy. Zdawał sobie sprawę z tego, że musi zakończyć tą chorą sytuację, jednak kiedy spoglądał na Katie, czuł, że wszystkie jego potrzeby i uczucia są nieważne. Liczyła się ona i jej tragedia. Sama wielokrotnie mu o tym wspominała.
Jego rozważania zostały przerwane przez dźwięk przychodzącego sms'a.
Jazz, niezależnie od tego, o której zjawisz się w domu, proszę, przyjdź do mnie. Chcę z tobą pogadać.
Xoxo, Martha.
***
Zadwonił dzwonkiem. Po kilku minutach nadal nikt nie otwierał. Jasper przywykł do tego, że musi czekać trochę dłużej. Chwilę potem drzwi się otworzyły, a on podążył wzrokiem w dół, by napotkać jedną z najpiękniejszych dziewczyn, jakie zdążyło mu się poznać. Jej sięgające ramion, kasztanowe włosy, układały się w delikatne loki. Zawsze starała się wyglądać idealnie, nawet kiedy chorowała na grypę. Jazz zawsze śmiał się z tego, mówiąc jej, że jemu i tak się podoba. Odpowiadała, że i tak zamierza dbać o siebie, by pewnego dnia nie przestraszyć się swego odbicia.
Skierował swą głowę w jej stronę, pragnąc pocałować ją w policzek, jednak ona w ostatnim momencie odwróciła się tak, by dotknąć ustami jego własnych. Po chwili ich wargi się stykały. Kate zaczęła coraz żarliwiej całować Jazza, starając się wedrzeć językiem do wnętrza ust chłopaka. Ten, orientując się w jej zamiarach, wyprostował się i podniósł zakupy, kierując się do kuchni.
Kiedyś uwielbiał ją całować. Dotyk jej warg działał na niego kojąco, a kiedy trzeba było, rozgrzewał do czerwoności. Była prawdziwą mistrzynią; przy niej Jasper czuł się jak prawiczek. Jej pewność siebie i urok osobisty sprawiał, że czuł się zagrożony. Jednak ta boska istota zwróciła na niego uwagę, a on myślał, że wygrał na loterii. I zrobił coś, czego żałuje do teraz.
Zostawił zakupy na ziemi i poszedł do salonu. Zawsze tak robił, na jej polecenie. Chciała robić rzeczy, które wykonywała do tej pory.
Kiedy pierwszy raz zaczął rozpakowywać jej produkty z papierowych toreb, Kate rozpłakała się jak dziecko i niemożliwie na niego nawrzeszczała. Jasper wiedział, że nigdy taka nie była. Uwielbiała czuć się jak rozpieszczana księżniczka, a on chętnie spełniał jej zachcianki. To jednak także uległo zmianie.
Po chwili z kuchni dało się usłyszeć krzyk. Najszybciej jak się dało pobiegł w kierunku jego źródła. Zobaczył Kate wpatrzoną w pudełko tamponów.
- Jasper, coś ty kupił? - Spojrzał na nią nic nie rozumiejącym wzrokiem. - To małe opakowanie nie starczy nawet na jeden okres! Wiesz, że tak obficie krwawię! - Po tym zaczął się stek wyzwisk. Jazz wiedział, że jest opanowany. Niejednokrotnie jego brak porywczości mu służył. Jednak zmęczenie i znużenie powtarzającymi się podobnymi sytuacjami dało o sobie znać.
- Katherine, zamknij się! - Jej oczy zdawały się powoli wychodzić z orbit.
- Nie zdajesz sobie sprawy, jakie to dla mnie poniżające?
- Przecież ja nie mogę sama tego robić!
- Nie mówię o tych cholernych tamponach! – Nagle poczuł, że musi wyjść, by nie powtórzyć czegoś, co mogłoby ją urazić.
Udał się na balkon przylegający do salonu. Wyciągnął papierosa i już po chwili czuł, jak nikotyna wypełnia jego ciało. Ostatnio coraz bardziej pogrążał się w zgubnym nałogu. Czuł się źle myśląc o tym, jak będzie wyglądała jego przyszłość, jeśli nadal nic nie zrobi. Ale jak mógł skrzywdzić tą niewinną dziewczynę? Sam nie miał pojęcia, co należy uczynić.
Chwilę potem postanowił wyjść z tego domu i pomyśleć ponownie. Chyba musi z kimś porozmawiać.
Kiedy minął próg salonu usłyszał płacz dochodzący z sypialni. Opuściwszy ramiona w geście porażki podążył za źródłem dźwięku. Kate leżała na łóżku z głową wciśniętą w poduszki i zanosiła się szlochem.
Jasper usiadł obok niej, a kiedy to zrobił dziewczyna spojrzała na niego zaczerwienionymi oczami.
- Jazz, myślę, że powinieneś się do mnie wprowadzić. – Wszystkie jego mięśnie zwiotczały. Nie tego się spodziewał. – Czuję się tu samotna.
- Więc wyjdź z domu! Wózek to nie koniec świata – mówił, już spokojniej. Postanowił skierować tą rozmowę na inne tory, grać na zwłokę.
- Już nie mam przyjaciół. Mam tylko ciebie, Jasper.
- Znasz moje zdanie na ten temat. Wszystkich odepchnęłaś od siebie, nawet Maggie. – Margaret była prawdziwą powierniczką Kate od czasów liceum. Ich znajomość przetrwała rozłąkę w College’u i różne miejsca zamieszkania. Nie pokonała jednak ciągłych wyrzutów i poczucia winy, oraz ciągłej niechęci do wszystkiego, zwłaszcza rozmowy.
- Myślę, że powinnaś do niej zadzwonić. Muszę już iść – powiedział, wstając z łóżka.
- Nie pocałujesz mnie na do widzenia? – zapytała z uśmiechem. Przez chwilę wydawało mu się, że jego dawna dziewczyna wróciła, ale nagle przed oczami zamiast Kate pojawiła się Alice. Potrząsnął głową, starając się nie skupiać teraz na tym, jak jego serce zareagowało na te mózgowe omamy. Podszedł do swojej dziewczyny i ucałował ją w czoło. Wpatrywała się w niego bez słowa, kiedy opuszczał pokój.
Godzinę później wchodził do mieszkania Marthy. Powitała go ciepłym uśmiechem i gestem zaprosiła do salonu. Po chwili dołączyła do niego z dwoma kubkami kawy.
- Nie poszłaś do kina?
- Kina? – Na twarzy dziewczyny malowało się zdziwienie.
