FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 "Zaćmienie Umysłu", czyli Eclipse oczami anty[+16] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
BellaMarie13
Zły wampir



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni

PostWysłany: Pią 18:09, 22 Paź 2010 Powrót do góry

Rozdział 6: Szwajcaria

Oho, Stefa najwyraźniej postanowiła pojechać po bandzie. Nasz najnowszy rozdział rozpoczyna się bowiem sytuacją, która do złudzenia przypomina tę ze „Zmierzchu”. Bella jest sama na ciemnej drodze (z tym, że teraz prowadzi auto). Wokół ponuro i nieprzyjemnie. Nagle do furgonetki z niebezpieczną prędkością zaczyna zbliżać się inny wóz…
Cytat:

Mogłam po prostu zaparkować na poboczu, ale zabrakło mi odwagi.
(…)
Moją furgonetkę dzieliły od volvo centymetry.
Jak na tchórza przystało, pojechałam prosto do Angeli. Po drodze ani razu nie zerknęłam w lusterko. Odbijające się w nim spojrzenie było w stanie topić szkło.


Zupełnie jak w Prort Angeles, pomyśli pewnie teraz niejeden z Was. Ten drugi samochód zaraz zajedzie jej drogę, wyskoczy z niego jakiś ponury drab i ją zgwałci.



Nic z tego. To McSparkle.


Tak, moi drodzy. W taki oto sposób Belka reaguje na swojego chłopaka – strachem, równym temu, który odczuwa ofiara wszelakich napaści. Cudowny związek, czyż nie?

(+ 20 bad boyfriend)


Belcia, niczym Żyd w czasach II WŚ musi naprędce znaleźć schronienie, nim gestapo…Tfu, chciałam powiedzieć, kochający chłopak dostanie ją w swoje marmurowe łapy. Na swój azyl wybiera dom Angeli. Aby nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń, zasłania się chęcią pomocy przy adresowaniu kopert na zaproszenia z okazji ukończenia szkoły.

Następne sześć stron poświęcone jest opisowi w/w czynności + streszczenie historii trójkąta miłosnego EBJ i paplanina o uniwersytecie. Wszystko to jest oczywiście doskonale znane czytelnikowi od czasu Nju Muna, względnie początków Zaćmienia. Meyer musi naprawdę nienawidzić drzew.

(+10 zbędność) (+5 nuda)

Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy. Czas wracać do Pana i Władcy.

Cytat:
Nie, nie mogłam tego dłużej przeciągać.
(…)
Jeśli przeżyję, pomyślałam.
(…)
Skuliłam się w oczekiwaniu na potok słów, ale nic nie przerwało ciszy. Był chyba zbyt zdenerwowany, by przemówić – patrzył i patrzył.


Bo zupa była za słona…

Cytat:
-Przepraszam, że musiałeś się przeze mnie tak denerwować – szepnęłam.


On mnie wcale nie katuje, tylko czasem mu się ręka omsknie w złości. A poza tym, to moja wina, bo przecież obiecałam, że garnitur będzie wyprasowany na środę…

(+50 bad boyfriend)

Ejże, moment:

Cytat:
-To już się nie powtórzy.
-Zgadza się. Bo następnym razem zareagujesz normalniej.
(…)
-Jestem Szwajcarią – powtórzyłam z naciskiem.

Niesamowite! Brawa dla tej pani! Wygląda na to, że Bella wreszcie zrozumiała, że McSparkle nie jest jej właścicielem, tylko partnerem. Zuch dziewczyna!

A teraz żarty na bok.
Czytając ten rozdział, po raz kolejny zachodziłam w głowę, jak ktokolwiek może uważać ten chory związek za ucieleśnienie miłości idealnej. To, co łączy Edwarda i Bellę, to NIE JEST miłość. To silna fascynacja i wzajemne zauroczenie, ale nie prawdziwe uczucie. Ludzie, którzy naprawdę się kochają, nie obawiają się swoich partnerów. Belka nie może nawet kichnąć bez zgody McSparkle’a. W zdrowej relacji nie ma miejsca na dominację. Fakt, że Cullen jest wampirem, nic tu nie zmienia. To, że jest silniejszy fizycznie nie daje mu z automatu prawa na traktowanie swojej kobiety jak opóźnionego w rozwoju dziecka. I nie, argument „to dla jej dobra” nie działa w tym przypadku, moje robaczki. Gdyby Edward naprawdę chciał dla Swan tego, co najlepsze – perspektywy długiego, szczęśliwego życia z gromadką dzieci przy boku, kochającym mężem i psem hasającym po ogródku – dotrzymałby obietnicy danej w „New Moon” i raz na zawsze wyniósł się z jej życia. Skoro jednak postanowił wrócić, musi zaakceptować, że Bella ma wolną wolę i prawo do wyboru, co uważa za dobre dla siebie, a co nie. I choćby mu się to nie podobało, McSparkle NIE MOŻE używać w stosunku do niej żadnej formy terroru. Dziewczyna jest dorosła i jako taka, ma prawnie zagwarantowaną możliwość decydowania o swoim życiu.

Oczywiście, istnieją przypadki, gdy ludzie przekraczają granice wolności osobistej drugiej osoby. Tak postępuje się nierzadko np. w stosunku do osób o skłonnościach samobójczych – bliscy wszelkimi sposobami starają się powstrzymać jego/ją przed zakończeniem swego życia. Tylko, że to nie to samo. Jacob nie stanowi żadnego realnego zagrożenia dla Belki – wiadomo to choćby stąd, że nie zmasakrował jej tuż po transformacji, w swoim najgorszym okresie. Obiektywnie patrząc, Cullenowie są sto razy większym niebezpieczeństwem od wilkołaków. Edward twierdzi, że Alice nie widzi wilczków, w związku z czym nie będzie w stanie dostrzec ewentualnego niebezpieczeństwa. Cóż…dokładnie tak samo, jak najwyraźniej nie zauważyła konsekwencji papercutu Belli w postaci rozszalałego Jaspera. Żadna różnica.

Podejrzewam, że Belka ma rację – Edzio traktuje cały ten cyrk z granicami jako próbę sił „Ja mam łabędzia na swoim brzegu rzeczki, a ty nie”. No i jest zwyczajnie zazdrosny. W sumie nie dziwię się – Black bije go praktycznie na każdym polu, od temperatury ciała począwszy, na poczuciu humoru skończywszy.

Chciałabym poznać PR-owca Meyer. Chłop musi mieć głowę na karku, skoro zdołał przekonać miliony czytelniczek na całym świecie, że związek, który opiera się na służalczym poddaniu z jednej strony (Bells) i manii obsesyjno-kontrolnej z drugiej (Ed), to miłość idealna. I to pomimo faktu, że z treści wynika dokładnie coś odwrotnego.



Męska część Sparkle Family musiała wyjechać na wycieczkę – nie wzięli wprawdzie misia w teczkę, ale za to Emmett na pewno upoluje niejednego grizzly. W związku z powyższym, Alice postanawia zorganizować pidżama-party. Oczywiście, nie jest to działanie bezinteresowne – Edek musiał wydać ciężko zarobioną krwawicę Carlisle’a na łapówkę w postaci porsche, by siostra zgodziła się mieć jego niewolnicę na oku. Swoją droga, co za interesowna rodzina z tych wąpierzy – skoro Ala tak strasznie przyjaźni się z Belką, to czy nie mogłaby popilnować jej za friko?

Ach, głupia ja. Wtedy nie miałaby się czym (nomen omen) wozić. Wszak The Cullens muszą na każdym kroku udowadniać, że srają forsą – kit z tym, że teoretycznie ich celem jest nie wyróżniać się spośród lokalnej społeczności.

(+1 głupota) (+2 ego)


Ladies night w toku. Alice maluje Belci pazury czerwoną farbą, zaraz będą oglądać film…Żyć, nie umierać. Niestety, nasza heroina nie może się odprężyć, niezależnie od starań przyjaciółki – za bardzo wkurzyła ją maniakalno-kontrolna obsesja Edka. W sumie, trudno się dziwić.
Bella wykonuje telefon do Jake’a, by poinformować o konieczności zmiany daty spotkania. Następnie nagrywa się na sekretarkę Edwarda i ochrzania go za traktowanie jej jak pieska chiuaua.

Z dalszej imprezy nici, panna Swan jest zmęczona. Udaje się więc do pokoju Edka z zamiarem przekimania się na kanapie, a tam…

Cytat:
(…)gigantyczne łoże(…) kapa była koloru matowego złota, a rama z kutego w misterne wzory czarnego żelaza. Nad posłaniem górował oparty na czterech palikach ażurowy baldachim z żelaznych pnących róż.


Nie miałabym nic do zarzucenia McSparkle’owi, gdyby uznał, że takie łóżko spodoba się Belce bardziej i w porozumieniu z Charliem wymienił stary mebel w jej pokoju/kupił na stałe do swojej sypialni, żeby zawsze mogła wygodnie spać. Problem w tym, że:
a) Edzio, jako domniemana wielka miłość powinien był znać gust swej wybranki i wiedzieć, że Bella nie przepada za tego rodzaju przepychem (Miałam po dziurki w nosie tych teatralnych gestów)
b) Cullen zapewne wyrzuci je po jednej nocy, mając kompletnie w rzyci fakt, że w ich rodzinie pracuje jedna osoba ( nawiasem mówiąc, ta sama, która w pierwszej kolejności na owo łoże zarobiła; wszak McSparkle przez swoje ponad 100-letnie życie ani razu nie zhańbił swych artystycznych rąk żadną pracą) oraz to, że takie marnotrawstwo jest zwyczajnie obrzydliwe
c) Ten prezent, tak jak każdy inny sięgający swą wartością powyżej stu dolarów, ma na celu nie tyle uszczęśliwienie obdarowanego, ile pokazanie na co to naszego Glittermana nie stać.

(+ 5 ego)

Cicho wszędzie, głucho wszędzie. Bella szykuje się do snu…Gdy nagle otwierają się drzwi do sypialni. Co ciekawe, to nie McFail, Deus Ex Machina ani nawet nie Esme. To Rose!

Jaki jest cel tych odwiedzin? Tego dowiecie się już w następnym odcinku. Tymczasem:

Bad Boyfriend -70
Zbędność – 10
Nuda – 5
Głupota -1
Ego -7

Ciao.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BellaMarie13 dnia Pią 18:09, 22 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Remmy
Zły wampir



Dołączył: 22 Lip 2010
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza płaszcza Aro

PostWysłany: Pon 7:10, 25 Paź 2010 Powrót do góry

Nigdy nie potrafiłam zrozumieć dlaczego Edward upiera się przy ekstrawagancji i przepychu, skoro powinien doskonale wiedzieć, jakie ma gusta jego ukochana. Przecież przesłuchiwał ją wręcz w "Zmierzchu". Podobno mejerpiry mają pamięć absolutną, więc nie może się wypomnieć, że "zapomina". Wyjaśnieniem jest tylko jego przekora. "A ja wiem kochanie lepiej, co ci się podoba, a jak nie, to się obrażę". Próbuje ją uszczęśliwić na siłę. W tym wypadku zawodzi absolutnie.
Za to Bella w tym odcinku pokazała nieco asertywności. Nawet zagroziła śmiertelnie swemu prześladowcy. Szkoda, że to pójdzie na marne.

Czytam, komentuję i czekam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:50, 27 Paź 2010 Powrót do góry

ROZDZIAŁ VII NIESZCZĘŚLIWE ZAKOŃCZENIE

Belka zaprasza Rosalie do pokoju. Wampirzyca chce o czymś ważnym porozmawiać ze Swanówną. Okazuje się, że Rosalie chce wytłumaczyć Belce, dlaczego uważa, że dziewczyna powinna pozostać człowiekiem. Czas więc na następną back-story. Stefa chyba uparła się, żeby w tym tomie przybliżyć przeszłość tylu bohaterów, ilu się da. Trochę późno i odrobinę za dużo tego wszystkiego na raz, ale niech jej będzie. Jeżeli to ma nam cokolwiek wytłumaczyć i może nawet zaciekawić, to proszę bardzo. Próbuj, Stefa, próbuj, choć nie wierzę już od dawna, że coś naprawdę dobrego z tego wyjdzie. A szkoda, bo w sumie Rosalie jest jedną ze znośniejszych postaci w całej serii. Trzymajmy więc kciuki, może tym razem nie będzie kompletnej masakry literackiej.

Zagłębiamy się więc w historię Rosalie. Nie będę przedłużać, bo pewnie wszyscy ją znają. Tak więc w dużym skrócie: cała rzecz zaczęła się w 1933 roku. Rose była córką bogatego bankowca. Żyło jej się jak na czasy Wielkiego Kryzysu całkiem nieźle, była piękna i popularna. Sielanka po prostu. Jak to u Stefy bywa, Rozalka i jej rodzice polegali jedynie na urodzie dziewczyny. Ona chciała być wiecznie adorowana, zaś rodziciele upatrywali w jej ślicznej buzi trampoliny do korzystnego małżeństwa, które pomogłoby wspiąć się rodzinie w hierarchii społecznej. Rosalie sama przyznaje zresztą, że była wtedy pustą, głupiutką lalą.
Cytat:
- Rodzice mieli jednak na mnie duży wpływ, więc marzyłam też o dobrach materialnych: chciałam mieć duży dom pełen eleganckich mebli, które kto inny by odkurzał, i nowocześnie wyposażoną kuchnię, w której kto inny by gotował. Tak, byłam głupia - taka pusta laleczka. I nie widziałam powodu, dla którego miałabym tych wszystkich rzeczy nie dostać.

Pomimo płycizny umysłowej Rose marzyła tez o czymś jeszcze, a mianowicie o założeniu własnej rodziny, a przede wszystkim o posiadaniu dzieci. Jak wiemy, Stefa ma wybitnie skostniałe poglądy i nie wyobraża sobie, aby życie kobiety mogło być wartościowe bez gromadki bachorząt, stąd takie, a nie inne priorytety. Inna kwestia, że historia dzieje się ponad 70 lat temu, wtedy były takie czasy, więc aż tak bardzo nie czuć, że Meyerowa wpycha nam swój światopogląd kobiety-matki-kucharki-niewolnicy do gardła. Nie daj Boże, żeby choć jedna z jej bohaterek była bardziej wyzwolona, o nie! Nie żebym miała coś do dzieci, choć ich nie lubię, ale jakaś odmiana w kreacji bohaterek by się przydała. Nie każda panienka marzy od małego o zaludnianiu świata.

No nic, jedziemy dalej. Rosalie zaręczyła się z niejakim Roycem Kingiem II, najlepszą partią w mieście. Na kilka dni przed ślubem wydarzyła się tragedia. Wracając od przyjaciółki, Very, Rose natknęła się na ostro zalanego narzeczonego i jego kumpli, którzy zgwałcili ją i zostawili na mrozie, aby umarła. Znalazł ją Carlisle i bez pozwolenia dołączył do swojej kolekcji, tfu, rodziny. Odnoszę wrażenie, że zrobił to tylko dlatego, że była ładna i młoda. Inaczej dałby sobie spokój. I znów wyłażą priorytety Smeyerowej.

Edward nie był specjalnie zachwycony nowym dodatkiem do familii, przy czym przedstawił nawet sensowne argumenty.
Cytat:
„Mało to ludzi umiera”, zdenerwował się Edward. „Dlaczego nie ratujesz całej reszty? Poza tym, gdzie my się teraz podziejemy? Będą jej przecież szukać. Royce i reszta bandy nigdy się nie przyznają do winy”.

Ale co się stało, to się nie odstanie. Rózia jest wąpierzem i to superhiper pięknym. Na swój widok dostaje orgazmu (+1 ego) , ale po jakimś czasie przychodzi otrzeźwienie. Panna Hale nie będzie już miała dzieci, może nigdy nie znajdzie ukochanego. No cóż, to rzeczywiście smutne…

I tu dochodzimy do końca tej historii. A koniec jest w tym wypadku najlepszy. Rose postanawia się zemścić na swoich oprawcach, mordując ich, ale bez przelewania krwi.

