|
Autor |
Wiadomość |
Cornelie
Dobry wampir
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 297 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD
|
Wysłany:
Śro 20:42, 17 Mar 2010 |
|
Pozwolę sobie zamieścić pierwszy mój drabble w życiu xD Jak wyszło, tak wyszło, nie mi to oceniać.
Tekst pochodzi z finałowej rudny Turniej Połamanych Piór :)
Wieczność
Deszczowy poranek zrzucał z nieba srogie krople, odbijające się od powierzchni ulicy. Wampir uwielbiał taką pogodę, gdy wszystko pogrążone było w szarościach, nawet mieszkańcy. Dystyngowanie przechadzał się pomiędzy zalanymi ulicami, unosząc czarny płaszcz, który lada chwila utonąłby w brudnej kałuży. Widział przyodziane w długie suknie kobiety, rozglądające się na boki w poszukiwaniu powozu. Dobrze pamiętał ich zatroskane twarze, kiedy przychodziły po medyczną pomoc. Pamiętał strach w ich oczach i drżące dłonie. Starał się ze wszystkich sił sprostać zadaniu, pomagał tym, którzy tego potrzebowali. Forks liczyło sobie zbyt dużo biednych mieszkańców. Zbyt dużo śmierci i zmartwienia, które na zawsze zostawią ślad.
Ponadczasowość miejsca zależy nie tylko od krajobrazu, infrastruktury czy też ulic. Większość to mieszkańcy – ci dobrzy, którzy za każdym razem uśmiechają się na powitanie i ci źli, którzy nie zawahaliby się strzelić w plecy. Zmiana – zmiana jest dobra, gdy się wie, co trzeba zmienić. Forks miało zalety. Miało tętniące życiem serce, które po wyjeździe Cullenów zostało wyrwane i pogrzebane na dnie miejscowej studni. Miało pulsujące krwią żyły, które po czasie przestały pompować krew. Przestały oddychać. Jak mieszkańcy, którzy zapadli się w ruchome widmo porażki. Mieli szczęście, ale po opuszkach palców nie spływała ambrozja, lecz smutek i żal pomieszany z pustką.
Zmiany nadchodzą, bo są nieuniknione. Jak wszystko inne – coś przemija, by mogło powstać nowe. Obserwował, jak życie ludzkie z dnia na dzień staje się ważniejsze niż wszystko, co znał. Współczesność była lepsza – dostojniejsza w swej nieskazitelnej przepaści. Uśmiechał się, bo szarość przestała tłumić prawdziwe uczucia. Szczęście samo przechadzało się czystymi ulicami, pustka przestał drążyć warze, które niegdyś ukryte były za woalkami smutku. Wszystko się zmieniło, tak jak on, gdy dostał rodzinę. Forks przestało zapadać się w budynki, a wyniosło ponad strach. Uśmiechał się, bo dostrzegł nadzieję w źdźble trawy na polanie i w oczach tych, którzy wcześniej jej nie posiadali.
Bo czas przynosi nowe wiatry i horyzonty, które nigdy nieodkryte, teraz znalazły swojego zbawcę. Świat kręci się wokół ludzi. Świat i przeznaczenie są tym, co nieuniknione. Wierząc w przesłania, wierzysz w machinę napędzaną wiarą, która nie umiera, a trwa, niezrównanie do momentu, gdy nie pozostaje nic innego, prócz ludzkiej egzystencji i czasu. Wszystko przemija? Nie. Przemija strach i szczęście, przemija smutek i życie. Przemijają uczucia i nadzieje. Ale coś pozostaje takie samo, jak zawsze. Coś, co nawet w Forks zapuściło swoje korzenie głęboko w ziemię. Wieczność. Wieczność jest cierpliwa, gdy pogrążona we własnej wiedzy czeka na ostatnie krople deszczu. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Cornelie dnia Pią 10:39, 23 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Magic
Człowiek
Dołączył: 27 Lut 2010
Posty: 67 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 18:56, 17 Kwi 2010 |
|
Musze przyznac, ze ciezko sie czyta. Nie wiem tylko, czy winna jest forma, czy moze temat... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cornelie
Dobry wampir
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 297 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD
|
Wysłany:
Pią 10:38, 23 Kwi 2010 |
|
Kolejny cykl drabble pisanych na pojedynek z Rudością. Dziękuję Ci za wyrównane starcie - dedykuję Ci oto te drabble :)
I łzy są dla mnie obce, i śmiech mi nie znany*
On daje ci piekło
Poznać mistycznych władców wszechświata. Nieskalaność wampirzej egzystencji przez mijające wieki. Odbijający się od ścian głos sprawiedliwości wychodzący przez martwe od stuleci usta. Mrok okalający zmartwiony uśmiech, po którym ścieka krew tych, którzy zdradzili. Krew tych, którzy dostosowanie wzięli za przesąd. Kara nieunikniona i ostateczna, gdy raz wypowiedziana staje się prawdą i dobrem w społeczności. Nikniesz, umierasz, spalasz się w jego spojrzeniu niczym uwięziony ptak bez możliwości ponownego wzniesienia się w niebo. On daje ci piekło – swoistą metaforę pragnienia wolności, gdy wszystko inne staje się ciemnością. On daje ci niebo – gdy ból nie do zniesienia połyka kończyny. Uśmiecha się i zarzuca włosy, obserwując zgromadzonych. Posłuch i strach. Śmierć i życie. Decyzja wieńcząca egzystencję.
