|
Autor |
Wiadomość |
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Czw 14:01, 01 Paź 2009 |
|
A ja czwarta.
Jak ja nie lubię zaklepywania sobie kolejek... Przecież wiadomo, ze Latte czy ktokolwiek inny przeczyta każdy komentarz, bez wzgledu na to, czy jest on pierwszy, szósty czy osiemdziesiąty.
Ale do rzeczy.
*pisze komentarz, zastanawiając się, czy się nie powtarza*
Podoba mi się to, jak piszesz. Twój styl jest lekki, gładki, nawet nie zauważam, kiedy przeczytam długi rozdział. Jeżeli jestem już przy stylu, to i o błędach wspomnę. Większych nie było, ale niektóre fragmenty tekstu wydzieliłabym enterami - wtedy naprawdę jest łatwiej czytać. Do tego któreś ze zdań było zaczęte słowem "mi". Dla mnie beta mówiła, że od tego słowa zdań się nie zaczyna. Poza tym były słowa typu "Ehh", "Ohh" czy "uhhh". Mieszkamy w Polsce, tutaj te słowa pisze się przez 'ch' i ja zapisałabym je:
- Ech...
- Och...
- Uch...
Co do samego tekstu. Zacznę może od ostatniego fragmentu, a mianowicie punktu widzenia Alice. Naprawdę spodobało mi się to, co tam napisałaś. Płynęło to, jakby, prosto z serca, słowa były dobrze dobrane. Zaciekawiłaś mnie tym wszystkim. Zawsze zastanawiałam się, skąd Alice bierze tyle energii, dlaczego jest wciąż taka szalona, zwariowana roześmiana. Coś w życiu Alice stało się, że ukrywa się pod maską. Teraz ciekawi mnie co. Dowiemy się tego, chyba, z czasem. Wydaje mi się, że jestem w stanie poczekać Tym fragmentem udowodniłaś, że Twój FF jest humorystyczny, aczkolwiek potrafisz zachować spokój opowiadania, kiedy trzeba być poważną, a kiedy bawić się swoimi postaciami. Bardzo mi się to podoba. Nie każdy tak potrafi - niektóre opowiadania są jednolite. Albo poważne, albo humorystyczne. Nie mam nic do takich, nawet lubię je czytać, ale oddzielnie, ew. humor+romans. U Ciebie jednak spodobało mi się poważniejszy styl pisania PWA + pozostałe, nieco humorystyczne.
Bardzo przypadła mi do gustu postać Edwarda. Świetnie ją stworzyłaś. Przy jego rozmowie z Bellą, miałam prawie non-stop banana na buzi. Do tego ma u mnie doży plus, bo stwierdził, iż Bella jest ładna, nie jest szczególnie piękna, ale jest ładna. Nareszcie FF, w którym Edward nie okazuje swojej niechęci do Belli ani nie zakochuje się w niej od pierwszego razu. Poza tym te porównania ich imion :P
Sama postać Belli jest bardzo fajna. Aż tak bardzo nie odbiega od pierwowzoru, ale mnie się wydaje, że nie jest taką gapą i ciamajdą jak u Szmejer.
Ogólnie, choć to już wiesz, jestem na duży plus. Wysyłam Ci tłustego wena, łapaj za ogon, i czekam na czwarty rozdział
Pozdrawiam,
Rathole |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
|
|
Cocolatte.
Wilkołak
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 42 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 20:04, 01 Paź 2009 |
|
Cytat: |
Z czym to się kojarzy :D Oj, oj. Mnożyć się dość ładne określenie, ja zawsze słyszę, że bzykają się jak króliki |
Nie użyłam "mnożyć" tylko po to, żeby wyszło grzeczniej. Dil, nie zapominaj, że mówimy o kosmetykach. Co miałam napisać, "Stos kosmetyków bzykał się jak jakieś króliki"?
Wybacz, wiem z grubsza, o co Ci chodziło. Po prostu taka przeróbka mnie dobiła :D . Tym razem ja padłam :D
nieznana, ja sama nie przepadam za takimi... słodkościami, więc staram się ich unikać jak mogę. Gwarantuję więc, że zbyt często cukierkowo nie będzie :)
kirke, LewMasochista, bardzo mi miło, że tak bardzo się podoba
Rath, dzięki za Wena w najczystszej postaci KK. Błędy postaram się poprawić. A tak odbiegając od tematu, to kiedy dokładnie można się spodziewać Twojego nowego dzieła?
Pozdrawiam,
Latte. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Czw 22:22, 01 Paź 2009 |
|
Cytat: |
Jej pierś falowała szybko |
*Lata dookoła stołu, macha szaleńczo rękami i krzyczy: Mutant! Mutant!*
Motyw pieczenia ciastek i bezsenności Edwarda szalenie kojarzy mi się z WA i... nie podoba mi się to. Uwielbiam za to charakter rudzielca. Jest po prostu genialny. Taki sarkastyczny.
W ogóle wszystkie te Twoje opisy i to, jak ubierasz to w słowa jest czymś fantastycznym. Jest naturalnie, ale jednocześnie zabawnie i tak... życiowo. Podobuje mnie się. Masz talenta, dziewczę drogie.
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć, by muza (tak jak Kingowi) zesrała Ci się na głowę i żebyś napisała kolejny świetny rozdział
Pozdrawiam,
M. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cocolatte.
Wilkołak
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 42 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 17:15, 02 Paź 2009 |
|
Obiecałam sobie, że nie będę co parę komentarzy wtrącać swoich uwag, ale tu muszę coś sprostować.
Ja to wyjaśniałam w poprzednim rozdziale... chyba.
Edward nie cierpi na bezsenność. On nie znosi bezczynności, bo ma wtedy zbyt dużo czasu na myślenie - a wolałby go nie mieć. Ale on może spać (co z resztą zazwyczaj robi - to znaczy, śpi). Tylko... nie lubi zasypiać. A Belli powiedział o bezsenności, bo chciał, żeby się odczepiła.
Ciasteczka? Wyszły spontanicznie. Zwykle czerpię aspirację z własnych przeżyć, i tak się składa, że jak ja się nudzę, to zwykle coś piekę. Taki jednorazowy wyskok w opowiadaniu.
Nie będę tego - tj. ciasteczek i pseudo - bezsenności - ciągnąć przez wszystkie rozdziały, tak jak to bywało w WA. Jw, jednorazowe wyskoki.
W każdym razie cieszę się, że Ci się podoba :) A co do 'rudzielca' - także go lubię :D Choć nie wiem, czy w moim przypadku takie oświadczenie nie jest samouwielbieniem, czy czymś w ten deseń - w końcu sama wykreowałam taką postać. Niemniej jednak...
Odcinam się od neta i zabieram laptopa na spacer na kanapę, biorąc ze sobą wszystkie podarowane przez was weny w różnorakich postaciach. Miejmy nadzieję, że na coś się to zda i uda mi się dziś coś stworzyć.
Nie chcę wyjść na próżną i żądną komentarzy, ale jeśli będę zmuszona edytować tego posta, aby wstawić nowy rozdział, to lojalnie uprzedzam, że zbyt szybko go nie zobaczycie.
Pozdrawiam,
Latte. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pią 17:20, 02 Paź 2009 |
|
Latte, to szantaż niemal
ani się waż pozbawiać nas kolejnej części twego zacnego opowiadania...
groźba za groźbę...
zakomentujemy cię do utratu tchu... :P
pozdr.
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MonsterCookie
Gość
|
Wysłany:
Pią 20:01, 02 Paź 2009 |
|
Latte - nie wiem dlaczego, ale twoje ff zawsze wychodzą tak mistrzowsko.
Wiadomo, że najbardziej w tym rozdziale podobała mi się rozmowa Bella vs. Edward. To było takie, takie urocze i jednocześnie z sarkazmem. Nie muszę juz chyba mówić, że jak czytałam dialogi to cały czas byłam uśmiechnięta :D
A tak ogóle ciasteczka podobały mi się najbardziej :D
Chciałam ci jeszcze powiedzieć, że zostałam niesamowicie zaskoczona tym ostatnim watkiem z Alice, jednak bardzo się cieszę, że nadałaś jej taką maskę, bo to w końcu jest coś innego, a nie wiecznie tylko taka szalona Alice.
Weny,
MonsterCookie :P |
|
|
|
|
Nelennie.
Zły wampir
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław
|
Wysłany:
Sob 19:21, 03 Paź 2009 |
|
Oj, Latte.
JUz Dilena mi polecała Twój FF, jak prosiłam o coś niesłodkiego. I miała całkowita rację. "Odkochanie" jest świetne.
Alice - zaskoczyło mnie to, że zakłada swoją "maskę". COŚ, czego jeszcze nie było. Nie ma "wesołego chochlika", który jest zawsze w humanach. Nie wiem. Chyba takie założenie, ot co!( kłaniam się Ci, więc za smutną "Ally" ) Proszę, nie mów mi, że to z powodu Jaspera tak cierpi. ;(
Emmett, Bella - Bella nie wzdycha do "swojego-sexy-pięknego-idealnego-Eduarda. A jej serduszko jeśli dal kogoś maq bić, to juz dla misia Emma ;*
Esme z Charliem. A co z Carlislem? Ale jak są razem szczęśliwi, to Ok.
Teraz co do Twojego stylu. Opowiadanie przelatuje się expresowo. Oczywiście w pozytywnym sensie. Nie wiem czemu nie skomentowałam tego wcześniej. moja wina. Moja bardzo wielka wina.
Mam nadzieję, że:
- mój komentarz nie był przesłodzony. Nie chciałabym żebyś nabawiła się cukrzycy z kojego powodu. Ale mi się tak podoba ten FF...
- SZYBKO wstawisz kolejną część...
veeny, pozdr.
N. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nelennie. dnia Pon 15:05, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Cornelie
Dobry wampir
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 297 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD
|
Wysłany:
Sob 20:51, 03 Paź 2009 |
|
Latte droga, ty to mnie zabijasz, ot co!
Masz tak świetny styl, że aż chowam głowę w piasek xD I ty śmiesz mówić, że mój ff jest dobry? xD Grzeszysz kobieto i to na całego!
Tutaj, u ciebie, jest jak jest, a jest dobrze. Wiem, że nie zawsze komentuję, czasami po prostu brak czasu, ale wiedz, że czytam, że jestem z tobą i będę przez tą historię iść razem z tobą
Wiem, próbuję nakarmić twojego wena, by ci się laptop nie zagrzał przy pisaniu
Dawkujesz nam swoją twórczość i dobrze. Nie można wszystkiego na tacy podawać. Tęskniąc nie czytałam i zastanawiam się, czy w końcu się za to nie zabrać. Dlaczego? Bo wiem, że mnie nie zawiedziesz.
Masz talent dziołcho
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Maya
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!
|
Wysłany:
Pią 23:00, 09 Paź 2009 |
|
O rzesz. To ja tego jeszcze nie skomentowałam Czy jestem ślepa ... sama nie wiem. No więc:
Dobra, dobra, wiem, wiem pisałam, że wg mnie romansu B&E nie może zabraknąć. Ale nie. Nie w tym FF. Zamiast tego serwujesz mi tu coś dużo lepszego :) Dla odmiany kochajmy misia <3
Emmett, nie wiem z kąd taka myśl, ale Emmett jest gejem niee, nie odpowiadaj hehe, no ale jeżeli tak, to nie no .. umarłam. no bo, no kurczę znalazł kocia na ulicy i wzioł go miśiaczek :) i zresztą kolega, gdzieś tam się wcześniej przewinoł i nie chciał powiedzieć jak sie nazywa ta jego eks. Dobra, ja tylko snuję domysły, mam nadzieję że sie nie długo wyjaśni.
No, dobra, wiem, że nie wyszedł mi kreatywny, czy jaki tam inny konstruktywny komenterz (ba.rzadko mi takie wychodzą) ale co mogę więcej dodać. Zaczwycona, jak zawsze i czekam na więcej :)
Pozdrawiam Ave vena
EDIT:
No wiecie, zapomniałam dodać perełki:
Wywróciła oczami. - Miałam na myśli upieczenie czegoś.
- Kpisz sobie ze mnie? – powiedziałem.
- Nie – stwierdziła po prostu, zeskakując z krzesła. Zanim się zorientowałem, grzebała już w szafkach w poszukiwaniu potrzebnych produktów.
Ona naprawdę sobie ze mnie kpiła... prawda?
P.S ogólnie cała rozmowa była super, no ale przecież nie wstawiała bym całości :)
P.S2 Grrr no i zachciało mi się ciasta .... moze by tak torcik czekoladowy albo eklerka ... jagodzinka, albo sernik może ... mmm cholera. Za puźno. buu, ... no może chociaż mi sie przyśni^ :P |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Pią 23:07, 09 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Cocolatte.
Wilkołak
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 42 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 12:17, 10 Paź 2009 |
|
Jak zwykle dziękuję i wielbię za komentarze, acz odnoszę wrażenie, że jest ich o wiele mniej niż zwykle.
Nie, żebym narzekała. Po prostu martwi mnie, że niektórzy, którym ponoć się podobał pierwszy/drugi rozdział, sobie odpuścili.
Tak czy owak, przed Wami kolejny odcinek :) A kiedy następny, to Wam nie powiem, bo nie wiem. Mam tak zawalony plan dnia, że jak znajdę godzinę na pisanie, to jest cud. Ale co ja będę o moich dniach przynudzać :)
No tak, jak zwykle zapomniałam. Skleroza.
Muszę skorygować kategorię. Choć nie, tak właściwie to nie kategorię. Ale naszedł mnie pewien... pomysł :) Tak więc może być niekiedy trochę romantycznie. Nie na tyle, aby zaliczyć opowiadanie do grona romansów, ponadto przed wszystkimi takimi scenami będę wcześniej ostrzegać (tak jak co poniektórzy ostrzegają przed +18 :D ), ale jednak trochę słodyczy się nawinie. Żeby nie było, że nie ostrzegałam. Tak więc wybaczcie to drobne zamieszanie.
beta: marta_potorsia
Rozdział czwarty
PWB
- Zdychaj! Zdychaj! - wrzeszczałam ile sił w płucach, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Moje czoło było mokre od potu, choć nie robiłam nic poza podskakiwaniem na kanapie. Każdy zawodnik już dawno by się poddał, ale ja musiałam to wygrać.
Może i bym już dawno wygrała, gdyby nie to, że Edward też jest uparty.
Dobrze, zdaję sobie sprawę, że wyglądam jak idiotka. Naprawdę. Ale już przez pół godziny udawało mi się utrzymać postać w pionie. Nie zamierzałam tak łatwo zrezygnować – skoro wytrzymałam tyle czasu, to równie dobrze mogę dociągnąć to do końca. Tym bardziej, że nie tylko mój licznik życia niebezpiecznie, systematycznie i z zawrotną prędkością opadał.
- Bierz go, bierz! - krzyczał chłopak, z którym walczyłam... Czy też raczej jego odpowiednik w realnym świecie. Bierz go? Go? Ja mu dam „go”. Jestem w końcu dziewczyną... Może nie najbardziej dziewczęcą na świecie, ale jednak dziewczyną. Zresztą, zobaczymy, czy nadal będzie taki wyszczekany, wąchając kwiatki od spodu. To znaczy nie Edward, tylko jego zawodnik. Pionek. Wojownik... Jak to się, do cholery, nazywa? Dobra, mniejsza o to.
Zaatakował z lewej strony, więc instynktownie odbiłam w prawo. I to był mój błąd.
Nie byłoby tak źle, gdybym ograniczyła się do uniku w wirtualnej rzeczywistości, lecz moje ciało – pod wpływem emocji – idealnie skopiowało ruch postaci, którą grałam. Nim zdążyłam chociażby mrugnąć, zaliczyłam spotkanie pierwszego stopnia z drewnianym podłożem. Konsola wypadła mi z ręki – jakżeby inaczej – i z iście zawrotną prędkością potoczyła się aż do ściany, o którą uderzyła z lekkim pyknięciem. Oszołomiona, dopiero po jakichś dwóch sekundach poczułam ból – tuż po tym, jak z telewizora rozległa się melodyjka sygnalizująca koniec.
A zaraz potem w pomieszczeniu rozległ się znienacka śmiech. I był to śmiech pochodzący od więcej niż jednej osoby.
Podniosłam się chwiejnie na obolałych nadgarstkach i rozejrzałam zdezorientowana. Jedna z moich nóg, a właściwie jej połowa, od kolana w dół – nie doszłam do siebie na tyle, żeby określić, która konkretnie to była noga, lewa czy prawa – ciągle spoczywała na kanapie. Cała reszta rozpłaszczyła się na podłodze.
Zmierzyłam wściekłym, obrażonym spojrzeniem mojego nowego brata, który w chwili obecnej płakał nad moim losem. Czy też raczej – z mojego losu. Nie poświęcając mu zbyt wiele uwagi, odwróciłam głowę w stronę drzwi.
I moje serce stanęło.
Tak zażenowana nie byłam jeszcze nigdy w moim życiu. Poczułam zdradzieckie palenie na twarzy, a serce ożyło i stukało mi cztery razy szybciej niż normalnie. Nie mogłam na to nic poradzić – na litość boską! On był bez koszulki! Jeżeli wcześniej uważałam go za najpiękniejszego, to musiałam być ślepa. Emmett z koszulką to nic w porównaniu do Emmetta bez koszulki - plus mokre włosy i rozweselona twarz. Jeśli zacznę się zaraz ślinić, to absolutnie nie będzie moja wina.
O moje udo – niebezpiecznie blisko pośladków – otarł się skrawek materiału. Zawstydzona zwlekłam nogę z kanapy i obciągnęłam sukienkę, aby chłopaki nie zobaczyli przypadkiem więcej, niż powinni. Umarłabym ze wstydu.
A oni ze śmiechu.
- To się nazywa emocjonująca gra – skomentował Em. - Tak trzymać, Belle!
Nie powinnam się tym ekscytować. I wcale się nie ekscytuję. To w końcu tylko nic nieznacząca uwaga, poza tym chyba żartował.
O mój Boże, jemu się podobało moje zaangażowanie! I nazwał mnie Belle!!!
- Co tu się wyrabia? - spytała Alice, typowym dla siebie energicznym krokiem wpadając do pomieszczenia.
- Graliśmy na PlayStation, ja i Bella – wykrztusił Edward. Odetchnął kilka razy, zachichotał lekko i przestał się śmiać.
- Aha – mruknęła, obserwując nas ze zdziwieniem. Pewnie usiłowała wydedukować, co nas tak rozbawiło. To jest, moich nowych braci rozbawiło.
Właśnie, Bello, powiedziałam sobie w myślach. Braci. Brat. Jest nietykalny.
Edward wyłączył pilotem grę, a na ekranie telewizora wyświetlił się popularny program kulinarny. Chłopak zaczął skakać po kanałach, przełączając je co pół sekundy. W końcu, dosłownie chwilkę później, wyłączył urządzenie i rozwalił się jeszcze bardziej na kanapie. W tym czasie Emmett zdążył założyć T- shirt, który do tej pory zwisał mu z ramienia. Powinnam być oburzona za zamknięcie „przedstawienia” – i tak po prawdzie to trochę byłam – ale materiał przykleił mu się do na wpół mokrego ciała, idealnie podkreślając rysy jego mięśni, tak więc nie mogłam narzekać. Przynajmniej byłam w stanie oderwać od niego wzrok, zanim by zauważył moje nadmierne zainteresowanie. No, teoretycznie byłam.
Alice, rezygnując ze stania w progu, usiadła z gracją w fotelu i założyła nogę na nogę.
- Zjadłbym coś – stwierdził brunet, ciągle chichocząc pod nosem. Siłą woli powstrzymałam się od natychmiastowego sprintu do kuchni i przygotowania wykwintnego śniadania.
Pomimo że uwielbiałam jego śmiech, to wolałabym chyba jednak, żeby już przestał. Jakby nie patrzeć, to ja byłam powodem jego rozbawienia.
- A co ci stoi na przeszkodzie? - zainteresował się Edward.
- Ty mi stoisz. Nie mogę oderwać od ciebie wzroku – odparował.
- Wiem. To ja zawsze byłem tym przystojniejszym.
- Nie, po prostu zastanawiam się, z jakiej ty właściwie planety pochodzisz.
- Z Marsa – odpowiedział poważnie. - A ty z Wenus, skąd przybyły na Ziemię wszystkie zniewieściałe istoty.
Osłupiałam. To tylko żart. To na pewno tylko żart.
Och, no dawaj, Emmett nie może być gejem! Poza tym sam mówił, że ma – czy też miał – dziewczynę, i że „to skomplikowane”.
Ale... Charlie bąknął coś o koledze.
Nagle zrobiło mi się słabo, więc opadłam na kanapę, prosto na nogi pana Nożycorękiego – już nie wspominając o tym, że prawie mu je złamałam.
Pół biedy zabujać się w synu żony ojca. Ale zabujać się w synu żony ojca, który jest gejem?!
Nie, to niemożliwe. Nawet moje życie nie jest takie popieprzone. Do zapamiętania: Emmett. Nie. Jest. Gejem. Nie i już!
Poza tym, Amber jest imieniem żeńskim.
Chociaż... Nie jestem pewna, czy to czasem nie ja zaproponowałam, żeby na nią mówić Amber. Czy tam na niego. Nie, na nią. Ale... No jasna cholera!
Pochłonięta własnymi rozmyślaniami ledwie zarejestrowałam, że brunet zdzielił swojego – pardon, chyba powinnam była powiedzieć, tfu, pomyśleć: naszego – brata w łeb. Cudem powstrzymałam się od aplauzu na stojąco.
- Idziecie? - spytał Em.
- Gdzie?
- No do kuchni – zirytował się.
- Ugh, nie – skrzywił się Edward. - Cukrzycy można tam dostać.
- Popieram – wtrąciłam, aby nie zauważyli, że coś jest ze mną nie tak.
- Trudno, wolę dostać cukrzycy niż umrzeć z głodu – stwierdził. W tym samym czasie runęłam z impetem na podłogę... Znowu.
- Ej! - wrzasnęłam oburzona, patrząc spode łba na osobnika nade mną.
- Co? - spytał niewinnie. - Ja cię tu nie zapraszałem.
- Nie twoja kanapa – burknęłam.
- Ale moje nogi – odparował. Alice otworzyła usta, aby coś powiedzieć – prawdopodobnie w mojej obronie – ale na otworzeniu się skończyło. Jej oczy przewiercały chłopaka na wylot, a jej lewa brew uniosła się w zaciekawieniu. Nagle cały wyraz twarzy mojej przyjaciółki uległ drastycznej zmianie. Długie rzęsy zatrzepotały uwodzicielsko, a wargi wygięły się w seksownym półuśmieszku. Założyła nogę na nogę – niechcący uderzając mnie przy tym stopą – i wychyliła się w jego stronę.
- Cóż – powiedziała z uroczą chrypką. - Bella często pakuje dupę tam, gdzie nie trzeba.
O, o. Ooo nie.
Chyba musiałam się mocno uderzyć w głowę, gdy spadłam z kanapy podczas gry. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że Al flirtowała z moim nowym bratem?
Dawno nie widziałam w niej tyle seksapilu. Kiedyś uwodziła chłopaków wręcz zawodowo... A mówiąc kiedyś, mam na myśli bardzo odległe czasy. Niestety, później pojawił się on. Pojawił się i doszczętnie zniszczył moją najlepszą przyjaciółkę.
Powinnam być chyba zachwycona, że Al wraca do formy, ale coś tu było nie tak. Podświadomie czułam, że ona to robi tylko po to, by coś sobie udowodnić. Albo gorzej – komuś udowodnić. Było coś takiego w jej oczach... Jakaś rezygnacja. I owszem, dla kogoś, kto jej nie znał – a bynajmniej nie tak dobrze jak ja – mogła wydawać się w pełni szczęśliwa, ale...
Przyjrzałam się jej dokładnie, nagle coś sobie uświadamiając. Nie myliłam się – jej tęczówki straciły całą swoją determinację, tak, jakby było jej całkowicie obojętne, czy jej się uda. Jej usta poruszały się, a powieki mrugały, ale robiły to automatycznie – bez grama uczucia.
Byłam w stu procentach pewna co do jej stanu, ale mimo to miałam nadzieję – mikroskopijną, to prawda, ale jednak miałam – że coś z tej gierki wyjdzie. Może nie teraz – nie jestem aż tak naiwna. Tak czy owak, dobrze by im zrobiło parę minut sam na sam. Mogliby się poznać... Alisson zawsze powtarza, że miłość do tego chłopaka trafiła w nią niczym grom z jasnego nieba, więc może owy grom strzeli w nią i teraz.
Niezgrabnie – jak to ja – podniosłam się z podłogi i na tyle wolno, aby nie zwrócić na siebie ich uwagi, wyszłam z pomieszczenia. Słyszałam wyraźnie szmer śmiechów i rozmów na drugim krańcu korytarza, gdzie znajdowała się jadalnia. Zawahałam się. Z jednej strony kompletnie nie miałam ochoty się do nich przyłączyć, ale z drugiej – co innego miałam do roboty?
Pierwszą rzeczą, jaką ujrzałam po chwili, był tyłek Emmetta wystający z lodówki. Przyćmiewał wszystko inne – i tu absolutnie nie chodzi o to, że był aż tak wielki, raczej o to, że w takim „towarzystwie” nie dało rady skupić się na niczym innym. A przynajmniej tak było w moim odczuciu. Ja nie rozumiem – czemu wszędzie, gdzie się pojawię, widzę najpierw jego pośladki, a dopiero później całą resztę?
Nie, żebym na coś narzekała. Tak jest idealnie.
Po chwili cała reszta chłopaka wyłoniła się z urządzenia, obładowana wszelakiego rodzaju produktami spożywczymi. Rzucił to wszystko niedbale na blat, po czym zabrał się za robienie kanapek. Nie wiedząc co robić, usiadłam na wysokim krześle.
- Wygonili cię? - zainteresował się.
- Sama się wygoniłam.
- Co się stało?
Już miałam palnąć coś o cukrzycy, ale zdałam sobie sprawę, że nie byliśmy sami. Co prawda będzie trudno zniechęcić do siebie Esme jeszcze bardziej niż już to zrobiłam, ale chyba wolałam nie próbować.
- Hm. Chyba zaczęli flirtować – wyjawiłam w końcu.
- Co ty powiesz? - zdziwił się.
- Tak, wiem. - Spojrzał na mnie badawczo. - No dobra, to Alice zaczęła.
Zachichotał. - Jakżeby inaczej. Jesteś pewna, że mój mały braciszek nie potrzebuje jakiejś misji ratunkowej?
- Poradzi sobie – stwierdziłam.
- No więc wygląda na to, że jesteśmy skazani na siebie.
Jak głupio bym wyglądała, gdybym teraz zaśpiewała „We are the champions”?
- Nie wiem, czy dam radę – mruknęłam.
- Twierdzisz, że źle się przebywa w moim towarzystwie?
- Nie jest tragicznie.
- Jak zjem, zabiorę cię na plażę – powiedział, a moje serce zaczęło fikać koziołki. - Nie można się przecież kisić w domu w taki ładny dzień.
- Hm, okej. - zgodziłam się.
Wtedy zmierzył mnie wzrokiem, tak jakoś znacząco, potem wskazał dyskretnie na dyskutujących zaciekle Es i Charliego. Uniosłam brew, a jego piwne oczy zmieniły swój wyraz na niecierpliwy. Wtedy przypomniało mi się, że obiecał mi pewne wyjaśnienia.
Przełknęłam ślinę.
Będzie ciekawie.
- Ale co ci się tu nie podoba? - dociekał.
- To nie tak, że mi się nie podoba – wykłócałam się. - Chodzi o to, że ja już pokochałam jedno miasto i tym miastem jest Phoenix. A tutaj...
- A nie można kochać więcej niż jednego miasta? No dawaj. Ja uwielbiam tu być. Jest tak spokojnie.
- No właśnie. A ja jestem typem wielkomiejskiej dziewczyny.
- Mamy centrum handlowe. Czego więcej chcesz? Poza tym, miasta jeszcze nie widziałaś, tylko ocean.
- Ale tu jest zimno! - Roześmiałam się, zdziwiona tym, z jaką swobodą potrafiłam z nim dyskutować.
- To załóż sweter – poradził.
- Ale ja kocham ciepło!
- W swetrze będzie ci ciepło. - Nie rozumiał najwyraźniej, w czym problem.
- Chodzi mi o temperaturę, ogólnie. - Przewróciłam oczami.
- Mamy w domu kominek. W kominku czasami pali się ogień. A ogień ma wysoką temperaturę – tłumaczył mi niczym małemu dziecku, choć w jego oczach widziałam, że tylko się ze mną droczy.
- No co ty nie powiesz? - Udałam bezkresne zdziwienie.
- Zabawne – mruknął. W tym samym momencie nadszedł przypływ, mocząc mi obute w sandały nogi. Pisnęłam z zimna i zaskoczenia.
- Cholerny ocean! On to zrobił specjalnie – poskarżyłam się, uciekając jak najdalej w głąb plaży.
- Oczywiście. Jego przyjaciółka mewa dała mu znać, że właśnie tu spacerujesz i żeby oblał cię wodą – odparł śmiertelnie poważnie. Parsknęłam.
- Cieszę się, że mnie rozumiesz.
Przez jakieś kolejne dwieście metrów żadne z nas się nie odzywało. Mina Emmetta wyrażała głęboką zadumę – wiedziałam, że był teraz daleko stąd. Odkąd rozpoczęliśmy nasz spacer, miałam ochotę przejść do najbardziej interesującego mnie wątku, ale jakoś nie miałam sumienia. Tak dobrze nam się dowcipkowało... Ale teraz wypadałoby wyjaśnić to i owo.
Zagryzłam wargę, nie bardzo wiedząc, jak sformułować pytanie. Zagapiłam się na szumiące fale, szukając wśród nich inspiracji.
- Ty... I Amber – wykrztusiłam w końcu. - O co tu chodzi?
- To długa historia – westchnął.
- To dobrze, że mamy dużo czasu.
- Co cię konkretnie interesuje?
- Czy Esme... - zawahałam się. - Wie?
- Nie. - Wydawał się być zirytowany; miałam tylko nadzieję, że to nie ja byłam obiektem owych uczuć. - Nie wie.
- Dlaczego? - wyszeptałam. Miałam nadzieję, że mnie usłyszał – ocean był wyjątkowo hałaśliwy.
- Bo... - urwał. - Właściwie to nie wiem. Po części... Amber tego nie chciała. Ona jest z natury taka... skryta. Miała jakiś sekret, o którym za nic nie chciała mi powiedzieć. Może to coś wstydliwego? Nie mam pojęcia. Ale chodziło też o ten dreszczyk emocji – rozumiesz? Mieliśmy swoją małą tajemnicę. I nadal ją mamy – dodał po chwili. - Tak właściwie to o naszym związku wie tylko nasza dwójka, Edward i teraz ty. Znaczy, byłym związku. – Jego ton stał się zgorzkniały. Patrzyłam na niego w skupieniu.
Miałam bynajmniej tę pewność, że nie był homoseksualistą. Ale jego oczy, jego wyraz twarzy, jego postawa – to wszystko dawało mi poczucie porażki. Tak po prostu. Wiedziałam z góry, że to nie wyjdzie. Z miłością taką, jaka wytworzyła się pomiędzy Emmettem a „Amber” nie można konkurować. Tym bardziej, że nie mogłam obdarzyć go takim uczuciem, jakim – prawdopodobnie – darzyła go tamta dziewczyna. Jeszcze nie.
Nie znałam szczegółów ich związku – tego, ile trwał, jak się poznali, co się między nimi wydarzyło – ale czułam, że była to piękna historia.
I to mnie bolało.
Dwie mewy skrzeczały na siebie przeraźliwie. Nie mogłam się nie uśmiechnąć na ten widok. Kłócące się ptaki zawsze mnie fascynowały – co Jake z chęcią mi zawsze wypominał. Westchnęłam, gdy przeleciały mi przed oczami nasze wspólne chwile w parku podczas karmienia łabędzi. Kolejną wadą Port Angeles była nieobecność Jacoba – jego poczucia humoru i ogromnego uśmiechu... Już nawet nie wspominając o ogromnym ciele. To będzie z pewnością dziwne doświadczenie – nie pamiętam już momentów, które spędzaliśmy osobno. To znaczy, mam na myśli te dłuższe momenty – nie byliśmy przecież jakimiś papużkami–nierozłączkami, nie spędzaliśmy ze sobą każdej wolnej chwili. Nasze relacje ograniczała też moja przyjaźń z Alice, której Black – z wzajemnością, należy dodać – nie trawił.
Nagle poczułam klepnięcie na ramieniu. Nim zdążyłam zorientować się, o co chodziło, Em był już daleko przede mną. Ze śmiechem rzuciłam się przed siebie, usiłując go dogonić, co było zadaniem nad wyraz trudnym. I, naprawdę, moje cominutowe potykanie się ani trochę nie ułatwiało sprawy.
Usiłowałam nie myśleć, że próby mojego związku z Masenem były porywaniem się z motyką na słońce, ale ta myśl tłukła mi się po głowie, nie dając chwili spokoju. Nie należało się w to angażować – później bardziej by to wszystko bolało. Ale jak tu nie zakochać się w takim fantastycznym facecie?
Niezbyt optymistycznie pomyślałam, że należałoby ograniczyć nasze kontakty. Ale jak ograniczyć kontakty z kimś, ko mieszka z tobą pod jednym dachem?
Prawie udało mi się nie podskoczyć, gdy Smartphone zawibrował mi w torebce. Usiłując być na tyle dyskretną, by nikt niepożądany mnie nie nakrył, odczytałam maila.
Siedzisz tak sztywno, jakby ci ktoś kij do dupy wsadził. Rozluźnij się. E.
Spojrzałam na niego wrogo ponad obrusem w różowe szlaczki, po czym wzięłam się za odpisywanie.
Skąd masz mój numer?
Telefon zawibrował ponownie bardzo szybko – najwyraźniej i on, tak jak Allie, potrafił błyskawicznie telepać w klawiaturę.
Nie numer, tylko adres.
Nieistotne. Skąd? B.
Al mi dała. E.
No oczywiście, jakżeby inaczej.
Poczułam, że moje mięśnie rzeczywiście były napięte do granic możliwości, ale nijak mogłam temu zaradzić. Ta sytuacja była zbyt stresująca, bym mogła się wyluzować. Ponadto, ohydnie wyglądająca potrawa podstawiona tuż przed moim nosem nie ułatwiała mi zadania... Że nie wspomnę już o jej zapachu. Jeśli idzie o moje zdanie, to ta restauracja była do niczego.
Spójrz tylko na mój, pożal się Boże, obiad. Ty byś się rozluźnił, mając to coś przed sobą? B.
Pragnę napomknąć, że sama to sobie zamówiłaś. E.
Bynajmniej nieświadomie. Zamienisz się? B.
Chętnie. E.
Rzuciłam okiem na jego danie i zmuszona byłam w trybie natychmiastowym wycofać swoją propozycję. Ta breja wyglądała jeszcze gorzej niż moja. Co to w ogóle było? Jakaś zupa?
Ugh. Co to jest? B.
Jakieś cośtam z czymśtam. Uwierz mi, nie chcesz znać dokładnej nazwy. E.
Ten to się potrafi wyrażać.
Przynajmniej podawali wszystko na odpowiednich talerzach. Szkoda tylko, że nie są one jadalne. Wtedy przynajmniej mieliby w menu jedną zjadliwą rzecz.
Chociaż... Wyglądało jednak na to, że jedynie ja i Edward nie wykazaliśmy się rozsądkiem przy zamawianiu potraw. Charlie z wigorem zajadał typowy dla siebie stek, Es skubała z apetytem sałatkę, a Em – już nie wspominając o tym, że sam wyglądał tak apetycznie, że można by go schrupać – właśnie kończył jakieś... coś. Ale musiało być smaczne, skoro pochłonął to w takim tempie.
Chciałabym, żeby to się już skończyło. B.
Westchnęłam ciężko i zaczęłam rozgrzebywać widelcem zawartość półmiska. Czułam się strasznie nieswojo. Jak nigdy poczułam, jak bardzo nie należę do tego świata. Mała restauracja, w małej mieścinie... To nie było moje życie.
Wszyscy naokoło mnie dowcipkowali wesoło i sprzeczali się o jakieś brednie. Nawet Edward, mimo aktywnej korespondencji ze mną, bardzo często udzielał się w dyskusji. Alice, która przecież była tu tylko przejazdem, także idealnie wpasowała się w otoczenie – nawet nabrała rumieńców i wyglądała zdrowiej niż zazwyczaj. Co chwila wybuchała perlistym śmiechem. Mój ojciec, którego kiedyś postrzegałam jako dosyć nudnego mężczyznę nie rozstającego się z wędką, wyglądał na dziesięć, może nawet piętnaście lat młodszego. Zaczął ostatnio o siebie bardzo dbać... Esme także wydawała się być zrelaksowana i w pełni zadowolona z zaistniałej sytuacji. Emmett... tu chyba nie muszę nic dodawać, widać było, że czuje się jak ryba w wodzie.
Ale ja nie byłam typem noszącym wieczorowe sukienki. Nie lubiłam wykwintnych restauracji ani inauguracji z rodziną. Najlepiej czułam się w dresach, z książką w dłoni... Ewentualnie z Jacobem i prażoną kukurydzą w zasięgu ręki. Albo z Al, ganiając się po gorących ulicach Phoenix...
Nienawidziłam deszczu i chmur. Nie znosiłam wody, która nie pochodziła z zakorkowanej butelki. Nie tolerowałam śniegu zimą. Nie lubiłam małych miast... W małych miastach o wiele łatwiej było stać w samym świetle reflektorów, a ja najlepiej czułam się w cieniu.
Kochałam za to moją mamę. Kochałam Alice i Jake'a. Kochałam słońce i upał... Prościej rzecz ujmując, kochałam swoje poprzednie życie. Obecne nie odpowiadało mi ani trochę. Przeprowadziłam się zaledwie wczoraj, a już mam wszystkiego dość.
PWED
Jeszcze nigdy nie miałem aż tak wielkiej ochoty, aby kogoś zabić. Nie, powiem więcej! Miałem ogromną chęć, aby ze szczególnym okrucieństwem wymordować więcej niż jedną osobę. Trzeba by tylko dokładnej ustalić, kto to ma być.
Przede wszystkim mojego ojca. Tak, wiem, że ktoś już mnie w tym uprzedził – a tak konkretnie to zrobił to pewien poczciwy facet zwany potocznie whiskey, w spółce ze spieszącym się gdzieś cackiem marki Audi – ale starszy pan Masen z pewnością dużo tu zawinił. Przede wszystkim – kopnął w kalendarz. Gdyby nie to, że w samolubnym odruchu nachlał się jak świnia i rzucił się pod czterokołowiec, w ogóle nie doszłoby do dzisiejszego ślubu. No dobrze, może by i doszło, gdyby staruszek w dalszym ciągu przekładał butelkę z cuchnącym trunkiem nad żonę i dzieci, i wszystko inne. Jednakże, to w dużej części jego wina.
Wiem, że mogę brzmieć trochę groteskowo, z taką swobodą rozprawiając o śmierci człowieka, dzięki któremu jestem na świecie, ale minęło już bardzo dużo czasu, odkąd straciliśmy do niego z bratem cały szacunek. Tak szczerze, to nie było nam – a bynajmniej mi – ani trochę żal po jego stracie. Podejrzewam, że nawet mama odetchnęła z ulgą w dzień wypadku. W końcu ten potwór ją dosłownie katował.
Kogo jeszcze? Zastanówmy się. Może Esme?
Nie, bez przesady. Gdyby nie ona i jej silny charakter, tułalibyśmy się z Emmettem po przytułkach dla bezdomnych (tudzież domach dziecka, choć w chwili obecnej mój brat ma już osiemnaście lat i nie jestem pewien, czy by go stamtąd nie przegonili). Kogo jak kogo, ale jej nie mam najmniejszej ochoty zabijać.
Na pewno wysokie miejsce na mojej liście zajmował Charlie. Nie ma nic przeciwko niemu – naprawdę, gość jest całkiem w porządku – ale jako pan półmłody bez dwóch zdań przyczynił się do dzisiejszego „święta”.
Dobra, chyba mi odbija. Mniejsza o to.
Często zastanawiałem się, skąd się we mnie wzięła ta awersja ślubna. Co w tym właściwie złego? Kłopot polegał na tym, że po zadaniu tego pytania na język cisnęło mi się co najmniej piętnaście argumentów przemawiających za tym, że zaślubiny nie są konieczne do życia.
Nie trudno wydedukować, że dziś moim największym pragnieniem było wpełznięcie pod kołdrę i nie wyściubianie zza niej nosa aż do jutrzejszego poranka. Miałbym przy tym wielką satysfakcję, że garnitur – aktualnie usiłuję zapomnieć o tym, że w ogóle dałem się namówić na włożenie tego... czegoś – by się potwornie wygniótł.
Ale, niestety, chodziło o Es. Gdyby nie to, że była najbliższą mi kobietą i że pragnąłem jej szczęścia niczym wariat, wołami nie zaciągnięto by mnie do urzędu stanu cywilnego na odległość bliższą niż dwa kilometry.
Miałem potworną ochotę zrobić w tył zwrot, ale zdawałem sobie sprawę, że moja nieobecność ją załamie, tak więc odstroiłem się jak szczur na otwarcie kanału i – voila! - po dwóch godzinach ostatnich przygotowań i poprawek sterczałem tu jak kołek, i usiłowałem nie wyglądać tak, jakbym się zmienił w skałę.
Co mi – przyznam szczerze – średnio wychodziło.
Miałem jednakże tę ponurą satysfakcję, że nie byłem jedyną niezadowoloną osobą w sali. Tinker wyglądała, jakby szła na ścięcie. Ten wyraz niezrozumiałego dla mnie przerażenia na twarzy był bezcenny.
Obserwując ją doszedłem do wniosku, że może nie będzie tak tragicznie. Nie miałem co prawda sumienia, aby odwalić jakiś kawał podczas ceremonii – Esme wyglądała tak promiennie, że czułbym się jak kompletny dupek, gdyby straciła przeze mnie dobry humor – ale wesele...
Dobry dowcip nie jest zły, nieprawdaż? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cocolatte. dnia Sob 13:06, 10 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Sob 12:48, 10 Paź 2009 |
|
Latte, w pełni Cię rozumiem. Moje tłumaczenie tez wile osób chwaliło i z 15 pod pierwszym rozdziałem, teraz wyszło 5 czy 6 komentarzy (w tym dwie od jednej osoby ). O Zagubionych już nie wspomnę. No, ale pocieszam się myślą, że wiele osób czyta, a po prostu nie wie, co ma napisac Poza tym tylko spójrz, na której pozycji jest Odkochanie w rankingu :)
Co do rozdziału.
Tak mi się dobrze czytało, mimo długości, a tu nagle koniec. No wiesz? Hm. Chyba uzależnila się od Twojego stylu Naprawdę dobrze piszesz. I tak fajnie opisujesz emocje... Podoba mi się naprawde.
Cóż, widzę, że moje przypuszczenia, co do tego, ze Emmett jest gejem, się sprawdziły. Znaczy ja tak myślałam i dalej myślę, ale w sumie nie zostało to jeszcze w stu procentach potwierdzone. Aj, czekam z niecierpliwością, aż się to wszystko wyjaśni.
Zastanawia mnie, dlaczego Alice nagle zaczęła flirtować z Edwardem. Choć w pewnym sensie u mnie w FF takie połączenie było, teraz średnio mi to pasuje. Tzn. to, że mogliby być razem. W ogóle musiałam dwa razy przeczytać ten fragment. Byłam pewna, że mam jakieś zwidy :P Bella sama zauważyła, że Alice się zmieniła, jakby wszystko było jej obojętne - tzn. to, czy jej się uda czy nie.
Gratuluję Ci pomysłu na sam FF. Strasznie mi się podoba. A najlepsze w tym jest to, że nie jest on jakoś szczególnie przewidywalny, nie wiem, co tam się dalej wydarzy. Nawet nie mam żadnych podejrzeń (oprócz Emmetta oczywiście).
" Bierz go? Go? Ja mu tam „go”. "
Średnio to zrozumiałam, szczerze mówiąc, i nie wiem, o co tu chodzi. Może tam powinno być "dam", zamiast "tam"?
" Z miłością taką, jaka wytworzyła się pomiędzy Emmettem, a „Amber” nie można konkurować. "
Bez przecinka przed "a". Tutaj jest coś a coś, w takich przypadkach nie stawia sie przecinka.
"odstroiłem się jak szczur na otwarcie kanału"
OMG.
Kocham Cię za ten cytat :D
"- Cóż – powiedziała z uroczą chrypką. - Bella często pakuje dupę tam, gdzie nie trzeba. O, o. Ooo nie.[/quote]
Ha, ha :D
"- Oczywiście. Jego przyjaciółka mewa dała mu znać, że właśnie tu spacerujesz i żeby oblał cię wodą – odparł śmiertelnie poważnie. Parsknęłam."
Omg, uwielbiam Emmetta. Coraz bardziej go lubię :D W ogóle we wszystkich FF :P
Dobra, nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci grubego, tłustego, włochatego Wena z krótkim ogonem, za którego masz go trzymać, zeby zbyt daleko od Ciebie nie odbiegł. Pozdrawiam,
Rathole |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
seska
Dobry wampir
Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 14:35, 10 Paź 2009 |
|
Postaram się dokarmić Twojego Wena, coby bidok z głodu nie padł po drodze... :P
Jestem fanką absolutną tego opowiadania! Genialny humor, świetni bohaterowie - aż sama chciałabym zamieszkać w takich warunkach, bo sądzę, że będzie bardzo wesoło tej gromadce
Czuję, że jeszcze wiele akcji - atrakcji przed nami :) I choć niespecjalnie podchodzi mi romans Bella - Emmett i Edward - Alice, to całość mi się bardzo podoba.
Alice - czekam z niecierpliwością na szczegóły z jej życia, bo zaskoczyłaś mnie troszkę przeszłością. Bella - świetną kreację stworzyłaś. Jest jakaś taka... z jajami Bardzo podoba mi się to, że nie jest bierna.
O chłopakach? W zasadzie tylko tyle, że obaj bardzo mi tutaj pasują :)
Aha, jedno jeszcze - masz ode mnie ogromnego HUGA za charakter Edwarda i Bells. Kocham ironię i sarkazm, a Ty stworzyłaś postacie, którym nie są one obce
Scena z grą rozłożyła mnie na łopatki Czy z Bellą jest coś nie tak, żeby nie zorientować się w siedzeniu na czyichś kolanach? I to nie byle jakich wszakże...
Uff, mam nadzieję, że nie nakręciłam za bardzo
Czekam na dalsze rozdziały oczywiście. Z niecierpliwością, a jakże |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
MonsterCookie
Gość
|
Wysłany:
Sob 17:29, 10 Paź 2009 |
|
Mój komentarz zacznę od tego, ze ten rozdział jest niesamowity. Taki lekki i przyjemny w pierwszej części, a w wg. Edwarda robi się zupełnie inny. Aczkolwiek i tak kocham twoje teksty, opisy i wszystko to co napiszesz jest świetne
Poza tym Emmett gejem? Nawet się nie domyslałam, że może nim być, nie nie rób nam tego, niech nim nie będzie :D
Edward i Alice - całkiem fajna para.
No i oczywiście rozmowa na plaży była zabawna, bo na mojej twarz raz po raz pojawiał się uśmiech.
A teraz życzę dużej ilości komentarzy, co wiąże się z tym, że szybko wstawisz kolejny rozdział
Pozdrawiam,
MonsterCookie. |
|
|
|
|
NajNa"
Wilkołak
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 18:26, 10 Paź 2009 |
|
Droga Cocolatte,
Bardzo mi się podoba Twój ff. Masz lekki styl i czyta się przyjemnie. Genialne opisy. Ciekawy pomysł. Charlie i Esme? Tego jeszcze nie było. Miałam zamiar wcześniej skomentować, ale niestety zabrakło mi czasu Jestem pod wielkim wrażeniem. Na początku myślałam, że Bella spotkała Edwarda Ale się mile zaskoczyłam! Bella zakochana w Emmettcie? I do tego to jej brat? Zapowiada się interesująco. Dobrze, że nie są biologicznym rodzeństewm. Na pewno zanim się zejdą jescze dużo się wydarzy :P Oczywiście nie mogę pominąc Alice. Zastanawiam się co ona przeszła. I o kim mówi Bells. Czy mowa tu o Jasperze?
Masz już we mnie wierną fankę, jednak może się zdarzyć, że nie skomentuję paru rozdziałów, lecz wiedź, że na pewno czytam :)
Mam pytanko: Czy reszta Cullenów tez będzie?
Pozdrawiam serdecznie,
NN"
edit.
Te literówki... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NajNa" dnia Sob 18:31, 10 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Donna
Dobry wampir
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 77 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under
|
Wysłany:
Sob 23:29, 10 Paź 2009 |
|
O mój jasny ty panie Boże. Cocolatte. ,wszystko mi się powaliło! To ty pisałaś "Tęskniąc"?
O mój jasny ty panie Boże przenajświętszy zrodzony z... ok, musze przestać.
Dziewczyno, ja nie wiedziałam, że ty masz taki talent! Mówię serio! Po "Tęskniąc" kijem bym nie ruszyła, w życiu bym nie powiedziała, że Odkochanie jest twoje. Zupełnie się nie spodziewałam!
Po pierwsze masz o wiele szersze słownictwo, niż ja, choć swoje za ubogie nie uważam. Piszesz długo, con. 10stron, wiesz, że to uwielbiam. W połączeniu takiego dobrego stylu i długości, już macie świetne opowiadanie!
A ty wymyśliłaś jeszcze zadygistą fabułę, genialną betę, bo błędu nie znalazłam. Postanowiłaś też wspaniale wykreować postacie, ożywić wszystko...
JEDYNE, co mogę zarzucić: Mogłabyś dawać więcej opisów. Ale tylkow niektórych momentach, jak na przykład ogród Esme. Ogólnie jest dobrze.
Podoba mi się wszystko niesamowicie, naprawdę, jestem pod wrażeniem.
Co do Belli, czyżby skłaniała się ku Edwardowi? Bo już nie wiem, co myśleć. Może to tylko dlatego, że nie widziała z bliska jego czterech liter? Tak, jak to było w przypadku Emmetta?!
Kompletnie nie wiem, co ci chodzi po głowie, naprawde. Chcesz sparować Emmetta z Bellą, czy z Bellę z Edwardem, może Edwarda z Alice, albo obie wymiękną i Bella będzie z Jackiem, lub Alice spotka Jaspera, jeśli takowego jeszcze nie było? Boziu, boziu...
I kim jest chłopak od Alice? Sądzę, że to Jasper, ale pewości nie mamy.
I czemu zrażasz Esme do Belli? Wszyscy ostatnio mają taki nawyk. Czytam swoją SG, ciągle Esme umiera. Czytam jakieś opowiadanie ostatnio, Esme głowę traci. Czytam ciebie, Bella ją do siebie zraża. Masz w tym głębszy cel, czy tak jak ja, po prostu tak wypadło? Może planujesz coś na przyszłość?
I niech mnie wanna przygniecie, czy Edward chce zepsuć wesele matce? Z Bellą? xa0xa0,xoxo, będzie zabawnie.
Swoją drogą, to kim w końcu jest Emmett? Gejem,hetero, może bi? Albo był w mafii i się nie przyznaje? Confused!
Z pozoru taki wspaniały i prosty tekst, a tutaj tyle pytań się zaroiło! Niech mnie wanna przygniecie! Tak, krzycze, i muszę wyzbyć się powiedzenia o wannie!
Dobra, serio, słodzę, wiem. Ale naprawdę jestem pod wrażeniem twojego ff. I ty czytasz moje wypociny? Moje Pony? O_O
Ale ty masz akcji na następne rozdziały;] Umieram z ciekawości.
Aha! Umknął mi twój styl. Piszesz płynnie, ładnie wplatasz we wszystko swoje słownictwo i ogólnie, podoba mi się jak... bardzo, no. Ciężarne nie klną, a jak! Bo na mnie mąż nakrzyczy xD
Charlie-Esme? No nie! Zrób z tego dodatkowy wątek. Niech się znienawidzę, albo kochają się miłością parną na blacie kuchennym i zostaną przyłapani przez rodzinę, albo niech wezmą rozwód i zrobią dramę, ale nie możesz zostawić ich...tak! Tak po prostu, szczęsliwych i ohajtanych. Niech coś odwalą, bo Charlie z wąsami i zmarszczkami plus piękna, karmelowa Esme nie pasują. To jak Brooklyn i Upper East Side.
Warte skomenowania jest Pkt widzenia Alice. Podobał mi się bardzo. Czy jej Jasper - czy kto to tam nie jest - jest upośledzony? Chory? Albo niepoprawny jakiś z zachowania? Musisz rozwinąć ich wątek szeroko i szerzej, niech się świat pod tymi drzwiami skurczy. Taka Alice wydała mi się całkowicie inna, fascynująca, nowa... nieszczęśliwie zakochana(?).
Co do ciasteczek... tak, jeden jedyny minus ff'a. Mi się nie kojarzy to z WA, ale po prostu było nie na miejscu...
no ale kto wie lepiej niż ja, że pod wpływem magicznych sił można robić w domu o 3 godzinie bardzo głupie rzeczy? Uwierz mi, chcesz rady? Pisz. Nie sypiam nawet po 4 doby;D
Zachowanie Edwarda jest dziwne. Zdradziła go dziewczyna, rozumiem. Miał wielką miłość, rozumiem. Ale po zdradzie najpierw wpada się w depresje, potem robi się odskoki. A on dalej siedzi w szczelinie?... Może czas na odskok? Niech się rzuci na Bellę nagle i niespodziewanie, będzie logiczne xD Wyjaśnij wątek jego zachowań, może nie chciałaś, ale dla mnie wygląda to tak, że on coś ukrywa albo sam siebie ukrywa. Boi się postawić krok, czy coś.
No i Amber. Chyba nie muszę nic mówić, żeby było wiadomo, ile o niej/nim/ich mam pytań, prawda?
Pozdrawiam, czekam na wybryki spółki z o.o Belli i Edwarda na urodzinach rodziców.
~Alicee |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 0:09, 11 Paź 2009 |
|
Latte, moja droga wybacz, że aż tyle czekałam z napisaniem komentarza. Jakoś tak wyszło, nie było czasu, ale ważne, że wogóle, nie? :D
Rozdział cudowny, ale czy w tym opowiadaniu był kiedyś inny? Nie. Zawsze jest na poziomie. Co do wydarzeń: bardzo się cieszę, że Bella wreszcie zauważyła, że z Alice jest coś nie tak. To dobrze o niej świadczy, lepiej późno niż wcale. Żal mi się zrobiło Al jak próbowała flirtować z przygaszoną miną i bez wiary w siebie. Tak bym chciała co by była happy
Relacje Bella- Edward mistrzowskie :D I gra i smsy i wszystko. Oni sie zachowują jak typowe rodzeństwo od urodzenia! :D Bardzo mnie to cieszy i byłabym zachwycona gdyby te relacje nie zmieniły się za bardzo. Bla, bla, bla... EMMETT!
Rany ja kocham tego gościa! Kocham jak... Emmetta kocham :D Nie dość, że u Steph, nieskromnie w MN to i tu. I powiedz mi, Latte jak mam nie oszaleć, co? Chyba naprawdę musiałabyś zrobić z niego geja... Ale nie zrobisz prawda? Nie. Nie zrobisz mi tego... Jemu... Sobie... Nam wszystkim :P
Właśnie dzisiaj mówiłyśmy o tym z Motylkiem. W kanonie Em jest postacią trochę prześmianą. Za to u Ciebie jest męski, nie sztuczny, nie przygłupi. Brawo za to :**
Oczywiście wypisałam sobie kilka perełek, chociaż znowu było ich za dużo, ale coś tam wybrałam
Cytat: |
Pół biedy zabujać się w synu żony ojca. Ale zabujać się w synu żony ojca, który jest gejem?! |
W synu żony ojca, geju to już cała bieda. Albo i półtorej.
Cytat: |
Pierwszą rzeczą, jaką ujrzałam po chwili, był tyłek Emmetta wystający z lodówki. |
/skacze na uszach... zachowuje się jak wariat... stwierdza, że nadaje się do psychiatryka bardziej niż Bella z WA/ Tak, moja kochana. Nie pisz takich rzeczy, bo ataku serca dostanę albo co :D A pamiętaj, jak mawia nasz Edward, trudno doprowadzić wampira do takiego stanu :D Musiałam o tym wspomnieć, uwielbiam ten cytat z Zaćmienia, wybacz skrajności mojej jakże dziecięcej wyobraźni :)
Cytat: |
- No więc wygląda na to, że jesteśmy skazani na siebie.
Jak głupio bym wyglądała, gdybym teraz zaśpiewała „We are the champions”? |
Albo I'm the champion! :D W każdym razie Latte, You are the champion. Odkochanie też.
Weny, weny, weny!!! Buźka, i niech tyłek Emmetta będzie z Tobą... albo nie, bo nie będziesz miała czau pisać :D Nie no kończę ten bełkot. :** Dil |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Nie 14:27, 11 Paź 2009 |
|
to ja może zacznę cytatami
Cocolatte. napisał: |
- Zdychaj! Zdychaj! - wrzeszczałam ile sił w płucach, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Moje czoło było mokre od potu, choć nie robiłam nic poza podskakiwaniem na kanapie. Każdy zawodnik już dawno by się poddał, ale ja musiałam to wygrać.
(...)
- Bierz go, bierz! - krzyczał chłopak, z którym walczyłam... Czy też raczej jego odpowiednik w realnym świecie. Bierz go? Go? Ja mu dam „go”. Jestem w końcu dziewczyną... |
to pierwsze po czym musiałam przerwać na chwilę czytanie z powodu upadku na podłogę
bardzo plastycznie opisane - widziałam już własnymi oczami jak Bella skacze to tej kanapie i wrzeszczy
Cocolatte. napisał: |
Pół biedy zabujać się w synu żony ojca. Ale zabujać się w synu żony ojca, który jest gejem?! |
a to mnie na długo zwaliło z nóg
Bardzo pomysłowa z ciebie kobitka Latte
tylko więcej i więcej - tego sobie życzę... a tobię życzę dalszego pisania w tę nutę :P
pozdrawia
zasmarkana trochę
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ekscentryczna.
Wilkołak
Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 16:06, 11 Paź 2009 |
|
Może to już nieco oklepane, acz zacznę od; Latte..
Przeglądając twoją sygnaturę promującą ten ff miałam zupełnie odmienną wizję. W końcu zebrałam się w sobie i wzięłam za czytanie - to jest; wczoraj - i.. Jej. Czy mówiłam ci już kiedyś jak uwielbiam twój styl pisania? Nie? To mówię. Piszesz pieruńsko długie rozdziały, a mimo to czyta się je nadzwyczaj gładko i szybko. Wszelakie zdania wspaniale ze sobą współgrają; ani jednego zgrzytu. Oczywiście doszukałam się jeden czy dwóch literówek, acz przymykam na to oko, przez pryzmat samej treści, która - swoją drogą - jest fenomenalna. Typowy świat nastolatków; myśli, poglądy, zachowania. Bella zakochana w Emmecie? Tego jeszcze nie było. Sam Edward, jak widać, nie jest tak idealny jak za zwyczaj, co również jest miłą odmianą. Każda z tej trójki - Edward, Emmet, Alice - kryją jakieś nieszczęśliwe historie miłosne.. Historie, przez co tekst jeszcze bardziej intryguje. Podoba mi się to, jak sarkastyczny jest Edward, z resztą - nie tylko mi. A połączenie Esme i Charliego.. Łaaał. Masz wspaniałe pomysły. I z razu mogę przysiąc, iż będę stałą czytelniczką.
A tak, notabene, ile masz lat? (;
Pozdrawiam,
E.
PS. Trzeba także dodać, że tekst sam w sobie ma wiele humoru.. doprawdy, nie często coś czytam z bananem na twarzy. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ekscentryczna. dnia Nie 16:06, 11 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Paramox22
Zły wampir
Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 32 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD
|
Wysłany:
Nie 16:18, 11 Paź 2009 |
|
z kazdym kolejnym rozdzialem mnie zadziwiasz :)
Alice flirtujaca z edwardem, ciekawa jestem jakby bylo kiedy zostaliby para...
Kocham Emma i jego poczucie humoru. Po godzinach nauki ten rozdzial poprawil mi humor i banan na twarzy grawantowany. Nawet najmniesze scenki, zarty mnie rozmieszaja. Rozmowa belli i edwarda zalicze chyba do moich ulubionych scen z tego rozdzialu. Powtorze sie jeszcze raz, ale jestem zachwycona pomyslem charliego i esme razem. Z charakterow nie pasuja do siebie, ale przeciwienstwa sie przyciagaja. Wmurowal mnie tekst edwarda o jego ojcu i tym, ze nie przepada za charliem.
Podsumowujac, rodzial jak zawsze boski, masz talent do pisania. :P
Przepraszam, ze sie zaniedbalam i nie dalam ostatnio komentarza.
Pozdrawiam i zycze weeny, :)
Paramox22 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cocolatte.
Wilkołak
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 42 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 17:16, 11 Paź 2009 |
|
Rath, ja też się tak pocieszam - zresztą, sama też często czytam i nie komentuję, bo nie wiem, co napisać. A co do 'tam' - masz rację, miało być 'dam', ale nie mam zielonego pojęcia, czy to ja taką literówkę strzeliła, czy to Marta coś źle zrozumiała. W każdym razie, dzięki za wytknięcie :P A tak a propo, to dopiero po Twoim komentarzu zajrzałam do rankingu. I przeżyłam szok.
seska, jak nie padnie z głodu, to z przejedzenia :D Nie, żebym narzekała. I dziękuję za miłe słowa.
MonsterCookie, cieszę się, że scena na plaży Ci się spodobała. Często mam tak, że piszę jak w transie, a potem nie wiem nawet, o czym pisałam :D Plaża jest właśnie jedną z takich sytuacji.
NajNa'', a czym byłoby opowiadanie bez Cullenów? :D Pojawią się, acz jeszcze nie wiem dokładnie, kiedy.
Alicee
A tak btw, Al, Twoje Pony to bardzo fajne Pony! Nie doceniasz się.
Dil. ODDAWAJ MI TYŁEK EMMA! :D Bez niego źle mi się pisze :D
kirke - mam nadzieję, że nic Cię od tego upadku nie boli :P
Ekscentryczna, a kto powiedział, że nie może być oklepane? :) A mój wiek? Jestem wystarczająco dojrzała, by pisać w miarę czytelnie, i wystarczająco dziecinna, by pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa w moich opowiadaniach. Czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje? :)
Paramox22, ja też kocham Emmetta i jego poczucie humoru :P A co do zaniedbania, to się nie gniewam :)
Oj. Ależ się rozpisałam. :D No nic.
Następny rozdział się produkuje, być może przed weekendem odeślę go do Marty. Tj., przed następnym weekendem - nie zrozumcie mnie źle :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|