|
Autor |
Wiadomość |
Marsi
Zły wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin
|
Wysłany:
Pią 16:02, 13 Sie 2010 |
|
Witajcie!
Przed Wami tłumaczenie Glass Teamu, do którego mam przyjemność należeć. Jest to grupa 35 tłumaczek i bet, która bierze pod swoje skrzydła angielskie opowiadania.
Każdy rozdział jest tłumaczony przez inną osobę i korygowany przez inną betę.
[link widoczny dla zalogowanych]
Odpowiadam za tutejszy temat, więc ostrzegam od razu, że jeżeli ktoś dopuści się kradzieży, to nogi będą latać w powietrzu. :P
Realize
Bella jest zarówno asystentką, jak i najlepszą przyjaciółką gorącego aktora - Edwarda. Jej uczucia do niego ulegają zmianom... Czy Piękna z pomocą bliskich przełamie się i powie mu te dwa magiczne słowa "kocham cię"?
Autorka: Goo82.
Oryginał: [link widoczny dla zalogowanych]
Rozdziały są stosunkowo długie, więc będę zamieszczać je tutaj po jednym co drugi dzień. :)
Rozdział 1.
Tłumaczenie: Bryndzia
Bety: Marsi, mTwil
Beep, beep, beep
Podniosłam rękę spod kołdry i machałam na oślep, aby rozwalić ten irytujący dzwonek w moim budziku.
Zwróciłam uwagę na godzinę. Piąta. Jęknęłam głośno. Na zewnątrz było jeszcze ciemno.
Ułożyłam się z powrotem na poduszkach i wpatrywałam się w sufit. Dlaczego, och, dlaczego
zawsze zgadzam się na wykonanie tej pracy? Dumałam sobie, podczas gdy starałam się pokonać
silne uczucie senności, które walczyło, by ogarnąć moje ciało. Po chwili przypomniałam sobie.
Och, zgadza się, z powodu Edwarda. Od zawsze był moim najlepszym przyjacielem - dzięki
przyjaźni naszych matek. I trzeba było się nimi opiekować. W zasadzie tak wyglądało całe nasze
życie.
Matka Edwarda, Esme, i moja matka, Renee, były współlokatorkami w college'u. Poznały się na
pierwszym roku i od tamtej pory były nierozłączne. Obie spotkały mężów na tej samej imprezie,
zaręczyły się i wyszły za mąż kilka miesięcy po sobie, a potem zaszły w ciąże. Nawet skończyły,
przeprowadzając się do tej samej dzielnicy. Esme urodziła Edwarda w czerwcu, a Renee mnie kilka
miesięcy później. Od tego momentu byliśmy częścią wspólnego życia. Esme była jak moja druga
matka, tak samo jak Renee dla Edwarda.
Przyjście do jego domu zawsze powodowało u mnie uśmiech. Jeśli nie wiedziałeś, że Carlisle i
Esme mieli tylko jedno dziecko, to myślałeś, że mieli dwoje. Wraz ze zdjęciami Edwarda były
również moje zdjęcia. Nasz pierwszy raz, gdy siadamy - razem. Pierwsza wycieczka do zoo - razem.
Kiedy straciliśmy przednie zęby - znowu razem. Tak samo w domu mojej matki - zdjęcia Edwarda
były wszędzie. Od małego robiliśmy imprezy z noclegami. Jeżeli byłby to jakiś inny chłopak, jestem
pewna, że Charlie wściekłby się. Edward, będąc dla niego jak syn, którego nigdy nie miał, mógł spać
ze mną w jednym łóżku. Ojciec wiedział, że nic się nie wydarzy. Byliśmy tylko przyjaciółmi, prawda?
Kiedy przyszła szkoła, zawsze byłam tą, która przypominała Edwardowi o zadaniu domowym
albo teście, do którego musieliśmy się uczyć. Jego rodzice i on byli bardzo wdzięczni za moje dręczenie go.
Bez tego nigdy nie przejąłby się szkołą.
Kiedy przyszedł czas, aby składać podania na uczelnie, oczywistym było, aby uczęszczać do tej
samej szkoły. Żadne z nas nie mogło wyobrazić sobie, aby być z dala od drugiego przez dłuższy
okres czasu. Rozmawialiśmy z naszymi rodzicami o wynajęciu dla nas jakiegoś gniazdka, by
zaoszczędzić pieniądze i zniwelować męki życia osobno, więc przeprowadziliśmy się do mieszkania
tuż przy kampusie.
Pewnego dnia do Edwarda podszedł mężczyzna, mówiąc, że ma twarz idealną do pozowania i
podał mu swoją wizytówkę. Śmialiśmy się, kiedy Edward powiedział, że ten mężczyzna
prawdopodobnie chciał po prostu zobaczyć go nago. Kilka tygodni później, przez poważny brak
gotówki, Edward zdecydował się zaciągnąć mnie, byśmy zobaczyli, czy cokolwiek dostaniemy z
oferty tego mężczyzny. Wydawałoby się, że Edward od zawsze był zapisany na sesje zdjęciowe i
dodatkowe lokalne kampanie. Wkrótce po tym przykuł wzrok kilku grubych ryb ze stacji
telewizyjnej i zaczął drobne występy w reklamach. Zaskoczony, jak jego szybka kariera polepszała
się, wysłał swoje zdjęcia do różnych agencji w L.A. i był zdziwiony, kiedy każda z nich chciała go.
Poszedł do jednej, która rzuciła najwięcej pieniędzy i natychmiast rozpoczął pracę.
Brał udział w pokazie podczas tygodnia mody w Nowym Jorku, kiedy wpadł w oko reżyserowi,
który pomyślał, że ma doskonały wygląd do postaci w jego nowym filmie - borykającego się artysty,
który walczy z uzależnieniem od heroiny. Ten film zagwarantował Edwardowi nominację do Złotego
Globu i pewnego wieczoru przyznano mu status supergwiazdy. Od tego momentu był rozrywany
przez kolejne propozycje.
Kiedy to wszystko zaczęło się dziać wokół niego, powiedział, że nie wyobraża sobie robić tego
beze mnie, więc zaczęłam mu pomagać. Upewniając się, że woda sodowa nie uderzyła mu do
głowy, przypominałam o ważnych terminach, przesłuchaniach, i tak dalej. Później stałam się jego
najlepszą przyjaciółką, a zarazem znakomitą, osobistą asystentką.
Twierdził, że nie chce widzieć kogokolwiek innego niż mnie, kto będzie jego asystentem.
Wiedziałam wszystko, co powinnam o nim wiedzieć. Kto nie chciałby dostawać wypłaty za bycie
przyjacielem i pomoc, którą i tak zawsze służyłam? Wielokrotnie wspominał, że nie przetrwałby,
gdyby nie ja.
Edward był wspaniałą osobą, ale nigdy nie darzył ludzi wystarczającym zaufaniem. Poza tym
miał talent do wszystkiego, czego próbował i każdy to wiedział. Grywał na koncertach
fortepianowych, odkąd zaczął uczęszczać do szkoły podstawowej. Jego nauczycielka powiedziała, że
nigdy nie widziała dziecka przyswajającego grę na fortepianie tak szybko ani tak dobrze - był taki naturalny.
Bez zastanowienia pisał piękne utwory muzyczne. Był zafascynowany wszystkim -
przyjaciółmi, rodziną i jedzeniem. Kiedy Edward coś zaczął, robił to do końca. Nigdy nie na pół
gwizdka. Najbliższych stawiał zawsze na pierwszym miejscu. Kiedy składał obietnice, dotrzymywał
ich. Nigdy nie kłamał, po prostu nie był takim typem.
Jednak odkąd został wielką gwiazdą, ludzie patrzyli tylko na jego wygląd zewnętrzny. Ci, którzy
zakochali się w Edwardzie Cullenie, gwieździe filmowej, nie znali go naprawdę. Wiedzieli, że potrafił
grać na fortepianie, ale nigdy nie słyszeli jego dzieła. Myśleli po prostu, że był potrójnym
zagrożeniem doskonałości - aktorem, modelem i muzykiem. Był dla nich dziwnie brązowowłosym,
rozczochranym artystą z potężnymi mięśniami, które tylko błagały o polizanie. Aktorem
serwującym doskonały, krzywy uśmiech, który pokazywał się w odpowiednim momencie. Aktorem
ze zdumiewającymi, szmaragdowymi oczami, które wyglądały zbyt niesamowicie, aby były
prawdziwe. Ale dla tych, którzy go kochali, był kimś o wiele więcej niż to wszystko. Był słodkim i
kochającym zabawę Edwardem, który zrobi wszystko, aby sprawić swoim bliskim radość.
Oczywiście, bez wątpliwości był wspaniały. Wiedziałam to od czasów szkoły podstawowej, kiedy
każda dziewczyna ciągnęła do niego jak do jednego z tych urządzeń przeciw muchom i komarom.
Natężenie wzrosło, gdy zaczął stawać się wyrzeźbionym bogiem, którym jest do dzisiaj.
Myślę, że to właśnie przez jego osobowość jesteśmy nadal przyjaciółmi. Chociaż był piękny i
pochodził z bogatej rodziny, nie pozwolił, żeby woda sodowa uderzyła mu do głowy. Kiedyś w
liceum był bardzo popularny i każdy chciał być jego przyjacielem. Zawsze zapraszano go na
największe imprezy i randki przez najpiękniejsze dziewczyny, ale ani razu nie zrobił czegoś, co
byłoby przeciwne z jego naturą. Zamiast tego lubił wycieczki, czytać książki, grę na fortepianie czy
naprawdę dobre horrory. Wszystko i nic sprawiało, że tarzaliśmy się po podłodze ze śmiechu. Fakt,
że był przy mnie bez względu na wszystko, sprawiał, że kochałam go tak bardzo.
Natomiast ja nie byłam popularna. Głupia córka szefa policji, która spędzała cały swój czas na
nauce i na spotykaniu się z Edwardem. Dla wszystkich dziewczyn, które chciały się z nim umówić,
byłam niczym więcej niż przyjacielem rodziny. Właśnie dlatego trzymał ze mną. Pewnego dnia
podsłuchałam kilka dziewczyn w sali gimnastycznej. Mówiły o wszystkich cechach, których nie
posiadałam, by być godną bycia jego najlepszą przyjaciółką. Głównie wiązały się one z moim
wyglądem. Moje włosy były nijakie, nudne, brązowego koloru, które opadały na ramiona. Oczy
dopasowane do włosów - mdły brązowy kolor - z wyjątkiem, iż były ukryte za okularami. Skóra
blada, więc bardziej zauważalna przez ciemny kolor włosów. Moje ubrania nie były markowe, a
jedyne, co robiłam, to czytałam. Oprócz mojego ponurego wyglądu, fakt, że byłam molem książkowym,
sprawiał, że kiepsko pasowałam do Edwarda w ich oczach. Znalazł mnie później tego
dnia, jak wracałam piechotą do domu, zamiast z nim samochodem. Kiedy w końcu wyciągnął ze
mnie, co się stało, był zdenerwowany.
- Bello, wiesz, że ci ludzie nie mają pojęcia, co mówią. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką,
ponieważ nie mogę żyć bez ciebie. Kto będzie gotował mi naleśniki w każdą niedzielę, jeśli nie ty?
Kto upewniałby się, że byłem wszędzie na czas i kto inspirowałby mnie bardziej do pracy przy mojej
muzyce? Żadne z nich nie jest nawet w połowie tak interesujące jak ty. Jesteś o wiele lepsza od
nich, nie przejmuj się. Nigdy nie pozwalaj na to. Ignoruj ich. Jesteś piękna, zabawna i tak
inteligentna! Nie wspominając już, że masz super gorącego, najlepszego przyjaciela. - Otarł moje
łzy i zaczęłam się śmiać.
- Obiecaj mi, Bello, obiecaj, że nie będziesz słuchała ich już więcej. Tylko ty i ja wiemy, co
znaczymy dla siebie. Nikt inny się nie liczy - błagał, kiedy odepchnął kurtynę moich włosów z
twarzy.
- J-ja obiecuję. - Owinął swoje ręce wokół moich ramion, przytulając się.
Tak to wyglądało. Zawsze byliśmy tylko najlepszymi przyjaciółmi i nigdy nie wymienił mnie na
lepszy model.
Do tej pory przeszliśmy przez bardzo wiele - śmierć naszych dziadków, szkołę, tańce. Dzieliliśmy
ze sobą każdy szczegół życia i byliśmy jedynymi, którzy znali się bardzo dobrze.
Przez długi okres czasu pocieszał mnie, że znajdę kogoś, kto się mną zainteresuje. Mówił wtedy:
Nie martw się, Bello. Twój książę z bajki kiedyś się pojawi. Musisz tylko cierpliwie czekać.
Szkoda tylko, że już znalazłam tego jedynego.
Niestety, Edward był w błędzie, ponieważ ten mężczyzna nie zauważał, że istniałam.
Cóż, nie do końca to była prawda. Wiedział, że istniałam, zgoda. Jakoś tak wyszło, że uważał
mnie tylko za głupią, najlepszą przyjaciółkę i osobistą asystentkę.
Tak, mężczyzna moich marzeń i mój najlepszy przyjaciel był jedną i tą samą osobą. Byłam
wystarczająco głupia, aby zakochać się w super atrakcyjnym, super utalentowanym aktorze i
najlepszym przyjacielu - Edwardzie.
Myślę, że jakaś część mnie zawsze była w nim zakochana. Ale po próbach chodzenia na randki
zdałam sobie sprawę, że nie doszło do niczego więcej przez to, że wszystkich porównywałam do
niego. Niektórzy byli słodcy, ale nie byli nim. Niektórzy byli super mądrzy, ale nie tak bystrzy jak on
lub tak zabawni.
To jednak nie miało znaczenia. Beznadziejna sytuacja. On był teraz wielkim aktorem, a ja musiałam siedzieć
i patrzeć na aktorki i modelki rzucające się na niego i pochłaniające go żywcem.
Nadal pozostawałam po prostu starą, najlepszą przyjaciółką Bellą. Byłam tylko jak siostra i nic
więcej.
Więc nie powiedziałam mu niczego. Nie potrzebowałam, żeby mówił mi to, co już wiedziałam.
Gdyby stanął przed wyborem pomiędzy piękną blond modelką z Niemiec ze zwykłą Jane, Bello,
która wyglądała jakby wyszła z katalogu Searsa1, jak myślisz, kogo by wybrał?
Nie byłam głupia, wiedziałam kogo.
Więc zdecydowałam zachować swoje uczucia dla siebie i utrzymać naszą przyjaźń nienaruszoną.
Nie sądzę, że mogłabym radzić sobie będąc koło niego, gdyby powiedział mi wprost, że nie byłam w
jego typie. Lubiłam wygrzewać się w tym cieple, które było odrzuceniem.
Irytujące brzęczenie wyrwało mnie z zamyślenia nad samą sobą i sięgnęłam do stolika nocnego,
aby spostrzec, że był to mój wibrujący Blackberry, który migał, przypominając, żeby obudzić
Edwarda na dzisiejsze przesłuchanie.
Zrzuciłam pościel z mojego niewyspanego, nie do końca trzeźwego ciała i powoli wstałam.
Powlokłam się do szafy, aby zgarnąć jakieś ubrania, i udałam się do łazienki, żeby wziąć prysznic i
przygotować się na ten dzień.
Kolejny raz pozwoliłam ciepłej wodzie cieknąć w dół pleców, aby pomogła zrelaksować moje
napięte mięśnie. Próbowanie porozumienia się z Edwardem rano było jak postępowanie z
pięciolatkiem, który chciał cukierki i nie rozumiał słowa nie. Nie był on rannym ptaszkiem, a do
moich obowiązków należało, aby obudzić jego leniwy tyłek i dostarczyć mu kawę. Pomagało to, że
dzieliliśmy razem dom. Dzięki temu moja sytuacja była jednocześnie i łatwiejsza, i trudniejsza.
Łatwiejsza, bo mieszkanie z Edwardem było naturalne. Nam obojgu dawało to wygodę, aby mieć
siebie tak blisko. To także ułatwiało pracę. Zamiast budzenia się i jechania do oddzielnego domu,
po prostu dzieliłam go z nim. W każdym razie spędzałam z Edwardem cały czas, więc płacenie
czynszu za mieszkanie, w którym nigdy bym nie bywała, nie miało sensu.
Trudniejsze, ponieważ z moimi obecnymi uczuciami moje serce było regularnie łamane, kiedy
słyszałam, jak Edward przyprowadza do domu jakąś przypadkową laskę. Albo, idąc do kuchni rano,
aby przygotować Edwardowi kawę, jedynie być przywitaną przez nieznajomą w niczym więcej niż w
koszulce mężczyzny. Moim ulubionym sposobem zdeptania serca było pójście do jego pokoju na
codzienne budzenie i odkryć, że nie jest sam. Widząc jego ramię owinięte wokół czyjegoś ciała,
stopniowo traciłam czucie w moim sercu.
Kiedy skończyłam prysznic, ubrałam się i spięłam włosy klamerką, udałam się do kuchni, aby
zrobić kawę. Wpadłam w moją codzienną rutynę przez otwarcie drzwi i wzięcie gazety, aby położyć
ją na kuchennym stole, a następnie włożyć dwa tosty do tostera. Może byliśmy teraz dorośli, ale
grzanki zawsze pozostaną dla Edwarda i dla mnie głównym śniadaniem.
W tym samym momencie, kiedy kawa była już zrobiona, przygotowałam kubek dla niego i dla
siebie, następnie zawinęłam ciepłe tosty w papierowy ręcznik i poszłam do jego pokoju.
Powoli otwierałam drzwi, mentalnie skandując: „proszę, niech będzie sam, proszę, niech będzie
sam...”. Zaciskałam oczy, kiedy o tym myślałam, później podniosłam ostrożnie jedną powiekę,
zanim nie westchnęłam z ulgą. Nikogo z nim nie było.
Leżał tam jedynie w swoich czarnych bokserkach, na brzuchu, a jego pościel skopana była w nogi
łóżka.
Oczywiście zabrało mi chwilę, aby pożreć wzrokiem jego doskonałą postać. To był jedyny raz,
kiedy bez jego wiedzy mogłam w pełni rozkoszować się tym widokiem. Był piękny i, oczywiście,
widziałam go już rozebranego w większym stopniu, to znaczy - kąpaliśmy się razem jako małe
dzieci, ale teraz było inaczej. Obecnie myśl o kąpieli z Edwardem wywołała rumieniec wzbierający
się na moich policzkach i powodujący mnóstwo mentalnych wyobrażeń, przebiegających przez
moją głowę - wszystkich wskazanych wyłącznie dla pełnoletnich.
Wyrwałam się z oszołomienia, którego doznałam, i udałam się w stronę jego łóżka, stawiając
kawę i grzanki na stoliku nocnym. Usiadłam na łóżku obok niego i przygotowałam się do słuchania
jęków.
Umieściłam swoje dłonie na nagich ramionach, potrząsając nimi. - Hej, czas się obudzić, Cullen.
Zatrzymałam się, czekając na efekt, ale żadnego się nie doczekałam. Czas, aby wydobyć cięższy
arsenał.
- Cullen! Pora podnieść swoją dupę, masz sprawy do załatwienia, pośpiesz się. - Potrząsnęłam
energicznie jego ramieniem, co sprawiło, że z ust chłopaka wydostało się niskie warknięcie.
Zaczął się kręcić, wciskając swoją twarz w poduszkę i pojękując. - Nieee. Bella, trochę dłużej,
proszę?
- Edward, nie mamy na to czasu. Dawaj, przyniosłam ci twoją kawę i tosty, wstań.
Odwrócił swoją twarz w moją stronę, trzepocąc powiekami.
- Dlaczego wszystko robisz tak cholernie wcześnie? - mruknął przed wciśnięciem swojej twarzy z
powrotem w poduszkę.
- Och tak, wcześnie... Umyślnie. Ponieważ kocham budzić cię tak każdego ranka. To jest główną
atrakcją mojego dnia, Edwardzie.
Poczułam jego rękę owijającą się wokół mojej talii i pociągającą mnie w dół do siebie, tak że
leżałam obok niego, twarzą w twarz. Mój oddech stał się urywany. Zbyt blisko.
- Och, niemądra Bello, wiesz, że kochasz wchodzić tu każdego ranka i mieć dobry widok na mnie
za darmo, z wyjątkiem mojego Dużego Chłopca.
Och, jaką miał rację, ale nadal nie musiał o tym wiedzieć.
- Edward, spacerujesz tak po domu cały czas, więc nie jest tak, że nigdy nie miałam niechcianego
pokazu striptizu - odpowiedziałam sarkastycznie, usiłując ukryć rumieniec, który teraz przemierzał
moje policzki.
- Obojętnie, Bello, zatem co dzisiaj robię? - Sięgnął przeze mnie, łapiąc tosty i dając mi jednego.
- Masz dziś przesłuchanie do sztuki dramatycznej bezpośrednio przy kimś z góry i w obecności
reżysera. Wszystkie informacje są w moim pokoju. Myślisz, że możesz wstać i być gotowym do
wyjścia w godzinę? - zapytałam, kiedy skończyłam ostatni kęs mojego tosta i zaczęłam wychodzić z
łóżka.
Edward jeszcze raz mnie złapał i przyciągnął blisko do siebie. Moje serce zaczęło walić i motyle w
brzuchu wariowały. Głupi, atrakcyjny najlepszy przyjaciel.
- Bella, po prostu przytul się do mnie, do licha, tak chętnie zostawiasz swojego najlepszego
przyjaciela samego - Edward dąsał się i delikatnie pociągnął za końcówki moich włosów. Żartobliwie
klepnęłam jego dłoń.
- Edward, mamy dziś wiele do zrobienia. Potrzebujesz się przygotować, ja muszę się
przygotować. Nie mamy czasu na twoje głupotki.
- Wiesz, panno zrzędo, musisz wyluzować. Mam zamiar zmusić cię, abyś zrobiła sobie wakacje,
jeśli nie będziesz się starać - zagroził żartobliwie.
- Ile razy mi to mówiłeś i to się nigdy nie stało? - odgryzłam się.
- Dobrze, zatem sądzę, że będę musiał zadowolić się tym...
Uklęknął, nagle górując nade mną, zaskakując mnie całkowicie. Wykorzystał to i położył swoje
ręce po moich bokach i zaczął łaskotać.
- Achhh, NIE... Edward, proszę! P-przestań! - jąkałam się, gdy próbowałam odepchnąć jego
bezlitosne palce.
- Zamierzasz się zrelaksować, Bello? - zapytał poprzez śmiech, kiedy kontynuował swój
torturujący atak łaskotek.
- Tak!
- Obiecujesz mi?
- J-ja obiecuję, proszę, przestań!
- Dobrze. - Puścił mnie. - Nie boję się użyć wobec ciebie siły, więc wyluzuj.
- Czasami jesteś takim kretynem, wiesz o tym? - wyrzuciłam mu, zanim popchnęłam go na plecy
i wspięłam się na niego, przygważdżając jego ciało do łóżka.
- Tak, ale dlatego, że mnie kochasz - odpowiedział z kpiącym uśmiechem.
Och, gdyby tylko wiedział...
- Dobra, więc teraz zamierzasz wstać? - Zeszłam z niego i wyskoczyłam z łóżka.
- Tak, Bello, zamierzam wziąć prysznic. Cokolwiek, aby powstrzymać cię od gównianego
zrzędzenia. - Palnęłam go.
- To jest moją pracą, żeby zrzędzić, teraz idź. Będę w salonie. - Wyszłam z pokoju.
Poszłam do mojej sypialni, żeby złapać torbę i wypełnić ją tym, co potrzebowałam na dzisiaj -
folder pełen informacji o Edwardzie, zdjęcie twarzy, notatnik i przypadkowe rzeczy, których może
potrzebować, podczas gdy będziemy na zewnątrz. Wrzuciłam mojego laptopa i zgarnęłam
Blackberry z ładowarki wraz z iPodem, i udałam się z powrotem do salonu. Siadłam na kanapę i
zaczęłam patrzeć na to, co musieliśmy dziś zrobić i czy były jakieś inne spotkania.
