|
Autor |
Wiadomość |
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Czw 20:31, 26 Lis 2009 |
|
k8ello nawet nie wiesz jak ucieszył mnie kolejny rozdział
Pewnie będę się powtarzać ale tak już mam jak mi się coś podoba. Świetny styl, kapitalne postacie, dopracowane sceny, dopieszczone szczegóły. Jak tak dalej pójdzie to w grudniu widzę cię w dziesiątce najlepszych FF.
Drobiazgami potrafisz tworzyć doskonaly klimat opowiadania. Jackob i Rose w garażu? Drobiazg a ja mam wrażenie, że będą dobrymi kumplami ( a może coś więcej?). Delikatne dotknięcie przez Bellę ust Edwarda w lesie i określenie "pieszczoch" i już wiem, że to silna kobietka i nie będzie uzależniona od Eda tak jak w sadze.
Znowu to powtórzę: świetnie piszesz, obrazkowo. Tak, jak ja bardzo lubię.
Więc jeszcze tu wrócę, a ty wstawiaj kolejny rozdział, bo już się doczekać nie mogę |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
k8ella
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova
|
Wysłany:
Pon 19:46, 30 Lis 2009 |
|
Witam moich drogich czytelników. Tak, tak. Mam nowy rozdział i za chwilkę już go tu wklejam.
Wasze komentarze dają prawdziwego kopa i nakręcają mnie pozytywnie do twórczości.
Aurora Rosa - dziękuję, właśnie o taką Bellę mi chodziło. Choć oczywiście czasami i ona będzie się łamać
Viviaan - dokładnie tak i będą jeszcze inne ciekawostki, ale ciii...
*lullaby* - Jasper się pokaże
Larissa - urodziny... hmm... wszystkiego najlepszego! Kocham wiernych czytelników!
martka - przepraszam Cię kochanie, ale tak musi być
kirke - obiecuję się poprawić, tzn. dużo opisów i długi rozdział, a ocenę treści pozostawiam Tobie
Anex Swan - nie ręcz aza siebie, błagam! Tylko czytaj i pisz!
ukochana i wytrwała beta: dredzio (dziękuję)
Rozdział 7
Bella leżała na łóżku, gapiąc się w sufit. Czarna mucha usiadła na białej, równej powierzchni i rozpoczęła wędrówkę, rysując niewidoczne wzory. Jej trasa była kompletnie chaotyczna, nieprzemyślana. Raz szła w lewo, by zaraz skręcić w prawo, zawrócić i za moment znów przeciąć własną ścieżkę. Tak jak dorośli, którzy obierali jakąś drogę, starali się nią kroczyć, by po pewnym czasie zmienić zdanie. Jej matka, kiedyś najprawdopodobniej zakochana, postanowiła wyjść za mąż za tego jedynego. Przysięgała mu miłość i wierność, a potem złamała dane słowo i to niejednokrotnie. Szargała własną godność dla kilku chwil cielesnych uniesień. Bella nie mogła zrozumieć jej pobudek... Piękna, inteligentna kobieta, która miała wszystko – dom, męża, zdrowe dzieci, miłość, oddanie, spokój i czas, by zajmować się swoimi zainteresowaniami. Czego chcieć więcej? Z jakiego powodu to niszczyć? Z nudów... Może? Nie mogła przecież narzekać na rodzinę. Carlisle poświęcał jej każdą wolną chwilę, ulegał zachciankom, pielęgnował ich uczucie drobnymi gestami. Takie rzeczy nie mogą się znudzić! Nigdy za wiele miłości, zawsze nie dość codziennych sposobów na wyrażanie przywiązania, czułości. Widziała to wszystko w oczach ojca, w spojrzeniach, którymi prawie zjadał matkę. Dlaczego więc?
Westchnęła głośno, obracając się na brzuch. Oparła brodę na zgiętych rękach i zaczęła wymachiwać nogami jak mała dziewczynka.
Miłość to taki pusty frazes... I tak zawsze wszystko sprowadza się do chemii... Ot, weźmy na tapetę Cullena.
Przypomniała sobie jego twarz, niebieskie oczy, zmysłowe usta i ciepłe dłonie. Prawie poczuła jego gorący oddech na szyi, przebiegł ją dreszcz.
No proszę – westchnęła. – Najpierw mądre i wzniosłe wywody o głębokości uczuć, a gdy idzie o Edwarda, już się pocisz. Beznadzieja!
Leżący obok niej na poduszce telefon zawibrował. Spojrzała na ekran. Sms od Alice. Odblokowała klawiaturę i odczytała wiadomość:
Za pół godziny pizza u Pete'a. Będziemy we czwórkę.
Zerwała się z łóżka i pobiegła do łazienki przejrzeć się w lustrze. Musiała przyznać, że wygląda dobrze. Cerę miała nieskazitelnie gładką, może nieco za jasną, ale o apetycznych, zaróżowionych policzkach. Oczy były duże i ciemne, błyszczące za każdym razem, gdy się śmiała. Uśmiechnęła się do siebie, pokiwała z politowaniem głową i wyszła z łazienki, gasząc światło. Pożegnała się z Rose, pytając, jak się czuje. Po dziesięciu zapewnieniach, że wszystko jest w porządku i nic się nie stanie, jeśli posiedzi trochę sama, Bella dała za wygraną i wyszła z domu. Pogoda nie zachęcała do wycieczek. Na dworze było zimno, wiał przenikliwy wiatr, bardzo chłodny i do tego siąpił deszcz. Jak zwykle w Forks. Podeszła do auta i włożyła kluczyki. Już miała wsiąść do swojego morrisa, gdy oślepiły ją światła dużego samochodu. Przymknęła oczy, próbując rozpoznać markę. To był jeep Emmetta. Gdy stanął, właściciel otworzył drzwi i wrzasnął, przekrzykując działający silnik.
- Wsiadaj, maleńka! Dziś ja robię za kierowcę.
Alice siedziała z przodu, uśmiechając się do niej szeroko i machając, żeby się pospieszyła.
***
U Pete'a jak zwykle było dużo ludzi. To jedyne miejsce w Forks, gdzie można było przyzwoicie zjeść, posiedzieć i porozmawiać. Jak przystało na typowy amerykański diner, głównym punktem była szeroka lada, przy której rzędem ustawione stały wysokie stołki. Obecnie zostały pogrupowane po dwa lub trzy, w zależności od tego, z kim rozmawiała osoba na nim siedząca. Ściany pomalowane na przyjemny dla oka cytrynowy kolor, ozdobione były zdjęciami słynnych osobistości świata show businessu. Pod ogromnymi oknami stały prostokątne drewniane stoły ze skórzanymi ławkami obitymi jaskrawoczerwonym skajem, przy których można było ścisnąć nawet osiem osób. Z kilku brązowych głośników podwieszonych pod sufitem, słychać było popularną muzykę, zagłuszaną przez rozmowy i śmiechy nastoletnich klientów.
