FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 PROMIEŃ W CIEMNOŚCI (Z) --> 27.09.09r. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Wybierz coś, co Ci najbardziej odpowiada. ( O co chodzi dowiciecie się w pewnym momencie :P)

Piraci
15%
 15%  [ 38 ]
Kosmici
12%
 12%  [ 30 ]
Elfy
69%
 69%  [ 170 ]
Krasnale
2%
 2%  [ 6 ]
Wszystkich Głosów : 244


Autor Wiadomość
illiss
Człowiek



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 14:48, 06 Mar 2009 Powrót do góry

12.1

Spędzałam z Edwardem codziennie przynajmniej trochę czasu. Siadywaliśmy w kawiarni, czasem któreś z nas przynosiło pączki. Rozmawialiśmy. Poznawaliśmy się. Godziny mijały nieubłaganie, a ja wciąż łaknęłam towarzystwa Edwarda, chciałam wiedzieć o nim wszystko. Starannie omijaliśmy tematy naszej przyszłości skupiając się na teraźniejszości. Edward postanowił pójść ostatni raz na korepetycje z Carol, a potem zrezygnować. Mimo wszystko czułam wyrzuty sumienia, zwłaszcza, kiedy sama Carol opowiadała o Edwardzie. Fakt, że kryliśmy się z naszym związkiem też mi nie pomagał, chodź był to mój pomysł. W środę odwiedził mnie Tom. Spacerowaliśmy po parku, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a on mnie uważnie obserwował.
-Bello, wiesz, że bardzo mi się podobasz, nie ukrywałem tego, czuję, iż ja też nie jestem ci obojętny, ale mam wrażenie, że kogoś masz.
Zarumieniłam się.
-Tak, to prawda.
-Długo jesteście ze sobą?- pytał.
-Nie- pokręciłam głową- to skomplikowane.
-A piątek? Czy już wtedy…?
-Cóż- westchnęłam- wtedy wszystko wyglądało inaczej.
Zaśmiał się smutno.
-Czyli po prostu się spóźniłem – stwierdził.
Spuściłam głowę
-Tom- uścisnęłam jego dłoń- wiesz, że cię lubię i dlatego chcę być z tobą fair.
- Oczywiście- uśmiechną się do mnie –czy ty go kochasz?
-Hm, chyba jeszcze za wcześnie na takie deklaracje.
-Bello- szepną z nadzieją –jeśli uznasz, że on ci… nie odpowiada, to po prostu daj mi znać- poprosił.
Nabrałam powietrza.
-Dobrze.
-Co do naszych spotkań mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?- mrukną.
Zaśmiałam się.
-Lubię z tobą rozmawiać i lubię cię widywać.
-Czyli mogę cię odwiedzać?- dociekał.
-Możesz, ba nawet musisz.
Póki co relacje moje i Toma miały być przyjacielskie, mi to odpowiadało tym bardziej, że nie chciałam rezygnować z jego towarzystwa. Wiedziałam jednak, że on liczy na coś więcej… ale ja mam Edwarda. Atmosfera w domu stawała się coraz bardziej nieprzyjemna, kiedy Krzysztof oznajmił rodzicom, że oświadczył się Ewie doszło do kłótni. Szczególnie zdenerwowała mnie Carol wyrzucająca bratu, że Ewa pochodzi z gorszego środowiska. Uderzyło mnie to może, dlatego, że tak naprawdę ja też byłam biedna. W piątek Krzysztof nie wytrzymał, spakował się i wyszedł. Wybiegłam za nim.
-Krzyś, czekaj!- wołałam.
Przystaną i westchnął.
-Chodźmy do parku, pogadamy.
Usiedliśmy na ławce, wzięłam go za rękę.
-Co teraz?- szepnęłam.
-Bello, nie martw się o mnie- mówił –poradzę sobie, spodziewałem się takiej reakcji, tylko Carol…- głos mu zadrżał z bólu.
Przytuliłam go, objął mnie i przycisnął mocno do siebie.
-Będzie dobrze- obiecywałam szepcząc mu do ucha.
-Już załatwiłem sobie pracę- powiedział –wpłaciłem pieniądze na trzy miesiące za wynajem mieszkania, nic wielkiego, na razie mi wystarczy, przynajmniej mam gdzie spać. Ja i Ewa weźmiemy niedługo ślub. To będzie skromna uroczystość, ona tak chciała, zresztą teraz…- głos mu się załamał.
-Krzyś, ja ci pomogę, już kończę szkołę, będziemy wynajmować to mieszkanie razem, wiem, że wolelibyście być z Ewą sami, ale tak będzie nam lżej.
-Bello- uśmiechną się smutno –mieszkanie to nic, rodzice Ewy zawsze nam pomogą. Wierzą, że się nam uda, ty się zajmij sobą, też masz swoje problemy. Tylko mi przykro przez zachowanie rodziców i Carol. To moja, rodzona siostra, nie sądziłem, że usłyszę od niej takie świństwa.
-Przejdzie jej, zrozumie swój błąd.
-Nieważne- powiedział z mocą w głosie –jeśli nie zaakceptują Ewy, dla mnie mogą nie istnieć.
Bardzo cierpiał. Wiedziałam, że to trochę potrwa, ale w końcu są rodziną, pogodzą się.
-Wszystko się ułoży, jestem tego pewna, potrzebują czasu, po prostu nie tak to sobie wyobrażali.
Westchną.
-Bello, prędzej czy później może w końcu się pogodzimy, ale już nigdy nie będzie tak samo.
Po policzkach spływały mi łzy.
-Ty już nie wrócisz do domu? – zapytałam jak dziecko.
-Nie płacz proszę, nie wrócę, nie mogę. Będziemy utrzymywać kontakt, zaprosimy cię na ślub- uśmiechną się kojąco.
Cholera! To ja powinnam pocieszać jego, a nie on mnie.
-Przepraszam, ty masz problemy, a ja ryczę jak głupia.
Zaśmiał się.
-Po prostu ci na mnie zależy w przeciwieństwie do reszty.
-Krzysiu, obiecaj mi, że będziesz dbał o siebie i Ewę, że będziemy się widywać. Carol i twoi rodzice są dla mnie ważni, ale ty jesteś jak starszy brat, tylko ciebie mam.
-Bells- przytulił mnie głaskając po głowie- nie mógłbym cię zostawić, Ewa cię bardzo polubiła.
Zaśmiałam się.
-Ty małpo, faktycznie jak Ewa mnie lubi to ty też musisz.
-Wiesz, o co chodzi, kocham cię jak siostrę.
-Wiem- burknęłam zarumieniona.
-Muszę iść, zobaczymy się niedługo.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
I poszedł. Zniknął. Siedziałam na ławce zastanawiając się czy jest jakiś sposób, aby jego problemy znikły. Nie zasłużył na to, co się stało.Zadrżałam i znowu się rozpłakałam, teraz zostałam w obcym domu zupełnie sama. Nie mogąc pozbyć się łez wróciłam do domu cicho łkając. Edward i Carol muszą być w salonie przeleciało mi przez myśl. W pokoju Carol był remont, dlatego nie mogli tam siedzieć, było mi to nawet na rękę. Jednak nie miałam teraz ochoty na niczyje towarzystwo, potrzebowałam samotności. Płacząc otworzyłam drzwi do swojego pokoju i wtedy ich zobaczyłam… Edward odepchnął od siebie Carol.
-Bells…- zaczął.
Nie słuchałam. Obróciłam się i wybiegłam. Zbyt dużo goryczy i zawodu jak na jeden dzień, to wszystko było ponad moje siły. Jak on mógł?! Dlaczego mu zaufałam?! Uwierzyłam?! Już raz widziałam jak całuje się z Carol, już wtedy powinnam… A może dobrze się stało? Teraz już będę miała nauczkę na przyszłość. Biegłam przed siebie nieświadomie kierując się znowu do parku.
-Bello!- usłyszałam za sobą krzyk –Bello, zaczekaj!
Dlaczego miałabym czekać?! Dlaczego do cholery miałabym mu znowu ulegać?! Zmęczona i zdyszana oparłam się o najbliższe drzewo. Nie miałam już siły by biec. Ciężko dysząc usiadłam na trawie. I tak bym mu nie uciekłam myślałam z wściekłością. Czego on ode mnie chciał?! Nie mógł mnie już po prostu zostawić?! I dać w końcu święty spokój?! No ile można?!
-Bello- usłyszałam cichy baryton.
Mimowolnie zadrżałam. Cholera. Powinnam zająć się wtedy Tomem, a Edwarda zostawić Carol. Wszystko byłoby o wiele prostsze. Edward przyklęk obok mnie i próbował przytulić. Zerwałam się na równe nogi.
-Trzymaj się ode mnie z daleka- wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Pozwól mi wytłumaczyć…
-Nie mam zamiaru cię słuchać.
-To nie tak jak myślisz.
-Typowe- zaśmiałam się gorzko- zastanów się jak brzmi to, co mówisz.
-Ona się na mnie rzuciła- krzyknął- zanim zdarzyłem zareagować weszłaś do pokoju.
-Dlaczego miałabym ci wierzyć?- zapytałam kpiąco.
-Bo cię kocham- jękną- do cholery! Słyszysz? Kocham cię!
-Jasne- rzuciłam i obróciłam się na pięcie.
Edward złapał mnie za łokieć.
-Porozmawiaj ze mną- poprosił cicho.
Patrzyłam na niego w milczeniu. Co miałam zrobić? Zaufać mu? Znowu?
-Bello- szepnął łamiącym się głosem- naprawdę tylko ty się dla mnie liczysz, Carol nic dla mnie nie znaczy. Rzuciła się na mnie, zaczęła całować, chciałem ją odepchnąć i wtedy weszłaś do pokoju.
Jego ręce objęły mnie w tali i przytulił mnie do swojego torsu.
-Wierzysz mi?- zapytał.
-Nie wiem- powiedziałam głosem bez emocji. Spojrzał mi w oczy.
-Bello.
Odepchnęłam go.
-Nie mów nic więcej, potrzebuję czasu- rzuciłam drżącym głosem i odwróciłam się.


W milczeniu patrzyłem jak odchodzi, nie miałem siły jej zatrzymać. Moje serce krwawiło jak nigdy dotąd, nawet śmierć rodziców nie wywołała u mnie takiego bólu. Dlaczego mi nie uwierzyła? Dlaczego ta cholerna Carol się na mnie rzuciła? Co miałem zrobić, aby Bella mi zaufała? Nie mogłem jej stracić, była dla mnie wszystkim… Spacerowałem ulicami bardzo długo próbując to wszystko sobie poukładać. Weszłam do domu. Ciotka Helena czekała na mnie przestraszona.
-Edwardzie, gdzieś ty był? Myślałam, że coś ci się stało.
Wyminąłem ja bez słowa i weszłam do swojego pokoju. Ciotka weszła za mną.
-Co się stało?- zapytała.
Potrząsnąłem głową w rezygnacji.
-Pokłóciłeś się z Carol?- dociekała.
-Carol!- wrzasnąłem- Co wyście się wszyscy tak do cholery uparli, żeby mnie wyswatać z tą idiotką?!
Niech ta hiena trzyma się ode mnie z daleka!
-Edwardzie…- szepnęła Helena.
Ukryłem twarz w dłoniach, nie miałem już na nic ochoty, chciałem tylko umrzeć. Ciotka usiadła obok mnie na łóżku.
-Powiedz, co się stało, będzie ci lżej.
Nabrałem powietrza, a co mi tam.
-Ta cała Carol rzuciła się na mnie i wtedy do pokoju weszła Bella.
-Bella?- zdziwiła się ciotka-A, co ona… czy ty się w niej zakochałeś?
Chwyciłem się za włosy.
-Edwardzie kochasz Belle?
-Kocham!- krzyknąłem -Kocham jak idiota.
Kobieta patrzyła na mnie w milczeniu.
-Wytłumacz mi to wszystko- poprosiła.
Westchnąłem.
-Belle spotkałem już wcześniej, przez przypadek- mówiłem spokojniejszym głosem- potem zaczęły się te korepetycje, Carol była okropnie nachalna, pocałowałem ją. Bella to zobaczyła, potem jej wszystko wytłumaczyłem, że to był błąd, że Carol mnie nie interesuje. Uwierzyła mi. Spotykaliśmy się. Dziś Carlo się na mnie rzuciła, zanim zdarzyłem zareagować do pokoju weszła Bella, wybiegłem za nią, próbowałem tłumaczyć, ale mi nie słuchała…
-Edwardzie, cóż to trochę dziwna sytuacja, daj Belli czas musi to przemyśleć, ty też, prześpi się. Zastanów. Jutro porozmawiamy. Bella to mądra dziewczyna dojdziecie do porozumienia.
-Ciociu, ja nie potrafię już bez niej żyć- jęknąłem- to wszystko jest takie trudne.
-Będzie dobrze- ciotka uśmiechnęła się kojąco- idź spać.
Położyłem się na łóżku, przed oczami widziałem zapłakaną twarz Belli. To przeze mnie cierpiała, ja byłem sprawcą jej bólu. Teraz muszę to wszystko odkręcić, naprawić. Po co się zgodziłem na te durne korepetycje?!



Chciałam zaznaczyć, że nie jest to całość tego rozdziału. Niestety już po feriach...mam całą masę zajęć ;/ szkoła, ang., treningi, koła itp. Ten kawałek mam w sumie już jakiś czas, ale dopiero dziś udało mi się dorwać do kompa xD chciałam wsadzić całość, ale nie wiem kiedy mi się uda dokończyć ten rozdział dlatego wrzuciłam 1 część, mam nadzieję, że nie macie nic przeciw temu podziałowi :P

Co do roli Alice albo Rosalie, prawdopodobnie będzie to Rosalie, chyba, że z jakichś bliżej nieokreślonych przyczyn to zmienię =] pojawi się to za jakiś czas. Jeśli będziecie chcieli to zaznaczę, który to moment. Chcecie ;>?


Anna Elizabeth, nie wiem xD w najgorszym przypadku 5, ale chciałabym napisać więcej, 5 będzie jeśli będę zmuszona z jakiejś przczyny przestać pisać, albo nie będziecie chciały czytać moich wypocin xD.


Aryaa --> o mamciu :P prawie spadłam z krzesła kiedy przeczytałam twój kom. dzięki wielkie ;*

Anabells hihihi xD owszem będzie kilka zwrotów akcji ;P

Dzięki za wszystkie komentarze po przeczytaniu ich nachodzi mnie zawsze taka faza "pisanie" :P Postaram się dodać kolejną część jak najszybciej, póki co miłego czytania :P Czekam na ocenę. Yo ho!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez illiss dnia Czw 15:37, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
B.CULLEN
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Częstochowy

PostWysłany: Pią 17:42, 06 Mar 2009 Powrót do góry

Oj... Znowu Eduardo zranił Bellę... Mam nadzieję, że będą razem i ta cała Carol się odpiep*zy od Boskiego Edwarda.
Kocham tego ff! illis zapewne już wiesz, że Ty z twomi wypocinami jesteś genialna
Czekam na dalsze losy....
Pozdrawiam
B.C.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Pią 19:19, 06 Mar 2009 Powrót do góry

Ha! Mówiłam, że się spieprzy. Oby Bella nie poleciała do Toma, czy coś.
Mam nadzieję, że uwierzy Edowi. Tylko jak to będzie. Najpierw facet całował się z Carol - zrozumiała. Teraz znowu akcja z nią - uwierzy. Potem wkroczy Rose i pewnie dojdzie do kolejnego nieporozumienia. I co? Znowu wybaczy?
Eh... zobaczymy jak to będzie... Narazie Duuużo WENA i czasu wolnego!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 22:28, 10 Mar 2009 Powrót do góry

Kochana illiss torturujesz mnie niesamowicie!
Codziennie sprawdzam, czy są jakieś w nowe posty w tym temacie, jednak cisza jak makiem zasiał :(
Świetny FF ! Kiedy można spodziewać się dalszej części.? ;D
Pozdro i weny życzę!
kasiek303
Wilkołak



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3

PostWysłany: Śro 7:35, 11 Mar 2009 Powrót do góry

Ja rozumiem, że nieporozumienia w FF to codzienność, ale kurka w takim tempie to sie razem nie stykną. Z każdym dodaniem odcinka wydaje mi sie, że coraz lepiej piszesz (konkretnie chodzi mi o twój styl). No i taka różnica w częściach (jeżeli można to tak nazwać): mianowicie najpierw potworki z piekła rodem, a teraz zakazana miłość. Zdziwiłam sie, ze ciotka Edwarda nie miała pretensji i tak dalej. No bo w końcu Bella jest jakby gorsza.
Długo nie było żadnego odcinka. Nadrabiaj. Czekam niecierpliiiwie

Weny i wolnego czas. :P
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vipera
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wejherowo

PostWysłany: Śro 8:37, 11 Mar 2009 Powrót do góry

A gdzie nowy rozdział?? Jako ze wcześniej nie komentowałam wypada napisać ogólny komentarz do wszystkiego:
Styl pisania masz bardzo dobry, aż chce się czytać to opowiadanie. Pomysł jest oryginalny zwłaszcza w tym przeniesieniu się w czasie, Zanu jako szatana i ojca Belli oraz Esme jako jej biologicznej matce. Co do ostatniego rozdziału... Kogo w końcu kocha Edward?? Carol czy Belle. No bo jak można wyznawać miłość tej drugiej, a potem całować się z pierwszą?? Widać autorka lubi komplikować życia swoim tworom :D
Pozdrawiam i Veny
Vipera


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kithira
Wilkołak



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World

PostWysłany: Pią 23:57, 13 Mar 2009 Powrót do góry

Kiedyś zaczęłam to czytać, ale po pierwszy rozdziale porzuciłam. Dzisiaj się przemogłam i przeczytałam wszystko jednym tchem. I wiesz co? Żałuję, że nie zrobiłam tego za pierwszym razem ;p ten ff jest świetny bardzo oryginalny :) Masz lekki styl dzięki czemu czyta się przyjemnie. Postacie są dość dobrze zarysowane, chociaż zastanawiam się czy pozostałości po przeszłości(przyszłości) się ukarzą w życiu Belli. Tak jak w życiu Edwarda, przewidywanie kto i co myśli. Masz fantazję ;D Bella córką demona i Esme? - bardzo oryginalne. Przeniesienie w czasie? - cudowny pomysł ;D Pisz dalej ! Nie zmarnuj tego co masz :) Ja tu będę już cichutko siedzieć i oczekiwać kolejnego rozdziału, który mam nadzieję wyjaśni więcej :)
Pozdrawiam^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kithira dnia Sob 13:33, 14 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Aryaa
Wilkołak



Dołączył: 27 Sie 2008
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Sob 12:23, 14 Mar 2009 Powrót do góry

OK, rozumiem, że można nie mieć czasu... ale żeby od 06.03 nic nie wstawić?! No, proszę... Nie :)

Mm. Jestem ciekawa jak rozwiniesz ten wątek. Lubię jak się dużo dzieje, miesza itp. Gdy oni są już razem... to nie to samo :)

Wiesz, czytając Twój ff nie zwracam uwagę na błędy, bo fabuła strasznie mnie wciąga, więc nie wiem, czy one tam są :) Weny i czasu :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
illiss
Człowiek



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:20, 15 Mar 2009 Powrót do góry

12.2

Stałam przed drzwiami zastanawiając się co powinnam zrobić. Jak po tym wszystkim miałam spojrzeć Carol w oczy? Czy powiedziała rodzicom, o tym, czego się niewątpliwie domyśliła? Miała do mnie żal? Nienawidziła mnie? Westchnęłam. Musiałam się tego dowiedzieć, zresztą nie miałam żadnego wyboru, była noc. Pełna najgorszych obaw weszłam do domu. W środku panowała nieprzenikniona cisza. Wyszłam po schodach na piętro, otworzyłam drzwi do mojego pokoju. W środku stała Carol. Czekałam na jej słowa, ja nie miałam nic do powiedzenia.
-Masz czas do jutra- wysyczała przez zaciśnięte zęby- potem nie chcę cię tutaj widzieć, chyba, że pragniesz, abym poinformowała o wszystkim rodziców.
Kiwnęłam głową, miała racje, w tym domu nie było już dla mnie miejsca, musiałam odejść.
-A od Edwarda trzymaj się z daleka- rzuciła zjadliwym głosem i wyszła.
Zamknęłam za nią drzwi. Z rezygnacją usiadłam na łóżku. Co teraz? Gdzie miałam pójść? Co zrobić? Wstałam i wyciągłam walizkę. Nie miałam dużo rzeczy, większość stanowiły te, które posiadałam jeszcze przed przybyciem do wujostwa. Czy miałam prawo ich tak nazywać? Pewnie nie. Nie byli moją rodziną, a wszystkie dobre uczucia, jakie kiedykolwiek między nami istniały zniszczył Edward, na zawsze. Spakowanie mojego ubogiego dobytku zajęło mi kilka minut, wszystko bez problemu pomieściło się w jednej walizce. Do torby włożyłam swoje oszczędności i najpotrzebniejsze szczegóły. Obrzuciłam pokój uważnym spojrzeniem, wyglądał…bezosobowo. Jedynym dowodem na to, że tu mieszkałam była walizka i moja osoba. Ogarnęło mnie dziwne zmęczenie. Ten dzień był wyjątkowo zły, nie miałam już siły, aby rozpaczać, cały zapas łez zniknął zanim dotarłam do domu. A Edward…o nim chciałam już tylko zapomnieć. Musiałam to zrobić, dla własnego dobra. Od zawsze czułam, że miłość nigdy nie była czymś przeznaczonym dla mnie. To było jak zakazany owoc, sięgając po niego tylko raniłam wszystkich wokół. Tak nie powinno się dziać. Położyłam się w łóżku, zasypiałam, jedynie sen był wstanie przynieść mi ukojenie. Nagle tysiące obrazów, słów i myśli zalało mój umysł. Nie spałam, była tego pewna, ale w takim razie, co się ze mną do licha działo?! Ogarnęło mnie przerażenie. Nie rozumiałam stanu, w jakim się znalazłam. Ale to wszystko było ze mną w jakiś sposób związane, nie wiedziałam jeszcze jak, jednak rozwiązanie tej zagadki zbliżało się nieuchronnie. Nie chciałam tego. Bałam się. Podświadomie czułam, że wtedy będę się musiała „obudzić” cokolwiek to miałoby znaczyć.
-Bello!- słyszałam krzyk w mojej głowie- Bello wróćcie!
ALICE. Skroń pulsowała mi bólem, aby stłumić krzyk wgryzłam się w poduszkę. Widziałam drobną, czarnowłosą dziewczynę. Cierpiała i potrzebowała mnie. ALICE. To imię…tak znajome, a równocześnie tak obce.
-Pomóż nam!- wrzeszczała dziewczyna wijąc się w agonii.
Jej ból był moim bólem. Cierpienie zalało każdą komórkę, sparaliżowało mnie, leżałam nie mogąc poruszyć najmniejszą częścią mojego ciała, przez gardło nie chciał przejść najcichszy dźwięk. Musiałam jej pomóc. Gdybym tylko wiedziała jak. Cisza. W jednym momencie wszystko minęło przynosząc niewysłowioną ulgę. W moim umyśle zapanowała pustka. Odetchnęłam głęboko napełniając płuca tlenem. W końcu ogarnął mnie sen pozwalając chodź na kilka godzin odciąć się od wszystkich problemów. Noc wydała mi się niezwykle krótka, wstałam tak wcześnie, aby nie zobaczyć się już z żadnym z domowników. W ciszy opuściłam budynek. Ulice były opustoszałe. Szłam przed siebie. Miałam już plan na kilka kolejnych dni. Wiedziałam, że rodzice Anie chętnie mnie przyjmą, byłam dla nich jak druga córka, ale nie chciałam ich budzić o tak wczesnej porze. Stanęłam niezdecydowana. Uśmiechnęłam się. Park. Dziesięć minut później siedziałam na ławce bezmyślnie patrząc w przestrzeń. Od wczorajszego wieczoru byłam całkowicie wypłukana z uczuć, przez chwilę myślałam, że już nigdy więcej nic nie poczuję. Roześmiałam się gorzko. Moje rozmyślania były niedorzeczne. Dopiero po kilku minutach zauważyłam, że nie jestem sama. Obok mnie siedział mężczyzna o blond włosach. Był bardzo przystojny, prawie idealny. Jego usta wygięły się w delikatnym uśmiechu.
-Carlisle- powiedział patrząc przed siebie.
-Bella- rzuciłam.
Nie jego uroda była dla mnie zaskoczeniem, ale uczucie, że go skądś znam.
-Coś cię trapi- stwierdził.
-Ciebie również- odparowałam.
W końcu na mnie spojrzał, jego wzrok zdawał się mnie prześwietlać na wskroś. Miałam wrażenie jakby wiedział o mnie bardzo dużo. Ufałam mu, a on ufał mi.
-Potrzebuję rozmowy- szepną.
-Więc mów.
Zauważyłam jego niepewność.
-Chciałbym ci powiedzieć bardzo wiele, ale nie wiem czy mogę…prawdopodobnie mi nie uwierzysz.
-Pewnie się już nie spotkamy, dlatego chodźby twoja historia była najbardziej nieprawdopodobna dziś ci uwierzę i nie będę oceniać. W zamian za to, ty wysłuchasz mnie.
Kiwnął głową na znak zgody.
-Jestem wampirem- rzucił i czekał na moją reakcję.
Uwierzyłam mu. Dlaczego miałabym nie wierzyć?
-Kontynuują- poprosiłam.
-Żyję już bardzo długo, stałem się potworem wbrew swojej woli, próbowałem odebrać sobie życie, ale jestem nieśmiertelny. Chcę zapłacić za to, kim jestem, dlatego ratuję ludzkie życia.
-Jednak to nie to jest twoim problemem?- zapytałam.
-Nie- przyznał- jestem samotny, pragnę towarzysza, przyjaciela, kogoś kogo bym pokochał, kogoś to pokochałby mnie i był zawsze obok, kogoś takiego jak ja.
Zdrętwiałam, słowa nieznajomego przywołały dziwne obrazy.
-Carlisle- szepnęłam- powiem ci coś, czego jestem pewna, możesz nie wierzyć. Musisz jeszcze poczekać jakiś czas, ale niedługo w twoim życiu pojawi się kobieta, na którą czekasz. Nie wahaj się, uratuj ją, to ona będzie celem twojego istnienia, dla niej ty staniesz się najważniejszy. Poczujesz, że to ona. Więcej ci nie powiem, musisz mieć nadzieję.
-Wierzę ci, Bello.
-Zaznasz szczęścia- obiecałam- jesteś zbyt dobry, aby bez niego żyć.
Carlisle nie skomentował moich ostatnich słów.
Siedzieliśmy w ciszy pogrążeni w swoich rozmyślaniach.
-Nie zrozum mnie źle- zaczęłam- może moje słowa wydadzą ci się chore, ale to moja historia.
-Kim jestem, aby cię oceniać?- uśmiechnął się- Przecież wyznałem ci, że jestem wampirem.
Tak, to mogło brzmieć dziwnie, jednak czułam w tym prawdę.
-Jestem istotą uwięzioną w ciele człowieka, nie wiem dlaczego mam tak żyć, po prostu tak jest. Każdy dzień zbliża mnie do rozwiązania zagadki mojego pochodzenia, już niedługo poznam odpowiedź. Od pewnego czasu nawiedzają mnie wizje i dziwne sny, to tak jakby zamglone wspomnienia. Nie pragnę tego. Chcę zwykłego, ludzkiego życia. Jednak człowieczeństwo nie jest mi przeznaczone.
-Czy to jest twój problem?- zapytał.
-Nie- zmarszczyłam czoło- nie dawno poznałam kogoś. Chłopaka. Zobaczyłam jak całuje pewną dziewczynę, ale wtedy nie byliśmy razem i to się nie liczyło. Wczoraj zobaczyłam ich w podobnej sytuacji, on twierdził, że to ona się na niego rzuciła, nie jestem w stanie stwierdzić czy mówi prawdę.
-Kochasz go?- Carlisle patrzyła na mnie uważnie.
-Tak, kocham go- po raz pierwszy powiedziałam to na głos.
-Niech cię znajdzie, wytłumaczy, wyczujesz czy kłamie czy nie.
-Dziękuję.
Podzielałam zdanie nieznajomego. Zaczekam na Edwarda i posłucham go. Nagle wszystko wydało się o wiele prostsze, musiałam wierzyć, że będzie dobrze, tak niewiele czasu mi już zostało.


Obudziłem się z okropnym bólem głowy. Usiadłem na łóżku. Wydarzenia wczorajszego dnia znów dały o sobie znać. Musiałem to wszystko odkręcić, jeszcze dziś. Ubrałem się i zasiadłem do śniadanie z ciotką Heleną. W milczeniu jedliśmy nasze posiłki, jedzenie przechodziło mi przez gardło z wielkim trudem.
-Edwardzie, to mądra dziewczyna, zrozumie, ale ona jest inna, z nią życie będzie wyglądać inaczej- powiedziała Helena.
-Wiem o tym ciociu- westchnąłem- ale uda się, wiem to, musi.
-Kocha cię?- zapytała.
Znieruchomiałem, przed oczami zobaczyłem jakiś obraz niczym mgliste wspomnienie. Widziałem siebie i Bellę, byliśmy piękniejsi, doskonalsi, zwłaszcza ona…była idealna, ale miała w sobie coś złowieszczego.
-Powiedz to- poprosił Edward w mojej słowie.
-Kocham cię- powiedziała Bella z uczuciem.
-Jesteś całym moim życiem.
Wizja zniknęła.
-Edwardzie, dobrze się czujesz?- ciotka Helena wystraszyła się moim dziwnym zachowaniem.
Ja sam byłem niemniej zdziwiony tym, co się stało, uśmiechnąłem się.
-Kocha mnie.
-Jesteś pewien?- drążyła kobieta.
-Tak- szepnąłem i wstałem.
Musiałem ją natychmiast zobaczyć i porozmawiać. W pośpiechu ubrałem kurtkę i buty, nie słuchając słów Heleny, która coś za mną krzyczała. W dwadzieścia minut biegiem przebyłem trasę do domu Swanów. Zdyszany stanąłem przed drzwiami, nabrałem głęboko powietrza i zapukałem. Po chwili drzwi otworzyła mi pani Zofia.
-Oh, Edward. Zapewne przyszedłeś odwiedzić Carol?
Na dźwięk tego imienia wezbrała we mnie wściekłość.
-Niezupełnie- wyznałem- chciałbym zobaczyć się z Bellą.
-Z Bellą?- zapytała, przez jej twarz przebiegł grymas- Wejdź…może ty coś wiesz.
Przekroczyłem próg i usiadłem w fotelu w salonie.
-Coś się stało?
-Cóż, Bella zniknęła.
-Zniknęła?! Jak…ale…co się…- dukałem.
-Nie wiem, Edwardzie- powiedziała cicho kobieta- ja nic z tego nie rozumiem.
Wtedy do salonu wpadła Carol.
-Powiedzieć wam, co się stało z Bellą?!- wrzeszczała- Wyrzuciłam ją! Kazałam spieprzać tej zdzirze!
-Carol!- Zofia zerwała się na równe nogi- Uspokój się natychmiast! I wszystko nam wytłumacz!
Dziewczyna drżała ze wzburzenia.
-Oczywiście mamo, zaraz wszystko wam wyjaśnię. Otóż nasza święta Bella od pewnego czasu była bardzo zainteresowana Edwardem. Kazałam jej się odczepić i wyprowadzić z samego rana.
Stanąłem wściekły i chwyciłem dziewczynę za ramiona.
-Gdzie ona jest?- wysyczałem.
-Nie wiem- wydukała przestraszona- nie obchodzi mnie to, ale dlaczego ty się tym interesujesz?
-Wybaczcie, sądzę, że to nasze ostanie spotkanie, nie chcę pieniędzy za korepetycje. A tobie, Carol dobrze radzę, na przyszłość nie mieszaj się w sprawy moje i Belli.
Carol i Zofia patrzyły na mnie oniemiałe. Nie zwracałem na to uwagi. Obróciłem się na pięcie i wyszłem. Co miałem teraz robić? Jak ją znaleźć? Moje ciało zalała fala rozgoryczenia i wściekłości. Jak ja nienawidziłem tej rąbniętej Carol. To przez tą krowę straciłem Bellę. Co jeśli…jeśli jej nie znajdę, nie mogłem o tym nawet myśleć.
-Gdzie jesteś, Bello?- wyszeptałem.


-Anie, dziękuję ci jeszcze raz, że mnie przyjęliście- mówiłam do przyjaciółki podczas poniedziałkowej przerwy szkolnej.
-Nie dziękuj- żachnęła się Anie- po prostu znalazłaś się w głupiej sytuacji, a moi rodzice bardzo cię lubią.
Ja również lubiłam rodziców Anie, to była para najlepszych ludzi pod słońcem, można było z nimi porozmawiać na każdy temat. Koniec roku szkolnego zbliżał się w szybkim tempie, jeszcze tylko pozaliczam końcowe egzaminy, a potem poszukam jakiejś pracy i wreszcie się usamodzielnię. Rodzice Anie, oferowali mi pomoc, jednak nie mogłam zbyt długo obciążać ich swoją obecnością, w gruncie rzeczy nic nas nie łączyło. Ostatnią lekcją dzisiejszego dnia była historia, ze znużeniem słuchałam wykładu nauczyciela. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, do klasy wszedł….Edward. Żeńska część naszej klasy patrzyła na niego oczarowana. Edward niepewnie zwrócił się do belfra.
-Przepraszam, czy mógłbym poprosić Bellę, to bardzo ważne.
Zerknął na mnie nerwowo. Nauczyciel uśmiechnął się dobrodusznie.
-Cóż, w sumie lekcja się zaraz skończy, Bello możesz się spakować i wyjść.
Westchnęłam. Edward postawił mnie w bardzo niekomfortowej sytuacji, nie mogłam odmówić. Zebrałam książki i opuściłam salę.
-Bello- szepną Edward niespodziewanie chwytając mnie w ramiona i przytulając do swojego torsu- tęskniłem za tobą.
Próbowałam mu się wyrwać z uścisku, ale w odpowiedzi musnął wargami moją szyję. Zadrżałam. Ten cholerny Masen, doskonale zdawał sobie sprawę jak na mnie działa.
-Wysłuchaj mnie- poprosił szepcząc mi cicho do ucha.
-Masen- warknęłam rozwścieczona- co ty sobie do cholery wyobrażasz?!
Odepchnęłam go, patrzył na mnie ze smutkiem w oczach.
-Zabraniam ci- wysyczałam z pasją- całować się kiedykolwiek z jakąś inna dziewczyną niż ja. Rozumiesz?
Szarpnęłam go za koszulę. Nie mogłam się opanować. Jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Ten widok doprowadził mnie do szału. Zbliżyłam swoją twarz do jego mrużąc oczy.
-Jak ja cię nienawidzę- szepnęłam, a potem zatopiłam się w jego ustach na bardzo długo.
Odsunęłam się, gdy zaczęło mi już brakować powietrza. Edward dyszał ciężko nie odrywając ode mnie błyszczących z ekscytacji oczu.
-Ja cię za to kocham- powiedział ze śmiechem.
Złość dalej mi nie przechodziła.
-Idziemy- rozkazałam chwytając jego dłoń- teraz będziesz się gęsto tłumaczył, tak długo, aż ci w końcu uwierzę. A potem pożałujesz, że doprowadziłeś mnie do takiego stanu.
-Dokąd się wybieramy?- zapytał nieśmiało.
Jego bezradność wzbudziła we mnie pasję.
-Do lasku, na polanę, to niedaleko- wyjaśniłam, próbując opanować emocje.
Chwilę później byliśmy na miejscu. Usiadłam na trawie ściągając kurtkę i odrzucając na bok torbę. Edward ułożył się obok mnie. Położyłam głowę na jego torsie, a on objął mnie ramieniem.
-Mów-zarządziłam.
-Zgodziłem się na korepetycje, bo jak wiesz nie miałem większego wyboru. Carol od początku nic dla mnie nie znaczyła, a kiedy miałem już pewność, że ty coś do mnie czujesz chciałem przerwać nasze lekcje. W piątek miałem pójść tam ostatni raz. Dokładnie w tym momencie, kiedy Carol się na mnie rzuciła ty weszłaś do pokoju. Bello, ja naprawdę nie zdążyłem wcześniej zareagować, zresztą widziałaś jak ją odepchnąłem. Nie chciałem tego. Wierzysz mi?
Spojrzałam mu w oczy, mówił prawdę. Uśmiechnęłam się.
-Wierzę ci, Edwardzie.
Jego twarz się rozpogodziła.
-Jak mnie wtedy odepchnęłaś, to ja…myślałem, że umrę. W sobotę poszedłem do twojego domu. Zofia, powiedziała mi o twoim zniknięciu. Carol kompletnie odbiło, wrzeszczała jak chora. Kazałem jej się od nas odczepić. Ale Bello, gdzie ty się podziewałaś przez cały weekend? Nawet nie wiesz jak się martwiłem.
Pogłaskałam go po policzku.
-Zatrzymałam się u koleżanki, jej rodzice zgodzili się, abym mieszkała z nimi do końca roku szkolnego. A potem coś wymyślę.
-Zamieszkaj u mnie- poprosił cicho- moja ciotka bardzo cię polubiła, nie będzie miała nic przeciwko, mamy duży dom, dostaniesz swój pokój, to wszystko ułatwi.
-Edwardzie- zmrużyłam oczy- to nienajlepszy pomysł.
-Tylko mi nie mów, że przejmujesz się tym, co powiedzą ludzie- żachnął się- to tylko do wakacji, potem się przeprowadzimy.
-Edwardzie, nie chodzi mi do cholery o ludzi.
Zdziwił się.
-Więc o co?- zapytał.
-Nie chcę być na twoim utrzymaniu, muszę być samowystarczalna.
-Bello, naprawdę cię nie rozumiem- wyznał- wyjdź za mnie, mam pieniądze, nie będziesz musiała pracować, będziesz się uczyć, przecież tego chciałaś.
Zerwałam się na równe nogi.
-Nie chcę twoich pieniędzy- warknęłam- nie będzie żadnego ślubu.
-Nie kochasz mnie?- chwycił mnie za ramiona.
Strąciłam jego ręce.
-Oczywiście, że kocham, ale to wszystko dzieje się za szybko, Edwardzie nie chcę być od ciebie uzależniona- powiedziałam na jednych oddechu.
Patrzył na mnie z bólem w oczach.
- Bello, ja cię do niczego nie zmuszę, przecież wiesz. Kiedy się dowiedziałem, że uciekłaś z domu bałem się, że cię nie znajdę, dopiero dziś rano przypomniałem sobie, że przecież wiem, gdzie chodzisz do szkoły. Zrobimy jak zechcesz, tylko… nie mogę cię stracić, błagam zamieszkaj ze mną, tak będzie lepiej. Chyba, że nie chcesz.
Westchnęłam.
-Chcę.
Zaśmiał się radośnie i przytulił mnie do swojego torsu.
-Jesteś wszystkim, co mam- wyszeptał mi do ucha.
Delikatnie dotknął moich warg. Ten gest wywołał we mnie falę bólu. Przed oczami znów miałam dziwne obrazy. Dyszałam ciężko nie mogąc opanować cierpienia. Widziałam polanę i Edwarda, który błyszczał się w słońcu, jego skóra zdawała się być pokryta milionami małych diamencików. Wtedy usłyszałam jakiś dźwięk. Bicie serca, było bardzo wyraźne, jakby właśnie obudziło się do życia. Należało ono do mnie.
-Wróćcie!- krzyczał jakiś głos w mojej głowie- Wróćcie!
Nagle wszystko zniknęło, oparłam głowę o ramię Edwarda.
-Widziałem wszystko- wyszeptał.
-Tak bardzo się boję- zadrżałam.
Edward mocniej mnie do siebie przycisnął.
-Nie bój się, jestem przy tobie, zawsze będę.




Za błędy sorrki ;P Przepraszam, że tak długo to trwało, ale dopiero dziś dorwałam się do kompa...;/ jednym słowem brak organizacji =]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez illiss dnia Czw 15:38, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Nie 12:45, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Nareszcie jest! I jak zwykle super, pięknie...
A co tam robi Carlisle? Miał być w piekle. Czyżby Zanu mu odpuścił? A może Piekłem Carlisla i Esme jest życie bez siebie?
Wizje robią się coraz dziwniejsze. Dlaczego Alice krzyczy, żeby wrócili? Jak mają to zrobić?
Z Carol straszna zdzira. Ciekawe co będzie, kiedy dowie się, że Bella zamieszkała u Eda...
Mam nadzieje, że na kolejny odcinek nie będę czekać tak długo, jak na ten!
WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aryaa
Wilkołak



Dołączył: 27 Sie 2008
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Nie 13:03, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Wiesz, że Cię kocham? Wiesz? Jeżeli nie, to właśnie Ci to oznajmiam. Kocham Ciebie i Twoje ff :)
Zaczęłam piszczeć, gdy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział, który jest jak zwykle boski. Pewnie niedługo przeniosą się do XXI wieku... szkoda, bo bardzo podoba mi się ich życie w XX wieku.
Dobrze, że Carol wyrzuciła Bellę, bo to przyspieszyło akcję.
Bella i Edward zamieszkają razem? Hmm.
Pozdrawiam i życzę weny :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
NaNo__lAdy_bY_...
Człowiek



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 13:04, 15 Mar 2009 Powrót do góry

A jadnak pojawił sie Carlisle..
Strasznie ci dziękuje za nowy rozdział!
Bardzo wciągnęło mnie to FF ..
Jest cuudowne! ..
Fajnie by było gdyby znowu wszyscy stali sie wampirami i zyli długo i szczęśliwie! ..
Ale napewno tu nie będzie od razu kolorowo [ takie nadzieje ]
Uwielbiam to ff {{ wiem, to nie był KK :D}}
AVE VENA !!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 13:25, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Niesamowity rozdział.
Zdecydowanie największym plusem Twojego opowiadania jest to że co krok dzieje się coś czego nikt by się nie spodziewał :P Bardzo, bardzo mi się podoba. Przyjemnie i lekko się czyta, w jedym momencie mi coś zgrzytnęło, ale teraz już nie pamiętam gdzie ^^' Kurde teraz się będę zastanawiać przez pół dnia co się stało Alice i reszcie:P
Życzę weny i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cuks
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 460
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z cukierkowego królestwa^^

PostWysłany: Nie 13:45, 15 Mar 2009 Powrót do góry

Jeeee!!! (niesamowicie inteligentnie zaczęłam no nie)
W końcu nowy rozdział. Jak zobaczyłam to podskoczyłam, a wracając nie trafiłam na krzesło i wylądowałam na podłodze! :D Ale to tylko ja.
Rozdział jak zwykle genialny! Super ta rozmowa z Carilsem! Bardzo chciałam żeby Cullenowie wrócili! I jeszcze krzycząca Alice, skojarzyło mi się z tym, że ona się pali. To pewnie złe przepuszczenie, ale to była pierwsza myśl. Matko cały czas poprawiam literówki bo tak szybko pisze by nic nie zapomnieć. Edward i Bella w jednym domu, będzie ciekawie. Czemu ona nie chce za niego wyjść??? No przecież jako mężatka też może pracować [no nie???]
Pisz kolejne rozdziały bo ja tu normalnie zdycham. Kwadratowy
VENY!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
illiss
Człowiek



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:58, 21 Mar 2009 Powrót do góry

13.1

No i cóż, stało się. Dziś z samego rana przeprowadziłam się do Edwarda. Co ciekawe, dostałam pokój obok niego, nie powiem, że mi to przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Cieszyła mnie myśl, że będę mogła spędzać z nim dużo czasu, ale dalej nie byłam pewna czy pragnę stałego związku, małżeństwo to poważna decyzja, póki co postanowiłam na pewien czas odsunąć od siebie ten problem. Był wieczór, Edward miał dzisiaj zajęcia do późna, ja natomiast ze wszystkim się już uporałam. Zeszłam do salonu, gdzie zastałam ciotkę Helenę. Usiadłam na przeciw niej, spojrzała na mnie z zachęcającym uśmiechem.
-Heleno, czy mogłybyśmy porozmawiać?- zapytałam.
-Oczywiście- odpowiedziała- powiedz, co cię trapi.
-Nie chcę abyś mnie źle zrozumiała, tylko po prostu czegoś nie rozumiem, widzisz ty i Edward pochodzicie z wyższej sfery, a ja…jestem biedna i zdziwiłam się, że nie przeszkadzało ci, iż Edward wybrał mnie a nie Carol, bez oporów zgodziłaś się abym z wami zamieszkała. Dlaczego?
Kobieta zaśmiała się dobrodusznie.
-Hm, jest kilka powodów. Po pierwsze lubię cię, po drugie wierzę w słuszność wyborów mojego siostrzeńca i pragnę jego szczęścia, ale jest coś jeszcze, wysłuchasz mojej historii?
- Z chęcią- zapewniłam.
-Od zawsze żyłam w dostatku- rozpoczęła Helena swoją opowieść –byłam bardzo podobna do Carol młoda, piękna i rozpieszczona do granic możliwości, miałam wielu adoratorów, o moją rękę starali się wysoko postawieni i bogaci mężczyźni, ale ja zakochałam się w ubogim chłopcu. Mił na imię Antoni. Mój Antoś- westchnęła –kochał mnie bardzo, ale w przeciwieństwie do innych umiał mi się postawić, zawsze stawiał na swoim, a ja mu ulegałam, jemu jedynemu. Dla wszystkich wokół było to niezrozumiałe, ktoś taki rozkapryszony jak ja poddawał się woli jakiegoś tam brudnego obdartusa. Moi znajomi dziwili się, przecież Antoś nie był bogaty, ani nawet zbytnio przystojny. To była miłość, Bello. Prawdziwa. Antoni został powołany do wojska, miał wyjechać na rok, już nawet nie pamiętam gdzie, w każdym razie obiecał pisać co tydzień, a ja przyrzekłam na niego czekać. Listy przychodziły regularnie, odpowiadałam na każdy z nich. Moi rodzice tymczasem wypatrzyli dla mnie odpowiedniego kandydata, był bardzo przystojny i bogaty. Zgodziłam się na ślub, chociaż go nie kochałam, pragnęłam wygody i luksusu. Dwa miesiące później byłam już mężatką, nie odpisywałam na listy Antosia, ale on wciąż zgodnie z obietnicą przysyłał swoje. Bałam się jego powrotu, nie wiedziałam jak mu spojrzeć w oczy. Gdy wrócił… wybaczył mi wszystko, chciał ze mną uciec, ale ja byłam zbyt dumna i rozpieszczona, skłamałam, że jestem w ciąży z mężem. Następnego dnia znaleziono ciało Antosia, powiesił się. Niedługo później zmarł mój mąż, okazało się, że był chory. Odziedziczyłam po nim bajeczną fortunę, ale cóż mi z tego? Do dziś żałuję i tęsknię za moim chłopcem. Bello, powinnam wtedy z nim uciec, dziś może byłabym biedna, ale z pewnością szczęśliwa, miałabym u boku ukochanego mężczyznę i może nawet gromadkę dzieci. Moje małżeństwo było największym błędem, nienawidziłam każdego dnia spędzonego z Alfredem. Pewnie myślisz, że to chore i nieludzkie, ale gdy umarł cieszyłam się, bo uwolniłam się z tego toksycznego związku.
-Nie wiem, co powiedzieć- wyjąkałam.
-Nie mów nic, ważne, że mnie wysłuchałaś. Bello, Edward cię kocha, jakże mogłabym go namawiać do ślubu z Carol? Skazałabym go na to, przez co sama przeszłam. Odkąd z tobą jest bardzo się zmienił, po śmierci rodziców zamkną się w sobie, a teraz jest taki radosny i szczęśliwy.
-Dziękuję Heleno- uśmiechnęłam się do kobiety –to, co mi powiedziałaś wiele dla mnie znaczy.
-Dziecko, bardzo mi przypominasz mojego Antosia, tylko, że jeszcze nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo potrzebujesz Edwarda, dlatego boisz się podejmować decyzje, ale to minie już niedługo, jestem pewna.
Ta wypowiedź zbiła mnie z tropu, jak oparzona zerwałam się z krzesła.
-Dobranoc Heleno- rzuciłam i wyszłam. Weszłam do swojego pokoju, postanowiłam się położyć, Edward długo nie wracał, a ja byłam już bardzo zmęczona. Położyłam się do łóżka i zasnęłam. Obudził mnie czyjś oddech, poczułam słodki zapach.
-Edward- wyszeptałam.
-Przepraszam- powiedział –nie powinienem tak wchodzić.
Podszedł do drzwi.
-Edwardzie?
-Tak?
-Czy, hm… czy to by było bardzo, nieprzyzwoite, jeśli poprosiłabym cię, abyś ze mną został? –zapytałam niepewnie.
-Chciałabyś?- zobaczyłam jego uśmiech.
-Tak –odpowiedziałam zawstydzona. Przysunęłam się pod ścianę robiąc Edwardowi miejsce, on cicho wsunął się po moja kołdrę kładąc się na plecach.
-Chodź do mnie- poprosił.
Posłusznie ułożyłam swoja głowę na jego piersi, a on objął mnie ramionami.
-Ślicznie wyglądasz- szepnął.
Zadarłam głowę do góry i w odpowiedzi pocałowałam go w szyję. Westchną cicho.
-Niech tak będzie zawsze- poprosiłam.
-Będzie- obiecał- teraz śpij.
Wtuliłam się w niego mocniej i po raz pierwszy od dłuższego czasu przespałam spokojnie całą noc, bez żadnych majak i dręczących snów.


Obudziłem się wcześnie rano. Z uśmiechem patrzyłem na śliczną twarz mojej Belli, która tak ufnie się we mnie wtulała. Nie potrafiłem sobie wyobrazić jak to było zanim ja poznałem. Z lubością głaskałem ją po policzkach, ramionach i plecach. Wdychałem jej słodki zapach, patrzyłem podziwiając każdy detal ciała.
-Edward- szepnęła przez sen.
Moje serce głośno zabiło, to było cudowne uczucie wiedzieć, że śni właśnie o mnie. Pochyliłem się i pocałowałem ją lekko w usta. Otworzyła oczy cicho wzdychając.
-Dzień dobry, kochanie- po raz pierwszy odezwałem się do niej w ten sposób.
-Powiedz to jeszcze raz- poprosiła z uśmiechem.
- Dzień dobry, kochanie.
-Wystarczy samo kochanie- zaśmiała się radośnie
-Dobrze kochanie- odpowiedziałem zadowolony z jej reakcji –Bells?
-Tak?
-Hm, musisz iść dzisiaj do szkoły?
Westchnęła.
-Edwardzie, dzisiaj mam ostatnie egzaminy, muszę.
Zrobiłem obrażoną minę.
-Więc zobaczymy się dopiero wieczorem?
-Skarbie, już koniec maja, potem jeszcze czerwiec i już mamy całe wakacje tylko dla siebie.
-Wybaczam ci tylko, dlatego, że ładnie mnie teraz nazwałaś.
Zachichotała.
-Czas wstawać- zarządziła i usiadła.
Zbliżyłem swoja twarz do jej. Nabrała powietrza.
-Myślę, że mamy coś jeszcze do zrobienia- szepnąłem.
Musnąłem jej wargi oplatają ramionami w tali, chwyciła mnie za szyję i przyciągnęła do siebie jeszcze bliżej. Zatopiliśmy się w długim, namiętnym pocałunku.
-Bardzo cię kocham- powiedziała.
-Ja ciebie mocniej- zaśmiałem się- czekam na dole- dodałem stojąc już w drzwiach i wyszłem na korytarz.
Dzisiejsza rutyna była szczególnie nieznośna, dobrze, że wszystkie egzaminy miałem już za sobą, bo nie mogłem się na niczym skupić, przed oczami wciąż miałem swoją dziewczynę. Gdy skończyłem zajęcia pognałem szybko do domu jak gdyby to mogło skrócić czas mojego oczekiwania. O szóstej nie mogąc już wytrzymać poszedłem po Bellę do szkoły. Oparty o mur czekałem, aż wyjdzie z budynku. W końcu ją zobaczyłem z westchnieniem ulgi ruszyłem w jej stronę, dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że nie jest sama, rozmawiała… z Tomem, z tym cholernym pajacem, który się do niej zalecał podczas kolacji u Swanów. Stanąłem próbując opanować wszechogarniająca wściekłość. Słyszałem ich rozmowę.
-Bello, wyjeżdżam jeszcze dziś do Stanów, aby kontynuować tam studia, dowiedziałem się, że tu chodzisz do szkoły, miałem chwilę i przyszedłem się pożegnać – mówił chłopak.
-Oh- mruknęła Bella- to może pójdziemy na kawę albo coś?
-Nie mogę, mam tylko kilka minut. Bello, wiem, że masz kogoś, ale to nasze ostatnie spotkanie. Czy…czy mogę cię pocałować?
-Tom, ja… to nienajlepszy pomysł- wydukała moja dziewczyna.
-Przepraszam- rzucił i przywarł do niej ustami.
Gniew we mnie zawrzał napinając nerwy do granic możliwości. Moimi wnętrznościami targała nieopisana zazdrość. Podbiegłem do nich, chwyciłem chłopaka od tyłu i rzuciłam nim o ścianę. Dopadłem go ponownie chwytając jedną ręką za gardło, a drugą uderzając go mocno z pięści w twarz. Drżąc z wściekłości wysyczałem:
-Trzymaj te brudne łapy z daleka od mojej dziewczyny, bo cię zabije skurwielu.
Wstałem, obrzucają go nienawistnym spojrzeniem, gdyby nie to, że Bella stała tuż obok zatłukłbym go jak psa. Wziąłem dziewczynę za rękę i pociągnąłem za sobą.
-Edwardzie- szepnęła cicho.
-Trzeba cię odkazić- warknąłem.
Naparłem na nią całym ciałem przypierając ją do ściany jakiegoś budynku i brutalnie zaatakowałem jej usta. Gorąco odpowiadała na moje pocałunki. Ta czynność pozwoliła mi chodź trochę opanować emocje. Oparłem głowę na jej ramieniu.
-Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać.
Zachichotała. Rzuciłem jej ostre spojrzenie.
-Przynajmniej teraz wiesz, co czułam widząc ciebie z Carol- wyjaśniła.
Syknąłem zmieszany.
-Nie wiedziałem, że to tak mocne uczucie, po raz pierwszy coś takiego czuję.
-Edwardzie- westchnęła- nie ma już Carol, ani Toma, co prawda nie podoba mi się, że w taki sposób zerwaliśmy z nimi kontakty, niepotrzebnie robimy sobie wrogów, ale może to i lepiej.
-Bells, posłuchaj ja rozumiem, że to jest tak nagłe, szanuję twoje decyzje, ale chcę mieć coś, co dawałoby mi poczucie, iż należysz już tylko do mnie.
-Co masz na myśli?- zapytała z niepokojem.
-Przyjmij ode mnie pierścionek zaręczynowy- poprosiłem.
-Mówisz to tak, jakbyś go już miał.
-Ehm- chrząknąłem odwracając wzrok.
-Masz go?!- krzyknęła z niedowierzaniem.
-Czy to takie dziwne? Kocham cię, chcę być z tobą, a ty się zachowujesz jakby ci w ogóle nie zależało- wyznałem.
-Edwardzie, to nie tak- szepnęła przytulając się do mnie, ja po prostu… widzisz byłam już raz zaręczona.
-Co takiego?- zdziwiłem się.
-Chodź, usiądziemy w kawiarni i wszystko ci wyjaśnię.
Kiwnąłem głową na znak zgody, na miejscu rozpoczęła swoją opowieść.
-Pamiętasz jak ci mówiłam, że zanim zamieszkałam u Edmunda i Zofii, mieszkałam u siostry Edmunda?
-Tak, pamiętam- przyznałem niepewnie.
-Widzisz, Amelia była dobrą kobietą, w końcu dała mi dach nad głową, ale hm… była bardzo samotna, nigdy nie miała żadnego mężczyzny, dlatego w pewien sposób po przez moją osobę próbowała spełnić swoje marzenia. W wieku czternastu lat zaręczyła mnie z dziewiętnastoletnim chłopakiem, poznałam go dopiero rok później. I cóż nie przypadliśmy sobie do gustu, ba my się po prostu nie znosiliśmy. On był już w kimś zakochany i ta całą sytuacja stałą się dla nas obojga bardzo trudna. Jego rodzice i Joanna nie zważali na nasze protesty, dlatego on uciekł, przez długi czas nikt nie wiedział, co się z nim dzieje. Dopiero po śmierci Joanny się do mnie odezwał, to było jakieś pół roku temu, wszystko sobie wyjaśniliśmy, w gruncie rzeczy to naprawdę fajny chłopak, ale my nic do siebie nie czuliśmy. Wtedy był już po ślubie, co prawda nie z tą dziewczyną, w której był zakochany na początku, ale mimo wszystko…No i nie wiem, po prostu został mi po tym wszystkim jakiś uraz.
Wzruszyłem ramionami.
-Powinnaś mi była o tym powiedzieć- rzuciłem.
Masz racje- przyznała- przepraszam.
-To nic- uśmiechnąłem się- ale teraz przynajmniej lepiej cię rozumiem, to wywarło na ciebie jakiś wpływ, tylko, że z nami jest inaczej, kochamy się. A to by była tylko taka małą deklaracja, poczekam, aż będziesz gotowa, wtedy dasz mi znać i pomyślimy o ślubie. Na razie…to tylko mały pierścionek.
Zaśmiała się.
-Nie masz zamiaru odpuścić?
-To znaczy, że się zgadzasz?- patrzyłem na nią z nadzieją.
-Tak- uśmiechnęła się.
Sięgnąłem do kieszeni. Zmarszczyła czoło.
-Ty chyba nie…
-Czemu nie?
-Edwardzie! Zwariowałeś? Tu są ludzie!
Wybuchłem śmiechem.
-Niech wiedzą, niech wszyscy wiedzą.
Wstałem z krzesła i ukląkłem na jedno kolano przed moją Bellą. W kawiarni zapadła cisza jak makiem zasiał, wszystkie twarze były zwrócone w naszą stronę.
-Bello- patrzyłem prosto w oczy zarumienionej z przejęcia dziewczyny- może to nienajlepsze miejsce, jednak nie mogę już dłużej czekać. Kocham cię całym sercem i duszą. Każda sekunda bez ciebie wydaje się być stracona, dlatego chciałbym cię mieć przy sobie bez przerwy. Czy zostaniesz moją narzeczoną?
Dopiero teraz poczułem niepewność? A co jeśli zmieniła zdanie? Jeśli odmówi? Jeśli jednak mnie nie chce? Co zrobię? Na jej twarzy wykwitł najpiękniejszy uśmiech.
-Tak- szepnęła drżącym głosem.
Wsunąłem pierścionek na jej palec, po czym wstałem biorąc ją w ramiona i złożyłem pierwszy pocałunek na ustach mojej narzeczonej. Wszyscy obecni w kawiarni zaczęli klaskać, jakieś kobiety ocierały ze wzruszenia oczy. Ja patrzyłem z dumą na tulącą się do mnie Bellę. Po chwili podbiegł do nas rozradowany właściciel kawiarni, no tak zrobiliśmy mu dobrą reklamę.
-Wszystkiego najlepszego- wysapał szczęśliwy, przez chwilę miałem wrażenie, że przejął się bardziej niż ja i Bella razem wzięci- kawa i pączki z lukrem na koszt firmy.
Wybuchliśmy śmiechem.
-Pączki z lukrem, coś ci to mówi?- zapytała uśmiechnięta Bella.




To jedna część tego rozdziału, aczkolwiek nie miałam już siły przepisać na kompa reszty. Druga część (jeśli dam radę) pojawi się jutro, a jak nie to w następnym tygodniu. Yo ho!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez illiss dnia Czw 15:39, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 20:15, 21 Mar 2009 Powrót do góry

Jak miło, że nowy rozdział i jeszcze milej że jutro może być następny^^
Oczywiście znowu czuję się miło zakoczona rozwojem akcji. Zazdrosny Edward i rzucający się na Belle mmm:D
Bardzo mi się podobały oświadczyny, rozmowa Belli z Heleną również.
Mam jednak jakieś złe przeczucia, że ten rozdział to taka cisza przed burzą. Ale mam nadzieję, że to tylko takie mylne wrażenie ;]
Styl jak zwykle wspaniały ^^
Pozdrawiam i życzę jutro dużo czasu na przepisywanie;D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Sob 21:35, 21 Mar 2009 Powrót do góry

Ach... Nareszcie...
Nareszcie nowy rozdziła i zaręczyny.
Trochę mnie ten Tom wkurzył, a reakcja Eda nieco zaskoczyła. Konkretnie chodzi o słowo "skurwielu". Nie jestem pewna, czy 100 lat temu znali takie słowo...
Zastanawiam sie , czy coś się jeszcze spiepszy, a jeśli tak, to co...
Myślę, że jeszcze jest co wyjaśniać. Na przykład wizje. Moze oboje przypomną sobie przeszłą przyszłość. Przeszła przyszłość... nie wiem jak to inaczej nazwać.
Ciekawią mnie też losy Carlisla i Esme. Możenapisałabyś o tym chociaż jakiś krótki fragment?
WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
illiss
Człowiek



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:27, 26 Mar 2009 Powrót do góry

13.2

Byłam taka szczęśliwa. Nie sądziłam, że tak dobrze będę się czuła w swojej nowej roli. Trzymając się za ręce, weszliśmy z Edwardem do domu. Helena szybko zauważyła nasze podekscytowanie.
- Zaręczyliście się! - rzuciła oskarżycielskim tonem i wybuchła śmiechem - Musimy wydać przyjęcie, zaprosić gości, przygotować stroje, jedzenie, muzykę. Ach! Tyle pracy.
- Heleno? Jakie przyjęcie? O czym ty mówisz? - przestraszyłam się.
- Bello, nie wywiniesz się – zastrzegła - to nasza rodzinna tradycja, każde zaręczyny obchodzimy bardzo hucznie.
- Ale…
- Chyba nie sądzisz, że taka rodzina jak nasza może ot tak przepuścić taką okazję na bal - oburzyła się.
Edward popatrzył na mnie bezradnie, lekko się uśmiechając. Westchnęłam zrezygnowana.
- To w końcu przyjęcie czy bal? - zapytałam.
- Wszystko jedno - żachnęła się ciotka - mamy mnóstwo pracy. Bello, wypada zaprosić twoje wujostwo, przyjaciół i znajomych, moich i Edwarda również.
W ten sposób rozpoczęło się moje małe piekło. Ciągłe przymiarki, wypisywanie zaproszeń i cała masa innych niezbędnych czynności doprowadzała mnie do białej gorączki. Helena szybko zauważyła, że łatwiej się odprężam i ulegam w towarzystwie mego lubego, dlatego też spędzaliśmy razem niemal każdą chwilę, rozstając się jedynie na czas lekcji. Dwa tygodnie później wszystko było już gotowe. W piątek wieczorem padłam zmęczona na łóżko. Doskonale zdawałam sobie sprawę, iż sobota będzie dla mnie bardzo ważnym dniem. Usłyszałam jak do pokoju wkrada się Edward i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Dobrze, że to już jutro - sapną, kładąc się obok mnie - jestem wykończony tą sytuacją.
Zaśmiałam się, przytulając do niego.
- Boję się trochę – wyznałam - będzie Carol, wujkowie, Krzysztof z Ewą i ci wszyscy twoi znajomi i ciotki Heleny.
- Poradzisz sobie - powiedział mocnym tonem - zresztą będę przy tobie.
- Tak się zastanawiam, jeszcze tylko tydzień do wakacji i co potem?
- Myślę, że zaczniemy szukać domu, trochę odpoczniemy…
- Edwardzie - przerwałam mu.
- Zaczekaj - poprosił, całując mnie we włosy - jeśli dalej obstajesz przy tej pracy, to rozumiem, myślę, że ja też czegoś sobie poszukam, ale z domem nie rób problemów i tak go kupię.
- Potwór - szepnęłam, chwytając go za szyję.
Z zadowoleniem wciągnął mnie na siebie. Nabrałam powietrza. Edward wsunął swoje dłonie w moje włosy. W skupieniu, z wielką dokładnością badał swoimi ustami każdy centymetr mojej twarzy, ja oddawałam się temu z ochotą.
- Musimy się wyspać - szepnął w końcu - jutro będziemy potrzebowali dużo sił.
Westchnęłam cicho.
- Znów masz te sny? - zapytał.
- Niestety- odpowiedziałam - Edwardzie, nie mówię tego na głos, ale wiem, że i ty czujesz, iż dzieje się coś złego. Mam wrażenie, że tak mało czasu nam zostało.
- Dlatego musimy go wykorzystać jak najlepiej. Cieszmy się tym, co jest i tak na resztę nie mamy wpływu.
Gdyby to jeszcze było takie łatwe. Gdy następnego dnia obudziłam się z samego rana, Edward spał w najlepsze. Ubrałam się po cichu i poszłam do kuchni. Tam od dobrych kilku godzin uwijały się wynajęte kucharki. Przy stole, w rogu pomieszczenia siedziała ciotka Helena, kiwnęła na mnie abym usiadła obok niej.
- Dzień dobry, Heleno - przywitałam się.
- Witaj dziecko - miała wyśmienity humor - już wszystko zapięte na ostatni guzik, całość odbędzie się w ogrodzie. Nawet deszcz by nam nie przeszkodził, tak jesteśmy zorganizowani, a w razie czego zawsze możemy przenieść się do domu. Niedługo przyjedzie moja dobra znajoma i się tobą zajmie, będzie idealnie. Dokładnie o północy ogłosimy zaręczyny twoje i Edwarda. Jak w bajce.
Wybuchła śmiechem. Wszystkie moje zmartwienia wyparowały, gdy do pomieszczenia wszedł Edward. Jeśli on się cieszy z tego wszystkiego, to dlaczego ja bym nie miała?
- Dzień dobry, Bello - pocałował mnie w policzek - witaj ciociu - dodał i usiadł obok mnie.
- Edwardzie! - krzyknęła kobieta - Właśnie zaczęłam wszystko objaśniać Belli, dokładnie o północy ogłosimy wasze zaręczyny, potem uroczysty taniec. Już to widzę, te wszystkie zazdrosne spojrzenia. Carol, chyba pęknie ze złości. To będzie wspaniały wieczór.
Chichotaliśmy z Edwardem jak szaleni, Helena była tak podekscytowana, że nasze zdenerwowanie w porównaniu do jej nie znaczyło nic. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- To na pewno Elżbieta - zauważyła ciotka - Edwardzie punktualnie o trzeciej masz być gotowy. Bello, chodź, trzeba się tobą zająć.
Zrezygnowana wyszłam za Heleną. Co one zamierzają ze mną robić przez tyle godzin?! Na korytarzu czekała na nas kobieta około trzydziestki. Zdecydowanie przestraszyła mnie jej duża torba, którą trzymała w ręce. Zauważyła mój wzrok.
- Bella? - zapytała.
- Tak - odpowiedziałam.
Postała mi ciepły uśmiech.
- Jestem, Elżbieta. To nie będzie, aż takie straszne – zapewniła - Heleno, gdzie mogę się nią zająć?
- Idźcie do sypialni Belli.
Na miejscu Elżbieta zarządziła:
- Weź szybką kąpiel i wróć tu w szlafroku, ja w tym czasie wszystko przygotuję.
Tak też zrobiłam. Kiedy znalazłam się z powrotem w pokoju, patrzyłam na tony kosmetyków, które przytaszczyła ze sobą kobieta.
- Siadaj - zaśmiała się, wskazując mi krzesło.
Kolejne kilka godzin musiałam siedzieć bez ruchu, poddając się najróżniejszym operacjom. Czas dłużył się niemiłosiernie. W końcu mogłam wstać i założyć suknie.
- Wyglądasz doskonale - oznajmiła Elżbieta, patrząc na mnie z dumą - Edward padnie z wrażenia, nie wspominając już o gościach.
Spojrzałam w lustro i aż się zachłystnęłam z wrażenia. Po tych wszystkich zabiegach mogłam konkurować nawet z Carol. Spoglądałam na młodą dziewczynę z delikatnym makijażem w długiej, prostej, czarnej sukni. Byłam…ładna.
- O, Boże - wydukałam.
- Chodź - kobieta pociągnęła mnie za rękę - jesteśmy spóźnione całe pięć minut.
Weszłyśmy do salonu, gdzie czekali na nas Edward i Helena. Mój narzeczony patrzył na mnie oszołomiony, podszedł do mnie i objął w talii, przyciągając do siebie.
- Jesteś śliczna - szepnął mi do ucha.
- Chyba nie wypada abym powiedziała ci to samo? - zapytałam.
Uśmiechnął się łobuzersko.
- Uważasz, że jestem śliczny?
Zaśmiałam się, mrużąc oczy.
- Oczywiście, jesteś najśliczniejszym i najsłodszym mężczyzną na ziemi.
Uniósł brew.
- Ale nie zniewieściałym czy maminsynkiem?
- W żadnym wypadku.
Elżbieta i Helena patrzyły na nas uśmiechnięte. Zarumieniłam się, zdając sobie sprawę, że słyszały naszą wymianę zdań. Wkrótce zaczęli pojawiać się goście. Całe tłumy ludzi, których widziałam po raz pierwszy. Nie uszło mojej uwadze jak wiele dziewcząt spoglądało na mnie z nieukrywaną złością. W tłumie zauważyłam Anie i Henryka.
- Wiedziałam - krzyknęła dziewczyna, podchodząc do nas - oj Bello - zaśmiała się - to było pewne od samego początku, że ty i Edward ze sobą będziecie, niepotrzebnie się tak upierałaś.
Jęknęłam, że też to okropne stworzenie musiało mi teraz o wszystkim przypominać.
- Dziękuję, za to z pączkami - powiedział Edward do dziewczyny.
- Nie ma sprawy.
- To, kiedy wasz ślub? - zapytałam.
- W lipcu- odpowiedział Henryk - musicie się pojawić.
- Na pewno będziemy- zapewniłam.
- Wybaczcie - rzucił Edward - musimy przywitać resztę gości - wyjaśnił, ciągnąc mnie za rękę.
Gdy zrozumiałam o co mu chodziło on ścisnął moją dłoń.
- Tak trzeba - szepnął kojąco - nie bój się, będzie dobrze.
Podeszliśmy do grupy ludzi.
- Witajcie - rzuciła chłodno Zofia.
- Cieszę się, że was widzę - uśmiechnęłam się, patrząc po kolei na ciotkę, wujka Edmunda, Carol i rodziców Toma. Tych ostatnich zdecydowanie się nie spodziewałam, z ulgą pomyślałam o tym, że nie spotkam ich syna.
Cała piątka obrzucała mnie wrogimi spojrzeniami. Z Carol wręcz kipiała złość. Ścisnęłam mocno dłoń Edwarda.
- Jak firma Edmundzie? - zapytał mój luby.
- Och, interesy idą bardzo dobrze – wyjawił - pozwolicie, że przywitamy się z Heleną?
- Oczywiście – zapewniłam - chyba nigdy mi nie wybaczą - mruknęłam, gdy odeszli.
- Kochanie, to wyłącznie ich problem, ani ty, ani ja nigdy nie zrobiliśmy im nic złego. Jeśli nie chcą nawet z nami rozmawiać, to ich wybór, pomijając fakt, że to duży brak kultury z ich strony.
- Dobrze, że mamy to już za sobą - szepnęłam, opierając głowę na jego ramieniu.
Przyjęcie przebiegało zgodnie z planem Heleny. Edward na szczęście nie odstępował mnie na krok, przedstawiając coraz to innym ludziom. Miałam za złe ciotce, iż nie uprzedziła mnie, że pojawi się tylu gości. I to jakich. Największe szychy naszego miasta, ale w sumie czemu się dziwić, przecież właśnie w takiej sferze obracali się Masenowie. Po raz pierwszy dopadły mnie wątpliwości, czy aby na pewno ja tu pasuję.
Około ósmej zabrzmiały pierwsze takty muzyki.
- Czy mogę prosić? - zapytał Edward z błyskiem w oku.
Podałam mu dłoń, tak dawno razem nie tańczyliśmy. Weszliśmy na specjalnie zamówiony parkiet, który ustawiono na środku ogrodu. Z podziwem patrzyłam na wszystko, co nas otaczało. Po zmroku zapalono lampiony, rzucające zieloną poświatę, robiły niesamowite wrażenie. Z zadowoleniem wirowaliśmy wśród wielu innych par.
- Odbijany - usłyszałam za plecami rozbawiony głos.
- Krzysztof! Jesteś! - Rzuciłam mu się na szyję.
- Jasne. - Parsknął śmiechem. - Jak mógłbym opuścić coś takiego?
- Co u ciebie i Ewy? – zapytałam, spoglądając na dziewczynę, która właśnie tańczyła z Edwardem.
- U nas w porządku – zapewnił - ale cóż nie spodziewałem się, aż tak chamskiego zachowanie ze strony rodziców.
- Co się stało? - przestraszyłam się.
- Oświadczyli mi, że albo zerwę z Ewą wszelkie kontakty, albo się mnie wyrzekną. W końcu mnie wydziedziczyli. Próbowałem z nimi rozmawiać, ale bez skutku. Nie utrzymujemy ze sobą kontaktu. Zresztą to mnie nic nie obchodzi. Jak mógłbym zostawić Ewę? Zwłaszcza teraz, jest w ciąży.
- Tak mi przykro – szepnęłam - to znaczy, ze względu na twoich rodziców – wyjaśniłam - nie na dziecko.
Zaśmiał się.
- Cóż, będzie ciężej, ale poradzimy sobie.
- A co z waszym ślubem? - zapytałam.
- Wiesz - zmieszał się - właściwie to już go wzięliśmy, nie stać nas było na wesele, więc zorganizowaliśmy tylko małą uroczystość, chciałem abyś była, ale nie wiedziałem gdzie jesteś. Przepraszam.
- Och – jęknęłam - to moja wina, powinnam cię była powiadomić. W każdym razie wszystkiego najlepszego.
- Dzięki - twarz mu się rozjaśniła - ale teraz już się nie wywiniesz, będziesz matką chrzestną.
- Z chęcią.
- Chodźmy do nich - prychnął Krzysztof - nie sądziłem, że będziesz taka niegrzeczna. Uciekasz z domu. Zaręczasz się z chłopakiem mojej siostry.
- I kto to mówi? - zachichotałam.
- Opiekuj się nią dobrze - powiedział Krzyś poważnie, podając moją dłoń Edwardowi - chyba, że chcesz mieć ze mną do czynienia.
- Krzyś! - jęknęłam.
- No co? - obruszył się - Ale na marginesie, to dałeś popalić Tomowi.
- Skąd wiesz? - zdziwił się Edward.
- Znamy się z Tomem jakiś czas, powiedział mi o wszystkim. Nie powiem, był wściekły. Ale dobrze, że załatwiłeś to od razu, on ma e… słabość do zajętych dziewczyn.
Edward spojrzał na mnie triumfalnie. Wywróciłam oczami.
- Dobra, przyznaję nie był taki w porządku. - Nawiązałam do naszej rozmowy, którą przeprowadziliśmy jakiś czas temu na temat Toma, cóż czułam się wtedy w obowiązku stanąć w obronie chłopaka, kiedy Edward go bezpodstawnie oskarżał, zwłaszcza, że to przez mnie został pobity. - Co u niego?- zwróciłam się do Krzysztofa.
- Wszystko w porządku, studiuje, pracuje, nawet zęby sobie wprawił.
- Zęby? - zdziwiłam się.
- No, Edward mu kilka wybił.
- Żartujesz?
Ryknął śmiechem, Ewa mu zawtórowała.
- Oj, Bello, jesteś za bardzo łatwowierna.
- Edward, trzymaj mnie, bo zaraz mu coś zrobię - syknęłam udając obrażoną.
Mój luby wykorzystał okazję i szybko objął mnie w talii.
- Musimy iść – szepnął - już prawie północ.
- Tak szybko? - zdziwiłam się.
Kiwnął głową.
- Dobrze się bawisz? - zapytał.
- Oczywiście - pocałowałam go w policzek - przecież jestem z tobą.
Uśmiechnął się.
- Dobra odpowiedź.
Muzyka przestała grać, weszliśmy na podest.
- Dobry wieczór - zwrócił się Edward do patrzących na nas gości - chciałem jeszcze raz przywitać wszystkich i podziękować za przybycie. Większość z was zna powód naszego przyjęcia, ale chciałem oficjalnie przedstawić wszystkim moją narzeczoną, Bellę Swan.
Spojrzał na mnie z uśmiechem. Wtedy stało się coś niespodziewanego. Moje serce przeszył ogromny ból, ciałem zawładnęła fala dziwnego cierpienia. W głowie widziałam znajome twarze, wykrzykujące niezrozumiałe słowa. Dysząc oparłam się o Edwarda, zaciskając mocniej oczy.
- Bello - słyszałam jego przerażony głos - co się dzieje?
Łkałam bezgłośnie, czując nieprzyjemne dreszcze na całym ciele.
- Edwardzie, szybko. Musimy zostać sami. Zabierz mnie stąd. To już koniec - wyszeptałam ostatkiem sił.
Zaczynałam wszystko rozumieć, przypominać sobie. Dziwne wspomnienia układały się w logiczną całość, Edward wziął mnie na ręce i przecisnął się przez tłum ludzi, niosąc mnie do domu. Znaleźliśmy się w moim pokoju, położył mnie na łóżku i zamknął drzwi na klucz.
- Pokarz mi - jęknął, przyciskając moje dłonie do swojej twarzy.
W jakiś dziwny sposób pozwoliłam, aby moje myśli były dla niego widoczne. Nie wiem jak długo to trwało, w końcu usiadłam na łóżku.
- Dlaczego? - szepnął Edward, przytulając mnie do siebie.
- Zanu, nasz oszukał, wykorzystał.
- Co teraz?
- Musimy wrócić, twoja rodzina cierpi przeze mnie.
- Ale…jak?
- Edwardzie, mój ojciec od początku wiedział, że moja osobowość jest zbyt silna. Prędzej czy później musiałam sobie przypomnieć kim jestem, zresztą spójrz na mnie, znów wróciła do swojej pierwotnej postaci.
Patrzył na mnie zaszokowany zmianami, jakie we mnie zaszły w tak krótkiej chwili.
- Moje zdolności…to wszystko wróciło – wyjaśniłam - przeniosę nas z powrotem do naszych czasów, ale tam znów będziesz wampirem - spojrzałam na niego uważnie - jeśli chcesz możesz tu zostać, zrozumiem. Zapewnie ci bezpieczeństwo, ale nie potrafię sprawić abyś o mnie zapomniał, nikt nie będzie mnie pamiętał po za tobą, pokochałeś mnie, dlatego moje zdolności na nic się nie zdadzą.
- Jak mógłbym chcieć o tobie zapomnieć? - dotknął mojej twarzy - Jesteś dla mnie wszystkim, pójdę za tobą wszędzie. Mnie tu nie powinno już być, wróciłem tylko dlatego, że miałem nadzieję, iż tu będziemy mogli być razem. Kocham cię, Bello, w każdym miejscu, czasie i postaci.
- Ja też cię kocham Edwardzie – wyznałam - ale teraz nie mam pewności co się ze mną stanie. Przywrócę twojej rodzinie i tobie normalne życie za wszelką cenę. Nie powinniście mnie nigdy poznać, to z mojej winy twoja rodzina teraz cierpi. Musisz mi przyrzec, że będziesz żył i nie zrobisz nic głupiego, jeśli będę musiała zginąć albo odejść, nie wolno ci się zabić. Przyrzeknij mi - zażądałam.
- Ale, Bello… - zaczął.
- Edwardzie, dla samobójców nie ma miejsca w Niebie, nie będę w stanie ci pomóc, jeśli dostaniesz się do Piekła. Zrobię wszystko, aby być z tobą, ale bezpieczeństwo twoje i twojej rodziny jest najważniejsze. Jeśli mnie zabraknie, chcę mieć pewność, że postarasz się żyć szczęśliwy, może kogoś pokochasz.
- To nie możliwe, zawsze będziesz istniała dla mnie tylko ty.
- Edwardzie - poprosiłam.
- Przyrzekam ci - westchnął zrezygnowany - przyrzekam, że spróbuję.
- Dziękuję - szepnęłam i pocałowałam go po raz ostatni w tym miejscu i czasie.
Objął mnie mocno ramionami, oparłam głowę na jego torsie.
- Zamknij oczy - poleciłam robiąc to samo - wracamy.
Zanu, zawołałam w myślach, bądź gotowy.


Otworzyłam oczy. Staliśmy w komnacie Zanu. Spojrzałam na Edwarda. Tak, znów był wampirem. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie robi mi to żadnej różnicy. W każdej postaci był równie pociągający, chodź w nieco inny sposób.
- Bello - zawołał Zanu - wróciłaś!
Popatrzyłam na niego ironicznie, jego gierki robiły się już co najmniej nudne.
- Wezwij, Cullenów - zażądałam.
Uczynił to z uśmiechem. Przerażona przyglądałam się Esme i Carlislowi. Widziałam jak straszne piętno na nich odciśnięto, potrafiłam odgadnąć, gdzie przebywali przez ten czas.
- Jak udało ci się bezkarnie przetrzymywać ich w Piekle przez osiemnaście lat? - zapytałam ze zgrozą.
- Och, sami się zgodzili - wyjawił demon.
- Dlaczego? - drążyłam.
- Ich dusze w zamian za szczęście twoje i Edwarda.
Bezradnie oparłam się głową o mojego lubego. Czy nasza miłość musiała tak drogo kosztować? Jak mogłam być taka głupia i uwierzyć z bezinteresowność Zanu, a tym samym skazując własną matkę i jej męża na lata bólu i cierpienia w najgorszej z możliwych postaci.
- Po co to wszystko? - wyszeptałam.
- Chciałem ci dać lekcję. Chyba nie sądzisz, że tak łatwo się ciebie wyrzeknę?
Zmrużyłam oczy, ściskając mocno dłoń Edwarda, wiedziałam co oznaczają słowa mego ojca.
- Co mam zrobić, abyś oddał dusze Esme i Carlisla i pozwolił Cullenom wrócić do normalnego życia.
Musiałam ich ratować za wszelką cenę, zwłaszcza Edwarda.
- Bello, chcę abyś zrozumiała, że twoje miejsce jest przy mnie, zawsze tak będzie. Dopóki nie zapomnisz o Edwardzie i jego rodzinie nie będziesz mi oddana całkowicie. Zwrócę im dawne życie, ale będziesz musiała przez tysiąc lat spłacać swoją zdradę. Cullenowie przez ten czas o tobie zapomną. Są tylko wampirami. Edward pokocha kogoś innego. Jeśli i wtedy nie zrozumiesz swego błędu wrócimy do tej sprawy.
- Przyrzeknij mi, że zrobisz to, co mówisz, a twoje decyzje nie mają drugiego dna jak poprzednio.
- Przysięgam.
- Edwardzie - spojrzałam na niego - pamiętaj, co mi obiecałeś.
Czułam jak serce mi pęka, widziałam go być może po raz ostatni, z mojej winy będzie cierpiał.
- Bello - objął mnie - nie potrafię bez ciebie żyć, nie chcę nikogo innego, będę na ciebie czekał.
- Nie, Edwardzie - wzięłam jego twarz w swoje dłonie - spróbujesz o mnie zapomnieć jeśli poznasz kogoś innego, tak jak mi obiecałeś. Może kiedyś my… - zadrżałam - jeśli nie to pamiętaj, że to ty obudziłeś moje serce, już zawsze będzie należeć do ciebie. Jesteś moim promieniem w ciemności - wyszeptałam mu do ucha – Zanu - krzyknęłam próbując ukryć przed Edwardem swój ból - odeślij ich.
I zniknęli wszyscy. Wszyscy oprócz…Rosalie.
- Okłamałeś mnie?! - krzyknęłam.
- Rosalie, sama zdecydowała o swoim losie - wyjaśnił.
Spojrzałam wściekła na wampirzycę.
- Tysiąc lat – rzuciła - a potem wrócę do Emmetta i dam mu dziecko.
Do cholery, co ten durny demon ma z tymi tysiącleciami? Jak ona mogła się dobrowolnie na coś takiego zgodzić?! Zdawał sobie sprawę z tego, co ją czeka?!
- Jesteś głupia – warknęłam - Emmett nie próbował cię nakłonić do zmiany zdania?
- Wiedział, że jeśli w grę wchodzi dziecko, to jego prośby na nic się nie zdadzą.
- I jesteś pewna, że warto? - zapytałam.
Uśmiechnęła się.
- Oczywiście.
- Co mam robić? - zwróciłam się do ojca.
- To, w czym jesteś najlepsza, zabijać anioły.



KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

Za błędy przepraszam, tekst sprawdziłam tylko powierzchownie bo dziś czwartek i nie mam za dużo czasu, a chciałam to dodać jak najszybciej więc wybaczcie :D

Hmm..liczę na taką ogólną ocenę tego rozdziału i całej części pierszej, jeśli macie dla mnie jakieś wskazówki, uważacie, że coś powinnam poprawić, albo coś was denerwuje to mi napiszcie :P, aby druga część była przyjemniejsza. Druga część będzie miała prawdopodobnie 12 rozdziałów + epilog. I na tym będzie koniec. Yo ho!


EDIT

Poprawione jeszcze przeze mnie, na tyle na ile byłam w stanie i ile sama potrafię Wink Mam nadzieję, że nie jest najgorzej. Liczba rozdziałów trochę się zmniejszyła, będzie to 9 + epilog, w najgorszym razie 8 + epilog na pewno nie mniej. Pzdr.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez illiss dnia Sob 17:28, 11 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
werciku16
Człowiek



Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Polski

PostWysłany: Czw 19:53, 26 Mar 2009 Powrót do góry

Powiem jedno:WOW!!!!! Ja się nie spodziewałam takiego obrotu sprawy..ten Zanu to jest pofajdany! I co 1000 lat bez Edwarda?! Ja bym osobieście tego nie przeżyła. Juz nie mogę się doczekac kolejnych części. WENY!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
monnallisa
Nowonarodzony



Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: warszawa

PostWysłany: Czw 20:00, 26 Mar 2009 Powrót do góry

ciekawie ciekawie zaczyna się robić...
coraz więcej komplikacji

Szkoda tylko, że strasznie szybko akcja się toczy, z tego rodziału można było zrobic dwa labo trzy.
Lepiej by było opisać powoli jak sobie Bella przypomina przeszłość.

Jakoś dziwnie było z tym jak Edward czytał w jej myślach.
Rozumiem że to za sprawą zdolności Belli, ale przypomniała sobie o przeszłości raptem 10 sekund wcześniej.


Życzę veny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin