|
Autor |
Wiadomość |
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Wto 14:56, 29 Wrz 2009 |
|
Przestałam oddychać... Jak przeczytałam końcówkę... poprostu zatkało mnie. Ty to umiesz wywołać emocje. Twoje ff jest fenomenalne, bez problemu przenosisz nas w świat swoich bohaterów, robisz to tak sprawnie że poprostu odczuwam to co bohaterowie. A właśnie bohaterowie są świetni (chodzi mi o tych nowych) stworzyłaś intrygujących wampirów :) Mam nadzieję że będą stale pojawiać się w nowych rozdziałach! A co do kolejnych rozdziałów to mam nadzieję że wymyślisz jakieś nieprawdopodobne wytłumaczenie na obecny stan Reneesme?! Wierzę w to bardzo mocno.
Czekam na kolejne rozdziały, i życzę Tobie i sobie aby były zaskakujące jak dotychczas i dodawne tak szybko :)
Edit
Jaki puls sprawdzał u Edwarda Carlise? Czy wampiry mają puls??? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ajaczek dnia Śro 14:18, 30 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Souris
Gość
|
Wysłany:
Wto 15:19, 29 Wrz 2009 |
|
Ja również przepraszam, że nie dawałam znaku życia (to Cię raczej nie interesuje) ani nie pisałam komentarzy (to już powinno Cię zainteresować), ale zawalona nauką starciłam chęci i czas. Czytałam na bierząco, jednak nie komentowałam.
Na początek chciałam zwrócić uwagę na pewnien drobiazg:
reinigen napisał: |
Widocznie pozostali również obserwowali wszystko w napięciu, bo Carlisle błyskawicznie przyskoczył do Edwarda i sprawdził jego puls oraz funkcje życiowe.
(...)
Carlisle jeszcze raz obejrzał tęczówki Edwarda za pomocą latareczki, sprawdził jego puls i odruchy, po czym, kręcąc głową, wstał i z podziwem spojrzał na Lily. |
Ja wiem, że Twoje wampirki są ciut inne niż te pani Meyer (bo jak sama tłumaczyłaś w którymś z rozdziałów, Bella nie mogła wszystkiego opowiedzieć Stephanie, bo ta by nie zrozumiała wielu szczegółów, a książka przybrałaby zastraszające rozmiary), ale mimo to nie pasuje mi sprawdzanie pulsu wampirowi. Jego serce nie bije, krew nie płynie, to jak może wyczuwać puls? I to pod twardą skórą?
Byłabym wdzięczna za wytłumaczenie
reinigen napisał: |
...która w ostatnim akcie szacunku do Louisa przejęła jego nazwisko – Sourire |
Jajć... jak mi się to spodobało! Mam słabość do języka francuskiego, to po pierwsze. A po drugie 'uśmiech' skojarzyłam od razu z 'myszą' ?(sourire - souris). Wiem, wiem... jedno do drugiego ma się jak piernik do wiatraka, ale taka była moja pierwsza myśl :D
Jeśli chodzi o sam rozdział - oczywiście genialny. Podoba mi się, że wplotłaś tutaj rodzinę Claire. Odnosze wrażenie, że wnoszą do życia Cullenów jakiś taki płomyk, światełko, nadzieję. Stają się dla nich wspraciem, którego potrzebują.
Przyjazd do Forks - IDEALNY. Sentymentalny, delikatny... Nie przesadzony z kolei bezdenną rozpaczą. Bo trzeba pamiętać, że
reinigen napisał: |
...to ludzie budowali dom. To oni sprawiali, że budynek stawał się tym domem. |
Te słowa to moja perełka. Słowa często powtarzane, ale na codzień zapomniane. Przypominamy sobie o nich właśnie wtedy, gdy stracimy tę bliską osobę - 'nasz dom' - lub właśnie prawdziwe mieszkanie...
Napisałabym jeszcze coś o Nessie, ale czas mnie goni. Może przy kolejnej części o tym wspomnę.
Pozdrawiam,
Souris/Mysza/Cukier/itd/itp... |
|
|
|
|
dotviline
Wilkołak
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 18:57, 29 Wrz 2009 |
|
Cytat: |
- Może wolałbyś usiąść? – zaproponowała. |
Jak to fajnie brzmi... Tak... Tak... Tak tajemniczo :)
Cytat: |
- Śpi?! – zakrzyknęłam gwałtownie. – To niemożliwe! Wampiry nie śpią!
- Też tak do tej pory myślałem... – mruknął Carlisle, rozwierając Edwardowi powiekę i świecąc mu w oczy maleńką latareczką. – To bardzo głęboki sen, podobny do narkozy... Ale nie dzieje mu się żadna krzywda. |
Bells, to kurde nerwowa babka. A Carlisle? Chyba się trochę zawiódł :P W każdym razie dar Lily i w ogóle postać tej wampirzycy są zachwycające. Niesamowicie dobrze napisane i świetnie działające na wyobraźnie.
Cytat: |
- Może tam pobiegnę? – zaproponował Edward. |
Nadgorliwy się znalazł... Typowe. Zawsze musi wszystko wiedzieć pierwszy... Yhh.
Cytat: |
- No cóż, nie jest jeszcze tak źle – powiedział wesoło Carlisle, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem. – Ciągle mamy dach.
Esme parsknęła śmiechem.
- Masz rację, kochany – uśmiechnęła się. – Nie ma co stać i biadać, trzeba wziąć się do roboty. Wszystkie te szkody da się naprawić! |
Niepoprawni optymiści :) Jestem zauroczona tymi postaciami tylko dzięki Twojemu opowiadaniu Reni. Seryjnie :D
Cytat: |
- Bardzo lubię przywracać szkłu przejrzystość – wyjaśniła z uśmiechem zakłopotanej Esme. |
Mówiłam już, że postać Lily bardzo przypadła mi do gustu? No to cóż, musisz mi wybaczyć to powtórzenie...
Cytat: |
Błyskawicznie przeszukałam wzrokiem całe wnętrze domku i odnalazłam jasnobłękitny, mięciutki kocyk, którym otulałam na noc Renesmee. Był brudny, poszarpany i nadgryziony przez mole, ale i tak chwyciłam go chciwie i wtuliłam w niego nos. Ledwie zaciągnęłam się po raz pierwszy, wyczułam słabiutką nutkę aromatu, do którego tęskniłam od chwili zobaczenia Carlisle’a i Esme, a może nawet o wiele dłużej... Moja córeczka, moja ukochana Renesmee, moja Nessie... |
Tylko nie bij, zaznaczam na wstępie... Kochana moja, wiem, że zawsze wychwalałam Cię pod niebiosa za opisy uczuć, ale ten jest dla mnie dość średni. Nie jestem matką, ale "wychowałam" już dwójkę dzieci i wyobrażam sobie, że utrata maleństwa musi być naprawdę silnym przeżyciem. Rodzice czasem wariują z rozpaczy, a wampiry chyba odczuwają emocje jeszcze silniej... Tak troszkę mi zabrakło tego bólu Bells.