Przy największym stoliku na dziesięć osób, umieszczonym na podwyższeniu, siedzieli baseballiści w swoich nieśmiertelnych czerwonych kurtkach z białymi rękawami i napisami. Robili bardzo dużo hałasu, przekrzykując się zawzięcie i co chwilę rechocząc, przybijając sobie piątki z głośnymi okrzykami.
- Niektórzy myślą, że im głośniej, tym lepiej – mruknęła Bella w stronę Alice, próbując nie myśleć o tym, że Edward jeszcze nie przyjechał.
Ciekawe czy to znowu Maria? Jeden spacer, a tobie wydaje się, że co? Monopolistka?
- Pizza po hawajsku i trzy cole – powiedziała Miley, blond włosa kelnerka z problematyczną cerą, stawiając okrągła tacę z dymiącą wciąż pizzą i przed każdym ustawiła szklankę z napojem. Znudzonym wzrokiem powiodła po siedzących przy stoliku, po czym odeszła. Zapach oregano zmieszany z roztopionym serem unosił się, łaskocząc w nos i mieszając się ze słodkim aromatem ananasa. Nawet nie wiedziałam, że jestem taka głodna – pomyślała Bella, łapiąc za gorące ciasto i parząc sobie palce.
- Auu – jęknęła, machając ręką i łapiąc się za ucho.
- Ponoć pomaga – przyznał Edward, który pojawił się nagle nie wiadomo skąd.
- No wreszcie jesteś – skarciła go Alice. - Nieładnie tak kazać na siebie czekać. To przywilej płci pięknej.
- No cóż. Straciłem rachubę czasu - westchnął, siadając obok Emmettta i znanym gestem przeczesał włosy.
To, nie wiedzieć czemu, wywołało w klatce piersiowej Belli lekkie drżenie. Nieśmiało uśmiechnęła się do siedzącego naprzeciw chłopaka.
- Hawajska? - zagadnął, wąchając pizzę. - Kto zamawiał?
- Ja – przyznała Bella. - Mam słabość do szynki z ananasem. Nie lubisz?
- Nie przeszkadza mi.
- Dobra. Dosyć gadania. Jedzmy – skwitował Emmett, sięgając swoją dużą dłonią po pokaźnych rozmiarów kawałek ciasta. Ugryzł go i zamruczał z zadowoleniem.
- Boska jak zawsze.
- Smakowało by ci nawet, gdybyś jadł podeszwę. Jesteś głodomorem – oskarżyła go Alice.
- Sama spróbuj – przekomarzał się. - Musisz przyznać, że pyszności. - Mlasnął przy tym i wziął kolejny kęs.
Ciasto było miękkie, dobrze wypieczone. Cierpki smak sosu pomidorowego z oregano i bazylią mieszał się z serem, słonawą szynką i słodkim owocem.
- Pycha - przyznała Bella, odrywając palcami ciągnący się ser.
- Niezłe - potwierdził Cullen, wcinając końcówkę swojej porcji. - W Phoenix takich nie dają.
- Z pewnością tam miałeś większy wybór – stwierdziła Alice. - Dlaczego się przeprowadziliście?
- Ojciec dostał propozycję, a że mieliśmy dość życia w wielkim mieście, jednogłośnie stwierdziliśmy, że Forks będzie idealne.
- Chyba żartujesz? - wątpił Emmett. - Nie wiem, kto o zdrowych zmysłach wybiera zimne, mokre i zapyziałe miasteczko, a nie cieplutkie, słoneczne i do tego cudowne Phoenix.
Edward wzruszył tylko ramionami. Nie wyglądało na to, żeby chciał dyskutować na ten temat.
Ciekawe dlaczego? Ma coś do ukrycia? - zastanawiała się Bella, przyglądając mu się znad wysokiej szklanki pełnej coli, z której wydobywały się bąbelki gazu, łaskocząc ją w podbródek i policzki. Uśmiechając się, przetarła dłonią twarz.
- Twoja ulubiona potrawa? - zapytała Alice Edwarda.
Czas psychoanalizy... - westchnęła Bella, choć tak naprawdę była zadowolona, że nie musiała sama zaczynać tego typu rozmowy. Wprost świerzbiło ją, żeby zadać mu jakiekolwiek pytanie.
- Hmmm – zastanawiał się, patrząc jej prosto w oczy, jak gdyby tam kryła się odpowiedź.
Jak on to robi? - zamrugała oczami, czując, że jego wzrok wypala w niej dziurę.
- Chyba najbardziej lubię spaghetti po diabelsku – odchrząknął. - To znaczy na bardzo ostro, według mojego przepisu.
Gotuje? O Boże – jęknęła, dodając kolejny plus do listy rzeczy, za które można by go bardzo polubić.
- Ja się na to piszę – ucieszył się Emmett. - Gdybyś coś pichcił w najbliższym czasie, daj mi znać.
- Jasne stary. A wy co lubicie?
- Truskawki w czekoladzie - palnęła bez zastanowienia Bella. Właśnie patrzyła na jego usta, które skojarzyły się jej ze słodkimi owocami zanurzonymi w gorzkiej czekoladzie. Alice spojrzała na nią niedowierzająco.
- Ja tam lubię naleśniki z syropem klonowym – rozmarzyła się. - Zwłaszcza te twojej mamy. A propos, jak Rose?
- Chyba w porządku. Ma dwa szwy na policzku i kilka stłuczeń. Na szczęście obyło się bez większych obrażeń.
- Coś się stało? - zaniepokoił się Edward.
- Moja siostra Rosalie jeździła wczoraj na motorze bez kasku, no i miała wypadek.
Na te słowa jego twarz wyraźnie zbladła. Wyraz oczu mówił, że denerwuje się bardziej niż powinien. Dlaczego?
- Naprawdę wszystko w porządku – zapewniła i położyła dłoń na jego leżącą na stoliku rękę w geście pocieszenia. Uśmiechnął się blado, ale coś w jego wzroku wskazywało na to, że się przestraszył.
Co z nim? - Bella czuła, że musi się dowiedzieć o nim czegoś więcej.
- Ja przełknę z radością wszystko co gorące i ma w sobie mięso – podsumował Emmett, nieelegancko oblizując palce po ostatnim kawałku pizzy.
- Co ostatnio czytałeś? - Alice kontynuowała rozpoczętą wcześniej psychoanalizę.
- „Na wschód od Edenu” Steinbecka. Właśnie skończyłem. Znacie to? Historia dwóch rodów amerykańskich na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Zmagania dobra ze złem w duszy człowieka. Zauważyłem tam także wątek Abla i Kaina. Dwaj walczący o względy ojca bracia. Czytaliście?
Cała trójka zaprzeczyła.
- Ja czytam „Paragraf 22” - przyznała Bella. - Jestem w połowie.
Oczy Edwarda zabłysnęły.
- Heller jest świetny. Książka rewelacyjna. Pod grubą warstwą absurdalnego i dość brutalnego humoru kryją się refleksje nad paradoksami i zbiegami okoliczności. A te paraliżują nasze życie. Nie sądzisz?
- Najlepiej widać absurdalność sytuacji w czasie operacji Yossariana – zaśmiała się Bella. Inteligentna bestia!
