|
Autor |
Wiadomość |
wireless
Wilkołak
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Roberta :D
|
Wysłany:
Pon 16:40, 03 Sie 2009 |
|
Piękny rozdział. Tłumaczenie po prostu cud, miód orzeszki i makarena.
Z tymi szparami Emmett mnie rozwalił. Kurde, już mieli się pocałować, a tutaj wieść o wypadku Renee.
Najbardziej podobała mi się ostatnia scena przed Rezydencją, a zwłaszcza te słowa piosenki przeplatane wraz z tekstem. Tak hmn ... dwuznacznie.
Tak bardzo nie mogłam doczekać się następnego rozdziału, że o mało co, nie sięgnęłam po angielską wersję.
Wierzę w Ciebie.
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału
Maczu Pikczu, wireless. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Cull
Dobry wampir
Dołączył: 20 Gru 2008
Posty: 1101 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 49 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z domu
|
Wysłany:
Pon 16:44, 03 Sie 2009 |
|
Swietny rozdzial. Super, ze tlumaczysz ten ff, bo jest godny uwagi
Szkoda, ze akurat w takim momencie cos stało się mamie Belli. E i B mieli okazje szczerze porozmawiac.
Czekam na kolejny rozdzial, mam nadzieje równie dobry
i moment w którym myslalam, ze spadne z krzesła:
Alice_415 napisał: |
– Cóż, Bello, przynajmniej teraz już wiesz, jak bardzo dba on o wszystkie twoje szpary. |
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Witness
Wilkołak
Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 166 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 17:12, 03 Sie 2009 |
|
Cóż mogę napisać? Chyba jak zwykle, że to fantastyczny rozdział.
Aro w wersji playboy'a podrywającego nastolatki <lol>
I wreszcie coś między Edwardem i Bellą, już prawie, już prawie i teraz z jeszcze większym niż do tej pory utęsknieniem będę śledzić kolejne rozdziały
Tówj styl dziewczyny jest cudowny, lekki i fantastycznie się czyta, pomimo paru wpadek, które już przytoczyła koleżanka Swan.
Weny!!i chęci do tłumaczenia, jestem Twoim stałym czytelnikiem!!
Pozdrawiam, Witness |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
namesse
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Forks
|
Wysłany:
Pon 17:21, 03 Sie 2009 |
|
Cytat: |
- Ta mała, czerwona linia wymagała zaopiekowania się nią całą? – zapytał Emmett z powątpiewaniem. – Cóż, Bello, przynajmniej teraz już wiesz, jak bardzo dba on o wszystkie twoje szpary. |
Wciąż się śmieję z tego momentu Umocnił jeszcze bardziej moją miłość do Emmetta. A co do treści, to rozdział, jak zwykle intrygujący. Z jednej strony Edward myśli, że Bella nic do niego nie czuje, z drugiej zaś, w takiej samej sytuacji jest Bella. Co do końcówki - mam nadzieję, że Renee nic się nie stało, ale o tym dowiemy się wraz z nowym rozdziałem.
Życzę weny w dalszym tłumaczeniu :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
yeans-girl
Wilkołak
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok
|
Wysłany:
Pon 21:51, 03 Sie 2009 |
|
Dobra, szok miął mogę pisac, a więc tak, że kurde im musieli przeszkodzic... ale to wypadek Renee to po prawdzie rozumiem jej zachowanie, też bym tap postąpiła. Nie wiem jak wytrzymam do piątku, denerwuję się o mastkę Belli. Drażni mnie w Edwardzie i Belli to niezdawane sobie sprawy o uczuciach drugiej osoby,a le dzięki temu jest więcej rozdziałów. Ten to chyba pobił wszystkie na łeb na szyję. Jak na razie to mój ulubiony. Aż normalnie dech mi zaparło jak czytałam dwie ostatnie strony... Co do tłumaczenia to się nie rozpisuję bo jest jak zawsze fenomenalne.
Życzę weny i czasu do tłumaczenia.
pozdrawiam,
yeans-girl |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ekscentryczna.
Wilkołak
Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 22:08, 03 Sie 2009 |
|
Świetny rozdział! Szkoda tylko, że Renee coś się stało, a Edward i Bella nie mieli szansy dokończyć tej.. rozmowy. Teksty Emmetta po prostu rozbrajają. Po prostu nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Weny życzę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sonea
Wilkołak
Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Kielce
|
Wysłany:
Wto 11:39, 04 Sie 2009 |
|
Tak, Emmett powala! Tekst z tą szparą był boski!
tłumaczenie jak zwykle świetne, nie zauważyłam żadnych błędów, ale kto by je zauważył przy takim tekście:p Tak mało brakowało a Edward by pocałował Belle, ale cóż życie...
Jestem ciekawa co się stało z Renee, mam nadzieję, ze się dowiem prędko.
Pozdrawiam, Sonea. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Leah
Wilkołak
Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 172 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 0:41, 05 Sie 2009 |
|
Nie odzywałam się tutaj jeszcze, ale czytam od samego początku i zachwycam sie tym opowiadaniem.
Ostatni rozdział był cudowny. Sama końcówka, gdzie jest tekst tej piosenki, jest taki w pewnym sensie romantyczny. Już myślałam, że coś się wydarzy, a tutaj pojawia sie Jazzy i mówi, że Renee miała wypadek. Mam nadzieję, że mamie Belli nic poważnego się nie stało i dosyć szybko z tego wyjdzie.
Tak samo mam nadzieję, że wreszcie odkryje, co Edward do niej czuje i on też zrozumie, że Bella go kocha. Podoba mi się tutaj postać Emmetta. Jak zwykle wali prosto z mostu i za to kocham jego postac. Mam nadzieję, że pozostanie taki do końca. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
Życzę dużo weny przy tłumaczeniu.
Pozdrawiam
Leah |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AnnEdward
Człowiek
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Śro 14:20, 05 Sie 2009 |
|
Emmett jest boski z tymi tekstami xD Szpara była świetna ^
Kurde , tak blisko do pocałunku a tu nagle Jasper i im tak brutalnie przerwał.
tylko żeby Renee nic się nie stało złego , chyba że na łożu śmierci powie Bells i Edwardowi żeby byli szczęśliwi .
Pozostaje tylko czekać do następnego chapu ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Pią 11:01, 07 Sie 2009 |
|
Dziękuję za wszystkie komentarze. ;*** Ten rozdział niewiele wnosi i jest dosyć krótki... w przeciwieństwie do rozdziału 14, który pojawi się we wtorek.
____________________________________
Rozdział trzynasty jest już przetłumaczony. :)
Możecie go znaleźć też na [link widoczny dla zalogowanych].
Enjoy! :)
____________________________________
Autorka: Peachylicious
Tłumaczyła: Alice_415
Beta: iga_s
Rozdział 13 - Zegar wybija północ
EDWARD
Wszystko się skończyło, zanim w ogóle zdążyło się zacząć. Parę sekund temu byłem tak blisko wyjawienia Belli wszystkich swoich pragnień! Gdyby Jasper nam nie przeszkodził, z pewnością bym ją pocałował. Dzisiejszej nocy tak wiele mogło się zmienić. Przede wszystkim dowiedziałaby się, co do niej czuję i vice versa, chociaż nie trudno zgadnąć, że ja także nie byłem jej obojętny.
Podążałem wzrokiem za Bellą, kiedy oddalała się ode mnie, biegnąc w stronę domu. Jasper ruszył za nią. Marynarka zsunęła się na trawę z jej drobnych ramion. Bezskutecznie starałem się zignorować dziwny ból, który pojawił się w mojej klatce piersiowej i stale się powiększał, podczas gdy ona wbiegła do rezydencji i zaczęła przeciskać się przez tłum, szybko omijając ludzi.
Nagle jakiś tajemniczy głosik w głowie przypomniał mi o obietnicy, którą złożyłem Renee. Dałem słowo, że nie zacznę podrywać Belli i zapewniłem, że dam jej trochę czasu. Do diabła, mówiłem sobie, że będę niczego przyspieszał! Naprawdę chciałem, aby wszystko potoczyło się całkowicie naturalnie. I tak się stało. To było tak naturalne jak tylko mogło…
Nie wiem, jak Bella to zrobiła, ale oczarowała mnie i uczyniła resztę świata niewyraźnym. Nasze otoczenie wydawało się jakby zamglone, tylko ona jaśniała krystalicznie czystym blaskiem. Czułem się jak zahipnotyzowany i nie miałem siły, by dłużej się powstrzymywać. Pragnąłem jej. I to bardzo. Pieprzyć konsekwencje! Uporałbym się z tym gównem później, a w tamtej chwili chciałem jedynie wyrazić wszystkie targające mną emocje jednym prostym pocałunkiem…
To byłoby cholernie spektakularne wydarzenie. Całą wieczność czekałem na to, żeby znaleźć się tak blisko niej. Wreszcie dostałem swoją szansę i już prawie to wykorzystałem, ale otaczająca nas osłona intymności znikła w momencie, gdy z rezydencji wyszedł Jasper. Niewyraźny świat natychmiast nabrał ostrości, tym samym przywracając mnie do rzeczywistości. Wyglądało to prawie tak, jakby przeszkodziła nam sama Renee. Potrafiłem sobie wyobrazić, jak spogląda prosto na mnie z wyrzutem i dezaprobatą…
Cholera.