Edward miał przesłuchanie, o którym wspominałam dziś rano, a następnie musiał być
zatrzymany przez swoich agentów, aby porozmawiać o jakichś innych przedsięwzięciach, w których
mógł wziąć udział. Reszta dnia wydawała się jak dotąd wolna, ale wiedząc, jakie miał wzięcie,
byłam pewna, że coś innego zdąży się pojawić.
Mój telefon zaczął dzwonić i zerknęłam na wyświetlany numer, co sprawiło, że poczułam się
szczęśliwa, że miałam ze sobą kawę.
- Cześć, Alice - odpowiedziałam z westchnieniem. Wymagało ode mnie dużego poświęcenia, aby
tego ranka odbyć rozmowę z tym chochlikiem.
Alice była moim drugim najlepszym przyjacielem i stylistką Edwarda. Kontrolowała jego ubiór na
czerwonym dywanie i otwarciach klubów, do których uczęszczał. Coś takiego, gdzie miało być dużo
zdjęć, oznaczało, że dziewczyna bardzo ciężko będzie pracować. Alice udała się do Parsons2 w
Nowym Jorku, zanim wyjechała, aby być tutaj osobistą stylistką/projektantką. Była drobnym,
półtora metrowym, małym chochlikiem - jak kula energii. Ona po prostu miała taką osobowość, że
bez względu na to, w jakim humorze byłaś, w jednej chwili emanowały od ciebie wiązki szczęścia.
To niemożliwe, by nie kochać Alice.
- Hej, Bella, jak poszło dziś rano budzenie Edwarda?
- Jak idzie budzenie Edwarda każdego ranka, Alice? - odpowiedziałam głupio, spoglądając na
stos przypadkowych gazet ułożonych na stoliku.
- Zastałaś go przynajmniej samego? - zaśmiała się.
- Tak, byłam bardzo szczęśliwa, że nie widziałam małego Eddiego dziś rano.
- Och, nie udawaj, że nie lubisz widzieć małego Eddiego. Wolałabyś być tą osobą w łóżku obok
niego - Alice dokuczała mi. Przewróciłam oczami w odpowiedzi.
- Alice, jejku. Zawsze dama.
- Dobrze wiesz, że to prawda. Nie rozumiem, dlaczego nic mu nie powiedziałaś, Bello.
- Czy każdego ranka musimy odbywać tę samą rozmowę, Alice? Wiesz, dlaczego mu nie powiem
- odparłam w obronie. Usłyszałam jej szyderstwo.
- Bella, jesteś taka piękna i mądra. Te blond lalunie, które przyprowadza do domu, nawet nie
mogą porównywać się do ciebie. To, jak możesz siedzieć i oglądać go z tymi idiotkami, jest straszne.
Pewnego dnia będziesz miała tego dosyć... i po prostu mu powiesz.
- Może pewnego dnia, Alice, ale na pewno nie dziś - zażartowałam, w nadziei, że ta rozmowa
była zakończona.
- Dobrze, to lepiej szybko, bo prędzej czy później jakaś poczwara zaciśnie na nim swoje pazury i
chłopak skończy z nieodpowiednią osobą, a wtedy co stanie się z wami?
- Alice... - ostrzegłam, mając nadzieję, że słyszała dyskomfort barwiący mój głos.
- Dobrze, nic więcej na ten temat, na razie - skończyła. - Dzwonię, aby dowiedzieć się, czy Pan
Wspaniały potrzebuje dzisiaj do czegoś moich usług?
- Nic mi o tym nie wiadomo, ale mogę z tym do ciebie oddzwonić. Może wymyśli coś później.
- W porządku, porozmawiamy potem.
- Pa, Alice. - Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na stolik. Potarłam delikatnie moje skronie.
Ta dziewczyna wpędzi mnie do grobu. Oczywiście, nie mówiła niczego innego niż to, co
słyszałam od wszystkich naszych przyjaciół. Co najmniej jedno z nich poruszało ten temat
codziennie - jeśli bym mu powiedziała, spowodowałoby to, że uświadomiłby sobie, że też mnie
kocha. Po prostu nie mogłam podjąć ryzyka, gdyby okazało się, że nic do mnie nie czuje.
Właśnie wtedy otworzyły się drzwi do sypialni Edwarda i wyszedł w biodrówkach, leżących
niebezpiecznie nisko na biodrach, i koszulce w ręce. Jego włosy były mokre i potargane na czubku
głowy. Wyglądał jak bóg. Jęknęłam wewnętrznie. Dlaczego mój najlepszy przyjaciel musiał być tak
cholernie gorący i dlaczego musiał wyglądać właśnie w taki sposób?
Oparłam głowę na kanapie i zamknęłam oczy, licząc do dziesięciu w nadziei, że jego koszulka
będzie bezpiecznie okrywała te mięśnie brzucha, przez które właśnie się śliniłam.
- Nienawidzę swojego życia - mruknęłam do siebie, grymasząc w duchu. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marsi dnia Wto 15:32, 24 Sie 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
|
|
paulinka111b
Nowonarodzony
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Idrisu;)
|
Wysłany:
Pią 16:57, 13 Sie 2010 |
|
To.Jest.Świetne.!!!!!!xD
Naprawdę lekko się czyta, no i gratulacje dla autorki za sam pomysł. Bella jako asystentka Edwarda-znanego aktora? Tego chyba jeszcze nie było.;P
Mam nadzieję, że pozostałe rozdziały będą równie fajne jak ten:)
Pozdrowionka;* Paula |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
krwawa_mary
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Paź 2009
Posty: 22 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:40, 13 Sie 2010 |
|
nie dziwne, że napisałaś, że rozdziały są długie, skoro co jakiś czas wciskasz enter (i to nawet w połowie zdania...) np.
Cytat: |
Ułożyłam się z powrotem na poduszkach i wpatrywałam się w sufit. Dlaczego, och, dlaczego
zawsze zgadzam się na wykonanie tej pracy? Dumałam sobie, podczas gdy starałam się pokonać
silne uczucie senności, które walczyło, by ogarnąć moje ciało. Po chwili przypomniałam sobie. |
czemu ma to służyć? Bo moim zdaniem tekstu przez to nie przybywa, a wręcz ciężko się czyta...
Na początku zainteresował mnie tytuł, ale jak zobaczyłam opis-niezbyt mnie to zaciekawiło. Bella jako asystentka gorącego aktora Edzia i oczywiście znów go kocha (tylko boi się to powiedzieć). Oklepany schemat :P
no ale przczytałam, a raczej zaczęłam, tylko że już po pierwszym zdaniu się zdziwiłam - o co chodzi??
Cytat: |
Podniosłam rękę spod kołdry i machałam na oślep, aby rozwalić ten irytujący dzwonek w moim budziku. |
Czy ona machała, żeby rozwalić DZWONEK czy budzik? bo wychodzi na to, że dzwonek, co jest mało możliwe.
nie jest złe, tzn. sam styl tekstu jest ok, miło się czyta. opisy ciekawie napisane, dialogi średnie, ale mogą być. Może nie będzie to typowe love story (mam nadzieję), więc jeszze na pewno tu zajrzę, bo mam wreszcie trochę czasu :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Marsi
Zły wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin
|
Wysłany:
Pią 22:28, 13 Sie 2010 |
|
Muszę przyznać, że sama nie wierzyłam w to opowiadanie, jednak im dalej, tym bardziej się wkręciłam i jak nigdy, przeczytałam kilka rozdziałów po angielsku. Dajcie mu chwilę, a same zobaczycie, że akcja się rozkręci. :)
krwawa_mary, tekst jest kopiowany z pdf., więc nie dziwota, że całość wygląda tak, a nie inaczej. A uwierz, że nie chce mi się co linijkę przez dwanaście stron usuwać na końcu enter. :P Poza tym, myślę, że tak nawet wygodniej czytać. :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Phebe
Wilkołak
Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow
|
Wysłany:
Sob 21:19, 14 Sie 2010 |
|
No i... sama już nie wiem...
Po raz kolejny (nie wiem już który) Bella jest... tadam.... tadam... ASYSTENTKĄ....
Mmm, była już asystentka biurowa, asystentka księcia, asystentka tajemniczego milionera... Jakiś straszny urodzaj na asystentki...
No ale...
W sumie Bella od dziecka zakochana w swoim najlepszym przyjacielu Edwardzie, który oczywiście nie ma o tym zielonego pojęcia, też jest już jakoś dziwnie (aż nazbyt dobrze?) znajoma.
Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko takiej tematyce opowiadania- oby tylko okazało się dobre, sensownie napisane i nie powielało zbyt wielu schematów...
Mam cichutką nadzieję, że całość ładnie się rozwinie i nie będzie kolejną, banalną opowiastką o kopciuszku- Belli, odwiecznej i skrytej miłości rudowłosego Cullena...
Czekam na więcej! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
scully
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2010
Posty: 1042 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 3/3
|
Wysłany:
Sob 22:02, 14 Sie 2010 |
|
Przeczytałam wczoraj całego ficka i naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem Waszych umiejętności a przede wszystkim chęci.
Rozwalił mnie ten fick, dawno nie płakał czytając takie rzeczy :)
Naprawdę polecam :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Amiya
Dobry wampir
Dołączył: 10 Lis 2008
Posty: 2317 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Stąd ;)
|
Wysłany:
Nie 11:29, 15 Sie 2010 |
|
Bardzo fajny ff Tak jak napisała paulinka111b - bardzo lekko się czyta.
Jestem ciekawa jak rozwinie sie akcja, dlatego czekam na dalsze rozdziały. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Marsi
Zły wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin
|
Wysłany:
Nie 12:20, 15 Sie 2010 |
|
Jak obiecałam - kolejny rozdział Realize :)
Od razu chcę zastrzec, że nie warto się trudzić i wypisywać błędy, których jest pewnie sporo, bo jak wspominałam wcześniej - bet jest kilkanaście, a nasze wypisywanie błędów tutaj służy poprawie umiejętności korygowania błędów, jednakże nie wszystkie dziewczyny są zarejestrowane na forum i zapewne nie będą specjalnie tutaj wchodzić. :) Dlatego też w imieniu reszty przepraszam za błędy. :)
Rozdział 2.
Tłumaczyła: Krolka
Beta: Nina.Spektor
Edward w końcu położył rękę na skrzyni biegów i pojechaliśmy na jego przesłuchanie. Przesłuchanie było dziesięć minut drogi od domu, więc zatrzymaliśmy się w miejscowym Starbucksie po kolejny zastrzyk kofeiny. Dostałam moją normalną venti carmel frappucino, a Edward jego venti white mocha latte.
Edward nigdy nie wydawał się być przygotowany na te przesłuchania. Przyjmował wszystkie te rzeczy spokojnie. Reżyser poprosił go osobiście; on właściwie miał ten projekt załatwiony. Edward bawił się iPodem, próbując znaleźć coś do posłuchania, popijając jednocześnie swoją latte.
- Edward, proszę, przestań hałasować. Wiesz, że nigdy nie jesteśmy w samą porę, tam gdzie idziemy. Dlaczego się w ogóle martwisz? - zapytałam z udawaną irytacją. Jego dziwne nawyki zawsze mnie zaskakiwały.
- Martwię się, ponieważ chcę posłuchać jakiejś muzyki. To nie moja wina, że tu jest taki wybór - zadrwił wesoło, kiedy spojrzał w górę znad iPoda, żeby posłać mi ironiczny uśmiech. Tylko przewróciłam oczami i popatrzyłam na parking, gdzie odbywały się przesłuchania.
- Zobacz, dwadzieścia minut za wcześnie, Bello. Nie mamy o co się martwić. Ty i twoja zwariowana obsesja bycia wszędzie wcześniej. - Zaśmiał się kpiącym tonem.
- Prawda, trzeba mieć obsesję bycia wszędzie trzydzieści minut za późno - odpyskowałam.
- Bello, to już brzmi niemodnie - powiedział z uśmiechem.
Próżna dupa miała odpowiedź na wszystko.
- Jeśli oni mieliby z tym problem i nie dostałbym tej pracy, co miałbym zrobić? Za dużo się martwisz. - Zakończył długim łykiem swoją latte, która zajęła miejsce przy właścicielu filiżanki.
- Ktoś musi zapewnić, że zobaczymy więcej z twojej ładnej buzi - powiedziałam, ściskając jego policzki. - A więc musisz pracować z Emmettem dzisiaj?
- Pewnie. Ma przyjść, kiedy dostaniemy się z powrotem do domu. Możemy spotkać się razem. Porozmawiaj z Alice, żeby wzięła Jaspera, a Emmett może wziąć Rose, jeśli będzie chciał.
- W porządku, zadzwonię i dam im znać. Powinieneś iść do środka, zrobić dobre wrażenie,
pojawiając się tam wcześniej, chcąc naprawdę dostać rolę.
- Tak, pani. - Pochylił się i pocałował mnie w policzek. - Jak miałbym się obejść bez ciebie, Bello?
- Cóż - położyłam palec na podbródku i pozwoliłam sobie na przesadne ,,Hmmm” – przespałbyś całkowicie swoje przesłuchania, najprawdopodobniej - powiedziałam, patrząc mu w oczy.
- Bardzo zabawne, Swan. - Ścisnął moją nogę i wyskoczył z samochodu, zmierzając w stronę budynku.
Teraz zadzwonić do Emmetta. Popatrzyłam na zegarek i byłam prawie pewna, że był na nogach. Emmett był naszym dobrym przyjacielem. Poznaliśmy go, kiedy wprowadzaliśmy się do Hollywood.
Jednej nocy poszliśmy na balety i Edward zostawił mnie przy barze, idąc do toalety. Stałam tam i podszedł do mnie facet. Przedstawił się jako Tyler i zaoferował, że kupi mi drinka. Grzecznie odmówiłam. Kontynuował rozmowę ze mną, wbrew mojej subtelnej odmowie i zapytał mnie o taniec. Znowu, najmilej jak to możliwe, powiedziałam nie. Facet widocznie nie lubił odmowy, więc usiłował zmusić mnie do wyjścia na parkiet. Wycofując się i mówiąc do tego gościa, rozpaczliwie szukałam Edwarda, aż usłyszałam głośny, rosnący krzyk: „Hej kochanie, tutaj jesteś. Szukałem cię.”
Poczułam parę ogromnych ramion wokół mnie. Popatrzyłam w górę, żeby zobaczyć ogromnego, muskularnego mężczyznę, uśmiechającego się do mnie. Widocznie wielkość tego faceta przestraszyła Tylera, ponieważ niemal uciekł, jąkając przeprosiny. Musiał zobaczyć na mojej twarzy szok i przerażenie, ponieważ natychmiast wypuścił mnie z ramion i zaczął się śmiać, wyjaśniając mi, że widział kolesia nękającego mnie i wyobrażał sobie, jaki byłby najlepszy sposób na pozbycie się go bez zaczynania bójki. Podszedł przedstawiając się jako Emmett McCarty. Przeprowadził się tutaj z Północnej Dakoty, żeby zostać osobistym trenerem. Nie byłam tym zaskoczona, biorąc pod uwagę jego rozmiar. Miał około 192 cm, kręcone, brązowe włosy i piękne, niebieskie oczy. Jego ramiona wyglądały na większe od mojej talii. On był zwierzęciem.
Edward w końcu pojawił się i przedstawiłam mu Emmetta oraz powiedziałam, jak się poznaliśmy. Edward dziękował mu za pomoc i razem usiedliśmy. Gawędziliśmy przez resztę nocy.
Odkąd wszystko dla nas było nowe w tym mieście, zdecydowaliśmy się trzymać razem i zostać szybko przyjaciółmi. Kiedy Edwardowi kazano zdobyć trenera, żeby utrzymać sylwetkę, nie myśleliśmy o nikim innym niż Emmett. Nie, żeby Edward tego potrzebował. Został obdarzony doskonałymi genami; facet jadł jak świnia i nigdy nie musiał robić nic, by utrzymać sylwetkę. To było coś więcej od posiadania dobrego przyjaciela ćwicząc podczas sesji. Te tak zwane ćwiczenia zawsze kończyliśmy idąc i robiąc coś jako grupa.
Podniosłam telefon i szybko wybrałam jego numer, nasłuchując sygnału. Odebrał po czwartym sygnale i rozmawiał bez tchu.
- Halo?
- Hej, Em, tu Bella. Nie przeszkadzam?
- Dlaczego, cześć mój mały promyczku. - Och, znowu to samo. - Nie, nie przeszkadzasz w niczym, ja tylko podnosiłem jakieś ciężary dla zabawy.
- Co jest z tobą i ludźmi, że nękają mnie tym gównem? - zapytałam ze zirytowanym westchnieniem. Pieprzyć wszystko.
- Uch, och, kto dopadł cię pierwszy? - zadał pytanie Emmett, chichocząc.
- Alice, dała mi wykład rano.
- Cóż, znasz łatwy sposób na zakończenie drażnienia ciebie, musiałabyś tylko mu powiedzieć - wyjaśnił Emmett, jak gdyby to było nic, tylko jakieś nakrzyczenie na kogoś. Mogłam to sobie zobrazować.
„Hej, Edward, tu jest twoja kawa i przy okazji, kocham się w tobie przez większą część mojego życia.
Miłego dnia!”
Tak, to uczyniłoby cuda.
- Taaak… I co będziesz robił dla mnie, kiedy będę bezrobotna, mój drogi przyjacielu?
- Cóż, mówisz, że jeśli powiesz Edwardowi, że jesteś w nim zakochana, zwolni cię i wykopie ze swojego domu? O tak Bello, to byłaby moja pierwsza reakcja, jeśli moja najlepsza przyjaciółka powiedziałaby mi, że usycha z tęsknoty do mnie…
- Nie, Em. Myślę, że odrzuci moją dupę, a ja będę zbyt zakłopotana, żeby patrzyć mu prosto w oczy i zrezygnuję. Wtedy będę bezdomna i bezrobotna.
- Bello, Bello, Bello, co my z tobą zrobimy? Wiesz, że chłopak szaleje na twoim punkcie, tylko
tego nie wie, ponieważ nie powiedziałaś nic. On jest facetem, Bello. My jesteśmy do dupy w dawaniu sygnałów.
- Tak, Emmett. - Czułam, jak przykrość wkrada się do mojego serca. - On mnie kocha, ale tylko jako małą siostrę. Rzeczy, o których myślę, nie robi się ze swoim rodzeństwem. - Emmett wybuchł śmiechem.
- Naprawdę? Ty myślisz o tych rzeczach z Eddiem? Będę musiał przemianować cię na moją małą, zboczoną Bellę.
- Tak robi sto tysięcy innych dziewczyn, Em.
- Tak, ale on nie zna tych innych dziewczyn. One go kochają, bo jest sławny. On jest z tobą i wie, że zawsze go kochałaś przed tym, zanim był wielki.
- Nieważne, Emmett, nie możesz tego wiedzieć. Sam widziałeś dziewczyny, które się na niego rzucają. Ja wyglądam jak brudna szmata w porównaniu do nich.
- Bello, jesteś piękna. Proszę, przestań się dołować. Dlaczego, do cholery, przyjaźniłabyś się z kimś, kto tylko patrzy na wygląd i nie jest sobą? Naprawdę nie możesz myśleć, że Edward jest płytki.
Teraz czułam się źle. Czy naprawdę myślałam, że Edward był facetem, który nie umówi się ze mną na randkę, bo nie byłam wystarczająco ładna? Nigdy tak o nim nie myślałam, nie wiem, dlaczego teraz to robiłam. Pozwoliłam mojej niepewności przyćmić postrzeganie swojego
najlepszego przyjaciela. On nie był tym typem faceta.
- Nie, Emmett, nie myślę, że Edward jest taki. Ja tylko nie chcę krzywdy i nie chcę go stracić.
- Nie stracisz go, Bello. On cię kocha. Musisz mu tylko pomóc to zrozumieć.
- Wiem - powiedziałam, wątpiąc w to całkowicie.
- W każdym razie, przepraszam za wcześniejsze drażnienie. To był mój strzał dnia i nie zrobię tego znowu do jutra. - Mogłam powiedzieć, że znowu się uśmiechał; tylko przewróciłam oczami.
- Edward chce zaprosić ciebie i Rose na popołudnie. Powinniśmy być w domu za około trzy godziny. On chce trochę poćwiczyć i potem będziemy mieć trochę czasu, żeby pobyć razem. Alice i Jasper są również zaproszeni. Moglibyśmy zrobić grilla albo coś - mały relaksik.
- Brzmi świetnie, Bello. Zadzwonię do Alice i Jaspera i powiem im.
- W porządku, Em, dzięki. Zobaczymy się później z tobą i Rose. - Pożegnałam się, zamykając telefon.
Usiadłam w samochodzie, bazgrząc w notatniku, który nosiłam, i sprawdzając przez mój Blackberry, jak wyglądała reszta tego tygodnia. Nic ważnego. Tylko wróciliśmy z Seattle, gdzie Edward grał skaczącego nastolatka. Jego chłopięca uroda pozwalała mu uchodzić za nastolatka, z jego mocnym biciem serca rzucającym się w oczy - oni praktycznie błagali go o rolę.
Znając Edwarda, często dostawał oferty pojawiania się w klubach albo sklepach dla gotówki, żeby pomóc podnieść biznes. Magazyny napisałyby czegoś takiego: „Filmowy amant, Edward Cullen, widziany bawiąc się w Hyde z Paris” i to miałoby podnieść frekwencję.
Przesłuchanie Edwarda było trochę dłuższe niż się spodziewałam, więc ułożyłam się wygodnie, układając playlistę i ułożyłam siedzenie, opierając się ponownemu zamykaniu oczu. Jak tylko moje rzęsy się dotknęły, umysł powrócił do dwóch rozmów, które odbyłam dzisiaj rano z moimi przyjaciółmi i słyszałam tylko apel, żeby powiedzieć Edwardowi, co czuję. Ich uspokajanie mnie, że Edward czuł to samo i że wszystko by się ułożyło tak, jak chciałam, ale co jeśli nie było mi dane być z Edwardem, co wtedy?
Nie mogłam zaprzeczyć, że widziałam w życiu, iż moi przyjaciele mówili prawdę. Pójdę do Edwarda, spojrzę mu w oczy i otworze dla niego serce. Jak myślę, mogłam kochać go od momentu, kiedy zostaliśmy przyniesieni razem jako dzieci. Powiem mu, że jest jedyną osobą, z którą chcę się zestarzeć, mieć z nim dzieci, założyć rodzinę w domu na jednej z ulic jak w Father of the Bride z białą palisadą. On mógłby grać, ja mogłabym pisać. Mielibyśmy dwójkę dzieci; małą dziewczynkę z moimi brązowymi włosami i jego zielonymi oczami oraz małego chłopca z jego nieuporządkowanymi brązowymi włosami i moimi brązowymi oczami. Patrzyłby mi w oczy i mówił, że zawsze czuł to samo, ale bał się mi powiedzieć. Przezwyciężylibyśmy ten czas, objęli się i pocałowali. On wtedy by mnie podniósł i zaniósł do sypialni, gdzie uprawialibyśmy miłość przez godziny - może dni - nadrabiając stracony czas, ażeby nasza niepewność się wykradła.
Mogłam poczuć, jak uśmiech zaczyna pojawiać się na moich ustach, kiedy zostałam wyciągnięta z mojego szczęśliwego zakątka przez otwierane drzwi.
- Śpisz w pracy, Bello? - Edward pociągnął moje włosy.
- O, zawsze musisz mnie drażnić, Edwardzie? - Podniosłam się i usiłowałam naprawić fryzurę.
- Wakacje, Bella, wakacje. Przestań być taką zrzędą. - Tylko wywróciłam oczami.
- Jak poszło przesłuchanie?
- Poszło świetnie, reżyser wydawał się naprawdę mnie lubić; powiedział, że zadzwoni do mnie w tym tygodniu.
- To świetnie! Miałam nadzieję, że się ułoży.
- Dzięki, Bells. - Pochylił się, żeby mnie przytulić, a moje głupie serce zaczęło szybko łomotać. Ty też - pomyślałam - zdradzieckie serce.
- Więc zadzwoniłam do Emmetta, kiedy tam byłeś i on zadzwoni do innych, i będą około trzeciej. Powiedziałam mu, że prawdopodobnie tylko pogrillujemy i odpoczniemy.
- Jak dla mnie brzmi dobrze, w każdym razie nie mamy żadnych planów na potem, prawda?
- Nie, tylko musimy zajrzeć do biura twojego agenta, żeby się zameldować i zobaczyć, czy masz jakieś nowe oferty pracy i wtedy będziemy mieć cały dzień - powiedziałam, ruszając.
- Dobrze, Angela obiecała mi przerwę między filmowaniem. Nie chcę biec natychmiast do innej pracy. Potrzebuję przerwy.
- Dobrze, o ile wiem, to było to. Ty oczywiście możesz mieć jakieś małe rzeczy, jak zdjęcia i wywiad, ale myślę, że to będzie dobre, kiedy będziesz dostawał rolę.
- To dobrze - powiedział, opierając głowę z powrotem na zagłówku i zamykając oczy.
Reszta drogi do jego agenta minęła w ciszy. W końcu zatrzymaliśmy się, szturchnęłam Edwarda i powiedziałam mu, że jesteśmy na miejscu. Westchnął i wyszliśmy z samochodu do biura Angeli.
Poszliśmy naszą drogą do sekretarki Angeli i powiedzieliśmy jej, że jesteśmy umówieni.
Zadzwoniła do Ang i zostaliśmy natychmiast wprowadzeni.
Przeszliśmy przez dębowe drzwi do jej biura, które wydawało się być całym oknem. To był zdumiewający widok na wzgórza Hollywood. Usiadłam, kiedy Edward poszedł się z nią przywitać.
- Jak się ma dzisiaj mój złoty chłopiec? Przesłuchanie poszło dobrze? - spytała, siadając i poprawiając spódnicę.
Edward przyszedł, klapnął obok mnie na krześle i uśmiechnął się do niej, siadając w wygodniejszej pozycji.
- Poszło świetnie, chyba mnie lubią. Powiedzieli, że skontaktują się ze mną w przyszłym tygodniu.
- Dobrze słyszeć. Kiedy skontaktują się z biurem, upewnię się i dam ci znać. Zatem, nie mamy dla ciebie nic przez resztę tego tygodnia. Aż cię nie zawiadomię, masz wolne. - Coś napisała na komputerze i przyniosła teczkę Edwarda. - Bello, on ma zdjęcia z magazynem EW w następnym tygodniu jako jeden z najlepszych z top 30. Skontaktowaliśmy się z tobą o „Got Milk”, które robisz i People chciałoby przeprowadzić z tobą wywiad o tym samym starym, sławnym artykule. Nic, z czym sobie nie poradzisz. Oni chcą wiedzieć o nadchodzących projektach, więc jak dobrze pójdzie, będziesz znała skutki dzisiejszego przesłuchania.
- Będziesz faksowała mi daty spotkań i terminy, żebym mogła zatwierdzać wszystko w domu? - Miałam sposób, żeby trzymać pracę Edwarda zorganizowaną. By nie wspomnieć, że potrzebowałam składać wszystko do segregatorów tylko po to, gdyby potrzebował je na przyszłych przesłuchaniach.
- Oczywiście, Bello, zawsze to robię. To by było na tyle, naprawdę. Ciesz się wolnym, Edward. Będę w kontakcie z tobą albo Bellą, jeśli cokolwiek jeszcze się pojawi w tym czasie. - Ona już stała, więc ja i Edward też wstaliśmy, pożegnaliśmy się i poszliśmy z powrotem do samochodu.
- Dobrze, to były świetne wieści. Nie miałem tyle wolnego od wieków. - Mogłam powiedzieć, że był wciąż podekscytowany szansą relaksu i posiadania czasu tylko dla siebie.
- Co będziesz robił z nowo odnalezioną wolnością? - zapytałam, kiedy wróciliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.
- Nie mam najmniejszego pomysłu, Bello. Nie pamiętam, co to jest czas wolny. - Zaśmiał się.
- Cóż, jestem pewna, że coś wymyślisz do roboty w międzyczasie. Zawsze to robisz.
- Tak, tak. Coś znajdziemy do roboty, coś świetnego.
Przybyliśmy do domu i wciąż mieliśmy kilka godzin przed przyjazdem gości. Usadowiliśmy się, żeby pooglądać film. Edward jęczał przy moim wyborze filmów, więc pozwoliłam dużemu dziecku wybrać coś, co lubi oglądać. Oczywiście musiał wybrać coś przypadkowego i topornego jak Planet Terror. W momencie, kiedy penis Quentina Tarantino zaczął się topić, wywróciłam oczami, śmiejąc się z wyboru Edwarda.
Film w końcu się skończył i poszliśmy do kuchni po przekąskę, wyobrażając sobie, jak znajomi mogliby tu być niedługo, żeby pogrillować. Zadowoliliśmy się jakimiś grillowanymi kanapkami z plasterkami pomidora. Gdy posprzątaliśmy bałagan po naszych przekąskach, poszłam położyć torbę w moim pokoju. Usiadałam na łóżku i rozłożyłam się, opierając moją rękę na oczach i wzięłam głęboki wdech.
Ta miłość do Edwarda zaczynała stawać się wykańczająca. To było wystarczająco złe, kiedy byliśmy tylko przyjaciółmi i pomysł zakochania się w nim nie przyszedł mi do głowy, kiedy oglądałam go otoczonego przez inne dziewczyny i kolejne randki. Ale teraz każdy dzień był jak nóż w moim sercu. Widząc go, robiącego rzeczy, które ja długo z nim nie zrobię, z kimkolwiek. Całować kogoś jeszcze… trzymając kogoś jeszcze… Być może, jeśli miałabym odwagę, to mogłabym trzymać jego, całować go i on zakochałby się we mnie.
Nie miałam jednak odwagi. Byłam tchórzem w każdym calu, a myśl, że to było możliwe, by czuć uncję miłości do mnie, jaką ja czuję, był dla niego śmieszny.
Ciężko westchnęłam i kontynuowałam leżenie, aż poczułam, że łóżko obok mnie się ugina, a Edward powiedział:
- Co się dzieje? Dobrze się czujesz? - Jego ton okazywał zainteresowanie.
Zdjęłam ramię z moich oczu i obróciłam twarz w jego stronę. Odsunęłam się trochę, bo był tak blisko, a tak bardzo chciałam pochylić się i skosztować jego ust, które były blisko mnie. Nie!
Przestań, Bello.
- Tylko trochę zmęczona - powiedziałam, przenosząc spojrzenie na sufit. - Potrzebujesz czegoś?
- Nie, tylko pomyślałem, że wejdę tutaj i porozmawiam z tobą, zanim inni przyjdą.
- Co ci chodzi po głowie?
- Cóż, próbowałem myśleć o czymś innym niż oczywiste spanie do późna, kiedy mam wolny czas.
- O czym myślałeś?
- O niczym spektakularnym. Wiem, że chcę spędzić trochę czasu z tobą. Nie wiem jeszcze, co z innymi. Myślałem, że może pojedziemy na wycieczkę do Santa Barbara albo gdzieś na dzień czy dwa.
- Dla mnie brzmi dobrze. Tylko daj mi znać, kiedy zdecydujesz i będziemy mogli zarezerwować jakieś pokoje.
- Zadzwonię jutro do Angeli i zobaczymy, czy mogę zostawić miasto na kilka dni i czy nie będę musiał się martwić jakąś niespodziewaną nową pracą.
- Cóż, jestem pewna, że jeśli coś będzie zbyt ważne, żeby to ominąć, moglibyśmy wrócić na ten dzień.
- Prawda, ale wciąż to jest podwójna kontrola.
Siedzieliśmy w ciszy i moje oczy zaczynały się zamykać, byłam śpiąca.
Nagle zostałam wyrwana ze snu przez ruch Edwarda, który wstał z łóżka. Ponieważ moje oczy skupiły się na nim, zauważyłam, że też musiał zasnąć, ponieważ ocierał oczy i ziewał. Zerknął na mnie.
- Myślę, że oni tu są - powiedział ponad ramieniem i wyszedł z pokoju powitać gości.
Zmusiłam się do wstania z łóżka i pójścia do łazienki, żeby zobaczyć się w lustrze. Moje oczy były czerwone od snu, a włosy wyglądały jak stóg siana. Podniosłam szczotkę, przesuwając ją po moich włosach i próbując w jakimś stopniu doprowadzić się do porządku.
Usłyszałam głosy rozmów z salonu i poszłam się przywitać. Kiedy wyszłam zza rogu, zderzyłam się z moim małym, kolczastowłosym chochlikiem.
- Umph, och Alice, tak mi przykro! - Moja zdolność, by uszkodzić wszystko, znów dała o sobie znać.
- Och, Bello, jestem przyzwyczajona do dostawania codziennie od ludzi, którzy nie zauważają mnie stojącej. - Ha! Jak gdyby Alice mogła pójść niezauważona. Ona wyglądała, jakby duże, wspaniałe pudełko pasteli eksplodowało na nią. Ubrana była w seksowną, różową sukienkę z
grubym żółtym pasem dookoła talii, podkreślającym wcięcia w talii, których naprawdę nie miała.
- Nie, nie zwracałam jak zwykle uwagi.
- Fantazjując o kimś szczególnym? - Zrobiłam wdech, z uczuciem frustracji potrząsając głową.
- Alice, proszę, nie teraz.
- Och Bella, luz. Tylko cię drażnię.
- Wiem, Alice, jestem po prostu zmęczona. Przepraszam za bycie zrzędą.
- Nie ma problemu - powiedziała swoim normalnym, wesołym tonem.
Poszliśmy do salonu, żeby dołączyć do innych. Każdy siedział i gawędził. Alice poszła i usiadła na kolanach swojego narzeczonego, Jaspera.
Jasper i Alice poznali się, kiedy ona jako pierwsza wyprowadziła się do L.A. Pewnej nocy poszła do baru, gdzie mieli open mic night. Powiedziała, że usiadła, popijając drinka, kiedy usłyszała najpiękniejszą akustyczną grę na gitarze, mającą ze sobą najbardziej anielski głos, jaki kiedykolwiek słyszała. Popatrzyła na scenę, żeby zobaczyć wysokiego, blond - boskiego faceta, który nie był zbyt duży, ale dobrze zbudowany we właściwych miejscach. Nie mogła złapać jego wzroku. Powiedziała, że w końcu złapał z nią kontakt wzrokowy i nie puścił go do końca piosenki; to było jakby śpiewał dla niej i tylko dla niej. Kiedy piosenka się skończyła, ona odeszła od stolika, a on zszedł ze sceny i wtedy się spotkali w połowie drogi, jakby byli dla siebie stworzeni. Kiedy byli w końcu twarzą w twarz Alice po prostu powiedziała: „Czekałam na ciebie całe moje życie”. Od tej chwili byli razem.
Jasper był teraz niezależny, wydawał swój pierwszy album na jesieni. Był rzeczywiście bardzo utalentowany. Nie tylko mógł grać i śpiewać zdumiewająco, ale pisał wszystkie słowa i muzykę; ten człowiek mógłby się wspiąć ponad słowami. Tak emocjonalny i prawdziwy, będąc jednocześnie pięknym i szczerym. Jasper umiał grać na emocjach.
Emmett stał blisko centrum rozrywki, kontrolując jakieś nowe DVD, które miał Edward. Będąc sławnym, zwykle dostawał kopie filmów, zanim weszły do ogólnego użytku. Dziewczyna Emmetta, Rosalie, siedziała naprzeciwko Alice, a Jasper rozmawiał o jej ostatniej pracy.
Rosalie była modelką. Kiedy raz ją zobaczyłeś, nie miałeś żadnych pytań o to, czym ona się zajmuje. Była jak amazonka. Była wysoka i miała długie, opadające blond włosy i jasne, niebieskie oczy. Jej ciało utrzymywało w biznesie lokalnych chirurgów plastycznych, próbujących odtworzyć je u swoich pacjentów, jednakże nic kiedykolwiek nie było bliskie oryginałowi, ponieważ oryginał był naturalny. Rose po prostu urodziła się z genami pięknej bogini. Miała długie nogi, które były zakrzywione we właściwych miejscach. Zaczęła swoją karierę przez bycie modelką przy lokalnych pokazach samochodów. Wiesz, tam gdzie dumnie chodzisz w małym bikini i zasadniczo jesteś tam tylko dla facetów do patrzenia. Została tam odkryta i w szybkim czasie weszła do wyższej ligi. Teraz miała kampanie z Chanel i Victoria's Secret. Ona i Emmett poznali się, kiedy on został zatrudniony jako jej osobisty trener. Rose myślała, że on jest niepozbieranym osłem, a on myślał o niej, że to wyniosła suka. Powiedzieli, że to sprawiło, że byli dla siebie idealni. Chodzili ze sobą od dwóch lat.
Nie mogłam pomóc bólowi zazdrości, który uderzał we mnie, patrząc na te dwie szczęśliwe, zakochane pary, siedzące w naszym salonie. Zatęskniłam za tym typem związku. Zakochani po uszy, nie mogący żyć bez innej kochanej osoby, czujący to samo, co druga osoba. Tak, kluczowa część – on musiał czuć to także, właśnie tam leży problem. Tak samo ja byłam zakochana po uszy w Edwardzie; byłam prawie pewna, że on nie czuł tego samego do mnie. Siedziałam tam, obserwując jego zachowanie przy naszych przyjaciołach. On był o wiele lepszy ode mnie. Nie miałam absolutnie niczego do zaoferowania mu. Byłam zbyt prosta, żeby zobaczyć siebie z nim, jako kogokolwiek innego niż najlepszą przyjaciółkę albo osobistą asystentkę. To był przegrany proces.
Później każdy dużo się śmiał i co jakiś czas przerywał. Poszliśmy na tyły domu zacząć jeść. Faceci oczywiście stali dookoła grilla z narzędziami w ręce, sprzeczając się, kto będzie kucharzem i będzie obsługiwał. Walczyli, żeby zobaczyć, kto ma największe umiejętności, ale w końcu oni wszyscy złagodnieli, próbując zdeptać referencje innych i stali dookoła grilla, pokazując, jak zrobić najlepiej.
Dziewczyny i ja usiadłyśmy w basenie, gadając i śmiejąc się z facetów i ich testosteronu, opowiadając żarty o macho.
- A więc, Bello, jak się mają rzeczy? - Rose zapytała, wyginając w łuk jedną z jej perfekcyjnie wyrzeźbionych brwi.
- O Boże, Rose, tylko nie ty. - Wywróciłam oczami. Ci, tak zwani przyjaciele, nigdy nie zrezygnują.
- Alice, powinnam spodziewać się, że Jasper porozmawia później ze mną szczerze?
- Hę? - zapytała, patrząc nad jej włoskim Vogue. - Nie mam pojęcia, o czym chcesz z nim rozmawiać.
- Och, oczywiście, że nie. Ty cała jesteś jak bzikujący telemarketer wprawiający mnie w złość. Najpierw ty, Alice, Emmett rano. Przeklinam teraz Rose. - To tylko wydawało się śmieszne.
- Bella - powiedziała Rose, kładąc swoją rękę na moją. - Dlaczego siedzisz wokół i pozwalasz, żeby chłopak sprowadzał dookoła te dziewczyny, które nic dla niego nie znaczą, kiedy wszystko, co musiałabyś zrobić, to powiedzieć mu o swojej miłości i on byłby twój?
- Racja, jeśli tylko to było by takie proste i możliwe. Psiakrew, wtedy miałabym tę epokę za sobą, ale to nie to. Mogłabym stracić wszystko, co miałam, jeśli on nie czuje tego samego. To nie jest ryzyko, które jestem w stanie podjąć. Musicie mi zaufać, nie mogłabym żyć, wiedząc, że pozwoliłam moim uczuciom zniszczyć dwadzieścia lat przyjaźni. - Jednakże tak chciałam powiedzieć mu i przekonać się, że przyjaciele mieli rację, po prostu nie mogłam zaryzykować tego, nie ważne jak bardzo tego chciałam.
- Bello, żałuję, że mi nie ufasz. Kochamy cię, nie powiedzielibyśmy ci niczego, jeśli myślelibyśmy, że to była szansa, która mogła cię skrzywdzić. Ten chłopak jest w tobie zakochany, on tylko musi wiedzieć, że czujesz to samo. Musi wiedzieć, że go kochasz i wszystko będzie dobrze - Alice mówiła rzeczowo.
- A więc, dlaczego nie porozmawiasz z nim o tym? On jest tym odważniejszym z naszej dwójki. Dlaczego nie nękasz jego i nie prosisz, żeby zadeklarował swoją miłość do mnie?
Jak gdyby to się tak przedstawiało.
- Ponieważ, Bello, on nie wie, że go kochasz. Jest facetem, u nich zawsze z wiedzą ciężko - zwróciła uwagę Rose.
- Nie mam ochoty pokazywać komuś, że mnie kocha. Myślę, że oni powinni tylko wiedzieć. To byłoby jak zmuszanie go, czułabym, że próbuję zrobić mu pranie mózgu, żeby uwierzył w prawdę.
- Och, Bella, głuptasie. Faceci nie mają zdrowego rozsądku, oni nie widzą, co jest prawdą. Więc ty też musisz mu powiedzieć albo zostawić się w rękach Rose i moich na dzień nauki, a on przyjdzie do ciebie! - Alice skoczyła w górę i dół w perspektywie dostania się u mnie do jakichś podróbek projektantów. Ona miała urojenia, jeśli myślała, że pozwolę jej chętnie mnie torturować.
- Nie, Alice, myślę, że czas przekazać ubieranie Belli.
- Ale, Bello, jeśli chcesz, żeby Edward zobaczył w tobie więcej niż najlepszego przyjaciela, musisz przestać zachowywać się przez cały czas jak jego najlepszy przyjaciel. Zacznij działać jak seksualna istota. Pierwszy krok, bądź seksowna. Drugi krok, wyciągnij kogoś na randkę.
- Alice, nie chcę umawiać się z nikim. Chcę jego - wyszeptałam.
- Wiemy, że to głupie. Ale powiedz nam. Na ilu randkach byłaś, odkąd mieszkasz w L.A? - zapytała Rose.
- Nie wiem, może dwóch. - Próbowałam policzyć je w mojej głowie, czując, jak gubiłam kogoś tutaj albo tam.
- Naprawdę to kiedykolwiek poszło dalej? Wiesz, po pierwszej randce? - Alice przyjrzała mi się porozumiewawczo.
- Nie, nie interesowali mnie, nie było żadnej chemii. - Oni nie byli Edwardem.
- Oho, nie byli jak nasz przyjaciel. - Rose spojrzała na facetów.
Tylko przewróciłam oczami, oni nigdy nie dadzą mi spokoju.
- Więc, co jest wtedy? - Alice zapytała mnie z blaskiem groźby.
- Jak to jest?
- Twój wybór, Bello. Wkrótce mu powiesz albo wypróbujemy nasz sposób.
Próbowałam ocenić moje opcje, moje mówienie mu mogłoby okazać się przerażające i być żenującym końcem, kiedy powiedziałby mi, że nie odwzajemnia mojej miłości. Pozwalając, żeby Rose i Alice stroiły mnie, żeby zobaczyć, czy ich teoria nie wydawała się mieć jakichś trwałych skutków, więc z westchnieniem, zgodziłam się na ich sposób.
- Och, Bello, podziękujesz nam, kiedy seksowny przyjaciel nie będzie mógł utrzymać rąk przy sobie! - Alice klasnęła, podskakując.
- Jasna sprawa, Alice - westchnęłam.
Rose i Alice nagle popatrzyły na mnie zwężonymi oczami.
- Co?
- Pierwsza rzecz, nad którą musimy popracować, to twoje zaufanie. To musi być najważniejsze - powiedziała Rose.
- Jasne, jasne. - Dałam za wygraną.
Wkrótce po nękaniu, które przetrwałam, Emmett przyszedł powiedzieć nam, że męska bitwa dobiegła końca i obiad jest gotowy. Wszyscy chwyciliśmy talerze, zrobiliśmy koktajle owocowe i siedzieliśmy wokół, gadając i jedząc. Kiedy kończyliśmy, noc wciąż była młoda i próbowaliśmy wymyślić, co będziemy robić.
Byliśmy wszyscy znudzeni i oczywiście mało kreatywni, zgodziliśmy się więc z Emmettem i śmieszną sugestią Alice na prawdę albo wyzwanie. Każdy wydawał się być niezmiernie
podekscytowany tą grą.
Patrzyłam dokoła na wszystkie twarze moich przyjaciół i zauważyłam każdego, ale Edward patrzył na mnie i dał mi psotny uśmieszek. Pomyślałam: To nie może być dobre.
Edward był pierwszy.
- Alice, prawda czy wyzwanie?
Alice podniosła palec do ust i patrzyła w górę, jakby głęboko się koncentrowała.
- Wyzwanie.
- Świetnie, wyzywam cię, żebyś poszła do szafy Belli i wzięła jedno z jej ubrań. Masz w tym chodzić przez resztę dnia.
Wrzask przerażenia można było usłyszeć od Alice, ale inni tłumili śmiech. Ja jednakże nie wiedziałam, czy śmiać się, czy się obrazić; moje ubrania nie były takie złe. Były?
- Wyzwanie to wyzwanie, Alice. Teraz baw się dobrze i pospiesz się… To tylko zabawa. - Z uspokajającym przytuleniem od Jaspera i nadymanymi ustami, stąpała ciężko po domu.
Mieliśmy kolejną rundkę drinków, kiedy Alice zmieniała swoje nowoczesne ubrania na moje stare. W końcu usłyszeliśmy otwieranie drzwi i wszyscy odwróciliśmy się, żeby na nią spojrzeć.
Alice wyszła drapiąc się w ręce. Ubrała się w parę moich wypłowiałych niebieskich dżinsów, które miały dziury w kolanach. Topiła się w moich za dużych spodniach, które całkowicie ją pochłonęły. Podeszła do nas, siadając obok Jaspera i kontynuowała drapanie się.
- Alice, coś nie tak? Dlaczego się drapiesz? - zapytała Rose.
- Ubrania Belli zawierają wszystkie syntetyczne włókna, które powodują, że czuję się jak w ulu.
- Hej!
- Bella, nic na to nie poradzę, że moja skóra jest przyzwyczajona do ubrań, które w miejscowym centrum handlowym kosztują więcej niż 25.99.
- Wow, Alice, powiedz mi, co naprawdę sądzisz o moich ubraniach. - Moje ubrania nie były takie złe.
- Nie, jest w porządku. Dobrze przyjrzałam się twojej szafie i zgodzisz się na zakupy ze mną. Więc wszystkie te rzeczy zostaną wkrótce zastąpione. - W duszy jęknęłam. - W każdym razie, teraz moja kolej. - Popatrzyła na mnie śmiertelnie i martwiłam się, że zemści się za noszenie mojego ubrania. Z wdzięcznością, zwróciła się do Jaspera.
- Prawda czy wyzwanie, Jasper?
- Prawda.
- Dobrze, kto był twoją pierwszą miłością? - Skupiona była teraz tylko na Jasperze.
- Wiesz to - wyszeptał Jasper. - Nazywa się Alice Brandon i jest jedyną dziewczyną, którą kiedykolwiek mogłem pokochać - powiedział swoim najlepszym, południowym akcentem i przyciągnął ją bliżej do siebie.
Alice zarzuciła ręce na szyję Jaspera i zostawiła słodki pocałunek na jego ustach.
- Wiesz, jak kocham, kiedy mówisz ze swoim akcentem, kochanie - pisnęła między pocałunkami.
- Och. Mój. Boże. To było taaaaaaakie słodkie. - Emmett położył rękę na sercu i starł wymyśloną łzę.
Alice obróciła się do niego i w najdojrzalszym stylu, jakim mogła wyczarować, pokazała mu język. Emmett wybuchnął śmiechem i kazał jej trzymać język za zębami. I Jasperem, oczywiście.
- Dobrze, domyślam się, że teraz ja - powiedział Jasper. - Emmett, widzę, że wydajesz się chętny, prawda czy wyzwanie?
- Prawda. - Uśmiech zadowolenia pojawił się na jego twarzy. Nie był w ogóle zaniepokojony.
- Co jest najbardziej zawstydzającą pracą, jaką kiedykolwiek robiłeś?
- Banalne, byłem męskim striptizerem przez tydzień. To były świetnie pieniądze, ale tak samo jak kochałem rzucające się na mnie panienki, nie mogłem zająć się kobietami, które były wystarczająco stare, by być moją babcią i wkładały mi dolary za spodenki.
Mogłam poczuć, jak moja szczęka się otwiera, kiedy zobrazowałam Emmetta w tych małych spodenkach, z których wystawały dolary.
- Byłem znany jako „Duży Tatuś Żartowniś” a moim strojem było nic innego niż czarne stringi Speedos z żółtym DT na ważnej części.
Turlałam się ze śmiechu, wybuchając nie tylko przez imię, ale przez to, jak Emmett mówił te słowa. To było oczywiste, że nic nie zakłopocze ludzi wokół mnie. Minęło kilka minut, zanim doszłam do siebie po rewelacjach Emmetta. Teraz była jego kolej.
- Dobra, teraz ty, Emmett.
- Dobra, wybieram ciebie, Rosie.
- Prawda, Emmett. - Wywróciła oczami, jakby nie było nic, o co mogła być spytana albo miało znaczenie.
- Pierwszy raz, kiedy uprawiałaś seks. Ile miałaś lat, ile miał chłopak i gdzie to było?
- Miałam piętnaście lat i chodziłam do drugiej klasy liceum, on miał siedemnaście i był w ostatniej klasie, to było w sali samochodowej po szkole. Na masce Corvetty z 1967 roku. To była duma nauczycieli i radość, on odbudował go i przyniósł, by pokazać owoc swojej pracy.
- Ja pierdolę Rose, nie wiedziałem! - Emmett wybuchł. - To jest ostre.
Tylko potrząsnęłam głową, jak otwarci i wolni byli moi przyjaciele.
- Teraz moja kolej - powiedziała Rose, mogłabym tylko sobie wyobrazić, co mi zrobi.
Dla mojego zaskoczenia, powiedziała nie moje imię.
- Edward, prawda czy wyzwanie. - Mogłam podziękować jej za podarowanie mi przerwy.
- Wyzwanie - powiedział prosto.
- Wyzywam cię na francuski pocałunek z Bellą przez całe dwie minuty. - Odwołuję to, miałam chęć ją zamordować.
Przetarłam ręką twarz, próbując myśleć, że mogło być gorzej.
Edward podszedł do mnie i usiadł przodem do mnie. Moje serce było blisko eksplozji z mojej klatki. Próbowałam skupić się na oddychaniu, żeby nie zemdleć. On nawet mnie jeszcze nie dotknął, a czułam się, jakbym umierała.
Czułam jego rękę na mojej twarzy, jego ciepła i silna dłoń dotykała mojego policzka, a druga robiła to samo, dał mi jeden ze swoich sławnych, szerokich uśmiechów. Zaczął pochylać się do mnie i pomyślałam: Nie mogę tego zrobić, nie mogę tego zrobić. Jednakże było za późno, czułam jego ciepłe usta muskające moje i szok, który był natychmiastowy. Czułam się dobrze, zastanawiałam się, czy też to czuł. Poczułam jego język przechodzący przez moją dolną wargę, proszący o wejście - chłopak zrobił to, co miał. Coś zaczynało się do mnie zbliżać, nerwowo, coś we mnie kliknęło.
Zaatakowałam.
Nasze języki walczyły o dominację, nie mogłam oddychać, ale nie przejęłam się, kto potrzebuje powietrza. Narzekałam, kiedy zacieśniał ucisk na mojej twarzy, a ja mocno chwytałam jego włosy. To prawdopodobnie było moją jedyną szansą na pocałowanie go i postanowiłam w pełni to wykorzystać. Ale wkrótce miało się skończyć i nasz czas się kończył przez gwizdy i okrzyki naszych wspaniałych przyjaciół.
Powoli wypuściłam Edwarda, chcąc pozwolić mu pójść. Zachichotał.
- Wow, kto wiedział, że miałaś to w sobie, Bella? To było całkiem gorące - powiedział bez tchu.
Jego policzki były zaczerwienione, a jego usta wyglądały na obrzmiałe.
- Tak, jestem taka dumna z mojego talentu - strzeliłam z powrotem, wciąż próbując złapać
oddech.
- Prawda, moja najlepsza przyjaciółka jest bardzo utalentowana. - Moje serce upadło.
Wiedziałam to. On nie poczuł tego pocałunku. Byłam głupia, żeby brać pod uwagę ten pomysł.
Pozwoliłam moim wątpliwościom wziąć górę i musiałam stamtąd wyjść. Nie chciałam w to grać nigdy więcej. Musiałam wyjść, zanim moje uczucia zaczęłyby pozyskiwać nade mną przewagę.
- W porządku, cóż, to było dla mnie wystarczające tej nocy. Idę do łóżka. - Wstałam, a Alice i Rose rzucały mi niespokojne spojrzenia. One musiały wiedzieć, dlaczego jestem zmartwiona.
Wszyscy życzyli mi dobrej nocy i za drzwiami pobiegłam do mojej sypialni. Tamowałam łzy, aż zamknęłam drzwi na klucz. Oparta plecami o ścianę, przesuwałam się w dół, cicho szlochając.
Wiedziałam, że dla niego było niemożliwe troszczyć się o mnie w inny sposób. Nie czuł niczego po najbardziej zdumiewającym pocałunku, który kiedykolwiek doświadczyłam.
Dla Edwarda będę na zawsze tylko przyjacielem.
================
PS Wybaczcie, jeżeli pojawiły się gdzieś zbędne entery w środku zdań. Jest to wina kopiowania z pdf., jednak starałam się wszystko popoprawiać. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Nie 13:01, 15 Sie 2010 |
|
Po pierwszym rozdziale nie dałam rady i skierowałam się do gryzonia...
Lubię takie ff, są świetne na odstresowanie się i miłą odskocznią od tych z trudnymi tematami.
Dużo tu nie napiszę, nie chcę wypaplać wszystkiego tym, co nie ściągają i czytają tutaj.
Pośmiałam się, szybko się czyta, a Edzio był takim ... idiotą, że miałam czasem ochotę go walnąć.
Pozdrawiam.
xxx. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Phebe
Wilkołak
Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow
|
Wysłany:
Pon 12:32, 16 Sie 2010 |
|
Oj, będę czepialska- tłumaczenie takie sobie- zachowany angielski szyk zdania, dużo błędów stylistycznych i logicznych...
Co do treści...
Cóż, tymczasem nie mamy nic innowacyjnego- ale nadal czekam na rozwój sytuacji. Może Bella pokaże pazurki?
Zobaczymy, jak to się wszystko potoczy. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Marsi
Zły wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin
|
Wysłany:
Nie 12:25, 22 Sie 2010 |
|
Przez ostatnie 30 minut usuwałam niepotrzebne entery z tekstu, jednak mogłam coś przeoczyć. Z góry - przepraszam :)
Rozdział 3.
Tłumaczenie: Daphne_
Beta: kam4a
Siedziałam na podłodze mojego pokoju z twarzą ukrytą w dłoniach, płacząc, ponieważ jedyna osoba, którą kocham ponad wszystko, nigdy mnie nie kochała. Nie chcę już go pragnąć.
Przerwało mi ciche pukanie do drzwi. Jęknęłam i próbowałam je zignorować; naprawdę nie chciałam słyszeć, jak Rose i Alice prawią mi kazanie jaka to jestem pokrzywdzona.
- Jestem już w łóżku, dziewczyny. Porozmawiam z wami jutro - krzyknęłam.
- Bello? A ze mną możesz porozmawiać? - O Boże, nie teraz. Edward.
Z westchnieniem podniosłam się z podłogi, otarłam twarz z głupich, zdradliwych łez, które nadal spływały po moich policzkach i wzięłam głęboki oddech.
- Wejdź - powiedziałam, podchodząc do swojego łóżka.
- Hej, tak nagle wyszłaś, wszystko w porządku? - Edward podszedł do mnie i usiadł po mojej prawej stronie.
- Jestem po prostu zmęczona; myślę, że nie mam głowy do alkoholu. - Zachowaj spokój, Bello.
- Więc… to był… niezwykły pocałunek, co? - spytał Edward, potrącając mnie przy tym figlarnie łokciem. Słyszałam w jego głosie napięcie; on coś ukrywał.
- Ach, więc przyszedłeś tutaj, by sobie żartować? - Odwróciłam się od niego i patrzyłam ponuro
na ścianę.
- Nie, nie przyszedłem tutaj, aby żartować, Bello. To tylko… coś z tym pocałunkiem… to miało dla ciebie znaczenie. - Spojrzał na mnie, oceniając, jak zareaguję na jego wypowiedź.
- Co masz na myśli?
- Cóż… mam na myśli to, że rozumiem różnicę pomiędzy pocałunkiem, a pocałunkiem. Pocałunek to coś, co robisz dla wyzwania; coś, co wykonuję dla zablokowania ust z trzydziestoma zupełnie obcymi, różnymi osobami. Pocałunek zaś ma uczucia. Emocje. Bello, to oznacza, że to był pocałunek.
Głupi brak samokontroli.
- Edwardzie, to było wyzwanie, to wszystko - odpowiedziałam, starając się ignorować mrowienie, które spowodowała jego przemowa o pocałunkach.
- Bello, jeżeli nie chcesz o tym rozmawiać, to mi powiedz. Nie kłam na ten temat, ja nie będę oszukiwać. Naprawdę nie zamierzam teraz kłamać przy tobie.
Co…?
- Co masz na myśli? - zapytałam ostrożnie.
- Bello, kiedy mnie pocałowałaś, poczułem coś. Nigdy wcześniej o tym nie myślałem, ale kiedy nasze usta się dotknęły powstała niepodważalna iskra i nigdy więcej nie chciałem opuścić twoich warg. Nie mogłam złapać oddechu.
On nie mógł powiedzieć tego, co myślałam, że powiedział.
- Oddychaj, Bello - polecił Edward, a ja poczułam, jakby moje płuca się rozrywały.
Poczułam, jak jego ręce dotykają mojej twarz, i zamknęłam oczy. To musi być sen, muszę się obudzić, zanim zabrnę zbyt głęboko…
- Spójrz na mnie, Bello - powiedział Edward miękko.
Zmusiłam oczy do otwarcia i odkryłam, że on sam był oddalony o cal od mojej twarzy. Czułam jego ciepły oddech na moich ustach.
- Myślę… myślę, że jestem w tobie zakochany, Bello. - Pochylił głowę i nagle zainteresowało go wyszukiwanie plam na dywanie.
CO?!
Wciąż byłam niezdolna do mówienia, mój umysł pracował z szybkością mili na minutę i niemożliwością było wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. Każdy miał rację! On też mnie kochał!
Po tak długim czasie, gdy myślałam, że nie jestem wystarczająco dobra, on też mnie pragnął. Miałam właśnie powiedzieć mu, że też go kocham, kiedy poczułam jego wargi na moich, które zatrzymały wszystkie słowa chcące opuścić moje usta. Jego ciepłe, miękkie wargi dewastowały
moje otwarte usta, a jego język ponownie prosił o dostęp, który uzyskał bez wahania. Poczułam jedną rękę z tyłu mojej głowy, a druga przyciskała mnie mocniej do niego. Moje ramiona w odpowiedzi owinęły się wokół jego szyi. Mogłabym to robić zawsze, każdego dnia przez resztę
życia.
Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje.
I wtedy to się stało.
I like big butts and I can not lie
You other brothers can't deny
That when a girl walks in with an itty bitty waist
And a round thing in your face
You get spring
Co do diabła?
Uścisk Edwarda rozluźnił się, kiedy on sam zaczął znikać w świetle z mojej wizji.Moje oczy mrugały gwałtownie, kiedy starałam się znaleźć Edwarda w moim pokoju, aż wreszcie je otworzyłam i zdałam sobie sprawę z tego, co się stało. To był sen. Wszystko było głupim,
dręczącym snem.
Mój telefon, z którego obecnie wrzeszczał Sir Mix, powiadomił mnie, że dzwonił Emmett, który był powodem zrujnowania moich marzeń. Sennych oczywiście, bo to nigdy się nie wydarzyło.
Nacisnęłam więc ignoruj i wysłałam Emmetta na pocztę głosową. Przykryłam oczy jedną z poduszek; chętnie wróciłabym do snu, chciałam zakończyć rzecz, której tak pragnęłam… ale to było bezużyteczne.
Wkurzona moją obecną sytuacją kopnęłam nogą kilka razy materac we frustracji. GAH!
Leżałam tam chwilę, próbując się zrelaksować. To był tylko sen, więc nie należy się denerwować. W końcu przestałam wierzgać po pościeli i wstałam.
Miejsce docelowe: prysznic.
Podeszłam do komody i wzięłam parę majtek i biustonosz, a następnie udałam się do łazienki. Po ustawieniu odpowiedniej temperatury rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Woda uderzyła w moje napięte ciało, a ja spróbowałam oczyścić swoje myśli. Kiedy się trochę uspokoiłam
kontynuowałam normalną kąpiel, umyłam włosy i ciało, a następnie wyszłam spod prysznica. Wytarłam się ręcznikiem i założyłam bieliznę.
Wracałam z powrotem do pokoju, susząc jednocześnie włosy ręcznikiem i nie zwracając na nic uwagi, dopóki nie uderzyłam w coś silnego i miękkiego.
Zanim zdążyłam otworzyć oczy, żeby zobaczyć, co to było, poczułam dwie ręce instynktownie oplatające się wokół mnie.
- Bello, co ja mam z tobą zrobić? Nie możesz nawet wyjść spod prysznica bez próby zranienia samej siebie? - powiedział spokojny, chrapliwy głos.
- Bardzo śmieszne, o ile pamiętam ty też masz oczy. Dlaczego mnie nie zatrzymałeś zanim w ciebie uderzyłam?
- Ponieważ byłem trochę rozproszony przez strój, który wybrałaś. - O nie.
Zupełnie zapomniałam, że mam na sobie tylko biustonosz i majtki, nic więcej.
- Hej. - Szybko owinęłam się ręcznikiem. - Nie umiesz pukać?
On oczywiście odnalazł coś zabawnego w tej sytuacji, ale ja nie.
- Bello, braliśmy razem kąpiel, widziałem cię, kiedy miałaś na sobie znacznie mniej.
- Tak, te kąpiele miały miejsce, zanim rozwinęło się cokolwiek, na co warto popatrzeć.
- Och, myślisz, że mam coś, co chciałabyś teraz zobaczyć, tak?
Teraz był bystrym głupkiem.
- Ile razy mam ci powtarzać, Edwardzie, że cały czas chodzisz po domu praktycznie nagi. To nie byłoby zupełnie nic nowego.
- Tak, tak. - Zmierzwił wesoło moje mokre włosy. - Przyszedłem tu, aby coś ci powiedzieć, ale mnie rozproszyłaś.
- Co?
- Dzwoniła Angela. Dzisiaj w nocy jest otwarcie klubu i chcą, abym przyszedł. Mogę zabrać ze sobą kogo chcę, więc pomyślałem, że zabiorę naszą paczkę.
- Brzmi świetnie. Zadzwonię do Alice i Rose i powiem im, żeby przekazały wiadomość chłopakom.
- W porządku, mam nadzieję, że założysz na siebie jakieś ubrania - zasugerował, szturchając mnie i powodując, że prawie się przewróciłam.
Podeszłam do mojej szafy, wyciągnęłam ciemne, jeansowe rybaczki i zieloną koszulkę z krótkim rękawem i założyłam je. Wróciłam do łazienki, aby umyć zęby, włosy związałam ponownie w koński ogon przed powrotem do łóżka i zatelefonowaniem do znajomych, by dowiedzieć się, czy nie przyłączyliby się do nas dziś wieczorem.
Podniosłam telefon z szafki nocnej i otworzyłam go gwałtownie, biorąc głęboki oddech, zanim wystukałam numer małego chochlika, który wiedziałam, że nie pozwoli mi skończyć rozmowy bez wspominania ostatniej nocy.
Telefon zadzwonił trzy razy, zanim odebrała.
- Bella! - odpowiedziała bardzo entuzjastycznie.
- Hej Alice, co robisz? - Miałam nadzieję, ze odpuści sobie pytania, jeśli ja będę je zadawać.
- Bello, w porządku? Tak się o ciebie martwiłam! On jest ślepy, Bello, tak mi przykro. Wynagrodzimy ci to, będziesz całkowicie wystrojona, wtedy on nie będzie wiedział, co go uderzy. - I moje nadzieje zostały pogrzebane.
- Alice… Alice, przestań! Nie chcę o tym rozmawiać. Nie chcę o tym myśleć. Chcę zapomnieć o tym, co się stało.
- Ale Bello, ty… - Przerwałam jej.
- Alice… nie… proszę cię jako moją przyjaciółkę, proszę, zostawmy to na chwilę.
- Dobrze, na chwilę. - Mogłam usłyszeć w jej głosie, jak wydyma wargi.
- W każdym razie dzwonię, ponieważ Edward został zaproszony na otwarcie klubu dziś wieczorem, aby pokazać swoją piękną twarz. Chce się dowiedzieć, czy ty i reszta paczki zechcecie przyjść?
- Oczywiście, czyż to nie fascynujące? Musisz mi pozwolić wybrać dla ciebie sukienkę na to. Proszę, Bello, proszę? - Użyła głosiku małej dziewczynki i nie mogłam powiedzieć nie.
- W porządku, ale nic szalonego. Możesz mnie wystroić jak chcesz, ale nie wyjdę z domu w czymś, z czego wyskoczy jakaś część mojego ciała, jeżeli źle się poruszę.
- Stoi! - krzyknęła.
- Alice, możesz zadzwonić do Rose i przekazać jej i Emmettowi? Nie mam ochoty wysłuchiwać z samego rana jaka Bella jest pokrzywdzona, dobrze? Widziałam jak wy wszyscy patrzyliście na mnie, a wiesz, że Rose nie zaakceptuje braku odpowiedzi.
- Oczywiście, Bello. Przepraszam.
- Wiem. Chcę was wszystkich widzieć tutaj w domu około ósmej, dobrze?
- Do zobaczenia potem.
Z tymi słowami odłożyłam słuchawkę, starając się myśleć o tym, co będę dziś robić. Wstałam i podeszłam do komputera, by sprawdzić, czy jest coś związane z pracą, co mogę zrobić.
Posprzątałam biurko i pliki pozostałe po niedawnej pracy Edwarda. Ale ciągle wracałam do tego, co wydarzyło się ostatniej nocy, sposób w jaki czułam jego ręce na mojej twarzy, jego usta smakowały jak owocowe drinki, które piliśmy. Jak on pachniał - zapach nie był obcy, był edwardowy - ale w tej chwili był silniejszy.
Przestań, Bello, on postrzega cię tylko jako swoją przyjaciółkę.
Oparłam się o krzesło i przebiegłam rękami przez włosy i twarz, starając się skupić na czymś innym, czymkolwiek.
Spojrzałam na zegarek w komputerze i zobaczyłam, że nie opuszczałam mojego pokoju przez prawie trzy godziny. Nic dzisiaj nie jadłam i rozpaczliwie potrzebowałam jakiejkolwiek kofeiny.
Wstałam i wyszłam z pokoju, aby udać się do kuchni. Szłam przez korytarz i zatrzymałam się, gdy tylko weszłam do salonu. Edward siedział na kanapie w niczym, oprócz oliwkowozielonych szortach. Jego nogi spoczywały na stoliku, a on oglądał coś w telewizji.
- Cześć, głuptasku - powiedział Edward, gdy tylko mnie zauważył.
- Cześć - odpowiedziałam z uśmiechem. - Co ty robisz?
- Nic takiego. Nudziłem się i postanowiłem obejrzeć jakieś filmy. Niewiele się dzieje, dopóki nie wyjdziemy dziś wieczorem. Rozmawiałaś z resztą? - Podeszłam do niego i klapnęłam na kanapę.
- Taa, Alice do nich zadzwoni i da im znać. Mam być dziś wieczorem zrobiona na Barbie. Więc prawdopodobnie Alice będzie tutaj wcześniej.
- Zabawna sprawa. Wiem, jak kochasz te wszystkie dziewczyńskie przyjemności. - Pogładził ręką moje włosy.
- Tak, to coś, po co żyję - powiedziałam, uderzając jego rękę.
Siedzieliśmy w ciszy przez kilka minut, zanim przypomniałam sobie, po co w pierwszej kolejności tutaj przyszłam. Wstałam, aby przynieść sobie z kuchni coś do jedzenia i picia.
- Chcesz coś do picia? - spytałam, wychodząc.
- Pewnie, pójdę z tobą. Umieram z głodu. - Chwycił mnie za rękę, abym pomogła mu podnieść się z kanapy. Otoczył mnie ramieniem i poszedł ze mną do kuchni.
Dlaczego takie głupie, małe czynności muszą wprawiać moje serce na najwyższe obroty?
Weszliśmy do kuchni i otworzyliśmy lodówkę. Wyciągnęłam mojego dużego Red Bulla. Nie miałam ochoty na kawę, a w tej chwili potrzebny był mi wstrząs. Edward wyciągnął rzeczy potrzebne do zrobienia kanapek i przygotował dla nas po jednej, a ja chwyciłam chipsy z szafki.
Wyciągnął talerze i ułożył na nich jedzenie.
- Weźmiesz mi colę? Przeniosę to na kanapę - powiedział Edward, zbierając talerze i zmierzając z powrotem do salonu.
Chwyciłam jego colę, poszłam za nim i zajęłam miejsce obok niego, biorąc swój talerz. Śmiałam się z nas, on znał mnie tak dobrze. Zobaczyłam to przy tak prostej czynności, jak robienie kanapki.
Odciął skórkę, wiedząc, że jej nienawidzę. Chociaż narzekał, kiedy to robił, wiedziałam, że wciąż będzie robił tak dla mnie.
Był po prostu zbyt doskonały. Znał mnie tak dobrze, a ja kochałam go za to. Nie mogę się poddać, nie mogę. Nie ma możliwości, bym kiedykolwiek mogła mu powiedzieć, że jestem w nim zakochana. Konsekwencje były zbyt duże.
Spędziliśmy resztę dnia na oglądaniu filmów i rozmowie. W pewnym momencie oboje zasnęliśmy. Kiedy obudził mnie irytujący dzwonek, otworzyłam powoli oczy, starając się skupić i przypomnieć sobie, gdzie byłam. Poczułam ciało przesuwające się pode mną. Najwidoczniej
zasnęłam z głową na kolanach Edwarda. Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Nadal spał z głową odchyloną do tyłu i zamkniętymi oczami.
Dzwonek zadzwonił ponownie i wolno podniosłam się z kanapy, udając się do drzwi i bojąc tego, co miało się stać.
Stała tam Alice w jej szalonej chwale zakupoholizmu. Trzymała różnorakie torby w każdej ręce, na małej głowie miała ogromne okulary - muchy, ręce oparła na biodrach i stukała butem zniecierpliwiona.
- Dlaczego tak długo nie otwierasz drzwi, Bello?
- Zasnęłam oglądając film. - Przeszła obok mnie, kierując się do mojego pokoju.
Zauważyła prawie nagiego Edwarda śpiącego na kanapie i podniosła doskonale wyregulowane brwi.
- Rozumiem, że spałaś z nim? - Pochyliła głowę w kierunku Edwarda.
- To nie tak. Musisz być cały czas taka zboczona?- powiedziałam, potrząsając głową.
- Bello, to naturalna reakcja. Zrelaksuj się trochę.
Edward zaczął ruszać się na kanapie, kiedy zabrałam kilka toreb od Alice i poszłam zaprowadzić ją do mojego pokoju.
- Hej, ogierze - powiedziała Alice do dopiero obudzonego Edwarda.
- Cześć, skrzacie, widzę, że już robisz to, co wychodzi ci najlepiej. - Skinął głową w kierunku wielu toreb.
- Ach, mój styl, upośledzony przyjacielu, to tylko jedna z wielu rzeczy, w których jestem dobra. Inne jednak są tylko dla oczu Jaspera. - Miała złośliwy uśmiech na twarzy.
- O nie, zbyt wiele informacji Ali, nie mów nic więcej - Edward i ja powiedzieliśmy jednocześnie.
Spojrzeliśmy na siebie, a potem roześmialiśmy się.
Cóż, to było dziwne…
- Dobrze, jesteśmy tutaj, aby przygotować się na wieczór do klubu. Och! Prawie zapomniałam.
Wzięła jedną torbę ode mnie i wręczyła ją Edwardowi. Znajdowało się w niej nowe ubranie, które miał założyć dziś wieczorem.
- Załóż to, będziesz wyglądać świetnie.
- Co ja bym bez ciebie zrobił? - zdziwił się nad jej zdolnością myślenia o każdym szczególe.
- O Boże, Edwardzie, prawdopodobnie byłbyś na końcu wszechświata i nie miał żadnej listy.
On tylko przewrócił oczami i udał się do swojego pokoju.
Wewnątrz mojego pokoju Alice zabrała się do pracy i zaczęła zdejmować moje ubrania.
- Alice, ubierałam i rozbierałam się sama przez wiele lat. Myślę, że świetnie sobie z tym poradzę, dziękuję. - Śmiałam się, kiedy pacnęłam jej niecierpliwe dłonie.
- Tak, ale, Bello, przez te wszystkie lata ubierałaś się jak asystentka bibliotekarza. Celem jest to, abyś zauważyła, że jesteś też gorąca i seksowna. Przestań narzekać i ubieraj się.
Z siłą większą niż po niej oczekiwałam wsadziła na mnie dwie torby. Było oczywiste, co znajdowało się w jednej z nich, widząc znak towarowy: różowe i białe pasy, druga była zwykłą, srebrną torbą. Weszłam do łazienki, aby się przebrać. Nie rozumiem potrzeby posiadania takiego
skąpego biustonosza i majtek, skoro i tak nikt ich nie zobaczy.
Jednak ubrałam wszystko bez skargi, obawiając się gniewu Alice. Jak na kogoś tak małego może być niezwykle straszna.
Kiedy wyciągnęłam sukienkę z nieoznaczonej torby byłam zdezorientowana.
- Ummm, Alice? Myślę, że przyniosłaś mi złą sukienkę, nie żebym narzekała albo coś - krzyknęłam z łazienki. Nie było mowy, abym założyła do klubu to, co Alice wybrała dla mnie.
Alice ociągając się podeszła do drzwi ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
- Podoba ci się?- spytała, znając już moją odpowiedź.
- Uwielbiam ją, Alice, jest piękna.
Wciągnęłam sukienkę przez głowę, oceniając ją. Byłam zdumiona. Było mi wygodnie, ale nie było to skrajnie seksowne. Czarna, jedwabna sukienka od Michaela Korsa, którą wybrała dla mnie Alice, była oszałamiająca. Sięgała trochę poniżej połowy mojego uda, rękawy miały długość do łokcia i zakończone były mankietami. Była wiązana w pasie i miała dekolt w kształcie golfu - dziurki od klucza. Uczucie
tkaniny na mojej skórze było niesamowite i bardzo mi się podobało. Zwykle, gdy Alice grała w „ubierz Bellę”, chciała umieścić coś odsłaniającego moją górę, jednak ja nie miałam na to ochoty.
- Więc czułam się źle ostatniej nocy i pomyślałam, że pozwolę ci być sobą, wiesz, jestem ci to winna. Niezależnie od wszystkiego jesteś piękna, Bello. Raz klasycznie seksowna, a następnie nieprzyzwoicie seksowna… on jest idiotą, ty o tym wiesz.
- Alice, nie martw się o to. Mówiłam ci, że on nie czuł tego, co ja. Nie ma powodu, aby się nim denerwować. On nie wie. Nie możesz się za to na niego gniewać.
- On jest ślepy. Ponieważ ty jesteś doskonała. - Przyciągnęła mnie do siebie i ciepło przytuliła.
- Dobra, dobra. Nie rozklejmy się.
- W porządku, teraz czas na włosy i makijaż - zawołała i zaczęła podskakiwać jak piłka.
Oczywiście, że tak.
Alice złapała wszystkie moje włosy i ściągnęła nisko w kucyk tak, że ogon był tuż nad moim lewym ramieniem. Zrobiła prosty makijaż, użyła trochę tuszu do rzęs, konturówki, różu do policzków i na koniec czerwonego błyszczyku. Rzeczywiście podobało mi się co zrobiła. Było zbyt
mało ubrań i za wiele makijażu niż normalnie, ale to nadal byłam ja.
Szłyśmy do pokoju dziennego, kiedy zadzwonił dzwonek i Edward wyszedł z kuchni. Czułam się, jakby całe powietrze ze mnie uszło, w tym samym momencie lustrowałam go wzrokiem.
Jego włosy były jeszcze wilgotne po prysznicu, kleiły się do jego przystojnych pleców to tu, to tam. Nie zdecydował się na golenie, więc miał swój seksowny, niechlujny zarost, który nadawał mu
surowy wygląd. Był ubrany w tradycyjną, czarną koszulkę, z rękawami zawiniętymi powyżej łokcia, trzy górne guziki były odpięte, ukazując jego niesamowitą klatę. Na nogach miał wytarte jeansy z dziurami na kolanach od noszenia i z postrzępioną dolną częścią nogawek. Wyglądał absolutnie pięknie.
Obserwowałam go, gdy podchodził do drzwi i wpuszczał naszych przyjaciół. Nie mogłam nic poradzić na to, że okropnie się śliniłam. Dobrze, że Alice szturchnęła mnie łokciem w żebra.
- Weź się w garść, Bello, bo to zauważy - syknęła z uśmiechem.
- Musisz być taka brutalna? - jęczałam, powoli pocierając miejsce, w które mnie szturchnęła.
- Hej, staram się być przyjacielem; zwróćcie uwagę na moją dziewczynę - odpowiedziała z niewinnym uśmiechem.
Głupi chochlik.
- Cholera, Bella, wyglądasz gorąco - zawołał gwałtowny głos Emmetta.
Poczułam, jak moja twarz robi się ciepła, gdy wszyscy na mnie spojrzeli.
- Ha, i wywołałem u ciebie rumieńce. ZWYCIĘSTWO! - wrzasnął Emmett, wymachując swoimi wielkimi ramionami.
Podarowałam mały uśmiech. Naprawdę łatwo było się roześmiać.
Zaczęliśmy zbierać nasze rzeczy, aby przygotować się do wyjścia, kiedy Edward podszedł do mnie.
- Przebrałaś się, dobrze, dzieciaku. - Ugh.
- Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego o tobie… Nie możesz znaleźć żadnych spodni bez dziury? - zakpiłam.
- Hej, próbuję z powrotem przywrócić trend, który był moim ulubionym - powiedział dumnie. - Plus, to wina Alice. To ona mnie ubrała.
Ruszyliśmy do naszych samochodów i udaliśmy się do klubu. „Forbidden” - tak nazywał się otwierany dzisiejszej nocy klub. Właścicielami było trzech popularnych chłopaków, którzy odważyli się na współtworzenie nowego trendu w nocnych rozrywkach. Chcieli pokazać dziś najgorętszych ludzi, aby promować swoją działalność, z nadzieją
na pozyskanie tłumów.
Kiedy tylko zbliżyliśmy się do klubu, zobaczyliśmy dywan na zewnątrz i kolejkę ustawioną do fotografów, aby zdobyć zdjęcie, wchodząc tutaj na noc. Edward wydawał się być chłodny i opanowany, ale mój żołądek i tak zawiązał się w supeł. Nie ważne, czy to przez to, że idę z nim, czy
dlatego, że nienawidzę tych wszystkich ludzi przede mną. Wiedziałam, że nie byli tam dla mnie, ale i tak się denerwowałam.
Wyszliśmy z samochodu i czekaliśmy, aż pozostali nas dogonią. Kiedy byliśmy wszyscy razem, udaliśmy się na dywan.
- Zrelaksuj się, Bello, kilka zdjęć i będziemy w środku - Edward szepnął mi do ucha, kiedy ścisnął moją rękę. Poczułam wirujący dreszcz, kiedy jego ciepły oddech połechtał moją szyję.
Kiedy dotarliśmy na dywan, błyski fleszy aparatów rozświetlały noc. Głosy fotografów, krzyczących nazwiska obecnych to wszystko, co można było usłyszeć. Rosalie i Emmett poszli pierwsi. Oczywiście kochająca zainteresowanie Rose dała facetom widowisko pozując i całując
Emmetta. Następni podeszli Alice i Jasper. Była piękną, znaną stylistką gwiazd i kilka razy wywoływano jej nazwisko. Kochała to tak jak Rose i pozowała patrząc przez ramię. Wzięłam głęboki oddech, kiedy Edward zaczął podchodzić do przodu. Myślałam, że krzyk na pierwszych z naszych
przyjaciół był głośny, ale to nic w porównaniu z tym, co dostał Edward. Trzymał mnie mocno za rękę i zatrzymał się w błyskach, posyłając swój słynny uśmiech. Zaczął powoli postępować na przód, wciąż pozując i uśmiechając się. Jego lewa ręka opuściła moją i owinął ją wokół mojej talii; sygnał, że to prawie koniec. Oni krzyczeli jego imię, prosili go, by spojrzał to tu, to tam, każdy chciał jego zdjęcie dla dużej forsy.
Wreszcie dotarliśmy do drzwi i nigdy nie byłam bardziej wdzięczna. Weszliśmy do środka i zobaczyliśmy, że pozostali czekają już na nas przy barze. Zamówili drinki, więc wzięliśmy je i poszukaliśmy miejsca do siedzenia. Wnętrze klubu było całkiem normalne. Była ogromna scena i
parkiet na środku, na nieco wyższym poziomie znajdowały się duże, okrągłe, białe boksy dla ludzi, aby mogli usiąść i zrobić sobie przerwę od tańca. Oczywiście jeszcze wyżej była strefa VIP tylko dla „ważnych” osób. Prawie nigdy z tego nie korzystaliśmy, Edward lubił siedzieć w normalnych miejscach, nie widział powodu, aby oddzielać się od zwykłych ludzi. Jest taki sam, jaki zawsze był.
Usiedliśmy przy pustym stoliku, rozmawiając, pijąc i czekając, aż zachce nam się tańczyć. Po około dziesięciu minutach siedzenia Alice o mało nie wybuchnęła z niecierpliwości i skandowała, że chce tańczyć. Chwyciła za rękę oczywiście mnie, a potem Rose. Chłopaki zostali w tyle. Rozejrzałam
się i zobaczyłam Edwarda śmiejącego się i potrząsającego głową. Wiedział, że nie miałam wyczucia rytmu i to będzie katastrofa. Tańczyłyśmy przez trzy piosenki; Alice i Rose wyglądały, oczywiście, jakby były urodzonymi tancerkami, a ja zachowywałam się tak, jakbym miała rzadką odmianę Parkinsona, gdy poczułam czyjeś ręce owijające się wokół mojej talii. Odwróciłam się szybko i stanęłam twarzą w
twarz z Edwardem.
- Nie mogłem już dłużej stać i przyglądać się twojej próbie tańca, więc przyszedłem pomóc - szepnął mi do ucha.
- Naprawdę, a co masz zamiar zrobić?
- Planuję pokazać ci, że to nie jest takie trudne, jeśli robisz to, co należy.
Właśnie wtedy zaczęła się piosenka, którą bardzo dobrze znałam; ta, której tekst Edward próbuje śpiewać w swoim samochodzie, co zawsze powoduje podskakiwanie ze śmiechu mojej klatki, z jego próby rapu. Musiał ją zamówić, aby pomóc mi się zrelaksować i spróbować zabawić.
Rozpoczęło się bębnieniem, a potem usłyszałam tekst. Edward chciał już położyć ręce na moich biodrach, patrząc mi w oczy wymownie przekazał bez słowa, że to on prowadzi.
You can do it put your back into it
I can do it put your ass into it
You can do it put your back into it
I can do it put your ass into it
Put your back into it
Put your ass into it
Zaczęłam naśladować to, co robił Edward i szło mi całkiem dobrze. Jego śmiech i uśmiech pomagał mi złagodzić nerwy. Coś było w tej piosence; wspomnienie z Edwardem… wystarczyło, że się do mnie uśmiechał.
Byłam w tym coraz lepsza, kiedy rozległ się radosny okrzyk Alice i Rose.
Nagle Edward obrócił mnie, abym była przyciśnięta do niego, tańcząc do piosenki. Trzymał ręce na moich biodrach, a ja poruszałam przy nim tyłkiem w rytm muzyki. Czułam, jak jego ręce przyciskając się mocniej do mojej talii i mogłam go poczuć w miejscu, w którym nigdy wcześniej nie miałam z nim kontaktu.
You can do it put your back into it
I can do it put your ass into it
You can do it put your back into it
I can do it put your ass into it
Put your back into it
Put your ass into it
Zawsze, gdy Ice Cube mówił: „włóż go w twój tyłek”, robiłam to. Edward za każdym razem mi odpowiadał. Nie wiem, co się ze mną stało, że byłam taka odważna, ale czerpałam przyjemność z jego reakcji na to. Byłam lekko pochylona do przodu, a on jedną rękę miał owiniętą wokół mojej talii, a drugą trzymał na moich plecach, też się do mnie przyciskał. Będąc tak blisko niego, spocona, w klubie pełnym ludzi, gdzie on zwracał uwagę tylko na mnie, drżałam z radości. W tej chwili udało mi się zapomnieć, że widzi we mnie przyjaciółkę i miałam nadzieję, że może zobaczy mnie jako kogoś więcej.
- Przeklęta Bello - odezwał się głos Emmetta. - Chcesz wywołać u Eddiego atak serca tym swoim tańcem z nim!
Czułam powstające rumieńce, ale nie obchodziło mnie to, ponieważ to, co się stało sprawiło, że moje serce się zatrzymało.
Stanęłam i oparłam się plecami o Edwarda - wciąż tańczącego - on przyłożył usta do mojego ucha i powiedział…
- Jesteś naprawdę piękna Bello, wiesz o tym, prawda? - Jego głos był głębszy niż zwykle. Była to sterta słów i tylko pokręciłam głową wdzięczna, mając swoje plecy przy nim.
- Więc powinnaś, ponieważ jesteś. - W dalszym ciągu ze mną tańczył, aż muzyka skończyła się i wszyscy postanowili odpocząć.
Udaliśmy się z powrotem do naszego stolika i Edward powiedział, że pójdzie po następną kolejkę drinków. Tak szybko jak odszedł, poczułam na sobie cztery pary patrzących na mnie oczu. Nie mogłam pomóc, ale miałam przyklejony do twarzy nieszczery, szeroki uśmiech.
- O mój Boże - piszczała Alice. - Powiedziałaś mu?
Potrząsnęłam głową.
- Zatem co? Co znaczy ten uśmiech na twarzy? - spytała Rose.
- Założę się, że Edward też ma ogromny uśmiech. Widzieliście, jak przyciskała się do niego? To wystarczyło, aby go podniecić - zaśmiał się Emmett.
- Powinniśmy wiedzieć, że powodem, przez który Bella lubi taniec, jest Edward - żartowała Alice.
- Jesteście głupi, to był tylko taniec. Zachowujesz się tak, jakbym uprawiała z nim seks na parkiecie - wyśmiewałam się. Moich znajomych było tak łatwo usatysfakcjonować.
- Nie, Bello, powinnaś się zobaczyć, psiakrew, powinnaś zobaczyć jego. Wyglądał, jakby był w szoku, a ty wyglądałaś na szczęśliwą. To było urocze.
- Więc, powiedział mi, że jestem piękna… - Nie mogłam nic poradzić na to, że uśmiechałam się, kiedy ponownie myślałam o jego oddechu owiewającym cały bok mojej twarzy... Wyszeptał słowa…
Seria pisków pochodząca od Alice i Rose.
- Więc czujesz się lepiej i możesz z nim rozmawiać? - spytała Alice podekscytowana.
- Nie wiem, chyba trochę. Jestem przerażona. Nie chcę go stracić.
- Och, Bello, nie stracisz. Kiedy wróci zabierzemy nasze drinki, a następnie możemy iść ponownie tańczyć - zasugerowała Rose.
- Jak dla mnie brzmi dobrze. - Myśl o tańcu z Edwardem ponownie wywołała u mnie uśmiech.
- Zamierzam iść sprawdzić, czy Edward nie potrzebuje przy barze pomocy, chodź ze mną Jasper. - Emmett wyskoczył z boksu, a następnie Jasper.
Dziewczyny i ja dalej rozmawiałyśmy, czekając, aż chłopaki wrócą. Widziałam kędzierzawą głowę Emmetta kołyszącą się w tłumie, gdy wracał z powrotem. Ale jak tylko zobaczyłam jego twarz wiedziałam, że coś było nie tak.
Usiadł, pochylił się i szepnął coś Rose do ucha, jej głowa wystrzeliła w górę, z czymś w jej oczach, co wyglądało jak złość.
- Rose, coś jest nie tak? - zapytałam, czując jak mój żołądek zawiązuje się w niewygodny supeł.
Nie odpowiedziała, ale pochyliła się do Alice, powiedziała jej coś na ucho i ta sama mina weszła na jej twarz. Zauważyłam Jaspera udającego się do nas z powrotem, w jego rysach również można było dostrzec rozdrażnienie.
- Czy ktoś mógłby mi powiedzieć, co się dzieje? Gdzie jest Edward? Myślałam, że poszliście pomóc mu przynieść drinki.
- Bello, chodź do łazienki ze mną i z Rose. Musimy się odświeżyć. - Alice przesunęła się, próbując wypchnąć mnie z boksu. Nie ruszyłam się.
- Alice, powiedz mi.
- Chcę, Bello, po prostu przejdźmy do łazienki, dobrze?
Westchnęłam i zdecydowałam się tam z nią iść. Chciałam wiedzieć, co się dzieje.
Nie trzeba było czekać aż do łazienki. Kiedy czekałam, dopóki Rose nie wyjdzie z boksu, Edward udał się do stolika z dziewczyną o włosach koloru truskawkowego blondu, przyczepioną do jego bioder; ramiona miał owinięte wokół niej.
Nie mogłam oddychać. Zachwiałam się nieco, kiedy przeszył mnie ból z powodu widzenia kogoś tak blisko niego.
- Hej, ludzie. Chcę wam kogoś przedstawić. To jest Tanya. Tanya, poznałaś już Jaspera i Emmetta. To jest Rosalie, dziewczyna Emmetta, a to Alice, dziewczyna Jaspera… a to oczywiście jest moja najlepsza przyjaciółka, Bella. - Uścisnęła rękę z każdym z nas, ale kiedy podeszła do mnie, oceniała konkurencję. Patrząc na jej twarz mogłam powiedzieć, że była zadowolona, nie było żadnej.
- Tanya i ja pracowaliśmy wcześniej razem - rozpoczął Edward, Tanya całkowicie obojętnie gapiła się w dół. - Tanya jest modelką i aktorką. Po prostu opowiadała mi o zdjęciach, które niedługo się rozpoczną, szukają męskiego modela, a ona poleciła mnie.
- Więc, Edwardzie, powiedzieli mi, że szukają kogoś niezwykle seksownego, więc od razu pomyślałam o tobie - zagruchała Tanya, kiedy przejechała palcami w dół jego policzka. Edward spojrzał na nią z szelmowskim uśmiechem.
Dyszałam, kiedy ból strzelił w moje serce, widząc kogoś, kto był blisko, chciał rzucić się na niego.
Zareagował. Roześmiał się, a Emmett - starając się być miły - powiedział:
- Jak tak dalej pójdzie, to Edward będzie miał większą głowę, niż Tanya teraz.
- Och, nie wierzę w to - zawołała Tanya zalotnie. - Pracowałam z nim wcześniej i on zawsze jest taki skromny. - Spojrzała na niego, mrugając okiem.
Usłyszałam jak Rose wydaje wymiotny dźwięk, który mogliśmy wyłapać tylko Alice, Jasper i ja.
- Chcecie już wszyscy wrócić do tańca? - zapytał Edward.
Wszyscy zgodzili się szczęśliwi, dopiero wtedy Tanya powiedziała, że nie ma z kim tańczyć i wróci do swoich znajomych. Edward zatrzymał ją, mówiąc, że nie lubię tańczyć, aby móc zatańczyć z nią. Patrzyłam na niego i Tanyę, idących ręka w rękę na parkiet. Rose wyglądała, jakby właśniechciała uderzyć Edwarda, a Alice zwróciła się do mnie, aby mi coś powiedzieć, ale zatrzymałam ją.
Hamując łzy jak mogłam najlepiej, powstrzymałam ją.
- Nie chcę tego słuchać, Alice. Proszę. Pójdę się po prostu przejść, dobrze? Z powrotem wezmę taksówkę. Powiedz mu, że się zmęczyłam, pewnie nawet nie zauważy, że mnie nie ma. - Pociągnęłam nosem i szybko położyłam rękę na nosie.
- Ale Bello… - Alice krzyknęła, jej mina przedstawiała coś pomiędzy smutkiem a nienawiścią.
- Nie, w porządku, jestem po prostu zmęczona… Powiem ci wszystko jutro. - Podarowałam każdemu po małym uścisku i opuściłam klub tak szybko, jak tylko mogłam, zanim zaczęły płynąc zły.
Jeden z ochroniarzy zawołał dla mnie taksówkę i spędziłam kolejną noc na tylnym siedzeniu,płacząc nad Edwardem.
Nie mogę tego kontynuować, to musi się wkrótce skończyć.
*********************
Drugi rozdział dodam od razu po pierwszym komentarzu, gdyż nie zmieścił mi się w tym poście. ^^
I jak? Opowiadanie się rozkręca, prawda? ;p |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Amiya
Dobry wampir
Dołączył: 10 Lis 2008
Posty: 2317 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Stąd ;)
|
Wysłany:
Nie 13:01, 22 Sie 2010 |
|
Prawda, prawda. Choć każdy rozdział kończy się źle dla Belli, można śmiało powiedzieć że się rozkręca.
Myślałam że umrę ze śmiechu jak przeczytałam to zdanie: "Alice i Rose wyglądały, oczywiście, jakby były urodzonymi tancerkami, a ja zachowywałam się tak, jakbym miała rzadką odmianę Parkinsona[...]"
Póki co uważam że z Edwarda jest niezły dupek i czekam aż relacje Bella-Edward będą bardziej romantyczne, z nadzieją na to że będą razem.
edit: No No, czekałam aż w tej całej historii pojawi się Jacob. Robi się ciekawie, nie powiem że nie. ;p No i dalej uważam że Edward to dupek.
Choć jak to mam w zwyczaju - będe czekać na szczęśliwe zakończenie. :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Amiya dnia Nie 16:30, 22 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
paulinka111b
Nowonarodzony
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Idrisu;)
|
Wysłany:
Nie 13:53, 22 Sie 2010 |
|
Zgadzam się z tobą Amiya (z jednym małym wyjątkiem), Edward to WIELKI dupek!
No, ale na serio! Czy on naprawdę nie widzi, że Bella go kocha? Aż żal mi się jej zrobiło;/
W każdym razie, jestem bardzo ciekawa co się wydarzy dalej, więc wstawiaj ten rozdział jak najszybciej;P
Pozdrawiam Paula;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Marsi
Zły wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin
|
Wysłany:
Nie 14:35, 22 Sie 2010 |
|
Jak mówiłam wcześniej - kolejny rozdział. :)
Rozdział 4.
Tłumaczenie: Majj_
Beta: Bastianek
Leżałam w łóżku, wpatrując się w sufit. Zegar wskazywał piątą rano, ale wydawało się być znacznie później. W nocy nie udało mi się w ogóle zasnąć. Starałam się wyrzucić widok dłoni Edwarda na Tanyi z moich myśli. Czy on tańczył z nią, tak jak ze mną? Czy powiedział jej też, że jest piękna?
Byłam za bardzo przerażona, aby wyjść z łóżka. Prawdopodobieństwo, że Tanya wróciła z Edwardem ostatniej nocy było bardzo duże, a nie wyglądała ona na typ dziewczyny, która wstrzymuje się od sypiania z facetami.
Widok, który dała mi w klubie, wyjaśnił, że chce Edwarda i jestem pewna, że jeśli pomyślała o tym, to zdobędzie go. Spowodowało to, że wspomniałam Alice mówiącą mi, że lepiej powinnam się pospieszyć i powiedzieć mu o tym, że jakaś zdzira zatopi w nim swoje szpony. Czy Tanya była typem takiej szmaty?
Nie chciałam nawet o tym myśleć. Pozostałam w swoim pokoju wystarczająco długo. Jeśli nie zamierzałam położyć się spać, potrzebowałabym filiżanki kawy. Usiadłam na łóżku i próbowałam psychicznie nastawić się na to, co mogło nastąpić. Czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Mam na myśli, że moje serce mogłoby być jeszcze raz złamane. Nie po poprzedniej nocy, w każdym razie.
Jak Edward przeszedł od zasypywania mnie komplementami i tańczenia ze mną, do łatwego olewania mnie, kiedy coś lepszego się pojawiło, było zdumiewające. Prawdopodobnie powinnam być na niego zła, ale nie potrafiłam. Jak mogłam go winić za bycie nieświadomym?
Musisz przestać to sobie robić, pomyślałam.
Wzięłam głęboki oddech, po czym wstałam i podeszłam naprawdę szybko do lustra znajdującego się na moich drzwiach, aby upewnić się, że zbyt mocno nie przypominam śmierci. Szybko przeczesałam włosy i związałam je w niechlujny kok. Nawet nie przejęłam się moimi
podkrążonymi oczami. Lepiej być nie mogło.
Z ostatnim głębokim oddechem, nacisnęłam klamkę drzwi i nasłuchiwałam jakiegokolwiek odgłosu, że ktoś się przebudził... Nic jednak nie usłyszałam.
Zeszłam w dół korytarza, wszystko wciąż pozostawało w ciemności. Nie było nikogo w salonie i nie było żadnych śladów porozrzucanych ubrań prowadzących do sypialni Edwarda, co było dobrym znakiem. Pokonałam drogę do kuchni i zaczęłam przygotowywać kawę.
Stałam tam, nucąc sobie i wsypując miarki kawy do filtra, kiedy drzwi od pokoju Edwarda się otworzyły. Zamarłam. Zamknęłam oczy i modliłam się w milczeniu.
Proszę, bądź sam... Proszę, bądź sam...
- Hej, punk - powiedział Edward, wchodząc do kuchni.
- Dobry i dla ciebie, słoneczko - odpowiedziałam. Czekałam na kogoś innego, kto miał wyjść z jego pokoju, ale nikt tego nie zrobił.
- Dlaczego wyszłaś tak wcześnie ostatniej nocy, gdy się bawiliśmy? - Edward zapytał, przytulając mnie szybkim ruchem. Wzdrygnęłam się, kiedy moje serce zaczęło bić chaotycznie.
- Byłam po prostu zmęczona. Zgaduję, że drinki uderzyły we mnie trochę za szybko. Nie wspominając o fakcie, że sprawiłeś, iż poczułam się jak piąte koło u wozu.
- Awww, mała Bella jest taka cienka! - Edward dokuczał mi, szturchając mnie figlarnie. - Powinnaś zostać, dobrze się bawiliśmy.
- Może następnym razem będę zdolna, żeby to znieść.
- Więc, robimy coś dzisiaj? - zapytał mnie, biorąc kubek i nalewając sobie kawy.
- Nie wiem, za chwilę zadzwonię do Angeli.
- Masz jakieś plany na dzisiejszy dzień?
- Nie, będę się obijać.
- Chcesz coś robić dziś wieczorem, tylko ty i ja?
- Co masz na myśli? - Byłam ciekawa.
- Wiem, jak bardzo lubisz sushi, więc chcę zabrać cię w jedno miejsce, które zostało dopiero co otwarte. Wiesz, jedne z tych świetnych barów.
- Oh, tak! Zawsze chciałam pójść do jego z nich.
- Ustalone. Mamy randkę. - Edward obdarował mnie swoim słynnym uśmiechem i moje serce przestało na chwilę bić.
Randka? Czy on powiedział randka??
Zignorowałam palpitacje mojego serca i wyciągnęłam kubek z szafki. Nalałam sobie kawy i zrobiłam trochę jajek dla nas. Zajęliśmy miejsca przy stole i trochę rozmawialiśmy. Edward zaczął temat ponownych mini wakacji i powiedziałam mu, że upewnię się, sprawdzając to dzisiaj. Umył
talerze, a ja podeszłam do kanapy i postawiłam kubek z kawą na stoliku. Ruszyłam do wejściowych drzwi, aby zebrać gazetę z ganku. Czułam się trochę głupio z tym, jak zareagowałam ostatniej nocy.
Nie przyprowadził jej do domu, a mi ulżyło. Może byli tylko przyjaciółmi… Chodzi mi o to, że jest zobowiązany do posiadania sławnych przyjaciół. Nie mogę być zazdrosna o wszystko... Nie jest tak, że jestem jego dziewczyną!
Wróciłam na kanapę i usiadłam na niej. Edward zniknął w swoim pokoju, aby wziąć prysznic i ubrać się na dzisiejszy dzień. Czytałam gazetę, kiedy usłyszałam dzwonek mojej komórki.
Pobiegłam szybko do sypialni, żeby odebrać, zanim przestanie dzwonić. Otworzyłam, wiedząc, która z trzech osób to może być bez patrzenia na numer dzwoniącego.
- Hej Alice!
- Bella? - zapytała zaniepokojonym głosem.
- Tak - odzwierciedliłam jej ton.
- Bella, wszystko w porządku?
- Jest dobrze, Alice. Przepraszam za ostatnią noc. Myślę, że przesadziłam - powiedziałam, wracając do salonu.
- Więc, wszystko jest ok? - Wciąż brzmiała dziwnie.
- Tak... Dlaczego miałoby nie być?
- Bella, czytałaś dział rozrywkowy w gazecie?
- Nie... Właśnie się zabierałam za czytanie, kiedy zadzwoniłaś, a dlaczego pytasz?
- Przyjadę dziś po ciebie i udamy się na lunch, ok?
- Co jest w gazecie, Alice?
- Bella, niedługo to przeczytasz. Nie wiem, czy to prawda, więc nie przejmuj się tym za bardzo. Wiesz jak oni lubią rozdmuchiwać niektóre sprawy niezgodnie z ich wymiarem. Wyszliśmy chwilkę po tobie, więc nie mogę powiedzieć, że to, co mówią jest prawdziwe. Wiem, że pomimo to
będziesz zaniepokojona. Więc, przyjdę do ciebie i udamy się gdzieś.
To nie mogło być nic dobrego.
Chwyciłam gazetę i przekartkowałam strony do części, której szukałam. Rzuciłam resztę na kanapę obok mnie. Otworzyłam, lustrując zawartość w poszukiwaniu tego, co mogło mnie zaniepokoić.
Jak dotąd nie zauważyłam nic, tylko zwykłe pokazy filmów oraz zapowiedzi zbliżających się koncertów. Tak było do momentu, aż dotarłam do działu plotek.
To był artykuł o nocnym klubie otwartym ostatniej nocy. Było kilka zdjęć obecnych tam gwiazd, ale jedna z nich wpadła mi od razu w oko. Edward opuszczający klub w parze z Tanyą. Wyglądali na roześmianych i przytulonych.
Podpis pod zdjęciem mówił:
Hollywoodzki złoty chłopiec, Edward Cullen, został zauważony podczas otwarcia nocnego klubu Forbidden. Źródła mówią, że widzieli go wraz z modelką/aktorką, Tanyą Avery, tulących się razem w środku. „Byłam w boksie za nimi”, mówi świadek. „Obejmowali się jak szaleni. Wyglądało to tak, jakby nie mogli utrzymać rąk z dala od siebie”. Tanya umawiała się z niektórymi mężczyznami śmietanki Hollywoodzkiej, wygląda na to, że Pan Cullen jest następny na jej liście. Obie ze stron odmawiają komentarza.
- Bella... Bella? Wiem, że mnie słyszysz - Alice wyszczebiotała do telefonu.
Zapomniałam, że miałam ją na linii.
- Jestem, Alice - powiedziałam cicho.
- Bella, nie świruj, dopóki się nie upewnisz. Czy on mówił coś o niej dzisiaj?
- Nie, powiedział, że chciał, abym została dłużej. W nocy wrócił sam.
- Cóż, to dobry znak. Kurde, ona dosłownie wypracowała sobie drogę do każdego samotnego aktora w tym mieście. Jest nawet trudną przeciwniczką dla Penelope Cruise. Jeśli nie spała z Edwardem, to dobra rzecz.
- Alice, ja nawet nie chcę o tym myśleć.
- Wiem, że nie chcesz.
Mój telefon zaczął wydawać dźwięk, wskazując, że mam innego rozmówcę. Spojrzałam na ekran, aby zobaczyć, że to Angela.
- Hej, Alice, Angela dzwoni. Oddzwonię do ciebie, ok?
- Pewnie, Bella. Głowa do góry, dziewczynko.
Ze słabym uśmiechem rozłączyłam się.
- Halo? - powiedziałam z westchnieniem.
- Hej, Bella, tu Angela. Mam pracę dla Edwarda na dzisiaj. Przepraszam, że mówię o tym tak późno, ale pierwszą rzeczą, jaką zrobili, to zadzwonili dziś rano. Polecili go i chcieli tylko jego.
- Zgoda. - Chwyciłam notatnik. - O której musimy tam być i co to za miejsce?
Angela zasypała mnie szczegółami pracy, a ja udałam się do swojego pokoju, aby zapisać informacje w harmonogramie Edwarda. Była to sesja zdjęciowa po drugiej stronie miasta, więc musieliśmy wyjechać w południe, aby dotrzeć na czas na przygotowanie Edwarda.
Oddzwoniłam do Alice, aby dać jej znać, że nie będę w stanie dziś wyjść z nią, więc umówiłyśmy się na następną noc, ponieważ na tę Edward miał już plany.
Wróciłam do salonu, aby powiadomić Edwarda o tym, że ma pracę dziś, ale nie było go tam.
Musiał być wciąż w swojej sypialni. Podeszłam do jego drzwi i mogłam usłyszeć go rozmawiającego przez telefon. Nie chcąc mu przeszkadzać, obróciłam się i wróciłam do siedzenia na kanapie.
Starałam się nie pozwolić na to, aby treść gazety dotarła do mnie.
Tkwiliśmy w tym biznesie wystarczająco długo, aby wiedzieć, że należy brać wszystkie kolumny plotek z przymrużeniem oka. Prawie nigdy nie były prawdziwe. Wszystko w tym mieście było o tym, jak zdobyć kasę... i opowieści, jak to duże te pieniądze były.
Kończyłam czytanie reszty gazety, gdy Edward wreszcie wyszedł z swojej sypialni.
- Hej, Angela dzwoniła - powiedziałam mu, kładąc gazetę na stoliku do kawy.
- Och tak, czego chciała?
- Masz robotę dzisiaj, musimy wyjechać w południe.
- Zgoda, brzmi dobrze, jak dla mnie - powiedział i szybko opuścił pokój.
Zachowywał się dziwnie.
- Chcesz wiedzieć, co to za praca? - krzyknęłam, gdy się odwrócił.
- Och tak, co mam robić? - zapytał, nie za bardzo zainteresowany.
- Masz sesję zdjęciową z Abercrombie & Fitch4, więc w zasadzie bądź przygotowany na bycie
półnagim cały dzień. Wiesz, jak ich kampanie wyglądają.
- Ekstra, to jak zdobycie pieniędzy za zdjęcie ubrań.
- Tak, krok od męskiego striptizera. Zawsze mogę się rozejrzeć za zdobyciem pracy dla ciebie przy
rurze, to znaczy, jeśli tak bardzo chcesz - powiedziałam sarkastycznie.
- Nie, myślę, że daruję sobie tańczenie na rurze - odparł i wrócił do swojego pokoju.
Spędziliśmy resztę poranka na szykowaniu się do wyjścia. Miałam nadzieję, że sesja nie potrwa zbyt długo, byłam bowiem podekscytowana wyjściem z Edwardem dzisiejszego wieczora. Mimo że mieszkaliśmy razem, to tak naprawdę nigdy nie opuszczaliśmy domu. Zdecydowałam się nie poruszać tematu związanego z tym, co zobaczyłam w gazecie.
O jedenastej postanowiliśmy wyruszyć. Sesja Edwarda była po drugiej stronie miasta, więc musiałam zadzwonić do Angeli, aby uzyskać jakieś wskazówki. Miejsce to okazało się być studiem, które wyglądało bardziej jak pusty magazyn.
Edward obnosił się z porozumiewawczym uśmiechem przez całą drogę, ale kiedy zapytałam się jego, co się stało, uśmiech zniknął i nic nie odpowiedział. Przejechaliśmy przez bramę i znaleźliśmy się na otwartej przestrzeni. Edward właściwie wyrwał się z samochodu, nie przytrzymując drzwi dla mnie, gdy wysiadałam. To nie był on. Nigdy nie widziałam go tak podekscytowanego pracą modela.
Kiedy w końcu znalazłam się w środku, Edward rozmawiał z bardzo wysokim, o brunatnej skórze mężczyzną. Miał on długie, czarne włosy, które związane były z tyłu w kitkę, a jego postura mogła
rywalizować z Emmettem. Podchodząc do Edwarda, usłyszałam, jak duży mężczyzna mówi do niego o koncepcji dzisiejszej sesji. Kiedy skończyli rozmawiać, Edward przedstawił mnie.
- Bella, to Jacob Black. Będzie dzisiaj fotografem. Jacob, to moja prywatna asystentka i moja najlepsza przyjaciółka, Bella.
Jacob wyciągnął do mnie rękę.
- Miło mi cię poznać, Bello. Mów mi Jake, proszę. - Skinął w stronę Edwarda. - Oboje z was.
- Mnie również miło, Jake. - Uśmiechnęłam się.
- Więc, Edwardzie, chcesz się udać na makijaż i do garderoby, aby zacząć przygotowania? Niedługo zaczniemy sesję.
- Pewnie - mój przyjaciel rzekł z uśmiechem. - Bella, zostań tu, jeśli chcesz - dodał i odszedł.
Stałam tam, patrząc na Edwarda. Coś musiało się wydarzyć; nigdy nie prosił mnie o pozostanie.
To wszystko było zbyt szybko, żebym dowiedziała się, dlaczego tak jest. Przyglądałam się mężczyźnie i kobiecie, układającym krzesła. Były utworzone cztery plany zdjęciowe. Jednym z nich była sypialnia cała w bieli. Miała białą, drewnianą podłogę, białe ściany i piękne, królewskich
rozmiarów łóżko z puszystymi poduszkami i śnieżnobiałą pościelą. Następny układ to była biało-niebieska łazienka, z jedną z tych wanien5 i podwójną umywalką.
Kolejna była kuchnia, która miała kolorową kombinację składającą się z zielonych odcieni światła, a wysepka wykonana była z lekkiego dębu. Było tam bardzo czysto i świeżo. Ostatnim planem był ganek otaczający dom na zewnątrz. Miał piękne, niektóre leżące, dębowe krzesła,
dzwonki działające na wiatr6, a fałszywa strona domu była w kolorze bieli z niebieskimi okiennicami i lakierowaną podłogą o takim samym kolorze. Wszystko było pięknie wykończone. Jeśli nie wiedziałbyś, że jest to tylko plan zdjęciowy, myślałbyś, że to prawdziwy dom. To było zupełnie
niesamowite.
Stałam tam, podziwiając detale, kiedy zobaczyłam kogoś wchodzącego na plan. W tym samym czasie, całe powietrze z moich płucach ulotniło się.
Tanya.
Podążało za nią kilka osób, które zdawały się ingerować w jej włosy, próbując uzyskać odpowiednią ilość fal i robiąc odpowiedni makijaż. Była owinięta w puszysty szlafrok. Patrzyłam, jak Jacob podchodzi do niej i wydawało się, że mówi jej o przebiegu sesji. Wpatrywała się w niego i
przytakiwała od czasu do czasu. Kiedy gapiłam się na to w szoku, że to wszystko naprawdę się dzieje, zauważyłam Edwarda wchodzącego na plan i wtedy twarz Tanyi pojaśniała. Podbiegła do niego i zarzuciła swoje ramiona na jego szyję. Oddał jej uścisk i podniósł ją, odrywając dziewczynę z podłoża na minutę, po czym delikatnie umieścił ją z powrotem na nogach, puszczając ją.
Prawdopodobnie nie mogło być już gorzej.
Myliłam się jednak. Zrobiło się gorzej, o wiele gorzej… Powinnam była wiedzieć o tym, skoro mówiliśmy o Abercrombie. Oni byli znani z bardzo
pikantnych kampanii reklamowych, więc kiedy w końcu dowiedziałam się, jaki jest temat tej sesji, poczułam się, jakbym miała się mentalnie rozchorować.
Pierwsze zdjęcia były w kuchni. Edward ubrany był w niskie bojówki koloru khaki i ciasną koszulkę z logo Abercrombie wzdłuż piersi, ukazując doskonałe mięśnie jego brzucha i klatki piersiowej.
Tanya miała na sobie krótkie spodenki w takim samym kolorze co Edward oraz męską koszulę ze związanymi końcami wokół jej tali. Tanya siedziała na wysepce a Edward umiejscowił się pomiędzy jej nogami, z rękami położonymi po jej obu stronach, całując jej szyję, bądź przykładając dłonie do jej twarzy. Ona szarpnęła za jego koszulkę i odrzuciła głowę do tyłu. On zaczął rozwiązywać jej bluzkę, razem śmiali się i bawili, jak znajomi z dawnych lat.
W czasie kontynuowania sesji stawałam się coraz bardziej chora.
Po wystarczającej ilości zdjęci w kuchni, przenieśli się do łazienki. Jeśli myślałam, że tam było źle, tutaj było o wiele gorzej. W tej zaczęli ściągać z siebie nawzajem ubrania. Edward odpiął guziki koszuli Tanyi i zostawił ją rozpiętą. Ona szarpnęła koszulką przez jego głowę i rzuciła nią przez jego ramię. Jake mówił im różne rzeczy, które mieli robić, a ja myślałam: zastrzelcie mnie teraz.
Tanya była teraz ubrana tylko w czarny biustonosz i jej spodenki, kiedy Edward był w swoich bojówkach i niczym więcej. Edward siedział na wannie, gdy Tanya stała przed nim. Jake powiedział mu, aby pocałował jej brzuch, a Tanyi, żeby wsunęła palce w jego włosy.
Musiałam być chyba jakąś masochistką, ponieważ tak bardzo, jak zabijało mnie oglądanie tego, to nie mogłam przestać patrzeć. Chciałam być osobą dotykającą go w taki sposób. Myśl, że ktoś inny to robi, była nie do zniesienia.
Jakby nie mogło być jeszcze gorzej, następna scena była w sypialni. Miałam bardzo dużą świadomość, jak bardzo źle się może to potoczyć... i w żaden sposób nie byłam na to przygotowana.
Podstawową modą tej kampanii było, że reklama nie była dobrą reklamą, jeśli seks był ukryty. Ta nie miała się niczym różnić. Jake zasadniczo powiedział Edwardowi i Tanyi o tym: mieli robić to, co robiliby z kochankami do punktu rzeczywistych działań, nie pokazując przy tym piersi i innych intymnych części ciała.
Więc zaczęli. Tanya zaczęła rozpinać spodnie Edwarda, a Jake krzyczał: „doskonale!” i mówił im, gdzie mają spojrzeć, jak się ustawić, gdzie pójść. Edward zaczął robić to samo Tanyi - ściągając jej szorty. Wszystkie ruchy były powolne, tak aby kamera mogła je uchwycić. Długie dźgnięcia w głąb mego serca.
Teraz całowali się, oboje będąc w bieliźnie. Jake powiedział Edwardowi, aby zdjął Tanyi stanik oraz przycisnął jej klatkę piersiową do siebie, tak, by nie było nic widać. Więc po prostu to zrobił. Klęczeli razem na łóżku, Tanya ubrana w skąpe, czarne bokserki i nic więcej, przyciśnięta
ciasno do Edwarda, który też nie miał nic na sobie, prócz pary niskich bokserek.
Miałam swój limit, który mówił o tym, ile mogłam znieść, ale ta granica została przekroczona w tej cholernej kuchni. Obróciłam się i odeszłam, nie chcąc wiedzieć, jak dużo gorzej mogło jeszcze być.
Potrzebowałam porozmawiać z kimś, zanim wybuchnę, ale niestety nie miałam z kim. Nie chciałam słuchać Alice, Rose, ani Emmetta. Każdy z nich powiedziałby mi, że mam wyjawić mu swoje prawdziwe uczucia. Jakby to miało jakoś pomóc.
Pomyślałam o Jasperze. On nigdy nie ingerował w moją i Edwarda sytuację oraz był spokojny w takich sprawach. Pomyślałam, że może dobrze będzie z nim porozmawiać i liczyć na jakąś pomoc z jego strony.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer. Odebrał po kilku sygnałach.
- Tak?
- Jasper, tu Bella. Możesz rozmawiać przez kilka minut?
- Bella? Nie brzmisz dobrze, wszystko ok? - zapytał zainteresowany.
- Nie, nie wiedziałam do kogo bym mogła zadzwonić. Nie chciałam dostać żadnego wykładu. Chciałam tylko z kimś porozmawiać.
- Nie ma problemu. Co się stało?
- Edward był dziś zamówiony na sesję zdjęciową. Dla Abercrombie, a modelką jest Tanya - powiedziałam mu o sprawie ze zdjęciami i o tym, co się wydarzyło.
- Och, Bella, tak mi przykro. Nie potrafię sobie wyobrazić, jakie to trudne musi dla ciebie być. - Wydawało się, że naprawdę źle się czuł.
- Wiem, że nie mam prawa, żeby się tym przejmować, to znaczy, to jest jego praca, a ja nie jestem jego dziewczyną, ale mam złe przeczucia co do niej. Tak, jakby coś więcej było między nimi.
- Bella, nie wiem, co ci powiedzieć. To znaczy, Edward jest twoim przyjacielem, a ty musisz z nim o tym porozmawiać. Wiem, że to będzie trudne, ale czy szczerze myślisz, że będziesz zdolna do siedzenia i oglądania go z nią codziennie, jeśli to coś więcej? - Miał rację, nie było takiej możliwości, nie byłam bowiem łakoma takiego karania.
- Boję się, Jazz.
- Wiem, Bella. Ale jeśli on nie czuje tego samego, zasługujesz na to, aby być szczęśliwą; znaleźć kogoś, kto cię pokocha. Czekasz w nadziei, że on cię dostrzeże, a on jest za głupi, aby to zauważyć. Więc, musisz zwrócić na siebie jego uwagę. Jeśli nie czuje tego samego, wtedy będziesz mogła w końcu pójść dalej. Ale nie możesz ciągle robić tego sobie, zasługujesz na coś lepszego. - Łzy napłynęły mi do oczu. Wiedziałam, że ma rację.
- Dziękuję ci, to wiele dla mnie znaczy.
- Nie ma za co, Bella. Wszyscy cię kochamy. Chcemy tylko, żebyś była szczęśliwa. Z Edwardem czy z kimkolwiek innym. Wszystko się uda, jest to pewne.
- Wiem, dziękuję jeszcze raz. Porozmawiamy później.
- Do usłyszenia.
Wrzuciłam telefon z powrotem do torby i wzięłam głęboki oddech. Miałam nadzieję, że sesja już się skończyła.
Wróciłam do studia i zobaczyłam Tanyę oddającą swój szlafrok i Edwarda robiącego to samo.
Jacob stał, rozmawiając z nimi. Obrócił się i zaczął podchodzić do miejsca, gdzie stałam, obok stołu z jedzeniem. Podszedł i chwycił puszkę napoju gazowanego.
Przyglądałam się, jak Tanya flirtowała z Edwardem, który siedział tam, spożywając posiłek. Jej fałszywy uśmiech i jej ręce zawsze go dotykały. Byłam wściekła. Dlaczego ona musiała być taką k***ą?!
- Też byłbym wkurzony, gdyby ktoś rzucał się na osobę, którą kocham - Jacob zwrócił się do mnie gardłowym głosem.
Porzuciłam moje gapienie się i spojrzałam w jego ciepłe oczy.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz - odpowiedziałam szorstko, garbiąc się. Jak on się domyślił?
- Widzę, jak patrzysz na niego. Przyglądałem się twojemu spojrzeniu przez cały dzień. I praktycznie słyszałem zawodzenie twojego złamanego serca.
- Zawsze jesteś taki niegrzeczny? - rzekłam z odrobiną jadu w głosie.
- Przepraszam, nie chciałem być niegrzeczny, tylko uważny.
Tanya i Edward wciąż śmiali się i gawędzili.
- Więc, mylisz się, on jest moim najlepszym przyjacielem.
- Racja, to się po prostu przemieniło w miłość. Jednakże, nie powiedziałaś mu, prawda?
Nic nie powiedziałam, on naprawdę działał mi na nerwy.
- Problem w tym, że jeśli on nie czuje tego samego, nie wie też o twoich uczuciach. Teraz ona i
tak wyjeżdża na zdjęcia, chociaż wątpię, czy to robi różnicę.
- Co to miało znaczyć? - Odwróciłam się ku wysokiej posturze Jake'a.
- Już wcześniej z nią pracowałem. Tanya jest bardzo zdeterminowaną, młodą kobietą i jest bezwzględna, jeśli chodzi o coś, czego pragnie. Kiedy czegoś chce, zawsze to dostaje. Wygląda na to, że teraz chce twojego Edwarda... i nie wygląda na to, żeby miała wnosić w to dużo walki.
Spojrzałam na to z innej strony i on miał rację. Edward dotykał jej swoimi rękoma jak putty.
- Nie wspominając, że ona jest fanką konkurencji w jakikolwiek sposób. Ona nie znosi nikogo, kto jest ważniejszy od niej w życiu osoby, która z nią jest.
- Edward nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił. Jesteśmy przyjaciółmi od urodzenia.
- Musi być nie za dobrym przyjacielem.
- Dlaczego tak mówisz? Nie znasz go.
- Bella, jeśli nie masz nic przeciwko, widuje piękne kobiety cały czas w ciągu mojej pracy. Jesteś jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie moje oczy kiedykolwiek widziały; nie ma porównania nawet z Tanyą. Fakt, że ty z Edwardem nie jesteście razem i ty jesteś tą osobą, która ugania się za nim, a nie na odwrót, prowadzi mnie do wniosku, że on jest kretynem. To ty powinnaś być osobą, za którą się ugania.
- Podrywasz mnie? - zapytałam zaszokowana.
- Jestem tylko szczery. Dlaczego nie pozwolisz się gdzieś zabrać; niech ktoś inny się za tobą pougania.
- Nawet cię nie znam - zadrwiłam. Faceci byli niewiarygodni.
- To może się zmienić, jeśli zjesz ze mną obiad. - Jake posłał mi zalotny uśmiech.
Nie mogłam uwierzyć temu facetowi.
- Przepraszam, mam plany z Edwardem na dzisiejszy wieczór. - Zwróciłam swoją uwagę z powrotem na Edwardzie, starając się ignorować ręce Tanyi na nim.
- Tutaj. - Jake sięgnął do tylnej kieszeni, wyciągnął wizytówkę i podał mi. - Weź ją, jeśli znudzi ci się latanie za nim... zadzwoń do mnie.
Posłał mi kolejny uśmiech i odszedł.
Spojrzałam z powrotem w miejsce, gdzie stał Edward, ale nie było go tam. Pewnie zniknął, aby przygotować się do powrotu. Chwyciłam butelkę wody ze stolika na jedzenie, odkręciłam zakrętkę i wzięłam łyk. Ta praca zaczynała być do dupy, ale było warto, jeśli miałam być z Edwardem. Czy było warto? Musiałam przypomnieć sobie w myślach, że było.
Po około piętnastu minutach zobaczyłam Edwarda wyłaniającego się z boku studia, podszedł do mnie i przytulił mnie.
- Hej, ogierze, dobrze się bawiłeś? - zapytałam żartobliwie.
- Yeah, było bardzo interesująco. - Zachichotał.
- Mówiłam. - Nazwałabym to obrzydzeniem, ale hej, jestem bezstronna.
- Więc, muszę się z tobą czymś podzielić - kręcił.
- Strzelaj.
- Więc, wiem, że mieliśmy plany na dzisiaj, ale... - Edward zaczął nerwowo. To nie mogło być nic dobrego. - Tanya chce, bym poszedł z nią dziś świętować udany dzień. Jutro wyjeżdża do pracy, więc nie będzie w stanie zrobić tego jutro.
To tyle, jeśli chodzi o spędzanie czasu wyłącznie razem.
- Co niby miałam zrobić, dostać szału, jak małe dziecko? Wszystko, co mogłem zrobić, to powiedzieć tak.
- T… Tak, jasne, zabaw się. - Starałam się nie pokazać, że byłam zraniona.
- Naprawdę? Nie masz nic przeciwko? Będę ci dłużny przez długi czas, Bella.
- Nie, oczywiście, że nie mam. Zasłużyłeś na zabawę. Możemy wyjść gdzieś jutro.
- Obiecuję, Bella, co bym bez ciebie zrobił. Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką facet może mieć. - Uściskał mnie.
- To ja, niesamowita przyjaciółka.
Właśnie wtedy Tanya podeszła i owinęła swoje ręce wokół talii Edwarda.
- Sądzę, że pozwalasz mi pożyczyć twojego najlepszego przyjaciela na dzisiejszy wieczór? - Położyła nacisk na słowo „przyjaciel”.
- Jasne, jest cały twój.
- Doskonale - powiedziała z uśmiechem.
Obróciliśmy się i zaczęliśmy iść w kierunku samochodu.
- Och, Bella, zamierzam jechać z Tanyą w takim razie, żebyśmy nie musieli nadrabiać drogi.
- Och, umm... Ok, życzę dobrej nocy.
- Och, planujemy to - Tanya rzekła to tak, jakby jej słowa miały podwójne znaczenie.
Wsiadłam do samochodu i obserwowałam ich odchodzących razem.
Nie zamierzałam płakać. Nie mogłam płakać, nie tym razem. Nie chciałam spędzić kolejnej nocy na płakaniu z jego powodu.
Oparłam głowę o kierownicę, starając się zastanowić nad tym, co robić. Nie chciałam litościwiej imprezy ze strony moich przyjaciół. Chciałam to zatrzymać. Chciałam być ponad to.
Wtedy dotarło do mnie.
Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam kartkę, którą tam umieściłam. Może Jacob miał rację, może powinnam wziąć przerwę od bycia łowcą.
Wystukałam jego numer w mojej komórce i nasłuchiwałam odgłosu oczekiwania. Nagle ktoś zapukał do okna samochodu, powodując, że podskoczyłam.
Jacob trzymał swój telefon w dłoni, uśmiechając do mnie. Wykonał ruch, abym opuściła szybę w dół, co zrobiłam.
- Dzwoniłaś? - zapytał z olśniewającym uśmiechem. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
belongs_to_cullens
Wilkołak
Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 126 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 9:55, 23 Sie 2010 |
|
Jak mi szkoda Belli, to takie okropne, przypatrywać się, jak ukochana osoba obściskuje się z kimś innym. Ile w końcu może znieść zakochane serce - jak widać do tej pory - sporo.
Pojawia się Jacob - i to jaki fajny: ciut bezczelny, szczery, no i zainteresowany Bellą.
Życzę im więc udanego wieczoru:)
Tłumaczenie czyta się lekko i przyjemnie, więc życzę sił na jeszcze:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Phebe
Wilkołak
Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow
|
Wysłany:
Pon 14:59, 23 Sie 2010 |
|
Chyba pierwszy raz, czytając ff, nienawidzę Edwarda i lubię Jacoba...
Nie muszę dodawać, że wielokrotnie brała mnie cholera, kiedy czytałam o ślepocie i głupocie naszego Cudownego Pięknego Chłopca. DUPEK. Aż ciśnie mi się na usta.
Grrr, mam nadzieję, że Bella przestanie się przed nim płaszczyć i weźmie sprawy w swoje ręce. Żadna kobieta nie powinna się tak poniżać i gnębić!
Och, oby Tanya pokazała, na co ją stać- im szybciej, tym lepiej! Edward zasługuje na zimny prysznic.
Wciągnęłam się. Jak zresztą chyba widać w tym chaotycznym poście...
Weny dla całej ekipy! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mrs.Batman
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Lip 2009
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań / Buk
|
Wysłany:
Pon 23:08, 23 Sie 2010 |
|
O wo. Ja bym wyszła, kiedy już zobaczyłam, że partnerką tego Kuta*sa Edwarda ma być Su*ka Tanya. xD.
Achtung.! Achtung.! . Tam_ta_da_dam. Oto coś, co możliwe, że zdarzy się po raz pierwszy i ostatni.: Uważam, iż Bella powinna być z Jacobem.
Tutejszy Edward mnie wkurza, Bella też, to może Jake mi się spodoba, a w połaczeniu z Bells będzie ideolo. x))
Chociaż sama nie wiem co zrobiłabym na msc'u Belli, jednak wydaje mi się, że nie katowałabym się tak bardzo jak ona. Dziewczyna rzeczywiście jest masochostką w 3dupy i na maxa.
Ale co tam i tak mi się podoba, mam kogo opierdzielać (xd, choruję na
wirus 'Mowię sama do sie'), tak więc czekam na następne rozdziały. xPPP
pozdr. milaa. ;** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Marsi
Zły wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin
|
Wysłany:
Wto 14:31, 24 Sie 2010 |
|
Czemu tak mało komentarzy? :( Nie wiem przez to, ile osób czyta Realize...
Zapraszam na kolejny rozdział. :)
Rozdział 5.
Tłumaczenie: kris.tenhn
Beta: rodzynka_
- Dzwoniłaś? - spytał Jacob, uśmiechając się promiennie.
- Ja… um… ja - wyjąkałam. Nie mogłam przestać myśleć o jego olśniewająco białych zębach, więc
potrząsnęłam głową i zamknęłam oczy, aby już dłużej mnie nie oślepiały. - Tak, przepraszam… umm… Zastanawiałam się, czy twoje zaproszenie na obiad jest dalej aktualne? Wygląda na to, że moje plany się zmieniły.
Jake schylił się do otwartego okna i oparł ramię na drzwiach samochodu.
- Ach, niech zgadnę, poszedł świętować z Tanyą?
- Tak… Skąd wiedziałeś?
- Mówiłem ci, Tanya dostaje to, czego chce. Nie jest zbyt oryginalna, jeśli chodzi o jej metody.
- Cóż, to po prostu świetnie. - Poczułam jak moje wnętrzności robią fikołka.
- Twój przyjaciel nie może być zbyt wybredny, jeśli na to poleciał.
- Nie znasz go - warknęłam, nagle chcąc go bronić.
- Jesteś zbyt opiekuńcza w stosunku do niego, zważając na fakt, że twój najlepszy przyjaciel olał cię dla kawałka tyłka. - Przejrzał mnie na wylot.
- Wiesz co? Myślę, że po prostu wrócę do domu. Dzwonienie do ciebie było złym pomysłem - oznajmiłam, zaciskając zęby.
Przekręciłam kluczyki w stacyjce, aby odpalić samochód i zaczęłam zamykać okno, ale Jacob mnie zatrzymał.
- W porządku, przepraszam. Masz rację. Nie znam Edwarda i nie powinienem niczego zakładać. Tylko chodź ze mną na obiad, przecież musisz jeść. - Wyraz jego twarzy złagodniał, a oczy nabrały błagającego tonu.
Na wspomnienie o jedzeniu mój brzuch zaburczał, a on miał rację; byłam głodna.
- Zgoda, ale zachowuj się - warknęłam. Zaśmiał się w odpowiedzi.
Wybraliśmy miejsce, a następnie pojechałam za nim moim samochodem. Gdy zaparkowaliśmy, podszedł do moich drzwi i otworzył je dla mnie. Wywróciłam oczami. Naprawdę starał się być romantyczny?
- Och, jakiś ty dżentelmeński - powiedziałam sarkastycznie.
- To oczywiste - odparł z sarkastycznym uśmiechem.
W ciszy szliśmy do wejścia restauracji. Jacob otworzył mi drzwi, a ja szybko przeszłam obok niego z cichym „uhh”. Usłyszałam chichot zza moich pleców, kiedy stanęliśmy przed hostessą.
- Dzień dobry, stolik dla ilu osób? - spytała, zaczynając szukać menu.
- Dla dwóch, poproszę - odpowiedział Jake.
Kobieta chwyciła dwie karty i skinęła na nas, abyśmy podążyli za nią. Znalazła nam miejsce z tyłu, po czym położyła na stoliku menu.
- Waszą kelnerką jest Amanda i będzie tu za chwilę. - Hostessa opuściła nas.
Przez moment patrzyliśmy się na siebie.
- Więc - zaczęłam niezręcznie.
- Więc - odparł z uśmieszkiem.
- Zawsze jesteś taki zarozumiały? - zapytałam, nim całkiem przemyślałam to, co mówiłam. Jake uniósł brew, rozbawiony.
- Co masz na myśli poprzez „zarozumiały”?
- Po prostu taki się wydajesz. Zawsze masz ten uśmieszek na twarzy.
- To przez niego uważasz mnie za zarozumiałego? - spytał, nieco pochylając się do przodu.
Nie wiedziałam, jak mu odpowiedzieć. Kiedy to zauważył, kontynuował.
- Cóż, nie jestem zarozumiały. Tak się złożyło, iż uśmiecham się, bo uważam, że jesteś piękna i jestem zwyczajnie szczęśliwy, że zdecydowałaś się pójść ze mną coś zjeść.
- Och, dzięki… Tak sądzę. - Uśmiechnęłam się lekko i poczułam znajome ciepło rumieńca, wkradającego się na moje policzki. Jake uśmiechnął się szeroko.
Właśnie wtedy przyszła kelnerka i zapytała, czego chcemy się napić. Kiedy poszła, Jake ponownie się odezwał.
- Zachowujesz się tak, jakby nikt wcześniej nie nazwał cię piękną - oświadczył.
- Nie słyszę tego zbyt często - odpowiedziałam i przeniosłam wzrok na stół.
- Cóż, powinnaś, bo to prawda.
Kelnerka znowu miała wspaniałe wyczucie czasu i wręczyła nam nasze napoje. Zapytała czy byliśmy gotowi, aby złożyć zamówienie. Tak naprawdę nawet nie spojrzeliśmy na menu, więc szybko to uczyniliśmy. Ja wybrałam burgera i frytki, a Jake Loaded Nachos. Amanda zabrała nasze karty i raz jeszcze nas opuściła.
Po chwili nieco niezręcznej ciszy, ponownie się odezwał.
- Więc, o co chodzi z tobą i Edwardem? - spytał, biorąc łyk napoju.
- Co masz na myśli? Jest moim najlepszym przyjacielem odkąd się urodziliśmy. Niezbyt wiele do opowiadania - powiedziałam, wkładając słomkę do szklanki.
Nie kupował tego.
- Nie wie, że go kochasz?
- Nie, bo nie kocham.
Jacob potrząsnął głową w niezgodzie.
- Bella, nie jestem głupi. Widziałem to dzisiaj i nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak ciężko ci musiało być. A potem zostawił cię samą, aby być z nią... - Urwał i raz jeszcze potrząsnął głową. - Dlaczego to tolerujesz?
- A co mam zrobić? Jest moim najlepszym przyjacielem, moim życiem. Nie mogę tak po prostu zrezygnować z tego wszystkiego, tylko dlatego, że się w nim zakochałam. Jeśli to cena, jaką muszę zapłacić, by pozostał w moim życiu, zrobię to.
- Wow, kochasz go tak bardzo - rzekł z ironią. - Zastanawiam się czy on zrobiłby to samo dla ciebie.
- Oczywiście, że tak. Nie znasz go tak dobrze jak ja. - Moje nozdrza rozszerzyły się nieco. Jacob idealnie wiedział jak pociągać za sznurki, racja?
- To prawda, nie znam go. Ale wiem, że nie może być zbyt bystry, jeżeli nie zauważa tego, co jest tuż pod jego nosem.
- Nie ma czego zauważać.
- Mylisz się. - Jego ton głosu ponownie był lekki. Zignorowałam to, zachowując się, jakbym nie dostrzegła tej zmiany.
- Jake, nie znasz go i nie wiesz, jaka jest sytuacja.
- Kochasz go? - spytał zwyczajnie.
- Dlaczego tak cię to obchodzi? - Naprawdę chciałam przestać o tym rozmawiać.
- Bo wydajesz się wspaniałą osobą i sądzę, że powinnaś spędzać czas z kimś, kto to docenia. Z kimś, dla kogo liczysz się tylko ty… Więc kochasz go? - ponownie zadał pytanie.
- Tak, ale to nie ma znaczenia.
- Dla ciebie ma.
- Znaczenie ma fakt, że wciąż mam przyjaciela; nic innego. Chcę, aby był szczęśliwy, a jeżeli czuje się szczęśliwy z Tanyą, to wszystko, co się liczy.
To prawda, chciałam, żeby był szczęśliwy. Jacob znowu potrząsnął głową.
- A co z twoim szczęściem? Czy to też nie ma dla ciebie znaczenia?
Oczywiście, że ma! Jak mógł myśleć inaczej? Ale nie mogłam przecież sprawić, aby ktoś mnie pokochał.
- Oczywiście, że chcę być szczęśliwa - odpowiedziałam w końcu.
- Więc dlaczego nie skupisz się najpierw na sobie? Jest dużym chłopcem i może o siebie zadbać.
- Wiem o tym.
Właśnie wtedy kelnerka wróciła z naszym jedzeniem. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach; zapytał o moje życie, rodzinę i szkołę. Spytałam go o to, jak został fotografem. Miło było porozmawiać z kimś nowym. Musiałam to przyznać; Jake był bardzo atrakcyjny, bystry i słodki.
Kiedy skończyliśmy jeść, dalej rozmawialiśmy. Już dawno nie siedziałam i nie rozmawiałam o tak wielu rzeczach z kimś, kto nie był Edwardem. Jake wspomniał o tym na początku, jednak nie naciskał. Wydawał się bardziej zainteresowany poznawaniem mnie.
To było dziwnie przyjemne. I zadziwiająco odświeżające.
Ostatecznie zauważyliśmy, że w pomieszczeniu zostaliśmy tylko my i zdecydowaliśmy, że czas na nas. Wyjęłam pieniądze z portmonetki, aby zapłacić za posiłek, ale Jake mi nie pozwolił.
- To ja chciałem, żebyś ze mną wyszła, Bello, więc ja płacę - powiedział i podał kelnerce kartę, a następnie odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
- Mogę zapłacić za siebie, Jake - odparłam cicho, chowając portfel do torebki.
- Wiem, ale pozwól, aby ktoś się tobą dla odmiany zajął. - Odwróciłam wzrok od torby i dostrzegłam delikatny uśmiech na twarzy Jake'a. Opuściłam głowę i udałam, że jestem zajęta przeszukiwaniem torebki.
Na szczęście kelnerka wróciła z jego kartą i paragonem do podpisu. Kiedy zniknęła, Jake podniósł się i podał mi rękę, żeby pomóc wstać. Opuściliśmy restaurację, a potem odprowadził mnie do mojego samochodu. Gdy już do niego doszliśmy, odwróciłam się, by na niego spojrzeć.
- Dziękuję za zabranie mnie na obiad. To naprawdę miłe z twojej strony… Dobrze mieć z kim porozmawiać.
- Przyjemność po mojej stronie, Bello. Jesteś naprawdę dobrym towarzyszem - powiedział, na co się zarumieniłam.
- Cóż, myślę, że powinnam już iść. Jeszcze raz dziękuję. - Odwróciłam się, aby otworzyć drzwi. Lecz, nim sięgnęłam dłonią do klamki, poczułam dużą, ciepłą dłoń na swojej.
- Bello, wyświadczyłabyś mi przysługę? - spytał Jake, kiedy odwrócił mnie, żebym stała do niego przodem.
- Z-zależy - wyjąkałam i poczułam, jak kolejny rumieniec wkrada się na moje policzki.
- Lubię cię, Bello. Chciałbym znowu cię zobaczyć i poznać lepiej. Możemy wyjść i trochę się zabawić.
Nie mogłam zrozumieć, jak mógł mnie lubić i chciał spędzać ze mną czas. Był przystojnym, znanym fotografem, który spędzał całe dnie z pięknymi ludźmi. Wiedział, że kocham innego mężczyznę i nie planuję tego zmieniać w najbliższym czasie. Mimo wszystko wciąż chciał się ze mną
spotykać. Nie rozumiałam tego.
- Jake, nie sądzę, że to dobry pomysł.
- A niby dlaczego? - naciskał.
- Jesteś takim słodkim facetem. Zasługujesz na kogoś, kto nie jest teraz w rozsypce; na kogoś, kto nie kocha swojego najlepszego przyjaciela. Kogoś, kto chce ciebie i tylko ciebie.
- Kogoś takiego jak ty, Bello, a ja jestem mężczyzną dla ciebie. Chcę ciebie i tylko ciebie - powiedział delikatnie. Poczułam, jak jego ciepła dłoń puszcza moją, a następnie dotyka mój policzek. Zamknęłam oczy, czując, jak serce przestaje mi bić.
- Nawet mnie dobrze nie znasz… - powiedziałam, wypuszczając powietrze.
- Ale chciałbym poznać cię lepiej. Podoba mi się to, co już wiem. Ale chcę wiedzieć więcej.
- Jake…
- Bello, pozwól, aby ktoś się tobą zajął… Spróbuj. Zobacz, czy ci się to podoba. Wybierz kogoś, kto cię lubi, kto chce ciebie.
- Ale ja kocham kogoś innego… - Przerwał mi, oplatając mnie rękoma dookoła talii. To uczucie było świetne. Czułam ciepło, które rozchodziło się od jego ramienia do środka mojego ciała. Moje oczy zamknęły się w odpowiedzi.
- To mój problem, dam sobie z nim radę - wyszeptał.
Jake podszedł bliżej, przez co zamarłam i przestałam oddychać, nie będąc pewna, co zamierza zrobić.
- Bello, jesteś zbyt piękna i miła, aby cierpieć.
Uwolnił mnie z uścisku i uniósł dłoń do mojej twarzy, aby założyć opadający kosmyk włosów za ucho. Jego dotyk sprawił, że zadrżałam.
- Zauważyłem, Bello. Od chwili, gdy weszłaś dzisiaj do studia, zauważyłem.
Jedną dłoń położył na mojej talii, a dłoń, która odsuwała kosmyk włosów z mojej twarzy, ujmowała teraz mój policzek. Moje ciało zesztywniało. Nigdy wcześniej nikt nie powiedział mi czegoś takiego.
- Zasługujesz na to, aby być zauważana, Bello.
Pochylił się i przez chwilę miło było czuć się w centrum czyjegoś zainteresowania. Więc mu pozwoliłam. Poczułam jego usta przyciśnięte do moich w bardzo słodkim pocałunku. Miałam mocno zamknięte oczy i wydawało mi się, że moje wargi płoną. Poczułam, jak się odsuwa, a ja nie
byłam w stanie otworzyć oczu.
- Bello?
- Hmm? - Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydobyć.
Usłyszałam cichy śmiech, więc uniosłam powieki.
- Dlaczego się śmiejesz? - spytałam.
- Po prostu jesteś urocza. - Jake założył kolejny kosmyk za moje ucho.
Poczułam, jak rumienię się jeszcze bardziej i schyliłam głowę, spoglądając na ziemię. Moja twarz została uniesiona przez palec Jake'a, który czekał, aż spojrzę mu w oczy, nim się odezwał.
- Lubię uroczą Bellę. A ten rumieniec… Wygląda na tobie cudownie - wyszeptał, patrząc mi intensywnie w oczy. To sprawiło, że zaczerwieniłam się jeszcze bardziej, przez co się zaśmiał.
- W porządku - powiedziałam. - Możesz do mnie zadzwonić i możemy się spotkać. Ale, Jake, nie chcę cię zranić, bo nie mogę ci nic obiecać. Wchodzisz w to, wiedząc, że jestem zakochana w kimś innym.
- Zdaję sobie sprawę z tego, co robię, Bello. Myślę, że warto.
- W porządku.
- Dziękuję, Bello. Powinienem pozwolić ci jechać do domu. Zadzwonię jutro. Dobranoc, jedź ostrożnie.
- Ty też, Jake. Dziękuję.
Weszłam do samochodu i skierowałam się w kierunku domu, uśmiechając się przez cały czas. Jake miał w sobie coś, co sprawiało, że się uśmiechałam. Rzeczy, które mi powiedział, sposób, w jaki mnie traktował. Nikt, oprócz przyjaciół i rodziny, nie powiedział mi, że jestem piękna. Nie w ten sposób.
Podjechałam pod dom i zauważyłam, że jest ciemno. Spojrzałam na zegarek na desce rozdzielczej - była północ. Może Edward już spał.
Zaparkowałam samochód i podeszłam do drzwi, starając się być cicho. Nie chciałam obudzić Edwarda. Kiedy weszłam, położyłam klucze na stole. Dostrzegłam, że drzwi od sypialni Edwarda były otwarte, a jego łóżko puste. Cała radość z tej nocy wyparowała, kiedy moje myśli zaczęły
wirować.
Gdzie był? Co robił?
Nawet nie chciałam wiedzieć.
Westchnęłam, czując, jak moje ramiona opadły. Skierowałam się do pokoju, aby przygotować się do spania. Byłam taka głupia, sądząc, że nie pozwolę, by mnie to martwiło. Gdy byłam gotowa, odsunęłam kołdrę i wsunęłam się pod nią. Próbowałam spać, ale było to niemożliwe. Wciąż patrzyłam na zegarek, czekając, aż frontowe drzwi się otworzą, ale nie
doczekałam się. Około czwartej nad ranem mój organizm zdecydował, że ma dosyć i ogarnął mnie sen.
Głęboko spałam, kiedy ktoś mną potrząsnął. Zajęło mi parę chwil, aby całkiem się rozbudzić, a kiedy to zrobiłam, zauważyłam, że leżałam obok Edwarda. Jego zielone oczy wpatrywały się w moje.
- Uch! Co, do cholery, robisz w moim łóżku? - jęknęłam głośno.
- Cóż, dzień dobry, Księżniczko.
- Co robisz w moim łóżku, Edwardzie? - spytałam zgorzkniale. Nie byłam porannym ptaszkiem.
- Właśnie wróciłem do domu. - Właśnie wrócił do domu, świetnie. - I znalazłem wielki kosz kwiatów przy wejściu. Ku mojemu zdziwieniu, był zaadresowany do ciebie, nie do mnie.
- Co? - wrzasnęłam. Kto wysłałby mi kwiaty?
- Ktoś ci wysłał kwiaty, Bello. Są w kuchni.
Odkryłam się, wyskakując z łóżka i biegnąc do kuchni. Kiedy Edward powiedział „wielki”, nie żartował. Był to ogromny bukiet najpiękniejszych, pięknie pachnących kwiatów. Zaczęłam szukać karteczki i w końcu znalazłam ją głęboko w środku. Wyjęłam ją z małej, białej koperty, zszokowana.
Wspaniale spędziłem z tobą czas…
Nie mogę się doczekać kolejnego spotkania.
Zdecydowanie warto.
Jake
Poczułam, jak kąciki moich ust unoszą się, a moje serce mocno bije. To niewiarygodne. Nigdy wcześniej nie dostałam kwiatów. Edward wyrwał mnie z moich rozmyślań.
- No, od kogo są kwiaty? - zapytał, starając się spojrzeć na karteczkę przez moje ramię.
- Huh? Och, od nikogo. - Przyciągnęłam karteczkę do piersi.
- Och, Bella ma chłopaka? - spytał żartobliwym głosem.
- A co? Czy to takie dziwne, że chłopak mnie lubi? Wyglądam aż tak źle? Dzięki, Edwardzie. - Chwyciłam kwiaty i skierowałam się do mojego pokoju.
- Bella! - Edward pobiegł za mną. - Nie to miałem na myśli, Bello. No weź, nie zachowuj się tak - prosił.
- Nieważne, Edwardzie. Muszę ustalić szczegóły dotyczące twojej wycieczki. Nadal chcesz jechać, racja? - zadałam pytanie, ignorując jego prośbę.
- Bella… Proszę, przepraszam.
- W porządku. Porozmawiamy później. Idę wziąć prysznic. - Zamknęłam drzwi do mojego pokoju. Podbiegłam do biurka i postawiłam na nim kwiaty. Nie zamierzałam pozwolić mu zrujnować tego. Wzięłam trochę ubrań i poszłam do łazienki. Włączyłam prysznic, pozwalając, aby woda się zagrzała, podczas gdy się rozbierałam. Kiedy była wystarczająco ciepła, weszłam do środka i zaczęłam się myć. Nie mogłam przestać myśleć o tym wszystkim. Edward wrócił do domu dopiero nad ranem, co oznaczało, że zeszłej nocy spał z Tanyą. Chyba powinnam być wdzięczna, że nie przyprowadził jej tutaj, aby się z nią przespać. I, że nie weszłam, kiedy to robili. Z drugiej strony, byłam szczęśliwa dzięki kwiatom. Myślę, że usilnie walczyłam, żeby nie polubić Jake'a; aby nie
skomplikować sobie rzeczy w życiu jeszcze bardziej. Ale miał rację. Zasługiwałam, aby być szczęśliwa. Najwyraźniej w oczach Edwarda nie byłam wystarczająco dobra, aby się umawiać.
Dlaczego to musiało być takie trudne?
Skończyłam się myć, relaksując się nieco. Musiałam zaplanować wakacje, które Edward sobie wymarzył. Wyszłam spod prysznica, wytarłam się, a następnie ubrałam.
W związku z tym, że Edward spotyka się z Tanyą, nie byłam pewna, czy mam dalej robić rezerwacje dla naszej szóstki, czy dla siódemki. Nie byłam przekonana, czy chciałam usłyszeć odpowiedź. Nie byłam nawet pewna, czy chciałabym jechać, gdyby okazało się, że Edward zabiera
Tanyę.
Wyszłam z pokoju, aby znaleźć Edwarda.
Siedział na kanapie, przełączając kanały w telewizji. Kiedy weszłam do pomieszczenia, jego głowa uniosła się, a on zaczął wstawać i ponownie przepraszać.
- Edward, przestań. Po prostu o tym zapomnij. Nie przyszłam tu po to. Najwyraźniej jest coś między tobą i Tanyą, a ja robię rezerwację na wycieczkę, więc muszę wiedzieć, ile nas tam będzie. - Wstrzymałam oddech, czekając na odpowiedź.
- Nie, nie jedzie z nami, Bello. Będzie poza miastem - odparł cicho.
- Więc, spotykasz się z nią?
- Tak jakby. To się dopiero zaczęło.
- Cóż, już spędzasz z nią noc, Edwardzie, więc to musi być coś więcej - sapnęłam.
- Byliśmy na kilku randkach - zaczął ostrożnie.
- Kiedy? - Byłam w szoku. - Dlaczego nie wiedziałam?
- To nowe i nie wiedziałem czy coś z tego wyjdzie, dlatego nie chciałem nic mówić.
- Umówiłeś się z nią tej nocy, kiedy poszliśmy do klubu? - O Boże, umawiał się?
- Tak.
- Och… - Ostry ból przeszedł wzdłuż mojej piersi.
- Co się stało? Dlaczego jesteś smutna? - zapytał, zdziwiony.
- Nic takiego. Po prostu nie zdawałam sobie sprawy, że już nie mówimy sobie o wszystkim.
- To nie tak, Bello. Nie chciałem nic mówić, gdyby okazało się, że nic z tego nie wyjdzie.
- W porządku, Edwardzie.
Nagle zadzwoniła moja komórka. Spojrzałam, kto dzwonił i zobaczyłam, że to Jake.
Uśmiechnęłam się. Edward to zauważył i rzucił i pytające spojrzenie.
Odwróciłam się do niego plecami i odebrałam.
- Hej - praktycznie zagruchałam do telefonu.
- Cześć, piękna - odpowiedział ciepło. Och, nie szczędzi komplementów.
- Dostałam twoje kwiaty. Są piękne, dziękuję.
- Cóż, cieszę się zatem, że ci się podobają. Miałem nadzieję, że może zgodziłabyś się dzisiaj ze mną spotkać?
- Nie jestem pewna, mam plany z Edwardem. - Spojrzałam przez ramię i dostrzegłam, że Edward wpatruje się w sufit. Szybko się odwróciłam. - Co masz na myśli?
- Kolacja i taniec?
- Och, możesz chcieć przemyśleć ponownie taniec - powiedziałam, śmiejąc się cicho.
- Dlaczego?
- Nie widziałeś, jak tańczę. To nie jest coś, co robię dobrze.
- Bello, bardzo w to wątpię. Wydaje mi się, że jesteś dobra we wszystkim, co robisz.
Czułam, że moja twarz robi się gorąca.
- W porządku, ale to twoje stopy.
- Myślę, że moje stopy dadzą sobie radę.
- Więc to randka?
Miałam plany z Edwardem, ale on ostatnio zniszczył je dla innej dziewczyny; wydaje mi się, że ja też mogłam.
- Tak, to randka.
- Dobrze, przyjadę po ciebie o ósmej.
Uśmiechnęłam się i podałam mu adres. Kiedy skończyłam i rozłączyłam się, odwróciłam się, by zobaczyć, że Edward wciąż był w pokoju.
- Och!
- Czy właśnie umówiłaś się dzisiaj na randkę?
- Tak.
- Ale mieliśmy plany - powiedział, marszcząc brwi.
- I?
- Co to ma znaczyć? - Wyglądał na zaskoczonego.
- Umm, przypominam sobie, że wczoraj też mieliśmy plany, ale nawet o mnie nie pomyślałeś, kiedy postanowiłeś, że wolisz się spotkać ze swoją sekretną dziewczyną. Nie bądź hipokrytą, Edwardzie.
- Co się z tobą, do cholery, dzieje, Bello? Nigdy się tak nie zachowywałaś. - Wyglądał na zszokowanego moim tonem.
- Edwardzie, ktoś chce się ze mną spotkać. Jest miły i go lubię. Obserwowałam jak wszyscy moi przyjaciele byli w szczęśliwych związkach i patrzyłam jak przyprowadzałeś do domu dziewczynę za
dziewczyną. Ja też potrzebuję trochę towarzystwa. - Zaczynałam się denerwować.
Dlaczego wszyscy mogli być szczęśliwi, a ja nie?
- Nic nie mówię, Bello. Po prostu nie rozumiem, dlaczego jesteś taka zła.
Oczywiście, że nie rozumiesz, ignorancki dupku.
- Wczoraj odwołałeś nasze spotkanie dla dziewczyny, a dzisiaj ja mam szansę, aby z kimś się spotkać, więc to wykorzystuję.
- W porządku. Nie chciałem, żebyś była smutna.
- Dobrze, Edwardzie. Muszę dokończyć rezerwacje. Jeśli chcesz, jutro możemy coś porobić.
- Zgoda. Do zobaczenia później. - Brzmiał na wkurzonego.
Gdy wyszedł, wzięłam głęboki wdech, starając się pozbyć denerwującego uczucia rosnącego w mojej piersi i wzięłam się za kończenie planowania naszego weekendu. Zarezerwowałam nam trzy pokoje w nowym, luksusowym hotelu Andalucia, który znajdował się w sercu Santa Barbary.
Edward i ja mieliśmy dzielić pokój; coś, w związku z czym normalnie byłabym podekscytowana. Ale kiedy wszystko się sypało, nie byłam taka pewna.
Byłam wdzięczna, że nie musiałam się męczyć z Tanyą.
Resztę dnia spędziłam w pokoju, robiąc porządek z papierami Edwarda i sprzątając. Nie mogłam tam wyjść i spojrzeć mu w twarz. Fakt, że nie powiedział mi, iż się z kimś spotykał - kiedy nigdy przede mną nic nie ukrywał - zjadał mnie od środka. Dlaczego zaczął ukrywać rzeczy teraz?
Zastanawiałam się, czy widywał się z nią w dniu, kiedy się pocałowaliśmy. Robiło mi się niedobrze na samą myśl o tym.
Może Jake miał rację. Nie sądzę, abym była szkaradna. Dlaczego w jego oczach wszyscy byli ode mnie lepsi? Czy myśl o mnie i o nim pojawiła się w jego głowie? Znałam go, nim stał się sławny. Nie chciałby kogoś, kto kochał go za to jaki jest, a nie za jego imię albo sławę? Co było ze mną nie tak, że nie dostrzegał mnie w ten sposób?
Nie mogłam o tym myśleć.
Pojawił się ktoś, kto się mną zainteresował. Jasne, to nie był Edward, ale czy to coś złego? Nie chciałam po prostu marnować czasu Jake'a. W tym momencie - nieważne co - moje serce należało do Edwarda. Nawet jeżeli on o tym nie wiedział.
Ale moje serce było także rozerwane na drobne kawałki przez Edwarda, więc czułam ulgę, mając kogoś, kto chciał skupić się tylko na mnie.
Nie miałam pojęcia, co robić.
Zaczęłam szykować się na spotkanie. Nie wiedziałam, gdzie Jake mnie zabierał, więc ubrałam się nieco elegancko, ale zwyczajnie. Nałożyłam parę czarnych rurek i turkusową bluzkę opinaną w talii, która kończyła się nieco za biodrami, łącząc to z czarnymi szpilkami. Pozostawiłam rozpuszczone włosy, lekko malując usta i rzęsy. Nie lubiłam nosić zbyt dużo makijażu.
Usłyszałam dzwonek i spojrzałam na zegarek. Nie zdawałam sobie sprawy, że było już tak późno. Pobiegłam po torebkę i telefon, spoglądając ostatni raz w lustro, nim wybiegłam z pokoju, aby
otworzyć drzwi.
Mimo wszystko się spóźniłam, bo Edward mnie uprzedził, a poprzez wyraz jego twarzy mogłam powiedzieć, że był nieco zszokowany, gdy dowiedział się, z kim wychodzę.
- Bello, wyglądasz niesamowicie - powiedział Jake, przechodząc obok Edwarda, aby mnie przytulić i pocałować w policzek. Wtedy wyszeptał mi do ucha: - Myślę, że Edward jest trochę zazdrosny, chyba myliłem się, mówiąc, że jest ślepy. - Jego oddech połaskotał mnie w ucho, kiedy
zachichotał. Zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Co? - Spojrzałam na Edwarda, zauważając, że nie wyglądał na zbyt zadowolonego. Jak tylko dostrzegł, że się na niego patrzę, przybrał najszczęśliwszy wyraz i powiedział:
- Wow, nie wiedziałem, że znacie się na tyle dobrze, aby chodzić na randki.
- Cóż, musiałem ją na to namówić. Ale kto spojrzałby na tę piękną kobietę i nie chciałby się z nią spotykać? - Jake uśmiechnął się. - Nie mogłem uwierzyć we własne szczęście, kiedy okazało się, że jest wolna. Jest taka bystra i zabawna. Uważam ją za jedną z najmilszych ludzi, jakich kiedykolwiek poznałem; byłem pewny, że ktoś już to docenił.
Teraz naprawdę nie szczędził mi komplementów.
Rumieniłam się cała na twarzy. Doceniałam, że Jake to wszystko powiedział.
- Tak, jest jedyna w swoim rodzaju - odparł cicho Edward.
- Cóż, jestem po prostu szczęściarzem, że zgodziła się ze mną spotkać. - Jake uśmiechnął się, kiedy potarł dłonią o mój policzek.
- Cóż, mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawili. Chyba spotkamy się później, Bello?
- Tak, spotkamy się później - rzekłam lekceważąco. Jake ujął moją dłoń i zaprowadził mnie do samochodu.
Otworzył dla mnie drzwi i pomógł mi wejść do środka. Obserwowałam, jak okrążył samochód i wspiął się na siedzenie kierowcy, nim się odezwałam.
- Co to miało znaczyć? - spytałam.
- O czym ty mówisz? - odparł z uśmiechem, najwyraźniej z siebie zadowolony.
- Dobrze wiesz, o czym mówię.
- Cóż, tak bardzo jak cię lubię i chciałbym mieć cię tylko dla siebie, pragnę, byś była szczęśliwa. Jeżeli to oznacza bycie ze mną, świetnie. Jeśli nie, z chęcią pomogę ci sprawić, że ten głupek zrozumie, co traci. Znasz powiedzenie: „Nigdy nie wiesz, co masz, dopóki tego nie stracisz.”? Może to tyczy się właśnie Edwarda.
Byłam zszokowana. Nie mogłam uwierzyć, że zrobiłby to dla mnie.
- Ale, Jake, nie chcę się bawić ani tobą, ani nim. Jesteś świetnym facetem. Nie chcę cię zranić.
- Bello, lubię cię. Wiem, że teraz twoje serce jest z nim. Jeżeli mogę ci pomóc, byś była z nim szczęśliwa, w porządku. Ale może po drodze znajdziesz kogoś lepszego. W każdym razie i tak będę się z tobą spotykał.
Nie mogłam w to uwierzyć.
- To zbyt wiele, Jake. Dziękuję za to, że jesteś taki słodki.
- Nie ma za co, Bello.
Odjechaliśmy.
Tej nocy Jake zabrał mnie do niesamowitej restauracji, gdzie jedliśmy na pięknym tarasie. Potem wziął mnie do klubu, gdzie tańczyliśmy do późnych godzin nocnych. Zabawa z Jakiem w klubie była świetna. Wiedziałam, że nie było mowy o żadnej blondynce wyskakującej zza baru, aby go ode mnie zabrać. Zrobił to tylko dla mnie. Po raz pierwszy ktoś dostrzegł tylko mnie.
Zabrał mnie do domu i odprowadził pod drzwi, i nawet pomimo wewnętrznej kłótni w tym momencie, chciałam go pocałować. Stanęłam na palcach i owinęłam ramiona dookoła jego szyi. Spojrzał mi głęboko w oczy i mogłam powiedzieć, jakim był słodkim i szczerym mężczyzną.
Naprawdę chciał tylko mojego szczęścia. Pochylił się, a nasze usta złączyły się po raz drugi w ciągu dwóch nocy.
Pierwszy pocałunek był bardzo słodki i niewinny, ale sposób, w jaki mnie traktował i w jaki się czułam, sprawił, że chciałam dać mu więcej. Zaczęłam szybciej poruszać ustami, nie przerywając pocałunku. Poczułam, że zaczął odpowiadać. Pogłębiłam nieco pocałunek, a on podążył za mną. Moje plecy zostały pchnięte na drzwi i jęknęłam w odpowiedzi. Jego ręce zacieśniły się na mojej talii, przyciągając mnie do jego ciepłego ciała. To wspaniałe uczucie całować kogoś, bo on tego
chciał, a nie, bo musiał. W końcu przerwałam pocałunek, potrzebując powietrza.
- Wow - odezwał się. Obojgu nam brakowało powietrza.
- Taak… - To wszystko, co mogłam odpowiedzieć.
- Lepiej nazwijmy to nocą. Nie sądzę, że wytrzymam wiele samych pocałunków - powiedział z sugestywnym uśmieszkiem.
To sprawiło, że roześmiałam się na głos.
- Myślisz, że żartuję? Jesteś zbyt seksowna, Bello Swan. - Umieścił słodki pocałunek na czubku mojego nosa.
- Dziękuję za świetny wieczór, Jake. - Przybliżyłam się i pocałowałam go w policzek. - Zadzwoń do mnie.
- Miłych snów, Bello.
Weszłam do środka i skierowałam się prosto do mojego pokoju. W domu było ciemno i zauważyłam, że drzwi do pokoju Edwarda były zamknięte. Już spał, za co byłam wdzięczna.
Musiałam uporać się z moimi emocjami, jeśli zamierzałam spędzić z nim weekend w jednym pokoju w Santa Barbarze.
Nie mogłam uwierzyć, że w tym tygodniu znalazła się chociaż jedna noc, która nie zakończyła się płakaniem z powodu Edwarda. Może to początek czegoś dobrego.
Ubrałam się w piżamę i pozwoliłam myślom powędrować do nadchodzącego weekendu. Przewróciłam się na bok i spojrzałam na kwiaty, które przysłał mi Jake. Powoli moje powieki stawały się coraz ciężkie, a ja natychmiast pogrążyłam się w najspokojniejszym śnie, którego brakowało mi od długiego czasu.
Wszystko dzięki Jake'owi.
______
Prawda, że Jake jest kochany? :D
Może późnym wieczorem wrzucę kolejny rozdział :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Phebe
Wilkołak
Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow
|
Wysłany:
Wto 16:56, 24 Sie 2010 |
|
Oj tak!
Jake jest baaardzo kochany!
Bella- do boju, dziewczyno!
Trzymam kciuki!
I czekam na ciąg dalszy.
Częstotliwość dodawania rozdziałów jest bardzo obiecująca.
A Edward- cóż, ma to na co zasłużył... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kameleonka
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: mała wieś w kotlinie jeleniogórskiej
|
Wysłany:
Wto 19:25, 24 Sie 2010 |
|
Czytając ten ff uważam że Edward jest kompletnym dupkiem, jak można być takim ślepym to ja nie wiem.
Moim zdaniem Bella powinna powiedzieć mu o swoich uczuciach, w innym wypadku naraża się na zranienie ze strony Edwarda.
W tym ff spodobała mi się postać Jacoba, jest taki kochany, sama chciałabym mieć takiego przyjaciela.
Życzę weny dla wszystkich tłumaczek! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|