|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany:
Pon 19:15, 24 Sie 2009 |
|
Śledzę twoje opowiadanie już od dłuższego czasu, ale piszę pierwszy raz.
Bardzo, ale to bardzo podopa mi sie twój pomysł. Jest orginalny, a powiem szczerze, że dośc mam już opowiadań z Bellą lub Edwardem w zwiąskach z nowymi, wymyślonymi postaciami.
Świetnie opisujesz uczucia Belli związane z niepewnością, co do spotkania Edwarda. Martwi mnie tylko jedno, dlaczego nie wspominasz o Renesmee?
Dużo dużo weny. |
|
|
|
|
|
|
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 15:26, 07 Wrz 2009 |
|
Na początku bardzo Was przepraszam, za to, że musieliście czekać na nowy rozdział ponad miesiąc. Był już gotowy trzynastego sierpnia, ale potem pojawiły się problemy z komputerami i wyjazdami. Ten rozdział trzynasty chyba rzeczywiście był pechowy. ^^"
A teraz zapraszam do czytania. :D
Rozdział czternasty
Beta: Sunrisempire
Leżałam pośród śniegu, trzymając ręce pod głową. Wpatrywałam się w niebo i podziwiałam płynące po nim chmury. Zastanawiałam się. Rozmyślałam, czy po prostu tylko tam leżałam. Czułam wielką pustkę w sobie, w miejscu, w którym powinno być serce. Westchnęłam. Doskonale wiedziałam gdzie było. Moje serce było z Nimi. Tak, jak moja dusza. Po raz pierwszy od czasów mojego drugiego życia pozwoliłam sobie poczuć jak mocno mi Ich brakuje. Jak tęsknię.
Tak bardzo chciałam, żeby po moim policzku spłynęła samotna łza. Zabrała ze sobą wszystkie troski i żale, a potem odpłynęła. Spadła na śnieg i zaginęła pośród miękkiego puchu. Przepadła na zawsze, zabierając ode mnie to, co złe. Chciałam żeby mi ulżyło i abym mogła zapomnieć. Organizmy wampirów nie były w stanie produkować łez. Jedyne co nawilżało i chroniło ich oczy, to jad. Ale nikt nie umiał sprawić, żeby jad spływał po policzkach, w kształcie kropli. To dlatego wampiry nie płakały. Wszystko musiały dusić w sobie, bez szansy na oczyszczenie jakie dawał płacz. Czasem były przez to zgorzkniałe i pełne nienawiści do ludzi. Zazdrościły swoim ofiarom – nie tego kim były, a tego co najbardziej ludzkie. Umiejętności płakania.
Płacz oczyszczał.
Miguel de Cervantes powiedział: „Ten cię kocha, przez kogo płaczesz”. Ja nie płakałam. Czy to oznaczało, że nikt mnie nie kochał, tak jak tego pragnęłam? Bycie wampirem tu i teraz wykluczało możliwość płakania. Gdybym urodziła się w swoim czasie, Edward żyłby wtedy, a ja mogłabym wylewać łzy, tęskniąc za nim, wiedząc, że gdzieś tam jest. W takim razie, czy to oznaczało, że...
Edwarda nie ma...?
Z mojej piersi wyrwał się suchy, wampirzy szloch.
- Bella? – usłyszałam. Po głosie poznałam, że to Tanya.
Zbliżała się do mnie ostrożnie. Chyba już daleka widać było, że nie jestem w najlepszym nastroju i wampirzyca nie chciała mi zanadto przeszkadzać. Zanadto. Omal się nie uśmiechnęłam na wspomnienie naszego pierwszego spotkania.
Każdy z nas znał przeszłość wszystkich członków rodziny. Dlatego też, nie tylko ja wiedziałam jak Carlisle poznał klan Denali i dlaczego kierujemy się akurat na Alaskę.
Ojciec poznał Irinę, Kate i Tanyę, kiedy mnie jeszcze z nim nie było, i sam podróżował po świecie, w pierwszych dekadach swojej wampirzej egzystencji.
Historia Carlisle’a jest najciekawszą pośród innych opowieści o ludzkim życiu członków naszej rodziny, ponieważ w przeszłości dużo podróżował. Na świecie poszukiwał nie tylko wiedzy, ale też swojego miejsca na ziemskim padole. Gdziekolwiek był, rzadko spotykał wampiry. Czasem udało mu się spotkać kilka z nich, ale nie zostawał z nimi długo, o ile w ogóle nie ograniczał się do samej rozmowy. Nie mógł długo wytrzymać z istotami, które zabijały ludzi dla własnej przyjemności. To było po prostu wbrew jego zasadom i sumieniu. Czuł, że nie pasuje do wampirów i przez długi czas unikał swoich pobratymców. Nie mógł znaleźć sobie miejsca, w którym czułby się dobrze. Miał wrażenie, że nie pasuje do tego świata. Był przez to bardzo przybity.
Jego podróż po świecie rozpoczęła się po tym, jak przepłynął kanał La Manche i dotarł do Francji. Jeszcze długo podróżował po Europie, zanim dotarł do Włoch. Przez długie noce kręcił się po mieście bez celu, aż spotkał jednego ze strażników Volturi. Vincenzo, bo tak nazywał się owy wampir, niezwłocznie zaprowadził tego nietypowego przedstawiciela rasy przed oblicze swoich przywódców. Carlisle od razu spodobał się Volturi, ale nie był pierwszym złotookim wampirem jakiego widzieli. Słyszeli już przedtem o dziwnych wampirach z Alaski, które wyrzekły się picia ludzkiej krwi, a ich oczy przybrały nietypową, złotą barwę. Volturi nie mogli ukryć zdziwienia na widok takiego wampira. Nie byli w stanie sobie wyobrazić jak można obyć się bez ludzkiej krwi. Dlatego też, Carlisle został u nich kilka dekad. Oczywiście nie pochwalał ich trybu życia, i próbował nakłonić ich do zmiany diety, ale Volturi imponowali mu swoim obyciem i wyrafinowaniem. Znacznie różnili się od innych wampirów, a w dodatku miał dostęp do bogatego księgozbioru rodu Volturi, oraz wszelkich wygód. Obcując z nimi mógł też dowiedzieć się naprawdę wiele o wampirach z całego świata. Dzięki temu zdobył wiedzę, która mogła być porównywalna z moją. W końcu jednak odszedł, wiedziony ciekawością. Chciał się dowiedzieć, dlaczego inni też nie chcą zabijać ludzi. Miał nadzieję, że w końcu znajdzie swoje miejsce w świecie.
Tak właśnie Carlisle dotarł na Alaskę. Ku swojej uldze odnalazł tam klan Denali. Tworzyły go – i tworzą po dziś dzień - Irina, Kate i Tanya. To właśnie tu ojciec odkrył, że wcale nie szukał wampirów wegetarian, którzy byli tacy jak on. Widząc trzy kochające się siostry, w końcu zrozumiał, że nie szukał kogoś, z kim mógłby się zaprzyjaźnić. A poszukiwał kogoś, kogo będzie mógł pokochać. To właśnie wpłynęło na decyzję Caliesle’a. Od tamtej pory nieustannie poszukiwał osoby, którą mógłby pokochać.
I tu historia ojca łączy się z moją. Widział mnie, umierającą. Był świadkiem odejścia moich kochających rodziców i wiedział, że zostałam sama. Świadomość, że straciłam rodziców, a także miłość, którą mnie otaczali, przeważyła na jego decyzji. Postanowił mnie przemienić.
Carlisle nigdy nie planował dużej rodziny, ale po spotkaniu mnie, wiele się zmieniło w jego egzystencji. Powiększał swoją rodzinę świadomie i z radością na myśl o nadchodzących latach.
Nadszedł długi, choć nie dla nas, czas, przez który mieliśmy czekać na Alice i Jaspera. Kilka lat, które postanowiliśmy spędzić na Alasce. Długą drogę przebyliśmy w kilka tygodni. Dzięki naszej wytrzymałości prawie w ogóle nie musieliśmy się zatrzymywać. Jednak po polowaniach czuliśmy się ociężali i dlatego zatrzymywaliśmy się na kilka chwil. Po drodze też nie obyło się bez niespodzianek, których głównymi sprawcami byli Emmett i Rosalie.
W końcu po długiej podróży dotarliśmy na miejsce. W oddali było już widać niewielki domek. Ucieszyłam się na myśl, że nasza podróż dobiega końca. Chociaż wcale mnie nie męczyła, i nie była taka monotonna jak mogłaby się zdawać, to po prostu cieszyłam się z tego, że w końcu osiągnęliśmy cel.
- Bello, zechcesz zawiadomić Kate? – zwrócił się do mnie Carlisle.
Z trójki sióstr najbardziej zaprzyjaźnił się z Kate. Pomimo że to Irina była najstarsza, i to jej towarzystwo mogło wydać się dla ojca najodpowiedniejsze, to najlepiej rozmawiało mu się ze średnią z sióstr. To właśnie dlatego, o naszym przybyciu postanowił zawiadomić ją.
Połączyłam umysł Carlisle’a i Kate, a potem spojrzałam na ojca i kiwnęłam głową. Na ten znak zaczął mówić.
Witaj Kate. Mam nadzieję, że nie przybywam nie w porę. Chciałbym tylko powiedzieć, że jestem niedaleko i mam małą niespodziankę. Do zobaczenia.
Zerwałam kontakt i uśmiechnęłam się do siebie w myślach. Będąc swoistą anteną, słyszałam i czułam wszystko co powiedział Carlisle. Czułam jak zwykle emanujący od niego spokój i uprzejmość. Jego głos zdawał się hipnotyzować i uspokajać nie gorzej niż Jasper. A kiedy mówił do kogoś, z moją pomocą, wprost do umysłu, siła jego wpływania na uczucia dorównywała zdolnościom Jazza.
Po kilku minutach staliśmy już przed domkiem, na wprost trzech wampirzyc. Na nasz widok gospodynie przybrały pozycje obronne. Nic dziwnego, skoro było nas tak dużo. Na przedzie stał Carlisle i Esme. Za nimi ja, a potem Emmett i Rosalie. Na wszelki wypadek wniknęłam w ich myśli. Chciałam mieć pewność, że nie mają wobec nas wrogich zamiarów.
I po co przyprowadził tu tę zgraję? Pewnie będą z nimi same kłopoty. – Charakter Iriny zawsze mnie trochę irytował.
Kate za to nie myślała o niczym szczególnym. Po prostu wodziła po nas wzrokiem, zastanawiając się, jacy jesteśmy.
To myśli Tanyi zaniepokoiły mnie najbardziej. Były... puste. Nie spotkałam się jeszcze nigdy z czymś takim. Przez myśl przemknęło mi, że Tanya też ma coś w rodzaju tarczy, ale od razu uznałam to za głupotę. Przecież Edward słyszał myśli wszystkich Denali. Czekając na jakąś myśl wampirzycy, przyjrzałam się jej ukradkiem. Zerkała na mnie. Ale uznałam to za normalne, jako że przed chwilą tu przybyliśmy i pewnie była nas ciekawa.
Piękna.
Pojedyncza myśl od razu zwróciła moją uwagę. Jednak tego co nastąpiło potem, nie zniosłam i zerwałam kontakt. Reakcja Tanyi na wygląd Rosalie był standardowy. Każdy człowiek, czy wampir w pierwszej chwili zaniemówił na jej widok, a potem sypały się fale komplementów. Najmłodsza z Denali zareagowała podobnie. Po tym jak odzyskała swój mentalny głos, poczułam nieprzerwany potok podziwu, uwielbienia i emocji, od których natłoku mogło mi się zrobić niedobrze. Zdusiłam westchnięcie. Kolejna osoba zakochująca się w Rose od pierwszego wejrzenia.
Rose, sądzę, że masz kolejną adoratorkę.
Poczułam rozbawienie siostry, które i mi się udzieliło.
Która to?
Tanya, ta najmłodsza.
O.
To wszystko działo się w czasie, kiedy Carlisle witał się z przyjaciółkami.
- ...Bella – dotarł do mnie jego głos. – A tam Rosalie i Emmett. To naprawdę grzeczne dzieciaki...
Widocznie Carlisle znał Irinę na tyle dobrze, że wiedział o jej obawach.
To, że rozmawialiśmy cały czas przed domem mogłoby się wydać nieuprzejmością ze strony gospodyń, ale takie reguły panowały wśród wampirów. Przecież Denali nie mogły zaprosić nas na kawę, a wchodzenie do środka było bez sensu. Równie wygodnie było nam tutaj. Irina i Kate rozmawiały ze swoim starym przyjacielem, a Tanya stała krok za nimi. Zauważyłam, że mi się przygląda. Odwróciłam się do siostry, żeby przekonać się, czy też zwróciła na to uwagę. Rose uniosła tylko brwi. Czasem gesty i miny znaczyły więcej niż słowa i myśli. Tym razem siostra chciała mi zapewne powiedzieć coś w rodzaju: „Widocznie nie mnie ktoś tu adoruje”. Uśmiechnęłam się do niej wywracając oczami i odwróciłam z powrotem do rozmawiających. Tanya wpatrywała się w Emmetta. Po chwili zerknęła na mnie i niepewnie postąpiła o krok w naszą stronę. Nie doczekawszy się żadnej reakcji z naszej strony, podeszła powoli.
- Witajcie, jestem Tanya. Miło mi was poznać.
- Cała przyjemność po naszej stronie – odpowiedział Emmett. Razem z Rose stali teraz obok mnie.
- Może zechcielibyście udać się na przechadzkę po okolicy?
- Z przyjemnością – odparła Rosalie z uśmiechem.
Tanya po raz kolejny uśmiechnęła się nieśmiało i chwyciła mnie za rękę, ciągnąc w stronę lasu. Jej zachowanie trochę mnie zdziwiło, ale widocznie taka już była – otwarta na innych. Słyszałam, że Em i Rose podążają za nami, więc po porostu cieszyłam się biegiem.
Wiele wydarzyło się podczas tej wycieczki i wiele się zmieniło. Razem z rodzeństwem poznałam okolicę. Dowiedzieliśmy się o tutejszej zwierzynie i nasza przewodniczka wytłumaczyła nam jakie panują tu zasady. A kiedy zostałyśmy na moment same, z błyszczącymi się z podniecenia oczami, wyznała mi coś. Okazało się, że to nie Rose ma adoratorkę, lecz ja. Tanya od pierwszego wejrzenia zakochała się we mnie. Zupełnie tak jak w Edwardzie. Czasem los w brutalny sposób przypominał mi o tym, że jestem na miejscu ukochanego.
Aksamitne dłonie na moich włosach wyrwały mnie z zamyślenia. Otworzyłam oczy. Ręce miałam nadal podłożone pod głowę, a Tanya kucała za mną, głaszcząc mnie. Odchyliłam głowę lekko do tyłu i uśmiechnęłam się do niej.
- Dziękuję Tanyo. Już mi lepiej.
Usiadłam na śniegu i spojrzałam na wampirzycę.
- Carlisle chciał z tobą rozmawiać.
Kiwnęłam głową i wstałam. Odwróciłam się do Tanyi i wyciągnęłam do niej rękę.
- Chodźmy.
następny rozdział |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez dredzio dnia Sob 21:19, 26 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Shili
Człowiek
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 16:09, 07 Wrz 2009 |
|
O kurcze...nie spodziewałam się, że Tanya zakocha się w Belli :)... Rozdział bardzo mi się spodobał, choć był trochę krótki. Świetnie piszesz i tekst strasznie mnie zaciekawił, masz lekki styl i dobrze się czyta. Strasznie mi się podoba twój pomysł, mam nadzieję, że Bella więcej nie umrze i spotka Edwarda :). Cieszy mnie też to jakie są jej kontakty z Rosie, dobrze, że są przyjaciółkami. Teraz pozostaje mi jeszcze czekać na Jazza i Alice, a potem na Edwarda ...Hmm....Nasunęła mi się do głowy pokręcona myśl...Skoro Tanya zakochała się w Belli, to może Jacob będzie się przyjaźnił z Edem i też będzie coś do niego czuł xD. :D
Pozdrawiam - Shili |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pon 16:34, 07 Wrz 2009 |
|
No nareszcie!!! Tyle czekałam na ten rozdzialik i w końcu się doczekałam! Przyznam, że ostatnio o tym opowiadaniu myślałam i czekałam, aż dodasz następny rozdzialik :D I jestem zachwycona, bo chciałam wampirzego życia i jest, a d tego jeszcze te zauroczenie Tanyi xD Tego się nie spodziewałam, choć można było na to wpaść!! No bo w końcu Tanya zakochała się w Edwardzie od razu, to i w Belli mogła xD
I nie mogę się doczekać Alice i Jaspera, i jak będą chodzić do szkoły na lekcje i oczywiście nie mogę się doczekać Edwarda!! Ciekawe czy ten też będzie adorowany przez adoratorów Belli?? Taki Mike wpatrzony w Edwarda mógłby być ciekawy xD Albo Bella adorowana przez wszystkie dziewczyny z Forks xD Nie chyba takiego czegoś nie zrobisz
No czekam co będzie dalej i mam ogromną nadzieję, że następny rozdział będzie szybciej dodany niż ten :D
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 19:33, 07 Wrz 2009 |
|
Wcześniej pojawiały się głosy, że za bardzo pędzę z akcją, a teraz wszyscy czekają na Alice i Jaspera. Ale rozumiem Was :D ja też nie mogę się doczekać tej dwójki i tego, kiedy Cullenowie przeniosą się do Forks (ja w ogóle nie mogę się doczekać tego, to będzie za dwadzieścia rozdziałów xD). A tak, będą siedzieć na Alasce przez jeszcze przynajmniej jeden rozdział. ^^
Co do Belli i Tanyi to pomyślałam, że skoro Bella jest na miejscu Edwarda, to niech tam będzie i niech poczuje jak to Edek miał. xd” Ale nie myślałam nigdy by była na jego miejscu aż tak; nieznana, zabiłaś mnie swoim pomysłem. Stado dziewczyn śliniących się Belli, która nie może się opędzić od wielbicielek i wyznań miłosnych. *-* Jednak byłoby to trochę naciągane... Bo gdzie mieliby się podziać wszyscy faceci? xd Nie wyobrażam sobie całej szkoły homo. No bo jak to tak...? Tyler pewnie byłby Ericem... A Mike z... Przystojniakiem jakimś, nieopisanym w sadze. xD Albo taka Jessica z Lauren... Wizja piękna i zabawna, ale trochę nie pasuje mi do WPN. ^^”
A. I następny rozdział pojawi się najpóźniej w weekend. :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
iglak17
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 37 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Podkarpacie
|
Wysłany:
Pon 20:28, 07 Wrz 2009 |
|
Och, świetnie! Pod koniec rozdziału naprawdę uśmiechałam się od ucha do ucha. Tanya zakochała się w Belli. Ona. W Belli. Czyż to nie cudownie? :D
Ale tak poważnie, to myślę, że to bardzo dobry pomysł. Chociaż tyle wystarczy, kiedy dojdzie do Forks, fanklub Belli człowieka może przejść na Bellę wampira i z Edwardem podobnie. Bo gdyby stało się to, co sugerowała nieznana, chyba przez pół roku tarzałabym się po podłodze ze śmiechu. A przecież muszę jeść, spać i chodzić do szkoły...
Uwielbiam Twoją Bellę. Z rozdziału na rozdział lubię ją coraz bardziej. Tak trzymaj!
Co jeszcze? Bardzo mnie cieszy zapowiedź kolejnego rozdziału w najbliższym czasie. Oczywiście postaram się skomentować. I napisać coś więcej ponad to, że mi się podoba. Ale na dziś tyle.
Dużo wena i czasu życzę
Pozdrawiam,
i.17 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pon 20:38, 07 Wrz 2009 |
|
Och, przepraszam, to ja pisałam, że chcę aby akcja zwolniła :D Ale to moja niecierpliwość kazała napisać, że nie mogę doczekać się już Alice. Po pierwsze: Alice to moja faworytka! A po drugie: gdyby rozdziały były częściej dodawane, pewnie i bym była bardziej zachwycona. To główny powód dla którego jestem zniecierpliwiona xD Jakby akcja zwolniła, a rozdziały ukazywały się częściej niż teraz. To by było świetnie! xD
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 20:56, 07 Wrz 2009 |
|
nieznana, nie przepraszaj, bo to nie tylko Ty o tym pisałaś, no i ostateczna decyzja należała w końcu do mnie. :P A ględzę tak sobie bo, jak już wspominałam, sama nie mogę się doczekać dalszej akcji i przybycia mojego ulubieńca – Jaspera. Jakby to było możliwe, to usiadłabym do komputera i napisała już wszystko od razu. Ja nie wiem, może to dziwne, ale ja chyba nie mogę się doczekać bardziej od Was. xD
Wiecie co? Zaczynam pisać kolejny rozdział. xd
Bo ja się już go nie mogę doczekać. xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Pon 21:01, 07 Wrz 2009 |
|
"Tanya od pierwszego wejrzenia zakochała się we mnie."
Tanya lesbijka? Zaczyna się robić coraz ciekawiej xD Omg xD
No więc.. szczerze? Rozdział mi się podobał, ale, biorąc pod uwagę, że liczyłam na pokazanie się Jazza i Alice, jestem rozczarowana...
Eh.. Za wiele powiedzieć nie mogę, bo też wiele się nie wydarzyło :)
Weny życzę!
Pozdrawiam,
Swan |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pon 21:02, 07 Wrz 2009 |
|
Cytat: |
nieznana, nie przepraszaj, bo to nie tylko Ty o tym pisałaś, no i ostateczna
decyzja należała w końcu do mnie. |
Możliwe, że nie byłam jedyną osobą, jakoś komentarzy wszystkich nie czytam, ale pamiętam, że miałam taką zachciankę, aby zwolnić :D
Cytat: |
ja chyba nie mogę się doczekać bardziej od Was. xD |
To co ty tu jeszcze robisz? Włączaj Wolrda, czy co tam masz i pisz!! A będzie Ci to błogosławione!
Cytat: |
Wiecie co? Zaczynam pisać kolejny rozdział. xd
Bo ja się już go nie mogę doczekać. xD |
I z tym się zgadzam! Pisz! Dziewczyno pisz! Proszę! xD Niech Ci to Bóg w dzieciach wynagrodzi! xD
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
VampiresStory
Zły wampir
Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 325 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Wto 14:47, 08 Wrz 2009 |
|
To będzie dziewczyna dzieciata, nie ma co :D
WPN- no nie, to mi się kojarzy z Wielkopolskim Parkiem Narodowym, a tak nie ma być! Istnieje to opowiadanie jako jedyny skrót!
Bella i jej kilka żyć- pomysł świetny. Kiedyś miałam pytanie- czy ona zawsze rodzi się w tym samym czasie i przeżywa kolejno wszystkie wydarzenia ze swojego życia, nie mając na nie wpływu?
No, w każdym razie, życzę dużo wena (i czego ci tam jeszcze trzeba, żeby Zenona przywołać :D).
Ave. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nelennie.
Zły wampir
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław
|
Wysłany:
Wto 19:47, 08 Wrz 2009 |
|
Biedna Tanya, ona to ma zawsze pechaa. Najpierw Edward, potem Bella.
Podobnie jak Carlisle uważam, że ze wszystkich sióstr Deniali nbajnajbardziej lubię Kate. Na Irinę mam focha. I Twilight była, jaka była. I tu. Już "będą problemy".
Czy w WPN będą Carmen i Eleazar? I najważniejsze, czekam na Alice i Jazza.
I kiedy pojawi się Edek? Wiem, wiem, jestem cholernie upierdliwa. Ale wybacz mi, bo taka natura ma. Jestem jak Alice, taka mała (no może nie taka) i tak wnerwia.
Czekam na kolejny rozdział.
AVE VENA
N. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szarlotka
Nowonarodzony
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 15:31, 12 Wrz 2009 |
|
Biedna Bella, czekała na Edwarda a tu ma adoratorke...
Och czekam juz na Alice i Jasper a szczególnie na Edwarda, ale cóż uczysz mnie cierpliwoscie.
Oczywiscie rozdział bardzo mi sie podobał jak zresztą dotychczasowa całość.
Pozdrawiam i życze weny
Sz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dotviline
Wilkołak
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 13:03, 14 Wrz 2009 |
|
Rozdział jest wprost zabójczy. Tanya... Aż słów mi brak. Nie chcę nawet myśleć, co będzie dalej... - taa..., a ciekawość zżera mnie od środka. Jestem niesamowicie zaskoczona, ale podoba mi się pomysł, by Bella poczuła to, co Edward. Ogólnie jestem zachwycona pobytem na Alasce. Ujęłaś to w uroczy sposób. Nie łatwo "przejść obojętnie" obok Twojego opowiadania.
Życzę weny do dalszej pracy.
Pozdrawiam! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
angie1985
Wilkołak
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 19:50, 14 Wrz 2009 |
|
Byłam i jestem wielką fanką twojego pomysłu, ale już trochę mnie męczy to czekanie! Dawkujesz emocje w ilościach miligramowych i ogólnie od kilku rozdziałów nie wiele się dzieje. Rozumiem głosy apelujące o zwolnienie tempa, ale bez skrajości. Akcja musi się trochę ruszyć i dojść do meritum!
Z wyrazami dużego szacunku za twoje opowiadanie Ang:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
igas
Człowiek
Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 99 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Chojnic
|
Wysłany:
Śro 9:27, 16 Wrz 2009 |
|
Twojego ff czytałam już wcześniej, ale nie miałam okazji się wypowiedzieć... albo po prostu byłam zbyt leniwa ;P
Tanya... zakochała się w Belli? No, tym mnie zabiłaś.
Nie mogę się doczekać Alice i Jaspera. Tak jakoś dziwnie bez nich.
No i jestem ciekawa jak to będzie z Edwardem. Też będzie działał tak na Bellę jak ona działała na niego?
Weny życzę i czasu
Pozdrawiam
igas |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dahrti
Zły wampir
Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Nie 20:02, 20 Wrz 2009 |
|
Zła, niedobra Dahrti nie komentuje... a przecież takie opowiadanie jak to, aż się o to prosi! Brawa zarówno za pomysł, jak i wykonanie. Podobnie jak chyba wszyscy nie mogę się doczekać pojawienia Edwarda - czy jego krew będzie śpiewać do Belli? Czy teraz ona będzie miała problem jeśli chodzi o sek? To by było zabawne... hihihi
Brawa, brawa i jeszcze raz brawa.
Czekam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pią 19:59, 25 Wrz 2009 |
|
Rozdział świetny, powaliłaś mnie takim zwrotem akcji - zakochanie Tanyi w Belli !!! Rewelka:) Już sobie wyobrażam jak Edward z nią konkuruje :) Czekam na więcej takich zwrotów akcji i częściej dodawania rozdziałów!
A rozdział bardzo dobrze napisany, świetnie się czytało, akcja jak zwykle zaskakiwała, mimo że przecież wiemy czego powinnyśmy się spodziewać.
Życzę szybkiego dodania kolejnego rozdziału, który równie bedzie zaskakujący co ostatni!
pozdrawiam
ajaczek |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nina=)
Wilkołak
Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 204 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 12:49, 26 Wrz 2009 |
|
Nie no to jest genialne!
Oryginalna fabuła ciekawe zworty akcji..(wiem wygląda jak recenzja filmu..xD)
Naprawdę bardzo mi się podoba i czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały.. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 21:17, 26 Wrz 2009 |
|
To wszystko przez Zenona! (Piękny wstęp, nieprawdaż? :P). Na początku siedział ze mną i pomagał w pisaniu tego rozdziału. Siedział, podpowiadał, popijał swoją ulubioną herbatę i ani się obejrzałam, a pół rozdziału było już napisane. Dlatego na forum napisałam, że rozdział piętnasty miał być przed weekendem. No i w tym momencie Zenon zwiał (a tak właściwie to znikną z cichym pyknięciem. Chwilę później znikła i jego herbata) i nie pojawił się więcej aż do... środy. Wtedy to siedziałam sobie przed komputerem i kontemplowałam mój stan bezwenia. I nagle usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Zdziwiłam się, bo nikt z domowników nie zwykł trzaskać drzwiami... A potem usłyszałam dudnienie na schodach. Komuś najwyraźniej bardzo się spieszyło (naliczyłam siedem głuchych uderzeń, więc ten ktoś wskakiwał po dwa schodki...). Kilka sekund później Zenon stał już w progu pokoju, zgięty w pół, ledwo łapiąc oddech. Sądząc po jego stanie, pewnie wbiegł biedak na to moje czwarte piętro... Jego spodziewałam się w tym momencie najmniej.
Pomiędzy jednym ciężkim oddechem, a drugim, zdołał wysapać:
- Zmhie... e... nia... aa... my... ko... o... oo... – to przerwał na chwilę. - Pomysł – rzucił na wydechu.
Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się go zrozumieć. W czasie, gdy próbował odzyskać oddech, powiedziałam mu co sądzę o takich nagłych zniknięciach, nagłych powrotach i straszeniu mnie. I o takiej zmianie koncepcji w połowie rozdziału. Przecież mógł pojawić się z cichym trzaskiem tak jak zwykle! Ale gdy opowiedział mi o zmianie jaką zaplanował, wszystkie winy zostały mu wybaczone (no dobra, przekupił mnie jeszcze tą swoją herbatą... ^^). I tak oto jestem tu dziś.
Zatem koniec z tym idiotycznym wstępem, czas na rozdział! :D
Rozdział piętnasty
Beta: Sunrisempire
Przed domem zastałam ojca. Wyglądał na zmartwionego. I był trochę zamyślony. Domyślałam się, że jeśli chciał ze mną porozmawiać w cztery oczy, to mogło chodzić o sprawy dotyczące przyszłości. O wszystkim innym rozmawialiśmy korzystając z mojej mocy – bądź tradycyjnie. Od czasu do czasu mówiliśmy coś do siebie, zamiast posyłać myśli.
Pożegnałam Tanyę i podążyłam za Carlisle’m. Zmierzał w kierunku lasu, w ludzkim tempie.
Czy coś się stało?
Można by powiedzieć, że to nic poważnego, ale rodzina jest jedną z najważniejszych rzeczy – rozpoczął. – Martwię się o Emmetta. Minęło już tak wiele czasu, a on nadal nie jest w stanie kontrolować swojej siły.
Carlisle zdziwił mnie trochę, ponieważ byłam pewna, że będziemy rozmawiać o czymś zupełnie innym. Ale martwiłam się bratem nie mniej niż on.
Chciałabym mu pomóc, ale Em nie dopuszcza mnie do swojej głowy.
Jest inny sposób. – Carlisle wyczuł moje zainteresowanie i radość na tą myśl, dlatego szybko kontynuował. – Przypomnij sobie dwa największe pragnienia po pierwszej przemianie.
Krew, i... – tu zawahałam się na moment, ale w umyśle ojca szybko znalazłam odpowiedź – Edward...
Tak. Emmett teraz świata nie widzi poza Rosalie. Możemy to wykorzystać.
Przecież już tego próbowaliśmy. Emmett nie radził sobie, nawet jak prosiła go o to Rose.
Zgadza się. Ale tym razem odbędzie się to w inny sposób. Chciałbym cię prosić, żebyś udała się z bratem na mały trening z dala od domu. Tylko ty i on.
Różne emocje targały Carlisle’m w tamtej chwili, ale czułam, że to właściwe.
Jeśli o taką motywację chodzi, myślę, że może się udać. – Carlisle z pewnością mógł wyczuć moje wahanie na początku, ale teraz ta myśl napełniała mnie entuzjazmem. Mogłam w końcu pomóc bratu w okiełznaniu jego siły. Cieszyłam się z tego tak bardzo, ponieważ wiedziałam jakie to dla niego ważne. Musiał się czuć trochę niezdarnie w naszym towarzystwie. Doskonale imitowaliśmy ludzi i ich zachowania. Bez problemu kontrolowaliśmy naszą siłę i niektóre odruchy. Tylko Emmett sobie z tym nie radził.
Cieszę się, że mnie popierasz.- Ciepłe myśli ojca zmotywowały mnie do działania jeszcze bardziej. Chciałam zaczynać od razu.
A zatem wracajmy. Ojciec posłał mi ciepły uśmiech.
Zawróciliśmy, i nadal w ludzkim tempie podążyliśmy w stronę domu. Przez chwilę nikt się nie odzywał, zastanawiając się nad szczegółami „treningu” Emmetta. Przez głowę przelatywały mi moje myśli, nałożone na te ojca, a także znów moje. Działo się tak dlatego, że nie zerwałam kontaktu między naszymi umysłami. Kiedy o czymś pomyślałam słyszał to również Carlisle, i na odwrót. Kiedy do ojca docierały moje myśli, ja także je słyszałam, kiedy on słyszał. Dzięki temu wszystkie szczegóły mieliśmy ustalone już w niecałą minutę.
Przez kilka chwil było słychać tylko śnieg trzeszczący pod naszymi stopami i dźwięki dobiegające z domu. Dało się usłyszeć ruchy czwórki wampirów.
Pewnie znów gdzieś sobie poszli... – mruknęłam mając na myśli Emmetta i Rosalie. Chyba nie ma sensu ich szukać. To tak, jakbym stała obok... Z resztą sam wiesz...
Ojciec zgodził się, oszczędzając nam tym samym tej krępującej sytuacji, w której odczulibyśmy emocje Rose i Emmetta. Gdybym miała ich szukać, wystarczyłoby żebym zamknęła oczy. Wtedy zobaczyłabym jasne, pulsujące punkty oznaczające umysły pobliskich ludzi bądź wampirów. A także odczułabym emocje moich najbliższych.
Wróciliśmy z Carlisle’m do domu. Usiadłam w salonie, a obok mnie błyskawicznie zjawiła się Tanya.
- I co? – zagadnęła.
- Carlisle opowie o wszystkim później. – Uśmiechnęłam się lekko, ale nie patrzyłam na nią. Wampirzyca oczywiście się tym nie zraziła.
- Ale o czym?
Pokręciłam głową z rozbawieniem. Chociaż to zachowanie powinno mnie irytować, nie przejmowałam się nim. I chociaż wydawałoby się, że nasze stosunki powinny być zgoła inne, to przyjaźniłyśmy się. A, dokładniej mówiąc darzyłyśmy się nieodwzajemnionymi uczuciami. Ona nadal się we mnie podkochiwała, a ja uważałam ją tylko za koleżankę.
Po feralnym zwiedzaniu okolicy pierwszego dnia, wyjaśniłyśmy sobie wszystko. Stanowczo zaprzeczyłam temu, że odwzajemniam uczucie wampirzycy i zapewniłam ją, że w przyszłości też tak będzie. Jednak Tanya nie zraziła się do mnie i zaproponowała przyjaźń. Wiedziałam na co się godzę, ale uważałam, że każdy zasługuje na drugą szansę. Bo przecież gdybym odnosiła się do Rose, jak Edward, nie darzyłaby mnie teraz tą swoją siostrzaną, szaloną miłością.
- Cierpliwości – szepnęłam do Tanyi, która wierciła się tuż przy mnie.
- Ale jak długo to potrwa? – dopytywała się, niczym zniecierpliwiony pięciolatek.
- Kiedy wyszli Emmett i Rosalie?
- Godzinę temu.
Skrzywiłam się. W chwilach takich jak ta, przeklinałam wampirze cechy. Dlaczego nigdy się nie męczyliśmy? Znając moje rodzeństwo mogło to potrwać jeszcze kilka godzin. Oczywiście, jeśli się śpieszyli, by do nas wrócić.
Spojrzałam na ojca. On też wydawał się być zawiedziony. Oboje równie mocno nie mogliśmy doczekać się treningu Emmetta.
Zamknęłam oczy i wygodnie się rozsiadłam. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że zrobiłam to niepotrzebnie. Mogłabym stać na głowie i czułabym się tak samo komfortowo jak teraz. W tej chwili nasza cecha na powrót mi się spodobała.
Przez jakiś czas w domu panowała względna cisza. Słychać było tylko szelest ubrań, stukot butów na podłodze i nasze udawane oddechy. Wokół domu panowała cisza.
Szum wiatru, szelest gdzieś w kącie pokoju, ciche oddechy, samotny ptak, wiatr... Szelest tuż obok mnie, potem dwa następne, wiatr nadal wiejący... kroki. Natychmiast otworzyłam oczy i zaczęłam nasłuchiwać. Szybkie, zdecydowanie, wampirze kroki. Dwa urywane, przyspieszone oddechy. Jęk. Ktoś był ranny? Kroki przybliżały się. Mogłam już poznać, że to Emmett i Rosalie. Rose była zdecydowanie ranna – to jej jęk usłyszałam. Wybiegłam przed dom razem z innymi, na spotkanie rodzeństwu.
Oboje wyglądali na przerażonych. W oczy rzucało się ramię Rosalie, które było wygięte pod dziwnym kątem. Intuicyjnie połączyłam umysły wszystkich obecnych. Oprócz Emmetta.
Poczułam – wszyscy poczuliśmy – ból Rose. Nie był nie do zniesienia, ale irytował. Sprawiał, że chciałam się go pozbyć.
Ale jak to się stało?
Zalała nas fala wspomnień.
Las, bieg, radość, zapachy, przyjemność, pożądanie, niecierpliwość, zachłanność, nic. Ból, strach, las, bieg, dom. Ulga. Strach. Niepewność.
Carlisle skinął mi głową, a ja przerwałam kontakt pomiędzy naszymi umysłami.
- Rose do domu, Emmett z Bellą – zarządził spokojnym tonem. Natychmiast zrozumiałam co planował Carlisle. Pozostałam z nim w kontakcie.
Moja siostra wyglądała na zmartwioną i wystraszoną, ale bez wahania podążyła za ojcem, razem ze wszystkimi domownikami. Tylko my pozostaliśmy przed domem. Emmett niezdecydowany patrzył to na mnie, to na dom. Wiedziałam jak bardzo się tym martwi, nawet bez zaglądania do jego umysłu. Dlatego też postanowiłam mu od razu wszystko wytłumaczyć. Ruszyłam w stronę lasu, w którym wcześniej rozmawiałam z ojcem.
- Chodź – rzuciłam do brata nawet się nie oglądając. Em nie ruszył się z miejsca. Szłam w ludzkim tempie, więc nadal mógł mnie usłyszeć, gdy powiedziałam:
- Carlisle mówi, że to nic poważnego. Postanowił unieruchomić jej ramię na jakiś czas i poczekać na to, co się stanie. – Szłam dalej, nie przestając mówić. – Ojciec jeszcze nigdy nie spotkał się z takim przypadkiem. Musimy czekać, na to co się wydarzy. – W końcu zatrzymałam się i odwróciłam do brata.
– Chodź. Planowaliśmy rozpocząć trening w trochę innych okolicznościach, ale te też się nadają. – Na wzmiankę o treningu Emmett drgnął. – Tak braciszku, czas by nauczyć cię kontroli, żebyś już nikogo więcej nie uszkodził. – Uśmiechnęłam się do niego. – A jak dobrze pójdzie, to potem powalczymy.
Emmett uśmiechnął się lekko na tę wzmiankę o walce, bo nieczęsto miał okazję na starcie ze mną. Jednak w dalszym ciągu stał w miejscu.
- Im szybciej wyruszymy, tym szybciej zaczniemy i skończymy. Wtedy będziesz mógł wrócić do Rose. – Przerwałam na chwilę mój monolog. – To będzie kara. Nie spotkasz się z nią, dopóki ci nie pozwolę.
Emmett skinął głową i w końcu podszedł do mnie. Obwiniał się o tę całą sytuację i oczekiwał na konsekwencje swojego zachowania. Gdy tylko kara została wyznaczona, zgodził się bez wahania. Potrzebował jej, za zranienie ukochanej.
To dziwne, ale pomimo tego, że czytałam myśli mojego brata tylko raz, to rozumiałam go najbardziej. Był - jak to kiedyś określił Edward - jak przejrzysta sadzawka. Czego Emmett by nie pomyślał, wypowie to na głos. Nie kryje swoich myśli, bo taki już jest, ale nie chce w głowie żadnych intruzów.
Gdy tylko Em do mnie dołączył, zaczęłam biec, a on podążył moim śladem. Cały czas milczeliśmy. Emmett – co rzadko się zdarza – nie był skory do rozmowy. Byłam pewna, że wszystko analizuje. Układa przeprosiny dla Rose, mowę samokrytyczną, którą wygłosi przed całą rodziną i zastanawia się na czym będzie polegał trening. Pewnie już postanowił ciężko pracować, a potem pokonać mnie w pojedynku.
- Tutaj będzie dobrze – powiedziałam po jakimś czasie i zatrzymałam się. Byliśmy dostatecznie daleko od domu, by nie spotkać żadnego z członków rodziny, a jednocześnie, mogłam pozostać z nimi w kontakcie myślowym.
Emmett rozejrzał się po niewielkiej przestrzeni pomiędzy drzewami, w której się znajdowaliśmy. Patrzył na mnie wyraźnie zaintrygowany. Podeszłam do najbliższego drzewa, i upewniwszy się, że brat mnie obserwuje, uderzyłam w nie pięścią z całej siły – a przynajmniej tak to wyglądało. Usłyszeliśmy trzask kory, która ukruszyła się w kilku miejscach pod wpływem mojego uderzenia. Na pniu drzewa prawie nie było śladu.
- Kiedy będziesz w stanie to zrobić, będziesz mógł ze mną walczyć.
- Ale na razie – dodałam po chwili – będziesz maltretować drzewa, braciszku.
Emmett z pewną siebie miną podszedł do innego drzewa.
- I co? Mam w nie tylko przywalić?
- Tak. Ale też nie zniszczyć go przy tym.
Emmett wzruszył ramionami i niby od niechcenia, uderzył pięścią. Jego ręka zagłębiła przeszła na wylot i już po chwili usłyszeliśmy jęk łamanego drzewa, które zaczęło powoli się przekrzywiać. Złamało się w miejscu uderzenia. Powietrze z szumem uciekało spod upadającego drzewa, które już po chwili opierało się na swoim sąsiedzie. Obawiałam się, że cios Emmetta był na tyle silny, by za jednym zamachem powalił i inne. Na szczęście tak się nie stało, a ja posłałam bratu wymowne spojrzenie. Po raz kolejny wzruszył ramionami i poszedł do następnej ofiary. Czułam, że to może trochę potrwać. Ale było to konieczne.
- Czekaj – mruknęłam. – W tym tempie zniszczysz cały las. Rozwal do końca pierwsze drzewo, zanim przejdziesz do następnego.
Kolejne wzruszenie ramion, kolejny cios, kolejne pęknięcie. A Emmett w dalszym ciągu milczał i zaczynałam się już tym martwić. Usta mojego braciszka bardzo rzadko zamykały się choć na chwilę. Wokół niego zawsze było głośno, a atmosfera była radosna. A teraz było zupełnie inaczej. Kolejny cios, kolejne złamanie. Westchnięcie. Przeniosłam wzrok na brata, który nie przerywał łamania drzewa.
- Ostrzegaliście nas. Wszyscy nas przed tym ostrzegaliście. Prosiliście, żebyśmy zaczekali. Ale ja nie słuchałem. Wiedziałem lepiej. Obiecałem Rose, że jej nie skrzywdzę. A teraz zawiodłem ją. Zawiodłem też Carlisle’a i ciebie. Zraniłem także Esme. Ale przede wszystkim zraniłem moją cudowną Rose. – Przerwał maltretowanie drzewa i ze wzrokiem pełnym rozpaczy zwrócił się do mnie. – Czy myślisz, że jeśli wejdziesz mi do głowy, to pomoże?
Nie musiał mówić nic więcej. Był tak zrozpaczony, że chciał zaprosić mnie do swojego umysłu. Był zdeterminowany i zdecydował już, że właśnie teraz opanuje swoją siłę. Ale zaczęliśmy już trening, więc stwierdziłam, że nie ma sensu coś zmieniać. Dlatego też pokręciłam głową w geście zaprzeczenia. Emmett posmutniał i wrócił do swojego zajęcia.
Według mnie odrobinę przesadzał. W końcu... Nikogo nie zabił... Ręka Rose na pewno się zrośnie... No i nikt nie ma do niego pretensji.
No tak. Cullenowie byli przecież do bólu honorowi.
następny rozdział |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez dredzio dnia Nie 20:19, 08 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|