|
Autor |
Wiadomość |
losamiiya
Dobry wampir
Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 212 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.
|
Wysłany:
Wto 16:30, 19 Sty 2010 |
|
Miniaturka opisuje losy Belli i Edwarda w Volterze oraz po powrocie, gdzie wszystko potoczyło się zupełnie inaczej, niż nam to znane.
Przygotowana na krytykę, wstawiam, wyczekując opini..
*wdech, wydech*
Beta: Nellas – dziękuję raz jeszcze :*
Podjechaliśmy pod dom. Przez całą drogę w aucie panowała grobowa cisza. Tylko Charlie, co jakiś czas, spoglądał na mnie, oczekując wyjaśnień i równocześnie zadając setki niemych pytań.
Nie miałam siły wysiąść z samochodu. Byłam teraz gdzie indziej, w nicości. Nie rozmyślałam o niczym. Nie potrafiłam myśleć.
W szpitalu nauczono mnie, że lepiej się nie odzywać, nie zastanawiać. Żyć w swoim wyimaginowanym świecie, z zachodami słońca pięć razy na dobę.
A teraz, co zrobię? Nie mogę żyć normalnie. Nie po tym, co się stało.
Stanęłam na wprost domu, promienie słońca padały prosto na moją twarz, uniosłam głowę, by nacieszyć się nimi choć przez chwilę.
Charlie zaprowadził mnie do pokoju, gdzie, jak twierdził, pozmieniał kilka rzeczy, żebym czuła się lepiej.
Niby co? Mógł pozabierać wszystkie rzeczy, które niegdyś dostałam od mojego ukochanego, schować je, lub wyrzucić, jednak nie zmieniało to niczego.
Ja wciąż pamiętałam. Jak przez mgłę, lecz mimo paromiesięcznego leczenia, by wybić mi z głowy wszelkie stwory (tudzież wampiry), które miały zamieszkiwać małe miasteczko Forks, pamiętałam…
- Dziękuję tato, możesz zostawić mnie teraz samą? – zapytałam ojca dość pewnym tonem.
- Bells, dobrze się czujesz?
- Tak tato. Proszę, gdy będę czegoś potrzebować zawołam. – Ojciec ze smutną miną opuścił mój pokój i udał się do saloniku.
Przysiadłam na łóżku. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, szukając dowodów na Jego istnienie.
Nie było nic. Czułam się dokładnie tak jak wtedy, gdy byłam w szpitalu. W pokoju o białych ścianach, nie wypełnionym niczym, z wielką szybą i nicością.
Poza paroma szczegółami, niczym się od siebie nie różniły.
Poczułam lekkie znużenie, pewnie po lekach i długiej podróży autem. Rozpakowałam swoje rzeczy i położyłam się, wyczekując snu.
***
Staliśmy na wprost Ara. Jego twarz była tak porcelanowo piękna, gładka, nieskazitelna. Kąciki jego ust uniosły się ku górze.
Czekaliśmy na werdykt, który miał decydować o naszym dalszym istnieniu.
Edward jeszcze mocniej chwycił mnie za rękę, szepcząc mi do ucha, że nic nam nie będzie.
Wierzyłam mu. Jak zawsze.
Alice została zabrana do osobnej komnaty, nie wiedziałam dlaczego, ale wzbierał we mnie jeszcze większy niepokój.
Nie potrafiłam ułożyć tego w całość, posklejać wszystkich elementów. Dlaczego trwało to tak długo i dlaczego zabrano Alice?
Aro podszedł bliżej. Stanął tuż przy nas i jednym ruchem uwolnił mnie z żelaznego uścisku ukochanego.
Skinął głową na Felixa, by ten do nas podszedł.
- Felixie, proszę, zajmij się naszą przyjaciółką Bellą, a ja rozmówię się z Edwardem.
Nie zdążyłam otworzyć ust, by zapytać, co się dzieje, strażnik Ara był już przy mnie, trzymając mnie mocno za ręce. Chciałam krzyczeć, ale nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Felix wyprowadził mnie z wielkiej sali i zaprowadził do komnaty, w które znajdowała się Alice.
- Alice! O co tu chodzi?! Mów! – Nie odpowiedziała. Wpatrywała się pustym wzrokiem w ścianę. Wiedziałam, że jedna z wizji pokazała jej, co się zdarzy. Zaczęłam błagać, by odpowiedziała na moje pytanie, lecz na próżno.
Szlochałam, krzyczałam, czułam się jak oszalała.
Co działo się w wielkiej sali?!
Co miało stać się z Edwardem, ze mną, z Alice?
Po chwili usłyszałam głos Carlisle’a, znów wrzeszczałam, jednak nie pozwalano mi wyjść.
Wtedy podeszła do mnie Alice i wyszeptała – Bello, to koniec.
Koniec.
Upadłam na ziemię. Czułam, że moje serce przedziera się przez klatkę piersiową, rozłamywane na milion kawałków i opuszcza mnie, zostawiając wielką, pustą, czarną dziurę.
Nie potrafiłam złapać oddechu, poddałam się i oddaliłam do innej krainy.
Czułam chłód, który przeszywał całe moje ciało. Serce wracało na swoje miejsce, płuca zaczęły wypełniać się powietrzem.
Zobaczyłam twarz Edwarda – tą piękną, bladą twarz, która iskrzyła w słońcu jak diamenty.
Ukochany uśmiechnął się do mnie i szepnął, że teraz już jestem bezpieczna, że nic mi nie grozi.
Kocham Cię Edwardzie - słyszałam swój własny głos jakby z oddali, niesiony przez echo.
Nikt mi już nie odpowiedział. Mój piękny zniknął, a przed oczyma tworzyła się wielka pustka.
Obudziłam się z krzykiem, zalana zimnym potem.
Charlie natychmiast wbiegł do pokoju.
- Wszystko w porządku, Bello? – przez dłuższą chwilę milczałam, musiałam dojść do siebie.
Nagle rozpłakałam się jak małe dziecko. Łkałam… pierwszy raz od paru miesięcy z mych oczy płynęły łzy, wyrażałam jakieś emocje, czułam ból.
- Nigdy mi nie uwierzysz, prawda? – z wyrzutem zapytałam ojca.
- Kochanie, nie możesz do tego wracać. Idzie ci co raz lepiej, dlatego mogłaś wrócić do domu, nie zepsuj tego…
- Ale sam powiedz, nie ma ich, już nie wrócą. Myślisz, że dlaczego? Tak po prostu wyjechali? Nie! Tato, musisz mi uwierzyć!
- Bello, pojechałaś do Włoch, by ratować Edwarda, myślałaś, że wplątał się w jakieś kłopoty, lecz zastałaś go tam z kimś innym… Chciałaś wrócić do domu, lecz nie miałaś jak, popadłaś w obłęd.
