|
Autor |
Wiadomość |
mapi7
Zły wampir
Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 32 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 17:45, 03 Kwi 2011 |
|
Jak to jeszcze tylko 2 rozdziały są tylko?!
Dlaczego to jest takie krótkie?
Nie zgadzam się !!!!
A czy ktoś napisał następne części oczyma Jacoba?
Fakt, że Jacoba w " Zmierzchu" jest mało.
mermon,
gdy skończysz to cudne tłumaczenie, to napisz swoje opowiadanie o Jacobie w dalszych częściach :) :) :)
Ty Jacoba i Taylora kochałaś od pierwszej sekundy,w przeciwieństwie do wielu z nas nawróconych na Jacobowo -Taylorową drogę, więc uda Ci się cudnie to zrobić .
Póki co, dziękuję za kolejny odcinek tłumaczenia. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 18:02, 03 Kwi 2011 |
|
mapi7 napisał: |
Jak to jeszcze tylko 2 rozdziały są tylko?!
Dlaczego to jest takie krótkie?
Nie zgadzam się !!!!
A czy ktoś napisał następne części oczyma Jacoba?
Fakt, że Jacoba w " Zmierzchu" jest mało. |
mermon, pozwolisz, że się wtrącę? Dwa rozdziały do końca Zmierzchu zostały, ale jest dalsza część, więc spokojna głowa. Będzie ciąg dalszy, tej samej autorki. Czytałam to opowiadanie w oryginale i powiem tylko, że im dalej, tym lepiej
mermon, dobrze mówię, nie? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mermon
Wampir weteran
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 177 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Nie 19:41, 03 Kwi 2011 |
|
O rany! I jak tu nie odpowiedzieć? Dobrze piszesz Susan, są dwa rozdziały do końca Zmierzchu. Ale jest jeszcze "Księżyc w nowiu" i "Zaćmienie"! Oczywiście, że wiem o tym.
"Breaking Dawn" nie ma i nie mam pojęcia czy będzie. Nawet mi do głowy Mapi nie przyszło, by ciąg dalszy napisać. Ale nigdy nie mów nigdy. BD jeszcze nie napisane. Księga Jacoba gotowa. Zostałyby tylko pozostałe księgi. Dałaś mi do myślenia.
Pozdrawiam was wszystkie kobietki. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mermon dnia Nie 19:46, 03 Kwi 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
lidziat
Dobry wampir
Dołączył: 15 Sie 2010
Posty: 1467 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 100 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Toruń i wszędzie gdzie bywam :-)
|
Wysłany:
Nie 20:39, 03 Kwi 2011 |
|
Mermon, postaram się zaglądać tu w miarę systematycznie
i jak tylko dłuższy czas nic nie będzie "pod tobą", to pospieszę
z jakimś postem . W końcu zależy mi, żeby poznać dalsze przemyślenia Jacoba.
Dla mnie też udręka jest ta niemożność wpisywania nowych postów pod swoimi postami.
Moderatorki mi dziś obiecały, że jeszcze raz to przedyskutują.
Przecież jak to się nie sprawdzi, to zawsze będą mogły wrócić do tej opcji.
A póki co , to nie mogę się doczekać dalszego ciągu.
Team Jacob musi się wspierać
Więc tłumacz, mermon, bo nie mogę się doczekać New Moon |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lidziat dnia Nie 20:41, 03 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Wto 18:36, 05 Kwi 2011 |
|
Cześć, mermon
Dotarłam w końcu do Twojego tłumaczenia. Rozdział jak zawsze mnie nie rozczarował i jak zawsze pozostawił po sobie pewien niedosyt: ja chcę więcej Jacoba!
Ten fragment wywołał we mnie ciepły uśmiech i mnóstwo pozytywnych uczuć. Uśmiech – ponieważ Jake z przerażeniem w oczach i z rumieńcem zawstydzenia na twarzy patrzący i komentujący dziwne zachowanie swojego ojca, jest rozczulający. W sumie – jakby ktoś patrzył z boku lub czytał tylko to opowiadanie nie znając wcześniej sagi, zapewne zachowanie Billego mógłby postrzegać w podobny sposób: ot stary, uparty jak osioł, Indianin wierzący w jakieś durne bajania o fantastycznych stworzeniach. Legendy, podania itp. nie stworzone historie – wszak Smok Wawelski też podobno kiedyś istniał, ale raczej gdyby rdzenny Krakowianin, taki z dziada pradziada, zaczął mnie przekonywać, że legenda o nim nie jest fikcją i gdzieś, np. niedaleko Niepołomic biegają po lasach potomkowie tegoż smoka – sama popukałabym się w głowę. I żeby nie było – ja bardzo lubię postać Billego, tylko akurat w tym rozdziale młody Jacob faktycznie mógł z lekka wstydzić się za bzdury opowiadane przez swojego tatę. Wszyscy wiemy, co stanie się dalej – w tych scenach jednak rozsądny Jake mnie rozczulił.
Ta część wywołała we mnie pozytywne emocje głównie ze względu na jego postać. Autorka tego tekstu, tak samo jak i Ty – droga tłumaczko – musi bardzo lubić Jake’a, inaczej nie potrafiłaby się tak doskonale wczuć w jego osobowość, charakter i tak świetnie oddać kanoniczne cechy wilczka opisane przez Meyer. I chwała Ci za to Mermonku, że tak świetnie tłumaczysz tę historię, wkładając w nią dużo swojego serducha.
Co do Belli – to drażni mnie podobnie jak w sadze, a podejrzewam, że w drugiej części New Moon wścieknę się na nią nieziemsko po raz kolejny.
