|
Autor |
Wiadomość |
UkradlamMarzenia
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 39 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z telewizora
|
Wysłany:
Śro 0:46, 07 Kwi 2010 |
|
Witam.
No więc jestem nowa, ale miesiąc minął więc chyba można ?
Pisać to ja pięknie nie potrafię, ale czasem się coś skrobnie przy pomocy waszych prac, kilku romansideł oraz wspaniałych bet powinno wyjść coś znośnego. Jeżeli szperacie w chomiku być może natknęliście się na moje wypociny, są 4 rozdziały jak na razie, albowiem mam problemy z kontynuacją z powodów technicznych.
Jeżeli podobała Ci się porywaczka, lubisz jako urozmaicenie dzieci powinno być zjadliwe.
A więc do rzeczy .
Krótki opis:
Bella i mały Will od kilku lat mieszkają w małym miasteczku, gdzie przeprowadzili się po śmierci Jacoba - męża kobiety.Dziewczyna pracuje w wydawnictwie prowadzonym przez dziadka Edwarda. Mężczyzna również jest wdowcem zajmuje się swoją jedyną córeczką - Emily oraz prowadzeniem własnej firmy.
Bella ani Edward nie przepadają za bardzo za sobą, natomiast ich dzieci wręcz przeciwnie. Maluchy knują mały podstęp... Czy wyjdzie im to na dobre ? Czy przyniesie jakiekolwiek korzyści ?
bety - sylwiad3 & anetta_94
- [OOC]
- [AU/AH]
mam nadzieje, że przypadnie wam do gustu.
Pozdrawiam i życzę miłego czytania.
Zapraszam na chomika jeżeli ktoś woli wersję pdf
[link widoczny dla zalogowanych]
Rozdział 1
Angela Weber od wielu lat pracowała jako sekretarka lokalnej gazety Forks w stanie Waszyngton – „The word for today”. Podniosła oczy znad biurka i uśmiechnęła się szeroko.
- Emily ! – zawołała na powitanie. – Jak się masz, złotko? Nie widziałam cię od twoich urodzin, a to już co najmniej trzy miesiące!
Dziewczynka niezręcznie przestępowała z nogi na nogę, próbując ukryć za sobą plastikową reklamówkę. Wolała uniknąć niezręcznych pytań kobiety.
- Urodziny miałam dziesiątego maja – odparła. – Jeszcze raz dziękuję za piłkę.
- Bardzo proszę – powiedziała, posyłając jej przyjazny uśmiech. – Masz ochotę na cukiereczka?
- Chętnie, dziękuję – odrzekła dziewczynka.
Nabrała pełną garść drobnych galaretek i wepchnęła od razu kilka do buzi. Pani Weber była jak babcia – zawsze miała w pogotowiu koszyczek słodkości.
Kobieta z zadowoleniem skinęła głową.
- W takim razie powiedz mi teraz, co przywiodło cię do redakcji naszej nudnej gazety zwłaszcza w tak piękny sierpniowy dzień jak dzisiaj?
Emily trudziła się jeszcze z przeżuwaniem i rozkoszowaniem się słodyczą cukierków.
- Przyszłam do dziadka – wyjaśniła z pełną buzią. – Jest?
- Oczywiście, że jest.
- Mogę do niego wejść?
- Jasne. – Sekretarka wskazała na zamknięte drzwi z napisem: „Redaktor, Wydawca, Właściciel i Władca”. – Wchodź śmiało, kochanie. Już od dwóch godzin siedzi na artykułem wstępnym. Jeśli do tej pory nie jest dobry, to już na pewno lepszego nie wymyśli. Możesz mu to ode mnie przekazać! – dokończyła z uśmiechem i pochyliła się nad biurkiem.
Emily wsunęła do buzi resztki żelek i wyprostowała się. Ma bardzo ważną sprawę, więc nie może sobie pozwolić na żaden błąd. Zdecydowanym krokiem ruszyła do drzwi i otworzyła je na oścież.
Carlisle Cullen podniósł wzrok znad papierów, uśmiechnął się mile zaskoczony widokiem dziewczynki. Srebrzyste włosy jeszcze z lekkimi prześwitami złota sterczały mu zabawnie we wszystkie strony. Powinien je sobie podciąć, pomyślała Emily, podchodząc bliżej. I tata też. Po dłuższym zastanowieniu uznała, że jej samej również przydałaby się wizyta u fryzjera.
Dziadek odwrócił się od komputera i spojrzał na prawnuczkę z uśmiechem.
- Witaj, skarbie! Chodź do swojego najlepszego dziadka i daj mu buziaka!
- Jesteś moim jedynym dziadkiem i jesteś super! – odparła dziewczynka, dobrze wiedząc, że na to czeka. Zresztą, gdyby nawet Emily miała dziesięciu dziadków, ten i tak byłby najlepszy.
Podeszła do biurka i gorąco cmoknęła go w policzek, starannie chowając za sobą reklamówkę.
Starszy mężczyzna nie odwracał od swojej wnuczki, a właściwie prawnuczki, zachwyconego spojrzenia.
- Co się stało, że przyszłaś do mojej kryjówki, zamiast bawić się z dziećmi? – zapytał i gestem wskazał jej fotel przy biurku.
Emily usiadła wygodnie. Drobniutkie gołe i opalone nogi zawisły w powietrzu. Może na tę okazję powinna się inaczej ubrać? W końcu ma przed sobą poważną misję. Że też zupełnie o tym nie pomyślała. Dziadek lubił ją w sukienkach, a była w szortach ze starych dżinsów i spłowiałym zielonym podkoszulku. Zmarszczyła brwi, uświadamiając sobie, że przez dziury w tenisówkach wychodzą jej palce. Westchnęła ciężko. Było już za późno, aby się tym przejmować.
Dziadek czekał w milczeniu. Dziewczynka zacisnęła usta, gorączkowo szukając właściwych słów.
- No więc… – zaczęła niepewnie.
Przestał się uśmiechać, ale wcale nie wyglądał na niezadowolonego czy zniecierpliwionego.
- Hmm… – pokręcił lekko głową. – Coś mi się wydaje panienko, że tym razem przyszłaś tu w jakiejś konkretnej sprawie.
- No właśnie!
Emily zerwała się z miejsca i wyciągnęła zza pleców reklamówkę. Wyjęła z niej białą w czarne plamki ceramiczną świnkę – skarbonkę, którą dostała od dziadka na ostatnie urodziny. Zdecydowanym ruchem postawiła ją na biurku.
Carlisle odchylił się w fotelu splótł dłonie.
- A więc to tak!
- To wszystkie moje pieniądze – oświadczyła żarliwie. – Mam nadzieję, że tyle wystarczy.
- Na co?
Odwróciła się i sięgnęła do torby, wyciągając z niej złożoną kartkę. Serce biło jej coraz mocniej. Wstrzymała oddech i podała mu papier.
Rozwinął go, po czym ostrożnie rozłożył przed sobą na biurku. Założył okulary na nos i zaczął czytać.
Emily spoglądała na niego z napięciem wymalowanym w oczach. Tyle czasu przesiedziała nad tą kartka papieru, nim powstała ostateczna wersja ogłoszenia. Teraz, choćby nie wiem co, musi namówić dziadka, by zamieścił je w swojej gazecie. Ileż razy powtarzał, że w drobnych ogłoszeniach „The word for today ” każdy znajdzie wszystko, czego dusza zapragnie, nie mówiąc już o chętnych na niepotrzebne komuś rzeczy!
Teraz się okaże, jak jest naprawdę. Tyle się napracowała nad tym ogłoszeniem. Wielokrotnie je poprawiała, aby zawierało to co najważniejsze. Czytała je tyle razy, że każde słowo znała na pamięć.
„Bogaty i przystojny Królewicz, lubiący dzieci i zwierzęta, szuka żony. Ma być ładna i miła oraz lubić dzieci i zwierzęta.”
- Pięknie. – Dziadek zdjął okulary i popatrzył na prawnuczkę. Widziała, że jest zaskoczony jak chyba nigdy dotąd. – Królewicz? Czy to ktoś, kogo znamy?
Emily zaśmiała się nerwowo.
- No jasne, dziadku. Przecież chodzi o tatę!
Skiną głową, chociaż nadal miał bardzo poważną minę.
- Tak myślałem, nim nie przeczytałem, że jest bogaty.
- No bo jest! – obruszyła się dziewczynka. – Sama słyszałam, jak pani Taylor kiedyś powiedziała, że jest łakomym kąskiem. Czy to nie to samo?
Carlisle Cullen wzniósł oczy ku niebu.
- W pewnym sensie. Ale nie jestem pewien, czy określenie „Królewicz” najlepiej pasuje do mojego wnuka.
- Przecież musi być coś zachęcającego, inaczej nikt nie odpowie – broniła się Emily.
Dziadek zaśmiał się cicho.
- A to dla ciebie jest bardzo ważne, prawda słonko? Nie czujesz się szczęśliwa? Tata nie poświęca ci wystarczająco dużo czasu?
Właśnie tego się najbardziej obawiała. Jak ma to wytłumaczyć?
- Tata jest super… Jako tata… - zaczęła wolno. – Ale jako mama… no wiesz, dziadku, jako mama… on…
- Nie jest za dobry? – podpowiedział.
- No właśnie – odrzekła z ciężkim westchnieniem.
- Myślałem, że ma przyjaciółki. To znaczy, że spotyka się czasami z kobietami.
Tym razem to małą wzniosłą oczy ku górze.
- Jasne, że tak, ale one nie nadają się na mamę. Owszem są bardzo ładne i w ogóle, ale co najwyżej poklepią mnie po głowie i tylko patrzą, jakby się mnie najszybciej pozbyć. – Skrzywiła się na to wspomnienie. – A najgorsza ze wszystkich jest Jessica.
- Jessica Stanley? Ta której ojciec ma bank?
Emily zamrugała.
- Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że ona nie za bardzo lubi dzieci, a na dodatek nie znosi psów. Kiedy po raz pierwszy zobaczyła Wolfa, zaczęła wydzierać się wniebogłosy.
- Kochanie, Wolf to syberyjski husky. Waży prawie pięćdziesiąt kilo o ile nie więcej, ma niebieskie oczy i zęby jak wilk.
Panieneczka z uporem zacisnęła usta.
- I tak wiem, że ona nie lubi psów! No, a powiedz mi, co to za człowiek, który nie lubi psów?
- Tu mnie masz. – Podniósł głowę, już się nie uśmiechał. – Czy ty myślisz… wydaje ci się, że twój tata zamierza się z nią ożenić?
Z trudem pohamowała łzy, jakie nieoczekiwanie napłynęły jej do oczu.
- Mam nadzieje, że nie, ale przecież z kimś musi się ożenić. Chcę mieć mamę! Kogoś, kto będzie mnie czesał, nie wyrywając mi przy tym wszystkich włosów. – Przeciągnęła palcami po długich pasmach ciemnych, falujących loczków. – Chciałabym nauczyć się gotować i żeby ktoś przyszył mi guziki... czy coś takiego. Wiesz dziadku... tata nie za bardzo się zna na takich zajęciach, nie jest w tym za dobry.
- Nigdy nie był – potwierdził Carlisle.
- I dlatego muszę coś zrobić – wyjaśniła, sięgając po masywny metalowy uchwyt na papiery, by rozbić nimi porcelanową skarbonkę.
- Zaczekaj! – Złapał ją za rękę.
Popatrzyła na niego z pytaniem w oczach.
- Nie chcesz zobaczyć, ile mam pieniędzy? A jeśli to za mało?
- Masz bardzo dużo – powiedział, wyjmując jej z rączki przyrząd. – Wierzę ci na słowo.
Emily odetchnęła z ulgą. Odpadło największe zmartwienie.
Dziadek ujął wnuczkę za brodę, podniósł do górę jej głowę i spojrzał w oczy.
- To dla ciebie sprawa ogromnej wagi, co kochanie?
Dziewczynka tylko westchnęła.
- Tak dziadku. Robię się duża. Już mam prawie dziesięć lat…
- Nie tak dawno skończyłaś dziewięć.
- …i już niedługo przestanę być dzieckiem. Ktoś powinien nauczyć mnie różnych rzeczy, żebym była taka jak inne dziewczynki.
Rozmyślając, przez długi czas siedział z poważną miną. Wreszcie wyprostował się, dając do zrozumienia, że podjął właściwą decyzję.
- Zgoda, zrobimy jak chcesz – oznajmił.
Emily rzuciła się dziadkowi na szyję. Przepełniała ją taka radość, że nie była w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.
- Dziękuję, dziękuję! – piszczała.
- Zrobimy tak: zamieścimy ogłoszenie, ale nie podamy nadawcy. – Widząc zdumienie na twarzy swojej wnuczki, wyjaśniał dalej. – Zostawimy tylko numer skrytki, pod który można przysłać oferty.
- Dobrze – zgodziła się, choć nie wiedziała do końca, dlaczego dziadek tak miesza.
- Kiedy nadejdą listy, jeśli w ogóle nadejdą, powiemy o wszystkim twojemu tacie.
- Będziemy biedni – mruknęła, pesząc się.
Tego jednego była pewna – tata nie będzie zadowolony. Ale sam wciąż powtarzał, że wszystko robi dla jej dobra, choć może nie zawsze jest o tym przekonana. Teraz rolę się odwróciły.
- Jakbyś zgadła – powiedział dziadek. – Z pewnością nie będzie zachwycony, ale wtedy będzie już za późno.
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Carlisle uśmiechając się, dodał:
- Tak czy siak stawimy mu czoła. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej, ujawniając nadal proste i białe jak śnieg zęby. – Coś ci powiem, słonko – nie tylko tobie zależy, by twój tata znalazł sobie wreszcie jakąś dobrą i miłą dziewczynę.
- Lubiącą dzieci i psy – dodała z uśmiechem Emily, bo przecież to było najważniejsze .
- Oczywiście. – Podniósł się z miejsca. – A teraz bierz swoją świnkę i zmykaj. Postaram się, by to ogłoszenie ukazało się w dzisiejszej gazecie.
- Dzięki, dziadku! – Uściskała go mocno. – Ale skarbonkę zostawię dla ciebie. Tata mówi, że tylko nygusy nie płacą rachunków.
- Hmm… Poczekajmy, aż coś wyniknie z tego ogłoszenia, wtedy zobaczymy. Do tej pory świnka może tu pozostać.
- Dziękuję, dziadku. Jesteś kochany!
- Ty też, rybko. – odchrząknął. – A gdzie jest dziś twój tata?
- Pracuje u pani Swan.
- Jeszcze?
- Chyba nigdy nie uda mu się dogodzić jej życzeniom – powtórzyła wielokrotnie słyszane słowa.
- Pewnie nie – mruknął dziadek. – Biedna Bella. Więc to dlatego uprzedziła, że będzie dziś później w pracy. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez UkradlamMarzenia dnia Śro 14:38, 25 Sie 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
|
|
Allie
Zły wampir
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 252 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Śro 7:19, 07 Kwi 2010 |
|
Po tytule spodziewałam się czegoś... o wiele bardziej... Podobnego do filmu 'Zaczarowana'. Zaskoczyłam mnie i to mile. Sam wstęp się miło czyta, mała Emily chce znaleźć dla siebie i swojego taty fajną mamę. Choć znalazłam jeden błąd, Edward do syn czy wnuk Carlise? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
UkradlamMarzenia
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 39 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z telewizora
|
Wysłany:
Śro 11:13, 07 Kwi 2010 |
|
Owszem w tym wypadku Edward jest jego wnukiem .
Bardzo się cieszę oraz serdecznie dziękuję. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Victoria_Alice
Nowonarodzony
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 11:39, 07 Kwi 2010 |
|
Witam :)
Bardzo podoba mi się pomysł (przynajmniej jak na razie), chociaż wątek Belli i Edwarda jako samotnych rodziców już był, to raczej nie czytałam niczego gdzie jedno z dzieci dodawało by ogłoszenie w gazecie o samotności swojego opiekuna.
Zaskoczył mnie też pomysł z Carlisem jako dziadkiem Edwarda, a nie jego ojcem.
Emily wydaje mi się postacią dosyć energiczną i pomysłową co bardzo mi odpowiada.
Pozdrawiam
Victoria Alice |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Śro 12:12, 07 Kwi 2010 |
|
zaczyna się ciekawie...
mała dziewczynka szuka mamusi dla tatusia, jakie to słodkie...
troszkę trudno teraz coś napisać gdyż to dopiero pierwszy rozdział, ale mam nadzieję, że każdy następny będzie co raz bardziej przekonywać...
ale fabuła wynikająca z opisu zapowiada się nieźle wiec czekam na następny
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sarabi
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 13:47, 07 Kwi 2010 |
|
Pomysł ciekawy, choć samotni rodzice już byli. Emily zapowiada się na małą "odnogę od piekła" (jak mówi moja mama), aż boję się myśleć, jakiego wymyśliłaś syna dla Belli. Fajnie, że nie zaczęłaś od rodziców, tylko od jednego z dzieci, to daję szansę na dłuższe zapoznawanie sie Ei B oraz powolny rozkwit uczucia.
Zaciekawiłaś mnie.
Przyznam jednak, że takie rezolutne dzieciaki wprawiają mnie w przerażenie, choć pewnie jak rodzice ciamajdy, to one bidulki muszą wziąć sprawy w swoje ręce.
Carlise jako dziadek i pradziadek, brzmi ciekawie.
życzę weny i pozdrawiam
Mayah |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
UkradlamMarzenia
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 39 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z telewizora
|
Wysłany:
Śro 14:15, 07 Kwi 2010 |
|
Bardzo dziękuje za komentarze. Cóż dziś nic specjalnego nie da się wymyślić, no chyba, że ktoś ma super wyobraźnie, a ja takowej nie posiadam.
Miłego czytania.
Rozdział 2
Edward Cullen poprawił czapkę, oparł na biodrach, zaciśnięte w pięści dłonie i wbił mordercze spojrzenie w Isabellę Swan – a właściwie Swan – Black, lecz sama powiedziała, że woli używać swojego panieńskiego nazwiska. Od wielu lat prowadził firmę, ale chyba jeszcze nigdy nie zdarzyła mu się taka kapryśna klientka jak ta redaktorka z „The word for today”.
Patrzyła na niego z przejęciem i uporem. Co z tego, że jest naprawdę śliczna, skoro jest uparta jak osioł. Ale te czekoladowe oczy i długie miękkie fale spływające wokół jej ślicznej twarzy, a to ciało… Boże, o czym ja myślę?
- Chyba zdajesz sobie sprawę, że jeśli co chwila będziemy zmieniać projekt, to nigdy nie skończymy tej pracy? – zapytał przez zaciśnięte zęby.
- Edward, nie zwracaj się do mnie w taki sposób – powiedziała z naciskiem. – To jedyny pokój o jaki zamierzam powiększyć dom, więc musi być zrobiony jak należy.
- Jasne.
Zmusił się, by zachować spokój. Tak jakby rzeczywiście była jakaś różnica, czy barek będzie przesunięty bardziej w prawo czy lewo. Tylko dlaczego ta dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, że przesunięcie go teraz wymaga wymiany drzwi, nowego zamocowania okna i wentylatora – zresztą szkoda gadać.
- Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć – odezwała się słodko. – Że się wczujesz.
- Dobre sobie. Ale skoro ci na tym zależy…
- Bardzo – pośpiesznie wpadła mu w słowo. – I jestem ci wdzięczna za… wyrozumiałość – dodała, choć sądząc po jej minie, nie było to do końca zgodne z prawdą. Grał jej na nerwach. –Teraz muszę się z tobą pożegnać, pędzę do pracy.
- Oczywiście. Nie zatrzymuje.
Odwróciła się, a on z uznaniem odprowadził spojrzeniem jej jakże niezwykle kobiecą postać. Krągłe biodra opięte dżinsową spódniczką, zgrabne, długie nogi, burza ciemnych włosów. Kiedy cztery lata temu Bella pojawiła się w miasteczku i zaczęła pracować w „The word for today”, poważnie się zastanawiał, czy może…
Jednak szybko wybił to sobie z głowy. Cóż z tego, że ta kobieta prezentowała się doskonale, skoro okazała się dziewczyną absolutnie nieprzystępną. Z tego co wiedział, z zasady unikała kontaktów z płcią brzydką, choć powszechnie uchodziła za osobę szalenie atrakcyjną i nie jeden smalił do niej cholewki. Trzeba było ją długo prosić, by dała się namówić na spotkanie.
Bella zniknęła za prowizorycznymi drzwiami łączącymi dobudowany pokój z resztą domu. Słyszał, jak krzyczy do Victorii, nastolatki opiekującej się w czasie wakacji jej synkiem, że wychodzi. Zaraz potem trzasnęły drzwi wejściowe i rozległ się dźwięk uruchomianego silnika.
Na progu nowego pokoju pojawił się sześcioletni Will.
- Dzień dobry, panie Cullen. – Chłopiec patrzył na Edwarda błyszczącymi oczami. – Co pan dzisiaj robi? Mogę panu pomóc?
Edward uśmiechnął się na jego widok. Pal diabli Bellę, dzieciak jest świetny. Aż żal, że musi się wychowywać bez ojca. Co zresztą było widać na pierwszy rzut oka – chłopiec aż się rwał do męskiego towarzystwa.
- Dobry pomocnik zawsze się przyda.- Zachęcająco skinął na dziecko, by podszedł bliżej. – Właśnie myślałem, że może ktoś przyjdzie, żeby wbić ten gwóźdź.
- Ja mogę to wbić! – Ochoczo zaoferował się Will.
-Hm… - z udawanym zastanowieniem mruknął mężczyzna. – Myślę, że sobie poradzisz.
Chłopiec obiema rączkami pochwycił młotek i uderzył lekko wbijając gwóźdź. Ten widok nieoczekiwanie wyzwolił w Edwardzie dziwne wzruszenie. Mali chłopcy nie powinni dorastać w domu bez mężczyzny. Ale znając charakter matki Willa jest znikoma szansa, by w życiu chłopca coś się mogło zmienić. Był tego pewien.
Biedny dzieciak..
Bella wbiegła do budynku mieszczącego siedzibę redakcji, gdy na schodach pojawiła się Emily – prawnuczka jej szefa. W odróżnieniu od swojego tatusia, dziewczynka była uroczą, słodką istotą.
- Witaj, kochanie! – uśmiechnęła się do dziewczynki. – Byłaś u dziadka?
Emily zatrzymała się, wlepiając w Bellę śliczne, zielone oczka.
- Tak, ale proszę nikomu nie mówić – powiedziała żarliwie.
Dość dziwne, pomyślała Bella, ale nie dała po sobie niczego poznać.
- Dobrze... jeśli ci na tym zależy – obiecała, mimo woli odgarniając małej wpadający do oczu pasmo brązowo - rudych włosów – identycznych jak ojca.
Szkoda dziecka, użalała się nad nią w duchu. Zawsze rozczochrana jak nieboskie stworzenie. A można by ją czesać na tyle sposobów. Tak by jej było ładnie w twarzowych fryzurkach!
Emily podniosła na nią oczy.
- Mam okropne włosy, prawda? – zapytała niespokojnie. – Ale rano się czesałam, naprawdę.
- Masz bardzo ładne włosy – uspokoiła ją Bella, przygładzając niesforne pasemka. – I bardzo ładnie wyglądasz.
- Wiem, że są okropne! – wykrzyknęła Emily. – Już od drugiej klasy chcę je ściąć, ale tata mi nie pozwala. Mówi, że lubi długie włosy. A one ciągle mi przeszkadzają!
- To czemu nie zapleciesz ich w warkocz? Albo nie zwiążesz w koński ogon?
Mała zacisnę swoje usteczka.
- Bo nie umiem – wyznała cichutko.
- No, jeśli to jest jedyny problem…! – Bella wzięła dziewczynkę za rękę i pociągnęła w górę schodów. – Chodź ze mną. W pięć minut cię tego nauczę.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
Rzeczywiście nie trwało to zbyt długo. Gdy już było po wszystkim Bella kupiła dla małej sok i wdała się w pogaduszki.
- Fajnie tak pogadać – uśmiechnęła się Emily. – To takie damskie rozmowy – dodała.
- Uhm – potwierdziła Bella, z przyjemnością patrząc na długi warkocz, opadający na plecy małej. – Przychodź do mnie śmiało, kiedy tylko zechcesz. Chętnie pomogę ci przy coiffure.
- Przy czym?
- Przy coiffure. Po francusku znaczy fryzura.
- Coiffure – powtórzyła Emily.- Nawet nie wiedziałam, że coś takiego mam!
Brakuje ci mamy, ze smutkiem pomyślała Bella, z całego serca współczując tej słodkiej kruszynie. A twój ojciec najwyraźniej zupełnie nie sprawdza się w tej roli. Czas leci i lada moment nadejdzie pora, by powoli zacząć wchodzić w dorosłe życie.
Biedne dziecko. W tym trudnym okresie każdej dziewczynce potrzebna jest matka. Tylko, że dla jej tatusia, to nie jest takie oczywiste. Sądząc po tym, jak się stara w ich domu nieprędko pojawi się jakaś kobieta.
Biedactwo.
- Cześć tato!
Edward podniósł wzrok znad planów i popatrzył na córkę, zmierzającą ku niemu przez trawnik na posesji Belli. Przez moment nie mógł pojąć, co takiego się stało, że jego latorośl wyglądała jakoś inaczej niż zwykle. Dopiero po chwili dotarło do niego, że zamiast okalających buzię splątanych loków, dziewczynka ma włosy splecione w porządny warkocz.
W tym uczesaniu wyglądała prześlicznie. Ciekawe, kto ją tak uczesał? – przemknęło mu przez myśl.
Emily okręciła się przed nim, potrząsając głową.
- Podobna ci się moja coiffure? – Zrobiła skromna minkę.
Will, bawiący się w pobliżu kawałkiem papieru ściernego, zmarszczył brwi.
- A co to takiego, ta koafiur? – zapytał podejrzliwie.
Dziewczynka roześmiała się, poszerzając swój uśmiech.
- Moja fryzura, głuptasie.
Edward ukrył uśmiech.
- No to teraz zdradź nam, kto cię tak pięknie uczesał i nauczył takiego światowego określenia – droczył się z córką.
Wskazała na Willa.
- Jego mama!
Uradowanych chłopiec, aż zaklaskał w dłonie.
- Brawo dla mamy! – zawołał i z nadzieją zerknął na Edwarda.
- Brawo – potwierdził mężczyzna, niezbyt jednak zachwycony takim obrotem sprawy. – To gdzie byłaś? – zwrócił się do córki.
- Tak się kręciłam – odparła lekko.
- Czy twoja opiekunka wie, gdzie jesteś?
- Powiedziałam pani Newton, że idę do szkoły na prace ręczne.
- Ale tam nie poszłaś?
Will podniósł się z trawy.
- Fajnie, że przyszłaś Emily. Pobawimy się?
Dziewczynka popatrzyła na chłopca, przeniosła wzrok na ojca i znów na Willa.
- Tato…
Malec wziął ją za rękę.
- Wiesz co, Emily? Mam nową kasetę. Chcesz obejrzeć?
- Emily – odezwał się Edward, marszcząc przy tym czoło. – Pytałem czy byłaś w szkole – przypomniał z naciskiem.
Wprawdzie w Forks wszyscy się znają, jednak dziecko nie powinno chodzić własnymi drogami i nie przedstawiać się dorosłym.
Emily skinęła głową, lecz unikała jego oczu.
- To czy teraz mogę iść z Willem zobaczyć film? Pewnie coś dla małych dzieci, ale…
- Wcale nie! – chłopiec zaprzeczył energicznie, czerwieniąc się przy okazji. – Jest o koniu, psie i krowie…
Edward w końcu się poddał.
- Zmykajcie mi z oczu dzieciaki. Jak skończę, to cię zawołam.
- Dobrze.
Przez chwilę patrzył, jak odchodzą. Emily z ufnością mocno trzymała rączkę Willa. Świetne dzieciaki, jedno i drugie.
Czas brać się do roboty. Trzeba obmyślić jak przestawić te cholerne drzwi, by wreszcie mieć z głowy wybredną panią Swan.
Emily rzeczywiście pasuje ten warkocz…
Victoria dała dzieciom jabłka i lemoniadę, nastawiła wideo i poszła poskładać pranie. Już po pierwszych scenach Emily wiedziała, że wbrew zapewnieniom Willa, ten film nadaje się wyłącznie dla małych dzieci.
Chłopiec wreszcie oderwał wzrok od ekranu i z niepokojem spojrzał, na siedzącą obok dziewczynkę.
- Co się stało? – zapytał.
- Ten film jest nudny.
- Wcale nie jest nudny! – wykrzyknął, zaciskając piąstki.
Popatrzyła na niego z góry.
- Dla mnie jest – odparła. – Zresztą mam teraz głowę zajętą czymś innym. Czymś bardzo ważnym.
- Bardzo ważnym? – Will nie mógł ukryć podniecenia, wywołanego tym stwierdzeniem.
Emily rozejrzała się wokół, jakby chcąc się upewnić, że nikt ich nie podsłuchuje i pochyliła się do ucha chłopca.
- Umiesz dochować tajemnicy? – zapytała szeptem.
Była tak podekscytowana, że musiała komuś powiedzieć o swoim pomyśle. Czuła, że jeżeli tego nie zrobi, to chyba pęknie.
Will z przejęcia, aż się przeżegnał.
- Jak Boga kocham!
- No więc dobrze. – Dziewczynka oblizując usta, pochyliła się bliżej. – Będę mieć nowa mamę!
- Nową… co? – Chłopiec popatrzył na nią zaskoczony, jednak po chwili dotarł do niego sens słów. – Naprawdę? Kogo?
- Jeszcze nie wiem. Dałam ogłoszenie do gazety dziadka. – Wyjęła gazetę, którą zabrała wchodząc do ogródka Willa, znalazła właściwą stronę i z dumą przeczytała ogłoszenie.
- Moja mama jest ładna i lubi dzieci... i zwierzęta – powiedział Will, gdy tylko skończyła czytać. Zmarszczył czoło i zapytał szybo: - Ja też mogę znaleźć sobie tatę?
- Przez ogłoszenie w gazecie? – zamyśliła się. – Prawdę mówiąc, nie wiem, ale chyba nie – powiedziała po dłuższej chwili. – Przede wszystkim nie masz pieniędzy na ogłoszenie.
- Mam całego dolara – oświadczył z dumą.
- To za mało – odparła dziewczynka. Ale z niego małe dziecko! – stwierdziła w duchu. – Poza tym chyba łatwiej znaleźć mamę niż tatę.
- Ale ja już mam mamę! – wykrztusił z oczami pełnymi łez.
Wielka ruda kotka Jane, która należała do Willa, wskoczyła nagle chłopcu na kolana. Przytulił ją do siebie tak mocno, że aż zamruczała.
W tej właśnie chwili Emily wpadła do głowy wspaniała myśl…
- To znowu ty?
Emily roześmiała się, podbiegła do dziadka i uścisnęła go.
-Nie cieszysz się, że mnie widzisz? – zapytała z udawanym oburzeniem, co tylko wywołało jeszcze większy uśmiech Carlisla.
- Dobrze wiesz, że tak! – popatrzył na nią uważnie. – Widziałaś swoje ogłoszenie?
Dziewczynka energicznie pokiwała główką.
- Nie spodobało ci się?
- Jest wspaniałe!
- W takim razie…?
- Już wszystko jest na dobrej drodze!
- Jak to? – dziadek popatrzył na wnuczkę z niedowierzaniem. – Przecież ogłoszenie dopiero co się ukazało.
- To już nie ma znaczenia! Przyszłam do ciebie, bo nie wiem co z tym zrobić – odrzekła, podając mu kartkę papieru – identyczną jak ta, na której wypisała tekst ogłoszenia.
Dziadek rozłożył kartkę i oboje się nad nią pochylili.
„Kochany Krulewiczu*. Moja mama jest dobra i piękna. Proszę wybiesz* ją, muj* tata nie żyje. Uściski, Will B.”
- On jest jeszcze mały – wyjaśniła Emily. – Mówiłam mu, jak się pisze „królewicz”, ale się pomylił. I jeszcze z wrażenia źle napisał „mój”… - podniosła wzrok i skierowała go na dziadka. Spoglądając na niego, urwała raptownie w połowie zdania...
Miał łzy w oczach.
* - naturalnie błędy celowe. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Maya
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!
|
Wysłany:
Śro 14:15, 07 Kwi 2010 |
|
Za dużo nie napiszę, bo to dopiero początek i zobaczymy jak się rozwinie, ale jest symaptycznie.
Ale... Skiną... To po pierwsze: Skinął. Tak, od razu lepiej.
Oraz po drugie... Mowa była o prawnuczce... hę ? Czyli, że Eddie to wnuk Carlisle'a ? O tym, też było mowa... ale ummm, nie pasi mi to. Niem.
I jeszcze tylko jedno, bo siedziałam nad tym dobrą minutę i analizowałam:
Cytat: |
wydawnictwie prowadzonym przez dziadka Edwarda. |
Jestem mega zmęczona po szkole, poźno poszłam spać i to wszystko złożyło się na to, iż myślałam, że Edward jest dziadkiem. Dobra, koniec tematu, nieważne :)
EDIT:
No masz, wysyłam a tu bum. Nowy rozdział. Żeby już się za bardzo nie rozwodzić, jest fajnie. Ale błyskawicą normalnie przeleciałam ten tekst. I najbardziej jednak wzruszyła mnie końcówka. Ładnie. Co więcej... No tak, zastanawiam się czy ja jak mialam 10 lat, to czy nie byłam trochę głupsza od Emily ^^ xD Znaczy wiesz o co mi chodzi, ale w sumie mogę nie pamiętać, a dziesięciolatki są bardzo rezolutne, więc...
Pozdrawiam Serdecznie |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Śro 14:21, 07 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
` Coco chanel .
Wilkołak
Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 139 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsko - Biała ^^ <33
|
Wysłany:
Śro 15:05, 07 Kwi 2010 |
|
Jakie te dzeci są kochane. Emily jest strasznie bystra i baaardzo słodka. A ta końcówka? Miałam łzy w oczach.
Mhmm... Bella i Edward się nienawidzą, lecz pewnie będą skazani na swoje towarzystwko prędzej, czy później.
Czyta się bardzo lekko i płynnie. Nim się spostrzegłam, już koniec rozdziału. Czytając to, mam wielki uśmiech na twarzy.
Póki co nie mogę jeszcze zbyt wiele powiedzieć, ale zaciekawiłaś mnie. Napewno przeczytam kolejny rozdział i spokomentuję.
Pozdrawiam;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ezri
Nowonarodzony
Dołączył: 06 Sty 2010
Posty: 31 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Śro 15:40, 07 Kwi 2010 |
|
Próbowałam to sobie wszystko poukładać i wyszło mi że Carlisle musi mieć około 70 lat (jeśli nie więcej) i wciąż pracuje. W dodatku jest za pan brat z nowoczesną technologią! Chciałoby się mieć takiego dziadka... Męczy mnie również kwestia rodziców Edwarda, bo kiedy przeczytałam o pradziadku troszkę zbiło mnie to z tropu.
Dzieciaki - urocze (czasami wręcz za bardzo). Rodzice będą przeszczęśliwi kiedy dowiedzą się, że ich pociechy miały ochotę pobawić się w swatki.
Co do reszty: nieco przewidywalny początek i trochę niekonsekwencji w narracji. Coś mi tam nie grało na początku drugiego rozdziału. Ale czyta się w porządku, więc jeszcze wrócę, aby zobaczyć co będzie dalej.
Powodzenia i weny do pisania życzę.
Ezri |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ezri dnia Śro 15:44, 07 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Śro 15:45, 07 Kwi 2010 |
|
Billy i Emily jacy są słodcy i tacy kochani,
taka konspiracja młodych będzie coś czuje ciekawa i nieprzewidywalna
relacje chwilowo Eda i Bells sa dziwne troszkę... ale coż...
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Allie
Zły wampir
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 252 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Śro 15:48, 07 Kwi 2010 |
|
W końcu pojawia się Bella i Edward. No cóż... Postacie jak na razie nie są tak ciekawe jak przypuszczałam, ale pewnie to się zmieni :) Jak zwykle rozbrajają mnie dzieci. Są to tak piękne i niesamowite stworzenia... Ach... :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aquarius
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Gru 2009
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 15:50, 07 Kwi 2010 |
|
Wydaje mi się, że mylisz narrację. Zaczęłaś od trzecioosobowej i przeplatasz myślami bohaterów, czyli pierwszoosobową.
Gryzie mi się to. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Marionetka
Zły wampir
Dołączył: 21 Lut 2010
Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka Kajusza
|
Wysłany:
Śro 18:54, 07 Kwi 2010 |
|
Zacznijmy może od tytułu. Z tym tytułem miałaś naprawdę dobry pomysł, osobiście uwielbiam bajki Disneya, głównie dzięki temu tutaj weszłam. Mam nadzieję, że ów tytuł adekwatny jest do tekstu i się nie zawiodę...
Czeka na mnie rozdział pierwszy. Dorzucę może coś od siebie: nie, żebym coś miała do prologów, ale ostatnio są prawie wszędzie, dlatego mile mnie zaskoczyłaś tym, że zaczęłaś właśnie od rozdziału pierwszego. Może, nie przedłużając, zajmę się czytaniem, bo dłużej mi zejdzie. *czyta*
"prowadzonym przez dziadka Edwarda" - jak to zobaczyłam, to od razu mi się skojarzyło z tym, że to Edward jest dziadkiem... Brr.
"Ma bardzo ważną sprawę, więc nie może sobie pozwolić na żaden błąd. Zdecydowanym krokiem ruszyła do drzwi i otworzyła je na oścież." - Przeplatanie czasu teraźniejszego z przeszłym to błąd.
"Nie zatrzymuje" - ę! ę! ę!
"nie jeden smalił do niej cholewki" - "niejeden".
"Fajnie, że przyszłaś Emily" - przecinek po "przyszłaś". Przeczytaj to zdanie na głos. Czy mówisz je jednym ciągiem? Sądzę, że nie. Przed słowem "Emily" robi się krótką pauzę, która mówi nam, że powinien być w tym miejscu przecinek. Wypowiedź skopiowana, ale wciąż mojego autorstwa, jakby co.
Skończyłam obydwa rozdziały i... I wiesz co? Prawie się popłakałam na końcu tego drugiego. Ostatni fragment był wspaniały, list Willa cudowny, urzekło mnie to wszystko. Jako że lubię dzieci, Emily i Will od razu zyskali moją sympatię. Moim skromnym zdaniem to opowiadanie ze Zmierzchem łączą jedynie imiona bohaterów (jak na razie...). Spodobało mi się to bardzo.
Aquarius, takie coś nie jest błędem (przynajmniej sądzę tak ja), o ile taki fragment jest np. myślą danej postaci. W tym opowiadaniu narracją pierwszoosobową napisane są, jak już wspomniałam, myśli bohaterów, które autorka chyba powinna jakoś zaznaczyć. Sugeruję właśnie kursywę.
UkradlamMarzenia, bądź pewna, że nie raz jeszcze tu wejdę. Emily i Will zdobyli moją sympatię i to im (oraz Disneyowi) zawdzięczaj fakt, że przeczytałam to wszystko i będę czytała dalej.
Pozdrawiam, życzę weny i całuję, Marionetka. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sarabi
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 21:44, 07 Kwi 2010 |
|
Świetne tempo Dzieci są słodkie - rozkoszne, małe spryciule. Oj, dadza popalić rodzicom.
Koncówka rozdziału - cudna. Czytam Twój tekst z uśmiechem na ustach. Ciekawe, w jaki sposób niechęć Belli i Edwarda przemieni się w uczucie. Coś mi się wydaje, że nie tylko dzieciaki przyłożą do tego ręce, ale również i pradziadek.
Moja koleżanka jest w sytuacji Belli i z obawą myśli o tym, że już niedługo jej czterolatek może wykazać się podobną inicjatywą, co Willi i Emily
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na ciąg dalszy (może zainspiruje jakoś syna koleżanki, albo i ja samą). |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
UkradlamMarzenia
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 39 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z telewizora
|
Wysłany:
Czw 23:44, 08 Kwi 2010 |
|
Serdecznie dziękuje za komentarze. Uwagi wezmę sobie do serca.
Rozdział 3
Kolejny dzień w kalendarzu – sobota. Nie był to wymarzony dzień na pracę, ale Bella nie miała wyjścia. Musi zrealizować zaplanowany na dziś coroczny piknik, połączony z uroczystym przyznaniem przez Radę Miejską Forks honorowego tytułu Mieszkańca Roku – osobie, która najbardziej na to miano zasługuje. Zwykle ta impreza ściągała wszystkich mieszkańców.
Kilka minut przed dwunastą Bella podjechała na prowizoryczny parking obok parku. Wyjęła z auta pudełko z domową szarlotką, przeciągnęła przez ramię torbę z notesem i aparatem. Kiedy zabrała ze sobą już wszystko, wraz z podskakującym Willem, ruszyła w stronę ustawionych w oddali stolików.
Dzień był wspaniały, a powietrze przesycone słońcem, choć to rzadkość w tym zakątku Stanów. Mijani ludzie witali ją serdecznie i machali na przywitanie.
To jedna z zalet mieszkania w niewielkim miasteczku, gdzie wszyscy znają się i lubią. Kiedy przyjechała tu cztery lata temu z Phoenix, jako zdana wyłącznie na siebie wdowa z dwuletnim brzdącem, to właśnie przyjazne przyjęcie jakiego zaznała od mieszkańców, pomogło jej się na nowo odnaleźć.
Wszyscy od razu przygarnęli ją do swojego grona. Niestety, o ironio losu... zdarzają się także wyjątki. Mowa o tym, który właśnie wyrósł przed nią jakby spod ziemi.
Edward Cullen. Mogła się tego spodziewać. W dodatku ze swoimi najlepszymi kumplami – Emmettem Dwyer’em oraz Jasperem Hale. Cała trójka stała przed nią w szeregu, spoglądając na pudełko, które trzymała w dłoniach, uśmiechając się porozumiewawczo.
Will złapał Edwarda za rękę, buźka mu promieniała.
- Dzień dobry, panie Cullen. To ja, Will!
Spojrzał na chłopca z uśmiechem.
- Jasne. – Szturchnął łokciem, stojącego w pobliżu, Jaspera. – Chłopaki, chyba znacie mojego pomocnika, Willa, co?
- Uhm. – Emmett jako pierwszy wyciągnął rękę w stronę dziecka. – Jak tam leci kolego?
Will z radością uścisnął potężna dłoń.
- W porządku – odparł trochę nieśmiało.
Jasper z uśmiechem podszedł do chłopca i przybił z nim piątkę, co spowodowało, że uśmiech małego poszerzył się jeszcze bardziej.
Edward poklepał chłopca po ramieniu.
- Czyżby twoja mama niosła na piknik swoją słynną najlepszą na świecie szarlotkę?
- Aha! A w domu jest jeszcze druga!
Wiadomość ta wywołała poruszenie. Mężczyźni podnieśli wzrok na Bellę.
- Chciałaś to przede mną ukryć, Bello? – odezwał się podejrzliwie Edward.
Uśmiechnęła się niewinnie.
- Nie pierwszy raz – odparła i pociągnęła lekko chłopca. – Chodźmy, kochanie. Odstawimy ciasto i poszukamy twoich kolegów.
- Zgoda – przystał chłopiec. Na odchodne rzucił Edwardowi pełne nadziei spojrzenie.
A wszystko przez to, że wzięłam go do tego remontu, który trwa już tak długo – myślała w duchu Bella. Całe szczęście, że prace wreszcie zmierzają ku końcowi. Im szybciej Edward zniknie chłopcu z oczu, tym prędzej Will przestanie go wielbić.
Byle stało się to jak najszybciej!
Edward stał w milczeniu, za odchodzącymi. No i jak tu sobie radzić z taka osobą jak Bella? Że też tacy ludzie chodzą po świecie! Nieskazitelnie wyprasowane, podkreślające figurę dżinsy, do tego biała jedwabna bluzka dyskretnie ujawniająca apetyczne krągłości. Dżinsy i jedwab – cóż za wyrafinowane i emitujące seksem połączenie. I to w wykonaniu tej Księżniczki z Krainy Lodu. O Boże... znowu schodzę na niebezpieczny temat...
Emmett zachichotał znacząco.
- Co to maiło znaczyć? – Ruchem głowy wskazał, na odchodzącą dziewczynę.
- Niby co? – Udał, że nie wie, do czego pije przyjaciel.
- Powiedziała, że to nie pierwszy raz, kiedy coś przed tobą ukrywa. Czyżby stało się coś, o czym nie wiem?
- Daj spokój. – Edward ruszył w kierunku, odchodzącej, Belli. – Nie sądzicie, że powinniśmy zabezpieczyć sobie trochę zimnego piwa, póki jest jeszcze wybór?
- To najmądrzejsze słowa jakie dziś powiedziałeś – podsumował Jasper.
W cieniu drzew ustawiono wypełnione lodem pojemniki z puszkami i butelkami piwa. Długie, przykryte papierowymi obrusami stoły, uginały się od jedzenia. Każdy uczestnik pikniku przyniósł coś ze sobą. Edward kupił sporą porcję pieczonych kurczaków.
Gdy wybrali ulubiona markę piwa, miedzianowłosy ignorując żartobliwe komentarze kolegów, w milczeniu przyglądał się Belli, zatopionej w rozmowie z Esme Crowley, pełniącej funkcję burmistrza w Forks oraz bliskiej przyjaciółki Carlisle Cullena. Siwowłosa pani z uwagą i ożywieniem przysłuchiwała się ślicznej rozmówczyni, wyraźnie nią zachwycona.
Sam ją tak oceniał, gdy po raz pierwszy ujrzał nową dziennikarkę zatrudnioną przez dziadka. Wiedząc, że jest wdową, odczekał rok, nim zdecydował się, poprosić ją o spotkanie. Cały rok. A wcale nie było to takie łatwe, bo od początku był nią zafascynowany.
To była ich pierwsza i jedyna randka. Zabrał ją wtedy na kolację do najlepszej w okolicy restauracji. Nawet trochę potańczyli. Zaskoczyła go, bo wbrew temu, co o niej myślał, okazała się skromna i powściągliwa, choć o takie cechy nigdy nie podejrzewałby osoby, zajmującej się dziennikarstwem. Zwykle były głośne i ekspansywne. Uznał wtedy, że najprawdopodobniej onieśmieliła ją świadomość, że ma do czynienia z wnukiem szefa.
A przecież w tym czasie już od kilku lat miał własną, świetnie prosperującą firmę budowlaną, zaś prace świadczące na rzecz lokalnej izby handlowej, klubu dla młodzieży i innych instytucji, zjednały mu powszechną sympatię i ogromną popularność. Był inicjatorem wielu społecznych przedsięwzięć, nie żałując na nie czasu i pieniędzy. Oferował przy nich nawet własną pomoc. Krótko mówiąc, całym sercem angażował się w działalność społeczną i życie miasteczka.
Bella była jego przeciwieństwem. Istniała dla niej jedynie praca i dom. Od ludzi trzymała się z daleka. Wielu zauroczonych jej urodą próbowało nawiązać z nią bliższe kontakty, ale szybko dawali za wygraną. Potrafiła skutecznie zniechęcić najprzystojniejszych facetów. Ale nie Edwarda.
Miał przeczucie, że trochę ją ośmieli. Sprawi, że zniknie jej obojętność i dzielący ich dystans. Oczywiste było to, że aż świerzbiło go, aby spróbować. Dlatego też żegnając się z nią na progu, objął ją i pocałował.
Do tej pory pamięta tamten pocałunek. Dziewczyna złagodniała w jego ramionach, aksamitne miękkie usta nie stawiały oporu i przez chwilę obudziła się w nim niespodziewana nadzieja, że może… Serce zabiło mu mocniej z radości. To miał być tylko delikatny pocałunek, ale to wszystko naraz…
Z wrażenia zabrakło mu tchu. Oszołomiony tym odkryciem, cofnął się nieco i popatrzył na twarz Belli, ledwie widoczną w bladym świetle lamp na ganku. Wydała mu się nie mniej zdumiona niż on sam. Zacisnęła palce na jego ramionach. Już otwierał usta, by wyznać, co się z nim dzieje, gdy niespodziewanie dziewczyna odskoczyła, wbijając w niego płonące oczy i z całej siły wymierzyła mu policzek.
Więcej nie próbował się z nią umówić. Miał swoją godność. Ten policzek był wystarczająco wymowny.
Jednak nie raz wracał myślami do tamtego wieczoru, rozpamiętując każdą chwilę, ciągle nie do końca rozumiejąc, co się właściwie stało. Może dlatego, że nie dawało mu spokoju dziwne przekonanie, że gdyby wtedy Bella poddała się chwili…
Emmett stanął przed nim
- Hej! – wrzasnął mu prosto w twarz. – Nie słyszysz, co do ciebie mówię?
- Nie – odrzekł, pośpiesznie starając się, wrócić do rzeczywistości. – Coś ważnego?
- Zadałem ci pytanie. – Na jego twarzy pojawił się grymas.
- A byłbyś łaskaw je powtórzyć?
- Chciałem widzieć, czy umówiłeś się tu z Jessiką, czy jesteś wolny i zabawisz się z nami. – Puścił oko.
Edward domyślił się, że chodzi o pokera z chłopakami.
- Zgadłeś. Jessica ma przyjść trochę później.
Emmett wyraźnie zmarkotniał.
- Stary... czy ty aby nie za bardzo się angażujesz?
- No wiesz! – oburzył się Edward. – Przecież mam swój rozum. Jessica, nie wiedzieć dlaczego, ugania się za mną od lat. Broniłem się, ale już nie mogłem wytrzymać. Miałem dość.
- Wiem, to ciągnie się od czasów, gdy byłeś asem naszej drużyny, a ona ci zawzięcie kibicowała – przyznał Emmet, podśmiewając się w duchu. – Ale uważaj na nią stary. Potrafi być nieobliczalna.
Ruszył w stronę innych mężczyzn, zgromadzonych przy kimś, kto przyjechał konno. Edward podążył za kumplem, ale jego myśli krążyły gdzie indziej. Jak to jest, że jedna nie daje mu chwili spokoju, a druga unika jak zarazy? Życie jest dziwne, a kobiety jeszcze bardziej...
- Dzień dobry pani Swan. Czy Will może się z nami pobawić?
Bella odwróciła się i popatrzyła na uśmiechniętą buzię Emily.
- Czy ja wiem...? Może najpierw…
- Mamo, proszę cię – odezwał się Will z niemym błaganiem w oczach.
Wiedziała, że w stosunku do syna jest nadopiekuńcza i powinna temu zaprzestać. Spróbowała przezwyciężyć nieuzasadnione obawy.
- A będziesz mieć go na oku Emily ? – zapytała.
- Jasne! – Dziewczynka odgarnęła włosy za uszy.- Będziemy w pobliżu.
- No dobrze. Może związać ci włosy w koński ogon?
- Naprawdę? – W oczach dziewczynki pojawiły się małe iskierki. – Nawet mam gumkę, ale strasznie się plącze, jak chcę ją założyć.
- Och, no tak! – Bella wzięła od dziewczynki zwykłą recepturkę. – Ta się za bardzo nie nadaje – wyjaśniła, ostrożnie przeciągając przez gumkę zebrane włosy. – Następnym razem pokażę ci, jaka jest lepsza.
- Dziękuję! – Emily odwróciła się z roześmianą buzią. Wspięła się na palce i cmoknęła Bellę w policzek. – Will, chodźmy!
Bella patrzyła za biegnącymi przez trawnik dziećmi. Słodka ta dziewczynka. Edwardzie Cullen… jesteś szczęściarzem…
Wzięła się w garść. Wspomnienie miedzianowłosy budziło w niej dziwny niepokój. Tak było od tamtej nieudanej randki.
I jeszcze śmie pytać, co przed nim ukrywam! Ależ ten facet ma tupet! Wyobrażał sobie, że wystarczy zaprosić ją na kolację, by natychmiast padła mu w ramiona. To prawda, przyjemnie się z nim tańczyło. Poruszał się płynnie, z wdziękiem i doskonale prowadził. Miło było czuć, drzemiącą w nim siłę. Od pierwszej chwili była pod wrażeniem. Nie da się zaprzeczyć, że jest wyjątkowo atrakcyjny i seksowny.
Ale to jeszcze nie znaczy, że może poczynać sobie z nią w taki sposób. Jak jaskiniowiec, śmiało sięgający po jakąś kobietę. Owszem, dotyk jego ust oszołomił ją i na moment… Może rzeczywiście mimo woli przytuliła się do niego, ale to z powodu zaskoczenia, nic więcej.
Nie zwykł spotykać się z damami, to było oczywiste. Dlatego był tak zbity z tropu, gdy wymierzyła mu policzek.
A przecież…
- Cześć, czemu jesteś taka poważna?
Bella zmusiła się do uśmiechu. Czarnowłosa o pięknych zielonych oczach Alice Wyder – dziennikarka z „The word for today” i jej przyjaciółka patrzyła na nią czujnie. Przed jej bystrym okiem nic się nie ukryje.
- Myślałam o pracy – skłamała. – Zaraz po ogłoszeniu werdyktu, muszę pędzić do redakcji, by napisać relację do niedzielnego wydania. Zastanawiam się, jak to urządzić, by ktoś mógł zająć się Willem.
- Możesz na mnie liczyć – zaproponowała Alice.
- Dzięki, naprawdę. To nie potrwa długo.
- Nie śpiesz się. Will jest wspaniałym chłopcem i świetnie się rozumiemy.
- Jeszcze raz dziękuję. Nie wiesz kiedy zacznie się część oficjalna?
- Kiedy ogłoszą werdykt? Pewnie jak ludzie skończą jeść. – Alice rozejrzała się. – Patrz Rosalie idzie! – Pomachała i uśmiechnęła się do niej.
Po niedługiej chwili długowłosa blondynka znalazła się przy koleżankach.
- Hej, dziewczyny! – przywitała się radośnie, całując dziewczęta w policzki. - O czym tak gawędzicie?
- Cześć! – pierwsza odezwała się Bella. – O wszystkim i o niczym.
- Aha. – Potaknęła Rosalie, rozglądając się dookoła. – O patrzcie, Emmett, Edward i Jasper! – Dziewczyna pozdrowiła mężczyzn, uśmiechając się do nich uwodzicielsko.
- Potrzebni jak dziura w moście – mruknęła pod nosem Bella.
Alice roześmiała się swoim ślicznym i melodyjnym głosikiem.
- Co do Emmetta to prawda. Ale Edward i Jasper są w porządku. – Puściła oczko do przyjaciółki. – Można trafić gorzej.
- Wolałabym raczej rzucić się z Niagary w beczce!
- Zostawcie Emmetta w spokoju! On jest taki boski… – rozmarzyła się Rosalie.
Alice z wielką trudnością powstrzymywała się od śmiechu, wymieniając z Bellą porozumiewawcze spojrzenia.
- No dobra w takim razie Emmetta zostawmy na pastwę naszej blondyny – wskazała wzrokiem, na stojącą obok koleżankę przewracając oczami. – A Edwarda Jessice. Ugania się za nim od drugiej klasy podstawówki.
- Z przyjemnością – przystała na tę propozycję Bella, wzdrygając się jednak mimowolnie na tę myśl. Jessica zawsze szła po trupach do celu...
- Skoro jesteśmy przy temacie miłości i …
- A jesteśmy?
- Właśnie dziewczyny. – Rosalie wróciła do rzeczywistości. – Co sądzicie na temat wczorajszego ogłoszenia w „The word for today”?
- Jakiego ogłoszenia? – zainteresowała się Bella.
Obie dziewczyny ze zdziwieniem popatrzyły na przyjaciółkę.
- Chyba nie powiesz, że nie słyszałaś?! – Jako pierwsza ocknęła się Alice.
- Całe miasto o tym huczy. Aż się trzęsie od plotek i spekulacji. – Podsumowała Rosalie.
- Więc może uchylicie rąbka tajemnicy?
- Zamieścił je Królewicz... tak się podpisał. Szuka żony, kobiety pięknej, miłej i lubiącej dzieci. – Uśmiechnęła się w rozmarzeniu Alice. – Słodki prawda?
- Raczej dziwny. Szukać żony przez ogłoszenie w gazecie?
- Nie przesadzaj – skrzywiła się Rosalie. – Sama mam ochotę odpowiedzieć – dodała.
- Ja również – zawtórowała jej Alice.
- Dziewczyny! – Bella wbiła w nie zdumione spojrzenie. – Nie róbcie tego!
- Dlaczego? Mam dwadzieścia dziewięć lat. Osoby w moim wieku nie mają czasu przebierać… muszą łapać, co się trafi. Poza tym prawdopodobnie jest to ktoś, kogo już znam. Ktoś, kto chce założyć rodzinę, ale jest nieśmiały i woli ukryć się za ogłoszeniem. – Obszernie uzasadniła Alice.
- A jeżeli to twój brat? – ze śmiechem podsunęła Bella.
- Bardzo w to wątpię – odparła dziewczyna.
- Jeżeli to będzie Emmett, to ja się nim zajmę – zaoferowała blondyna, uśmiechając się słodko.
-No nie wiem – ciągnęła dalej Alice. – To mógłby być Edward, ale wokół niego kręci się tyle kobiet, że biedak nie może się od nich opędzić. Nie musi uciekać się do takich sposobów. Ale mam inne typy… na przykład Jasper – bardzo cichy, miły i słodki, zupełne przeciwieństwo naszej Rosalie…
- Wypraszam sobie! – Zacięcie zaczęła się bronić. – Jak tak pilno Ci do mojego brata, to mogę z nim pogadać…
Bella w milczeniu przysłuchiwała się spekulacjom koleżanek na temat ewentualnego królewicza, ale jej uwaga koncentrowała się gdzie indziej. Od niechcenia przyglądała się grupie mężczyzn, zebranych wokół jeźdźca, a zwłaszcza jednemu z nich: wysokiemu, dobrze umięśnionemu, zielonookiemu brunetowi o pięknym spojrzeniu… |
Post został pochwalony 2 razy
|
|
|
|
Allie
Zły wampir
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 252 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Pią 9:57, 09 Kwi 2010 |
|
Nie rozumiem Edwarda ani trochę. Odczekał rok i myślał, że wskoczy mu do łóżka? I jeszcze się dziwi, że ona go nie trawi >< Arght! Ale dzieci jak zwykle słodkie ;P Hmm... Czekam z niecierpliwością na dalsze losy :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
belongs_to_cullens
Wilkołak
Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 126 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 12:33, 09 Kwi 2010 |
|
Bardzo podoba mi się przedstawiony tutaj świat, jest taki przemyślany i 'poukladany' - wszystko do siebie pasuje:)
Dzieciaki są urocze, sama chciałabym, żeby moja córcia byłe kiedyś taka rezolutna:))
Lubię historie miłosne z przeszkodami, więc z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kju
Dobry wampir
Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 836 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 13:03, 09 Kwi 2010 |
|
tytul troche.. inny
ciekawy ff, dobrze sie czyta i bede systematycznie zagladac
podobaja mi sie bohaterowie, dzieciaki nad wyraz madre :)
zycze Weny :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 14:00, 09 Kwi 2010 |
|
Ludzie
Co wy robicie z tego tematu?
Przychodzi nowa autorka, wstawia swoje opowiadanie i liczy na to, że ją pochwalicie albo skrytykujecie ALE!
Nie w taki sposób!
Pilnujcie swoich komentarzy - skoro piszecie, że autorka myli narracje - przedstawcie swoje zdanie, pokażcie czemu (jeśli) się myli.
Jeśli piszecie, że się wam podoba, to jej powiedzcie CO się wam podoba. Postacie, klimat, styl, pomysł - ludzie, naprawdę ogarnijcie się.
I niech z komentarzy będzie wiadome, że czytaliście rozdziały naprawdę, dodajcie coś o treści. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|