Cytat:
- Owszem, zabiłam pięciu ludzi - wyjaśniła, prawidłowo odczytując moją minę - ale bardzo uważałam, żeby nie uronić przy tym ich krwi. Widzisz, wiedziałam, że wówczas nie będę w stanie się powstrzymać, a zależało mi bardzo, aby żadna ich cząstka się we mnie nie znalazła.
Royce'a zostawiłam sobie na sam koniec. Miałam nadzieję, że dojdą do niego wieści o brutalnej śmierci jego koleżków i zrozumie, że i on nie wymknie się mordercy, a także, kim ów morderca jest. Chciałam w ten sposób przedłużyć jego agonię o czas oczekiwania i sądzę, że mi się udało. Kiedy go namierzyłam, ukrywał się w pozbawionym okien pokoju o ścianach tak grubych, jak ściany bankowego skarbca. Strzegło go dwóch uzbrojonych po zęby mężczyzn... Siedmiu ludzi - poprawiła się. - Za pomniałam o strażnikach. I nie dziwota, bo było po nich w kilka sekund.
Ubrałam się na tę okazję w suknię ślubną. Wiem, że to dziecinada, ale podziałało - już na sam mój widok Royce o mało nie wyzionął ducha. A dużo krzyczał tamtej nocy, oj dużo. To, że zostawiłam go sobie na deser, to był świetny pomysł - umiałam się już dostatecznie kontrolować, więc mogłam wszystko przedłużyć...

Szacun, bejbe, tyle powiem.

Rosalie tłumaczy jeszcze Belli, dlaczego była dla niej wredna. Jako że wszyscy w tej serii muszą Belce lizać stopy, Rózia też się samobiczuje z powodu swego zachowania wobec łabędziątka.
Cytat:
- Tak, to widać - wypomniała mi żartobliwie, po czym na powrót spoważniała. - Cóż, ja nie zachowuję się zbytnio szlachetnie, odkąd do nas dołączyłaś, prawda? Czy Edward powiedział ci, dlaczego? A może uznał, że to też mój sekret?
- Wytłumaczył mi, że to dlatego, że jestem człowiekiem. Ze trudno ci się pogodzić z tym, że ktoś z zewnątrz wie o twoim dramacie.
Rosalie wybuchnęła perlistym śmiechem.
- Dobry Boże, chyba zacznie mnie dręczyć poczucie winy. Edward potraktował mnie o wiele lepiej, niż na to zasługiwałam.

Jaki był więc powód bitchyzmu Rosalie? Po pierwsze, Różyczka była zazdrosna o Edzisława i o to, że ma on obsesję na punkcie Belki, a nie Rosalie. Próżna wampirzyca była widać zbyt przyzwyczajona do ciągłego uwielbienia. (+1 ego) Jest jeszcze jeden powód, dla którego Rose nie lubi Belli.
Cytat:
- Nie rozumiesz, Bello? - W jej głosie było teraz więcej pasji niż wtedy, kiedy opowiadała mi swoje losy. - Masz wszystko, wszystko to, czego pragnę. Całe życie przed sobą. I zamierzasz z tego dobrowolnie zrezygnować! Nie rozumiesz, że byłabym gotowa zapłacić każdą cenę, żeby tylko znaleźć się na twoim miejscu? Stoisz przed alternatywą, co mnie nie było dane, i mimo to chcesz dokonać złego wyboru!

I tu babeczka ma rację. Belcia odrzuca normalne życie na rzecz faceta, którego nie zna i tak naprawdę nawet nie lubi. Jest nim zahipnotyzowana i tyle. Dla niego i wiecznej młodości chce wywalić za okno rodzinę i przyjaciół i poddać się nieciekawej nieśmiertelności oraz pragnieniu krwi. Bez zastanowienia. (+10 głupota)

Rosie wspomina jeszcze o Emmecie.

Cytat:
- Te ciemne loki... te dołeczki, widoczne nawet wtedy, kiedy jęczał z bólu... ta dziecięca niewinność w jego twarzy, tak kontrastująca z umięśnionym ciałem młodego mężczyzny... Po prostu przypominał mi Henry'ego, synka Very. Nie chciałam, żeby umarł - nie chciałam tego do tego stopnia, że mimo obrzydzenia, jakie żywię do swojej rasy, ubłagałam Carlisle'a, żeby zmienił go w jednego z nas. Spotkało mnie szczęście większe, niż na to sobie zasłużyłam. Emmett jest wszystkim, o co prosiłabym los, gdybym znała się na tyle dobrze, by wiedzieć, o co prosić, jest dokładnie takim typem człowieka, jakiego potrzebowałam. I w dodatku on też mnie potrzebuje, właśnie mnie. Ale... nasza rodzina nigdy się nie powiększy. Nigdy nie będę głaskać go po siwej głowie, przyglądając się, jak bawią się nasze wnuki.[…]
- Wnuki, powiesz, bez wnuków można się obejść. Cóż, pod wieloma względami jesteś dojrzalsza, niż ja byłam w twoim wieku, ale wielu pomysłów na życie nie brałaś jeszcze nawet pod uwagę. Jesteś za młoda, żeby wiedzieć, czego będziesz pragnąć za dziesięć, piętnaście lat - za młoda, żeby to wszystko odrzucić, nawet tego poważnie nie przemyślawszy. Z decyzjami, których nie można cofnąć, nie należy się spieszyć, Bello.

Rózia stara się wytłumaczyć Belli, ile straci, ale do głupiej Swanówny to nie dociera.

Cytat:
I tak wiele zyskam w zamian, pomyślałam, ale tę uwagę zachowałam dla siebie.

O tak, iskrzącą skórę i setki lat nudnego życia u boku osobistego tyrana. Rzeczywiście, świetny interes. (+5 głupota)

Cytat:
- Przepraszam, że byłam do tej pory taka okropna. Postaram się poprawić.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie.
Nie mogłam jej jeszcze nazywać swoją przyjaciółką, ale przeczuwałam, że prędzej czy później się do mnie przekona.

O nie, tylko nie to! A ja nawet lubiłam Rózię! I ona też będzie wchodzić w d**ę BelliSue? Coś strasznego.

Rosalie się zmywa, Belka idzie spać. Męczą ja koszmary. Następnego dnia Ala odwozi swego więźnia do szkoły.

Cytat:
- Nie musimy siedzieć w domu - pocieszała mnie Alice. - Możemy pojechać do miasta albo nad morze. Zobaczysz, będzie fajnie.
- Dlaczego nie zamkniesz mnie po prostu na klucz w piwnicy? Nie uda ci się odwrócić mojej uwagi na tyle, żebym zapomniała, że jestem więźniem.
Udała zmartwienie.
- Kurczę, jeśli nie będziesz się dobrze bawić, Edward zabierze mi za karę porsche.

FACEPALM

Z tej Alicji to prawdziwa best friend. Trzymać swoją kumpelę jak więźnia dla durnego samochodu. Normalnie skarb, a nie psiapsiółka.

W szkole Mike próbuje zaprosić Bellę na randkę, ale dziewczyna zasłania się babskim spotkaniem. Wtem na motorze pojawia się Wilk z Bajki, aby porwać więzioną księżniczkę Belkę. Dżejk i BellaSue odjeżdżają w siną dal, zostawiając wpienioną Alę za sobą. No, chociaż na tyle Belka jest w stanie się postawić Edkowi, żeby spędzić z kumplem trochę czasu.

Tak kończy się rozdział number seven. Co myślę na temat historii Rosie? Nawet ciekawa, dostatecznie tragiczna, z morałem, ale nieszczególnie nachalnym, jak na Stefę. Szczególnie podobała mi się część o zemście na narzeczonym i jego koleżkach. Wreszcie baba z jajami. Choć, jak to u Meyer bywa, niezależna babeczka musi być niespełnioną w macierzyństwie harpią. A szkoda.

Mam tylko jeden problem natury historycznej. Co prawda historii nie kończyłam, ale coś mi tu nie gra. Jak wiemy, Stefcia nie robi żadnego researchu i pisze takie głupoty, że zęby zgrzytają. Otóż historia Rozalki dzieje się w 1933 roku. Dziewczyna jest bogata, bo tatuś to bankowiec. No chwilunia. W czasie Wielkiego Kryzysu (na lata 1929-33 przypada okres największego załamania gospodarki) banki poupadały jako jedne z pierwszych po krachu na Wall Street. To jakim cudem Rózia i jej rodzice mają tyle hajsu? (+30 głupota) W 1933 zaczęło się już powoli poprawiać, Roosevelt wprowadził Nowy Ład, ale od razu nie było tak różowo. Logika wskazuje, że Hale’owie powinni byli wylądować na bruku w 1929 i w następnych latach ledwo wiązać koniec z końcem. Chyba że Daddy trzymał cały swój szmal w skarpecie, ale to dość słabe tłumaczenie. Stefa nie może ruszyć d**y i poczytać co nieco na ten temat, chociażby w necie, żeby się nie przemęczać. Ciocia Wikipedia i wujcio Google to twoi sprzymierzeńcy, Stefciu, czemu tak się ich boisz?

All in all, makabrycznie źle nie było. Opowieść ciekawa, tylko ten history fail… Tyle ode mnie.
Dziś tylko:

+45 głupota
+2 ego

Całuski


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Remmy
Zły wampir



Dołączył: 22 Lip 2010
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza płaszcza Aro

PostWysłany: Czw 0:08, 28 Paź 2010 Powrót do góry

Do dzisiejszego odcinka mam dwa zastrzeżenia:
Beige napisał:
Trochę późno i odrobinę za dużo tego wszystkiego na raz, ale niech jej będzie. Jeżeli to ma nam cokolwiek wytłumaczyć i może nawet zaciekawić, to proszę bardzo. Próbuj, Stefa, próbuj, choć nie wierzę już od dawna, że coś naprawdę dobrego z tego wyjdzie.

Że za późno, to prawda, ale na mnie osobiście tymi back-story zrobiła wrażenie, zwłaszcza po kiczu, którym poczęstowała mnie wcześniej. To był trafiony strzał i dlatego właśnie "Zaćmienie" jest moją ulubioną częścią. Poza tym w porównaniu do reszty najwięcej tam się dzieje i to w miarę ciekawego.

Drugim zastrzeżeniem jest Carlisle, który według Beige jest powodowany jedynie ładną buzią Rosalie.
Beige napisał:
Znalazł ją Carlisle i bez pozwolenia dołączył do swojej kolekcji, tfu, rodziny. Odnoszę wrażenie, że zrobił to tylko dlatego, że była ładna i młoda. Inaczej dałby sobie spokój.

Współczucie Carlisla jest zaletą wiele razy podkreślaną w serii, dlatego insynuowanie podobnej rzeczy uważam za wredne. Ale rozumiem - czepianie się to wasza praca :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 10:25, 28 Paź 2010 Powrót do góry

Moim zdaniem Carlisle ma kompleks Boga, może nieuświadomiony, ale jednak. Kompletuje sobie rodzinkę według własnego gustu, nie zastanawiając się, czy by tego chcieli. W końcy bycie mejerpirem nie każdemu może pasować. Ponadto jakoś tak się składa, że ratuje tylko tych urodziwych. I tu cytat z KwN:

Cytat:
Słowa Elizabeth powracały echem w moich myślach. Skąd wiedziała, do czego byłem zdolny? Czy ktoś rzeczywiście mógł pragnąć, aby jego dziecko przestało być człowiekiem? Przyjrzałem się Edwardowi. Choroba nie przyćmiła urody. W jego twarzy kryło się coś szlachetnego. Taką właśnie twarz mógłby mieć mój wymarzony syn.


Ja tu widzę prawidłowość.

A co do back-story, to chyba wyraźnie napisałam, że nie mam nic przeciwko, jeśli tylko będą interesujące. Że się zacytuję :"Jeżeli to ma nam cokolwiek wytłumaczyć i może nawet zaciekawić, to proszę bardzo." Wiedziałam, że na pewno będą w tych opowieściach jakieś błędy i nonsensy, ale jest to w sumie miła odmiana.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Remmy
Zły wampir



Dołączył: 22 Lip 2010
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza płaszcza Aro

PostWysłany: Czw 11:55, 28 Paź 2010 Powrót do góry

Jasne, prawidłowość zachowana. Rozbroił mnie wers, w którym Carlisle wspomina o twarzy wymarzonego syna. :D
Jednak nie sądzę, aby natykając się na zakrwawioną, umierającą dziewczynę mógł po prostu obok niej przejść. Odratować się nie dało, a Carlisle to lekarz. Lekarze ratują za wszelką cenę, więc "uratował" Rosalie na własny sposób. Ktokolwiek by leżał na miejscu Rose, sądzę, że postąpiłby tak samo. Poza tym zamiana w mejerpira powoduje natychmiastowe wypięknienie, więc to chyba bez znaczenia, czy ktoś przed śmiercią był ładny czy nie. Na kompleks Boga przystaję, jednak współczucie też odgrywało rolę w tym konkretnym przypadku i to dużą. Nie tak jak u Edzia xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BellaMarie13
Zły wampir



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni

PostWysłany: Pon 18:05, 01 Lis 2010 Powrót do góry

Rozdział 8: Wybuchowe charaktery


Bella i jej wierny sługa docierają na swe stałe miejsce schadzek, czytaj: plażę. Jeśli mam być szczera, niezbyt mnie to cieszy – każde spotkanie tych dwojga na piaszczystym brzegu kończy się ciężkim do strawienia przez czytelnika dialogiem. Próbkę dostajemy już na samym początku:

Cytat:
[Charlie] preferował swoich przyjaciół z La Push, niezależnie od sytuacji. Ciekawa byłam, czy zachowywałby się tak samo, gdyby wiedział, że dokonuje wyboru pomiędzy wampirami a wilkołakami.


Moim skromnym zdaniem, w tym wypadku po prostu wsadziłby cię do samolotu i wysłał do Renee z przykazaniem, byś wreszcie znalazła sobie normalnego chłopa zamiast sparklącej wróżki/chodzącego kaloryfera.

Oho, McHulka coś gryzie. W sforze wybuchła afera związana z jednym z wilkołaków – Quilem. Czyżby…
Cytat:

Zakochał się w siostrzenicy Emily, Claire. (…) Claire ma dwa latka.


Czyli się zaczęło. Proszę Państwa, specjalnie dla Was: Pierwszy PedoWolf serii. Proszę nie karmić i nie robić zdjęć z włączoną lampą błyskową.

Bella najwyraźniej podziela moje zdanie w kwestii zboczenia Quileuta. Oczywiście Meyer, ustami Indianina, stara się wybielić swój chory pomysł – tyle tylko, że nie bardzo jej to wychodzi.
Cytat:

Tam nie ma nic romantycznego. (…) Będzie dla niej tym, kogo będzie potrzebowała – na razie kimś w rodzaju starszego brata. (…) A za kilkanaście lat…Sama zobaczysz – będą równie szczęśliwi, co Emily i Sam.


Chciałabym tu poruszyć kilka kwestii.

Primo: Kiedyś dyskutowałyśmy na ten temat z Beige i przysłała mi bardzo ciekawą wiadomość dotyczącą tzw. efektu Westermarcka. Definicja brzmi, jak następuje:
Cytat:

Reverse sexual imprinting is also seen: when two people live in close domestic proximity during the first few years in the life of either one, both are desensitized to later close sexual attraction. This phenomenon, known as the Westermarck effect, was first formally described by Finnish anthropologist Edvard Westermarck in his book The History of Human Marriage (1891). The Westermarck effect has since been observed in many places and cultures, including in the Israeli kibbutz system, and the Chinese Shim-pua marriage customs, as well as in biological-related families.

In the case of the Israeli kibbutzim (collective farms), children were reared somewhat communally in peer groups—based on age, not biological relation. A study of the marriage patterns of these children later in life revealed that out of the nearly 3,000 marriages that occurred across the kibbutz system, only fourteen were between children from the same peer group. Of those fourteen, none had been reared together during the first six years of life. This result provides evidence not only that the Westermarck effect is demonstrable, but that it operates during the period from birth to the age of six.

When proximity during this critical period does not occur—for example, where a brother and sister are brought up separately, never meeting one another—they may find one another highly sexually attractive when they meet as adults. This phenomenon is known as genetic sexual attraction. This observation supports the hypothesis that the Westermarck effect evolved because it suppressed inbreeding. This attraction may also be seen with cousin couples.


Przykro mi, Stefciu, ale nie oszukasz biologii. Pan antropolog bardzo jasno rzecze, iż zostaliśmy tak skonstruowani, by nie odczuwać pociągu seksualnego w stosunku do osób, z którymi mamy kontakt od maleńkości. To właśnie dzięki temu nie zdarza nam się zakochiwać we własnych ojcach czy starszych braciach, nieważne, jacy by nie byli przystojni. Quil będzie nieustannie towarzyszył Claire od momentu wpojenia, co oznacza, że mała NIE BĘDZIE w stanie kiedyś spojrzeć na niego jako na obiekt seksualny. Wilkołaki mogą ulegać meyerowskim czarom-marom, ale dziewczynka jest człowiekiem i jako taki, podlega tym samym prawom natury, co my wszyscy. Fail.