- W ogóle facet udaje wariata, żeby nie zwariować.
- No nie... - zrzędziła Alice. - Co zacznę temat, wy musicie sami dyskutować?
- Alice, nie wtrącaj się, tylko słuchaj. Może się czegoś nauczysz – pouczał Emmett, bawiąc się przy tym jak dziecko.
- Daj spokój – burknęła.
***
Cała czwórka wyszła na zewnątrz. Było cieplej niż wcześniej i przestało wiać. Siąpił drobniutki, ale ciepły deszcz. Bella otuliła się kurtką i wcisnęła ręce do kieszeni. Alice wyminęła ją, wzięła Emmetta pod rękę i skierowała się w stronę jeepa, nie patrząc na przyjaciółkę.
- Jestem zmęczona. Em, odwieź mnie do domu. Edwardzie, zajmij się Bellą.
Dziewczyna spojrzała groźnym wzrokiem na przyjaciółkę. Uduszę, powieszę, poćwiartuję... Co ona knuje?
Alice zerknęła na nią, gdy nikt nie patrzył i mrugnęła porozumiewawczo.
- Jasne - zgodził się chętnie Cullen.
Chętnie? - Analizowała jego minę. Wyglądał na zadowolonego.
- Do jutra – krzyknęła Alice, machając ręką na pożegnanie.
Emmett zapalił silnik, zatrąbił i odjechał. Zostali sami. Zapadła cisza. Tylko z baru słychać było przytłumione głosy i muzykę. Edward podszedł bliżej, położył dłoń na jej lewym ramieniu , a potem poprowadził w stronę auta. Już miał otworzyć drzwi, gdy nagle zmienił zdanie. Oparł ją o samochód, blokując swoim ciałem. Dłonie położył po obu stronach jej głowy, zaglądając prosto w oczy. Jej serce zaczęło coraz bardziej przyspieszać, a ciało drżeć. Poczuła suchość w ustach, więc przełknęła ślinę.
- O czym myślisz? - zapytał nieco zachrypniętym głosem.
Zabiję Alice... albo jej podziękuję – odpowiedziała w myślach.
- O tym, że masz interesujący sposób zwracania na siebie uwagi...
- Co masz na myśli? - Wydawał się być rozbawiony.
Gestem wskazała na jego postawę.
- Czyżby ci się nie podobało? - Spytał z niedowierzaniem. Uśmiechał się. Tak, był bardziej niż rozbawiony.
- Tego nie powiedziałam – przyznała, odzyskując kontrolę. Spojrzała mu w oczy. Oparła dłoń o jego klatkę piersiową i poczuła, że serce bije mu tak głośno i mocno jak jej. Uśmiechnęła się lekko i zalotnie przymrużyła oczy. Przesunęła rękę w górę po swetrze opinającym nieźle zbudowane ciało. Dotarła do ściągacza i biorąc głęboki wdech, objęła go za szyję. Wplotła palce w jego włosy.
- Podoba mi się bardzo – szepnęła, stając na palcach i zbliżyła się do twarzy Edwarda. Musnęła go delikatnie,wstrzymując oddech. Usta miał słodkie, gorące i wilgotne. Westchnął cicho, rozchylając wargi. Słodki Jezu! Co jest?
W tym momencie Bella uderzyła głową w auto, po tym jak Edward spadł na nią. Ich zęby stuknęły o siebie, a chłopak syknął, łapiąc się za dolną wargę, z której leciała mu krew.
- O Boże. Rozcięłam ci wargę!
- Uważaj gdzie stoisz! - Usłyszała ostrzeżenie Newtona.
Spojrzała na niego z wściekłością, gdy wsiadał do BMW z głupawym uśmieszkiem na twarzy.
- Ja to załatwię – szepnął Edward. - Wsiądź do auta – poradził, otwierając jej drzwi.
Stała niezdecydowana. Obserwowała rozwój wydarzeń. Podszedł do niebieskiego auta, szybko otworzył je i dosłownie wyciągnął Mike'a na zewnątrz, przyciskając go za szyję do maski. Tamten bezskutecznie próbował stawiać opór. Machał rękami i obrzucił Cullena stekiem wyzwisk. Jednak Edward trzymał go mocno.
- Nigdy więcej tego nie rób! - Wycedził przez zęby, podkreślając każde słowo bardzo dokładnie. Po czym go puścił i skierował się do volvo.
- Edward – ostrzegła go Bella, widząc ruszającego na niego Newtona. Obrócił się momentalnie i uderzył przeciwnika prawą pięścią w szczękę. Coś chrupnęło.
- Auu! Złamałeś mi szczękę, Cullen! - wrzasnął, łapiąc równowagę.
- Wątpię – spokojnie odpowiedział. - Nie byłbyś w stanie nic powiedzieć.
- Przestańcie! - Bella weszła między mierzących się i najwyraźniej gotowych do dalszych przepychanek chłopaków. Obaj stali z zaciśniętymi pięściami, wpatrując się intensywnie w przeciwnika. - Co to, jakieś cholerne walki samców na rykowisku?! Uspokójcie się!
Z baru wyszło kilku baseballistów i szybko zbliżali się w ich stronę.
No to teraz się zacznie! - jęknęła, złapała Cullena za kurtkę i wepchnęła go do auta.
- Daj kluczyki! - syknęła, wsiadając do środka od strony kierowcy. Zanim ktokolwiek zdążył im przeszkodzić, odjechali. Bella kątem oka obserwowała właściciela auta.
- Co cię napadło? - Nie wytrzymała, widząc, że się jej przygląda.
Westchnął tylko, kręcąc głową.
- Przeszkodził nam. Nie mogłem mu tego puścić płazem.
- W ogóle cię nie znam – szepnęła. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Larissa
Wilkołak
Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 25 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]
|
Wysłany:
Pon 20:25, 30 Lis 2009 |
|
Tak! Wreszcie jest! *tańczyiśpiewazeszczęścia*
Och, k8ello, jak mi się podoba twoje opowiadanie!
Rozdział wreszcie długi, no, nie mam na co narzekać. :)
Jak ja nie znoszę Newtona! Aż zacisnęłam dłonie w pięści,
a to przecież nie jest rzeczywistość. Cóż, od urodzenia
jestem dziwna.
Edward oczywiście bohatersko wybrnął z sytuacji. I za to go lubię.
Nie jestem pewna, czy Emmett zjadłby podeszwę. Chociaż po nim
niczego nie można się spodziewać. :)
Kilka razy miałam rozciętą wargę... to nic przyjemnego. :(
Rozdział był wspaniały i - jak zwykle - czekam z niecierpliwością na następne.