Renee! Stoję samotnie na środku ogrodu i rozmyślam o jej córce, a ona pewnie leży teraz w szpitalnym łóżku. Co się do cholery ze mną dzieje?
Zmusiłem swoje nogi do poruszenia się i podniosłem z ziemi zapomnianą marynarkę. Przypatrywałem się jej przez chwilę z myślą, że jakąś minutę temu miała ją na sobie Bella… Potrząsnąłem głową, starając się wyrzucić to wspomnienie z głowy. Przewiesiłem marynarkę przez ramię i ruszyłem w kierunku rezydencji.
Szybkim krokiem wszedłem do kuchni, gdzie zastałem Alice. Popatrzyła na mnie wyczekująco i skinęła głową, sygnalizując, że wie, co się stało i mogę już iść. Dobrze wiedziałem, że przez resztę wieczoru świetnie poradzi sobie z pracą sama, więc także kiwnąłem głową na znak podziękowania i skierowałem się do frontowych drzwi.
Teraz powinienem skupić się na jak najszybszym dotarciu do szpitala. Nie wiedziałem, jak poważne obrażenia odniosła Renee, ale możliwe, że właśnie walczyła o życie. Modliłem się w duchu, żeby wszystko było z nią w porządku. Cokolwiek się stało, ona musi z tego wyjść…
Mogę nie być zakochany w Renee, ale, do jasnej cholery, w końcu spotykaliśmy się przez jakiś czas. Nieważne, że krótko, ale to było prawdziwe. Jeśli przydarzyło jej się coś strasznego...
Pokręciłem głową.
Zanim wyciągniesz pochopne wnioski, zastanów się, jak dotrzeć do szpitala.
Pobiegłem prosto do mojego samochodu, przy okazji szukając wzrokiem auta Belli. Nie znalazłem go, więc dziewczyna pewnie już odjechała… Oczywiście, że już odjechała! Przecież dopiero co dowiedziała się, że jej mama, najważniejsza dla niej osoba na świecie, miała wypadek.
To doprowadziło mnie do pytania: co ja mam teraz zrobić? Nie oczekuję, że będę dla Belli ważniejszy niż jej matka, ale czy ona w ogóle znajdzie dla mnie trochę miejsca w swoim życiu? Czy ona mnie pragnie? Wiem, że żywi do mnie bardziej romantyczne niż seksualne uczucia. Musiałbym być w stanie śmierci mózgowej, żeby tego nie zauważyć, zwłaszcza po dzisiejszym wieczorze. Ale to niczego nie przesądza. Nie wiadomo, czy pozwoli mi się stać dla siebie kimś więcej. Nadal może mnie odrzucić, a tego bym nie zniósł. Nie po tym wszystkim. Potrzebuję jej i mam nadzieję, że ona także mnie potrzebuje.
Znowu zacząłem myśleć o tym, co wydarzyło się kilka minut temu. Powiedziała, że nie może czegoś zrobić. Tylko co miała na myśli? Czy chodziło o wyjawienie mi przyczyn jej nagłego wybuchu emocji, czy może… o to, że nie może ze mną rozmawiać i... nie może ze mną być?
Osiwieję, jeśli nadal będę tak wszystko analizował! Nie mogę wszystkiego zakładać z góry. Muszę z nią porozmawiać i to przedyskutować. Musimy znaleźć wyjście z tej sytuacji. Musimy być otwarci. Koniec z ukrywaniem się. Koniec z sekretami. Pragnę jej. Jeśli ona też mnie pragnie, to… no cóż, to świetnie. Fantastycznie! A jeśli nie… Cóż, na razie wolę o tym nie myśleć.
Zwiększyłem prędkość samochodu, a Bella i Renee nadal przyćmiewały mi umysł. Prawie zaśmiałem się na głos. Te dwie kobiety kompletnie przewróciły moje życie do góry nogami. Zanim je poznałem, nie zaznałem żadnych dramatycznych komplikacji. No, z jednym wyjątkiem - kiedy Tanya przyznała mi się do zdrady. Ale nawet wtedy nie było tak źle. Nie spędzałem bezsennych nocy, cierpiąc przez nią. Teraz, te kobiety... to zupełnie inna historia.
Nie jestem pewny, czy powinienem być wdzięczny, czy wściekły z powodu, że spotkałem Renee. Najwyraźniej nie mieliśmy być razem, ale to dzięki niej poznałem Bellę. Gdybym nie umawiał się z Renee, nigdy bym jej nie poznał. Chociaż może to nie do końca prawda. Czy mógłbym ją spotkać w innych okolicznościach? W końcu mieszkamy w tym samym mieście…
Jęknąłem i chwyciłem mocniej kierownicę. Ten sposób myślenia tylko mnie wzburzył. Nie ma mowy, żebym znał odpowiedzi na te pytania.
Pędziłem wzdłuż ulicy, wyprzedzając samochody, które ruszały się zbyt wolno. Technicznie rzecz biorąc, poruszały się zgodnie z zasadami ruchu drogowego, a ja łamałem prawo, ale moim zdaniem jeździły cholernie powoli. Czy wszyscy nie mogliby zejść mi z drogi i zjechać na bok?! Mam tu sytuację awaryjną!
Samochód naprzeciwko mnie nagle zahamował. Prawie się z nim zderzyłem, ale w samą porę zdążyłem się zatrzymać. Uderzyłem dłonią w klakson i przekląłem kierowcę. Dupek. Gwałtownie skręciłem w inną uliczkę i minąłem auta tylko po to, aby skręcić w prawo i kontynuować przyspieszanie.
Budynki, które znajdowały się przy ulicy były rozmazane. Nadal jechałem, ale migające w lusterku wstecznym błyski zwróciły moją uwagę. Mruknąłem, kiedy zobaczyłem za mną niebieskie i czerwone światło. ku***! Nie teraz!
Westchnąłem i zjechałem na bok.
Minęło prawie piętnaście minut, zanim dostałem mandat i mogłem wrócić na drogę. Tym razem jechałem zgodnie z dozwoloną prędkością. Właściwie to bardziej się wlekłem. Cholernie się wlekłem!
Kiedy dotarłem do szpitala, wypadłem ze swojego samochodu i pobiegłem prosto do obrotowych szklanych drzwi. Dyszałem, gdy wszedłem do poczekalni na pogotowiu. Jasne światła sprawiły, że zmrużyłem oczy.
Podszedłem do pielęgniarki i spytałem ją o Renee.
--------------------------------------------------------------------------------
BELLA
Kiedy lekarz podszedł do nas w poczekalni, wszystkim, co mogłam zrobić, było wstrzymanie oddechu i modlenie się o to, żeby nie miał nam do przekazania złych wieści. Nie potrafiłam pozbyć się z głowy obrazu siebie patrzącej na różne trumny i wybierającej nagrobek... Tak bardzo próbowałam nie myśleć o takich rzeczach. Z tego wszystkiego rozbolał mnie brzuch. Nie mogłam wykluczyć możliwości, że stało się jej coś bardzo poważnego… Ale musi przeżyć! Wiem, że wyjdzie z tego cało!
Nie może zginąć! Nie pozwolę na to! Nie obchodzi mnie, że to irracjonalne! Nie pozwolę jej mnie tak po prostu zostawić! Pójdę tam i sama spróbuję ją ożywić! I nie przestanę, dopóki nie zobaczę, że jej oczy się otwierają, a ona bierze głęboki oddech!
Renee to moja mama! Nie może umrzeć! Nie potrafię sobie wyobrazić, że nie będę jej miała! To... niemożliwe, nie do zaakceptowania. Ona jest jedyną osobą, która szepce mi do ucha kojące słowa, kiedy cierpię lub jestem załamana… Jest jedyną osobą, która sprawia, że gdy się uśmiecha, świat staje się lepszym miejscem. Rodzice nie mogą tak po prostu opuszczać swoich dzieci w ten sposób... Nie mogą!
Potrzebuję jej.
Pomimo tego, że jest jak nastoletni przyjaciel w ciele besztającej matki, to nadal mama. Nadal całuje moje rany i sprawia, że jest lepiej. Właśnie to robią mamy.
Moje ręce się trzęsły, a ciało drżało, gdy gapiłam się wyczekująco na doktora. No dalej! Powiedz mi coś! Stukałam obcasami. Nadal nie mogłam oddychać.
Nic jej nie jest, nic jej nie jest, powtarzałam sobie w duchu.
- Twoja matka jest w stabilnym stanie – powiedział pokrzepiająco lekarz.
Wypuściłam powietrze z płuc i zrobiło mi się lżej. Moje ciało już się nie trzęsło. Wszystko z nią porządku. Żyje. Wiedziałam, że nie może mnie tak po prostu zostawić!
Powiedziano mi, że siedziała na miejscu pasażera, a jakiś facet, z którym się umówiła, kierował. Najwyraźniej skręcił w lewo na skrzyżowaniu, kiedy inny samochód jechał prosto na nich. To inne auto miało pierwszeństwo. Kobieta, która nim jechała zatrzymała się, ale było już za późno. Zderzyła się z samochodem, uderzając tam, gdzie siedziała moja mama.
Lekarz przyszedł, żeby powiedzieć mi, że odniosła kilka obrażeń, ale to nic poważnego. Siniaki, skaleczenia... Żadnych złamań. Straciła trochę krwi, ale niezbyt wiele.
Była tu już kilka godzin przed tym, jak kazała im się ze mną skontaktować. Kiedy nie mogli się do mnie dodzwonić, spróbowali z numerem Jaspera. On rozłączył się, zanim zdążyli powiedzieć, dlaczego się tam znalazła. Usłyszał o szpitalu, Renee, oddziale pomocy doraźnej i to wystarczyło, aby wzbudzić w nim panikę.
Renee, jego mama i ja jesteśmy trzema najważniejszymi osobami w jego życiu. Zrobiłby dla nas wszystko. Renee to dla niego prawie matka zastępcza i to właśnie po części dlatego sprzeciwiał się mojemu potencjalnemu związkowi z Edwardem. Nie chciał, żeby któraś z nas została zraniona.
Edward. Prawie o nim zapomniałam. Tak bardzo martwiłam się o Renee, że zostawiłam go samego w ogrodzie. Nawet nie zawracałam sobie głowy tym, aby spytać go, czy chce jechać z nami. Nie myślałem wtedy o tym. Martwiłam się tylko o Renee.
Ale wracając do tematu ogrodu... Co się stało? Przed pojawieniem się Jaspera Edward ewidentnie chciał mnie pocałować, ale dlaczego miałby to zrobić? To niemożliwe, żeby mnie lubił. Chociaż… Gdy przecięłam sobie palec, a on pomagał mi oczyścić ranę... Miałam przeczucie, że dla niego było to coś intymnego. Starał się wysłać mi jakiś sygnał…
Jednak nie może o to chodzić. On i Renee po prostu zerwali. On nie zostawił jej dla mnie. Ich rozstanie było obustronne i nie miało nic wspólnego ze mną. Nie wybrał mnie zamiast niej. Wybrał ją. Został z nią aż do końca. Nigdy nawet nie próbował ze mną flirtować albo przystawiać się, kiedy byli razem. Nie, żeby to mogło jakoś pomóc. Gdyby zrobił coś takiego, straciłabym do niego cały szacunek.
Nawet, gdybym go lubiła, nie znoszę osób, które mają romans. Zwłaszcza, jeśli zdradzają moją mamę. Ale teraz jest samotny... i co, jeśli mnie lubi? To jest nadal złe. Czy ja jestem dla niego nagrodą pocieszenia? Nie może mieć Renee, więc potrzebuje zastępstwa? Czy on założył się, że potrafi przespać się ze wszystkimi kobietami o nazwisku Swan? Lubi przechodzić od jednej dziewczyny do drugiej z tej samej rodziny? To dla niego podbój?
Potrząsnęłam głową. To absurd. Znam Edwarda. On taki nie jest. Wcale. To dżentelmen szanujący kobiety. Chyba że potrafi świetnie grać…
Ale... dlaczego teraz próbuje być tak blisko mnie? Westchnęłam w duchu. Naprawdę musimy o tym porozmawiać.
Martwiłam się, że to wszystko może być wytworem mojej wyobraźni. A co, jeśli poproszę go, aby porozmawiał ze mną o tym, co się między nami dzieje, a on spojrzy na mnie jak na wariatkę? A co, jeśli myślałam, że kiedy pomagał mi z raną, był bliżej mnie niż zazwyczaj? A może tylko wyobraziłam sobie, że chciał mnie pocałować?
Uch, czasami sama doprowadzam się do szaleństwa!
Przestałam myśleć o Edwardzie, bo to do niczego nie prowadziło. Jedynie jeszcze bardziej zamąciło mi w głowie.
Gdy zobaczyłam Renee, ciężko westchnęłam. Miała trzy duże nacięcia na ramieniu od roztrzaskanego szkła, jakby została zaatakowana przez zwierzę. Przypominało to obrażenia spowodowane pazurami niedźwiedzia. Jej twarz była posiniaczona i napuchnięta po jednej stronie, ale reszta niej, z wyjątkiem ręki, wydawała się wyglądać całkiem dobrze.
Mama była rozbudzona i rozmawiała ze mną, prawie śmiejąc się z tego, co się stało. Chciałam zrobić jej wykład i sprowadzić na ziemię, mówiąc, że nie powinna wychodzić z domu, dopóki nie sprawdzę następnego faceta, z którym będzie chciała wyjść. Poważnie, przecież on nie zahamował przed innym samochodem! Rozumiem, że nie zrobił tego celowo... ale jeśli Renee byłaby poważnie ranna... o rany, zwiewałby właśnie przede mną w swojej szpitalnej sukience i krzyczał w niebogłosy. Przycisnęłabym go czołem do podłogi i biłabym moją torebką, dopóki nie zacząłby przepraszać i obiecywać, że cofnie się w czasie i to wszystko naprawi.
Tak, realizm i ja nie chodzimy razem w parze, kiedy zamartwiam na śmierć.
Byłam w pokoju od dziesięciu minut i usłyszałam czyjeś kroki. Przypuszczałam, że to pielęgniarka, więc nie zawracałam sobie głowy, aby zerknąć do tyłu. Renee spojrzała przez moje ramię. Jej twarz się rozpromieniła, a oczy zabłysły, gdy popatrzyła na stojącą za mną osobę.
Uniosłam brew. Może to męska pielęgniarka? Zerknęłam przez ramię, a mój puls przyspieszył. Och, z całą pewnością męska. Tylko że nie pielęgniarka.
- Hej – przywitała się z Edwardem Renee, uśmiechając się szeroko.
Rozejrzał się ostrożnie po pokoju, po czym wszedł do środka. Nasze oczy spotkały się na kilka sekund, zanim odwróciłam wzrok i spojrzałam gdzieś w bok. Czułam, że moje policzki płonęły. Uśmiech Renee nieznacznie osłabł, kiedy patrzyła to na mnie, to na Edwarda.
Jej spojrzenie mówi wszystko. Nie wyraża zgody na nic, co dzieje się między nami. Po prostu to wiem.
A rodzina zawsze jest na pierwszym miejscu.
--------------------------------------------------------------------------------
EDWARD
Moje serce gwałtownie podskoczyło, kiedy pielęgniarka powiedziała mi, że Renee brała udział w wypadku samochodowym, ale kiedy zbliżyłem się do jej sali, poczułem ulgę. Mogłem usłyszeć jej śmiech niosący się po korytarzu. Wszystko z nią w porządku. Nie ma powodów do zdenerwowania.
Jednakże mój dobry humor nie trwał długo. Wszedłem do środka i zobaczyłem, jak Bella odwraca ode mnie twarz i zajmuje plastikowe krzesło naprzeciw łóżka mamy. Jasper siedział w rogu, blisko córki Renee. Cała trójka rozmawiała. Wydawała się szczęśliwa i doskonale spokojna.
Renee dostrzegła mnie pierwsza, a zaraz po niej zrobiła to Bella. Jej matka wyglądała na zadowoloną, że mnie zobaczyła, ale dziewczyna wręcz przeciwnie. Jej oczy wpatrywały się w moje, ale wyglądała tak, jakby nie chciała mnie tu widzieć. Nie przywitała mnie tak ciepło jak Renee.
Małe powątpiewanie, że Bella nie czuje do mnie tego samego, co ja do niej, nagle urosło do wielkiej wątpliwości. Może pragnęła mnie wcześniej, a zobaczenie jej matki w szpitalnym łóżku wszystko zmieniło?
Renee wydawała się nieco zdenerwować, kiedy dostrzegła naszą wymianę spojrzeń. Skinąłem głową, mając nadzieję, że zrozumie, iż między mną i Bellą nic się nie wydarzyło. Tak właściwie nie było to kłamstwem. Nic się nie wydarzyło. Coś się prawie stało, ale zostało zatrzymane.
Bella nie czekała zbyt długo, aby zejść z krzesła i wyjść z pokoju, kiedy Renee poprosiła mnie, żebym usiadł. Dziewczyna przeprosiła nas i powiedziała, że musi gdzieś zadzwonić. Jasper wyszedł za nią, nawet nie dając żadnego znaku, że wie o mojej obecności.
- Jak się czujesz? – spytałem Renee i usiadłem na krześle, które zwolniła Bella.
- Dobrze – powiedziała i uśmiechnęła się. – Bella wydaje się trochę zdenerwowana.
Czy to był jej sposób, żeby zapytać, co się dzieje?
- Nic się nie wydarzyło – zapewniłem ją.
Przez moment wyglądała na zamyśloną.
- Jak do tego doszło? – zapytałem, mając na myśli wypadek.
Westchnęła i zaczęła mówić mi o swojej randce... Po chwili poniosłem ręce i praktycznie zażądałem wyjaśnień.
- Chwila, chwila – powiedziałem. – Randka?
- Nie powinno cię to zdenerwować – odparła.
- Prawdę mówiąc, myślałem, że przed powrotem do randkowania będziesz chciała trochę ochłonąć… - Odchyliłem się na krześle. Czy ona nie mówiła mi, żebym poczekał, zanim zacznę umawiać się z jej córką? Ale z drugiej strony to inna sytuacja. Renee nie spotykała się z moim bratem.
Ponownie westchnęła.
- Musiałam. To część procesu „kończenia z tobą”.
To mnie zaskoczyło.
- Myślałem, że wyjaśniliśmy sobie, że między nami nie ma żadnego żywego uczucia?
- Źle to sformułowałam – powiedziała i pokręciła głową. – Będzie mi łatwiej zaakceptować twoje nowe miejsce w życiu Belli, jeśli sama zacznę się znowu umawiać. Żebym nie była sama i nie obserwowała was patrzących na siebie ciepło. Może po kilku kolejnych randkach... – westchnęła. – Och, to nie ważne. Bo co się liczy, kiedy dostajesz numer czarującego pana inspektora, który był w restauracji?
Zaśmiałem się i pokręciłem głową.
- Nawet nie pamiętam jego imienia – przyznałem się. – Chociaż mam numer do firmy. Chyba skontaktowanie się z nim nie powinno być zbyt trudne.
Rozmawialiśmy jeszcze przez kilka minut, dopóki nie wydęła warg i nie poskarżyła się na swój wygląd.
- Jak źle to wygląda? – zapytała z zaniepokojeniem wymalowanym na twarzy. – Jestem okropna?
Uśmiechnąłem się do niej.
- Oczywiście, że nie. Jesteś piękna.
Wywróciła figlarnie oczami.
- Tylko tak mówisz. Siniaki wyglądają bardzo źle?
- Nie wiem. – Podniosłem dłoń i wsadziłem Renee włosy za uszy, abym mógł zobaczyć jej twarz lepiej. Wtedy dostrzegłem wstrętne stłuczenie na skroni kobiety. Pogłaskałem je delikatnie. – Czy to boli?
Otworzyła usta, żeby się odezwać, ale nagle jej oczy poszerzyły się i spojrzała przez moje ramię.
Odwróciłem się i dostrzegłem dziewczynę z długimi, brązowymi włosami wychodzącą z pokoju. Potrzebowałem tylko jednej sekundy, żeby domyślić się, kim była. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Wto 11:53, 11 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Pią 11:30, 07 Sie 2009 |
|
I znów wszystko przeciwko kochankom... Że też ona musiała wejść akurat w takim momencie...
Ale Renee to ma szczęście, ja nie wnikam. Na randce mieć wypadek.
Rozdział, hmmm, ciekawy. Edward to ma prze.ebane życie. Zawsze mu coś pójdzie nie tak, jak powinno.
Tłumaczenie rewelacyjne, jak zawsze. Także podziękowania dla Ciebie, Marto i oczywiście dla Igi. Naprawdę odwalacie kawał dobrej roboty.
Pozdrawiam,, Marta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Pią 12:35, 07 Sie 2009 |
|
Nie... No nie! To już się robi jak w modzie na sukces... Ileż można? I ona oczywiście musiała wejść w takim momencie, a Renee nie zareagowała wcześniej, boo... Wpatrywała się w Eda, który zdecydowanie niestosownie zachowywał się wobec niej, skoro chciał spotykać się z Bellą. Teraz nie porozmawiają, bo Bella będzie myślała, że Edward ma ją gdzieś. I vice versa. A może się pokłócą? I pod wpływem gwałtownych emocji się zejdą? ;D
Tłumaczenie genialne. Szybko, przyjemnie i lekko się czyta. :) Jestem za nie naprawdę wdzięczna.
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! Liczę na to, że, tak jak napisałaś, będzie baaardzo ciekawy xD Byle do wtorku :P
Weny, czasu i chęci do dalszego tłumaczenia!
Pozdrawiam,
Swan |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anne Cullen
Wilkołak
Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Blois, Francja
|
Wysłany:
Pią 12:35, 07 Sie 2009 |
|
Co tu dużo mówić. Świetnie tłumaczysz. Uwielbiam ten ff i zawsze z niecierpliwością oczekuję kolejnego chap. Czytałam to już w oryginalnej wersji, ale i tak podoba mi się twoje tłumaczenie i będę je regularnie odwiedzać. Wkradło ci się kilka literówek, ale to zdarza się każdemu. Nie były to jednak rzucające się w oczy błędy. Raz tylko pisząc jako Bells wypowiedziałaś się w rodzaju męskim.
Pozdrawiam :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AlicjaC
Wilkołak
Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów
|
Wysłany:
Pią 12:43, 07 Sie 2009 |
|
O kurcze, ci to mają pecha ;/ Żeby wejść do pokoju w tym momencie... Pewnie znów coś sobie zacznie wmawiać, że on z jej matka itp. Edward tez zachowuje się czasami jak ciota. Nie może jej powiedzieć, że się w niej zakochał.
Ale FF i tak fajny Czekam na kolejne rozdziały. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pią 13:29, 07 Sie 2009 |
|
Nie tylko nie to!! Czemu on musiał głaskać Renee po twarzy i czemu Bells musiała akurat wtedy wejść do pokoju?? To jest straszne! I znów wszystko się skomplikowało...ach... Ale gdyby nie to było by nudno :) Więc czekam na następne rozdziały
Oczywiście świetnie przetłumaczone oraz lekko i przyjemnie się czyta. Uwielbiam to tłumaczenie, choć to już wiesz
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ekscentryczna.
Wilkołak
Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 14:10, 07 Sie 2009 |
|
Po prostu ironia losu. :P On ma wątpliwości co do jej uczucia, a ona ma jeszcze większe wątpliwości co do jego uczucia. I jeszcze musiała wejść w takim momencie! Doprawdy, okiem przypadkowego obserwatora musiało wyglądać to jednoznacznie. Ah, 14 rozdział dopiero we wtorek.. No nic, postaram się to jakoś przeżyć. ; )) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mizuki
Zły wampir
Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 14:18, 07 Sie 2009 |
|
Generalnie, jak tylko rozpoczęłam lekturę tego ff, miałam chrapkę na nieco inny bieg wydarzeń. Liczyłam na zakazany owoc - czyli na to, że B. i E. przeżyją romansik, kiedy ten ostatni dalej będzie w związku z matką Belli... A tu chyba się szykuje coś innego... Oczywiście, gdyby najpierw Edzio rozstał się ze starszą panią (;>), to byłoby... Hmmm... Uczciwiej, ale mniej ciekawie ;] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AnnEdward
Człowiek
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Sob 12:10, 08 Sie 2009 |
|
Oo nie , tylko Bella mogła mieć takiego pecha żeby wejść w takim momencie , teraz się załamie i wypłacze w ramie Jaspera.
Po prostu ironia losu.
Obydwoje mają wątpliwości a tu coś takiego , buuu.
Trzeba czekać na następny rozdział ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3
|
Wysłany:
Nie 17:42, 09 Sie 2009 |
|
Oh! Bella nakrywa Edwarda i Renee na jednoznacznej sytuacji. Źleee! Mam nadzieję, że niedługo pojawi się rozwinięcie tego pomysłu (nowy rozdział). Rozdział bardzo przyjemny. Lekko się czytało. Trzymał w napięciu.
Czasu i veny!
Pozdrawiam,
`W` ; *** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 16:50, 10 Sie 2009 |
|
Wiedziałam że znowu coś zmąci tą sielankę, sielankę która zaczynała mi się bardzo podobać! Ale wiadomo że jakby teraz im się udało zostać parą to byłoby to zbyt pięknę i o czym dalej byłby ten ff?!
Świetne tłumaczenie, które oddawało nastrój panujący w tym ff, świetne opisy przemyśleń Edwarda w drodze do szpitala i jak zwykle jego finałowa scena końcowa. Czekam na kolejny rozdział, życzę dużo czasu i przyjemności przy tłumaczeniu tego ff. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|