Secundo: Załóżmy, dla dobra dyskusji, że Westermarck nie ma racji i czyjaś stała obecność przy boku dziecka do szóstego roku życia nie wyklucza fascynacji seksualnej w/w dzieciaka swoim opiekunem w późniejszym życiu. Co to w ogóle za chory pomysł – decydować w tym momencie, kim Claire ma być dla Quila za X lat? Gdzie jej prawo do wyboru? Co, jeśli go po prostu nie zechce? Meyer może wciskać ludziom bajki, że „takiego oddania nie da się zignorować”, ale to bzdura. Fakt, że ktoś łazi za tobą jęcząc i skamląc o uwagę w trybie 24/7 nie oznacza, że natychmiastowo zapałasz do tej osoby uczuciem. Szczerze mówiąc, z prawdopodobieństwa psychologicznego wychodzi, że efekt będzie przeciwny do zamierzonego. Jeżeli obiekt wpojenia zawsze łączy się z wpojonym, to zapewne dlatego, że ma po dziurki w nosie wiecznego marudzenia. Tylko, że jakoś mało to romantyczne.

Tertio: Nie wiem jak Państwo, ale ja czułabym się dość niezręcznie, gdyby mój „duchowy brat” i przyjaciel po szesnastu latach znajomości nagle oznajmił mi, że ma ochotę mnie bzyknąć.

(+ 100 głupota)

O, Angst. Dobrze że jesteś, stary, już się za tobą stęskniłam. Widzę, że dzisiaj masz na sobie dość znoszony kostium – wersja #234 „Jacob płacze, że nie może być z Bellą, a Bella płacze, bo może być z Jacobem, ale nie chce, choć właściwie tego pragnie”. Stefcia też cię lubi – poświęciła Ci całe sześć stron. Uczcijmy to punktami!

(+ 3 angst)


Oho, Jake przypomniał sobie o pierwszym przykazaniu Power Rangera: „Przemieniaj się przynajmniej raz dziennie”. Powód zdenerwowania? Belka oznajmiła mu, że za kilka tygodni zostanie przetransmutowana w rzeźbę z brokatu. Biedak, też bym się czuła nieswojo wiedząc, że moja przyjaciółka będzie wydzielać tęcze ze skóry pod wpływem światła. Jak zabrać taką na potańcówkę? Wszyscy kumple mieliby ubaw!

Cytat:

Wolałbym, żebyś umarła.


Cóż, jakkolwiek okrutnie by to nie brzmiało, w pełni rozumiem Blacka. Patrząc z chrześcijańskiego punktu widzenia, Bells poprzez przemianę zamyka sobie drzwi do Raju jako istota odgórnie potępiona. Spoglądając z ludzkiej perspektywy – za kilka tygodni stanie się potworem opętanym żądzą krwi, pragnącym pożreć własną rodzinę i znajomych, a w dodatku na całą wieczność przepisanym pewnemu śmiertelnie nudnemu emo osobnikowi.


Bella wraca do hacjendy Cullenów, po drodze przeklinając gruboskórnego wilkołaka. Idzie się przekimać na kanapie Edka (Brawo! Na pohybel tandetnym łożom! Jestem z Ciebie dumna, rybko!), aż tu nagle…
Cytat:

-Wybacz. (…) Nie miałem zamiaru cię obudzić.


A niech to, McSparkle wrócił z campingu. Teraz muszę czytać o…O….O…Nie no, nie wierzę własnym oczom!
Cytat:

Na kanapie nie dałoby się zrobić tego i owego.


Stefa, wstydziłabyś się wypisywać takie świństwa! To czytają dzieci!

Muszę jednak przyznać, że jestem pod wrażeniem. Po raz pierwszy w historii sagi Meyer odważyła się przyznać, że dwoje nastolatków może marzyć o czymś więcej niż trzymaniu się za ręce. Ale nie cieszmy się zbyt długo; Stephenie wierna jest jednemu z praw Murphy’ego, które brzmi: „Jeśli mogę spieprzyć jakiś wątek w książce, to na pewno go spieprzę”.

Cytat:
-Czyżbyś zmienił zdanie?
(…)
-Nie bądź dziecinna, Bello. (…) Nie daj się ponieść fantazji.


Co za dupek. McSparkle pobija w tej książce wszystkie rekordy. Najpierw kupuje wypasione łóżko, później sugeruje w bardzo wyraźny sposób do czego mogłoby się przydać, by po chwili zrobić ze swej lubej ladacznicę. Edziu, słuchaj mnie dobrze: z Belką (wyjątkowo) wszystko jest w porządku. To ty grasz świętobliwego, i to w najbardziej obrzydliwy sposób, jaki tylko istnieje. Nie ma nic złego w chęci powstrzymania się z seksem do ślubu (bo jak wszyscy wiemy, nie chodzi tu wcale o kwestię bycia człowiekiem – wyjdzie to na jaw za kilka rozdziałów), ale rzucanie tego rodzaju uwag partnerowi, który nie podziela twoich poglądów, jest zwyczajnie obrzydliwe.

(+10 bad boyfriend)

Będę uczciwa: może i z Edwarda wstrętny Jonas Brother, ale przynajmniej potrafi się przyznać do błędu. Przeprasza Bellę za uprowadzenie i obiecuje, że nie będzie się więcej czepiał wyjazdów do La Push. Ech, Stefciu, Stefciu, nie mogłabyś częściej kreować swoich bohaterów na takie miłe persony?

Blablabla, dyskusja w toku. Belcia płacze, bo Jacob ją zranił, Edek ma ochotę zrobić mu kuku, Belcia kusi swego Icemana…

Cytat:
-Dlaczego to zawsze ja muszę być tą stroną, która zachowuje się odpowiedzialnie? – jęknął.


Wcale nie musisz. Sam wybrałeś sobie rolę starego maleńkiego i postanowiłeś traktować swą dziewczynę jak upośledzonego przedszkolaka. Teraz zbieraj, coś zasiał.

Inna sprawa, że Bella też się nie popisuje w kwestii życia seksualnego. Skoro Edward wyraźnie pokazuje, że chciałby poczekać ze współżyciem (pomińmy milczeniem formę, w jakiej to pragnienie wyraża), to mogłaby spróbować uszanować jego wolę i przestać wodzić go na pokuszenie, sprawdzając wytrzymałość wąpierza. Ale i tak dobrze, że choć jedna osoba w tym duecie mówi głośno o swoich pragnieniach w kwestii – jakby nie było – jednej z fundamentalnych podstaw związku.

(+5 bad girlfriend)

Hehe, Belka jest zazdrosna. Tym razem jednak ma przynajmniej jakiś konkretny powód, zamiast bezpodstawnych urojeń o uczuciu Edzia względem własnej siostry.
Cytat:

Uspokój się. (…) Zachowujesz się jak dziecko.


Do wszystkich fanek McSparkle’a: Wytłumaczcie mi, co jest uroczego/słodkiego/romantycznego w powyższym cytacie? Czy naprawdę chciałybyście, żeby Wasz facet nieustannie zwracał się do was jako do istoty z definicji głupszej? Że też Belka nigdy nie wyskoczy z jakąś ripostą o stetryczałym umyśle. Ja bym się nie była w stanie powstrzymać.

(+5 bad boyfriend)


Okazuje się, że Tanya (bo o nią chodziło) jest zupełnie nie w typie Edka. Facet zasłania się kolorem włosów, ale jestem pewna, że wampirzyca odpadła z zawodów, bo ma własne zdanie i potrafi funkcjonować niezależnie od mężczyzny.
Dialog kończy się miłosnym wyznaniem i ponownym zapadnięciem Belli w objęcia Morfeusza. Glitterman asystuje w procesie, nucąc kołysankę. Kurtyna.



Liczby:
Głupota – 100
Angst – 3
Bad boyfriend – 15
Bad girlfriend – 5

Papa.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
karolka_k
Wilkołak



Dołączył: 23 Mar 2010
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:18, 01 Lis 2010 Powrót do góry

:):):) jakam ja szczęśliwa z tych analiz :):):)

bardzo zainteresował mnie wątek o efekcie Westermarcka, nie miałam o tym pojęcia! a ile to światła rzuca na całą sagę! więc ani Claire nie może zakochać sie w Quilu, ani tez w tomie następnym Renesmee w Jacobie :) poraz kolejny wychodzi, że nasza droga Stephenie pomysły ma z dupy wyciągnięte ( bo szczerze mówiąc nawet niewiedza o efekcie Westermarcka nie powodowała, że mi się podobała wielka miłość niemal dorosłego chłopa do niemowlaka, wręcz odwrotnie bleee). Inna sprawa: nie dość, że pomysły fatalne, to w dodatku niesprawdzone nigdzie, nieprzmyślane do końca... no tragedija...

a co do łóżkowych nie-ekscesów, to mam mieszane uczucia... bo... na jaką cholerę zasłaniać się bajaniem o grzechu przed ślubem, jeśli sama postać wampira jest potępiona i.t.d. ... więc całkowicie nie kumam podejścia Meyer do sprawy, bo stwarza postacie, które jednak w religiach (chyba wszystkih??) są potępione i złe, robi z nich głownych bohaterów i to tych dobrych, wspaniałych i bla bla bla, a przez jej umysł nie może przejść sex bez ślubu?? i nie można się tu zasłonić tym, że Edward boi się iż skrzywdzi Belkę, bo w końcu jej ulega i bzyka zanim ta staje sią wampirem (ale rzecz jasna po ślubie... jeeeju)..

a co poprzedniech analiz, bom nie zaglądała tu jakiś czas.. to chyba najbardziej rzuciło mi się w oczy to, że Edward rzeczywiście narzuca Belce swój styl i gust, zupełnie ignorując czy też nie dbając o to, że ona preferuje bardziej minimalistyczne formy... Trochę to be i nieładnie, bo będąc takim ideałem, mógł fundnąć sobie do pokoju inne wyrko, skromniejsze, na którego widok Belka pomyślałaby sobie: o jak miło, pomyślał o łóżku... A nie palnął giganta, na którego Bella patrzeć nawet nie chciała, bo? Mniemam, że mogła być onieśmielona, ja bym była!

ach, no i zgadzam sie z Remmy co do Dr Cullena, który nie sądzę, aby dobierał swoich kompanów wyłącznie na podstawie wyglądu. Nawet cytat o Edwardzie, ze tak mógłby wyglądać jego wymarzony syn... Cóż w tym złego? Każdy ma jakieś własne marzenia i wyobrazenia względem swoich przyszłych pociech.. Wiadomo, ze rzeczywistość różni sie od marzeń, ale to nikomu nie umniejsza :) i przede wszystkim Remmy trafnie zauważyła, że po przemianie wampira wg tej sagi każdy staje się piękny, wieć równie dobrze Carlisle mógłby się zabrać za największą szkaradę bo i tak stałaby się cudna..

a co do Rosalie i siwierdzenia, ze szkoda, ze jej najwiekszym marzeniem było akurat zostać matką.. cóż, myślę, ze to wcale nie byl taki zły pomysł. Uważam tak dlatego, gdyż taka twarda i zołzowata Rosalie zyskuje pewnej delikatności, kobiecości. Bo kto by pomyślał, że taka hetera akurat o tym marzy? mnie się to podoba :) i czy to światopogląd meyerowej czy nie, ten pomysł przypadł mi do gustu, gdyż nie tego spodziewałam się po Rosalie.

czekam na kolejne rozdziały (jak zawsze z wytęsknieniem) :):):)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malina781
Nowonarodzony



Dołączył: 17 Paź 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Nie 12:45, 07 Lis 2010 Powrót do góry

Kolejne rozdziały i kolejne wygrane z SM. Nie wiem dlaczego autorka nie poczytała najpierw dostępnych artykułów na tematy związane z sagą. Przecież był na to czas wcześniej i nie musiałaby teraz wymyślać różnych wytłumaczeń "zmierzchowych" zjawisk. Myślę że nie zostało przemyślane wiele kwestii, tak jak czasem piszą małe dzieci: najpierw nie później tak. Ale poplątałam. Jestem pewna że czyta to mnóstwo ludzi którym po prostu nie chce się komentować, a szkoda. W każdym razie: dziewczyny piszcie, bo to jest cośVery Happy. Mam nadzieję, że już niedługo pojawi się następny rozdzialik. Cool


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:56, 07 Lis 2010 Powrót do góry

ROZDZIAŁ IX CEL

Następnego dnia Alice odwozi Belkę do domu .
Cytat:
Edward miał wpaść do mnie z wizytą dopiero za kilka godzin, po swoim „oficjalnym” powrocie z wypadu w góry. Co prawda, zaczynałam mieć już powoli dość tych wszystkich oficjalnych i nieoficjalnych wersji wydarzeń. Za tym aspektem relacji ojciec - córka z pewnością nie miałam w przyszłości tęsknić.

Póki co, wydaje się, że w ogóle nie będziesz tęsknić za relacjami ojciec-córka , więc spoko, bejbe, nie bój żaby.

Na wejście Charlie informuje swoją córeczkę, że dzwonił jej osobisty futrzak. Jak zwykle Dżejk namiętnie przeprasza swą panią. Charlie wyraźnie stoi po stronie McWolfa i próbuje przekonać BellęSue, aby pogadała z kumplem. Swanówna jest jednak uparta i nie ma zamiaru przebaczyć Blackowi.
Cytat:
- Nie zadzwonisz do niego? - spytał Charlie.
Opierał się o framugę drzwi i bacznie mi się przyglądał.
- Nie.
Podniosłam torby i zaczęłam wchodzić po schodach.
- To nieładnie z twojej strony. Wybaczanie to jedna z podstaw chrześcijaństwa.
- Pilnuj własnego nosa - mruknęłam tak cicho, żeby mnie nie usłyszał.

Czy ktoś jest zdziwiony? Ja nie. (+1 bitch) (+1 bad daughter)

Swanówna ma zamiar się czymś zająć, aby nie myśleć o swych kłopotach z monsterkami. Czas więc zrobić pranie! Nie daj Boże, żeby np. poczytała sobie jakąś książkę, jako że tak lubi czytać. O nie, nie, trzeba ochędożyć obejście.

Cytat:
Gdzie się podziała moja poduszka? Rozejrzałam się po pokoju. Nigdzie jej nie było, za to zauważyłam więcej niepokojących szczegółów. Czy nie zostawiłam w nogach łóżka szarej bluzy od dresu? Dałabym też sobie głowę uciąć, że za fotelem bujanym leżała para brudnych skarpetek, a na jego oparciu wisiała czerwona bluzka, którą porzuciłam tam dwa dni wcześniej, uznawszy za zbyt elegancką do szkoły. Czy ktoś to wszystko sprzątnął? Rzuciłam okiem na kosz, w którym zbierałam rzeczy przeznaczone do prania. Nie był pusty, ale i nie przepełniony, a takim go zapamiętałam.
Czyżby ojciec zrobił pranie? Mało prawdopodobne, ale jednak możliwe.

Okazuje się, że Charlie nie tknął prania, wszak to prawdziwy mężczyzna! Dlaczego więc zniknęły ciuchy Belli? Belka nie znajduje bluzki i innych rzeczy po przeryciu wszystkich miejsc, w których owo odzienie być mogło.

Wtem pojawia się Sparklemaster. Jest profesjonalnie spięty. Okazuje się, że ktoś, lecz nie wilki, był w siedzibie Swanów. Edek nie wyczuwa także Victorii, więc dochodzi do wniosku , że mógłby to być ktoś z Volturi. Fairy Prince chce zabrać Bellę, lecz ta boi się o ojca. Edzisław angażuje więc Jaspera i Emmetta, żeby przeczesali las i mieli oko na pana Łabędzia.

Edek jak zwykle delikatnie i elegancko, jak przystało na dżentelmena, wypycha Belcię z domu i zawozi do Cullen Mansion. Familia już czeka. Sparklemaster żąda od Ali wyjaśnień, czyli ogólnie what the f**k. Siostra Edka nic nie widziała, więc McSparkle traktuje ją najbardziej chamsko, jak się da. (+1 tyran) Alice ma w głowie sto tysięcy wizji, więc nie zobaczyła tej jednej rzeczy.

Cytat:
- Zgodnie z twoimi zaleceniami - oświadczyła chłodno - śledzę już poczynania Volturi, wyglądam powrotu Victorii i ani na moment nie spuszczam oka z Belli. Masz dla mnie jakąś nową propozycję? Czy mam obserwować tylko Charliego, tylko pokój Belli czy może cały ich dom? A może całą ulicę? Edward, nie mogę robić piętnastu rzeczy na raz. Prędzej czy później popełnię błąd.
- Już go popełniłaś.


