|
Autor |
Wiadomość |
elsewhere
Człowiek
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mile od normalności
|
Wysłany:
Wto 22:22, 01 Wrz 2009 |
|
„Jeśli kiedyś wybrać będę mógł jak to zrobić
To przecież dobrze, dobrze o tym wiem
Chciałbym umrzeć z miłości
Nie na krześle, nie we śnie
Nie w spokoju i nie w dzień
Nie chcę łatwo, nie za sto lat
Chciałbym umrzeć z miłości
Nie bez bólu i nie w domu
Nie chcę szybko i nie chcę młodo
Nie szczęśliwie i wśród bliskich
Chciałbym umrzeć z miłości”*
Kolejny zmierzch minął.
Żegnałem kolejną noc.
Poprzez granat nieba powoli zaczęło przebijać się słońce. Delikatnie, nieśmiało rozdzierało sklepienie niebieskie. Każdego ranka o tej samej porze, nim jeszcze nastał świt, łączyłem się w bólu z niebem. Rozdzierany od środka przez słońce.
Po raz kolejny w tych, 1 209 600 sekundach, jakie minęły od jej odejścia, umieram.
A wydawałoby się, że skoro moje serce nie bije, to nie może pęknąć. Że skoro owy mięsień nie pompuje mojej krwi, a ona nie dostarcza do moich komórek tlenu, to już umarłem.
Ponad siedemdziesiąt lat temu…
I cóż byłaby to całkowita prawda z medycznego punktu widzenia.
Jestem ewenementem natury. Czymś, co istnieć nie powinno. Zaprzeczeniem wszelkich praw.
A mimo to moje martwe ciało i nieśmiertelna dusza egzystowały, ba nawet w pewien sposób ożyły.
Za sprawą jej cudownego, słodkiego zapachu. Miękkości jej ciała, pąsowych warg.
Póki jej nie spotkałem moje życie było bezwartościową podróżą bez celu. Czułem się jakbym wsiadł do pociągu i jeździł nim na żadnej stacji nie wysiadając, czekając gdzie mnie zawiezie.
Ona okazała się być przystanią. Ostoją dla zmęczonego umysłu. Czynnikiem, dla którego w 1918 roku niedane mi było umrzeć. Odpowiedzią na tak wiele razy zadane pytanie.
Pokochałem ją bezgranicznie.
Pokochałem egoistycznie.
Pokochałem do bólu.
Pokochałem ponad wszystko.
Kochając pozwoliłem odejść.
Dałem jej możliwość wyboru, drżąc z każdą sekundą, podczas, której się wahała. Umierając z każdą setną sekundy, kiedy jej usta wypowiadały imię mężczyzny, z którym chciała spędzić resztę życia.
Nie zatrzymywałem jej…
Nie ma na świecie rzeczy, którą mógłbym zrobić czy słów, które mógłbym wypowiedzieć, aby ją zatrzymać.
Aby zmienić bieg jej uczuć.
Miłość… całkiem zabawna rzecz.
Potrafi nawet martwego pobudzić do życia. Napoić go euforią by przechadzał się pijany ścieżkami życia.
Niestety jak się przekonałem potrafi także zabić coś, co już od dawien dawna żywe nie jest. Potrafi odebrać sens istnienia.
Być tym przysłowiowym „ gwoździem do trumny”.
Decyzję podjąłem w tej samej chwili, w której miękkie wargi Isabelli wymawiały imię „Jacob”. W mojej pamięci istnieje każdy kolor, każdy dźwięk, każdy najmniejszy szelest tamtego momentu.
Ból rozrywanego serca, krzyk cierpiącej katusze duszy.
Potwór rozrywający więzy, wyginający pręty klatki i uciekający ze skowytem zranionego zwierzątka.
Każde uderzenie jej przerażonego serca.
Chyba wieki temu powiedziałem Belli Swan, że bez niej nie miałbym, po co „żyć”.
I czując się bezgranicznie pusty… wiem, że śmierć to nie taka zła rzecz.
Coś, co i tak musiałoby się dokonać.
Kiedyś.
I chciałbym zrobić to tu.
Na tej przeklętej polanie, na której moja miłość przekroczyła granice śmiertelności. A dłonie anioła pierwszy raz rozgrzały zimne ciało. Gdzie miliony słów znalazło wyjście. Tysiące uczuć zostało poukładanych, na właściwie miejsca.
Gdzie lew oddał serce przestraszonemu jagnięciu.
Bardzo powoli wstałem, starając się zapamiętać każdy szczegół tej chwili. Mimowolnie przypominając sobie jej gesty, miny, smak i zapach.
Drogę do samochodu przebiegłem. Może by pozostawić te wspomnienia za sobą, albo by po raz ostatni poczuć się wolnym.
Pierwsze promienie słońca odbijały się od srebrnego volvo, którym wybierałem się w ostatnią podróż. Moja zimna ręka swobodnie otworzyła drzwi. Moje martwe ciało, jak zawsze świetnie wpasowało się w siedzenie kierowcy. Przez mój mózg po raz ostatni przewinęli się ludzi mi najbliżsi. Ci, którym zawdzięczałem każdy cal wieczności.
Najbardziej martwiłem się o Alice.
Wiedziałem, że w którymś momencie w jej ślicznym, pełnym optymizmu umyśle, pojawi się wizja.
Wizja czarna i mroczna.
Jak Edward Cullen umiera z miłości
Z jedynego powodu, z którego chciał umrzeć.
Nim nastanie jutro świt.
„Ten brzask i hosanna, czerwienne świetlice
Więc bladły konając, zwilczone księżyce
Spójrz, zorza jest ranna, lecz dalej trwa życie
Rzekł chłopak kochając dziewczynę o świcie”**
* Myslovitz - "Chciałbym umrzeć z miłości"
** Michał Bajor - "Przedświt"
&&&
Jest to moja pierwsza miniaturka, więc proszę o nie zjedzenie mnie żywcem.
Chętnie przyjmę wszelkie rady i konstruktywną krytykę. Tym bardziej, że kiedy sama czytam ten tekst czegoś mi w nim brakuję, więc może ktoś z was mi cos podsunie.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez elsewhere dnia Nie 17:43, 06 Wrz 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Wto 22:34, 01 Wrz 2009 |
|
Sama się dziś wkleiłam, więc siłą rzeczy chadzam sobie po kawiarence ^^
W oczy rzucił mi się błąd:
razem się to pisze!
Poza tym mam dziwne wrażenie, że ten tekst nie był betowany, a to jest konieczność na tym forum :P
Co do samej treści to smutna. Ja zawsze zbyt współczuję Edwardowi i podkreślam to na każdym kroku. Masz dobry styl a to przy takich miniaturkach jest podstawą. Ładnie wychodzą Ci zdania choć niekiedy coś mi zgrzyta. Lubię tą piosenkę więc to też robi swoje. Podobało mi się, że tematyka jest dość rzadka. Sam pomysł, że Bella wybiera Jacoba jest dość niespotykany a opisanie tego z punktu widzenia Edwarda jeszcze bardziej. Jakoś końcówka do mnie nie przemówiła. Ogólnie mi się podobało, ale nie zachwyciło. Chcesz rady, to przede wszystkim ćwiczyć ^^ i beta!
pozdrawiam
niobe |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Wto 22:35, 01 Wrz 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
VampiresStory
Zły wampir
Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 325 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Nie 17:41, 06 Wrz 2009 |
|
Weszłam, przeczytałam. Lubię teksty pełne magii, uroku, przymiotników rodem z poetyckich książek.
Ale tutaj byłam po prostu znudzona. Błędów jest dużo, ale nie chce mi się ich wszystkich wypisywać, bo jestem zmęczona. Kopiuj-wklej mnie nudzi.
Ale dwie rzeczy muszę poprawić, bo jak to widzę, to wyję o siekierę!
Cytat: |
Decyzję podjąłem w tej samej chwili, w której miękkie wargi Isabelli wymawiały imię „Jackob”. |
Kto to, do cholery ciężkiej, jest Jackob?
Jacob!
Cytat: |
Jak Edward Cullena umiera z miłości… |
Edwardzina Cullennina.
Edward Cullen umiera z miłości.
Na forum jest taki punkt, że trzeba mieć betę. Ty jej niestety nie miałaś, dlatego nie obraź się na powyższy komentarz. Wiesz, czego mi tu brakuje? Odrobiny zwyczajności. Prostoty. Nie tylko przesłodzonych, poetyckich opisów, ale także zwykłych, trafiających do czytelnika, uczuć. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|