- No tak, Alice do mnie dzwoniła, mówiła, że się wybieracie…
- Ach tak, kina… - Martha skierowała wzrok na parujący kubek. – Wiz, kiedy dowiedziałam się, że nie idziesz, postanowiłam z tobą pogadać.
Jasper usiadł wygodniej w fotelu. Wiedział, kiedy ona kłamie, lub coś kręci. Nie znał jej zbyt dobrze, gdyż utrzymywali jedynie zwykłe, sąsiedzkie kontakty, ale umiejętność rozpoznawania małych krętactw panny Marlow opanował w zadowalającym poziomie. Postanowił nie drążyć tematu. Zdecydował się posłuchać, o czym chce z nim porozmawiać.
Nastała chwila ciszy, którą przerwała Martha.
- Jasper, powiem wprost. Obserwowałam ciebie i Alice podczas waszych rozmów i naszych wspólnych spotkań. Widziałam, jak ona na ciebie patrzy i jak ty zachowujesz się w jej towarzystwie. Dlaczego więc tak ją zbywasz? Nie powiesz mi chyba, że ci się nie podoba? – Martha zaczęła się nakręcać. – Bo wiesz, ja rozmawiałam z nią o tym. Jest nieco strapiona, nie wie, czy to w niej tkwi problem. Rozważała nawet możliwość, że jesteś gejem. – Zachichotała, a ciało Jazza nieco się spięło. Czy dał jej powody, by mogła tak myśleć?
Po chwili przerwał jej wywód. Być może Martha jest tą osobą, która powinna wiedzieć. Czuł, że może jej się zwierzyć, gdyż jest ona godna zaufania.
- Martha, mam narzeczoną, którą wkrótce będę musiał poślubić.
http://www.youtube.com/watch?v=7jqNNCtiY8g
You and Whose Army- Radiohead
Martha patrzyła na Jaspera jak oniemiała. Nie, żeby miała podobne do Alice podejrzenia. Widziała tego chłopaka jakiś rok temu że śliczną dziewczyną i na podstawie własnych obserwacji wykluczyła, by mogli być jedynie przyjaciółmi. Jednak od tamtego czasu nigdy nie spotkała go z jakąkolwiek kobietą. Dlatego teraz siedziała tylko z wytrzeszczonymi oczami i próbowała przetrawić tą informację.
- Ale jak… - zaczęła, lecz nie była pewna, o co chciała go zapytać. Jazz zerkał to na nią, to na kubek z kawą. W końcu zdecydował się opowiedzieć o wszystkim.
- Pamiętasz może Kate? Poznałem cię z nią kiedyś przed blokiem. – Spojrzał na dziewczynę pytającym wzrokiem. Przytaknęła mu w odpowiedzi. – Jestem z nią od półtorej roku.
- Myślałam, że zerwaliście dawno temu. Nie wiedziałam jej od…
- Roku. Dokładnie trzynastu miesięcy. – Przerwał na chwilę, zanurzając usta w pachnącym napoju. – Wtedy zostaliśmy zaproszeni na imprezę w Brighton przez Maggie, przyjaciółkę Kate. To miała być domówka u znajomych, w domku za miastem. Pojechaliśmy tam miesiąc po zaręczynach, które, według mnie, okazały się wielkim błędem. Miałem to z nią wkrótce wyjaśnić. Niestety, zdarzył się wypadek.
Jasper przerwał na chwilę, sprawdzając reakcję Marthy. Od samego początku opowieści, siedziała wpatrzona w niego, oczekując dalszego ciągu.
- W mieszkaniu było bardzo duszno, więc impreza przeniosła się na taras. Zostawiłem tam Kate, którą pochłonęła rozmowa z Meg. Miałem przynieść jej jakiegoś drinka. Kiedy opuściłem zatłoczony balkon, w jego kierunku szedł dość postawny chłopak. Szczerze mówiąc, to był największy facet jakiego widziałem na oczy. Taras był już przeludniony. Pchnięty jakimś przeczuciem podszedłem do niego i poprosiłem, by został w mieszkaniu. Był nieźle wstawiony, więc tylko mnie wyśmiał. Chwilę później usłyszałem niewiarygodny huk i krzyk. – Jasper przeczesywał dłońmi włosy ze zdenerwowaniem. – Wyjrzałem przez okno i zamarłem. To był tragiczny widok. Gruzy, krew, przerażone spojrzenia. Od razu pobiegłem zobaczyć, co z Kate.
Przerwał na chwilę. Mimo, że zdarzyło się to tak dawno temu, widać było, że nadal się z tym nie pogodził. Martha delikatnie położyła dłoń na jego ramieniu, co widocznie go odprężyło. Po chwili ponownie podjął opowieść.
- Kilka godzin później wiedzieliśmy, że Katherine ma złamany kręgosłup.
Całkowicie się załamała. Wiesz… - uśmiechnął się do jakiejś niewypowiedzianej myśli, po czym dokończył. - Zakochałem się w kimś zupełnie innym. Tamta dziewczyna była pełna życia, wiecznie wesoła, z milionem pomysłów na sekundę. Nie mogłem uwierzyć w to, że taka kobieta zwróciła na mnie uwagę. Nasz związek zaczął dosłownie pędzić. Na drugiej randce poszliśmy do łóżka, niecałe trzy tygodnie później poznałem jej rodzinę, a cztery miesiące potem oświadczyłem się jej. Teraz wiem, że nie powinienem tego robić.
Spojrzał na dziewczynę ponownie. Martha widziała, że obawiał się całkiem zasłużonej krytyki. Takie zachowanie jej wymagało. Jak można zostawić narzeczoną na wózku? Czy przestał ją kochać, bo Kate została kaleką? Nie mogła w to uwierzyć. Miała Jazza za dużo lepszego człowieka. Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości postanowiła go o to zapytać. Jeśli powie, że nie może sobie przecież marnować życia, ona najpewniej pośle go do diabła.
- Dlaczego uważasz, że nie powinieneś jej się oświadczać? – spytała delikatnie.
- Domyślam się, że mnie potępiasz. To może wyglądać na bardzo egoistyczne z mojej strony. Martha, chwilę po zaręczynach zorientowałem się, że w ogóle nie znam Kate. Niedługo potem przekonałem się, że kompletnie do siebie nie pasujemy. Było mi niewiarygodnie ciężko, ale przyjaciele, choć uwielbiali moją narzeczoną, starali się przekonać mnie, bym to zakończył. Nie domyślasz się nawet, jakie to trudne. Czułem się jak kompletny idiota! – Jasper zerwał się sofy i zaczął przechadzać się wokół salonu. – I wtedy wydarzył się ten wypadek. Kim musiałbym być, żeby zrywać z Kate w takiej chwili?!
Martha poczuła, że jej oczy wypełniają łzy bezsilności. Sama się sobie dziwiła. Nigdy nie lubowała się w melodramatach, ale w tym brali udział jej przyjaciele. Z jednej strony rozumiała Jazza i jego problem, z drugiej jednak szalenie współczuła jego narzeczonej. Dziewczyna musi przeżywać piekło. Ale jednocześnie Kate stoi na drodze do szczęścia Alice. Marlow niedawno zorientowała się, że Allie prawdopodobnie czuje do Jaspera coś więcej, niż zwykłe zauroczenie, a to dość często zdarzało się w jej życiu. Jakie to wszystko pogmatwane!
***
Kolejnego dnia, w drodze do pracy, Martha rozmyślała nad sprawą Jaspera. Wczoraj nie doszła z nim do jakichś konstruktywnych rozwiązań. Dogadali się jedynie w tym, by dziewczyna o niczym nie informowała Alice. On sam zdecyduje, co zrobi. Marlow pytała go, co teraz planuje, na co chłopak wyznał, że nie ma pojęcia co zrobić. Nie dopuści jednak do sytuacji, w której narzeczona miałaby zostać sama, zwłaszcza, że to on był wszystkiemu winien. To on zostawił ją na tarasie, to on nie zatrzymał tamtego człowieka przed rozpętaniem katastrofy.
Mimo usilnych prób, nie udało jej się wyrzucić z Jaspera tego nieuzasadnionego poczucia winy. Miała jednak nadzieję, że znajdzie czas, by przemyśleć swój punkt widzenia na całą sprawę.
Jej czarne Audi A2 wjechało na podziemny parking budynku telewizji Joy. Kiedy Martha otrzymała własny program, dostała własne biuro i możliwość zatrudnienia kogoś do osobistej pomocy w pracy. Nie posiadała się że szczęścia, kiedy mogła wybierać spośród tak dużej ilości kandydatów. Wybrała mężczyznę, Gerarda. Był piękny. Nie przystojny, czy męski. Jego twarz wyglądała jak wyrzeźbiona w marmurze, a sylwetka jak wyciągnięta spod dłuta Michała Anioła. Nie był dokładnie w jej typie, ale Martha lubiła otaczać się pięknem, jak tłumaczyła potem Rosalie, która na widok chłopaka otworzyła tylko usta.
Teraz, kiedy dumnie kroczyła przez pomieszczenie obok swoich byłych współpracowników, w kierunku upragnionego gabinetu, wyłapywała zazdrosne spojrzenia kolegów i koleżanek. Nie była samolubna lub niewdzięczna. Wiedziała, że to im zawdzięcza nowe stanowisko. Po prostu pławiła się chwilą. Oni zdawali się to rozumieć.
Przekraczając próg biura uśmiechnęła się przelotnie do chłopaka o wyglądzie gorącego modela z reklamy perfum, który właśnie przygotowywał jej ulubioną kawę. Westchnęła. Do szczęścia brakowało tylko jednego.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, telefon zaczął dzwonić.
- Heath Morrison do ciebie – powiedział aksamitnym głosem Gerry, poszerzając uśmiech. Pewnie zastanawiałaby się teraz, czy do każdej dziewczyny zwraca się w ten sposób, ale docierało do niej tylko jedno – Heath Morrison.
Popędziła do siebie, zamykając szklane drzwi.
Jej prywatne miejsce pracy było urządzone dokładnie w jej stylu, jakby było dla niej stworzone. Oliwkowo-szare ściany ozdobione były czarno – białymi fotografiami znanych artystów. Meble wykonane z jasnego drewna sprawiały, że pomieszczenie było dość przytulne. Jej stanowisko mieściło się pod oknem, tak, by odwracając delikatnie najwygodniejszy fotel świata mogła podziwiać Londyn. Obok laptopa stały ramki ze zdjęciami. Jedno przedstawiało rodziców Marthy wraz z siostrą i jej synkiem, drugie natomiast całą paczkę jej przyjaciół. Cała sesja wykonana była na prośbę Rose i Edwarda przez jednego z najlepszych londyńskich fotografów. Były to zresztą zdjęcia niezwykle udane.
Dopadając telefonu zrzuciła przez przypadek obydwie ramki. Syknęła tylko że złością. Nie miała teraz czasu tego sprzątać.
- Martha Marlow, słucham – powiedziała zdyszanym głosem.
- Cześć, tu Heath. Jesteś zajęta dziś wieczorem?
Bezpośredni. To było określenie, które zawsze pojawiało się w jej ustach, kiedy opowiadała o swojej wielkiej miłości. Teraz jednak doskonale odnosiło się do jego zachowania.
Odtańczyła w głowie taniec radości. Jej modlitwy zostały wysłuchane. Dzięki ci Boże za Edwarda!
- Tak, dzisiaj tak. – Siliła się na obojętny ton, jednak była pewna, że jej się to nie udawało.
- To świetnie. Musimy pogadać. Przyjadę po ciebie o dziewiętnastej.
- Okej, do zobaczenia.
Marzenia jednak się spełniają!
http://www.youtube.com/watch?v=otZdiO0q6pU
Three days grace - Pain
http://www.youtube.com/watch?v=vCjT0o37AgY
Hockey - Learn To Lose
http://www.youtube.com/watch?v=lkGhDHP093M
Kings of Leon – Closer
W ciągu ostatnich dwóch godzin Natalie zdążyła przyrządzić sobie posiłek, wziąć prysznic, trzykrotnie zmienić ubranie i uruchomić kilka filmów, które kompletnie jej nie interesowały. Był niedzielny wieczór, a ona pierwszy raz od długiego czasu spędzała go bez Heath’a. W trakcie całego tygodnia nie mieli czasu, by się spotkać. Od poniedziałku do piątkowego popołudnia pracowali, a wieczór ostatniego dnia roboczego oraz sobota należały do przyjaciół. Tradycją jednak było, że niedziela poświęcona była rodzinie.
Po ostatniej kłótni nie rozmawiali ze sobą nawet przez telefon. By upewnić się, że wszystko u nich w porządku dzwonili do matki, która, mimo, że wiedziała o bezgranicznej miłości swoich dzieci względem siebie nawzajem, zdążyła przywyknąć do ich „poważnych” spięć średnio raz na pół roku. Nie pytała o nie nigdy, gdyż wiedziała, że i tak w końcu załatwią to między sobą.