Cytat: |
- Nie powinniśmy wchodzić do cudzego domu – zmarszczyła brwi Esme.
- I tak się dowie, że tu byliśmy – mruknął Emmett, trącając palcem przerdzewiały zamek, zupełnie już nieprzydatny. – Moglibyśmy sprawdzić, z kim mamy do czynienia. |
Emmett to normalnie mój ukochany wymarzony starszy brat. Jest po prostu strasznie fajny...
Cytat: |
- Gdzie ona jest?! – spytałam niecierpliwie.
- Bella... – zaczął, a mi od razu stanęło serce. Takie rozpoczęcie zdania nie mogło znaczyć nic dobrego. – Bella, tylko spokojnie, wysłuchaj mnie...
Ale mi już szumiało w uszach, już ciemniało mi przed oczami. Już wiedziałam, że moja nadzieja runęła i nie dowiem się teraz żadnej z rzeczy, na które tak liczyłam...
Edward podszedł do mnie od tyłu i objął mnie ramionami, uspokajająco wtulając nos w czubek mojej głowy. On już wiedział, ja jeszcze nie. Ale musiałam to usłyszeć, musiałam wiedzieć na pewno.
- Ten zapach jest bardzo stary... – tłumaczył Gabriel. – Mogę się mylić, może to oznaczać zupełnie co innego... Nie wolno nam przestać szukać...
- Powiedz, co czujesz – powiedziałam głucho. – Muszę to usłyszeć. Powiedz mi to na głos.
Gabriel zawahał się, ale Edward kiwnął mu delikatnie głową, a jednocześnie mocno ścisnął mnie za rękę. Wtedy te straszne, te ohydne i złe słowa wreszcie padły:
- Takiej osoby nie ma w tej chwili na świecie... |
Ten ostatni fragment... Nie wiem, co mam powiedzieć, co powinnam powiedzieć. Jest niesamowity! Ta druga kwestia Belli o Gabriela przypomina mi zdanie Edwarda nie pamiętam już skąd - "powiedz mi o czym myślisz, bo zaraz oszaleję!", takie skojarzenie, mniejsza o nie. W każdym razie spodobało mi się! Ton Gabriela, zachowanie Edwarda mało edwardowe, ale to nie jest takie złe, reakcja Bells jak najbardziej prawidłowa i to ostatnie zdanie... Zastrzeliłaś mnie po prostu, wiesz? No dobra, nadal żyję, ale powiem Ci, że mi się podoba. Nigdy nie przepadałam za Nessie, ale to już chyba mówiłam. Mam cichą nadzieję, że słowa Gabriela oznaczają, że jej nie ma, ale to tylko moja cicha nadzieja. Oczywiście, jeśli okaże się, że żyje też nie będzie problemu - w Twoim opowiadaniu zapewne nawet Renesme pokocham z całych sił...
Rozdział jest wspaniały. I długość więcej niż zadowalająca... Reinigen, no i co Ty mi robisz? Ja nie mam czego krytykować.
Stracę pracę w końcu... ech...
Powiem tak -
Pozdrowienia dla mojej wspaniałej Pisarki! :*
PS Cholerka, znowu się rozpisałam, że szok... Cała ja. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Maya
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!
|
Wysłany:
Śro 14:00, 30 Wrz 2009 |
|
reinigen napisał: |
- Takiej osoby nie ma w tej chwili na świecie... |
O.Mój.Boże.
Zatkało mnie.
Końcówka poprostu wbiła mnie w fotel. Ciekawe jak na to Bella zareaguje, strzelam że zemdleje :)
No ale będe optymistką i JA TO WIEM, WSZYSTKO BĘDZIE DOBŻE, a nessie żyje
No więc rozdział poprostu zabójczy :)
No nie powiem, spodziewałam się po Lily, jakiegoś mocnego, straszliweeego daru, a tu takie, takie ... takie coś że niby nic a wszystko :) No, ojjj zaskoczylaś mnie :)
A co do Reneesme, nie, nie, nie. Nie mów mi, że ona będzie z Jacobem, jejciu, czy ty chcesz mnie pogrzebać żywcem :) Nienawidzę tego parszywego kundla. No mam nadzieję, że coś wymyślisz :):):)
Gorąco pozdrawiam, Ave vena i (b.b.b.nie) cierpliwie czekam na kolejny rozdział :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Taka_Ja
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 87 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 15:45, 30 Wrz 2009 |
|
Reinigen! Mam stan przedzawałowy! Staram się oddychać i pisać racjonalnie i zgodnie z zasadami logiki, ale w tym stanie graniczy to z cudem
To jest doskonałe. Kolejny raz upewniasz mnie o tym, że ten tekst jak żaden inny zasługuje na nieustające pochwały i tony słodyczy, a Ty na ogromne podziękowania za dzielenie się z nami swoim talentem i bezsprzecznie na pokorne uchylenie czoła za tak wyrównany, bardzo wysoki poziom, jaki utrzymujesz w każdej części.
I z rozkoszą zasiadam do każdej kolejnej po kilka razy, ciągle przedłużając tę przyjemność. I wiem, że następny rozdział będzie jeszcze wspanialszym :) Jestem tego pewna :)
A ta część...
Po prostu czysta doskonałość. Konsekwencja w kreacji bohaterów, niezwykle harmonijna kompozycja, wspaniale rozłożona dynamika emocji i wydarzeń.
Już wspominałam, ze nowi bohaterowie kompletnie mnie urzekli. Teraz jestem skłonna przyznać się do stokroć większego zauroczenia. Sposób ujawnienia i charakter daru Lily odebrał mi na długi moment oddech. Migawka z Gabrielem i istotność jego roli dla losów głównych bohaterów - świetnie ujęta i wyeksponowana.