Znaleziono cię na jakiejś włoskiej wsi, przy drodze. Carlisle zadzwonił powiedzieć, co się stało, i że nie jest najlepiej. Pojechałem po ciebie i to wszystko…
Spojrzałam na ojca. Jego oczy były takie smutne, przygnębione, pełne żalu.
Przytuliłam go i obiecałam, że nigdy już do tego nie wrócę…
Dlaczego nie zabili i mnie?
Dlaczego mnie oszczędzili?
Te pytania wciąż mnie dręczyły, przez następne miesiące, codziennie.
Były to zagadnienia bez odpowiedzi.
Z czasem dochodziłam do siebie, mogłam już widywać się ze znajomymi, a że takich już nie miałam, przez moją szaleńczą chorobę, czułam się osamotniona.
Do szkoły mogłam wrócić dopiero na jesień, więc teraz nie miałam, co ze sobą począć.
Czasem widziałam ojca, który ze smutkiem przypatrywał mi się, chcąc pomóc.
Bolało mnie to, że i on cierpi przez to wszystko.
Dlatego postanowiłam się nie poddawać i wrócić do siebie jak najszybciej. Dla niego.
Przyszła wiosna i postanowiłam zrobić porządki. Przeglądając stare zeszyty i książki natknęłam się na liścik, który niegdyś dostałam od przyjaciela.
Jacob…
Jak mogłam zapomnieć o Jake’u - mojej Wiośnie, moim najlepszym przyjacielu, którego tak kochałam. Czy i on wie, co się stało? Czy zechce jeszcze ze mną rozmawiać?
Nie zastanawiając się ani chwili, postanowiłam poprosić ojca o pozwolenie pojechania do La Push.
Zbiegłam na dół, ojciec, widząc mój popęd, zdziwił się i spojrzał na mnie poważnie.
- Dokądś się wybierasz…?
- Pomyślałam, że już czas zobaczyć się z Jacobem… że już mi wolno. – Mówiłam wręcz błagalnie.
- Zobaczyć się z Jacobem… no cóż, Bello, na pewno się… ucieszy. On bardzo to przeżywał, tak, jakby wczuwał się w twoją sytuację. Zawsze był Ci oparciem, więc teraz na pewno też tak będzie. Jedź, tylko proszę, uważaj na siebie, a ja zaraz zatelefonuje do Billego, poprosić, żeby miał na Ciebie oko.
Nie czekałam na więcej, wybiegłam z domu w sekundę, wsiadłam do auta i ruszyłam przed siebie.
On mnie zrozumie, uwierzy mi. Dobrze wie, że Oni istnieli… - powtarzałam w myślach.
Dojechałam do La Push w rekordowe dziesięć minut. Jake stał już przed domem, pewnie wyszedł od razu po telefonie Charliego.
Tak dawno go nie widziałam… zapomniałam jaki jest piękny, jak mi kiedyś pomógł, kim dla mnie był. Był moim słońcem. Zawsze.
Wysiadłam z auta i pobiegłam prosto do niego. Mocno mnie przytulił, a ja się rozpłakałam.
Nie wiem, ile tak staliśmy, nie mówiąc nic, wyrażając wszystko bez słów.
Pierwszy raz od długiego czasu odczuwałam bezpieczeństwo. Czułam, że ktoś mnie rozumie, wie kim byłam w dawnym życiu, zna mnie i nie potrzebuje żadnych wyjaśnień.
On teraz stał się moim życiem.
***
Stojąc w słońcu, na przepięknej plaży, przywołuję ostatnie wspomnienia mojego dawnego życia.
Zastanawiając się, czy On mnie słyszy, widzi, czy pamięta…
Minęło parę lat, a ja, mimo to, nie umarłam.
Mam życie i szczęście. Przyszłość, o której myślę, plany, marzenia…
Edward tego właśnie chciał – mego istnienia, pomyślności.
Zawsze był taki dobry i szlachetny.
Z zamyślenia wyrywa mnie nagle dotyk ciepłych dłoni.
- Idziemy już? Twojej mamie się chyba nie spodoba, że jedyny dzień, podczas którego możemy tutaj przebywać, spędzamy tylko na plaży.
To właśnie było teraz moim życiem. Jacob pomógł mi przetrwać, nauczył na nowo żyć. Dał mi radość, wiarę, otoczył troską.
- Tak, jasne. Lepiej się zbierajmy, z mamą lepiej nie zadzierać, gdy jest stęskniona – powiedziałam uśmiechając się do mojej Wiosny.
Uśmiech przychodził mi teraz coraz łatwiej.
Żyłam z ogromnym ciężarem i wielkim szczęściem zarazem.
Ciężarem było to, że wciąż pamiętałam, mimo że w moim życiu nie było już żadnych wampirów, pamięć przywoływała je zawsze, pod ciemną postacią nocy, w snach.
Czasem szlochałam, gubiąc się w emocjach.
Czułam, że żyje, lecz wariactwo ogarniało mnie w niektórych ciężkich chwilach.
Jednak wiedziałam, że nie byłam z tym sama. I nigdy już nie będę.
Miałam Wiosnę.
Codziennie za to właśnie dziękowałam.
Ostatni raz spojrzałam w niebo.
Pamiętaj Kochany.
I ja będę pamiętać. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez losamiiya dnia Czw 9:02, 10 Cze 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Wto 17:31, 19 Sty 2010 |
|
Cytat: |
równocześnie zadając setki niemych pytań. |
zadając równocześnie - brzmiałoby chyba lepiej :)
hm, chyba raczej podniecenie/zainteresowanie... czy cuś takiego... ale popęd nie pasuje...
Cytat: |
Zastanawiając się, czy Onmnie słyszy, widzi, czy pamięta… |
Onmnie - osobno ;P
dobra - co do miniatury... przyznam, że w połowie miałam lekko dość... znaczy - wiedziałam, ze będzie o Jacobie i powiało trochę nudą... ale muszę też rzec, że zaskoczyłaś mnie samym opisem - było wzruszająco i tkliwie... coś mi tam w środku drgnęło... lekko, ale zawsze...
przecinków ci na pewno gdzieś brakuje, ale ja ich nie znajdę - też mam ten problem - musiałabym wszystko na głos czytać, żeby wychwycić... :P
nie pasowało mi od czasu do czasu 'doszlachetnianie tekstu' - piszesz językiem potocznym, ok , ale nie mieszaj ze 'szlochaniem' itd. narracja pierwszoosobowa, kanoniczny charakter... Bella to zwykła nastolatka... ona kategorycznie ryczy, płacze, beczy (?)... czy cuś...
ale... było mi bardzo miło przeczytać - stąd prośba o coś następnego :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Lonely
Wilkołak
Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 215 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: droga mleczna
|
Wysłany:
Wto 17:35, 19 Sty 2010 |
|
Dobrze... *mysli* Ostatnio jestem jakos za leniwa i rzadko komentuje, ale tu postanowilam pozostawic po sobie slad. Moze komentarz nie bedzie za dobry, bo wyszlam z wprawy. No ale...
