|
Autor |
Wiadomość |
Donna
Dobry wampir
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 77 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under
|
Wysłany:
Śro 3:44, 20 Maj 2009 |
|
Takie pytanie... kiedy można spodziewać się następnego rozdziału? Bo już nie mam co po nocach robić Jak mnie pamięć nie myli, 10 rozdział dodawany był już dosyć dawno... jakieś info, może nowy rozdział? Jestem ciekawa, czy Bella znów umrze albo coś, może Edward? Nie wiem... w każdym razie czekam na dalsze twoje pomysły w formie nowych rozdziałów. Z góry dzięki
Alicee. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 4:10, 23 Maj 2009 |
|
No i już jest.
Rozdział jedenasty
Beta: Sunrisempire
Cullenowie to zwyczajna rodzina. Doktor Cullen pracuje w szpitalu na nocną zmianę – to dlatego nie widuje się go za dnia; odpoczywa. Mieszka tu wraz ze swoją żoną Esme i jej siostrą – Isabellą. Można je spotkać na ulicach miasteczka tylko wieczorem, ponieważ za dnia są bardzo zajęte. Rzadko kiedy, ktokolwiek ma okazję zapoznać się z Cullenami. Jednak każdy, kto ich pozna choć trochę, wie, że to bardzo inteligentni i porządni ludzie.
Tak właśnie o nas myślano. Nie uczestniczyliśmy zbytnio w życiu towarzyskim, ale też nie izolowaliśmy się od ludzi. Dlatego udawało nam się unikać podejrzeń. Mogliśmy żyć w spokoju, ciesząc się swoim towarzystwem i przemijającym czasem – przecież w przyszłości miało być już tylko lepiej.
Za dnia zwykle rozmawialiśmy ze sobą. Czasem czytaliśmy, albo każdy robił to, co chciał. Wieczorami razem spacerowaliśmy. Bywały dni, że wybierałam się na przechadzki po mieście, żeby Carlisle i Esme mieli czas dla siebie. Wtedy przemierzałam miasto, przemieszczając się małymi, zacienionymi uliczkami, żeby nikt nie widział jak błyszczę się w słońcu. Kiedy tak ‘spacerowałam’, przysłuchiwałam się myślom ludzi. Dzięki temu miałam pewność, że nikt nic nie podejrzewa, a my nadal możemy tutaj mieszkać. Oczywiście nie zawsze było łatwo. Sprowadziliśmy się tutaj dopiero rok temu. Szczególną uwagę zwróciła na nas pewna rodzina – Hale. Ponieważ to ich córka była do czasu naszego pojawienia się, uznawana za najpiękniejszą, zaczęli nam zazdrościć naszego wyglądu. Przez to, nie zyskaliśmy przychylności tej rodziny. Ale powoli, szczególnie dzięki temu, że Carlisle pomógł wielu ludziom pracując w szpitalu, zrehabilitowaliśmy się w opinii mieszkańców miasteczka.
Jednak to nie bliskość ludzi i możliwość zdemaskowania nas była dla mnie i ojca największym zmartwieniem. Mieszkanie tu było dla nas trudne ze względu na bliskość Rose i świadomość, że kiedyś może stać się częścią naszej rodziny, lub pozostawić w niej lukę, której nie mogłoby już nic wypełnić. Bez Rosalie nie będzie także Emmetta. A bez tej dwójki to już nie to samo. Ten argument zawsze pojawiał się w naszych rozmowach o na jej temat.
Teraz czekała nas trudna decyzja. Czy mamy przyjąć Rose do naszej rodziny? Nie zważając na to, jak bardzo ją unieszczęśliwimy zabierając jej szansę na dziecko i ludzkie życie? Przecież pierwotnie Carlisle uratował ją dla Edwarda. To dla niego została członkiem naszej rodziny. Teraz powinna nam być obojętna, w końcu teraz zamiast Edwarda byłam ja. Ale ja ją ciągle pamiętałam. Dla mnie Rosalie stanowiła nieodłączną część rodziny – z resztą tak jak wszyscy. Gdy podzieliłam się z Carlisle’m moimi myślami pierwszej nocy po przemianie, on nabrał do tego takiego samego stosunku. Podzielał moje zdanie prawie zawsze. Dla niego nasza rodzina będzie stanowiła całość, tylko jeśli będzie nas siedmioro. Dlatego liczyliśmy się z tym, że będziemy musieli i tak przemienić Rose. Nie wiedzieliśmy jeszcze jak to zrobimy, ale jednego byliśmy pewni. Nie mogła z tego powodu cierpieć i żałować, że nie mogła pozostać człowiekiem.
Dni i noce jak zwykle mijały powoli. Już od dłuższego czasu nie myśleliśmy o przyszłości, dlatego byliśmy w miarę szczęśliwi. Nie martwiliśmy się o to co nadejdzie i tym, że musimy okłamywać Esme.
Nieraz zdarzało nam się zająć bez reszty rozmową w myślach, co nie uchodziło uwadze mojej matki. Wbrew sobie, musieliśmy ją wtedy okłamywać, przez co oboje mieliśmy potem wyrzuty sumienia. Cieszyłam się, że przez ostatnie tygodnie nie okłamałam Esme ani razu i mogliśmy tworzyć szczęśliwą rodzinę. Taką, jaką zawsze chcieliśmy być.
Z niewiadomych powodów dzisiejszy dzień dłużył nam się od pozostałych. Carlisle i ja czytaliśmy, a Esme haftowała. O dziwo, w ogóle nie mogłam się skupić na treści książki, a myślałam, że nie jest to możliwe u wampirów. Potarłam oczy w ludzkim, bezsensownym odruchu i zauważyłam, że mój ojciec się we mnie wpatruje. To był znak, że chciał porozmawiać.
Nigdy nie wchodziłam do umysłów rodziców bez wyraźnego pozwolenia. Zawsze dbałam o to, żeby mieli zapewnioną prywatność. Zawsze cieszyłam się, że w przeciwieństwie do Edwarda mogę panować nad czytaniem w cudzych myślach.
Zauważyłeś? Nie mogę się skupić nawet na czytaniu. Posłałam do Carlisle’a cierpką myśl. Z jego emocji wyczytałam, że nie o tym chciał mówić i nie kontynuowałam swoich narzekań na ten wyjątkowo długi i ciężki dzień.
Czuję, że to już właściwy czas. Przemyślałem sobie wszystko i wiem już, co musimy robić.
Z początku nie miałam pojęcia, o czym on mówił. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że powraca do dawno nie poruszanego tematu. Bezgłośnie westchnęłam, rzucając spojrzenie na Esme, która akurat na mnie patrzyła. Uśmiechnęła się do mnie smutno, bo wiedziała, że coś minie trapi, ale nie potrafiła mi pomóc. Odwzajemniłam uśmiech i udałam, że powracam do lektury.
To znaczy, że jest jednak wyjście? Rose może do nas dołączyć i nie cierpieć z tego powodu?
Poczułam jego emocje, które najlepiej oddałby krzywy uśmiech. Czyli prawie trafiłam. Carlisle wiedział co należy robić.
To zależy też w dużym stopniu od niej. Wiesz doskonale, że możemy manipulować ludźmi, ale pod warunkiem, że znamy ich naturę. Gdyby pokazać Rose kim naprawdę jest Royce i wkroczyć zanim zapragnie dziecka… Kto wie? Może po przemianie będzie szczęśliwsza…?
Ojciec wyczuł mój sceptycyzm i wiedział czym on jest spowodowany.
Tak. Manipulowanie ludźmi jest złe. I niemoralne – dodał po chwili, czując, że czekałam aż doda coś jeszcze. Ale przyznaj, że to jedyne wyjście z tej sytuacji.
Wiem, że powinnam się z tego cieszyć, ale nie lubiłam, gdy manipulowaliśmy słabszymi i niczego nie świadomymi ludźmi. To było nie fair w stosunku do nich. Bo zawsze i we wszystkim mieliśmy nad nimi przewagę.
W końcu niechętnie przyznałam ojcu rację i ustaliliśmy szczegóły tego, co zrobimy. Udało nam się nawet ustalić wszystko, nie zwracając na siebie uwagi Esme. Do końca dnia mieliśmy już zaplanowane najbliższe tygodnie naszej egzystencji.
Chociaż nigdy nam się nie spieszyło i nie przejmowaliśmy się upływem czasu, wtedy było inaczej. Z każdym kolejnym dniem nasze zniecierpliwienie rosło i z czasem zaczynaliśmy już wątpić w powodzenie planu i słuszność naszej decyzji.
Organizowaliśmy spotkania, na których Esme i ja mogłyśmy zaprzyjaźnić się z Rosalie. Znałam ją bardzo dobrze. Teraz musiałam tylko sprawić aby i ona mnie poznała, a z czasem nawet polubiła. Przez pierwsze tygodnie spotkań nie działo się absolutnie nic. Rosalie ciągle nie mogła się do mnie przyzwyczaić i zazdrościła mi mojego wyglądu. Dopiero z czasem zdążyła mnie poznać i przekonać się, że nie rywalizuję z nią, a chcę się tylko zaprzyjaźnić. Tak właśnie powoli nasze spotkania stawały się coraz dłuższe, lepiej się poznawałyśmy i zaczęłyśmy zaprzyjaźniać. Choć teoretycznie to wszystko robiłam tylko po to, żeby Rose stała się członkiem naszej rodziny, to zaczęłam wyczekiwać każdego następnego spotkania z innego powodu. Zaczynałam ją kochać jak siostrę, którą niegdyś była. Wyczekiwałam na nią i zaczęłyśmy się spotykać częściej. Tak właśnie Rosalie i ja stałyśmy się bliskimi przyjaciółkami.
Nastąpiło to we właściwym czasie. Royce zaczął się właśnie zalecać do Rosalie. Carlisle i ja nie mogliśmy pozwolić, aby byli razem. Dlatego rozmawiając z Rose często wspominałam o jej adoratorze i krytykowałam go. Teraz wystarczyło wprowadzić ostatnią fazę planu. Pokazanie Rosie do czego zdolny jest Royce.
Był już późny wieczór, jak zwykle zagadałyśmy się, ale dziś Rose wychodziła ode mnie jeszcze później niż zwykle. Dlatego zaproponowałam, że odprowadzę ją kawałek. Zgodziła się chętnie, bo oznaczało to, że pożegnamy się później. Byłyśmy już w połowie drogi, kiedy dzięki moim wampirzym zdolnościom usłyszałam męskie głosy dobiegające z daleka. Carlisle dobrze się spisał.
Dopiero po kilku minutach Rosalie też ich usłyszała. Jej serce przyspieszyło, ale nie dała po sobie poznać, że się boi. Zamilkła i z zaciętą miną szła dalej. Wiedziałam, że zechce zignorować ludzi pod latarnią. Ale kiedy podeszłyśmy dostatecznie blisko, żeby rozpoznała Royca. On też ją zauważył i uśmiechnął się.
Czasem, w takich chwilach jak ta przeklinałam mój czuły węch. Przez niego docierały do mnie wszystkie zapachy z tej uliczki. Odór spoconych ciał mężczyzn, woń alkoholu i rozkładu czającego się w ciemnych kątach.
Ponownie pomyślałam, że Carlisle dobrze się spisał. Ale nie wiedziałam co dalej.
- Panowie, patrzcie! To moja luba Rosalie! – krzyknął Royce bełkocząc lekko. Odpowiedział mu rechot pijanych koleżków.
Rytm serca Rose nie był już przyspieszony, a gnał prawie tak szybko jak… Jak u Renesmee… To znaczy, że w żyłach Rose krąży już adrenalina. Kiedy znalazłam się w tamtym miejscu, oko w oko z grupą nietrzeźwych mężczyzn zwątpiłam w nasz plan. Bo co miałam teraz zrobić? Modlić się, żeby zostawili nas w spokoju? A może, kiedy nas już napadną pozabijać wszystkich? Odszukałam umysł Carlisle’a i streściłam mu całą sytuację.
Wiem, że tego nie chcesz, ale po raz kolejny musisz posłużyć się swoją mocą. To chyba jedyne dobre wyjście.
Z westchnieniem przerwałam nasz umysłowy kontakt i skierowałam wzrok na grupkę przed nami. Powoli wyciągnęłam nitki w ich stronę, nie zważając na przerażoną Rose u mojego boku, czy to o czym oni mówili, z czego się tak śmiali. A przede wszystkim starałam się nie zwracać uwagi na to, że się do nas powoli zbliżają.
Chodźmy do domu. Zostawmy je.
Zabawne, że każda myśl, która pojawi się w umyśle człowieka, jest przez niego brana za swoją. Tak więc każdy z idących w naszą stronę mężczyzn zatrzymał się i po chwili cała grupka zaczęła podążać w innym kierunku.
Spojrzałam na Rose, która byle teraz chyba równie blada jak ja.
- Wszystko dobrze? – zapytałam cicho, bojąc się ją wystraszyć. Przytaknęła słabo, a w jej oczach nadal było widać przerażenie. Uspokoiłam ją trochę i odprowadziłam bezpiecznie do domu. Powiedziałam jeszcze tylko, że przyjdę ją jutro odwiedzić i oddaliłam się szybko zła na to, że nie ustaliliśmy wszystkiego z Carlisle’m wcześniej.
W domu, nadal zła na siebie usiadłam z impetem na fotel, który zadygotał w odpowiedzi na siłę z jakim to zrobiłam. W kolejnym bezsensownym odruchu zaczęłam sobie masować skronie i zamartwiać się. Carlisle był już w szpitalu i nie chciałam przeszkadzać mu w jego ulubionym zajęciu – niesieniu ludziom pomocy. Nie mogłam też porozmawiać o tym wszystkim z Esme, bez wyjawiania jej całej prawdy. Po godzinie z nudów zaczęłam przeglądać umysły ludzi.
Teraz bez problemu rozróżniałam nie tylko punkty symbolizujące moich wampirzych rodziców, ale także Rosalie. Kiedyś odkryłam, że te umysły, które widzę lepiej to bliskie mi osoby. Dzięki temu, że punkty są większe mogę odczytywać silne emocje nawet nie wchodząc do nich. Dlatego czułam spokój Esme, radość Carlisle’a i…
…przerażenie Rose. Szybko weszłam do jej myśli i poczułam ten ból i strach… Gdzieś obok niewyraźne głosy, a potem nie było już nic.
Z tamtej nocy, choć to niemożliwe u wampira, pamiętam niewiele. Może tylko moją złość i rozpacz, przerażenie. Pamiętałam uczucie pędu i to jak powietrze omiatało moją twarz gdy biegłam, do Rosalie. Chyba spieszyłam jej na ratunek. A potem była rozpacz i długie godziny niczego. Pustki. Nie wiedziałam co się działo ze mną przez ten straszny czas. Ale jednej myśli byłam pewna – tej którą posłałam do ojca.
Dopadli ją w jej własnym domu. Musiałam ją przemienić.
następny rozdział |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez dredzio dnia Pon 15:17, 14 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
xxkasia29xx
Wilkołak
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Sob 8:14, 23 Maj 2009 |
|
Nareszcie pojawił sie tak długo wyczekiwany rozdział :) I jest jak wszystkie poprzednie świetny :)
Podoba mi się to, ze Bella ma pełną kontrolę nad swoim darem i może zapewnić prywatność najbliższym, nie czytając im w myślach.
Miałaś naprawdę genialny pomysł z przemianą Rosalie. Niby wszystko sie toczy podobnie jak w "pierwszym życiu" Belli, a le zostały wprowadzone "korzystne poprawki".
Fajnie, że Bella zaprzyjaźniła sie z Rose, może przez to ta druga nie będzie w przyszłości taka zgorzkniała i samolubna
Nie mogę sie już doczekać przemiany Emmetta i przybycia Alice i Jaspera - to na pewno będzie świetne.
Oczywiście ciekawi mnie kwestia Edwarda - czy aby na pewno urodzi się na miejscu Belli ? - wydaje mi sie, że tak, ale wszystko i tak w Twoich rękach
Pozdrawiam i życzę dużo weny i czasu na pisanie kolejnego rozdziału.
Mam nadzieje, ze pojawi sie szybciej niż ten :)
Kasia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Sob 12:04, 23 Maj 2009 |
|
A więc... Podobał mi się ten rozdział.
Chociaż szkoda mi Rose i to bardzo... Nie spodziewałam się, że pójdą do jej własnego domu. Dlaczego nikogo tam nie było?
Dobrze, że Bella potrafiła opanować się na tyle, żeby przemienić Rose. Może teraz, gdy Edward się pojawi (bo jednak, mimo wszystko na niego czekam... Choć wcześniej oczywiście na całą resztę :D) będzie mogła nad sobą zapanować na tyle, żeby z nim być :D
Niecierpliwie czekam na kolejną część!
Weny!!
Pozdrawiam,
Swan |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kali.
Wilkołak
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Sob 17:02, 23 Maj 2009 |
|
Zajebiaszcze..xD Potem napisze cosik więcej..oky..?xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mells
Zły wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 21:16, 23 Maj 2009 |
|
Huh .. doczekałam się
Rozdział jak zwykle genialny, cudowny i takie tam. Nad tym nie będę się rozwodzić bo to już wiesz
Fajny pomysł z akcją z Rosalie. Zobaczyła jaki on jest naprawdę ale to i tak nic nie zmieniło bo dopadł ją w domu. Boże, co za bydlak! Mógłby dac biednej dziewczynie spokój ale nie! Grr Dobrze, że Bella zdążyła ją przemienić... Kurczę, mogłoby być źle...
Mam nadzieję na szybką kontynuację bo nie mogę się doczekać co będzie z Rosalie i jak to przyjmie.
p,
B. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dahrti
Zły wampir
Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Sob 21:34, 23 Maj 2009 |
|
Biedna Rose... to takie smutne, że nie dało się zmienić przynajmniej tej części jej przeznaczenia. Może będzie chociaż mniej cierpieć dzięki przyjaźni z Bellą.
Z bardziej ogólnej "beczki" - wyrazy uznania za ff. I pomysł, i wykonanie, bardzo mi przypadły do gustu. Czekam na ciąg dalszy:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Miss Juliet
Wilkołak
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 214 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 21:56, 23 Maj 2009 |
|
Po tak długiej przerwie znów powraca!
W tym ff genialne jest to, że masz ogromne pole do popisu. Czytelnik nie ma najmniejszego pojęcia, co będzie w kolejnym rozdziale.
Rozegranie sprawy z Rose było mistrzostwem. Mam nadzieję, że nie będzie mieć do Belli żalu.
Mam nadzieję, że będziesz dodawać rozdziały troszkę częściej, ze względu na wiernych czytelników, którzy rwią sobie włosy z głowy, bo nie mają pojęcia jak to się skończy
MJ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xcullenowax
Wilkołak
Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.
|
Wysłany:
Nie 10:54, 24 Maj 2009 |
|
Dredziu, zazdroszczę pomysłu na opowiadanie i całego wykoniania. (:
Kiedy Bella umarła poprzednio pomyślałam sobie 'o nie znowu!', a tutaj jest jeszcze lepiej niż w poprzednio i pewnie będzie jeszcze lepiej!
Super jest to, że Carlisle i Bella wpadli na pomysł jak przemienić Rose, nie krzywdząc jej i pozbawiając możliwości posiadania dziecka. Talent Belli jest bardzo interesujący, dzięki niemu może więcej.
Jeszcze raz muszę napisać, że Cię podziwiam. Szczególnie, że ten fragment z Rosalie jest wspaniały!
Cytat: |
Dopadli ją w jej własnym domu. Musiałam ją przemienić. |
Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej, więc prosiłabym, żeby następny rozdział pojawił się szybciutko.
vena życzę,
xx |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez xcullenowax dnia Nie 10:54, 24 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kali.
Wilkołak
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Nie 12:37, 24 Maj 2009 |
|
Dobra, szczerze to ,to "dzieło" cholepnie mi się podoba...ale co ja tu jeszcze pisać będę.?
Czekam na więcej.!! :D
to cudo a nie opowiadanie..;P
Niech vena będzie z tobą..
( i niech lepiej szybciutko cię natchnie bo nie mogę się doczekać..=D) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kali. dnia Pon 8:01, 25 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 15:46, 25 Maj 2009 |
|
Nowy rozdział i ... ja niezmiennie pozostaję przy swoim - wspaniale! Z rozdzału na rozdział coraz bardziej się wciągam i w niecierpliwości czekam na kolejne odcinki!
Dobrze że opisałaś wahania Belli odnośnie przemiany Rosali, przecież gdyby jej nie przemienieli rodzina nie byłaby w komplecie :)
Weny, czasu i kolejnego rozdziału :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
pokerface
Nowonarodzony
Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 7 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 17:18, 26 Maj 2009 |
|
Mam nadzieję, że następny rozdział ukaże się tak jak mi obiecywałaś, w okolicach weekendu, bo nie mogę się doczekać! Tak wciągnęłam się w Twoje opowiadania...normalnnie jakby pisała je sama Stephanie Mayer :D
A tak w ogóle, to co się stało z Twoim avatarem, zmieniłaś na jakąś wiewiórkę? ^^
Bardzo podoba mi się jak to wszystko opisujesz, zwłaszcza to ostatnie, z Rose. Teraz czekam na Emmetta <cwaniak> ;D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
angie1985
Wilkołak
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 21:05, 03 Cze 2009 |
|
Jejku jak cudownie znów poczytać twoje dzieło, jestem uradowana. Po lekturze rozdziału bardzo polubiłam Rose i żal mi jej z powodu nieuchronności jej losu. Tak musiało być. Bardzo interesuje mnie kiedy Edward się pojawi i czy będzie synem Swanów?? Uwielbiam tą historię bo jest totalnie wciągająca. Zobaczymy teraz w jakich okolicznościach dojdą pozostali członkowie rodziny,, sagowo czy może wymyślisz coś innego? Oby rozdział był szybciej niż poprzedni.... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 18:26, 10 Cze 2009 |
|
Ogłoszenie małe.
Rozdział dwunasty miał pojawić się już jutro. Miał... Niestety wystąpiły pewne problemy techniczne i nie będę miała dostępu do Internetu, aż do poniedziałku. Bardzo nad tym ubolewam, bo tym razem chciałam wstawić rozdział wcześniej, ale nie udało mi się. Tak więc, żeby nie było, że znów tak długo nie piszę – rozdział mam już prawie gotowy, ale... No cóż, siła wyższa. ^^”
Do poniedziałku. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
cardmire
Nowonarodzony
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 45 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice
|
Wysłany:
Czw 17:09, 11 Cze 2009 |
|
Uch! Jak mogłam to przeczytać dopiero teraz? Jak?!
Ten fick jest absolutnie nieprzewidywalny i za to go kocham. Nie mam pojęcia czy błędy są - zapewne beta wszystko wyłapała - bo akcja wciągnęła mnie na maksa. Mam nadzieję, że mimo wszystko Ed będzie z Bellą, a Rosalie zostanie wampirem bez pragnień o macierzyństwie. Swoją drogą jeśli wszystko potoczy się bez zbędnych wypadków - czytaj Bella nie "umrze" i nie, nie odrodzi się (wiem, wiem skomplikowane to)- i spotka Edwarda oczywiście, to powinna im o wszystkim opowiedzieć.
Wracając do ciebie, droga autorko, to wspomniałam już, że jesteś fantastyczna i fenomenalna w tym co robisz? Nie? No to, powiem teraz: jesteś fantastyczna i fenomenalna w tym co robisz. Nie obrażę się za to, że kolejny rozdział będzie w poniedziałek, a skąd. Ja po prostu nie wytrzymam psychicznie i zejdę z tego świata.
Mając nadzieję na rychłe zdrowie życzę Czasu, Zenona i Internetu
pzdr,
cardmire |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 19:37, 13 Cze 2009 |
|
Nawet w najśmielszych snach nie myślałam, że uda mi się dorwać do Internetu przed poniedziałkiem. A jednak. :D
Rozdział dwunasty
Beta: Sunrisempire
To było takie… dziwne.
Znać wszystkie sekrety mojej matki, każdą myśl siostry i wiedzieć dokładnie, jak wyglądało życie brata. Byłam obecna przy ich śmierci, i to ja ich przemieniałam. Wspierałam Esme, Rosalie i Emmetta w czasie przemiany. Pozwalałam by ich myśli krążyły swobodnie, jak najdalej od bólu. Aby moi najbliżsi, mogli zapomnieć o cierpieniu. Nigdy wcześniej nie robiłam czegoś takiego i kiedy za pierwszym razem okazało się, że jest to skuteczne, postanowiłam już zawsze pomagać im w ten sposób.
Wieki temu, kiedy Edward mnie przemienił, razem z Carlisle’m postanowili spróbować uśmierzyć ból przemiany, przez podanie mi morfiny. Nie przyniosło to jednak pożądanego efektu. Potem dowiedziałam się, że w przeszłości Carlisle eksperymentował już z zimnymi okładami i innymi lekami. Nie chciał pozwolić, żeby ktokolwiek cierpiał z jego winy. Przecież to on przemienił niemal wszystkich członków rodziny. Zdesperowany, szukał ratunku nawet w medycynie zachodu. Jednak nic nie pomagało i po mojej przemianie Carlisle nie szukał dalej. Bo stracił już wszelką nadzieję - był przekonany, że nie ma takiej rzeczy, która mogłaby pomóc. Był również pewien, że nasza rodzina już się nie powiększy. Jednak to działo się w innym życiu, a mianowicie pierwszym, o ile w ogóle takie istniało.
Nikomu nawet nie przyszło na myśl, żeby spróbować zająć czymś uwagę cierpiącej osoby. Postarać się odciągnąć myśli od palącego bólu. Żaden z wampirów nie podejrzewał, że remedium na ogień trawiący ciało, to prosta rozmowa, dzięki której można było o nim zapomnieć. Prosta i nieinwazyjna metoda okazała się najskuteczniejsza.
Po raz kolejny cieszyłam się z tego, że mam taki dar. Dzięki niemu nie musiałam patrzeć na cierpienie mojej rodziny. Ale moja moc miała też swoje wady. Sama możliwość czytania w czyichś myślach jest mankamentem tego daru. Nienawidziłam naruszania cudzej prywatności. W czasie przemiany moja matka i rodzeństwo desperacko chwytali się każdej chwili bez bólu. Opowiadali mi o tym, o czym przysięgli sobie nigdy nie myśleć; zapomnieć. Nieświadomie pokazywali mi więcej niż chcieli, ale nie mogli przestać. Za cenę ulgi w bólu bez wahania oddawali mi całych siebie. To było moje przekleństwo. Brzemię, z którym musiałam egzystować. Mój dar, to jednocześnie największe błogosławieństwo, jak i największe przekleństwo.
Z Emmettem było mi najłatwiej. Jego myśli były czyste, niewinne. Przed nikim nie miał tajemnic. Tak jak powiedział kiedyś Edward, nie było rzeczy, której nie powiedziałby na głos, lub nie sprawił, że stała się rzeczywistością. Mój wielki brat był jak przejrzyste jezioro, wolne od tajemnic.
Emmett…
Zimą, 1935 roku przenieśliśmy się do miasteczka Gatlinburg, w stanie Tennessee. Uprzedziliśmy z Carlisle’m, Esme i Rose, że nie zabawimy tu długo. Miało to być nasze ostatnie miasto po drodze na Alaskę. Chcieliśmy w końcu osiąść się gdzieś na dłużej i stąd nasza decyzja o zamieszkaniu właśnie tam. Planowaliśmy niedługo dołączyć do Tanyi i jej sióstr.
W Gatlinburg nawet nie próbowaliśmy zawierać znajomości z mieszkańcami, bo mieliśmy zostać tu zaledwie pół roku – aż do lata. Tak naprawdę przyjechaliśmy tu tylko dla Emmetta, ale po części też dla Rosalie. Carlisle i ja chcieliśmy dla niej przede wszystkim szczęścia. Bo tylko my wiedzieliśmy ile kiedyś wycierpiała i przez co przechodziła. Jak źle znosiła egzystencję wampira, bez Emmetta. Chcieliśmy jej to wynagrodzić, nawet jeśli tego nie pamiętała. I tak oto przeprowadziliśmy się tutaj, do miasteczka, choć początkowo mieliśmy zamieszkać w jego okolicy.
Zazwyczaj była tu pochmurna pogoda, a słońce pojawiało się rzadko, dlatego mogłam chodzić na częste spacery z moją siostrą. Wspólnie też polowałyśmy i spędzałyśmy każdą wolną chwilę – zupełnie jak za jej życia. To był dobry układ. Nasi przybrani rodzice mieli w końcu czas dla siebie, którym mogli się cieszyć bez wyrzutów sumienia, bo w końcu nie byłam sama. Miałam teraz bratnią duszę, zawsze blisko siebie. Cieszyłam się szczęściem moich bliskich i tym, że wszystko było inne niż kiedyś. Przede wszystkim Rosalie.
Wtedy, była zgorzkniała i zarozumiała. Myślała wyłącznie o swojej urodzie - jedynej swojej zalecie. Ale teraz była inna. Głównie dlatego, że miałyśmy czas poznać się lepiej, jeszcze za jej życia. Właśnie wtedy się zaprzyjaźniłyśmy. Miałam okazję poznać jej inne cechy i zalety. Wpłynąć na nią chociaż trochę. Rosalie, którą znałam wcześniej, w ogóle nie przypominała tej, którą znałam teraz. Cieszyła się o wiele bardziej z naszego towarzystwa i nie żałowała tego, że jest wampirem. Właściwie to teraz bardziej lubiła siebie jako wampira, i życie, czy naszą egzystencję. Rose podobało się to jak wiele czasu mamy dla siebie, i to jak oglądali się za nami mężczyźni. Uwielbiała stroić się godzinami.
Polowania także sprawiały nam przyjemność. Uwielbiałyśmy biegać. Czuć ten pęd, i wiatr we włosach. Byłyśmy wtedy wolne, szczęśliwe i z uśmiechem patrzyłyśmy w przyszłość. Rzadko kiedy rywalizowałyśmy. Moja siostra nie była tym typem wampira.
Rosalie często mówiła w żartach, że jesteśmy boginiami. Piękne, o nadprzyrodzonej sile, nieśmiertelne. Boginie, władczynie ludzi.
Nie lubiłam tego określenia, ale tolerowałam je, ponieważ to były tylko żarty. Rose nie myślała tak naprawdę.
Myślę, że przez częste i długie rozmowy wszyscy przejęli mój punkt widzenia. Nikt nie żałował tego, czym jest i jakie jest jego życie. Kochałam egzystencję wampira. Wszyscy ją kochaliśmy. W chwilach, w których nie zamartwiałam się przyszłością, cieszyłam się moim niby-życiem. Podchodziłam z entuzjazmem do wszystkiego i zawsze chętnie podejmowałam nowe wyzwania. Pewnego dnia, kiedy miałam wyjątkowo dobry humor, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy prawie przez całą dobę, Carlisle wspomniał, że mogłabym konkurować z Alice. To ona zawsze była najbardziej rozentuzjazmowanym wampirem w domu. To stwierdzenie oczywiście od razu zniszczyło mój dobry humor, który zniknął niby pękająca bańka mydlana. Bo to przywróciło wspomnienia o naszej dużej, szczęśliwej rodzinie. Chciałam by była taka już teraz.
To był wyjątkowo słoneczny i ciepły, letni dzień – idealny na polowanie.
Wszyscy widzieli, że byłam dziś jakaś nieswoja. Ale nie pytali. Już nie pierwszy raz tak było, dlatego wiedzieli jak się zachować. Jednak wciąż nie znali powodu mojego zamyślenia – poza Carlisle’m. Tylko my wiedzieliśmy, co się dziś wydarzy.
Jak zwykle wybiegliśmy poza granice miasteczka około stu mil. Rosalie i ja wyszłyśmy naprzód, niczym niecierpliwe dzieci. Tak naprawdę nigdzie nam się nie spieszyło. Przecież miałyśmy na wszystko całą wieczność, prawda? Po prostu znów chciałyśmy poczuć ten pęd, i naszą ukochaną wolność. Z początku nawet nie zauważyłyśmy, kiedy znalazłyśmy się w miejscu, w którym dotąd nie byłyśmy. Zaciekawione zwolniłyśmy i postanowiłyśmy rozejrzeć się w okolicy. Może będą tu jakieś niedźwiedzie? W tych lasach bardzo często można było spotkać jelenie, które były mało sycące. Nie chciałam znów zabijać kilku z nich. Poza tym, smakowały okropnie. Jeden niedźwiedź wystarczał mi zamiast kilku jeleni.
Czułam jak Carlisle i Esme podążają za nami.
Z początku nic nie usłyszałam, ale wiedziona złym przeczuciem sprawdziłam czy jakieś myśli znajdują się w okolicy. Zamknęłam oczy i skupiłam się na znajdujących się w pobliżu umysłach. Zobaczyłam trzy duże, jasne, pulsujące punkty… i jeden malutki, blaknący…
Mój krzyk zaalarmował bliskich i sprawił, że ptaki z pobliskich drzew zerwały się z krzykiem. Wszyscy w jednej chwili znaleźli się koło mnie.
- Tam ktoś jest – szepnęłam. – I umiera –nadal szepcząc spojrzałam w oczy Carlisle’a, który tylko skinął głową. Od razu zerwałam się do biegu, a za mną podążała reszta. Kiedy byliśmy coraz bliżej każde z nas to poczuło – zapach ludzkiej krwi. Przyspieszyłam, bojąc się, że będzie za późno. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że mogłabym nie zdążyć uratować Emmetta.
Na miejscu zobaczyłam zmasakrowane ciało brata. Ale nie zwątpiłam nawet przez chwilę, słyszałam ciche bicie jego serca.
Esme i Rosalie musiały zostać z tyłu. Nie polowały już od ponad dwóch tygodni i mogły ulec pokusie.
- Idźcie dokończyć polowanie – powiedział do nich spokojnie Carlisle. – My się nim zajmiemy.
Moja matka wraz z siostrą, na początku nie chciały nas słuchać. Pragnęły zostać z nami i zobaczyć co stanie się ze znalezionym chłopakiem. Szczególnie Rose miała co do tego mieszane odczucia. Chciała jednocześnie tu być, przy chłopaku, o którego się martwiła, jak również chciała być jak najdalej stąd, w obawie, że go zabije. Dla niej, krew Emmetta pachniała wyjątkowo pięknie. Jednak wkrótce pragnienie stało się dla nich nieznośne. Odeszły niechętnie, chcąc być tu z nami. Jednak wiedziały, że poinformuję je o bieżącej sytuacji.
Razem z Carlisle’m sprawnie rozprowadziliśmy jad po ciele Emmetta. Najpierw skupiając się na ranach, później na sercu. Staraliśmy się przelać w niego jak najwięcej jadu, aby przemiana trwała jak najkrócej. W końcu skończyliśmy, a Em nadal był nieprzytomny. Nie martwiłam się o niego, ponieważ słyszałam jego serce. Biło cicho i słabo, ale nadal biło. Emmett żył, czy raczej powoli umierał, w sposób przez nas kontrolowany.
Przenieśliśmy go w miejsce, z którego nie docierał zapach jego krwi. Nadal znajdowaliśmy się w lesie, z dala od miasteczka. Zawołałam Esme i Rosalie. Obie cieszyły się, że udało nam się go uratować. Teraz one miały z nim zostać, ponieważ ja i Carlisle wciąż nie polowaliśmy. Mimo, iż nie odczuwaliśmy pragnienia w normalny sposób, to wciąż musieliśmy polować – inaczej słabliśmy. Załatwiliśmy to szybko, zabijając przypadkowe zwierzęta. Nie minęło pół godziny, a już wracaliśmy do Gatlinburg z nowym członkiem rodziny.
Na polowanie wybraliśmy się późnym popołudniem, dlatego kiedy wróciliśmy, już dawno zapadł zmrok. Ułatwiło nam to powrót do domu i uniknięcie późniejszych pytań zadawanych przez sąsiadów. W domu wszyscy od razu próbowali się czymkolwiek zająć, byleby nie myśleniem o nieprzytomnym Emmecie. Carlisle od czasu do czasu sprawdzał jego stan, który się nie zmieniał. Za którymś razem chłopak ocknął się. Natychmiast nawiązałam połączenie z jego umysłem, aby mu wszystko wytłumaczyć. Gdy tylko usłyszałam jego myśli, mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Carlisle – zwróciłam się do ojca. – On myśli, że jesteś Bogiem. Modli się.
Mój ojciec westchnął, znał tę historię. W pierwszym życiu, Emmett kiedyś opowiedział mi, że podczas przemiany myślał, że trafił do piekła. Potem ocknął się i zobaczył Carlisle’a. Wtedy on wydał mu się Bogiem. Najwyraźniej historia lubi się powtarzać, pomyślałam z przekąsem. Na wzmiance o Bogu, Rosalie wstała i podeszła do Emmetta. Domyślałam się, że chciała zostać jego boginią. Uśmiechnęłam się do siebie i dołączyłam do nich, żeby wesprzeć Emmetta i wytłumaczyć mu wszystko.
Teraz już na pewno wiedziałam, że Rose pokochała go tak, jak powinna. Już prawie tworzyliśmy całą rodzinę.
Brakuje jeszcze tylko dwojga, a będziemy tworzyć pełną rodzinę – powiedziałam do Carlisle’a.
Trojga – poprawił mnie spokojnie, ale go zignorowałam. Nie chciałam sobie robić nadziei na to, że spotkam kiedyś Edwarda.
następny rozdział |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez dredzio dnia Pon 15:18, 14 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Sob 20:18, 13 Cze 2009 |
|
OMG!!!
Wcisnęło mnie w fotel, jak zwykle kiedy czytam twoje ff! Chyba powinnam do tego przywyknąć Rozdzialik jak zwykle pierwsza klasa, super styl. Zaskoczyłaś mnie trochę tą zażyłością Belli z Rose ale jak napisałaś zaprzyjaźniły się już przed przemianą więc ok. Powoli zbliżamy się do Edwarda!!! Wiem że po drodze jeszcze Alice i JAsper ale czekam na Edwarda :)
Weny, czasu i mniej problemów z internetem!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
yunaa
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: kraina marzeń
|
Wysłany:
Sob 20:29, 13 Cze 2009 |
|
Cudne;)) pomysł naprawdę bardzo interesujący.. i oryginalny;) bardzo fajnie się czyta i szybko.. masz dobry styl itd..
Rozdział cudowny tak jak poprzednie ale pewnie już to wiesz:P
Podoba mi się to, że Bells i Rosalie są przyjaciółkami.. Nie przepadałam za Rose w sadze SM ale teraz ją polubiłam..
Życzę weny i cierpliwości podczas pisania i mam nadzieję, że nie karzesz mi/nam długo czekać na kolejną część..
Pozdrawiam, :** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mrówka
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 20:42, 13 Cze 2009 |
|
Na takie cudeńka jak kolejny rozdział Twojego opowiadania to można nawet i pół roku czekać, noo może troche przesadziałam ;P Jestem Ci bardzo wdzięczna za polepszenie relacji Belli i Rosali, jakoś mam dosyć, ze Rose prawie wszedzie jest pokazana jako wredna piekność, a u Ciebie suprise :) Może sie to wydawać cukierkowe, ze wszystko dobrze sie układa, ale ja az sie boje jaką niespodzianke nam przyszykujesz. I tak sie zastanawiam czy usmiercisz jeszcze raz Belle, bo chodzi mi oczywiście o Renesme, chyba, ze nie planujesz jej w swoim ff, no i zastanawia mnie dlaczego Bella w ogóle nie wspomina swojej córeczki, mysli o każdym członku rodziny tylko nie o Renesme, w ogóle nie tęskini, już pogodzila sie z jej stratą... No i oczywiście jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa co z Edwardem, jak go wprowadzisz w to opowiadanie?
Oj dużo pytań kotłuje mi sie w głowie, ale nic, teraz trzeba cierpliwie czekac na kolejny rozdzialik, mam nadzieje, ze cos sie wyjaśni.
Pozdrawiam
mróweczka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 20:57, 13 Cze 2009 |
|
Renesmee – temat dla mnie dosyć trudny. Oczko w głowie Belli. Masz rację, ona nie mogła zapomnieć o swoim dziecku. O ile dobrze pamiętam (ha, ha. Nawet już nie wiem, co ja tam powypisywałam… ^^”) w pierwszych rozdziałach Bella jeszcze coś o niej wspominała. Potem, pogodziła się już ze swoim losem, i z tym, że nie udaje jej się przeżyć więcej, niż siedemnaście lat. Potem urodziła się zamiast Edwarda, i wtedy już wiedziała, że jedyną drogą była przemiana w wampira i życie z Cullenami. Wiedziała, że decydując się na zostanie wampirem, nie będzie miała szansy na dziecko. Pogodziła się z tym, że Renesmee nie będzie w jej życiu i stara się o niej nie myśleć.
Co do Edwarda - nie zdradzam szczegółów WPN. Nie wiadomo nawet, czy on w ogóle się pojawi... ^^" |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez dredzio dnia Sob 21:02, 13 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|