Jak śmiała popełnić jakikolwiek błąd, będąc na usługach Eda? Wspaniały brat, nie ma co. Rozumiem, że był zdenerwowany, ale mógłby trochę stonować swoje chamstwo. Dziwię się, że Ala znosi takie traktowanie, ja bym mu dała po mordzie. Na szczęście McTyran otrząsa się z napadu histerii i przeprasza Alicję.

Cullenowie analizują sytuację już na spokojnie. Za najprawdopodobniejszą hipotezę przyjmują to, że ktoś z Volturi wpadł, żeby sprawdzić, czy Belka jest jeszcze człowiekiem.

Wtem wracają Emmett i Jasper. Niestety zgubili trop przybysza. Esme ma zaś nowy pomysł odnośnie jego tożsamości.

Cytat:
- Może oceniamy to wydarzenie ze złej perspektywy. Może to zbieg okoliczności - zasugerowała Esme. Przerwała na moment, widząc wokół siebie oburzone miny. - Nie mam na myśli tego, że jakiś nieznajomy przypadkowo wybrał dom Belli, tylko to, że ktoś mógł być po prostu zaintrygowany. Niepozorny domek, w środku śpiący spokojnie śmiertelnik, obok pusty pokój nastolatki, a dookoła pełno śladów wampirów. Ten przybysz mógł zadać sobie pytanie, po co się tam stale kręcimy.
- Nie mógł po prostu nas odwiedzić, żeby zaspokoić swoją ciekawość? - spytał Emmett.
- Nie wszyscy są tacy śmiali jak ty. - Esme uśmiechnęła się do niego czule. - Pamiętajcie, że nasza rodzina jest stosunkowo duża. Ten ktoś mógł się tego obawiać. No i nie skrzywdził Charliego. To naprawdę nie musi być wróg.

Naciągane, nieprawdaż? Powiedziałabym nawet, że głupie. (+1 głupota) Na szczęście reszta Cullenów ma podobne zdanie:

Cytat:
- Moim zdaniem to nie mógł być zbieg okoliczności. Bella w dziewięćdziesięciu procentach przypadków jest o tej porze w domu. Komuś bardzo zależało na tym, żeby to był tylko zwiad. I żebym go nie zobaczyła - zupełnie, jakby wiedział o moich zdolnościach.

Bella ma oczywiście rozwiązanie tej sytuacji. Jedyne, na jakim jej zależy.

Cytat:
- Czy to takie ważne, kto mnie szuka? - wtrąciłam się zniecierpliwiona. - Jeśli już ktoś tu się kręci, lepiej szybko zastosować idealny środek zaradczy. Zamiast czekać na koniec roku, zmieńcie mnie jak najszybciej.

Edek się nie zgadza. Carlisle próbuje argumentu pt. „Uczucia Charliego”, ale Swanówna odwraca kota ogonem, bełkocząc po raz wtóry o bezpieczeństwie ojca. Jednak nici z przemiany, nie tym razem.
Cytat:
Powiodłam wzrokiem po ich pięknych twarzach. Niczym, co mogłam powiedzieć, nie byłam w stanie ich przekonać.

Stefa, przestań, WIEMY, że Cullenowie są śliczni i fantastyczni! (+1 zbędność)

Belka i Ed wracają do domu dziewczyny. Czyli koniec rozważań na temat nieznajomego. Mam więc pytanko. Dlaczego Bella „Pusta Pała” Swan nie wspomniała nic o tym, że zginęły jej z pokoju ubrania? Głupi by się domyślił lub chociaż przypuszczał, że to ma jakiś związek. Przecież nie zadziała tylu ciuchów na raz. Jeśli ktoś tam był, to mógł równie dobrze buchnąć te szmaty. A dlaczego? No to już jest banalne. Skoro były noszone, to mają na sobie zapach Belli. Resztę historii chyba każdy może sobie dopowiedzieć. Szykuje się polowanie, to jasne. Stefa znów chce wprowadzić napięcie, tym razem na odrobinę dłużej niż 2 strony. Ale jak zwykle nie wychodzi, bo intryga jest zbyt przejrzysta, żeby być zaskoczonym. A to, że to jednak była Vicky (choć nie bezpośrednio) nie jest rzeczą niemożliwą do wymóżdżenia. W końcu mogła skombinować sobie sprzymierzeńców poprzez stare znajomości lub, no nie wiem, np. stworzyć sobie kogoś do pomocy. Wink O słodka ironio! (+10 głupota)

Wracając do akcji, tudzież jej braku. Nasze lovebirds wracają do Belki. Charlie informuje swoja jedynaczkę, że McWolf znów dzwonił. Nasze słoneczko dalej ma to w rzyci.

Ok., Ed zakrada się do Belki na noc i usypia ją tradycyjnym ciosem w ryj, tfu, kołysanką. Dobra, nuda, NEXT! (+1 nuda)

Następnego dnia Miss Swan postanawia wspaniałomyślnie przebaczyć niewolnikowi i dzwoni do Blacka. McWolf o mało nie sika w portki ze szczęścia. Chłopak proponuje spotkanie. Jednakże Belka nie może, tym razem z innego powodu. Zamiast sama wytłumaczyć Dżejkowi, o co kaman, dziewucha daje do telefonu Edzisława. Sparklemaster i McKaloryfer rozprawiają o sytuacji. Zdaje się, że chcą renegocjować pakt. Wreszcie Belka dorywa się do słuchawki, chcąc wiedzieć, co uradzili.

Cytat:
- Co kombinujecie? - spytałam Jacoba lekko urażonym tonem.
Wiedziałam, że to z mojej strony dziecinne, ale nie znając szczegółów rozmowy, czułam się odepchnięta.
- Jak by cię tu jak najlepiej chronić, oczywiście. Wyświadczysz mi przysługę? Spróbuj przekonać swoją pijawkę, że będziesz najbezpieczniejsza - zwłaszcza podczas jego wyjazdów - tutaj, w La Push, a nie w Forks. My już o wszystko zadbamy.[…]
- Najprawdopodobniej ustalimy na nowo granice, żeby sfora mogła dorwać każdego podejrzanego, który zbliży się zanadto do Forks. Nie wiem jeszcze, czy Sam na to pójdzie, ale dopóki go nie przekonam, będę trzymał rękę na pulsie.

Ja, ja, ja!!! Czuję się taka odepchnięta, buuu… (+1 ego)

Aha, no i wilki też będą zaangażowane w chronienie dupy Łabędziątka. Sweet.

Cytat:
- Co masz na myśli, mówiąc „będę trzymał rękę na pulsie”?
- To, że jeśli w lasku za domem zobaczycie wilka, to proszę do niego nie strzelać.
- Masz to jak w banku. Tylko... no wiesz... nie narażaj się niepotrzebnie.


Oho, wracamy do starego bullshitu, pt. „Dżejk nie da sobie rady”. (+1 bitch)

Cytat:
- Próbowałem też przekonać pijawkę, żeby pozwolił ci do mnie przyjechać, ale się stawia. Nie daj sobie wciskać kitu o kwestiach bezpieczeństwa, dobra? Gość jest uprzedzony i tyle. Dobrze wie, że w La Push nic ci nie grozi.

Ma chłopak rację. Edek to hipokryta. Joł, Discoball, daj spokój z tymi głodnymi kawałkami, jak to wilki są bebe, a wąpierze to anioły.

Dżejk postanawia się wybrać się do Belki, żeby poznać zapach przybysza. Co oznacza, że Edek pewnie się zmyje na ten czas.
Cytat:
- Jake, czy naprawdę musicie...
- Boże, Bella - przerwał mi. - Dałabyś spokój. Do zobaczenia.

Znowu to samo. Tłumaczyłam ci już, głupia babo, że to nie jest kwestia, którą może rozwiązać ich wielka (choć zupełnie dla mnie niezrozumiała) miłość do ciebie. Nie staną się dzięki tobie BFF, to zbyt skomplikowane. Także skończ z tym, mała, bo robisz się nudna (tzn. nudniejsza niż zwykle).

I tu kończy się rozdział.

Cyferki:

+1 tyran
+11 głupota
+2 bitch
+1 bad daughter
+1 ego
+1 zbędność
+1 nuda


Papa


Post został pochwalony 2 razy
Zobacz profil autora
BellaMarie13
Zły wampir



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni

PostWysłany: Wto 19:46, 16 Lis 2010 Powrót do góry


Rozdział 10: Zapach


Przyznam szczerze, że kosztowało mnie wiele samozaparcia, by zabrać się za ten rozdział. Dlaczego? Przekonają się państwo już wkrótce, obserwując punktację.

Ponieważ czerwonoskóry niewolnik pojawił się na progu hacjendy Swanów, Edward postanawia opuścić pomieszczenie. Nie chodzi jednak o wzajemną nienawiść między odwiecznymi antagonistami; powodem jest…Cóż, wygląda na to, że McSparkle sam do końca nie wie, czemu musi się wynosić. Myślałby kto, że znając myśli Jacoba, wolałby pilnować swej własności…To jest, lubej. Czyżby zwiększona dawka tolerancji? Chciałabym się łudzić, ale na tym etapie analiz doskonale zdaję sobie sprawę, że jakakolwiek zmiana w uniwersum Meyerowej może być tylko zmianą na gorsze.
Anyway, Edzio wtula twarz we włosy Belli i ucieka. Do domu wkracza Jake, przy okazji ujawniając kolejną ze swych supermocy: potrafi się przemieszczać bez wydawania najmniejszego dźwięku. Belka jest tak zaskoczona, że oblewa się pianą.

Co mówicie? Skąd tam się wzięła piana? No jak to, skąd – dziewczyna zmywała. Co innego miałaby robić podczas wolnego popołudnia? Obiad już dawno został ugotowany.

Cytat:
-Nie powinnaś zamykać drzwi na klucz?
(…)
-Tych, których się boję, nie powstrzyma żaden zamek.


Forks: miasteczko wolne od przestępczości. Wygląda na to, że Charlie jest skuteczniejszy w swym fachu niż Brudny Harry.

(+1 głupota)

Teraz następuje dialog na temat tego, dlaczego Jacob łazi na wpół nagi. Chłopak całkiem sensownie wyjaśnia , że pod wpływem przemiany wybuchają jego ciuchy, w związku z czym marnotrawstwem byłoby dźwigać ze sobą komplet odzieży.

Ha! Wreszcie wiadomo, skąd to bazgranie na jednej karteczce w rozdziale pierwszym: Black przeputał całą forsę na nową garderobę.

Jedna rzecz mnie tylko zastanawia: czy Jacob nie tłumaczył dosyć dokładnie sposobu swej transformacji w KwN? Po co wspominać o tym po raz drugi? Nie można było wcisnąć wątku ubraniowego wtedy, gdy dopiero poznawaliśmy naturę wilkołaka? Ta rozmowa jest w danym momencie książki kompletnie zbędna i nie wnosi NIC do dalszej akcji „Zaćmienia”. Stefa, na miłość boską, przestań przelewać na kartki to, co w danej chwili najbardziej ci się podoba. Zaplanuj porządnie akcję i trzymaj się mniej-więcej ustalonych ram. Albo, jeśli naprawdę nie możesz powstrzymać manii niszczenia drzewostanu, napisz o czymś ciekawym i trzymającym w napięciu.

(+1 zbędność)


O radości, coś wreszcie zaczyna się dziać. Jake postanawia sprawdzić zapach, jaki pozostawił po sobie tajemniczy intruz.
Cytat:

-Jacob, to nie jest twoja praca…
-Jak nie praca, to wolontariat.


Jak nie wolontariat, to niewolnictwo.

Cytat:
-Zapach zapamiętany.


…I już? To wszystko? Powąchał, wydał opinię, koniec kwestii na ten rozdział?

Nie zrozumcie mnie źle. Nie wymagam od Blacka, żeby wzorem Poirota, panny Marple i Holmesa natychmiast wydedukował, kto odwiedza Belkę w nocy. Chciałabym po prostu, na 197 stronie książki, zaznać w końcu trochę akcji. Bo jak do tej pory, poza historią Rosalie, nie wydarzyło się tu NIC godnego uwagi. Naprawdę. Równie dobrze mogłabym przeczytać tylko kilka pierwszych kartek, przeskoczyć do miejsca, w którym jestem teraz, i nie czułabym żadnej różnicy. Co by nie powiedzieć o Nju Munie, tamtejsze początkowe chaptery miały kluczowy wpływ na dalszą fabułę. „Eclipse” można by przepisywać w ramach środka nasennego.

A teraz…Nie, to nie na moje nerwy…dyskutują na temat walorów pocałunków McSparkle’a. Przy okazji Jake dowiaduje się, że jego przyjaciółka dołączy do armii miłośników brokatu już pod koniec roku szkolnego. Chłopina tak się stresuje tą wiadomością, że ściska nóż, w efekcie niemal rozcinając sobie rękę na pół. Belce robi się niedobrze od widoku krwi, ale rana na szczęście goi się w trybie ekspresowym. Koniec.

Dwie strony na opisanie tego, że McHulk rozharatał sobie łapę, a ta natychmiast się zagoiła. Dwie strony, zmarnowane na coś, o czym wiemy doskonale od „Księżyca w Nowiu”. Dwie strony, które mogłyby być przeznaczone na coś, co miałoby wpływ na rozwój intrygi /rozbawiłoby czytelnika/dodałoby jakiejkolwiek treści temu póki co bezsensownemu rozdziałowi. Meyer, why?

(+2 zbędność)

Cytat:
(…)Tylko – podkreśliłam – wilkołak musi pamiętać o dobrych manierach. Grzeczny wilkołak to najlepszy przyjaciel po słońcem.


Powiedziała dziewczyna, która uwiesiła się jak bluszcz na łapie kumpla, tylko po to, by odtrącić go gdy na horyzoncie pojawiło się widmo iskrzącego partnera. Która traktuje swe otoczenie jak zeszłoroczny śnieg, mimo, że nikt nigdy nie zrobił jej najmniejszej przykrości – a ci, którzy rzeczywiście ją skrzywdzili (vide Edek) są wychwalani pod niebiosa bez najmniejszej dawki krytycyzmu. Która absorbuje swą osobą wszystkich bliskich, tworząc z nich prywatną gwardię przyboczną, nie dając zbyt wiele w zamian – nawet w sensie emocjonalnym. Syndrom lekarza-najgorszego pacjenta?

(+1 bitch)

Cytat:
-Fuj! Twoje włosy cuchną jeszcze bardziej niż twój pokój.
(…)
To go [Edwarda] tak rozbawiło – specjalnie na mnie nachuchał!


A tu, drodzy Państwo, widzimy pierwsze objawy nowego zboczenia w Meyerlandzie; dogłębniej zajmiemy się nim w dalszej części analizy.

Jacob zaprasza Bellę na ognisko w La Push.

Cytat:
-Czemu musisz go prosić o pozwolenie? Nie jesteś w więzieniu. Wiesz, czytałem niedawno artykuł o takich niezdrowych układach w związkach…


………………………

Państwo wybaczą. Ten dziwny dźwięk to był mój obłąkańczy chichot.

To niesamowite; Stefa sama wkłada antyfanom broń do ręki. Podświadomie czy nie, nawet ona zauważa, że związek B&E jest – delikatnie ujmując – nie do końca normalny. A trzeba podkreślić, że osobą wypowiadającą to zdanie nie jest Rose czy Leah, którym można by przypisać zwykłą złośliwość; autorem poglądu jest Black, którego Stephenie lubi i który jest postacią zdecydowanie pozytywną. O czym to świadczy – niech każdy odpowie sobie sam.

Cytat:
-Panu już dziękujemy – przerwałam, popychając go w kierunku drzwi.


Prawda boli. Nawiasem mówiąc, patrz wypowiedź Belki nad poprzednim punktem „bitch”.

(+1 bitch)
Cytat:

Tylko nie zapomnij poprosić pana strażnika o przepustkę!


Lubię Jake’a.


O, wraca Mcsparkle. I ma ze sobą…kopertę z Dartmouth, zaadresowaną na nazwisko Belli.

Cytat:
-Boże, jak dużą łapówkę im dałeś?
(…)
-(…) dostałaś się w zwykłym trybie do Dartmouth.


Dartmouth należy do Ivy League. Z tego co się orientuję, jedynie Yale University prowadzi politykę przyjmowania na uczelnię ze względu na wyniki naukowe i fundowania wysokich stypendiów; aby dostać się na pozostałe z uniwersytetów, trzeba mieć odpowiedni status finansowy. Nie tyle chodzi tu o snobizm, co o fakt, że nauka w tych placówkach jest koszmarnie droga. Zapewne dla kogoś wybitnego zrobiono by wyjątek, ale Belcia się do takich uczniów nie zalicza. Więc po co Edward kłamie? Dlaczego nie może przyznać, że wysłał odpowiednio wysoki czek, żeby jego ukochana miała możliwość zobaczyć, jak wyglądają studia w tego rodzaju miejscu? A jeżeli sam czuje, że to nieładnie z jego strony – składać aplikację bez zgody samego zainteresowanego – po co w ogóle się do tego zabierał?

(+1 bad boyfriend)

Wracamy do tematu przemiany.

Cytat:
-(…) A po siedemdziesięciu latach ma się kłopot zupełnie z głowy, bo wszyscy, których się znało, już nie żyją.
Wzdrygnęłam się.
-Przepraszam. Palnąłem z grubej rury.
-Ale to prawda, co powiedziałeś.


Co, rzecz jasna, nie skłoni mnie w żadnym wypadku do poważnego przeanalizowania za i przeciw przemiany w wąpierza. Ja chcę sparklić jak ty!!!

(+1 głupota)

Madre mia! Coś się dzieje! Czyżby akcja?!

W skrócie: Belli zniknęły ciuchy. Konkluzja jest prosta – napastnik chciał mieć coś, co pachnie jak panna Swan. Edward mobilizuje rodzinę i przegląda wczorajszą gazetę. Okazuje się, że w Waszyngtonie jest coraz gorzej; morderstwa się nasilają. Cullen podejrzewa, że za atakami stoją spragnieni, nieświadomi zasad gry nowonarodzeni…

Ciach. Koniec napięcia na dzień dzisiejszy. Trudno, zapewne powinnam być wdzięczna Stefci choć za ten fragment.


Ojej, McSparkle pozwolił Belci jechać na ognisko! Czy to nie uroczo z jego strony?

Cytat:
-Bello, nie musisz mnie prosić o pozwolenie w takiej sprawie.


W razie czego po prostu zacznę śledzić cię w swoim Volvo i groźnymi spojrzeniami przywołam do porządku.

Cytat:
Nie jestem twoim ojcem i dzięki Bogu za to.


-Właściwie – dodał po chwili – równie wdzięczny muszę być Stwórcy za fakt, że nie jestem twoim dziadkiem.



Nadszedł dzień odwiedzin. Edzio umówił się z Bellą, że odwiezie ją do granic rezerwatu. Dziewczyna nie stawia sprzeciwu, prosi jedynie, by mogli przetransportować motor.

Cytat:
Koło mojego motoru stał drugi, nieznany mi pojazd. (…) [Motocykl] był wielki, opływowy, srebrny i z pewnością bardzo szybki. Mój własny wyglądał przy nim jak dziecięcy trójkołowy rowerek, w dodatku mocno używany.
(…)
-(…) wpadłem na pomysł, że mógłbym jeździć z tobą, gdybyś chciała.


Od czego by tu zacząć…

Po pierwsze: Nie, nie mógłbyś. Do diabła, jak bardzo rozdęte jest ego tego gościa? Nie wystarczy mu, że Belka musi dla niego poświęcić duszę, przyszłość, rodzinę, znajomych? Czy naprawdę musi się wtranżalać nawet w te niewielkie obszary życia, które dziewczyna dzieli z kimś innym niż on sam?

Po drugie: Jak właściwie Edek sobie to wyobraża? Przecież maszyna Belki jest nieporównywalnie wolniejsza. Wspólna jazda byłaby mocno utrudniona. I czy nie przyszło mu do głowy, że ukochana może się źle czuć na swoim marnym motorku przy jego przecinaczu?

Po trzecie: Tak, McSparkle, wiemy, że srasz forsą i mógłbyś kupić sobie połowę Afryki, gdybyś tylko zechciał. Czy możesz przestać obnosić się z bogactwem, które nawet nie jest twoje – tak, wciąż zamierzam podkreślać, że cała fortuna Cullenów to zarobki Carlisle’a – i docenić fakt, że pewien szesnastolatek potrafił własnoręcznie, przy minimalnych środkach, naprawić tego rodzaju pojazd? Czy to naprawdę takie wielkie wyrzeczenie – posadzić swój marmurowy zad na nieco tańszym motorze?

(+ 30 ego) (+10 bad boyfriend)


O, Edzio się jednak nieco rehabilituje – zakupił dla Swan kask i coś na ochronę ciała podczas jazdy na motocyklu.

Cytat:
Jesteś bardzo atrakcyjną młodą kobietą.


Sprawdziłam – w oryginale brzmi to tak samo. Rany boskie, wyobrażacie sobie jakiegokolwiek faceta mówiącego coś takiego do swojej dziewczyny z pełną powagą? Gdybym nie wiedziała, kto jest autorem tego cytatu, bez wahania postawiłabym na Charliego.
Cytat:

Wiesz, co mi to przypomina? Jak byłam mała, Renee odwoziła mnie co roku, latem do Charliego i przekazywała „drugiej stronie”. Czuję się tak, jakbym miała znowu siedem lat.


Meyer, czy ty naprawdę musisz na każdym kroku podkreślać, że relacja naszych gołąbeczków odstaje tak daleko od norm, jak to tylko możliwe? Nie możesz choć raz wysłać ich do kina albo na kręgle? Czy oni NIGDY nie mogą zrobić czegoś tak, jak zwykła para nastolatków? Wierz mi, to wcale nie sprawi, że ich związek przestanie mieć urok tajemniczości. Wprost przeciwnie – Edward wreszcie zacznie się jawić czytelnikowi jako rzeczywisty partner Bells, a nie jej nadmiernie kontrolujący wujek.

No, dojechaliśmy. Edek maca Bellę i odjeżdża, a następnie w objęcia bierze ją Indianin.
Cytat:

Nie widzisz, że pojedynkujemy się we dwóch na zapachy?


Czy tylko ja mam w tym momencie przed oczami obraz dwóch psów, na zmianę obsikujących jedno drzewo?
Rany koguta, czy Stefa naprawdę uważa, że to jest urocze? Dwóch facetów, oznaczających swój teren na ciele wybranki? Już nic mnie nie zaskoczy.



Uff. Koniec. Finto. A teraz punkty dodatkowe, za cały rozdział – (+10 zbędność). I konia z rządem temu, kto wskaże mi cel jego istnienia.


Liczby:

Zbędność – 13
Głupota -2
Bitch -2
Bad boyfriend -11
Ego – 30


Papa.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
kate79
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: pomorskie

PostWysłany: Pon 0:14, 29 Lis 2010 Powrót do góry

Dawno dawno temu natrafiłam na rewelacyjną analizę KwN oczami anty. Czytając cięte, inteligentne i nieodparcie śmieszne teksty bawiłam się wspaniale. Laughing
Niestety autorki zostały momentalnie zaatakowane przez pozbawione poczucia humoru (bo sorry, ale jak można było nie śmiać się podczas czytania I'll never know) fanki Mrs Meyer, które w sobie tylko znanym celu śledziły analizy ANTY zamiast piać z zachwytu nad sagą w innych tematach. Confused
I skończyło się. Ktoś przetłumaczył kolejny rozdział, autorki nie podjęły wątku. Byłam przekonana, że zrezygnowały przez tę nagonkę.

A tu przedwczoraj wracam na forum i co widzę??? Nie dość, że KwN dokończone to jeszcze "Zaćmienie umysłu" zaczęte! (BTW tytuł idealny)
Strasznie się cieszę dziewczyny, że powodem przerwy były Wasze ważne sprawy maturalno- magisterskie, że nie ugięłyście się pod presją "'jedynych
i prawdziwych" fanek p. Meyer.
To co piszecie jest praktycznie odzwierciedleniem wszystkich moich przemyśleń po przeczytaniu tej serii, z tym że ja nie potrafiłabym w taki ironiczny i zabawny sposób tego opisać. Pozostaje mi delektowanie się lekturą Waszej analizy, na której dalsze części z niecierpliwością czekam.
Pozdrawiam gorąco, podziwiając Wasz talent i dziękując za możliwość kilkudziesięciokrotnego uśmiania się do łez podczas tego weekendu (nadrobiłam od V rozdziału KwP Very Happy )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kate79 dnia Pon 0:16, 29 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:22, 09 Gru 2010 Powrót do góry

ROZDZIAŁ XI LEGENDY

Witam wszystkich po dość długiej przerwie. I’m back and ready to roll. Dzisiaj będzie krótko i do rzeczy.

Futrzaczki wraz z Belcią i jakimiś statystami robią sobie ognisko. Rozdział zapowiada się więc fascynująco. Następuje opis, kto dokładnie przyszedł na imprę. Już jestem znudzona, a to dopiero druga strona tego rozdziału… Oho, mamy wzmiankę o Lei.
Cytat:
Ciekawa byłam, co czuje Leah, przebywając tak blisko Sama i jego narzeczonej. Dziewczyna bardzo dobrze ukrywała emocje, ale i nie odrywała oczu od płomieni. Podziwiając jej idealne rysy, nie mogłam jej nie porównać z oszpeconą Emily. Czy Leah wiedziała już, skąd tak naprawdę wzięły się blizny kuzynki? Czy uważała, że ta poniosła zasłużoną karę?

Albo Leah ma jaja ze stali, albo zero godności. Ja bym olała imprezkę, na której musiałabym się męczyć z kuzynką i byłym chłopem, którego ta kuzynka mi bez mrugnięcia okiem odbiła.

Mamy też przydługi opis Jareda i Kim, pary, która dobrała się dzięki durnej magii wyjętej z du…, tfu, wpojeniu. Biedny Jared, mózg ma kompletnie zlasowany przez jakieś szitowe voodoo, żal mi chłopaka.

Cytat:
Im dłużej im się przyglądałam, tym lepiej rozumiałam to, co o wpojeniu opowiadał mi Jacob: „Tak ją adorował, taki był jej oddany, że w końcu uległa jego zalotom”.

No tak, bo babeczka nie ma w Meyerlandzie nic do gadania. Będzie tak długo gnębiona, aż się podda ze zmęczenia. Ach, jakie to romantyczne.

Jeżuniu, zaraz zasnę, niech się coś dzieje. (+1 nuda) Dochodzimy wreszcie do owych słynnych legend Quileutów na temat tego, skąd w plemieniu wzięły się wolfy.

Ok., jedziem. Dzisiejszą bajkę na dobranoc opowie Billy. Jako że opowieść ta jest zaj***ście nudna, skrócę ją odrobinę i przedstawię w punktach.

- Quileuci są wojownikami-duchami
- rozpoczyna się walka o władzę dwóch kolesi
- wódz traci swoje ciało, wnika więc w ciało wilka
- wódz-wilk wraca do wioski i robi porządek.

Uff, 5 i pół strony z głowy. Wow, przeszłam samą siebie.

Niestety, to nie koniec. Mamy jeszcze jedną historyjkę o ofierze trzeciej żony. Uwaga, czas na FORESHADOWING. Również skrócę, oszczędzę wam i sobie czasu.

- wilki walczą z wampirami
- żona wodza wbija sobie nóż w pikawę, żeby odwrócić uwagę jakiejś Sparklebitch
- wilki pokonują wampiry
- synowie wodza zostają opiekunami plemienia
- po latach dochodzi do paktu z naszą kochaną Sparklefamily
- The end.

Całkiem nieźle idzie mi kondensacja fabuły Zaćmienia Umysłu, prawda? Jestem z siebie taka dumna.

Wróćmy teraz do czasów współczesnych naszym wspaniałym bohaterom. Belcia zaczyna rozmyślać o trzeciej żonie. I znów mamy kiepską zapowiedź przyszłych wydarzeń. Problem z Meyer polega na tym, że kobita stosuje tak oklepane chwyty, że każdy jest w stanie domyślić się minimum połowy fabuły każdej z jej książek. Jeżeli zaskakuje, to tylko idiotyzmami typu iskrzące wąpierze. FAIL!

No nic, skończmy już ten rozdział, bo ciągnie się jak guma od starych gaci. Po Belkę przyjeżdża jej właściciel, eee, znaczy Edzik. Fairy Prince zabiera Swanównę do domu. BellaSue dokonuje wieczornych ablucji i wygląda Sparklemastera. Ed przybywa, Łabędziątko może więc iść spać.

Oh fuck, następny sen. Co tym razem? Może trochę angstu, już dawno nie było?

Cytat:
Znajdowałam się pobliżu plaży w La Push. Przy brzegu coś się działo, ale było ciemno i widziałam jedynie białe i czarne plamy. Dwie postacie to zbliżały się do siebie, to od siebie odskakiwały. A potem zza chmur w księżyc i zobaczyłam wszystko jak na dłoni.
Rosalie, z mokrymi złotymi włosami sięgającymi kolan nawała olbrzymiego wilka o posiwiałym pysku, w którym rozpoznałam Billy'ego Blacka.
Rzuciłam się w ich kierunku, ale, jak to we śnie, mogłam poruszać jedynie w nieznośnie zwolnionym tempie. Próbowałam coś krzyknąć, nakazać im, by przestali, ale głos uwiązł w gardle jakby spychał go tam wiatr. Pomachałam rękami, mając nadzieję, że zwrócę tym na siebie ich uwagę, i nagle zdałam sobie sprawę, że trzymam coś w prawej dłoni.
Był to starodawny srebrny nóż o długim ostrzu pokryty zaschniętą, sczerniałą krwią.

Czy ja to muszę komentować? W końcu oczywiste rzeczy są… no wiecie, OCZYWISTE!

Belka budzi się. Ed jest, jak zwykle, obok. Swanówna nie chce opowiedzieć mu swego koszmaru, więc by odwrócić uwagę McSparkle’a, pyta go o jego lekturę. Okazuje się, że Edzio czytał „Wichrowe Wzgórza”.

Cytat:
- Zostawiłaś ją na wierzchu. - Świadomie usypiał mnie swoim monotonnym głosem. - Poza tym, im więcej spędzam z tobą czasu, tym więcej ludzkich uczuć zaczynam na nowo rozumieć. Nie spodziewałem się, że będę umiał do tego stopnia wczuć się w położenie Heathcliffa.

I tu się zgodzę. Heathcliff was a creepy jerk, you’re a creepy jerk. Pasuje.

Następnego dnia Belka nadziewa się na fragment z „WW”, na którym Edek zakończył lekturę.

Cytat:
„Widzisz, jaka jest różnica między naszymi uczuciami: gdyby on był na moim miejscu, a ja na jego, to choćbym go nienawidził piekielną nienawiścią, nigdy bym na niego nie podniósł ręki. Możesz mi nie wierzyć, jeśli nie chcesz. Dopóki by jej na nim zależało, byłby bezpieczny. Z chwilą, kiedy przestałaby o niego dbać, wydarłbym mu serce i wypił krew! Ale do tego czasu (jeśli mi nie wierzysz, to mnie nie znasz)... do tego czasu wolałbym konać powoli przez lata cale, niż dotknąć jednego włosa na jego głowie”.


Mówiłam, że pasuje.
Cytat:
Dwoma słowami, które przykuły moją uwagę, były, rzecz jasna, „wypił krew”.
Wzdrygnęłam się.
Tak, coś mi się pomyliło. Edward nie mógł wyrażać się pozytywnie o Heathcliffie. Zresztą, pewnie wcale nie przerwał lektury na tej stronie, która się otworzyła. To mógł być tylko zbieg okoliczności.

Dziewucho, przejrzyj na oczy. Twój Eduś jest tak samo niezrównoważony i pogrzany, jak Heathcliff. Także życzę wam świetlanej przyszłości.

I tak rozdział się kończy. Co mogę powiedzieć? Opowieści Billego nie były złe, aczkolwiek nudne straszliwie, także dam jeszcze za całość (+5 nuda) . Powiem więcej, to było tak nudne, że mimo szczerych chęci nie miałam siły się nad tym wszystkim rozwodzić,że o skupieniu na lekturze nie wspomnę. Mam jeszcze tylko jedno zastrzeżenie. Po kiego grzyba trzecia żona wbijała sobie nóż w serce, żeby odwrócić uwagę pijawy? Toć wystarczyło się dobrze zaciąć i efekt byłby ten sam, a baba by żyła. Dramatycznie? Nie, po prostu głupio. (+10 głupota) Na pewno Belcia nie zrobi tego błędu. Gdyby zeszła z tego padołu, Stefcia zarobiłaby mniej hajsu. Także jestem spokojna, BelliSue nic się nie stanie. A szkoda.