Obojetnie jak oklapanie to zabrzmi, to mam mieszane uczucia i nie wiem, czy jestem bardziej na tak, czy na nie.
Sam pomysl nie jest zly. Nawet bardzo dobry. Edward ginie z rak Volturi, Bella wariuje, az schodzi sie z Jacobem. Mimo ze pojawialo sie to juz w paru miniaturkach, to zawsze konczylo sie smiercia Belli. Na samym poczatku takze sie tego obawialam, ale niepotrzebnie. Ja zawsze chetnie widze Bells z Jacobem, a tu pasowalo mi to idealnie. Bo nie bylo oklepane, a ciekawe i realistyczne. Ale jedna rzecz powaznie mi zgrzytnela. Piszesz :
Cytat: |
Dlaczego nie zabili i mnie?
Dlaczego mnie oszczędzili?
Te pytania wciąż mnie dręczyły, przez następne miesiące, codziennie.
Były to zagadnienia bez odpowiedzi. |
Ale postepowanie Volturi w tym wypadku jest bardzo nielogiczne. Rozumiem, potrzebowalas takiego biegu zdarzen na potrzeby miniaturki, ale nie zmienia to faktu, ze Volturi zabili by ja bez mrugniecia okiem. Juz pozostawienie przy zyciu Edwarda jest bardziej mozliwe. Ale u Bells istnialy tylko dwie mozliwosci: albo przemiana wampira, albo smierc. Moze sie czepiam, wybacz, ale troche mi to niepasowalo. Za duzo wiedziala o wampirach. Owszem, ludzie mysleli, ze jest szalona, ale...
Co do postaci...
Sa troche szare. Moze nie calkiem przezroczyste, ale szare. Kurcze, glupio mi cie krytykowac, bo to pierwsza twoja miniaturka i sama nie napisalabym tego lepiej, ale wole byc szczera. Brakowalo mi tego czegos w Belli. Nie wiem, moze wiecej jej emocji, mniej popularnych okreslen, a byloby inaczej. Dla mnie byla dziwnie martwa. Z drugiej strony, moze wlasnie chcialas uzyskac taki efekt. Pokazac, ze uczucia Belli sie wypalily i tylko milosc Jacoba jest tym, co oswietla jej droge i zycie.
Hm... Jacob. O Jacobie bylo za malo, by cokolwiek o nim powiedziec, ale z tych zdan ktore o nim napisalas, to podobalo mi sie. Dla mnie bylo jednak o nim ciut za malo. Jest dosc wazna postacia w tej miniaturce i wydaje mi sie, ze gdybys poswiecila mu jeszcze jakas scene, wyszloby to calosci na dobre.
Po jedym utworze nie powinnam oceniac twojego stylu, ale sprobuje. Ogolnie spodobal mi sie twoj sposob pisania, jednak jak dla mnie, bylo tu troche za prosto. Momentami sucho. Niekiedy bardzo ladnie opisujesz, skupiasz sie na uczuciach Belli. tekst az oddycha, a nagle wszystko znika i pozostaje tylko suche opisywanie sytuacji. Brakuje wtedy zabawy slowem, zywej narracji. Niekiedy warto pozwolic sobie na troche szalenstwa, wczucia w role, inne slownictwo, by tekst zyskal kolorow.
Cytat: |
- Zobaczyć się z Jacobem… no cóż, Bello, na pewno się… ucieszy. On bardzo to przeżywał, tak, jakby wczuwał się w twoją sytuację. Zawsze był Ci oparciem, więc teraz na pewno też tak będzie. Jedź, tylko proszę, uważaj na siebie, a ja zaraz zatelefonuje do Billego, poprosić, żeby miał na Ciebie oko. |
Z malej litery. Z duzej tylko w listach.
Napewno z ochota przeczytam inna twoja tworczosc, gdy sie tu pojawi. Mam nadzieje, ze nie czujesz sie urazona, ani nic z tych rzeczy. Ale wydaje mi sie, ze szczerosc jest w pisaniu wazna. Takze, nie zrazaj sie, tworz dalej, i dodawaj na forum.
Weny i czasu!
L. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Lyphe
Człowiek
Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 54 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 18:30, 19 Sty 2010 |
|
Cytat: |
- Zobaczyć się z Jacobem… no cóż, Bello, na pewno się… ucieszy. On bardzo to przeżywał, tak, jakby wczuwał się w twoją sytuację. Zawsze był Ci oparciem, więc teraz na pewno też tak będzie. Jedź, tylko proszę, uważaj na siebie, a ja zaraz zatelefonuje do Billego, poprosić, żeby miał na Ciebie oko. |
Na swoje usprawiedliwienie powiem, ze podczas odsyłania tekstu zaznaczyłam te błędy, by losamiiya sama je poprawiła. To nauczka dla mnie, by nie pisać niczego w nawiasach, podczas sprawdzania tekstu, tylko samej poprawiać.
No dobrze, dość już o mnie.
Wykonanie dla mnie troszeczkę kuleje, głównie przez zachowanie Volturi, na co zwróciłam autorce uwagę. Pomysł dobry, a jak wiadomo, to najważniejsze.
Mimo wszystko tekst jest ładnie napisany, lekko się czyta.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego, co najlepsze,
Nell |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
losamiiya
Dobry wampir
Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 212 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.
|
Wysłany:
Wto 20:18, 19 Sty 2010 |
|
Bardzo dziękuję za miłe słowa i szczerą krytykę, która mnie motywuje do pracy i poprawy.
kirke, przede wszystkim jest mi bardzo miło, że taka osoba jak Ty przeczytała moje 'dzieło' i oceniła.
Dziękuję za wyłapanie błędów. Jest to moja pierwsza miniaturka i bałam się aż zanadto urozmaicać tekst, ale wiem, mogło być lepiej i ciekawiej. Oczywiście będę miała to na uwadze.
Lonely, co do postawy Volturi, wiem, że wyszło właśnie dość dziwnie, mogłam wyjaśnić to lepiej, ale właśnie chciałam pozostawić tak, jak jest.
Następnym razem biorąc się za pisanie będę pamiętać, by stworzyć bardziej żywy tekst.