Rodzeństwo miało okazję wychowywać się razem. Natalie była tylko trzy lata młodsza od swojego brata, który w roli opiekuna sprawował się doskonale. Bronił ją przed natrętnymi kolegami i niezgrabnymi próbami podrywu. Zawsze doskonale się rozumieli. Chłopak radził się wyjątkowo doświadczonej jak na swój wiek siostry w sprawach kobiet, a ona wypłakiwała mu się na ramieniu, kiedy przeżywała to, że jako jedyna z dziewcząt nie może znaleźć sobie koleżanek. Wtedy bardzo ją to niepokoiło, lecz z biegiem czasu dała sobie spokój. Szybko doceniła towarzystwo kolegów. Niezwykle zdziwiła się, że kiedy Edward poznał ją z Rose, Alice i Marthą, tak gładko weszła w ten dziewczyński układ rodem z książek i głupawych filmów.
W Hastings, w domu Morrisonów, nikt nigdy nie głodował, jednak ich mieszkanie i fundusze były zbyt małe, by pomieścić ambicje Heath’a i Nat. Starszy brat zdecydował się na kilka dorywczych prac i niezwykle ciężką naukę. Z tego tytułu udało mu się zdobyć stypendium. Młodsza latorośl Barbary i Leona zdecydowała się na łatwiejszy zarobek.
Bębniąc starannie wypielęgnowanymi paznokciami o szklany stoliczek w salonie, Natalie zerkała na telefon komórkowy, tak nieznośnie milczący od samego południa. Nie chciała dzwonić do swojego brata. Wiedziała, że kiedyś będzie musiała wszystko mu wytłumaczyć, nie była na to jednak gotowa. Była jednak pewna, że jeżeli spędzi dziś dzień samotnie, prawdopodobnie zwariuje.
Do kogo mogła zatelefonować i zaproponować wspólny wieczór? Edward odpada, gdyż ma zapełniony cały kalendarz towarzyski. Naprawdę stara się poświęcać czas dla swoim przyjaciółkom i robi to, jeśli tylko znajdzie wolną chwilę. Zapewne dziś zabawia się na jakimś bankiecie bądź premierze. Natalie gwiazdą tego formatu jeszcze nie jest. Martha nie może doczekać się spotkania z Heathem, Alice, która zadzwoniła do Nat, by zawiadomić ją, że jutro jednak będzie potrzebna w pierwszym dniu zdjęć do filmu, opowiedziała o podekscytowanej Marlow. Alice przeżywała obecnie brak zainteresowania jej osobą przez Jaspera, więc także nie byłaby dobrym towarzyszem. Rosalie jest kłębkiem nerwów przed jutrzejszym porankiem, a Morrison nie zamierzała bawić się w rozluźnianie przyjaciółki. Miała własne problemy.
Ale dlaczego nie pomyślała wcześniej o Polly?
Dwa sygnały później w słuchawce odezwał się znajomy, wiecznie radosny głos.
- Hej, Nat.
- Cześć. Jesteś zajęta dzisiejszego wieczora? Chcę się gdzieś wyrwać.
- Co powiesz na Volterrę? Genialna muzyka, najlepsze drinki…
- Wierzę. O której kończysz?
- Za godzinę. Przyjedź pod kawiarnię.
Około godziny dwudziestej, dwie kobiety wysiadały przed klubem z czerwonego porsche. Pierwsze dały się dostrzec intensywny turkus botków i szary, krótki kombinezon pasażerki, a po chwili z lewej strony można było zobaczyć wściekle bordowe szpilki z najnowszej kolekcji Prady, długie nogi i satynową, czarną tunikę ledwo sięgającą ud. Paparazzi natychmiast rozpoznali Natalie w roli kierowcy i wokół dziewcząt rozbłysły flesze. Niezrażona i przyzwyczajona do tego Morrison złapała Polly za łokieć i poprowadziła w kierunku wejścia.
Duszne, przydymione powietrze natychmiast uderzyło w dziewczyny. Intensywne światła sprawiły, że musiały przymrużyć oczy. Udały się do wolnej loży, po drodze witając się że znajomymi. Poprosiły o drinki i po chwili przyglądały się tańczącym z balkonu. Polly natychmiast wstała i ruszyła na parkiet, zostawiając Natalie.
Po jakimś czasie Morrison, znudzona bezczynnym siedzeniem, podążyła do baru z zamiarem całkowitego upicia się. Dotarłszy na miejsce poprosiła barmana o Wściekłego Psa i wypiła go od razu. Poprosiła o jeszcze dwa. Po godzinie, kiedy była już nieźle wstawiona, poczuła, że ktoś siada obok niej. Przechyliła głowę w prawo i ujrzała rząd śnieżnobiałych zębów w perfekcyjnie wykrojonych ustach, kształtny nos i najbardziej hipnotyzujące, niebieskie tęczówki na świecie. Jacob?
- Witaj, Natalie.
Przez chwilę nie wiedziała, że starał się jej przekazać jakąś treść. Całkowicie skupiła się na tym seksownym, ochrypłym, pochodzącym od mężczyzny głębokim głosie. Nigdy nie zauważyła, by Jacob był taki gorący. Zastanawiała się, gdzie wtedy miała głowę.
- Nat? Wszystko w porządku?
- Hmm..? – zdołała wymruczeć, kiedy jej wzrok pożerał jego usta i zaczął kierować się ku klatce piersiowej Blacka.
Boże, Nat, obudź się do cholery, zbeształa się w myślach i choć zamroczona przez alkohol, próbowała przywołać na swoją twarz najbardziej uroczy uśmiech, na jaki było ją w tej chwili stać.
- Cześć, Jake. – Odwróciła głowę i spojrzała wprost przed siebie, wpatrując się w ruchy barmana przyrządzającego jakieś wymyślne drinki dla grupy rozchichotanych dziewczyn. Katem oka zauważyła, że Jacob musiał dostrzec jej pożądliwy wzrok, bo, o ile to możliwe, jego uśmiech stał się jeszcze szerszy.
- Co u ciebie? Nie wyglądasz na najbardziej zadowoloną z życia kobietę świata.
- Bo i nie mam powodów. Jestem pewna, że nie ma teraz osoby, która jest mniej zadowolona z własnej egzystencji. Co tu robisz? Nie powinieneś odpoczywać przed jutrem? – zachichotała, powoli zdajając sobie sprawę, że każdy przezywa pierwszy dzień zdjęciowy z wyjątkiem jej. Zresztą, raczej bezmyślne jest imprezowanie ze świadomością, że kolejnego ranka powinno się wyglądać idealnie. Niewiele ją to teraz obchodziło. Musiała się zabawić.
