|
Autor |
Wiadomość |
Fresz
Gość
|
Wysłany:
Sob 12:45, 06 Mar 2010 |
|
Sam pomysł mi się bardzo podoba. Sama kiedyś zastanawiałam się, "co by było gdyby". I doszłam do podobnych wniosków, jakie wyciągnęłaś w tym opowiadaniu.
Przy pisaniu miałam ten sam problem - krótkie zdania. Dla mnie wydawały się całkowicie w porządku, a inni mnie besztali. Pisząc kolejny rozdział, spróbuj przeanalizować wszystkie sąsiadujące ze sobą zdani. Pobaw się przeróżnymi spójnikami, które, jak świadczy nazwa, spajają i świadczą o spójności tekstu. Po jakimś czasie wejdzie Ci to w nawyk i będzie coraz lepiej.
Nie mam jakichś innych wątpliwości do do stylu, opisów i dialogów.
Podoba mi się
Pozdrawiam i życzę weny! |
|
|
|
|
|
|
Paramox22
Zły wampir
Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 32 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD
|
Wysłany:
Nie 0:02, 07 Mar 2010 |
|
Przychodzę ponownie z kolejnym rozdziałem. Dziękuję wszystkim za komentarze. Jest to pewnego rodzaju królik doświadczalny, starałam się dać dłuższe opisy, zobaczymy, czy mi to wyszło.
Miłego czytania!
Opowiadanie można również znaleźć na gryzoniu:
[link widoczny dla zalogowanych]
Rozdział III
O.S.I - Go
beta: wymyślona (dzięki, nie wiem, co bym bez Ciebie zrobiła)
Ona i on. Małżeństwo niby idealne. Piękna kobieta i dobrze wykształcony mężczyzna o niesamowitych zdolnościach manipulatorskich. Kiedy razem wystąpili w programie telewizyjnym, wszystkie wampiry naprawdę uwierzyły w ich ideologię. Te osoby przed odbiornikami były pewne, że przedstawiciele ich własnego gatunku nie sprowadzą na nich zagłady, a jednak... Pozory mylą. Zgodnie z poleceniami swojego nowego przywódcy zaczęli niszczyć rasę ludzką, przez co na całym świecie zapanował głód. Nastąpiła istna klęska, bowiem okazało się, że zwierzęca krew nie jest tak smaczna, a tej człowieczej pozostało niewiele. Zadziwiające jak wielki chaos potrafiła wprowadzić ta dwójka. Przez swoich poddanych zostali nawet nazwani piekielną parą. Nie trzeba było długo z nimi obcować, aby dostrzec egoizm i wyrachowanie. To najpotężniejsi dyktatorzy w historii świata. Ona i on. Aro i Sulpicia.
28 sierpnia – Srock w Azji
Od ostatniego pojedynku wszystko układa się dobrze. Bynajmniej na tyle dobrze, że nadal żyją i nikt nie próbuje ich zabić. W ciągu nocy zostają w piwnicy, a za dnia zbierają potrzebne jedzenie, aby zmagazynować je w podziemiach. Wiedzą jednak, że nie mogą dłużej odprawiać tego rytuału. Przybycie jakiegoś wampira to tylko kwestia czasu.
Wszystko powinno być idealnie rozplanowane. Białą kartkę pokrywają linie oznaczające trasę ucieczki, która jest ich szansą na wyrwanie się z tego koszmaru. Wszyscy mają przy sobie noże. Choć dziewczyny nie chciały wziąć broni, Jasper przekonał je, tłumacząc, że nie chodzi tu o ich zasady, a o przetrwanie. Teraz siedzą na podłodze, szykują się do wyjścia ze szkoły. Kiedy słońce zacznie wschodzić, uciekną tak daleko, jak tylko będą mogli.
Alice nie potrafi trzymać dłużej noża w kieszeni, strach ją ogarnia, a umysł każe wyjąć ten przedmiot i analizować strukturę ostrza, wzory wybite na rękojeści. Poddaje się temu uczuciu i teraz obraca ów przyrząd w dłoniach. Co chwilę otwiera i zamyka usta, chce coś powiedzieć, ale słowa nie mogą jej przejść przez gardło. Nikt nie widzi jej niezdecydowania, każdy jest czymś zajęty.
- Jasper – przemawia w końcu cichutkim głosem. Jej kolega siedzi na podłodze, pochyla się nad kartką i żywo dyskutuje z Rosalie. Alice wpatruje się uparcie w chłopaka, aż on przenosi na nią wzrok. – Ile czasu zostało do świtu?
Z jego ust wydobywa się westchnięcie. Al nie wie, czemu chłopak tak reaguje. Na początku był dla niej miły, pomagał, a teraz jej unika. Kiedy dziewczyna pyta o powód, mówi, że musi ułożyć plan ucieczki.
Ucieczka… Wszystko sprowadza się do tego punktu. Wydaje się to takie proste, wystarczy opuścić budynek i tyle, a jednak to zadanie nie należy do łatwych. Ich jedyną nadzieją jest Jasper. Odkąd pojawił się w szkole, wszystko uległo zmianie. Ten chłopak stara się dbać o bezpieczeństwo innych, stara się, mimo że sam jest zagrożony.
- Alice – odzywa się rozdrażnionym tonem – do świtu zostało mało czasu, a my musimy dopracować plan ucieczki, więc proszę cię… - Jasper patrzy dziewczynie głęboko w oczy. – Proszę, abyś nam nie przeszkadzała.
Brunetka kiwa tylko krótko głową. Lubi Jazza, ale ostatnio coraz częściej tak się do niej odnosi. Na początku wszystko dobrze się układało, a teraz niemal każde zdanie, które pada z jej ust, powoduje awanturę lub przynajmniej złość. Alice nie ma już nikogo oprócz Belli, która nadal się nie ocknęła. Mimowolnie patrzy w stronę Rosalie. Blondynka nadal pochyla się nad planem ucieczki i promiennie uśmiecha w stronę Jaspera. Alice nie wierzy w to, co widzi. „Jak ona może być szczęśliwa w obliczu takiej tragedii?”, myśli. Ogarnia ją oburzenie, drgawki przechodzą przez jej ciało, zaczyna trząść się z zimna.
- Zaraz wrócę – woła, ale nikt nie zwraca uwagi na jej słowa. Chowa nóż do kieszeni i zaczyna wspinać się po schodach na parter szkoły. Każdy stopień pokonuje powoli, uważając, aby się nie przewrócić lub nie wypuścić z dłoni latarki. Kiedy dociera na górę, kieruje się ku szafkom szkolnym. Budynek nie jest ocieplany, przez co wszystkim doskwiera zimno, Alice liczy więc, że znajdzie jakieś dodatkowe ciuchy. Gdy tak idzie wzdłuż korytarzy, wydaje jej się, że hol nie ma końca, a sekundy mijają bardzo powoli. W końcu jednak dochodzi do niebieskich szafek ustawionych w jeden rząd i delikatny uśmiech pojawia się na jej twarzy. Czym prędzej podchodzi do pierwszych drzwiczek i szarpie za uchwyt, jednak bez skutku. Sfrustrowana krzyżuje ręce na piersi i oparta plecami o ścianę osuwa się na podłogę. Siedzi i myśli nad tym, w jaki inny sposób może zdobyć ubrania. Teraz wie, że przyjście tutaj było wielkim błędem. Chciała pomóc w uratowaniu Belli... Nie, tak naprawdę chciała odejść od Rosalie i udowodnić Jasperowi, że może się do czegoś przydać. Nagle podnosi się z podłogi, otrzepuje czarne spodnie i zaczyna szukać czegoś zawzięcie w kieszeni. Po chwili znajduje nóż, poprawia chwyt na rękojeści i z całej siły ciska nim w drzwiczki. Nie udaje jej się jednak ani za pierwszym razem, ani za drugim, ani nawet za trzecim. Uderzenia powodują tylko niewielkie wgniecenia. Powoli zaczyna opadać z sił, pot spływa po jej czole.
- Nie uda ci się – mówi pewnie jakiś głos. – Nie uda ci się – powtarza.
Alice podnosi wzrok znad szafki i dostrzega mężczyznę w kapeluszu, którego już kiedyś spotkała. Teraz wygląda całkowicie inaczej, wielki uśmiech gości na jego twarzy, a zamiast poszarpanego garnituru ma na sobie czarny podkoszulek i ciemne dżinsy. Kolejna zmiana to większa pewność siebie i… siekiera w dłoni. Niekontrolowane przekleństwa wydostają się z gardła dziewczyny. Co on chce zrobić?
- Mógłbym cię zabić w jednej chwili, a potem patrzeć na twoje ciało leżące w kałuży krwi i czekać. Czy sądzisz, że zapach przyciągnie wampiry? – Śmieje się głośno. – Och, na pewno postanowią odwiedzić to miejsce. Z pewnością szybko tu przybędą, przecież do świtu została jeszcze cała godzina.
Niebieskooki mężczyzna zaczyna delikatnie wymachiwać siekierą. Choć wydaje się to niemożliwe, jego uśmiech staje się jeszcze szerszy. Każdy zrobiony przez niego krok do przodu powoduje cofnięcie się Alice, której twarz pokrywa pot i łzy. Patrzy przerażona na napastnika, ma nadzieję, że zaraz zniknie, że zostawi ją w spokoju.
- Nie odejdę, Alice – mówi zadziornie, zupełnie jakby czytał w jej myślach. – Nie, dopóki nie zrobię tego, co powinienem.
Nagle dziewczyna uświadamia sobie, że w dalszym ciągu trzyma w ręku nóż. Ciężko sapiąc, podbiega do mężczyzny, podnosi rękę i próbuje trafić w jego klatkę piersiową, jednak silne palce zaciskają się na jej nadgarstku. Mimo że uścisk trwa tylko chwilę, Alice krzyczy z bólu - kość w tym miejscu jeszcze się nie zrosła. Uderza plecami o szafkę, która stoi po przeciwległej stronie. Nie może się już bardziej cofnąć.
- Czyżbyś się bała? – pyta rozbawiony mężczyzna.
Podnosi siekierę, robi jeszcze jeden krok w stronę Alice i teraz stoi zaledwie parę centymetrów przed nią. Dziewczyna wie, że musi szybko coś zrobić, bo inaczej zginie. Zjawa unosi rękę, robi wymach… Brunetka ma wrażenie, że wszystko odbywa się w zwolnionym tempie. Jej głośny oddech, świst powietrza spowodowany szybkim ruchem przedmiotu… Alice nie może już znieść natarczywego spojrzenia jasnoniebieskich oczu. Zaraz umrze, o czym chciałaby pomyśleć? Pozwala powiekom opaść i z całych sił stara się przywołać z pamięci pewną scenę.
Krótkowłosa dziewczyna śmieje się radośnie. Przebywa teraz razem ze swoją przyjaciółką w restauracji. Obie próbują zachować powagę, ale nie potrafią. Złote ściany, mężczyźni wystrojeni w garnitury, kobiety w wieczorowe sukienki i cała obsługa z muszkami pod szyją powodują, że nastolatki zaczynają śmiać się wniebogłosy.
„Nie! Nie, nie, nie! Mam dopiero siedemnaście lat, nie mogę pozwolić sobie na śmierć w tej chwili, to byłoby za łatwe”, myśli Alice. Musi spróbować uratować Bellę, nie zostawi jej na pastwę Rosalie. Jasper pewnie nie będzie chciał jej pomóc, w końcu taka osoba to tylko kolejny kłopot, kolejny człowiek, który będzie zużywał zapasy jedzenia, a w niczym nie pomoże. Dziewczyna rzuca się na posadzkę, to jej jedyna szansa. Mężczyzna w kapeluszu jest zaskoczony tym postępowaniem i chybia, pozostawiając jedynie niewielkie, ale głębokie rozcięcie na ręce brunetki. Wściekły podbiega do okna i siekierą zaczyna rozbijać deski. Gdy Alice uświadamia sobie, po co to robi, czym prędzej biegnie w stronę schodów prowadzących do piwnicy. Słyszy tylko własny chrapliwy oddech i stukot butów uderzających o kafelki. Łapie za klamkę, otwiera drzwi i po ciemku zaczyna zbiegać po stopniach. Nie widzi swoich nóg, kroki stawia na wyczucie. Kiedy zdaje sobie sprawę, że wampiry już jej nie usłyszą, woła Jaspera. Chwila nieuwagi i potyka się. Uderza o coś głową, a potem czuje, że leci w dół, jednak ktoś łapie ją, zanim upada. Boli ją każda cząstka ciała.
- Co ci się stało? – Blondyn jest wyraźnie zaniepokojony, przecież nie na co dzień widzi się koleżankę całą umazaną we krwi. - Rose, chodź tutaj - mówi głosem nieznoszącym sprzeciwu, jednak nikt się nie pojawia.
- Co, do diaska, się z tobą dzieje? – wrzeszczy, tracąc cierpliwość. – Zrób wreszcie coś pożytecznego i pomóż mi!
Dziewczyna niechętnie podchodzi do Jaspera i widzi, jak ten trzyma Alice w ramionach. Rozgląda się po pomieszczeniu, w końcu znajduje apteczkę i przynosi chłopakowi. On wyciąga z pudełka bandaże, wodę utlenioną i zaczyna obmywać rękę brunetki z krwi. Oczyszczona rana nie wygląda już tak strasznie. Jest zaledwie draśnięciem, które bardzo krwawiło. Skończywszy, potrząsa delikatnie Alice, która wydaje się być w jakimś transie i nie reaguje na dotyk towarzysza. Jej oczy zachodzą mgłą. Możliwe, że w tej chwili przeżywa najdziwniejsze wydarzenie w swoim życiu.
Dopiero po paru próbach Jaspera otrząsa się z szoku.
- Alice, wszystko dobrze?
- Chyba tak... – mówi niepewnym głosem.
Jeszcze chwilę siedzi na posadzce, a po upływie paru minut wstaje. Podchodzi do Belli, łapie ją za rękę i patrzy ze smutkiem na twarz przyjaciółki. Powieka Swan zaczyna drżeć. Ten fakt jest dla Alice jak słońce w deszczowy dzień – dzięki niemu na jej twarzy pojawia się uśmiech.
- Bello? Kochanie, słyszysz mnie? – pyta czułym, cichym tonem.
- Przecież dobrze wiesz, że nie słyszy – prycha Rosalie.
Alice patrzy jeszcze raz na Bellę. Oczy ma zamknięte, a drganie powieki musiało być tylko jej wymysłem. Dziewczyna nadal nie doszła do siebie po wydarzeniu, które przed chwilą widziała swoimi oczami.
***
Brunetka znajduje się w holu o żółtych ścianach, posadzce z kafelków i niebieskich szafkach stojących po obu stronach. Od początku wie, że nie jest sama. Wie to, bo czuje na sobie czyjś wzrok. Odwraca się i widzi mężczyznę w kapeluszu.
– Nie, dopóki nie zrobię tego, co powinienem – powtarza swoje wcześniejsze słowa.
- Ale o co chodzi? – pyta zdezorientowana dziewczyna.
- Jutro ktoś z twoich towarzyszy zginie.
***
Bella ściska rękę dziewczyny.
- Alice? – pyta zachrypniętym głosem.
Wszyscy odwracają się w jej stronę, radość jest wymalowana na ich twarzach. Mają jednego sojusznika więcej. Los Belli nie jest już niepewny. Nie mają jednak czasu na wylewne przywitania, za dziesięć minut muszą opuścić budynek. Jasper przechodzi więc do tłumaczenia planu.
- Ja będę szedł pierwszy, wy za mną. Kiedy powiem, że mamy biegnąć, biegniemy. I najważniejsza zasada: cokolwiek zobaczycie, zachowajcie spokój.
Nikt się nie odzywa, każdy rozważa te słowa w ciszy. Bella jest najbardziej zdezorientowana. Pamięta tylko bitwę z wampirem, nie wie, kim jest blondyn ani gdzie mają iść. Czuje się osłabiona, a na szyi ma zawiązany jakiś opatrunek. Nikt nie musi jej wyjaśniać, co ta rana znaczy. Potwór ją zaatakował, a brak energii spowodowany jest utratą krwi. Dziewczyna nie jest głupia i szybko domyśliła się prawdy.
- Kim jesteś?
- Och, racja, nie przedstawiłem się. Nazywam się Jasper i…
- To ty mnie uratowałeś, prawda? – wtrąca już całkowicie pewnym głosem. Blondyn tylko kiwa głową.
- Bello, nie każę ci brać broni. Pamiętaj tylko, że musisz na siebie uważać i biec jak najszybciej. Nie będę w stanie pomagać komukolwiek, a najmniejsze potknięcie może wszystko zniszczyć.
- Dobrze, będę uważać.
Wszyscy wspinają po schodach; pierwszy Jasper, a ostatnia Rosalie. Z dziewczyn to ona jest najsilniejsza i tylko ona może w razie niebezpieczeństwa biec najszybciej. Nikt się nie odzywa, słychać jedynie chrapliwe, nierówne oddechy nastolatków. Wreszcie schody się kończą, chłopak otwiera drzwi i wychodzą na korytarz. Idą szybkim krokiem, nie rozglądają się na boki. Kiedy docierają do wyjścia, zatrzymują się. Alice podchodzi do Jaspera, zabiera od niego latarkę i trzyma ją tak, aby mógł widzieć zamek. Ku przerażeniu Belli, chłopak wyjmuje broń i odpala ją. Ten zabieg jest celowy - zabezpieczenia zostały zniszczone, a drzwi same się otwierają. Widok, który się przed nimi rozciąga, szokuje wszystkich. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Paramox22 dnia Wto 8:04, 26 Paź 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
behappy
Wilkołak
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 9:47, 07 Mar 2010 |
|
Co by tu napisać?? Chyba tylko to, że znów mogłam przeczytać świetny rozdział. Bardzo podoba mi się cały ff, bo nie jest banalny. Ciekawi mnie ale zarazem intryguje zachowanie Jaspera, bo niedawno był miły, a tu taka oziębłość. Mam nadzieję, że będzie to wyjaśnione.
Kim jest wreszcie ten facet w kapeluszu, jakiś świr, bo kim innym. Nie jest wampirem to jest pewne, ale dlaczego chce zabić Alice i spółe.
Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg B. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Maya
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!
|
Wysłany:
Nie 10:48, 07 Mar 2010 |
|
Witam z powrotem. Ale ohhh, no wiesz, kończyć w takim momencie, no nie, nie zgadzam się Co do rozdziału. Cieszę sie iż Bella się w końcu obudziła. Wizje, omamy nie wiem jak to nazwać Alice i mężczyzna w kapeluszu - coraz ciekawsze.
Jasper... hmm pewnie boi się, że za bardzo wlubi się w Alice, a potem w obliczu niebezpieczeństwa coś jej się stanie i takie tam, prawda i dlatego nie chce się z nią zaprzyjażnić. Powiem że Jasper taki trochę Edwardowy. No, ale może się mylę, może jest inny powód. Zobaczymy. Rosalie... było miło, ale się skończyło xD Ale i tak ją lubię. A co do:
- Jutro ktoś z twoich towarzyszy zginie.
Wiem, wiem, podła jestem, ale stawiam na Rosalie. No bo któż by inny ? Belka to raczej nie, Alice też nie - mam nadzieję ... Jasper ? No eeee a tylko mi sprubój Jazza uśmiercić ;pp
Wrócę jeszcze do koncówki, serio jak skończyłam to wyrwało mi się coś na typ: ohhhhhh no kurdę Jestem ciekawa co oni tam zobaczyli. Bo może zszokował ich sam widok, tego jak to wszystko bo tej rzezi wygląda, a może ktoś już tam na nich czekał ? Cóż. Poczekamy, zobaczymy. Ogólnie rozdział mi się podobał.
Pozdrawiam Serdecznie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
LinaNebamon
Nowonarodzony
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Słupsk
|
Wysłany:
Nie 12:53, 07 Mar 2010 |
|
No dobra… Ja może się nie znam, ale ten rozdział (uwaga uwaga) JEST TAK SAMO WSPANIAŁY JAK WCZEŚNIEJSZE. Podobają mi się rozmowy i chociaż nie występuje ich tu dużo to muszę powiedzieć, że są „bardzo naturalne”, no dobra to chyba nie jest najlepsze określenie. Chciałam powiedzieć, że dialogi są płynne i tworzą jedną całość, przez co fajnie się to czyta. Całkowicie się też przyzwyczaiłam do czasu teraźniejszego. Zauważyłam, że dzięki niemu wszystko się dziej na bieżąco i ma się wrażenie, że jest się w tej opuszczonej szkole razem z bohaterami.
A teraz z innej beczki… Jednej rzeczy nie rozumiem. FACETA W KAPELUSZU. Na początku wydawało mi się, że to zjawa, duch lub że Alice zwariowała… Ale gdy bohaterka próbowała dźgnąć go nożem, jej ręka nie przeleciała przez niego. Co popsuło wszystkie moje teorie… uhh nie dobra ty :) Zaciekawiło mnie to, że ona wbiegła do piwnicy i nie powiedziała Jasperowi ani Rosalie o tym że na górze szleje psychopata z siekierą… Ja bym na pewno dostała szału, gdyby mnie nawiedzał facet w kapeluszu…. Więc coraz bardziej podoba mi się postać Alice. Ona jest delikatna, niewinna, płaczliwa, ale również odważna co po prostu sprawiło, że ją wręcz ubóstwiam. No i stawia się suce Rose :) Brawo dla niej.
Tak więc podsumowując… Ja + Facet w Kapeluszu = FASCYNACJA
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Pozdrów wena. Należą mu się brawa.
A Tobie wręcz owacje na stojąco :)
Buziaki Lina N. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Invisse
Zły wampir
Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 355 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 14:36, 07 Mar 2010 |
|
Cytat: |
No eeee a tylko mi spróbuj Jazza uśmiercić ;pp |
Tak jest! Jasper jest nietykalny :P
Sama nie wiem, co mogę powiedzieć o tym rozdziale. Za krótki? Totalnie rozumiem Al, która wkurzyła się na J&R i chciała sama coś zrobić. A ten facet w kapeluszu... wiesz, że na początku myślałam, że pomimo wszystko, on chce jej pomóc? Że najpierw budujesz napięcie, że on chce ją zabić, a potem on tą siekierą w szafkę i otwiera zamek, po czym znika w promieniach wschodzącego słońca... O Boże. Za dużo myślę, prawda? xP
Mam w każdym razie nadzieję, że Jasper przejrzy na oczy i zobaczy, kim jest Rosalie i jaka fajna jest Alice I że uciekając przed wampirami zdążą na pięć minut miłości W ogóle się cieszę, że to ona zamiast Belli jest główną bohaterką tej historii. To takie... świeże.
Ktoś zginie? Stawiam na Bellę, bo jest najsłabsza i wątpię, czy dałaby radę stawić opór komukolwiek.
A, jeszcze jedno - nie zrozumiałam zupełnie tego fragmentu, od Alice rzucającej się na posadzkę - odniosłam wrażenie, że szalony kapelusznik stoi naprzeciw niej, więc takie rzucanie się na podłogę byłoby... nierealne, a potem on, zamiast ją gonić, zaczyna rozbijać deski w oknach. Zapewne miało to ukryty sens i odpowiedź jest oczywista, ale jej nie załapałam.
weny,
In. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Invisse dnia Nie 14:38, 07 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Paramox22
Zły wampir
Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 32 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD
|
Wysłany:
Nie 22:50, 07 Mar 2010 |
|
Dobry wieczór!
Wracam z wyjaśnieniami, aby rozwiać wszelkie wasze wątpliwości. Na wstępie wyrażę swoje zdumienie ilością komentarzy. Dziewczyny, nawet nie sądziłam, że jeden dzień po publikacji otrzymam aż cztery komentarze. Normalnie mam ochotę od razu opowiedzieć wam całą fabułę i zdradzić wszelkie szczegóły, ale powstrzymuję się.
behappy, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nadal ze mną jesteś. Kiedy czytam Twoje komentarze uśmiecham się jak jakaś głupia do monitora. W tym opowiadaniu jest parę zagadek, jednak mogę Cię z ręką na sercu zapewnić, że wszystkie zostaną wyjaśnione. W ogóle to nadal się dziwię, że nie rozwiązałyście wszelkich zagadek, mam nadal wrażenie, że zaraz ktoś tu wpadnie, skrytykuje ten pomysł i zdradzi całą fabułę do końca. Różne osoby mają różny powód do zabijania, nasz słynny świr też ma taki swój. Na pewno nie jest wampirem, dobrze myślisz. Dzięki za komentarz.
Maya , ja też cię witam ponownie. Bella to mimo wszystko miła osóbka, więc nie dziwię się, dlaczego ją lubisz. Cieszę się, że ta cała sytuacja zaczęła Cię coraz bardziej ciekawić, bo poniekąd o to mi chodziło. Uhm, nie strzeliłaś co do Jaspera, może trochę, ale nie całkowicie. Nie będę spojlerować, a na pewno nie w temacie tym, kto zginie. Mogę jedynie zapewnić, że lubię Jaspera i na pewno on nie zginie, bynajmniej w kolejnym rozdziale. Najlepiej podsumowałaś tą ostatnią scenę: "poczekamy, zobaczymy". Mam nadzieję, że zostaniesz z nami. Dzięki za komentarz.
LinaNebamon, wiesz co? Wiesz co? Ja Cię normalnie kocham za ten komentarz. Mówiłam to niejednokrotnie, ale nie znam się na stylu. Cieszę się jednak, że podobają ci się dialogi. Co do ich ilości, jest ich mało, bo zwykle to w opowiadaniach humorystycznych można zauważyć ich przewagę. Niezmiernie cieszy mnie również to, że zaczął podobać wam się czas, w którym piszę. Można powiedzieć, że to taki eksperyment, bo mało jest opowiadań z tym czasem (tutaj nie widziałam żadnego). Polać tej pani! Masz rację, nasz kapelusznik nie jest duchem! Czytając Twój post, sama widzę odpowiedź na zadane przez ciebie pytanie. Alice jest odważna, ma swoją dumę, która kazała jej iść na górę, pomóc Belli i dlatego nie chce wyznawać swoich słabości. Na końcu pierwszego rozdziału była scena, w której dziewczyna nie potrafiła sama przesunąć materacu, ona po prostu stara się być odważniejsza i... zaimponować Jasperowi. Pozdrowiłam wena. Powiedział, uwaga, cytuję: "Odzdrów ją". Tak, wiem, to takie nie polskie, ale widocznie podłapał od kogoś ten zwrot. Dzięki za komentarz.
Invisse, spokojnie nie zabiję, bynajmniej teraz, Jaspera. To moje oczko w głowie, ukochana postać, więc pożyje sobie jeszcze trochę, bądź dłużej. W żadnym wypadku nie uważam, że za dużo myślisz. Wręcz przeciwnie, ja kocham czytać wasze przemyślenia i nad nimi rozmyślać. To jest takie interesujące, a Twoja teoria ciekawa, jednak jak widać nie spełniła się. Szczerze przyznam, że nie zniosłabym pisania o Belli jako głównej bohaterce, a Alice jest taka nowa, świeża, mogę sobie nią poeksperymentować. Nic nie odpowiem na Twoją teorię o śmierci, jednak zginą dwie osoby, niekoniecznie tą drugą będziecie znać. O zgrozo, ja spojleruję, prawda? Ugh, a tak bardzo chciałam trzymać język za zębami. Pozwolę sobie przytoczyć cytowany przez Ciebie fragment:
Cytat: |
A, jeszcze jedno - nie zrozumiałam zupełnie tego fragmentu, od Alice rzucającej się na posadzkę - odniosłam wrażenie, że szalony kapelusznik stoi naprzeciw niej, więc takie rzucanie się na podłogę byłoby... nierealne, a potem on, zamiast ją gonić, zaczyna rozbijać deski w oknach. Zapewne miało to ukryty sens i odpowiedź jest oczywista, ale jej nie załapałam. |
Szalony kapelusznik (podoba mi się bardzo to określenie) chciał ją zabić. Trzymał już siekierę w ręce i szykował się do zamachu. Był bardzo skupiony, na niej, nie przejmował się tym, że nasza mała Alice może w jakikolwiek sposób się wymknąć. Jej działanie było spontaniczne, jednak nie do końca zdążyła i dlatego kapelusznik drasnął ją w rękę. Rana krwawiła, a wiadomo co przyciąga wampiry. Okna zostały przybite deskami, a do świtu była jeszcze godzina czyli wampiry nie spały. Dlatego wszyscy siedzieli zamknięci w piwnicy i nie wychodzili na parter, Alice wyszła tylko dlatego, że była wściekła na Jaspera i Rosalie. Jeśli kapelusznik zdąży wybić deski i szyby zanim dziewczyna ucieknie, wampiry ją zabiją. Tak wiec oby dwoje musieli działać szybko, mężczyzna rozbić okno, a Alice uciec. Ostatecznie to naszej bohaterce udało się wygrać, dzięki czemu możemy nadal się cieszyć jej postacią.
Pozdrawiam,
paramox |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
alice1995
Wilkołak
Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 8:51, 08 Mar 2010 |
|
Jak ja mogłam nie przeczytać wczoraj twojego nowego rozdziału? Już się zabieram... *minęło parę minut*. ty to potrafisz ożywić atmosferę Ten mężczyzna w kapeluszu, który chciał zabić Alice, to zachowanie Jaspera. No i Rosalie jest wredna jak na nią przystało. Bardzo mi się podobał ten rozdział, a zwłaszcza to, że się w końcu Bella obudziła. Alice będzie w końcu miała z kim pogadać Zaniepokoiło mnie tylko jedno
Napisałaś:
Cytat: |
***
Brunetka znajduje się w holu o żółtych ścianach, posadzce z kafelków i niebieskich szafkach stojących po obu stronach. Od początku wie, że nie jest sama. Wie to, bo czuje na sobie czyjś wzrok. Odwraca się i widzi mężczyznę w kapeluszu.
– Nie, dopóki nie zrobię tego, co powinienem – powtarza swoje wcześniejsze słowa.
- Ale o co chodzi? – pyta zdezorientowana dziewczyna.
- Jutro ktoś z twoich towarzyszy zginie.
*** |
mam nadzieję, że nie chcesz uśmiercić Belli;) Najwyżej Rose, bo mnie naprawdę wnerwia;)
Weny ci życzę i przesyłam wór swojej. Mam nadzieję, ze się przyda. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Annie_lullabell
Zły wampir
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Pon 10:33, 08 Mar 2010 |
|
Strasznie mi sie podobał ten rozdział, tylko końcówka nieco rozbawiła. Dziewczyna, która tyle czasu jest nieprzytomna ma od razu biec i przyjmuje to ze stoickim spokojem?
Ale dobra, żeby nie było, że się czepiam :)
Z miłych rzeczy, to było o wiele lepiej niż ostatnio. Więcej opisów przeżyć, chociaż można dodać jeszcze więcej ;]
Jestem strasznie ciekawa, cóż takiego oni ujrzeli i kim jest ten człowiek w kapeluszu, który spedza z powiek sen Alice i mi przy okazji też.
No i to tyle. Pozdrawiam i życzę weny ;**
Annie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Pon 15:24, 08 Mar 2010 |
|
Opowiadanie czytałam 15h temu więc.. jakoś kulawo będzie. Myślałam że Bella pozostanie tam umierająca. Jednakże najbardziej w tej części zdziwiły mnie dwie rzeczy.
- zmiana nastawienia Jaspera do Alice (albo to jej wyobrażenia?)
- postać człowieka w kapeluszu
Coraz bardziej zaczynam zapędzać się w kierunku w którym Alice jest psychicznie chora. To by mi jakoś tworzyło spójną całość. Gładką , ale myślę że to zbyt proste albo zbyt przekombinowane jednocześnie. Podoba mi się, oj podoba. Ciekawe czy po drodze spotkamy kogoś jeszcze z znanych nam Cullenów.
Nadal podałaś ograniczoną ilość faktów na temat ujawnienia. Jak na istoty o wysokim poziomie inteligencji Aro i Sulipicia są głupi. Wyplenili swoje pożywienie jak jakieś chwasty a teraz co? Japońców też wyżarli więc nie wymyślą im syntetycznego zamiennika krwi ;D oj.oj.
czekając na więcej...
życzę weny : )
pozdrawiam, Uskrzydlona |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
plamka14
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 15:48, 08 Mar 2010 |
|
SUper , świetnie , ale ja chce rozdział . !
Kurcze no .
Bardzo podoba mi się twój styl , czas , w którym piszesz i ogółem wszystko .
Ta tajemniczość .
Wiesz , intryguje mnie ten Gość w Kapeluszu [tak go nazwałam :P] ...
Niby zjawa , a jednak materialna zjawa .
Pozdrowionka
P . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Wto 16:32, 23 Mar 2010 |
|
hm, spróbuję jakoś usprawiedliwić późny komentarz, ale jakoś nic inteligentnego nie przychodzi mi do głowy ...
bardzo spodobał mi się ten rozdział i całe przeplatanie różnych punktów widzenia (przynajmniej tak to odebrałam)
nie wiem dlaczego, ale odniosłam wrażenie, że mężczyzna istnieje tylko w świadomości Alice i tam może faktycznie wyrządzić jej krzywdę... światy jakoś przenikają się (o tym myślałam wcześniej, ale nie bardzo potrafiłam to nazwać)...
może on jest jakby furtką do wizji? nie bardzo wiem... nie bardzo wiem co mam o tym wszystkim myśleć, ale to zamęt bardzo przyjemny...
to opowiadanie ewoluuje i z kazdym rozdziałem jest coraz lepsze, a przynajmniej tak to odbieram...
dziękuję za świetną dawkę adrenaliny - dostosowaną niemal wagowo do mnie :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
LinaNebamon
Nowonarodzony
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Słupsk
|
Wysłany:
Wto 18:23, 23 Mar 2010 |
|
Hmm… Wiem, że tak nie wolno.. No, ale gdzie ciąg dalszy??!! ;(
Zabrzmiało to jak żądanie niezrównoważonej emocjonalnie egoistki. HAHAHAH…
Poprawka…
Kochana Paramox, jestem „ciutkę” (zajefajne słówko) zaskoczona (to niedopowiedzenie).
Zawsze wstawiałaś rozdziały równiusieńko co 2 tygodnie a tu co?? Jeśli dobrze liczę, a z matmy jestem generalnie zajebista to minęły dwa tygodnie i dwa dni!!! No skandal…
A teraz buziak :*
I znów kolejny atak szału… Nie, żartuje…. Tylko ja naprawdę nastawiłam się, że dziś dowiem się jak wyglądają ulice i wg. <s> Po za tym zauważ kiedy ty się ostatnio tu wypowiadałaś…
7 marca ( ponad 15 dni temu) Nieładnie.. Nieładnie. Pomyślałam sobie, że moim szalonym (choć może niektórzy odbiorą go inaczej np. jako nienormalny.. ich problem) tak więc wracając… Mam nadzieje, że moja „wypowiedź” zachęci Cię do pisania i wg. Bo podobno liczba komentarzy jest proporcjonalna do zapału wena i autora. Tak, wiem, że to oczywiste. Ale myślę, że może niektórzy piszą po prostu dla siebie. I dlatego zastanawiam się, czy moja paplanina Cię przypadkiem nie wkurzy. No nic czas się przekonać… Jakby co to na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że chciałam dobrze :).
Kończąc cichutko przypomnę, <s> że obiecałaś zaspokajać mój niedosyt. Trzymam za słowo :)
Żółwik dla wena i mizianie, a dla Ciebie buziak.
Lina N. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez LinaNebamon dnia Pią 14:09, 26 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Paramox22
Zły wampir
Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 32 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD
|
Wysłany:
Czw 22:43, 25 Mar 2010 |
|
Dobry wieczór!
Przybyłam z nowym rozdziałem i odpowiedziami na komentarze. Cokolwiek by się nie działo, nie ignoruję was, nic z tych rzeczy. Wchodzę na forum jak najczęściej mogę, czasami nawet świerzbi mnie do tego, aby odpowiedzieć, ale się powstrzymuję. Jak wiadomo, nie zawsze udaje nam się przestrzegać terminy, całą winę biorę na siebie. Rozdział miał być w niedzielę, ale beta się pośpieszyła (czego wcale nie musiała robić) i dzięki temu możemy cieszyć się tak szybko wstawioną kolejną częścią.
***
alice1995, dzięki za komentarz, miło jest patrzeć na to, że powracasz i nadal czytasz moje opowiadanie z przyjemnością.
Cytat: |
Alice będzie w końcu miała z kim pogadać |
Zakładając, że Bella obudziłaby się, nie miałyby dużo do rozmowy, chodziło by tu raczej o wsparcie duchowe. Kiedy masz do zrobienia coś stresujące, na pewno byłoby Ci łatwiej, gdybyś zrobiła to z kimś, nawet jeśli ta osoba tylko by stała i nic nie robiła. Chodzi tu o samą obecność, o to że nie jest sama.