Dziś trochę biednie, ale może w następnym rozdziale będzie lepiej.


+10 głupota
+6 nuda

Buziaki


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Remmy
Zły wampir



Dołączył: 22 Lip 2010
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza płaszcza Aro

PostWysłany: Nie 18:45, 26 Gru 2010 Powrót do góry

Przepraszam Was, że tak długo darowałam sobie komentarze. Ostatnio jakoś tak przeszła mi faza na Twilight, czy to w wersji pozytywnej czy negatywnej... Jednak mus, to mus, a trzeba jakoś zmotywować Was do dalszej pracy ^^

Skoro tak haniebnie zaniedbałam komentowanie (choć z waszym materiałem jestem na bieżąco) wrócę się do pierwszego, nie skomentowanego rozdziału, czyli "Wybuchowe charaktery" od BellaMarie13

BellaMarie13 napisał:
Przykro mi, Stefciu, ale nie oszukasz biologii. Pan antropolog bardzo jasno rzecze, iż zostaliśmy tak skonstruowani, by nie odczuwać pociągu seksualnego w stosunku do osób, z którymi mamy kontakt od maleńkości. To właśnie dzięki temu nie zdarza nam się zakochiwać we własnych ojcach czy starszych braciach, nieważne, jacy by nie byli przystojni. Quil będzie nieustannie towarzyszył Claire od momentu wpojenia, co oznacza, że mała NIE BĘDZIE w stanie kiedyś spojrzeć na niego jako na obiekt seksualny. Wilkołaki mogą ulegać meyerowskim czarom-marom, ale dziewczynka jest człowiekiem i jako taki, podlega tym samym prawom natury, co my wszyscy. Fail.


Chore, chore, chore.

BellaMarie13 napisał:
Gdzie jej prawo do wyboru? Co, jeśli go po prostu nie zechce? Meyer może wciskać ludziom bajki, że „takiego oddania nie da się zignorować”, ale to bzdura. Fakt, że ktoś łazi za tobą jęcząc i skamląc o uwagę w trybie 24/7 nie oznacza, że natychmiastowo zapałasz do tej osoby uczuciem. Szczerze mówiąc, z prawdopodobieństwa psychologicznego wychodzi, że efekt będzie przeciwny do zamierzonego.
Zgadzam się w całej rozciągłości.

BellaMarie13 napisał:
Co za dupek. McSparkle pobija w tej książce wszystkie rekordy. Najpierw kupuje wypasione łóżko, później sugeruje w bardzo wyraźny sposób do czego mogłoby się przydać, by po chwili zrobić ze swej lubej ladacznicę.

Miałam też nadzieję, że przyczepisz się tego domniemanego wybuchu złości Belli, która przyobiecała mu coś gorszego niż stado miśków grizzly. Jak widać, jest niekonsekwentna. A takie zaczepianie i jednocześnie odrzucanie faktycznie jest chamskie. Edward jest tak świętojebliwy, że to aż boli.

Dobrze, teraz przechodzę do następnego rozdziału. "Cel"

W sumie jak to czytam po raz drugi, to właściwie nie ma tu nic do dodania.

Beige napisał:
Ma chłopak rację. Edek to hipokryta. Joł, Discoball, daj spokój z tymi głodnymi kawałkami, jak to wilki są bebe, a wąpierze to anioły.
Nienawidzę tego.

Kolejny... "Zapach" :D

Zadziwia mnie ten zapał Belli do prac domowych. Ja, gdybym miała tego typu zmartwienia, za nic nie myślałabym o zmywaniu, nie mówiąc już o tym, że zmywać nie cierpię (radzę sobie z tą cholernie nudną czynnością zakładając słuchawki Wink )

BellaMarie13 napisał:
To niesamowite; Stefa sama wkłada antyfanom broń do ręki. Podświadomie czy nie, nawet ona zauważa, że związek B&E jest – delikatnie ujmując – nie do końca normalny. A trzeba podkreślić, że osobą wypowiadającą to zdanie nie jest Rose czy Leah, którym można by przypisać zwykłą złośliwość; autorem poglądu jest Black, którego Stephenie lubi i który jest postacią zdecydowanie pozytywną. O czym to świadczy – niech każdy odpowie sobie sam.

To chyba miało być w zamyśle śmieszne. Widać osiągnęło zamierzony efekt, lecz autorka pewnie nie daje sobie nawet sprawy jak to naprawdę wygląda.

BellaMarie13 napisał:
jeżeli sam czuje, że to nieładnie z jego strony składać aplikację bez zgody samego zainteresowanego, po co w ogóle się do tego zabierał?

Bo szanowny pan wampir uparł się, żeby ukochaną mimozę wysłać na studia, najlepiej najdroższe jakie się da. A jeśli szanowny pan Edward chce komuś zrobić prezent, to trzeba się dostosować. Jak zawsze. Tak ma cała jego rodzina; wszystko kręci się wokół Edka.

BellaMarie13 napisał:
Po trzecie: Tak, McSparkle, wiemy, że srasz forsą i mógłbyś kupić sobie połowę Afryki, gdybyś tylko zechciał. (...)

Szczególnie podoba mi się treść Twojego "po trzecie <3 Kocham cię za to, że tak doceniłaś Wilczka ^^

BellaMarie13 napisał:
Sprawdziłam – w oryginale brzmi to tak samo. Rany boskie, wyobrażacie sobie jakiegokolwiek faceta mówiącego coś takiego do swojej dziewczyny z pełną powagą? Gdybym nie wiedziała, kto jest autorem tego cytatu, bez wahania postawiłabym na Charliego.
Mój chłopak powiedział mi coś w podobnym tonie... Nie czułam się obrażona. To już czepianie się czego się da. Wiem, taka praca Twisted Evil

BellaMarie13 napisał:
Czy tylko ja mam w tym momencie przed oczami obraz dwóch psów, na zmianę obsikujących jedno drzewo?
Nie wiem jak innym, ale mnie to w ogóle wcześniej nie przyszło do głowy! xD Muszę jednak przyznać, że to porównanie jest nadzwyczaj trafne.

Dobra jadę dalej... To już ostatni do skomentowania, czyli moje kochane "Legendy".

Beige napisał:
Albo Leah ma jaja ze stali, albo zero godności. Ja bym olała imprezkę, na której musiałabym się męczyć z kuzynką i byłym chłopem, którego ta kuzynka mi bez mrugnięcia okiem odbiła.

Też bym nie wpadała na taką imprę. Myślę jednak, że tutaj Leah już była w sforze i prawdopodobnie obecność na tym ognisku była dla niej obowiązkowa. Nie mam na myśli tego, że starszyzna, ani tym bardziej Sam wydał jej takie polecenie, ale solidarność tam u nich chyba występuje.

Beige napisał:
No tak, bo babeczka nie ma w Meyerlandzie nic do gadania. Będzie tak długo gnębiona, aż się podda ze zmęczenia. Ach, jakie to romantyczne.

Taka sytuacja ma miejsce w naturze; konkretnie u żółwi morskich. Naprawdę przykro to wygląda, gdy samiec na samicy wiesza się i nie puszcza, aż ta nie ulegnie. Oczywiście przy tym z całych sił próbuje się go pozbyć. Choć ostatnio poddałyście mi w wątpliwość to, czy aby Emily nie była wredną suką.

Bardzo ładne streszczenie fabuły podania. Gratuluję.

Beige napisał:
Powiem więcej, to było tak nudne, że mimo szczerych chęci nie miałam siły się nad tym wszystkim rozwodzić,że o skupieniu na lekturze nie wspomnę.
Na tym szczególnie skupiać się naprawdę nie potrzeba. Ja jestem zdania, że legendy się chłonie bez większej konieczności popitki.

Beige napisał:
Mam jeszcze tylko jedno zastrzeżenie. Po kiego grzyba trzecia żona wbijała sobie nóż w serce, żeby odwrócić uwagę pijawy?
Żeby akurat Bella nie musiała tego powtarzać. Też sądzę, że to było totalnie głupie.

No, wreszcie mi się udało coś napisać. Wybaczcie mi dziewczyny ten okres milczenia, wierzcie mi, że naprawdę chłonę waszą pisaninę i naprawdę ją doceniam. Poza tym moja siostra nadal skrupulatnie liczy punkty i chętnie je przepisze pod koniec. Dawajcie następne! ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BellaMarie13
Zły wampir



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni

PostWysłany: Nie 21:44, 26 Gru 2010 Powrót do góry


Rozdział 12: Czas


Mam deja vu. A konkretnie – dziwne przeczucie, że czytam nieco przerobiony rozdział pierwszy Nju Muna.

Cytat:
-Tylko nie rób scen! – uprzedziła mnie Alice.
(…)
-Widzisz, urządzam…urządzamy imprezę z okazji ukończenia szkoły. Naprawdę skromną. Nie ma się czego bać.


Przejrzałam listę niemal wszystkich możliwych fobii, jakie mogą dotknąć człowieka – trzeba dodać, że jest ich naprawdę znaczna ilość – i nie znalazłam ani słowa o panicznym strachu przed przyjęciami. Na litość boską, co jest nie tak z tą dziewczyną? Dlaczego terroryzuje swoim niezrozumiałym zachowaniem wszystkich wokół, do tego stopnia, że muszą ją przepraszać za imprezę we WŁASNYM domu?

(+ 1 głupota) (+5 bitch)


Okazuje się, że party z okazji ukończenia liceum = nieuchronnie zbliżająca się data transformacji w pokryty brokatem pomnik. Bella zaczyna się zastanawiać, czy aby na pewno podjęła dobrą decyzję. Cóż, lepiej późno, niż wcale.

Cytat:
Wiedziałam niby dokładnie, czego chcę od życia, ale gdy przyszło co do czego, uświadomiłam sobie, że okropnie się boję.


I słusznie. Całkiem niedawno zdecydowałaś się przehandlować swoją przyszłość, życie i duszę dla miodowych oczu pewnego niestabilnego emocjonalnie podglądacza. Teraz zbieraj, coś zasiała.

Kolejne dwie strony angstu, które można by podsumować prezydenckim „nie chcem, ale muszem (zostać wąpierzem)”. Może nawet i by mnie to ruszyło, gdyby nie fakt, że doskonale wiem, iż z owych przemyśleń guzik wyniknie. Belka ani przez chwilę nie rozważa na poważnie wycofania się z projektu przemiany; Stefa bardzo dba, aby czytelnik nawet na jeden moment nie doznał problemów z podwyższonym ciśnieniem na skutek gwałtownego zwrotu fabuły.

(+2 angst) (+1 nuda)

Łolaboga! Edek zaczyna gadać od rzeczy!

Cytat:
-Muszę być [gotowa na przemianę].
-Niczego nie musisz.
(…)
-Bello, żadne z nas nie miało wyboru. I żadnemu z nas nie było z tym łatwo. (…) Nie pozwolę, żebyś i ty tak się męczyła. Jeśli zrobisz to, co planujesz, zrobisz to dobrowolnie.
(…)
- Nie może kierować tobą strach.
(…)
-Musisz być w stu procentach gotowa.

Nawet Edward, wytwór mokrego snu Meyer, widzi, jak bardzo niedojrzała jest Swan. NAWET ON zdaje sobie sprawę, jaką głupotą jest podejmować tak poważne zobowiązanie, na dobrą sprawę nie znając życia i nie będąc pewną swoich racji. Na litość boską, jak mocnego kopa w rzyć potrzebuje ta dziewczyna, by wreszcie pójść po rozum do głowy?

Inna sprawa, że z McSparkle’a wychodzi w tej scenie albo całkowity pantoflarz, albo kompletny egoista. Jeśli naprawdę dobro ukochanej jest dla niego priorytetem, dlaczego nie oznajmi jej po prostu: Nie, nie przemienię cię, przynajmniej nie przez najbliższe 5-7 lat; zaznaj trochę życia, upewnij się co do swoich racji? Tu nie będzie alternatywy czy drugiej szansy. Skoro Culleny są tak przerażone wizją Belki jako wampira, czemu po prostu się nie sprzeciwią? Zwłaszcza, że Edzio ma najwyraźniej kilka pomysłów, jak wykiwać Volturi.

Stefcia zachowuje się, jakby pisała grecką tragedię, w której transformacja pełni fatum nie do przeskoczenia. Problem w tym, że zarówno panna Łabędź, jak i Sparkle Family mają wolną wolę i prawo wyboru. Jeśli przemiana naprawdę stanowi tak wielki problem, to można ją po prostu….pominąć. Simple as that.

(+10 głupota) (+5 bad boyfriend)

Ponieważ literatura powinna nie tylko bawić, ale i uczyć, należy przytoczyć pewną definicję, kluczową dla dalszej analizy. I tak oto, za [link widoczny dla zalogowanych]
Cytat:

Gamofobia – panika, lęk i obawa przed małżeństwem, przed wstąpieniem w związek małżeński.


Tak więc, moi drodzy, czas, aby przyznać się do błędu i publicznie przeprosić Bellę. Dziewczyna nie robi na złość ukochanemu; biedaczka po prostu jest chora! To silniejsze od niej. Powyższy fakt stawia wprawdzie w nie najlepszym świetle McSparkle’a, dążącego po trupach przed ołtarz, ale usprawiedliwia przynajmniej uciekającą pannę młodą. Innymi słowy, bilans na zero.

Dlaczego o tym mówię? Ponieważ za chwilę, najmilsi, będzie miał miejsce pewien dialog. Mogłabym go skomentować w dwóch-trzech słowach i przejść do dalszej części rozdziału, ale ma analizatorska dusza nie daruje sobie rozkoszy rozłożenia tego harlequina na części pierwsze. Czy pamiętacie rozdział 23 Nju Muna w formie miniaturki dramatycznej? Cóż, poniższe dzieło będzie zrealizowane na identycznej zasadzie, aczkolwiek znacznie krótsze. Zobaczmy więc, o czym dyskutują Izabella i Edward Antoni, przesiadując na kanapie w salonie Dzielnego Szeryfa:

*E: Isabello, najmilsza? Czy powiesz mi, co cię trapi? Tylko proszę, nie kłam; doskonale wiem, że nie chodzi o bilety na koncert. Zaplecze finansowe Carlisle’a…To jest, chciałem powiedzieć – moje zaplecze finansowe, pozwoli nam załatwić prywatny występ zespołu w naszym własnym garażu, jeżeli zostaną wykupione wszystkie miejsca. O cóż więc chodzi?

*B: Ach, Edwardzie, najdroższy! Dlaczego, o dlaczego nie chcesz ze mnie uczynić jednej z was?

*E: To byłaby niepowetowana strata, mój aniele; uczynić z ciebie monstrum na nasz wzór i podobieństwo. Wyrzuty sumienia nie dawałyby mi spać dzień i noc, płonąłbym z samoobrzydzenia na myśl, że zniszczyłem twą duszę….Nie, żebym mimo wszystko nie planował tego uczynić. Ale tak wspaniale jest poczuć się choć przez chwilę bohaterem tragicznym, choćby tylko poprzez płomienną retorykę!

*B: Czy to wszystko, mój drogi? Nie obawiasz się przypadkiem, że transformacja zakończy się – ekhm – niepełnym sukcesem i będziesz musiał przez resztę wieczności prowadzać się z mieszanką Jordan i Victorii Beckham? W dodatku pozbawioną zapachu frezji?

*E: Ależ skąd, Bello, cóż z ciebie za głuptas. Przemiany są w stu procentach skuteczne. Nie mówiąc już o tym, że wreszcie będę mógł złapać cię za rękę, nie obliczając jednocześnie w myślach maksymalnego dopuszczalnego nacisku; to będzie dla mnie wielka ulga, nie obawiać się nieustannie spowodowania na twym kruchym jestestwie złamania z przemieszczeniem. Ale ale, mój kwiatuszku, to mi coś przypomina – ja także mam dla ciebie pewne pytanie. Bądź szczera i nie oszczędzaj mnie. Dlaczego nie chcesz zostać mą małżonką?

*B:….Słyszałeś może kiedyś o gamofobii?

*E: Bello, radości mego życia, przecież wiesz, że autorka nie ma pojęcia, co to takiego; nie korzysta z Googli. Poza tym, to pytanie ma na celu sprowokowanie twej naiwnej i niedojrzałej wypowiedzi, która będę mógł wyśmiać, aby następnie zarzucić cię kilkuminutową, tandetną, przeładowaną metaforami przemową. Znasz zasady, najdroższa.

*B: Racja. Przepraszam. Daj mi chwilkę.
* Bella szybko pokrywa różem policzki, aby wyglądać na zapłonioną, niewinną dziewicę, po czym wtula się w Edwarda*
Mój idealny Adonisie, zrozum! Nie jestem jakąś tam pierwszą lepszą galerianką, która leci do ołtarza tylko dlatego, że wpadła na dyskotece po wypiciu czwartego z rzędu piwa. W dzisiejszych czasach hierarchia wartości jest prosta: najpierw studia, później praca, później jeszcze lepsza praca, a na końcu dziecko. I to, że moje ambicje życiowe ograniczają się do bzykania cię po dzień Sądu Ostatecznego, niczego nie zmienia. Poza tym, co ludzie powiedzą? Sąsiadki znów zaczną wytykać mojego ojca palcami, a biedak dopiero co pozbierał się po nieustannych szykanach związanych z byciem zrobionym w trąbę przez swą żonę. Miej litość nad teściem!

*E: Czy to wszystko, mój królewski ptaku? Czy niczego przede mną nie zataiłaś? A może w głębi duszy pragniesz stać się opętanym żądzą krwi potworem, i moja osoba wcale nie jest tu najważniejsza?

*B: O czym ty mówisz? Oczywiście, że chodzi o ciebie; ZAWSZE chodzi o ciebie, jeszcze tego nie zauważyłeś? Co zrobię ze swoim życiem, jeśli nie będę mogła wisieć na twoim ramieniu w trybie 24/7? Nie mam żadnych innych ambicji.

*E: Chwała Najwyższemu, już się bałem. Ale nadszedł czas, ukochana, abym przedstawił ci mój punkt widzenia.
* w tle zaczyna pobrzmiewać romantyczny podkład skrzypcowy*

Isabello, w moich czasach byłem już dojrzałym mężczyzną, marzącym o wojaczce. Kobiety mnie zupełnie nie interesowały…Cóż, na początku dwudziestego wieku to wyrażenie miało nieco inne znaczenie niż dziś. Chciałem służyć na froncie. Gdybym jednak spotkał ciebie…O, najmilsza, jak diametralnie zmieniłaby się moja egzystencja! Spędzalibyśmy całe dnie na werandzie w obecności swatki, popijając mrożoną herbatę i zwracając się do siebie per „panie” i „panno”. Następnie, zakładając, że krach na Wall Street nie zmusiłby nas do przeprowadzki pod most, wiedlibyśmy szczęśliwe i dostatnie życie w białym domku z czwórką dzieci i labradorem…przynajmniej do czasów Drugiej Wojny Światowej. Czy już rozumiesz mój punkt widzenia?

*B: Edward.

*E: Słucham, ma miłości.

*B: Żyjemy w XXI wieku. Swatka już dawno wyszła z mody, jeśli chodzi o przebieg randek. Jakby się głębiej zastanowić, to mrożona herbata też.

*E: Cóż, na weselu możemy raczyć się colą. Mój argument pozostaje bowiem niezmieniony: Gdy się, luba, nie chcesz starzeć, biegnij prędko do ołtarza!

* kurtyna*

(+50 kicz) (+10 bad boyfriend) (+10 głupota)


Uff, koniec ze słodkością. Z kadzi z lukrem wykonujemy gwałtowny skok do kotła wypełnionego smołą piekielną: okazuje się, że tajemniczy morderca, którego tożsamości domyślił się już dawno każdy oprócz głównych bohaterów, nie odpuszcza. Kolejne morderstwa następują po sobie ruchem lawinowym, w związku z czym Cullenowie postanawiają działać. Mają jednak pewien problem:

Cytat:
Tak naprawdę nie podjęliśmy jeszcze żadnej ostatecznej decyzji, tylko czekamy z tym na wizję Alice, ale ona nic nie zobaczy, bo jej wizje opierają się na podjętych decyzjach właśnie.


……

To trochę jak z tym alkoholikiem z „Małego Księcia”, który pił, żeby zapomnieć, że wstydzi się swojego pijaństwa…I skoro wizje Alice opierają się na decyzjach, to czy glittermany nie mogą czegoś umownie postanowić, tylko po to, żeby sprawdzić za pomocą jej talentu, czy dana opcja wchodzi w grę?

(+ 5 głupota)

Edward postanawia, że wraz Bellą zrobią sobie dzień wolny od szkoły i udadzą się do jego domu, by wraz z resztą rodziny ustalić dalszy przebieg gry. McSparkle szczególnie polega na Jasperze, choć nie do końca wiadomo, z jakiego powodu. Wygląda jednak na to, że przynajmniej ta niejasność będzie miała jakieś uzasadnienie fabularne.

Rozdział kończy się zebraniem w Cullen Mansion. Wygląda na to, że Jazz ma plan, jak zaradzić pladze mordów w stanie Waszyngton; przed jego zdradzeniem postanawia jednak zaprezentować Belli kolekcję swych blizn, jako prolog do historii życia i przemiany.

Kto tak strasznie pokiereszował nieszczęsnego Hale’a? Skąd czerpie swą wiedzę o zabójstwach? O tym w następnym odcinku.


Liczby:

Głupota – 26
Kicz – 50
Bad boyfriend – 15
Nuda – 1
Angst – 2
Bitch -5


Buziaczki.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Larysa
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lip 2009
Posty: 2354
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 81 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...Dębno...i tam gdzie mnie poniesie..

PostWysłany: Pon 16:45, 27 Gru 2010 Powrót do góry

Przeczytałam wszystko i powiem szczerze, że ta anliza bardziej mi się podoba niż KwN, możliwe że bardziej już rozumiem wasz tok pisania i cel:P
Oczywiście nie zabrakło śmiechu, naprawdę wasze poczucie humoru, ironiczne jest po prostu geniale.Miła odmiana przeczytać wypowiedzi które nie są nacechowane cukierowatością - chyba stworzyłam nowe slowo:D, tylko trafne i trochę bezczelne opinie...podoba mi się wasza praca, teraz kiedy już mniej mnie to irytuje wiem że w tym jest metoda.
Życzę duuużo weny i wytrwałości:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Visenna
Zły wampir



Dołączył: 24 Sie 2010
Posty: 402
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Komorowice/Wrocław

PostWysłany: Pon 16:58, 27 Gru 2010 Powrót do góry

Ja się boję to czytać. Nie chcę, żeby zepsuło mój sposób postrzegania Sagi.
"Patrzę" na nią po prostu emocjami i niech tak już zostanie.
Podziwiam, że chce Wam się bawić w te analizy.
Widzę, że dużo osób to czyta, więc piszcie dalej i powodzenia.
Bo co tu jeszcze mówić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
eyes
Zły wampir



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 304
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:10, 27 Gru 2010 Powrót do góry

Visenna, ja po przeczytaniu "ZU" dalej lubię sagę, wyciągnęłam własne wnioski i już nie twierdzę, że tłalajt jest idealny [tak jak kiedyś]. Patrzę na to trzeźwo Wink . Więc tak strasznie nie jest :) .

Dziewczyny, odwalacie kawał świetnej roboty.

Cytat:
Przejrzałam listę niemal wszystkich możliwych fobii, jakie mogą dotknąć człowieka – trzeba dodać, że jest ich naprawdę znaczna ilość – i nie znalazłam ani słowa o panicznym strachu przed przyjęciami. Na litość boską, co jest nie tak z tą dziewczyną? Dlaczego terroryzuje swoim niezrozumiałym zachowaniem wszystkich wokół, do tego stopnia, że muszą ją przepraszać za imprezę we WŁASNYM domu?


A mnie bardziej dziwi to, że oni ją wogóle przepraszają. Jakby nie patrzeć, to Bella za wiele do gadania nie ma w tych kwestiach. [nie dość, że przychodzi na gotowe, to jeszcze marudzi Rolling Eyes]

Co do rozdziału XI, ominęłam go przy czytaniu książki. Jak widzę po komentarzu Beige, niczego nie straciłam.

Najbardziej chciałabym przeczytać, to co napisałybyście o BD. Wink

Weny i chęci. W dużych ilościach :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:18, 27 Gru 2010 Powrót do góry

ROZDZIAŁ XIII NOWONARODZENI

W dzisiejszym odcinku mamy gościa specjalnego. Jest nim Harry Freakin’ Po.., tfu, znaczy Darren Criss.

Jedziem. Bella i the Cullens rozprawiają o sytuacji z nowymi wampirami w okolicy. Jasper robi mały striptiz i pokazuje Belce swoje blizny po ukąszeniach mejerpirów.

Okazuje się, że Jazz nie zaczynał jako słodki, seksowny, „wegetariański” (w dużym jak ego Smeyer cudzysłowiu) marmurowy posąg, tylko jak na wampira przystało, bezwzględny morderca.
Cytat:
- Cóż, zanim pojawiłem się w tym gronie, nie miałem tak cywilizowanych towarzyszy, co moje przyszywane rodzeństwo, sam również nie byłem tak cywilizowany. Z początku wiodłem zupełnie inne życie...
Wezbrało we mnie obrzydzenie.

No doprawdy? A czego się spodziewałaś? Wampiry to krwiożercze bestie i takie być powinny. Trzymając się z tymi żałosnymi, iskrzącymi wróżkami (czyt. Cullenami) zapominasz, że to wyjątki od reguły. Sama z resztą chcesz się stać jedną z nich, co może oznaczać że też będziesz pragnęła mordować dzieci i niewinne staruszki. Belcia to hipokrytka pierwsza klasa, nie ma co.

Dochodzimy wreszcie do następnej historii życia, tym razem Jaspera. Stefa upchała w „Zaćmieniu Umysłu” tyle opowieści, ile mogła. Rózia, Jazz, legendy… Nie mam nic przeciwko wyjaśnianiu przez autora przeszłości bohaterów, bo rzuca to światło na ich czyny i charaktery, ale że nie należy przesadzać. Może się powtórzę, ale nie za dużo i nie za gęsto, Stefciu, bo wyjdzie to czytelnikom uszami, a poza tym spowalnia akcję.

Ale wróćmy do naszej opowieści. Jasper zaczyna od tłumaczenia BelliSue jak małemu dziecku, że wampiry to nie są wspaniali przyjaciele ludzi, o czym dziewucha zdaje się przez 90% czasu nie pamiętać.

Cytat:
Widzisz, w niektórych miejscach mieszka nam się łatwiej niż w innych. Bierze się to stąd, że nie musimy się tam tak bardzo kontrolować, a mimo to nie dobierają nam się do skóry żadne służby. Wyobraź sobie mapę zachodniej półkuli, na której każdego żywego człowieka oznaczono czerwonym punkcikiem. Tam, gdzie od punkcików aż się roi, możemy - a przynajmniej inni nasi pobratymcy mogą - żerować do woli bez zwracania na siebie uwagi.
Mimowolnie się wzdrygnęłam. Edward starał się nie używać przy mnie takich słów jak „żerować”, ale Jasper nie był tak nad opiekuńczy.


Jasper po prostu nazywa rzeczy po imieniu, zamiast rzucać eufemizmami, żeby tylko się kochana mimoza nie zestresowała. Efektem jest jej beztroskie podejście do wypierzy i kwestii przemiany. Congrats, Eddie!

Jasper zahacza o Volturi. Ma do nich szacunek, gdyż pilnują wampirzą społeczność i dbają, żeby bufet, tj. ludzie się o nich nie dowiedzieli.

Okazuje się, że na południu panują trochę inne układy wśród sparklepirów. Toczyła i pewnie nadal toczy się tam wojna i tylko dzięki Aro i spółce wąpierze w ogóle się z czymkolwiek kryją. A o co walczą? O władzę na danym terenie, oczywiście. Jak? Tworząc armie z nowonarodzonych wampirów, które są silne, acz zaślepione żądzą krwi, więc można łatwo newborny wykorzystywać przeciwko wrogom, póki nie pozabijają się nawzajem.

Cytat:
Dlaczego aż tylu? Cóż, nowonarodzeni są niezwykle groźni, ale mimo to można ich pokonać. Mniej więcej przez pierwszy rok są niesamowicie silni fizycznie i potrafią po prostu zmiażdżyć starszego wampira, ale są niewolnikami własnych instynktów, przez co łatwo przewidzieć ich zachowanie. W walce nie wykazują zazwyczaj żadnych specjalnych umiejętności, stawiają na swoje muskuły i zaciekłość. I - w przypadku całej ich armii - oczywiście na przewagę liczebną.

Logika podpowiada, że im wampir starszy, tym silniejszy, posiadający więcej mocy. Ale nic, puszczę to Stefie, bo w sumie tłumaczenie większej siły nowonarodzonych berserkerskim szałem nie jest takie całkiem idiotyczne, więc niech jej będzie.

Walki w Meksyku przybrały takich rozmiarów, że wampirza policja musiała wpaść zrobić porządek. Po wyjeździe Volturi walk nie zaprzestano, lecz prowadzono je na mniejszą skalę. W takich właśnie czasach Jasper został przemieniony.

Cytat:
- Tak - przyznał. - Urodziłem się w Houston w Teksasie, a kiedy w 1861 wybuchła wojna secesyjna, miałem niespełna siedemnaście lat. Zaciągając się na ochotnika do Konfederatów, skłamałem, że mam lat dwadzieścia. Byłem na tyle wysoki, że mi uwierzono.

Do Konfederatów przyjmowali 18, a nawet później i 17-latków, więc Jasper nawet nie musiał za bardzo kłamać, tym bardziej, że był ochotnikiem, a takich przyjmowano przede wszystkim, przynajmniej na początku. Potem brano, kogo się dało. W sumie drobnostka, ale dam (+1 głupota) tak dla zasady.

Jasper robił w armii oszałamiająca karierę dzięki swojej charyzmie. Pewnej nocy nasz dzielny wojak natknął się na 3 babeczki. Oczywiście następuje obligatoryjny opis cudnej urody wampirek. Stefa nie byłaby sobą, gdyby nie przypominała nam co kilka stron o walorach fizycznych swoich mejerpirów.

Jasper został przemieniony i dołączył do panienek. Przywódczyni, Maria, zamierzała stworzyć armię i walczyć o wpływy. Jasper również i tutaj lansił się, jak mógł. Marysia, Jazz i kompania podbili Monterrey, gdzie dość długo rządzili. Recepta była prosta: zrobić nowonarodzonych, wykorzystać ich, a potem zabić. Jednak pewnego razu kumpel Jazza, Peter, któremu jakoś udało się przeżyć 3 lata, postawił się i nie chciał wykończyć wąpierzy, którym kończyła się data przydatności do użycia. Co, a raczej kto, był powodem? Kobita, rzecz jasna. Jazz dał Peterowi zwiać z przeznaczona do odstrzału Charlotte. Po 5 latach wrócił i przekonał Jaspera, aby odszedł i zamieszkał tam, gdzie mejerpiry żyją w przyjaźni, kwiatki kwitną, słowiki śpiewają, a jednorożce pasą się na łączkach. Jasper włóczył się więc z Peterem i Charlotte przez jakiś czas. Jednak nadal był w emo-depresji, z powodu swych strasznych czynów z przeszłości. Jazz na przemian angstował (+3 angst) i użalał się nad sobą (+3 emo) . Koleś odłączył się więc od towarzyszy i dalej żył samotnie.

Pewnego deszczowego dnia w Mieście Braterskiej Miłości natknął się w jadłodajni na Alice.

Cytat:
I tam się właśnie spotkaliśmy. Oczywiście doskonale wiedziała, że tam wejdę. - Jasper zachichotał. - Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi, zeskoczyła z wysokiego stołka przy kontuarze i podeszła do mnie, żeby się przywitać.
Byłem w szoku. Czyżby zamierzała mnie zaatakować? Tylko taka interpretacja jej zachowania mi się nasunęła, tego nauczyło mnie życie. Ale ona się uśmiechała. A emocje, które od niej biły, nie dawały się porównać z niczym, czego do tej pory doświadczyłem. „Kazałeś mi na siebie długo czekać”, powiedziała.[…]
- Podałaś mi rękę, a ja, zamiast wietrzyć podstęp, po prostu ją ująłem. - Teraz uczynił to samo. - Po raz pierwszy od niemal stu lat do mojego serca zawitała nadzieja.
- A ja poczułam wielką ulgę - wyznała Alice. - Bałam się, że już nigdy się nie zjawisz.