- To nie ja staję przed kamerą. Mogę sobie pozwolić na delikatne zmęczenie – mówił z nikłym uśmieszkiem jednocześnie zataczając okręgi swoim drinkiem wypełniającym szkliwo. – Zatańczymy?
Natalie pomyślała, że tego właśnie jej trzeba biorąc pod uwagę fakt, iż DJ puścił jeden z jej ulubionych kawałków grupy Hockey, Learn to Lose.
Złapała wielką, ciepłą dłoń Jacoba i ruszyła na sam środek parkietu.
Po kilku imprezowych kawałkach przyszedł czas na coś wolniejszego. Jake natychmiast skorzystał z okazji i przysunął się bliżej dziewczyny. Nie miała nic przeciwko. Ręka mężczyzny przesuwała się coraz niżej, zatrzymując się nieco ponad jej pośladkami. W najbardziej erotyczny rytm Closer Kings of Leon, zaczęły poruszać się najodważniejsze pary.
Nat poczuła, że w jej żyłach krąży gorąco, z pewnością zawdzięczane dużej ilości drinków. Powoli ich taniec zaczął przypominać bardziej intymne zbliżenie. Nie miała ku temu nic przeciwko.
Po kilku minutach oboje wpadli do męskiej toalety, całując się coraz żarliwiej, na ślepo poszukując wolnej kabiny. Ręce Jacoba błądziły po ramionach i plecach dziewczyny, kiedy jej własne coraz mocniej ściskały jego szyję. Kiedy nareszcie mężczyzna zamknął suwak przy drzwiach, oparł Natalie o ścianę i położył jej nogę na swoich biodrach, jednocześnie sunąc dłonią po jej gładkim ciele, kierując się ku górze.
Nie mogąc dłużej powstrzymać ogarniającego ją pożądania, przyciągnęła Jake’a bliżej siebie, by poczuć jego twardniejącą męskość. W reakcji na jej ruch jęknął przeciągle, co jeszcze bardziej zmotywowało ją do działania. Kiedy jego język przesuwał się od szyi w kierunku obojczyków, skierowała swoje dłonie na jego pasek do spodni, chcąc jak najszybciej pozbyć się bariery, która jeszcze ich od siebie odgradzała. Natalie nigdy jeszcze tak się nie czuła. Ta namacalna elektryczność przepływająca pomiędzy ich ciałami wzmagała jedynie napięcie, które, miała nadzieję, niedługo znajdzie ujście.
Black, unosząc czarną tunikę partnerki, sprawił, że ta zrolowała się na jej brzuchu. Podniósł ją tak, że gdyby nie czuła pod palcami jego silnych mięśni, bałaby się, że spadnie. Odsuwając bieliznę, musnął dłonią najczulszy fragment jej ciała, przez co kobieta zadrżała. Kiedy zdała sobie sprawę z tego, że jego członek napiera na nią, przyciągnęła usta do jego twarzy by składać na nich intensywne pocałunki, jedną ręką trzymając go za szyję, a drugą wplatając w jego ciemne, gęste włosy.
W ciągu kilkunastu minut jej ciało przeżywało nieopisaną rozkosz. To było zdecydowanie najintensywniejsze przeżycie, jakiego doświadczyła. Nie wiadomo czemu, porównała w głowie wszystkie intymne zbliżenia, które dzieliła z mężczyznami. Większość z nich, z Edwardem na czele, starała się być delikatna, przedłużała często coś, co powinno trwać, według Nat, dużo krócej w ich wykonaniu. Jacob doskonale wpasował się w jej upodobania. Krótki, intensywny seks, bez zbędnych słów, ochów i achów. Miłość, podobnie jak małżeństwo, była przereklamowana.
***
Ostre promienie światła raziły w oczy panny Morrison, która właśnie się obudziła. Rozejrzała się po nieznanym jej pomieszczeniu i wzrokiem poszukała swojej torebki. Odnalazła ją w rogu, tuż obok mahoniowej szafy. Przekręcając się na drugą stronę zauważyła, że jest naga.
Wspomnienia ostatniej nocy pojawiły się przed jej oczami zupełnie niespodziewanie. Na jej twarzy wystąpił delikatny uśmiech, kiedy szczegóły wracały do jej umysłu, sprawiając, że czuła przyjemny ból w podbrzuszu. Czy to możliwe, że po ostatnich kilku godzinach ponownie budziło się w niej pożądanie?
Spojrzała na swoją lewą stronę. Rozpoznała umięśnione, opalone plecy mężczyzny, który dzielił z nią poprzedni wieczór. Zerknęła ponad jego ramię, starając się skupić zaspane oczy na świecących cyferkach budzika. Stwierdziła, że nie ma zbyt dużo czasu, by przygotować się do dzisiejszych zdjęć.
Owinęła się białym prześcieradłem i wstała, próbując nie obudzić Jake’a. Nigdy nie lubiła „poranków po”. Zawsze czuła się niezręcznie, mimo swej otwartej i rozrywkowej osobowości. Wolała wymknąć się, niż czuć, jak jej policzki różowieją pod wpływem jego głębokiego, hipnotyzującego spojrzenia.
Ubierając się bardzo szybko, zdecydowała, że weźmie prysznic we własnym mieszkaniu. Tknięta myślą, że przecież Black także będzie musiał być dziś na planie, ustawiła jego budzik tak, by zadzwonił za pięć minut. Do tego czasu zdążyła wyjść. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez LaFleur dnia Nie 13:59, 27 Wrz 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
lovee
Człowiek
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Sob 18:23, 26 Wrz 2009 |
|
no więc tak:
a) Jasper.
* może wydam Ci się osobą bez serca, ale gdy wyobraziłam sobie, jak na Kate spada ten beton, poprostu zaczęłam się śmiać. wiem, że nie powinnam, ale niestety jedtem tylko i wyłacznie zdana na łaskę i niełaskę skojrzeń. tym razem wpadłam w sidła niełaski.
* bardzo mi się spodobała ta "przyjaźń" Marthy i Jaspera. wcześniej nic o tym nie wspominałaś, a tu nagle BUM! i Jasper zaczyna zwierzać się Marcie.
b) Martha.
- no cóż... mam dziwne wrażenie, że jest to bohaterka, która w jakimś stopniu odziedziczyła cechy po kanonicznej Belli Swan. niezdara. nieśmiała, ale mimo to otwarta na potrzeby innych i przyjazna. przez to staje się troche nudnawa....
- zdziwiło mnie, że bez żadnych opisów wprowadziłaś nas w sytuację z Heathem. takie bum cyk cyk. zadzwonił telefon. umówiliście się i oh ah marzenia się spełniają...
c) Natalie.
- i czemu ty się tak bałaś tej sceny erotycznej? całkiem nieźle ci wyszło ;p
- bardzi spodobała mi się sytuacja, gdzie Natalie nastawia budzik Jackobowi. to było słodkie ;p
- czemu przeszył ją dreszcz? czy teraz we wszyskich opowiadaniach, bohaterowie czuję "elektryczność" gdy dojdzie do kontaktu cielesnego z drugą połówką?
to by było tyle. podsumowywując rozdział mi się podobał :) a przede wszyskim muzyka....
Closer <3
pozdrawiam.
na zawsze oddana
Lovee |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nelennie.
Zły wampir
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław
|
Wysłany:
Sob 19:25, 26 Wrz 2009 |
|
Fajny ten rozdział. Nie umim sobie wyobrazić Jasoera z Kate, z Kate inwalidą. Ale, to do niego pasuje. Nie zostawi jej. Noo, i nareszcie FF gdzie Alice i Jasper nie są od razu razem-razem. Dziękuję Ci <3
Jakoś tak... postac Marthy Marlow mnie nie rusza. Ale fajnie, ż się z Jazzem dogadali. Mam nadzieję,że Kate przekona się że wuzek to nie koniec. Ze się ztym pogodzi. Może nawet sobie kogoś znajdzie? Kto wie...? Ale najpierw musi wyjść do ludzi.
Jacob i Nat? Czumu nie? Przynajmniej tutaj (wybacz słowo) nie jest przydupasem Belli. I to też mi sie podoba. Mam nadziję, że niedługo będzie o Belli I Eduardzie :)
LIczę na jakieś docinki ze strony Belli! proszę!
Pozdr. Veeeeeny,
N. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Souris
Gość
|
Wysłany:
Sob 19:30, 26 Wrz 2009 |
|
Zdaje się, że jeszcze nie komentowałam Twojego opowiadania, ale już spieszę by nadrabić braki :)
Zacznę od pewnego drobizgu:
LaFleur napisał: |
- Dzwonię, by powiedzieć ci, że wybieramy się dziś wieczorem do klubu. |
a później jest mowa o kinie:
LaFleur napisał: |
- Nie poszłaś do kina?
- Kina? – Na twarzy dziewczyny malowało się zdziwienie.
- No tak, Alice do mnie dzwoniła, mówiła, że się wybieracie…
- Ach tak, kina… - Martha(...) |
Być może to ja coś pomyliłam, ale zdaje mi się, że mówią o tym samym wyjściu, prawda?
Drugi drobiazg: w temacie wpisałaś 26.08 - mamy teraz wrzesień, nie sierpień :P
FF przeczytałam dawno, ale jakoś nie mogłam zabrać się za komentarz. Ostatnimi czasy wolę skomentować większą całość, a nie każdy kolejny rozdział. Tutaj przyciągnął mnie tytuł. "Duma i uprzedzenie" to słowa niemal na stałe ze sobą związane i pierwsze co przywodzą na myśl to dzieło Jane Austen, więc byłam ciekawa co kryje się w tym temacie.
Podobają mi się różnorodne punkty widzenia, że tak powiem, bo nie są one nimi do końca (przecież piszesz w trzeciej osobie.) Na początku ilość bohaterów powaliła mnie na kolana, nie mogłam się zorientować kto jest kim, myliłam Marthę z Natalie, itp. Po czasie udało mi się to ogarnąć.
Spodobało mi się również, że historia nie toczy się tylko i wyłącznie wokół Belli i Edwarda. Wplatasz wiele wątków, jednakowo ważnych, tak iż trudno mi powiedzieć kto jest tu głównym bohaterem.
Uch... ale słodzę... chyba Ci to nie przeszkadza?
Jeśli chodzi konkretnie o ten rozdział. Trudno mi coś powiedzieć, przewidzieć co będzie dalej. Odnoszę wrażenie, że mimo wszystko, mimo że jest to już szósty rozdział, Ty nadal nabierasz tępa, nie przechodzisz do sedna historii, do tego co będzie głównym wątkiem. Jest to dopiero jakby wstęp. Niby odkrywasz kolejne karty, ale nadal nie dajesz nam tej 'najważniejszej'.
Mam nadzieję, że ta niepewność nie będzie trwała zbyt długa, bo szczerze mówiąc takie rozwlekanie akcji może trochę przynudzić czytelnika. Myślę, że wiesz co mam na myśli.
Pozdrawiam,
S. :) |
Ostatnio zmieniony przez Souris dnia Sob 19:34, 26 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
LaFleur
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Oahu
|
Wysłany:
Nie 14:23, 27 Wrz 2009 |
|
Dzięki, dziewczyny;D
Co do postaci Kate, z tego co widzę, nie wyszła mi. Miała w was wzbudzić nieco inne emocje. No cóż. Być może jej kreacja okazała się za słaba.
U mnie bohaterowie nie będą raczej zbyt szybko "razem- razem" xD Staram się nieco podkręcać i spowalniać ich wzajemne relacje. Nie chcę, by wszystko wydarzyło się zbyt szybko, nienaturalnie. Chcę się nieco wyróżnić, wśród innych "teesowskich" autorów.
Co do ilości postaci (znowu). wiem, że można się pogubić. Ja tego nie robię, ale nie mogłam się zdecydować na usunięcie jakiejkolwiek postaci, są dla mnie zbyt cenne. I mimo, że mam dziesięciu głównych bohaterów (Matko Boska, aż tyle), to się z tego cieszę. Mam okazję rozwinąć swoją wybujałą wyobraźnię na tyle, na ile to możliwe.
Bardzo chciałam pożegnać Jake'a - przydupasa Belli. To też u mnie to kompletnie odrębna postać, która raczej nie będzie miała okazji do poznania Belli tak bardzo, jak to ma miejsce w związku z Nat xD
Dziękuję za komentarze i błagam o resztę, bo nie macie pojęcia, jakie to frustrujące, kiedy nikt nie chce podzielić się swoją opinią, a jedynie czyta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Bieniutek
Nowonarodzony
Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 19 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gorzów Wlkp.
|
Wysłany:
Nie 14:56, 27 Wrz 2009 |
|
Mi sie ten ff podoba ;D
za duzo bohaterow? Przynajmniej cos sie dzieje
pomysl z filmem tez fajny ;]
i tutaj nie jest tak, ze pierwszy rodzial, a glowni bohaterowie juz mają big love ;D Plus ;]
I powiem, ze na ogol nie przepadam za narracja trzecioosobowa, ale tutaj mi ona pasuje ;D..z reguly nie kazdy w takiej narracji dobrze potrafi wyrazic uczucia bohatera. Szczerze, to nawet J.K.Rowling tego nie umie ;P...w opisywaniu uczuc jest do kitu ;D
A tutaj jest super ;D
Czekam na nastepne chapy |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
chochlica1
Gość
|
Wysłany:
Nie 16:18, 27 Wrz 2009 |
|
To ja również skomentuję, choć zrobiłam to już na chomiku :)
Podziwiam cię, Polly. Naprawdę! Ukazanie w takiej narracji uczuć i emocji to nie lada wyczyn i widzę, że Bieniuś zwędziła mi tekst o Rowling. Ach.
Wychodzi ci to wszystko razem i to niesamowicie! Widać, że piszesz z chęcią i przyjemnością i to jest również powód, by cię podziwiać.
A jest co podziwiać.
Postaci są ciekawe i wymyślenie dla nich tak różnych osobowości i przeszłości na pewno nie było łatwe. Gratulacje! Panuje tu duża różnorodność i w każdym można się po części odnaleźć
Sytuacja Jaspera jest niesamowicie trudna, ale jak już mówiłam, nie da rady tego ciągnąć w nieskończoność, bo nikt z tego układu nie wyjdzie szczęśliwy.
Lubię postać Marthy i nie mogę się doczekać tego, co zrobisz z nią i Heathem. Podobnie Alice i Jasper.
Kate nie skomentuję. Powinna wzbudzać we mnie litość i rozumiem jej stan, jej emocje. Potrzebuje jednak specjalisty.
Natalie i Jacob mnie nie zrazili, przeciwnie To było oryginalne i nieprzesadzone! Brawo!
Może skończę już biadolenie i pozdrowię cię serdecznie ;* |
|
|
|
|
lilczur
Wilkołak
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka
|
Wysłany:
Nie 18:21, 27 Wrz 2009 |
|
Wielokrotnie już pisałam, że uwielbiam to opowiadanie, więc nie będę słodzić po raz kolejny.
Bardzo lubię Twoją Marthę i wcale nie odnoszę wrażenia, że jest niczym sagowa Bella - niezdarna i nudna. Dla mnie to świetna babka, która wie, czego chce od życia, ale przy tym wszystkim jest sympatyczna i ciepła.
Za to Kate wzbudza we mnie ogromną niechęć. Przecież wózek to nie wyrok śmierci. Na siłę chce wzbudzić litość i szantażuje swoją chorobą, chcąc na tej podstawie uzależnić Jaspera od siebie.
Piętrzysz same problemy przed bohaterami. Przewidujesz happy end dla kogokolwiek? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
majaczki
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 1:27, 01 Paź 2009 |
|
Przyszła kryska na matyska i tak oto sobie dynda. Miało być tak, że czytam bez rejestracji i szlaban na uwagi – Twoje opowiadanie zmusiło mnie do zalogowania się po raz pierwszy, a powinnaś ponieść niespodziewane konsekwencje, czyli ten oto komentarz. Czy konstruktywny – to się okaże, wiem jaki ma być – luźny i pełen wtrąceń (dlatego unikam nawiasów i myślników poniżej – można by dostać oczopląsu zamiast czytać).
Tytuł Twojego opowiadania może sugerować, że będzie to opowieść typu zwykły romans. Nic bardziej mylnego. Przeczytałam na raz sześć rozdziałów i czuję nietypowy niedosyt. Chcę więcej. Tytuł nie przyciąga czytelnika i to jest piękne, bo jest jak dość nieelegancja furtka do Tajemniczego Ogrodu. Mam pewne podejrzenia, iż nawiedza Cię duch pani Burnett, lub ta sama muza, która pomagała jej tworzyć The Secret Garden, wydany właśnie sto lat temu, ale to tylko moje chore urojenie, taka ot wstawka, by nie musieć pisać na temat. Tytuł. Na poczatku mnie przeraził, ale teraz już zdaje sobie sprawe jak wiernie oddaje wydźwięk fabuły.
W momencie kiedy zobaczyłam szatę graficzną opowiadania mój podziw dla Ciebie osiągnął bardzo wysoki poziom. Inna czcionka plus styl odpowiadający każdemu bohaterowi ułatwia, w tak znaczny sposób, iż wydaje mi się – umożliwia – bezproblemowe przenoszenie się między punktem widzenia każdego z nich. Nie mam problemów z określeniem każdej postaci z osobna właśnie dzięki takiemu, mogło by się wydawać, drobnemu szczegółowi. Jednakże nie bez znaczenia jest również temat muzyczny. Przed czytaniem następnego fragmentu trzeba po prostu wysłuchać muzyki. W momencie kiedy utwór się kończy łatwiej jest pożegnać się z życiem danego bohatera, a kiedy rozpoczynają sie pierwsze dźwięki kolejnej piosenki – wczuć się w nową postać. Ponad to muzyka jest zachwycająca, do moich ulubionych powędrowały wszystkie kawałki, które polecasz (no może po za Muse, nie potrafie polubić ich muzyki na tyle by kochać każdy ich tekst).
Różnorodność postaci ma głowny wpływ na tak wysoką jakość opowiadania. Nie będe się rozpisywała nad każdą Twoja kreacją literacką z osobna, przyjdzie jeszcze na to czas, mam nadzieję niedługo, w następnych komentarzach (o czymś muszę później pisać, prawda?). Jak do tego momentu zachowujesz umiar w wątkach. Czyli plus za uśmiercenie Jamesa i to, że akcja jak na tak rozległy pomysł toczy się dość szybko. Dodanie nowych postaci, które mają tożsamość i są integralną częścią ficka wymaga pewnego rodzaju odwagi, bo może to wyjść banalne. Nie wyszło banalne. Zwłaszcza że Twoja ksywowiczka (bo nie imienniczka) nie jest głowną bohaterką, seksbombą, która podbija serce [...] (tu należy wstawić odpowiednio Edwarda/Emmetta/Jaspera/Carlisa/Jakoba/ i tak dalej...), Polly to postać drugoplanowa i za to mój podziw brnie ku szczytom. Dodam jeszcze tylko, że wątki Carlisa i Esme to moje ulubione, ponieważ są tak wspaniale niekanoniczne.
Sceny gdzie naprawde dałaś czadu. Seks w męskim kiblu bardzo pasuje do Jacka, przeczucie mi mówi że coś z tego wyjdzie i bedzie niemiło. Pogrzeb, nawet nie wiem jak skomentować, bo było to takie jak być powinno i jeszcze bardziej.