Swoje miejsce przywleka w mrok i cierpienie, zabawę i sąd. Swoje miejsce znalazł, gdy krew nie mogła płynąć szybciej, pompując życie w umarłe żyły. Głos wydobywa się z wnętrza, gdzie dusza zapomniała swojej drogi, a serce – zmieniło się i zniknęło. Dłonie przykłada do piersi, uśmiechając się lubieżnie, gdy płaszcz powiewa w rytm wypowiadanych słów. Mistyczność jego kroków nie pozwala na złudzenia. Obserwujesz obrazy wiszące na ścianie, poznajesz prawdę i wiesz, że to koniec. Mitologia nigdy nie kłamię, a świadomość jest tym, co ci pozostaje. Wydał ostateczny wyrok. Śmierć.
On nie był sprawiedliwy
Braterstwo jest rzeczą ważną, nawet, gdy nie łączy się poprzez więzy krwi. Historia mówi o trzech braciach, zjednoczonych pod flagą despotycznej władzy i nieumiarkowanej żądzy gaszenia pragnienia. Mitologia mówi o trzech wampirach sprawujących rządy mocnej ręki.
On nie był sprawiedliwy. Nie był spokojny. Serce przepojone mrokiem nie potrafiło okazać skruchy. Najgroźniejszy z nich wszystkich, majestat zła i despotyzmu. Majestat ciemności i lęku. Spoglądał na zgromadzonych obojętnym wzrokiem, czekając na rozwiązanie. Wiedząc, jakie będzie. Wykrzywił usta w grymasie, który przypominał uśmiech, ale wiadomo było, że on nigdy nie gościł na tej pięknej, marmurowej twarzy. Nie gościł od niepamiętnych czasów, gdy jako młodzieniec opuścił rodzinę w poszukiwaniu przygód. Smak wolności, który cierpko rozchodził się po języku, skończył się szybko i boleśnie, by przejść w stan słodkiego bólu, a później wiedzy o tym, czym się jest.
Teraz miarowo wciągał do płuc powietrze nasycone strachem i łaknął większego przedstawienia. Skinął głową braciom i ukazał rząd białych zębów, w każdej chwili gotowych do uderzenia. Absurdem wydawało się podziwianie jego niezłomnej sylwetki, odznaczającej się na tle zebranych. Absurdem było myśleć, że jest w nim coś więcej prócz złości i nieokiełznanej żądzy niszczenia. Woń roznosiła się po komnacie, napawając go radością. Krew i życie. I wieczny sen.
On dostarczał ciepło
Czas. Nie liczył go od setek lat. Od dnia, gdy ją stracił, tak samo jak własne życie, by zyskać coś absurdalnie nieosiągalnego, jak nieśmiertelność. Nie liczył sekund, dni, miesięcy i dekad, bo wszystko było takie same – czarne i białe, póki nie odnalazł ponownego sensu.
Analizował i przetwarzał. Przybierał wygląd znudzonego kaznodziei, który nie interesuje się sądem. I choć miał duszę, schował ją głęboko w głąb własnego „ja”, by nie musieć patrzeć na rozgrywającą się scenę przez pryzmat własnych uczuć.
Interpretował i rozmyślał. Nic nie mówiąc, wiedział, co trzeba zrobić i skinieniem głowy przekazywał wiadomość innym. Ciemne włosy spływały na ramiona, podkreślając bladość skóry.
On dostarczał ciepło. Jako jedyny potrafił czuć. Jako jedyny posiadał zalążki martwego serca, która dawno zostało rozbite na tysiąc niepasujących do siebie molekuł. Choć potrafił je poskładać, robił to rzadko, godząc się na bycie jednym z Wielkiej Trójki. Konsekwencje niosły za sobą cierpienie, a cierpienie śmierć.
Obserwował wiszące na ścianach obrazy swoich pobratymców i czuł nieodpartą chęć wyjścia. Wyjścia z tego kółka wieczności i krwi, kółka, które na zawsze zatrzymało się wokół niego.
Wpuścił do płuc przesycone strachem powietrze i znudzony skinął głową. Czerwone tęczówki zajaśniały blaskiem, a przez myśli przebiegło utracone na zawsze najdroższe słowo. Didyme.
* Charles Baudelaire – Piękno |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 21:40, 23 Kwi 2010 |
|
Czytałam tekst, więc wypada przyjść i parę słów napisać, choć już w zasadzie wszystko co miałam do powiedzenia mogłaś odczytać pod pojedynkiem, ale co tam
Jak wiesz w zestawieniu z tekstem Rudej Twój zdecydowanie u mnie wygrał. To nie jest już miejsce na porównania, ale chcę tylko zaznaczyć, że naprawdę nie uważam pracy Rudej za złą.
Po prost Twoja jest... nie wiem, prawie wybitna.
Po pierwsze przejrzystość tekstu powaliła mnie na kolana. Piszesz lirycznie, co z resztą wiesz, ale to dobrze, w końcu jesteś poetką, ale między tymi, wspaniałymi wersami doszukuję się wszystkiego, czego szukam. Wiem, masło maślane
Volturi to dość fajny temat na FF - nie jest ich zbyt wiele, a dobry pomysł i podejście uzupełniają to wszystko. Ty pokazałaś nam tutaj, że wampiry Meyerowskie nie muszą się nazywać Edward Cullen. Zarazem urzekło mnie to, że i Marek, i Kajusz, i Aro posiadają jakieś uczucia.
Gratuluję Ci tego tekstu i życzę weny, Korniaczku ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|