Annie_lullabell, dzięki za komentarz. Sprostuję tylko Twoją wypowiedź: Bella jeszcze nie biegła, ona tylko posłusznie idzie za Jasperem, akcja kończy się przed otwarciem drzwi, więc dziewczyna jeszcze nie musi nic robić. Może nie powinnam się przyznawać, ale co mi tam, nie lubię pisać opisów, wręcz nienawidzę. Teraz trochę weszło mi w nawyk rozwinięcia moich myśli, jednak w niektórych momentach nadal mam z tym problemy. Więcej opisów, tak? Zobaczę, co da się zrobić, ale to dopiero w piątym rozdziale i nic nie obiecuję.
uskrzydlona, dzięki za komentarz. Zmiana postawy Jaspera do Alice wcale nie jest twoim wyobrażeniem, on naprawdę się od niej oddalił. Jednego z Cullenów spotkamy w tym rozdziale, jednak nie wykluczam żadnych innych postaci. Tak, masz rację, Aro i Suplicia są głupi, ale gdyby nie ich plan, to opowiadanie nie miałoby sensu. Dzięki ich „pomyłce” cały świat teraz cierpi.
Cytat: |
Japońców też wyżarli więc nie wymyślą im syntetycznego zamiennika krwi ;D oj.oj. |
Oj, oj, tu nie ma syntetycznej krwi. Wampiry żywią się krwią ludzką, a my uznajemy, że nie ma tu Japońców, którzy są tak inteligentni, chociaż uwielbiam ten motyw z TB.
plamka14, witam w gronie czytelników. Pozytywnie zaskoczyłam się tym, że ktoś nowy to przeczytał, więc bardzo Ci dziękuję. Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu, a czas teraźniejszy niczego nie utrudniał w odbiorze.
kirke, dzięki za komentarz, ważne jest to, że z nami zostałaś. Zapewne jestem dziwna, masz rację to przeplatanie perspektyw jest celowe, ale powodu dla którego to robię, nie zdradzę, bo chyba nie wypada xD Sprawa mężczyzny w kapeluszu wyjaśni poniekąd w tym rozdziale, nie wiem jednak czy od razu odkryjecie pewien znaczący fakt. Na początku odbierałam wrażenie, że nie podoba Ci się to opowiadanie, teraz milutko mnie zaskoczyłaś.
LinaNebamon, i co ja mam z Tobą zrobić? Włazisz mi do tematu z buciorami, krzyczysz, zachowujesz się jak jakaś wariatka… Żartuję, ten komentarz wcale mnie nie zdenerwował, o nie, musiałabyś się bardziej postarać. Rozbroił mnie Twoje jedno słowo, a dokładnie „nie ładnie”. Rozumiem, każdemu zdarzają się błędy, ale ty pisałaś to dzień przed kartkówką z polskiego z pisowni „nie”, wstydź się, Lino, wstydź. Niepokoi mnie jednak to mizianie wena i to niby ja jestem dziwna? Ok, nie zniechęciłaś mnie, wręcz przeciwnie, połowę kolejnego rozdziału mam już napisaną, a nawet cieplej na serduchu się zrobiło, jak ujrzałam, że ktoś oczekuje na kolejną część.
***
Ostrzegam: występują przekleństwa!
beta: wymyślona (dziękuję Ci jeszcze raz)
Opowiadanie można również znaleźć na gryzoniu:
[link widoczny dla zalogowanych]
Rozdział IV
EarShot - Closer
Alice nigdy nie zapomni wyglądu ulic po ujawnieniu się wampirów. Nadal pamięta ciała ludzi zabitych w brutalny sposób, które leżały porozrzucane w wielkich kałużach krwi, niekiedy pozbawione rąk lub głów... Wszystko to sprawka nowonarodzonych nadużywających swoich sił.
Pomimo przeżyć ostatnich dni, gdy drzwi się otwierają, wszyscy stają jak wryci. Co ich tak szokuje? Doły. Bardzo głębokie i starannie wykopane pokrywają przestrzeń między szkołą a najbliższymi zabudowaniami. Teren wygląda jak jakiś poligon. Wprawdzie nikt z czwórki uciekinierów nie jest żołnierzem, ale pamiętają co nieco z lekcji historii - wiedzą, że takie rowy wykorzystywane są w czasie ćwiczeń wojskowych, jednak nie mają pojęcia, po co zostały wykopane akurat w tym miejscu. Każdy zna potęgę wampirów, nie potrzebują one broni innej od tej, w którą wyposażyła ich natura - ostro zakończone kły są skuteczne jak żadne inne narzędzie zbrodni.
Na twarzach Alice i Rosalie maluje się zdezorientowanie, zaś Bella nadal jest trochę zamroczona. Jasper zachowuje się inaczej od swoich towarzyszek, nie może pozwolić sobie na chwilę nieuwagi. Obserwując go, można odnieść wrażenie, że jest rozkojarzony, jakby nieobecny, ale on po prostu usiłuje się skupić. Zastanawia się, jak ominąć te dziury, a kiedy znajduje łatwą do pokonania trasę, na jego twarzy pojawia się uśmiech.
- Dziewczyny – mówi głośno, aby przywołać je do porządku, jednak żadna nie reaguje. Marszcząc brwi, Jasper podąża za ich wzrokiem i po raz pierwszy przygląda się okolicy. Teraz już rozumie zaskoczenie koleżanek.
Alice niejednokrotnie martwiła się o to, że ich szkoła mocno się wyróżnia, ale widocznie nie tylko one wpadły na pomysł, żeby jakoś zabezpieczyć budynek, w którym przebywają. Deski przybite do okien mieszkań sprawiają, że wszystkich przechodzą dreszcze. Całość wygląda jak sceneria z jakiegoś horroru.
- Błagam was, chodźmy stąd w końcu! – Głos Jaspera jest ostry, stanowczy i sprawia, że dziewczyny otrząsają się z szoku. Żadna mu się nie sprzeciwia, zgodnie z planem podążają za chłopkiem, który pewnym krokiem wyprowadza je poza teren szkoły.
Alice ogląda się po raz ostatni. Ta trzypiętrowa szkoła zapewniała jej bezpieczeństwo. Dopóki się w niej chowała, miała pewność, a raczej wrażenie, że nic złego jej się nie stanie. Teraz zaś jest kompletnie inaczej. Nie czuje się pewnie, lecz bezbronnie. Pierwszy lepszy wampir może zabić ją - zwykłego, marnego człowieczka - w parę sekund. Obecność Belli dodaje jej otuchy, jednak nadal odczuwa pewnego rodzaju pustkę, nadal brakuje jej rodziny…
Tempo marszu jest bardzo szybkie. Alice i Bella niejednokrotnie przewracają się, co nie jest zbyt przyjemne. Pozdzierana skóra na rękach zaczyna piec niemiłosiernie, ale nie mogą okazać zmęczenia czy słabości, muszą iść, choćby miały to robić z grymasem na twarzy. Jasper jest nieugięty, jeśli chodzi o dotarcie do celu. Ich plan nie należy do strasznie skomplikowanych. Według przypuszczeń chłopaka, wampiry sprawdzają każdy dom, zmierzając powoli w kierunku szkoły publicznej w Srock. Ta teoria okazuje się zgodna z prawdą, bowiem im dalej idą, tym więcej ciał leży na ulicy. Ten widok wstrząsa Alice, wywołując potok łez. Niegdyś krótkie włosy przyklejają się do mokrych policzków. Dziewczyna jest w ciężkim stanie psychicznym, czasami jedyna rzecz, której pragnie, to śmierć, jednak to byłoby zbyt łatwe…
- Alice?
- Tak, Bello? – pyta Al pewna, że to koleżanka wypowiedziała jej imię.
- Nic nie mówiłam. – Swan posyła pytające spojrzenie w kierunku dziewczyny.
To wzbudza frustrację Alice. Jest pewna, że oszalała i nikt nie jest w stanie jej pomóc. To na niej najbardziej odbiły się te wszystkie wydarzenia. Czuwanie w piwnicy i zamartwianie się o przyjaciółkę sprawiło, że teraz widzi wyimaginowanych ludzi, którzy pragną ją zabić i słyszy nieznane dotąd głosy.
- Musisz mnie posłuchać… Proszę.
Skądś zna ten głos, pamięta go, ale jakby przez mgłę. Wydaje jej się, że słyszała kiedyś tę osobę, jednak nie może przypomnieć sobie, w jakich okolicznościach miało to miejsce.
- Nie zrobię ci krzywdy, naprawdę. Mam niewiele czasu, więc może przestaniesz mnie ignorować? – Alice wyraźnie słyszy irytację nieznajomej.
- Ale… kim jesteś? – jąka cicho.
Nim może usłyszeć odpowiedź, Jasper zabiera głos:
- Dziewczyno, do kogo ty, ku***, mówisz?! Weź się w końcu w garść! To nie jest jakiś pieprzony spacer, więc bądź cicho i nie spowalniaj marszu, bo jeśli zgubisz się lub zostaniesz w tyle, nie będę na ciebie czekał!
- Przestańcie! – Po już i tak mokrej twarzy Alice spływają kolejne łzy. – Proszę was, przestańcie… oboje. – Jej głos staje się coraz cichszy.
- Do diaska! To ty przestań! – Blondyn daje upust swoim emocjom. Zdenerwowany, zwiększa tempo. Krótkie nogi Alice sprawiają, że musi prawie biec. Pociesza ją tylko fakt, że trzyma Bellę za rękę. Kiedy wie, że przyjaciółka jest blisko, czuje się zdecydowanie pewniej.