Pokochałam Bellę pisaną Twoim piórem. Tak. Jako postać jest przez Ciebie bardzo, bardzo konsekwentnie zbudowana (podobnie jak Twój Edward), zyskała ogromną dozę wiarygodności poprzez sposób ujawniania emocji w jej narracji, wspaniale opowiada o świecie widzianym oczyma przerażonej, zdeterminowanej, kochającej prawdziwą, głęboką miłością kobiety. Jest niesamowita. Nie da się jej nie kochać :)
Nessie - tak, znów zabrakło mi oddechu. "Takiej osoby nie ma w tej chwili na świecie...- chyba nie da się wyrazić, co czują rodzice, słysząc takie słowa. Jednak ja nadal mam nadzieję.
Ten tekst to po prostu prawdziwa perełka. Dziękuję Ci, Reinigen za każdą chwilę przy kolejnej części, za emocje, jakie za każdym razem wyczyniają z moim czytelniczym sercem istne cuda
I czekam :) Jak zawsze, z niegasnącą pewnością, rosnącym podekscytowaniem i gigantyczną niecierpliwością :)
Pozdrawiam ciepło :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Śro 20:59, 30 Wrz 2009 |
|
To żeś mnie dziewczyno zdołowała tą końcówką...
Co do Twojej odpowiedzi:
1. Uroczyście oświadczam, że mam zamiar skończyć ten FF, nawet jeśli będzie miał pięćdziesiąt rozdziałów i w końcówce się zepsuje (chociaż wiem, że tak się nie zdarzy :) )
2. Wiem, że nie wiele osób o tym wie, ale odmienia się potorsi (potorsii dziwnie wygląda :D ) i nie obrażam się, bo trudno się domyśleć, dlatego nie przepraszaj
Wracając do rozdziału - ledwo zdążyłam jeden skomentować, a już jest drugi - dobrze, że weszłam na ten temat, bo inaczej bym się nie kapnęła (ciężko daty ze sobą połączyć, zbyt szybko czas leci).
Podoba mi się dar Lily - z czymś takim się nie spotkałam. Wielki plus za innowacyjny pomysł. Łatwo też zrozumieć, dlaczego akurat Edward chciał być przysłowiowym "królikiem doświadczalnym" - w końcu zawsze brakowało mu tego człowieczeństwa.
Ciekawe, co mu się śniło
Rozwaliło mnie, jak drzwi domu nieznanego (?) wampira wypadły z futryny. Najzabawniejszy moment rozdziału.
Szkoda domu Cullenów - chociaż w sumie to logiczne, że jest zniszczony po piętnastu latach opuszczenia, jednak mimo wszystko (sama nie wiem dlaczego) sądziłam, że będzie nietknięty.
Cytat: |
- Takiej osoby nie ma w tej chwili na świecie... |
...
Że co, proszę
Ściema - tyle Ci powiem. Pewnie zmienili ją w wampira, czy jakieś inne dziwne coś i dlatego nie ma takiego zapachu, ot co.
A nawet jeśli to prawda, (którą nie jest - uważaj - "I'll be watchin' you") to współczuję B&E. Mają przewalone.
Nie mogę doczekać się napadu na Volterrę.
Pozdrawiam, Marta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szarlotka
Nowonarodzony
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 18:39, 01 Paź 2009 |
|
Ten zapach musi być stary! MUSI! MUSI!
Nie wyobrażam sobie zeby zabrakło Reneesme w tym opowiadaniu(ale co tam ja tego nie pisze xD).
Miałam jakieś dziwne irracjonalne przeczucie że albo dom w Forks będzie w idealnym stanie(niemożliwe) ale będzie zburzony(możliwe ale smutne). Nie wiem czemu ale nie spodziewałam się ze bedzie tak wyglądał ( a było to przecież logiczne?? sama sie nie rozumiem).
Strasznie żal mi Belli dla niej informacja że jej ukochanej córeczki nie ma to... nie mam słów.
I oczywiście ten dar Lily, wampiry mogą spac. Super to wymysliłas. Wogóle nie wiem skąd ci sie biorą takie świetne pomysły? Ja bym połowy z tego nie wymysliła.
Weny życze
Pozdrawiam
Sz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Akarii
Nowonarodzony
Dołączył: 01 Sie 2009
Posty: 26 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z tęczy...
|
Wysłany:
Sob 19:39, 03 Paź 2009 |
|
Po prostu przeżyłam szok stulecia. To ostatnie zdanie mnie przeraziło. Mogłam się spodziewać czegoś takiego po Tobie, Reni. :P W ogóle po przeczytaniu opowiadania nie mogłam zasnąć z nerwów. Tylko Ty umiesz doprowadzić mnie do takiego stanu. Ale mam wielką nadzieję, że to tylko nieporozumienie z Nessie i ona żyje, a Cullenowie ją ocalą. Strasznie ciekawie się zapowiada.
I w ogóle niesamowity ten dar Lily. Fajnie wymyślone. Chciałabym zobaczyć Edzia śpiącego jak niemowlę. A tak na marginesie to ciekawa jestem spotkania z tymi obcym wampirem. I ciekawość mnie zżera, ale to już normalne.
Mam nadzieję,że znajdziesz chwilkę czasu i niedługo dodasz nową część.
Życzę weny i pozdrawiam,
Akarii :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
NajNa"
Wilkołak
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 21:36, 03 Paź 2009 |
|
Oczywiście, że mi się podoba mimo braku akcji Będę nadal śledzić ten ff nawet jak się nic nie będzie działo. Tak przypuszczałam, że wojna z Voulturi będzie na końcu. Z niecierpliwością czekam na jakieś wiadomości o reszcie zaginionych Cullenów. Myslę, że to Voulturii, ale możesz nas mile zaskoczyć :D Tak samo jak w przypadku daru Lily. Za żadne skarby nie domyśliłam się, że umie usypiać. Naprawdę to mnie zaszokowało. Już sobie wyobrażam, że np. Aro rzuca się na jednego z Cullenów a tu nagle zasypia
Nie wiem czy wcześniej ktoś wspomniał o tym fakcie, ponieważ porzedniejszych postów nie czytałam, więc napiszę. Tętno u wampira? Przecież oni nie żyją :D Musiałaś przypadkiem zapomnieć.
reinigen napisał: |
- Takiej osoby nie ma w tej chwili na świecie... |
Ostatnie słowa mnie zaniepokoiły. Jak to nie ma? Nie żyje? Wow... Myślałam, ze na końcu będzie happy end. A jesli nie ma Renesme to raczej on uległ w gruzach. Zwróciłam uwagę na słowa w tej chwili. Moim zdaniem to daje nadzieję, że jednak żyje :P
Podrawiam serdecznie,
NN" |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ariss
Nowonarodzony
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 19 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 15:33, 04 Paź 2009 |
|
Reni, moja Reni.
Nie wiem czy mnie pamiętasz...
O opowiadaniu dowiedziałam się dawno temu, przeczytałam pierwszy rozdział na forum na którym pierwotnie było umieszczone. Znam Cię kochana już z innych świetnych opowiadań, jednak to przebija wszystkie.
Świetnie rozwijasz akcję, wszystko jest tak jak powinno. Nie za szybko, jednak ciągle jestem czymś zaskoczona. Fakt, iż tak rzadko dodajesz nowe części też działa na twoją korzyść. Czasem wchodzę z nadzieją na forum wiedząc, że i tak nie ma nowej części, bo przecież minęły tylko dwa dni od poprzedniej...
Zastanawia mnie ta sprawa z Renesme, może ktoś już o tym pisał, jednak jakoś nie chce mi się czytać tych wszystkich baaardzo długich i konstruktywnych komentarzy
Ciekawi mnie to dlaczego akurat nią tak zainteresowali się Volturi? Po co ta cała szopka? Tylko dlatego, że jest pół - człowiekiem, pół - wampirem? Przecież Alice z Jasperem znaleźli dowody na to, iż na świecie jest więcej takich istot. Jej dar nie jest przecież aż tak wyjątkowy, a może posiada jeszcze jeden?
Nie wiem co Ci tam w głowie siedzi kobieto...
Świetne pomysły... Naprawdę, kiedy tak opowiadałam koleżance o tym co się tutaj dzieje to zrobiła tylko wielkie oczy i stwierdziła, iż to jest zbyt pogmatwane jak dla niej.
W każdym razie mam nadzieję, że nowa część pojawi się szybko.
a! i te niebieskie oczy... dlaczego niebieskie? nie doczytałam czy nie wytłumaczyłaś tego?
weny, weny, weny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Pon 19:45, 05 Paź 2009 |
|
Pierwsze rozdziały przeczytałam jeszcze w wakacje co teraz wydaje mi się jakby minęła wieczność, już wtedy bardzo mi się spodobały, ale jakoś brak czasu spowodował, że umknął mi.
W piątek nadrobiłam wszystko, ale z powodu braku internetu przez weekend komentarz pisze dopiero teraz.
Więc tak odnośnie całości: genialne(:
Boże za każdym razem jak czytam jakiś świetny ff to zastanawiam się skąd ludzie biorą takie pomysły, a ty bijesz ich na głowę.
Twój ff jest pomysłowy, inteligenty, ciekawy, wciągający jak cholera i ma w sobie to coś.
Czytając nie raz miałam łzy w oczach np. w ostatnim rozdziale na końcu. . .
Masz świetny styl pisania, ja na prawdę czuję się tak jakbym czytała jakąś książkę z top listy(:
Zdolności tych nowych wampirów są świetne, pomysł genialny.
Dobra nie będę się już powtarzać i cukrzyć Ci, bo wyjdzie, że jestem jakąś nie okrzesaną małolatą;p(a wcale nie jestem)
Więc powiem tylko tyle: uwielbiam twój ff i deklaruje się śledzić go dalej z wielką przyjemnością(:
Pozostaje mi czekać na następny rozdział i życzyć chęci, weny, czasu i wytrwałości w tworzeniu(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dismael
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 20:36, 05 Paź 2009 |
|
ohhh Reni! Zamarłam! Przeczytałam, nadrobiłam i jak zwykle odśpiewałam Ci hymn dziękczynny!
Uwielbiam Twój styl (ale to już wiesz) i uwielbiam zawroty akcji!
I nie mogę doczekać sie kolejnego rozdziału.
I błaaagam! nie zabijaj Nessie:D niech jak zawsze wszysto skończy sie dobrze :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
reinigen
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Kwi 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lbn
|
Wysłany:
Czw 19:00, 08 Paź 2009 |
|
Kochane jesteście :) Tyle cudownych komentarzy przewróciło mi oczywiście w głowie, ale spokojnie, jakoś się pozbieram Tymczasem witam serdecznie nową czytelniczkę Aję i znów wypada przeprosić za brak odpowiedzi na komentarze. Za to nowa część już się pojawia :)
Dziękuję Wam wszystkim przeogromnie!
Ach, tę część dobrze jest zacząć czytać przy tej muzyce: http://www.youtube.com/watch?v=wT_ObQMSs3U
cz. 16
Jest taki samotny dom
Ból był mną i ja byłam bólem.
Bólem był świat i z bólu utkana była ziemia, trawy, drzewa, woda i niebo. Oddychałam bólem, nie powietrzem, a ten ból blokował mi płuca. Choć moje życie nigdy nie było usłane różami, takiego bólu nie doświadczyłam jeszcze nigdy. Nawet straszliwy czas przemiany w wampira, skomplikowanego porodu czy odrzucenia po odejściu Edwarda nie dały się z tym porównać. Nikt, kto tego nie przeżył, nie jest w stanie zrozumieć, jaką torturą jest rozszarpywanie serca przez świadomość, że najukochańsza osoba na świecie nie żyje.
Orałam paznokciami pobliski głaz, aby poczuć cokolwiek poza tym bólem, ale tylko wyżłobiłam w skale głębokie bruzdy, a ani moje serce, ani ciało nie zaznały ukojenia. Wydawało mi się, że już nie jestem w stanie poczuć czegokolwiek innego, kiedy chwyciły mnie mocne, dygocące ramiona. Edward odciągał mnie od ziemi, z którą w tej chwili pragnęłam się stopić. Ale nawet jego bliskość nie przyniosła mi ulgi. Chciałam umrzeć, chciałam przestać istnieć, chciałam nigdy się nie narodzić. Ta jedna chwila, te kilka słów zniszczyło mnie całą, po ostatni nerw kamiennego ciała, które teraz, w rozpaczy, szarpałam palcami, chcąc rozerwać je na strzępy.
- Bella... – szeptał Edward, w którego głosie wyczułam tę samą rozpacz. – Bella, błagam...
To jego ból odebrał mi siły. Zwiotczałam na jego rękach i dałam się ponieść w jakąś stronę, której nawet nie potrafiłam określić. Ostatnie, co dojrzałam przy naszym domku, to Gabriel, obchodzący go ostrożnie i szukający innych tropów.
A potem był tylko leciutki dotyk szczupłych palców na moim nadgarstku i ciemność...