No i Nellas, to prawda, miałam poprawić to sama, ale widocznie przeoczyłam, wybacz i dziękuję jeszcze raz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Wto 20:28, 19 Sty 2010 |
|
Ja błędów oceniać nie będę, bo ich nie widzę. Tyle na ten temat
A mi się podobało! Normalnie zamarłam na moment, jak uśmierciłaś Edzia (dobrze, że wolę Jake'a, ale fanki wampira mogą Ci tego tak lekko nie darować).
Sam pomysł wydał mi się ciekawy, nie czytałam nigdy wcześniej nic podobnego.
Rozumiem dlaczego Volturi zostawili Bellę przy życiu. Przecież im nie zagrażała w żaden sposób. To, że mówiła o wampirach w szpitalu psychiatrycznym, naprawdę nikogo nie dziwi. Aro, moim zdaniem "miał swój dzień" i okazał łaskę słabej ludzkiej istocie. Zdawał sobie sprawę z tego, że Bella po takiej traumie będzie posądzona o chorobę umysłową.
Sama postać Belli jest przedstawiona całkiem nieźle. Są i opisy, i przemyślenia. Rozpacz, żal, odrętwienie. Moim zdaniem ujęłaś to całkiem zgrabnie. Troszkę mało Jacoba, ale chyba taki był zamysł. To przecież miniaturka głównie o Belli i jej przeżycia tu są najważniejsze.
Acha, ja tam zbytniej słodyczy nie wyczułam, ale może dlatego, że skończona ze mnie romantyczka. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Wto 20:29, 19 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
losamiiya
Dobry wampir
Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 212 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.
|
Wysłany:
Wto 20:34, 19 Sty 2010 |
|
BajaBella napisał: |
Rozumiem dlaczego Volturi zostawili Bellę przy życiu. Przecież im nie zagrażała w żaden sposób. To, że mówiła o wampirach w szpitalu psychiatrycznym, naprawdę nikogo nie dziwi. Aro, moim zdaniem "miał swój dzień" i okazał łaskę słabej ludzkiej istocie. Zdawał sobie sprawę z tego, że Bella po takiej traumie będzie posądzona o chorobę umysłową. |
Tak, o to właśnie chodziło.. :) Ponadto wiedział, że Bella jako człowiek nigdy już nie zwiąże się ze światem wampirów, więc tym bardziej nie będzie im zagrażać.
Bardzo się cieszę, że Ci się podobało i dziękuję za opinię :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Twillen
Człowiek
Dołączył: 04 Gru 2009
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: California Dream=)
|
Wysłany:
Śro 22:21, 20 Sty 2010 |
|
Im więcej miniaturek czytam, tym bardziej jestem zaszokowana możliwościami wyobraźni dzisiejszej młodzieży. Zszokowana, oczywiście, na plus.
Znaczna część rodziny Cullen ginie z rąk Volturi. Bella widząc to niemalże na własne oczy, wpada w obłęd. Lekarze w szpitalu nie wierzą, że chodziła z wampirem (oj, nie mogę *lol*. To zdanie jest przecież totalnym odzwierciedleniem sytuacji z książki, a jednocześnie tylu chorych psychicznie ma takie urojenia. Czy na tej podstawie można posądzać o cokolwiek autorkę, jako że jest stwórczynią głównej bohaterki? *lol*).
BajaBella nie miała racji, mimo że mam wampironurię, to wcale nie "pogniewałam" się, że zabiłaś Edwarda. Ale żeby tak mocno trzymac się kanonu i łączyć jednak Bellę z wilkiem? Jak dla mnie lepiej i bardziej wzruszająco byłoby gdyby tez się zabiła (choć, przyznaję, nie jest to zbyt oryginalny pomysł).
Mimo wszystko, nie mogę powiedzieć, że nie spodobała mi się twoja mini. Jest naprawdę dobzre napisana, i pomimo kilku błędów merytorycznych, nic mi w niej nie szwankuje.
Dlatego życzę weny do dalszego tworzenia.
Peace (and chocolate) for everyone!
P.S. To jest mój 50 post na tym forum. Zostanę człowiekiem. Hura... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Twillen dnia Śro 22:22, 20 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Misty butterfly
Wilkołak
Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 14:03, 21 Sty 2010 |
|
Bardzo mi sie podobalo;)
Calkiem cos innego...
Niby Bella jest z Jacobem, ale wszystko inaczej sie potoczylo....
Mysleli ze jest szalona czy cos? Sama nie wiem.
No w sumie skoro uwazala ze chodzila z wampirem...
Edward mylil sie jezeli myslal ze udalo mu sie wymazac go z jej pamieci..
Bella skoczyla z klifu, Alice miala wizje, pojechaly do Vottery aleBella wrocila bez Edwarda
W kazdym razie gdyby nie Jacob sama stracilaby wiare w to ze Edward naprawde istnial i popadla by w obled.
Jake byl jej Wiosna(swoja droga fajne porownanie tak jakby wiosna po zimie ktora byl czas bez Edwarda).
Bella jest szczesliwa, zyje normalnie ale nadal pamieta o Cullenach...
Podobalo mi sie wiec zycze Veny i czekam na wiecej takich miniaturek:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
losamiiya
Dobry wampir
Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 212 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.
|
Wysłany:
Pią 15:26, 22 Sty 2010 |
|
Twillen napisał: |
Ale żeby tak mocno trzymac się kanonu i łączyć jednak Bellę z wilkiem? Jak dla mnie lepiej i bardziej wzruszająco byłoby gdyby tez się zabiła (choć, przyznaję, nie jest to zbyt oryginalny pomysł) |
Można by rzec, że to takie moje małe zboczenie.. dla mnie zawsze musi być coś z Jacobem i tyle.
Dziękuję jeszcze raz za szczere komentarze,
niebawem powrócę z nową, mam nadzieję lepszą już miniaturką.
Pozdrawiam, los. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
edwella
Nowonarodzony
Dołączył: 10 Sty 2010
Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 17:57, 24 Sty 2010 |
|
No, okay, pierwszy komentarz na tym forum ;p Powinien być pozytywny i mi się udało.
Zastanawiałam się, czy koniec tej miniaturki można nazwać happy endem. Niby związała się z Jacobem, niby wyszła na prostą, ale Edward zginął, no nie? Jak dla mnie, miniaturka napisana naprawdę ładnie, a twój styl bardzo mi się spodobał. Inna, mniej szczęśliwa wersja Księżyca w Nowiu i reszty, chodź nie twierdzę, że tragiczna. Bella, choć straciła Edwarda, "dostała" Jacoba. I podobała mi się postać Charliego, którego już w oryginalnym Zmierzchu okropnie polubiłam ;p Najbardziej przypadła mi ta część, w której Bella po raz ostatni widzi Edwarda. Była piękna.
Weny życzę |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Patmistro
Wilkołak
Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 130 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z akwarium.
|
Wysłany:
Czw 14:47, 28 Sty 2010 |
|
losie drogi,
huh ;D Muszę powiedzieć, że jestem zakoczona tym, że w ogóle piszesz - choć ostatnio coś wspominałas.
Miiniaturka jest utrzymana w dość smutnym nastroju, brakuje mi tutaj uczuć, mogło ich znaleźć się więcej.
Ale co do samej treści, to bardzo mi się podoba. Pomysł również ciekawy i fajnie przedstawiony.
Czekam na tę drugą miniaturkę, którą, jak pisałaś - wstawisz? :)
Buźkam i ściskam,
Pat. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Patmistro dnia Czw 14:47, 28 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Emilly_Van
Wilkołak
Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Nie 14:25, 31 Sty 2010 |
|
Muszę przyznać, że świetnie napisane. Jednak gdy przeczytałam:
losamiiya napisał: |
Dlaczego nie zabili i mnie?
Dlaczego mnie oszczędzili?
|
To prawie się rozpłakałam...
Chociaż to byłoby ze strony Volturi nielogiczne, to jakoś tak... Nie wiem, tak po prostu...
Ale mi się bardzo podoba! Napisz coś jeszcze.
Weny! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
losamiiya
Dobry wampir
Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 212 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.
|
Wysłany:
Pią 20:35, 05 Lut 2010 |
|
Bardzo mi miło, że ktoś to czyta i chętnie komentuje. Wszystkie wypowiedzi, przychylne czy też nie są dla mnie ważne i biore je do siebie.
Tak więc naprawdę dziękuję wszystkim czytającym i komentującym. :)
Teraz powracam z nową miniaturką, która krążyła po świecie, ale w końcu dotarła... ; )
Miniaturka opisuje rozdarcie głównej bohaterki – Belli, która gubi się w swoim życiu i w wyborach, jakich musi dokonywać.
Narracja trzecioosobowa.
Beta - Rath, Rathole, której dziękuję za uwagi i za cierpliwość co do wysyłania :*
Droga
Bella obudziła się zalana potem. Kolejna noc, kolejny koszmar.
Lecz nie to było w jej życiu najgorsze.
Wstała i podeszła do szafy, by znaleźć ubrania, które dziś założy.
Wybór.
Czarna, biała.
Jasne, ciemne.
Wybrała ciemne.
Zeszła na dół na śniadanie. Usłyszała już wcześniej krzątanie się ojca po kuchni, więc wiedziała, że nie śpi.
- Cześć, skarbie. Kawa czy herbata?
Wybór.
- Niech będzie kawa. Dzięki. – Usiadła naprzeciwko taty, zabrała świeżo zrobione tosty i zaczęła jeść.
- Ładna dzisiaj pogoda. Pomyślałem, że może pomogłabyś mi po szkole umyć samochód? Jeżeli oczywiście nie masz innych planów. Przy okazji sprawdzilibyśmy, co z tą twoją furgonetką – zaproponował ojciec.
- Tak, jasne, nie mam nic w planach, więc może być.
- Nie... Nie spotkasz się dziś z Edwardem?
- Nie. Dziś jedzie w góry z Jasperem. Daliśmy sobie wolny dzień.
- Ach tak. No dobrze. Muszę lecieć już do pracy, więc do zobaczenia po południu.
- Pa, tato. Miłego dnia.
Wstała, odłożyła talerz i wyszła z domu.
Pójdzie na piechotę czy poczeka na autobus?
Wybór.
Wybrała to pierwsze.
Gdy dotarła do szkoły, wszyscy uczniowie stali już pod klasą i czekali na nauczyciela angielskiego, który jak zwykle się spóźniał.
Lecz to również nie to było najgorsze w życiu Belli Swan.
Czekanie. Mogła czekać na wszystko, nie spieszyła się. Mogła czekać na autobus spóźniający się dwadzieścia minut, mogła również nie widywać się parę ze swoim ukochanym.
Nie przeszkadzało jej to. Mogła czekać. Całe życie.
- Hej, Bella! – Mike Newton jak zwykle był już przy niej, gdy tylko ją zauważył.
- Hej.
- Wiesz… Może wybralibyśmy się całą paczką do kina w piątek, co ty na to?
- Jasne. Na co chcecie iść?
- Właśnie wahamy się między komedią a horrorem. Zbieramy głosy, więc za czym jesteś?
Wybór.
- Komedia może być. Edward też pewnie woli komedie.
- Okej, komedia. Do zobaczenia na biologii! – rzucił i pobiegł na swoją lekcję.
Czas w szkole minął dość szybko, dziewczyna po raz kolejny wybrała spacer.
Po drodze rozmyślała o wszystkim, co ostatnimi czasy ją trapiło.
Czy zawsze będzie musiała wybierać?
Czy to właśnie jest jej życie?
Chciałaby być jedynie szczęśliwa. Mieć wszystko na raz.
Być w Forks, jak i na Florydzie, u swojej mamy.
Chciała od zawsze mieć psa i kota.
Być blondynką z niebieskimi oczami, jak i pozostać sobą – brunetką z piwnymi.
No i oczywiście chciałaby zatrzymać i chłód, i ciepło.
Wiosnę i zimę.
Słońce i śnieg.
Lecz wiedziała, że to niemożliwe. Nigdy nie mogłoby się to spełnić, bo życie każe wybierać.
I ona właśnie codziennie takich wyborów dokonywała.
Dzień minął przyjemnie. Dziewczyna najpierw naprawiała z ojcem swoją furgonetkę, a następnie ją umyła.
Wieczorem zadzwonił Edward obwieścić, że już wrócili z bratem i pojawi się u niej za godzinę.
Cieszyła się, bo trochę się za nim stęskniła.
Aby zagospodarować resztę czasu, jaki pozostał jej do przyjścia chłopaka, odrobiła zadania domowe.
Matematyka. Test wyboru.
A lub B.
Wybór.
Postanowiła dać sobie już na dziś spokój i odłożyła książkę na biurko.
Wybiła dziewiętnasta i usłyszała pukanie do drzwi.
Jej chłopak zawsze zjawiał się punktualnie.
Otworzyła drzwi i ze zdziwienia nie wymówiła ani słowa.
To nie Edward przybył, którego się spodziewała.
To Jacob. Jej najlepszy przyjaciel, z którym zwykła widywać się w piątki i środy, bo wtedy nie spotykała się z Edwardem.
Nie był to ustalony z góry grafik, ale powtarzało się to zawsze, więc można by za grafik to uznać.
- Cześć – przywitał się z uśmiechem. – Pomyślałem, że wpadnę cię odwiedzić.
- Hej. Jake, wiesz, że zobaczylibyśmy się w piątek… Zaraz przyjdzie Edward.
- Ta pijawka nic mnie nie obchodzi. Przyszedłem zobaczyć się z przyjaciółką i tyle. – Chłopak bez pardonu wszedł do małego saloniku i rozsiadł się na małej kanapie.
Dziewczyna przez chwilę przypatrywała się mu z uwagą.
Uwielbiała jego kruczoczarne włosy, które w połączeniu z ciemną karnacją, prezentowały się pięknie.
Ubóstwiała jego białe jak śnieg zęby. I oczy. Oczy, które wyrażały namiętność, gniew i miłość zarazem.
Ale najbardziej uwielbiała w nim to, że był. Rozświetlał jej życie i rozumiał.
Mogła zwierzać się mu z wszystkiego. Lecz nie mogła z nim być. Wybrała wampira. Kogoś zupełnie innego, jego odwiecznego wroga.
Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi. Podeszła, by je otworzyć.
Przed drzwiami stał Edward z przyklejonym do twarzy łobuzerskim uśmiechem, w ręku trzymając czerwoną różę.
- Witaj, kochanie. Stęskniłem się. – Przytulił dziewczynę do siebie mocno i pocałował w czubek głowy.
Takie przywitania Bella lubiła najbardziej. Za każdym razem, kiedy wtulała się w swojego chłopaka, czuła cudowną woń wampira, od której kręciło jej się w głowie. Uwielbiała to.
- Hej.. Mam gościa. To Jacob przyszedł niespodziewanie z wizytą. Chyba się nie gniewasz? – Spojrzała na ukochanego pełnym niewinności spojrzeniem.
- Nie… skąd. – zaprzeczył, choć widać było, że się denerwuje.
Przeszli do saloniku, gdzie Jacob już swobodnie oglądał mecz.
- Jacob – powiedział Edward z pogardą. – Co tutaj robisz?
- Przyszedłem odwiedzić Bellę, a co? Już nie wolno?
- To może odwiedzisz ją jutro, a dzisiaj spadaj. - Edward był coraz bardziej zdenerwowany.
- Przestańcie… - dziewczyna miała już powoli dość.
- Nie. Nie wyjdę. A jeśli tego tak bardzo chcesz, to wyrzuć mnie. No, dawaj, Cullen. Pokaż, na co cię stać.
Edward nie czekając długo, rzucił się na Jacoba, popychając go na małą kanapę, stojącą pośrodku pomieszczenia.
Bella nie wytrzymała. Zaczęła płakać, biegiem ruszyła w stronę swojego pokoju, po drodze krzycząc: „Mam dość!”
Wilkołak wraz z wampirem nie usłyszeli dziewczyny, lecz po krótkiej chwili zauważyli jej nieobecność. Podnieśli się z ziemi. Oboje mieli teraz poważne wyrazy twarzy.
- Rozliczymy się później, Cullen. – rzucił Indianin.
Oboje ruszyli za Bellą, by wyjaśnić sytuację.
Weszli do jej pokoju, lecz jej już tam nie było.
Jak to możliwe, że nie usłyszeli jak wychodzi z domu? Dokąd mogła pójść?
Na biurku przyklejona była mała, żółta karteczka z wiadomością:
Mam dość ciągłych wyborów. Nie mogę tak żyć. Prawda jest taka, że pragnę was obydwu, lecz tylko z jednym mogę być. Nie potrafię patrzeć, jak ciągle się kłócicie, nienawidzicie. Serce mi pęka.
Kochani, to nie wasza wina. Muszę odnaleźć dla siebie odpowiednią drogę. Bez wyborów. Chcę być sobą, czekać i nie wybierać.
B.
Oboje znieruchomieli.
To zdarzało się ciągle. Każdego dnia. Nie zauważali jej. Tak jak i teraz nie dostrzegli, że po prostu uciekła. Pogłębieni byli w nienawiści do siebie nawzajem. Nie widzieli, że dziewczyna cierpi, że jest jej źle.
Teraz Bella wybrała.
To był jej własny wybór.
Nie wybrała tego co mądre, rozsądne, zdrowe.
Wybrała to, co chciała wybrać.
Teraz mogła czekać. I chwytać każdą szansę życia.
Otarła ostatnie krople łez z policzka i ruszyła przed siebie.
- Autobus linii sto pięćdziesiąt cztery do Nowego Orleanu podjedzie o dwudziestej szesnaście. Dziękuję za uwagę.
- Nowy Orlean? Czemu nie?
- A jutro zadzwonię do taty, by wszystko mu wyjaśnić.
Zarzuciła wypchany plecak na plecy i udała się do kasy po bilet.
Wzięła głęboki oddech. Chciała zachłysnąć się powietrzem, być ptakiem, wzbić się i lecieć w nieznane.
Wsiadła do autobusu i zajęła miejsce przy oknie.
Spojrzała w okno. Opuszczała deszczowe, ponure Forks, które jednak kochała. Ale teraz postanowiła coś zmienić, potrzebowała tego.
Poczuła zmęczenie i oparła głowę o zagłówek. Przymknęła powieki, starając się oddalić od siebie wszystkie złe myśli.
Poczuła się nagle lekka, wolna, nieograniczona.
Wybrałam.
Swoje życie.
Bella Swan dokonała ostatecznego wyboru. Wybrała siebie. I życie, z którego teraz pragnęła brać wszystko.
Od teraz nie będzie już musiała wybierać.
________
Mam nadzieję, że i teraz nie zawiedziecie i chętnie skomentujecie. ... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez losamiiya dnia Pią 20:39, 05 Lut 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
Twillen
Człowiek
Dołączył: 04 Gru 2009
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: California Dream=)
|
Wysłany:
Pią 21:29, 05 Lut 2010 |
|
Piękne.
Serio. Uważam, że jest piękne.
Troszkę wyjaśnię. Są utwory fajne, które lekko się czyta. Są świetne, które lekko się czyta, a ich fabuła wciąga. Są też naprawdę dobre, które zawierają dodatkowo jakieś "mundrości życiowe". W moim systemie oceniania piękne utwory to takie, przy których niekoniecznie się płacze, i po których nie zawsze chce się zmieniać swoje życie, ale takie, co poruszają coś w wewnątrz ciebie. I to cos mówi, a raczej szepce: "Hej, coś w tym jest, nie sądzisz? Może ty też..." Twój utwór jest piękny.
Smęcę trochę, bo własnie obejrzałam "piękny" film i tak mnie nastroiło.
A teraz żeby nie było za słodko. Jeśli chodzi o merytorykę: normalnie Edward raczej nie rzuciłby się na Jacoba, ani nie spuściłby z oka Belli - przeciez cały czas ją czuł. No i tyle jeśli chodzi o rzeczy, które mi się nie spodobały albo nie pasowały.
Uff. Krótko: gratuluję.
Peace (and chocolate) for everyone! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Patmistro
Wilkołak
Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 130 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z akwarium.
|
Wysłany:
Sob 11:11, 06 Lut 2010 |
|
losie, miniaturka mnie zaskoczyła. Jest taka inna, niz wszystkie. Bella nie wybiera ani Jacoba, ani Edwarda i to mi sie bardzo podoba.
Jest to trochę wzruszające i też zastanawiające.
Te wszystkie wybory, jakich Bella musiała dokonywać w swoim życiu, każdego dnia, napewno musiało jej ciążyć. Teraz będę na to chyba innaczej patrzeć.
Podoba mi się bardzo i naprawdę wciąż jestem pod wrażeniem, że piszesz :D
Ściskam,
:* Pat. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Sob 12:55, 06 Lut 2010 |
|
Los, dziś rano wstałam z zamiarem skomentowania miniatury - padło na twoją.
Wybiorę tylko jedną - drugą - bo już po samym opisie mogę stwierdzić, że ma raczej charakter refleksyjny, w większości metaforyczny, taki który najbardziej mi odpowiada, za to pierwsza wydaje się czysto opisowo-zdarzeniowa - być może kiedyś do niej wrócę.
To, co nie spodobało mi się już na początku:
Cytat: |
Wstała i podeszła do szafy, by znaleźć ubrania, które dziś założy. |
To nie jest opowiadanie do szkoły, a z takim mi się skojarzyło. Zbyt dużo pustych szczegółów. Wolałabym już czytać o obskrobanej szafie z niedomykającymi się drzwiami, a nie o tym, że Bella założy te ubrania, które wybierze. Chyba że miałaby na myśli taką i taką bluzkę, z tym i tym... Wiesz, o co chodzi. Może o taki surowy charakter w tym opowiadaniu chodzi, ale mimo wszystko nie pasuje mi to zdanie.
Cytat: |
Lecz to również nie to było najgorsze w życiu Belli Swan. |
Pierwsze "to" można spokojnie pominąć, uniknie się powtórzenia.
Nie podoba mi się to zdanie:
Cytat: |
Mogła czekać na autobus spóźniający się dwadzieścia minut, mogła również nie widywać się parę ze swoim ukochanym. |
Dopiero za drugim razem załapałam o jakie "parę" chodzi. Czegoś tu brakuje, ciężko wziąć w domysł te minuty.
Skoro wypisałam już kilka przykładowych błędów, wspomnę od razu o nich: było kilka interpunkcyjnych, powtórzenia, reszty ciężko mi teraz spamiętać. Ciężko powiedzieć mi coś o twoim stylu, jest lekki, przyjemny i zrozumiały, ale w pewien sposób niedopracowany. Wiele mankamentów widać gołym okiem, gdybym miała czas, mogłabym je bez problemu wpisać.
Ale, ale... Chwila. Widzę błędy w zapisie dialogów. Patrząc na krótki fragment tekstu, znalazłam aż dwa, a to o dwa w kilku zdaniach za dużo - nie wiem, czy nie ma ich więcej. Mówiąc już o dialogach - to chyba najczulszy punkt. Nie podobały mi się. Nie były naturalne, zbyt sztuczne. Wydaje mi się, że po prostu nie masz jeszcze tego dopracowanego. Nie wiem, jaki jest twój warsztat, z pewnością masz większe doświadczenie ode mnie, bo ja w życiu niczego nie napisałam, ale komentuję, czytam i ogólne pojęcie mam, a - co najważniejsze - własny gust, który mówi mi, że kiedyś spotykałam się z czymś lepszym. Czyli dialogi na nie, za to pomysł na wielkie tak. O wykonaniu powiem za chwilę. Jak już wcześniej wspomniałam, spodobał mi się charakter tej miniatury. Lubię takie. Przekazujące ważne informacje za pomocą szczegółów, nieznaczących scen z życia, zupełnie błahych - dopiero po zastanowieniu mających głębsze znaczenie. Zachwycona byłam początkiem. Oschłością. Prostotą. Dialog, mała dawka opisów, podsumowanie - wybór. Dialog, podsumowanie... Przestało mi się podobać w momencie kiedy zaczęłaś opisywać Jacoba. Zepsułaś moją konstrukcję. Niby teraz bardziej liczą się opisy, są naprawdę ważne i często o wiele wartościowsze od dialogów, ale w tym wypadku to była dla mnie magia tej historii. Wchodząc z typowym, opowiadaniowym opisem zepsułaś mi smak. Bardziej spodobałoby mi się, gdybyś całe opowiadanie zachowała w takim samym stylu - zmiany można wprowadzić w końcówce, ale nie w środku. Przynajmniej ja mam takie zdanie - byłoby dla mnie bardziej schematyczne.
Zostało mi jeszcze wspomnieć coś więcej o fabule, czymś ostatnio dla mnie najmniej ważnym - o wiele większą uwagę przywiązuję do stylu, wykonania. Spodobał mi się pomysł na opowiadanie, nie na historię Belli. Ale tak traktuje ostatnio wszystkie fan ficki, jak kompletnie nowe teksty, rzadko łączę to z kanonem. Nie wiem, czy byłaby skłonna do podjęcia takiej decyzje, nasza łamaga raczej nie przeżyłaby sama dłużej niż kilka dni, ale - jak mówiłam - to dla mnie nowa postać. Podobało mi się jej rozumowanie. Wiele przemyśleń, traktowanie najprostszych czynności życiowych, jako czegoś ważnego. Zakończenie było mimo wszystko przyjemne - smutne, ale na szczęście nie cukierkowate czy bardzo tragiczne, gdzie mogłaby się zabić z miłości... Odeszła. Wybrała to, co chciała.
Refleksyjny jest też sam temat, nie przywiązujemy do tego uwagi, ale masz stuprocentową rację. Poruszyłaś ważny, ale nie za często dostrzegany temat.
Dopisałabym coś jeszcze, ale goni mnie czas, muszę wychodzić i na tym zakończę.
Podobało mi się, gdybyś popracowała nad szczegółami, byłoby jeszcze lepiej.
Pozdrawiam
mTwil |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez mTwil dnia Sob 20:43, 06 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Sob 20:51, 06 Lut 2010 |
|
Los,
Zmęczona realnością szarej rzeczywistości przybywam by zanurzyć się w Twojej miniaturce. Jest… inna niż wszystkie. Podoba mi się ta wyliczanka – tak to w duchu nazwałam: czarne – białe. Wybór. Kawa-herbata. Wybór. Patrząc na całokształt nie dziwię się, że Bella podjęła w ostateczności taką decyzję. Edward – Jacob. Wybór.
Przedstawiona przez Ciebie Bella pozyskała moje serce i sympatię. Postawiła się! Zostawiła ich obu i miała dziewczyna rację. Strasznie podobał mi się ten fragment, kiedy E i J zorientowali się, że jej nie ma. Co wtedy poczuli? Nienawidząc siebie i walcząc ze sobą zatracili się, nie dostrzegając, że ukochana przez nich osoba cierpi. Mężczyźni… to do nich niestety podobne.
Wiesz, że nie oceniam błędów, bo jak mi się coś podoba, to nie zwracam na nie uwagi. Zresztą dziewczyny, które coś wypatrzyły widziałam, że już zwróciły Ci na to uwagę. Ja po prostu lubię Twój lekki styl i to, że nawet pisząc prozą wyczuwam Twoją nutkę poezji.
Piszesz:
Wybrałam.
Swoje życie.
Za takie strofy uwielbiam Twoją twórczość.
Mądre, dojrzałe i zmuszające człowieka do przemyśleń wyznawanych przez niego wartości.
Czekam na więcej takich zachęcających do refleksji miniaturek.
Pozdrawiam, BB |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Sob 20:52, 06 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Lonely
Wilkołak
Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 215 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: droga mleczna
|
Wysłany:
Sob 20:51, 06 Lut 2010 |
|
Po pierwsze, dziekuje za powiadomienie, po moim niezbyt pozytywnym komentarzu. Po drugie - jestem zaskoczona. Naprawde. Oczywiscie pozytywnie. Widac spora roznice pomiedzy jedna a druga miniaturka. Droga wypada tu zwyciesko. Moze nie bylo idealnie, zdarzylo sie pare zgrzytow, ale pomysl byl naprawde dobry, swiezy i ciekawy. Poprostu pomyslowy.
Poczatek byl dobry. Podobal mi sie. Bo jest prawdziwy, w koncu nasze zycie to same wybory. Blahe, ciezkie, wlasciwe i zle. A w zyciu Belli bylo naprawde wiele wyborow. Dobrze udalo ci sie przedstawic te najwazniejsze. O ile wczesniej skrytykowalam cie za suchy styl, to tu bardzo mi sie to spodobalo. Nie wnikasz za bardzo w tekst, pozostajasz raczej obserwatorem, ktory co jakis czas czyni uwagi, ale pozostaje neutralny. Nie wiem w ktorej narracji lubisz bardziej pisac, ale osobiscie uwazam, ze w trzecioosobowej wyszlo ci to o niebo lepiej. Moze przez to, ze masz maly problem w opisywaniu uczuc, a w trzecioosobowce nie musisz sie tak bardzo na tym skupiac. Z drugiej strony - warto cwiczyc obie.
To co sie spodobalo mi mTwil, mi wlasnie przypadlo go gustu. Chodzi o te zdania, puste szczegoly. Jakos wyjatkowo pasowaly mi do tej miniaturki, jej klimatu i tematu. Czy jesli napisze, ze tekst wydal mi sie czarno-bialy, zrozumiesz co mam na mysli?
Co do postaci... Belli mowie tak. Twoja kreacja tej bohaterki w Drodze stala sie jedna z moich ulubionych, jesli chodzi o fanficki. Byla silna - zrobila to, co podpowiedzialo jej serce. Wybrala dla siebie najlepsza droge. Moze to egoistyczne, ale niekiedy trzeba byc egoista, byc cokolwiek miec z zycia. A Bells nawet prawdziwej wolnosci nie miala. Przez caly czas ograniczali ja Edward i Jacob. Tu wybiera swoje zycie. Twoja Bella zrobila cos, czego Bella SMeyer nigdy nie odwazylaby sie zrobic. Ogromny plus za to.
Ale... *znowu zaczynam narzekac, wybacz * w pewnym momencie, cos sie zepsulo. Stracilas klimat opowiadania. Gdy przyszedl Jacob, wszystko bylo jeszcze w porzadku. Ale gdy pojawil sie Edward, cos zniknelo, czego zabralo. Nie kupuje tego fragmentu, gdzie sprzecza sie z Jakiem, nie kupuje w tym momencie jego postaci. Edward nie tracil tak szybko nad soba kontroli, byl w stanie wytrzymac o wiele wiecej. Jak na przyklad wspomnienia, ktore podsuwal mu Jacob w Zacmieniu. U ciebie za szybko stracil nad soba kontrole. Potem dochodzi do tego Bella, ktora ucieka z placzem. Owszem - mozliwe, ale bardziej spodobaloby mi sie to w wersji, gdzie najpierw nie daje niczego po sobie poznac, a dopiero pozniej odchodzi. Jednak to tylko moje zdanie, z ktorym mozesz sie nie zgadzac.
Potem - koniec. Znowu wszystko wskoczylo na wlasciwe miejsce, a klimat powrocil. Rozumiem jej wybor i podobaja mi sie koncowe slowa. Cala ta scena pojawila mi sie nagle przed oczami, gdy ja czytalam. A, szczegolnie operujac takim stylem, wcale nie jest to proste.
W skrocie mowiac - podobalo mi sie, i ciesze sie, ze moglam to przeczytac. Dobrze by bylo, gdybys potrenowala jeszcze dialogi, z ktorym niekiedy miewasz problem. Ale nie liczac dialogow i tego felernego fragmentu, wielki, wielki plus.
Pozdrawiam, usmiecham sie.
L. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Misty butterfly
Wilkołak
Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 21:27, 06 Lut 2010 |
|
Swietne!!!
Tyle jest roznych wersji z serii ,,Co by bylo gdyby...?", ale jeszcze nie czytalam takiego tekstu w ktorym Bella zostawia i Edwarda i Jacoba, ale tak tez moglo sie stac...
Na poczatku przedstawiasz takie codzienne niby nic nie znaczace wybory...
A jednak zwracaja uwage na to ze odkad Bella przyjechala do Forks, i poznala Edwrda byla zmuszona ciagle wybierac...
Od samego poczatku miala dylematy: Kierowac sie sercem i byc z Edwardem czy sluchac rozumu i zwiewac? Zostac czlowiekiem czy zostac niesmiertelna wampirzyca i zrezygnowac z rodziny, przyjaciol?
Ale to i tak bylo nic dopiero pozniej zostala postawiona przed naprawde trudnym wyborem...
Kogo wybrac Edwrda czy Jacoba? Ogien czy lod? Ludzkie zycie czy wiecznosc? Wiosne czy zime? I tak w kolko...nie dziwie jej sie ze nie potrafila wybrac majc dwoch tak wspanialych facetow;)
Coz Bella postanowila isc na zywiol i zrezygnowac z zycia w ktorym musi ciagle wybierac;) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|