Coś mi tu nie gra. Skoro dziewczyna ma wizje po tym, jak ktoś podejmie decyzję, a Jasper ukrył się w tej garkuchni przed deszczem, to raczej decyzje podjął sekundy, no max, minuty temu. Także to długie czekanie na niego jest raczej mało prawdopodobne, gdy weźmiemy pod uwagę ograniczenia daru Alice. Chyba że mówiła to na zasadzie: „Długo czekałam na kogoś takiego jak ty”, a nie „Na ciebie”. W takim wypadku Stefa źle to ujęła. Tak, czy owak (+5 głupota) .

Alice zabrała Jaspera do Cullenów, gdzie zostali natychmiast przyjęci do familii. Za końcówkę historii dam (+3 kicz)

Ok., dosyć lukru, wróćmy do problemu krwiożerczych nowonarodzonych. Cullenowie, nawet Jasper, nie mają pojęcia, co taka grupa newbornów robi w Seattle. Nikt się niczego nie domyśla. Brawo, czytelnicy i ich babcie już dawno to rozkminili, a nasze superduper wąpierze dalej się biedzą z domysłami. Aby zapobiec wizyty Volturi, Jasper proponuje elegancko wybić całą armię.

Cytat:
- Może nie będziemy musieli - zauważył Edward ponurym tonem. - Czy komuś jeszcze oprócz mnie przyszło na myśl, że powód, dla którego stworzono tę armię, to... my sami?
Jasper zmarszczył czoło. Carlisle mimowolnie podniósł dłoń do ust.
- Rodzina Tanyi też mieszka niedaleko - odezwała się Esme, nieskora do zaakceptowania hipotezy przyszywanego syna.


Esme just, just…

Image

Twoje pomysły są tak durne, ża aż boli (+5 głupota) . Ostatnim razem na naradzie tez plotłaś takie bzdury, że własna rodzina cię o mało nie wyśmiała.

Ale, ale, okazuje się, że ktoś wie o darze Alicji, bo specjalnie stara się ją zmylić przez nieustanne zmienianie planów. Edzio stawia na Areczka, ale Jazz się z nim nie zgadza.

Cytat:
- Nie, to niemożliwe. Carlisle ma rację - Volturi nie łamią reguł. Poza tym, ten ktoś w Seattle jest bardzo nieporadny. Jego własne wojsko wymyka mu się spod kontroli. Założę się o wszystko, że to jego pierwszy raz. Nie, nie wierzę, że to spisek Ara. Ale bez inspekcji z Włoch się nie obejdzie, to pewne.

Ma chłopak sensowne argumenty. Może go nawet odrobinę polubię.

Jasper będzie uczył rodzinkę, jak zabija się newborny. Jest szansa, że wreszcie doczekam się jakiejś akcji. Wiem, wiem, nadzieja matką głupich…

Cytat:
Coś mnie dręczyło, ale nie potrafiłam określić co. Oczywiście okropnie się bałam, byłam wręcz sparaliżowana strachem, jednak pod jego grubą warstwą kryło się coś więcej. Miałam wrażenie, że umyka mi jakiś istotny element układanki, dzięki któremu otaczający mnie chaos zyskałby na spójności.


Jesteś głupia.

Image

Carlisle postanawia wezwać posiłki – rodzinkę Tanyi. Jest tylko jeden problem.
Cytat:
- Irina polubiła najwyraźniej naszego drogiego Laurenta bardziej, niżby się można było tego spodziewać. Jest wściekła na wilki, że go zabiły tylko po to, żeby ocalić Bellę. Chce...
Zatrzymał się, zerkając w moją stronę.
- Mów dalej - zachęciłam go, pilnując się, żeby nie zadrżał mi glos.
Edward ściągnął brwi.
- Irina chce się mścić. Wybić całą sforę. Pomogą nam w Seattle tylko wtedy, jeśli im na to pozwolimy.
- Nie! - krzyknęłam.
- O nic się nie martw - pocieszył mnie. - Carlisle za nic się na to nie zgodzi.

No to d**a blada. Trza se radzić bez wsparcia wąpierzy z Alaski.
Cytat:
- To zła wiadomość - stwierdził Jasper. - Walka będzie zbyt wyrównana. Jesteśmy wprawdzie bardziej uzdolnieni, ale nie będziemy mieli przewagi liczebnej. Wygramy, ale jakim kosztem? Zmroziło mnie, kiedy zrozumiałam, co ma na myśli.
Cullenowie mieli zwyciężyć, ale i zarazem przegrać. Nie było pewne, ilu członków rodziny wróci z Seattle żywych.
Powiodłam wzrokiem po twarzach zebranych - Jaspera, Alice, Emmetta, Rose, Esme, Carlisle'a... Edwarda.
Już niedługo któraś z najdroższych mi osób miała zginąć.


DUN, DUN, DUUUUUN!!!

Nie no, co wy, martwicie się? Pff, przecież wiadomo, że nic poważnego się ani Cullenom, ani wilkom nie stanie. To w końcu Stefa, prawda?

Koniec rozdziału, pora na cyferki:

+11 głupota
+3 emo
+3 angst
+3 kicz

Kisses.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BellaMarie13
Zły wampir



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni

PostWysłany: Śro 23:56, 29 Gru 2010 Powrót do góry

Rozdział 14 : Deklaracja

Mam jakiegoś pecha co do rozdziałów poświęconych przyjęciom. Dzisiejszy chapter rozpoczyna się bowiem standardowo: Bella dostaje histerii na wieść, że Alice mimo czyhającego zagrożenia postanowiła urządzić imprezę z okazji zakończenia szkoły.

Cytat:
- Ale urządzać przyjęcie w takich okolicznościach! To nie przystoi!


Tak, wiem, że Meyer nie ma wpływu na to, w jaki sposób Joanna Urban tłumaczy jej książkę. Niemniej jednak, czytając to zdanie miałam wszechogarniającą ochotę odpowiedzieć „Azaliż doprawdy?”.

Cytat:
- Naprawdę warto to uczcić. Nie pójdziesz już nigdy do szkoły jako człowiek.


Doceniam dobre intencje Alice, ale konieczność wzięcia udziału w Graduation Party jako wąpierz to i tak małe poświęcenie w porównaniu do wszystkich innych ludzkich doświadczeń, których Belka pozbawia się raz na zawsze poprzez transformację.

Wygląda na to, że Ala tak czy inaczej postawi na swoim, w związku z czym temat rozmowy przenosi się na znacznie poważniejsze pole: kompletowanie oddziału do walki z nowonarodzonymi. Ponieważ rodzina Tanyi wypięła się na sparklepiry, Cullenowie zachodzą w głowę kogo jeszcze można by zaciągnąć do domowej armii. Wstępny projekt zakłada obecność dawnych znajomych Jaspera, którzy, jak na prawdziwe wampiry przystało, żywią się ludźmi. Póki co jednak, priorytetem jest fakultet z likwidowania newbornów, który zamierza przeprowadzić Jazz we własnej osobie.

Cytat:
- Ja mogłabym wam pomóc(…)
(…)
-Mielibyśmy z ciebie pociechę – stwierdziła z sarkazmem [Alice].
(…)
-Nie pamiętasz, co Jasper mówił o nowonarodzonych? Nie nadają się do walki. Ty też byś się nie nadawała.


…Nie do wiary. Nigdy nie łudziłam się, że Bella dysponuje ponadprzeciętną inteligencją, ale to już zahacza o groteskę. Od czasów Nju Muna Culleny tłumaczą jej jak krowie na rowie, że kilka dni – ba, tygodni – po przemianie jest się zupełnie bezużyteczną potworą spragnioną krwi. A ta dalej swoje! Może powinni jej zostawić stosowną notatkę na lodówce?

(+5 głupota)

Okazuje się, że nieszczęsny Phil złamał kość udową na boisku, w związku z czym Renee nie będzie mogła przybyć na uroczystość zakończenia edukacji szkolnej przez Belcię. Swan cieszy się, że matka znajdzie się poza linią ognia i uniknie ewentualnej konfrontacji z Vic...wróć, przecież jeszcze nie wiemy, kto się czai w krzakach. Tak czy inaczej, miło z jej strony, że się troszczy – ciepłe myślenie o swych rodzicach jest u Belli tak rzadkie, że zdecydowanie należy wynotowywać każdy jego objaw.

Cytat:
-Sięgnęłam po słuchawkę i wybrałam numer Renee. Wiedziałam, że przyjdzie mi spędzić przy telefonie co najmniej dwadzieścia minut (…)


No i zonk. A tak ładnie się zapowiadało…
W przyszłym roku wybieram się, jeśli los pozwoli, na wymianę studencką za granicę. Nie wyobrażam sobie nie porozmawiać telefonicznie z własną mamą codziennie – lub, przy nawale obowiązków, co kilka dni - przynajmniej przez pięć minut. Belka, z tego co się orientuję, dzwoni średnio raz na dwa tygodnie/miesiąc i męką jest dla niej poświęcić własnej rodzicielce kilkanaście minut przy aparacie. Pytanie, kto jest nietypową nastolatką – ona, czy ja.

(+5 bad daughter)

Cytat:

Nie powinnam była zwracać uwagi na takie przyziemne błahostki na kilka dni przed bitwą, która miała odmienić moje życie, ale uroda mojego ukochanego nadal zapierała mi dech w piersiach.


Uwaga, ogłaszam konkurs. Obiecuję pudełko czekoladek temu z forumowiczów, który wskaże mi trzy…no dobrze, dwa…w ostateczności choć jeden fragment tekstu w którejkolwiek części sagi, w którym Bella zachwyca się tzw. pięknem duchowym Edzia. Mówię poważnie. Cokolwiek o jego dobrym sercu, prawości, uczciwości, odpowiedzialności, honorze. Proszę, nie zostawiajcie mnie z przerażającym uczuciem, że pozycja z pierwszych miejsc list bestsellerów na całym świecie promuje zachwycanie się czyjąś fizycznością jako główny i jedyny warunek prawdziwej miłości.


McSparkle, Rose i ich przybrani rodzice wybierają się na polowanie, w związku z czym Jasper, Alice i Emmett zobowiązują się mieć oko na Belkę. Cóż, to miłe z ich strony, na pewno jest im wdzięczna…

Cytat:
-Jasper zanudzi się na śmierć. A Emmett będzie robił mi przytyki.
-Przyrzekam, że obaj będą zachowywać się bez zarzutu.
-Jasne – burknęłam.


Jazz, doprowadź do końca, coś zaczął w Nju Munie i zeżryj ją.

(+5 bitch)

Edward tłumaczy Belce, że spożywanie dużych zwierząt to najlepsza szansa, by nabrać sił przed walką – oczywiście, zaraz po zjedzeniu człowieka.

Cytat:
[Nowonarodzeni] są pełni ludzkiej krwi – swojej własnej krwi. Tę zalegającą w tkankach zużywają bardzo powoli. Tak jak mówił Jasper, jej zapasy wyczerpują się mniej więcej po roku.


Wszystko fajnie ślicznie…Tylko po co w takim razie nowonarodzeni urządzają jakiekolwiek polowania, skoro ich własna krew „zalega” w ich organizmach przez ponad rok? Meyer bardzo wyraźnie powiedziała, że sparklepir nie może umrzeć z głodu – krew to dla nich rodzaj paliwa, umożliwiającego funkcjonowanie. Skoro więc po przemianie ma się „pełen bak”, to czemu Belka w BD zmuszona była udać się na łowy już pierwszego dnia po przemianie?

(+1 głupota)


Następnego dnia uczniowie Forks High School przystępują do egzaminów końcowych. Bella przeczuwa, że poradziła sobie nieźle, ale w razie potknięcia, Edzio ma przygotowany plan awaryjny:

Cytat:
-(…) A jeśli naprawdę się boisz o swój wynik, mogę zawsze przekupić pana Varnera, prawda?
(…)
Miał jakąś obsesję z tymi łapówkami.


Nagraj go na dyktafon i przekaż taśmę Charliemu. Chwalić Pana, łapówkarstwo jest przestępstwem. Nie do wiary, że McSparkle’owi nawet powieka nie drgnie, gdy otwarcie przyznaje się, że nie ma żadnych problemów z łamaniem prawa.

(+1 ego)


Edward odwozi ukochaną do La Push, gdzie oficjalnie przejmuje ją McHulk.

Cytat:
Obaj powinni byli wysiąść z aut i uścisnąć sobie ręce, a potem spróbować się zaprzyjaźnić.


Malowaliby sobie wzajemnie paznokcie i chichotali, oglądając najnowszą komedię romantyczną z Jennifer Lopez.

Cytat:
Tak bardzo chciałam, żeby byli dla siebie Jacobem i Edwardem, a nie tylko „tamtym wilkołakiem” i „tamtym wampirem”.


A moja wola w Meyerlandzie jest prawem.

(+5 ego)

Jacob i Bella kierują się w stronę domu wyżej wymienionego. Okazuje się, że chłopak pilnuje bezpieczeństwa przyjaciółki w trybie zbliżonym do 24/7, w związku z czym jest nieprzytomny ze zmęczenia.

Cytat:
Zapomniałaś już, że przyrzekłem ci niewolnicze oddanie? Jestem na twoje rozkazy.






* przejmująca cisza*


Myśmy z Beige tylko tak żartowały…

Cytat:

-Nie chcę niewolnika!


Bujać to my, ale nie nas, złotko.

Belcia postanawia zająć czymś przyjemnym myśli Jake’a, w związku z czym opowiada mu o zaplanowanym przez Alice przyjęciu.

Cytat:
-Nie dostałem zaproszenia – udał urażonego. – Czuję się dotknięty.
-Cóż, skoro to niby moja impreza, to chyba mogę cię zaprosić, choćby teraz.


Chyba coś przespałam, bo nie przypominam sobie, żeby Ala choć raz zająknęła się, że impreza odbywa się pod patronatem panny Swan. Nie mówiąc już, że dom, w którym odbędzie się biba, też jest tak jakby…Cullenów. Z jakiej racji więc Belka kogokolwiek na nią zaprasza? Dziewczyno, wyłączże choć na chwilę tryb „Jestem centrum Wszechświata”!

(+ 5 ego)

Organizm Blacka nie wyczerpuje przeciążenia i chłopak ostatecznie ląduje w objęciach Morfeusza. Bella natomiast zabija czas, rozmyślając o przemianie. Nie ma tu nic nowego czy odkrywczego, w związku z czym mogę z czystym sumieniem dać:

(+1 zbędność)

A nie, moment, jednak znalazła się perełka:

Cytat:
Uważałam mianowicie, że jeśliby wypełnił mnie jad Edwarda, w romantyczny i zarazem całkiem namacalny sposób stałbym się kimś, kto do Edwarda przynależał.


Kup sobie obrożę.

(+1 głupota)


Jacob wreszcie się budzi. Jestem mu za to głęboko wdzięczna – dzięki temu nie muszę czytać kolejnych stron wypełnionych bezcelowymi rozważaniami Swanówny. Indianin nie podziela jednak mojej radości:

Cytat:
Boże, nie wierzę, że zmarnowałem tyle czasu!


Ledwie trzymając się na nogach, pozwoliłem sobie na sen, miast dać sobą pomiatać niezrównoważonej emocjonalnie Mary Sue, jak to zwykle mam w zwyczaju. To karygodne! Edwardzie, czy mógłbyś na chwilę pożyczyć mi rózgę, a ty, droga Isabello, porządnie mnie nią wychłostać w ramach należytej kary?


BFF udają się na spacer po podwórku. Kiepskie walory zdrowotne takiej przechadzki nie przeszkadzają McHulkowi, który wyraźnie chce coś powiedzieć naszemu łabędziowi. Czyżby…

Cytat:
(…) wyszarpnęłam dłoń z jego uścisku i splotłam ręce na piersi. Wiedziałam już, co się święci, więc całą sobą okazałam mu wyraźnie, jaki mam stosunek do jego rewelacji.


Zapomniałaś jeszcze tupnąć nóżką.
Do diabła, dziewczyno, sama doprowadziłaś tego nieszczęsnego chłopaka do takiego stanu…I jeszcze śmiesz zgrywać obrażoną królewnę?
Ręce opadają.

(+20 bitch)
Cytat:

Kocham cię, Bello. I chcę, żebyś wybrała mnie zamiast jego.


No proszę, jakiego cliffhangera zastosowała Stefcia…Musicie bowiem wiedzieć, kochani, że to już koniec rozdziału 14.

Co zrobi Bella, postawiona twarzą w twarz z brutalną prawdą dotyczącą uczuć Blacka? O tym w następnym odcinku.


Liczby:
Głupota – 7
Bad Daughter – 5
Bitch – 25
Ego -11
Zbędność – 1


Papa.



Cytat:


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin