|
Autor |
Wiadomość |
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Wto 11:47, 11 Sie 2009 |
|
Pernix napisał: |
Cytat: |
Przycisnęłabym go czołem do podłogi i biłabym moją portmonetką, dopóki nie zacząłby przepraszać i obiecywać, że cofnie się w czasie i to wszystko naprawi. |
*purse to faktycznie portmonetka, ale też damska torebka. Myślę, że jednak uderzałaby go torebką, jest troszkę większa. Miałoby to sens. :) |
Wiem i chyba nawet przetłumaczyłam to jako torebkę, a Iga zmieniła na portmonetkę, chociaż pewna na 100% nie jestem.
EDIT: Hehe, no dobra, pamięć mi po prostu szwankuje. :D:P Tak to już jest, jak się śpi tylko 4 godziny. Ale jestem pewna (tym razem na 100% :D), że jeszcze sprawdzałam, czy purse to aby na pewno torebka, więc musiałam tego nie zmienić.
Pernix napisał: |
Drugie w bierzącym rozdziale:
Cytat: |
- Kłamczucha – powiedział oskarżycielskim tonem. – Gdzie my tak właściwie jedziemy? |
* Where are we going? - Dokąd tak właściwie idziemy?
Nie sądzę, żeby jeździli czymś po szpitalu, a w windzie też nie byli. |
Byli w windzie. :)
Cytat: |
- Kłamczucha – powiedział oskarżycielskim tonem. – Gdzie my tak właściwie jedziemy?
- Tam, gdzie zaprowadzi nas los – odparłam. Po chwili drzwi windy się otworzyły. Wyszliśmy na korytarz i usłyszeliśmy wyraźny płacz noworodków. |
Dlatego przetłumaczyłam to jako "jedziemy", bo w windzie się raczej nie chodzi. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Wto 13:02, 11 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
yourangel1992
Nowonarodzony
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 5 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ;> z Forks maybe xD
|
Wysłany:
Wto 11:54, 11 Sie 2009 |
|
To opowiadanie dosłownie wciągam jak makaron hehe :) Niezła akcja ...i ogólnie poprostu zapiera dech w piersiach.
Jedynie moge podsumować to w ten sposób 'och i ach'
I te emocje kiedy się czeka z niecierpliwością na nastepny rozdział .
A ten entuzjazm kiedy widzisz że się ukazał :D nie do opisania :)
Pozdrawiam
i życzę mocnej weny twórczej;) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Witness
Wilkołak
Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 166 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 12:29, 11 Sie 2009 |
|
Czytałam to z dzieckiem na kolanach i muszę powiedzieć coś konstruktywnego. Wspaniały rozdział, wreszcie Edward wszystko powiedział, ale też wie co czuje do niego Bella i na odwrót. To rozżalenie, ?Twoje tłumaczenie jest fantastyczne, oddajesz świetnie intencje autorki, to co przeżywają Bella z Edwardem. Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały i liczę na Twoją wenę. Jesteś wspaniała, pozdrawiam, Witness |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
iga_s
Wilkołak
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 12:51, 11 Sie 2009 |
|
Alice_415 napisał: |
Pernix napisał: |
Cytat: |
Przycisnęłabym go czołem do podłogi i biłabym moją portmonetką, dopóki nie zacząłby przepraszać i obiecywać, że cofnie się w czasie i to wszystko naprawi. |
*purse to faktycznie portmonetka, ale też damska torebka. Myślę, że jednak uderzałaby go torebką, jest troszkę większa. Miałoby to sens. :) |
Wiem i chyba nawet przetłumaczyłam to jako torebkę, a Iga zmieniła na portmonetkę, chociaż pewna na 100% nie jestem. |
Oj, Marta, nic nie zmieniałam. :D Przyznaję się bez bicia, że nawet nie zaglądałam przy tym fragmencie do oryginału, bo ta portmonetka wydała mi się po prostu odpowiednia. :D Chociaż rzeczywiście, Pernix ma rację, skoro "purse" to też "damska torebka", to lepiej brzmi.
A żeby nie było nie na temat, to powiem, że cieszę się, że Bella i Edward nareszcie coś sobie powoli zaczęli wyjaśniać, bo to już trochę denerwujące się robiło, że ciągle tylko się zastanawiali, jakie są ich uczucia. Jaspera mi ostatnio brakowało i dobrze, że w tym rozdziale wreszcie się pojawił.
Pozdrawiam. :)
PS. No i oczywiście jeśli ktoś z Was zauważy jeszcze jakiś błąd, to niech napisze. :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez iga_s dnia Wto 12:57, 11 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Wto 13:35, 11 Sie 2009 |
|
Rozdzialik jak zwykle fenomenalny, rzeczywiście bardzo długi. Świetnie oddałaś atmosferę panującą w tym rozdziale w swoim tłumaczeniu a w szczególności napięcie podczas rozmoyw Belli z Edwardem. Miałam nadzieję że uda im się wyjasnić wszystkie swoje uczucia, bo niby on kocha ją ona kocha jego a jednak nie potrafią się zsynchronizować się :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, w którym mam nadzieję że rozmowa Belli z matką rzuci więcej światła na ich relacje.
Świetne tłumaczenie, świetna robota bety! Dziękuję i czekam na więcej :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ekscentryczna.
Wilkołak
Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 20:35, 11 Sie 2009 |
|
Wow. Świetnie, że dotrzymujesz słowa. : D Miał być wtorek, jest wtorek. Ajaczku, długi? A mi się zdawał taki krótki.. I jedynie podsyciłaś moją niecierpliwość i ciekawość. Wracając do rozdziału.. Nie potrafię zrozumieć nastawienia Belli. Nie do końca. Renee wyraźnie powiedziała jej, że nie ma nic przeciwko, a ona.. Wie swoje. Cóż, cieszę się, że Edward wreszcie to z siebie wyrzucił. Pielęgniarki musiały mieć niezłe widowisko, oglądając tę ich 'sprzeczkę'. Mam cichą nadzieję, że następny rozdział już napisany i tylko czeka na zbetowanie i wstawienie..? No ej, jak mogłaś tak zakończyć rozdział! Znowu! Czekam baaardzo niecierpliwie na następny. Weny, chęci, jak i czasu życzę ! ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AlicjaC
Wilkołak
Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów
|
Wysłany:
Wto 21:28, 11 Sie 2009 |
|
Tan rozdział jest cudny
Rozmowa Belli i Jaspera na oddziale z noworodkami była bajeczna. I propozycja Jaspera na wspólne dziecko...
Omq.... ta kłótnia, według mnie, była zabawna :D Oboje co chwilę zmieniali swoje "zeznania" :)
Mam nadzieję, że Renne pozwoli spotykać się Belli z jej wybrankiem. Chociaż na pewno będzie to z początku niezbyt komfortowa sytuacja.
Czekam na następny rozdział :D
Czasu i chęci do dalszego tłumaczenia
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ZuyWampirek
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Lip 2009
Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z domu^^
|
Wysłany:
Wto 21:40, 11 Sie 2009 |
|
Cytat: |
Chcesz mnie? Musisz wziąć mnie całą! Jestem uparta, więc pogódź się z tym.
Jego twarz złagodniała.
- Czy ty…?
Co…? Och! Czy zaoferowałam mu siebie? Tak to zabrzmiało… |
ten fragment mnie rozwala za każdym razem kiedy go czytam xD
Masz dziewczyno talent do tego!
Tłumaczenie jak zawsze miszczostwo :D
Bez zgrzytów, szybko miło i pachnąco :) czyli tak jak powinno :P
ktoś wspominał o "przedstawieniu dla pielęgniarek"
nieźle musiało to wyglądać z boku xD
Ale bardzo się cieszę ze Bells wszystko mu wygarnęła :D
Tak trzymać! :)
pozdrawiam
życzę weny
itp. :P
Zuy |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Śro 12:00, 12 Sie 2009 |
|
Zgadzam się z Igą - wreszcie zaczęli rozmawiać o czymś sensownym, a nie tylko się unikali, albo zbywali głupimi słówkami. Szkoda, że B. nie naparzała Eda torebką, to by było zabawne. Ale przynajmniej przeszli ze swoimi relacjami na kolejny poziom. To już coś.
Cieszę się, że tak szybko tłumaczysz.
Pozdrawiam, Marta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
yourangel1992
Nowonarodzony
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 5 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ;> z Forks maybe xD
|
Wysłany:
Śro 15:53, 12 Sie 2009 |
|
Świetny rozdział :) naprawdę podziwiam autorkę.Ujmująca akcja. Spodobało mi się to że w końcu poruszyli ten temat. Bo już nudne było jak się nie mogli zsynchronizować , że tak powiem .
Cieszę się z twojego tłumaczenia bo naprawdę płynnie się czyta.
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam i życzę owocnej pracy przy tłumaczeniu. :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Nie 11:06, 16 Sie 2009 |
|
Tym razem rozdział jest dużo dłuższy niż poprzedni. :) I już wszystkie rozdziały, które mi zostały takie będą, dlatego mogą pojawiać się troszkę później niż co 4 dni. Zwłaszcza, że kończą mi się wakacje i będę musiała znowu chodzić do szkoły. :P
____________________________________
Rozdział piętnasty jest już przetłumaczony. :)
Możecie go znaleźć też na [link widoczny dla zalogowanych].
Enjoy! :)
____________________________________
Autorka: Peachylicious
Tłumaczyła: Alice_415
Beta: iga_s (bardzo Ci dziękuję ;*)
Rozdział 15 - Od potencjalnego ojczyma do przyjaciela
BELLA
Renee szybko przesunęła się na swoim szpitalnym łóżku, aby zrobić mi trochę miejsca. Ostrożnie usiadłam obok niej i patrzyłyśmy na siebie przez około minutę.
- O czym chcesz porozmawiać? – szepnęłam bardzo cicho.
- Ufasz mi? – spytała.
Zmarszczyłam brwi. Oczywiście, że tak. Dlaczego w ogóle o to zapytała?
- Pewnie, że ci ufam.
Uśmiechnęła się i wsunęła mi kosmyk włosów za ucho.
- Wiesz, że cię kocham, prawda?
Teraz kompletnie mnie zaskoczyła.
- Wiem. Mamo, co się dzieje?
- Wydaje mi się, że musimy dokończyć rozmowę, którą zaczęłyśmy w restauracji.
Westchnęłam i zamknęłam oczy. Nie chciałam już rozmawiać o Edwardzie, a nawet o nim myśleć.
- A co nam jeszcze zostało do przedyskutowania?
- Myślałam, że poruszyłyśmy już wszystkie kwestie, o których powinnaś wiedzieć, ale po tym małym przedstawieniu, które przed chwilą miało miejsce na korytarzu, nie jestem tego taka pewna – wyjaśniła, rzucając w moim kierunku znaczące spojrzenie.
Poczułam, że blednę.
- Wszystko słyszałaś? – Chciało mi się płakać. Renee dawno odgadła, że żywię do Edwarda jakieś uczucia, ale do tej pory nie zdawała sobie sprawy, jak daleko to zaszło. A teraz wie także, że on czuje do mnie to samo. Może dotarło to do niej już wcześniej, ale nie było potrzeby, żeby dzisiejszego wieczoru musiała tego słuchać.
- To i owo – przyznała, kiwając głową. – Głównie krzyki, ale Jasper wszystko mi wytłumaczył.
- Przepraszam, mamo. – Łzy napłynęły mi do oczu, więc w każdej chwili mogłam wybuchnąć płaczem. Pojawiło się we mnie wiele różnych emocji. – Nie chciałam, żeby tak się stało…
Renee pokręciła głową.
- Bello, już ci mówiłam, że nie jestem zła na ciebie za to, co czujesz. Edward ma prawie tyle samo lat co ty. Powiedzmy sobie szczerze, że raczej pasujesz do niego bardziej niż ja.
- Mamo… – Zdradziecka łza spłynęła po moim policzku. – Nie mogę ci tego zrobić.
Popatrzyła na mnie srogo, co nie zdarzało jej się zbyt często.
- Jedyną rzeczą, którą powinnaś zrobić, to zawalczyć o swoje szczęście, a to z kolei mi sprawi radość.
Pokręciłam głową i zakryłam twarz rękami.
- Dlaczego taka jesteś?
Chwyciła moje dłoni i pociągnęła je do siebie.
- Jaka?
- Wyrozumiała! Nie powinnaś taka być!
Westchnęła i kciukiem starła mi łzy z policzków.
- Bo cię kocham, Bello.
- Tak, ale to twój były chłopak, a ja jestem twoją córką!
Objęła mnie i pocałowała w czubek głowy, a ja płakałam w jej ubranie.
- Edward i ja nigdy się w sobie nie zakochaliśmy. Nie byliśmy nawet blisko. Musisz w to uwierzyć, skarbie.
- Więc wasz związek opierał się tylko na… fizycznych relacjach? – Skuliłam się podczas zadawania tego pytania. – Nie, lepiej nie odpowiadaj.
Renee zachichotała.
- Nie, nasz związek nie opierał się na fizycznych relacjach. Nigdy z nim nie spałam.
Prychnęłam z niedowierzaniem.
- Mówię poważnie – oznajmiła stanowczo. – Przyznałaś, że mi ufasz, pamiętasz?
Trochę się rozluźniłam.
- Tak.
- Teraz, kiedy tak sobie myślę, że stanowilibyście z Edwardem świetną parę, uważam, że to wszystko potoczyło się nieco za szybko.
Popatrzyłam na nią.
- Bo jeszcze z nim nie skończyłaś?
Pokręciła głową.
- Nie. Bo ty nie jesteś jeszcze gotowa zapomnieć o przeszłości.
- Ja?
