|
Autor |
Wiadomość |
Remmy
Zły wampir
Dołączył: 22 Lip 2010
Posty: 411 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza płaszcza Aro
|
Wysłany:
Nie 15:35, 27 Mar 2011 |
|
Łaaaaał! ^^ tehawanka Podziwiam. Niektóre twoje komentarze są faktycznie dobre, mnie pasują. Zwłaszcza to:
Cytat: |
Beige napisał: |
Następny akapit z jakichś powodów wywołuje u mnie napad śmiechu. |
Ja bym się udał do lekarza to może być coś neurologicznego.... |
Wybacz Beige, wiesz, że cię kocham, ale ta riposta była zacna xD W ogóle witam nowego użytkownika, najwyraźniej chłopaka. Fajnie, niewielu was mamy tu na forum
Opóźniłam się nieco z komentarzem, ale to chyba nie problem, znowu się ciekawie zaczyna robić
tehawanka napisał: |
Można spytać czy Twoja pisanina oprócz podnoszenia własnego ego ma jeszcze jakiś cel? Bo wybacz, ale niechce mi się czytać reszty tej pseudo recenzji. |
Jakbyś się zainteresował po kiego grzyba to w ogóle powstało i prześledził historię tego tematu, wiedziałbyś, że tą recenzję piszą DWIE osoby, nie jedna, poza tym nie musiałbyś się pytać. Powstało to wszystko dla jaj, żeby się pośmiać. Czasami się nie zgadzam z recenzentkami i nie boję się im tego zaznaczyć, ale jeszcze nigdy na nie nie wyjechałam. Podoba mi się to, co robią. Przepadam za parodiami, jeśli tylko są udane. Ta jest.
tehawanka napisał: |
Niewątpliwym jest że są i tacy co z konkurentami do partnerki obchodza się jak z jajkiem aczkolwiek ja takich nie znam |
Dobre...
tehawanka napisał: |
Nie no przeca powinna być jak pokolenia JP co siem bydzie dziewucha wzruszać wszak trza być twardym nie mientkim.... |
Wszystko ma swoje granice. Osobiście ten fragment mnie wkurzał...
tehawanka napisał: |
Beige napisał: |
Nic ująć, natomiast dodać (+10 głupota). |
Bo? |
Sama Bella przyznaje się tu do własnej głupoty - nie powinna była pozbawiać się Edka. To jest dość oczywiste, widać, że nie czytałeś uważnie, tylko na siłę próbowałeś się czepiać czego się da. Nie mam nic przeciwko czepianiu się - o ile jest czego, a tu nie ma~
tehawanka napisał: |
Nooo nie baw się kolesiami do garów babo i pieluchy prać :))) A tak w ogóle to nie ona nimi, a oni nią :P |
O_O Ona się bawi, bawi... Nie powie Jake'owi "spadaj" otwarcie. Oni nią się bawią? Raczej walczą o nią.
tehawanka napisał: |
Straszne... często wyobrażam sobie swoją przyszłość z kimś innym niż jestem/byłem pewnie jestem loltastyczny jak tak można? Przeca powinien być jeden aż po grób... żadnych watpliwości.... |
Beige nie ma nic do tego, że Bella wyobraża sobie przyszłość z Jacobem. Natomiast samo genialne olśnienie Belli jest LOLastyczne. Olśniło ją, że kocha wilka. Ale zonk...
tehawanka napisał: |
Proponuję postać minutę w kolejce do klopa jak cie ciśnie zrozumiesz.... |
"Krótka, niekończąca się chwila". Idiotyzm. Nie jesteśmy tępe, wiemy o co biega, ale samo zdanie nie przestaje być dzięki temu idiotyczne...
Ciekawam czy będzie tu jakaś ciekawsza wymiana zdań... tehawanka Jeśli nie chce ci się tego czytać, to nikt cię nie zmusza. Rozumiem, że niektórych fanów to razi, ale nie ma co psioczyć tylko temat ominąć. To jak z oglądaniem kiepskiej, nieśmiesznej komedii w TV. Przełącz program ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
kate79
Nowonarodzony
Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 31 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: pomorskie
|
Wysłany:
Nie 21:19, 27 Mar 2011 |
|
Cytat: |
Można spytać czy Twoja pisanina oprócz podnoszenia własnego ego ma jeszcze jakiś cel? Bo wybacz, ale niechce mi się czytać reszty tej pseudo recenzji. |
Oczywiście szanuję Twoje zdanie na temat tych recenzji, ale zgadzam się z Remmy- jeśłi nie chcesz to nie czytaj. Ja z wielką niecierpliwością czekam na każdą nową analizę i myślę, że nie tylko ja. Czytając celne uwagi i komentarze dziewczyn świetnie się bawię. To lepsza rozrywka niż większość polskich kabaretów (z wyjątkiem POTEM i HRABI ).
Śledzę poczynania Beige i BellaMarie13 już od dawna, odkąd trafiłam na wątek "Księżyc w pełni". Płakałam ze śmiechu podczas lektury, co nieczęsto mi się zdarza . Analizy Zaćmienia też bardzo mi się podobają, podobnie jak używanie angielskich słówek, tak przez Ciebie skrytykowane (cockfight- świetne wykorzystanie dwuznaczności słowa cock )
Cytat: |
Nooo nie baw się kolesiami do garów babo i pieluchy prać :))) |
Tu trafiłeś jak kulą w płot, Beige jest ostatnią osobą, która wysłałaby Bellę do garów Ona, tak jak ja, ubolewa właśnie nad tym, że Bella cały czas w tych garach siedzi. Albo robi pranie. Albo sprząta. Albo dla odmiany gotuje obiad tacie Wiedziałbyś o tym, gdybyś przeczytał analizę więcej niż jednego rozdziału.
Cytat: |
Niewątpliwym jest że są i tacy co z konkurentami do partnerki obchodza się jak z jajkiem aczkolwiek ja takich nie znam |
Choć generalnie nie zgadzam się z Twoją wypowiedzią, to ten komentarz Ci się udał
I jeszcze słówko do autorek wątku. Ktoś już o tym pisał wcześniej- to, że nie komentujemy nie oznacza, że nie czytamy. Zapewniam Was, że jestem stałą czytelniczką Waszych analiz i na każdą kolejną czekam z ogromną niecierpliwością. Wspaniale, że Remmy dzielnie stara się komentować na bieżąco. Chwała jej za to, a Wam za dzielenie się z nami swoim talentem. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beige
Wilkołak
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 13:08, 28 Mar 2011 |
|
Dobra, omówię może szybko jedną rzecz. Z reguły nie czuję sie zobligowana do tłumaczenia sie z moich analiz, ale rozumiem, że może nie wyraziłam się zbyt jasno co do kwestii sposobu oznajmienia przez Edzia planów małżeńskich Dżejkowi. Zgadzam się, że w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. Brutalne, acz prawdziwe. Z tymże tutaj to tak nie do końca jest, przynajmniej moim zdaniem. Edward nie musi o nic walczyć. On juz wygrał i o tym wie. Belka jest totalnie ubezwłasnowolniona przez niego, a mózg ma do szczętu wyprany. Konkurs zakończony. Nawet, gdy Belcia zdaje sobie sprawę, że cos tam czuje do Dżejka, wiadomo, że nic z tym nie zrobi, bo po pierwsze jest zastraszona, a po drugie Fairy Prince zrobił jej we łbie papkę. A przynajmniej większą papkę, niż wcześniej miała. Na tym etapie to, co zrobił Sparklemaster, to juz kopanie leżącego. Odrobinę niepotrzebny sadyzm. Czy jest to nierealistyczne? Nie. Czy jest to niezgodne z chatakterem Edzia? Nie. Facet to socjopatyczny dupek, więc to bardzo w jego stylu. Niech mi Stefa nie wmawia, jaki to z niego dżentelmen i dobrze wychowany wampir.
Reasumując, McSparkle mógł to inaczej załatwić, z większa klasą. Nie zrobił tego, co mnie w ogóle nie szokuje. Tylko o to mi chodziło. Poza tym pamiętajmy, ja się czepiam z powołania, taka moja tu rola:).
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BellaMarie13
Zły wampir
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni
|
Wysłany:
Wto 20:13, 29 Mar 2011 |
|
Rozdział 24: Spontaniczna decyzja
I oto nadszedł ten dzień. Dziś czeka nas moment kulminacyjny „Zaćmienia” – uprzedzam, w razie, gdyby ktoś nie zauważył. A zaprawdę, powiadam Wam, Czytelnicy: łatwo ten fakt przeoczyć.
Cytat: |
Leżałam twarzą w dół w poprzek śpiwora, czekając, aż dosięgnie mnie sprawiedliwość. Może miałam zostać tu pogrzebana żywcem przez lawinę? Żałowałam, że są na to tak małe szanse.
(…)
-Nic ci nie jest – spytał z troską.
- Nie. Chcę umrzeć. |
BellaMarie13: Pomożecie?
Victoria, Riley i reszta ferajny: Pomożemy!
Pamiętam, jak czytając „Quo Vadis” trzymałam kciuki za pomyślne zakończenie historii, gdy Neron miał wydać wyrok dotyczący Ligii i Winicjusza. Pamiętam też, że bardzo cieszyłam się, kiedy Staś zdobył chininę dla Nel, oraz gdy Harry umożliwił ucieczkę Syriuszowi Blackowi. I na odwrót – płakałam rzewnymi łzami podczas śmierci Mateusza Cuthberta i czułam uścisk w piersi, gdy Sara Crew została sama na świecie, z jedną tylko lalką.
Oczywiście, można by powiedzieć, że dziecko odbiera książkową rzeczywistość w dużo bardziej emocjonalny sposób – nie mówiąc już o tym, że każdy z autorów powyższych dzieł miał znacznie większy talent od Meyer. Nie zmienia to jednak faktu, że postacie pierwszoplanowe, jeżeli tylko są bohaterami pozytywnymi, mają w nas obudzić chęć ujrzenia happy endu na ostatnich stronicach powieści.
Jedynymi uczuciami, jakie wywołują we mnie protagoniści Stefy, są:
a) chęć zesłania do łagrów na sto lat ciężkich robót w celu docenienia luksusu dotychczasowego życia (Bella)
b) zapewnienie kontaktu pierwszego stopnia z napalmem (Edward)
c) zasadzenie potężnego kopa w rzyć w celu nauczenia delikwenta używania na powrót głowy, zamiast główki (Jacob).
Naprawdę, Tłajlajt to jedyna znana mi seria, w której nie tylko nie liczę na „i żyli długo i szczęśliwie”, ale marzę wręcz, by ktoś wreszcie ustawił te zakłamane i niezrównoważone emocjonalnie mameje do pionu.
Stefciu, jak czujesz się ze świadomością, że co poniektórzy ( a tuszę, że jest ich więcej niż ja i Beige) tuż przed Wielką Bitwą życzą twojej heroinie śmierci w męczarniach?
A, no i oczywiście:
(+ 50 angst)
McSparkle dowiaduje się o figlach między Belcią i wilkiem:
Cytat: |
Zamarłam, bo Edward zaśmiał się cicho.
- A sądziłem, że to ja stosuję niedozwolone chwyty – powiedział z podziwem zmieszanym z odrazą. |
-Skurczybyk, był lepszy w tej rundzie – dodał z niezadowoleniem, niechętnie dopisując punkt w kolumnie „Jacob”.
Nawiasem mówiąc, zaczynam żałować, że nie mamy kategorii „Asshole”.
(+10 bad boyfriend)
Cytat: |
-Bello, naprawdę uwierzyłaś, że jest taki szlachetny? Że odszedłby w blasku chwały, dobrowolnie robiąc dla mnie miejsce? |
………………
Zaraz…A czy przypadkiem nie to zrobił przed chwilą Jake? Owszem, wmanewrował łabędziątko w pocałunek – ale był to raczej gest desperacji, chęci zakosztowania choć odrobiny marzeń przed nadejściem nieubłaganego w postaci ślubu. Black już nie walczy – bo nie ma o co. Wie, że przegrał. Ta chwila spędzona z Bellą to wszystko, co mu pozostało.
Czasem naprawdę ciężko mi zdecydować, czy Edzio jest niesamowicie wredny, czy po prostu głupi.
(+30 głupota)
Cytat: |
Myślę, że poznałem już wystarczająco dużo szczegółów – stwierdził pogodnie. – Jacob tworzy bardzo wyraziste obrazy mentalne. |
- To trochę jak darmowe porno – dodał z błyszczącymi z przejęcia oczami. – Bello, najdroższa, może moglibyście rozszerzyć nieco repertuar? Muszę przyznać, że oglądanie cię w jednoznacznej sytuacji z innym facetem jest bardzo stymulujące…
(+50 bad boyfriend)
Cytat: |
Chcę, żebyś powiedział mi, że się mnie brzydzisz i że chcesz mnie rzucić, a ja padnę ci do stóp i będę się czołgać, i błagać cię, żebyś został. |
Jestem bowiem, jak twierdzi autorka, przykładem silnej, niezależnej młodej kobiety. *facepalm*.
Edek nie zgadza się na formę pokuty zaproponowaną przez Swan. Mało tego, proponuje jej, by wzięła zamiast niego lepszy model w postaci Jacoba. To z kolei nie odpowiada Belci, która każe McSparkle’owi o siebie walczyć, mimo iż przed momentem, niczym Oleńka Billewiczówna, uważała się za niegodną jego osoby. Innymi słowy, cyrk na kółkach.
Rany boskie. Prawie połowa rozdziału za nami, a tu NADAL nic się nie dzieje. Stefa, jesteśmy na 474 stronie. Kiedy, na Posejdona, dasz nam wreszcie zakosztować czegoś więcej niż dialogi rodem z najgorszej klasy Harlequina?
(+5 nuda)
No, akcja tak jakby się rozkręca. Nowonarodzeni najwyraźniej dotarli na polanę i rozpoczęła się walka. Edward przemienia się we Włodzimierza Szaranowicza i relacjonuje lubej przebieg bitwy.
Nagle – gwizd! Nagle-świst! Mamy kryzys w szeregach. Seth opuszcza stanowisko i udaje się w bliżej nieokreślonym kierunku. Bella panikuje, owładnięta myślą, że ktoś na polanie został zabity. Też mnie to martwi – znając upodobania Stefci, ani chybi ubije jedną z porządniejszych postaci w serii, jak Rosalie czy Leah.
Uff. Fałszywy alarm. Na polu bitwy wszystko gra. To tylko Vicki nadchodzi, aby ukrócić naszą czytelniczą mękę. Vi! Aj! Si! Ti! Oł! Ar! Aj! Ej! Go Victoria! *wymachuje pomponami cheerleaderki*
Cóż, proszę państwa, ponieważ Edzio postanowił zająć się gościem, ktoś inny musi przejąć obowiązki komentatorskie.
Powitajmy zatem drużynę gospodarzy: Edwarda Cullena, Rycerza w Brokatowej Zbroi oraz Setha Clearwatera, Wilkołaka w Wieku Przedmutacyjnym. A oto drużyna gości: Victoria, Błędny Ognik Zemsty i Riley, Ofiara Młodzieńczych Hormonów. Pod ścianą ustawiona strategicznie Bella Swan, Pierwsza Mary Sue Serii, główna nagroda dzisiejszego starcia.
Walkę czas zacząć!
Ale ale, co się dzieje? Nikt się nie rusza! Wygląda na to, że Cullen postanowił uciec się do psychologii i miast atakować, stara się przekonać Rileya, że druga połowa jego teamu próbuje go niecnie oszukać. Ciekawe, czy to zda egzamin…Niestety, niestety, wygląda na to, że do młodzieńca nie docierają logiczne argumenty. Szykuje się krwawe widowisko…
No i wykrakałam! Oto na arenie pojawia się (dotąd sprytnie ukryty przed oczyma przeciwnika) Clearwater, który nie marnując czasu, rzuca się na blondwłosego wampira. Starcie jest wyrównane, choć drastyczne – Riley stawia na styl walk bliski Chuckowi Norrisowi, podczas gdy jego młodszy przeciwnik preferuje wyrywanie kończyn.
Zostawmy jednak naszych dżentelmenów i zajmijmy się drugą z par. Tu jest spokojniej – Cullen wciąż przekłada psychologię nad tak zwane argumenty siły. Stosuje też zagrywki emocjonalne, mające na celu rozproszenie Victorii. Co za emocje, co za napięcie…
Tymczasem Clearwater zdaje się przegrywać potyczkę. Sytuacja wygląda niewesoło…Ale cóż to? Do akcji wkracza Swan! Wprawdzie, niczym bramkarz, nie może ona opuścić wyznaczonego miejsca na boisku, lecz to dla niej nie przeszkoda – dzielna dziewczyna zamierza zdekoncentrować przeciwnika przez upuszczenie sobie krwi i tym samym kupić czas swojej drużynie. Swoją drogą, to chyba pogwałcenie zasad fair play. Co na to sędzia?
Niestety, nie dowiemy się, czy tego rodzaju wspomaganie jest dozwolone, bowiem nim Swan jest w stanie wprowadzić zamiar w czyn, do akcji z powrotem wkracza Cullen. Okazuje się, że paplanie jak przekupka na targu nie było takim głupim pomysłem – chłopak zaoszczędził tym samym dość siły, by powalić za jednym zamachem oboje przeciwników. W tym czasie Clearwater zregenerował swe siły. Czy to wystarczy, by…Tak! Odgryza kolejną kończynę Rileyowi! Cóż, wygląda na to, że mamy 1:0 dla gospodarzy. Ale co z pozostałą na ringu parą?
Nie do wiary! Victoria wycofuje się z rozgrywki! Cullen jednak, wyznający najwyraźniej zasadę „z tarczą lub na tarczy” nie pozwala jej się tak po prostu oddalić i jednym, sprawnym ruchem odgryza rudowłosej damie głowę. To już chyba koniec…
Tak! Sędzia dmie w gwizdek. Koniec walki! Wynik: 2:0 dla gospodarzy, Bella Swan staje się oficjalną własnością kapitana drużyny, Edwarda Cullena. Z racji dosyć brutalnego finału, nie dojdzie niestety do tradycyjnej wymiany koszulek – zresztą, wilkołak i tak nie miałby czego ofiarować…
Cóż za emocjonujący wieczór! Dziękuję, że towarzyszyli nam Państwo w tym niezwykłym wydarzeniu. Przebieg XXIV Zawodów O Serce Mary Sue relacjonowała dla Państwa BellaMarie13. Życzę dobrej nocy i – do zobaczenia.
Liczby:
Angst – 50
Bad Boyfriend – 60
Głupota – 30
Nuda – 5
Papa. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Remmy
Zły wampir
Dołączył: 22 Lip 2010
Posty: 411 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza płaszcza Aro
|
Wysłany:
Wto 7:49, 05 Kwi 2011 |
|
Zachowanie Edwarda było tak nienaturalne i chore, że chyba każdego to uderzyło. Nawet co poniektóre edwardofanki mają mu za złe, że nie walczył o Bellę, ale no wiecie - trochę jej się wtedy śmierdziało xD
Komentarz sportowy na piątkę z plusem! Nieźle się przy tym uśmiałam i jest wyjątkowo trafny! Po prostu wisienka na torcie. Uwielbiam to. Nie mogę się naturalnie doczekać kolejnych kilku rozdziałów i wypatruję ich codziennie ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beige
Wilkołak
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 18:59, 14 Kwi 2011 |
|
ROZDZIAŁ XXV LUSTRO
Rozdział rozpoczyna się poetycką sceną rozkawałkowywania Victorii przez Edzia. Wreszcie troszkę rzeźni w tej nudnej książeczynie.
Cytat: |
Nie panowałam nad własnymi stopami - wydawały się być przybite do kamiennego podłoża - więc nie byłam w stanie podejść do Edwarda, ale przyglądałam mu się uważnie, wyglądając jakiegoś dowodu na to, że jest ranny. Niczego się nie doszukawszy, zaczęłam oddychać w zdrowszym rytmie. Był tak samo zwinny i piękny, co zawsze. Chyba nawet w żadnym miejscu nie miał rozdartego ubrania. |
I znów wracamy do opisywania cudnego wyglądu Sparklemastera w najmniej do tego odpowiednich momentach. UGH. (+10 głupota)
Edzik rozpala ognisko z Victorii i Rileya, a raczej tego, co po nich zostało. Nic tylko chwycić za gitarę i zaśpiewać „Whiskey” Dżemu. Zawsze mnie dziwiło, jak bardzo mejerpiry są łatwopalne. Skoro są zbudowane z czegoś przypominającego diamenty to ich budowa na poziomie molekularnym też powinna być taka, jak w przypadku diamentów. A czy diamenty dobrze się spalają? Wg Wiki diament spala się w tlenie w temperaturze ok. 1000°C. Nie muszę chyba mówić, że taką temperaturę niełatwo osiągnąć. (+10 głupota)
Cytat: |
Kiedy skończyli, z ogniska bił już słup krztuszącego fioletowego dymu. Był tak gęsty, że wyglądał niemal jak ciecz tężejąca w ciało stałe, i pachniał nieprzyjemnie palonym kadzidłem. |
Czyli palące się wampiry pachną jak kadzidło. Cóż, widocznie iskrzenie nie było wystarczająco idiotyczne dla Smeyer. (+3 głupota)
Edek zachowuje się, jakby myślał, że Bella się go boi. Wiesz stary, jeżeli nie przestraszyła się twojego prześladowania, tyranii, chwiejnego nastroju i całej idei wampiryzmu, to naprawdę myślisz, że teraz uda ci się ją wreszcie od siebie odstraszyć? Małe szanse, będziesz się musiał z nią dalej męczyć.
Cytat: |
- Bello, przecież ja dopiero co... - zawahał się, ale nie użył żadnych eufemizmów - ...dopiero co, nie dalej jak siedem metrów od ciebie, pozbawiłem głowy i rozczłonkowałem rozumną istotę. To cię nie odrzuca? |
Good point. Mi przynajmniej byłoby trochę nieswojo. Ale przecież mówimy tutaj o Belce. Ona nie ma takich obiekcji.
Cytat: |
- Nie za bardzo. A jeśli się bałam, to tylko o ciebie i Setha. Chciałam wam jakoś pomóc, a że niewiele mogę... |
No jasne.
Okazuje się, że cała ta szopka z odgrywaniem trzeciej żony wcale nie była potrzebna. No dobra, koniec już? Możemy iść do domu, bo zimno, nudno… Oczywiście, że nie. Wystąpiły jakieś komplikacje, bo Stefcia przypomniała sobie, że potrzeba trochę napięcia, więc wrzuciła na końcu wszystko, czym dysponuje. A, jak wiemy, nie jest tego wiele. Smeyer nie opisała nawet bitwy między nowonarodzonymi a Cullenami i Wolfami. Dlaczego? Bo nie umie. Babka poszła na łatwiznę i szurnęła Belkę z dala od większej akcji, żeby tylko nie biedzić się nad opisem bitwy. Wszystko to potwierdza słaby warsztat Smeyer. W efekcie dostajemy marny substytut porządnej akcji. Jaki? Zaraz zobaczymy.
Otóż zbliżają się Volturi. Ale to nie wszystko. Gdzieś tak w międzyczasie Seth dostaje jakiegoś napadu bólu. Cos jest nie tak ze sforą, ale Ed jak zwykle nie raczy niczego wytłumaczyć Belci. Gdy ta nie daje się zbyć, Fairy Prince ucieka się do innej praktyki: mijania się z prawdą.
Cytat: |
- Okazało się, że jeden z nowonarodzonych się schował. To Leah go znalazła. Powinna była poczekać na posiłki, ale chciała chyba coś sobie głupio udowodnić... Nie zaczekała. Zaatakowała w pojedynkę.
- A więc to Leah. - Byłam zbyt słaba, żeby zawstydzić się, że poczułam ulgę. - Wyjdzie z tego?
- Nic jej nie jest.
Podniosłam wzrok, żeby spojrzeć Edwardowi w oczy. „Sam... pomóż mu...”. Mu, a nie: jej. |
Odczyt na bullshitometrze: wysoki poziom BS-a.
Nawet Belka, która, jak wiemy, nie jest specjalnie bystra, domyśla się, że Ed kłamie w żywe oczy.
Cytat: |
- Kto? - spytałam, choć znałam już odpowiedź.
No tak. Któżby inny.
Pnie drzew stały się na powrót widoczne. Zaraz mieliśmy wybiec na polanę.
Nie odpowiedział mi od razu.
- Jacob. Skinęłam głową.
- No tak - zdołałam jeszcze szepnąć.
A potem wpadłam w ową mroczną otchłań, nad którą wisiałam już od dawna. |
(+10 angst)
Wzorem każdej mimozowatej, bezjajecznej bohaterki tanich romansów Swanówna mdleje z angstu. Jak słodko. Na nieszczęście wszystkich wokół po niedługim czasie nasza ptaszyna dochodzi do siebie.
Carlisle przekonuje dziewczynę, że Dżejk się migiem z tego wyliże, bo goi się na nim jak na psie. Pun very much intended.
Ale cóż się takiego zdarzyło, że McWolfowi stało się bubu?
Cytat: |
- Inny wilk był w opałach...
- Leah.
- Tak, Leah. Odepchnął ją na bok, ale sam nie miał już czasu się osłonić. Nowonarodzony złapał go w pasie. Złamał mu większość kości w prawej połowie ciała. |
No jasne, bo żadna laska u Smeyerowej nie może być taka zajebista jak faceci, w końcu kobiety tylko sprawiają problemy. Zamiast kopać dupska powinny siedzieć w kuchni, jak Bella i Emily. Taka harpia jak Leah nie może być pozytywną bohaterką. Ech, seksizm Stefy mnie dobija.
Belce całkiem wraca przytomność. Zauważa, że poza Cullenami na polanie znajduje się jeszcze jakaś młoda wampirzyca. Zdążyła się poddać zanim nasze kochane Culleny rozszarpały ją na kawałki.
Cytat: |
- Poddała się - wytłumaczył mi. - Tylko Carlisle mógł zaproponować coś takiego komuś tak młodemu. Jasper tego nie pochwala.
Patrzyłam na ich dwoje jak urzeczona. Jasper potarł sobie lewe przedramię.
- Nic mu nie jest? - szepnęłam.
- To nic takiego, swędzą go tylko resztki jadu.
- Ktoś go ugryzł? - przeraziłam się.
- Chciał być wszędzie naraz. Byle tylko Alice nie miała nic do roboty. - Edward pokręcił głową. - Alice nie potrzebuje taryfy ulgowej. |
No jasne, bo baba nie da sobie rady w walce. O ile mnie pamięć nie myli, Alice bez trudu pokonała doświadczonego Jaspera w czasie treningu. Jednakże ze względu na posiadanie macicy musi być traktowana jak upośledzona. W takcie bitwy nie ma ani miejsca, ani potrzeby na takie rzeczy jak niańczenie Alice, która jest sprawna, zwinna i świetnie radzi sobie z walką. To tylko stwarza dodatkowe niebezpieczeństwo, bo Jasper jest zajęty zbyt wieloma rzeczami naraz. Rozumiem, że się chłop się martwi o swoją połowicę, ale ona naprawdę nie jest gorsza w te klocki od niego.
No ale Alice to kobita, nie można ufać, że sobie poradzi… Wspominałam już, że książki Smeyer są seksistowskie?
Ale wróćmy może do naszej jedynej ocalałej z bitwy nowonarodzonej. Widać, że dziewczyna ma ochotę wszamać Belkę na miejscu bez przystawki. Niestety z całą obstawą Cullenów marne na to szanse. Wreszcie przybywają Volturi, żeby zakończyć tę nudną scenę.
Jako że Smeyer nie umie kreować interesujących bohaterów, to z schwartzcharakterami też jej nie wychodzi. Do tego stopnia, że właściwie nie wiadomo, czy Volturi mieli być czarnymi charakterami, czy też nie. No bo cóż z nich za wielcy wrogowie, skoro nic nie robią. No prawie nic. Ich modus operandi to „przyjdą, pogadają, zabiją kogoś nic nieznaczącego, pójdą”. Tak jest tutaj, tak będzie w Breaking Fail. Kiepsko, oj bardzo kiepsko.
Jane ucina sobie pogawędkę z Carlislem na temat historii armii nowonarodzonych. Carlisle nie puszcza pary z gęby na temat wilków, więc Jane jest pod wrażeniem, że Cullenowie pokonali newborny przy tak dużej przewadze liczebnej. Następnie Volturi zabijają ocalałą nowonarodzoną – Bree - i się zmywają. I to wszystko.
Na końcu rozdziału Stefcia przypomniała sobie, że jest to jednak opowieść o wampirach, więc żeby było ponuro i nekro Smeyer postanowiła zabić wcześniej nieznaną nikomu, zupełnie zbędną, 30-planową bohaterkę. Zupełnie bez sensu (+10 głupota) . Jak zwykle nie ma napięcia, nie ma też zaangażowania emocjonalnego. Nie żal mi Bree, bo jej nie znam, jest mi głęboko obojętne, czy się z nią cos stanie. Volturi tez po takiej akcji nie są wcale straszniejsi. Cokolwiek Smeyer chciała osiągnąć, mordując Bree, nie wyszło.
Cóż, rozdział zakończony. (+10 nuda)
+33 głupota
+10 angst
+10 nuda
Ciao. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
BellaMarie13
Zły wampir
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni
|
Wysłany:
Pon 17:23, 25 Kwi 2011 |
|
Rozdział 26: Etyka
Walka, walka i po walce. Oto w poprzednich dwóch rozdziałach mieliśmy do czynienia z zamierającą krew w żyłach bitwą na śmierć i życie oraz jej następstwem – pokazem dominacji w wykonaniu mrocznych Volturi. Czym więc rozpoczyna się dzisiejszy odcinek? Czy są to przemyślenia na etyczne tematy, takie jak stawianie czoła przeznaczeniu i relatywizm moralny? Czy też może krótki wgląd we wnętrze Belli, która musi w spokoju ducha rozważyć za i przeciw zostania istotą potępioną?
Cytat: |
Blat w łazience Alice zastawiony był niezliczonymi upiększającymi kosmetykami. |
........
Ta. Łudź się łudź, jak mówi bajka o łodzi.
Cytat: |
Ponieważ wszyscy mieszkańcy domu byli zarówno wybitnie urodziwi, jak i w stu procentach odporni na działanie substancji chemicznych, pozostawało mi założyć, że moja przyjaciółka zakupiła te wszystkie rzeczy z myślą o mnie. Odrętwiała, czytałam etykietkę za etykietką, bulwersując się takim marnotrawstwem. |
Nie myślałam, że kiedykolwiek to powiem, ale jestem całym sercem z Bellą.
Primo: Po kiego grzyba Ala w ogóle potrzebuje tych wszystkich upiększaczy? Belka, z tego co się orientuję, spędziła noc w namiocie, a nie przedzierając się przez gąszcz amazońskiej dżungli. Może być brudna i potargana, ale nic poza tym. Czyżby glittermany przez wszystkie te lata nie poznały dobroczynnych właściwości mydła i szamponu?
Secundo: Niech ktoś wreszcie wytłumaczy Meyerowej, że szastanie forsą na prawo i lewo bez opamiętania to zachowanie kojarzące się raczej z Nowymi Ruskimi, niż ponoć eleganckimi i pełnymi dobrego smaku nadnaturalnymi istotami.
(+5 głupota) (+2 ego)
Okazuje się, że rannego Jacoba przeniesiono z powrotem do domu. Ponieważ świadkiem całego zamieszania stał się Charlie, Belcia musi pamiętać, że oficjalnie w czasie wypadku znajdowała się na zakupach z przyjaciółką i dobrze odegrać swą rolę przed ojcem.
Cytat: |
- Naprawdę ślicznie ci w tej sukience – zaświergotała Alice. |
Alka została przemieniona w 1920 r. Akcja „Zaćmienia” toczy się w roku 2007. Czy od osoby, stojącej na mentalnym poziomie 87-latki naprawdę spodziewalibyście się takich słów tuż po traumie, jaka dotknęła całą rodzinę poprzedniej nocy?
Stefcia zawala sprawę na każdym polu: biologicznym, fizycznym, chemicznym, historycznym, a nawet psychologicznym. A biorąc pod uwagę, z jaką przyjemnością gwałci thesaurusa, i płaszczyzna literacka broni się ostatkiem sił.
Proszę, niech ta książka się już skończy.
(+1 głupota)
Ha, Alice jednak się nieco rehabilituje. Dostrzegając marną kondycję psychiczną Belki, pyta się, czy może jej jakoś pomóc. Panna Swan martwi się, czy będzie podobnym potworem do opętanej żądzą krwi Bree.
Cytat: |
- Każdy jest inny, ale odpowiedź brzmi: tak (…) Zresztą, kto wie, jak to z tobą będzie. Nigdy nie znałam nikogo, kto poddał się przemianie dobrowolnie. |
Tłumacząc ze Stefciowego na nasze:
„Tworząc moje sparklepiry, założyłam, że po przemianie stają się potworami, niezdolnymi do myślenia o czymkolwiek poza Rh+. Później jednak zauważyłam, że nieco koliduje to z moimi planami uczynienia z ciebie idealnej Mary Sue; w związku z powyższym musiałam naprędce wymyślić jakąś z rzyci wyciągniętą wymówkę, aby móc pozwolić ci bez przeszkód napawać się swoją wypaśnością po tuningu w SparkleFairy”.
A swoją ścieżką: NIKT? W całej historii istnienia meyepirów NIKT nie chciał dobrowolnie poddać się przemianie w migoczącą/ego, superszybką/iego i supersilną/ego Miss/Mistera Universe? Jakim cudem? Bądźmy szczerzy, Stefa obdarła wampiry z całego tragizmu. Bycie krwiopijcą nie oznacza już dłużej spania w trumnach i wiecznego potępienia: w „Zmierzchu” objawia się ono przez wydzielanie mikrotęcz i jeżdżenie sportowymi autami. I mamy uwierzyć, że nikogo nigdy nie kręciła taka perspektywa? Alice jest młoda, ale Volturi czy nawet Carlisle powinni kojarzyć przynajmniej kilka takich przypadków.
(+ 50 głupota)
Na tym nie koniec pytań: Bella chce też wiedzieć, dlaczego moce innych wąpierzy na nią nie działają. Ciekawe, jaki kit tym razem zamierza nam wcisnąć S.M…
Cytat: |
Nie zapominaj o Jasperze, Bello (…) Jasper manipuluje twoim ciałem, a nie twoim umysłem. To nie urojenie. Niczego ci nie wmawia, tylko naprawdę steruje tym, co się dzieje w twoim organizmie. |
*głuchy odgłos bicia głową w biurko*
Gdzie, na wszystko co święte, był edytor Meyer wtedy, gdy powinien był wykonywać swoją pracę?
Stefciu, pokażę ci teraz, co robi człowiek, gdy chce napisać o jakieś dziedzinie, w której nie czuje się zbyt pewnie. Najlepszym sposobem jest zasięgnięcie języka u specjalisty, ewentualnie podróż do tajemnego miejsca zwanego biblioteką. Jeżeli uważasz, że jesteś ponad tak przyziemne rzeczy, jak porządny risercz, użyj wspaniałego wynalazku o nazwie Google.
Oto, co znalazłam, wpisując frazę „skąd się biorą emocje”:
Cytat: |
(…)Dzisiaj już wiemy, że wszystko rodzi się i pozostaje w mózgu. A motyle, których trzepot skrzydeł czujemy, są tylko reakcją fizjologiczną na zmiany chemiczne w mózgu.
Czemu uciekamy przed nieznanym? Jak zapamiętujemy? Układ limbiczny jest podstawą tzw. Mózgu emocjonalnego. Tym się różnimy od maszyn. Układ ten bierze udział w procesach zapamiętywania i jednocześnie tworzenia się motywacji. Jest też istotny w procesie podejmowania decyzji. Co ciekawe, jest bardzo ważny w koordynowaniu czynności układu somatycznego i autonomicznego.
Przekładając to na bardziej zrozumiały język – ta część naszego mózgu, w której rodzą się emocje ma wpływ również na to, co się dzieje z naszym ciałem.(…)
Skąd się biorą emocje – rola układu limbicznego w życiu człowieka. dr n. med. Piotr Rajewski |
Zajęło mi to zaledwie pięć minut. No, ale ja nie jestem autorką światowej sławy bestsellerów. Bo gdybym była, to poświęciłabym wyszukiwaniu informacji dużo więcej czasu.
(+ 50 głupota)
Cytat: |
A w moich wizjach pojawiają się końcowe efekty, a nie przyczyny czy rozmyślania, które doprowadziły do podjęcia takiej, a nie innej decyzji. |
Nie umieć szukać to jedno. Zapominać reguły świata, które samemu się stworzyło, to drugie.
Alice – co jest podkreślane bardzo wyraźnie przez całą sagę – nie widzi PRZYSZŁOŚCI. Widzi MOŻLIWOŚCI, ewentualne konsekwencje działań, które podejmuje obiekt wizji. Możliwości te oparte są na decyzjach, będącymi wynikami…PRZEMYŚLEŃ.
Cytat na dowód:
Cytat: |
Tak naprawdę nie podjęliśmy jeszcze żadnej ostatecznej decyzji, tylko czekamy z tym na wizję Alice, ale ona nic nie zobaczy, bo jej wizje opierają się na podjętych decyzjach właśnie. |
„Zaćmienie”, rozdział 12, strona 251.
Fail.
(+70 głupota)
Belka wraca do domu, gdzie oczekuje jej komendant. Okazuje się, że Indianie wcisnęli Charliemu całkiem niezłą i prawdopodobną – to pewna nowość w uniwersum Stefy – bajkę o tym, jakoby Jake’a przygniótł motocykl. Edzio z Carlisle’m przybyli co tchu do La Push, by opatrzyć nieszczęsnego wilkołaka, a McSparkle wykazywał tak wielkie zainteresowanie stanem zdrowia swego rywala, że uwiódł tym samego teścia in spe.
Cytat: |
To porządny facet, Bello. Postaram się o tym nie zapomnieć. |
Charlie, ty też?! Proszę cię, jesteś (wraz z Billym) jedyną ostoją normalności i racjonalnego myślenia w tej książce. Nie poddawaj się Mrocznej Stronie!
Nawiasem mówiąc, ktoś tu chyba zapomniał o niedawnej depresji swej latorośli…
(+ 10 bad father)
Swan ma przeczucie, iż córka ani chybi zamierza go niedługo opuścić:
Cytat: |
Uprzedzisz mnie, jak podejmiesz jakąś życiową decyzję? Zanim z nim uciekniesz czy coś? (…) Nie będę ci robił awantur. Tylko daj mi w porę znać. Żebym miał szansę uściskać cię na pożegnanie. |
Meyer, Meyer, daj spokój. Wiem, że bardzo starasz się wykreować atmosferę dramatyzmu, ale to Ci się po prostu nie udaje. Wszyscy doskonale wiedzą, że na drodze Belli Sue nie mogą pojawić się żadne realne przeszkody, w związku z czym nie ma mowy o konflikcie związanym z wątkiem rodzic-córka. Belcia, nawet po przemianie, będzie mogła widywać się z ojcem do skończenia świata, dzięki kolejnemu egzemplarzowi z Twej kolekcji superwymówek. Zaraz…
Nasza heroina udaje się do chatki niewolnika, aby przekonać się, w jakim jest stanie.
Cytat: |
Wiedziałam już, że nie mogę żyć bez Edwarda. |
….A kiedyż to wyrażałaś w tej materii jakiekolwiek wątpliwości? Czyżbym coś przespała?
(+5 głupota)
Belka wchodzi do sypialni poszkodowanego…No i się zaczyna.
Mój problem polega na tym, że lubię Jacoba. Jest jedną z nielicznych udanych postaci w sadze, a z Edziem wygrywa w każdej możliwej kategorii, jeśli chodzi o wybór życiowego partnera. Nawet dialog, który ciągnie się przez resztę rozdziału, mimo swej niezmiernej kiczowatości, trzyma jako-taki poziom dzięki jego partiom. Niestety, Belka robi wszystko, co w jej mocy, aby utrzymać pseudo-patetyczny nastrój, który panuje w większości jej dyskusji z McSparkle’m.
Efekt? Kolejna próba sceny teatralnej w moim wykonaniu. Mniej górnolotna, z racji braku najbardziej rozegzaltowanego z aktorów, choć, mam nadzieję, wciąż udana. Indżoj!
*Bella wsuwa się do pokoju Jacoba*
J: Życie jest strasznie niesprawiedliwe. Nie dość, że ten gówniarz zgarnął wszystkie pochwały, to jeszcze musiałem ratować kolejną chędożoną feministkę z opałów. Dlaczego wszystkie kobiety nie mogą być takie jak ty? Co złego jest w starym, poczciwym modelu Kinder, Küche, Kirche?
B: Jak się czujesz?
J: Całkiem nieźle, prochy niedawno zaczęły działać. Powiedz, jak zareagował Edward? Wyzwał cię od przydrożnych grzybiarek, dał ultimatum, zagroził zamknięciem w wieży?
B: Ależ skąd. Jak w ogóle mogłeś tak pomyśleć? Mówimy wszak o chodzącym ideale. Nie miał nic przeciwko, można by wręcz powiedzieć, że się ucieszył. Jest taki tolerancyjny…
J *z niesmakiem*: Co za ciota. *po chwili* Cóż, muszę oddać draniowi, że jest lepszym manipulatorem ode mnie. Spójrz na siebie, Bello – masz kompletnie wyprany mózg!
B: Wiem. Ale wcale mi to nie przeszkadza. Lubię być pozbawioną swego zdania niewolnicą. Staram się przekazać ten wzór związku jego jedyny słuszny milionom czytelniczek na całym świecie. Swoją drogą, z ciebie też niekiepski numer. Zaszantażowałeś mnie, żebym cię pocałowała!
J: Cóż, rzuciłem ci tym samym ostatnią deskę ratunku. Wreszcie wiesz, co to znaczy całować się z istotą żywą. No i doszłaś do porozumienia ze swymi uczuciami – psychologowie twierdzą, że to bardzo ważne.
B: Ale czy nie byłoby ci łatwiej, gdybym sądziła, że kocham jedynie Edwarda?
J: Ciężko powiedzieć. Jestem po części masochistą – zauważ, że daję ci pomiatać moją osobą od czasów Nju Muna. Poza tym, mam przynajmniej poczucie dobrze spełnionego obowiązku.
B: To straszne!
J: Co takiego?
B: Ty tez mnie rozgrzeszasz! Czy nie widzisz, że to wszystko moja wina? Bij mnie, chłoszcz mnie, mów do mnie po niemiecku!
J: Dlaczego rzuciłaś się na mnie jak pierwsza lepsza wszetecznica?! Ja też jestem człowiekiem! Mam uczucia, Bello, rozumiesz?! Mam uczucia!!!
B: *zanosi się histerycznym szlochem*
J: Lepiej?
B: Znacznie. Dzięki.
J: Cóż, jedyne, co mnie pociesza, to fakt, że wybierając Edka, wplątałaś się w chory związek, przez samą autorkę porównywany do uzależnienia narkotykowego. Ze mną byłoby ci znacznie lepiej.
B: Jeśli cię to pocieszy, jesteś moim słońcem.
J: Bella, to nie jest gra w kamień-nożyce-papier. Mogę odstraszyć chmury, ale nie heroinę. Twoja kolej. Co dla ciebie jest w tym wszystkim najtrudniejsze do zniesienia?
B: Fakt, że widzę swoją ewentualną przyszłość przy twoim boku jako wypełnioną szczęściem, śmiechem i gromadką ślicznych dzieci.
J: *mruczy pod nosem coś przypominającego „Breaking Fail”*
B: Cii, nie uprzedzaj faktów. Póki co jestem przekonana, że skazuję się na niepłodność.
J: Masz rację. Przepraszam. Nawiasem mówiąc, kiedy nastąpi ta katastrofa?
B: Ślub?
J: Miałem na myśli przemianę. Chociaż, gdy o tym wspomniałaś, faktycznie nie wiadomo, co gorsze.
B: Pierwsze zależy od widzimisię Alice. Drugie po pierwszym.
J: Nie masz wątpliwości?
B: Carlisle obiecał, że morfina zadziała jak ta lala. Chciałabym, aby tak było, bo kolejna sesja angstu w wykonaniu mego marmurowego Adonisa to dla mnie zbyt wiele. Rodzicami się zbytnio nie martwię, i tak mam ich w głębokim poważaniu. Niech się cieszą, że zamierzam przysyłać kartki na święta. Jacob?
J: Tak?
B: Wiem, że to kopanie leżącego, ale kocham cię.
J: Cóż, marne to pocieszenie, ale dla twojego dobra zamierzam udawać, że jestem kontent.
B: Ciekawa jestem, kiedy się wpoisz. Oczywiście, będę wtedy pokazowo zazdrosna, mimo bycia w związku małżeńskim i będę uważać, że na nią nie zasługujesz, choć z całą pewnością będzie lepsza ode mnie czy to w dziedzinie ciała, czy ducha.
J: *ponownie zaczyna mruczeć, tym razem gapiąc się wymownie na brzuch Belli*
B: Mówiłam ci, że masz siedzieć cicho. *zbliżając się do wyjścia* Żegnaj, Jake. Pamiętaj, że cię kocham – wprawdzie mniej od Edwarda, lecz prawdziwie.
J: Ja ciebie też Bello. Wprawdzie tylko do czasu poro…Ekhm, znaczy się…Ja ciebie też.
*Bella opuszcza sypialnię. Kurtyna.*
Liczby:
Głupota – 181
Bad Father – 10
Ego – 2
Buziaki. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez BellaMarie13 dnia Pon 17:30, 25 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Beige
Wilkołak
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 20:06, 12 Maj 2011 |
|
ROZDZIAŁ XXVII POTRZEBY
Cóż, ludziki kochane, zbliżamy się do końca tego nieszczęścia, jakim jest Zaćmienie Umysłu. Ech, łezka się kręci w oku.
Belce też się kręci, więc przystaje samochodem na poboczu w celu angstowania. (+10 angst) I love the smell of angst in the morning…
Jak wiemy, Edzio ma specjalizację ze stalkingu, więc po chwili już wisi Belce nad głową. Belcia wypłakuje się rzewnymi łzami w zapewne nieskazitelną odzież McSparkle’a. Gdy atak histerii mija, Fairy Prince odwozi pannę Swan do domu. Edek jak zwykle leci szybko na górę, a Belka majestatycznie wtacza się do domu. Ojciec na widok zapłakanej jedynaczki dopytuje się, co się stało między nią a Dżejkiem. Belcia oględnie tłumaczy, że musiała McWolfowi ponownie rozszarpać serce.
Cytat: |
- Jak to przyjął?
Nie odpowiedziałam, więc sam to sobie dopowiedział. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, po czym pokiwał głową.
- Mam nadzieję, że taki szok nie wpływa na proces gojenia.
- Goi się na nim jak na psie - mruknęłam. |
I see what you did there. And it’s still lame.
Belcia udaje sie do swojego pokoju.
Cytat: |
Dotarłam do swojego pokoju, potykając się i macając ściany jak ślepiec. Zamknąwszy za sobą drzwi, zaczęłam majstrować trzęsącymi się dłońmi przy zapięciu bransoletki.
- Nie rób tego - szepnął Edward, łapiąc mnie za ręce. - To część ciebie.
Kiedy mnie przytulił, znowu się rozpłakałam. |
I jeszcze jeden, i jeszcze raz, sto lat, sto lat, niech żyje angst! (+5 angst) Przez dalszą część dnia i noc Belka angstuje w najlepsze.
Cytat: |
Poza tym, zdałam sobie sprawę, że myliłam się, co do magnesów. To nie wilkołaka i wampira starałam się do siebie na siłę zbliżyć, tylko dwa oblicza siebie samej: Bellę Jacoba i Bellę Edwarda. Nie były one w stanie współegzystować. Okazałam naiwność, podejmując jakiekolwiek zmierzające ku temu próby. |
Cóż za epifania, a jaki refleks! Brawo Belciu. Zajeło ci to tylko, ja wiem, ze 2 książki.
Cytat: |
W środku nocy przypomniało mi się, co obiecałam sobie tego ranka - że Edward nie zobaczy już ani jednej łzy wylanej przez mnie za Jacoba Blacka. Na myśl o swoim przyrzeczeniu dostałam ataku histerii, który przestraszył mojego ukochanego bardziej niż wcześniejsze popłakiwania. Na szczęście szybko opadłam z sił.[…]
Nie spodziewałam się, że owa niewielka cząstka mnie ze złamanym sercem będzie potrzebować aż tyle czasu, żeby dojść do siebie, ale wreszcie dobiegł on końca i wyczerpana odpłynęłam w niebyt. Sen nie przyniósł pełnego ukojenia, a jedynie odrętwienie połączone z obojętnością, niczym środek uspokajający. Ból stał się łatwiejszy do zniesienia - ale nie zniknął. Nawet nieprzytomna byłam go świadoma. |
Tego nie trzeba komentować. (+15 angst)
Swanówna budzi się rano w odrobinę lepszym nastroju. Bredzi coś o jakiejś ranie w sercu, ale to nic nowego. Jeszcze tylko brakuje sławetnych napadów bólu fantomowego.
Edzik jest jak zawsze na miejscu. Nie czekając, zadaje swojej lubej pytanie, czy jest pewna swojego wyboru.
Cytat: |
- Nie rozumiesz. Może ty jesteś wystarczająco dzielny albo wystarczająco silny, żeby żyć beze mnie, jeśli tak byłoby dla mnie najlepiej. Ale mnie nigdy nie będzie stać na takie poświęcenie. Muszę być z tobą. To dla mnie jedyne możliwe rozwiązanie. |
To jest po prostu smutne. Bardzo smutne. Belcia nie istnieje już jako indywidualna istota. Jest tylko symbiontem przyklejonym do dupy Edzia. Ona nie jest osobą, tylko dodatkiem do swojego chłopa. Żal mi dziewczyn, które marzą o takim związku. Ja rozumiem kompromisy, docieranie się, pewne zmiany (z obu stron!) poczynione, żeby się układało. Ale kompletne porzucenie siebie dla faceta nie jest ani zdrowe, ani dobre. Tym bardziej, że Ed z siebie nie daje praktycznie nic w zamian. No owszem, kontroluje swój bloodlust, ale nic więcej.
Co gorsze, Belcia cytuje Wichrowe Wzgórza, żeby przekonać McSparkle’a o swoim uczuciu.
Cytat: |
„Gdyby wszystko przepadło, a on jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego”. |
Edek na to odpowiada słowami Heathcliffa:
Cytat: |
"Nie mogę żyć bez mego życia! Nie mogę żyć bez mojej duszy!” |
Problem polega na tym, że Cathy jest potworem (Belka sama to przyznaje) i Heathcliff też nim jest. Ich związek to czysta trucizna dla nich i wszystkich wokół. Toksyczne relacje tej dwójki zniszczyły ich życie i życie ich rodzin. Gdzie tutaj jest pozytywne przesłanie? Gdzie tu romantyzm? Nie ma. Obsesja jest niebezpieczna i szkodliwa. Branie z nich przykładu to zły pomysł. (+25 głupota)
Po jakże nieromantycznych deklaracjach nasze ptaszyny postanawiają pojechać do Alice, by ustalić zasady odnośnie ślubu i wesela. Alice jest jak zwykle irytująca ponad wszelkie standardy
Cytat: |
- Dziękuję! - zawołała, kiedy wynurzyłam się z furgonetki.
- Wstrzymaj się jeszcze - ostrzegłam ją, podnosząc do góry palec. - Mam dla ciebie kilka ograniczeń.
- Wiem, wiem. Nie wolno mi wyznaczyć terminu późniejszego niż trzynastego sierpnia, muszę zagwarantować ci prawo veta przy ustalaniu listy gości, a jeśli z czymś przesadzę, to już nigdy się do mnie nie odezwiesz. |
Okazuje się, że Ala ma już dla Belci kiecę, więc jak zwykle Swanówna nie ma nic do powiedzenia nawet względem własnego ślubu. Bella naturalnie zachwyca się suknią. Nie wiem, czy rzeczywiście kiecka jej się podoba, ale i tak wiadomo, że się nie zbuntuje, bo wie, gdzie jest jej miejsce w tej rodzinie.
Cytat: |
- Lata osiemdziesiąte dwudziestego wieku? - strzeliłam.
- Mniej więcej. Częściowo to mój własny projekt: tren, welon... - Mówiąc, dotknęła białej satyny. - Koronka jest z epoki. Podoba ci się?
- Śliczna. Tak bardzo pasuje do Edwarda. |
Bo o to chodzi, moje panie. Nie kupujcie sukienek, ponieważ wam się podobają i dobrze w nich wyglądacie. Dopasujcie je do swojego faceta.
Ala oddala się ze sceny i wraca do przygotowań weseliska.
Cytat: |
Edward czekał na dole oparty o pokrytą boazerią ścianę.
- Bardzo ładnie się zachowałaś. |
I dlatego nie dostaniesz kablem od żelazka. Grzeczna dziewczynka. A teraz zrób pranie i posprzątaj dom.
Ed w ramach nagrody zabiera Belcię na łąkę. Czas na ostatnią rozmowę między nimi w tym tomie. Ed dochodzi do wniosku, że nie chce, aby Belka uszczęśliwiała wszystkich poza sobą tym ślubem. Sparklemaster wywraca wszystko do góry nogami i ni stąd, ni zowąd oświadcza, że chrzanić ślub, Ed ma zamiar zmienić Belkę od ręki. Po tych rewelacjach Fairy Prince zaczyna dobierać się do Belki, co dość skutecznie mąci jej w głowie. Oczywiście Swanówna nie byłaby sobą, gdyby nie wspomniała o cudownie słodkim oddechu Edzia. Słodki oddech… Fuj.
Jednakże Belcia odzyskuje na sekundę rozsądek i protestuje.
Cytat: |
- Dlaczego? - powtórzył niskim, męskim głosem. - Kocham cię. Pragnę cię. Tu i teraz. |
Tekst prosto z Harlequina. Edzio powinien to mówić, stojąc na wzgórzu z rozwianym włosem, otwartą koszulą i obcisłymi spodniami, jak ci kolesie na okładach tego typu „dzieł literackich”.
Edziowi udaje się utrzymać na wodzy swojego mikrych rozmiarów penisa i czeka na wyjaśnienia.
Cytat: |
- Zrozum, to dla mnie bardzo ważne. Chcę, żeby wszystko odbyło się, jak należy.
- Czyli jak?
- Po mojemu. |
No ja też jestem zdziwiona. Jeszcze niedawno po „bellowemu” miało być „teraz, zaraz, natychmiast gryź mnie Edzisławie!”. Ale nie, widać Belka i Edek tańcują wokół siebie w ten sposób, że jak on zmienia zdanie, to ona od razu też ma dokładnie przeciwstawne.
Cytat: |
- Chcę, żebyśmy postąpili odpowiedzialnie. I chcę zachować właściwy porządek. Nie opuszczę Charliego i Renee, nie dołożywszy wszelkich starań, żeby po moim zniknięciu jak najmniej się o mnie martwili. Nie zabronię Alice zorganizować uroczystości, skoro ta i tak się odbędzie. I przyrzeknę ci miłość do końca mych dni, zanim sprawisz, że stanę się nieśmiertelna. Zrobię wszystko tak, jak należy. Twoja dusza jest dla mnie o wiele za cenna, żeby pozwalać sobie na jakiekolwiek ryzyko. |
Wow, teraz Belka o tym wszystkim myśli. Jeszcze kilka rozdziałów wstecz miała to głęboko w rzyci. W końcu gołąbeczki dochodzą do wniosku, że zrobią wszystko „po bożemu”. Postanawiają powiadomić o ślubie Charliego. I tak kończy się rozdział. (+5 nuda)
W następnym odcinku epilog, którym zajmie się BellaMarie13.
+25 głupota
+30 angst
+5 nuda
I tyle. Koniec. The end. To ostatnia analiza w moim wykonaniu. Ech, wzruszyłam się jak stary siennik. Idę po chusteczki.
Papa |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
BellaMarie13
Zły wampir
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni
|
Wysłany:
Nie 19:03, 05 Cze 2011 |
|
Epilog: Wybór
No i stało się. Dotarliśmy do końca – zarówno książki, jak i naszych analiz. Zanim jednak pożegnamy się uroczyście, zobaczmy, co też Meyer przygotowała dla czytelników w epilogu, w którym po raz pierwszy będziemy patrzeć na świat oczami nie Belli, a Jacoba.
Naszego ulubionego wilkołaka spotykamy na…klifie? Trudno póki co stwierdzić, w każdym razie jest to miejsce, które wyznacza
Cytat: |
(…) sam kraniec ziemi, nieba i oceanu |
Brzmi to bardzo rhhhomantycznie – zwłaszcza w połączeniu z dalszą częścią opisu:
Cytat: |
(…) nie musiałem nawet kiwnąć palcem, żeby się uspokoić (…) żadnych głupich dreszczy, żadnego pulsowania w skroni (…) |
Jam jest posąg człowieka na posągu świata…A nie, to nie ta bajka.
Cóż jednak tak zdenerwowało biednego Indianina? Okazuje się, że Leah przydreptała po jego śladach i zaczęła mu dokuczać w związku z jego obsesją na temat Belli.
Cytat: |
[Sam] nigdy nie miał sobie wybaczyć. A przecież to nie była jego wina, że zmieniła się w tę zgorzkniałą harpię. |
…Że co proszę? Zrozumiałabym jeszcze, gdyby drugie zdanie brzmiało „To nie była jego wina, że się wpoił”. Ale…to? Oczywiście, że to wina Kuby Rozpruwacza La Push. Facet porzucił swoją narzeczoną dla innej baby, a wataha się dziwi, że Leah nie tryska optymizmem?
Jake, uciekaj od Belki. Sam widzisz, czym się kończy przebywanie z kimś o tak wysokim poziomie bitch’yzmu.
(+ 5 bitch)
Cytat: |
Ja nawet nie lubię tej twojej Belli, a przez ciebie muszę tak rozpaczać nad jej odejściem, jakbym sama była w niej zakochana. |
…Eee…A sfora nie dzieli ze sobą przypadkiem tylko myśli? Skąd się tu wzięły uczucia? Nie jestem pewna, czy to kolejny atak Akciusa Zapominaiusa w wykonaniu Stefy, ale nawet jeśli nie, to ten pomysł jest zwyczajnie idiotyczny. Jaki jest niby pożytek z watahy, która nie będzie się w stanie skupić na walce – bo na przykład jeden z jej członków ma permanentną depresję? Przecież tego rodzaju więź robi z nich już nawet nie sektę, a bandę zombie. I czy Sam nie powinien tak jakby…kochać samego siebie, skoro w sforze jest Leah? Fail, Fail, po stokroć Fail.
(+ 50 głupota)
Panna Clearwater odchodzi obrażona, gdy Jacob wypomina jej fantazje związane z Samem, a on sam (no pun intended) pogrąża się w angscie, który trwa całą stronę.
(+ 5 angst)
Cytat: |
Jej [Belli] zapach miał palić mi nozdrza i wzbudzać we mnie żądzę mordu. |
I znów – o co kaman? Jaka żądza mordu? Wilkołaki polują na wampiry, bo do tego są stworzone, ale nie mają takiej fizycznej potrzeby. Kierują się prawami plemiennymi, nie instynktem; zupełnie inaczej, niż wąpierze w towarzystwie człowieka. Gdyby było inaczej, „nowonarodzone” wilkołaki rzuciłyby się na Cullenów tuż po transformacji, niezależnie od wszystkich paktów świata. Oj, Stefciu, Stefciu…
(+ 5 głupota)
Jake chętnie by jeszcze popłakał nad utraconą miłością, ale proza życia jest okrutna – chłopina zgłodniał, więc udaje się w stronę rodzinnego domu by wrzucić coś na ząb. Tu czeka już na niego Billy z hiobową wieścią – do chłopaka przyszedł list, a konkretnie ślubne zaproszenie.
Cytat: |
Jaki sztywny papier. Drogi. Zbyt wyszukany jak na Forks. |
To oczywiste. Na plantacji Don Cullenów, gdzie nasz murzyn co dzień sumiennie zbiera pełne kosze bawełny, nawet zwykły papier to luksus (patrz rozdział pierwszy „ZU”). Nic dziwnego, że Black nie może uwierzyć w takie marnotrawstwo. Na tym kartoniku zmieściłoby się wszak o wiele więcej tekstu – a w ostateczności, można po prostu wykreślić nazwisko pana młodego i nabazgrać coś innego…
Cytat: |
To nie jej [Belli] gustem się kierowano, decydując się na półprzezroczyste stronice drukowane w płatki kwiatów. Pewnie uważała, że to kicz.
|
I właśnie dlatego zaakceptowała je jako ostateczną wersję zaproszenia. Jacob, przykro mi to mówić, ale nie nadajesz się na Poirota.
(+ 1 głupota)
Jednak to nie wszystko – w kopercie znajduje się też karteczka od McSparkle’a. Okazuje się, że groom-to-be wysłał Jacobowi zaproszenie wbrew woli swej połowicy, a wręcz łamiąc dane jej słowo. Bardzo to ładnie świadczy o wizji ich przyszłego małżeństwa – nie, żeby Edzio kiedykolwiek szczerze respektował życzenia panny Swan. Sam tekst jest całkiem w porządku, tyle tylko że nie mogę się odpędzić od wizji Edka, którego złośliwy uśmiech poszerza się z każdym napisanym słowem.
Okazuje się, że karteczka jest przysłowiową słomką bądź kroplą – tak czy inaczej, McHulk nie wytrzymuje napięcia i postanawia zwiewać w postaci wilka; nie tylko z dala od domu, ale i stanu Waszyngton, aby nie łapać fal myślowych reszty sfory.
Cytat: |
Tego właśnie nienawidziłem – patrzenia na siebie ich oczami, zwłaszcza teraz, kiedy się nade mną litowali. |
Cóż, założę się, że McSparkle byłby w siódmym niebie.
Chłopaki z Samem na czele akceptują decyzję Jake’a i pozwalają mu odejść, a epilog kończy się patetycznym:
Cytat: |
Biegłem coraz szybciej, żeby zostawić Jacoba Blacka daleko za sobą. |
Liczby:
Głupota – 56
Angst – 5
Bitch - 5
Drodzy Czytelnicy! My także, wzorem wilkołaka, odchodzimy - opuszczamy pokład statku zwanego „Analizy Zmierzchu”. Dziękujemy Wam serdecznie za wszystkie ciepłe słowa i pochwały, a także krytykę; szczególne podziękowania dla Remmy, której komentarze były nierzadko najsilniejszą motywacją do zamieszczenia kolejnego rozdziału Mamy nadzieję, że nasza twórczość zyskała aprobatę i dostarczyła Wam nieco rozrywki. A jeżeli na Waszych ustach choć przez chwilę zagościł śmiech – to nasze zadanie zostało spełnione po stokroć.
DO WIDZENIA!
Beige i BellaMarie13 |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Green
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Gru 2009
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 17:39, 06 Cze 2011 |
|
Już nie będzie więcej? Nic? Ani trochę? D:
Wasze analizy były po prostu genialne - wyczekiwałam na nie, a kiedy wchodziłam na forum i nie pojawiało się nic nowego byłam zawiedziona.
Komentarzy było mało, ale czytających z pewnością sporo. Ja w każdym razie do nich należałam.
Analizy waszego autorstwa świetnie pokazały całą głupotę.
Teraz nie mam już po co tu wchodzić... :( |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kate79
Nowonarodzony
Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 31 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: pomorskie
|
Wysłany:
Pon 20:18, 06 Cze 2011 |
|
Wielka szkoda, że już koniec.
Jak już kiedyś pisałam, czytałam każdy rozdział i bawiłam się wspaniale.
Liczyłam po cichutku, że może zdecydujecie się jednak wziąć na warsztat BD- tam to roi się od głupot Ale rozumiem, że szkoda Wam czasu na analizę tego gniota.
Bardzo dziękuję za chwile wspaniałej rozrywki i trzeźwe podejście do "kultowej" sagi. Zdarzało się, że płakałam ze śmiechu, a mój mąż patrzył na mnie jak na szaleńca
Jeszcze raz dzięki i powodzenia we wszystkich Waszych planach. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BellaMarie13
Zły wampir
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni
|
Wysłany:
Śro 22:56, 09 Maj 2012 |
|
Dawno, dawno temu, jeszcze podczas tworzenia analiz "Zaćmienia" poprzysięgłyśmy sobie z Beige, że nigdy w życiu nie weźmiemy się za ostatnie z dzieł Stephenie Meyer. Obawiałyśmy się, że zawarta w "Przed Świtem" ilość absurdów okaże się zbyt wielkim ciężarem dla naszych - zaprawionych wszak w podróżach po Sparklelandzie - umysłów i zmysłów.
Okazuje się jednak, że analizowanie wciąga niczym narkotyk. Spragnione nowych wrażeń prezentujemy zatem ten blog, w którym pochylimy się z uwagą nad czwartym tomem "Zmierzchu".
Zapraszamy serdecznie na [link widoczny dla zalogowanych] |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Ala&Jasper
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Maj 2012
Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 15:15, 12 Maj 2012 |
|
Bardzo ciekawe, w tym rzecz że bardzo lubię zaćmienie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|