- Posłuchaj mnie. – Głos nie daje za wygraną. – Nic nie mów. Musisz tylko wiedzieć, że ten mężczyzna, który pragnął cię zabić, wykorzystuje twoje zdolności. Jesteś medium, możesz się kontaktować z duchami i na odwrót. On jest śmiertelnie niebezpieczny, musisz ponaglić swoich przyjaciół i musicie…
Zdezorientowana Alice zaczyna rozglądać się niecierpliwie wokoło. Jej wzrok pada na ciało leżące na ziemi. Widok jest okropny - na betonie znajduje się kobieta o krótkich, blond włosach, które teraz są pokryte czymś ciemnym, zapewne krwią. Głowa, która ledwo trzyma się ciała, nienaturalnie wygięty tułów i oderwana kończyna powodują u brunetki mdłości.
- Alice? – pyta niepewnie Bella, widząc, że twarz przyjaciółki przybrała zielony odcień. Al próbuje wyrwać dłoń z uścisku Swan. Początkowo jej się to nie udaje, jednak spocone ręce koleżanki działają na jej korzyść.
- O nie – jęczy Rosalie. – Ona zaraz puści pawia! Jasper! – woła błagalnie.
- Uspokój się w końcu! Alice, spójrz na mnie. – Czeka aż dziewczyna zaszczyci go swoim spojrzeniem, a wtedy podchodzi do niej i łapie za rękę. – Nie patrz w dół, tam nic nie ma – mówi pewnie. Twarz Al powoli odzyskuje normalny kolor.
- Dziękuję – szepcze w podzięce.
- Nie ignoruj mnie więcej! Uważaj na siebie i swoich przyjaciół, trzymajcie się razem i uciekajcie, jak najszybciej możecie. On was śledzi. Musisz wiedzieć, że jest gotowy zrobić wszystko, a jego plan jest tak samo okrutny jak wampirzy. Uważaj na siebie i pamiętaj, że nadal cię kocham… Żegnaj, dziecinko... - Głos cichnie, rozmówca jakby odchodzi, a Alice nie może nic na to poradzić.
Oddech dziewczyny przyśpiesza. Jasper trzyma ją w silnym, męskim uścisku i pilnuje, aby nie wyślizgnęła się spod jego ramion.
- Wszystko dobrze? – pyta zaniepokojony.
Brunetka nadal jest zszokowana. Kompletnie nie rozumie, jakie było przesłanie tej mowy. Może po prostu oszalała? To wydaje się najprostszym wyjaśnieniem. Normalni ludzie nie słyszą przecież dziwnych głosów twierdzących, że są śledzeni przez jakiegoś psychopatycznego faceta. Mimo wszystko Alice nie potrafi wmówić sobie, że to tylko wybryk jej wyobraźni. Ilekroć myśli o tym wydarzeniu, przypomina sobie scenę, kiedy to jako mała dziewczynka dzielnie słuchała opowieści babci o uzdolnionych kobietach w rodzinie.
Z każdym krokiem napotykają na drodze więcej ciał. Muszą, a bynajmniej starają się, ignorować makabryczne widoki. Niejednokrotnie potykają się, czasami nawet upadają na ziemię, jednak nie może ich to zniechęcać – stawka, o którą walczą, jest wielka.
- Widzicie? – pyta Jasper, wskazując na niewielki budynek. Nie czekając na odpowiedź, kontynuuje: - To mój dom. Powinniśmy być tam bezpieczni, ten teren został już sprawdzony. Mój ojciec jest… był lekarzem, można zabrać stamtąd jakąś apteczkę i narzędzia chirurgiczne, noże też powinny się znaleźć. – Nastaje chwila ciszy, której nikt nie ma odwagi przerwać. – Przecież nikt się nie obrazi, jeśli coś zabierzemy, prawda? – Śmiech przepełniony goryczą wydobywa się z jego gardła. Nikt mu nie wtóruje. – Och, ale jesteście poważne!
Jasper rusza pewnym krokiem w stronę domu i otwiera drzwi kopnięciem. Alice patrzy sceptycznie na budynek, który trochę ją przeraża. Ta dzielnica nie wydaje jej się zbyt przyjazna. Wybite okna, powyłamywane drzwi, walające się wszędzie ciała i zniszczone sprzęty budzą strach nie tylko w niej, ale nawet w Rosalie.
Dziewczyny niechętnie podążają za blondynem, a po chwili wkraczają do jego domu. Wnętrze jest tak samo przerażające jak ulice. Rose patrzy na to wszystko, kręcąc nosem. Zarówno Bella, jak i Alice doskonale wiedzą, o co jej chodzi - wychowała się w bogatej rodzinie, ubogi wystrój pomieszczeń budzi jej niechęć.
- Idziemy na dół – komunikuje Jasper.
Razem schodzą do piwnicy po sędziwych, drewnianych schodach. Gdy w połowie drogi słyszą hałas, zamierają, przestraszeni i zdziwieni. Chłopak przytyka palec do ust, każąc dziewczynom zachować ciszę i sam idzie dalej. Nie ma co ukrywać: jest przerażony, ręce mu się trzęsą, a pot spływa po czole. Nie wie, co może kryć się zaledwie parę metrów dalej. Nikt nie ma pojęcia, co wampiry robią w trakcie dnia - przecież to, że ludzie ich nie widzą, nie oznacza od razu, że śpią w trumnach. Chłopak jest jednak gotowy sprawdzić, co ukrywa się w jego domu. Musi udowodnić, że jest mężczyzną i stanąć na wysokości zadania. Wreszcie daje ostatni krok i dostrzega jasnowłosego człowieka leżącego na brzuchu. Serce Jaspera zaczyna bić szybciej. Podbiega, by odwrócić jego ciało, by zobaczyć twarz, a potem nagle zaciska powieki – boi się. Po omacku łapie go za nadgarstek i sprawdza puls. Żyje.
- Jasper? – Piskliwy głos Rosalie świadczy o jej niepokoju.
- Chodźcie tu – mówi chłopak, otwierając oczy. - Proszę pana, co… - Przerywa, widząc twarz mężczyzny. Doskonale zna te niebieskie oczy, te rysy twarzy, ten nos, te usta. Zna je, bo widywał je codziennie przez siedemnaście lat.
- Tato – szepcze tylko.
Mężczyzna podnosi na niego wzrok. Na początku wygląda na zdezorientowanego, jednak kiedy rozpoznaje twarz syna, przemawia:
- Jazz. – Jego głos jest cichy i chrapliwy. - Jak się cieszę, że przeżyłeś... Dobrze, że chociaż że przynajmniej z tobą wszystko dobrze. Bo nie zniósłbym tego, gdyby coś ci się stało. Już dwoje ludzi zginęło przeze mnie. Lexi nie żyje przeze mnie, bo nie mogłem być przy niej, kiedy została zaatakowana.
- Tato, przestań – mówi Jasper, tuląc swojego ojca. – Najważniejsze jest to, że mamy szansę być teraz razem, mamy większe szanse na przeżycie, będąc tu z tobą.
- Czy ty tego nie rozumiesz? - Po twarzy starca płyną łzy. - Gdyby nie ja, nasza rodzina nadal by żyła!
Na jego twarzy pojawia się smutek, kiedy myśli o swojej siostrze – dziewczynie, która zawsze się uśmiechała, rozsiewając wokół swój czar i wprawiając wszystkich w dobry humor. Ta mała osóbka znała go jak nikt inny. Zawsze wiedziała, co akurat trapiło Jaspera i potrafiła go pocieszyć. Zapewne zrobiłaby tak też i w tej chwili, jednak jej już tu nie ma.
Z gardła Jaspera wydobywa się szloch.
- Synu, ja…
- Tak? – Jazz jest zaniepokojony stanem rodziciela. Carlisle zawsze był pewny siebie, rzadko się jąkał i mówił to, co chciał... Spojrzenie nastolatka błądzi po pomieszczeniu, szukając powodu, dla którego jego ojciec jest tak zaniepokojony. Spodziewał się nawet wampira ukrytego w szafie, jednak nie pustej, zużytej strzykawki leżącej na ziemi.
- Coś ty zrobił?! – krzyczy, jak najgłośniej może. – Błagam cię, powiedz mi, proszę… Powiedz, że tego nie zrobiłeś…
Carlisle nie mówi nic nawet wtedy, gdy Jazz wyrywa się z jego objęć.
- Jak?! Jak, pytam się?! Do kurwy nędzy, jak mogłeś mi to zrobić?! Odpowiedz mi, ku***, odpowiedz! – Nic takiego jednak nie następuje. Nikt nie ma odwagi się odezwać. Dziewczyny stoją w rogu pomieszczenia. Może i nie znają chłopaka zbyt długo, ale wiedzą, że kiedy się denerwuje, lepiej zejść mu z drogi.
- Jasper, ja naprawdę nie mogę żyć z tym brzemieniem. Nie mogę oddychać, mając świadomość, że gdyby nie ja nasza rodzina nadal by żyła.
Dziewczyny ze zdziwieniem i smutkiem patrzą na swojego kolegę, który nagle się załamuje i zaczyna łkać.
- Ale tato… Ja cię kocham... Jesteś jedyną osobą, która mi została na tym świecie...
- Jesteś mężczyzną. Żyj dalej, zaopiekuj się swoimi koleżankami, a kiedy to wszystko się skończy... proszę cię, po prostu bądź szczęśliwy.
Chłopak ustępuje i ściska mocno ojca. Chce porozmawiać z nim o tylu sprawach. Może nie zawsze był idealnym dzieckiem, może powiedział kiedyś coś, czego nie powinien... Obaj trzymają się w ramionach, a łzy płyną po ich twarzach. To ostatnie pożegnanie. Jasper pragnie cofnąć czas, choć wie, że to niemożliwe. Życie mija we własnym tempie, minuty płyną i nic tego nie zmieni.
Bella i Alice trzymają się za ręce. Ten mały gest dodaje im otuchy, dzięki niemu czują się pewniej, bezpieczniej. Nie wiedzą jednak, gdzie podziewa się Rosalie. Obserwując pożegnanie tych dwóch mężczyzn, nie zauważyły odejścia koleżanki.
Alice jest całkowicie zagubiona. Pragnie podejść do Jaspera, przytulić go, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, jednak wie, że to nieprawda. Woli jednak karmić go kłamstwami niż stać tu bezczynnie i patrzeć na jego cierpienie. Podchodzi i kładzie dłoń na ramieniu chłopaka.
- Jasper – przemawia cicho.
- On już nie żyje, Alice, nie żyje...
delikatnie kładzie ciało ojca na betonowej posadzce i przesunąwszy się pod ścianę, chowa twarz w rękach. Rozdzierający szloch wydobywa się z jego gardła. Jest zrozpaczony, cały czas powtarza: „On nie żyje, nie żyje”. Brunetka nawet nie zauważa, kiedy przybliża się do niej i wtula w jej klatkę piersiową. Czuje się nieswojo, nie wie, co powinna powiedzieć. W końcu postanawia milczeć i tylko głaszcze chłopaka po bujnych, blond włosach. Siedzą tak przytuleni do siebie, nie liczą czasu, nie ma on teraz dla nich znaczenia.
- Witaj ponownie, słonko!
Dziewczyna błyskawicznie obraca głowę i spostrzega mężczyznę w kapeluszu. Jego twarz znowu zdobi promienny uśmiech. Zmieniła się jednak jedna rzecz - Jasper go widzi. Wie to, bo może zaobserwować jego zdziwienie.
- Kim ty, do cholery, jesteś?! – krzyczy.
- Twoim koszmarem, dziecinko. Sprawdźcie lepiej, jak się czuje wasza koleżanka. Nie chcemy przecież, aby coś jej się stało, prawda? – Mężczyzna podchodzi do nich. Wyjmuje zza paska nóż, każdy krok stawia pewnie, choć powoli.
- Nawet jej nie dotykaj, psycholu – grozi Jasper.
Mężczyzna nagle materializuje się przed nimi.
- Nie mam takiego zamiaru – mówi, uderzając chłopaka w głowę otwartą dłonią. Cios jest niespodziewany i powoduje utratę przytomności. Alice jest przerażona. Nie wie, co powinna zrobić. Już ma coś powiedzieć, kiedy mężczyzna rozpływa się w powietrzu. Czym prędzej wbiega po schodach, nie tracąc czasu na zajmowanie się Jasperem. Wie, że jest nieprzytomny, jednak jego życiu nic nie grozi, czego nie można powiedzieć o Rosalie bądź Belli. Zaczyna nerwowo wykrzykiwać imię tej drugiej, biegając po parterze domu. Nawet nie zwraca uwagi na wystrój domu, na obrazy wiszące na ścianie, które przedstawiają małego Jaspera. Przeszukawszy cały salon, rusza w kierunku kuchni, gdzie na podłodze wyłożonej białymi kafelkami widać krew. Brązowe włosy mówią wszystko. Alice upada na kolana, szlochając głośno. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Paramox22 dnia Wto 8:06, 26 Paź 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Maya
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!
|
Wysłany:
Pią 17:20, 26 Mar 2010 |
|
No nie. No nie. Beznadzieja, ten rozdział Ci nie wyszedł.
Dobra, a na serio (tak, wiem ja lubię tak negatywnie zaczynać :P)
No nie. No nie.
Jak można kończyć rozdziały w takich momentach !
Ale ja Ci powiem, jedno. Bella żyje. Ha.
Bo jak ją uśmiercisz to... cóż, dla mnie postać Alice jest nudna (może to troche za mocne słowo, ale drażni mnie. To w sumie też za mocne słowo, ale tak pomiędzy). I tak jakoś, ogólnie fajnie i dobrze się stało gdy Bella się obudziła. Bo, po prostu, płaczek Alice mi nie ten teges.
Carlisle... siostra Jaspera. Mam nadzieję żę jakoś rozwienisz wątek jej uprowadzenia i tego dlaczego Carlisle, uważa, że to wszystko stało się przez niego.
Kolega w kapeluszu... Coś ty tam zmajstrowała, co
Oraz... doły. Ja tam myślałam, że tam wampiry chciały trochę uprzątnąć ( pobożne życzenie heheh ) i tam powrzucały ciała. Cóż.
No to tego... ciekawe, co będzie dalej, gdzie pójdą, co zaplanują.
Mnieman, iż bez Rose, a z Bellą.
Oraz, kurczę muszę to napisać. Wyrażam głęboki żal, z racji uśmiercenia Carlisla... ;( Bardzo lubię to postać, jako postać drugoplanową i "holipka" nie lubię jak umiera xD
Pozdrawiam Serdecznie
Weny, chęci i czasu. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Pią 17:22, 26 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
wymyślona
Wilkołak
Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 222 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 17:48, 26 Mar 2010 |
|
Ekhem, ekhem...
kłania się wszystkim
Jak na tzw. "wyrodną betę" przystało, przybywam po czterech rozdziałach i prawie dwóch miesiącach, by skomentować to oto opowiadanie. Nie oczekujcie ode mnie nie wiadomo czego (np. pięknego, obszernego KK pełnego ciekawych przemyśleń i trafnych, zabawnych uwag) - zwłaszcza ty, droga Paramox, bowiem spędzanie z tekstem tak długiego czasu, znęcanie się nad nim i tak dalej pozbawia mnie zdolności obiektywnej oceny. Ów post prawdopodobnie składać się będzie głównie z - eufemistycznie mówiąc (bo wyrażać się trzeba) - solenia głupot. Doszłam jednak do wniosku, że coś Ci się ode mnie należy - w końcu tak naprawdę chyba ani razu nie wypowiedziałam się na temat Zapomnianego świata, a wiem, jak ważne są dla autorów komentarze dotyczące ich tekstów.
Zacznijmy od fabuły, od pomysłu.
Myślę, że znasz skecz "Tofik" kabaretu Ani Mru Mru albo przynajmniej kojarzysz tekst: "Synku, ty nie jesteś dziwny. Ty jesteś... oryginalny...". Podobnie jest i tutaj. Koncepcja, zgodnie z którą wampiry opanowały świat i mordują wszystkich ludzi, jest oryginalna w taki Tofikowy sposób. A oryginalność jest w cenie. A ja uwielbiam niemal wszystko, co oryginalne i co po prostu dziwne.
Dodatkowo ten "talent" Alice. No proszę... Medium? Czy ktoś spotkał się z takim pomysłem w innych twilightowych fanfickach? Bo ja nie. W ogóle nie pamiętam takiego wątku nawet w książkach, a przeczytałam ich w życiu naprawdę dużo. Plus dla Ciebie.
No a ten facet w kapeluszu? Ten, co to pojawia się i znika, i znika, i znika, i ewidentnie ma na punkcie Alice bzika?* To dopiero oryginał! Nie jest człowiekiem, bo materializuje się z powietrza i w powietrzu rozpływa. Wampirem też raczej nie, bo wygląda na to, że światło mu nie przeszkadza, no i nie zachowuje się jak na krwiopijcę przystało. Duch? Też nie bardzo. Potrafił w końcu przybrać fizyczną postać. A więc kto, u czorta? :P (tak, wiem, nie zaczyna się zdania od "więc". Ale ja nienawidzę tej zasady, dlatego pierdzielić ją xD W końcu zasady są po to, żeby je łamać, nie? xD)
Zastanawiam się jednak, co będzie dalej - czy pozostaniesz przy tym aktualnym swoim, czy też zastosujesz jakiś happy end. A może wymyślisz jeszcze coś innego? Nie wiem, ciężko u mnie z jasnowidztwem, a Ty mi nie pomagasz swoimi zwrotami akcji. Wprawdzie wymarzyłam sobie już zakończenie, ale ja tu nie mam nic do gadania.
Kreacja postaci też jest niezła. Ciężko coś powiedzieć o Belli, bowiem nie dałaś nam jej poznać, dlatego od razu przejdę do Rosalie. Jako zimna suka już mnie nie zaskakuje, bowiem jest to dosyć powszechne, ale zdecydowanie wolę ją w tej wersji niż jako słodką, sympatyczną dziewczynę. Ba! ja ją taką lubię. Poza tym, u Ciebie nie jest ona tak typowo "BAD" i całe szczęście, bo to zakrawałoby na marysuizm, a Suethorem nikt zostać przecież nie chce. (I całe szczęście.)
Alice ma swój urok. Jej płaczliwość, nieporadność i brak samodzielności bywa trochę denerwująca, ale nie jest źle i nie możesz zmienić tych cech ot tak, bo wtedy dopiero zrobiłoby się źle. Zresztą nie mam się czego czepiać - sytuacja, w której znajdują się bohaterowie "Zapomnianego świata" jest tak niecodzienna i przerażająca, że nie sposób się dziwić takiemu zachowaniu.
Jaspera polubiłam, aczkolwiek kojarzy mi się on z tym z Wide Awake. Nie wiem dlaczego, wykreowani są zupełnie inaczej, ale cóż... Ja mam skrzywione spostrzeganie rzeczywistości, nic mi na to nie poradzisz. Urzekła mnie ta jego bezradność, bezsilność - czy jak to inaczej nazwać - w ostatnim rozdziale. Cieszę się, że w obliczu śmierci ojca (notabene - Carlisle ojcem Jazza? Dobry pomysł, pasuje) nie kazałaś mu zgrywać twardziela.
Co jeszcze? Masz niegłupi styl. Jest świeży i bardzo Twój - pytanie, czy taki pozostanie, czy też z biegiem czasu i nabieraniem doświadczenia zmieni się. Wprawdzie trochę go tępię, ale to dla Twojego dobra i myślę, że o tym wiesz i nie masz mi tego za złe.
Podsumowując; Kupuję Cię, Pani Pisarko. Masz ciekawe pomysły, przekazujesz je nam w całkiem fajny i przyjemny do czytania sposób. Jesteś jeszcze zupełnie niezmanierowana i choć owszem, często sama zachwycam się osobami, które te maniery twórcze posiadają, to jednak sądzę, że u Ciebie działa to na korzyść. Ponadto lubię Cię jako autorkę za to, że daleko Ci do samozachwytu, potrafisz wziąć sobie do serca i docenić rady innych ludzi.
Cóż jeszcze mogę rzec? Chyba tylko życzyć Ci powodzenia w dalszym pisaniu.
Pozdrawiam serdecznie,
Kaja
*przeróbka starego hitu Bajmu - "Józek, nie daruję ci tej nocy". Tak mi się jakoś przypomniało to "pojawianie" podczas pisania. Nawet nie wiedziałam, że to ich piosenka... xD
P.S: Nie oczekuj, że teraz pod każdym rozdziałem pojawiać będzie się mój komentarz - nie stać mnie na to ani czasowo, ani "twórczo" (xD). Wiem, że jak to przeczytasz, zaczniesz mnie opierdzielać na gg, że przecież niczego ode mnie nie oczekujesz, ale wolałam napisać, tak na wszelki wypadek. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Sob 16:49, 27 Mar 2010 |
|
Facet w kapeluszu.
Mimo, że akcja toczy się wokół całej czwórki on intryguje mnie niemiłosiernie. Właściwie nie wiem jaką ma naturę. Czy jest wampirem czy może człowiekiem z jakimiś super-zdolnościami, który ma jakiś cel w tym swoim zachowaniu i rozpływaniu się w powietrzu. Pachnie mi to Herosami i Misfitsami. Chciałabym wiedzieć już co ta cała intryga Alice + człowiek w kapeluszu ma na celu. Właściwie te "głosy". Jakie jest ich źródło.
Śmierć ojca Jaspera, też coś. Tyle go było co właściwie nie było. Mimo to , za pomocą jego postaci ukazałaś kolejne z oblicz Jaspera. Zachowywał się momentami jak dupek. Z kimś takim przy boku, zaczęłabym wrzeszczeć i błagać , żeby wampiry mnie zeżarły.
Rosalie pozostaje ciężkostrawna. Typowo sucz, chłodno myśląca w tym opowiadaniu. Dlaczego tak sądzę? Mimo tego całego zagrożenia ze strony wampirów ona i tak pokazuje swoje arystokratyczne , snobistyczne "ja", w chwili gdy lustrowała dom Jaspera. Nic nie mówię, ale nie będę zła jak zginie.
Co do Bells. No to jestem zaszokowana samym zakończeniem. Nie mogę uwierzyć, że zabiłaś tą postać, ale wierzę w Twój kunszt pisarza i coś z tego wyjdzie na dobre.
Pozdrawiam, Uskrzydlona |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Paramox22
Zły wampir
Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 32 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD
|
Wysłany:
Śro 13:55, 31 Mar 2010 |
|
Cześć i czołem!
Maya, rozumiem Twoją niechęć do Alice. Powiem jednak, że śmierć Belli (tak, ona zginęła ) odmieni trochę naszą główną bohaterkę. To nie jest tak, że wszystkich sobie zabijam, bo mi się podoba. Na pewno nie jest tak w tym opowiadaniu. Nawet w normalnym życiu jest tak, że jeśli spotyka nas coś złego, to konsekwencją wydarzenia jest inne – szczęśliwsze. Wątek siostry Jaspera jest rozwinięty w piątym rozdziale. Śmierć Carlisle’a jest aluzją do pewnej książki, którą bardzo lubię. Nazywa się „Głębia ciemności” autorstwa Michaela Laimo – początkujący pisarz horrorów, a już nominowany do nagrody Stokera, naprawdę gorąco polecam. Dzięki za komentarz.
.wymyślona., nie będę się powtarzać na temat Twojej obecności, zrobiłam to już na gg i chyba to wystarczy. Nie oglądałam żadnych kabaretów, a szkoda. Zapewniam Cię jednak, iż jeśli kiedykolwiek skuszę się na ten rodzaj rozrywki – to zacznę od skeczu „Tofik”. Cieszę się, że podoba Ci się pomysł, bo przyznam, że nie wiedziałam, co o tym myślisz. O ile to opowiadanie nie przypominało „Pamiętniku wampirów” (nadal nie wiem, o co Ci kiedyś chodziło) to musiałaś to przygarnąć, a niekoniecznie podoba nam się to, co w tym przypadku sprawdzasz. Hah, chyba znowu drążę ten temat! Zakończenia mam wymyślone dwa, jednak nadal nie wiem, które wybiorę, jedno zakłada skrócenie opowiadania, a drugie zostanie przy pierwotnej liczbie rozdziałów. Postacie genialnie ujęłaś, więc nie będę się do nich odnosić. Chociaż nie, Jaspera muszę skomentować. Jak wspomniałam przy wcześniejszej wypowiedzi skierowanej do Maya'i, ten rozdział jest pełen aluzji, nawet chciałam napisać jakie to są, ale stwierdziłam, że zapewne nikt nie czytał ani nie oglądał tego, z czego ja korzystałam. Jasper przypomina mi (a bynajmniej tak starałam się go stworzyć) Jacksona Rathbone’a z filmu ‘Dread’. Przypomina mi... wszystkim, a bynajmniej mam takie wrażenie. Ech, nie będę nawet tłumaczyć, bo wtedy ten komentarz byłyby niemiłosiernie długi.
Tak, Carlisle jest ojcem Jazza. Przyznam, że mam ochotę krzyczeć, ilekroć słyszę o moim stylu. Nie rozumiem was i tyle, ale to dobrze, bo kiedy sobie tak pomyślę, to mój niegłupi styl wszystkich irytuje, a dla mnie niespodzianką jest to, czy kiedyś go „zgubię” (jeśli odejdzie ode mnei, to wynajmę pogromce stylów ) A, mówiłam Ci to chyba kiedyś, możesz sobie tępić mój styl, bo po przeróbce zdania wyglądają o wiele lepiej. Dzięki za komentarz.
Uskrzydlona, zgadłaś, śmierć Carlisle’a okazuje nam drugie oblicze Jaspera, moim zdaniem trochę słodkie. Zależało mi na wykreowaniu takiej Rosalie, chociaż kiedy myślę sobie o piątym rozdziale, to zadaję sobie pytanie, czy nie przesadziłam z nią, może jest ciut za bardzo sucz? Nie zabiłam Belli dla zabawy, a dla pokazania kolejnych oblicz bohaterów bądź coś w tym stylu. Dzięki za komentarz.
Mam ochotę coś powiedzieć jeszcze. SPOJLER: Mężczyzna w kapeluszu jest człowiekiem o pewnych zdolnościach, może się teleportować! KONIEC SPOJLERU.
Wybaczcie mi ten brak taktu, ale miałam ochotę to powiedzieć i już. Zapewne odpowiedziałam wam w dziwny sposób na komentarze, ale, znowu mi wybaczcie, mam gorączkę i mogę ciut majaczyć. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio tyle buziek użyłam O.o.O.
Pozdrawiam,
Ola
P.S.
Kolejnego rozdziału spodziewajcie się z opóźnieniami - na okres świąteczny działalność Zapomnianego Świata zostaje zawieszona, jedziemy z betą na urlop. Miłych wakacji, .wymyślona. !!! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Paramox22 dnia Śro 14:00, 31 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Annie_lullabell
Zły wampir
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Pią 21:15, 02 Kwi 2010 |
|
Wzięłam się za przeczytanie i muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona.
Jest o milion razy lepiej, jak ostatnio, czytało mi się niezwykle łatwo, lekko, przystępnie. Brawa
Teraz co do fabuły. Uśmierć proszę tą buitch - Rosalie! Serio, nie pogniewam się xD Z drugiej strony Belka mi się przejadła, więc możesz ją w wampa zmienić, czy coś. Będzie przynajmniej zabawnie.
Będzie love story? Będzie? Mam nadzieję, że tak ;]
Pozdrawiam i życze mega weny ;**
Annie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
LinaNebamon
Nowonarodzony
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Słupsk
|
Wysłany:
Pon 20:42, 05 Kwi 2010 |
|
No i jak zwykle bomba.
Kochana wracaj szybko z tych wakacji świątecznych, bo poumieramy z głodu bez dawki twojego opowiadania.
Eeee... Życze Ci, abyś teraz odpoczęła i wróciła do nas z nowa porcją energi, napięcia i zwrotów akcji.
Buziaki,
Lina N. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|