Jak przez mgłę pamiętam głosy bliskich mi ludzi. Zaniepokojony ton Carlisle’a, przesycony współczuciem i rozpaczą alt Esme oraz stłumiony, ukochany baryton Edwarda. Gdzieś istniały, tak jak gdzieś istniałam ja sama i cała reszta świata, w tej chwili tak potwornie bezużytecznego. Pustka, samotność i ten uporczywy ból pamięci. Setki błyskawicznych wspomnień, rozpaczliwie podsuwający mi obrazy buzi mojego dziecka. Renesmee w moich ramionach, Renesmee podczas zabaw z Jacobem, Renesmee przykładająca mi rączkę do twarzy... I ciemność, czarne płaszcze otoczone ogniem, formującym się na kształt twarzy mojej córeczki. I znowu ciemność, całkowita pustka i brak wszelkich myśli...
Otworzyłam ciężkie powieki z wrażeniem, że ktoś nade mną stoi. Moje wampirze źrenice dostosowały się do światła w ułamku sekundy i zobaczyłam zatroskaną twarz Carlisle’a. Jego ciepła, szeroka dłoń dotykała mojego czoła w uspokajającym geście. Potem dostrzegłam załamanego Edwarda, przesyconą smutkiem twarz Esme i współczujące spojrzenie Claire. I wspomnienia wróciły.
- Czy chcesz jeszcze spać? – dobiegł mnie cichy, delikatny szept.
Przekręciłam głowę i ujrzałam smutną, pełną współczucia buzię gotowej do pomocy Lily. Jej złociste oczy i dziecięce przekrzywienie głowy podsunęły mi na myśl Renesmee, na co ciało zareagowało kolejnym szarpnięciem bólu, ale teraz wzbogaconym już czymś jeszcze. To coś z chwili na chwilę stawało się coraz potężniejsze, ogarniało mnie aż po czubki palców i zadziałało jak zastrzyk adrenaliny. I tym czymś było przemożne pragnienie zemsty.
- Nie – odparłam krótko, podnosząc się z łóżka, na które złożyły mnie czyjeś troskliwe ręce.
- A może chcesz zostać sama z Edwardem? Albo usłyszeć jakąś muzykę? – pytała Esme, nachylając się nade mną.
- Chcę ich zabić... – wysyczałam przez zaciśnięte zęby. – Teraz. Chcę ich rozszarpać i spalić tak, aby później móc z rozkoszą przesypywać ich prochy między palcami...
- Bella... – zaczął łagodnie Carlisle.
- Nie! – przerwałam. – Wiem, że teraz to nie ma sensu. Ale nadejdzie taki czas...
Umilkłam, pozwalając sobie na zatracenie się w gniewie i wyobrażeniu tortur, o jakie postaram się w swoim czasie. Widziałam, że inni patrzyli po sobie porozumiewawczo, ale nie zwracałam na to uwagi. Rodziła się we mnie siła, którą postanowiłam wykorzystać do jeszcze intensywniejszego przygotowania planu zemsty. Tylko tych myśli będę się teraz trzymać. Muszę zachować czysty umysł aż do momentu, gdy cały klan Volturi nie obróci się w popiół. Dopiero wtedy pozwolę sobie na obłęd rozpaczy, który prędzej czy później i tak pchnie mnie do samobójstwa. Jeśli będzie trzeba, podpalę się jak obcy wampir w hotelowym pokoju, ale na razie mam misję, którą wykonam bez względu na koszty.
Stanęłam na nogi, rozglądając się wokół. Szybko pojęłam, że jestem w dawnym pokoju Edwarda, który teraz wyglądał już niemal jak dawniej. Prócz zajmującego większość miejsca łóżka, pomieszczenie było puste, ale czyste i świeże, jakby nikt go nigdy nie opuszczał. Za oknami widziałam różowiejące od wschodu słońca niebo i korony ciemnozielonych drzew. A więc przespałam prawie całą dobę...
Oni w tym czasie nie próżnowali. Wspólnymi siłami udało im się doprowadzić dom do idealnego niemal stanu. Nie zdążyli tylko wstawić nowych mebli, ale cała reszta była naprawiona i wyszorowana do połysku. We wszystkich oknach lśniły idealnie przejrzyste szyby, ściany porażały bielą, połamane drzwi zastąpiono nowymi, a po dziurze w ścianie nie było nawet śladu. Spojrzałam na Esme pytająco.
- Musieliśmy się czymś zająć – wyjaśniła smutno. – Oszalałabym w bezczynności.
Rozumiałam to aż za dobrze i z wdzięcznością skinęłam głową w stronę Lily. To ona uratowała mnie przed utratą zmysłów, paradoksalnie właśnie te zmysły mi na jakiś czas odbierając. Teraz stała razem z Naimą przy schodach, o poręcz których opierała się także Claire. W salonie siedział Emmett z laptopem na kolanach, a przy mnie ciągle znajdowali się Edward, Esme i Carlisle, jakby w każdej chwili gotowi mnie podtrzymać w razie upadku czy też powstrzymać, gdybym chciała zrobić coś głupiego.
- A gdzie jest Gabriel? – spytałam głucho. Od tej pory nie umiałam już przybrać innego tonu.
- W lesie – wyjaśniła Claire. – W waszym domku znalazł inne tropy i poszedł ich śladem, żeby dowiedzieć się jak najwięcej. Cały czas czekamy na jego powrót.
- I mamy do niego kilka pytań... – mruknął nagle Emmett.
Dopiero teraz zauważyłam, że w dłoni ściskał granatowy kawałek materiału, który kiedyś był ulubioną sukienką Rosalie. Zaś obok niego leżał cekinowy top Alice oraz kurtka Jaspera.
- Ja też się przejdę – zdecydowałam nagle.
- Idę z tobą – poruszył się natychmiast Edward.
- Nie – powiedziałam to, zanim pomyślałam.
Po raz pierwszy w życiu obecność Edwarda wydała mi się niepożądana. Widziałam zdumienie i ból na jego twarzy, ale nie zmieniłam zdania. Oczywiście kochałam go nadal i nie wyobrażałam sobie życia bez niego, jednak w tej chwili jego piękna twarz przypominała mi rysy naszej córeczki i musiałam się od tego uwolnić. Pragnienie samotności było silniejsze niż cokolwiek innego.
Spojrzałam na niego przepraszająco i wyszłam z domu, głęboko wdychając pachnące lasem powietrze. Od razu poszłam w stronę kamiennej chatki, jednak rozmyślnie wydłużałam każdy krok, przez co szłam prawie w ludzkim tempie.