- Tak, ty – powiedziała, uśmiechając się. – Edward i ja wykonaliśmy ruch do przodu, ale ty nie.
- Mam wrażenie, że właśnie znalazłam się w „Strefie zmroku”* – jęknęłam.
Mama pocałowała mnie w czoło.
- Całkowicie skończyłam z Edwardem, jednak nie czuję się w stu procentach dobrze na myśl, że wy dwoje będziecie razem.
- Ale właśnie powiedziałaś...
- Powiedziałam, że zrobiłam krok do przodu i że stanowilibyście świetną parę. I nie kłamałam, ale nasz związek dopiero co się zakończył, więc dla Edwarda nagłe przerzucenie się ze mnie na ciebie będzie pewnie trochę dziwne… Ale co tam, mogę z tym żyć, Bello. – Uścisnęła mnie mocniej. – Kiedy Edward i ja skończyliśmy naszą pożegnalną rozmowę, poprosiłam go, aby dał mi trochę czasu. Myślałam, że mogłoby mi być jeszcze ciężej niż wtedy. Sądziłam, że się wścieknę, jeśli wy dwoje zaczniecie się spotykać, ale wcale tak się nie stało.
Nareszcie przestałam płakać i odchyliłam się, aż znalazłam się w pozycji siedzącej.
- To nie ma znaczenia, mamo. Nie zamierzam uganiać się za Edwardem. Wszystko zaprzepaścił wyznaniem, że lubił mnie przez prawie cały czas, gdy był z tobą, ale żadnej z nas tego nie powiedział! To cię nie wkurzyło? Że czuł coś takiego i nic ci o tym nie powiedział?
Przez chwilę panowała cisza.
- Tak. To jest sprawa, która najbardziej mnie zdenerwowała. Ale postaw się na jego miejscu. Czy potrafisz sobie wyobrazić, jak mówisz swojej dziewczynie, że podoba ci się jej córka? Prawdopodobnie czuł się niezręcznie. W każdym razie z tego, co słyszałam podczas waszej kłótni wynika, że próbował nad sobą panować.
Wywróciłam oczami.
- Tak, to wszystko ułatwia – powiedziałam sarkastycznym i zgorzkniałym tonem.
Poklepała łagodnie moją rękę i zmusiła mnie, abym położyła się obok niej.
- Daj mu szansę. Oczywiście nie dzisiaj, tylko gdy będziesz gotowa, ale nie unikaj go wiecznie. I nawet nie myśl o odejściu z pracy! Potrzebujesz jej.
Westchnęłam. Praca. Dotychczas nawet o tym nie pomyślałam. Czy powinnam zostać w restauracji po tym wszystkim, co wydarzyło się dzisiejszego wieczoru? Czy potrafię niemalże codziennie stawać z nim twarzą w twarz? Czy on w ogóle jeszcze mnie tam chce?
A może nie musiałabym bezpośrednio się z nim kontaktować? W końcu on jest właścicielem lokalu, a ja tylko hostessą, więc nie ma potrzeby, byśmy ciągle ze sobą rozmawiali albo nawet się widywali… Tak, takie rozwiązanie będzie najlepsze.
******************************************
TRZY TYGODNIE PÓŹNIEJ
Podciągnęłam kolana pod brodę, siedząc w salonie na wygodnym krześle bujanym z tapicerką w kolorze kasztanowym. Patrzyłam na okno, za którym niebo stawało się coraz ciemniejsze, a słońce chowało się za drzewami. Migotające płomienie zapalonych przeze mnie świeczek rzucały pomarańczową poświatę na kremowe ściany oraz jednocześnie powodowały powstawanie cieni.
Kołysałam się w dużym fotelu w przód i w tył. W pustym domu panowała całkowita cisza. Czułam się odprężona i zrelaksowana. Było naprawdę przyjemnie.
W ciągu paru ostatnich tygodni spodziewałam się jakichś zaskakujących, ważnych wydarzeń, ale nic takiego nie miało miejsca. W pracy nie musiałam nawet próbować unikać Edwarda, bo nigdy nie kręcił się w pobliżu, chociaż doskonale wiedziałam, że przebywał w restauracji, nawet jeśli nie dawał okazji przekonać się o jego obecności. Przynajmniej nie mnie.
Jasper całą swoją uwagę skupił na Alice. Ci dwoje bardzo się do siebie zbliżyli. Dni, podczas których dziewczyna nie pracowała, spędzali razem, a w nocy chłopak przebywał ze mną, cały czas o niej opowiadając. Dosłownie non stop. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy moje nieustanne gadanie o Edwardzie też było takie denerwujące…
Jednak starałam się tym nie przejmować. Cieszyłam się, że Jasper wreszcie wydawał się szczęśliwy. Nigdy nie związał się z jakąś kobietą na dłużej, ale w żadnym wypadku nie mogłam nazwać go męską dziwką, bo przecież nigdy taki nie był. Zachowywał się po prostu tak jak ja, w sensie, że dotychczas nie spotkał jeszcze osoby, która sprawiłaby, że wreszcie by się ustatkował. Też nie wierzył w tę całą przesłodzoną gadkę o miłości. Zawsze dużo się umawiał, chociaż nie tyle, co Renee. Wychodził z wieloma różnymi kobietami, ale żadna z ich nie działała na niego tak jak Alice. Ta dziewczyna uszczęśliwiała go i byłam jej za to wdzięczna. Nigdy nie widziałam, żeby mój przyjaciel tyle się uśmiechał. Naprawdę cieszyłam się, że zaczęli się spotykać. Alice wydawała się dużo lepsza od tych wszystkich panienek, z którymi przeważnie chodził na randki. A fakt, że ją lubiłam, chyba też dużo dla niego znaczył.
Cóż, teraz pewnie mogłabym go namówić, aby zaakceptował osobę, którą ja lubiłam…
Tak, nadal lubiłam Edwarda. I to bardzo. Pomimo tego, że tak długo go nie widziałam, a nasze ostatnie spotkanie nie przebiegło w pokojowej atmosferze, ciągle go pragnęłam.
Zamknęłam oczy, a w moim umyśle pojawiły się różne spędzone z nim chwile: pierwsze spotkanie, wielogodzinna dyskusja w środku nocy, rozmowa kwalifikacyjna, sytuacja, w której podczas kolacji odeszłam od stołu i udałam się do kuchni, a on podążył za mną, moment, w którym przecięłam sobie palec, a on stanął za moimi plecami i mnie dotykał… to znaczy, opatrywał, próba pocałunku w ogrodzie i jego wyznanie w szpitalu…
Nadal nie mogłam uwierzyć, że tak na to zareagowałam. Niemalże walczyliśmy na środku korytarza! Powiedział mi, że mnie lubi, naprawdę lubi, a ja to zignorowałam… Zarzuciłam mu, że został z Renee, nawet jeśli już wtedy czuł coś w stosunku do mojej osoby. Oskarżyłam go o to, że wybrał ją… Czy naprawdę musiałam mu to wszystko wypomnieć? Przecież to były tylko uczucia, bo między nami nic się nie wydarzyło. Nie opuścił Renee, bo sądził, że właśnie to powinien zrobić.
Edward jasno oznajmił, że wcześniej nie chciał mnie lubić w ten sposób. Oczywiście na początku poczułam się z tym źle, ale po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że jemu także musiało być straszne ciężko. A jeśli to ja znalazłabym się na jego miejscu? Jeżeli umawiałabym się z jakimś mężczyzną i jednocześnie podobałby mi się jego syn? Albo nie. Bardziej prawdopodobne byłoby to, że spotykałabym się z jakimś facetem i zaczęłabym coś czuć do jego brata… W każdym razie teraz patrzyłam na to z innej strony. Po pierwsze: pewnie szanowałabym swojego partnera na tyle, aby nie zostawić go dla kogoś bardzo mu bliskiego, bo mogłoby spowodować jakiś zatarg między nimi. Po drugie: musiałabym być pewna uczuć jego brata w stosunku do mnie. Edward nie miał możliwości, aby dowiedzieć, co do niego czułam.
Tak prawdę mówiąc, to wina za spowodowanie całej tej sytuacji leżała także po mojej stronie. Też przez cały czas bardzo go lubiłam, ale nie powiedziałam nic ani jemu, ani Renee. Moja mama i ja zawsze byłyśmy sobie bliskie i mogłam jej się zwierzyć. Znałam ją wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że natychmiast przestałaby się z nim widywać, ale wtedy bałam się, że to ją zrani. Nie chciałam jej tego zrobić. Gdybym wiedziała to, co wiem teraz, prawdopodobnie odezwałabym się wcześniej.
Żadne z nas do niczego się nie przyznało, więc nie mogłam obwiniać tylko Edwarda, nawet jeśli nadal uważałam, że postąpił bardzo źle, nie mówiąc nic swojej dziewczynie o tym, że czuł coś do kogoś innego. Ciągle istniało ryzyko, że jeśli zaczęlibyśmy chodzić na randki, to mnie spotkałoby to samo. Chciałam, że Edward stał się całkowicie szczery i otwarty.
Nie powiedziałam, że natychmiast do niego pobiegnę i spytam, czy będzie moim chłopakiem. O nie. To zajmie trochę czasu. Ale traktowanie go jak przyjaciela... to coś, co mogę zrobić. Gdy się lepiej poznamy, to prawdopodobnie niektóre sprawy wreszcie się wyjaśnią.
Tylko czy jego w ogóle interesowało bycie moim przyjacielem?
--------------------------------------------------------------------------------
EDWARD
Po tym, jak Bella zostawiła mnie stojącego samotnie na środku korytarza z gapiącymi się przechodniami dookoła, zdecydowałem się wycofać. Następnego dnia zadzwoniłem do Renee, aby ją przeprosić, ale zignorowała to, a na dodatek powiedziała, że nie miałem za co przepraszać.
Gdy Bella nazajutrz zjawiła się w pracy, ogromnie mnie zaskoczyła. Pomyślałem, że nie będzie chciała, abyśmy się znowu zobaczyli, ale właśnie wtedy ją dostrzegłem. Zacząłem się zastanawiać, czy chce odejść z restauracji, ale natychmiast przypomniałem sobie, że ona nie zachowuje się tak niedojrzale. Jednak i tak oczekiwałem, że przyjdzie do biura pod koniec dnia i dam jej przepisowe dwa tygodnie na znalezienie nowej pracy, lecz to nie nastąpiło.
Tak właściwie to chyba mnie unikała, więc postanowiłem tego nie utrudniać i usunąłem się w cień, ale prawie cały czas ją obserwowałem. Nie robiłem niczego złego. Nie śledziłem jej, tylko od czasu do czasu wychodziłem ukradkiem z biura i patrzyłem na nią w drodze do kuchni, by sprawdzić, jak się trzymała. Wyglądała bardzo dobrze i sprawiała wrażenie zupełnie zdrowej. Otrzymywałem też pochwały na jej temat od innych pracowników, więc wszyscy ją lubili. To mnie akurat nie zaskoczyło, bo kto tego nie robił? Niechęć do niej była po prostu czymś niemożliwym.
Nawet po jej reakcji w szpitalu nie potrafiłem się na nią zezłościć. Miała powód, aby powiedzieć to, co powiedziała. Skrywałem moje uczucia do niej. Ale nie spodziewałem się takiego ataku wściekłości i braku możliwości pójścia na jakiś kompromis. Nie musiała przecież od razu paść mi w ramiona, tylko po prostu usiąść gdzieś ze mną i o tym porozmawiać. Wszystko bym jej wyjaśnił, zaproponowałbym trochę czasu... Zaproponowałbym wszystko, czego tylko by chciała. Niestety ja nie byłem tym, kogo pragnęła.
Właśnie skończyłem wypełniać dokumenty, kiedy ktoś bez pukania wszedł do biura. Uniosłem głowę i zobaczyłem Emmetta szczerzącego się jak idiota.
- Hej, brachu – przywitał się i usiadł na krześle naprzeciwko biurka.
- Czego chcesz? – spytałem znudzonym głosem.
- Żebyś ruszył w końcu tyłek – zażartował, ale mnie tym nie rozbawił. – Cholera, Edward! – Pokręcił głową. – Rozchmurz się!
- Jestem rozchmurzony. Czego chcesz?
- W ten weekend mam urodziny – zaczął. Jego urodziny. Niech to szlag, prawie o nich zapomniałem. Będę musiał iść jutro do centrum handlowego i coś mu kupić. Mam nadzieję, że nie oczekuje jakiegoś wielkiego przyjęcia. – Zdecydowałem się wpaść na oryginalny pomysł, więc zaproszę wszystkich na kręgle – dokończył z szerokim uśmiechem.
Próbowałem się nie zaśmiać.
- Kręgle? Poważnie?
- A co jest złego w kręglach?
Pokręciłem głową.
- Absolutnie nic. A co potem? Wizyta w Chuck E. Cheese’s**?
Uśmiechnął się tylko, nie zwracając uwagi na mój uszczypliwy komentarz.
- Mów sobie co chcesz, ale impreza będzie gorąca.
- Więc kogo zapraszasz?
Odchylił się do tyłu i położył nogi na moim biurku. Uniosłem brew i posłałem mu ostrzegawcze spojrzenie. Natychmiast położył stopy z powrotem na podłodze.
- Przede wszystkim tę gorącą kelnereczkę…
Powstrzymałem się od wywrócenia oczami.
- A tak dokładniej?
- Ciągnie cię do personelu, braciszku?
- Zamknij się i mów, kogo zapraszasz.
- Kelnerkę Rosalie – wyjaśnił. – Alice i jej nowego chłopaka... No wiesz, tego przyjaciela Belli. Jak on ma na imię? – Pstryknął palcami.
- Jasper – odpowiedziałem szorstko.
- Racja, Jasper. O, i Bellę rzecz jasna. – Przerwał i przyjrzał mi się dokładnie, aby ocenić moją reakcję, ale pozostałem niewzruszony. Oczywiście, że mógł ją zaprosić. Przecież byli w przyjacielskich stosunkach. – I to już chyba wszyscy. To idealna liczba osób. Trzy dziewczyny, trzech facetów. Różne rzeczy mogą się wydarzyć, wiesz? – Puścił mi oczko.
- Nie licz na to – wymamrotałem bez oddechu.
- No więc – odezwał się ponownie i głośno klepnął ręką nogę – poinformujesz o tym Bellę czy wolisz, żebym sam ją zaprosił?
- Ty to zrób.
Uniósł jedną brew.
- Nadal nie rozmawiacie, tak?
Zająłem się stosem papierów leżących na biurku, starając się unikać spojrzenia brata.
- Emmett, wiesz, jak uwielbiam się lenić i rozmawiać o mało istotnych sprawach, ale teraz mam ważne zadanie do wykonania.
- W porządeczku. – Wstał i wyszedł.
Kiedy usłyszałem trzask zamykanych drzwi, odchyliłem się na krześle i wypuściłem długo wstrzymywane powietrze. Miał zamiar zaprosić Bellę na swoją imprezę urodzinową w kręgielni w ten weekend, a skoro był moim bratem, to wiadomo, że ja także tam pójdę. A ona pewnie się tego domyśli. Jeśli się zgodzi... to znaczyłoby, że nie ma nic przeciwko, byśmy się jeszcze spotkali. Pragnąłem paść w tej chwili na kolana i modlić się, żeby Bella zaakceptowała zaproszenie. Jeżeli się pokaże, zrobię wszystko, co w mojej mocy, by znowu odzyskać jej sympatię. Te kilka minionych tygodni wydawało mi się istną torturą. Wolę być jej przyjacielem niż nikim. Zadowolę się tym, byle tylko nie zniknęła z mojego życia.
***
Weekend nadszedł szybko i zanim zdążyłem się zorientować, już przygotowywałem się do zmierzenia się z kręglami na małym przyjęciu urodzinowym Emmetta. Po przejrzeniu się w lustrze wyszedłem ze swojego pokoju i zapukałem do drzwi jego sypialni.
- Co? – zawołał.
- Gotowy? – spytałem.
- Jasne. Hej, wejdź tu i doradź mi.
Westchnąłem i otworzyłem drzwi. Emmett siedział na skraju łóżka i oglądał dwa malutkie pudełka, które trzymał w dłoniach.
- Co robisz? – Podszedłem do niego. Gdy zobaczyłem, czemu się tak przyglądał, moje brwi uniosły się aż do czubka głowy.
- Jak sądzisz? – zapytał. – „Poświata w ciemności” czy „Czekoladowy smak”?
Przeczesałem ręką włosy i odwróciłem wzrok, czując się niezręcznie.
- Wolałbym nie wybierać.
- Daj spokój, Ed. – Podniósł małe pudełka, żebym mógł je lepiej zobaczyć. – Bądź kumplem i pomóż mi wybrać kondoma.
Opuściłem głowę i złapałem się za grzbiet nosa.
- Raczej ci nie pomogę.
- Ja bym to dla ciebie zrobił!
Pokręciłem głową.
- Emmett, stary, jesteś moim bratem i kocham cię, ale nie chcę wiedzieć, co wsuwasz na swojego członka.
Ostatecznie odrzucił jedno opakowanie na bok i otworzył to, które zostało mu w dłoni.
- Zaszaleję z „Poświatą w ciemności”. – Wepchnął kondom do swojej kieszeni i podał mi pudełko. – Chcesz jeden?
- Dzięki, ale nie. Nie sądzę, żebym tego potrzebował.
- Człowieku, powinieneś kogoś przelecieć.
- Obejdę się bez tego.
- Nie, stary. – Potrząsnął poważnie głową. – Nie obejdziesz się. Cały czas jesteś spięty i zaczynasz bzikować.
Westchnąłem i obróciłem się, aby wyjść z pokoju.
- Zobaczę, czy uda mi się przekonać Bellę, żeby dała ci małe bzykanko! – krzyknął za mną Emmett.
Natychmiast wróciłem do pokoju.
- Jeśli powiesz jej coś o spaniu ze mną... Emmett, przysięgam na Boga, że...
- Widzisz, jaki jesteś nerwowy? – zaśmiał się. – Naprawdę musisz kogoś przelecieć.
Wypuściłem powietrze przez nos i ponownie wyszedłem.
- Będę w samochodzie! – zawołałem przez ramię.
--------------------------------------------------------------------------------
BELLA
- Dobrze wyglądam? – spytałam Jaspera po wyjściu z łazienki.
- Wyglądasz pięknie – odpowiedział. – Jak zawsze. – Pochylił się i pocałował mój policzek.
Odepchnęłam go lekko, gdy spróbował mnie przytulić.
- Jasper, jestem naprawdę zdenerwowana.
- Chodzi o Edwarda? – zgadywał, a ja kiwnęłam głową.
- Spotkamy się pierwszy raz od tej awantury w szpitalu. A co, jeśli on nie chce mnie widzieć i dał sobie spokój? A jeśli mnie nienawidzi?
- Wtedy znajdziesz sobie kogoś, kto jest ciebie wart – odparł stanowczo Jasper.
- Skończysz wreszcie z tą irracjonalną nienawiścią, którą do niego żywisz? To dobry chłopak.
Uniósł jedną brew.
- Jasne. To wspaniały, honorowy człowiek, który nie mógł oderwać wzroku od córki swojej dziewczyny.
- Wiedziałeś o wszystkim prawda? – zapytałam z wyrzutem, kładąc dłoń na biodrze. – Przez cały czas wiedziałeś, że on mnie lubi!
- Po pierwsze: nie miałem obowiązku ci o tym mówić. – Podszedł do mojej torebki i wyciągnął z niej kluczyki do samochodu. – Po drugie: myślałem, że tylko cię pożąda. Nie wiedziałam, że właśnie się w tobie zakochiwał. – Machnął mi kluczykami przed nosem. – Chodźmy już. Ja prowadzę.
***
Pojawiliśmy się przy kręgielni tuż po tym, jak wybiło południe. To ja niosłam prezenty, które kupiliśmy z Jasperem dla solenizanta. Alice i Rosalie czekały już na nas blisko wejścia. Gdy tylko weszliśmy do środka, ta pierwsza od razu rzuciła się w ramiona mojego przyjaciela. Obie z Rose zaśmiałyśmy się z ich zachowania.
Kiedy się uspokoiłyśmy i popatrzyłam na Jaspera, który ciągle obejmował Alice, szepcząc jej coś do ucha, zrobiło mi się dziwnie smutno. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na podłogę. Teraz właśnie tak mogłyby wyglądać relacje moje i Edwarda. Stanowilibyśmy świetną parę, gdybym nie odrzuciła go w szpitalu…
Ale czy decyzja o rozpoczęciu naszego związku byłaby rozsądna? Nawet jeśli czulibyśmy się już na to gotowi?
Nagle usłyszałam za sobą donośny głos. Dobrze wiedziałam, do kogo należy oraz kogo ta osoba ze sobą przyprowadziła. Wzięłam głęboki oddech, po czym powoli się odwróciłam. Mój wzrok wylądował na Emmecie, który stanął naprzeciwko z szeroko otwartymi ramionami. Uśmiechnął się i zacisnął mi wielkie ręce wokół talii, a następnie zamknął mnie w swoim duszącym, niedźwiedzim uścisku.
- Okej, Emmett – odezwał się ktoś, za kim umierałam z tęsknoty przez ostatnie parę tygodni. – Możesz już przestać, bo ją zmiażdżysz.
Emmett posłuchał i potargał moje włosy.
- Nigdy nie przygniótłbym mojego maleństwa.
Wywróciłam oczami na przezwisko, które mi wymyślił, a potem mój wzrok powędrował do brązowowłosego cudu stojącego parę metrów dalej. Nie patrzył na mnie, tylko na Jaspera i Alice. Wydawało mi się, żeby jego spojrzenie było dziwnie nieobecne, a nawet smutne.
Okej, mogłam to zrobić. Oto nadszedł pierwszy dzień zaprzyjaźniania się z byłym chłopakiem mojej matki. Najwyższy czas zepchnąć na bok jędzowatą Bellę. Teraz miła Bella wkroczyła do akcji.
- Cześć, Edward – przywitałam się łagodnym tonem.
Odwrócił głowę w moją stronę. Przez chwilę wyglądał na zaskoczonego.
- Bello – odparł. – Jak się masz?
Napięcie pomiędzy nami natychmiast powróciło i wzięłam głęboki oddech.
- Dobrze. A ty?
Na krótki moment spuścił wzrok.
- Bywało lepiej – powiedział i wzruszył ramionami.
Nagle poczułam się winna… Boże, byłam taką kretynką!
- Przepraszam – wymamrotałam.
Nasze spojrzenia się spotkały, a Edward skinął głową.
- Zapomnij o tym. To już się nie liczy.
Co on miał na myśli? „To już się nie liczy”? Czy to znaczy, że się z tym uporał i mnie nie chce? Powinnam być rozczarowana czy odetchnąć z ulgą? Tyle że ja nie czułam ani rozczarowania, ani ulgi, lecz ogromne zdruzgotanie i odrzucenie. Nie wiedziałam dlaczego. Przecież to nie on dał mi kosza, tylko ja jemu. A teraz tak po prostu oznajmił, że to nic dla niego nie znaczy? Cóż, dla mnie znaczy.
Kilka minut później nasza grupka znalazła się na właściwym torze. Usiadłam na plastikowym krzesełku tuż obok Emmetta.
- Nie mogę uwierzyć, że nigdy wcześniej nie grałaś w kręgle – odezwał się niedowierzająco, kiedy zakładaliśmy specjalne buty.
- Byłbyś zdumiony tymi wszystkimi rzeczami, których nigdy nie robiłam – zaśmiałam się.
Popatrzył na nasz tor.
- Gotowa, żeby skopać ci tyłek?
Wywróciłam oczami.
- Och, proszę. Na pewno cię pokonam.
- Ach. – Podniósł kulę do kręgli. – Ale przecież nigdy tego nie robiłaś?
- Ile miałeś lat, kiedy ostatni raz poszedłeś na kręgle? – spytałam, patrząc na tablicę z wynikami.
- Chyba dziewięć albo dziesięć – odpowiedział.
- Czyli dawno nie ćwiczyłeś – stwierdziłam.
- I tak wygram – powiedział zadowolony z siebie.
Uśmiechnęłam się do niego z wyższością.
- Zobaczymy.
***
Trzydzieści minut później westchnęłam i zajęłam miejsce obok Edwarda.
- Jestem do kitu!
Chłopak się zaśmiał.
- Nie przesadzaj. Nie jesteś taka zła.
Uniosłam brew i wskazałam na moje imię znajdujące się na tablicy z punktami.
- Zero! Zero! Zero!
Kula wpadała mi do rynny za każdym razem, a Edward i Emmett strącili wszystkie kręgle po jednym lub co najwyżej dwóch rzutach***. Nawet Alice, Jasper I Rosalie byli lepsi niż ja, bo każdemu z nich udało się to chociaż raz.
Edward ponownie wybuchnął śmiechem.
- Okej, więc jednak jesteś do kitu.
Rzuciłam mu spojrzenie pełne udawanej irytacji.
- Jak to się stało, że nie mamy tych osłon, które nie pozwalają kuli wpaść do rynien, jak ci inni ludzie? – Kiwnęłam głową w kierunku rodziny, która grała na torze obok.
- Bo z nimi, w przeciwieństwie do nas, są dzieci – wyjaśnił.
Westchnęłam i zaczęłam obserwować małą dziewczynkę niemającą więcej niż dziesięć lat. Niosła w rękach różową kulę. Nagle przyklęknęła i poturlała ją do przodu. Hm... Może ja też powinnam spróbować tej metody?
I spróbowałam.
Edward i cała reszta zanosili się śmiechem, kiedy na mnie patrzyli, ale nie pozwoliłam im podburzyć mojej determinacji. Popchnęłam wolno kulę, ale ona zatrzymała się na środku toru. Zacisnęłam wargi, patrząc na nią. To nie tak miało być!
Gdy znowu nadeszła moja kolej, Edward podszedł do mnie i stanął z tyłu.
- Przyszedłem, żeby cię czegoś nauczyć, abyś nie wyszła stąd upokorzona.
- Okej, naucz mnie, jak poprawnie pcha się kulę – zgodziłam się, gotowa zrobić wszystko, byle tylko zdobyć chociaż jeden punkt.
Położył mi rękę na plecach, a ja automatycznie się spięłam.
- Na początku popracujmy nad twoją pozycją – wyszeptał do mojego ucha. Wzdłuż kręgosłupa przebiegł mi dreszcz. – Ugnij nieznacznie kolana.
Zrobiłam to zgodnie z instrukcją.
- Dobrze – pochwalił i uśmiechnął się do mnie. – Teraz pochyl się na długość trzech cali.
Pochyliłam się i zerknęłam przez ramię.
- Tak?
Skinął głową, nadal się uśmiechając.
- Teraz skup się na pozycji kuli. Umieść to maleństwo nad swoim pasem. Zakołysz się lekko i wypuść ją z rąk, gdy twoje ramię będzie jak najniżej.
Skupiłam się, rozkołysałam i uwolniłam kulę, kiedy Edward kazał mi to zrobić. Ze zdumieniem zauważyłam, że nie wpadła od razu do rynny. Co prawda nie toczyła się prosto, ale nie wpadła do rynny! Zapiszczałam i podskoczyłam, gdy przewróciła kilka kręgli.
- Udało mi się! – Wskazałam na tor i zerknęłam na Edwarda, który wciąż uśmiechał się jak głupek.
Wyprostował się i powiedział:
- Dobra robota.
Nie zwracałam nawet uwagi na to, że ludzie dookoła rzucali mi dziwne spojrzenia. Strąciłam kilka kręgli! Rządziłam!
Resztę gry spędziłam na robieniu dokładnie tego, co kazał mi Edward, chociaż i tak ciągle byłam na ostatniej pozycji przez to, że na początku szło mi fatalnie. Kiedy druga partia dobiegła końca, miałam stały uśmieszek na mojej twarzy. Ostatecznie skończyłam na czwartej pozycji. Rosalie była trzecia, pokonując mnie tylko kilkoma punktami. Emmett wygrał, a Edward zajął drugie miejsce. Jasper i Alice nie przejmowali się swoimi wynikami. Ich ulubioną częścią gry był czas, kiedy to inni rzucali, a oni mogli usiąść i się poprzytulać. Chcieli tylko, żeby jak najszybciej skończyła się ich kolejka. Takie zachowanie nieco przyprawiało mnie o mdłości…
Po drugiej turze Edward kupił tort i wszyscy zaśpiewali Emmettowi „Sto lat”. Nawet kilka obcych osób przyłączyło się do naszego świętowania. Potem Em otworzył prezenty i wszystkim podziękował.
Kiedy skończyliśmy tę małą część oficjalną, Jasper i Alice nie chcieli brać udziału w dalszej grze, więc zdecydowaliśmy się stamtąd wyjść. Oboje poszli do jej samochodu, aby coś zrobić. Rosalie i Emmett też planowali spędzić trochę czasu na osobności. Zanim odeszli, podeszłam do chłopaka i go przytuliłam.
- Wszystkiego najlepszego, staruszku.
Odwzajemnił uścisk.
- Dziękuję, że przyszłaś.
Odsunęłam się i uśmiechnęłam do niego.
- Oczywiście. Nie mogłabym tego przegapić. Właściwie bardzo dobrze się dzisiaj bawiłam.
- Och, wiem – zaśmiał się. – Chyba byłaś najgłośniejszą osobą w całym budynku.
Spuściłam głowę i się zaczerwieniłam. Zwykle nie zachowywałam się bardzo głośno, ale świetnie się bawiłam i nie mogłam ukryć mojego radosnego nastroju.
- Hej – wyszeptał. – Bądź dla niego miła. – Skinął głową na Edwarda. – Chłopina ma teraz trochę słabe serce.
Te słowa sprawiły, że znowu poczułam się okropnie…
Edward podszedł i stanął obok mnie tuż po tym, jak Rosalie i Emmett już się pożegnali.
- Więc – powiedział nieśmiało – masz jakieś plany na resztę dnia?
Mogłam skłamać i powiedzieć „tak”, żeby trzymać się od niego z daleka, ale jak długo jeszcze potrafiłam go unikać? Przecież chciałam, żeby został moim przyjacielem, a na dodatek Emmett poprosił, abym była miła.
Pokręciłam głową.
- Nie. Jestem wolna.
Kąciki jego ust uniosły się do góry, ale starał się to ukryć.
***
Godzinę później spacerowaliśmy promenadą, jedząc lody w wafelkach. Mój był czekoladowy, a jego waniliowy.
- Ulubiony charakter z Simpsonów? – spytałam.
- Oczywiście Homer – odpowiedział.
- Mmm, ja lubię Barta – przyznałam się.
- Pamiętasz pierwszy film, który obejrzałaś? – Bawiliśmy się w „zadawanie nieskończonej ilości mało znaczących pytań”.
- Hm... – Musiałam się nad tym chwilę zastanowić. – Wydaje mi się, że to „Hokus Pokus” albo „Park Jurajski”… To znaczy, pamiętam jeszcze jakieś wcześniejsze filmy, ale jak przez mgłę, a z tych dwóch filmów utkwił mi w głowie prawie każdy szczegół. Zwłaszcza z „Parku Jurajskiego”.
- Byłaś na nim w kinie? – zapytał.
- W kinie samochodowym – uzupełniłam. – Siedziałam na przednim fotelu auta i cieszyłam się filmem, w każdym razie do czasu, aż tyranozaur nie miał swojego wielkiego wejścia… To mnie cholernie przestraszyło. Zaczęłam nawet płakać i błagać, żeby zabrali mnie do domu.
Zaśmiał się, a ja trąciłam go łokciem.
- Mówię poważnie! Po tym filmie przez miesiące śniły mi się koszmary. Za każdym razem, gdy słyszałam jakiś grzmot, myślałam, że w pobliżu grasuje dinozaur.
- Nie wyjaśnili ci, że dinozaury wyginęły?
Wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się do niego.
- Tak, ale nadal byłam pewna, że istniały, bo sądziłam, że w filmie używali prawdziwych stworów.
Ponownie się zaśmiał i pokręcił głową.
- Dinozaury mogłyby tak spokojnie współegzystować z ludźmi?
Zaśmiałam się.
- Hej, byłam dzieckiem z wyjątkowo bujną wyobraźnią!
Skoczył jeść swojego loda i wsadził ręce do kieszeni.
- Przez to całe rozmawianie o filmach mam ochotę coś obejrzeć.
Zerknęłam na niego kątem oka.
- Czy to twój sposób, żeby spytać mnie, czy pójdę z tobą do kina?
Uśmiechnął się szeroko.
- Przejrzałaś mnie.
Przygryzłam dolną wargę, a Edward popatrzył na mnie. Nagle przypomniałam sobie, że w szpitalu powiedział o moim przygryzaniu wargi, gdy zaczynałam się denerwować... Szybko przestałam to robić i odwróciłam wzrok.
- Jasne, z chęcią zobaczę jakiś film.
Poszliśmy na film, o którym nigdy nie słyszałam. Szczerze mówiąc, gdyby ktoś po seansie spytał mnie, o czym opowiadał, nie potrafiłabym udzielić odpowiedzi. Więcej uwagi poświęciłam siedzącemu obok Edwardowi. Nie mogłam po kryjomu patrzeć na jego twarz, więc najdłużej gapiłam się na jego dłoń położoną na oparciu. Chciałam ją uścisnąć, ale nie zdobyłam się na to. Byliśmy wyłącznie przyjaciółmi. Nikim więcej. A przyjaciele zazwyczaj nie trzymają się za ręce w zaciemnionym pomieszczeniu.
Gdy wyszliśmy z kina, na dworze było już ciemno. Edward odwiózł mnie do kręgielni, więc mogłam wziąć swój samochód i wrócić do domu. Odprowadził mnie pod same auto i pochylił się.
- Cieszę się, że wyszliśmy gdzieś we dwoje – powiedział.
Popatrzyłam na swoje stopy.
- Tak, było o niebo lepiej niż ostatnim razem, kiedy cię widziałam.
Trochę się spiął, a ja pożałowałam, że to powiedziałam.
- Przepraszam – powiedziałam łagodnie przed wystawieniem ręki w jego kierunku. – Przyjaciele?
Popatrzył na moją dłoń, po czym chwycił ją i potrząsnął.
- Przyjaciele.
Widzicie? Możemy być przyjaciółmi.
_____________________________
* Strefa zmroku (w oryginale „Twilight Zone”) – kultowy serial amerykański o tematyce fantasy.
** Chuck E. Cheese’s – sieć parków rozrywki dla rodzin.
*** W oryginale: Edward and Emmett had all strikes or spares.
Strike - oznacza on strącenie wszystkich dziesięciu kręgli przy pierwszym podejściu.
Spare – jeśli wszystkie kręgle uda się strącić dopiero za drugim podejściem, wtedy rezultat nazywamy właśnie spare. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Nie 18:40, 16 Sie 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
AnnEdward
Człowiek
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Nie 11:32, 16 Sie 2009 |
|
Jak pięknie , przyjaciele ^^
Jak zwykle świetnie , czyta się strasznie lekko i przyjemnie.
Impreza urodzinowa a kręgielni fajna sprawa.
Bella jest tak samo dobra w kręgla jak jak , zawsze na czwartej pozycji xD
Spacer , lody i kino to coś słodkiego ^^
Czekam na dalsze rozdziały xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sonea
Wilkołak
Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Kielce
|
Wysłany:
Nie 12:30, 16 Sie 2009 |
|
Słodko! Chociaż czasami Bella mnie denerwuje. Jest taka niezdecydowana. Ale wszystko się dobrze kończy i zostają przyjaciółmi. Na razie.
Ciesze się, ze rozdziały będą takie długie.
Błędów nie wyłapałam.
Czekam i weny życzę.
Pozdrawiam, Sonea. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cull
Dobry wampir
Dołączył: 20 Gru 2008
Posty: 1101 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 49 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z domu
|
Wysłany:
Nie 12:50, 16 Sie 2009 |
|
Rodział bardzo w porządku ;d Super, ze teraz będa one takie dlugie.
Uwielbiam takiego Emmetta. Zabawny i kochany :>
Cały ten rozdzial przyjemnie sie czytalo.
B&E tylko przyjaciele? nie pasuje mi tez układ. :P ale na pewno akcja sie rozwinie. pozostaje czekac na następne, swietne tlumaczenie
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cull dnia Nie 13:05, 16 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Anne Cullen
Wilkołak
Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Blois, Francja
|
Wysłany:
Nie 12:57, 16 Sie 2009 |
|
Świetne. Impreza w kręgielni. Są przyjaciółmi! No ale oczywiście to na przyjaciołach skończyć się nie może, prawda? Rozdział jak zwykle świetnie przetłumaczony, wiem co mówię, czytam też oryginał. Błędów nie zauważyłam, i chyba ich nie ma. Świetny przebieg akcji, cały rozdział czyta się lekko i przyjemnie.
Czekam na kolejną część. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Nie 15:21, 16 Sie 2009 |
|
Moja kochana :* Oczywiście świetny rozdzialik, super mi się go czytało. Wchłonęłam go za jednym zamachem :D Coś mi mówi, że Edward liczył na coś więcej niż przyjaźń, ale na pewno cieszy się i z tego :D Ach, dobrze, że się pogodzili :) Bella ciesząca się z gry w kręgle i zajęła czwarte miejsce! Rozwalił mnie jeden moment, a mianowicie, Bella tocząca kulę do kręgli jak mała dziewczynka xD Świetne! Nawet to sobie wyobraziłam :D
pozdrawiam :*
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Jakub
Nowonarodzony
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno
|
Wysłany:
Nie 16:16, 16 Sie 2009 |
|
Kolejny świetny rozdział Czytam to opowiadanie już od dłuższego czasu i muszę przyznać, że coraz bardziej mi się podoba, zwłaszcza, że kolejne części będą coraz dłuższe :D
Impreza w kręgielni jak widać udana. Coś czuję, że będzie się działo, bo przecież "od przyjaźni do miłości tylko jeden krok" Ale i tak najbardziej podobał mi się fragment, gdy Emmett kupował prezerwatywy xD
Znalazłam mały błąd(albo źle zrozumiałam zdanie):
- Bo z nimi, w przeciwieństwie do nas, są dziećmi – wyjaśnił.
Ale po za tym - świetne tłumaczenie, oby tak dalej |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3
|
Wysłany:
Nie 17:50, 16 Sie 2009 |
|
Długi rozdział. Emmet jak zwykle mnie rozbroił :
- Jak sądzisz? – zapytał. – „Poświata w ciemności” czy „Czekoladowy smak”?
Ten to ma pomysły. Ułożyło się jakoś pomiędzy Bellą a Edwardem. Ale dalej to nie jest big love.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Czasy i chęci!
Pozdrawiam,
`W` ; **** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Nie 18:19, 16 Sie 2009 |
|
Niezłe. Bella i Edward przyjaciółmi? Jakoś mi się nie wydaje, żeby to mogło długo egzystować. Myślę, że zaczną się do siebie migdalić już niebawem...
Fajny pomysł z urodzinami Emmetta, żeby w końcu się spotkali.
Aaa i tak, jak przypuszczałam, Ed uczył Bellę rzucać kulą. :D
Jak zobaczyłam "Strefę mroku" to myślałam, że mam deja vu. "Moja" autorka też użyła takiego porównania, chyba jest dość popularne w Stanach, w Australii.
Najzabawniejsza część to oczywiście wybór kondoma. Podoba mi się kreacja Emmetta z poczuciem humoru. Moim zdaniem taki jest najlepszy.
Rzucił mi się w oko tylko mały błąd:
Cytat: |
Po pierwsze: pewnie szanowałabym swojego partnera na tyle, aby nie zostawić go dla kogoś bardzo mu bliskiemu, bo mogłoby spowodować jakiś zatarg między nimi. |
...dla kogoś bardzo mu bliskiego...
Do jasnej... chyba się nie będę mogła doczekać kolejnej części.... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Nie 20:53, 16 Sie 2009 |
|
No nareszcie coś się w ich stosunkach ruszyło. Oby tylko szybko się to przerodziło w coś mocniejszego niż "przyjaźń" (którą to nie jest, ale szczegół :D ). Szczerze mówiąc, mam już troszeczkę dosyć ich podchodów, mogliby się zmobilizować, czy coś.
Podobała mi się scena, w której Edzik uczył Bells grać.. Jakie to było romantiko
Dobra, zaczynam bredzić.
Kolejne rewelacyjne tłumaczenie, świetna robota Twoja, Marto i Igi (zostawimy z pseudonimem artystycznym) też.
Pozdrawiam, Marta. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|