No nic, czekam cierpliwie do przemiany Jake’a – strasznie mnie ciekawi, w jaki sposób zostało przedstawione bycie zmiennokształtnym z jego perspektywy w NM i Zaćmieniu.
Życzę mnóstwa czasu i weny przy tłumaczeniu kolejnych rozdziałów. Dostarczasz mi tą lekturą naprawdę wiele frajdy.
A na koniec w podziękowaniu za Twoją ciężką pracę moje wyobrażenie młodego Jacoba w wilczej postaci.
Pozdrawiam, Bajka. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
mermon
Wampir weteran
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 177 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Wto 19:52, 05 Kwi 2011 |
|
No, nie! czuję się bardzo dopieszczona kolejnymi wpisami. Dziękuję ci Lidziat i BajaBella . Od razu poczułam przypływ weny i chyba wezmę się za następny rozdział, który już zaczęłam zresztą. Będzie się działo.
Masz ciekawy punkt widzenia Baju. Rzeczywiście, gdybyśmy nie znały oryginału, to pomyślałybyśmy, że Billy upadł na głowę, a biedny Jacob musi to znosić. A tak, to sobie myślę - biedny ojczulek, nic nie może powiedzieć, ani przyjacielowi, by mu córkę ocalić, ani synowi, by go zrozumiał i się przygotował na to co go czeka. Biedny Jacob, myślący, że ojciec mu wariuje, wstydzący się za niego w obecności dziewczyny, którą baaaardzo lubi.
Dzięki za wilczka, młodziutki Jacobek - wilczek, byłby słodki.
Pozdrawiam was. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mermon dnia Wto 19:53, 05 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
lidziat
Dobry wampir
Dołączył: 15 Sie 2010
Posty: 1467 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 100 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Toruń i wszędzie gdzie bywam :-)
|
Wysłany:
Czw 10:32, 07 Kwi 2011 |
|
Mermonku, dopieszczanie ci się jak najbardziej należy
Już chyba wiesz, jak my tu wszystkie czekamy na ciąg dalszy,
więc pracuj, tłumacz i nie każ nam za długo czekać
Dzięki tobie Jacob staje się nam jeszcze bliższy.
Naprawdę żal mi chłopaka. Nieszczęśliwie zakochany - widzi, że dziewczyna lgnie do innego.
I na dokładkę - ojciec, który mu robi obciach przy Belli, wierząc w jakieś "przedpotopowe" brednie
i próbując te idiotyzmy przekazać ojcu dziewczyny.
Nie chciałabym być w skórze Jacoba.
Bardzo jestem ciekawa, jakie emocje będą nim targały w Księżycu w nowiu.
Jego pierwsza przemiana. Jak to zniesie? Co będzie wtedy myślał?
Co zrobi i do kogo pójdzie? Czy to będzie od razu Sam? Czy może właśnie ojciec?
Przecież później relacje miedzy ojcem a synem były okej
i Jacob mógł być przy nim sobą, co pewnie było wielką ulgą dla niego,
dopóki nie mógł o niczym powiedzieć Belli.
No i kolejna rzecz - jak zniósł "zdradę" Belli i jej ucieczkę do Włoch , do Edwarda,
podwójnego wroga który - nie tylko zabiera Jacobowi jego miłość, ale na dodatek
jest jego odwiecznym wrogiem - wampirem.
Myślę, że rzeczywiście będzie się działo
I na to liczę ! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewangelina
Nowonarodzony
Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 10 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska
|
Wysłany:
Pon 13:56, 02 Maj 2011 |
|
Tak jak myślałam tekst jest wspaniały!!! Mam nadzieję, że po tej książce będzie Księżyc w Nowiu, bo jak nie to się popłącze...! xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mermon
Wampir weteran
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 177 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pon 21:04, 02 Maj 2011 |
|
Witam nową czytelniczkę. Tak, na szczęście jest Księżyc w Nowiu i Zaćmienie. Jeszcze jeden, ostatni rozdział oprócz tego i będzie następny "tom" - tutaj pod tytułem "Pośród cieni". Piszę o tym już teraz by was oswoić z nowym tytułem.
Zapraszam do czytania i do podzielenia się wrażeniami.
ROZDZIAŁ VIII – WYPADEK
Byłem kompletnie zdołowany. Nie potrafiłbym wytłumaczyć, dlaczego mnie to tak dręczyło. Może dlatego, że była pierwszą dziewczyną, która mi przypasowała. Następnego dnia w szkole byłem taki milczący, że Quil i Embry męczyli mnie, dopóki nie wyciągnęli ze mnie całej historii. Obaj okazywali mi współczucie na swój własny sposób. Embry powtarzał, że w morzu jest wiele ryb, podczas gdy Quil z zaangażowaniem próbował wskazać tą jedną właściwą, pasującą według niego do mnie.
- A co powiesz na Helenę? - zapytał Quil, odwracając się, aby bezceremonialnie obrzucić ją spojrzeniem. - Od dawna ma cię na oku. Z pewnością by się z tobą umówiła.
Przewróciłem oczami, ale nie mogłem się powstrzymać przed zerknięciem. Helena była całkiem ładna. Ale wtedy przypomniała mi się nasza wyjątkowo dziwaczna rozmowa na lekcji historii w zeszłym tygodniu. Nie mogłem sobie wyobrazić spędzenia całego wieczoru na pogawędce z nią – niezręczne przerwy, jej paplanie o rzeczach, które mnie nie interesowały – to brzmiało jak tortury. I nie było tak, jak z Bellą... uciąłem tą myśl w połowie.
- Okay, no dobra, w porządku. Zgadzam się, jest trochę beee - przyznał Quil, obracając się na swoim siedzeniu, aby lepiej zlustrować kafeterię. - A co z tą dziewczyną, co na matmie zawsze prosi cię o pożyczenie notatek? Jak jej na imię? Niezła z niej sztuka.
- Leslie – przyszedł z pomocą Embry. Odwrócił się do mnie i powiedział całkiem poważnie. - Z pewnością na ciebie leci. Wiem co mówię. Widziałem twoje notatki, są do bani. Drugi raz bym o nie nie poprosił.
- Czy ona wygląda, jakby była w moim typie? - odpowiedziałem zerkając w stronę Leslie, która malowała paznokcie na srebrno-różowo, plotkując z koleżankami przy stole, podczas lunchu. Nie kręciły mnie odpicowane laski.
- Bez obrazy, stary, ale twój typ jest z deczka nudny. – Quil Wzruszył ramionami. - Naprawdę nie wiem, co ty widzisz w Belli. To znaczy, myślę, że jest ładna, w rodzaju dziewczyny z sąsiedztwa, ale nie powiesz mi, że Leslie nie jest bardziej gorąca.
Westchnąłem. Były rzeczy, których Quil nigdy nie zrozumie.
- Okay, chwytam. A Kim? Ona mogłaby być wystarczająco nudna dla ciebie – zasugerował Quil.
- No proszę cię. Ona kocha się od pierwszej klasy w Jaredzie. Myślę, że nawet nie zdaje sobie sprawy, że istnieją jacyś inni chłopcy - przypomniał mu Embry.
- Hm, mówisz tak, jakby Jared zdawał sobie sprawę, że ona istnieje – wtrącił Quil. - Stać go na więcej.
- Dzięki – odpowiedziałem ironicznie, wyciągając swój skoroszyt od matmy, bo doszedłem do wniosku, że lepiej robić cokolwiek innego, niż tego dalej słuchać.
- Bez obrazy, stary, ale on jest napakowany, jak nigdy wcześniej. Muszę go spytać jak trenuje...
Wyłączyłem się, gdy Quil zaczął się z nami dzielić sensacyjnymi metodami swoich treningów. Z tego co mogłem ocenić, nie dawały one żadnych rezultatów. Ale tego nie zamierzałem mu mówić.
Kiedy w poniedziałek wróciłem ze szkoły do domu, na naszym podjeździe stał służbowy wóz Charliego. Spanikowany, że coś się mogło przytrafić Billy'emu, wleciałem do naszego saloniku i zastałem komendanta Swana śpiącego na naszej kanapie. Oceniając po pustych butelkach po piwie, był też pewnie w połowie pijany.
- Bella wyjechała zeszłej nocy – oznajmił cicho Billy. - Wróciła do Phoenix.
- Co?! - Wciągnąłem gwałtownie powietrze. - To nie ma żadnego sensu.
- Powiedziała, że nienawidzi Forks i nie chce tu zapuścić korzeni - wtrącił Charlie, otwierając oczy. Jego głos był chropowaty od emocji i wyczerpania. - Powiedziała, że nie chciałaby popełnić tego samego głupiego błędu, co Renee i ugrzęznąć w tym głupim, nudnym mieście.
- Ale... Ale... - wybełkotałem. To zupełnie nie przypominało Belli. Mogłem jej nie znać tak dobrze, ale wiedziałem, że ona nigdy by nikogo naumyślnie nie zraniła. Zwłaszcza nie kogoś, kogo kochała. A ona kochała Charliego. Coś mi tu śmierdziało. To mi kompletnie do niej nie pasowało.
Otworzyłem usta, żeby zaprotestować, ale Billy potrząsnął głową. Spojrzałem ponownie na Charliego, który wpatrywał się w przestrzeń, bezmyślnie bawiąc się, rozrzuconymi na stole, kapslami od piwa. Skinąłem głową, odkładając swoje rzeczy i cicho wyszedłem do garażu.
Nie mogłem uwierzyć, że wyjechała. Że była tu taka nieszczęśliwa. Nie zauważyłem żadnych tego oznak. Na plaży wydawała się być podekscytowana. Cofnąłem się do wspomnień tego ostatniego tygodnia - jej podnieconej, zaróżowionej, szczęśliwej twarzy, z powodu spotykania się z młodym Cullenem. To nie miało sensu.
Zmartwiłem się nagle, że Charlie nie znał całej historii. Może działo się coś innego, co zmusiło Bellę do ucieczki. Może ten facet jej coś zrobił. Nie mogłem przestać o tym myśleć przez następnych kilka dni, odtwarzając wszystkie nasze spotkania, starając się wyciągnąć z tego jakieś wnioski odnośnie decyzji jej wyjazdu. Ale nic nie miało sensu.
W czwartek wieczorem, gdy siedziałem w swoim pokoju, „przedzierając się” przez zadanie domowe, usłyszałem, jak Billy odbiera jakiś niepokojący telefon od Charliego.
- Uspokój się, uspokój. Nie mogę cię zrozumieć. Co?! Czy z nią wszystko w porządku? Co się stało?
Wybiegłem z pokoju. Billy zgarbił się nad kuchennym stołem. Książka ześlizgnęła mu się na podłogę. Jego twarz była wykrzywiona w panice, a lewą dłonią ściskał kurczowo brzeg stołu. Przewróciło mi się w żołądku. Miałem rację. Było coś podejrzanego w tym całym zniknięciu.
- Co się stało? – gorączkowo domagałem się wyjaśnień, ale Billy machnął na mnie ręką, abym siedział cicho.
- Okay... Okay... Kto ją znalazł? Co?! - Tata prawie teraz krzyczał. Ale czemu oni tam byli? Aha... Aha... Charlie, musisz tam pojechać ją zobaczyć. Nie, wiem, że Renee tam jest, ale ty też musisz tam być. Wiesz, o czym mówię. Musisz mi po prostu zaufać. Okay, dobrze! Nie będziemy teraz o tym rozmawiać. Cieszę się, że z nią w porządku. Zadzwoń, jeśli będą jakieś wiadomości.
Billy trzasnął ze złości słuchawką. Jego lewa ręka zdawała się tak mocno ściskać stół, że jego palce powinny zostawić wgłębienia w drewnie.
- Co się stało? – domagałem się znowu.
- Bella miała wypadek w Phoenix. Wypadła przez okno i spadła ze schodów – powiedział znużony. - W porządku z nią, ale jest w szpitalu ze złamaną nogą i kilkoma poważnymi siniakami i ranami.
- Jakim cudem się to stało? - Wiedziałem, że Bella była niezdarą, ale żeby aż taką!
- Mówiła, że to był wypadek – odparł, ale było widać, że w to nie wierzył. - Wybierała się w odwiedziny do Cullenów, kiedy się potknęła.
- Do Cullenów?! - Teraz byłem zszokowany. - Co oni robili w Phoenix?
- Według Charliego był tam młody Cullen, aby błagać Bellę, by rozważyła ponownie swój wyjazd, a jego ojciec mu towarzyszył - wytłumaczył Billy. Odwrócił nagle wzrok, jego spojrzenie było twarde i przenikliwe.
Moje usta otworzyły się ze zdumienia. Zupełnie nie wiedziałem, co o tym myśleć.
- Słuchaj, jeśli Charlie chce tam jechać, aby ją zobaczyć, ale nie chce lecieć samolotem, może wybierzemy się z nim w ten weekend. Prowadziłbym z nim na zmianę. Nie byłoby tak źle.
Billy potrząsnął głową.
- Nie, nie! Zabraniam ci ją odwiedzać.
- Co to znaczy, że zabraniasz mi ją odwiedzać?! - Wpatrywałem się w niego wstrząśnięty. Mój tata nigdy wcześniej mi niczego nie zabraniał. Nie mogłem uwierzyć, jak bardzo go to wszystko rozjuszyło. I to w niewłaściwy sposób. Nie zdawał się nawet być przejęty faktem, że Bella była zraniona. Wszystko co go obchodziło, to byli ci przeklęci Cullenowie. - Co się z tobą dzieje?
- Nic. Idź teraz do swojego pokoju, Jake. Ja muszę pogadać ze starszyzną. - Billy chwycił znowu za telefon, odepchnął się od stołu, aby zadzwonić od siebie z pokoju.
- Żartujesz sobie ze mnie? Co to ma wspólnego z nimi? - zapytałem go ze złością, idąc za nim do saloniku.
- Wyjdź stąd, Jake - ryknął, wskazując mi ręką, abym opuścił pokój.
Potykając się, wróciłem do siebie i ze złością trzasnąłem drzwiami. Staruszek się pogubił. Nie było żadnego wytłumaczenia. W oczywisty sposób stracił rozum. Zawsze był podejrzliwy, ale ta cała sprawa z Cullenami wymykała się spod kontroli. Dostawał na ich punkcie śmiesznej paranoi. Rozważałem już wygooglowanie „demencji” czy „Alzheimera”, ale sama myśl była zbyt dołująca.
Usłyszałem przez ścianę, jak rozmawiał z kimś przez telefon, więc usiłowałem podsłuchiwać pod drzwiami, ale dochodziły do mnie tylko niedorzeczne strzępy rozmowy o pakcie, wojnie i innych idiotycznych sprawach. Mogłem wywnioskować, że osoba po drugiej stronie słuchawki mówiła mu, by się uspokoił i ku mojej uldze to podziałało. Przynajmniej ktoś przemówił mu do rozumu. Ale zaskoczyło mnie gdy usłyszałem, że zwraca się do rozmówcy „Sam”. Rozmawiał z Samem Uleyem? Przypuszczałem, że będzie rozmawiać ze Starym Quilem albo Harrym. Co tu się, do diabła, działo? Zdecydowałem, że więcej tego nie zniosę, wypadłem z domu i poleciałem do garażu.
Następnego dnia wciąż było dziwnie. Nadal rozdrażniony Billy czekał na wieści od Charliego. Gdy w końcu zadzwonił późnym wieczorem, miał dobre nowiny. Bella się obudziła i szybko wracała do zdrowia. I z każdym dniem wieści były coraz lepsze, ale zupełnie nie wyglądało na to, by tacie ulżyło.
Byłem zbyt wkurzony, by mówić cokolwiek, więc unikałem go, spędzając większość czasu w garażu. Wiedział, że byłem wściekły, ale nie zmył mi za to głowy. Co mnie jeszcze bardziej zdziwiło. Wciąż czekałem, aż mnie zacznie pouczać, a jednak tego nie zrobił.
Wkrótce potem Bella powróciła do Forks, aby w pełni dojść do zdrowia. Najwyraźniej cała ta ucieczka była wielkim nieporozumieniem, gdyż wróciła, by zostać na stałe. A przynajmniej tak to odczytałem z wymruczanej przez Billy'ego wersji tego, co przekazał mu Charlie. I Bella była znów z Cullenem. Co też tłumaczyło, czemu ojciec był tak niezadowolony z powodu jej decyzji.
I ja byłem równie nieszczęśliwy z powodu tej całej sytuacji, ponieważ Billy nie pozwolił mi jej odwiedzić, choćby po to, by dać jej głupią kartkę z życzeniami zdrowia, czy też kwiaty. Nie mogłem uwierzyć, jaki był niedorzeczny, ale upierał się, że to dla mnie niebezpieczne. Wkurzało mnie to, ale nic nie mogłem zrobić. Mój Rabbit wciąż nie był jeszcze gotowy, a żaden z przyjaciół Billy'ego nie pożyczyłby mi samochodu. Byłem zbyt zły, by go pytać, co z Bellą. Większość nowinek miałem od Setha, który z kolei miał je od Harrego. Byłem więc bardziej niż zdziwiony, gdy kilka tygodni później Billy zawołał mnie do kuchni.
- Chcę cię prosić o przysługę – powiedział poważnie, wskazując mi krzesło. Usiadłem powoli, kiwnąłem głową, zachowując czujność. - Chciałbym, żebyś pojechał odwiedzić Bellę.
- Co?! - prawie zeskoczyłem z krzesła. - Przecież chciałem tam iść od dawna i to ty mi nie pozwoliłeś.
- Wiem – odpowiedział. - Ale zmieniłem zdanie. Chcę, abyś poszedł z nią porozmawiać.
- Czy z nią w porządku? Stało się coś? - spytałem szybko, zastanawiając się, co też mogło doprowadzić do takiego obrotu wydarzeń.
- Nie, nie, z nią wszystko w porządku. Nic złego się nie stało – odparł szybko. - Po prostu chcę... byś porozmawiał z nią... w moim imieniu.
Nagle to do mnie dotarło. Gapiłem się na niego, z trudem wierząc w to, co się właśnie działo.
- Chcesz bym z nią pogadał. Za ciebie. - Westchnąłem. Miałem ochotę walnąć głową o ścianę. I to wielokrotnie. Ale zamiast tego, ciągnąłem. - A co tak dokładnie chcesz, bym jej przekazał?
Billy spojrzał na mnie ze spokojem.
- Chcę byś jej dostarczył ode mnie wiadomość. Aby trzymała się z daleka od młodego Cullena.
Pragnąłbym móc powiedzieć, że przyjąłem to spokojnie, ale ja totalnie straciłem nad sobą panowanie.
- Rany! Tato! No co ty? Nie, tylko znowu nie to! Ty wiesz, że nie mogę tego zrobić. To znaczy, to jest absurdalne!
Zebrałem się do wyjścia, ale Billy złapał mnie za ramię i przytrzymał na miejscu.
- To ważne, Jake. To jest naprawdę ważne.
To było cholernie niewiarygodne.
- Tato, nie jestem w stanie tego zrobić. Wiesz, że nie mogę. Ona pomyśli, że jestem czubkiem. Powiedzieć jej, by zerwała ze swoim chłopakiem? Daj spokój!
- Możesz jej przekazać, że to wiadomość ode mnie. Że jesteś tylko posłańcem – naciskał.
- No co ty! Tak jakby to miało pomóc w czymkolwiek. Naprawdę nie mogę tego zrobić. Zawiozę cię, byś sam osobiście pogadał z Charliem. Tylko nie zmuszaj mnie do tego.
- Charlie tego nie rozumie. A moje sumienie nie zazna spokoju, jeśli nie zrobię, co w mojej mocy, by ją ochronić.
- Przed czym chcesz ją ochronić, tato? Czy my poważnie rozmawiamy tu o wampirach? Zdajesz sobie sprawę, że żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku? Tak czy nie? Wiesz chyba, że nie możesz chodzić i opowiadać wciąż o wampirach, chyba że chcesz by cię zamknęli w pokoju bez klamek.
- Słuchaj, wiem, że myślisz, że zwariowałem. Że coś ze mną nie tak. Ale nie wątpisz chyba w to, że troszczę się o ciebie, prawda? - Szorstko skinąłem głową. - I że zależy mi na Charliem, tak? - przerwał, czekając na moje ponowne przytaknięcie. - I to się przeciąga na Bellę. Po prostu nie chcę, by ją ktoś zranił.
Westchnąłem. Nie mogłem uwierzyć, że w ogóle tego słuchałem.
Billy spojrzał na mnie ze spokojem, ciągnąc dalej.
- Zapłacę ci dziesięć dolców, żebyś pojechał.
- To nie jest tego warte - odrzuciłem to natychmiast.
- Dwadzieścia.
Uniosłem brwi. Kurczę, naprawdę był zdesperowany.
- Słuchaj, tato. Przykro mi, po prostu nie mogę. Czułbym się zbyt głupio. I naprawdę nie ma to żadnego sensu, bo ona by mnie i tak nie posłuchała. Proszę cię, nie proś mnie, abym to zrobił.
- Jeśli ci na niej zależy, Jake. Jeśli ci naprawdę zależy, zrobisz to, o co cię proszę.
- A cóż to znowu ma znaczyć? – zapytałem ze złością. - Nie możesz mówić takich rzeczy. „Pewnego dnia zrozumiesz” - wykrzywiłem się, usiłując naśladować jego głos. - Jak ja mam na coś takiego odpowiedzieć?
- Pewnego dnia, to wszystko stanie się jasne. Uwierz mi - odpowiedział Billy z dziwną miną. Jego oczy pociemniały i napełniły się bólem, ale reszta jego twarzy pozostała nieprzeniknioną maską wymuszonego spokoju.
- I znowu to robisz – wymruczałem.
- Proszę cię, Jacob, pomóż swojemu staruszkowi. W ten weekend jest jej bal i...
- Zaczekaj, co?! Chcesz, abym wdarł się na bal, aby jej to powiedzieć? Mowy nie ma! Nie, to się nie dzieje naprawdę. - Wyrwałem mu się, usiłując obiec stół i uciec przez frontowe drzwi.
- Nie możesz iść do jej domu. Charliemu nie spodoba się to, co masz jej do powiedzenia i nie chcę, by się do tego mieszał. Chcę, byś porozmawiał z nią w miejscu, gdzie cię nie usłyszy.
- No dobra, to już z pewnością przegięcie. Nie wedrę się na jej bal, jak jakiś straceniec, by ją przekonać do zerwania z chłopakiem. Nie znajduję nawet słów, by opisać jak patetycznie bym wypadł. Przykro mi. Będziesz musiał poprosić kogoś innego. - Upierałem się stanowczo przy swoim, wychodząc przez otwarte szarpnięciem drzwi.
- Zdobędę dla ciebie pompę hamulcową do Rabbita.
Przechodziłem właśnie przez próg, gdy to powiedział. Do diabła! Odkrył moją piętę achillesową. Desperacko potrzebowałem tej pompy. Stałem w miejscu z remontem Rabbita, gdyż żadna jeszcze nie wpadła w moje ręce. Pompa hamulcowa kosztowała prawie trzysta dolców. To było o trzysta więcej niż miałem.
Widząc, że się waham, naparł na mnie:
- I pogadam z Quilem Seniorem, aby zamówił pozostałe części. Zapłacę za nie już teraz, byś mógł popracować nad wozem, a ty oddasz mi pieniądze z wakacyjnej pracy.
Do diabła. Mówił zupełnie poważnie. Byłem rozdarty. Desperacko chciałem zobaczyć Bellę. Aby się upewnić, że z nią wszystko w porządku. A na dodatek rozpaczliwie chciałem dokończyć naprawę auta. Posiadanie samochodu oznaczało wolność w rezerwacie. To by mi pozwoliło na takie rzeczy, jak wypady z kumplami, czy jazda do Forks, kiedy tylko miałbym ochotę.
Ale z drugiej strony to, o co mnie prosił było niedorzeczne. Aż się skuliłem na myśl, że wyjdę na głupka. Wiedziałem, że miała chłopaka, ale chciałem, by przynajmniej uważała mnie za przyjaciela. Nie za jakiegoś żałosnego cieniasa, który niczego nie kapuje.
- Zastanów się nad tym i daj mi znać - powiedział cicho Billy, wracając do czytania książki.
Zamknąłem oczy i wciągnąłem głęboko powietrze, wychodząc na zewnątrz. |
Post został pochwalony 2 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Pon 22:03, 02 Maj 2011 |
|
Witam ponownie:)
Niesamowicie wciągnął mnie ten rozdział, czytało się go tak fajnie, że żałowałam, iż tak szybko dotarłam do ostatniego zdania. Ucieszyło mnie, że będą kolejne tomy, aczkolwiek nie wiem, czy przezwyciężę swoją niechęć do Jacoba z KwN. Ale z chęcią spróbuję. Sam chap był dla mnie niczym brakujący element układanki, wszystkie wydarzenia tak doskonale zsynchronizowały się ze Zmierzchem, iż śmiało można by wstawić tę część w książkę. Bardzo współczuję Jacobowi za to, że musi żyć tak, jak teraz (na chwilę obecną). Trudno jest przezwyciężyć negatywne uczucia względem ojca, kiedy facet gada takie pierdoły (również na chwilę obecną) i naprawdę żal mi młodego Blacka, kiedy czytam o jego męczarniach.
Ogólnie rozdział przypadł mi do gustu, nie można się do niczego przyczepić. Pozostaje mi przeprosić za tak marny komentarz i życzyć chęci na dalsze tłumaczenie.
Pozdrawiam!
EDYCJA: Umęczony, ale przede wszystkim zdeterminowany, aby za wszelką cenę odgrodzić Bellę od Cullenów, nawet posługując się własnym synem. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 22:51, 02 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
mermon
Wampir weteran
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 177 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pon 22:18, 02 Maj 2011 |
|
Witam cię również, Ewelina. Skoro czujesz niechęć do Jacoba, to czytanie Księżyca jego oczami, rzeczywiście może być interesujące.
Kto wie, może to inne spojrzenie zmieni twoje nastawienie, choć wcale nie musi tak być.
Billy w oczach Jacoba gadał pierdoły, jak piszesz. Ale w tym rozdziale poczułam też umęczenie Billy'ego tą całą sytuacją. Nie chciałabym być na jego miejscu. Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lidziat
Dobry wampir
Dołączył: 15 Sie 2010
Posty: 1467 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 100 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Toruń i wszędzie gdzie bywam :-)
|
Wysłany:
Pon 23:06, 02 Maj 2011 |
|
Mermon, jak zawsze - dzięki za ciąg dalszy .
Już mi zaczynało brakować dalszej opowieści młodego Blacka.
No cóż, to chyba nie nowina, że strasznie szkoda mi Jacoba Zagubiony w sytuacji i na dodatek nieszczęśliwie zakochany.
Cały świat, a zwłaszcza jego własny ojciec - przeciw niemu - z durnym zakazem odwiedzania Belli.
Naprawdę biedny chłopak. Z jednej strony - Cullen, który stanął na drodze do jego miłości,
z drugiej kumple, którzy sobie pokpiwają, bo jakoś żaden nie widzi w Belli tego, co widzi Jacob,
a z trzeciej ojciec, którego postępowanie chłopak coraz mniej rozumie.
Dla niego to irracjonalne lęki starego Indianina, wierzącego w jakieś tam głupie opowieści o wampirach,
kiedy on naprawdę martwi się o Bellę, boleśnie poturbowaną po upadku ze schodów.
I mimo że coś mu się w tym wszystkim nie zgadza - nie dopuszcza do siebie głupich uprzedzeń ojca.
A przez te właśnie uprzedzenia "staruszka" - nawet nie może zobaczyć,
co też tak naprawdę stało się dziewczynie.
I potem ten nagły - zupełnie już nieuzasadniony zwrot - i prośba ojca, żeby poszedł spotkać się z Bellą.
Można ogłupieć - nic nie wiedząc i będąc tylko posłańcem - za cenę wstydu, upokorzenia i ... upragnionej pompy do rabbita.
Mermon, wszystko fajnie się komponuje ze 'Zmierzchem' i daje pełen ogląd sytuacji.
Tak samo jak obraz pijanego i zrozpaczonego Charliego. Przerażonego Billyego, zdezorientowanego Jacoba.
Czytam jak zwykle - chłonąc wszystko, bo to przecież mój ulubiony Jacob
i jego spojrzenie na całą tą sytuację.
Czekam na ciąg dalszy. Zwłaszcza na to, co dzieje się w 'Księżycu w nowiu'
Dzięki za twoje dotychczasowe tłumaczenie i życzę ci jak najwięcej czasu, chęci i natchnienia do dalszej pracy
Pozdrawiam serdecznie. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
mermon
Wampir weteran
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 177 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pon 23:54, 02 Maj 2011 |
|
Dzięki Lidziat.
Początkowo złościło mnie to, że Billy nie chciał puszczać Jacoba do Belli, ale uświadomiłam sobie, że bał się, że w Phoenix Bella stała się wampirem i drżał o swojego syna, który już stosunkowo niedługo przemieni się w wilka. Jak wiemy stresy przyspieszają to wszystko. Wolałby, aby Jacob nie zetknął się z wampirem przedwcześnie. Żal mi i Jacoba i Billy'ego i nieświadomego niczego, cierpiącego Charliego.
Pozdrawiam serdecznie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mapi7
Zły wampir
Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 32 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 15:29, 03 Maj 2011 |
|
W czasie czytania końcówki "Zmierzchu" jest się tak zajętym historią ucieczki Belli przed wampirami, że nie myśli się, co robił Charlie, gdy córka nagle opuściła dom. A to przecież takie oczywiste -pojechał do najbliższego przyjaciela i napił się ze zgryzoty :) :) :)Dobrze, że nie był sam ze swym smutkiem.
Cieszę się także, że Jacob poszedł porozmawiać na balu z Bellą nie tylko za 20 dolarów, ale za wymarzone części motoryzacyjne. To zawsze wygląda szlachetniej :) :) :)
Tłumaczonko super! |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
mermon
Wampir weteran
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 177 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Wto 16:19, 03 Maj 2011 |
|
Hahaha, ubawiłaś mnie Mapi7, przynajmniej tanio się nie sprzedał.
Mnie też się fajnie czytało o tym co robił Charlie w tym czasie gdy Bella wyjechała. Ta scena rozstania ojca i córki była dramatyczna. Fajnie było zobaczyć oczami innej autorki co działo się z Charliem w tym czasie. Zareagował po męsku. Dobrze, że miał się komu wyżalić i przy kim napić. Fajnie mi się też czytało, w jaki sposób Jacob się dowiedział o wyjeździe Belli. Musiało go to trochę podłamać, nie miał pewności, czy jeszcze ją zobaczy.
Ewelina, znalazłam teraz twoją edycję: - "Umęczony, ale przede wszystkim zdeterminowany, aby za wszelką cenę odgrodzić Bellę od Cullenów, nawet posługując się własnym synem."
No tak Billy działał rozpaczliwie, chwytał się brzytwy. Było to trochę bez sensu, bo któż by uwierzył, że Bella posłucha Jacoba. Ale z Billy'ego był dobry przyjaciel. Wiedział, że Charlie nic nie zrobi jako rodzic, bo nie zna sytuacji. Więc Bella nie miała szans, by jej pomógł. Mogła liczyć tylko na Billy'ego. Z pewnością czuł, że musi coś zrobić, by ją odgrodzić od Cullenów. Tylko za wiele nie mógł zrobić.
Wspominając scenę, gdy Jacob przekazuje Belli wiadomość od Billy'ego na balu, widać jak naiwne to było, tym bardziej, że sam Jacob, nie wierząc w słowa ojca, nie był przekonywujący w swej misji. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mermon dnia Wto 16:35, 03 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 20:20, 03 Maj 2011 |
|
Billy zawsze mnie denerwował i chyba nigdy nie przestanie. Już w sadze Meyerowej nie miałam wobec niego ciepłych uczuć, a teraz to już w ogóle mnie irytuje. Rozumiem, że chce dobrze, chce bronić bliskich przed wampirami, ale żeby wykorzystywać syna, odzywać się do niego w taki a nie inny sposób, szantażować go, oferować pieniądze, części do auta itd. Dla mnie to niesprawiedliwe wobec Jake'a. Nie lubię takiego zachowania, wiem, że często dzieci nie rozumieją postępowania rodziców, którzy chcą dobrze itd., ale ja niestety nie umiem zaakceptować takiego zachowania i zawsze się temu sprzeciwiałam
Jake za to jest uroczy. Widać w nim jeszcze chłopięcą naiwność, nie zdaje sobie sprawy z wielu rzeczy, bo nie jest jeszcze wtajemniczony w sprawy starszyzny, nie wie, że wampiry naprawdę istnieją itd.
Scena, gdy przyjaciele próbują wybić Jacobowi Bellę z głowy i proponują mu inne dziewczyny jest zabawna i urocza, choć jak widać, Jacobowi się to zbytnio nie podoba, bo żadna dziewczyna nie dorówna Belli w jego oczach.
Przykro mi, że jest mu tak smutno, że nie może być z Bellą, że przez długi czas nie mógł jej nawet zobaczyć, a tak się martwił o jej zdrowie, samopoczucie itd. Na szczęście, niebawem będzie miał więcej okazji, by przebywać z ukochaną.
Tłumaczenie bardzo dobre, jak zwykle. Wkładasz naprawdę dużo serca i pracy w przekład. Dzięki! |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
mermon
Wampir weteran
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 177 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Wto 20:50, 03 Maj 2011 |
|
Też lubię to przekomarzanie się chłopców i szukanie dziewczyny dla Jacoba. Zabawne, jak dla jednego ideał, może być nudny dla innych. Dzięki temu każda potwora ma szansę na miłość.
Tak, przekupstwo Billy'ego było żałosne, ale podziałało. Wiedział, że nic innego Jacoba nie przekona. Znał go dobrze.
Właściwie, to nie widzę możliwości by przekonać zakochaną dziewczynę do zerwania z chłopakiem. Zwłaszcza takim stworzonym do uwiedzenia swojej ofiary.
Dziękuję Susan za pomoc . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Wto 21:19, 03 Maj 2011 |
|
A ja lubię Billego i w zasadzie to go rozumiem, choć jego zachowanie z perspektywy Jacoba w Zmierzchu wydaje się być - lekko to nazywając - niedorzeczne. Co do Jake'a - im bardziej zbliżamy się do wydarzeń z KwN, tym bardziej się obawiam, czy nie będę ryczeć w niebogłosy czytając tę historię z jego perspektywy. Pod koniec Zaćmienia pewnie będę płakała jak bóbr, zalewając i tak już wysłużoną klawiaturę żrącymi, słonymi łzami.
Jeśli chodzi o ten rozdział, to przede wszystkim zwróciłam uwagę na determinację ojca Jacoba. Pomyślcie sobie: facet wie, że w okolicy pałęta się stado wampirów. Niby niegroźnych, bo wegetarian, niby jest pakt itd., ale jak ma to racjonalnie wytłumaczyć swojemu synowi, który jeszcze nie przeszedł przemiany. Ba! Jacob to pikuś, jeśli chodzi o zmartwienia Billego. Charlie to dopiero problem. Weź wytłumacz swojemu najlepszemu przyjacielowi, że za jego córką ugania się stuletni wampir, który ją kocha. Charliemu, który, jak dobrze wszystkie wiemy miał taki a nie inny stosunek do wszelkich zjawisk paranormalnych.
Mermonku, tłumaczenie jak zawsze klasa. Czytam każdy rozdział zachłannie, bo postać Jacoba, jak i zresztą całą watahę uwielbiam. Mają chłopaki charakter i są po prostu ciepłymi, ale i bardzo walecznymi stworzeniami.
Dzięki za ten rozdział i z drżeniem serca oczekuję na zdarzenia z New Moon.
Ściskam, Baja. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
mermon
Wampir weteran
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 177 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Wto 21:35, 03 Maj 2011 |
|
Dzięki Baja. Ja też Billy'ego rozumiem.
Nie chciałabym być w jego skórze. Rzeczywiście jego sytuacja jest idiotyczna. Miota się między zasadami paktu, tym że nikt mu i tak nie wierzy, i chęcią obrony dziewczyny przed stuletnim wampirem.
Ja Billy'ego zawsze lubiłam w Sadze. A do tego Gil Birmingham zagrał go genialnie, z prawdziwą indiańską dumą.
Ciekawie się czyta, jak on się wtedy czuł. Łatwo mu nie było. Zobaczymy też jak będzie przeżywał przemianę syna.
Dziękuję Ci za komentarz. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mermon dnia Wto 21:37, 03 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
lidziat
Dobry wampir
Dołączył: 15 Sie 2010
Posty: 1467 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 100 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Toruń i wszędzie gdzie bywam :-)
|
Wysłany:
Śro 13:55, 04 Maj 2011 |
|
Ja też lubię Billy'ego i staram się go zrozumieć.
Przecież jemu chodzi o dobro własnego syna i o córkę najlepszego przyjaciela.
Jest w bardzo trudnej sytuacji. Tylko on jeden wie, co jest naprawdę grane.
Od pewnego momentu co nieco wie też Bella, ale dziewczyna jednak nie zna całej prawdy -
nie ma świadomości, że oprócz wampirów są jeszcze w jej świecie wilkołaki,
a jednym z nich wkrótce ma się stać jej najlepszy przyjaciel.
Tylko Billy ma świadomość tego, co grozi jego synowi, co grozi Belli.
Przeraża go, że jego syna czeka los wilkołaka, widzi, że Jacob rośnie i mężnieje
i w każdej chwili może się przeobrazić, nie zdając sobie sprawy z tego, kim jest.
Jest między młotem a kowadłem. I jak tu nie być zrzędliwym i marudnym,
skoro nie ma możliwości powiedzenia prawdy, a czuje konieczność zainterweniowania i pomocy swoim bliskim.
Z jednej strony niczego nieświadomy Charlie - przyjaciel,
z drugiej jego córka, która "zadaje się" z wampirem, ale nic nie wie o wilkołakach,
no i z trzeciej - jego jedyny syn, który nie zna jeszcze swojego dziedzictwa,
jak to nastolatek - buntuje się przeciw "staremu" i kocha wybrankę swojego odwiecznego wroga . Brrrrr...
Myślę, że Billy czuł się podle, wykorzystując Jacoba jako posłańca.
Ale był zdesperowany do tego stopnia, że zapłaciłby każdą cenę, byle tylko Jacob ostrzegł Bellę.
I co gorsze - raczej miał świadomość, że to i tak nic nie da.
Mam nadzieję, że to właśnie Billy najbardziej pomoże synowi,
kiedy Jacob pierwszy raz przeobrazi się w wilkołaka.
To byłaby jakaś forma odkupienia za to wszystko, czego nie mógł powiedzieć przedtem synowi. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|