Wokół było przepięknie. Różowo-złota łuna oblewała ciepłym światłem soczyście zielony las i mnożyła przecudne błyski na powierzchni rzeki, a powietrze przesycone było zapachem jesiennych ziół i suchych liści. Mnie jednak nawet ptasie trele wydały się żałobnym marszem.
Odnalazłam kocyk pieczołowicie złożony na ganku domku. Bezwiednie pogłaskałam go wnętrzem dłoni, po czym schowałam pod koszulką, żeby mieć go jak najbliżej serca. Nie zdobyłam się jednak na przytknięcie ciągle miękkiej tkaniny do nozdrzy. Zamiast tego weszłam do środka chatki i rozejrzałam się już teraz spokojniej. Panował tam chaos i bałagan. Kąty osnute były pajęczynami, oberwana okiennica skrzypiała cicho, poruszana wiatrem, a po podłodze walały się uschnięte liście. W kącie naszej sypialni stało połamane, bezużyteczne łóżeczko Renesmee i jej małe krzesełko. Podeszłam do nich i dotknęłam zniszczonego drewna opuszkami palców.
Wspomnienie było tak silne, że aż przymknęłam oczy. Cichy, słodki szept, którego słów nie potrafiłam rozróżnić i nagły trzask łamanej poręczy łóżeczka. Szept przeszedł płynnie w warkot i wściekłe szczeknięcie, po czym znowu nastała cisza, a ja widziałam tylko strzęp czarnej tkaniny oraz burzę ciemnobordowych włosów.
Nic więcej.
Poczułam, jak powraca do mnie rozpacz i przez chwilę pożałowałam, że Edward nie poszedł ze mną. Zaraz jednak moją uwagę odwrócił znajomy zapach i błyskawicznie odwróciłam się do wejścia.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć... – powiedział cicho Gabriel, wchodząc do pokoju.
Nie odpowiedziałam, tylko skinęłam głową i po raz ostatni musnęłam palcami szczątki łóżeczka. Musiał zauważyć ten gest, bo podszedł bliżej i spojrzał na połamane drewno ze zrozumieniem.
- Tu też szukałem... – powiedział przepraszająco. – Te tropy są bardzo stare i ciężko je odróżnić. Ale jeden jest potwornie intensywny jak na swój wiek, a w dodatku niesłychanie drażniący. Spójrz tutaj...
Podał mi kawałek jakiegoś materiału, więc posłusznie zanurzyłam w nim nos. Przez moment cień uśmiechu przemknął mi po twarzy.
- Jacob... – szepnęłam.
- Wilkołak? – domyślił się. – No tak, tak też podejrzewałem. Ten trop ma dwie drogi. Jest przedziwny.
- Dwie drogi? – zmarszczyłam brwi.
- Tak, to ten sam zapach, ale mimo wszystko... podwójny – Bezradnie rozłożył ręce. – Nie umiem tego inaczej wyjaśnić. Najpierw jest jeden, a potem nagle inny, ale ciągle ten sam. Prowadzi na północ, ale jest tak stary, że nie potrafię go dokładnie zlokalizować.
- Znalazłeś coś jeszcze? – spytałam nagle.
- Inne wilkołaki – odparł. – Obce, nieznane mi ślady. Tu jest tego mnóstwo.
Kiwnęłam głową i wyszłam na zewnątrz. Ramię w ramię poszliśmy z powrotem do domu Cullenów, ale żadne z nas specjalnie się nie spieszyło. Z boku musiało wyglądać to na zwykły spacer. Nagle jednak coś przyszło mi do głowy.
- Claire mówiła, że byliście tu już kiedyś – przypomniałam sobie. – Zobaczyliście opuszczony dom. Nie wyczułeś wtedy naszych śladów? Nie wiedziałeś, gdzie jesteśmy?
- Wyczułem mnóstwo śladów, nie wiedziałem tylko, które są wasze – wyjaśnił Gabriel. – Teraz już je znam, ale wtedy nie było sensu was szukać. Postanowiliśmy osiedlić się w pobliżu i jeszcze kiedyś tu zajrzeć, ale potem Louis zginął, pojawiły się dziewczęta... Mieliśmy na głowie inne rzeczy.
Po raz pierwszy znalazłam się z Gabrielem sam na sam i może dzięki tej krótkiej rozmowie całkowicie minęło mi pierwsze, negatywne wrażenie. Teraz był ostrożny i delikatny, jego głos brzmiał miękko i opiekuńczo, a ja czułam się przy nim bezpiecznie. Wcale nie przypominał podejrzliwego, gniewnego młodzieńca, który napadł na Emmetta jeszcze kilkanaście godzin temu. Zupełnie, jakby zbliżyła nas do siebie ta rozpacz, która stała się moim udziałem... I nagle wszystko było całkowicie jasne.
- Kto ci zginął? – zapytałam spontanicznie, niewiele myśląc o takcie czy zasadach.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale szybko zrozumiał pytanie.
- Siostra... – odpowiedział cicho. – Młodsza siostrzyczka, Etienne... Miała dwanaście lat.
- To był wampir, prawda?
- Tak – Gabriel na mnie nie patrzył, jednak widziałam jego zaciśnięte w pięści dłonie i dygocące ramię. – Napadł ją wieczorem, kiedy czekała na mnie pod domem mojego kolegi. Wyszedłem w chwili, gdy rzucił ją martwą na bruk.
Ta scena, choć opisana szczątkowo i bardzo mgliście, z całą wyrazistością stanęła mi przed oczami. Zupełnie, jakbym to ja wychodziła z klatki schodowej starej kamienicy na brukowane podwórko i jakbym ja widziała bezwładne ciało dziewczynki, rzucane brutalnie na ziemię. Tylko w mojej wizji nieznana Etienne miała twarz Renesmee...
- Rzuciłeś się na niego... – stwierdziłam, jakby to było oczywiste, a on pokiwał głową.
- Spłoszyło go jakieś poruszenie nieopodal, więc nie skończył ze mną od razu, tylko zostawił tam, w ciemnym kącie, oczadziałego z bólu – mówił obojętnie. – Doczołgałem się do zsypu i tam przeleżałem trzy dni. Cztery miesiące później spotkałem Claire i Louisa.
I tyle. Żadnych bogatych obrazów, żadnych uczuć, a jednak po kilku zdaniach poznałam całą historię Gabriela i zrozumiałam go lepiej, niż gdyby wdawał się w barwne opisy. Jego przeszłość wyjaśniała fakt, że wskoczył do płonącego domu, by wyratować z niego dwie dziewczynki i taką opieką otoczył młodszą z nich, Lily.
Odruchowo sięgnęłam po jego dłoń i mocno ją uścisnęłam. Na początku zaskoczony, odpowiedział mi zaraz takim samym uściskiem, a potem już staliśmy na werandzie domu Cullenów. Na nasz widok wszyscy zdawali się oddychać z ulgą, zaś Emmett wręcz zerwał się z kanapy i rzucił Gabrielowi trzy sztuki odzieży naraz. Widać było po nim wzburzenie i właściwie to rozumiałam. Według niego Gabriel od razu powinien był tropić naszych bliskich, a nie wędrować po lesie i dotrzymywać mi towarzystwa. Więc choć gest rzucenia w niego ubraniami był niemalże obraźliwy, Gabe bez protestów wydobył z nich top Alice i podniósł go do twarzy.
- Volterra – powiedział natychmiast, gdy tylko materiał musnął jego nozdrze. Potem powąchał sukienkę Rosalie. – Też Volterra, ale nie to samo miejsce.
Nad kurtką Jaspera zatrzymał się na dłużej i w skupieniu zmrużył oczy.
- Na pewno Volterra, ale potem... – mruknął cicho. – Nie wiem, z tym tropem jest coś nie tak. Chyba Volterra...
- A więc żyją! – zawołała z ulgą Esme.
Wtedy Gabriel popatrzył na nią dziwnie i zaraz przeniósł wzrok na Claire. Ta, jakby rozumiejąc, co chciał jej w ten sposób przekazać, podeszła do Esme i objęła jej ramiona łagodzącym gestem.
- Esme... – powiedziała delikatnie. – Dar Gabriela... zrozum... to nie działa w ten sposób...
- Co? – Esme odwróciła się i popatrzyła na nią niewidzącym spojrzeniem.
Wówczas Edward wydał z siebie głębokie westchnięcie i przygryzł wargi.
- On widzi tylko ostatni trop – powiedział głucho. – Nie wiadomo, czy oni żyją. Jak żyli, to znajdowali się w Volterze.
Esme jęknęła i osunęła się bezwładnie, ale Claire zdążyła ją podtrzymać. Zaraz zjawił się przy nich Carlisle, zasępiony i pochmurny, aby objąć ukochaną i przytulić jej twarz do swojej piersi. Wszystko zaczynało wyglądać tak beznadziejnie, jak tylko mogło. Byliśmy poszarpani bólem, tęsknotą i niepewnością, bezradni jak dzieci we mgle. Nasz dom absurdalnie skojarzył mi się z hospicjum, miejscem pełnym chorych ludzi, których nadzieja topnieje szybciej niż pozostawiony na słońcu lód. Dom pełen ludzi. Taki samotny dom...
W dodatku w tej samej chwili moje wrażenie spotęgował Emmett, który usiłował coś powiedzieć, ale wyszedł mu z tego tylko niezrozumiały bełkot. Wszyscy na niego spojrzeliśmy.
- On nie może mówić – Edward od razu wyczytał problem z myśli brata. – Ból zwiera mu szczęki, rany znów są otwarte. Stracił mowę.
Carlisle oczywiście natychmiast podszedł do Emmetta i rozwinął mu bandaże, ale widok, jaki ukazał się naszym oczom, wcale nie poprawił nam humoru. Rany naszego brata objęły już niemal całą jego twarz i mocno deformowały rysy, do granic absurdu rozciągając obolałe wargi i pokrywając się coraz grubszą warstwą wyraźnie trującego nalotu.
Carlisle spróbował jak najdelikatniej zebrać wacikiem choć trochę zielonkawej substancji, ale Emmett aż syknął. Błagalnie spojrzał na Edwarda i wtedy z ust mojego męża wydobył się zmieniony, złamany cierpieniem głos:
- Nie dotykajcie mnie...
Nie mogłam w to uwierzyć. Samo zestawienie imienia Emmetta i słów “ból” brzmiało wystarczająco nieprawdopodobnie, a co dopiero obserwowanie takiego zjawiska. Sama nie zdawałam sobie sprawy, że drżą mi od tego ręce. Co takiego było w tym diabelskim ogniu, który spalił Gastona? Dlaczego rany Emmetta nie chcą się goić, a tylko jątrzą się i sprawiają tyle bólu? Ze współczuciem przyklęknęłam obok kanapy i ostrożnie ujęłam jego rękę, kiedy Carlisle, mimo próśb, zdecydował się pobrać próbkę nalotu. Palce mojego szwagra uścisnęły moją dłoń tak mocno, że na skórze pozostały mi wgłębienia. Potem Esme z niezwykłą delikatnością przemyła rozchodzące się rany odkażającym płynem, do którego działania nie byliśmy przekonani. Nikt nie wiedział, czy na wampiry w ogóle takie środki działają, bo jeszcze nigdy nie widzieliśmy u wampira takich obrażeń.
Gdy Carlisle z powrotem owijał jego twarz świeżymi bandażami, Emmett patrzył na mnie półmartwymi oczami. Jedna z ran rozciągnęła się już na tyle, że objęła kącik jego lewego oka i niemalże rozrywała powiekę, ale zdołał jakoś uśmiechnąć się do mnie pocieszająco. Miałam ochotę wyć...
I wtedy, gdy już się zdawało, że tak tragicznego dnia nie dane było przeżyć nikomu na świecie, a cała nasza nadzieja zniknęła w pogłosie jęków cierpiącego Emmetta, na podjeździe pojawił się samochód. Zajęci naszym bratem, nie zwróciliśmy uwagi, jak zjeżdżał z jezdni na leśną drogę, więc teraz z zaniepokojeniem wpatrzyliśmy się w okno. Ale zaraz Edward głęboko westchnął.
- Och... wreszcie... – przez jego twarz przebiegł wreszcie cień uśmiechu. – To Denali... |
Post został pochwalony 3 razy
|
|
|
|
Taka_Ja
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 87 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 19:34, 08 Paź 2009 |
|
O Mój Boże... Reinigen, mam łzy w oczach. Niespokojny oddech i zaburzony rytm serca. Ogrom cierpienia w tym tekście - sposób, w jaki go ujęłaś i opisałaś jest niesamowity. Jestem pod wielkim wrażeniem klasy, jaką pokazałaś w tej części. Stanęłaś przed niełatwym zadaniem i sprostałaś mu stuprocentowo - jeśli chodzi o mnie, jako szarego czytelnika - obudziłaś we mnie emocje, jakie nie towarzyszą mi zbyt często. Poruszyłaś strunę, która rozedrgała mnie całą i zmuszała do czytania tego tekstu z małymi przerwami - żeby nic nie pominąć i ze względnym spokojem doczytać do końca.
Ta część jest przepojona bólem, tym najgorszym z możliwych - bólem utraty i niemocy, beznadziei i żalu.
Bella - już o tym wspominałam, ale się powtórzę :) Kocham tę postać spod Twojego pióra.
Gabriel i jego rozmowa z Bellą - mistrzostwo. Ogromnie się cieszę z samej obecności i czynnego udziału tego bohatera w toku fabuły, a cząstka jego portretu ujęta w taki właśnie sposób to, jak dla mnie, strzał w dziesiątkę :)
Cierpienie Emmetta na zwieńczenie dopełnia obraz, porusza, zabiera oddech.
Reinigen, powtórzę po raz enty to, co zasłużone: jesteś genialna.
Jak zawsze z niecierpliwością czekając, pozdrawiam :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nellkamorelka
Wilkołak
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 102 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany:
Czw 19:48, 08 Paź 2009 |
|
Po prostu brak mi słów... ale postaram się :)
Myślę, że z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej i płynniej. Opisujesz emocje w sposób naprawdę wyjątkowy, przynajmniej dla mnie. Czytając ten ff czuję jakbym brała w nim czynny udział i stała gdzieś pomiędzy Cullenami w samym środku ich domu.
Nowi bohaterowie, których wprowadziłaś do akcji pasuję rewelacyjnie do klimatu i w tej chwili nie wyobrażam sobie jak wyglądałby twój ff bez nich:)
z wielką niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, zwłaszcza, że zakończyłaś po raz kolejny w takim momencie, że chciałabym krzyczeć "dlaczego!!!!":)
Pozdrawiam serdecznie i życzę dalszej weny:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Maya
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!
|
Wysłany:
Czw 19:59, 08 Paź 2009 |
|
O rzesz, no. no jestem poruszona do głębi.
Tak wspaniale opisałaś uczucia Belli, jej ból, tęskonote do Nessie, że achh :) Zachwycona jestem ! Achhhh, ja już chcę achh, zabijmy volturi! Dawaj, Bella lecimy, ja ci pomoge :):):)
Emmett, ... boże. Tylko tyle mogę powiedzieć.
Rosalie, Alice i Jasper, no, no czytałam to normlanie na bezdechu:)
A co do wilczków. Coś mi tu śmierdzi ! Ha. Ja wiem. To Sam stoi za tym wszystkim xD Tak, wiem, wiem, musiałam to napisać :) No bo kurcze, mam słabośc do Volturich a wilczków nie trawie. Ewentualnie Setha czy no ... Jacoba gdy by nie to całe wpojenie! Wara od Nessie! ... No ale w ostateczności jak będzie wojenka i Bells pogrzebie wspaniałą trójce to będę równierz zachwycona.
Pozdrawiam Ave vennaa czasu i chęci życze, chociaż chyba nie muszę, bo masz dziewczyno takiego powera że ... no. :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Czw 20:00, 08 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Czw 21:04, 08 Paź 2009 |
|
Na początku dziękuje za powitanie jest mi bardzo miło z tego powodu(:
Tyle cierpienia i bólu chyba jeszcze nie było, aż serce się kraja i mój ulubiony Emmentt, ten który zawsze się śmieje i rozbawia innych, teraz tak cierpi. . .
Jestem dogłębnie poruszona tym rozdziałem. . .
Masz ogromny talent, wspaniale opisujesz uczucia i przeżycia bohaterów tylko gratulować
Mam nadzieję, że będzie taka walka jakiej zabrakło w Przed Świtem no i oczywiście nasi wygrają(:
Czekam na następny rozdział i życzę weny, czasu i chęci w tworzeniu(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Czw 21:08, 08 Paź 2009 |
|
Hej! xD Wiem, banalne powitanie :D
Dawno już nic nie pisałam w tym cudownym temacie, jednakże cały czas go śledziła. Taaa.... Teraz to mam nos jak stąd (czyt. Opole) do Warszawy! Opuściłam się, przyznaję!
Ale co najdziwniejsze dzisiaj, wracając ze szkoły, myślałam o Twoim ff! NIe wiem, może wywołałam nowy rozdział telepatycznie xD
Rozdziały jak zwykle genialne, bo mówię tu o przynajmniej dwóch ostatnich. Spodobały mi się dary tej nowej rodziny i ich reakcja na przybycie Cullenów. I zapewniam Cię, że nawet sam wyskok Gabryjela (jak dobrze pamiętam - jak coś, to nie bić!) i napaść na Emmetta była fajne. No może nie dla niego, ale bez tego byłoby jakoś sztucznie. Przecież nie przyjmuje się nieznajomych z otwartymi rękoma, a w szczególności nie wampirów. Więc mi się spodobało.
Spodobały mi się również ich dary, byłam ciekawa, czy tam mała dziewczyna - sorry, mam wielką sklerozę do nowych imion - potrafi wprowadzić Bellę w sen. I potrafi! Tylko jakby nie patrzeć, na sobie biedaczka tego nie może zrobić.
Ciekawi mnie również, co będzie dalej. Więc czekam na następny rozdział. Może znów go wywołam telepatycznie :D
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ciemnooka
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Wrz 2009
Posty: 45 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Forks
|
Wysłany:
Czw 21:11, 08 Paź 2009 |
|
Och genialne!!! Opisy uczuć to majsersztyk i wogóle brak mi słów pochwały.
Na Volturi, ruszajcie Cullenowie!!!! Czekam z niecierpliwością na kolejną część. Chyba nie bedę musiała długo czeakć, co?? Życzę weny i cóż...zazdroszczę wyobraźni. Pozdrawiam Ciemnooka. Ale proszę o jedno niech Renesmee żyje!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pią 8:33, 09 Paź 2009 |
|
Joj... nie wiem co powiedzieć... jak zwykle bossskie... uwielbiam i ubóstwiam twój sposób opisywania sytuacji :)
jak dojdę do siebie zedytuję posta...
na razie pozdrawia
kirke
__________________
zedytowano jak obiecano...
Em cierpi... Bella cierpi.. Bella unika Edwarda - ja cierpię...
do tej pory rozdziały były pełne akcji i zaskakujących zwrotów akcji - ten rozdział refleksji nadał nowy ton opowiadaniu (owszem przedtem były pewne opisy w formie wzmianek o tym co myśli Bella... co czuje, ale ten rozdział rzuca zupełnie inne światło...)
pozdrawia
ponownie
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kirke dnia Pią 18:16, 09 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|