|
Poll :: Mam tłumaczyć dalej? |
tak |
|
95% |
[ 46 ] |
nie |
|
4% |
[ 2 ] |
|
Wszystkich Głosów : 48 |
|
Autor |
Wiadomość |
izka89
Człowiek
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 19:33, 26 Lis 2010 |
|
Rozdział 21
Trudny wybór
Głęboko zamyślona siedziałam w naszym ogromnym ogrodzie. Już prawie od godziny tu byłam, z komórką w ręce i burzą uczuć w sobie. Nie wiedziałam, czy postępuje słusznie, ale z drugiej strony… czy w tej walce jest jakaś zła droga?
Westchnęłam ciężko, słysząc pozostałych w środku domu. Alice i Emmet bawili się z Terrą, która do tego czasu stała się ważnym członkiem rodziny. Myślałam również o grze Edwarda… gdyby nie dotarła do mych uszu, dłużej tkwiłabym w ogrodzie. Jego muzyka dodała mi spokoju i siły, by zdecydować, co jest najważniejsze.
Zanim wymknęłam się z domu, oznajmiłam, że chcę pomyśleć. Nie dodałam, że nad tym, jak ich ocalić. Będąc tutaj, usłyszałam, jak Esme nagle wybucha śmiechem… To pchnęło mnie do działania. Wybrałam numer, którego nie mogłam zapomnieć. Oczywiste było, że się denerwowałam. Dźwięk w słuchawce zadźwięczał raz, drugi… trzeci.
- Słucham? – Tak dobrze znałam ten głos. Jeszcze raz głęboko odetchnęłam.
- Cześć Jacob.
Na kilka sekund zapadła cisza.
- Czego chcesz, Bella? – zapytał ostro, jednak nie dałam się przestraszyć.
- Twojej pomocy.
- Dlaczego miałbym ci pomagać? Jesteśmy wrogami, pamiętasz?
- Pomyślałam, że może zainteresuje cię wiadomość, że Victoria zamordowała dwa dni temu uczniów! – Znów nastała cisza.
- Wiesz o tym. – To nie było pytanie, lecz stwierdzenie.
- Oczywiście, że wiem. Chodzili do mojej szkoły i to ja ich znalazłam. – dodałam cicho. Boleśnie przypomniałam sobie o poprzednim dniu, o pogrzebie. Szkoła przedstawiała przytłaczający obraz. Uczniowie ubrani na czarno, na podwórzu słychać było żałobną muzykę, niektórzy wymagali podtrzymywania…
Wszędzie można było słyszeć płacz, a to było nie do zniesienia.
Nawet Lauren wyglądała na załamaną i naprawdę było mi jej żal. Zanim zjawiła się Victoria, myślałam, że naprawdę jej nienawidzę. Jednak Lauren była przy rudowłosej błahostką! Gardziłam tą wampirzycą i darzyłam najgłębszą nienawiścią. Nie pragnęłam niczego bardziej, jak zobaczyć otaczające ją płomienie…
Zadrżałam… Ta furia przerażała mnie ciągle na nowo.
- Przykro mi. – Słowa Jacoba przedarły się przez moje myśli. Nie zareagowałam na to, lecz od razu przeszłam do sedna.
- Jake, musimy znaleźć rozwiązanie… Ona nie może tak po prostu umknąć!
- …To się nie stanie.
- Musimy się spotkać. Moja rodzina i wy.
- Bello, to zbyt ryzykowne. Najmłodsi nie potrafią jeszcze nad sobą panować. To zbyt niebezpieczne dla ciebie… dla nich.
- Mogę nas ochronić, już zapomniałeś? – jego śmiech, przywołał uśmieszek na mej twarzy.
- Tego na pewno nie zapomnę. Sama cały dzień bolała głowa.
- To była konieczność. – Śmiałam się, jednak szybko znowu spoważnieliśmy.
- Bardziej niebezpieczne będzie dla nas wszystkich, jeżeli Victoria nie przestanie polować… Proszę, spróbuj przekonać pozostałych. Żadne z nas, wampir ani wilkołak nie może jej sam powstrzymać… Nadszedł czas, byśmy działali razem!
- Spróbuję z nimi porozmawiać. Jesteś pewna, że przekonasz swoją rodzinę?
- To się zaraz okaże.
- Do zobaczenia. – Rozłączył się.
Wstałam i ruszyłam w stronę domu… Teraz musiałam się tylko zastanowić, jak im to ostrożnie przekazać.
- Co zrobiłaś?! – Głos Edwarda brzmiał spokojnie, jednak wyczułam w nim gniew.
- Zorganizowałam spotkanie. Edwardzie, to jedyne wyjście.
Tym razem zareagował Carlisle.
- Jesteś pewna, że potrafią nad sobą panować?
Krótko zastanowiłam się nad odpowiedzią:
- Nie. – Nie chciałam ich okłamywać. Lepiej, by byli świadomi niebezpieczeństwa, niż gdybym zaprowadziła ich nieprzygotowanych. – Jednak mogę ich odeprzeć. Już raz to zrobiłam. I jeżeli do tego dojdzie, będziemy mieli wystarczająco czasu, by uciec.
- Carlisle – Rosalie mi przerwała i pomyślałam, że się sprzeciwi. – Potrzebujemy wilków tak, jak oni nas. A poza tym… - uśmiechnęła się do mnie – widzieli, jak silna jest Bella. Będą się powstrzymywać.
W pokoju zapanowała cisza. Wreszcie Carlisle westchnął:
- Gdzie i kiedy ma być spotkanie?
- Ale Carlisle… - Edward chciał zaprotestować, ale mężczyzna podniósł rękę, by go uciszyć.
- Edwardzie, Bella i Rose mają rację. Potrzebujemy ich. Tu nie chodzi tylko o życie ludzi, ale też o Belli i twoje. Ona chce zemsty za wszelką cenę.
-… to samobójstwo – wyszeptał. Położyłam mu dłoń na policzku i spojrzałam w oczy:
- Wszystko będzie dobrze, zaufaj mi. – Uśmiechnęłam się.
- Tobie ufam, kochanie, ale im nie. – Wyglądał na smutnego i również to poczułam. Wszyscy się martwiliśmy, jednak nie można było tego uniknąć.
- Gdzie oni się podziewają? – Nerwowo przestępowałam z nogi na nogę. Już od pół godziny czekaliśmy na wilki. Miałam tylko nadzieję, że Jacobowi się udało…
- Nadchodzą… - Wyszeptał Edward. Błyskawicznie spojrzałam tam gdzie on. Ciemne cienie kierowały się w naszą stronę. Nadszedł czas. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Perunia
Człowiek
Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 50 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 23:23, 26 Lis 2010 |
|
jak ja się stęskniłam za tym opowiadaniem
cieszę się że zdecydowałaś się powrócić do tłumaczenia i mam nadzieję ze się nie poddasz. Już wcześniej zauważyłam , że parę ff po niemiecku jest naprawdę dobra, niestety mało osób je tłumaczy. Dlatego pokłony za takie super tłumaczenie.
Dużo czasy i weny przy tłumaczeniu i czekam niecierpliwie na nowe rozdziały |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
izka89
Człowiek
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 23:14, 05 Sty 2011 |
|
Rozdział 22
Spotkanie
Staliśmy naprzeciw siebie. Jake, Sam, Embry a obok Quila najmłodsi: Dave i Otis. Obaj byli swoimi przeciwieństwami. Dave miał niewiarygodnie jasną skórę (nie aż tak, jak nasza, ale jednak nietypową) i jasnoblond włosy, które zaczesał do tyłu. Natomiast Otis miał krótkie czarne włosy i ciemną karnację. Jednak ich spojrzenie stanowiło o ich jedności. Zimne, zdecydowane i zwierzęce. Tak samo było widać, że jest im trudniej z nami nie walczyć. Sam, Jake i Embry trenowali wystarczająco długo, by trzymać uczucia na wodzy. Sam wystąpił na przód.
- Wybaczcie spóźnienie, ale coś… - spojrzał na młodych – nas zatrzymało.
- Nie przejmuj się tym, Sam – odezwał się uprzejmie Carlisle. – Myślę, że od razu powinniśmy przejść do sedna. Obecna sytuacja chyba dla nikogo nie jest przyjemna.
Sam krótko się uśmiechnął:
- Przyznaję ci rację. Więc, po pierwsze powinniśmy się dowiedzieć, czego Victoria tu szuka.
- To już nie jest konieczne. – Stanęłam obok Carlisla. – Ona chce mnie.
- No to problem się rozwiązuje – odezwał się Otis. – Użyjemy jej jako przynęty!
Obok mnie natychmiast stanął Edward.
- W żadnym razie nie wystawimy Belli na niebezpieczeństwo! – Przy każdym słowie wyczuwało się jak walczy o kontrolę nad sobą.
- Edwardzie… - Chciałam go uspokoić, jednak Dave mi przeszkodził:
- Powinnaś lepiej pilnować swojej pijawki!
Edward chciał na niego ruszyć ale go powstrzymałam:
- Edwardzie, mogę się sama bronić, a ty, - zwróciłam się do Dave’a – nie powinieneś tak szeroko otwierać swojego pyska!
- Ach, a jak chcesz go powstrzymać? – Quil stanął obok mądrali. – Chcesz na niego syknąć?
Próby Sama, by uspokoić tę trójkę, na nic się nie zdały.
- Co ona może nam wielkiego zrobić, Sam?
- Lepiej uważaj co mówisz, mały. Mógłbyś tego bardzo gorzko pożałować.
- Grozisz mi, krwiopijco? – Zauważyłam, że Quila powoli ogarnia gniew. Zaczął się trząść tak, jak kiedyś Jake.
- Nie grożę, tylko ostrzegam. – Moja próba uspokojenia go odniosła przeciwny skutek.
Quil, Otis i Dave stracili nad sobą panowanie. Z ludzi zmienili się w wilki gotowe do skoku. Ani ja, ani moja rodzina nie wydawaliśmy się być pod wrażeniem. Młodym wilkom takim, jak im, nie można było okazywać strachu. To byłby nasz największy błąd. Byli młodzi i tym samym impulsywni. Mogą wyczuć strach, a to czyni ich silniejszymi.
- Bella. – Spokojny głos Alice, był dla mnie sygnałem. Gromadziłam siły, a oni skoczyli. Odrzuciłam ich z powrotem jeszcze w trakcie skoku. Sapnęłam, gdy zobaczyłam ich bezwładnych na ziemi. Oczekując, że reszta sfory również przystąpi do ataku, spojrzałam na Sama. Patrzył na trzech kompanów i kręcił głową:
- Powinienem ich wcześniej ostrzec.
Zaskoczona spojrzałam najpierw na nieprzytomnych chłopców, potem na Sama.
- Byłoby mądrze… więc co teraz robimy?
- Musimy chyba niestety zaczekać, aż się obudzą. To spotkanie również ich dotyczy. Nie sądzę by… próbowali was jeszcze zaatakować – dodał i ku mojemu zdziwieniu uśmiechał się.
Spodziewając się, że długo poczekamy, usiadłam na najbliższym pniu i oparłam głowę na ręce. Edward usiadł obok mnie i objął w talii. Alice, Rosalie i Jasper stali w pobliżu, a Emmet rozmawiał swobodnie z Carlislem i Esme. Zwróciłam się w stronę sfory. Najwyraźniej oni też ułożyli się wygodnie.
- Dobrze ci poszło – szepnął mi Edward do ucha.
- Wolałabym tego nie robić. – To była prawda. Nie chciałam tak często wykorzystywać swojego talentu, tym bardziej by ranić innych.
- Nie miałaś wyjścia, kochanie. To była konieczność. - Spojrzałam mu w oczy. Jak udawało mu się poprawiać mi samopoczucie, gdy myślę, że wszystko robię źle?
- Wiem… - W końcu się poddałam i oparłam głowę o jego ramię. Uśmiechnęłam się, czując jego usta na swojej skroni.
- Jak długo są już nieprzytomni? – zapytała Rosalie.
- Zaraz się obudzą – odpowiedział za mnie Jasper.
Wstałam, żeby w razie ich kolejnych głupich pomysłów, być na możliwie równym poziomie. Tak, jak Jasper powiedział, Quil, Dave i Otis powoli dochodzili do siebie.
- Auu, co się stało? – Dave trzymał się za głowę. Sam chciał mu odpowiedzieć, jednak go uprzedziłam.
- Zaatakowaliście nas.
- Aha… Więc dlaczego teraz boli mnie głowa?
- Cóż… - Sam próbował to jakoś wyjaśnić, pomagając im równocześnie wstać. – Powinienem wam opowiedzieć o mocach Belli. Wyrzuciła was dość daleko w powietrze… Nie życzę sobie żeby to się powtórzyło, zrozumiano?
- Tak.. – wymamrotali cicho.
- Skoro to już wyjaśnione, powinniśmy się skupić ponownie na celu tego spotkania. – Carlisle zabrał głos.
- To prawda. Więc jak dorwiemy Victorię?
- Nie gadajmy ciągle wokół tego. – Wiedzieli już jak mogli ją dorwać, nie chcieli tego tylko wypowiedzieć na głos. – Victoria chce zemsty, więc ja się na coś przydam, to proste!
- Nie będziesz żadną przynętą. Myślałem, że to już uzgodniliśmy. – Edwardowi nie mieścił się mój pomysł w głowie.
- Kochanie, nie ma innej możliwości.
- Ale…
- Nie. Edwardzie, widziałeś co się dzieje. jeśli ktoś nas albo mnie zaatakuje. Jeżeli na dodatek będziecie w pobliżu, nie będzie miała szans uciec. Nie chcę, by ktoś jeszcze stał się jej ofiarą… Prędzej sama przy tym zginę..
- Bella! – Nawet Jake zaprotestował.
- Już zdecydowałam! – Moja decyzja była ostateczna.
Nastała cisza… wiedzieliśmy już co powinniśmy zrobić… |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampiromaniaczka
Wilkołak
Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 241 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oświęcim
|
Wysłany:
Nie 22:58, 09 Sty 2011 |
|
Nie, nie i jeszcze raz nie! Bez obrazy, ale Bella, która ma świetny gust i sama wybiera sobie sukienkę, kot łaszący się i do niej i do Edwarda, zamiast zmykać w popłochu, skoro wampiry żywią się ZWIERZĘCĄ krwią - to za dużo, jak na mnie. Talenty X-mana całkiem przy Belli wysiadają! Rozumiem, że jest to tłumaczenie, nie mam żalu do tej, która przełożyła na j. polski, ale ta tematyka mnie nie zafascynowała. Może to kwestia samej fabuły, może skrótów akcji, gdy widziałabym rozszerzenie o pewne emocje niektórych wątków. Może lepiej byłoby zacząć tuż przed śmiercią Belli, a nie kazać jej umierać przez kilka rozdziałów, bo wcześniej akcja nie posuwała się do przodu. Zachowanie Cullenów zanim Bella umarła-co najmniej dziwne! Alice nie widzi śmierci? Szok. Wybaczcie forumowiczki. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MIsia0712
Nowonarodzony
Dołączył: 08 Maj 2011
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Nowa Ruda
|
Wysłany:
Nie 15:12, 08 Maj 2011 |
|
To jest najfajniejszy z FF które czytałam. Proszę o więcej i kolejnych rozdziałów;D
dopisuję treść
Jestem strasznie załamana, że nic tu nie dochodzi żaden komentarz, choć sama go pisze, czy też NIE ma żadnego nowego rozdziału, a szkoda.
Proszę o kontynuację, jeśli można by było.
Życzę dużo WENY |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez MIsia0712 dnia Pon 17:03, 06 Cze 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|