|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany:
Wto 10:30, 27 Sty 2009 |
|
Fajne ^^ A nawet baardzo fajne! Tylko mam takie pytanie do Carrie:
Dlaczego ty nam to robisz? Ty wiesz jak my tutaj przed komputerami przeżywamy? Ale oki... Dobra... A będzie mizianie w czwartkowej części? Jeśli tak to jestem w stanie wytrzymać... O silnych środkach uspokajających...
Weny! |
|
|
|
|
|
|
Loona
Wilkołak
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 242 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rybnik / Piekiełko
|
Wysłany:
Wto 11:11, 27 Sty 2009 |
|
Carrie, zgadzam się, dawaj jutro, a najlepiej dzisiaj
Bo my tutaj nie wytrzymamy z ciekawości
Życzę wena |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 13:17, 27 Sty 2009 |
|
O matko! Ja chcę więcej i więcej!
Niewiem jak dożyję jutra
Carrie pospiesz się
Zyczę Veny! |
|
|
|
|
Carrie Cullen
Człowiek
Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 83 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Słubice N/O Poznań.
|
Wysłany:
Wto 15:32, 27 Sty 2009 |
|
Nie bójcie się ludzie, to nie będzie jak z Reneesme :D
To nie potrwa długo i bardzo się zdziwicie. : )
Następny rozdział będzie albo dziś wieczór, albo jutro. : )
myślę, że nie będziecie bić. : P
-To jest prezerwatywa.- zaczął pan profesor Cullen, pokazując nam zapakowaną lateksową rzecz. -Ci dwoje !-pokazał oskarżycielsko w stronę siostry i jej męża. -Nie wiedząc chyba, że trzeba tego unikać. Macie coś na swoją obronę?- wyobraziłam sobie Emmetta za wielkim biurkiem i płotkiem w ręku, w ohydnej peruce sędziego. -Słucham ! -czekał na wytłumaczenia.
-Emmett...-zaczął Jasper. -Przecież nam nie są potrzebne prezerwatywy...-skrzywił się.
-Jak to nie ?! Wiesz, że teraz można złapać jakieś choróbska...-uniósł jedną brew.
-Ale my nie możemy się nimi zaradzić...-westchnął.
-Dobra ściema.-uśmiechnął się kpiąco.- Podziękujecie mi za tą lekcje jak unikniecie tych wszystkich chorób. -ciągnął dalej. -Za moich czasów nie było takich cudownych zabezpieczeń ...-urwał nagle. Spojrzałam na niego zdziwiona, czyżby Emmett kiedyś się czymś zaraził ?
-Mi się zdaje Em, że ty jeszcze jak byłeś człowiekiem miałeś dużo partnerek.- spojrzałam na niego mimowolnie.
-Owszem.-napuszył się, tryskając z dumy. Rosalie odrzuciła swoje blond loki do tyłu i z wielkim uśmiechem przywaliła swojemu mężowy w łeb.
-Zaraziłeś się czymś.- zaśmiał się Edward. Jego brat zrobił poważną minę, co tylko dało nam do myślenia. Zaczęliśmy się śmiać, jedynie Emmett zachował powagę.
-Nie wierze.- powiedziała Alice wachlując sobie ręką. -Czym się zaraziłeś ?-zapytała.
-Jeśli już musicie wiedzieć.- zaczął grobowym tonem. -To było kilka lat przed moją przemianą. -Poznałem fajną dziewczynę w barze, okręciła mnie sobie wokół palca,po kilku dniach wylądowaliśmy w łóżku.- westchnął. -Ona uciekła, a otem okazało się, że jestem chory, nie wiem co to było, w tamtych czasach, medycyna nie była tak dobrze rozwinięta. Ciągle mnie tam swędziało.- spojrzał na swoje krocze. -To był horror.- szepnął. Tak jak niedawno wszyscy dostali napadu śmiechu, czułam jak łzy spływają mi po polikach.
-Kochanie to dlaczego my nie używamy prezerwatyw ?- powiedziała ni stąd ni zowąd Rosalie. Przestaliśmy się śmiać, każdy miał ochotę zamordować Emmetta.
-Idziemy. -powiedział i pociągnął Rosalie ku drzwi. Edward położył mnie na kanapie i wraz z Alice i Jasperem ruszył za nimi w pogoń.
-ŻARTOWAŁEM Z TYMI PREZERWATYWAMI !-usłyszałam jego krzyk.
-ZGINIESZ EMMETT !- powiedział Jasper i już ich nie słyszałam.
Poszłam do swojego pokoju i ubrałam różowo czarną sukienkę do kolona. Lekkie czarne balerinki znalazłam w garderobie, którą nie ja zaopatrzyłam. Alice miała świetne wyczucie stylu i byłam jej za to wdzięczna. Obleciałam wzrokiem wszystkie ubrania i zatrzymałam się na czarnym pudełku. Obejrzałam się za siebie, upewniając się, że nikt mnie nie podgląda i skoczyłam po pakunek. Z dużą delikatnością wyciągnęłam z niego kolie z diamentów i kolczyki. Biżuteria świeciła się pięknie, najpierw chciałam ją ubrać, ale postanowiłam poczekać na jakąś okazje. Chociaż była bardzo kusząca i aż prosiła się, aby ją włożyć, energicznie zamknęłam ją w pudełku, odkładając na miejsce. Wyszłam z garderoby myśląc ciągle o tych cudeńkach. Łóżko na którym leżałam, ugięło się pod ciężarem drugiej osoby.
-Wybacz, że kazałem Ci czekać.- wychrypiał.
-Wybaczam. Edward jak myślisz...czy kiedyś pokochasz mnie...zanim umrę ?-nie chciałam nawet o tym myśleć. Edward mógłby odejść ? Nie. To ja odejdę pierwsza, gdy poczuje na wargach pocałunek śmierci.
-Nie wiem.- powiedział zgodnie z prawdą. -A chcesz już umierać ?-zapytał nagle.
-Nie. Dobrze mi tak jak jest. Mamy przed sobą jakieś sześćdziesiąt lat.- powiedziałam pocieszająco. Zdenerwowałam się, że mój mąż zawsze będzie wyglądał jak nastolatek, a ja będę przypominać jego babcie. Wszyscy Cullen'owie będą zawsze piękni, nawet Anthony.
-To będzie cudowne sześćdziesiąt lat.- upewnił mnie.
-Będę stara i brzydka.- posmutniałam. -A ty? Zawsze młody i piękny.
-Ale czy nie powinno tak być ? -zbił mnie z tropu.
-Chcesz powiedzieć, że wolałbyś byś stary ? Nie odpowiedział Pocałował mnie w usta, przyprawiając mnie o palpitacje serca.
Kolejne dni miały zasadniczo szybko. Moje igraszki z Edwardem były czym, czego nie zapomniałabym do końca życia. Myślałam, że lepiej być nie może, ale on zaskakiwał mnie co rusz czymś nowym. Znał moje ciało, lepiej ode mnie.
Z powrotem zaczęłam robić się marudna. Chciałam, żeby Jasper ciągle się uśmiechał, szalałam z Alice na zakupach, za które płacili Cullenowie. Musiałam jednak przyznać, że przy nich trochę wydoroślałam. Nie myślałam już o nowych ubraniach i o upragnionym wcześniej kucyku. Od kiedy Rosalie opowiedziała mi swoją historię, zaczęłam ją jakby rozumieć. Było mi jej żal, nie mogła mieć dzieci, a tak bardzo ich chciała, a ja ? Mogłam je mieć, całą gromadkę, ale nie chciałam.
Była to ostatnia noc nad morzem, nazajutrz mieliśmy przenieść się do domku Cullneów, gdzieś na Południu, nie zawracałam sobie tym głowy. Liczył się dla mnie tylko dotyk lodowatych rąk, cudowne pocałunki i to, że ja i Edward po raz kolejny tego dnia złączyliśmy się w jedność. Dotykał mnie z taka pasją i delikatnością, że przestawałam myśleć. Przez Emmetta, który wyuczył na nas zakładania prezerwatyw, zużywaliśmy dosyć duże ich ilości.
-Masz ?-zapytałam oddychając szybko.
-Nie.- wychrypiał i wpił się w moje wargi. Oczywiście były dni w którym nie zaprzątaliśmy sobie tym głowy. Byliśmy zbyt pochłonięci tym co się działo.
Nie kochałam Edwarda Cullena, a on nie kochał mnie, wszystko było takie proste.
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
Styczeń
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
W dzień naszej pierwszej rocznicy wraz z Cullenami pojechaliśmy do Anthonego.
Przez tego rok bardzo się zmieniłam. Moje włosy sięgały już dawno pasa, urosłam. Zniknęły dziecięce rysy twarzy, w końcu wyglądałam jak kobieta, nie jak dziecko.
-TATUSIU !- krzyknęłam rzucając mu się na szyję. Zabolało. Anthony tak jak reszta wampirów był niczym kamień. Pewnie będę mieć siniaka- pomyślałam. Jednak te ślady nie były niczym nowym, przez tą namiętność pomiędzy Edwardem i mną często takie miałam. Gdy powstawały, załamywał się, mówił, że jest potworem, ale nie słuchałam go i chwile po tym kochaliśmy się jak opętani, żeby o tym zapomnieć. Ostatnio dużo myślałam o wizji Alice, w której widziała mnie jako wampirzyce. Mówiła, że stanie się to niedługo, ale Edward nie chciał o tym słyszeć. Oczywiście chciałam być jedną z nich. Wiecznie młoda, piękniejsza niż zawsze. Świadomość, że po mojej śmierci, Edward będzie nadal żył, przyprawiał mnie o mdłości, które od jakiegoś czasu miałam. Spowodowane były częstymi przeprowadzkami i zmianą klimatu, ale ja zaczęłam podejrzewać coś innego. Dzień mojej rocznicy okazał się najgorszym dniem mojego życia. Byłam w ciąży ? Chciałam zapytać o to Melody, dlatego wybrałam się bez żadnej obstawy do jej domu nad rzeką.
Szłam wolno, rozkoszując się wilgotnym, świeżym powietrzem. Delikatne słońce, które jakimś cudem przebiło się przez chmury, oświecało moją twarz. Doszłam do dużego domu i zapukałam w mosiężne drzwi. Moja przyjaciółka również się postarzała, jeśli można tak powiedzieć o dwóch nastolatkach. Uśmiechnęła się od ucha do ucha rzucając mi na szyję. Zobaczyłam jej córeczkę siedzącą na ziemi i rozpłakałam się.
-Chodź.- powiedziała wciągając do domu. -Kochanie źle wyglądasz.
-Tak się czuje. -Powiedz mi Melody, jakie miałaś objawy zanim ...zanim dowiedziałaś, że jest...jesteś w ciąży.- powiedziała z trudem, bo każde słowo grzęzło mi w gardle.
-Brak apetytu, ale tyłam. Nudności, temperatura...jej dużo tego było. -znowu się popłakałam. -Jesteś w ciąży ?-zapytała zdziwiona.
-Nie wiem...-odpowiedziałam szczerze. -Poślij proszę po Carlisle'a.- powiedziałam z trudem utrzymując się w pozycji stojącej. Melody wyszła i szybko wysłała jakiegoś młodego chłopca, po ojca mojego męża. Chłopiec zjawił się po niespełna trzydziestu minutach z doktorem Cullenem u boku.
-Carlisle...-zaczęłam.
-Ja chyba jestem w ciąży. -wyszlochałam w jego zimne ramie. Zachował kamienną twarz i zaczął nasłuchiwać.
-Melody, możesz nam udostępnić na chwilę jakiś pokój ?-zwrócił się do niej, a ta pokiwała głową i zaprowadziła nas do wolnej sypialni.
Badanie odbywało się w ciszy, Carlisle robił wszystko delikatnie, pocieszał mnie, ale ja ciągle płakałam. Westchnął głośno co nie oznaczało nic dobrego.
-Nie urodzisz człowieka, ani też wampira.
-Co to Carlisle ?-szepnęłam.
-Myślę, że to ...
dadam. : ) Nic dobrego z tego nie będzie i nawet Rosalie będzie za uśmierceniem tego... :D Dowiedzie się co to jest dopiero w następnym odcinku : )
I co wy na to ? : ) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Violetts
Człowiek
Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 58 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ...z ciszy...
|
Wysłany:
Wto 15:49, 27 Sty 2009 |
|
W następnym? Chyba żartujesz? Weź dodaj dziś coś jeszcze xD proszeeee |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anna Scott
Zły wampir
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 335 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New York- Kerry -Londyn- Trondhaim ... Tam gdzie Diabeł mówi "Dobranoc"...
|
Wysłany:
Wto 16:08, 27 Sty 2009 |
|
Ja na to jak na lato...
ALE POD WARUNKIEM, ŻE DODASZ TO DZISIAJ
Hem, kochanie, ja naprawdę jestem pełna podziwu dla Twojego talentu Olśniewasz...
A miziu-miziu w Twoim wykonaniu jest zawsze bombowe |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Loona
Wilkołak
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 242 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rybnik / Piekiełko
|
Wysłany:
Wto 17:21, 27 Sty 2009 |
|
Kochana Carrie, zgadzam się z Anną Scott, wytrzymamy pod wrunkiem, że dodasz kolejną część dzisiaj...
Bo ja tu nie wytrzymam z ciekawości :D
Wena życzę...
pzdr. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Carrie Cullen
Człowiek
Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 83 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Słubice N/O Poznań.
|
Wysłany:
Wto 18:19, 27 Sty 2009 |
|
Moi drodzy.
Pewnie teraz naślecie na mnie bractwo piekła, ale rozdział dodaj pojawi się dopiero w piątek. :D W weekend będą one 3-4.
A teraz możecie domyślać się co nosi w sobie Gillian. :)
Oh ! Oczywiście zapowiada się miziu-miziu :P
Pozdrawiam <3 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wiórek
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 90 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec :P // Carmel :D
|
Wysłany:
Wto 18:27, 27 Sty 2009 |
|
Wiesz co?
Mnie sie wszystko podoba jak najbardziej...
Ale dlaczego znowu motyw dziecka/wampira ?
Mam tylko nadzieję, że ładnie to rozwiniesz...
I mam zamiar się buntować! Dlaczego dopiero w piątek?
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez wiórek dnia Wto 18:36, 27 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Anna Scott
Zły wampir
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 335 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New York- Kerry -Londyn- Trondhaim ... Tam gdzie Diabeł mówi "Dobranoc"...
|
Wysłany:
Wto 18:28, 27 Sty 2009 |
|
Grrr..... A A A <szaleństwo na twarzy...>
W PIĄTEK
OSZALEJE
Ratuje Cię tylko to, że przewidujesz 4 rozdziały i MA BYĆ BIG MIZIU-MiZIU
INACZEJ CIE OSKALPUJE
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anna Scott dnia Wto 18:29, 27 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
wiórek
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 90 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec :P // Carmel :D
|
Wysłany:
Wto 18:38, 27 Sty 2009 |
|
Tak, własnie tak Anno!
Jej jedyna deska ratunku to BIG MIZU MIZU
Ale i tak nie wiem czy wytrzmam bez następnego rozdziału.. xD
Carrie, zlituj się nad nami |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lesiu.
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 74 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Wto 18:40, 27 Sty 2009 |
|
daj już nowy odcinek,ja musiałaś przerwać w tak ważnym momencie?:< |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampirek
Dobry wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 18:51, 27 Sty 2009 |
|
tylko nie mów, ze to ufoludek...
ale nie nazywaj tego czegoś Reneesme, bo będę mieć nudności... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Glamooorous
Wilkołak
Dołączył: 15 Gru 2008
Posty: 153 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Planet Earth
|
Wysłany:
Wto 18:52, 27 Sty 2009 |
|
Dla nas nigdy za dużo miziu-miziu, a zazwyczaj za mało xD
Czekam na następne odcinki ! Co ona ma w sobie?! blee....
P.S. Może ktoś zajmie się takim ff, gdzie w każdym odcinku będzie ogromna ilość miziania ! To chyba wszystkich zadowoli ! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mercy.
Wilkołak
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 198 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Wto 20:43, 27 Sty 2009 |
|
Ty. Chyba. Chcesz. Nas. Zabić.
Nie ładnie, oj nie ładnie xD
Przecież my tu umieramy z ciekawości! Dobrze, że chociaż Miziu-Miziu się szykuje.
Ave Vena |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 22:36, 28 Sty 2009 |
|
Nie no proszę cie w PIĄTEK?
Co ja będe robić do tego czasu?
No ale liczę na pożądne Miziu-Miziu
Swoją drogą ciekawe co tam jej siedzi. :)
życze Vena
(Wiem jakaś taka nie składna ta moja wypowiedź ale cóż zrobić taka jestem) |
|
|
|
|
Carrie Cullen
Człowiek
Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 83 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Słubice N/O Poznań.
|
Wysłany:
Czw 13:33, 29 Sty 2009 |
|
Glamorooous nie bij :D
Dodaje teraz, bo nie jestem pewna czy dam rade dodać coś jutro.
Rozdział średni.
Jest miziu-miziu-bara-bara.
Dedykuje całej piekielnej i anielskiej rodzinie : )
-Myślę, że to ...dhampir.
-Dhampir ?-powtórzyłam głucho.
-Tak. Bardzo rzadko powstają. To mieszanka ludzkiej matki, z wampirzym ojcem. Do siódmego roku życia są jak zwykłe maluchy, piękne kochane, jednak po tym zamieniają się w potwory, gorsze od nas. Chcąc tylko krwi, ludzkiej. Nie przejdą na zwierzynę. To jak nieśmiertelne dzieci.
-Nieśmiertelne dzieci ?-nie rozumiałam połowy rzeczy, które do mnie mówił.
-To ludzkie dziecko zamienione w wampira. Nie da się ich wychować. Wracając do dhampirów. Po siódmym roku życia nie można ich opanować tak jak nieśmiertelne dzieci. Ich rozwój zatrzymuje się w wieku dwudziestu lat. Nie przeżyją długo, gdy dorwą się do nich Volturi.
-Volturi ? Carlisle. Zabierz mnie do domu. Chce żeby wszyscy byli przy tej rozmowie. -westchnęłam wstając.
Pożegnałam się z Melody i jej pociechami, już nie płakałam. Teraz moje myśli chodziły wokół tego potwora, który niszczył mnie od środka. Dziękowałam Bogu, że Carlisle tak szybko biega, przez spacer, który miałabym do przebycia, na pewno straciłabym siły. Edward stał w drzwiach opierając się o framugę. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiałe, ale on przybrał obojętny wyraz twarzy. Gdy tylko znalazłam się blisko niego, uklęknął kładąc mi głowę na brzuchu.
-Nic nie słyszę Carlisle, to jakaś pomyłka. -skrzywił się. Wiedział.
-Jestem tego w stu procentach pewny Edwardzie.- powiedział Carlisle wchodząc do domu. W salonie byli wszyscy od Cleo aż po Anthony'ego.
-To trochę dziwne...-zaczął Emmett. -Przecież oni używali...-nie dokończył, gdyż ręka Rosalie uderzyła go w głowę.
-Co zrobimy ? Można to już teraz usunąć ?-zapytał Jasper.
-Nie. Nie da rady. Musimy to zabić dopiero po porodzie.-Nie podobał mi się fakt, że wszyscy nazywają mojego potworka tak beznamiętnie „To”. Nawet jeśli miałabym nie przeżyć porodu, albo potem ,po siedmiu cudownych latach miałabym umrzeć z ręki własnego dziecka ,to chciałam zaryzykować.
Kłótnia wywołana w pokoju działała mi na nerwy. Westchnęłam masując sobie pulsujące skronie. Jasper zadziałał momentalnie i chwile potem byłam wyluzowana, uśmiechnęła się do niego porozumiewawczo i po chwili wychodziliśmy już z pogrążonego w kłótni domu.
-Jasper... oni nie rozumieją.-rzuciłam kamykiem do rzeczki.
-Może jednak mają racje. Raz w życiu widziałem dhampa...Był słodkim dzieckiem, żywił się właśnie krwią swojej ukochanej matki. -przeszedł mnie dreszcz.
-Większość dhampów zabijanych jest od razu po urodzeniu, inne trafiają do adopcji, a jeszcze inne dożywają najwyżej dwudziestu lat.
-Czemu ?-nie wiedziałam czemu, ale mówiłam wszystko szeptem.
-Volturi.
-Ah... to Ci. Marek, Aro i Kajusz. -powiedziałam głucho. -Nie było przypadku, że jednak dało się takiego wychować. -nie zauważyłam kiedy obok mnie pojawiła się również Esme.
-Może by dało. Ale wszyscy się tego boimy. -powiedziała Esme.
-Chce spróbować.- nie chciałam nawet słyszeć sprzeciwu. Zamknęłam oczy, nie chcąc uronić, ani jednej łezki.
Otworzyłam je dopiero po pięciu minutach. Nie byłam już nad rzeczką, teraz siedziałam w mojej starej sypialni, objęta przez Edwarda,a wszyscy sztyletowali mnie wzrokiem.
-Chce je zatrzymać, spróbować.- powiedziałam tak cicho, że sama ledwie się słyszałam.
-Nie ma mowy !-krzyknął Edward, zabolały mnie uszy.
-To moje dziecko !-pierwszy raz użyłam tego słowa.
-Moje również !- odgryzł mi.
-MOJE CIAŁO ! -krzyknęłam. -Cullen ! Jeśli coś Ci się nie podoba to masz problem. Mam zamiar spróbować.
-To cię zabije.- powiedział cicho, zaciskając ręce w pięść.
-I nie mów na nie TO ! Edwardzie, dziecko.- zaczęłam się uśmiechać.
-Ciąża cię wykończy ! Poród też. To coś zabije Cię po siedmiu latach.
-Ale jakie to będzie cudowne siedem lat.- uśmiechnęłam się czule głaszcząc po brzuchu.
-Co ty gadasz ! Kobieto, zrozum ! Nie będziesz nic wychowywać ! To nie przeżyje nawet godziny.-krzyknął schodząc z łóżka.
Rozpłakałam się. Nikt nie miał prawa zabierać mi mojego dziecka ! Nikt !
-Edward. Przestań.- poprosiłam błagalnie. Rosalie usiadła koło mnie i przytuliła do kamiennej piersi.
-Coś wymyślimy.- powiedziała cicho.
-PRZESTAŃ !-krzyknął ponownie Edward. Pierwszy raz od początku naszej znajomości krzyczał. Owszem czasami podnosił głos, ale nie aż tak.
-Nic nie będziemy myśleć.
-Edward. Ja, Emmett zdecydowaliśmy się jechać z Gillian do Jeremy. (Małego miasteczka w stanie Idaho)
-Nie ! Nie pozowle jej odejść.
-Czemu ? Nie kochamy się, daj mi to zrobić samej, wszystko utrudniasz.- przewróciłam oczyma. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu.
-Nie odejdziesz beze mnie. Ktoś będzie musiał to z ciebie wyciągnąć.- westchnął w końcu. -Jak tylko to coś będzie stwarzać jakiekolwiek zagrożenie, zniszczę to, to coś powstało przeze mnie. Wyskoczyłam z objęci wampirzycy i rzuciłam się mu na szyje.
-Dziękuje !-krzyczałam i całowałam go co chwila w usta.
Atmosfera w domu złagodniała. Mój brzuch z dnia na dzień robił się coraz większy. Nie przytyłam ani kilograma byłam podwójnie zadowolona. Spałam więcej niż zwykle, byłam częściej zmęczona. Dużym plusem tej ciąży była duża chęć do baraszkowania z Edwardem.
Carlisle powiedział, że ciąża będzie trwała niecałe trzy miesiące.
Jak zwykle siedziałam w moim pokoju, gładząc się po lekko wypukłym brzuchu. Edward przyniósł mi coś do picia. Pocałowałam go w usta, a on przyciągnął do siebie. Leżał na mnie przygniatając zimnym ciałem, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Całował moje usta namiętnie, powoli, nie śpiesząc się. Moje palcem powędrowały na jego śnieżnobiałą koszulkę i zaczęły odpinać liczne guziki. Nie mogłam przywyknąć do tak cudownego ciała Edwarda. Za każdym razem, gdy je wdziałam miękły mi kolana. Pocałowałam go w szyje i ściągnęłam koszule. Jego usta stały się zachłanne, całując mój dekolt, przyprawiał mnie o palpitacje serca. Zamknęłam oczy. Moje rozpalone do czerwoności ciało, pod jego lodowanym. Ruszał się delikatnie, a ja nie mogłam już tego wytrzymać. Robił wszystko tak wolno, tak podniecająco, że zaczynałam bać się, czy zaraz nie wybuchnę. Otworzyła w końcu oczy, chcąc zobaczyć jego złote tęczówki, od których zaczynało brakować mi powietrza... Jednak nie były złote, nawet nie zwróciłam uwagi kiedy stały się czarne. Wpatrywał się we mnie tym zwierzęcym wzrokiem, nie bałam się. Przylgnęłam do ciebie mocno, pozawalać mojemu ciału odprężyć się na chwile w ramionach chłopaka, przy którym byłam bezpieczna. Po kilku pchnięciach, poczułam ciepło i mrowienie, które momentalnie rozeszło się po całym moim ciele, krzyknęłam.
Opadłam na poduszki nie móc ustabilizować oddechu. Pomiędzy nami od dawna nie było takiej namiętności. Całowaliśmy się jeszcze wtuleni w siebie, potem zasnęłam. Irytowało mnie trochę, że Edward może całą noc nie zmrużyć oka, poprawa, on nigdy nie musiał, nie mógł zmrużyć oka. Rano zawsze czułam, że mnie obserwuje, a on sprawnie mnie budził. Zimne wargi, na ciepłych nagich ramionach i plecach.
Byłam szczęśliwa, miałam Edwarda, Cullenowie byli dla mnie czymś więcej niż rodziną, a niedługo na świat miało przyjść moje pierwsze dziecko.
Błędy, błędami :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Melody__
Człowiek
Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Czw 13:55, 29 Sty 2009 |
|
Och..jestem ciekawa co będzie dalej!
Biedny Emmett,cały czas ktoś go leje po tej głowie.
Hehe:P
Vena życzę.:* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Loona
Wilkołak
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 242 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rybnik / Piekiełko
|
Wysłany:
Czw 17:14, 29 Sty 2009 |
|
Super, ciekawe co się będzie dalej działo :D
Swoją drogą, Twój ff jest boski.
Wielkiego wena życzę.
pzdr. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anna Scott
Zły wampir
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 335 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New York- Kerry -Londyn- Trondhaim ... Tam gdzie Diabeł mówi "Dobranoc"...
|
Wysłany:
Czw 17:38, 29 Sty 2009 |
|
Ja... chce... WIĘCEJ
Tylko tyle powiem
aaa... i większe i dłuuuuuuższe bara-bara |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|