Pozdrawiam i życzę bardzo dużo weny
twoja wierna czytelniczka
Larissa |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 21:33, 30 Lis 2009 |
|
ja nigdy nie rozumiałam kobiet, które denerwują sie na swoich mężczyzn na bronienie ich tyłka... ja tego ręcz wymagam - no co? facet ma być facet... przynajmniej wiadomo, że ma odpowiedni poziom testosteronu...
hm, k8ella, uwielbiam wprost, kiedy twoje ewidentne pasje lądują w opowiadaniu - ja też lubię Hellera... w ogóle lubię czytać...
masz ciekawe pomysłu i nareszcie Bella ma 'jaja' ... nie jest do znudzenia bierna, ale w miarę śmiało odpowiada Edwardowi na jego 'zaloty' - nawet nie wiem jak nazwać taką dziecinadę... :P
na razie jedyne o co mogę grzecznie prosić to to, żebyś używała entera... ciągły tekst tej długości to morderstwo moich oczu...
dziękuję za nowy rozdział - podobał się jak najbardziej, choć odeszliśmy od tematyki snu :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Viv
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 103 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp
|
Wysłany:
Wto 11:09, 01 Gru 2009 |
|
Czy im wiecznie ktoś musi przeszkadzać w całowaniu ? Kurcze już tak blisko było ! Wstrętny Mike zawsze się musi wtrącić !
Świetny rozdział , jak zawsze , długi to najwazniejsze !!
Czyżby Maria była siostrą Edwarda ? Miała jakiś wypadek może ? Tak mi sie jakoś skojarzyło po tym rozdziale ?Oczywiście , nie mam pojęcia co wymyślisz dalej , twoja fantazja i tajemniczość w tym opowiadaniu sprawia że chcę więcej i więcej !!
Pozdrawiam Viviaan |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anex Swan
Wilkołak
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^
|
Wysłany:
Wto 17:48, 01 Gru 2009 |
|
Tak, tak już jestem... Co ja mogę powiedzieć, "pisz dalej", "piękne, cudowne". Ja już tak nie mogę, za słodko mi się robi czytając te komentarze, ale ja sama nie mam się do czego przeczepić. I też będę, się tak słodko wypowiadała. No właśnie, wiesz, że bardzo podoba mi się twoja twórczość, styl oraz to w jaki sposób przedstawiasz bohaterów. Bella bardzo mi się podoba w tym rozdziale, nareszcie było trochę, przewagi, chyba tak to mogę określić. I będę na tyle nietaktowna ( heh, po co ja to mówię, czuję się jak jakaś hrabina, która wyraża się w podobny sposób ) i powiem ci, że naprawdę jestem fanką twojej twórczości. Nie wiem co powiedzieć, naprawdę nie mam jak się rozpisać. Cieszy mnie to, ze wstawiłaś trochę dłuższy rozdział, choć dla mnie i tak był za krótki ( niestety tak to już mam ). Jedna rzecz mi się nie podoba ( nie obraź się, ale jestem z siebie dumna, nie łubie tylko kogoś chwalić ) że te rozdziały mimo, że jest w nim trochę opisów, to jednak jak dla mnie trochę za mało, a masz tu duże pole do popisu, możesz opisać jakiś przedmiot, który na przykład przykuł uwagę Belli, chcąc nie patrzeć na kogoś czy coś w tym stylu, możesz dogłębnie opisywać uczucia. No dobra koniec z tym, są to tylko moje spostrzeżenia więc nie musisz zbytnio mnie słuchać. Życzę weny, czasu i nastroju na pisanie nowego rozdziału. A właściwie kiedy będzie nowy rozdział? ( wiem trochę za wcześnie się pytam )
Pozdrawiam Anex |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
k8ella
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova
|
Wysłany:
Wto 18:18, 01 Gru 2009 |
|
Anex Swan, dzięki, dzięki, ale... No właśnie. Muszę chyba stanąć w swojej własnej obronie. Akurat w tym rozdziale pełno opisów. A to mucha na suficie lub diner i pizza... Wiem, że to mało, ale w poprzednich było mniej, a nikt nie narzekał. Z tego powodu akurat przy tym rozdziale czuję się dotknięta . Oczywiście wezmę to pod uwagę i postaram się poprawić
W ogóle wszystkim stałym czytelniczkom i komentatorkom składam pokłony wdzięczności i cieszy mi się micha od ucha do ucha.
Czekam na wszystkie KK, bo pomagają mi w pisaniu, wymyślaniu i tworzeniu. Błagam komentujcie, bo to mnie nakręca. Udoskonalam swój warsztat. Nawet moja cudowna beta to zauważyła. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez k8ella dnia Wto 18:20, 01 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Wto 18:35, 01 Gru 2009 |
|
Mrrr Edward jest boski nareszcie ktos tak wykreował tę postać, że facet jest facetem!!! Za całą tę akcję Mike chyba spodziewałam się, że Ed mu twarz obije
Ogólnie bardzo mi sie podoba to jak kreujesz swoich bohaterów. Nie są to jakieś takie papierowe, płaskie twory. Podoba mi się to, że Bella nie jest ciamajdą do kwadratu. Nie biega jak głupia za Edwardem - sory dla pani Meyer ale książkowa Bella nie miała żadnego życia poza Edwardem i uważam to trochę za chore. Twoja Bella ma charakter, zainteresowania, pasje i spacery w nocy po lesie I sporo odwagi pakując się między dwóch facetów z zaciśniętymi pięściami.
Edawrd ... ze wszystkich wampirów w sadze był gdzieś w połowie listy moich ulubieńców. A ten twój odwampirzony jest boski. Ma swoje pasje, zainteresowania i nie tylko Bellę. Ogólnie jest ekstra gościem.
To ze piszesz świetnie juz wiesz, nie będę dalej słodzić i przepisywać postów moich poprzedniczek. Napisze tylko tyle, że z pewnością wrócę tutaj gdy wstawisz nowy rozdział
Weny i czasu |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
k8ella
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova
|
Wysłany:
Pią 14:58, 04 Gru 2009 |
|
Mam małego doła i notoryczny brak czasu, zatem zawita tu chwilowy przestój. Muszę wklikać rozdziały i wysłać becie. Przepraszam Was bardzo. Zresztą tak mała liczba KK nie nakręca do pisania. No chyba, że... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
martka
Wilkołak
Dołączył: 11 Lip 2009
Posty: 238 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 20:56, 04 Gru 2009 |
|
k8ella kolejny świetny rozdział. Jak tak dalej pójdzie to będę za Ciebie wysyłać te fragmenty do wydawnictw;) Masz przepiękny, poetycki język, dlatego z taką przyjemnością czytam nowe wersy. Przemyślenia Belli są naprawdę dojrzałe, to już nie jest bajka dla nastolatków. Edward jak widzę śmiało sobie poczyna, ale ma ku temu powody, bo jeśli chodzi o reakcje Belli na jego widok, to z pewnością ślepy by się zorientował:)) Natomiast ciągle intrygująca jest przeszłość młodego Cullena, więc już myślę o kolejnej części. Wiem, że czasu mało, zwłaszcza teraz, ale na litość Boską, błagam i zaklinam: nie karz długo czekać, ja sobie kompletuję książkę!!:))
Buziaki k8ella :* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez martka dnia Sob 21:29, 05 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Anex Swan
Wilkołak
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^
|
Wysłany:
Sob 17:02, 05 Gru 2009 |
|
Nie martw się to liczbą KK ich liczba nie jest wcale taka mała, nie którzy mają jeden komentarz na krzyż i piszą właśnie dla tej osoby, a ty masz niezły odzew. Właściwie przecież ładnie piszesz masz dobry pomył więc pisz dla mnie i dla innych którzy wpadają tu i komentują. Powinnaś się cieszyć, że nie ma samych osób które wpadną skomentują i więcej nie wracają, masz za to wierne czytelniczki takie jak my. Więc głowa do góry i szukaj wena, a czas... zobaczy się, my poczekamy ważne byś napisała kolejny rozdział
Pozdrawiam Anex |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Bells66
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 5 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 21:14, 06 Gru 2009 |
|
świetne opowiadanie znalazłam je nie dawno i już nie mogę doczekać się kolejnej części :) bardzo fajnie się je czyta pozdrawiam i czekam na cd. :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
*lullaby*
Człowiek
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 8:40, 07 Gru 2009 |
|
K8ella strasznie podoba mi się twój styl pisania, czytam wszystko jednym tchem i chcę wiecej. Każdy rozdział wydaje mi sie za krótki. Nie trać zapału kochana, codziennie tu zaglądam i sprawdzam czy przypadkiem nie pojawił sie kolejny rozdział. czekam z utęsknieniem, ciekawe co będzie w następnym??? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Larissa
Wilkołak
Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 25 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]
|
Wysłany:
Czw 7:38, 10 Gru 2009 |
|
k8ella, tak jak już napisała Anex Swan:
Nie przejmuj się tak małą ilością KK, bo masz
wierne czytelniczki, które nie przestaną komentować.
Uwielbiam twoje opowiadanie.
I spróbuj mi tylko zrezygnować z pisania.
W każdym razie ja, twoja wierna czytelniczka
przyrzekam, iż będę komentować to opowiadanie
aż do jego zakończenia.
Pozdrawiam
Larissa |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
k8ella
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova
|
Wysłany:
Pią 23:56, 11 Gru 2009 |
|
Wszystkim komentującym czytelnikom składam wyrazy wdzięczności i obiecuję nie mazać się, aż do następnego załamania. Jesteście cudowne i gdyby nie Wy, nie przebrnęłabym przez dwutygodniowy okres czarnej rozpaczy. Nie mogłam jednego sensownego zdania sklecić.
Larisso - obiecuję się nie przejmować i pisać. Ciebie proszę o to samo!
*lullaby* - cieszę się, że ciągle wracasz i że podoba Ci się moje grafomaństwo
Bells66 - witam i życzę miłej lektury
Anex Swan - Ty zawsze wiesz, co napisać, żeby dać mi kopa i żebym wzięła się w garść. Dzięki!
martka - nie długo i już jest zatem czytaj i kompletuj!
Aurora Rosa - tak widzę i Edwarda i Bellę i cieszę się, że Tobie też to odpowiada!
Viviaan - obiecuję, że następnym razem się pocałują!
kirke - dla Ciebie specjalnie zatrudniłam enter, więc powinno się lepiej czytać!
beta - dredzio (Dzięki! Powaliło mnie na kolana!)
Ten rozdział odkrywa rąbek tajemnicy Cullena, ale tylko troszkę! Czytajcie i komentujcie.
Rozdział 8
Właściwie, to o co mi chodzi? - zastanawiała się, leżąc na łóżku i wpatrując się w cienie na ścianie. Bezlistne gałęzie, poruszane wiatrem kiwały się w górę i w dół, jak gdyby machały do niej. Potrząsnęła głową, próbując zebrać myśli. Cullen wzbudzał w niej cały wachlarz uczuć, począwszy od zawstydzenia, przez namiastkę pożądania, aż do złości. Była na niego wściekła za dzisiejszy wieczór. Na początku ją rozczulił, kiedy zmartwił się wypadkiem Rosalie. Jego wyraz twarzy zdradzał głębokie zdenerwowanie. Ta bruzda między brwiami i zaciśnięte usta. Widziała, że coś go dręczyło. Potem na zewnątrz stał się pewny siebie i delikatny zarazem, gdy prawie się pocałowali. Pachniał jak powietrze po deszczu - orzeźwiająco i apetycznie. Przymknęła oczy, myśląc o niedoszłym pocałunku.
On wpływa destrukcyjnie na moje procesy myślowe – westchnęła.
Zastanawiała się, jak w ciągu kilku minut można przeistoczyć się z romantyka, w górę mięśni kierowanych testosteronem. Te zaciśnięte pięści, zmarszczone czoło, napięte plecy. W ogóle całe ciało wyglądało, jak gdyby przygotowywał się do skoku. To było dziwne, ale też fascynujące. Nigdy wcześniej nie widziała z bliska walczących ze sobą mężczyzn. Jej ojciec załatwiał sprawy w cywilizowany sposób. Przynajmniej nic nie wiedziała o przelewie krwi w jego wykonaniu. Z drugiej strony nie chciała, żeby jej facet dawał sobie wchodzić na głowę. Zaraz, zaraz... Mój facet! O Boże!
Zdenerwowana zakryła głowę kołdrą, zacisnęła mocno oczy i nakazała sobie natychmiast zasnąć. Niestety sen nie chciał nadejść, mimo jej usilnych starań. Po piętnastu minutach przewracania się z boku na bok, postanowiła pójść do lasu. Wstała z łóżka i zapaliła lampkę. Zarzuciła na zieloną piżamę w jabłuszka czarną bluzę z kapturem, włożyła ulubione czarne rurki, wełniane grube skarpetki w różnobarwne paski oraz szare tenisówki. Związała włosy w kucyk, nerwowym gestem odgarnęła z czoła niesforny kosmyk i zgasiła światło. Cichutko zamknęła drzwi i zeszła po schodach. W domu panowała cisza. Słychać było jedynie głośne tykanie starego zegara w korytarzu na parterze.
Dotarła do piętra rodziców, gdzie dostrzegła uchylone drzwi od ich sypialni, a przez szczelinę wydobywał się snop jasnego światła. Podeszła bliżej, zerkając do środka. Usłyszała dwa oddechy. Rodzice! Na kremowej, skórzanej kanapie siedział Carlisle bez koszuli i patrzył przed siebie. Na jego twarzy widać było zadowolenie, uśmiechał się nieznacznie, uważnie przypatrując się czemuś, co znajdowało się tuż przed nim. Wyciągnął przed siebie ręce, chwytając czyjeś dłonie i szepcząc:
- Ma cherie...
Bella odsunęła się szybko, nie chcąc przeszkadzać w tak intymnej chwili. Wreszcie się pogodzili! - uśmiechnęła się do siebie. Nastrój zdecydowanie się poprawił po tym, co zobaczyła, jednak szalone myśli wciąż nie dawały jej spokoju. Chciała się uspokoić i przestać myśleć o nim. Edwardzie Cullenie, który codziennie gościł w snach i myślach. Wcale jej się to nie podobało. Nie chciała czuć się z nim tak bardzo związana, uzależniona. To było niebezpieczne, wręcz żałosne.
Nawet nie zauważyła, gdy znalazła się na dworze wśród drzew. Czując wokół siebie znajomy chłód, zapach wilgotnej ziemi i szeleszczące liście pod nogami, uspokoiła się nieco. Wyłączyła chaotyczne myśli, które wciąż napływały i zakłócały nadchodzący spokój. Oparła się o drzewo, przytulając twarz do mokrej, chropowatej kory. Jej miękki policzek zniekształcił się pod naporem twardego drzewa, które przyjemnie chłodziło rozgrzane myślami ciało.
Obiecaj, że zaczniesz się zachowywać normalnie – spojrzała w górę i mrugnęła do księżyca, który właśnie znalazł przesmyk w chmurach i świecił na nią z góry. Srebrzyste cienie kładły się dookoła, tworząc bajkowy nastrój.
- Słyszałeś? Trzymaj za mnie kciuki.
Bello – szeptał głos tuż za nią. Obróciła głowę, by zobaczyć, kto do niej mówi. Jednak nic nie widziała, gdyż spowijała ją nieprzenikniona ciemność.
***
W czasie lunchu Bella siedziała na stołówce sama, przy stoliku, czekając na resztę towarzystwa. Obserwowała ludzi krążących po sali z tacami, siadających w ustalonych już dawno grupach i zabawiających się rozmowami. Niektóre pary trzymały się za ręce, inni szeptali do siebie, pochylając się nad stołami. Zastanawiała się, w jaki sposób Mike zamierza odegrać się na Edwardzie za poniżenie go w obecności dziewczyny.
O zgrozo!
Był z kolegami na przeciwległym końcu sali. Wyglądał na bardzo rozemocjonowanego. Wymachiwał rękami i o czymś żywo dyskutował, co chwilę spoglądając w stronę drzwi. Tamci wodzili za nim wzrokiem. Wyglądało to komicznie, gdy cały stolik co jakiś czas zmieniał pozycję równiuteńko, jak na komendę.
W drzwiach zobaczyła wysokiego chłopaka o brązowych, nieco przydługich, rozmierzwionych włosach. Przystanął na moment, rozglądając się w poszukiwaniu kogoś. Gdy jego wzrok zatrzymał się na niej, twarz rozjaśnił mu uśmiech. Zawadiacki, wzbudzający w niej miły dreszczyk. Kątem oka zauważyła ruch przy stoliku Newtona.
Tylko czekają... - domyśliła się. Jej reakcja była natychmiastowa. Wstała szybko i skierowała się wprost na nadchodzącego Edwarda.
- Cześć – uśmiechnęła się niewinnie i cmoknęła go w policzek, łapiąc pod rękę.
- Cześć? - Jego mina była bezcenna. - Wczoraj miałaś znacznie gorszy humor. Czemu zawdzięczam to miłe powitanie?
- Nie podoba ci się? - zacytowała go.
- Wręcz przeciwnie – pochylił się nad nią i szepnął jej wprost do ucha. - Uwielbiam, gdy jesteś taka nieprzewidywalna.
Miętowy oddech musnął twarz Belli, wywołując dreszcz pełznący wzdłuż kręgosłupa.
Nagle wszyscy wokół nich zaczęli wydawać okrzyki radości, klaskać, gwizdać i tupać nogami. Bella zarumieniła się troszkę i rozejrzała dookoła, ale nikt na nich nie patrzył. Powiodła wzrokiem za innymi, obróciła się i ujrzała powód ogólnej wrzawy. Przed samym wejściem na stołówkę, wśród gapiów stała obejmująca się para. Wielki Emmett trzymał w swych mocnych ramionach drobniutką Alice i całowali się namiętnie ku uciesze tłumu. Nie zwracali uwagi na to, gdzie są i że wszyscy na nich patrzą.
- Wow – westchnął Edward.
- Ma swoją deklarację – zaśmiała się cicho Bella, klaszcząc razem z pozostałymi obserwatorami. Zerknęła na stojącego obok chłopaka i poczuła ukłucie w sercu. Zazdrościła Alice. Nie do pomyślenia, Swan!
***
Wtorkowe spotkanie redakcji przedłużało się, bo zebrani nie mogli dojść do porozumienia, co do tematu kolejnego wydania. Wszyscy siedzieli wokół wielkiego stolika postawionego na środku sali. Pani Smith krążyła za ich plecami, przysłuchując się trwającym rozmowom. Gdy ktoś potrzebował jej pomocy, pochylała się nad nim i szeptała dopóki dana kwestia nie została rozwiązana. Emmett z Benem dyskutowali zażarcie o poezji.
- To tak jak z przeznaczeniem – podsumował ich Edward.
Bella spojrzała na niego zaskoczona.
- Dokładnie - podchwyciła Alice. - Fatum, które skazuje nas na takie, a nie inne życie.
- Przecież każdy kieruje sobą – nie zgodziła się Angela, stukając długopisem w stół.
- No tak, ale… pewne rzeczy są z góry zapisane danej osobie w gwiazdach.
- Alice - nie wytrzymała Bella, patrząc z niedowierzaniem na przyjaciółkę. Ona jest czasem niemożliwa! - Nie wierzysz chyba w te bzdury, którymi nas karmią w horoskopach! Każdy jest kowalem swego losu. Nie sądzę, żeby to, co się dzieje w moim życiu, wynikało z układu gwiazd i planet we wszechświecie.
- Z tego co wiem, Bóg wie o nas wszystko, bo to z góry zaplanował. Zatem nic innego chyba do nas nie należy, jak wypełniać jego wolę – broniła się. Oparła się pięściami o stół i podniosła na kolanach do góry. Przyjęła bojową postawę. Zawsze tak robiła, gdy była zdenerwowana. Wygląda jak wściekła kotka...
- Bóg dał nam wolny wybór – wtrącił się Edward. Siedział obok niej, niedbale oparty o krzesło. Jedna ręka zwisała luźno wzdłuż ciała, a drugą położył na jej oparciu, dotykając pleców Belli. - Pozwolił decydować o sobie.
- Ale za złe decyzje nas ukarze... - szybko odparowała Alice, gotowa do słownych potyczek.
- To nie hipokryta – westchnął Cullen, spoglądając na nią spod brwi. - Nie może i nie będzie ograniczać wolnej woli, skoro się na nią zgodził. Nie może zaprzeczać sam sobie.
- No to co? Wolno robić wszystko? Skoro nie ma kary? - nie dowierzał Emmett. Podparł brodę ręką i przyglądał się sceptycznie. Uniósł jedną brew w niemym pytaniu.
- Pozwala nam swobodnie działać, bo chce poznać siebie samego w każdym z nas. W tym co jest dobre i czyste, a także w tym, co niegodziwe. Przecież jest biel, czerń i różne odcienie szarości.
Wszyscy zerkali na Edwarda, nie wiedząc, co powiedzieć.
Dość oryginalne, ale trafne poglądy – pomyślała Bella.
- W końcu jest alfą i omegą, początkiem i końcem... - dodała głośno, chcąc go poprzeć. Pokiwał do niej głową ze zrozumieniem.
Zapadła cisza, którą przerwała pani Smith:
- To na co się decydujemy? Przeznaczenie? Bóg?
***
„I hope it's gonna make you notice someone like me” - śpiewał zachrypniętym głosem wokalista Kings of Leon. Bella nuciła pod nosem, jadąc na badania do szpitala. Muzyka ją uspokajała, a ona była trochę zdenerwowana. Nie lubiła tych corocznych testów, opukiwań i kłuć.
Jednak Carlisle nalegał, tłumacząc, że systematyczna diagnostyka pomaga we wczesnym wykrywaniu ciężkich chorób. To zaś jest podstawą przy leczeniu i daje stuprocentową pewność wyleczenia nawet raka. Dla świętego spokoju godziła się na te kilkugodzinne zabiegi, krzywiąc się jedynie przy pobieraniu krwi. Inne tortury znosiła z godnością. Mam nadzieję, że nie będzie chciał mnie trzymać za rękę – uśmiechnęła się do wspomnień.
Mała dziewczynka z brązowymi kucykami biegnie ile sił w nogach po szpitalnym korytarzu w prost w ramiona uśmiechniętego mężczyzny w białym kitlu.
- Tatusiu – prosi ze łzami w oczach. - Ja nie chcę, żeby pani mi robiła pobieranie...
- Ależ kochanie – uspokaja ją, głaszcząc po głowie i całując w czoło. - Chyba rozmawialiśmy o pobieraniu krwi. To naprawdę nie boli, a tatuś chciałby wiedzieć, czy jesteś zdrowa. Sam zbadam twoją krew.
- Naprawdę?
- Oczywiście, słonko. A jeśli chcesz, to pójdę teraz z tobą i potrzymam cię za rękę. Wtedy na pewno nic nie poczujesz.
Dziewczynka kiwa głową, zgadzając się. Chwyta rękę mężczyzny i oboje udają się do laboratorium.
Bella podjechała na parking miejscowego szpitala i zaparkowała mini morrisa blisko wyjazdu, żeby nikt jej nie zablokował. Gdy wysiadła, rozejrzała się w poszukiwaniu samochodu Rosalie. Nigdzie go nie było, zatem jeszcze nie dotarła. Wzruszyła ramionami i stwierdziła, że nie będzie na nią czekać na zewnątrz. Na to było zdecydowanie za zimno. Otuliła się szczelniej kurtką, chroniąc szyję przed nieprzyjemnymi podmuchami wiatru i ruszyła ku wejściu.
Edward tutaj? - zdziwiła się na widok srebrnego volvo stojącego nieopodal parkingu dla karetek. Przypomniała sobie, że gdy w sobotę przywiozła Rose, jego auto też tu stało, nawet w tym samym miejscu. Co on, sprząta tu? Zapytam ojca.
Weszła do środka i od razu uderzył ją znajomy zapach środków dezynfekujących. Nie znosiła go, wręcz przyprawiał ją o dreszcze. Wyminęła grupkę oczekujących pacjentów i wsiadła do windy, kierując się do gabinetu Carlisle'a. Jechała krótko i zanim zdążyła o czymkolwiek pomyśleć, drzwi otworzyły się przy charakterystycznym dźwięku.
Szła szaro-zielonym korytarzem oświetlonym nieprzyjemnym, zimnym światłem jarzeniówek. Ten obraz kojarzył się jej z prosektorium, choć nie wiedziała dlaczego, bo tak naprawdę nigdy nie tam nie była. Po obu stronach znajdowały się sale oddziału onkologicznego, którego ordynatorem był jej ojciec. Z tego powodu od dziecka Bellę przerażały wizyty u niego. Wszyscy ci chorzy ludzie wzbudzali w niej lęk. Na widok kobiet i dzieci w chustkach na głowach, bladolicych dziewczyn i chłopców o wielkich, smutnych oczach serce ściskało się jej w rozpaczy. Zatonęła w ponurych myślach i nagle usłyszała znajomy głos dochodzący z jednej z sal.
Podeszła bliżej do uchylonych drzwi i zerknęła do środka, starając się, by nikt jej nie zauważył. Sala była niewielka, dwuosobowa, można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że była przytulna. O ile w ogóle takie miejsce może być przytulne. Ściany były w ciepłym, kremowym odcieniu, w oknie wisiały koronkowe firanki z pomarańczową lamówką. Jak w domu... - stwierdziła z zaskoczeniem.
Na łóżku pod oknem, w jaskrawoczerwonej pościeli w serduszka leżała dziewczyna w błękitnej chustce w kwiaty. Jej blada twarz leżąca na poduszce kontrastowała z barwą materiału. Miała podkrążone, chabrowe oczy, w których migotała iskierka radości, gdy patrzyła na swego rozmówcę. Uśmiechała się do siedzącego przed nią chłopaka. Bella widziała jego plecy w ciemnozielonej bluzie. Tę fryzurę poznałaby wszędzie. Ciemne, przydługie, rozczochrane włosy, które przed chwilą przeczesał palcami. Słuch jej nie zawiódł, wiedziała, że to Edward.
- Nie byłbym tego pewien w stu procentach, Mario – usłyszała jego roześmiany głos. Dziewczyna w odpowiedzi zachichotała cicho.
Tego było za wiele. Co to jest? Cholera! - jęknęła cicho i szybko wycofała się z framugi drzwi, będąc pewną, że ją usłyszeli. Oparła głowę o ścianę, biorąc głęboki wdech. Poczuła nieznane uczucie pełznące wzdłuż brzucha i obejmujące klatkę piersiową w stalowym uścisku. Swan! Ty chyba już całkowicie zgłupiałaś! Zazdrościć dziewczynie chorej na raka?! - Stuknęła się otwartą dłonią w czoło. Ochłonęła, ale w piersiach nadal czuła nieprzyjemne mrowienie. Zaczęła się zastanawiać, kim ona była dla Cullena. Chyba nie jego dziewczyną? Był w Forks od dziesięciu dni, a zażyłość między nimi dość znacząca. A ja? Co robił ze mną? Bawił się? Zdradzał ją?- Jesteś, kochanie – usłyszała głos Carlisle'a.
- Cześć, tato – westchnęła, przytulając policzek do pachnącego lekarstwami, szorstkiego fartucha.
- Gotowa? Jakoś dziwnie wyglądasz. Coś się stało?
- Nie – zaprzeczyła cicho.
- No to chodźmy.
Objął ją ramieniem i zaprowadził do gabinetu zabiegowego.
- Najpierw najmniej przyjemne rzeczy – uprzedził, otwierając drzwi i lekko popychając ją do środka. - Mam potrzymać cię za rękę, jak kiedyś?
Skrzywiła się i spojrzała na niego w stylu „bardzo śmieszne”. Usiadła na fotelu, podciągając rękaw szarej bawełnianej bluzki.
- Witam – powiedziała pulchna pielęgniarka, zakładając gumowe rękawiczki. Zapewne Carlisle już z nią wcześniej rozmawiał i była na wszystko przygotowana. Posłała Belli promienny uśmiech, zapewniając:
- Nie będzie bolało, złociutka. Zaciśnij pięść - poinstruowała, zakładając wąską opaskę na ramię powyżej łokcia, po czym zacisnęła ją mocno. - Popracuj ręką, świetnie.
- Morfologia, OB, cukier, ALAT, ASPAT, Susan.
- Oczywiście, doktorze – odpowiedziała pielęgniarka i Bella poczuła zimną igłę, która wbiła się w jej skórę. Uczucie było nieprzyjemne, ale do wytrzymania. Ostrze weszło głębiej w żyłę. Uff! Najgorsze już było za nią. Zamknęła oczy i czekała. Pielęgniarka zdjęła opaskę, przycisnęła mokry wacik do skóry i wyjęła igłę.
- Przytrzymaj mocno przez kilka minut i pamiętaj, żeby nie zginać ręki.
- Dziękuję, Susan – Carlisle przesłał jej uśmiech.
- Do zobaczenia, doktorze – powiedziała, podnosząc głowę znad fiolek, które właśnie skrzętnie opisywała. Mrugnęła do Belli.
- Do widzenia.
Bella zbierała się na odwagę, próbując dotrzymać ojcu kroku.
- Tato... Mam pytanie.
- Słucham.
- Widziałam u ciebie na oddziale mojego kolegę.
- Chory? Kto? - próbował zgadnąć.
- Nie. On chyba kogoś odwiedzał – nie chciała przyznać się, że kogoś podglądała.
- Ach. Masz na myśli Cullena – spojrzał na nią pytająco, a zobaczywszy rumieniec, kiwnął tylko głową. - To wolontariusz. Przychodzi codziennie na oddział i dotrzymuje towarzystwa chorym. Zajmuje się tym już od półtora roku, jeszcze w Phoenix miał swoje osiągnięcia. Świetny chłopak – dodał, patrząc znacząco na Bellę.
Poczuła, że płoną jej policzki. Nie mogła wymyślić jednego konstruktywnego zdania, w związku z tym co usłyszała. Wiedziała jedynie, że nie będzie mogła dziś zasnąć. Z niecierpliwością będzie oczekiwać na sen. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez k8ella dnia Sob 0:14, 12 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
wireless
Wilkołak
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Roberta :D
|
Wysłany:
Sob 11:18, 12 Gru 2009 |
|
Cholera, podoba mi się. Bardzo.
Zaczęłam czytać już dawno i ciągle czekam na kolejne aktualizacje, ale jak zwykle nie miałam chęci komentować. Przecież komentarze motywują najbardziej!
Zacznę od tego, co mi się podoba. Lubię Twojego Edwarda. Ciekawi mnie jego tajemniczość, ta zawiłość, uczucia, myśli. Wszystko. Jestem jego ciekawa. Matulu, gdy uderzył Newtona, zaparło mi dech w piersiach. Ja też chcę kogoś takiego! *maaaaaarzy*
Bellla ... ujdzie. Zwykła nastolatka, zwykłe problemy.
Carlisle? Cóż za ojciec! Jaki opiekuńczy i troskliwy ... Twoje opisy sprawiają, że w moich oczach jest on człowiekiem idealnym.
Reszta bohaterów też mi się podoba.
Masz u mnie duży plus za opisy i dialogi! Wszystkiego po trochu, z umiarem. Tak trzymać!
Fabuła jest ciekawa i interesująca, nie powiem. Zaciekawiłaś mnie, dlatego czekam na więcej. Ach, i mam jedną prośbę! Rozwiń trochę wątki z pozostałymi postaciami, żeby ich nie krzywdzić.
*zastanawia się co jeszcze dopisać*
Pozdrawiam i życzę duuużej ilości pomysłów, Wireless. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Larissa
Wilkołak
Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 25 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]
|
Wysłany:
Sob 12:07, 12 Gru 2009 |
|
Och, no... Znowu nie mam pomysłu na konstruktywny komentarz.
Rozdział świetny, wspaniały, zjawiskowy, bardzo dobry...
Mogłabym jeszcze długo tak wymieniać, powoli przechodząc z języka polskiego
na słowacki, ze słowackiego na angielski, a z angielskiego na niemiecki.
Czyli Edward jest wolontariuszem? Hm... Dobry z niego chłopak. :)
A ta Maria... Jest chyba tylko jedną z jego podopiecznych, prawda?
Nie ma między nimi żadnego romansu? Mam dużo pytań, oj, bardzo dużo. :)
Podoba mi się, że połączyłaś Emmetta z Alice. To takie... oryginalne.
Pisz dalej, bo jestem ciekawa następnych rozdziałów.
Pozdrawiam, życzę weny, czasu i chęci do pisania.
twoja wierna czytelniczka
Larissa |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Viv
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 103 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp
|
Wysłany:
Sob 12:42, 12 Gru 2009 |
|
Ach ! A więc Maria jest pacjentką a Edward wolontariuszem - no proszę jaki dobry chłopak ! Kto by się spodziewał ? Bardzo mi się podoba twój Edward , taki prawdziwy facet z jajami , nie jest przeidealizowany jak przeważnie , aż mdły .
Rozdział świetny , jak zawsze . Ciekawe dialogi i opisy . Troche mi brakuje reszty towarzystwa , ale może coś jeszcze o nich napiszesz
Zycze weny i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy i ten obiecany pocałunek ! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nellkamorelka
Wilkołak
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 102 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany:
Sob 13:07, 12 Gru 2009 |
|
dopiero dzisiaj trafiłam na Twoje opowiadanie, ale nie ma tego złego...:)
dzięki temu mogłam przeczytać tyle rozdziałów na raz:) bardzo mi się podoba Twój styl pisania - piszesz lekko, z humorem, wiesz kiedy wprowadzić nutkę oczekiwania, wiesz kiedy zaskoczyć czytelnika nagłym zwrotem akcji... bardzo podba mi się Twój Edward - taki 100% facet pełen sprzecznych emocji, poddający się chwili, dokładnie tak widziałam Edwarda czytając Meyer - więc wielki ukłon w Twoją stronę:)
naprawdę tylko mogę Ci pozazdrościć weny moja droga:) wciągnęłaś mnie w swój świat tego ff - i za to Ci dziękuję:)
czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i serdecznie pozdrawiam:)
Nellka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
k8ella
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova
|
Wysłany:
Sob 16:46, 12 Gru 2009 |
|
Wchodzę i patrzę, i oczom nie wierzę. Tyle komentarzy... Serce rośnie. Dziękuję Wam drogie czytelniczki! Jesteście dla mnie takie miłe, że muszę się wziąć do pracy, bo mam napisany tylko jeden rozdział, a potem dłuuuuuuuugo nic. Zatem zabieram się sumiennie do pracy. Obiecuję, że będzie się działo dużo jeszcze i postaram się sprostać Waszym wymaganiom.
Witam nowe czytelniczki, a wierne gorąco pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez k8ella dnia Sob 16:59, 12 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|