Kończąc. Brak tu emoknitów, gdyż tekst byłby nie czytelny. Nie ma również takich sformułowań jak zaj*tituriru dzieci nie czytać*ście i innych, ponieważ jestem zboczoną humanistką i nie pasowały mi tam, co nie oznacza, że nie jest zaje*tiruriru – miałyście nie czytać do cholery*ste. Jest – pisałam o tym wyżej i chyba moje zdanie już znasz.
”Dziękuję za komentarze i błagam o resztę, bo nie macie pojęcia, jakie to frustrujące, kiedy nikt nie chce podzielić się swoją opinią, a jedynie czyta.” Sama się prosiłaś.
Z wyrazami naprawde porządnego szacunku,
M.
:P :D :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bad_szejna
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 32 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 18:25, 06 Paź 2009 |
|
No to ja też wtrącę swoje 3 grosze...
Po pierwsze...czy ten tekst był betowany? Nie żeby jakoś szczególnie tego wymagał ale zasady to zasady...
Po drugie...bardzo podoba mi się w twoim ff to, że postacie nie są odrazu razem...moim zdaniem jest ich trochę za dużo no ale cóż...to tylko moja opinia..xD
Ogólnie bardzo podoba mi się twój ff...lubię dumę i uprzedzenie ale faktycznie..tytuł nie jest zbyt przyciągający...^^
Wena życzę i czekam na kolejny rozdział...^^
Pozdrowienia
bad_szejna |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez bad_szejna dnia Wto 18:26, 06 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
LaFleur
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Oahu
|
Wysłany:
Wto 21:13, 06 Paź 2009 |
|
<b>bad_szejna</b>, nie bardzo wiem czego dotyczył ten komentarz odnośnie bety. Nie wydaje mi się, żeby w tekście były jakieś błędy, jeśli tak, to chciałabym, żebyś mi je wypisała, będzie można je wtedy poprawić. A tak na marginesie, <i>Duma i Uprzedzenie</i> jest od początku betowana przez <b>zlyshit</b>, która moim zdaniem jest absolutnie bezbłędna. Nie wydawało mi się, że należy podkreślać to za każdym razem.
<b>majaczki</b>, nie mam pojęcia, kim jesteś, ale uwielbiam cię za twój komentarz. Nie chodzi mi o to, że jest aż tak przychylny (xD), ale o to, że tak szczegółowy i długi. No, może i o to, że aż tak pochlebny. To podniosło moją samoocenę;D Jeśli chodzi o postać Polly (nie mogłam się powstrzymać, żeby ją dodać; ), nie chciałam uczynić z siebie głównej postaci. Jestem jakby łącznikiem, pomiędzy wydarzeniami (przekonacie się o tym w kolejnym odcinku), stosunkami bohaterów i samą sobą. Jakkolwiek to brzmi.
<b>lilczur</b>, co do odczuć w stosunku do Kate, dokładnie taki efekt chciałam uzyskać. Dziękuję, myślałam, że mi się nie udało. Co do kwestii Marthy, rozumiem, że <b>lovee</b> ma swoje zdanie odnośnie tej postaci. Nie rozumiem go, ale szanuję. Moja droga, ty zawsze jesteś na nie, jeśli chodzi o mnie ;D
<b>Chochlico i Bieniutku</b>, jesteście dla mnie takim wsparciem, że sama nie wiem, jak mam wam dziękować. To, że wam się podoba tylko bardziej napawa mnie radością:D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bad_szejna
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 32 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 13:52, 07 Paź 2009 |
|
Nie chodziło mi o to że są błędy, bo ich nie ma, ale w regulaminie jest napisane,
że beta powinna być;-) tylko się tak zapytałam...;-)
I mam nadzieję że nie zrozumiałaś mnie źle...twój ff naprawdę mi się podoba i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału;*
Pozdrowienia
bad_szejna |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez bad_szejna dnia Śro 13:57, 07 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Black_Rose
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 10 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: miedzy niebem a pieklem
|
Wysłany:
Śro 17:19, 07 Paź 2009 |
|
Witam...
Postanowiłam przecztać Twoj ff, i co? No właśnie, widzę jest 6 rozdziałów to będzie co czytać. Wchodzę i od razu mnie odrzuciło! Cóż, tytuł nieciekawy, a do tego jeszcze ta przesadzona grafika, sory, już na wstępie mi się nie podobało, no ale co tam czytam, bo przecież najważniejszy jest tekst, fabuła prawda? Więc czytam, pierwszy, drugi, trzeci... rozdział i to wcale mnie nie zaskoczyło. Cóż, może to że ktoś zginął, ktoś kimś jest... tak jest w każdym prawie ff. Kolejna rzecz jaka mi się nie podobała to to że jest chyba z 10 punktów widzenia... Po co? Oki to może być interesujące, ale nie jest, z tego robi się wielki bałagan, a pozatym zaczęłam czytać punkt widzenia Belli i co? Zaraz się skończył, a grafika zajmuje większość strony... bez sensu, no ale cóż, Twoja "wizja" i Twój styl, także powodzenia. Szczerze nie podoba mi się i pewnie już tu nie zajrzę, chociaż jak będzie powiedzmy 15 part to zerknę i zobaczę czy coś się zmieniło, a jak się zmieni i mi się spodoba to zmienię zdanie, które oczywiście jest tylko i wyłącznie MOIM zdaniem!!!!
Cóż, pozostaje mi się pożegnać... Więc...
ŻEGNAM!
B.R. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Black_Rose dnia Śro 17:23, 07 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Maya
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!
|
Wysłany:
Pią 16:34, 09 Paź 2009 |
|
LaFleur napisał: |
Bardzo chciałam pożegnać Jake'a - przydupasa Belli. To też u mnie to kompletnie odrębna postać, która raczej nie będzie miała okazji do poznania Belli tak bardzo, jak to ma miejsce w związku z Nat xD |
quote]
Kocham cie !!! tak, nienawidze Jake'a i a jeżeli dowiedziała bym się, że Bella była by z nim w tym fantastycznym opowiadaniu, nie no załamka.
No ale :) A więc:
Moj boże ... A mnie tam sie podoba :) Bardzo, bardzo :)
Według mnie piszesz ciekawie i podoba mi się twój styl.
Twoje postacie są fajne, co prawda to prawda, gubie sie w nich i nie spamietałam jeszcze jaki wygląd mam natalie czy matrha i nie bardzo je ogólnie rozrużniam, no ale :) Podoba mi się. Pisz, pisz, pisz :)
Pozdrawiam. Ave Vena i no niech stracę ... cierpliwie czekam na kolejny rodział :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Pią 16:35, 09 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|