|
Autor |
Wiadomość |
Witness
Wilkołak
Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 166 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 14:27, 13 Lip 2009 |
|
Calekiem niedawno zaczęłam czytać ten FF, ale bardzo mi się podoba:)
Lubię Leę, mimo jej zachowania w książce, może dlatego, że ją rozumiem podobnie jak Rose. W tym ff jej postać jest bardziej rozwinięta, przez co można ją jeszcze bardziej zrozumieć. Bardzo przyjemnie się czyta, beta dobrze się spisuje, z tego co widzę.
Moim zdaniem godne jest pochwały zachowanie Lei, która chce poświęci swoją miłość, dla spełnienia wilczych przepowiedni. Ale akcja się dopiero rozwija.
Życzę WENY, powodzenia w dalszym tłumaczeniu i nie mogę się doczekać rozdziału z perspektywy Jacoba i dalszego rozwoju akcji
pozdrawiam,
Witness |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Witness dnia Pon 14:28, 13 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Wto 0:44, 14 Lip 2009 |
|
Nawet nie wiecie, jak ucieszyły mnie te posty. :)
Cieszy mnie to, że zaczęły się wypowiadać nowe czytelniczki i te, które czytają w milczeniu.
Tak dobrze wiedzieć, że nie robię tego na marne.
Myślę, że perspektywy Jacoba nie musiałyście się obawiać, oto ona, specjalnie dla Was, zaraz po pracy porzucając inne przyjemności, jak w transie zasiadłam do tłumaczenia :)
Autorka: wspaniała X5-452
Beta: edit: wróciła!! Yupiie! madam spisała się na medal, rozdział został sprawdzony i poprawiony.
Tak mi przykro, że musiałaś patrzeć na wpadki w tej części, wiem, że było ich tu sporo, ale byłam zbyt leniwa, żeby sama w pełni zabrać się za korektę widocznych uchybień...
_____
JPOV
Rozdział 9. Moja Beta, moja Leah
Minęły trzy tygodnie, odkąd nie widziałem się z Leą. Próbowałem się do niej dodzwonić, ale nigdy nie odbierała. Pytałem o nią Setha. Powiedział, że Leah spędza dużo czasu z Renesmee i Alice w Port Angeles lub Seattle, podczas gdy Rosalie wyjechała w podróż poślubną. Poszedłem do niej w odwiedziny, ale nigdy nie było jej w domu. Poza tym nie przemieniała się, więc nie mogłem usłyszeć jej myśli. Nie wiedziałem, co zrobiłem nie tak. Wszystko czego chciałem, to móc się z nią widywać i rozmawiać. Tęskniłem za nią. Jej nieobecność doprowadzała mnie do szaleństwa. A minęły dopiero trzy tygodnie.
Siedziałem w domu, próbując zrozumieć, co się ze mną dzieje złego. Powinienem desperacko myśleć o Renesmee, nie o Lei, ale nic na to nie mogłem poradzić. Leżałem na łóżku i wpatrywałem się w sufit. Przez ostatnie sześć lat oglądałem, jak Nessie dorasta i spodziewałem się, że moje uczucia do niej zmienią się, ale tak się nie stało. Kochałem ją, lecz jak siostrę, jak najlepszą przyjaciółkę. Wiedziałem, że naszym przeznaczeniem jest być razem, ale nie mogłem sobie wyobrazić, jak to się skończy, jeśli nie jestem w stanie patrzeć na nią w ten sposób, jak mężczyzna powinien patrzeć na kobietę. To, co czułem do Nessie nie było nawet bliskie temu, co kiedyś czułem do Belli, a to, co odczuwam do Lei jest tysiąc razy silniejsze. Boże, wiedziałem, że ją kocham, wiedziałem to każdą komórką mojego ciała. Chcę się uwolnić od wpojenia. Chcę być starym Jake'm, chcę być wolny. Być wolny z Leą, jeśli będzie mnie chciała. Czasami, gdy ją obserwowałem, wydawało mi się, że czuje do mnie to samo, ale później to wrażenie znikało z jej twarzy i odpychała mnie, jakby się czegoś obawiała.
Chciałem z nią porozmawiać, powiedzieć jej wszystko, co czuję, ale nie mógłbym jej tego zrobić. Nie byłem pewien, czy mogę być wolny od wpojenia na zawsze. Nie chciałbym stać się Samem i zranić ją. Nigdy nie mógłbym jej zranić. Nawet pomimo tego, że byłem tak bardzo pewien, że chcę być z Leą. Czasami tak mocno czułem ból, że mogłem skręcać się z jego powodu i wtedy musiałem iść zobaczyć się z Nessie. Moje całe jestestwo tęskniło za nią i musiałem ją ujrzeć. To była moc wpojenia. Nie znosiłem tego, starałem się ze wszystkich sił być nieposłuszny i pokonać wpojenie. Kiedy wyjechałem, ból był gorszy, coraz gorszy. Czułem się wtedy, jakby ogień płynął w moich żyłach. Część czasu leżałem w postaci wilka i wyłem godzinami, kiedy ból przychodził i nie chciał odejść. Właśnie dlatego zakazałem stadu się przemieniać, żeby nie musieli doświadczać mojej kary. Ból nie chciał zniknąć, choć miałem nadzieję, że tak się stanie, więc eksperyment nie zadziałał. Kiedy zadzwoniłem do Lei, chciałem wracać do domu, a dźwięk jej głosu tylko utwierdził mnie w tym postanowieniu. Biegłem do domu godzinami, a gdy zobaczyłem ją na plaży, moje serce napełniło się radością i ukłucie wpojenia odeszło na kilka godzin. Następnego dnia znów poczułem szarpnięcie w klatce piersiowej, to szarpnięcie wpojonego. Musiałem zobaczyć Renesmee. Byłem tam tylko kilka razy w ciągu ostatnich kilku tygodni. Głównie dlatego, że wiało nudą, od kiedy Leah ukrywała się przede mną, ale oczywiście także z powodu rwania. Dziś znów byłem znudzony. Próbowałem skontaktować się z Leą, ale nie odpowiadała. Nie chciałem ponownie iść do Nessie. Powiedziałem sobie, że w tym tygodniu nie będę jej odwiedzać, nie będę niewolnikiem wpojenia. Nadal mam swoją dumę. Zastanawiałem się, czy Emmett jest już w domu, zawsze było świetnie się z nim spotykać. Zszedłem na dół do kuchni, gdzie zastałem tatę, przygotowującego kanapki.
- Cześć Jake, chcesz kanapkę? - zapytał Billy, trzymając w ręku nóż. Pokręciłem przecząco głową i usiadłem przy stole.
- Nie, dzięki tato – odpowiedziałem. Musiałem brzmieć tak, jakbym był bardzo przybity, ponieważ wywrócił oczami, więc był przeciwko mnie. Zmarszczył czoło.
- Wyglądasz na zmartwionego, co jest nie tak, synu?
- To Leah, unika mnie i nie wiem dlaczego – powiedziałem bezradnie. Billy zachichotał, znajome spojrzenie pojawiło się na jego twarzy.
- Bardzo łatwo możesz się tego dowiedzieć. - Leżałem wzdłuż stołu, w podnieceniu czekając na jego słowa mądrości. Billy uśmiechnął się i dodał:
- Idź i zapytaj się.
- Dzięki tato, bardzo dziękuję. To było niezwykle pomocne – powiedziałem z sarkazmem, a potem śmiejąc się, chwyciłem kanapkę, którą zrobił dla siebie.
- Idę do Cullenów, do zobaczenia!
Przemieniłem się i zacząłem biec. Na próżno miałem nadzieję, że może Leah się przemieniła, ale nikogo nie słyszałem. Byłem bardzo zawiedziony. Pomyślałem o tym, co powiedział tata. Może miał rację, powinienem po prostu pójść do niej i zapytać, co złego zrobiłem, że nie chce mnie wiedzieć. Nie mogłem myśleć o niczym szczególnym. Cofnąłem się i pognałem w kierunku domu Clearwaterów. Na powrót przybrałem ludzką formę, szybko wcisnąłem na siebie jeansowe szorty. Zacząłem wspinać się po drzewie, które stało obok ich domu, by dostać się do pokoju Lei.
Pomyślałem, że jeśli zrobię coś zabawnego, to może odpuści i przestanie się na mnie gniewać. Chociaż na moment, żebym mógł się przekonać, co źle zrobiłem. Zajrzałem przez okno do środka. Byłem przeszczęśliwy, gdy ujrzałem, że Leah siedzi na łóżku z słuchawkami w uszach, podrygując w rytm muzyki puszczonej z iPoda, którego dostała od Alice w prezencie pod tytułem: „wracaj do zdrowia”. Miała zamknięte oczy, więc usiadłem i patrzyłem na nią, podziwiając.
Zaczekaj, czy siedzenie na drzewie i oglądanie Lei przez okno robi ze mnie podglądacza?, zastanawiałem się, marszcząc brwi na myśl o tym.
Na szczęście zostawiła otwarte okno. Oceniłem odległość i wskoczyłem do środka. Z łoskotem wylądowałem na podłodze. To nie było tak delikatne lądowanie, na jakie liczyłem, ale nigdy nie ćwiczyłem skoków przez otwarte okno. Leah krzyknęła zszokowana, podskakując z łóżka, lecz gdy zobaczyła, że to ja, uśmiechnęła się i usiadła z powrotem, wzdychając z ulgą.
- Cholera, Jake! Nie waż się tego robić nigdy więcej. Na śmierć mnie wystraszyłeś! - wysyczała. Bolało. To nie była reakcja, jakiej się spodziewałem.
- Przepraszam, Lee – odpowiedziałem, zamierzając usiąść na rogu jej łóżka, ale dała mi znak, żebym nie próbował. Musiałem wyrządzić jej jakąś krzywdę. Leah nigdy nie zachowywała się tak w moim towarzystwie. Westchnąłem głęboko i bardziej stwierdziłem, niż zapytałem:
- Unikasz mnie.
- Wcale nie – odparła natychmiast, unikając kontaktu wzrokowego. To mnie rozwścieczyło.
- Nie okłamuj mnie, Leah. Cokolwiek ci zrobiłem, nie zasługuję na takie traktowanie – powiedziałem ponuro. Leah wyglądała na zażenowaną z powodu mojej uwagi. Wbiła wzrok w łóżko i nerwowo bawiła się rąbkiem koca.
- Nic mi nie zrobiłeś – wydukała w końcu. Byłem zmieszany.
- Więc dlaczego mnie unikasz? - zapytałem zaciekawiony, a ona wzruszyła ramionami.
- Ja po prostu... Ja... To jest skomplikowane, Jake – powiedziała cienkim głosikiem. Nie lubiłem oglądać jej w takim stanie, tak oziębłej. Przypominało mi się jej zachowanie, kiedy po raz pierwszy zmieniła kształt.
- Leah, mnie możesz powiedzieć wszystko – rzuciłem, przysuwając się do niej. Spojrzała na mnie i byłem zaskoczony, widząc łzy w jej oczach. Co mogło się stać tak złego, że doprowadziło ją do płaczu?
- Nie mogę ci tego powiedzieć – wyszeptała. Czułem się zraniony jej odmową. Zwykliśmy sobie mówić wszystko, a teraz rozmawiała tylko z Alice i Rosalie.
- Ale możesz powiedzieć Alice i Rosalie? - powiedziałem tonem przepełnionym nienawiścią. Leah pokręciła przecząco głową.
- Nie, tego nie mogę powiedzieć nikomu.
Nie mogłem znieść jej widoku w takim stanie, tak przybitej i tajemniczej. Co mogło być tak straszne, że musiała to przede mną ukrywać? Chwyciłem jej rękę. Spojrzała w dół na nasze dłonie. Wyglądała na zakłopotaną.
- Proszę Leah, nie mogę znieść tego, że nie ma cię w pobliżu. Cokolwiek to jest, musimy o tym porozmawiać, żeby wszytko wróciło do normalności - błagałem. Byłem wkurzony, bo musiałem brzmieć desperacko, ale potrzebowałem mojej Bety, potrzebowałem mojej Lei z powrotem.
- Może nic już nie może być jak dawniej – wyszeptała, bardziej do siebie niż do mnie. Zmarszczyłem brwi ze zmieszania. Co się z nią dzieje?
- Leah.
- Proszę Jake, jest coś, z czym muszę sobie sama poradzić. Potrzebuję trochę czasu i przestrzeni, żeby wszystko sobie poukładać – powiedziała, wyjmując swoją rękę z mojej. Przytaknąłem, niechętnie akceptując jej odpowiedź.
- Kocham cię, Lee – powiedziałem, schylając się, by pocałować ją w czoło.
- Ja też. - Mogłem usłyszeć jej szept, gdy wychodziłem z jej sypialni. Wydawało mi się, że mówiła jeszcze: „W tym właśnie jest problem”.
Nie byłem w nastroju, by iść do Cullenów, po odwiedzinach u Lei. Wiem, że to było głupie, ale w jakimś sensie winiłem ich za to, że Leah tak się ode mnie odsunęła. Zachowuje się dziwnie od ślubu Rosalie. Rose i Emmett wrócili w zeszłym tygodniu z podróży poślubnej. Seth mówił mi, że Leah spędza tam wiele czasu, ale kiedy odwiedzałem ich, nigdzie jej nie było. Miałem wrażenie, że Rosalie i Alice pomagają jej ukryć się przede mną. Podpowiadała mi to mina Jaspera, który kręcił oczami i pukał się palcem w czoło, gdy pytałem o Leę. Emmett klepnął mnie w plecy i powiedział mi, żebym trzymał się twardo, co wcale nie było pomocne.
Chciałem wybrać się do Quila, ale Quil Senior poinformował mnie, że ten jest u Claire, co wcale mnie nie zdziwiło. Zamiast tego zdecydowałem się pójść do Embriego. Nie martwiłem się pukaniem. Nikt z paczki tego nie robił. Zastałem Embriego i Setha, grali w gry na konsoli.
- Hej, szefie – pozdrowił mnie Embry, pokazując mi znak pokoju*. Rzuciłem się na kanapę pomiędzy tych dwóch. Jęknęli, ale rozsunęli się, żebyśmy wszyscy mogli ścisnąć na sofie. Mama Embriego zdecydowała się wrócić do rezerwatu Makah, skąd pochodziła. Embry chciał zostać w La Push, więc mieszkał sam, na co nie narzekał, to wiedziałem na pewno. Widziałem go na więcej niż kilku randkach i cieszyłem się, że Embry korzysta z życia, a nie czeka tylko, aż wpojenie samo do niego przyjdzie. Brał los w swoje ręce. On i Seth mieli szczęście.
- Wyglądasz na przytłoczonego – skomentował Seth, gapiąc się na mnie chwilę, nim ponownie skupił swoją uwagę na ekranie. – I co ty na to, Embry!?
- Miałeś szczęście, Seth. Następna runda należy do mnie! - powiedział Embry do Setha, obiecując rewanż, a potem spojrzał na mnie. - Seth ma rację, wyglądasz marnie, co z tobą nie tak?
- Byłem odwiedzić Leę. Unika mnie, więc zapytałem, dlaczego to robi - odpowiedziałem, szukając u nich zrozumienia i empatii, ale obaj byli skupieni na grze.
- Co ci odpowiedziała? - zapytał Embry, a następnie zerwał się na nogi i wykonał coś w rodzaju tańca zwycięstwa. – O tak! O tak! Mówiłem ci, że to będzie moja runda!
- Że ma jakieś sprawy, które musi załatwić beze mnie – powiedziałem, starając się nie brzmieć jak przygaszony, a tak się czułem. Seth spojrzał na mnie.
- Nie martw się tym, Leah ignoruje prawie każdego – odparował, uderzając z zaciętością w kontroler. Embry zawył boleśnie, gdy Seth wygrał trzecią rundę z rzędu. To był koniec gry. Wreszcie skupili całą uwagę na mnie.
- Leah zachowuje się po prostu jak Leah, przejdzie jej – powiedział lekceważąco Embry, ale Seth uważnie obserwował moją twarz.
- Dlaczego nie zapytasz, czy pójdzie z tobą na ognisko dzisiaj wieczorem? - zasugerował po chwili, a ja uniosłem brwi. Zapomniałem o ognisku. To był coroczny zwyczaj. Podczas tego dnia rodziny spędzały czas na pierwszej plaży, ale gdy zbliżał się wieczór, dzieci i rodzice rozchodzili się po domach, a młodsza generacja rozpalała ognisko i bawiliśmy się całą noc.
- Dlaczego Jake miałby zaprosić Leę na ognisko, czy to by nie była randka? – zapytał Embry, chichocząc na myśl o tym, ale ja rozważałem taką opcję. Takie rozwiązanie zmusiłoby Leę do spędzenia ze mną czasu i może naprawiłoby to całe „cokolwiek”, co było problemem, jaki ze mną miała.
- Muszę iść, chłopaki, zobaczymy się wieczorem! - powiedziałem, uderzając Setha w plecy, zanim wybiegłem z domu Embriego z powrotem do Clearwaterów.
Waliłem w drzwi jakby się paliło. Leah w końcu otworzyła. Wyglądała na wkurzoną. Wyraźnie było widać, że jest wściekła, że nie dałem jej „przestrzeni”, której tak pragnęła. Już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale przeszkodziłem jej.
- Lee, pójdziesz ze mną na ognisko? - zapytałem, uśmiechając się. Miałem nadzieję, że uśmiech był z rodzaju tych przekonujących. Uniosła rękę do głowy i trzymała ją tak, jakby ją bolała.
- Jake... - warknęła, kręcąc głową. Mogłem wyczuć, że zamierza powiedzieć „nie”.
- Proszę Lee, proszę. Potem, obiecuję, postaram się dać ci twoją przestrzeń – błagałem.
Leah spojrzała na mnie i przez chwilę nic nie powiedziała. Westchnęła zniechęcona i wiedziałem, że wygrałem.
- Okej, przyjedź po mnie o siódmej.
Czułem, jakbym unosił się w powietrzu. Odwróciłem się od drzwi i ruszyłem w kierunku domu. Obróciłem się na chwilę. Leah nadal stała na werandzie i odprowadzała mnie wzrokiem. Jej twarz wyrażała ból.
***
Było wpół do siódmej. Właśnie sprawdzałem, czy dobrze się prezentuję, gdy tata wjechał do mojego pokoju z wielkim bananem** na twarzy. Kiedy powiedziałem Billy'emu , że zabieram Leę na ognisko, był wniebowzięty. Nie było tajemnicą, że ją uwielbia.
- Leah dzwoni do ciebie – zaanonsował. Rzuciłem wszytko i pobiegłem do kuchni odebrać. Wydyszałem „cześć” do słuchawki.
- Jake, jestem u Cullenów. Alice i Rosalie chciały mi pomóc się przygotować, kiedy usłyszały, że wybieram się na ognisko - poinformowała mnie bez ogródek. Nadal brzmiała ozięble, w tle słyszałem chichotanie Alice i Rosalie.
- Okej, odbiorę cię stamtąd. - powiedziałem do słuchawki, a potem automatycznie powiedziałem: - Kocham cię, Lee.
- Ja ciebie też – odpowiedziała szybko i rozłączyła się. Przez chwilę wpatrywałem się w słuchawkę, a następnie chwyciłem za kluczyki. Powiedziałem „do widzenia” do Billy'ego i odjechałem do Cullenów.
Kiedy mijałem domek Edwarda i Belli, uderzyło mnie to szarpnięcie w klatce piersiowej, ukłucie wpojonego.
- Dlaczego teraz! - powiedziałem na głos do samego siebie. Zawróciłem i pojechałem do domku. Wszystko czego potrzebowałem, to zobaczyć ją, tylko na moment. Edward i Bella musieli być w domu, bo Nessie stała przy drzwiach wejściowych, jakby na mnie czekała. Zaparkowałem i wyskoczyłem z samochodu, żeby się z nią przywitać.
- Cześć, Nessie – powiedziałem ciepło. Nic nie mogłem na to poradzić, że w jej obecności roztapiałem się jak masło. To było bardzo wkurzające. Nienawidziłem tego uczucia. Lubiłem Nessie, naprawdę. I nie chciałem jej skrzywdzić, ale zawsze zastanawiałem się, czy gdybym nie był w nią wpojony, nadal czułbym to samo.
- Hej, Jacob, jak minął ci dzień? - powiedziała z tym samym ciepłem. Wzruszyłem ramionami.
- Nudno.
- Leah jest w głównym domu, przygotowuje się na ognisko – poinformowała Nessie i nagle poczułem się winny, że zabieram Leę, a nie Nessie. Znowu to wpojenie, nienawidziłem tego. Chociaż wataha Sama zgodziła się nie występować przeciwko Cullenom i mimo, iż Nessie była moim wpojeniem, zabroniono jej przebywać na ziemiach Quiluetów.
- Chciałbym, żebyś mogła pójść ze mną Nessie. - Nawet kiedy to mówiłem, nie miałem tego na myśli. Jedyna osoba, z którą chciałem pójść na ognisko, szykowała się w posiadłości niedaleko domku. Miała ciemne włosy, brązowe oczy i karmelowy odcień skóry. Miała piękną twarz i niewyparzony język, ale jednocześnie była najsłodszą, najlojalniejszą i najtroskliwszą osobą na całym świecie. Kochałem ją.
- Jacob, wiesz, że nie chciałabym powodować spięć między watahami, poza tym nie mam nic przeciwko, by posiedzieć sobie w domu – odpowiedziała uprzejmie. Uśmiechnęła się do mnie. - Odwiedzisz mnie jutro?
- Pewnie. Przyjdę opowiedzieć ci, jak było na ognisku – zgodziłem się, oddając uśmiech. Podbiegła do mnie i uścisnęła mnie. Jej zapach doprowadził mnie nieomal do szaleństwa. Była dla mnie jak narkotyk.
- Pa, Jacob – wyszeptała. Odsunąłem się nagle. Nie lubię tracić kontroli nad sobą, kiedy z nią jestem.
- Pa, Nessie – powiedziałem krótko, odwróciłem się i odszedłem zamaszystym krokiem.
- Jacob, ty wiesz, że cie kocham, prawda? - zawołała Renesmee. Odwróciłem się i posłałem jej mały uśmiech.*** To oczywiste, że mnie kocha. Wpoiłem się w nią. Musi mnie kochać tak, jak ja muszę kochać ją, czy tego chce, czy nie. Renesmee wyglądała na zmartwioną, jednakże próbowała mnie zapewnić o swoim uczuciu.
- Wiem – odpowiedziałem, wskakując do Rabbita i machając do niej. Odjechałem w kierunku głównego domu. Zaparkowałem przed nim. Jasper i Emmett siedzieli na werandzie, kiedy się pojawiłem.
- Hej, Jake – pozdrowił mnie Emmett, machając. Uśmiechnąłem się do niego.
- Cześć, Emmett – odpowiedziałem, a potem spojrzałem na Jaspera, który czytał gazetę. Kiwnąłem w jego kierunku: - Jasper.
- Jacob – wycedził, nie odwracając wzroku od gazety.
- No kolego, co tam u ciebie? Podjąłeś ostatnio jakieś decyzję? - zapytał Emmett, puszczając znacząco oko. Widząc moje zmieszanie, Jasper pacnął go w ramię.
- Zamknij się, głąbie! - wysyczał Jasper. Uniosłem brwi w odpowiedzi na ich błazeńskie zachowanie.
Może to było normalne w ich wampirzo-braterskich relacjach.
- Okej, jest gotowa – ogłosiła Alice, wchodząc śpiesznym krokiem na werandę. Spojrzałem z oczekiwaniem na frontowe drzwi. Jasper wymamrotał coś do Emmetta, który zachichotał, nie spuszczając ze mnie wzroku, ale miałem to głęboko w poważaniu. Chciałem tylko zobaczyć Leę. Wyszła z domu i poczułem, że się czerwienię.
- Leah... łał. - Czułem się głupio, ale to wszystko, co mogłem z siebie wydobyć. Leah zapierała mi dech w piersiach.
Alice i Rosalie wpięły w jej włosy dopinkę, która wyglądała jak naturalne włosy. Sięgały teraz do pasa. Była ubrana w krótką, białą sukienkę. Uwielbiałem, gdy takie nosiła. Zrobiły jej make up. Leah uśmiechała się do mnie nieśmiało. Uśmiech rozświetlał jej twarz. Tęskniłem za nim.
- Leah, podobasz mi się. Gdybym nie był żonaty, to mogłoby być coś na rzeczy - skomentował lubieżnie Emmett, a Rosalie wywróciła oczami.
- Jakbyś w ogóle miał kiedyś szansę, Fabio! Nie umawiam się z mężczyznami, którzy raczej chodziliby na randki ze samym sobą – zripostowała bystro Leah. Jasper wybuchnął śmiechem. Chyba wtedy po raz pierwszy widziałem, że naprawdę się śmieje.
- To dla mnie wielki komplement – powiedział do Rosalie. Pogłaskała swoje włosy z pobłażliwością i pocałowała go w czoło.
- Wiem, Emmett, wiem – skwitowała z miłością. Leah odwróciła się do mnie, wzdychając głęboko.
- Okej, teraz kiedy przestałam czuć się jak główna atrakcja w zoo, czy możemy już jechać? - zapytała sarkastycznie. Uśmiechnąłem się do niej.
- Będzie, jak rozkażesz – zgodziłem się, odprowadzając ją do Rabbita. Wszyscy Cullenowie machali nam na pożegnanie.
***
Nie odrywałem wzroku od Lei przez całą noc. Początek wieczoru spędziła ze mną, ale gdy noc rozpoczęła się na dobre i przyjechała Rachel, zniknęły we dwie gdzieś z boku i szeptały do siebie nawzajem. Rachel i Leah były najlepszymi przyjaciółkami, zanim przemiana nie wywróciła życia Lei do góry nogami. Miło było widzieć, że znów się dogadują. Siedziałem z Sethem na plaży na palach i piłem piwo. Woda obmywała nasze stopy, to było odświeżające. Odwróciłem głowę, żeby upewnić się, że u Lei wszystko w porządku. Tańczyła przy ognisku razem z Rachel. Na jej ciele tańczyły też cienie ognia. Złapała moje spojrzenie i uśmiechnęła się. Nigdy bardziej nie chciałem jej pocałować, niż w tej chwili.
- Jestem zakochany w twojej siostrze – wyrzuciłem z siebie do Setha. Spojrzał na mnie, a potem z powrotem na ocean i odpowiedział spokojnie:
- Wiem.
Gapiłem się na niego zaskoczony. Skąd do cholery mógł o tym wiedzieć? Czy to aż tak oczywiste?
- Skąd?
- Oboje byliście bardzo szczęśliwi, a potem przestaliście się widywać i oboje staliście się ponurzy. Teraz jesteście razem i znów szczęście. Bycie szczęśliwym i bycie zakochanym chodzi często w parze – Seth odparował pewny siebie, uniosłem brwi.
- Od kiedy stałeś się taki mądry? - zażartowałem pytająco. Seth nadał z dumą pierś i uśmiechnął się do mnie szczerze.
- Taki się urodziłem – odpowiedział pewnie, a potem zrobił się poważny i zapytał: - I co z twoim wpojeniem?
- Staram się je zwalczyć – powiedziałem delikatnie. Seth klepnął mnie w plecy, by dodać mi otuchy.
- Jeśli ktokolwiek sobie z tym poradzi, to będziesz ty, Jake.
- Dzięki, dzieciaku. - I naprawdę tak myślałem. Świetnie było w końcu móc zwerbalizować, co próbuję robić od kilku lat i mieć wsparcie kogoś, kto we mnie wierzy. Mój wzrok powędrował w stronę Lei, która stała przy stole szwedzkim z Rachel i sączyły drinki. Chcę jej powiedzieć, że ją kocham, ale najpierw chcę mieć pewność, że jestem wolny od wpojenia. Nie mogę ryzykować, że ją zranię. Nie będę taki, jak Sam.
Znów na nią zerknąłem. Wiedziałem, że coś jest nie w porządku. Jej twarz odzwierciedlała zszokowanie. Szeptała coś w szale do Rachel, a usta Rach otworzyły się ze zdziwienia. Rachel odpowiedziała jej szeptem i Leah przytaknęła. Wtedy moja siostra chwyciła torebkę i w pospiechu udały się do szaletów. To było dla mnie jak alarm, coś musiało się dziać złego. Pośpieszyłem za nimi i dotarłem do Rachel, która czekała przed damską toaletą.
- Czy coś się stało z Leą? - zapytałem, zmartwiony, a potem chciałem się kopnąć we własny tyłek za to, że brzmię tak władczo, ponieważ Rachel uniosła brwi, słysząc mój wścibski ton.
- Nic, z czym sobie nie poradzi, Jake. A teraz proszę odejdź. To takie babskie sprawy.
- W porządku, Rachel – powiedziała Leah, gdy otworzyła drzwi. Z podekscytowania miała czerwone policzki. Łzy zalśniły jej w oczach. Automatycznie miałem ochotę zbić tego, który doprowadził ją do łez, ale Leah się uśmiechała i wyszeptała:
- Jake, mam okres. Myślę, że będę mogła mieć dzieci.
Nigdy nie byłem szczęśliwszy za kogoś w całym moim życiu tak, jak za nią. Wydałem z siebie głośne „hurra” i wyściskałem ją, kręcąc się z nią dookoła. Rachel śmiała się z naszego błaznowania. Leah płakała i śmiała się równocześnie.
- Gratulacje, Lee – wyszeptałem, całując ją w policzek. Nagle Leah zrobiła się zakłopotana, więc tylko trzymałem ją w objęciach i uśmiechałem się dumnie.
_____
* nie taki znak pokoju jak księża w kościele, tylko peace, wiecie hippie rocks!
** wybaczcie mi banana. Ty mi pasowało, jak znalazł. Już mam dość tych uśmiechów. Pogrążają mnie w dół i wena mi zabijają.
*** o ile uśmiech może być mały, uśmieszek po polsku brzmi trochę pejoratywnie, więc został mały uśmiech jak w oryginale.
No i jak, Jacob nie jest zły, prawda?
No i kocham Setha! Dosłownie chłopak ma głowę na karku. I jak dorósł! Miło, że zabawia się w gierki... jak prawie każdy facet. ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Pon 12:18, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Seanice
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 8:51, 14 Lip 2009 |
|
PIękne, wspaniałe, cudowne, aż brak mi słów. Mam nadzieję, że Jacob zwalczy wpojenie. Jesteś świetną tłumaczką, autorce też należą się gratulację za tak wspaniałe opowiadanie. Mam nadzieję, ze następne rozdziały ukażą się równie szybko.
Życzę chęci i weny, i wszystkiego co dobre.
Poazdrawiam Seanice. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Asha
Wilkołak
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A gdzie Seth? ^^
|
Wysłany:
Wto 9:56, 14 Lip 2009 |
|
Pernix napisał: |
- No kolego, co tam u ciebie? Podjąłeś ostatnio jakieś decyzję? - zapytał Emmett, puszczając znacząco oko. Widząc moje zmieszanie, Jacob pacnął go w ramię.
|
Jacob pacnął go w ramie? A nie powinno być Jasper?
No ale ja nie jestem od wytykania błędów I tak jesteś najlepszą tłumaczką
:P
Perspektywa Jacoba jest nawet ciekawa więc nudy mi nie grożą :D
Mam nadzieję, że szybko zobaczę następny rozdział
buziaki ;** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
farbowana!
Nowonarodzony
Dołączył: 04 Maj 2009
Posty: 35 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice krk.
|
Wysłany:
Wto 11:44, 14 Lip 2009 |
|
Jesteś boska !
Kocham Cię za to tłumaczenie i prędkość z jaką dodajesz kolejne rozdziały :)
A teraz do rzeczy :)
Rising Sun jest naprawdę dobrym ff.
Lubię bohaterów z tego opowiadania.
Jak zawsze, z całej wathy najbarziej lubię postać Setha.
Jest to przykład "normalnego" nastolatka (jeżeli można go tak nazwać), który jak by nie było i tak jest szczęśliwy z tego co ma :)
Oststnio zachowanie Lei co do sytuacji Jacoba mnie lekko denerwuje.
Dziewczyna powinna walczyc o swoje szczęście, czy wpojenie przeszkadza w przyjaźni ? Wiem że, dla niej moze to być za mało, ale jak on walczy z wpojeniem, ona może się też poświęcić :)
Więcej napisze wieczorem.
pozdrawiam :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Wto 17:53, 14 Lip 2009 |
|
Laurenio, wcale nie jestem taka błyskawiczna, po prostu mnie natchnęło. Kolejna część jest nie mniej ekscytująca, więc postaram się być szybka, jak na moją ksywę przystało, ale generalnie moje tempo dodawania rozdziałów jest nieco wolniejsze. :)
Seanice, masz rację. Autorka zasługuje na wielkie brawa, natomiast, co do tłumaczenia, przez skromność powiem tylko, że dziękuję.
Zależy mi na tym, by sens był zachawany, ale żeby było widać styl autorki. Temu tłumaczeniu brakuje jednak wiele do ideału. To zaledwie pierwszy zarys. Potem powinnam usiąść i kombinować, aby jak najlepiej brzmiało to w naszym języku. Na to jednak nie mam czasu, więc zadowalam się i raczę Was w miarę przyzwoitą wersją. Niedoskonałości biorą się z chęci przekazania Wam dalszej części "na teraz i zaraz". :)
Asha, oczywiście że Jasper :) pewnie z rozpędu ta pomyłka, ale już poprawione. Dzięki za czujność. i Błędy wytkaj, jeśli zauważysz. :)
Moja kochana beta jeszcze zajrzy do tych rozdziałów (mam nadzieję, madam ), ale takie ewidentne wpadki, proszę mi wypisywać. :) Cieszę się, że Jacobowy punkt widzenia Cię nie rozczarował. :)
farbowana! Taak Seth rocks! A Lei dajcie trochę czasu. Powiem tylko, że kobieta zmienną jest :)
W opowiadaniu jest tyle niespodzianek, że aż się nie mogę doczekać, aż wam zaserwuje kolejny deserek w postaci RS-owego rozdziału, ale najpierw się musi przetłumaczyć :p |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cullen Alice
Wilkołak
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Śro 12:04, 15 Lip 2009 |
|
Ten odcinek jest świetny.
A szczególnie ta końcówka. Leah ma miesiączkę? Może to od tego długiego nie przemieniania się w wilkołaka? Fajnie by było, gdyby Jacob zwyciężył z wpojeniem. I będą mogli mieć dzieci ;D
Co do rozdziałów z perspektywy Jacoba, to cieszę się, że są bo czasami warto wiedzieś co myśli ta druga osoba. przynajmniej mnie bardzo pomogło w wgłębieniu się w tę historię.
Podczas czytania zauważyłam kilka małych błędów. Wypisałabym je, ale w tej chwili nie mogę ich znaleźć. Pomimo to tłumaczenie jest wspaniałe. Wręcz ubóstwiam cię za nie.
I tak na koniec: Oczywiście czekam na kolejne rozdziały.
Mam nadzieje, że znajdziesz dość siły i chęci, abyśmy mogli przeczytać kolejne części
Pozdrawiam,
Cullen Alice. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 12:29, 15 Lip 2009 |
|
Nie byłabym sobą, gdybym trochę nie pomarudziła. Pernix, świetnie, że tłumaczysz szybko i regularnie, ale ten pośpiech widać niestety w jakości rozdziałów. Wcześniej nie miałam na co narzekać, a teraz czasami jak coś zgrzytnie, to aż się krzywię. Nie umiem dobrze betować tłumaczeń, więc nie chcę ci mieszać, ale poproś motylka, żeby pomogła ci poprawić te ostatnie części.
Co do treści - ukłon w kierunku autorki, że Lee być może jednak nie jest tak ślepym zaułkiem, jak chciała Meyer. Teraz wszystko w ich rękach. Na razie zabierają się do siebie jak ja do jedzenia rozgotwanego szpinaku - powoli, z dystansem i jakimiś dziwnymi zagrywkami. Wszyscy widzą, co między nimi jest, tylko Leah i Jacob udają, że nie mają pojęcia, co się między nimi kroi. Tu szczególny ukłon w kierunku rozwagi i dojrzałości Setha, który jednocześnie niewiele stracił ze swojego uroku.
Tylko jedno mnie wyjątkowo uwiera w tym tekście - nagromadzenie słów "kocham cię" - wiem, że miłość ma różne oblicza, ale można je przecież wyrażać inaczej. W ogóle nie podobała mi się scenka z Nessie, chociaż jej zachowanie było raczej godne pochwały, ale wyznanie po prostu mnie wykręciło. Normalnie jakbym czytała o troskliwych misiach. :P Stanowczo nie mój styl mówienia/pisania o emocjach.
Generalnie RS to jeden z moich ulubionych tekstów, chociaż można wywnioskować inaczej z tego mojego czepiania, ale dobre rzeczy powinny być odorbinę dyskusyjne. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Śro 13:07, 15 Lip 2009 |
|
AngelsDream napisał: |
Nie byłabym sobą, gdybym trochę nie pomarudziła. Pernix, świetnie, że tłumaczysz szybko i regularnie, ale ten pośpiech widać niestety w jakości rozdziałów. Wcześniej nie miałam na co narzekać, a teraz czasami jak coś zgrzytnie, to aż się krzywię. Nie umiem dobrze betować tłumaczeń, więc nie chcę ci mieszać, ale poproś motylka, żeby pomogła ci poprawić te ostatnie części. |
Nie byłabym sobą, gdybym nie odpowiedziała na krytykę. Uznaję ją oczywiście, ale nie wszystko, co piszesz jest zasadne. Nie trzeba mi wytykać tego, co wiem i co sama zaznaczam.
Co rozdział wspominam, że bety nie ma i że zbetuje te części, jak wróci, więc nie musisz się martwić - jakość się polepszy. :p
Sama wynalazłam jeden koszmarny zgrzyt na początku, zaraz się za niego wezmę.
WNIOSEK z tego płynie taki: No nie wychodzi jednak na dobre ten pośpiech, nie wychodzi.. Do kolejnej części się bardziej przyłożę, coby me imię oczyścić ze skazy.
Co do wyrażania uczuć poprzez słowo kocham: pewnie, że jest wiele możliwości oddania tego uczucia, ale przy tłumaczeniu, moim zdaniem trzeba się trzymać, w miarę, wersji oryginalnej. Przecież: ubóstwiam, uwielbiam, wielbię, adoruję to nie to samo.
Można uwielbiać rigatoni bolonese, ubóstwiać kobiety, ale niekoniecznie je kochać itd. Słowo kocham jednoznacznie określa semantyczność tego uczucia.
Cullen Alice, tak miesiączka ewidentnie jest efektem długiego nieprzemieniania się, myślałam, że to dość oczywiste
A co do reszty Twoich spekulacji/ przypuszczeń, nic nie powiem przekonacie się. :)
I jeszcze na koniec, skoro już dostałam odp:
AngelsDream napisał: |
Po pierwsze - zarzut co do ilości słówka kocham, to nie tylko do tłumaczenia, ale do tekstu w ogóle |
To jednak do tłumaczenia również |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Śro 13:41, 15 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 13:16, 15 Lip 2009 |
|
Po pierwsze - zarzut co do ilości słówka kocham, to nie tylko do tłumaczenia, ale do tekstu w ogóle - mam przesyt. Więcej tu kochania niż ja mówię własnemu facetowi. Ale taki urok RS, więc po prostu jakoś to przełknę.
Co do tego, że bety nie masz - wiem to, ale przedostatni rozdział był w miarę w porządku, ale w ostatnim już było za szybko. To miałam na myśli i o tym napisałam tak naprawdę. Wiadomo, że nawet pięć bet może zostawić jakieś niedociągnięcia. Ważne, że zdajesz sobie z tego sprawę i to poprawisz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Sob 0:26, 18 Lip 2009 |
|
Kluczowy rozdzialik składam w Wasze ręce!
Tym razem gościnnie betowała/korygowała moja wspaniała beta od Lykainy: AngelsDream :) Dziękuję bardzo, Angels czuwała nad tym, aby nie zgrzytało.
madam, odezwij się do mnie, chciałabym kolejne części złożyć w Twe ręce.
X5-452, jak zawsze dziękujemy za opowiadanko :)
JPOV
Rozdział 10. Objawienie aka Demaskacja*
Po tym jak odwiozłem Leę do domu, nie mogłem zasnąć prawie przez całą noc. Byłem niewyobrażalnie szczęśliwy z jej powodu. Będzie mogła mieć dzieci. Malutkie, ciemnowłose dzieciaczki z wielkimi niewinnymi oczami i o skórze koloru karmelu. Nic na to nie mogłem poradzić, że wyobrażałem sobie, jak wyglądałyby nasze dzieci, gdybyśmy kiedykolwiek byli razem. Ale najpierw muszę pokonać wpojenie i prosić Leę, by została moją dziewczyną, nim zacznę myśleć o dzieciach. Tego wieczoru Leah zachowywała się lepiej w moim towarzystwie. Zdecydowałem, że jutro pójdę ją odwiedzić. Nad ranem wziąłem prysznic, ubrałem się starannie i podążyłem w kierunku domu Clearwaterów . Wszedłem do środka i zastałem Setha, siedzącego na kanapie. Oglądał telewizję. Jego siostry nie było nigdzie w zasięgu wzroku.
- Cześć Seth, macie jakieś plany z Leą na dzisiaj? - zapytałem, lustrując cały dom w poszukiwaniu jakiegoś śladu obecności Lei. Seth miał skruszoną minę.
- Leah jest w Port Angeles razem z Rose – powiedział i wykrzywił się.
Dlaczego Leah spędza tyle czasu z Blondyną? To było ponad moje możliwości percepcji, ale dziewczyny zdawały się coraz lepiej dogadywać. Właściwie były prawie jak najlepsze przyjaciółki, chociaż wiem, że żadna z nich nie umiałaby określić ich zażyłości tak ciepłym i uczuciowym mianem.
- Leah znowu umówiła się z Rosalie? - zapytałem z odpowiednim dystansem, a Seth wzruszył ramionami.
- Są przyjaciółkami, nie piorą brudów innych, nie plotkują. Myślę, że dlatego tak dobrze się dogadują ze sobą.
- Okej, może w takim razie ty chcesz pójść ze mną do Cullenów? Możemy sprawdzić, co robią Emmett z Jasperem – zaproponowałem, Seth wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Pewnie.
Przemieniliśmy się i pobiegliśmy w stronę posiadłości Cullenów, kiedy dopadło mnie ukłucie. Wzywały mnie potrzeby wpojonego. Musiałem zobaczyć Renesmee. Prawdopodobnie dlatego, że obiecałem jej zeszłej nocy, iż pojawię się, ale nie poszedłem tam do tej pory i nie zamierzałem być słowny. Seth również to poczuł i zaskoczony zaskomlał.
- Do jasnej, co to było? - zapytał w szoku, skłoniłem łeb.
- To się zdarza, kiedy próbuję zignorować wpojenie.
- Wkurzające – powiedział, a ja zachichotałem.
- Nie musisz mi mówić – westchnąłem głęboko, zrezygnowany – Muszę iść do willi.
- Okej, w taki razie ja pójdę już do chłopaków.
- Do zobaczenia.
Seth przemienił się i zniknął z moich myśli, ja też przybrałem ludzki kształt. Zanim mozolnie pomaszerowałem do domku, wcisnąłem na siebie spodenki.
W środku było cicho. Edward i Bella musieli być gdzieś w terenie. Edward prawie zawsze grał na pianinie. Usłyszałem głos Renesmee, dobiegający z jej pokoju, więc bezszelestnie podszedłem do jej drzwi. Wtedy to usłyszałem: męski głos i chichotanie Renesmee. Domyślałem się, co mogę odkryć, gdy otworzę drzwi, ale nie mogłem się powstrzymać. Popchnięte odrzwia* uchyliły się, odsłaniając scenę. Renesmee i Nahuel, spleceni ze sobą, leżeli na łóżku. Całowali się i przytulali tak, jakby byli kochankami. I wtedy do mnie dotarło. Oni byli kochankami, a ja byłem zbyt ślepy, żeby to zauważyć. Zapewne przez wpojenie.
Poczułem ostre rwanie w klatce piersiowej. Jęknąłem z bólu, przestraszywszy zakochaną parkę. Nessie odskoczyła od Nahuela, a ten wyglądał na przerażonego. Odsunąłem się od drzwi, odwróciłem i czym prędzej biegłem w stronę wyjścia.
Wszystko, co mi teraz przychodziło do głowy, to żeby się stamtąd wydostać. Nie zdawałem sobie nawet sprawy, że biegnę do domu Cullenów. Musiałem uciec z tego miejsca. Wyczułem, że oboje podążają moim śladem. Kiedy byłem już blisko domu, odwróciłem się i powiedziałem do Nessie pełnym nienawiści tonem:
- Jak mogłaś mi to zrobić?
Nessie przynajmniej była na tyle przyzwoita, aby wyglądać na zawstydzoną. Nahuel miał tylko skruszoną minę. Nie potrafiłem opisać, jak się czułem. Byłem szczęśliwy, ponieważ teraz wiedziałem, że jeśli zostawię Renesmee dla Lei, to sobie z tym dobrze poradzi, ale z drugiej strony rozpadałem się na dwie części. Ta część mnie, która silnie trzymała się wpojenia, czuła się teraz głęboko zdradzona. Ona chciała, bym desperacko trzymał Nessie przy sobie, mimo że tak naprawdę tego nie chciałem.
- Jacob, tak mi przykro, że musiałeś się o tym dowiedzieć w taki sposób. Kocham Nahuela – powiedziała Nessie. Jej głos powodował u mnie ból. Każde słowo było jak sztylet wbity w moje serce. Uczucie wpojenia natężyło się teraz, więc słuchanie, że kocha innego sprawiało niewyobrażalny ból. Moje serce było złamane.
- Ale wpojenie... - Byłem jak tonący, który chwyta się brzytwy. Czułem, że jestem żałosny, ale nie mogłem się temu przeciwstawić. Wpojona część mnie chciała, żeby należała do mnie. Pozostali Cullenowie, słyszeli, jak krzyczymy na siebie. Wszyscy wyszli na zewnątrz, stali na werandzie i oglądali, jak tonie ten okręt.
- Nie wiem, czy to dlatego, że ludzie mają słabsze umysły, ale cokolwiek wiąże Claire do Quila, Emily do Sama lub Kim do Jareda, ja tego nie czuję do ciebie, Jacob. Po prostu nie czuję. Traktuję cię jak swojego brata. Zawsze będę się o ciebie troszczyła i będziesz mi bardzo bliski, ale nie kocham cię – Nessie powiedziała smutno, potrząsając głową. Widziałem, że Alice chciała się wtrącić, ale Jasper przytrzymał ją, kręcąc głowo.
- Renesmee, co ty właśnie powiedziałaś? - zapytałem powoli. Nessie odwróciła wzrok ode mnie.
- Prawdę.
- Więc zamiast powiedzieć mi to od razu, wolałaś zabawiać się z nim za moim plecami? - wyrzuciłem jej, wskazując na Nahuela, który wzdrygnął się, usłyszawszy oskarżenie i chwycił z lubością jej rękę.
- Wiem, że zrobiłam źle, ale ja po prostu nie wiedziałam, jak mam ci to powiedzieć. Nigdy nie chciałam, żebyś dowiedział się w taki sposób – wyjąkała. Łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Odwróciłem się od niej. Wpojona część mnie nienawidziła patrzeć, jak płacze, ale wolne „ja” chciało, żeby cierpiała.
- O co wszystkie te krzyki? - zapytała Bella. Pojawili się właśnie z Edwardem. Patrzyła zmartwiona to na mnie, to na Nessie. Było jasne, że Renesmee nie zwierzyła się mamie, że kocha Nahuela.
- Nie kocham Jacoba, kocham Nahuela – zadeklarowała Nessie. Alice gapiła się zszokowana. Jej małe ręce zakrywały buzię. Na twarzy Belli pojawił się półuśmiech. Na pewno myślała, że Nessie żartuje, ale po chwili cała zzieleniała ze złości, gdy zdała sobie sprawę, że to prawda.
- Renesmee, ty i Jacob jesteście sobie przeznaczeni. Wpoił się w ciebie, nie możesz odwracać się plecami od fortuny – powiedziała desperacko Bella. Nessie wzięła głęboki wdech, odwróciła wzrok od swojej matki i ścisnęła mocno wargi.
- Wiem, że chcesz, bym go kochała tak, jak ty nigdy nie mogłaś, ale to jest moje życie i mój wybór – powiedziała dosadnie Nessie, a następnie lekko dotknęła ramienia Belli. - Kocham cię mamo, ale nie żyję po to, żeby naprawiać twoje błędy.
- Renesmee! - wysyczał Edward. Bella wzdrygnęła się pod wpływem dotyku Nessie i cofnęła się z niedowierzaniem.
- Przepraszam, Jacob. Nie kocham cię, nie pragnę. Chcę, żebyś uwolnił się od wpojenia, które we mnie ulokowałeś. Chcę, byś miał wybór – powiedziała Nessie. Złapała kontakt wzrokowy ze mną i nie zerwała tej więzi.
W reakcji na jej słowa, czułem jakby każda struna, która mnie z nią spajała, została zerwana nagłym ruchem. To paliło jakby ogień płynął w moich żyłach. Kable trzaskały pod wpływem gwałtownego przecinania. Wszechświat został poddany reorganizacji i pojawiło się nowe przeznaczenie, wybrane dla mnie. Przeznaczenie, o którym ja musiałem zdecydować.
W tym momencie wróciły Rosalie i Leah. Zatrzymały samochód i czym prędzej wysiadły. Skuliłem głowę ze wstydu. Jeszcze więcej osób będzie świadkami mojego okropnego upokorzenia. Najgorsze było to, że nie chciałem, by Leah oglądała mnie w tym stanie. Zatrzymały się, gdy zobaczyły wszystkich zebranych i ich miny.
- Co tu się dzieje? - Leah zapytała, patrząc na każdego ze zmartwieniem. Rosalie sunęła szybko do Emmetta. Szeptał jej coś do ucha. Bursztynowe oczy Rose zerknęły na mnie. Ich wyraz odzwierciedlał współczucie.
- Nie kocham Jacoba i nie chcę być jego wpojeniem – powiedziała pewnie Renesmee. Przez twarz Lei przedzierało się wiele różnych emocji, nim na dłużej zagościł na niej gniew. Typowa Leah.
- Ty zuchwała, niewdzięczna gówniaro! Jak śmiesz?
- Uwalniam go, Leah. To najlepszy prezent, jaki mogłabym mu dać – Renesmee wtrąciła się Lei w zdanie. Jej oczy przepełniała szczerość. Usta Lei otwierały się, by powiedzieć coś jeszcze, ale gestem dałem jej do zrozumienia, żeby się nie odzywała. Krzyki nikomu tu nie pomogą.
- Leah, po prostu odpuść. Chcę być sam – powiedziałem do Cullenów i pochyliłem głowę przepraszająco. - Przykro mi, że zostaliście przytłoczeni takim niechcianym ciężarem.
Jeszcze raz krótko spojrzałem na Nessie i moje całe jestestwo poczuło się lżejsze i nieskomplikowane. Czułem się na powrót tak, jak przed wpojeniem. Odwróciłem się i pobiegłem do lasu, na skraju gwałtownie przemieniłem się w wilka. Muszę odejść stąd, by przekonać się, że zmiana jest faktem, że wpojenie zostało definitywnie zerwane. Wtedy będę mógł rościć prawa do prawdziwej miłości mojego życia, do Lei Clearwater.
***
LPOV
Oglądałam, jak Jacob odchodzi. Moje serce było przy nim. Wyraz jego twarzy ranił mą duszę. Skupiłam się na kimś, kto spowodował mu ten ból i strąciłam, pocieszającą mnie, dłoń Rosalie.
- Jeśli cokolwiek mu się stanie, zabiję cię – zagroziłam Renesmee, która spojrzała na mnie. Jej twarz była przepełniona bólem. Wydawała się być prawdziwie przejęta tym, że go zraniła, ale mnie to nie obchodziło. Zraniła Jacoba, mojego Jacoba, zraniła go. Nigdy jej tego nie wybaczę.
- Tak będzie lepiej, Leah, naprawdę – Renesmee usiłowała mnie zapewniać i posłała mi słaby uśmiech. - To jest najlepszy prezent, jaki mogłam dać tobie.
- Co? - zapytałam, zastanawiając się, jaką rolę gram w tym wszystkim. Renesmee spróbowała wziąć moją rękę, ale odrzuciłam ją, obdarzając gniewnym spojrzeniem.
- Ty kochasz Jacoba, a on ciebie. Gdyby mnie nie było, wybrałby ciebie. Teraz uwalniam go, żeby mógł sam dokonać wyboru – powiedziała, starając się nie wyglądać na urażoną moim odtrąceniem i nagle dotarło do mnie, co przez ostatnich kilka miesięcy robili ona i Edward. Oboje przygotowywali mnie na to. Przygotowywali, żebym mogła pomóc Jacobowi po tym, jak Renesmee złamie jego serce na tysiące małych kawałków. Zerknęłam na Rosalie, Bellę i Alice, by zobaczyć, czy są częścią tej szopki, ale wyglądały na tak samo zmieszane i zszokowane, jak ja. Ale gdy spojrzałam na Edwarda, unikał mojego wzroku. On wiedział.
- Planowaliście to – wydyszałam z niedowierzaniem, spoglądając na Edwarda, a później na Renesmee. Bella jęknęła i odsunęła się od Edwarda, oczywiście dlatego, że skonstatowała, iż Edward wiedział o wszystkim, ponieważ umie czytać w myślach.
- Tata i Alice mogą potwierdzić. Jego uczucia do mnie słabły tak samo, jak moje do niego. Nasze wpojenie obrało swoją drogę, Leah. Tata mówi, że jedyna myśl, która nie była chwiejna w umyśle Jake'a, to ty – Nessie powiedziała, uśmiechając się do mnie z nadzieją. Pokręciłam tylko głową. Widziałam wyraz twarzy Jake'a. Był załamany. Jeśli naprawdę myślał tak o mnie, byłby szczęśliwy, że Nessie go odrzuciła. Zamiast tego był przepełniony bólem.
- Naprawdę zaczynałam cię lubić – powiedziałam niechętnie, prawie zasmucona faktem, że zawsze będę ją nienawidzić. Odwróciłam się i pobiegłam do samochodu Jacoba i odjechałam.
_____
* Tytuł rozdziału w oryginale: Revelations - l.mn. zmieniłam na pojedynczą, za to nadałam dwa znaczenia temu rozdziałowi, które mieszczą się w znaczeniu tego słowa. Po pierwsze: objawienie, Jacob w końcu uwierzył i zerwał wpojenie, no może Nessie to zrobiła, ale jednak, objawiło mu się, że to jest do zrobienia. Po drugie Demaskacja, bo zdemaskował związek R&N
* odrzwia to oczywiście oprawa drzwi, ale elektroniczny słownik PWN podaje, że także duże lub zabytkowe drzwi. Jako, że nazbierało się ich trochę w tłumaczonym miejscu, postanowiłam sama, na własną rękę wyposażyć pokój Renesmee w piękne, zabytkowe odrzwia. A niech ma! :D
No moi drodzy, świat stoi przed nimi otworem, ale czy będą sobie przeznaczeni, przekonamy się w kolejnych częściach. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Sob 10:42, 18 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Sob 0:45, 18 Lip 2009 |
|
O podoba mi się:D
I muszę przyznać (z wielkim bólem co prawda), ale podobała mi się narracja Jacoba w tym rozdziale. Tak samo wybuch Nessie i to jak wygarnęła Belli. Edward oczywiście musiał maczać palce w czymś co miało odsunąć od jego rodziny Jake ale to było dość przewidywalne^^
Podobało mi się, że po tym rozdziale nagle wydaje się wszystko takie oczywiste. Jakby wszystkie wydarzenia miały prowadzić do tego miejsca. Poza tym ja lubię parę Nahuel i Renesmee - zdecydowany sprzeciw wpojeniu!
A co do tłumaczenia - jak zwykle bardzo dobre :)
Pozdrawiam
EDIT:
Jeszcze jedną rzecz muszę napisać. Bardzo mnie śmieszyło, że Nessie chyba z pięć razy powiedziała "Nie kocham Jacoba, kocham Nahuela" - i jak miał się tu chłopak nie załamać ^^? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Sob 0:47, 18 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 10:53, 18 Lip 2009 |
|
Cieszę się, że mogłam trochę pomóc z tym rozdziałem - wielka to beta nie była, raczej korekta tego, co rzucało się w oczy w pierwszym momencie.
Jeśli chodzi o treść, to większych zarzutów nie mam. Mniejszych również - nie zaskoczyło mnie to, co się stało. Było to zupełnie logiczne i przewidywalne. Irytująca jest ta cierpiętnicza reakcja Lei, ale widać na taką kreację bohaterki postawiła autorka. Nie jest to wybitnie szczęśliwy wybór, ale dobrze komponuje się z całym pomysłem, więc tak musi być i już.
Nessie i Edward... Czy to wymaga w ogóle komentarza? Dla mnie to trochę tchórzowska taktyka, jakaś taka niegodna i niehonorowa. Nie mogła mu tego powiedzieć po prostu? Normalnie z nim porozmawiać zanim odszedł? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Asha
Wilkołak
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A gdzie Seth? ^^
|
Wysłany:
Sob 16:12, 18 Lip 2009 |
|
W końcu następny rozdział <jupi>
Biedny Jacob, Nessie go zdradziła. Ale z drugiej strony to dobrze bo już nie musi walczyć z wpojeniem, Nessie go rzuciła więc przerwała więzi ich łączące (przynajmniej ja tak to widzę). Teraz Leah i Jacob mogą być szczęśliwi, razem
I fajnie by było gdyby mieli małe dzieci (mini wilkołaczki, hyhy) :P
A i jeszcze coś, Nessie i Nahuel (moim zdaniem) będą mieli dziecko które okaże się nieśmiertelne i wywiążę się z tego walka: Cullenowie i wilkołaki przciwko Nessi, Nahuel' owi i ich dziecku. Bo patrząc na PROLOG Lei to tak to właśnie wygląda :P
Ale to tylko moje przepuszczenia, nie wiem ile w tym prawdy może być
Błędów raczej nie zauważyłam więc nowa(tymczasowa) beta się spisuje
I oczywiście Pernix jesteś kochana za to, że tłumaczysz :D
Buziaki ;** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Pon 14:25, 20 Lip 2009 |
|
Asha, nawet nie wiesz, jak jesteś blisko... To znaczy Twoje domysły.
Tę część dedykuję wszystkim zakochanym, którym na drodze pojawiły się kiedyś kłopoty, by być razem.
Zawsze jest nadzieja :D
Beta: zagościła na dłużej: AngelsDream
Autor: X5-452
Przetłumaczone przez: Pernix, a co nie ma jak skromność
Rozdział 11. Koniec tęczy
Kilka tygodni później jechałam wzdłuż drogi, która prowadzi do domu Cullenów i nagle ujrzałam bladego, młodego mężczyznę, idącego poboczem. Ledwo rozpoznałam w nim Edwarda. Nadal wyglądał idealnie, ale na jego twarzy malował się jakby zamrożony grymas bólu. Nie zmieniał ubrań, nie odkąd ostatnio go widziałam, a było to kilka tygodni temu. To wydawało mi się dziwne. Alice zawsze dbała o zapotrzebowanie na odzież dla każdego, ale wyraźnie było widać, że Edward jest na jej czarnej liście. Stanęłam koło niego i wychyliłam się przez okno.
- Edward, na słodką Matkę Miłosierdzia, wyglądasz jak śmieć – powiedziałam bezceremonialnie, kręcąc głową z niedowierzania. - A to jest wielkim osiągnięciem dla wampira!
Edward nie należał teraz do moich faworytów, ale wyglądał na bardzo zagubionego. Był przecież moim „przyjacielem”, chyba mogę tak o nim powiedzieć. Był zawsze wtedy, kiedy potrzebowałam wsparcia. Pomagał mi, utrzymywał przy zdrowiu psychicznym, nawet jeśli robił to, by osiągnąć swoje cele. Dodatkowo przyjaźniłam się z jego siostrami. Nie mogłam go tak zostawić, obojętnie, co zrobił.
- Bella mnie zostawiła, nie chce wrócić do domu – wyszeptał, załamanym głosem. Moje usta otworzyły się w szoku. Nacisnęłam gwałtownie na hamulec. Niemal uderzyłam się czołem o kierownicę. Edward zatrzymał się i spojrzał na mnie. Nieznaczny uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy obserwował moją niezdarność.
- Co? Niemożliwe! - powiedziałam, nie dowierzając. Edward i Bella? Czasami pokazywali swoją wielką miłość tak, że chciało mi się wymiotować. Byli sobie przeznaczeni. Byłam o tym całkowicie przekonana, całym moim sercem. Ona poświęciła wszystko, a w szczególności swoje ludzkie życie, żeby z nim być.
- Mieszka teraz w naszym głównym domu i nie chce rozmawiać ani ze mną, ani z Renesmee. Nie zamierza wrócić do domu i obwinia nas o stan Jacoba – powiedział monotonnym głosem. Łaskawie zmarszczyłam brwi.
- Faktycznie, ukrywałeś przed wszystkimi, że Renesmee szaleje za Nahuelem, to pozostawia skazę na twym wizerunku – powiedziałam kpiąco, starając się nie brzmieć zbyt surowo. Edward musiał wiedzieć, że to, co zrobił, nie było w porządku, ale sam wystarczająco się już za to obwiniał.
- Renesmee przyszła do mnie i szczerze wyznała, że kocha Jacoba, ale jak swojego brata czy przyjaciela, a nie kochanka. Powiedziała, że taką miłością obdarzyła Nahuela i byłem bardzo szczęśliwy. Chciałem, żeby znalazła miłość w staroświecki sposób, jak ja. Renesmee jest moją córką. Jako jej ojciec muszę ją wspierać, mam wobec niej obowiązki – tłumaczył się. Myślę, że zrozumiałam jego punkt wiedzenia. Uważał, że postępuje właściwie wobec swojej córki. Wobec kłamiącej, zdradzającej córki, która, jak sądziłam, była moją przyjaciółką.
- Edwardzie, to nadal było okropne pozwolić jej być z Nahuelem za plecami Jake'a – złajałam go. Edward schował twarz w rękach.
- Przysięgała, że mu powie. Wierzyłem jej – powiedział. Jego głos brzmiał uczciwie i szczerze, a potem spojrzał mi prosto w oczy. - Nie możesz mi powiedzieć, że nigdy nie popełniałaś błędów. Renesmee cały czas uczy się życia.
Było mi go żal. Boże pomóż mi, było mi przykro z powodu krwiopijcy! Edward zawsze był bardzo uprzejmy wobec mnie, ale kiedy on i Renesmee zdradzili Jacoba w najgorszy z możliwych sposobów, jedyną osobą, która ponosiła odpowiedzialność za to, powinna być Renesmee.
- Jeśli zobaczę Bellę, powiem jej, żeby wracała do domu – odrzekłam w końcu. Edward, prawie w desperacji, chwycił moją dłoń. Jego chłodny uścisk był mocniejszy, niż, jak mi się wydaje, zamierzał.
- Dziękuję, Leah – powiedział z wdzięcznością. - Bez niej czuję się zagubiony.
Uwolniłam moją rękę i poklepałam go pocieszająco po ramieniu. Edward oddalił się od auta i pomachał mi, zanim odjechałam do głównej posiadłości.
***
Zaparkowałam Rabbita, a gdy wchodziłam do domu Cullenów, zobaczyłam Bellę, siedząca na werandzie w bujanym fotelu. Patrzyła gdzieś w przestrzeń, oplotła się bladymi ramionami, jakby próbowała się trzymać w jednym kawałku.
- Gdybym mogła płakać, płakałabym teraz – powiedziała do mnie załamanym głosem. Podeszłam bliżej. Nie była w lepszym stanie niż Edward. Obwiniała się za to, co się stało. Każdy głupi wiedział, że to nie jej wina. Tak bardzo się starała, żeby Jacob ułożył sobie życie, po tym, co stało się między nimi. Kiedy Jake wpoił się w Renesmee, uznała, że wszechświat jej wybaczył. Teraz, gdy jej córka odrzuciła wpojenie, Bella czuła się, jakby wszystko wróciło do punktu wyjścia.
- Bella, to nie twoja wina, że to się stało – powiedziałam do niej, starając się mówić z przekonaniem, ale ona tylko gapiła się w jakiś punkt za mną, nie zwracając na nic uwagi. Wampiry wiedzą dokładnie, w jaki sposób rozmyślać. Podnoszą umiejętności emo o cały, nowy poziom.
- Część mnie znowu go raniła, Leah. Wszystko co robię, to dostarczanie mu bólu – Bella mówiła drżącym od emocji głosem. - Wszystko, czego chcę, to widzieć go szczęśliwym.
Uklęknęłam przed nią i przesunęłam się tak, aby objęła mnie swym wzrokiem i żeby nie mogła uciec przed spojrzeniem. Nie mogłam uwierzyć, że większość dnia spędzam na pocieszaniu wampirów. Do czego ten świat doprowadził? W planach miałam spotkać się z Rosalie i Alice, których nie widziałam od tego incydentu. Zamiast tego, robię za swatkę Edwarda i Belli.
- Bella, musisz wrócić do domu, do swojej rodziny, do Edwarda i Renesmee. - Na moje słowa Bella automatycznie pokręciła przecząco głową. Tak gwałtownie, że myślałam, iż może jej odpaść. Stłamsiłam konieczność zaśmiania się, bo w wyobraźni widziałam, jak głowa odlatuje jej od ciała. To nie czas, by śmiać się z Belli. Będę miała wieczność, aby to robić.
- Edward wiedział od miesięcy o Nessie i Nahuelu, wspierał ich – to zdanie wypowiedziała z nienawiścią. - Oboje mnie okłamywali, jak mam żyć pod jednym dachem z ludźmi, do których nie mam zaufania?
Cały czas klęczałam i nie mogłam jej odpowiedzieć. Nauczyć się na nowo ufać Edwardowi i Renesmee zajmie wiele wysiłku wszystkim ich bliskim, ale oni są rodziną. Muszą sobie nawzajem wybaczyć. Wiedziałam po wyrazie oczu Belli, gdy wypowiadała jego imię, że nigdy nie przestała go kochać. A Renesmee była jej córką, nic nie może zerwać tej świętej więzi. Gdzieś tam głęboko wiedziałam, że Bella też była tego świadoma.
- Edward mówi, że Jake cię kocha, czy to prawda, Leah? - odparła, wytrącając mnie z rozmyślań. Wzdrygnęłam ramionami.
- Nie wiem.
- A ty go kochasz? - Bella kontynuowała przepytywanie. Spojrzałam jej prosto w oczy i odpowiedziałam szczerze:
- Całym sercem.
- Więc jesteś jedyną osobą, która może go uszczęśliwić. On zasługuję na to, Leah. Zasługuje na ciebie. - Trzymała mnie mocno za głowę, desperacko mówiła dalej: - Obiecaj mi, że będziesz go kochać tak, jak ja nigdy nie potrafiłam!
- Już go tak kocham – potwierdziłam. Wydawało się, że jest odrobinę zrelaksowana.
- Gdzie on jest? - zapytała zaciekawiona. Można powiedzieć, że miała nadzieję, iż Jake przyszedł ze mną.
- Umartwia się, nie chce nikogo widzieć – odpowiedziałam. Zmarszczyłam brwi, zasmucona tym faktem.
Ostatni raz widziałam go kilka tygodni temu. Chciałam go odwiedzić, ale Billy powiedział, że Jake nie pozwolił dla nikogo otwierać drzwi. Cała paczka zebrała się i zadecydowaliśmy, iż najlepiej będzie dać Jake'owi czas, by sam się z tym uporał. Billy mówił, że zadzwoni, jeśli nastąpi jakaś zmiana. Był zadowolony, że Jake chociaż je.
- Więc idź i pomóż mu – prosiła Bella. Z zamyślenia zagryzłam wargę.
- Zróbmy interes. Wrócisz do domu, jeśli ja pójdę do Jacoba? - zapytałam. Bella wyglądała, jakby miała już odmówić. Odkładałam wizytę u Jacoba w obawie przed tym, co zobaczę, ale jeśli uda mi się wysłać Bellę, by zmierzyła się za swoimi obawami, to mogę też wysłać siebie.
- Okej – wyszeptała, a ja wzięłam głęboki wdech.
- W taki razie umowa stoi.
Uścisnęłyśmy sobie ręce, Bella lekko uśmiechnęła się, nim pobiegła w kierunku domku. Znów musiałam zaczerpnąć powietrza. Wobec tego wracam do La Push. Jestem pewna, że Rosalie i Alice zrozumieją.
***
Kiedy zapukałam do drzwi Blacków, otworzył Billy. Wyglądał o wiele starzej, niż ostatnio, gdy go widziałam. Zamartwianie się o Jacoba odznaczyło się na jego zdrowiu. Uniosłam pytająco brwi, a Billy pokręcił przecząco głową.
- Wpuść mnie, chcę się z nim zobaczyć – błagałam go. Nie wyglądał na przekonanego.
- Nie jestem pewien, czy jest gotowy, Leah.
- Trudno – powiedziałam, uśmiechając się podstępnie.
Wkroczyłam zdecydowanie do środka, przeszłam cały korytarz i zatrzymałam się przed drzwiami, prowadzącymi do pokoju Jake'a.
Głośno uderzyłam w drzwi, wykrzykując imię Jacoba. Niemal dostałam zawału serca, gdy drzwi się otworzyły i ciemne ramię dosięgło mnie, załapało i wciągnęło do pokoju. Wydałam z siebie zaskoczone pisknięcie i poczułam się zawstydzona. Posiadałam zdolność zmieniania się w wilka (nawet mimo, iż nie korzystałam teraz z tej możliwości), nic nie powinno mnie tak łatwo przestraszyć. Jacob wyglądał o wiele lepiej, niż przypuszczałam. Wyobrażałam sobie, że będzie leżał na łóżku, zwinięty w pozycję płodową, mamrocząc imię Renesmee. Zamiast tego uśmiechał się do mnie, jego oczy były pełne życia, wyglądał, jakby wyszedł właśnie spod prysznica, całkiem normalnie i niesamowicie seksownie. Myślałam, że będę musiała uderzyć się w twarz, by nie gapić się na niego, szczególnie dlatego, że nie miał na sobie koszulki, jak zazwyczaj.
- Leah, musisz mi w czymś pomóc – powiedział, łapiąc moje ręce z podekscytowaniem.
- Wszystko – powiedziałam bez żadnych wątpliwości. Zrobiłabym wszystko dla Jake'a i on o tym wiedział.
I wtedy zdarzyła się najbardziej niespodziewana i niezwykła rzecz. Jake chwycił moją twarz w swoje wielkie dłonie, przyciągnął mnie do siebie i pocałował mnie z pasją prosto w usta. Przez moment byłam zaskoczona, ale po chwili zrelaksowałam się przy nim i rękami oplotłam go mocno w pasie. Kilka minut później Jacob odsunął mnie, a na jego twarzy zagościł głupi uśmieszek.
- To naprawdę działa, jestem wolny od wpojenia – powiedział bojaźliwie. Poczułem, uderzenia gorąca i zimna na przemian.
On tylko mnie wykorzystał, żeby sprawdzić, czy jego wpojenie w Renesmee zostało zerwane. Nie pragnął mnie w ten sposób. Byłam głupia, że w to wierzyłam. Byłam przecież Leą Clearwater, nadzwyczajną wilczycą. Oczywiście, że mnie nie chciał, prawdopodobnie miał zamiar tylko przekonać się, że wpojenie odeszło, zanim poderwie jakąś piękną dziewczynę z La Push. Moje zakłopotanie szybko obróciło się w gniew.
- Jak śmiesz na mnie eksperymentować? - wykrzyczałam, zaciskając pięści. Potem uderzyłam Jake'a w szczękę tak mocno, jak tylko mogłam. Usłyszałam pęknięcie, a Jake zawył z bólu. Odwróciłam się i wybiegłam z domu, mijając zaskoczonego Billy'ego. Słyszałam, jak Jake depcze mi po piętach i nawołuje mnie. Łatwo udało mu się złapać mnie na środku ulicy. Ciężko było uciekać z palącymi łzami, napływającymi do oczu, które ograniczały widoczność. Objął mnie potężnymi ramionami od tyłu i uniósł mnie do góry, trzymając w powietrzu. Kopałam go, skoro moje ramiona utkwiły w jego ciasnym uścisku, a trzymał mnie tak bez wysiłku i nie przejmował się, że uderzam go nogami w piszczele, choć syczał z bólu.
- Leah, posłuchaj mnie – błagał, więc przestałam kopać. Jeśli to był jedyny sposób, żebym mogła się go pozbyć, dam mu dwie minuty, a później znowu go walnę.
- Masz dwie minuty – wysyczałam ze złością. Jake odstawił mnie na ziemię i odwrócił mnie tak, bym na niego patrzyła. Przeczesał nieśmiało swoje kudłate włosy.
- Leah, nie eksperymentowałem na tobie... no w zasadzie tak... ale byłaś jedyną dziewczyną, którą chciałem pocałować. Jedyną, którą chce całować przez resztę mojego życia – wypalił. Zanim mówił dalej, jego policzki pociemniały z powodu zawstydzenia. - Chciałem tylko być pewny, że wpojenie zniknęło, bym mógł być z tobą na serio i na zawsze.
Jacob odsunął się ode mnie i trzymał ramiona tak, jakby ogłaszał coś całemu światu.
- Leah Clearwater, kocham cię. Nie dlatego, że jestem do tego zmuszony, ale dlatego, że wybrałem cię. Uwielbiam, jak twoje oczy błyszczą, gdy wyzywasz mnie na pojedynek. Uwielbiam, jak parskasz, kiedy śmiejesz się głośno. Kocham cię za to, że jesteś silna, uczciwa i lojalna. Kocham wszystko, co jest z tobą związane. Kocham cię z wyboru, Leah – Jacob mówił tak głośno, że z pewnością usłyszało go całe La Push.
Potem skupił na mnie wzrok i niepewnie zapytał:
- Czy ty też mnie kochasz?
Gapiłam się na niego oniemiała z otwartą buzią.
- Co odpowiedziała? - zawołał ktoś i wtedy oderwałam oczy od Jacoba i ujrzałam Setha z Quil'em, którzy stali podnieceni na werandzie u Quil'a i wpatrywali się w nas. Kiedy się rozejrzałam, zobaczyłam większość mieszkańców tej ulicy, stojących na swoich werandach i oglądających całą scenę. Nawet Embry się gapił z głupim uśmieszkiem na twarzy. Znów spojrzałam na przepełnioną nadzieją twarz Jake'a i skruszyłam się.
-Tak – przyznałam szeptem, a Jake uśmiechnął się i podniósł mnie w górę, kręcąc się dookoła, nim złączyliśmy usta w pocałunku. Uwielbiałam go całować.
- To chyba było „tak” – słyszałam, jak Quil z radością mówił do Setha!
- Znajdźcie sobie pokój! - zawołał Embry. Seth zatkał nos i powiedział coś w stylu. - Człowieku, to moja siostra!
Zmusiłam się, żeby odsunąć się od Jacoba. Zrobiłam to z niechęcią. Zmarszczyłam brwi i jestem pewna, że uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Co dzieje się z facetami z La Push, że prezentują swoje deklaracje na środku drogi?
- Przynajmniej nie jestem nagi – powiedział Jacob, starając się mnie uspokoić. Niechcący moja wyobraźnia podsunęła mi obraz nagiego Jacoba. Musiałam powstrzymać zmysły, a potem przytaknęłam, śmiejąc się do niego. Nareszcie był moim Jacobem.
Schowaliśmy się w domu i następna rzecz, którą pamiętam to my, całujący się na łóżku tak zapamiętale, jakbyśmy myśleli, że drugie z nas zaraz zniknie. Czułam się z nim tak dobrze, trzymając go w ramionach, ale była rzecz, którą musiałam wiedzieć. Niechętnie oddaliłam się od Jake'a. Miałam pytania i chciałam znać odpowiedzi na nie.
- Jak pokonałeś wpojenie?
- Nessie to zrobiła, przynajmniej tak sądzę. Stało się to, gdy powiedziała, że mnie nie chce. To było, jakby coś się rozerwało między nami – próbował mi wyjaśnić, patrzyłam na niego zmieszana.
- Więc dlaczego tak długo to ukrywałeś?
- Pamiętasz, jak odszedłem wtedy? - zapytał, a gdy przytaknęłam, mówił dalej. - Próbowałem przerwać wpojenie. Chciałem przekonać się, jak długo mogę bez niej wytrzymać. Czułem okropny ból i szarpanie. Musiałem upewnić się, że wpojenie tym razem zniknęło, dlatego trochę eksperymentowałem.
- I? - zapytałam, łaskocząc go, żeby potwierdził to, co już wiedziałam. Jacob śmiał się i objął mnie.
- I przez cały czas nic nie czułem – oświadczył. Spojrzałam mu prosto w oczy. Wyglądał jak dawny Jacob, uśmiechał się jak dawny Jacob, a jego oczy emanowały szczęściem.
- Wobec tego, zrobiła coś dobrego – powiedziałam, myśląc o Renesmee. Jacob przytaknął.
- Tak, to bolało, cholernie paliło przez pierwszy tydzień, ale nagle było po wszystkim... nic.
Milczałam, przetwarzając w głowie usłyszane informacje.
- Więc powinniśmy jej wybaczyć? - zapytałam niepewnie. Naprawdę zaczęłam ją lubić, chociaż wszystko poszło źle, skończyło się najlepiej, jak mogło. Jacob uśmiechnął się i delikatnie pocałował mnie w usta, a potem w nos.
- Myślę, że tak. Ona podarowała mi ciebie – odpowiedział słodko. Jego intensywne spojrzenie wypalało się w mojej duszy. Patrzał się na mnie jakbym była słońcem, jego słońcem. On był moim księżycem.
- Miała rację. To był najlepszy prezent, jaki mogła nam dać – zgodziłam się gorliwie. Jake śmiał się i znów złożył długi pocałunek na moich ustach.
Wtuliłam się w jego ciepły tors i westchnęłam. Życie było idealne i miałam nadzieję, że nic tego nie zmieni. Oboje zasnęliśmy w swoich ramionach. To, z pewnością, był dzień pełen wrażeń.
______
No i jak Wasze wrażenia? Teraz rozkęcamy się błyskawicznie z love story, co rozdział nowe dziwy i zaskoczenia.
Kolejny chap. już w translacji.
Chcę szybciutko skończyć ten ffik! :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pon 14:59, 20 Lip 2009 |
|
Ojeej:D
To było urocze i słodkie :D Ale strasznie szybko popędziło, choć nie powiem miało to też swój urok. Teraz się tylko zastanawiam co będzie w następnych rozdziałach. Jakoś nie za bardzo chciałabym żeby ktoś między Leah i Jacobem coś namieszał. Podobała mi się też sytuacja z Bellą i Edwardem. Reakcja Belli była bardzo kanoniczna co jest dużym plusem w tym momencie. A rozmowa Leah i Edwarda - muszę przyznać, że poczułam jakieś ukłucie w sercu. Ale ja zawsze zbyt współczuję Edwardowi ^^
Twoje tłumaczenie jak zwykle cudne. Bardzo mi się podobał ten rozdział był słodki i zabawny. W zasadzie idealny do przeczytania dzisiejszego dnia jak dla mnie :)
Jestem bardzo zadowolona z częstotliwości wstawiania przez Ciebie kolejnych rozdziałów
Pozdrawiam ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
cardmire
Nowonarodzony
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 45 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice
|
Wysłany:
Pon 16:39, 20 Lip 2009 |
|
Najwyższa pora żebym i ja się wypowiedziała. Cieszę się, że Jake jest z Leah, a nie z Nessie. Sam pomysł wpojenia się Jake mnie się nie podobał, ale z kolei pomysł na zerwanie owego wpojenia uważam wprost za fenomenalny. Ogólnie cierpię na jakąś awersję w stosunku do Jacoba, ale ten jest nawet znośny. W tym ficku denerwuje mnie Bella. I to nie sama jej osoba, ale raczej to, że jest taka "rozlazła". Ma się nijak do tej z książki, a przynajmniej mojego wyobrażenia o niej.
Pernix: odwalasz kawał dobrej roboty i chwała ci za to :). Twoja prędkość w tłumaczeniu mnie powala. Każdego dnia jak włączam internet sprawdzam to opowiadanie i głośno krzyczę "Jest!", rodzinka jest zdania, że zwariowałam .
cardmire |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Asha
Wilkołak
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A gdzie Seth? ^^
|
Wysłany:
Pon 18:37, 20 Lip 2009 |
|
hmm... po przeczytaniu tego rozdziału na usta ciśnie mi się tylko jedno słowo : WRESZCIE!
a odnosi się ono do :
wreszcie jest kolejny rozdział
wreszcie Leah i Jacob są razem :)
wreszcie Jacob pokonał wpojenie :P
wreszcie wszyscy są szczęśliwi :D
Moje domysły są bliskie prawdy?! Nie no, teraz to dopiero będę się niecierpliwić czekając na kolejny rozdział
I wszyscy kochamy Cię Pernix za tłumaczenie (i to w jakim tempie ) a także pozdrawiam betę, która się bardzo dobrze spisuje (może nie jestem zbyt bystra, ale żadnego błędu nie zauważyłam )
Buziaki ;** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
savier
Gość
|
Wysłany:
Pon 18:49, 20 Lip 2009 |
|
to chyba zasługuje na miano oddzielnej książki. Pomysł fajny, W BD było tak jakby przedsmak tego, więc widzę, że autorka też go wyczuła. Nazwanie wpojenia Renesme i Jacoba miłością braterską też jest dobre. Jednak wolałbym gdyby był to każdy inny oprócz Nauhela(czy jak mu tam).
Błędów jest od groma i to nawet ja, taki tępy, zauważyłem.
Nie martw się zazwyczaj są to literówki. Fakt, że ich dużo świadczy jednak, że chcesz szybko wstawiać te rozdziały, więc to się nazywa chore wytłumaczenie. Jednak utrudniają czytanie tekstu. |
Ostatnio zmieniony przez savier dnia Pon 18:52, 20 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Witness
Wilkołak
Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 166 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 18:56, 20 Lip 2009 |
|
Kolejny rozdział. Rzeczywiście jest trochę literówek.
Wreszcie tylko miłość Lei i Jacoba. Nareszcie. Ale na pewno będą problemy coś czuję :)Weny, weny i czekam na kolejny rozdzialik. Nareszcie koniec wpojenia Jacoba, słabo wyglądało to już od początku. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|